Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Na UT Southwestern Medical Center wykazano, że zablokowanie mechanizmu naprawy DNA zwiększa skuteczność radioterapii przy glejakach. Glejaki to wyjątkowo złośliwe nowotwory mózgu, charakteryzujące się dużą śmiertelnością. Pod wpływem radioterapii rozpada się podwójna helisa DNA. Guz, by się rozrastać, musi ją najpierw naprawić. Naukowcy od dawna teoretyzowali, że gdyby udało się powstrzymać naprawę DNA, można by powstrzymać lub przynajmniej spowolnić rozrost tkanki nowotworowej. Uczeni z UT Southwestern dowiedli, że taka teoria jest prawdziwa. Praca ta przynosi nam dużo nowych informacji, bo dowiedzieliśmy się, że zablokowanie naprawy DNA to dobry sposób na zwiększenie skuteczności radioterapii przy glejakach - powiedział profesor Sandeep Burma. Uczony wraz z zespołem opublikował ostatnio pracę, w której opisuje, w jaki sposób komórki wybierają pomiędzy dwiema strategiami naprawczymi DNA – NHEJ (scalanie niehomologicznych końców DNA) oraz HR (rekombinacja homologiczna). Naukowcy wykonali przy okazji dodatkowe badnaia, których celem było stwierdzenie, w jaki sposób zablokowanie obu mechanizmów wpływa na efektywność leczenia glejaków za pomocą fal radiowych. Wykazali, że lek NVP-BEZ235, który znajduje się obecnie w fazie testów klinicznych i został opracowany na potrzeby leczenia innych nowotworów, blokuje działanie enzymów DNA-PKcs oraz ATM, które są niezbędne do przeprowadzenia procesów NHEJ i HR. Sam lek ma niewielki wpływ na rozwój glejaka, jednak w połączeniu z radioterapią powoduje, że komórki nowotworowe nie są w stanie szybko naprawić DNA, przez co rozrost guza zostaje powstrzymany. Badania na myszach wykazały, że taka strategia działa. NVP-BEZ235 był w stanie przeniknąć barierę krew-mózg i w połączeniu z radioterapią wydłużył życie myszy z glejakiem. Zwykle zwierzęta leczone jedynie NVP-BEZ235 lub radioterapią żyją około 10 dni. Nowa metoda wydłużyła ten czas nawet do 60 dni. To bardzo ważne odkrycie. Standardową metodą walki z glejakami jest radioterapia. Znalezienie leku, który zwiększa jej skuteczność może mieć olbrzymie znaczenie kliniczne. Niewykluczone na przykład, że taka strategia pozwoli na zmniejszenie potrzebnych dawek promieniowania, przez co zniwelowanych zostanie wiele skutków ubocznych. « powrót do artykułu
  2. Ornitologom udało się zdobyć trochę istotnych informacji o jednym z najmniej znanych ptaków świata - słowiku czarnogardłym (Calliope obscura). Mając na uwadze, że od odkrycia pod koniec XIX w. (C. obscura zaobserwowano po raz pierwszy w 1886 r. w prowincji Gansu) wspominano o nim zaledwie kilkakrotnie, w latach 2011-12 zespół naukowców postanowił przeprowadzić badania terenowe w 6 rezerwatach Qin Ling - gór we wschodniej części Chin. W pierwszym roku w odnotowano w sumie 14 samców, w kolejnych 12 miesiącach natrafiono na 24 samce i 2 samice (udało się to w Parkach Narodowych Foping i Changqing). Dzięki temu autorzy raportu z Journal of Ornithology mogli opisać wokalizacje, wybrane aspekty upierzenia, w tym słabo poznane upierzenie samic oraz habitat i biologię rozrodu. Dokonano także rewizji dystrybucji i statusu ochronnego (w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych z 2012 r. przez wylesienie i fragmentację habitatu słowik czarnogardły był kategoryzowany jako gatunek narażony na wyginięcie). Jak sama nazwa wskazuje, u samców C. obscura występują czarne gardło i pierś, a dorosłe i przynajmniej pierwszoletnie samce mają także czarne pióra z boku głowy. Samice są generalnie szarobrązowe. Mają czarny dziób i bledszy spód z piaskowym gardłem i piersią. Pod koniec XIX i na początku XX w. w 2 lokalizacjach w prowincjach Shaanxi i Gansu schwytano w sezonie lęgowym (maj-sierpień) ok. 10 osobników. Później o gatunku prawie już nie wspominano. Ptaki widywano okazjonalnie w Chinach i Tajlandii, ostatnio parę okazów pojawiło się na targowiskach. W ramach badań naukowcy z Instytutu Zoologii Chińskiej Akademii Nauk nagrali śpiew C. obscura. Pieśń składa się z krótkich, zróżnicowanych zwrotek, które wolno po sobie następują. Pauzy między nimi sięgają kilku sekund. Wiele z nich ma dość prostą budowę - to kilka wygwizdanych nut. Słowiki potrafią też podobno naśladować inne ptaki, w tym dzięcioły zielonosiwe, krogulce chińskie, orzechówki zwyczajne czy sójki zwyczajne. Ptaki rozmnażają się na południowych stokach wśród zlokalizowanych na wysokości ponad 2100 m karłowatych bambusów, przetykanych drzewami iglastymi i szerokolistnymi. Biolodzy uważają, że obserwacje wskazują, że gatunek jest bardziej liczny niż dotąd sądzono, chociaż wydaje się silnie zlokalizowany. Gęste populacje i duże połacie zdatnego habitatu sugerują, że populacja lęgowa jest zdrowa. Odkrycie rozmnażającej się pary pokazało, że pisklętami opiekują się i ojciec, i matka. Młode są karmione muchami, motylami, innymi owadami oraz stawonogami. « powrót do artykułu
  3. W OpenSSL znaleziono poważną dziurę, dzięki której przez ostatnie dwa lata cyberprzestępcy mogli podsłuchiwać niemal 70% serwerów web. Błąd występuje w rozszerzeniu „heartbeat”, które pozwala na utrzymanie otwartego bezpiecznego kanału komunikacji bez potrzeby ciągłego renegocjowania połaczenia. Dziurę nazwano "Heartbleed". Luka daje napastnikowi możliwość kradzieży z serwera takich danych jak klucze SSL, hasła i nazwy użytkownika oraz innych krytycznych informacji. Pozwala ona na podsłuchiwanie komunikacji, kradzież danych z serwera i komputera użytkownika oraz podszywanie się pod usługi i użytkowników - poinformowali odkrywcy luki. Co gorsza, atak taki trudno jest wykryć. W sieci pojawiła się witryna, dzięki której można przetestować swój serwer pod kątem obecności wspomnianej dziury,. « powrót do artykułu
  4. Badanie ludzi z 6 kontynentów wykazało, że aż u 94% występują niechciane, natrętne myśli, wyobrażenia i/lub impulsy. W międzynarodowym studium wzięli udział naukowcy z 16 uniwersytetów, w tym z kanadyjskiego Concordia University. Studium pokazuje, że nie same niechciane, natrętne myśli są problemem - chodzi o to, co się z nimi robi - podkreśla prof. Adam Randomsky. Większość ludzi, którzy myślą o skoczeniu z balkonu lub peronu metra, stwierdzi, że dziwnie lub głupio się nad czymś takim zastanawiać, natomiast ktoś z zaburzeniem obsesyjno-kompulsyjnym [ZOK] może się zacząć martwić, że takie myślenie świadczy o tendencjach samobójczych. Pacjenci ZOK doświadczają takich myśli częściej i bardziej się nimi przejmują, ale samych myśli nie da się odróżnić od występujących w populacji generalnej. Potwierdzenie, że te myśli są czymś bardzo powszechnym, pomaga nam w pracy z pacjentami, którzy myślą, że są zupełnie inni od całej reszty. Co więcej, uzyskane wyniki pokazują, że różne metody poznawcze i behawioralne można wykorzystywać w kontekście międzykulturowym. W ramach studium oceniano 777 studentów z Kanady, Argentyny, Australii, Francji, Grecji, Hongkongu, Iranu, Izraela, Włoch, Sierra Leone, Hiszpanii, Turcji oraz USA. Uczestników pytano, czy w ciągu 3 ostatnich miesięcy wystąpiła u nich co najmniej jedna niechciana, natrętna myśl. By się upewnić, że badani wspominali o przypadkach natręctw, psycholodzy pomagali im je odróżnić od ruminacji dotyczących przeszłych zdarzeń. « powrót do artykułu
  5. Naukowcy z Salk Institute ze zdumieniem odkryli istnienie związku pomiędzy rozwojem mózgu a mutacją genetyczną, która może prowadzić do nowotworów piersi i jajników. Na łamach PNAS uczeni poinformowali, że gen BRCA1 ogrywa ważną rolę w prawidłowym rozwoju mózgu u myszy i może wyjaśnić, dlaczego niektóre kobiety genetycznie predysponowane do rozwoju nowotworu piersi doznają udarów mózgu. Wcześniej mutacje i delecje BRCA1 wiązano z nowotworami jajników i piersi. Nasze badania wychodzą poza ten schemat i pomagają wyjaśnić, w jaki sposób BRCA1 chroni mózg - mówi profesor Inder Verma. Podczas badań, w których brały udział trzy laboratoria Salk Institute, odkryto, że usunięcie BRCA1 z neuronalnych komórek macierzystych powoduje, że duże obszary mózgu w ogóle się nie rozwijają, kora mózgowa składa się nie z sześciu a z dwóch słabo rozwiniętych warstw, zwykle mocno pofałdowany móżdżek jest niemal całkowicie gładki, opuszka węchowa jest źle zorganizowana i słabo rozwinięta, a neurony umierają wkrótce po tym, jak się utworzą. U myszy z takim mózgiem występują kłopoty z utrzymaniem równowagi, zwierzę ma zaburzone funkcje motoryczne i wiele innych podstawowych funkcji. Naukowcy przeprowadzili szczegółowe badania, które miały wyjaśnić, jak brak jednego genu może prowadzić do tak poważnych zmian. Już wcześniej wykazali, że bez białka kodowanego przez BRCA1 DNA jest podatne na uszkodzenia, szczególnie podczas replikowania się. Teraz, dzięki nowym badaniom, poszli o krok dalej. Wykazali, że bez ochrony ze strony BRCA1 błędy w DNA nie są naprawiane, co powoduje, że dochodzi do uruchomienia kinazy ATM, która rozpoczyna programowalną śmierć komórkową. W procesie tym bierze udział proteina p53, a mechanizm ma za zadanie uniemożliwić replikowanie uszkodzonych komórek. BRCA1 zapewnia stabilność DNA i chroni je przed uszkodzeniami. Jest ważny dla wszystkich zdrowych komórek - mówi Carlos G. Perez-Garcia. Gdy naukowcy wyeliminowali z organizmu myszy zarówno BRCA1 jak i p53 w mózgu pojawiała się normalna liczba neuronów, jednak były one mocno nieuporządkowane, z nieprawidłowo ułożonymi komórkami. Na tej podstawie naukowcy doszli do wniosku, że BRCA1 odpowiada też za prawidłowe ułożenie neuronów, podpowiadając im, w którym kierunku powinny rosnąć, dzięki czemu mózg może prawidłowo się rozwijać. Teraz mamy wyjaśnienie, dlaczego u niektórych pacjentów z nowotworem piersi dochodzi do udarów mózgu - stwierdził Gerald Pao. Uczeni mają nadzieję, że dzięki ich odkryciu możliwe będzie zidentyfikowanie pacjentów onkologicznych ze zwiększoną podatnością na udary i zaproponowanie im odpowiedniego leczenia zapobiegawczego. « powrót do artykułu
  6. Eksperci z Naval Research Laboratory przeprowadzili pierwszą demonstrację praktycznego zastosowania paliwa produkowanego z wody morskiej. O pracach nad takim paliwem poinformowaliśmy przed 1,5 roku. Inżynierowie z NRL zaprezentowali kontrolowaną radiem miniaturową replikę samolotu P-51, która, napędzana dwusuwowym silnikiem spalinowym, latała dzięki paliwu z wody. Do produkcji paliwa wykorzystano opracowany przez NRL elektrolityczny moduł wymiany kationów (electrolytic cation exchange module – E-CEM), który jest w stanie pozyskać z wody morskiej 92% znajdującego się weń dwutlenku węgla. Pozyskiwany jest też wodór, a następnie oba gazy są zamieniane w płynne węglowodory. We współpracy z programem Office of Naval Research P38 Naval Reserve NRL opracowało technologię, która zmienia reguły gry pozwalając na jednoczesne pozyskiwanie CO2 i H2 z wody morskiej. Po raz pierwszy zaprezentowano tego typu technologię, która ma szansę wyjść z laboratorium i zostać skomercjalizowana - powiedziała doktor Heather Willauer z NRL. Woda morska zawiera aż 100 miligramów CO2 na litr. Około 2-3 procent jest w niej rozpuszczona w postaci kwasu węglowego, 1% tworzy węglany, a 96-97% to wodorowęglany. W NRL powstała technologia, która pozwala zamienić CO2 i H2 w molekuły C9-C16. Jednym z jej elementów jest oparty na żelazie katalizator, który pozyskuje do 60% CO2 i zmniejsza produkcję niepożądanego metanu, tworząc w jego miejsce nienasycone węglowodory. W drugim etapie węglowodory te, za pomocą kontrolowanej polimeryzacji, zmieniane są w komponenty o większym ciężarze molekularnym. W efekcie otrzymywane jest paliwo składające się z alkanów C9-C16. Specjaliści szacują, że w ten sposób będzie można produkować paliwo lotnicze w cenie 3-6 USD za galon. Jeśli pojawią się odpowiednie fundusze i partnerzy, to technologia taka mogłaby zostać skomercjalizowana w ciągu 7-10 lat. Jej olbrzymią zaletą jest fakt, że jednocześnie przetwarza CO2 i H2 bez potrzeby stosowania dodatkowych środków chemicznych i szkodliwej emisji do otoczenia. « powrót do artykułu
  7. Nazywana świętym Graalem chińskiej porcelany miseczka z epoki dynastii Ming pobiła właśnie rekord sprzedaży. Na aukcji w Hongkongu osiągnęła zawrotną cenę 36 mln dol. Na miseczce o średnicy 8 cm, która powstała za panowania cesarza Chenghua, widnieje cała ptasia rodzina: kura i kogut opiekują się kurczętami. Jej nabywcą jest kolekcjoner z Szanghaju Liu Yiqian - człowiek znajdujący się na 200. miejscu listy najbogatszych Chińczyków. Poprzedni rekord sprzedaży padł przed 4 laty, gdy za wazon z chińskiej porcelany zapłacono 32,4 mln dol. Przedstawiciele domu aukcyjnego Sotheby's podkreślają, że istnieje zaledwie 17 takich miseczek: 4 znajdują się w posiadaniu osób prywatnych, a reszta w muzeum. « powrót do artykułu
  8. Dieta bogata we włókna może chronić przed rakiem jelita grubego, ale tylko przy właściwym składzie mikrobiomu. Zespół prof. Scotta Bultmana ze Szkoły Medycyny Uniwersytetu Karoliny Północnej prowadził eksperymenty na myszach. Części podawano karmę z wysoką, a części z niską zawartością błonnika. Dodatkowo w przewodzie jednych występowały bakterie fermentujące włókna do maślanów, a u innych nie. Wszystkim gryzoniom podano na końcu czynnik kancerogenny, prowadzący do rozwoju guzów okrężnicy. Okazało się, że liczba guzów była o 75% niższa u myszy z grupy z dietą wysokobłonnikową, w przewodach pokarmowych których występowały bakterie wytwarzające maślany. Przed rakiem jelita grubego nie chroniła ani sama dieta bogata we włókna, ani mikrobiom zdolny do wytwarzania maślanów przy menu ubogim w błonnik. Naukowcy podkreślają, że zdrowe komórki okrężnicy wykorzystują maślany jako paliwo. Ponieważ komórki rakowe bazują na glukozie, maślany gromadzą się w ich wnętrzu, prowadząc potencjalnie do samozniszczenia. Wg Bultmana, niejednoznaczne wyniki studiów nad związkami włókien i raka jelita grubego u ludzi mogą być pokłosiem właśnie nieuwzględnienia składu mikrobiomu. Podczas gdy prawdopodobnie wszyscy mamy jakieś bakterie przekształcające błonnik w maślany, pewne osoby mogą ich mieć po prostu więcej. Akademik podkreśla, że ostatnie badania rzeczywiście wykazały, że u zdrowych osób występuje więcej takich mikroorganizmów niż u chorych z rakiem okrężnicy. Bultman dodaje, że niektóre geny nie dopuszczają, by dieta bogata we włókna zwiększała liczbę bakterii produkujących maślany. Jeśli przyszłe badania wykażą, że maślany zabezpieczają nasz gatunek przed rakiem jelita grubego, warto będzie rozważyć sprzedaż pokarmów wzbogaconych tymi związkami albo bakteriami "maślanogennymi". « powrót do artykułu
  9. Naukowcy z brytyjskiego Uniwersytetu w Edynburgu donieśli o przeprowadzeniu udanej regeneracji organu u żyjącego zwierzęcia. Udało im się spowodować, że w ciele starej myszy zregenerowała się grasica. Gruczoł ten jest niezbędny do wykształcenia się prawidłowego układu odpornościowego. U ludzi po niedługim okresie wzrostu grasica przez lata pozostaje duża, a później wraz z wiekiem zanika. Podobnie dzieje się u myszy. Odbudowa grasicy w ciele zwierzęcia pozwala mieć nadzieję na opracowanie terapii naprawy uszkodzonego układu odpornościowego czy walki z chorobami genetycznymi upośledzającymi ten organ. Brytyjscy uczeni uruchomili naturalny mechanizm, który prowadzi do wzrostu grasicy, a który z wiekiem przestaje działać. Po odpowiedniej terapii zregenerowana grasica wiekowej myszy miała strukturę podobną do organu u młodszych osobników. Co ważniejsze, gruczoł funkcjonował tak, jak u młodych myszy. W organizmie zwierzęcia pojawiło się więcej limfocytów T. Nie wiadomo jednak, czy doprowadziło to do poprawy działania układu odpornościowego. « powrót do artykułu
  10. Odkładanie wszystkiego na później i impulsywność są genetycznie powiązane, co wskazuje na podobne pochodzenie ewolucyjne. Każdy odkłada coś czasem na później, ale chcieliśmy ustalić, czemu jedno robią to częściej niż pozostali i dlaczego "odkładacze" wydają się bardziej skłonni do pochopnego działania bez zastanowienia - podkreśla Daniel Gustavson z Uniwersytetu Kolorado w Boulder. Najlepszym sposobem na zrozumienie, czemu impulsywność i odkładanie na później są ze sobą powiązane i jaki wkład mają czynniki genetyczne, a jaki środowiskowe, są badania na bliźniętach. Amerykanie zebrali zatem grupę 181 par bliźniąt jednojajowych (dzielących 100% genów) i 166 par bliźniąt dwujajowych (dzielących 50% genów). Na podstawie wypełnionych kwestionariuszy psycholodzy analizowali ich tendencje do odkładania na później, impulsywności, a także zdolność do formułowania i podtrzymywania dążenia do celów. Naukowcy odkryli, że podobnie jak impulsywność, odkładanie na później jest dziedziczne. Co więcej, stwierdzono pełne nałożenie ich podłoża genetycznego. Wszystko wskazuje więc na to, że odkładanie na później to ewolucyjny produkt uboczny impulsywności (cecha ta wykształciła się jeszcze u naszych przodków, którzy przez niepewność jutra wykazywali skłonność do wybierania natychmiastowych nagród). Badacze wykazali także, że istnieje nałożenie genetyczne odkładania/impulsywności i zdolności zarządzania celami. Obecnie Gustavson i inni sprawdzają, jak mają się odkładanie na później oraz impulsywność do wyższych funkcji poznawczych, np. wykonawczych. « powrót do artykułu
  11. Podczas Microsoft Think Next Symposium izraelska firma StoreDot zaprezentowała technologię, która pozwala na załadowanie baterii smartfona w około... 30 sekund. Firma mówi o swoim osiągnięciu jako o nanotechnologii zainspirowanej przez naturę. Izraelczycy stworzyli baterię składającą się z nanokropek wyprodukowanych z materiału organicznego. Nanokropki zwiększają pojemność elektrod i wydajność elektrolitu, co pozwala na błyskawiczne ładowanie baterii. Wspomniane nanokropki to nanokryształy o średnicy 2 nanometrów, z których każdy zawiera molekuły peptydów. Jak zapewniają Izraelczycy, nanokropki można tanio produkować z wielu powszechnie dostępnych biomateriałów. Na razie prototypowa bateria jest większa niż urządzenia zasilające smartfony, jednak StoreDot pracuje nad tym. Firma zapewnia, że w ciągu roku zmniejszy baterię do odpowiednich rozmiarów, a w ciągu dwóch lat urządzenie będzie zdolne do przechowywania energii wystarczającej na całodzienną pracę smartfonu. Nowe baterie mają zadebiutować na rynku za trzy lata. « powrót do artykułu
  12. Triklosan z bakteriobójczych mydeł, szamponów, dezodorantów czy past do zębów trafia do nosa, gdzie sprzyja kolonizacji przez gronkowce złociste (Staphylococcus aureus). Okresowe lub stałe nosicielstwo stwierdza się u 10-50% populacji, jednak ryzyko zakażenia wzrasta przy niedoborach odporności lub po operacjach. Naukowcy wykryli triklosan w nozdrzach przednich 41% badanych dorosłych. Co istotne, w grupie tej u większego odsetka osób stwierdzano kolonizację S. aureus. Jak podkreśla dr Blaise Boles z Uniwersytetu Michigan, w ciągu ostatnich 10 lat triklosan trafił do wielu produktów codziennego użytku. Autorzy innych badań znaleźli jego ślady w ludzkiej surowicy, moczu i mleku, a studia na ssakach zademonstrowały, że może on zaburzyć działanie układu endokrynnego i pogorszyć funkcje serca oraz mięśni szkieletowych. To naprawdę powszechny składnik mydeł, past do zębów i płynów do płukania ust, a tymczasem nie ma dowodów, że taki produkt sprawdza się lepiej od zwykłego mydła. Składnik może w niezamierzony sposób wpływać na nasz organizm, np. sprzyjać kolonizacji nosa gronkowcem złocistym, co u pewnych ludzi zwiększa ryzyko infekcji. Dzięki dodatkowym eksperymentom ustalono, że w obecności triklosanu S. aureus lepiej przyczepiały się do ludzkich białek, a szczury wystawione na oddziaływanie tego środka były bardziej podatne na kolonizację nosa gronkowcem. Boles chce przeprowadzić zakrojone na szerszą skalę badania, które pozwolą sprawdzić, czy triklosan wpływa na kolonizację mikrobiologiczną części ciała innych niż nozdrza. « powrót do artykułu
  13. US Navy jest gotowa do rozpoczęcia morskich testów pierwszego w historii działka szynowego. Admirał Matthew Klunder, odpowiedzialny w Marynarce Wojennej USA za dział badań poinformował, że zbudowane działko przeszło już całą serię testów na lądzie i na początku 2016 roku zostanie zainstalowane na okręcie wojennym USNS Millinocket w celu przeprowadzenia prób morskich. Wspomniane działko wystrzeliwuje pociski o wadze 10 kilogramów nadając im siedmiokrotną prędkość dźwięku. Ono pomoże nam w obronie przed pociskami rakietowymi, samolotami oraz rakietami balistycznymi. Mówimy o działku, które strzela pociskami kosztującymi mniej więcej stukrotnie mniej niż współczesne pociski rakietowe - stwierdził admirał. Jego zdaniem to właśnie gigantyczna różnica kosztów zapewni US Navy dalsze utrzymanie przewagi nad potencjalnym przeciwnikiem. Pojedynczy strzał z działka szynowego kosztuje obecnie około 25 000 USD, podczas gdy cena pocisku rakietowego waha się od 0,5 do 1,5 miliona dolarów. Mogą do nas strzelać dowolnym rodzajem broni, ale fakt, że my możemy wystrzelić wiele niezbyt drogich pocisków spowoduje, że oni nie wygrają - uważa Klunder. Obecnie US Navy ma znaczną przewagę nad siłami morskimi innych krajów. Jednak Chiny i Rosja wydają olbrzymie kwoty na unowocześnienie i rozbudowanie swoich sił morskich. Dzięki działkom szynowym Amerykanie będą mogli zaoszczędzić duże sumy na wyposażeniu okrętów w pociski. US Navy zainwestowała w dwa projekty działka szynowego pozwalającego na wystrzelenie pojedynczego pocisku. Do drugiej fazy prac wybrano projekt BAE Systems. W fazie tej ma powstać działko zdolne wielokrotnego wystrzeliwania pocisków. Obecnie działko nadaje pociskowi energię 32 megadżuli. Główny inżynier Marynarki Wojennej, admirał Bryant Fuller mówi, że 1 megadżul to energia wystarczająca na nadanie 1000-kilogramowemu pociskowi prędkości około 160 km/h. Mówimy tutaj o pocisku, który możemy wysłać odległość ponad 160 kilometrów, mówimy o pocisku pędzącym z prędkością ponad 7 machów, mówimy o pocisku, który dobrze radzi sobie w atmosferze - stwierdził Klunder. Dodał, że okręty są w stanie przenosić dziesiątki rakiet lub setki pocisków do działka szynowego. Zapasy nigdy się nie skończą. Możesz ciągle strzelać i to jest zachęcające. Działka szynowe mają znaleźć się na standardowym wyposażeniu US Navy po 2018 roku.
  14. W wyniku stymulacji nadtwardówkowej 4 młodzi mężczyźni, którzy cierpieli na przewlekłe całkowite uszkodzenie rdzenia kręgowego, byli w stanie poruszyć nogami. Naukowcy z Uniwersytetu w Louisville, Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) oraz Instytutu Fizjologii Pawłowa w Sankt Petersburgu zaznaczają, że przed wszczepieniem stymulatora żaden z mężczyzn nie był w stanie ruszyć dolną kończyną. Stymulator doprowadza prąd stały do niższych części rdzenia, naśladując sygnały wysyłane normalnie przez mózg, by rozpocząć ruch. Zespół bazował na wstępnych wynikach testów prowadzonych z udziałem Roba Summersa z Portland (opublikowano je w maju 2011 r. w piśmie The Lancet). W raporcie z Brain opisano wpływ stymulacji nadtwardówkowej na 4 pacjentów; uwzględniono m.in. nowe wyniki Summersa. Summers został sparaliżowany po potrąceniu przez ciężarówkę, pozostali uczestnicy studium przeżyli wypadki samochodowe lub motocyklowe. Przerwanie rdzenia nastąpiło co najmniej 2 lata wcześniej. Akademicy podkreślają, że Kent Stephenson z Mt. Pleasant, Andrew Meas z Louisville i Dustin Shillcox z Green River mogli wykonywać dowolne ruchy bezpośrednio po wszczepieniu i aktywacji stymulatora. Ze względu na rezultaty i czas regeneracji specjaliści zaczęli przypuszczać, że po urazie niektóre szlaki pozostają nieuszkodzone. Dwóch naszych ochotników zdiagnozowano jako całkowicie pozbawionych funkcji ruchowych i czuciowych, bez szans na poprawę. Po stymulacji nadtwardówkowej są teraz w stanie dowolnie poruszać biodrami, kostkami i palcami u stóp - opowiada prof. Claudia Angeli. Przy stymulacji nadtwardówkowej w specyficznych miejscach rdzenia lędźwiowo-krzyżowego przykłada się prąd o różnej częstotliwości oraz intensywności. Po włączeniu sygnału rdzeń reaktywuje szlaki nerwowe do kontroli mięśni. Połączenie tego zabiegu z rehabilitacją intensyfikuje uzyskane rezultaty. Z biegiem czasu naukowcy zauważyli, że mężczyźni potrafią zainicjować ruch przy słabszej stymulacji. Wskazuje to na zdolność sieci rdzenia do nauki i poprawy funkcji nerwowej. Poza odzyskaniem możności wykonywania ruchów dowolnych zaobserwowano szereg innych korzystnych zjawisk, w tym wzrost masy mięśniowej, regulację ciśnienia krwi, zmniejszenie zmęczenia oraz ogólną poprawę dobrostanu. Obwody rdzenia są zdumiewająco elastyczne. Kiedy się je uaktywni, do gry powraca wiele zawile połączonych i dotąd uśpionych systemów fizjologicznych - dodaje Reggie Edgerton z UCLA. « powrót do artykułu
  15. Analiza 280 milionów wpisów na Twitterze ujawnia, że z systemu Android korzystają przede wszystkim ubożsi mieszkańcy krajów rozwiniętych. Zjawisko takie jest szczególnie dobrze widoczne w USA. Wpisy pochodzące z Manhattanu, gdzie mediana dochodów wynosi 67 000 USD, są wykonywane przede wszystkim z iPhone'a. Tymczasem wpisy z należącego do nowojorskiego obszaru metropolitalnego Newark (mediana dochodów 17 000 USD) powstają głównie za pomocą telefonów z Androidem. Różnice widać nawet na bogatym Manhattanie, gdzie mieszkańcy West Village i East Village korzystają z Twittera używając iPhone'ów, a mieszkańcy Chinatown i Lower East Side – urządzeń z Androidem. Podobny podział widoczny jest w innych amerykańskich wielkich miastach. Do podobnych konkluzji prowadzi analiza zachowań użytkowników. Wśród tych, którzy za pomocą tabletów odwiedzają sklepy internetowe użytkownicy iPada stanowią 87%, a Androida – 11%. Średnia wartość składanego zamówienia wynosi 155 USD dla iPada oraz 110 USD dla Androida. Wśród użytkowników odwiedzających sklepy za pomocą smartfonu właściciele iPhone'ów stanowią 60%, a urządzeń z Androidem – 39%. Tutaj jednak to użytkownicy Androida wydają więcej, bo 136 USD wobec 126 USD w przypadku posiadaczy iPhone'ów. Użytkownicy urządzeń Apple'a znacznie częściej dokonują zakupów niż posiadacze innego sprzętu. Specjaliści od marketingu dobrze wiedzą, jak wygląda sytuacja. Dla nich użytkownik Androida jest 2-4 razy mniej warty niż użytkownik iOS-a. Właściciel urządzeń Apple'a wydaje 4-krotnie więcej na dobra wirtualne (głównie gry) oraz 2-krotnie więcej na towary fizyczne niż posiadacz urządzeń z Androidem. Jeśli wyjrzymy poza USA przekonamy się, że podobne trendy widać w innych częściach świata. We Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Australii czy Rosji posiadacze iOS-a wydają znacznie więcej niż właściciele Androida. Inaczej jest w bogatych krajach azjatyckich oraz w Chinach. Wśród bogatych azjatyckich krajów jedynie w Hongkongu i Singapurze widać przewagę przychodów z urządzeń z iOS-em. Tajwańczycy i Japończycy wydają więcej pieniędzy za pośrednictwem urządzeń a Androidem, a system ten niemal całkowicie dominuje w przychodach w Korei Południowej. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że Apple stosunkowo niedawno zainteresował się rynkami azjatyckimi, zatem sytuacja może ulec znaczącej zmianie. « powrót do artykułu
  16. Z punktu widzenia swoich pobratymców zainfekowane grzybami Ophiocordyceps unilateralis mrówki z gatunku Camponotus rufipes postąpiłyby najlepiej, zostając w gnieździe. Wspinanie się po łodydze i wgryzanie się w liść żuwaczką nie jest bowiem altruizmem, ale zachowaniem służącym pasożytowi. Grzyb bardzo precyzyjnie kontroluje zachowanie swoich ofiar. Mrówki zawsze wspinają się na wysokość ok. 25 cm nad ziemią, bo tam panuje odpowiednia temperatura i wilgotność do rozwoju O. unilateralis. Po jakimś czasie z głowy nieszczęśnic wyrasta szypułka, z której wypadają zarodniki. Jeśli pod spodem przechodzi jakaś robotnica, zostanie zarażona. Skoro w mrowisku jest tyle potencjalnych ofiar, po co w ogóle z niego wybywać? Można by przypuszczać, że chodzi o tzw. społeczny układ odpornościowy, czyli zachowania niedopuszczające do rozprzestrzeniania w gnieździe chorób. Raquel Loreto i David Hughes z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii twierdzą jednak, że gra toczy się o coś zupełnie innego. Podczas eksperymentu naukowcy wprowadzali do gniazd świeżo uśmiercone przez Ophiocordyceps mrówki. Owady wykrywały i usuwały ok. połowy ciał. Choć druga połowa zostawała, właściwie nie było się czym martwić, bo grzyby zwyczajnie nie mogły się w mrowisku rozwijać. Nawet gdy Amerykanie wprowadzali zarażone truchło do gniazd bez mrówek, nie było mowy o żadnym kiełkowaniu zarodników. Dom jest najlepszym miejscem dla chorych osobników! [...] Opuszczanie gniazda wydaje się altruistyczne, lecz to w rzeczywistości część manipulacji grzyba - podkreśla Hughes. By prześledzić przebieg zdarzeń w terenie, Loreto udała się na 20 miesięcy do brazylijskiego lasu deszczowego. Tam badała 17 kolonii. Nocą wchodziła do dżungli z latarką na podczerwień i przyglądała się trasom żerujących owadów. Wokół 4 gniazd wyznaczyła strefy o objętości 200 m3. Obszary te nazywała progami kolonii, bo wchodząc i wychodząc z gniazda, każda mrówka musiała przez nie przejść. Raz w miesiącu Loreto oglądała spodnią część wszystkich liści z progów, szukając wgryzionych mrówek zombi. Amerykanka znalazła zainfekowane ciała wokół wszystkich 17 kolonii. Podczas comiesięcznych inspekcji wokół 4 badanych szczegółowo gniazd natrafiała też ciągle na nowe ciała. Wygląda więc na to, że mimo osławionej mrówczej społecznej odporności grzyby infekowały 100% gniazd w badanym rejonie, co więcej, była to cecha permanentna. Autorzy raportu z pisma BiorXiv uważają, że grzyb odnosi tak duży sukces właśnie dlatego, że wysyła mrówki poza gniazdo. W jego środku społeczna odporność by zadziałała, zaś Raquel nigdy nie widziała kolonii dezynfekującej swoje obrzeża. Czemu przedstawiciele rodzaju Camponotus nie wyewoluowali sposobu na zombifikujące grzyby? Hughes sądzi, że skoro młode znajdują się cały czas w gnieździe, być może nie było potrzeby uprzątania ciał. Na żer wychodzą tylko starsze osobniki, dlatego grzyb zaraża owady, które i tak nie pożyłyby już długo. « powrót do artykułu
  17. Firma SK Hynix poinformowała o powstaniu pierwszego 128-gigabajtowego modułu pamięci DDR4. Dotychczas na rynku były dostępne jedynie moduły o pojemności 64 gigabajtów. SK Hynix wykorzystała 8-gigabitowe kości wyprodukowane w technologii 20 nanometrów do zbudowania pojedynczego układu pamięci o dużej pojemności, który pracuje z częstotoliwością 2133 MHz. Kość przetwarza 17 gigabajtów danych w ciągu sekundy, a do pracy wymaga jedynie napięcia rzędu 1,2 V. Masowa produkcja nowych układów zaplanowana jest na pierwszą połowę przyszłego roku. « powrót do artykułu
  18. Interesują Cię nauki ścisłe? Chcesz odkryć tajniki nauki, które nauczyciele ukrywają przed Tobą w szkole i poznać innych pasjonatów? WWW to coś dla Ciebie! Wakacyjne Warsztaty Wielodyscyplinarne (WWW) to coroczna impreza organizowana przez studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Składa się z 10 dni zajęć dla licealistów zainteresowanych matematyką, fizyką i informatyką. W tym roku Warsztaty odbędą się w Głogowie między 18 a 29 sierpnia. Można wybierać spośród kilkudniowych bloków zajęć, na których słuchacze samodzielnie piszą programy czy przeprowadzają doświadczenia. W poprzednich latach odbyły się m.in. warsztaty z: - sieci neuronowych, - rachunku lambda, - czarnych dziur, - szeregów Fouriera, - kryptografii kwantowej, - kombinatorycznych aspektów analizy. Wieczorami możesz liczyć na dobrą zabawę przy grach planszowych, go itp., a także na inspirujące rozmowy i luźne wykłady. Szczegóły na temat programu i zasad kwalifikacji znajdziesz na naszej stronie. « powrót do artykułu
  19. Należąca do Wydziału Prawa Uniwersytetu Harvarda książka, którą przez inskrypcję odnoszącą się do obdartego żywcem przyjaciela uważano za oprawioną w ludzką skórę, jest tak naprawdę obciągnięta skórą owczą. Jak wyjaśnia Karen Beck, kurator działu rzadkich książek Biblioteki Wydziału Prawa, badano 9 próbek pobranych z przedniej i tylnej okładziny okładki oraz kleju. Specjalista z uczelni uciekł się do identyfikacji białek z widm spektrometrów masowych PMF (ang. Peptide Mass Fingerprinting). Dzięki temu można było przeprowadzić różnicowanie źródeł pergaminu. Dodatkowo ustalono, że klej składał się z krowiego i świńskiego kolagenu. Opublikowane w 1605-1606 r. dzieło z zakresu hiszpańskiego prawa znalazło się na Harvardzie w 1946 r. Kuratorzy czy dermatolodzy interesowali się nim od dawna przez zapis z ostatniej strony: Oprawa tej książki to wszystko, co pozostało po mym przyjacielu Jonasie Wrighcie, który 4 sierpnia 1632 r. został żywcem obdarty ze skóry przez [afrykańskie] plemię Wavuma. Król Mbesa dał mi księgę, będącą wcześniej jedną z najważniejszych części dobytku biednego Jonasa, dołączając do niej próbkę skóry do oprawienia. Requiescat in pace. Beck dywaguje, że na pewnym etapie historii książka mogła mieć inną oprawę, co wyjaśniałoby datę 1632 na traktacie wydanym w 1605-06 r. Nie wyklucza też, że inskrypcja to wytwór czyjejś makabrycznej wyobraźni. Oprawianie książek w ludzką skórę (antropodermiczną bibliopegię) praktykowano co najmniej od XVI w. Traktowano w ten sposób zeznania skazańców. Zdarzało się też, że ludzie życzyli sobie, by upamiętnić ich tak dla rodziny czy ukochanych. Na Uniwersytecie Harvarda znajdują się jeszcze 2 książki, które miałyby być oprawione w ludzką skórę: XVI-wieczne wydanie Metamorfoz Owidiusza oraz XIX-wieczne rozmyślania o duszy autorstwa Arsène'a Houssaye'a. « powrót do artykułu
  20. Z bazy lotniczej Vandenberg wystrzelono wojskowego satelitę meteorologicznego, który został zbudowany... przed 15 laty. Satelita DMSP (Defense Meteorological Satellite Program) dołączy do sześciu pozostałych urządzeń tego typu. Urządzenie DMSP-19 miało trafić na orbitę już niemal 15 lat temu. Jednak, jako że reszta satelitów sprawowała się lepiej niż przewidziano, postanowiono przedłużyć ich czas pracy, a DMSP-19 został zamknięty w magazynie. Ostatnio został udoskonalony i wysłany na orbitę. DMSP-19 ma pracować przez 5 lat, został wyposażony w aparaty pracujące w podczerwieni i świetle widzialnym. Będą one badały chmury. Satelita korzysta też z czujników rejestrujących opady, wilgotność i temperatury. Satelity DMSP zbierają też dane nt. oceanów i burz słonecznych. Wojsko dzieli się swoimi danymi meteorologicznymi z urzędami cywilnymi, jak np. z Narodową Administracją Oceaniczną i Atmosferyczną. Obecnie budowany jest DMSP-20, który ma zostać wystrzelony w 2020 roku. « powrót do artykułu
  21. Tereny pustynne, jedne z największych ekosystemów na Ziemi, pochłaniają niespodziewanie dużo węgla atmosferycznego. Odkrycie to pozwoli na znacznie lepsze szacowanie ile CO2 znajduje się w atmosferze, a ile jest pochłaniane. To pokazuje, jak ważne są suche ekosystemy. Są ważnymi obszarami pochłaniania atmosferycznego dwutlenku węgle, zatem w miarę wzrostu jego poziomu, będą wchłaniały go coraz więcej. Pomogą nam nieco z nadmiarem CO2 trafiającym do atmosfery. Nie wchłoną całego, ale pomogą - mówi profesor R. Dave Evans. Odkrycie dotyczące roli obszarów pustynnych to wynik trwającego 10 lat eksperymentu. W czasie jego trwania uczeni poddali wybrane fragment pustyni Mojave działaniu takiego poziomu CO2, jaki jest spodziewany w 2050 roku. Później usunięto 1-metrową warstwę gruntu wraz z roślinami i zbadano, ile węgla pochłonęły. Wykopaliśmy dziurę i wszystko zmierzyliśmy - mówi Evans. Obszary pustynne, czyli takie, na które spada mniej niż 254 mm deszczu rocznie, zajmują duże połacie Ziemi. Wraz z obszarami półpustynnymi, czyli takimi, na których opady nie przekraczają 508 mm/rok stanowią niemal połowę obszaru lądów. Mimo, iż tereny zalesione wchłaniają na każdy hektar znacznie więcej CO2 to obszary pustynne i półpustynne, ze względu na swoją powierzchnię, okazują się niezwykle istotne dla obiegu węgla. W czasie eksperymentów naukowcy wybrali dziewięć ośmiokątnych obszarów o średnicy około 23 metrów każdy. Nad trzy z nich dostarczali powietrze, w którym znajdowało się 380 ppm CO2, czyli tyle ile obecnie w atmosferze. Nad trzy kolejne nie dostarczano dodatkowego powietrza, a trzy ostatnie otrzymywały powietrze z zawartością CO2 sięgającą 550 ppm (taką zawartość CO2 w atmosferze prognozuje się na rok 2050). Powietrze było dostarczane przez ramię obracające się nad badanym terenem. Zawarty w nim dwutlenek węgla miał unikatową sygnaturę, dzięki czemu można go było odróżnić od atmosferycznego CO2. Z analiz przeprowadzonych przez Benjamina Harlowa ze Stable Isotobe Core Laboratory wynika, że obszary suche mogą w przyszłości pochłaniać od 15-28 procent CO2 wchłanianego przez lądy. Wraz ze wzrostem stężenia CO2 ilość dwutlenku węgla pochłanianego przez obszary suche może wynieść od 4 do 8 procent obecnej emisji. Naukowcy odkryli, że na obszarach pustynnych dodatkowy węgiel jest wchłaniany dzięki zwiększeniu aktywności ryzosfery czyli strefy korzeniowej. « powrót do artykułu
  22. Choć chodzenie do tyłu może się wydawać proste, dotąd naukowcy nie wiedzieli, jak układ nerwowy kontroluje to zachowanie. Teraz jednak biologom udało się wyhodować muszki owocowe zdolne do "księżycowego chodu" w stylu Michaela Jacksona. Ich raport na ten temat ukazał się w piśmie Science. Genetycy z zespołu Barry'ego J. Dicksona stworzyli aż 3500 szczepów muszek. U każdego występował kontrolowany temperaturą włącznik, który po wejściu do inkubatora uruchamiał losową sieć neuronów. Okazało się, że w temperaturze 30°C VT50660-GAL4/UAS-trpA1 zaczynały sunąć do tyłu. Nawiązując do słynnego kroku tanecznego Jacksona, akademicy ochrzcili zmutowane owady "moonwalkerami". Okazało się, że za zachowanie odpowiadały 2 neurony. Jeden znajdował się w mózgu, a jego wypustki sięgały do końca łańcuszka brzusznego. Drugi z kolei znajdował się w łańcuszku brzusznym i wysyłał aksony do mózgu. Neuron z mózgu (centrum dowodzenia reagujące na bodźce środowiskowe) działał jak bieg wsteczny - jego aktywacja uruchamiała chodzenie do tyłu. Drugi z neuronów funkcjonował jak hamulec - zatrzymywał poruszanie się do przodu, ale nie inicjował cofania. Naukowcy zamierzają prześledzić połączenia tych 2 komórek z neuronami czuciowymi. « powrót do artykułu
  23. Naukowcy ze szwedzkiego Uniwersytetu w Lund niszczą komórki rakowe za pomocą nanocząstek tlenku żelaza. Zaletą naszej techniki jest fakt, że możemy obrać na cel konkretne komórki, bez szkodzenia innym. Istnieje wiele sposób zabijania komórek, ale nasza metoda pozwala na precyzyjną zdalną kontrolę - stwierdził profesor Erik Renstrom. Uczeni wprowadzają do komórek nowotworowych nanocząsteczki, które łączą się z lizosomami. Lizosomy są odpowiedzialne za usuwanie niepożądanych substancji, które przedostały się do komórki. Mogą też prowadzić do śmierci samej komórki. Po wprowadzeniu do komórki, nanocząstki są poddawane działaniu pola magnetycznego, które powoduje, że zaczynają się obracać w taki sposób, który powoduje, iż lizosomy niszczą komórkę. Szwedzi nie są pierwszymi, którzy użyli nanocząstki i magnetyzm do walki z nowotworami. Jednak wcześniejsze próby polegały na podgrzaniu nanocząstek i ugotowaniu komórki, co mogło doprowadzić do uszkodzeń sąsiadujących z nią komórek. Tymczasem w nowej metodzie ruch obrotowy nanocząste, może być precyzyjnie kontrolowany, dzięki czemu zniszczeniu ulegnie wyłącznie komórka, w której się znajdują. « powrót do artykułu
  24. Mimo że ekolodzy wierzyli, że płoty mogą zapobiegać szerzeniu się chorób, chronić zwierzęta przed kłusownikami, pomóc w zarządzaniu populacjami zagrożonych gatunków czy nie dopuszczać do niszczenia przez dziką przyrodę upraw/infrastruktury, to gdy zespół z Wildlife Conservation Society (WCS) i Zoological Society of London (ZSL) rozważył argumenty przemawiające za i przeciw grodzeniu na dużą skalę, okazało się, że zabieg ten powinien być ostatecznością. Ustawianie ogrodzeń miewa, oczywiście, korzystny wpływ, ale kiedy habitat podzieli się na wysepki, powstające w wyniku tego małe, izolowane populacje są podatne na wyginięcie, a utrata drapieżników i dużych zwierząt może wpływać na kontakty międzygatunkowe w taki sposób, że prowadzi to do dalszych lokalnych wyginięć. W pewnych częściach świata grodzenie stanowi część kultury ochrony środowiska - zakłada się, że wszystkie obszary występowania dzikiej przyrody muszą być oddzielone płotem. Działania takie dogłębnie zmieniają ekosystem i mogą spowodować, że pewne gatunki znikną - podkreśla Rosie Woodroffe. Autorzy artykułu z pisma Science wyjaśniają, że chęć oddzielenia stad zwierząt hodowlanych od dzikiej przyrody, by stworzyć strefy wolne od chorób, np. pryszczycy, doprowadziła do powstania rozległych układów płotów, zwłaszcza w południowej Afryce. Niektóre z nich wywierają niszczący wpływ na środowisko, w tym na dynamikę układu drapieżniki-ofiary. Likaony nauczyły się np. zaganiać zwierzęta na płoty, gdzie stają się one dla nich łatwym łupem. W przypadku migrujących roślinożerców, np. słoni czy gnu, ogrodzenia ograniczają dostęp do rozległych obszarów potrzebnych do podtrzymania populacji. Za pomocą grodzenia próbuje się też rozwiązywać konflikty narastające na linii człowiek-dzika przyroda. Studium 37 płotów z południowych Indii wykazało jednak, że niemal połowa nie zapobiegała przechodzeniu słoni, wskazując na problemy z ich projektowaniem i utrzymaniem. Woodroffe dodaje, że jak na ironię, w pewnych miejscach płoty są wykorzystywane przez kłusowników jako źródło drutu do wyrobu wnyków. Warto również zauważyć, że płoty wznoszone przez osoby spoza społeczności stanowią barierę dla ludzi, wzbudzając niechęć wobec prób ochrony różnych gatunków. Wg Brytyjczyków, ponieważ klimat się zmienia, ułatwianie przemieszczania się i utrzymywanie spójności krajobrazu przez usuwanie ogrodzeń staje się coraz ważniejsze. Simon Hedges z WCS zauważa, że na szczęście wykazano, że różne problemy można rozwiązać alternatywnie, np. za pomocą planowania rolniczego z uwzględnieniem dzikiej przyrody czy obywatelskiej straży upraw. « powrót do artykułu
  25. Czternastu koreańskich naukowców, w tym 10 pracowników Samsung Advanced Institute of Technology, opublikowało w Science artykuł, w którym opisują nową metodę produkcji dużych kawałków grafenu. Zdaniem autorów, mamy do czynienia z przełomem, dzięki któremu możliwa będzie przemysłowa produkcja grafenu wysokiej jakości. Z artykułu dowiadujemy się, że opisuje on wykorzystującą germanowy bufor zakończony wodorem metodę wzrostu na podłożu krzemowym wolnych od wad pojedynczych jednowarstwowych kryształów grafenu wielkości plastrów używanych w przemyśle. Koreańczycy najpierw pokrywają tradycyjny krzemowy plaster warstwą germanu, a następnie zanurzają całość w rozcieńczonym kwasie fluorowodorowym, który usuwa z germanu grupy tlenowe, pozostawiając wodór. Tak przygotowany plaster jest wsadzany do pieca, w którym odbywa się tradycyjne osadzanie z fazy gazowej. W procesie tym grafen osadza się na warstwie germanu zakończonego wodorem. Plaster jest krótko wypiekany i schładzany w próżni, dzięki czemu można z niego zdjąć wolny od defektów jednowarstwowy monokryształ grafenu. Metoda taka nie tylko pozwala na uzyskanie odpowiedniej jakości materiału, ale jest tańsza od najpopularniejszej techniki produkcji grafenu na miedziowym podłożu. Miedź jest w tej metodzie rozpuszczana w kwasie. Tymczasem Koreańczycy wielokrotnie wykorzystują krzemowy plaster i nałożony nań german. Na razie inżynierowie Samsunga wykorzystali swój grafen do wyprodukowania tranzystorów o zadowalającej jakości. Osiągnięcie Koreańczyków, chociaż niezwykle istotne, nie oznacza, że już wkrótce pojawią się grafenowe układy scalone. Ich prace znacząco przybliżają nas do przemysłowej produkcji grafenu wysokiej jakości. Do pokonania pozostało jednak wiele przeszkód, a jedna z najpoważniejszych z nich to brak pasma wzbronionego w grafenie. Oznacza to, że grafenowych urządzeń nie da się wyłączyć, nie można zatem sterować przepływem elektronów w grafenie. Naukowcy pracują jednak i nad tym problemem. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...