Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. W styczniu przyszłego roku zakończy się główny okres wsparcia dla systemu Windows 7. Okres rozszerzonego wsparcia potrwa do roku 2020. W czasie głównego okresu wsparcia Microsoft bezpłatnie dostarcza poprawki bezpieczeństwa, poprawki niezwiązane z bezpieczeństwem oraz różnego typu rozszerzenia czy udoskonalenia systemu. Użytkownicy Windows 7 otrzymają tego typu aktualizacje 13 stycznia przyszłego roku. Po tej dacie bezpłatnie będą dostarczane jedynie poprawki bezpieczeństwa, które po raz ostatni zostaną upublicznione 14 stycznia 2020 roku. Niektórzy przypuszczają, że w przypadku Windows 7 powtórzy się historia, którą znamy z Windows XP. Ten drugi system był przez lata niezwykle popularny, dlatego też koncern z Redmond przedłużył jego wsparcie, a nawet opublikował jedną poprawkę już po definitywnym zakończeniu bezpłatnego wspierania Windows XP. Tymczasem Windows 7 odniósł większy sukces rynkowy niż jego poprzednik. Na razie jednak ze strony Microsoftu nie nadchodzą żadne sygnały, by firma miała zamiar zmieniać swoją politykę wspierania Windows 7. « powrót do artykułu
  2. Dwóch turystów znalazło ostatnio w masywie Mont Blanc zachowane w lodzie ciało zaginionego przed 32 laty Patrice'a Hyverta. Policja potwierdziła, że to on, bo w jego portfelu nadal znajdował się dowód tożsamości. Dwudziestotrzylatka, który trenował w górach, by zostać przewodnikiem, widziano ostatnio 1 marca 1982 r. Miał wtedy zamiar zdobyć samotnie zachodnią ścianę czterotysięcznika Aiguille Verte. Niestety, po południu pogoda się zmieniła. Po 2 dniach z tej samej góry ewakuowano innego alpinistę, ale Hyverta nigdy nie znaleziono. Odkrycie zszokowało 82-letniego dziadka niedoszłego przewodnika, który stwierdził, że jako człowiek gór wolałby, by wnuk został tam, gdzie był przez ponad 3 dekady. Lepiej mu było na górze niż w trumnie. Znajdował się w swoim żywiole. « powrót do artykułu
  3. Osiem lat po przeszczepie komórek węchowych do kanału kręgowego pacjentki z całkowitym uszkodzeniem rdzenia lekarze usunęli stamtąd masę. Przeszczep przeprowadzano, licząc na przywrócenie funkcji sensorycznych i ruchowych. Jak tłumaczą autorzy raportu z Journal of Neurosurgery: Spine, komórki węchowe zlokalizowane są w stropie przewodów nosowych, a także w górnej części przegrody nosowej koło blaszki perforowanej i na przyśrodkowej powierzchni górnej małżowiny nosowej. Śluzówka znajduje się w niższej części jamy nosowej. Poza neuronami węchowymi błona węchowa zawiera komórki progenitorowe oraz makroglej OEC (od ang. olfactory ensheathing cells); podczas badań laboratoryjnych oraz in vivo wykazano, że oba rodzaje komórek wspomagają naprawę uszkodzonego rdzenia. Opisywana pacjentka przeżyła w wieku 18 lat wypadek, w wyniku którego doznała urazu - złamania z przemieszczeniem - na poziomie 10. i 11. kręgu piersiowego . Mimo operacyjnej stabilizacji kręgosłupa doszło do paraplegii. Trzy lata później, mając nadzieję na odzyskanie czucia i funkcji motorycznych w nogach, kobieta przeszła poza granicami USA autoprzeszczep błony węchowej (umieszczono ją w miejscu uszkodzenia). Osiem lat po eksperymentalnej terapii chora zgłosiła się do Szpitali i Klinik Uniwersytetu Iowa, uskarżając się na ból w środkowej i dolnej części pleców. Badanie neurologiczne nie wykazało klinicznej poprawy po implantacji, lecz obrazowanie ujawniło masę zlokalizowaną koło rdzenia. To ona powodowała ból. Analiza wyciętej zmiany ujawniła, że w środku znajdowały się drobne niedziałające gałęzie nerwowe. Mając to na uwadze, lekarze stwierdzili, że rozwinęły się one z nerwowych komórek progenitorowych. Okazało się również, że większość masy wypełniały cysty wyścielone śluzówką układu oddechowego, a także gruczołami podśluzówkowymi i komórkami kubkowymi. W masie występowała poza tym duża ilość materiału przypominającego śluz. Jego akumulacja wywołała objawy pacjentki. Amerykanie dywagują, że masa rozwinęła się, bo zamiast wyekstrahować i oczyścić OEC, kobiecie wszczepiono po prostu fragment błony węchowej. Naukowcy podkreślają, że rzadki przypadek komplikacji nie powinien zniechęcać do prowadzenia dalszych badań. « powrót do artykułu
  4. Dzięki kombinacji laserów i wyjątkowej pułapki, w którą schwytano niezwykle zimne atomy, naukowcom z Lawrence Berkeley National Laboratory i University of California Berkeley udało się zmierzyć najmniejszą znaną nam siłę. Wynosi ona... 42 joktoniutony. Joktoniuton to jedna kwadrylionowa (10-24) niutona. Przyłożyliśmy zewnętrzną siłę do centrum masy superzimnej chmury atomów i optycznie zmierzyliśmy jej ruch. […] czułość naszego pomiaru jest zgodna z teoretycznymi przewidywaniami i jest jedynie czterokrotnie mniejsza od limitu kwantowego, który wyznacza granicę najbardziej dokładnego pomiaru - mówi fizyk Dan Stamper-Kurn. Prowadzenie tak dokładnych pomiarów jest niezbędne, jeśli chcemy potwierdzić istnienie fal grawitacyjnych. Dlatego też wiele zespołów naukowych stara się udoskonalać metody pomiarowe. Na przykład naukowcy w Laser Interferometer Gravitational-Wave Observatory próbują zmierzyć przesunięcie zaledwie o 1/1000 średnicy protonu. Kluczem do sukcesu wszelkich superdokładnych pomiarów jest wykorzystanie mechanicznych oscylatorów, które przekładają zewnętrzną siłę, której oddziaływaniu został poddany obiekt, na jego ruch. Gdy jednak pomiary siły i ruchu staną się tak dokładne, że dotrzemy do limitu kwantowego, ich dalsze wykonywanie nie będzie możliwe, gdyż sam pomiar – zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga – będzie zakłócany ruchem oscylatora. Naukowcy od dziesiątków lat próbują przybliżyć się do tego limitu kwantowego. Dotychczas jednak najlepsze pomiary były od niego gorsze o 6-8 rzędów wielkości. Zmierzyliśmy siłę z dokładnością najbliższą limitowi kwantowemu. Było to możliwe, gdyż nasz mechaniczny oscylator składa się z zaledwie 1200 atomów - stwierdził Sydney Schreppler. Oscylatorem wykorzystanym przez Schrepplera, Stampera-Kurna i innych były atomy rubidu schłodzone niemal do zera absolutnego. Pułapkę stanowiły dwa promienie lasera o długości fali wynoszącej 860 i 840 nanometrów. Stanowiły one równe i przeciwstawne siły osiowe oddziałujące na atomy. Ruch centrum masy został wywołany w gazie poprzez modulowanie amplitudy drgań promienia światła o długości fali 840 nanometrów. Gdy do oscylatora przyłożyliśmy siłę zewnętrzną, było to tak, jakbyśmy uderzyli batem w wahadło i zbadali jego reakcję - mówi Schreppler. « powrót do artykułu
  5. Naukowcom z University of Sheffield udało się rozwiązać jedną z zagadek ewolucji galaktyk. Zauważyli oni, że supermasywne czarne dziury znajdujące się w centrach niektórych galaktyk przyspieszają olbrzymie strumienie wodoru molekularnego wydobywające się z galaktyki. Jako, że wodór jest potrzebny do formowania się gwiazd, zjawisko powyższe ma bezpośredni wpływ na ewolucję galaktyk. Ucieczka wodoru z galaktyk jest jednym z elementów uwzględnianych w modelach teoretycznych, jednak dotychczas nie było wiadomo, w jaki sposób strumienie gazu są przyspieszane. Brytyjscy uczeni, wykorzystując Very Large Telescope zauważyli, że w pobliskiej galaktyce IC5063 molekularny wodór jest przyspieszany przez dżety elektronów do około 1 miliona kilometrów na godzinę. Elektrony, poruszające się niemal z prędkością światła, są z kolei napędzane przez czarną dziurę. Przyspieszanie gazu ma miejsce w obszarze, gdzie jest go bardzo dużo. Odkrycie pozwala nam lepiej zrozumieć, jaka przyszłość czeka Drogę Mleczną. Za około 4 miliardy lat zderzy się ona z Galaktyką Andromedy. Można zatem przypuszczać, że mocno skoncentrowany gaz, który pojawi się w centrum takiego systemu dwóch galaktyk, będzie napędzany przez czarną dziurę i zostanie wyrzucony z galaktyki. Profesor Clive Tadhunter zauważa, że molekularny wodór stanowi większość z przyspieszanej materii. Tymczasem jest to niezwykle delikatny gaz, który ulega zniszczeniu już przy niskoenergetycznych oddziaływaniach. To niezwykłe, że ten gaz molekularny może przetrwać spotkanie z dżetami elektronów poruszającymi się z prędkością bliską prędkości światła. « powrót do artykułu
  6. Co się dzieje, gdy rośliny "słyszą" odgłosy towarzyszące zjadaniu ich tkanek przez gąsienice motyli? Wzmacniają swoje mechanizmy obronne... Wcześniejsze badania koncentrowały się na tym, jak rośliny reagują na energię akustyczną, w tym muzykę. Nasze studium jest jednak pierwszym przykładem, jak rośliny odpowiadają na istotne środowiskowo drgania. Zauważyliśmy, że wibracje żerowania oddziałują na metabolizm komórek roślinnych. Dzięki temu wytwarzają one więcej obronnych związków chemicznych, które mają zapobiec atakom gąsienic - opowiada Heidi Appel z Uniwersytetu Missouri. Podczas badań Appel współpracowała z kolegą z uczelni, Rexem Cocroftem. Gąsienice bielinka kapustnika (Pieris brassicae) umieszczano na rzodkiewnikach. Posługując się laserem i umieszczonym na liściu kawałkiem odbijającego materiału, duet mógł zmierzyć ruch liścia pod wpływem żucia gąsienicy. Później jednej grupie rzodkiewników odtwarzano nagranie żerowania, a druga (kontrolna) rosła w ciszy. Gdy później na obu zestawach rzodkiewników umieszczano gąsienice, przedstawiciele pierwszej grupy wytwarzali więcej drażniącego olejku gorczycowego. Godne uwagi jest to, że rośliny wystawione na oddziaływanie innych wibracji, w tym wywołanych lekkim wiatrem, czy owadzich dźwięków dzielących pewne cechy akustyczne z drganiami żerowania gąsienic nie wzmagały swojej obrony chemicznej. Oznacza to, że rośliny potrafią odróżnić wibracje żerowania od innych pospolitych źródeł środowiskowych drgań - zaznacza Cocroft. W przyszłości Amerykanie zamierzają m.in. ustalić, jak rośliny wyczuwają drgania i jaka część złożonego sygnału ma dla nich znaczenie. Rośliny dysponują wieloma sposobami wykrywania ataków owadów, ale dla odległych części organizmu drgania są prawdopodobnie najszybszym mechanizmem detekcji i nasilania obrony. « powrót do artykułu
  7. Argentyński odpowiednik Amerykańskiego Stowarzyszenia Przemysłu Nagraniowego (RIAA), padł ofiarą hakerów, który zamienili jego stronę w... serwer proxy The Pirate Bay. Osoby odwiedzający witrynę argentyńskiej organizacji widziały piracką witrynę. Witryna Argentyńskiej Izby Producentów Fonograficznych i Filmowych została wyłączona natychmiast po tym, jak jej operatorzy zauważyli, co się stało. Wiadomo jednak, że przez co najmniej 10 godzin służyła jako pośrednik w korzystaniu torrentów. Tak mógł być odwetem za ostatni sukces sądowy argentyńskiej organizacji antypirackiej. Niedawno uzyskała ona wyrok, w którym dostawcy internetu zostali zobowiązani do zablokowania 256 adresów IP i 12 domen należących do The Pirate Bay. Atak nie uczynił organizacji żadnej szkody. Był raczej działaniem propagandowym, mającym na celu ośmieszenie działań antypirackich. Argentyna jest pierwszym, i jak dotąd jedynym, krajem Ameryki Południowej, w którym zablokowano The Pirate Bay. « powrót do artykułu
  8. Amerykańscy naukowcy opracowali obiecującą metodę identyfikacji komórek do regeneracji ludzkiej rogówki. Dzięki fluorescencyjnym przeciwciałom anty-ABCB5 namierzyli oni w tkance zmarłych dawców komórki macierzyste rąbka rogówki (ang. limbal stem cells, LSC). Po wszczepieniu ich myszom udało się uzyskać w pełni funkcjonujące rogówki. LSC odpowiadają za regenerację i co kilka tygodni całkowicie odnawiają rogówkę. Ich niedobór lub zniszczenie w wyniku wypadku to główne przyczyny ślepoty. Do dużego niedoboru LSC dochodzi np. w zespole Stevensa-Johnsona czy oparzeniach chemicznych bądź termicznych. Pracując nad terapiami, naukowcy niezmiennie podkreślali, że LSC bardzo trudno zidentyfikować, bo ukrywają się w macierzy innych struktur rąbka rogówki. Wskutek tego nie wiadomo, czy i ewentualnie ile LSC zawiera przeszczep. Z oczywistych względów w takich okolicznościach nie da się mówić o stałości rezultatów. Na szczęście zespół z Massachusetts Eye and Ear Infirmary, Bostońskiego Szpitala Dziecięcego, Brigham and Women's Hospital i VA Boston Healthcare System stwierdził, że na powierzchni LSC naturalnie występuje białko ABCB5 (należy ono do tzw. glikoprotein P). Gdy myszom przeszczepiano ludzkie ABCB5-pozytywne komórki rąbkowe, dochodziło do odnowy i długoterminowego zachowania przejrzystej rogówki. Dla odmiany u gryzoni z grup kontrolnych, gdzie nie zastosowano w ogóle przeszczepu lub posłużono się komórkami ABCB5-negatywnymi, regeneracja rogówki nie zachodziła. LSC są bardzo rzadkie, a powodzenie przeszczepu zależy właśnie od nich. Opisywane odkrycie ułatwi odnowę powierzchni rogówki - podkreśla dr Bruce Ksander. W ramach najnowszych badań naukowcy odkryli, że u myszy pozbawionych funkcjonującego genu ABCB5 dochodzi do utraty populacji LSC i po urazie rogówki źle się goją. ABCB5 pozwala komórkom rąbkowym przeżyć, chroniąc je przed [programowaną śmiercią, czyli] apoptozą - wyjaśnia Markus Frank. Model mysi umożliwił nam zrozumienie roli spełnianej przez ABCB5 w normalnym rozwoju [...] - dodaje Natasha Frank. Zidentyfikowaliśmy molekularnie zdefiniowaną populację komórek, którą można wyekstrahować z tkanki dawcy. Komórki te cechuje duża zdolność do samoodnowy. Mamy nadzieję zaawansować to badanie, tak by technikę dało się zastosować jako terapię - podsumowuje Markus Frank. « powrót do artykułu
  9. Brytyjscy naukowcy zidentyfikowali 10 białek, których występowanie w krwi może wskazywać na ryzyko wystąpienia w przyszłości choroby Alzheimera. Jeśli odkrycie się potwierdzi, to w najbliższym czasie wiedza ta może posłużyć do selekcji osób do testów klinicznych leków mających za zadanie powstrzymanie rozwoju choroby, a w przyszłości może powstać prosty standardowy test medyczny. Naukowcy z King's College London i firmy Proteome Sciences przeanalizowali dane dotyczące 1148 osób, które brały udział w trzech międzynarodowych studiach przypadku. Spośród nich 476 osób cierpiało na chorobę Alzheimera, u 220 rozpoznano łagodne upośledzenie poznawcze (MCI), a grupę kontrolną stanowiło 452 starsze osoby niewykazujące oznak demencji. Badanym pobierano krew i analizowano ją pod kątem występowania 26 protein powiązanych z chorobą Alzheimera. Ponadto 476 osób wybranych spośród wszystkich trzech grup poddano badaniu rezonansem magnetycznym. Analiza tych danych pozwoliła stwierdzić, że 16 spośród 26 protein jest silnie powiązanych z zanikiem tkanki mózgowej u osób z Alzheimerem i MCI. Uczeni przeprowadzili następnie drugi cykl badań, podczas których chcieli się dowiedzieć, które z 16 protein pozwolą na przewidzenie, że MCI rozwinie się w chorobę Alzheimera. Na tej podstawie wyodrębnili 10 protein, których występowanie pozwala z 87-procentową pewnością stwierdzić, że osoba cierpiąca na MCI zapadnie w ciągu roku na Alzheimera. Główny autor badań, doktor Abdul Hye z Insytutu Psychiatrii King's College powiedział, że problemy z pamięcią występują bardzo często, jednak prawdziwym wyzwaniem jest określenie, u kogo może rozwinąć się demencja. W krwi występują tysiące protein, a nasze badania to kulminacja wielu lat prac nad zidentyfikowaniem tych białek, które mają znaczenie kliniczne. Teraz mamy zestaw 10 protein, dzięki którym można z dużym prawdopodobieństwem przewidzięc, czy ktoś z wczesnymi objawami utraty pamięci czy umiarkowanym upośledzeniem poznawczym zapadnie w ciągu roku na chorobę Alzheimera. Choroba Alzheimera wpływa na mózg na wiele lat zanim zostanie zdiagnozowana. Wiele leków nie przeszło testów klinicznych, gdyż w momencie, gdy je podawano, choroba poczyniła już zbyt duże spustoszenie w mózgach pacjentów. […] Następnym krokiem będzie potwierdzenie wyników naszych badań na kolejnej próbie pacjentów, sprawdzenie czy możemy poprawić skuteczność testu i uniknąć postawienia złej diagnozy oraz opracowanie testu, który będą mogli wykorzystywać lekarze w swoich gabinetach - dodaje profesor Simon Lovestone z University of Oxford. Choroba Alzheimera to najpowszechniejsza forma demencji dotykająca ludzi. Szacuje się, że do roku 2050 rozwinie się ona u 135 milionów osób. W roku 2010 globalne straty związane z demencją oszacowano na 604 miliardy dolarów. Badania przeprowadzone w ostatnich latach wykazały, że możliwe jest przewidzenie ryzyka rozwoju demencji z MCI za pomocą pozytronowej tomografii komputerowej (PET) oraz punkcji lędźwiowej. PET jest jednak procedurą kosztowną, a punkcja – inwazyjną. Test z krwi byłby zatem najlepszym rozwiązaniem zarówno jeśli chodzi o koszty, jak i ryzyko dla pacjenta. « powrót do artykułu
  10. Las deszczowy Amazonii jest postrzegany jako bardzo stary dziewiczy obszar leśny. Jednak coraz więcej badań wskazuje, że jego mieszkańcy nie byli łowcami-zbieraczami, a rolnikami gospodarującymi na olbrzymich wolnych od drzew obszarach. W miarę, jak las jest wycinany odnajdowanych jest coraz więcej dowodów na istnienie społeczeństw rolniczych. Do niedawna dowody te były ukryte wśród gęstych zarośli. Naukowcy z Uniwersytetu w Reading zdobyli dowody na to, że już przed tysiącami lat ludzie wycinali las i uprawiali ziemię. Uczeni, pracujący na odległych obszarach Boliwii, zbadali osady z dwóch jezior znajdujących się blisko znalezionych wcześniej śladów ludzkiego osadnictwa i uprawy ziemi. Dzięki nim byli w stanie określić zmiany, jakie zachodziły w regionie w ciągu ostatnich 6000 lat. Okazało się, że ludzie, żyjący na tych terenach przed 2500-500 laty nie byli łowcami-zbieraczami i nie musieli prowadzić masowej wycinki drzew. Byli rolnikami, którzy osiedlili się na terenie przypominającym dzisiejsze sawanny. Mieli do czynienia z otwartymi przestrzeniami, na których prowadzili prace ziemne na wielką skalę. Na początku I tysiąclecia naszej ery klimat stał się bardziej wilgotny, a las deszczowy zaczął przesuwać się bardziej na południe. Amazońscy rolnicy powstrzymywali napór dżungli i utrzymywali otwarte przestrzenie tam, gdzie prowadzili swoją działalność gospodarczą. Trwało to do mniej więcej 1500 roku. Wówczas to większość rdzennych mieszkańców Amazonii wyginęła, głównie wskutek chorób przywleczonych przez Europejczyków. Gdy zabrakło ludzi gęsty las deszczowy błyskawicznie zajął ich tereny uprawne. Wyniki badań bardzo nas zaskoczyły. Przybyliśmy do Boliwii by sprawdzić, jakie rośliny uprawiali rdzenni mieszkańcy i jak bardzo wpływali na las. Odkryliśmy jednak, że nie mieli nań żadnego wpływu jeśli chodzi o wylesianie, gdyż las tam po prostu nie rósł. Oni nie wycinali ani nie wypalali olbrzymich połaci dżungli. Mieszkańcy Amazonii osiedlili się na naturalnie otwartej przestrzeni. Skala prowadzonych przez nich prac ziemnych wskazuje, że obszary te mogły utrzymać dość dużą populację. Uprawiali kukurydzę i inne zboża. Prawdopodobnie żywili się też rybami, a w innych częściach Boliwii znaleziono dowody, że ludzie hodowali kaczkę piżmową (kaczkę francuską) oraz żółwie rzeczne - mówi główny autor badań, doktor John Carson. Nasze odkrycie ma olbrzymie znaczenie dla zrozumienia zmian klimatycznych z przeszłości oraz tego, w jaki sposób basen Amazonki może reagować na wycinanie lasu. Okazuje się, że Amazonia ani nie byłą dziewiczą dżunglą, ani nie przetrwała wcześniej wylesiania na masową skalę – dodaje. « powrót do artykułu
  11. W Kurdystanie odkryto naturalnych rozmiarów posągi brodatych mężczyzn oraz najprawdopodobniej podstawy kolumn z zaginionej świątyni poświęconej Chaldiemu, bogowi urartyjskiemu stojącemu na czele panteonu. Jak opowiada Dlshad Marf Zamua z Uniwersytetu w Lejdzie, przez część epoki żelaza obszar ten był kontrolowany przez Musasir, starożytne miasto-państwo położone w górnym biegu rzeki Duży Zab. Podstawy kolumn znaleziono w jednej wiosce, podczas gdy inne artefakty, w tym figurka dzikiej kozy z brązu, były rozrzucone na dużym obszarze na południe od przecięcia granic Iraku, Iranu i Turcji. Na statuetce zwierzęcia znajduje się inskrypcja w piśmie klinowym. Trwają prace nad jej odczytaniem. Lokalizacja świątyni poświęconej Chaldiemu długo pozostawała tajemnicą, ale odkrycie podstaw kolumn zawęża obszar poszukiwań. Marf Zamua analizował też relief (wł. basso rilievo) znaleziony w XIX w. w Dur-Szarrukin. Poza świątynią widnieją na nim ulokowane na zboczu budynki z 3 oknami na piętrze i wejściem na poziomie gruntu. Co istotne, taki schemat projektowy można zobaczyć współcześnie w niektórych wioskach, przy czym dolny poziom pełni funkcje przestrzeni magazynowej i stajni. Pracując w Kurdystanie, Marf Zamua natrafił też na naturalnej wielkości posągi brodatych mężczyzn. Mają one do 2,3 m wysokości i są wykonane z bazaltu, wapienia i piaskowca. Wszystko wskazuje na to, że wznoszono je na miejscach pochówku. Większość datuje się na VII bądź VI w p.n.e. Niektóre postaci dzierżą w prawej ręce kubek, a lewą dłoń trzymają na brzuchu. Jedna dysponuje toporem, a inna sztyletem. Podobne figury można spotkać od środkowej Azji po wschodnią Europę. To sztuka i rytuał nomadów/pasterzy, zwłaszcza w przypadku grzebania przywódcy. Marf Zamua opowiada też o figurce kozy z brązu, która ma ok. 8,4 cm długości i 8,3 cm wysokości. Archeolog zaprezentował swoje ustalenia na Międzynarodowej Konferencji Starożytnego Bliskiego Wschodu w Bazylei. « powrót do artykułu
  12. Specjaliści z General Electric pracują nad domowym urządzeniem, które będzie w stanie określić liczbę kalorii w daniu i przesłać dane na ten temat na smartfon użytkownika. Niewykluczone, że w przyszłości takie urządzenia można będzie wbudowywać w kuchenki mikrofalowe i inne urządzenia. W tej chwili GE dysponuje prototypowym urządzeniem bezpośrednio mierzącym zawartość kalorii w jednorodnie zmiksowanym jedzeniu. Trwają jednak prace nad urządzeniem dokonującym pomiaru w daniach w tradycyjnej postaci. Matt Webster, pracujący dla GE naukowiec specjalizujący się w obrazowaniu medycznym i technologiach biomedycznych, przeanalizował dane dotyczące wartości odżywczych tysięcy produktów. Informacje takie są udostępniane przez amerykański Departament Rolnictwa. Uczony zdał sobie sprawę, że dokładną kaloryczność potraw można określić badając zaledwie trzy wskaźniki: zawartość tłuszczu, wody oraz wagę potrawy. Kalorie z innych źródeł, cukrów, włókien czy białek, można wyliczyć odejmując wagę wody i tłuszczu od wagi całej potrawy. Webster przetestował swojej prototypowe urządzenie badając w nim różne mieszaniny wody, olejów i cukrów oraz porównując uzyskane wyniki z wynikami standardowych pomiarów zawartości kalorii. Okazało się, że urządzenie Webstera podaje liczbę kalorii z dokładnością do 5-10 procent. Działanie urządzenia polega na przepuszczaniu niskoenergetycznych mikrofal przez zważoną wcześniej porcję pożywienia i na zbadaniu, w jaki sposób mikrofale te zostały zniekształcone przez wodę i tłuszcz. Odczyt jest prosty, jeśli mamy do czynienia z równomiernie zmiksowanym pożywieniem. Webster już ma pomysł, w jaki sposób można będzie badać żywność bez ich miksowania. Uczony mówi, że trzeba je „wirtualnie zmiksować”. Można to zrobić opracowując anteny, które będą emitowały mikrofale tak, by bardziej równomiernie rozkładały się one w żywności. Następnie specjalny algorytm będzie uśredniał pomiary. Alternatywnym rozwiązaniem będzie stopniowe skanowanie pożywienia. Niezależnie od tego, którą metodę rozwinie Webster, uczony zapewnia, że badania kaloryczności potrwa nie dłużej niż 2 sekundy. « powrót do artykułu
  13. Naukowcy zajęli się niedawno możliwościami lotnymi ptaka o największej stwierdzonej rozpiętości skrzydeł. Pelagornis sandersi, bo o nim mowa, należał do wymarłego kladu Pelagornithidae. Rozpiętość jego skrzydeł sięgała 6,1-7,4 m, a to w przybliżeniu 2 razy tyle, co w przypadku albatrosa królewskiego. Skamieniałość sprzed 25 mln lat znaleziono 31 lat temu w Południowej Karolinie (podczas wykopalisk poprzedzających budowę nowego terminalu Charleston International Airport), ale dopiero teraz zidentyfikowano ją jako nowy gatunek. Skamieniałość jest niesamowita zarówno pod względem wielkości [...], jak i [jakości] zachowania. W szczególności dotyczy to czaszki - podkreśla Daniel Ksepka, kurator działu nauki z Bruce Museum w Greenwich, autor artykułu z Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS). Biorąc pod uwagę delikatną naturę kości, to cud, że okaz dostał się na dno, został pokryty osadami bez uprzedniego zniszczenia przez padlinożerców, uległ fosylizacji, a na końcu udało się go znaleźć przed zniszczeniem na drodze erozji lub zepchnięciem buldożerem. Specjaliści uważają, że P. sandersi zdetronizował Argentavis magnificens ("ogromnego ptaka z Argentyny"), który zamieszkiwał rozległe równiny Argentyny w późnym miocenie (6-9 mln lat temu) i mógł się pochwalić rozpiętością skrzydeł rzędu 5,7-6,1 m. Podobnie jak współczesne albatrosy, P. sandersi spędzał większość życia na morzu, polując na ryby czy kałamarnice. Dzięki modelom komputerowym wyliczono, że doskonałość aerodynamiczna (ang. lift:drag ratio) oraz stosunek przebytej odległości w poziomie do zmiany wysokości (ang. glide ratio) plasowały się w pobliżu maksimów dzisiejszych ptaków, co sugeruje, że Pelagornithidae były doskonałymi szybownikami. Prawdopodobnie P. sandersi szybował z prędkością ponad 10 m na sekundę, bijąc ludzki rekord w biegu na 100 m. Niestety, długie skrzydła przeszkadzały na lądzie, dlatego P. sanersi spędzał, chodząc, tak mało czasu, jak to tylko możliwe. Ponieważ ptak nie zdołałby się raczej wznieść, machając skrzydłami, musiał prawdopodobnie zbiegać ze wzniesień, próbując złapać podmuch wiatru. Na potrzeby modelu Ksepka oszacował długość piór olbrzyma, opierając się na stosunku długości kości i piór u współczesnych ptaków. « powrót do artykułu
  14. Eksparci z firmy CrowdStrike informują, że chińska grupa hakerska „Deep Panda” nagle porzuciła swoje dotychczasowe cele i zaczęła skupiać się na Iraku. Jeszcze przed kilkoma tygodniami głównym polem zainteresowań Deep Panda były amerykańskie think tanki specjalizujące się w problemach Azji Południowo-Wschodniej. Później, mimo że grupa przeprowadziła kilka udanych ataków na te instytucje, nagle całą swoją energię Chińczycy skupili na celach związanych z Bliskim Wschodem i Irakiem. Do nagłego zwrotu doszło w ciągu jednego dnia, 18 czerwca, gdy rebelianci z Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu zaatakowali ważną rafinerię w Baiji, znajdującą się na północ od Bagdadu. Chiny to największy w Iraku zagraniczny inwestor w sektorze wydobywczym. Aż 10% ropy naftowej trafiającej do Państwa Środka pochodzi właśnie z Iraku, głównie z południa tego kraju. Zwrot w wyborze hakerskich celów potwierdza tylko przypuszczenia, że Deep Panda albo pracuje dla chińskiego rządu, albo została założona przez chińskich oficjeli. Zadaniem grupy jest teraz sprawdzenie, co na temat sytuacji w Iraku sądzą specjaliści z innych krajów oraz jakie działania są gotowe podjąć Stany Zjednoczone. CrowdStrike, która bada działalność Deep Panda od trzech lat, przypomina, że grupa atakowała już firmy IT, think tanki polityczne, firmy prawnicze oraz organizacje walczące o prawa człowieka. To jedna z najlepszych grup w Chinach. Używają technik, które są trudne do wyśledzenia - mówi Dmitri Aplerovitch, współzałożyciel CrowdStrike. Jego firma przygląda się obecnie działaniom 30 chińskich grup hakerskich. « powrót do artykułu
  15. Firma MicroCHIPS z Massachusetts opracowała niewielkie wszczepiane urządzenie, które pozwala na aplikowanie levonorgestrelu (hormonu steroidowego) przez 16 lat. Wspomniane urządzenie mierzy 20x20x7 milimetrów i może być wszczepione w wiele miejsc w organizmie. Uwalnia ono 30 mikrogramów hormonu dziennie, a zawiera go tyle, że wystarczy na 16 lat. Po wszczepieniu tytanowo-platynowego urządzenia kobieta może je uruchomić za pomocą pilota. Od tej chwili codziennie będzie otrzymywała dawkę hormonu. Gdy zdecyduje się zajść w ciążę, wystarczy, że wyłączy urządzenie. Implant wymaga jeszcze dopracowania. Konieczne jest m.in. zaimplementowanie w nim protokołów szyfrujących, zapobiegających przejęciu kontroli nad urządzeniem przez nieupoważnioną osobę. MicroCHIPS ma nadzieję, że w ciągu najbliższych lat implant zostanie zatwierdzony przez Agencję ds. Żywności i Leków, a w 2018 roku trafi na rynek. Prace nad urządzeniem zostały niedawno dofinansowane przez Fundację Billa i Melindy Gatesów kwotą 4,6 miliona dolarów. « powrót do artykułu
  16. Na wykorzystywanym w V i VI wieku naszej ery cmentarzu w pobliżu kościoła w miejscowości Chalon-sur-Saône na wschodzie Francji znaleziono szkielet dziecka z krótką i szeroką czaszką o spłaszczonej podstawie i cienkich kościach. Zdaniem ekspertów mamy do czynienia z najstarszym znanym szkieletem osoby chorującej na zespół Downa. Maite Rivollat, która wraz z kolegami badała szczątki zauważa, że sposób pochówku pokazuje, że dziecko nie było stygmatyzowane ze względu na swoją chorobę. Pochowano je na plecach, w osi wschód-zachód, głową w kierunku zachodnim. Podobnie pogrzebano 94 inne osoby. To zaś oznacza, że i za życia dziecka nie traktowano inaczej niż zdrowych członków lokalnej społeczności. Z diagnozą dotyczącą zespołu Downa zgadza się John Starbuck z Indiana University. Niedawno studiował on liczącą 1500 lat figurkę z kultury Tolteków, u której zauważył pewne cechy charakterystyczne tego schorzenia. Starbuck nie jest jednak przekonany, że chorujący na zespół Downa nie byli dyskryminowani. Bardzo trudno jest z samego pochówku i szkieletu wyciągać wnioski dotyczące wartości kulturowych i zachowań - mówi. « powrót do artykułu
  17. Utrzymanie globalnego wzrostu temperatur na zakładanym poziomie nieprzekraczającym 2 stopni Celsjusza może być znacznie tańsze niż sądzono. Wystarczy zwiększyć wydatki na alternatywne źródła energii o 1 bilion dolarów rocznie. To spora kwota, jednak znaczna jej część mogłaby pochodzić z pieniędzy, które obecnie świat przeznacza na dopłacanie do paliw kopalnych. Pomimo wyrażanego głośno zaniepokojenia związanego z wpływem ze spalania paliw kopalnych na klimat planety, świat wciąż subsydiuje paliwa kopalne. Z wyliczeń Międzynarodowej Agencji Energii wynika, że każdego roku rządy dopłacają do paliw kopalnych aż 544 miliardy dolarów. To 6-krotnie więcej niż wynoszą rządowe dopłaty do alternatywnych źródeł energii. Specjaliści z mieszczącego się w Austrii International Institute for Applied Systems Analysis wynika, że jeśli w skali globalnej nakłady na inwestycje w alternatywne źródła energii wzrosną to 1,2 biliona USD rocznie, to będziemy mieli 70% szans, by utrzymać ocieplanie się klimatu na założonym poziomie. Obecnie świat inwestuje w takie źródła energii około 200 miliardów USD/rok. Do roku 2050 inwestycje te wzrosną prawdopodobnie do 400 miliardów. Brakowało więc będzie około 800 miliardów. Jeśli zatem świat przestałby dotować paliwa kopalne, a skupił się na czystszej energii, cel można by osiągnąć wydając dodatkowo 300 miliardów USD, co nie jest wielką sumą przy szacowanych stratach, jakie może spowodować globalne ocieplenie. « powrót do artykułu
  18. Władze Iranu ogłosiły, że w ciągu najbliższego roku przeznaczą 500 milionów dolarów na ratowanie jeziora Urmia. Jezioro było jeszcze niedawno jednym z największych zbiorników wodnych na Bliskim Wschodzie. W ciągu zaledwie 14 lat jego powierzchnia zmniejszyła się o 80%. W marcu bieżącego roku Irański Departament Ochrony Środowiska i United Nations Development Programme (UNDP) opublikowały plan ratowania jeziora i pobliskich mokradeł. Teraz plan został zatwierdzony przez prezydenta Hassana Rouhaniego. Plan opracowany przez Iran i UNDP zakładał, że w pierwszym roku na walkę o zachowanie jeziora zostanie wydanych 225 milionów z zaplanowanego budżetu wynoszącego 1,3 miliarda dolarów. Irańczycy chcą jednak pracować szybciej, dlatego też wydadzą 500 milionów USD. Jezioro Urmia, które zostało ogłoszone przez UNESCO rezerwatem biosfery, zajmowało w przeszłości powierzchnię 5000 km2. Obecnie jego powierzchnia wynosi 1000 km2. Jezioro straciło też 95% z 32 km3 zasobów wody. Tak wielkie zmiany pociągnęły za sobą znaczny spadek populacji flamingów, kaczek i innego ptactwa wodnego. Jezioro Urmia jest bardzo wrażliwe na utratę wody. To płytki zbiornik znajdujący się na półpustynnym obszarze. Każdego roku wskutek samego parowania traci około 3 km3 wody. Dotychczas straty były uzupełniane, jednak dwa zjawiska przyczyniły się do katastrofalnego wysychania jeziora. Pierwszym z nim była poważna susza z 1998 roku. Drugim – działalność człowieka. W tym samym 1998 roku ludzie zaczęli pozyskiwać zbyt dużo wody z jeziora. W latach 1973-2005 liczba studni, z których pobierana jest woda gruntowa, zwiększyła się kilku tysięcy do ponad 70 000. Ponadto na rzekach zasilających jezioro buduje się coraz więcej zapór, zmniejszając w ten sposób dostawy wody do Urmii. W ramach programu ratowania jeziora będą prowadzone prace mające na celu lepsze gospodarowanie wodą, zmniejszenie jej poboru na potrzeby rolnictwa oraz odtworzenie lokalnego środowiska przyrodniczego. « powrót do artykułu
  19. Neurolodzy od ponad 100 lat sprawdzają, za co odpowiadają poszczególne rejony mózgu. Dotąd jednak nie ustali, co jest "siedzibą" świadomości. Teraz wydaje się, że tę integrującą funkcję pełni przedmurze (łac. claustrum). Choć istnieje wiele teorii świadomości, większość postuluje, że musi istnieć jednostka integrująca aktywność kilku sieci mózgowych. Zwolennikiem tej teorii był m.in. Francis Crick, który przed śmiercią w 2004 r. pracował nawet nad artykułem. Zdobywca Nagrody Nobla przekonywał w nim, że nasza świadomość potrzebuje czegoś podobnego do dyrygenta. Razem z Christofem Kochem z Instytutu Nauk Mózgowych Allena argumentował na łamach pisma Philosophical Transactions of The Royal Society B, że do tego celu świetnie nadaje się wspomniane wcześniej przedmurze. Najnowsze badania Mohamada Koubeissiego z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona sugerują, że przypuszczenia panów nie były wcale takie bezpodstawne. Zespołowi z Seatlle udało się wyłączyć i włączyć świadomość pacjentki za pomocą stymulacji przedmurza. Kobieta miała padaczkę, więc by nagrać impulsy z różnych regionów i ustalić, co zapoczątkowuje ataki, w jej mózgu umieszczono elektrody. Jedna z nich znajdowała się w pobliżu przedmurza, rejonu, który nie był nigdy wcześniej stymulowany. Okazało się, że gdy przedmurze traktowano impulsami o wysokiej częstotliwości, kobieta przestawała czytać i patrzyła pustym wzrokiem przed siebie. Nie reagowała na komendy wzrokowe czy słuchowe, a jej oddech zwalniał. Po zaprzestaniu stymulacji natychmiast odzyskiwała przytomność, w ogóle nie pamiętając, co się stało. Podczas 2 dni eksperymentów sytuacja powtarzała się za każdym razem, gdy oddziaływano na przedmurze. By sprawdzić, czy pacjentka traci przytomność, czy po prostu zdolność mówienia lub poruszania się, Amerykanie prosili, by powtarzała słowo "dom" lub pstrykała palcami. Gdyby w grę wchodziła druga możliwość, pacjentka praktycznie natychmiastowo traciłaby wymienione zdolności, tymczasem okazało się, że przed "odpłynięciem" stopniowo mówiła coraz wolniej i coraz mniej się poruszała. Ponieważ w czasie eksperymentu nie nastąpił atak, naukowcy upewnili się, że zaobserwowane zjawiska nie były jego skutkiem ubocznym. Koubeissi porównuje przedmurze do kluczyka w stacyjce samochodu. Choć auto składa się z wielu elementów, to przekręcenie właśnie jego sprawia, że wszystkie zgodnie współpracują. Analogicznie jest w przypadku uruchamiania świadomych doświadczeń przez claustrum. Zespół zauważył też, że gdy pacjentka traciła przytomność, rosła synchronizacja fal mózgowych w częściach płatów czołowego i ciemieniowego odpowiadających za świadomą uwagę. Jako że podobny wzorzec występuje w czasie napadu padaczkowego, Amerykanie zamierzają sprawdzić, czy stymulacja przedmurza impulsami o niskiej częstotliwości przywróci sytuację do normy. Akademicy wspominają też o terapii pacjentów znajdujących się w stanie minimalnej świadomości (ang. minimally conscious state, MCS). Moglibyśmy spróbować wpłynąć na przedmurze, by wyrwać ich z MCS. « powrót do artykułu
  20. Analiza danych z lat 2000-2013 dotyczących miliona pacjentów sugeruje istnienie związku pomiędzy wysokim poziomem cholesterolu a występowaniem raka piersi. Wyniki badań zaprezentowano podczas konferencji Frontiers in CardioVascular Biology 2014, która odbyła się w Barcelonie. Doktor Rahul Potluri, założyciel ACALM Study Unit i główny autor badań powiedział: Wstępne wyniki naszych badań wskazują, że kobiety z wyższym poziomem cholesterolu narażone są na większe ryzyko zachorowania na nowotwór piersi. Możliwe zatem, że statyny, które obniżają poziom cholesterolu, mogą zapobiegać nowotworowi. Jednak, jako że mamy do czynienia z początkowymi wynikami, potrzeba wiele czasu i badań by sprawdzić te wyniki. Zespół doktora Potluriego oparł się na wynikach wielu wcześniejszych badań populacji, z których wynika, że istnieje związek pomiędzy otyłością a nowotworem piersi. W ubiegłym roku przeprowadzono badania na myszach, z których wynikało, że zmniejszenie poziomu cholesterolu lub manipulowanie jego metabolizmem może zostać wykorzystane do zapobiegania bądź leczenia nowotworu piersi. Mamy zatem ogólną zasadę, że otyłość jest powiązana z nowotworem piersi oraz badania na myszach, które sugerują, że może chodzić o cholesterol. Postanowiliśmy zatem sprawdzić, czy istnieje związek pomiędzy wysokim poziomem cholesterolu a nowotworem piersi - mówi Potluri. Uczeni przeanalizowali brytyjską bazę danych Algorithm for Comorbidities, Associations, Lenght of stay and Mortality (ACALM). W bazie, skupiającej dane ponad miliona osób, znalazłu się informacje na temat 664 159 kobiet. Wśród nich 22 938 cierpiało na hiperlipidemię, a u 9312 rozwinął się nowotwór piersi. Choroba wystąpiła u 530 kobiet z hiperlipidemią. Analiza statystyczna wykazała, że u kobiet z hiperlipidemią ryzyko wystąpienia raka piersi było o 1,64 raza większe niż u pozostałych kobiet. To badania obserwacyjne, więc nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że wysoki poziom cholesterolu powoduje nowotwór piersi, jednak korelacja jest tutaj silna, dlatego też konieczne są dalsze badania - mówi Potluri. Jego zdaniem, jeśli kolejne badania potwierdzą występowanie takiej korelacji, konieczne będzie przeprowadzenie eksperymentów mających dać odpowiedź na pytanie, czy podawanie statyn zapobiega nowotworowi piersi. Statyny są tanie, łatwo dostępne i dość bezpieczne. W ciągu najbliższych 10-15 lat moglibyśmy przeprowadzić testy kliniczne, by sprawdzić wpływ statyn na występowanie raka piersi. Jeśli próby takie zakończą się sukcesem, statyny mogą być podawane kobietom prewencyjnie. Szczególnie kobietom z grup ryzyka - dodaje. « powrót do artykułu
  21. Władze Dubaju planują budowę całego miasteczka pod dachem. Na obszarze 4,45 km2 powstaną hotele, kina, centra wypoczynkowe oraz największe na świecie kompleks handlowy i park rozrywki. Nasze ambicje są większe niż przyciąganie turystów w sezonie urlopowym. Turystyka to główna gałąź naszej gospodarki i chcemy, by Zjednoczone Emiraty Arabskie przez cały rok były atrakcyjnym celem wizyt - powiedział Muhammad ibn Raszid Al Maktum, emir Dubaju, premier i wiceprezydent Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Cały kompleks będzie miał długość siedmiu kilometrów. Całość zostanie przykryta szklanym dachem i będzie klimatyzowana. Wspomniany wcześniej największy na świecie park rozrywki będzie miał ruchomy dach, otwierany w zimie. Na razie nie wiadomo, kiedy rozpocznie się budowa „Mall of the World”, ani jaki jest koszt projektu. Władze Dubaju mają nadzieję, że każdego roku przyciągnie on 180 milionów turystów z całego świata. « powrót do artykułu
  22. Amatorom skupionym wokół ISEE-3 Reboot Project udało się uruchomić silniki sondy International Sun-Earth Explorer 3. Leciwa sonda, którą NASA odesłała na emeryturę w 1997 roku zbliżyła się niedawno do Ziemi. Pojazd opuścił Ziemię w 1978 roku i przeprowadził szereg misji, które opisaliśmy we wcześniejszej informacji. W związku z tym, że sonda pojawiła się w pobliżu Ziemi, NASA zezwoliła grupie amatorów na podjęcie próby nawiązania z nią łączności. Po wielu dniach, podczas których ISEE-3 nie reagowała na komendy z Ziemi, uczestnicy Reboot Project dopięli swego. Udało się uruchomić silniki. W najbliższym czasie spróbują zmienić kurs pojazdu. Trzeba przyznać, że członkowie projektu odnieśli spory sukces. Niektórych z członków naszego zespołu nie było na świecie, gdy ISEE-3 po raz ostatni uruchamiała silniki - stwierdzili na Twitterze. Napęd sondy został uruchomiony po raz pierwszy od 2 lutego 1987 roku. Teraz w planach jest ustawienie pojazdu w optymalnej pozycji do komunikacji z Ziemią. Następnie rozpoczną się testy 13 instrumentów naukowych znajdujących się na pokładzie ISEE-3. Już teraz wiadomo, że przynajmniej jeden z nich – magnetometr – pracuje prawidłowo.
  23. Naukowcy odkryli, że w latach 2002-2012 aż 99,6% testów klinicznych leków zapobiegających, leczących bądź usuwających objawy choroby Alzheimera (ChA) zakończyło się porażką bądź zarzuceniem ich prowadzenia. Dla porównania, w przypadku leków przeciwnowotworowych wskaźnik porażek sięga 81%. Amerykanie alarmują, że rozwija się stosunkowo mało leków, a od 2009 r. ich liczba spada. Doktorzy Jeffrey L. Cummings z Cleveland Clinic Lou Ruvo Center for Brain Health, Kate Zhong z Uniwersytetu w Touro oraz student Travis Morstorf przeanalizowali wpisy z rządowej witryny ClinicalTrials.com. Analizując zarówno zakończone, jak i toczące się testy [...], byliśmy w stanie zyskać wgląd w podłużne trendy w rozwijaniu leków. Odkryliśmy, że inwestycje w leki i terapie na ChA są relatywnie niskie, biorąc pod uwagę obciążenie przez chorobę [na świecie żyje ok. 44 mln osób z alzheimeryzmem] - podkreśla Zhong. Ponieważ ChA jest dla amerykańskiej ekonomii kosztowniejsza niż nowotwory czy choroby sercowo-naczyniowe, zespół badawczy z Cleveland Clinic Lou Ruvo Center for Brain Health sądzi, że system leków na ChA musi być wspierany, rozwijany i koordynowany. Tylko wtedy można zwiększyć wskaźnik sukcesów. Akademicy wspominają o potrzebie badań repozycjonujących (chodzi o ocenę już zatwierdzonych leków pod kątem nowych zastosowań). Obecnie prowadzą fazę II a (ustalania dawki w porównaniu do placebo) testów beksarotenu, leku zatwierdzonego przez FDA do leczenia nowotworów skóry. Próbują ustalić, czy u ludzi, tak jak u zwierząt, usuwa on złogi beta-amyloidu. « powrót do artykułu
  24. Pamięć Labidochromis caeruleus, ryb z rodziny pielęgnicowatych, utrzymuje się nie przez kilka sekund, lecz co najmniej 12 dni. Naukowcy z MacEwan University nauczyli ryby, by po pożywienie płynęły do jednego krańca akwarium Potem zrobili im 12-dniową przerwę. Gdy L. caeruleus ponownie wprowadzono do zbiornika, spędzały więcej czasu w końcu kojarzonym z karmieniem. Kanadyjczycy zdecydowali się na badanie L. caeruleus, bo są one uznawane za inteligentne ryby, wykazujące złożone zachowania, np. agresję. Istnieje wiele anegdot o tym, jak mądre są te ryby. Niektórzy uznają nawet, że pielęgnice oglądają z nimi telewizję - opowiada dr Trevor Hamilton. Biolodzy stosowali 3-dniowy trening. Na 2 krańcach akwarium umieszczono wyświetlacze. Na jednym pionowe linie przesuwały się w górę, na drugim w dół. Za każdym razem, gdy ryba znalazła się w obrębie 25 cm od końca, gdzie linie poruszały się w górę, do wody wpadał pokarm. Później naukowcy odczekiwali 12 dni, nim ponownie wpuszczali ryby do zbiornika i śledzili ich ruchy za pomocą specjalnego oprogramowania. Okazało się, że L. caeruleus spędzały więcej czasu koło krańca skojarzonego z nagrodą. Co istotne, zwierzęta były również w stanie zapamiętać lokalizację jedzenia, gdy uczono je skojarzenia z drugim krańcem akwarium. Oznacza to, że ślad pamięciowy może zostać zapomniany i zastąpiony nowym. Na wolności pielęgnice mają zróżnicowaną dietę. Jadają ślimaki, małe rybki, owady i rośliny. Wydaje się, że uczą się kojarzyć lokalizacje z ulubionym pokarmem. Ryby, które pamiętają, gdzie występuje jedzenie, dysponują przewagą ewolucyjną [...]. Jeśli pamiętają, że konkretny rejon obfituje w pokarm i nie ma tam drapieżników, będą w stanie tam wrócić. Spadek dostępności pokarmu będzie sprzyjać przetrwaniu gatunków znających położenie jego źródeł - podsumowuje Hamilton. Kanadyjczycy zaprezentowali uzyskane przez siebie wyniki na dorocznej konferencji Stowarzyszenia Biologii Eksperymentalnej. « powrót do artykułu
  25. Firefox gwałtownie traci rynek. W ciągu ostatniego miesiąca udziały tej przeglądarki spadły o ponad 1 punkt procentowy, zmniejszając się z 16,81% w maju do 15,54% w czerwcu. Jeszcze w listopadzie 2013 roku do Firefoksa należało 18,54% rynku. Na spadku przeglądarki Mozilli skorzystał głównie Chrome, którego udziały wzrosły z 17,73% w maju do 19,34% w czerwcu. W listopadzie 2013 roku przeglądarka ta posiadała 15,44% udziałów. Liderem rynu przeglądarek pozostaje Internet Explorer. W maju posiadał on 58,17% rynku, obecnie należy doń 58,38%, a w listopadzie było to 58,36%. Wszystkie dane dotyczą rynku komputerów stacjonarnych. Na rynku przeglądarek mobilnych sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Tam największe udziały ma Safari (46,07), następnie Android Browser (22,77%), a później Chrome (16,67%). Jednak nawet tutaj Firefox (0,68%) plasuje się za Internet Explorerem (2,01%). To właśnie niepowodzenia na rynku mobilnym są główną przyczyną problemów Firefoksa. Mozilla nie potrafi zachęcić użytkowników smartfonów i tabletów do korzystania ze swojego produktu, co – wraz ze spadkami na rynku desktopów – stawia firmę w coraz trudniejszej sytuacji. Spadki, do których dochodzi od miesięcy, mają miejsce w bardzo niekorzystnym dla Mozilli momencie. W listopadzie Mozilla będzie przedłużała umowę, w ramach której Google płaci jej za to, że wyszukiwarka tej firmy jest domyślną wyszukiwarką w Firefoksie. Umowa ta jest niezwykle ważna dla Mozilli. W 2012 roku Google zapłacił właścicielowi Firefoksa 272 miliony dolarów, czyli aż 88% przychodów. Teraz pozycja negocjacyjna Mozilli znacząco osłabła, od 2011 roku firma straciła aż 43% użytkowników. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...