Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Dorośli i dzieci mają różne zdolności odnośnie nauki języka. Dorośli dobrze przyswajają sobie słowa, podczas gdy dzieci mają niesamowitą zdolność do wyłapywania niuansów, które często dorosłym umykają. Przyczyną tych różnic jest budowa mózgu. Młody mózg jest wyposażony w neurony, które potrafią analizować dźwięki i na tej podstawie tworzyć zasady konstruowania wyrazów i zdań z tych dźwięków. Tak powstają w mózgu reprezentacje struktur językowych i gdy przekroczymy pewien wiek naszemu mózgowi trudno jest przyswoić sobie struktury innego języka. Naukowcy z należącego do MIT-u McGovern Institute for Brain Research odkryli kolejny czynnik powodujący, że dorosłym trudniej nauczyć się języka obcego. Jak stwierdził zespół pracujący pod kierunkiem Amy Finn, w nauce przeszkadzają... wysoko rozwinięte funkcje poznawcze. Uczeni odkryli, że im bardziej dorośli starali się nauczyć morfologii sztucznie stworzonego języka, tym gorzej im to szło. Odkryliśmy, że przykładanie się do nauki pomaga w większości sytuacji. Jest pomocne na przykład przy ocenie, których elementów powinniśmy się nauczyć czy przy sortowaniu tych elementów. Ale w nauce morfologii, przynajmniej jeśli chodzi o stworzony przez nas sztuczny język, zwiększony wysiłek przeszkadza - mówi Finn. Od kilkudziesięciu lat wiadomo, że dzieci bardzo dobrze radzą sobie z przyswajaniem złożonych problemów językowych, takich jak nieregularna odmiana czasowników czy np. tryb łączący. Generalnie radzą sobie lepiej niż dorośli ze strukturą i gramatyką języka. W 1990 roku lingwistka Elissa Newport wysunęła hipotezę, zgodnie z którą dorośli mają kłopoty z nauczeniem się niuansów językowych, gdyż próbują przeanalizować jednocześnie zbyt wiele informacji. Mają bowiem znacznie bardziej niż dzieci rozwiniętą korę przedczołową i podczas nauki języka wykorzystują całą moc swojego mózgu. To może zakłócać proces uczenia się. Taka hipoteza krąży od dawna, jednak nie było danych eksperymentalnych, które by ją potwierdzały- mówi Finn. Dlatego też wraz ze swoim zespołem zaprojektowała eksperyment, który miał dać odpowiedź na pytanie, czy większy wysiłek pomaga czy przeszkadza dorosłym w nauce języka. Uczeni stworzyli najpierw dziewięć dwusylabowych wyrazów. Każdy z nich przyporządkowali do jednej z trzech kategorii (A, B, C), w zależności od porządku spółgłosek i samogłosek. Badani słuchali tych słów przez około 10 minut. Jedna z grup miała nie analizować wyrazów i zbytnio się na nich nie skupiać, dlatego też w czasie słuchania badani układali puzzle lub kolorowali obrazki. Zadaniem drugiej grupy było zaś zidentyfikowanie, rozpoznanie słów. Każda z grup słuchała tego samego nagrania, które składało się z serii trzywyrazowych zdań. Najpierw był wyraz z kategorii A, później B, w końcu C. Jak wiadomo nie od dzisiaj, dorośli, dzieci i nawet małpy są w stanie podzielić zdanie na wyrazy. Nie inaczej było w tym wypadku. Grupa, która skupiała się na słuchaniu poradziła sobie z podziałem na wyrazy nieco lepiej, niż grupa zajmująca się przy słuchaniu inną czynnością. Obie grupy równie dobrze poradziły sobie z porządkowaniem słów, czyli zdecydowaniem, że wyrazy czytane w kolejności ABC są ułożone prawidłowo, a w innej – nieprawidłowo. Ostatnim testem było sprawdzenie umiejętności dotyczących morfologii języka. Badanym ponownie odtworzono trzywyrazowe zdania, jednak tym razem w każdym z nich znajdował się wyraz, którego wcześniej nie słyszeli. Wyraz taki pasował jednak swoją strukturą do jednej z kategorii. Gdy badanych poproszono, by ocenili, czy wyrazy były odczytywane we właściwej kolejności, grupa, która miała skupić się na słuchaniu, wypadła znacznie gorzej, niż grupa układająca puzzle i kolorująca. To ekscytujące wyniki, gdyż dowodzą, że zwiększenie wysiłku podczas nauki języka daje różne wyniki w zależności od tego, jakiego elementu języka się uczymy. Wskazują one, że skupienie się sprzyja nauce dość prostych elementów, takich jak nowe słowa, jednak przeszkadza ono w nauce rzeczy bardziej skomplikowanych, jak gramatyka - mówi profesor lingwistyki Michael Ramscar z Uniwersytetu w Tybindze. Wyniki eksperymentu zdają się też potwierdzać teorię mówiącą, że niektórych części języka (jak słownictwa czy pewnych zasad gramatycznych) uczymy się dzięki pamięci deklaratywnej, a części – dzięki pamięci proceduralnej. Pamięć deklaratywna przechowuje wiedzę i fakty, a pamięć proceduralna odpowiada za czynności, które są przeprowadzane bez specjalnego skupiania się na nich. Sięgamy do niej nieświadomie. « powrót do artykułu
  2. Brytyjska agencja PR-owa wybrała nietypową formę poinformowania o przeprowadzce i zmianie nazwy z Twelve Thirty Eight na Houston PR. Laminowany wydruk relacji prasowej przyczepiono do balonu stratosferycznego, który poleciał na wysokość ponad 43 km. Wydaje się, że zwłaszcza w sezonie ogórkowym, kampania World Highest Press Release doskonale spełniła swoją funkcję. Niektórzy odbiorcy narzekają jednak, że nie są w stanie odczytać komunikatu i proszą o jego edycję... « powrót do artykułu
  3. Paleontolodzy przygotowują się do pierwszych od 30 lat badań studni krasowej Natural Trap Cave w Wyoming. Na jej dnie spoczywają szczątki dziesiątków tysięcy zwierząt, w tym gepardów, mamutów i niedźwiedzi krótkopyskich. Otwór Trap Cave liczy około 5 metrów średnicy, a jej głębokość to 26 metrów. Przez wiele lat w studni zginęły tysiące zwierząt, które przypadkiem do niej wpadły. Naukowcy chcą zejść na dno jaskimi między innymi po to, by zdobyć próbki DNA dawno wymarłych gatunków. Ich zdaniem może ona zawierać bezcenne informacje dotyczące fauny i flory z okresu ostatniego zlodowacenia. Teraz U.S. Bureau of Land Management przygotowuje się do otwarcia kraty zabezpieczającej wejście do jaskini. Na czele międzynarodowego zespołu badawczego, w skład którego wejdą dziesiątki naukowców, stanie paleontolog Julie Meachen z Des Moines University. Naukowcy są niezwykle podekscytowani możliwościami, jakie stwarza otwarcie studni. Niektóre ze szczątków ssaków, które się w niej znajdują, mogą liczyć ponad 100 000 lat. Natural Trap Cave jest bardzo dobrze zachowana. Znajduje się w odległym regionie Pasma Bighorn. W latach 70. wejście zostało zabezpieczone kratą, która miała powstrzymać speleologów-amatorów przed wejściem do jaskini oraz uchronić zwierzęta przed wpadnięciem do niej. Współczesna technika pozwala na przeprowadzenie badań, jakich wcześniej nie można było prowadzić. Naukowcy przeanalizują m.in. mitochondrialne DNA ofiar jaskini, dzięki czemu będą mogli określić ich pokrewieństwo ze współczesnymi gatunkami. W jaskini jest przez cały rok tak zimno, że wytworzyły się tam idealne warunki do przechowywania DNA wielu gatunków reprezentowanych przez wiele osobników każdy. Podobne warunki występują jedynie na Syberii i w Arktyce - mówi Meachen. Wykopaliska rozpoczną się 28 lipca i będą prowadzone jedynie przez dwa tygodnie. Kolejne prace będą prowadzone w roku 2015 i 2016. « powrót do artykułu
  4. Biolodzy z San Diego State University odkryli wirusa crAssphage, który występuje w przewodzie pokarmowym ponad połowy światowej populacji i może odgrywać istotną rolę w otyłości czy cukrzycy. CrAssphage infekuje jeden z najpowszechniejszych typów bakterii jelitowych - Bacteroidetes. To istotne, bo Bacteroidetes łączy się m.in. z cukrzycą czy otyłością (u otyłych ludzi i myszy występuje mniej bakterii Bacteroidetes, a więcej Firmicutes). Jak często w takich przypadkach bywa, zespół prof. Roberta A. Edwardsa dokonał odkrycia przez przypadek. Prowadząc skryning pod kątem nowych wirusów, naukowcy wykorzystywali wyniki wcześniejszych studiów dot. wirusów przewodu pokarmowego. W próbkach kału 12 osób zauważyli klaster wirusowego DNA; miał on długość ok. 97 tys. par zasad. Akademicy nie znaleźli wirusa w spisach, natknęli się za to na jego DNA w kolejnych próbkach. By udowodnić, że wirusowe DNA odkryte w danych komputerowych rzeczywiście występuje w naturze, John Mokili zastosował amplifikację DNA. Pracował na oryginalnym materiale, który posłużył do stworzenia bazy danych NIH-u (Human Microbiome Project, HMP). Nowy wirus występował u ok. połowy badanych ludzi. Fakt, że jest on tak pospolity, sugeruje, że nie należy do młodych wirusów. Zasadniczo znaleźliśmy go w każdej analizowanej populacji. Na tyle, na ile możemy to stwierdzić, jest tak stary jak sama ludzkość. Bazując na podobieństwie białek crAssphage do protein innych wirusów, Amerykanie ustalili, że jest on bakteriofagiem. Za pomocą innowacyjnych technik bioinformatycznych stwierdzili, że namnaża się w komórkach Bacteroidetes. Nie wiadomo, jak dochodzi do transmisji crAssphage, ale fakt, że nie widuje się go we wczesnym niemowlęctwie, sugeruje, że nie pochodzi od matki, ale jest nabywany w dzieciństwie. Naukowcy napotkali na trudności w izolowaniu wirusowego DNA. Gdy im się to uda, rozpoczną się badania nad rolą crAssphage w otyłości. Niewykluczone, że wirus moduluje aktywność Bacteroidetes, trzeba jednak dopiero sprawdzić, czy sprzyja, czy hamuje procesy powiązane z otyłością. « powrót do artykułu
  5. Naukowcy z North Carolina State University informują, że miejskie „wyspy ciepła” przyczyniają się do zanikania klonu czerwonego na południowym wschodzie USA. Uczeni odkryli, że wyższe temperatury, które panują w miastach powodują, że pojedyncza samica z gatunku Melanaspis tenebricosa ma 3-krotnie liczniejsze potomstwo, a to przekłada się na 200-krotny wzrost liczby dorosłych osobników tego szkodnika drzew. Od dłuższego czasu obserwujemy w miastach zwiększoną liczbę insektów atakujących drzewa. Teraz wiemy, dlaczego tak się dzieje. Odkrycie to sugeruje, że wraz ze wzrostem globalnych temperatur możemy spodziewać się inwazji szkodników - mówi doktorant Adam Dale, główny autor badań. Badaliśmy najważniejsze gatunki szkodników na najpowszechniej występujących drzewach na terenach miejskich południowego wschodu Stanów Zjednoczonych, wyjaśnia profesor Steve Frank. Rozwój miasta zmniejsza ilość roślinności, co z kolei zmniejsza liczbę zwierząt kontrolujących szkodniki roślin. Ponadto w miastach jest cieplej niż na obszarach wiejskich. Temperatura to najważniejszy wskaźnik wielkości populacji Melanaspis tenebricosa. Im jest cieplej tym więcej znajdujemy insektów. Inne zmienne nie miały znaczącego wpływu na populację - mówi Dale. Uczeni zbierali samice z monitorowanych miejsc i poddawali je sekcji, by sprawdzić, ile młodych urodzi. W najchłodniejszych miejscach, gdzie średnia temperatura w okresie lęgowym wynosiła 18,26 stopnia Celsjusza samice mogły wydać na świat około 20 młodych. W miejscach najcieplejszych, gdzie średnia temperatura sięgała 20,12 stopni Celsjusza z jednej samicy mieliśmy średnio 60 młodych. To korelowało z naszymi obserwacjami dotyczącymi całej populacji. Tam, gdzie było najcieplej liczba Melanaspis tenebricosa była ponad 200-krotnie większa niż w miejsach najchłodniejszych - informuje ucozny. « powrót do artykułu
  6. Okazuje się, że zazdrość jest nie tylko ludzkim, ale i psim uczuciem. Podczas eksperymentów psy wykazywały więcej zachowań wskazujących na zazdrość, takich jak chwytanie zębami czy odpychanie, gdy właściciel czule odnosił się do czegoś, co wyglądało jak inny pies. Niektóre badania sugerują, że poza formą złożoną istnieje też bardziej podstawowa postać zazdrości, która wyewoluowała, by zabezpieczać więzy społeczne przed intruzami. By ocenić zachowania psów, Christine Harris i Caroline Prouvost z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego zmodyfikowały test do oceny zazdrości u półrocznych niemowląt. Zespół nagrywał 36 psów. W tym czasie właściciele je ignorowali, zajmując sie 3 obiektami: realistycznie wyglądającym wypchanym psem, lampą zrobioną z wydrążonej dyni i książką. Przeprowadzono 3 testy, by stwierdzić, czy zachowania świadczyły o zazdrości, czy po prostu o negatywnych emocjach, wywołanych utratą zainteresowania człowieka. Później materiał analizowano pod kątem agresji, poszukiwania uwagi i/lub zainteresowania właścicielem bądź obiektem. Autorki artykułu z pisma PLoS ONE zauważyły, że psy wykazywały znacznie więcej zazdrosnych zachowań, np. podszczypywania lub wchodzenia między właściciela i obiekt, a także popychania bądź dotykania obiektu czy człowieka, gdy właściciel zajmował się czymś wyglądającym jak inny pies. Uzyskane wyniki potwierdzają, że podstawowa forma zazdrości występuje u ludzkich niemowląt i u co najmniej jednego społecznego gatunku - psów. Amerykanki sądzą, że udało im się w ten sposób wykazać, że zazdrość wyewoluowała, by chronić zasoby, nie tylko w kontekście relacji seksualnych, ale i innych cennych związków (może np. chodzić o ochronę zasobów rodzicielskich: pożywienia, uwagi, uczucia i opieki). « powrót do artykułu
  7. Podczas 7-godzinnej operacji 17-letniemu Ashikowi Gavai z Indii usunięto 232 zęby. W zabiegu wzięło udział 2 chirurgów i 2 asystentów. Dr Sunanda Dhiware, szefowa oddziału stomatologii z Sir Jamsetjee Jeejebhoy Group of Hospitals w Bombaju, opowiada, że chłopak został przyjęty do szpitala z opuchlizną po prawej stronie żuchwy. Pacjent cierpiał już od 1,5 roku i przyjechał do stolicy stanu Maharasztra, gdy lekarzom z jego okolic nie udało się wskazać przyczyny problemu. U Ashika zdiagnozowano zębiaka złożonego [...]. To rodzaj łagodnego guza [wady rozwojowej tkanek twardych zęba]. Na początku nie mogliśmy wyciąć zmiany, posłużyliśmy się więc osteotomem i młotkiem [chirurgicznym]. Gdy już ją otworzyliśmy, po kolei zaczęły wychodzić drobne przypominające perełki zęby. Najpierw je zbieraliśmy [...], potem jednak zaczęło nas to męczyć. Doliczyliśmy się 232 egzemplarzy. Po zabiegu chłopak ma 28 zębów. Dr Dhiware podkreśla, że w swojej 30-letniej karierze nigdy nie zetknęła się z takim przypadkiem. « powrót do artykułu
  8. Microsoft, ustami swojego dyrektora wykonawczego, po raz pierwszy potwierdził krążące od pewnego czasu plotki. Satya Nadella powiedział, że systemy Windows Phone, Windows oraz Windows RT zostaną połączone w jeden wieloplatformowy system operacyjny ze wspólnymi aplikacjami i usługami. Tym połączonym systemem będzie Windows 9, który zadebiutuje w przyszłym roku. Nowa wersja Windows będzie łączyła trzy dotychczasowe systemy w jeden dla wszystkich przekątnych ekranu - stwierdził Nadella. Celem zunifikowania systemu jest stworzenie OS-u na wspólnym kodzie, wyglądzie, takich samych narzędziach, rynku aplikacji oraz z takimi samymi możliwościami dostępu do usług w chmurze.. Oczywiście należy spodziewać się pewnych różnic w niektórych wyspecjalizowanych odmianach systemu, jak np. przeznaczonej dla serwerów w dużych przedsiębiorstwach, jednak zunifikowane zostaną wszystkie wersje klienckie. « powrót do artykułu
  9. Naukowcy odkryli błąd w danych satelitarnych dotyczących lodu pływającego Antarktyki. Prawdopodobnie przez ponad 20 lat nauka korzystała z nieprawdziwych danych. Od czasu rozpoczęcia w latach 70. dokładnych pomiarów satelitarnych lodu pływającego wiemy, że w Arktyce doszło do gwałtownego skurczenia się zasięgu lodu. Jednak w Antarktyce początkowo obserwowano brak zmian, a od połowy ubiegłego dziesięciolecia lodu przybywa. Specjaliści, którzy przetwarzają dane z satelitarnych urządzeń pracujących w zakresie mikrofal, korzystają z jednego z dwóch standardowych algorytmów, pozwalających odróżnić jasny lód od ciemnych wód oceanu. Teraz naukowcy pracujący pod kierunkiem Iana Eisenmana ze Scripps Institution of Oceanography odkryli niezgodności pomiędzy starymi i nowymi zestawami danych dotyczącymi tego samego obszaru. Błąd pojawił się w grudniu 1991 roku, gdy wymieniono czujnik w satelicie. Tego typu problemy znane są naukowcom, którzy korygują nieprawidłowości. Jednak błąd znaleziony przez grupę Eisenmana był trudny do odkrycia, dlatego też został zauważony dopiero po wielu latach. Uczeni spostrzegli go, gdy porównali dane z 2008 roku z wcześniejszymi danymi. Nie wiadomo, który zestaw danych jest prawidłowy. Eisenman i jego koledzy mówią, że istnieją dwie możliwości. Albo nie mamy do czynienia ze wzrostem zasięgu lodu pływającego w Antarktyce, albo też zjawisko to występuje, a my, z powodu błędu, odkryliśmy je wiele lat później niż byłoby to możliwe. Naukowcy wyliczyli jednocześnie, że jeśli zjawisko rozszerzania się zasięgu lodu nie występuje, to przez błąd zasięg lodu przeszacowano aż o 2/3. Większość specjalistów jest jednak przekonanych, że współczesne dane są prawidłowe i mamy do czynienia z rozszerzaniem się zasięgu lodu pływającego. Josefino Cosimo z NASA Goddard Space Flight Center, który jest odpowiedzialny za przechowywanie wspomnianych danych mówi, że prawdopodobnie po 1991 roku sam wprowadził jakiś błąd do danych, a później – nieświadomie - skorygował go podczas aktualizacji w 2008 roku. Inni naukowcy przychylają się do tego zdania, gdyż inny zestaw danych, przetwarzanych przez inny algorytm, pokazuje podobny trend wzrostowy co dane, którymi opiekuje się Cosimo. Paul Holland z British Antarctic Survey zwraca uwagę, że najważniejsze jest, by naukowcy odpowiedzieli na pytanie, jak to się dzieje, że Antarktyka w jednych regionach traci olbrzymie ilości lodu, a w innych zwiększa się zasięg lodu pływającego. Sekunduje mu Ted Scambos z amerykańskiego National Snow and Ice Data Center, który stwierdza, że odkryty błąd nie powinien zwalniać naukowców z obowiązku znalezienia odpowiedzi na pytanie, dlaczego na ogrzewającej się planecie dochodzi do zwiększenia zasięgu antarktycznego lodu pływającego. Praca zespołu Eisenmana pokazuje, jak istotne jest zachowanie szczególnej ostrożności przy aktualizacji naukowych baz danych.
  10. Płazy od ok. 270 mln lat, czyli od permu, wykorzystują tę samą technikę przejścia od chodu do pływania. W skale, która kiedyś była brzegiem pokrytym płytką wodą, zachowały się bowiem ślady całych stóp, a dalej odcisnęły się już tylko pazury i machnięcia ogonem. Zespół Fabia M. Pettiego z Muzeum Nauki w Trydencie natrafił na sfosylizowane ślady w Alpach na północy Włoch. Pozostawiło je zwierzę długości ok. 10 cm, najprawdopodobniej temnospondyl lub lepospondyl. Mówiąc o nim, autorzy publikacji z pisma Palaeogeography, Palaeoclimatology, Palaeoecology posługują się nazwą Batrachichnus C Lunichnium. Jak tłumaczy Massimo Bernardi, tropy są bardziej użyteczne od kości, ponieważ mówią wiele o życiu i aktywności zwierzęcia. Zamiast patrzeć na kadr, widzi się [cały] film. Jedna z członkiń ekipy, Miriam A. Ashley-Ross z Wake Forest University, porównuje sposób poruszania się ichnogatunku do współczesnych traszek. Włóż traszki do wody, a pozostawią podobny trop. « powrót do artykułu
  11. Przez dziesięciolecia najważniejsze zderzacze cząstek znajdowały się w USA i krajach Europy. Jednak w ciągu najbliższych dekad może się to zmienić. Chiny mają ambicje, by stać się światowym centrum badań nad cząstkami elementarnymi. Naukowcy z pekińskiego Instytutu Fizyki Wysokich Energii, we współpracy z międzynarodowymi grupami badawczymi, planują budowę akceleratora kołowego o długości 52 kilometrów. Urządzenie, które ma powstać do 2028 roku zderzałoby elektrony i pozytony i pozwoliło na znacznie dokładniejsze badanie bozonu Higgsa niż Wielki Zderzacz Hadronów (LHC). Na tym jednak nie koniec chińskich ambicji, gdyż naukowcy z Państwa Środka chcą, by wspomniany akcelerator był wstępem do zbudowania kolejnego – superzderzacza protonów, który miałby mieścić się w tym samym tunelu. USA i kraje Europy chcą budować własny superzderzacz, jednak jest mało prawdopodobne, by powstał on przed rokiem 2035. Chiński zderzacz elektronów i pozytonów powstałby całe lata wcześniej, a tempo budowy superzderzacza protonów zależałoby od postępu technologicznego. Niewykluczone zatem, że to Chiny obejmą palmę pierwszeństwa w fizyce cząstek elementarnych, gdyż światu może wystarczyć tylko jeden superzderzacz. Yifang Wang, dyrektor Instytutu Fizyki Wysokich Energii powiedział podczas konferencji naukowej w Hiszpanii, że chce uzyskać rządowe finansowanie właśnie dzięki propozycji budowy zderzacza elektronów i pozytonów. Trudno byłoby bowiem od razu przekonać polityków do budowy superzderzacza, gdyż jest to projekt, który nie zostanie zrealizowane przez co najmniej 20 lat. Chiński zderzacz nie będzie konkurencją, a uzupełnieniem LHC. Będzie bowiem zderzał lżejsze cząstki, a dane z kolizji łatwiej będzie analizować. Dla chińskiej nauki nowy zderzacz byłby niezwykłym skokiem naprzód. Obecnie największy zderzacz Państwa Środka ma zaledwie 240 metrów długości. Dzięki rozwojowi nauki chińscy specjaliści zaczęli wierzyć, że są w stanie zbudować akcelerator liczący dziesiątki kilometrów. Pozostaje jeszcze przekonać do pomysłu polityków, jednak to nie powinno być niemożliwe. Błyskawiczny rozwój gospodarczy sprawił, że Chiny mają odpowiednie środki, wiarę w siebie i ambicje, by liczyć się w świecie również w dziedzinach naukowych. Głównym problemem może być słabość chińskiego środowiska fizyki wysokich energii, które jest bardzo małe. Dlatego też chiński akcelerator prawdopodobnie będzie projektem międzynarodowym. Nie uda się go stworzyć bez pomocy naukowców z Zachodu. Dyrektor Wang powiedział, że Chiny z chęcią przyjmą od innych krajów propozycje współfinansowania akceleratora, a jeśli będzie ono odpowiednio duże, to być może powstanie urządzenie o długości nie 52 a 80 kilometrów. Dodał jednak, że jego kraj nie będzie czekał na deklaracje, ale już w najbliższym czasie przystąpi do pracy. Przez najbliższe dwa lata będą prowadzone wstępne prace projektowe oraz zostaną określone przeszkody technologiczne, które należy pokonać. Później zostanie opracowany szczegółowy plan, budżet i wybrana lokalizacja. Zdaniem Wanga prace konstrukcyjne będą mogły ruszyć już za 5 lat. Z chińskiego zapału zadowolony jest fizyk Ian Shipsey z University of Oxford. Zauważa on, że skoro Chińczycy chcą tak szybko przystąpić do budowy i skoro świat będzie prawdopodobnie potrzebował tylko jednego superzderzacza, to w ciągu najbliższych lat powinniśmy być świadkami intensywnej konkurencji i wzmożonych prac, do których przystąpią również USA i Europa. Stany Zjednoczone i kraje Starego Kontynentu będą musiały przedstawić własne plany i propozycje, bo tylko dzięki temu będą mieli szansę na budowę superzderzacza na własnym terytorium. W beczce miodu jest jednak zwykle łyżka dziegciu. Tutaj nazywa się ona International Linear Collider (ILC), o którym już informowaliśmy. To projekt, który ma poparcie światowej społeczności fizyków, ale dla którego nie wybrano jeszcze lokalizacji i nie zapewniono finansowania. Z jednej strony plany budowy chińskiego akceleratora mogą spowodować, że ILC nie powstanie, jednak z drugiej, jako że plany ILC są znacznie bardziej zaawansowane i urządzenie będzie pracowało z wyższymi energiami niż chiński akcelerator, środowisko naukowe może nie widzieć większego sensu w budowie chińskiego zderzacza. « powrót do artykułu
  12. Naukowcy przyjrzeli się genom receptorów węchowych (ang. olfactory receptor, OR) 13 gatunków łożyskowców i odkryli, że u słoni afrykańskich występuje największa liczba genów OR, jaką kiedykolwiek scharakteryzowano. Jest ich ponad 2-krotnie więcej niż u psów i 5 razy więcej niż u ludzi. Autorzy artykułu z pisma Genome Research zbadali sekwencje genetyczne 13 ssaków i w sumie zidentyfikowali ponad 10 tys. genów OR. Ich wachlarz okazał się bardzo rozbudowany, o czym świadczy fakt, że tylko 3 geny OR były wspólne i utrwalone ewolucyjnie, występując u wszystkich uwzględnionych gatunków. U słoni afrykańskich znaleziono niemal 2 tys. genów OR. Ich funkcja nie jest dobrze poznana, ale prawdopodobnie mają one związek ze środowiskiem, w jakim żyją szare olbrzymy - uważa dr Yoshihito Niimura z Uniwersytetu Tokijskiego. Najwyraźniej słoniowy nos jest nie tylko długi, ale i doskonały. W porównaniu do pozostałych analizowanych gatunków, ludzie i inne naczelne mają o wiele mniej genów OR. Biolodzy podejrzewają, że to skutek zwiększenia ostrości wzroku. Za pomocą nowego narzędzia obliczeniowego naukowcy prześledzili historię ewolucyjną genów OR. W ten sposób mogli wskazać geny przodków, a następnie określić ich duplikację bądź utratę. Liczba genów OR u różnych gatunków: 1) słoń - 1948, 2) szczur - 1207, 3) krowa - 1186, 4) mysz - 1130, 5) koń - 1066, 6) pies - 811, 7) świnka morska - 796, 8) królik - 768, 9) człowiek -396, 10) szympans - 380, 11) marmozeta - 366, 12) makak - 309, 13) orangutan - 296. « powrót do artykułu
  13. Informatycy z MIT-u i izraelskiego Technion odkryli niespodziewane źródło informacji o językach świata. Informacji, które można wydobyć analizując angielskie teksty pisane przez osoby, dla których angielski nie jest językiem ojczystym. Mniej więcej rok temu Boris Katz, jeden z głównych badaczy w należącym do MIT-u Computer Science and Artificial Intelligence Laboratory zlecił jednemu ze swoich studentów pewne zadanie. Yevgeni Berzak miał stworzyć algorytm, który, na podstawie angielskiego tekstu odgadywałby język ojczysty jego autora. Katz miał nadzieję, że dzięki temu można będzie stworzyć oprogramowanie, które skoryguje gramatykę angielskiego tekstu biorąc pod uwagę język ojczysty jego autora. Barzak, przy pomocy Katza i profesora Roia Reicharta z Technion, napisał algorytm, który analizował ponad 1000 anglojęzycznych tekstów napisanych przez osoby posługujące się na co dzień 14 innymi językami. Algorytm najpierw analizował poszczególne wyrazy w każdym zdaniu i badał związek pomiędzy nimi. Później, dzięki określeniu wzorców tych związków, próbował odgadnąć język ojczysty autora tekstu. Algorytm potrafił np. stwierdzić, że autor danego tekstu jest z 51-procentowym prawdopodobieństwem Rosjaninem, z 33% Polakiem, a prawdopodobieństwo, że tekst został napisany przez osobę, której językiem ojczystym jest japoński wynosi 16%. Gdy Barzak, Katz i Reichart zaczęli analizować wyniki działania algorytmu zauważyli niezwykłą rzecz. Odpowiedzi podawane przez algorytm były jednocześnie ilościową miarę pokrewieństwa pomiędzy językami. Innymi słowy, można było z nich wywnioskować, że wzorce używane przez osoby mówiące językiem rosyjskim są bardziej podobne do tych używanych przez osobę mówiącą po polsku niż po japońsku. Zdumieni naukowcy wykorzystali odpowiedzi algorytmu do stworzenia drzewa genetycznego 14 języków, którymi posługiwał się algorytm. Okazało się, że jest ono niemal identyczne z drzewem stworzonym przez językoznawców. Najbardziej zadziwiającą rzeczą tego drzewa jest fakt, że nasz system opracował je bez badania nawet jednego wyrazu z tych języków. Mimo to potrafił stworzyć strukturę wskazującą na podobieństwa. Teraz możemy pójść o krok dalej i wykorzystać to drzewo do odgadnięcia wzorców syntaktycznych języka, na temat którego nie mamy wiedzy lingwistycznej - mówi Barzak. Opracowany przezeń algorytm może pomóc w uzupełnieniu bazy WALS (World Atlas of Language Structures). Obecnie atlas ten zawiera 200 struktur syntaktycznych oraz dane na temat ponad 2000 języków. Jednak w przypadku części języków uzupełniono informacje o niewielkiej liczbie struktur, inne nie zostały jeszcze poznane. Luki występują nawet w dobrze zbadanych językach europejskich. Niewykluczone, że nowy algorytm pozwoli uzupełnić brakującą wiedzę. Algorytm zajmował się na razie jedynie 14 językami, dla których istniała wystarczająca liczba publicznie dostępnych tekstów po angielsku. Średnio było to 88 tekstów dla każdego języka. Jednak z pewnością można go łatwo uzupełnić. Berzak wskazuje np. na afrykański język tswana, dla którego w WALS wypełniono jedynie 5 pól. Tymczasem językiem tym posługuje się 6 milionów osób, więc nie powinno być większych kłopotów w znalezieniu angielskich tekstów napisanych przez jego użytkowników. « powrót do artykułu
  14. W Instytucie Biomechaniki w Walencji opracowano pas i pokrowce na siedzenia samochodowe, które mierząc puls i częstość oddechu, zapobiegają zaśnięciu za kierownicą. System HARKEN, bo o nim mowa, składa się z 3 podstawowych elementów: czujnika siedzenia, czujnika pasa oraz jednostki przetwarzającej sygnał w czasie rzeczywistym. Jak twierdzi José Solaz, kiedy ludzie stają się zmęczeni lub senni, zmieniają się ich tętno i częstość oddechu. HARKEN może monitorować te zmienne i ostrzegać kierowcę jeszcze przed wystąpieniem pierwszych oznak zmęczenia. Hiszpanie chwalą się, że dotąd nikt nie potrafił nieinwazyjnie mierzyć pulsu i częstości oddechu w samochodzie. Dzięki inteligentnym materiałom siedzenia i pasów bezpieczeństwa HARKEN mierzy obie zmienne w sytuacji, gdy trzeba się liczyć z drganiami [pojazdu] i ruchami samego człowieka. System wykrywa mechaniczny skutek bicia serca oraz aktywności oddechowej, odfiltrowując i eliminując szum generowany przez poruszające się elementy samochodu. Prototyp przeszedł testy na zamkniętych torach. Wkrótce, by ocenić, jak wynalazek sprawuje się w życiowych warunkach, mają się rozpocząć próby na ulicach Hiszpanii. « powrót do artykułu
  15. Za pomocą GPS-ów naukowcy ustalili, że niektóre foki stale żerują przy przybrzeżnych farmach wiatrowych i rurociągach. Wybudowane przez ludzi konstrukcje spełniają rolę sztucznych raf koralowych oraz atrakcyjnych terenów łowieckich. Byłam zszokowana, gdy pierwszy raz ujrzałam zdumiewający [...] wzorzec przemieszczania się foki w obrębie Sheringham Shoal [farmy wiatrowej u wschodnich wybrzeży Wielkiej Brytanii] - opowiada Deborah Russell z University of St Andrews. [...] Osobnik ten wydawał się poruszać w linii prostej między turbinami, jak gdyby sprawdzał je pod kątem obecności potencjalnych ofiar, a potem zatrzymywał się przy konkretnych na posiłek. Zespół Russell oznakował foki szare i pospolite u brytyjskich i holenderskich wybrzeży Morza Północnego. Dane ujawniły 11 fok pospolitych na terenie dwóch aktywnych elektrowni wiatrowych: wspomnianej wyżej Sheringham Shoal i niemieckiej Alpha Ventus (zlokalizowanej 45 km na północ od wyspy Borkum). Na obu stanowiskach niektóre osobniki regularnie wpływały na obszar farm i w pewnych przypadkach demonstrowały "siatkowaty" wzorzec poruszania się z zatrzymaniami przy wybranych turbinach. Biolodzy zaobserwowali także związki fok szarych i pospolitych z podwodnymi rurociągami. W Holandii 2 foki natknęły się np. na odcinek rurociągu i podążały wzdłuż niego w ramach wielu wypadów na przestrzeni 10 dni. Na razie nie wiadomo, jak na foki i ich pokarm wpłynie rosnąca liczba aktywnych farm wiatrowych. Akademicy zamierzają w przyszłości zbadać, czy morskie elektrownie wiatrowe zwiększają liczbę dostępnych dla fok ofiar, czy też raczej skupiają je w jednym miejscu, zwiększając ich podatność na upolowanie. « powrót do artykułu
  16. Apple zareagowało na informacje o znalezieniu w systemie iOS nieudokumentowanych funkcji. O ich istnieniu poinformował Jonathan Zdziarski, który odkrył, że funkcje te pozwalają niezauważenie monitorować iPhone'y oraz iPady, a także dają dostęp do wielu danych użytkownika. W odpowiedzi Apple wyjaśniło, czym są i jak działają odkryte przez Zdziarskiego funkcje. Jednocześnie firma zapewniła, że służ one jedynie celom diagnostycznym, pozwalają na prowadzenie testów oprogramowania beta, są pomocne przy korzystaniu ze wsparcia technicznego AppleCare oraz rozwoju oprogramowania. Funkcja com.apple.mobile.pcapd jest pomocna, jak wyjaśnia Apple, podczas pobierania pakietu diagnostycznego z urządzenia z systemem iOS na komputer. Jest wykorzystywana przy rozwiązywaniu problemów, diagnostyce oraz ustanawianiu połączeń VPN. Z kolei com.apple.mobile.file_relay wspiera kopiowanie danych diagnostycznych z urządzenia. Funkcja ta nie ma dostępu do wszystkich danych i przestrzega zasad iOS Data Protection. Jest ona używana przez inżynierów Apple'a do weryfikowania ustawień. Może z niej również korzystać, za zgodą użytkownika, usługa AppleCare. Ostatnia z wymienionych przez Zdzierskiego funkcji, com.apple.mobile.house_arrest jest wykorzystywana przez usługę iTunes do transferu plików. Wspomaga działanie iTunes. Korzysta z niej też Xcode podczas transferu danych testowych potrzebnych do rozwijania aplikacji. Warto jednak zauważyć, że sam Zdziarski, który wymienił te trzy funkcje, uznał, że żadna z nich nie służy tylko i wyłącznie wsparciu czy testom. Ponadto Apple nie odniosło się do innych zarzutów Zdziarskiego, takich jak np. omijanie przez wspomniane funkcje szyfrowania danych czy możliwość zainstalowania spyware'u. „Użytkownik musi odbezpieczyć swoje urządzenie i wyrazić zgodę na podłączenie go do komputera, który zyskuje wówczas ograniczony dostęp do danych diagnostycznych. Użytkownik musi wyrazić zgodę na podzielenie się tymi informacjami, a dane nigdy nie są przesyłane dalej bez zgody użytkownika. Jak już wcześniej informowaliśmy, Apple nigdy nie współpracowało z żadną agendą żadnego kraju w celu stworzenia tylnych drzwi do któregokolwiek z naszych produktów czy usług” - oświadczyli przedstawiciele Apple'a.
  17. Najnowsze badania japońskich naukowców na myszach wytwarzających własny kwas eikozapentaenowy (EPA) - związek z grupy kwasów omega-3 - wykazały, że są one chronione przed chorobami serca i że ich serce lepiej funkcjonuje. Elementem koniecznym ochrony okazał się jeden z metabolitów EPA - uwalniany przez makrofagi kwas 18-hydroksyeikozapentaenowy (18-HEPE). W ramach studium gryzonie zmodyfikowano genetycznie w taki sposób, by dochodziło u nich do ekspresji desaturazy nicienia Caenorhabditis elegans (enzym umożliwia przekształcanie długołańcuchowych wielonienasyconych kwasów tłuszczowych n-6 w n-3). Terapia metabolitem potwierdziła spełnianą przez niego funkcję. Jak tłumaczą autorzy artykułu z The Journal of Experimental Medicine, 18-HEPE zapobiega wywołanemu przeciążeniem ciśnieniowym nieprzystosowawczemu remodelowaniu serca, a więc włóknieniu i stanowi zapalnemu. Mając to na uwadze, Jin Endo i inni sugerują, że dieta wzbogacona o 18-HEPE mogłaby nie dopuścić do niewydolności serca u pacjentów z chorobami sercowo-naczyniowymi. « powrót do artykułu
  18. Uczeni z Temple University School of Medicine poinformowali o całkowitym usunięcia genów wirusa HIV-1 z zarażonego genomu. To ważny krok na drodze ku całkowitemu wyleczeniu AIDS - mówi profesor Kamel Khalili. To właśnie on wraz z profesorem Wenhiem Hu prowadzili eksperymenty, których wynikiem jest pierwsze w historii wyeliminowanie utajonego wirusa z ludzkich komórek. To ekscytujące odkrycie, ale jeszcze nie jesteśmy gotowi, by rozpocząć badania kliniczne. To prace koncepcyjne, dowodzące, że idziemy w dobrym kierunku - mówi Khalili. Naukowcy poinformowali na łamach PNAS, że stworzyli narzędzia molekularne do usunięcia kodu genetycznego wirusa. Narzędzia te to połączony enzym nukleazy oraz przewodnika RNA (gRNA), które wspólnie usunęły kod wirusa. Wówczas do pracy przystąpił naturalny mechanizm komórki, naprawiając jej DNA. Układ odpornościowy nie jest w stanie całkowicie oczyścić organizmu z HIV-1, dlatego też dopiero po jego usunięciu możemy mówić o wyleczeniu z choroby - dodaje uczony. Jego zdaniem podobna technika może hipotetycznie pomóc w walce z wieloma innymi wirusami. Co więcej, wstępne badania sugerują, że wspomniane narzędzia mogą też zapobiegać infekcjom. Okazało się bowiem, że komórki, do których wprowadzono kombinację nukleazy i gRNA nie zostały zarażone HIV. Obecnie stosowane terapie antyretrowirusowe są skuteczne w powstrzymywaniu rozwoju choroby. Jednak sama obecność nieusuwalnego dotąd HIV-1 w organizmie powoduje, że organizm funkcjonuje coraz gorzej, jest podatny na problemy typowe dla starszego wieku, a sytuacja jest jeszcze pogarszana efektami ubocznymi leków. Każde przerwanie terapii wiąże się ponadto z gwałtownym rozwojem choroby. Profesor Khalili wyjaśnia, że jego laboratorium przygotowało składającą się z 20 nukleotydów nić gRNA , której zadaniem było wzięcie na cel kodu wirusa. Nić została połączona z nukleazą Cas9. GRNA bierze na cel geny LTR, które są obecne na obu końcach genomu HIV-1, dzięki czemu Cas9 może usunąć cały genom wirusa. Aby uniknąć ryzyka przyłączenia się gRNA do niewłaściwego nici DNA, naukowcy wybrali taką sekwencję nukleotydów, która nie występuje w ludzkim DNA. Dzięki temu uniknięto efektów ubocznych i uszkodzenia DNA leczonej komórki. Technika została z powodzeniem przetestowana na różnych typach komórek, w których może ukryć się HIV-1, w tym na limfocytach T, makrofagach i mikrogleju. « powrót do artykułu
  19. Dieta wysokotłuszczowa może doprowadzić do utraty węchu - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Florydy. To otwiera wiele ścieżek badań nad otyłością - podkreśla dr Nicolas Thiebaud, którego studium wykazało, że dieta obfitująca w tłuszcz prowadzi do poważnych strukturalnych i funkcjonalnych zmian w obrębie układu węchowego. Na przestrzeni 6 miesięcy niektórym myszom podawano karmę wysokotłuszczową i uczono skojarzenia między określonym zapachem a nagrodą (wodą). Amerykanie zauważyli, że gryzonie na niezdrowej diecie uczyły się go wolniej od zwierząt z grupy kontrolnej. Kiedy badacze wprowadzili nowy zapach, myszy z tłustym menu nie potrafiły się szybko przystosować, co wg autorów artykułu z Journal of Neuroscience, świadczyło o upośledzeniu powonienia. Co więcej, gdy hodowane na tłustej karmie myszy przestawiono na paszę kontrolną, dzięki czemu ich waga i biochemia krwi powróciły do normy, węch nadal był upośledzony. Gryzonie z wysokotłuszczowej grupy miały jedynie 50% neuronów mogących kodować sygnał zapachowy - opowiada prof. Debra Ann Fadool. W przyszłości Thiebaud i inni chcą sprawdzić, czy ćwiczenia mogą spowolnić wpływ wyskotłuszczowej diety na powonienie i czy konsekwencje diety wysokocukrowej są takie same jak wysokotłuszczowej. « powrót do artykułu
  20. Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna (NOAA) poinformowała o pobiciu w bieżącym roku drugiego rekordu temperatury w historii pomiarów. Poprzednio rekord padł w maju, który był najcieplejszym piątym miesiącem roku od kiedy ludzie dokonują precyzyjnych pomiarów na wystarczająco dużą skalę, czyli od roku 1880. Teraz dowiadujemy się, że również i czerwiec był rekordowy. To najgorętszy z odnotowanych przez ludzi czerwców. Średnia globalna temperatura dla tegorocznego czerwca wyniosła 16,2 Celsjusza. To o 0,7 stopnia Celsjusza więcej niż średnia dla całego XX wieku i o 1/20 stopnia więcej niż rekordowy dotychczas czerwiec z roku 2010. Jednak znacznie bardziej niepokojąca jest informacja o temperaturach oceanów. W czerwcu średnia światowa wynosiła 17 stopni Celsjusza i był to bezwzględny rekord dla wszystkich miesięcy. Derek Arndt, odpowiedzialny w NOAA za monitorowanie klimatu, mówi, że to właśnie niezwykle wysokie temperatury oceanów spowodowały, że maj i czerwiec były wyjątkowo gorące. Z kolei klimatolog Jonathan Overpeck z University of Arizona ostrzega, że możemy mieć do czynienia z bardzo ciepłym rokiem, gdyż wszystko wskazuje na to, że w bieżącym roku wystąpi zjawisko El Niño, które dodatkowo zwiększy temperatury. Wszystkie obecnie obowiązujące miesięczne rekordy wysokich temperatur zostały zanotowane po 1997 roku. Większość z nich przypada na ostatnią dekadę. Wszystkie rekordy niskich temperatur padły przed rokiem 1917. Ostatni czerwiec był 352. miesiącem z kolei, w którym temperatura była wyższa od XX-wiecznej średniej dla danego miesiąca.
  21. W systemie iOS w iPhone'ach znajdują się nieudokumentowane funkcje, które pozwalają na zdalne połączenie się z telefonem i pobranie z niego obrazków, wiadomości tekstowych i innych danych. Do ich zdobycia nie jest potrzebna znajomość PIN-u czy hasła. Jonathan Zdziarski, który podczas konferencji Hope X poinformował o odkryciu tych funkcji podkreślił, że nie wie, czy Apple uruchomiło ten mechanizm po to, by mogła korzystać zeń NSA czy organa ścigania. Zauważył, że wiele z usług w iOS-ie służy wyłącznie udostępnieniu danych na zewnątrz. Eksperta najbardziej martwi usługa com.apple.mobile.file_relay, która bez pytania o hasło daje dostęp do olbrzymiej ilości danych – e-maila, Twittera, iCloud, do pełnej książki adresowej, w tym usuniętych pozycji, logów GPS-a, folderu z plikami tymczasowymi czy albumu z fotografiami. Ta usługa wraz z com.apple.pcapd i com.apple.mobile.house_arrest może być używana w uczciwych celach przez developerów czy wsparcie techniczne, jednak mogą one zostać również wykorzystane przez kogoś, kto chce szpiegować użytkownika. Na przykład usługa Pcapd pozwala na zdalne monitorowanie całego ruchu wychodzącego i przychodzącego. Działa ona nawet wówczas, gdy telefon nie jest uruchomiony w trybie dla developerów czy obsługi technicznej. Z kolei House_arrest pozwala na kopiowanie plików i dokumentów z Twittera, Facebooka i innch aplikacji. Apple powinno wyjaśnić, w jaki sposób działają te usługi. Mi nie przychodzi na myśl żadnainna nazwa niż 'tylne drzwi', ale chciałbym usłyszeć, jak istnienie tych usług wyjaśnia Apple. Na telefonie działa wiele niezabezpieczonych usług, które udostępniają dane, które nigdy nie powinny być udostępniane - mówi Zdziarski. Ekspert uspokaja jednocześnie, że wykorzystanie wspomnianych usług nie jest łatwe, jest więc mało prawdopodobne, by dochodziło do podsłuchów na masową skalę. Jednak ktoś z odpowiednią wiedzą z łatwością może połączyć się z wybranym iPodem czy iPhone'em, by szpiegować użytkownika. Ponadto w urządzeniach z iOS-em 7 podłączenie się jest możliwe dopiero po tym, jak użytkownik zatwierdzi połączenie naciśnięciem klawisza. Z drugiej jednak strony, połączenie się z danym urządzeniem jest możliwe, jeśli mamy dostęp do komputera, z którym to urządzenie kiedykolwiek się łączyło. « powrót do artykułu
  22. W mieście Jaén w Andaluzji odkryto ostatnio nowy gatunek piewika z rodzaju Conosimus. Swą nazwę Conosimus baenai zawdzięcza on hiszpańskiemu hemipterologowi Manuelowi Baenie. O ile u innych przedstawicieli rodzaju przednie skrzydła i żyłki mają identyczny kolor (jasnobrązowy lub jasnobrązowo-żółty), o tyle C. baenai może się poszczycić jasnożółtymi bądź zielonkawo-żółtymi skrzydłami ze środkowymi i promieniowymi żyłkami obramowanymi ciemnobrązowymi lub czarnymi pasami. Na C. baenai natrafiono na przedgórzu Gór Betyckich, na obszarze zdominowanym przez endemiczną Echinospartum boissieri. Roślina, z którą C. baenai wydaje się związany, kwitnie i wytwarza owoce między lipcem i sierpniem. C. baenai to zaledwie szósty przedstawiciel rodzaju Conosimus. Pozostali, to: C. coelatus, C. malfanus, C. violantis, C. noualhieri i C. horvathi. « powrót do artykułu
  23. Osoby wychowane w systemie socjalistycznym częściej oszukują, by odnieść osobiste korzyści. Takie wnioski wyciągnęli naukowcy, którzy przeprowadzili eksperyment na mieszkańcach Berlina. Lars Hornuf z Uniwersytetu w Monachium oraz Dan Ariely, Ximena Garcia-Rada i Heather Man z Duke University poddali eksperymentowi 250 Berlińczyków. Mieszkańcy stolicy Niemiec brali udział w grze, w której mogli wygrać do 8 USD. Gra była niezwykle prosta. Każdy z uczestników miał 40 razy rzucić kostką i zapisać wyniki na kartce. Im większa suma wyrzuconych oczek, tym wyższa wygrana. Naukowcy, analizując rozkład statystyczny wyników zauważyli, że na wielu kartkach wyższe wartości zapisano nieproporcjonalnie częściej niż niższe, co mogło sugerować, iż gracze oszukiwali. Po zakończeniu rzutów kostką każdy z graczy wypełniał formularz, w którym pytano m.in. o wiek oraz o miejsce zamieszkiwania w różnych dekadach. Okazało się, że osoby, które mieszkały w NRD były dwukrotnie bardziej skłonne do oszustwa niż mieszkańcy kapitalistycznego RFN. Co więcej, im dłużej badany żył w systemie socjalistycznym przed upadkiem Muru Berlińskiego, tym większe było prawdopodobieństwo, że zapisał na kartce wyniki znacznie odbiegające, na jego korzyść, od rozkładu statystycznego. Eksperyment wykazał związek pomiędzy życiem w kraju socjalistycznym, a nieuczciwością, jednak nie dał odpowiedzi na pytanie o naturę tego związku. « powrót do artykułu
  24. Od przyszłego miesiąca największe japońskie biuro podróży JTB będzie proponować swoim klientom godzinne autobusowe safari z samurajami i wojownikami ninja. Samurai & Ninja Safari ma się rozpoczynać od obejrzenia najważniejszych atrakcji turystycznych Tokio (opowie o nich przewodnik), później pojazd przemieści się do słynnej dzielnicy rozrywki - Asakusy. Tam z cienia będą wyskakiwać ludzie przebrani za samurajów i ninja. Przedstawiciele JTB i firmy eventowej SGRS zapowiadają, że wojownicy stoczą nawet widowiskową walkę. Za bilety z najlepszym widokiem trzeba będzie zapłacić 6900 jenów. Ponoć trasa jest w pewnym stopniu wzorowana na nowojorskiej wycieczce The Ride, podczas której przy przejeżdżającym autobusie także organizowane są występy teatralne. « powrót do artykułu
  25. Tesla poinformowała, że brytyjski rząd rozważa zakup sporej liczby samochodów Model S. The Government Car Service jest odpowiedzialne za flotę pojazdów, z których korzystają członkowie rządu. Biuro przeznaczyło 5 milionów funtów (8,6 miliona dolarów) na nowe zakupy. Jeśli rząd Jej Królewskiej Mości rzeczywiście kupi samochody Tesli, będzie to miało dla firmy spore znaczenie propagandowe, tym bardziej istotne, że firma chce w bieżącym roku sprzedać o 50% więcej samochodów niż w roku ubiegłym. Samochody Tesli zadebiutowały w Wielkiej Brytanii w czerwcu bieżącego roku. Model S został wyceniony na 50 280 funtów. Od kwietnia samochody Tesli są sprzedawane w Chinach, a za kilka dni rozpocznie się sprzedaż w Hongkongu. Do roku 2017 na rynek ma trafić kolejny samochód tej firmy, Model 3. Jego zasięg na pojedynczym ładowaniu baterii ma wynosić co najmniej 322 kilometry, a cena będzie o około połowę niższa od Model S. Zasięg Modelu S na pojedynczym ładowaniu wynosi ponad 400 kilometrów. Brytyjski rząd, kupując samochody elektryczne, chce rozpropagować tego typu pojazdy wśród współobywateli. W zatłoczonym Londynie redukcja emisji spalin byłaby wielką ulgą dla mieszkańców. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...