-
Liczba zawartości
37026 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
229
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Japończycy wysłali w kosmos 4-cm figurkę Hello Kitty. Znajduje się ona na pokładzie wystrzelonego 16 czerwca br. z rosyjskiego kosmodromu Jasny/Dombarowski satelity Hodoyoshi-3. Działania naukowców z Centrum Nanosatelitów na Uniwersytecie Tokijskim sfinansowało Ministerstwo Edukacji i Nauki. Celem projektu jest przyciągnięcie do przemysłu satelitarnego większej liczby prywatnych firm. Na pierwszego partnera wybrano właśnie Sanrio, bo uznano, że wielu fanów Hello Kitty mogłoby się zainteresować kosmosem. Przez ten projekt można wzbudzić ich zainteresowanie i pobudzić naukową ciekawość - twierdzi Toshiki Tanaka. Wykonując zdjęcia Hello Kitty na tle Ziemi, deweloperzy mogli popracować nad sterowalnością Hodoyoshi-3, tak by satelita był właściwie ustawiony. Figurkę kota pomalowano specjalną farbą, która chroni przed promieniowaniem kosmicznym i UV. Sanrio zaprosiło fanów do zgłaszania składających się ze 180 znaków wiadomości, które Hello Kitty będzie wysyłać z kosmosu do przyjaciół czy rodziny. Już pierwszego dnia firma doliczyła się aż 100 komunikatów.
-
Arapaima wyginęła na wielu amazońskich łowiskach
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Jedna z największych słodkowodnych ryb świata arapaima miejscami wyginęła wskutek nadmiernego odławiania. Zespół, którego pracami kierowali naukowcy z Virginia Tech, doniósł, że nie znaleziono jej w 8 z 41 badanych społeczności. Autorzy raportu z pisma Aquatic Conservation: Freshwater and Marine Ecosystems zestawiali ze sobą 2 teorie: bioekonomiczną, na której przeważnie bazują ustawodawcy, i mniej popularną odławiania do cna, która z kolei zakłada, że duże, cenne i łatwe do schwytania ryby mogą zostać całkowicie wyeliminowanie. Działanie bioekonomiczne przewiduje, że rzadkość podniesie koszty odławiania, co z kolei przełoży się na wyższe ceny [rynkowe] i pomoże ocalić przetrzebiony gatunek. Gdyby takie scenariusze były prawdziwe, wyginięcia przez nadmierne odławianie by nie występowały, a tak, oczywiście, nie jest - opowiada prof. Leandro Castello. Arapaimy pobierają tlen nie tylko z wody, ale i z powietrza, dlatego regularnie się wynurzają. Wtedy łatwo je trafić harpunem. Sto lat temu dominowały one na łowiskach Amazonii, lecz jak podkreśla prof. Donald J. Stewart z Uniwersytetu Stanowego Nowego Jorku, 3 z 5 znanych gatunków z rodzaju Arapaima nie widziano już od dziesięcioleci. Ekipa oparła się na wywiadach ze 182 rybakami z 81 społeczności (współmieszkańcy wybrali ich jako ekspertów) oraz na liczeniu ryb w 41 społecznościach. Wyniki pokazały, że populacje arapaimy są wymarłe w 19% społeczności, przetrzebione (zbliżają się do wyginięcia) w 57% i są nadmiernie wyeksploatowane w 17%. Rybacy kontynuują łowienie arapaimy bez względu na niską gęstość populacji - opowiada Castello. Gdy nie ma już dużych ryb, wykorzystują sieci skrzelowe, w które poza mniejszymi gatunkami chwytają przypadkowo również narybek arapaimy. Naukowcy cieszą się jednak, że w społecznościach, które zaakceptowały zasady rybołówstwa, nakładające minimalną wielkość odławianych ryb i ograniczające zastosowanie sieci skrzelowych, gęstość arapaimy jest 100 razy większa niż w rejonach, gdzie tego nie zrobiono. Reguły wdrożono w 27% badanych społeczności. Społeczność Ilha de São Miguel 20 lat temu zakazała stosowania sieci skrzelowych i to tutaj występuje największa gęstość arapaimy w regionie (jest to również najbardziej produktywne łowisko). « powrót do artykułu -
Koalicja złożona z 13 organizacji ekologicznych zapowiedziała, że pozwie do sądu administrację prezydenta Obamy. Ekologów oburzyła decyzja urzędników, którzy odmówili objęcia rosomaków federalną ochroną gatunkową. Rosomaki to jeden z największych przedstawicieli łasicowatych. Prowadzą skryty tryb życia przez co są prawdopodobnie najsłabiej poznanymi dużymi drapieżnikami lądowymi. Są znane ze swojej siły i niezwykłej odwagi. W obronie łupu czy terytorium nie cofają się przed niczym. Obserwowano rosomaki walczące z pumami, baribalami czy watahami wilków. Dorosłe rosomaki potrafią polować na jelenie czy łosie. Rosomaki zostały niemal doszczętnie wytępione na terenie USA. Szacuje się, że w Stanach Zjednoczonych – poza Alaską – żyje około 300 tych zwierząt. W ubiegłym roku U.S. Fish and Wildlife Service zaproponowała dodanie rosomaków do federalnej listy gatunków zagrożonych i objętych ochroną. Stwierdzono, że globalne ocieplenie zagraża istnieniu rosomaków. Zwierzęta te są bowiem zależne od pokrywy śnieżnej, w której kopią nory i przechowują żywność. Przed dwoma dniami FWS podjęła jednak ostateczną decyzję o nieobejmowaniu rosomaków ochroną. Urzędnicy stwierdzili, że nie ma wystarczających dowodów, by ocieplenie zagrażało rosomakom. Na ich decyzję miał sprzeciw wielu władz stanowych. Objęcie rosomaków ochroną oznaczałoby bowiem wprowadzenie w miejscach ich występowania zakazu ustawiania pułapek oraz znaczne ograniczenie uprawiania sportów zimowych. Najpierw biolodzy pracujący w FWS wydają rekomendację, w której zalecają objęcie rosomaków ochroną, a później FWS – pod naciskiem władz stanowych i biznesu – zmienia zdanie. Zarówno nauka jak i prawo są po stronie rosomaków - mówi Bethany Cotton, dyrektor ds. dzikiej przyrody w organizacji WildEarth Guardians. Ekolodzy zarzucają FWS, że, wbrew prawu, decyzja nie została podjęta w oparciu o „najlepsze dostępne dowody naukowe”. « powrót do artykułu
-
Google postanowiło przenieść swoją usługę Street View na zupełnie nowy poziom. A raczej poniżej poziomu... oceanów. Koncern zaczyna udostępniać panoramiczne zdjęcia raf koralowych. Dotychczas naukowcy wykonali 400 000 panoramicznych ujęć raf koralowych i innych struktur znajdujących się u wybrzeży Australii i Karaibów. Niektóre z tych zdjęć można już oglądać na Google Maps. Natomiast w bieżącym tygodniu amerykańscy naukowcy rozpoczną nurkowanie przy Floryda Keys. Zostali oni wyposażeni w specjalistyczny sprzęt fotograficzny, dzięki któremu wykonają panoramiczne fotografie o rozdzielczości 20-krotnie większej niż zdjęcia robione za pomocą standardowych aparatów do fotografii podwodnej. Projekt jest finansowany przez Google'a i Catlin Seaview Survey. Jego zadaniem jest nie tylko udostępnienie wyjątkowych zdjęć opinii publicznej, ale również spowodowanie, by przeciętny internauta bardziej docenił piękno morskich ekosystemów. Z wyjątkowo dokładnych zdjęć skorzystają też naukowcy, którzy będą mogli dzięki nim lepiej monitorować wpływ zakwaszenia oceanów, zanieczyszczeń czy huraganów na rafy koralowe. Po zakończeniu prac u wybrzeży Florydy naukowcy przeniosą się ze swoim sprzętem do Azji Południowo-Wschodniej. « powrót do artykułu
-
W Amfipolis, starożytnym mieście położonym kilkaset kilometrów na północ od Aten, odkryto wejście do wielkiego grobowca. Wstępne prace archeologiczne wskazują, że grobowiec pochodzi z lat 325-300 p.n.e., a zatem z czasu końca rządów Aleksandra Wielkiego. W grobowcu prawdopodobnie pochowano jednego z generałów Aleksandra lub członka jego rodziny. Premier Antonis Samaras, który odwiedził miejsce wykopalisk, stwierdził, że mamy do czynienia z niezwykle ważnym odkryciem. Do wejścia do grobowca, strzeżonego przez dwa kamienne sfinksy, prowadzi droga o szerokości pięciu metrów. Grobowiec jest otoczony 500-metrowej długości marmurowym murem. W pobliżu znaleziono figurę lwa. Liczy ona 5 metrów wysokości i, zdaniem ekspertów, w przeszłości stała na szczycie grobowca. Prace wykopaliskowe na wzgórzu trwają od 2012 roku. Archeolodzy mają nadzieję, że zakończą je przed wrześniem i wówczas dowiemy się, kto został pochowany w monumentalnym grobowcu. Amfipolis znajduje się w greckiej Macedonii. To właśnie z Macedonii Aleksander Wielki wyruszył na podbój świata. Z Amfipolis i okolicami byli związani niektórzy z generałów Aleksandra. To właśnie w tym mieście Kassander w czasie walk o schedę po Aleksandrze, zabił Roksanę, żonę Aleksandra Wielkiego, i jego syna Aleksandra IV. Odkopywany właśnie grobowiec jest największą tego typu strukturą odkrytą w Grecji. Został on częściowo zniszczony podczas rzymskiej okupacji Grecji. « powrót do artykułu
-
Edward Snowden stopniowo dawkuje kolejne informacje na temat możliwości amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa. Tym razem dowiadujemy się, że NSA posiada automatyczne narzędzie, które bez interwencji człowieka może przeprowadzić atak odwetowy. Program o nazwie MonsterMind analizuje ruch w poszukiwaniu wzorców, świadczących o tym, że na chroniony przezeń cel przeprowadzany jest właśnie cyberatak. Narzędzie potrafi automatycznie zablokować działania atakującego tak, by jego dane nie przedostawały się na terytorium USA, a następnie samodzielnie, bez pomocy ze strony człowieka, przeprowadza uderzenie odwetowe. Wyobraźmy sobie, że atakujący znajduje się w Chinach i prowadzi atak tak, by wydawało się, iż jego źródłem jest Rosja. Wtedy odwetowe uderzenie może zostać przeprowadzone np. na rosyjski szpital. Co stanie się później? - zastanawia się Snowden. Dodaje, że MonsterMind narusza też prywatność obywateli, gdyż aby skutecznie działać musi mieć dostęp do niemal całej komunikacji wchodzącej na teren USA. To oznacza, że naruszana jest Czwarta Poprawka, prywatna komunikacja jest przechwytywana bez nakazu sądowego, bez uzasadnionej przyczyny, a nawet bez podejrzenia, że dzieje się coś złego. Dotyczy to każdego, w każdej chwili - mówi Snowden. NSA odmówiła komentarza na temat MonsterMind. Jeśli pan Snowden chce rozmawiać o swoich działaniach, to rozmowy takie powinny być prowadzone z Departamentem Sprawiedliwości. Powinien wrócić do USA i zmierzyć się ze stawianymi mu zarzutami - oświadczyła NSA. « powrót do artykułu
-
Nadmierna waga łączy się z najczęstszymi typami nowotworów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Nadwaga bądź otyłość zwiększa ryzyko wystąpienia 10 najczęstszych nowotworów: macicy, pęcherzyka żółciowego, nerek, szyjki macicy, tarczycy, białaczki, wątroby, jelita grubego, jajników oraz pomenopauzalnych raków piersi. W największym jak dotąd studium nad relacjami łączącymi wskaźnik masy ciała (BMI) i nowotwory uwzględniono ponad 5 mln dorosłych Brytyjczyków. Wyniki analizy opublikowano w piśmie The Lancet. Badacze z London School of Hygiene and Tropical Medicine i Farr Institute of Health Informatics wyliczyli, że ponad 12 tys. przypadków tych 10 nowotworów rocznie można przypisać właśnie nadwadze bądź otyłości. Ustalili też, że jeśli przeciętne BMI populacji będzie nadal rosnąć, rokrocznie będzie to skutkować ponad 3500 dodatkowych przypadków nowotworu. Liczba osób z nadwagą bądź otyłością rośnie szybko zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i na świecie. Dobrze wiadomo, że prawdopodobnie zwiększy to liczbę przypadków cukrzycy i chorób sercowo-naczyniowych. Nasze wyniki pokazują, że jeśli trendy się utrzymają, powinniśmy się też spodziewać znacznie większej liczby nowotworów - opowiada dr Krishnan Bhaskaran. Korzystając z dokumentacji medycznej internistów (Clinical Practice Research Datalink, CPRD), naukowcy zidentyfikowali 5,24 mln osób w wieku 16 lat i starszych, które nie miały nowotworu. Ich losy śledzono średnio przez 7,5 roku. Wyliczano ryzyko wystąpienia 22 najpowszechniejszych nowotworów (stanowiących 90% zachorowań na nowotwory w Wielkiej Brytanii) w zależności od BMI. Akademicy brali poprawkę na różne czynniki, w tym wiek, płeć, palenie czy status socjoekonomiczny. W okresie studium 166.955 osób zapadło na jeden z dwudziestu dwóch uwzględnionych typów nowotworów. Stwierdzono, że BMI wiązało się z 17 z nich. Każdy wzrost BMI o 5 kg/m² wiązał się większym ryzykiem nowotworów macicy (wzrost o 62%), pęcherzyka żółciowego (31%), nerek (25%), szyjki macicy (10%), tarczycy (9%) i białaczki (9%). Większe BMI podwyższało także ogólne ryzyko nowotworów wątroby (19%), jelita grubego (10), jajników (9%) i piersi (5%). Wpływ różnił się w zależności od konkretnej wartości wskaźnika masy ciała oraz czynników indywidualnych, takich jak płeć lub ewentualny status menopauzalny. Nawet w prawidłowym zakresie wagi ciała wyższe BMI wiązało się z podwyższonym ryzykiem niektórych nowotworów. Pojawiły się jednak pewne sugestie, że u osób z wysokim BMI może występować lekko obniżone ryzyko raka prostaty i przedmenopauzalnych raków piersi. Zaobserwowaliśmy dużą zmienność w zakresie wpływu BMI na różne nowotwory. Z wyższym wskaźnikiem masy ciała znacząco wzrastało ryzyko raka macicy, jednak w przypadku innych nowotworów stwierdzaliśmy o wiele skromniejsze wzrosty, a czasem nie było ich w ogóle. W przypadku pewnych chorób, takich jak rak sutka u młodych kobiet przed menopauzą, przy wyższym BMI ryzyko wydawało się nawet mniejsze. Oznacza to, że BMI wpływa na ryzyko nowotworu za pośrednictwem różnych procesów; wszystko zależy od typu nowotworu. Opierając się na uzyskanych wynikach, zespół Bhaskarana szacuje, że w Wielkiej Brytanii nadmierna waga odpowiada za 41% nowotworów macicy i 10 lub więcej procent nowotworów pęcherzyka żółciowego, nerek, wątroby oraz jelita grubego. Uważa również, że populacyjny wzrost przeciętnego BMI o 1 kg/m² (co odpowiada 3-4 kg na dorosłego) co mniej więcej 12 lat - bo takie są obecne trendy - dawałby 3790 dodatkowych przypadków 10 wymienianych na początku nowotworów rocznie. « powrót do artykułu -
W starożytnym Egipcie zwłoki mumifikowano znacznie wcześniej, niż sądziliśmy. Badania naukowców z brytyjskich University of York i University of Oxford oraz australijskiego Macquarie University przesunęły aż o 1500 lat wstecz początki mumifikowania. Tradycyjnie uważa się, że w okresie od 4500 do 3100 roku przed Chrystusem, do mumifikacji dochodziło spontanicznie, pod wpływem gorącego suchego piasku pustyni. Pierwsze dowody na celowe mumifikowanie pochodzą z około 2200 roku przed Chrystusem. Mumifikowanie zwłok rozpowszechniło się w latach 2000-1600 p.n.e. Przez ponad 10 lat intrygowały mnie wczesne, niejasny doniesienia dotyczące owijania ciał na neolitycznych cmentarzach w Badari i Mostagedda - mówi doktor Jana Jones z Macquarie University. W 2002 roku badałam próbki tkanin grobowych. Wraz z kolegą Ronem Oldfieldem stwierdziliśmy, że w tkaninach prawdopodobnie wykorzystywaliśmy żywice, jednak nie byliśmy w stanie potwierdzić naszych teorii bez odwołania się do unikatowej wiedzy naszego kolegi z Yorku, dotyczącej starożytnych związków organicznych - dodaje Jones. Specjalistyczne badania biochemiczne przeprowadził doktor Stephen Buckley z University of York. Wykazał on, że we tkaninach, w które owijano ciała,znajdują się żywice, wyciągi z roślin, gumy i cukry roślinne oraz tłuszcze roślinne i zwierzęce. Do wczesnej mumifikacji nie dochodziło zatem całkowicie w sposób naturalny pod wpływem piasku. Zmarłych celowo balsamowano. Co więcej, wykorzystywano te same związki i w podobnych proporcjach, jakie były w użyciu 3000 lat później, w szczytowym okresie potęgi Egiptu faraonów. « powrót do artykułu
-
Badacze z Johns Hopkins Kimmel Cancer Center donoszą, że zmodyfikowane bakterie Clostridium novyi (C. novyi-NT) skutecznie zwalczają guzy nowotworowe u szczurów, psów i ludzi. C. novyi to bakteria glebowa, która dobrze rozprzestrzenia się w środowisku ubogim w tlen. Czasami zaraża ona ludzi i bydło, a infekcja niszczy tkanki, gdyż bakterie uwalniają enzymy rozpuszczające ściany komórkowe, a następnie żywią się pozostałościami komórek. Naukowcy z Johnsa Hopkinsa postanowili użyć jej do walki z guzami, które nie poddają się chemio- i radioterapii. Guzy nowotworowe zużywają bardzo dużo tlenu, są zatem środowiskiem, w którym ciągle brakuje tego pierwiastka. A więc środowiskiem, w którym C. novyi powinna dobrze się rozwijać. Naukowcy pozbawili bakterię jednego z genów produkujących toksyny, czyniąc ją w ten sposób bezpieczniejszą dla pacjentów. W ramach jednego z eksperymentów zmodyfikowaną C. novyi wstrzyknięto bezpośrednio do guzów 16 psów, które leczono z powodu naturalnie występujących nowotworów. U sześciu psów zauważono, że w 21 dni po pierwszym wstrzyknięciu pojawiła się odpowiedź. U trzech z nich guzy zniknęły całkowicie, u trzech pozostałych doszło do zmniejszenia guzów. Średnica największych z nich zmniejszyła się o co najmniej 30 procent. U większości zwierząt wystąpiły objawy typowe dla infekcji bakteryjnej, takie jak gorączka, stan zapalny i owrzodzenie guza. Przeprowadzono też testy na ludziach. Podczas I fazy testów klinicznych pacjentka z zaawansowanym guzem tkanek miękkich brzucha otrzymała zastrzyk w metastatycznego guza na ramieniu. Po wprowadzeniu doń sporów C. novyi-NT zauważono znaczne zmniejszenie się guza obecnego na i wokół kości. Doszło u niej do silnej odpowiedzi zapalnej i owrzodzenia. Jednak, jako że nie przeprowadziliśmy prób na wystarczająco dużej liczbie ludzi, nie wiemy, czy u Homo sapiens zaobserwujemy takie spektrum reakcji jak u psów - mówi doktor Nicholas Roberts. Profesor Shibin Zhou z Cancer Center zauważa, że jedną z zalet wykorzystania bakterii jest fakt, że można je dość łatwo modyfikować, wyposażyć je w związki lecznicze czy pozbawić toksyn. Zhou i jego koledzy zainteresowali się C. novyi już ponad dekadę temu, gdy natrafili na liczące sobie więcej niż sto lat zapiski dotyczące wczesnych prób z immunoterapią i metody zwanej toksynami Coleya. Przed ponad wiekiem zauważono, że u niektórych pacjentów cierpiących na nowotwory dochodziło do remisji choroby gdy zapadli na poważne infekcje bakteryjne. Uczeni skupili się na C. novyi, gdyż bakteria ta nie powinna atakować zdrowej bogatej w tlen tkanki. Swoje badania rozpoczęli od eksperymentów na szczurach, u których wywoływano nowotwór mózgu – glejaka. Badania mikroskopowe tkanki mózgowej wykazały, że C. novyi niszczy guzy, ale nie narusza zdrowych komórek, mimo że znajdują się kilka mikrometrów obok. Leczenie przedłużało też życie szczurów. Te, którym podawano spory C. novyi-NT żyły średnio 33 dni od momentu zaszczepienia glejaka. Szczury, którym sporów nie podawano, żyły średnio 18 dni. Później rozpoczęto badania na psach. Wybrano te zwierzęta, gdyż psie nowotwory są podobne genetycznie do nowotworów ludzkich, podobnie jak u ludzi pojawiają się spontanicznie. Ponadto psie nowotwory w dużej mierze leczy się tymi samymi lekami co ludzkie, a psy reagują na leczenie podobnie jak my. Obecnie Zhou i jego zespół testują C. novyi-NT na kolejnych pacjentach i zastanawiają się nad połączeniem terapii bakteriami z tradycyjnymi terapiami. « powrót do artykułu
-
Materiał z pamięcią kształtu do odtwarzania twarzoczaszki
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Zespół dr Melissy Grunlan z Texas A&M University uzyskał polimer z pamięcią kształtu (ang. shape-memory polymer, SMP), który będzie można wykorzystać do rekonstrukcji twarzoczaszki. Urazy, wady wrodzone czy operacje usunięcia zmian nowotworowych wiążą się z ubytkami kości, których nie da się uzupełnić naturalnie. Jeśli dotyczą one twarzy, mogą znacząco wpłynąć na czyjś wygląd. Dzięki amerykańskiemu samodopasowującemu się materiałowi, który rozszerza się pod wpływem ogrzanej solanki, da się precyzyjnie uzupełnić braki. Dodatkowo stanowi on rusztowanie pod wzrost nowej kości. Obecnie w chirurgii szczękowo-twarzowej najczęściej wykorzystuje się autoprzeszczepy (np. z kości pozyskanej z biodra). Problem polega na tym, że autoprzeszczep jest sztywnym materiałem, który trudno dopasować do nieregularnych [kształtów] ubytków. Poza tym pozyskiwanie kości do przeszczepu może prowadzić do powikłań. W ramach kolejnego podejścia stosuje się cement kostny, jednak temu rozwiązaniu również daleko do ideału. Twardniejąc, materiał staje się bowiem kruchy, brakuje mu też porów, co uniemożliwia ruch komórek kostnych i odbudowę uszkodzonej tkanki. Próbując rozwiązać ten problem, Grunlan i inni stworzyli SMP, który dopasowuje się do kształtu kości i nie staje się kruchy. Porowatą piankę SMP uzyskano, łącząc cząsteczki poli(ε-kaprolaktonu), elastycznej i biodegradowalnej substancji, stosowanej już w implantach medycznych. Po podgrzaniu do temperatury 60 st. Celsjusza SMP staje się miękki i plastyczny. Po ostudzeniu do temperatury ciała (37 st. Celsjusza) odzyskuje pierwotną sztywniejszą strukturę. Naukowcy pokryli SMP lepką polidopaminą, która pomaga w osadzeniu polimeru przez indukcję tworzenia minerału występującego w kości. Dzięki polidopaminie osteoblastom (komórkom kościotwórczym) łatwiej przywrzeć i rozprzestrzenić się po polimerze. Później SMP ulega rozłożeniu, tak że zostaje tylko odtworzona kość. By sprawdzić, czy rusztowanie z SMP będzie wspierać odbudowę kości, polimer zaszczepiono ludzkimi osteoblastami. Po 3 dniach na SMP z powłoką polidopaminową wyhodowano 5-krotnie więcej osteoblastów niż na kontrolnych SMP bez polidopaminy. Dodatkowo komórki wytwarzały więcej osteopontyny, wielofunkcyjnego białka występującego w dużych ilościach głównie w macierzy tkanki kostnej, oraz czynnika transkrypcyjnego runX2 (jest on uważany za nadrzędny regulator procesu kościotworzenia). W kolejnym etapie eksperymentów Amerykanie przetestują SMP w zwierzęcym modelu defektów szczękowo-twarzowych. Wyniki zespołu zostaną zaprezentowane na konferencji American Chemical Society (ACS). « powrót do artykułu -
Podczas Flash Memory Summit 2014 należąca do Western Digital firma HGST zaprezentowała najbardziej wydajny dysk SSD. Urządzenie podłączone do interfejsu PCIe wykonuje 3 miliony operacji wejścia-wyjścia na sekundę (IOPS). Pracuje zatem wielokrotnie szybciej niż SSD dostępne na rynku. Urządzenie HGST bazuje na 1-gigabitowych układach zmiennofazowych (PCM), a na jego potrzeby opracowano specjalną architekturę, w której znacząco zmniejsza opóźnienie w dostępie do danych i działa niezależnie od rodzaju kości pamięci. Opóźnienie w dostępie do danych jest bliskie 1 mikrosekundzie. Tak olbrzymią wydajność osiągnięto dzięki współpracy z uczonym z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego i opracowaniu nowego protokołu. Trzy miliony IOPS to wyjątkowe osiągnięcie, jednak nie to czyni nasze urządzenie wyjątkowym. Naprawdę ważne jest skrócenie do blisko 1 mikrosekundy opóźnienia dostępu do danych. Tego nie można osiągnąć używając technologii NAND i współczesnych kontrolerów oraz interfejsów - mówi doktor Zvonimir Bandic z HGST Research. « powrót do artykułu
-
Podczas 4-letnich wykopalisk studni ze stanowiska w toskańskiej Cetamurze zespół z Uniwersytetu Stanowego Florydy odkrył artefakty z ponad 15 stuleci etruskiej, rzymskiej i średniowiecznej cywilizacji. Bogactwo materiału z brązu, srebra, ołowiu i miedzi, a także ceramiki i szczątków organicznych daje nam niepowtarzalną okazję do zbadania kultury, religii i życia codziennego w Chianti i okolicach - podkreśla prof. Nancy de Grummond. Wśród najważniejszych odkryć, o których Amerykanie opowiadali na konferencji zorganizowanej na początku lipca w Narodowym Muzeum Archeologicznym w Sienie, wymieniano 14 etruskich i rzymskich naczyń z brązu, blisko 500 nasiąkniętych wodą pestek winogronowych oraz napęczniałe drewno z czasów Etrusków i Rzymian. Wykopaliska prowadzono do głębokości ponad 32 m. Brązowe naczynia znalezione w studni służyły m.in. do czerpania wody. Pestki winogron, odkryte na co najmniej 3 różnych poziomach studni, w tym etruskim i rzymskim, są wg Grummond, niezwykle ważne. Mogą bowiem rzucić sporo światła na historię wina w Toskanii w okresie od III w. p.n.e. do I w. n.e. Dzięki doskonałemu zachowaniu będzie się dało przeprowadzić testy DNA i datowanie radiowęglowe. Wiele z pestek wydobytych w 2012 i 2013 r. przeszło już badania w laboratorium na Università degli Studi di Napoli Federico II. Chiara Comegna posługiwała się przy tym programem morfometrycznym, opracowanym pierwotnie dla pestek pomidorów. Mierzone w milimetrach pestki dzieli się na kategorie. Dotąd wyodrębniono 3 typy, ale niewykluczone, że po analizie materiału wydobytego w br. z poziomu etruskiego ich liczba się zwiększy. Naukowcy wspominają o dopasowywaniu egzemplarzy z wykopalisk do współczesnych odmian winogron. Poza pestkami znaleziono dużo obiektów związanych z piciem oraz przechowywaniem czy serwowaniem wina. Pestki znajdowały się często w naczyniach z brązu, co zdaniem Grummond, może wskazywać na rytuały. Znacząca ilość drewna z dna studni również sugeruje składanie ofiar. Wiele kawałków drewna nosiło ślady zużycia. Kilka obiektów już zidentyfikowano; chodzi o fragmenty wiader, łopatkę lub łyżkę, szpulę i zaokrąglony obiekt, który mógł być guzikiem bądź dziecięcym bąkiem. Te i inne znaleziska, w tym kości różnych zwierząt i rogi jeleni, sugerują, że jak pozostałe źródła wody w starożytności, studnię z Cetamury postrzegano jako świętą. W religii etruskiej wrzucanie przedmiotów do studni było formą składania ofiary. Grummond wspomina m.in. o wotywnych kubkach, monetach z brązu i srebra oraz astragalach (kościach kłykciowych/skokowych kóz, będących rekwizytami starożytnych gier zręcznościowych lub hazardowych). W wykopanej w piaskowcu studni wyróżniono 3 główne poziomy: etruski (datowany na II-III w. p.n.e.), rzymski (przypadający na koniec I w. p.n.e. i I w. n.e.) oraz średniowieczny. « powrót do artykułu
-
Profesor Maryam Mirzakhani, pochodząca z Iranu uczona pracująca na amerykańskim Uniwersytecie Stanforda, jest pierwszą w historii kobietą nagrodzoną Medalem Fieldsa. Wyróżnienie to jest odpowiednikiem Nagrody Nobla dla matematyków. Podczas odbywającego się co cztery lata Międzynarodowego Kongresu Matematyków przyznano cztery Medale. Otrzymali je Martin Hairer z brytyjskiego Warwick University, Manjul Bhargava z Princeton University, Artur Avila z Instytutu Matematyki w Paryżu oraz pani Mirzakhani. Medal Fieldsa przyznawany jest od 1936 roku i otrzymują go wybitni matematycy, którzy nie przekroczyli 40. roku życia. Wraz z tegorocznymi laureatami Medal otrzymało 55 osób. W 2006 roku Rosjanin Grigorij Perelman odmówił przyjęcia Medalu przyznanego mu za udowodnienie hipotezy Poincarego. W ostatnich latach do Medalu nominowano niejedną kobietą. Udało się go zdobyć dopiero profesor Mirzhakhani. W końcu nadszedł ten dzień. Kobiety wnoszą do matematyki swój wkład na najwyższym światowym poziomie. Dotychczas jednak opinia publiczna o tym nie wiedziała. Myślę, że pojawienie się kobiecej laureatki – pierwszej z wielu jak sądzę – obali wiele mitów na temat kobiet i matematyki oraz zachęci młode kobiety do poświęcenia się karierze matematyka - mówi Tim Gowers z Cambridge University, laureat Medalu Fieldsa. To wyjątkowy moment. Maria Skłodowska-Curie zdobyła na początku XX wieku Nagrodę Nobla z fizyki i z chemii. Ale w matematyce po raz pierwszy zdarzyło się, by kobieta otrzymała najwyższe wyróżnienie - wtóruje mu Christiane Rousseau, wiceprezydent Międzynarodowej Unii Matematycznej. Maryam Mirzakhani urodziła się i dorastała w Iranie. Jako dziecko interesowała się literaturą. W pobliżu szkoły, do której uczęszczała w Teheranie, znajdowała się ulica pełna księgarń. Jako, że nie wolno było przeglądać książek, Maryam kupowała dużo przypadkowych lektur. Marzyłam o zostaniu pisarzem - wspomina. Matematyką zainteresował ją jej brat, który po powrocie ze szkoły lubił opowiadać, czego się nauczył. Pewnego dnia opowiedział jej historię o Carlu Friedrichu Gaussie, który jako uczeń szkoły podstawowej opracował metodę, dzięki której w ciągu kilku sekund mógł zsumować wszystkie liczby od 1 do 100. Po raz pierwszy zetknęłam się z tak pięknym rozwiązaniem, do którego sama nie mogłam dojść - mówi Mirzakhani. Dziewczyna zainteresowała się matematyką. Zaczęła brać udział w międzynarodowych olimpiadach. W 1994 roku w Hongkongu wygrała olimpiadę zdobywając zaledwie o jeden punkt mniej niż maksymalna liczba. Rok później, w Toronto, zdobyła wszystkie możliwe punkty. Mirzakhani studiowała na Uniwersytecie Technologicznym Sharif, który ukończyła w 1999 roku. Następnie wyjechała na studia doktoranckie na Uniwersytet Harvarda, gdzie kształciła się pod kierunkiem innego laureata Medalu Fieldsa, Curtisa McMullena. Jej koledzy i nauczyciele mówią, że ma ona niezwykłą zdolność do łączenia różnych technik matematycznych. To co ją naprawdę wyróżnia jest jej umiejętność łączenia różnych elementów. Było to widać w jej pracy doktorskiej, na podstawie której powstały liczne artykuły publikowane we wszystkich najważniejszych pismach matematycznych - mówi profesor Steven Kerckhoff, jeden ze współpracowników Mirzakhani. Po napisaniu pracy doktorskiej uczona była w latach 2004-2008 członkiem Clay Mathematic Institute oraz wykładała na Princeton University. Od 2008 roku jest wykładowczynią na Uniwersytecie Stanforda. Profesor Mirzakhani otrzymała Medal Fieldsa za swój oryginalny wkład w dziedzinę geometrii i systemów dynamicznych, w szczególności za prace nad zrozumieniem symetrii zagiętych powierzchni, takich jak sfery, obiekty hiperboliczne i toroidalne.
-
Od kilku lat różni producenci prezentują elastyczne wyświetlacze i obiecują, że ich urządzenia trafią wkrótce na rynek. Jednak dotychczas kończy się na pokazywaniu prototypów. Zginalne wyświetlacze nie są wystarczająco wytrzymałe, by je komercjalizować. Jednym z gigantów, którzy chwalili się takimi urządzeniami jest Samsung. Jednak szybko okazało się, że koncern ma kłopoty z odpowiednim zabezpieczeniem wyświetlaczy OLED. Wilgoć lub kilka molekuł tlenu mogą zniszczyć wyświetlacz. Technologia OLED stawia wysokie wymogi pod względem zabezpieczenia - mówi Greg Raupp, ekspert z Arizona State University. Teraz wszystko może się zmienić dzięki niewielkiej amerykańskiej firmie Kateeva. Opracowała ona proces druku, który pozwala na pokrycie wyświetlacza warstwą ochronną. Proces jest znacznie szybszy niż obecnie stosowane metody, co może aż o połowę obniżyć koszty produkcji. Innym problemem jest sterowanie zginalnym wyświetlaczem. W urządzeniach dotykowych stosuje się tlenek indu wzbogacany tlenkiem cyny (ITO). Jest to jednak materiał kruchy i w zginalnym wyświetlaczu może popękać. Z pomocą przychodzi tutaj fińska firma Canatu, która na potrzeby wyświetlaczy dotykowych produkuje warstwy zawierające węglowe nanopąki. To nanorurki z dołączonymi doń sferami. Struktura taka charakteryzuje się lepszym przewodnictwem niż nanorurki i może być w bardzo dużym stopniu zginana. Obecnie Canatu dostarcza swój produkt 30 klientom, którzy tworzą z nich prototypowe urządzenia. Wspomniany już Raupp uważa, że pierwsze prawdziwie zginalne wyświetlacze pojawią się na rynku w najbliższych latach, jednak początkowo stopień ich zagięcia będzie kontrolowany przez producenta. Dopóki twórcy takich urządzeń nie przekonają się, że ich produkty działają w każdych warunkach, będą projektowali je tak, by użytkownik nie mógł dowolnie wyginać wyświetlacza. « powrót do artykułu
-
Lwiątko zaprowadziło człowieka do ciała swojej matki
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
W indyjskim Parku Narodowym Sasan-Gir lwiątko zaprowadziło strażnika leśnego do ciała swojej matki. Rana Mori, który zauważył młode w krzakach, poszedł za nim i odkrył na pobliskim wzgórzu ciało ok. 11-letniej lwicy. Lwiątko pilnowało później zwłok do momentu przybycia policji i służb leśnych. Sekcja zwłok wykazała złamania żeber, urazy wewnętrzne oraz krwotok. Sugeruje to, że matka zginęła po walce z innymi zwierzętami, prawdopodobnie stadem bawołów domowych. Anshuman Sharma, oficer z Indian Forest Service (IFS), podkreśla, że zachowanie lwiątka było rzadkie i bardzo dziwne. Eksperci wierzą jednak, że będące zwierzętami społecznymi lwy doskonale rozpoznają widywanych codziennie strażników. Działania młodego były więc swego rodzaju wołaniem o pomoc. Park Sasan-Gir to ostatnie naturalne siedlisko lwów azjatyckich, zwanych inaczej perskimi (Panthera leo persica). W spisie przeprowadzonym w kwietniu 2010 r. doliczono się 411 osobników. W niedzielę po południu patrolowałem rejon Tulsi-Shyam i zobaczyłem kryjące się w buszu lwiątko - opowiada Mori. Ponieważ takie maluchy nie są zostawiane same i towarzyszy im matka, zaczął się za nią rozglądać. "Śledziłem młode, które doprowadziło mnie do ciała matki leżącego na małym pagórku. Nazywano ją Rupa [czyli piękna]. Początkowo wyglądała, jakby spała, ale ponieważ się nie ruszała, szturchnąłem ją kijem. Wtedy stwierdziłem, że nie żyje. Kiedy Mori wrócił ze służbami, które miały usunąć truchło, 15-miesięczne lwiątko nadal tam siedziało. Sharma podkreśla, że Rupa żyła i polowała sama, ale teraz, gdy jej już nie ma, lwiątko dołączy się do innej grupy lub zadba o nie inna samica. « powrót do artykułu -
Do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zadokował piąty i ostatni pojazd dostawczy Europejskiej Agencji Kosmicznej. Automated Transfer Vehicle 5 (ATV-5) został wystrzelony przed dwoma tygodniami. Dostarczył on na ISS około siedem ton zaopatrzenia. To ostatnia misja ATV, teraz Europejska Agencja kosmiczna skupi się na budowie modułów zasilania i napędu dla tworzonego przez NASA załogowego Oriona. ESA rozpoczęła dostawy na ISS w 2008 roku. Po zamknięciu programu ATV Międzynarodowa Stacja Kosmiczna będzie zaopatrywana przez dwie amerykańskie firmy prywatne, Rosję i Japonię. ATV-5 dostarczył paliwo, wodę, przyrządy naukowe, żywność i inne towary. Zawiózł na ISS m.in. elektromagnetyczne urządzenie do lewitacji, które będzie wykorzystywane do lewitowania i podgrzewania próbek metali w stanie nieważkości. Eksperymenty mają pozwolić na udoskonalenie procesu odlewaniametali. Po rozładowaniu ATV-5 zostanie załadowany odpadkami i urządzeniami, które nie są już potrzebne na ISS. Pod koniec stycznia pojazd zostanie odłączony od Stacji i spłonie w atmosferze Ziemi. « powrót do artykułu
-
W poszukiwaniu biomarkerów śródmiąższowego zapalenia pęcherza
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Dzięki analizie mikromacierzy, technologii pozwalającej ocenić aktywność tysięcy genów naraz, naukowcom z Wake Forest Baptist Medical Center udało się lepiej zrozumieć śródmiąższowe zapalenie pęcherza (ang. interstitial cystitis, IC). Szukamy molekularnych biomarkerów IC, co zasadniczo oznacza, że porównujemy tkankę z biopsji pacjentów z podejrzeniem śródmiąższowego zapalenia pęcherza i osób wolnych od tej przypadłości - wyjaśnia dr Stephen J. Walker. Studium wykazało, że wzorzec ekspresji genowej u chorych z IC z niską pojemnością pęcherza jest inny niż u pacjentów z IC z normalną pojemnością pęcherza i przedstawicieli grupy kontrolnej. Sugeruje to istnienie podtypów IC. Śródmiąższowe zapalenie pęcherza [...] trudno zdiagnozować. W jednym z raportów wyliczano, że przeciętny pacjent doczekuje się poprawnej diagnozy po 8 latach i odwiedzeniu 5 lekarzy. Wskazanie biomarkerów, by poprawić diagnostykę i terapię, byłoby przełomem zarówno dla pacjentów, jak i lekarzy - uważa dr Robert J. Evans. Przez podobieństwo objawów (chodzi np. o bóle miednicy lub naglące parcie na pęcherz) IC bywa często mylone z endometriozą, kamicą nerkową czy przewlekłym zapaleniem dróg moczowych. W ramach studium Amerykanie analizowali próbki tkanki pęcherza 13 osób ze zdiagnozowanym IC i 3 pacjentów kontrolnych. Zastosowano podział na 3 grupy: 1) IC z niską pojemnością pęcherza (określoną w znieczuleniu na poniżej 384 ml), 2) IC z pojemnością pęcherza powyżej 384 ml oraz 3) pacjentów bez IC. Posługując się analizą mikromacierzy, akademicy zauważyli, że pacjenci z grupy 1. różnili się znacząco tak od grupy 2., jak i 3. Aktywne były u nich geny związane ze stanem zapalnym i sygnalizacją immunologiczną. Różnice ekspresji mogą wyjaśnić, czemu testy kliniczne IC cechuje tak duża zmienność skuteczności i czemu liczba niereagujących jest tak wysoka. Mogą istnieć podtypy IC, które najlepiej reagują na konkretne leczenie - wyjaśnia Evans. Ekipa kontynuuje badania, by zidentyfikować i potwierdzić biomarker. « powrót do artykułu -
O 155-letnim węgorzu, który spędził całe życie w studni
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
W studni w wiosce rybackiej Brantevik na południu Szwecji zmarł najstarszy na świecie węgorz europejski (Anguilla anguilla). Prawdopodobnie miał ok. 155 lat. Moja rodzina kupiła chatę w 1962 r. Zawsze wiedzieliśmy o dodatkowym mieszkańcu - opowiada właściciel posesji ze studnią Tomas Kjellman. Obecność węgorza była dobrze udokumentowana na przestrzeni ponad wieku. Węgorz Åle (od szwedzkiego ål, czyli węgorz) był ponoć popularnym członkiem rodziny. Nic więc dziwnego, że przy okazji święta raków (kräftskiva) Kjellmanowie chcieli się pochwalić pupilem. Gdy jednak odsłonięto pokrywę studni, oczom zebranych ukazały się tylko jego szczątki. Ryba musiała nie żyć już od jakiegoś czasu. Åle trafił do zamrażarki. Rodzina chce wysłać to, co z niego zostało, do eksperta, który zliczając słoje w otolitach, określi dokładny wiek zwierzęcia. Kjellman zwraca uwagę dziennikarzy na groteskowo duże oczy węgorza. Wg niego, są nieproporcjonalne rozbudowane przez lata spędzone w wodach ciemnej studni. Jak Åle trafił do studni? Ponoć w 1859 r. ośmioletni Samuel Nillson wrzucił do studni węgorza. Kiedyś trzymanie ich w studni było powszechną praktyką, bo można było w ten sposób uniknąć zanieczyszczenia owadami. To niesamowite, że żył tak długo. Przeżył dwie wojny światowe. Niektórzy Szwedzi postanowili upamiętnić długowieczną rybę na Twitterze (#RIPalen). U reszty wywołało to jednak rozbawienie. « powrót do artykułu -
Zespół napięcia przedmiesiączkowego (PMS) występuje u 80% kobiet, jest obserwowany we wszystkich krajach na świecie, a wspominał o nim już Hipokrates. Profesor Michael Gillings, specjalista ds. ewolucji molekularnej, uważa, że PMS ma znaczenie w selekcji naturalnej. Zdaniem uczonego zwiększa on szanse na rozpad bezpłodnego związku, a tym samym zwiększa szanse kobiet na posiadanie potomstwa. W przeszłości kobiety miały mniej cykli menstruacyjnych niż obecnie, gdyż nie istniała kontrola urodzeń, więc częściej były w ciąży i karmiły dzieci - mówi Gillings. Wyobraźmy sobie teraz, że kobieta jest związana z bezpłodnym mężczyzną. Wówczas, nawet w przeszłości, ma regularne cykle. Pojawiający się co miesiąc PMS powoduje, że taki związek z większym prawdopodobieństwem się rozpadnie, co zwiększa szanse kobiety na znalezienie płodnego mężczyzny - dodaje uczony. Jego zdaniem to proste wyjaśnienie wystarczy, by zrozumieć powszechność występowania PMS. Na poparcie tej hipotezy istnieje, jak zapewnia Gillings, wiele dowodów z DNA oraz badań behawioralnych. Przede wszystkim, zauważa, o roli PMS świadczy fakt, że jest on w wysokim stopniu dziedziczony. Poza tym zidentyfikowano geny odpowiedzialne za jego dziedziczenie. W końcu, jak pokazują badania psychologiczne, agresja kobiety w czasie PMS jest skierowana głównie przeciwko jej aktualnemu partnerowi. PMS to proste, naturalne zachowanie będące konsekwencją naszej ewolucji - stwierdza naukowiec. « powrót do artykułu
-
Już w łonie matki połowa noworodków z Brooklynu wystawiona jest na działanie triklosanu. To środek przeciwgrzybiczny i przeciwbakteryjny szeroko stosowany w produktach kosmetycznych i higienicznych. Wiadomo, że triklosan ma negatywny wpływ na system hormonalny. Ponadto 25% nienarodzonych dzieci było wystawionych też na działanie triklokarbanu, środka podobnego do triklosanu. Naukowcy zauważyli też, że kobiety, w których organizmach znajdowało się wysokie stężenie butylparabenu, używanego jako przeciwbakteryjny konserwant m.in. w cieniach do powiek, olejkach do opalania i kremach przeciwzmarszczkowych, rodziły mniejsze dzieci. Mniejszy wzrost urodzeniowy może świadczyć o zaburzeniach hormonalnych. Podczas przyszłych badań chcemy wyjaśnić wpływ wszystkich tych środków na zdrowie - mówi Laura Geer z SUNY-Downstate Medical Center w Nowym Jorku. Szczegółowe wyniki badań zostaną zaprezentowane podczas spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Chemicznego. Niejednokrotnie już informowaliśmy, że wraz z kosmetykami i środkami czystości dostarczamy naszym organizmom olbrzymich ilości antybiotyków i preparatów grzybobójczych. Same tylko triklosan i triklokarban są używane w ponad 2000 produktów, od past do zębów i mydeł w płynie poprzez środki czystości, ubrania i zabawki. Obsesja na punkcie higieny może nieść ze sobą poważne konsekwencje, a jest tym bardziej nieuzasadniona, że, jak się okazuje, mydła zawierające triklosan (TCC) i triklokarban (TCB) nie są bardziej efektywne niż zwykłe mydła. Naukowcy od wielu lat alarmują o znajdowanych w wodzie antybiotykach, informują, że domowa chemia bardziej szkodzi niż pomaga, zwracają uwagę, że epidemia chorób autoimmunologicznych w krajach rozwiniętych może być spowodowana właśnie przesadną czystością, a sam triklosan jest podejrzewany o upośledzanie czynności mięśni, niepłodność oraz pomaga gronkowcowi złocistemu w zasiedlaniu nosa. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) w związku z pojawiającymi się badaniami wykazującymi szkodliwość TCC i TCB pracuje nad nowymi zaleceniami dotyczącymi ich stosowania. Podczas wspomnianego na wstępie studium przebadano 184 kobiety mieszkające na Brooklynie. U wszystkich znaleziono w moczu ślady TCC, a u 86 – TCB. Zbadano też krew pępowinową 33 kobiet. To pierwsze studium badające poziom TCB u ciężarnych i ich dzieci. Paul DeLeo, wiceprezes American Cleaning Institute, który reprezentuje firmy produkujące środki czystości, twierdzi, że poziom wspomnianych środków chemicznych jest zbyt niski, by mogły one zaszkodzić. Bazując na standardowych testach toksykologicznych możemy stwierdzić, że istnieje duży margines bezpieczeństwa pomiędzy wykrytymi poziomami, a poziomami szkodliwymi - mówi DeLeo. Jednak eksperci zwracają uwagę, że testy toksykologiczne nie pozwalają na wykrycie wielu skutków stosowana środków chemicznych, szczególnie tych, związanych z ich negatywnym wpływem na układ hormonalny. Laura Geer mówi, że ciężarne, które nie chcą niepotrzebnie narażać swojego dziecka, powinny szczegółowo zapoznawać się ze składem kosmetyków i środków czystości, których używają. Unikajcie produktów oznaczonych jako 'antybakteryjne', gdyż prawdopodobnie zawierają one triklosan lub triklokarban - stwierdziła uczona. « powrót do artykułu
-
Gdy przed przystąpieniem do renowacji specjaliści z Narodowego Instytutu Antropologii i Historii zrobili XVIII-wiecznej figurze Chrystusa (Señor de la Paciencia) z meksykańskiej parafii w San Bartolo Cuautlalpan zdjęcia rentgenowskie, stwierdzili, że wykorzystano w niej 8 zębów dorosłego człowieka. Zęby zostały prawdopodobnie podarowane jako dowód wdzięczności - sądzi Fanny Unikel, główna konserwatorka z Warsztatu Odnowy Rzeźb Polichromowanych Escuela Nacional de Conservación, Restauración y Museografía (ENCRyM). Choć na co dzień ledwo wystają z półotwartych ust, rentgenogramy ujawniły, że są całe (widać było nawet korzenie) i świetnie zachowane. Dotąd wiedziano o przekazywaniu przez meksykańskich wiernych włosów czy ubrań. W statuach świętych paznokcie i zęby wykonywano jednak zazwyczaj z drewna lub kości zwierzęcych czy rogów. To pierwszy raz, kiedy w rzeźbie znaleziono prawdziwe ludzkie zęby. Unikel opowiada, że wg niej, zęby nie należały do żadnego świętego. Relikwie wykorzystano by w inny sposób, by uwydatnić ich znaczenie. Poza Chrystusem w kościele w San Bartolo Cuautlalpan znajduje się cała grupa XVII-XVIII-wiecznych figur świętych. Wszystkie poddano w tym roku intensywnym zabiegom konserwatorskim. Święci Bartłomiej, Joachim, Anna i Matka Boska Bolesna byli w znacznie gorszej kondycji niż Chrystus, który przez stulecia zawsze miał na sobie ubranie i był wynoszony tylko na procesje Wielkiego Tygodnia. Po dokładnym obejrzeniu i wykonaniu zdjęć rtg. Chrystusa oczyszczono. Ubytki farby na klatce piersiowej, sandałach, nogach i podeszwach stóp uzupełniono za pomocą techniki rigatino (różne odcienie farby kładzie się tu krótkimi pociągnięciami pędzla, tak by oglądane z odległości, zlały się one z oryginalną powłoką). Z platformy statuy usunięto beż, pod którym znajdowała się zielono-czerwona polichromia. « powrót do artykułu
-
Hiszpański ksiądz Miguel Pajares jest pierwszą europejską ofiarą najnowszej epidemii gorączki krwotocznej. Duchowny zmarł w wieku 75 lat w szpitalu w Madrycie. Przed pięcioma dniami został wywieziony z Liberii, gdzie pracował z ramienia organizacji pozarządowej. Ksiądz zmarł w szpitalu Karola III gdzie był leczony eksperymentalnym lekiem ZMapp. Lekarstwo pomogło dotychczas dwóm Amerykanom. Trzeba jednak zauważyć, że zarażeni obywatele USA byli znacznie młodsi od hiszpańskiego księdza. Lek mógł też zostać im podany na różnym etapie rozwoju choroby. Wraz z księdzem Pajaresem z Liberii ewakuowano zakonnicę Julianę Bohi. Testy wykazały jednak, że nie zaraziła się ona Ebolą. « powrót do artykułu
-
Badali rzadką chorobę, znaleźli przyczynę powszechniejszej
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Prowadząc badania nad rzadką chorobą genetyczną alkaptonurią (AKU), brytyjscy naukowcy odkryli nieznany dotąd mechanizm niszczenia stawów w osteoartrozie (chorobie zwyrodnieniowej stawów). Zespół z Uniwersytetu w Liverpoolu i Queen Mary University of London zajmował się biodrem mężczyzny z AKU. W przebiegu tej choroby w chrząstce stawów odkłada się kwas homogentyzynowy, który zmienia jej właściwości fizyczne. Autorzy raportu opublikowanego w Journal of Anatomy zauważyli widywane dotąd tylko u koni zmineralizowane wyrostki wysokiej gęstości (ang. high density mineralised protrusions, HDMP). Jak wyjaśniają akademicy, pojawiają się one, ponieważ organizm próbuje zapełniać szczeliny w chrząstce. Niestety, gdy materiał się odrywa, ostre, twarde cząstki trą o zdrową tkankę. W dalszym etapie studium Brytyjczycy wykonali mikrotomografię 8 bioder przekazanych do badań przez ludzi z zapaleniem stawów. Okazało się, że wyniki były takie same jak u pacjenta z AKU. Prof. Jim Gallagher podkreśla, że na osteoartrozę, która jest jedną z głównych przyczyn niepełnosprawności, nie ma lekarstwa. Odkrycie u ludzi HDMP oznacza, że po raz pierwszy dostrzegliśmy ważny mechanizm w procesie wywołującym chorobę. Naukowcy badali staw, nie usuwając wapnia (zwykle zmiękcza się kości, by ułatwić badanie). Kwas niszczy HDMP, co pomaga wyjaśnić, czemu dotąd u przedstawicieli naszego gatunku nie wykrywano wyrostków. « powrót do artykułu -
Google dołączyło do pięciu azjatyckich firm telekomunikacyjnych, które zamierzają położyć podwodne kable łączące USA i Japonię. System światłowodowy „Faster” będzie miał początkowo przepustowość 60 terabitów na sekundę. Jego uruchomienie zostało zaplanowane na drugą połowę 2016 roku. Połączy on wielkie ośrodki Zachodniego Wybrzeża – Los Angeles, San Francisco, Portland i Seattle – z japońskimi miastami Chikura i Shima, skąd sygnał będzie rozprowadzany po całej Japonii oraz w kierunku Azji. „Faster” będzie kosztował 300 milionów dolarów, a pieniądze wyłożą Google, China Mobile International, China Telecom Global, malezyjski Global Transit, japońskie KDDI oraz singapurskie SingTel. W stworzenie systemu zaangażowany jest też japoński NEC i wiele innych firm. Na nowych połączeniach zyska cały świat, a ich beneficjentem będzie też Google, gdyż kable połączą jego centra bazodanowe w USA i Azji. To nie pierwsza tego typu inwestycja Google'a. W 2010 roku uruchomiono łącze Unity, w które również zainwestował Google. Chcemy, by nasze produkty działały szybko i stabilnie, a to wymaga gigantycznej infrastruktury, która połączy czy to ponad miliard urządzeń z Androidem czy to developerów tworzących dla Google Cloud Platform - oświadczył wyszukiwarkowy gigant. Tradycyjnie w podmorskie kable inwestowały wyłącznie firmy telekomunikacyjne. Jednak wraz z rozwojem internetu coraz więcej przedsiębiorstw widzi swój interes w rozwoju ogólnoświatowej infrastruktury. Przed dwoma laty Facebook zainwestował 450 milionów dolarów w azjatyckie konsorcjum, które buduje podmorską infrastrukturę łączącą kraje Azji, a Microsoft prowadzi podobno rozmowy, których celem ma być udział koncernu w stworzeniu systemu telekomunikacyjnego pomiędzy Chinami, Koreą Południową, Japonią i USA. « powrót do artykułu
-
Pracownicy biurowi, którzy stykają się z większą ilością światła dziennego, lepiej i dłużej śpią, są bardziej aktywni fizycznie i mogą się pochwalić lepszą jakością życia. Podczas najnowszych badań amerykańscy naukowcy zauważyli, że w przypadku ludzi, którzy pracowali w biurach z oknami, ekspozycja na białe światło była aż o 173% wyższa, a sen średnio o 46 min dłuższy. Coraz więcej dowodów świadczy o tym, że wystawienie na oddziaływanie światła w ciągu dnia, zwłaszcza rano, jest korzystne dla zdrowia, bo wpływa na nastrój, czujność i metabolizm - wyjaśnia dr Phyllis Zee, neurolog z Northwestern Medicine, dodając, że pracownicy biurowi należą do grupy ryzyka, gdyż często spędzają całe dnie bez dostępu do naturalnego światła lub nawet jasnego światła sztucznego. Architekci powinni mieć świadomość znaczenia naturalnego światła nie tylko w kategoriach potencjalnych oszczędności energii, ale również wpływu na ludzkie zdrowie - dodaje Mohamed Boubekri z Uniwersytetu Illinois w Urbana-Champaign. Wg niego, prostym sposobem na rozwiązanie tego problemu jest umieszczenie stanowisk roboczych w promieniu 6-7,5 m (20-25 stóp) od zewnętrznych ścian z oknami. W eksperymencie uwzględniono 49 pracowników biurowych: 27 z biur pozbawionych okien i 22 z biur z oknami. Jakość życia związaną ze zdrowiem oraz jakość snu oceniano za pomocą samopisu oraz Kwestionariusza Jakości Snu Pittsburgh. Ekspozycję na światło, aktywność oraz długość snu monitorowano za pomocą aktygrafu w reprezentatywnej grupie 21 ochotników (10 z pomieszczeń bez okien i 11 z biur z oknami). Światło jest najważniejszym czynnikiem synchronizującym dla mózgu i ciała - zaznacza doktorantka Ivy Cheung, dlatego jak podsumowuje Zee, ludzie, którzy w ciągu dnia stykają się z większą ilością światła, mogą lepiej spać i lepiej się czuć. « powrót do artykułu