Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37601
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Posługując się georadarem (GPR), archeolodzy z Uniwersytetów w Sztokholmie i Umeå odkryli koło Vadstenay pozostałości długiej na 50 m sali, w której ucztowali wikingowie. Dotąd kurhan z Aska uznawano za podłużny kopiec grobowy. Teraz okazało się, że znajduje się tu platforma fundamentowa dużego budynku, prawdopodobnie datującego się na epokę wikingów. Możliwe, że była to siedziba rodziny królewskiej (w pobliżu odkopano wcześniej jej groby). Aska jest znane wśród naukowców zajmujących się wikingami z powodu wykopalisk z 1920 r., kiedy archeolodzy odsłonili pochówek bogatej kobiety. Najbardziej rzucającym się w oczy elementem krajobrazu jest kurhan. Ze względu na owalny kształt i spłaszczony wierzchołek pojawiały się sugestie, że może to nie mogiła, ale wyniesione fundamenty podłużnego budynku. Dzięki GPR-owi autorom raportu z pisma Archaeological Prospection udało się potwierdzić tę hipotezę. Jak podkreśla Martin Rundkvist z Uniwersytetu w Umeå, takie budowle z okresu między 400 a 1100 r. n.e. znaleziono na stanowiskach w Fornsigtunie koło Sztokholmu i w Lejre w pobliżu Roskilde. O największym podobieństwie można jednak mówić w przypadku odkrytej niedawno sali ze Starej Uppsali [Gamla Uppsala]. Duża zgodność sugeruje ożywione kontakty między ośrodkami. Sala miała ok. 50 m długości, 14 m szerokości, podwójne ściany i 4 wejścia. Na środku znajdowało się palenisko. « powrót do artykułu
  2. Purdue University ma na swoim koncie ważne osiągnięcie w historii rozwoju półprzewodników. To właśnie naukowcy z tej uczelni dostarczyli w 1947 roku bardzo ważny element pierwszego tranzystora – półprzewodnik z oczyszczonego germanu. Teraz specjaliści z tej samej uczelni stworzyli pierwszy układ elektroniczny (CMOS), w którym krzem zastąpiono germanem. Co prawda, german został wykorzystany już w pierwszym tranzystorze, ale w zastosowaniach komercyjnych wygrał krzem. Wkrótce jednak dojdziemy do kresu możliwości fizycznych krzemu. Jednym z materiałów, które mogą zastąpić krzem, jest właśnie german. Jak mówi profesor Peide Ye, german pozwala na produkowanie mniejszych podzespołów elektronicznych. Podczas najnowszych badań naukowcy z Purdue wykorzystali german do wyprodukowania dwóch typów tranzystorów. Dotychczas specjaliści potrafili wyprodukować tranzystory typu P, tym razem stworzono również tranzystor typu N. Właściwości germanu utrudniają tworzenie tranzystorów N, które dobrze pracowałyby przy niskiej oporności. Specjaliści z Purdue stwierdzili, że wzbogacanie germanu o zanieczyszczenia zmienia jego właściwości, im więcej zanieczyszczeń tym mniejsza oporność. Uczeni nauczyli się też tworzyć dobrej jakości połączenia z zanieczyszczonym germanem, dzięki czemu stworzyli germanowy układ CMOS. Badania wykazały, że wchodzący w jego skład falownik jest najbardziej efektywnym falownikiem, wyprodukowanym z innego materiału niż krzem. « powrót do artykułu
  3. Marcus Eriksen i jego koledzy z Five Gyres Institute ocenieli, że po powierzchni światowych oceanów pływa niemal 269 000 ton plastikowych odpadów. W celu oszacowania ilości tego typu zanieczyszczeń naukowcy przeprowadzili 24 wyprawy badawcze, które odbyły się w latach 2007-2013. Badania prowadzono u wybrzeży Australii, Zatoce Bengalskiej i na Morzu Śródziemnym. Naukowcy badali zarówno koncentrację mikroskopijnych fragmentów jak i dużych kawałków. Na podstawie zebranych danych oraz modeli dystrybucji zanieczyszczeń w oceanach, naukowcy oszacowali liczbę kawałków plastiku na co najmniej 5,25 bilionów, a ich wagę na niemal 269 000 ton. Nasze badania pokazały, że wielkie subtropikalne wiry oceaniczne, w których dochodzi do gromadzenia się śmieci, nie są ostatecznym miejscem ich spoczynku. Mikroplastik rozpowszechnia się po całym oceanie - mówi Eriksen. « powrót do artykułu
  4. Lotem Oriona, który w ubiegłym tygodniu ruszył w pierwszą podróż w przestrzeni kosmicznej, sterował 12-letni procesor i komputer, który daleki jest od najnowszych rozwiązań stosowanych w domowych pecetach. Lot przebiegł bardzo dobrze. Lepiej być nie mogło. A osiągnęliśmy to dzięki licznym testom. Umieściliśmy nasz system w odpowiednim środowisku i testowaliśmy go na wszystkie możliwe sposoby - mówi Matt Lemke, który był odpowiedzialny za awionikę, zasilanie i oprogramowanie Oriona. Żeby dokonać czegoś takiego należy rozumieć, co chce się osiągnąć. W naszym przypadku chcieliśmy zakończonego sukcesem, bezproblemowego lotu w kosmosie. Tu nie chodziło o najnowszą technologię - stwierdza Lemke i dodaje, że testowano też najbardziej nieprawdopodobne scenariusze. Sprawdzano każdy możliwy problem, jaki mógł wystąpić. Myślę, że bardzo dobrze przepracowaliśmy fazę projektową i testową. Martwiliśmy się każdym szczegółem, każdą anomalią. Dzięki temu przez cały czas rozumieliśmy, co się dzieje i gdy wystąpił jakiś problem, już go znaliśmy i wiedzieliśmy, jakie jest rozwiązanie - stwierdza. Lemke zdradza, że komputerem pokładowym Oriona była maszyna, którą pierwotnie firma Honeywell International zbudowała na potrzeby samolotu Boeing 787. Komputer korzysta z procesora PowerPC 750 FX, który zadebiutował w 2002 roku. NASA przebudowała komputer tak, by wytrzymał on wibracje Oriona, zastosowano grubszą płytę główną i wzmocniono inne podzespoły. Ponadto na pokładzie Oriona umieszczono dwa komputery zapasowe. Prawdopodobieństwo, że zawiodą wszystkie trzy maszyny wynosiło mniej niż 1:180000. Lemke już wie, że komputery wyszły bez szwanku ze spotkania z promieniowaniem kosmicznym w Pasach Van Allena. Teraz eksperci analizują dane, które zostały pobrane z Oriona już w czasie, gdy na pokładzie USS Anchorage płynął on do San Diego. Dotychczas wiemy, że komputery nie miały żadnych problemów z obsłużeniem lotu. Właśnie zaczęliśmy szczegółową analizę danych. Dzięki niej dowiemy się, czy pojawiły się jakieś błędy w układach pamięci lub w transmisji danych. Przeglądamy dane linia po linii i szukamy w nich wszystkich błędów - mówi. Ekspertów szczególnie interesuje TTEthernet (Time-Triggered Ethernet). Ten system komunikacji zadebiutował właśnie w przestrzeni kosmicznej. Lemke wie, że analiza danych z Oriona nie będzie łatwym zadaniem. To jedna z najtrudniejszych rzeczy, jakie mamy do zrobienia. Mamy tam wiele połaczeń, wiele zestawów danych. Musimy się dowiedzieć, czy gdziekolwiek wystąpił jakikolwiek błąd. Inżynierowie NASA już przystąpili do budowy komputera, który będzie sterował Orionem podczas kolejnego lotu, zaplanowanego na rok 2018. Komputer będzie korzystał z procesora PowerPC 750FX, jednak ma być tańszy i łatwiejszy w budowie. Wykorzystamy ten sam układ i ten sam projekt. Wprowadzimy niewielkie zmiany. Chcemy upewnić się, że potrafimy zbudować komputer jak najmniejszym kosztem. W komputerze były części wykonane ręcznie przez naszych techników. Chcielibyśmy zautomatyzować ten proces - stwierdził Lemke. Wydatki związane z budową i testowaniem komputerów dla Oriona przekroczyły milion dolarów. NASA ma nadzieję, że kwotę tę uda się obniżyć o 20%. « powrót do artykułu
  5. Jednorożce długonose (Oxymonacanthus longirostris) nie tylko wyglądają jak koralowce, którymi się żywią i w których znajdują schronienie, ale i pachną jak one. Jak podkreśla dr Rohan Brooker z Georgia Institute of Technology, to pierwszy dowód na to, że dieta pomaga zwierzętom uzyskać kamuflaż chemiczny. O. longirostris żyje na rafach koralowych Indo-Pacyfiku. Rybka upodobała sobie głównie koralowce z rodzaju Acropora. By wykazać, że jednorożec pachnie jak zjadane przez niego koralowce, biolodzy uciekli się do pomocy krabów, które żyją na koralowcach i chronią je przed szkodnikami. Jeden z gatunków jest związany z Acropora, a drugi z rodzajem Pocillopora. Na początku autorzy publikacji z Proceedings of the Royal Society B sprawdzili, że kraby są rzeczywiście wabione przez koralowce. Później pozwolono O. longirostris żerować na Acropora lub Pocillopora, tak by sprawdzić, czy "przejdą" wonią swojego pokarmu i będą w stanie przekonać kraby, że są samymi koralowcami. Oba gatunki krabów umieszczono w akwarium z rybami (kraby nie widziały jednak O. longirostris). Ryby były ukryte i jedyną rzeczą, jaka docierała do kraba, były zapachy dwóch jednorożców. Patrzyliśmy, gdzie krab się przemieszczał. Okazało się, że kraby żyjące na Acropora szły do ryby, która żerowała na Acropora, a kraby zamieszkujące Pocillopora do ryb jedzących Pocillopora. Biolodzy patrzyli też, co się stanie, gdy w akwarium umieści się O. longirostris i drapieżniki z rodziny dorszowatych (ofiarę i drapieżnika dzieliła bariera, przez którą nie można było nic zobaczyć). Okazało się, że drapieżnik był silniej przyciągany przez jednorożca, gdy ten ostatni znajdował się obok koralowca niepasującego do jego diety. Jak tłumaczy Brooker, kamuflaż zapachowy uzupełnia i tak już doskonały kamuflaż wizualny (gdy jednorożec długonosy uczepi się koralowca, wygląda całkiem jak jego odnoga). W przyszłości naukowcy chcą sprawdzić, czy w obliczu niebezpieczeństwa O. longirostris wykazują preferencję do określonych koralowców. Jeśli tak, świadczyłoby to o celowym posługiwaniu się strategią zmiany zapachu dietą. « powrót do artykułu
  6. Przeciwutleniająca (przeciwrodnikowa) aktywność soków cytrusowych i innych produktów spożywczych jest niedoszacowana. Wartości wskazywane przez metodę opracowaną przez naukowców z Uniwersytetu w Grenadzie są 10 razy wyższe niż te generowane przez dotychczasowe techniki analityczne. Obecnie w laboratorium symuluje się trawienie w przewodzie pokarmowym. Pod uwagę bierze się potencjał przeciwutleniający substancji, które mogą zostać wchłonięte w jelicie cienkim (ciekłej frakcji tego, co jemy). Problem polega na tym, że przez założenie, że nie ma ona wpływu, nie mierzy się aktywności antyoksydacyjnej frakcji stałej (włókien). [Należy jednak pamiętać, że] ta nierozpuszczalna frakcja dociera do jelita grubego, gdzie mikroflora może przeprowadzić fermentację i wyekstrahować więcej przeciwutleniaczy. To właśnie jesteśmy w stanie ocenić za pomocą naszej nowej metodologii - podkreśla prof. José Ángel Rufián Henares. Hiszpanie ochrzcili technikę "globalną odpowiedzią przeciwutleniającą" (ang. global antioxidant response, GAR). Jak można przeczytać na łamach pisma Food Chemistry, ocenia się różne parametry fizyczne i chemiczne, np. kolor i fluorescencję. Technikę zastosowano w odniesieniu do komercyjnych i naturalnych soków pomarańczowych, mandarynkowych, cytrynowych i grejpfrutowych. Okazało się, że w przypadku soku pomarańczowego potencjał antyoksydacyjny wzrósł z 2,3 mmol Trolox/L napoju (tyle odnotowano za pomocą tradycyjnej techniki) do 23 mmol Trolox/L (takie było wskazanie GAR). Aktywność przeciwutleniająca jest 10-krotnie wyższa, niż wszyscy dotąd myśleli. Dotyczy to nie tylko soków, ale i wszystkich innych produktów badanych za pomocą tej metodologii. Bazując na GAR, Hiszpanie stworzyli model matematyczny, który pozwala klasyfikować soki wg warunków naturalnych i przechowywania. W ten sposób można się upewnić, że wykorzystano właściwy materiał surowy oraz metody sterylizacji czy pasteryzacji. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy z Rice University wykorzystali laser do uzyskania na tanim polimerze wielu warstw grafenu układających się w pożądany wzorzec. Cały proces przebiega w temperaturze pokojowej i nie wymaga kontrolowanego środowiska. Laserowo indukowany grafen (LIG) nie jest idealną strukturą powiązanych ze sobą atomów. To raczej mieszanina połączonych płatków grafenowych, składających się z pierścieni, w skład których wchodzi od 5 do 7 atomów. Zespół z Rice'a najpierw wygrawerował za pomocą lasera sowę – symbol uniwersytetu, a na potrzeby testów praktycznych stworzono superkondensatory połączone elektrodami stworzonymi w procesie LIG. Opracowanie tego procesu to wspólne dzieło chemika Jamesa Toura i wielokrotnie już przez nas wspominanego fizyka teoretycznego Borisa Yakobsona. Tour podkreśla, że LIG to jednoprzebiegowy, skalowalny proces, a to oznacza, że nie powinno być większych problemów z przystosowaniem go do przemysłowej produkcji nanoelektroniki na rolce. Taki proces można stosować np. do produkcji ubrań wyposażonych w elementy elektroniczne czy inteligentnych zegarków - mówi. Tour i jego zespół mają duże doświadczenie w pozyskiwaniu grafenu z najróżniejszych źródeł węgla, w tym nawet z ciastek. Podobnie jak i w poprzednich eksperymentach, także i w przypadku LIG wykazał, że grafen można uzyskać szybko i tanio. Kupujesz wielkie rolki elastycznego poliimidu, zwane Kaptonami, a cały proces przebiega bardzo szybko i przypomina drukowanie - mówi uczony. Oczywiście w ten sposób nie uzyskamy jednoatomowej idealnej warstwy grafenu, a złożoną z płatków piankę o grubości około 20 mikrometrów. Cały proces działa tylko z konkretnymi tworzywami. Uczeni przeanalizowali 15 różnych polimerów i stwierdzili, że tylko 2 z nich nadają się do stosowania w LIG. Poliimid sprawował się najlepiej. Tour zauważa też, że uzyskany w procesie LIG grafen nie przewodzi prądu tak dobrze jak miedź. Ale też nie musi charakteryzować się tak dobrym przewodnictwem. Jego przewodnictwo jest wystarczające do wielu zastosowań - mówi. Zdaniem Toura grafen z LIG może np. posłużyć do budowy superkondensatorów. W tym przypadku jego niedoskonałości stają się zaletą. Zwykły grafen składa się głównie z sześcioatomowych pierścieni. Raz na jakiś czas zdarza się pierścień 5- czy 7-atomowy. W naszym materiale mamy bardzo dużo pierścieni liczących od 5 do 7 atomów. To niezwykła struktura, bardzo dobra pułapka na elektrony. Gdybyśmy mieli tutaj zwykły, dobrze przewodzący grafen, to nie moglibyśmy przechowywać w nim ładunku - wyjaśnia. Wyliczenia wykonane przez grupę Yakobsona wykazały, że odpowiedni stosunek pierścieni pięcio- do siedmioatomowych pozwala na zwiększenie właściwości metalicznych materiału i umożliwia przechowywanie większej ilości energii. Fakt, że grafen zawierający liczne defekty jest tak dobrym materiałem do przechowywania energii to dar od natury - mówi Yakobson. Olbrzymią liczbę defektów w grafenie LIG potwierdza profesor Miguel José Yacaman, dziekan Wydziału Fizyki University of Texas, który brał udział w mikroskopowych badaniach materiału. Wykorzystaliśmy techniki mikroskopowe, które pozwoliły na dostrzeżenie defaktów. Badaliśmy materiał w rozdzielczości poniżej 1 angstroma, a dokładniej rzecz biorąc w 70 pikometrach. To pozwala zobaczyć pojedyncze atomy. Naukowcy z Rice'a stworzyli z grafenu LIG mikrosuperkondensatoryi zbadali ich właściwości. Najlepsze uzyskane dotychczas wyniki to pojemność elektryczna przekraczająca 4 milifarady na cm2 i gęstość mocy rzędu 9 miliwatów na cm2. Degradacja kondensatora po 9000 cykli ładowania i rozładowywania jest pomijalna. « powrót do artykułu
  8. Naukowcy po raz pierwszy zastosowali bardzo czułe metody analizy izotopów metali śladowych do wykrywania zmian w tkance piersi. Zespół, którego pracami kierowali specjaliści z Uniwersytetu w Oksfordzie, wykazał, że zmiany w izotopowym składzie cynku mogą być biomarkerem wczesnego raka gruczołu sutkowego. W ramach pilotażowego studium Brytyjczycy zbadali krew i surowicę 10 osób (5 z rakiem piersi i 5 zdrowych) oraz szereg próbek tkanki piersi chorych z nowotworami. Wykorzystali techniki ponad 100 razy bardziej wrażliwe na zmiany izotopowego składu metali niż te stosowane obecnie przez klinicystów (na co dzień posługują się nimi klimatolodzy czy astronomowie). Nowotwór zmienia sposób przetwarzania cynku przez komórki i autorom artykułu z pisma Metallomics udało się je wykryć. U jednej z pacjentek z nowotworem zaobserwowano podobne zmiany dot. miedzi, dzięki czemu akademicy mają nadzieję na stworzenie prostego, nieinwazyjnego testu z krwi. Wiadomo od ponad dekady, że tkanka raka piersi zawiera duże stężenia cynku, ale prowadzące do tego mechanizmy molekularne nadal pozostawały owiane tajemnicą. Nasze studium pokazuje, że techniki stosowane powszechnie w naukach o Ziemi mogą nam nie tylko pomóc zrozumieć, jak komórki nowotworowe wykorzystują cynk, ale i jak rak piersi prowadzi do zmian w zakresie cynku we krwi chorych [...] - podkreśla dr Fiona Larner. Naukowcy dodają, że zrozumienie zachowania komórek nowotworowych - w szczególności wpływu białek o dużej zawartości siarki (metalotionein) na przetwarzanie cynku - przyda się podczas opracowywania nowych leków. Guzy nowotworowe mają znacząco lżejszy cynkowy skład izotopowy niż krew, surowica i zdrowa tkanka. Wg naukowców, oznacza to, że na izotopową wybiórczość tkanki nowotworowej wpływa głównie kompleksująca metale metalotioneina. Liczymy, że to badanie jest początkiem nowego podejścia do diagnozowania i leczenia różnych nowotworów. « powrót do artykułu
  9. Microsoft opublikował grudniowy zestaw poprawek w ramach Patch Tuesday. W jego skład wchodzi siedem biuletynów bezpieczeństwa, w tym trzy krytyczne. Krytyczny biuletyn MS14-080 łata 14 dziur w Internet Explorerze. Krytyczne dziury występują w wersjach od 7 do 11 dla wystemów Vista, Windows 7 oraz Windows 8 i 8.1. Dla IE 6, 7 i 8 pracujących pod kontrolą systemów Server 2003 oraz Server 2008 dziury te określono jako umiarkowane. Wszystkie dziury zostały zgłoszone bezpośrednio Microsoftowi, niewykluczone zatem, że cyberprzestępcy o nich nie wiedzieli. Jednak udostępnienie poprawek oznacza, że mogą oni wykonać inżynierię wsteczną łat, zdobyć informacje o dziurach i szybko przygotować szkodliwy kod. W ramach biuletynu MS14-081 poprawiono dwa błędy w MS Word i MS Office Web Apps. Dziury występują w programach Word 2007 SP3, Word 2010 SP2, Word 2013, Word 2013 RT, Word 2011 dla Maków, Microsoft Office Compatibility Pack oraz MS Word Viewer. Menedżer firmy Qualys, Wolfgang Kandek mówi, że „te luki są szczególnie interesujące. Microsoft uznał je za krytyczne, czego zwykle nie czyni w przypadku dziur dotyczących plików. Uznanie ich za krytyczne oznacza, że szkodliwy kod może zostać uruchomiony bez udziału użytkownika, co zdarza się dość rzadko, przeważnie wówczas, gdy przestępcy uda się spowodować, by Outlook uruchomił automatyczny podgląd pliku”. Ostatni z krytycznych biuletynów – MS14-084 – poprawia dziurę w silniku VBScript w systemie Windows. Jak informuje Microsoft „napastnik, który wykorzystał tę dziurę może uzyskać takie same uprawnienia, jak obecnie zalogowany użytkownik. Jeśli użytkownik ten ma uprawnienia administracyjne, napastnik może przejąć kontrolę nad systemem. Może instalować programy, przeglądać, dodawać i usuwać dane oraz tworzyć konta użytkowników z pełnym dostępem”. Pozostałe cztery biuletyny, określone jako ważne, poprawiają dziury pozwalające na zwiększenie uprawnień użytkownika w Exchange Server 2007, 2010 i 2013 oraz umożliwiające kradzież informacji za pomocą odpowiednio spreparowanego pliku JPEG. Błędy występują też w MS Office. « powrót do artykułu
  10. Jeden z najbardziej znanych serwisów z torrentami, symbol internetowego piractwa, The Pirate Bay, został zamknięty przez szwedzką policję. Tym razem może być to definitywny koniec serwisu. Policja dokonała nalotu na serwerownię The Pirate Bay na polecenie Fredericka Ingblada, prokuratora specjalizującego się w przestępstwach przeciwko własności intelektualnej. W związku z podejrzeniami dotyczącymi naruszeń praw autorskich policja zajęła serwery i pecety w siedzibie The Pirate Bay. Fakt, że doszło do nalotu, został potwierdzony przez antypiracką organizację Rights Alliance. Z kolei dziennik Express informuje, że w czasie nalotu w pomieszczeniach The Pirate Bay przebywało kilkanaście osób, które zostały na miejscu przesłuchane. Jedną osobę zatrzymano. Serwerownia znajdowała się prawdopodobnie na przedmieściach Sztokholmu. « powrót do artykułu
  11. Największy światowy producent elektroniki na zlecenie, zatrudniająca ponad milion osób firma Foxconn, od wielu lat próbuje zatrudnić roboty na liniach produkcyjnych. Pomimo olbrzymich inwestycji, wciąż się to nie udaje. Media doniosły właśnie o kolejnym wdrożeniu, które spaliło na panewce. W bieżącym roku Foxconn zamontował kilka tysięcy robotów, z których każdy kosztował 20-25 tysięcy dolarów. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że maszyny zostały właśnie odrzucone przez Apple'a, który jest ważnym klientem Foxconna. Amerykański koncern wymaga, by podzespoły w jego produktach były montowane z precyzją sięgającą 0,02 milimetra. Tymczasem nowe roboty są w stanie zapewnić precyzyjny montaż z odchyleniem o 0,05 mm. Pojawiły się informacje, jakoby Foxconn pracował nad zwiększeniem dokładności swoich robotów jednak proces ten może potrwać całe lata. Oczywiście inni producenci elektroniki mogą nie mieć tak wysokich wymagań jak Apple. Nie wiadomo jednak, czy tacy giganci jak Samsung będą chcieli, by ich urządzenia były montowane przez roboty, które zostały odrzucone przez koncern z Cupertino. Z pewnością jednak większych zastrzeżeń nie będą mieli chińscy producenci taniej elektroniki. Obecnie większość tabletów czy smartfonów jest montowanych przez ludzi. Właśnie dlatego, że przy ich składaniu wymagana jest duża precyzja, a roboty nie są obecnie na tyle rozwinięte by pracować przy masowym montażu drobnych podzespołów. Odpowiednia technologia co prawda istnieje, jednak wystarczająco precyzyjne roboty przemysłowe byłyby prawdopodobnie niezwykle drogie, zatem – jak na razie – wciąż bardziej opłaca się zatrudniać ludzi. Roboty Foxconna zajmują się obecnie dokręcaniem śrub, polerowaniem obudów i pakowaniem. Prawdopodobnie w najbliższych latach zaczną jednak wypierać ludzi z linii produkcyjnych. « powrót do artykułu
  12. Dzięki laserowi BELLA – wyjątkowemu urządzeniu, o którego powstaniu informowaliśmy przed rokiem – udało się przyspieszyć cząstki subatomowe do energii niespotykanych wcześniej w kompaktowych plazmowych akceleratorach laserowych. Akceleratory takie to przyszłość fizyki cząstek. W przyszłości te mieszczące się na dużym stole urządzenia mogą zastąpić potężne, wielokilometrowej długości akceleratory. Naukowcy z Lawrence Berkeley National Lab przyspieszyli właśnie elektrony do energii 4,25 GeV (gigaelektronowolt). Energię taką uzyskały one w stworzonej z plazmy tubie o długości zaledwie 9 centymetrów. To oznacza, że uzyskany gradient energetyczny był 1000-krotnie większy niż w tradycyjnych akceleratorach. Zwykłe akceleratory, takie jak np. Wielki Zderzacz Hadronów, przyspieszają cząstki dzięki modulacjom pola magnetycznego. W takim rozwiązaniu gradient energetyczny jest ograniczony do około 100 MeV (megaelektronowolt) na metr. Użyte materiały rozpadną się przy większych energiach. Laserowe akceleratory plazmowe działają inaczej. W przypadku BELLI impuls światła trafia do tuby wypełnionej plazmą. Światło tworzy w plazmie tunel, powstaje też fala, która przechwytuje wolne elektrony i przyspiesza je do dużych energii. Uczeni z Berkeley Lab mogą świętować sukces dzięki niezwykłym właściwościom BELLI. „Z odległości około 14 metrów trafiliśmy w otwór o średnicy 500 mikrometrów. BELLA jest wystarczająco stabilna, by było to możliwe” - mówi szef zespołu badawczego, doktor Wim Leemans. Przypomina też, że BELLA osiąga pełną moc co sekundę. „Wiele laserów nie ma takich możliwości” - dodaje Leemans. Trzeba tutaj przypomnieć, że BELLA generuje impulsy światła o mocy 1 petawata. Inne tak potężne lasery potrzebują kilkudziesięciu minut na wygenerowanie kolejnego impulsu. Przy tak wysokich energiach naukowcy musieli najpierw przeprowadzić symulacje komputerowe, by sprawdzić, jak różne parametry pracy lasera wpłyną na wyniki. „Małe zmiany w konfiguracji mogą skutkować dużymi zakłóceniami” - wyjaśnia Eric Esarey, odpowiedzialny za część teoretyczną badań. W niedalekiej przyszłości zespól Leemansa chce jeszcze bardziej przyspieszyć elektrony. Jego celem jest osiągnięcie energii rzędu 10 GeV. Aby tego dokonać konieczne jest lepsze kontrolowanie gęstości plazmy. « powrót do artykułu
  13. Zespół z Uniwersytetu Harvarda stworzył programowalny biomateriał, który po wstrzyknięciu do organizmu spontanicznie organizuje się w strukturę 3D, która może pomóc w zwalczaniu, a nawet zapobieganiu nowotworom i chorobom zakaźnym. Po minimalnie inwazyjnym dostarczeniu możemy uzyskać struktury 3D, których funkcją jest [...] aktywowanie komórek odpornościowych gospodarza, tak by obierały na cel i atakowały szkodliwe komórki in vivo - wyjaśnia dr David Mooney. Mezoporowate pręciki krzemionkowe (ang. mesoporous silica rods, MSRs) można wyposażyć w leki biologiczne bądź chemiczne, a następnie dostarczyć za pomocą podskórnego zastrzyku. Pręciki spontanicznie zorganizują się w miejscu iniekcji w trójwymiarowe rusztowanie. Pory w "stosie" MSRs są na tyle duże, by mogły się w nich zagnieździć zwerbowane komórki dendrytyczne. Wcześniej wykazano, że mezoporowate cząstki krzemionkowe w rozmiarze nano są użyteczne do manipulowania komórkami od wewnątrz, ale [w ramach opisywanego studium] większe mikronowe cząstki po raz pierwszy wykorzystano do stworzenia in vivo rusztowania 3D, które może rekrutować i przyciągać dziesiątki milionów komórek odpornościowych - zaznacza dr Jaeyun Kim. Nanopory MSRs można wypełniać specyficznymi cytokinami, oligonukleotydami, dużymi białkowymi antygenami, a także rozmaitymi lekami. Chociaż teraz skupiamy się na dostarczeniu szczepionki przeciwnowotworowej, w przyszłości, uciekając się do różnych rodzajów cytokin uwalnianych z porów MSRs, możemy być w stanie manipulować typami komórek dendrytycznych lub innych komórek odpornościowych werbowanych do rusztowania 3D. Dostrajając właściwości powierzchni i rozmiary porów MSRs, a zatem kontrolując wprowadzanie i wydzielanie różnych białek i leków, możemy manipulować układem odpornościowym, by leczyć wiele chorób - wyjaśnia Aileen Li. Aktywowane komórki dendrytyczne przemieszczają się do węzłów chłonnych, gdzie wszczynają alarm i kierują układ odpornościowy, by atakował specyficzne komórki, np. nowotworowe. W miejscu zastrzyku MSRs rozpuszczają się naturalnie w ciągu kilku miesięcy. Gdy przeciwnowotworową szczepionkę 3D przetestowano na myszach, okazała się bardzo skuteczna. Eksperyment pokazał, że rusztowanie zwabiło miliony komórek, które później rozproszyły się po węzłach chłonnych, uruchamiając silną odpowiedź immunologiczną. Szczepionki łatwo i szybko się produkuje, dzięki czemu byłyby szeroko dostępne wkrótce po pojawieniu się choroby zakaźnej. Przewidujemy, że szczepionki 3D mogą być bardzo użyteczne w wielu okolicznościach, a ich wstrzykiwalna natura sprawia, że prosto byłoby je podać zarówno w, jak i poza kliniką - twierdzi Mooney. Ponieważ szczepionka działa, wyzwalając odpowiedź immunologiczną, metoda sprawdziłaby się także w ramach prewencji. « powrót do artykułu
  14. Orion powrócił na stały ląd. Przed kilkoma godzinami pojazd został wyładowany z okrętu USS Anchorage w bazie Marynarki Wojennej w San Diego. W ostatni piątek, 5 grudnia, Orion odbył swój dziewiczy, bezzałogowy, lot w przestrzeń kosmiczną. Wylądował na powierzchni Pacyfiku w odległości około 960 kilometrów od San Diego. Kolejny lot Oriona, również bezzałogowy, zaplanowano za cztery lata. Pierwszy lot z załogą na pokładzie ma odbyć się nie wcześniej niż za 7 lat. Takie są obecne założenia, związane z możliwościami finansowymi NASA. Plany mogą ulec zmianie w zależności od budżetu, jakim będzie dysponowała Agencja. Teraz Orion jest przygotowywany do kolejnej podróży. Na pokładzie ciężarówki wyruszy na Florydę. Tam eksperci odzyskają dane z 1200 czujników znajdujących się wewnątrz i na zewnątrz pojazdu, a następnie przystąpią do ich analizy, dzięki której uzyskają pełen obraz tego, co działo się z Orionem podczas lotu. « powrót do artykułu
  15. Wg naukowców z Seulskiego Uniwersytetu Narodowego, picie napojów z butelek jest dla ciśnienia zdrowsze od picia napojów z puszek. W tych ostatnich znajduje się bowiem warstwa żywicy epoksydowej z bisfenolem A (BPA), a BPA powiązano wcześniej z nadciśnieniem i ograniczeniem zmienności rytmu zatokowego. W studium doktora Sanghyuka Bae i prof. Yun-Chul Honga wykorzystano popularny w Korei napój sojowy, sprzedawany zarówno w puszkach, jak i w szklanych butelkach. Zdecydowaliśmy się na mleko sojowe, bo nie zawiera składników podwyższających ciśnienie. De facto mleko sojowe obniża ciśnienie - zaznacza Hong. Badanie objęło osoby w wieku 60 lat i starsze. Wybraliśmy seniorów, bo są bardziej podatni na wpływy środowiskowe. Ochotnicy musieli przychodzić do świetlicy o 9 rano (po uprzednim 8-godzinnym poście). Mierzono im ciśnienie, a następnie dawano do wypicia 2 szklanki mleka sojowego. Napoje były identyczne, ale naukowcy uwzględnili 3 różne scenariusze pakowania: 1) same butelki, 2) same puszki oraz 3) jedną puszkę i jedną butelkę. Po dwóch godzinach ponownie mierzono ciśnienie i pobierano próbki moczu. Ponieważ każdy z badanych odwiedzał centrum 3-krotnie, pił napoje ze wszystkich scenariuszy pakowania. Gdy ludzie pili napoje z puszek, a nie z butelek, poziom BPA w moczu był 16 razy wyższy. Spadek ciśnienia krwi po wypiciu napoju pochodzącego z butelek wynosił 7,9 mm Hg, a po spożyciu mleka z puszek tylko 2,9 mm Hg. Bae i Hong doszli do wniosku, że BPA z żywicy epoksydowej podniósł ciśnienie o ok. 5 mm Hg, częściowo niwelując wpływ mleka sojowego. Krytycy wniosków Koreańczyków uważają, że skoro ciśnienie spadło we wszystkich grupach, to zamiast o podnoszeniu ciśnienia przez BPA powinno się raczej mówić o ograniczeniu czerpanych korzyści przez konsumpcję mleka z puszek. Hong przyznaje, że jego eksperymenty rzeczywiście nie wykazały, że BPA podnosi ciśnienie powyżej prawidłowych wartości, ale wg niego, jest to skutek etycznego schematu badań (Koreańczyk nie chciał narażać seniorów na ewentualne skoki ciśnienia). « powrót do artykułu
  16. W stanie Massachusetts prowadzona jest akcja ratunkowa, a specjaliści próbują rozwiązać zagadkę olbrzymiej liczby zagrożonych żółwi wymywanych na plaże przez zimne wody oceanu. Większość z żółwi to młode przedstawiciele skrajnie zagrożonego gatunku żółwi zatokowych (Lepidochelys kempii). Zwierzęta podczas podróży wokół Cape Cod zostały złapane w pułapkę zimnych wód i wyrzucone na plaże. Żółwie migrowały przed zimą na południe. Chłodne wody nie tylko pozbawiły ich sił. Wiele zwierząt jest odwodnionych, cierpi na zapalenie płuc, infekcje, mają złe wyniki krwi. Ich skóra jest odbarwiona i często porośnięta glonami. Na szczęście dobrze reagują na leczenie. Prace ratunkowe koordynują ekolodzy z organizacji Mass Audubon's Wellfleet Bay Wildlife Sanctuary. Z plaż zebrano ponad 1000 zwierząt, z czego około 20% było martwych. Specjalistów zastanawia tak duża liczba żółwi. Co roku na plażach Massachusetts znajduje się około 200 zwierząt wyrzuconych przez zimne wody. W tym roku jest ich znacznie więcej i wciąż przybywają nowe. Co więcej, w miarę jak spada temperatura, na plaże trafiają też żółwie z gatunków, które lepiej radzą sobie z chłodnymi wodami. Zebrane żywe zwierzęta są wysyłane do szpitala dla żółwi prowadzonego przez New England Aquarium. Pracownicy tej instytucji muszą teraz dłużej pozostawać w pracy. Spędzają tam po 12-14 godzin na dobę, zwrócono się też o pomoc do ochotników. Po ustabilizowaniu stanu, zwierzęta są wysyłany do innych szpitali na dalsze leczenie. Niedawno 50 zwierząt zostało wysłanych prywatnym samolotem do Houston, a przed tygodniem 193 żółwie poleciały na Florydę na pokładzie samolotu należącego do Straży Wybrzeża. New England Aquarium prowadzą rozmowy z instytucjami w Luizjanie, Mississippi i Teksasie. W naszym akwarium nie pomieścimy 600 żółwi. Nikt nie ma tak dużego akwarium. W tym momencie mamy do czynienia z ogólnokrajową akcją ratunkową - mówi Charles Innis, odpowiedzialny w New England Aquarium za kwestie zdrowia zwierząt. Ekspert dodaje, że zwykle żółwie trzeba leczyć przez 1-2 miesięcy i można je wypuścić. Bardziej chore zwierzęta pozostają pod opieką ludzi nawet 8 miesięcy. Innis ma nadzieję, że uda się uratować 70% żółwi. Młode żółwie zatokowe podążały przed zimą do miejsc swojego urodzenia na plażach w Teksasie i Meksyku. Naukowcy nie wiedzą, dlaczego w bieżącym roku tak wiele zwierząt wpadło w pułapkę zimnych wód. Niektórzy twierdzą, że ich liczba jest większa niż zwykle, gdyż ochrona gatunku przynosi spodziewane skutki i w ubiegłym roku urodziło się więcej młodych niż wcześniej. Jednak Donna Shaver, dyrektor Division of Sea Turtle Science and Recovery w Corpus Christi w Teksasie mówi, że to nie aż takie proste. Prawdą jest, że od połowy lat 80. w Zatoce Meksykańskiej przychodzi na świat znacznie więcej żółwi niż wcześniej, jednak zauważa, że w ostatnich latach nie dochodziło do wielkich zmian w ich liczebności. Uczona sądzi, że przyczyną pojawienia się tak wielu żółwi na plażach Massachusetts są warunki panujące w oceanie. Zgodnie z jeszcze inną hipotezą żółwie podróżują dalej na północ niż robiły to wcześniej, gdyż ogrzewające się oceany stwarzają odpowiednie warunki do życia tam, gdzie wcześniej zwierzęta się nie wybierały. Problem w tym, że jesienią, w drodze na południe, zostają złapane przez zimne wody. Z obecnie dostępnych danych wynika, że każdego roku jaja składa jedynie około 5500 samic żółwia zatokowego. Uratowanie setek zwierząt wyrzuconych na plaże ma zatem olbrzymie znaczenie dla przetrwania gatunku. « powrót do artykułu
  17. W zeszłym tygodniu zagorzały fotograf ptaków Steve Spitzer opublikował na YouTube'ie nagranie pływającego puchacza wirginijskiego. Film zawojował Sieć. Na swoim profilu na Facebooku Spitzer wyznał, że gdyby wiedział, że zrobi taką karierę, nagrywałby dłużej. Amerykanin zaznacza, że przelatująca nad jeziorkiem w chicagowskim Parku Loyoli sowa została zaatakowana przez bardzo terytorialne sokoły wędrowne. Sytuacja była naprawdę niezwykła, bo doszło do spotkania dwóch gatunków, których tryby życia normalnie się rozmijają: nocnego puchacza i dziennych sokołów. Geoff LeBaron ze Stowarzyszenia Audubon wyjaśnia, że o tej porze roku młode puchacze wirginijskie opuszczają terytorium rodziców. Uczą się także szukać pożywienia i życia na własny rachunek, dlatego głód zmusza je czasem do podejmowania prób żerowania w ciągu dnia. Prawdopodobnie niedoświadczony ptak wtargnął na areał sokołów i po ataku ratował się nurem do wody. Wg Spitzera, wezwano ekipę do ratowania ptaków, ale puchacz był w stanie odlecieć samodzielnie przed jej przybyciem. LeBaron przyznaje, że choć takie wiosłowanie skrzydłami występuje czasem u ptaków drapieżnych [np. niezbyt zwinnych rybołowów zwyczajnych], które próbując schwytać rybę, na tyle nasiąkają wodą, że nie mogą się poderwać do lotu, pływającą sowę widział pierwszy raz. Ornitolog podkreśla również, że gdy kąsek jest zbyt duży do przenoszenia, ale jednocześnie zbyt kuszący, bielikom amerykańskim i innym ptakom zdarza się podpływać do zdobyczy. O ile dla puchacza wirginijskiego, który żywi się małymi i średnimi ssakami, woda nie jest naturalnym środowiskiem, o tyle dla puchacza japońskiego gustującego w głównie rybach i innych zwierzętach słodkowodnych nurkowanie to część codzienności. « powrót do artykułu
  18. Microsoft wciąż prowadzi sądową walkę z amerykańskim rządem, który domaga się udostępnienia e-maili przechowywanych na serwerach w Dublinie. W odwołaniu złożonym od wcześniejszego wyroku koncern podkreśla, że rząd USA sprzeciwiałby się, gdyby rząd innego państwa domagał się dostępu do danych przechowywanych w USA. Firma złożyła właśnie apelację do Sądu Apelacyjnego Drugiego Okręgu na Manhattanie. Odwołuje się w niej od wyroku nowojorskiego sądu, w którym sędzia Loretta Preska orzekła, że amerykański rząd ma prawo domagać się wydajnia e-maili przechowywanych w Dublinie, gdyż listy nie dotyczą komunikacji prywatnej a spraw biznesowych. Brad Smith, główny prawnik Microsoftu, zauważył, że takie stanowisko sądu podważa prawo ludzi na całym świecie do ochrony prywatności ustanowionej przez ich własne rządy i prawa krajowe. Smith przypomina, że wyrok sędzi Peski został skrytykowany też przez unijnego Komisarza ds. Sprawiedliwości, który stwierdził, że pomija on drogę proceduralną określoną w umowach pomiędzy UE a USA oraz może stanowić naruszenie prawa międzynarodowego. « powrót do artykułu
  19. Ralph Baer, wynalazca pierwszej konsoli do gier, nie żyje. Mężczyzna zmarł w wieku 92 lat w swoim domu w Manchester w stanie New Hampshire. Baer wpadł na pomysł stworzenia urządzenia do gier, które współpracowałoby z każdym telewizorem, w 1966 roku. Baer zatrudniony był wówczas w firmie Sanders Associates. Pracodawca dał mu 2500 dolarów i przyznał dwóch pracowników, którzy mieli wraz z Baerem rozwijać jego pomysł. Po dwóch latach pracy powstał prototyp nazwany „Brown Box”. Kolejne dwa lata zajęło przygotowanie wersji, która mogła trafić na rynek. Sprzedaż pierwszej konsoli w dziejach rozpoczęto w 1972 roku. Urządzenie kosztowało 100 USD, a do wyboru było 12 gier. W pudełku z konsolą znajdował się też manipulator oraz strzelba do likwidowania czarnych charakterów. Urządzenie było produkowane we współpracy z firmą Magnavox i sprzedawane jako Magnavox Odyssey. Bear do końca życia pozostał wynalazcą. Miał na swoim koncie ponad 150 patentów. W 2006 roku otrzymał Narodowy Medal Technologii. W tym samym roku przekazał Smithsonian Institute wszystkie prototypy swoich wynalazków i związane z nimi dokumenty. « powrót do artykułu
  20. Dane uzyskane przez łazik Curiosity wskazują, że Mount Sharp powstała z osadów, które przez dziesiątki milionów lat odkładały się na dnie wielkiego jeziora. Dowody na to, że taki proces miał miejsce, zostały zdobyte podczas badania Krateru Gale. Jeśli nasza hipoteza dotycząca Mount Sharp utrzyma się, to podważy ona stwierdzenie, że wilgotne, gorące warunki klimatyczne były lokalne, przejściowe lub też panowały tylko pod powierzchnią planety - mówi Ashwin Vasavada, jeden z naukowców odpowiedzialny za projekt Curiosity. Jeszcze bardziej radykalne wyjaśnienie brzmi, że dawna, grubsza niż obecnie atmosfera Marsa, podniosła temperaturę powyżej punktu zamarzania. Na razie jednak nie wiemy w jaki sposób do tego doszło - dodał. Mount Sharp ma wysokość 5 kilometrów. Jest zbudowana z wielu warstw, noszących ślady nanoszenia przez wodę czy wiatr. Widoczne są wielokrotne cykle wypełniania wodą i jej odparowywania. Pracujemy nad wyjaśnieniem tajemnicy Mount Sharp. Tam, gdzie obecnie stoi góra, w przeszłości mogła znajdować się cała seria jezior - mówi John Grotzinger z California Institute of Technology. Obecnie Curiosity bada najniższe warstwy Mount Sharp, wysoką na 150 metrów formację Murraya. W miarę, jak Curiosity będzie wspinał się na Mount Sharp przeprowadzi serię eksperymentów, które pokażą nam, jak dochodziło do interakcji pomiędzy wodą, atmosferą a osadami. Zobaczymy, jak zmieniała się chemia jezior - stwierdził Grotzinger. Z kolei Sanjeev Gupta z Imperial College London przypomina, że w czasie 8-kilometrowej podróży, jaką Curiosity odbył od 2012 roku łazik znalazł skały osadowe wskazujące na istnienie niewielkich, starych delt ułożonych jedna na drugiej. Curiosity przekroczył granicę pomiędzy krajobrazem zdominowanym przez rzeki a krajobrazem zdominowanym przez jeziora. Uczeni wciąż nie potrafią stworzyć odpowiednich modeli klimatycznych, które wyjaśniałyby w jaki sposób na Marsie mogły panować przez długi czas temperatury na tyle wysokie, by na powierzchni planety znajdowała się woda w stanie ciekłym. « powrót do artykułu
  21. W Chinach odkryto grobowiec pary z epoki dynastii Ming z doskonale zachowanymi bogato zdobionymi szatami. Trumny, w których znaleziono zaledwie kilka kości, stały obok siebie w kolejnej, tym razem pokrytej mazią trumnie. Warstwa ta powstała w wyniku zmieszania wapna z lepką zupą ryżową. Co istotne, miała ona właściwości odkażająco-filtrujące. Adamaszkowy proporzec (mingjing) z trumny kobiety głosił, że była ona Panią Xu, zmarłą matką z rodziny Wang z dynastii Ming. Na wyszywanych łatach włożonego do środka podkoszulka widniał mityczny Qilin. Poza tym archeolodzy natknęli się na kilka spódnic, w tym jedną o długości ok. 89 cm z wzorem ze złotej nici. Jak tłumaczą specjaliści z Miejskiego Muzeum w Taizhou, na tkaninie widać m.in. kwiaty oraz owady. Nawet buty kobiety były niezwykle zdobne. Ich górną część wykonano z jedwabiu. Wzory, wyszywane bądź tkane, znajdują się zarówno na palcach, jak i na adamaszkowym obiciu obcasów. Mężczyznę wyposażono m.in. w kilka kaftanów, kaptur czy 2 poszewki na poduszki. Świetne zakonserwowanie ubiorów z dynastii Ming można przypisać lepkiej mazi pokrywającej trumny [...]. Grobowiec odkryto podczas wykopalisk w lipcu 2008 r. w Taizhou położonym przy ujściu rzeki Ling Jiang do Morza Wschodniochińskiego. Przez brak epitafium archeolodzy nie mają pewności co do jego wieku, ale na podstawie wystroju i artefaktów przypuszczają, że powstał mniej więcej w czasach cesarza Jiajinga. Dodają, że przypomina on 2 inne wspólne pochówki małżeńskie. Mingjing z jednego z nich pomógł zresztą w odtworzeniu tekstu z proporca z trumny pani Xu. Pierwotna publikacja na ten temat ukazała się w chińskojęzycznym piśmie Wenwu, a jej tłumaczenie na angielski w nowym periodyku Chinese Cultural Relics. « powrót do artykułu
  22. Jakim cudem po długim okresie hibernacji zwierzęta bez większych problemów rzucają się w wiosenny wir życia? Pewną wskazówką mogą być zjawiska zachodzące u susłów lamparcich (Ictidomys tridecemlineatus). Naukowcy zauważyli bowiem, że późną zimą ich organizmy zaczynają budować nowe mięśnie. Trudno było w to uwierzyć - przyznaje autorka badań Allyson Hindle (kiedyś z Uniwersytetu Kolorado, teraz z Massachusetts General Hospital). Zespół Hindle badał 6 susłów. Dziesięć razy w roku zwierzęta ważono i wykonywano im rezonans całego ciała. W okresie hibernacji waga stale spadała (zwierzęta zużywały zapasy tłuszczu); do jej końca susły straciły ponad 40% masy ciała. Na podstawie skanów tylnych kończyn Amerykanie wyliczyli objętość mięśni. Stwierdzili, że spadała ona od momentu rozpoczęcia hibernacji, osiągając najniższy poziom w początkach lutego. Paradoksalnie, mimo dalszej hibernacji i spadku wagi aż do początku kwietnia, po lutym średnia objętość mięśni rosła. Stosunek objętości mięśni do wagi ciała był stały w okresie zimowej atrofii (od października do lutego), ale od lutego do maja wzrósł aż o 70%. W ramach innego studium na różnych etapach hibernacji pobierano próbki kilku mięśni z kończyn przednich i tylnych. Także tutaj stwierdzono, że pod koniec zimy mięśnie zaczynały się rozrastać, choć same susły nadal chudły. Dzięki 3-krotnemu zastosowaniu markerów molekularnych biolodzy zauważyli, że o ile wczesną zimą synteza białek mięśni szkieletowych była w porównaniu do lata o 66% niższa, o tyle późną zimą już nie obserwowano tego zjawiska. Hindle zaznacza, że w przyszłości chciałaby odpowiedzieć na pytanie o zasoby do odbudowania mięśni. Czy niektóre [inne] tkanki są eksploatowane, by pomóc mięśniom uruchomić się na wiosnę? « powrót do artykułu
  23. W archiwach na całym świecie przechowywane są miliony pergaminowych dokumentów. Specjaliści z Trinity College Dublin i University of York zakończyli właśnie badania, z których wynika, że dokumenty te mogą dać nam niedostępną dotychczas wiedzę o historii rozwoju rolnictwa. Wbrew temu, co można by domniemywać, wiedzę tę można zdobyć nie dzięki analizie tekstu zapisanego na pergaminie, ale dzięki sekwencjonowaniu genetycznemu samego materiału. Brytyjscy uczeni pozyskali DNA z pergaminów pochodzących z przełomu XVII i XVIII wieku, co pozwoliło im na określenie, ze skór jakich zwierząt powstał pergamin. Ta wiedza połączona z wiedzą o genomie współczesnych zwierząt daje unikatowy wgląd w historię rozwoju rolnictwa. Pozwala prześledzić, na przestrzeni wielu wieków, linie genetyczne zwierząt hodowlanych. Przeprowadzony przez nas pilotażowy projekt dowodzi, że pergamin może być wspaniałym źródłem dla badań genetycznych nad wielowiekowym rozwojem rolnictwa - mówi profesor genetyki, Daniel Bradley z Trinity College. Uczony przypomina, że pergamin był używany przez znaczną część ludzkiej historii, gdyż jest świetnym materiałem piśmienniczym. Pozyskanie odpowiednich informacji z pergaminu wymagało użycia najnowocześniejszych technik badawczych. Uczeni z Trinity College wyodrębnili DNA z dwóch niewielkich (2x2 cm) kawałków pergaminu dostarczonych przez Borthwick Insitute for Archves, a specjaliści z Centre for Excellence in Mass Spectrometry w York uzyskali kolagen z tych samych próbek. Po badaniach okazało się, że pierwsza próbka wykazuje silne powinowactwo w północną częścią Wysp Brytyjskich, szczególnie z regionami, gdzie hoduje się taki rasy owiec jak Swaledale, Rough Fell i Scottish Blakcface. Druga próbka pochodzi prawdopodobnie z Midlands i południowej części Brytanii, gdzie pod koniec XVIII wieku znacząco ulepszano rasy zwierząt hodowlanych. Jeśli podobne dane uda się uzyskać z innych brytyjskich pergaminów, naukowcy dowiedzą się, jak wyglądała hodowla zwierząt – szczególnie owiec – przed końcówką XVIII wieku, kiedy to doszło do wielkich zmian i pojawianie się regionalnych ras. Sądzimy, że dwa gatunki pochodzą od XVII-wiecznej nieulepszonej żyjącej na wzgórzach owcy z Yorkshire oraz od owcy z 'ulepszonego' stada, takiego jakie w Midlands uzyskał Robert Bakewell. Później rasy te rozpowszechniły się w XVIII wieku. Chcemy zrozumieć, jak zmieniało się rolnictwo Wysp Brytyjskich na przestrzeni ostatnich 1000 lat i sądzę, że dzięki szansie jaką dają badania pergaminów, możemy poznać tę historię - mówi profesor Matthew Collins z Wydziału Archeologii University of York. « powrót do artykułu
  24. Wielcy gracze na rynku internetu zapowiadają sądową walkę z oprogramowaniem blokującym reklamy. Dotychczas nie przejmowali się takimi produktami jak np. AdBlock Plus, gdyż były one używane przez stosunkowo niewielką grupę obeznanych z technologią użytkowników. Jednak ostatnimi czasy programy tego typu stają się coraz bardziej popularne. Sam AdBlock Plus ma już 144 miliony użytkowników na całym świecie, czyli o 69% więcej niż przed rokiem. Specjaliści szacują, że – w zależności od witryny – odsetek blokowanych reklam waha się od 10 do 60 procent. W grę wchodzą olbrzymie pieniądze. Laure de Lataillade, dyrektor wykonawczy stowarzyszenia GESTE, które skupia wydawców gier, mediów czy muzyki, mówi, że członkowie stowarzyszenia tracą od 20 do 40 procent wpływów z powodu zablokowanych reklam. Jako, że rocznie w skali całego świata na internetową reklamę przeznacza się grubo ponad 100 miliardów dolarów, łatwo wyobrazić sobie, o jak wielkie kwoty toczy się gra. Dlatego też grupa firm działających na francuskim rynku internetowym, w tym Google, Microsoft czy Le Figaro, zagroziło pozwami twórcom programów blokujących reklamy. Niemieccy wydawcy również wyrazili zaniepokojenie rosnącą popularnością adblokerów. Internetowi wydawcy dopiero poszukują odpowiednich strategii finansowych. Niektórzy, jak witryna sportowa l'Equipe, uzależniają obejrzenie materiału wideo od wyłączenia oprogramowania blokującego. Inni wprowadzają opłaty za część treści. Helene Chartier, szefowa SRI, związku skupiającego developerów, mówi, że podstawowym błędem jest fakt, iż użytkownicy sądzą, że treści w internecie powinny być darmowe. Z reklamami w radio czy w telewizji nigdy nie było problemu - zauważa. Część ekspertów zwraca uwagę, że rosnąca popularność programów blokujących może w końcu zmusić reklamodawców do wyświetlania mniej uciążliwych reklam. Z alternatywną propozycją wystąpiło Google. W pilotażowym programie Google Contributor bierze udział kilka popularnych amerykańskich witryn. Użytkownicy zapisania do Contributor płacą miesięcznie 1-3 USD, a Google część z tych pieniędzy przekazuje wskazanej przez użytkownika witrynie. W zamian użytkownikowi nie są wyświetlane żadne reklamy. « powrót do artykułu
  25. Gdy kanadyjscy naukowcy przeanalizowali zależność między wagą a długością życia, stwierdzili, że u osób z nadwagą i otyłych długość życia może ulec skróceniu nawet o 8 lat. Skutki są bardziej katastrofalne, gdy tycie występuje na wcześniejszych etapach życia. We współpracy z badaczami z Uniwersytetu w Calgary i Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej stworzyliśmy model komputerowy, by pomóc lekarzom i ich pacjentom lepiej zrozumieć, jak nadmierna waga ciała przyczynia się do skrócenia życia i przedwczesnego rozwoju choroby serca oraz cukrzycy - podkreśla Steven Grover, epidemiolog kliniczny z Instytutu Badawczego Centrum Zdrowia McGill University (RI-MUHC) i profesor medycyny z McGill University. Akademicy stworzyli model do szacowania rocznego ryzyka cukrzycy, choroby sercowo-naczyniowej i śmiertelności osób z BMI wynoszącym 25-29,9 kg/m2 (nadwagą), 30-34,9 kg/m2 (otyłością I stopnia) lub równym bądź wyższym 35 kg/m2 (ze znaczną otyłością); porównań dokonywano do idealnego wskaźnika masy ciała (18,5-24,9 kg/m2). Wykorzystano dane 3992 białych uczestników National Nutrition and Examination Survey z lat 2003-10 (wybrano osoby z kompletem danych nt. czynników ryzyka oraz stężenia glukozy na czczo). Po walidacji przewidywań modelu Kanadyjczycy szacowali utratę lat życia i zdrowych lat życia dla poszczególnych kategorii wagowych. Okazało się, że ludzie ze znaczną otyłością mogli stracić do 8, jednostki otyłe do 6, a osoby z nadwagą do 3 lat życia. Ponadto, w porównaniu do ludzi z prawidłowym BMI (18,5-25), utrata zdrowych lat życia była u badanych z nadwagą i otyłych 2-4 razy większa. Wiek, w którym doszło do nagromadzenia zbędnych kilogramów, był bardzo ważnym czynnikiem. Najgorsze skutki zaobserwowano u osób, które przybrały na wadze w młodszym wieku. Wzorzec jest jasny - im więcej dana osoba waży i im jest młodsza, tym większy ma to wpływ na jej zdrowie. Sądzimy, że w kategoriach długości życia nadwaga jest tak samo zła jak palenie papierosów. Autorzy raportu z pisma The Lancet Diabetes and Endocrinology ujawniają, że w porównaniu do 20-39-latków z normalną wagą, mężczyźni w tym samym wieku ze znaczną otyłością tracą 8,4, a kobiety 6,1 roku życia. Dodatkowo panowie o 18,8 r. dłużej zmagają się z kiepskim stanem zdrowia, a panie aż 19,1. W grupie 40-59-latków przez znaczną otyłość mężczyźni tracą 3,7, a kobiety 5,3 roku życia. Panom i paniom w wieku 60-79 lat przez znaczącą otyłość ubywa ok. roku życia, ale nadmierne kilogramy oznaczają 7 dodatkowych lat w gorszym stanie zdrowia. Utrata lat życia dla otyłych mężczyzn w wieku 60-79 lat wynosi 0,8 roku, a panów w wieku 20-39 lat 5,9 r. Dla mężczyzn, którzy mają tylko nadwagę, starty są o wiele mniejsze, czasem pomijalne. Obecnie Kanadyjczycy próbują spersonalizować informacje. Dla pacjentów interesujące mogą być [odpowiedzi na] pytania, co będzie jeśli: jeśli zrzucę 10-15 funtów [4,5-6,8 kg]?, jeśli będę prowadzić bardziej aktywny tryb życia? Jak to zmieni statystyki? Naukowcy prowadzą w aptekach 3-letni projekt, który ma pokazać, czy angażowanie pacjentów i proponowanie programów e-zdrowotnych pomoże im zdrowiej jeść i regularnie ćwiczyć. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...