Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Zespół doktor Agnieszki Tymuli, ekonomistki z Uniwersytetu w Sydney, odkrył, że objętość istoty szarej w prawej tylnej korze potylicznej to dobry prognostyk postawy wobec ryzyka finansowego. Kobiety i mężczyźni z większą zawartością substancji szarej w tym regionie wykazywali do niego mniejszą awersję. Indywidualne postawy wobec ryzyka [finansowego] są skorelowane z ilością istoty szarej w tylnej korze potylicznej, sugerując istnienie anatomicznego biomarkera postaw w tym zakresie - podkreśla Tymula, przestrzegając jednocześnie przed przedwczesnym wyciąganiem wniosków odnośnie do kierunku ewentualnej zależności. W przyszłych badaniach trzeba będzie ustalić, czy to zmiany w strukturze mózgu prowadzą do zmian w postawach wobec ryzyka, czy też raczej indywidualne wybory odnośnie do ryzyka kształtują mózg (niewykluczone też, że obie opcje są prawdziwe). Naukowcy dodają, że najnowsze ustalenia pasują do wyników ich badań sprzed roku (opublikowane je w PNAS), że z wiekiem rośnie awersja do ryzyka. Skądinąd wiadomo, że w miarę starzenia grubość kory się zmniejsza. Możliwe więc, że zaobserwowane zmiany w postawach dot. ryzyka są tym spowodowane. « powrót do artykułu
  2. Przedstawiciele francuskiej firmy energetycznej EDF Energies Nouvelles poinformowali, że na farmie wiatrowej w pobliżu Perpignan zastosują turbiny z technologią stealth. Turbiny takie mają być niewidoczne dla radarów. Jednym z mniej znanych problemów związanych z wiatrakami jest fakt, iż pokazują się one na radarach, a ich obsługa ma trudności z odróżnieniem farmy wiatrowej od nisko lecącego samolotu. W samej tylko Francji wojsko zablokowało z tego powodu budowę farm wiatrowych o łącznej mocy 6 GW. Duńska firma Vestas, największy na świecie producent turbin wiatrowych, chce wykorzystać wojskowa technologię stealth do ukrycia turbin przed radarami. We współpracy z francuską Nouvelles ma zamiar przetestować swoje pomysły pod Perpignan. Pierwsze testy na małą skalę przeprowadzono w Owernii i na razie turbiny działają tak, jak powinny. Teraz przyszedł czas na testy na dużą skalę. Jeśli i one wypadną pomyślnie, to powstanie największa we Francji farma wiatrowa Ensemble Eolien Catalan o mocy 96 MW. Duńczycy z Vestas będą chcieli znaleźć dla swoich turbin klientów w innych krajach, jak USA czy Wielka Brytania. Ich największym zmartwieniem mogą być teraz przepisy dotyczące bezpieczeństwa nowoczesnych technologii. W turbinach stealth wykorzystano bowiem pokrycie takie, jakie używa się w samolotach stealth. Zakład produkujący turbiny może więc potencjalnie stać się źródłem wycieku wojskowych technologii. Nie wiadomo, jak na handel swoich firm z Vestas będą patrzyły władze w Waszyngtonie. « powrót do artykułu
  3. Najnowsze badania naukowców z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona w St. Louis pokazują, że schizofrenia to nie jedna, ale 8 odrębnych genetycznie chorób z własnymi zestawami objawów. Dziedziczenie stanowi aż 80% ryzyka schizofrenii, ale dotąd specjalistom trudno było wskazać odpowiadające za to geny. Geny nie działają w pojedynkę. Funkcjonują wspólnie, podobnie jak orkiestra. By zrozumieć, jak pracują, nie wystarczy wiedzieć, kto wchodzi w skład zespołu, trzeba też znać interakcje - podkreśla dr C. Robert Cloninger. Amerykanie analizowali blisko 700 tys. polimorfizmów pojedynczego nukleotydu (ang. single nucleotide polymorphism, SNP). Porównywali SNP 4200 schizofreników i 3800 przedstawicieli grupy kontrolnej. Dzięki temu ustalili, jak poszczególne warianty genetyczne oddziałują na siebie, prowadząc do choroby. W przypadku urojeń naukowcy dopasowali do objawów grupę cech genetycznych, których interakcja pozwoliła przewidywać schizofrenię z 95% pewnością. W innej grupie zauważono, że zdezorganizowana mowa i zachowanie wiążą się z zestawem wariantów genetycznych niosących za sobą 100% ryzyko choroby. Po dziesięcioleciu frustracji w dziedzinie genetyki psychiatrycznej zidentyfikowaliśmy sposób, w jaki geny oddziałują na siebie; jak orkiestra działa harmonijnie, zapewniając zdrowie albo ulega zaburzeniu, skutkując unikatowymi klasami schizofrenii. O ile poszczególne geny jedynie słabo i niekonsekwentnie wiążą się ze schizofrenią, o tyle grupy wchodzących w interakcje klastrów genów tworzą już wysokie i konsekwentne ryzyko choroby rzędu 70-100%. W sumie badacze zidentyfikowali 42 klastry, które znacząco podwyższają ryzyko choroby. Kiedy zespół stworzył profile, czyli pogrupował pacjentów w oparciu o rodzaj i nasilenie objawów (różne rodzaje urojeń, brak inicjatywy, problemy ze zorganizowaniem myśli i odłączenie afektu od myśli), okazało się, że istnieje 8 odrębnych genetycznie typów choroby. Ustalenia udało się odtworzyć (zreplikować) podczas analizy 2 baz danych DNA. Wg Amerykanów, identyfikując warianty genetyczne i przypisując je do objawów konkretnych pacjentów, wkrótce będzie można dopasować metodę leczenia do szlaku powodującego obserwowane problemy. Cloninger uważa, że identyczne podejście pozwoli zrozumieć, jak geny współdziałają w innych powszechnych i złożonych chorobach, np. nadciśnieniu czy cukrzycy. « powrót do artykułu
  4. Kwazary to supermasywne czarne dziury znajdujące się w centrach odległych galaktyk. Są jednymi z najjaśniejszych obiektów we wszechświecie. Można je wyraźnie obserwować w całym spektrum elektromagnetycznym dzięki temu, że wchłaniają olbrzymie ilości materii. Astronomowie od 20 lat zastanawiali się, jak to się dzieje, że z jednej strony obserwujemy wiele różnych zachowań kwazarów, a z drugiej są to struktury mało zróżnicowane pod względem właściwości fizycznych. Yue Shen z Carnegie Mellon University oraz Luis Ho z Uniwersytetu w Pekinie twierdzą, że rozwiązali tajemnicę kwazarów. Ich zdaniem większość obserwowanych właściwości kwazarów można sprowadzić do dwóch czynników – ilości materiału wchłanianego przez dziurę oraz kąta, pod jakim ją obserwujemy. Podczas swojej pracy Shen i Ho wykorzystali największą dostępną bazę danych liczącą ponad 20 000 kwazarów, z stworzoną w ramach Sloan Digital Sky Survey. Uczeni zastosowali kilka nowoczesnych testów statystycznych i wykazali, że najważniejszym czynnikiem charakteryzującym kwazar jest ilość pochłanianej materii. Potwierdzili w ten sposób hipotezę mówiącą o zależności pomiędzy grawitacją a jasnością. Bardzo ważną cechą jest też pozycja obserwatora, gdyż od niej zależą charakterystyki obserwowanego spektrum promieniowania. To spostrzeżenie powinno pomóc specjalistom w udoskonaleniu obserwacji i skorygowaniu danych. Nasza praca ma olbrzymi wpływ na badania nad kwazarami. Określenie tych podstawowych cech pozwoli nam lepiej zrozumieć, w jaki sposób supermasywne czarne dziury wchłaniają materię i jak oddziałują ze swoim otoczeniem - mówi Shen. Z kolei udoskonalenie pomiarów czarnych dziur pogłębi naszą wiedzę odnośnie ich powstawania oraz roli, jaką pełnią podczas tworzenia się galaktyk - dodaje Ho. « powrót do artykułu
  5. Eksperci potwierdzili autentyczność wyjątkowego miecza zaginionego od ponad 150 lat. Ich zdaniem miecz należy uznać za Skarb Narodowy. Takie wyróżnienie nadaje się najważniejszym japońskim zabytkom oraz osobom wyjątkowo istotnym dla kultury Kraju Kwitnścej Wiśni. Katana Shimazu Masamune jest dziełem samego Masamune, jednego z największych japońskich płatnerzy. Masamune działał pod koniec epoki Kamakura (1185-1333). Aż dziewięć wykonanych przez niego mieczy zostało już uznanych za Skarb Narodowy. Miecz Shimazu Masamune, którego imię pochodzi prawdopodobnie od klanu Shimazu rządzącego Satsumą, pojawia się po raz pierwszy w dokumentach jako własność władcy Kinokuni. Przez wieki zmieniał właścicieli, aż na początku lat 60. XIX wieku stał się własnością rządzącego Japonią rodu Tokugawa. W 1863 roku Tokugawa Iemochi w towarzystwie cesarza i 3000 osób eskorty odwiedził stolicę kraju, Kyoto. Była to pierwsza od 230 lat wizyta szoguna w tym mieście. Miała ona na celu wzmocnienie władzy szoguna, która uległa poważnemu zachwianiu w wyniku wymuszonego przez USA ponownego otwarcia się Japonii na świat. W ramach zawartego przymierza pomiędzy szogunatem a cesarstwem Iemochi poślubił Kazunomiyę, ósmą córkę cesarza Ninko (1800-1846) i przyrodnią siostrę rządzącego wówczas cesarza Komei (1831-1867). Z tej okazji szogun podarował miecz dworowi cesarskiemu. Kilka lat później szogunat upadł. W zamieszaniu historycy i kolekcjonerzy utracili z oczu Shimazu Masamune. W 2013 roku anonimowy kolekcjoner podarował miecz Muzeum Narodowemu w Kioto. Teraz eksperci potwierdzili jego autentyczność. Ze strony muzeum dowiadujemy się, że od czasu zaginięcia katana była przechowywana przez rodzinę Konoe. To arystokratyczny ród blisko związany z dworem cesarskim. W 1969 roku wspomniany anonimowy darczyńca otrzymał Shimazu Masamune od członka rodziny Konoe. W ubiegłym roku, ze względu na zaawansowany wiek, postanowił podarować go muzeum. Toshihiko Suekane, kurator z Muzeum Narodowego w Kioto, który specjalizuje się w japońskiej metalurgii, wskazuje na trzy fakt potwierdzające, iż mamy do czynienia z Shimazu Masamune. Pierwszy z nich to obecność miecza w rodzie Konoe. Drugi to dokument utworzony przez ród Honami na polecenie szoguna Tokugawy Yoshimune (1684-1751). W tym czasie ród Honami był odpowiedzialny za ocenę jakości mieczy. Opis Shimazu Masamune mówi o ostrzu długości 68,7 centymetra, co odpowiada odnalezionej właśnie katanie. Trzeci dokument to katalog słynnych mieczy wraz z ilustracjami przedstawiającymi ich ostrza. Japońskie miecze kute z wielu warstw stali mają unikatowe rysunki na ostrzu. Ilustracje z katalogu są bardzo podobne do tego, co widzimy na ostrzu. Badacz mieczy Taeko Watanabe, dyrektor Sano Art Museum, również uważa, że mamy do czynienia z autentyczną kataną. Mimo, że ostrze nie charakteryzuje się tak bogatym rysunkiem jak inne dzieła Masamune, to wciąż jest to wspaniały przykład dzieła sztuki. Bardzo interesujący jest też fakt, że miecz trafił z rodu Tokugawa do rodu cesarskiego, a następnie był własnością rodziny Konoe. Odnaleziony miecz można będzie oglądać na rozpoczętej właśnie wystawie „Kioto: chwała dawnej stolicy”. Shimazu Masamune można będzie podziwiać od 15 października do 16 listopada. « powrót do artykułu
  6. W samym centrum Niziny Amazonki rozpoczęła się budowa wielkiej wieży do obserwacji zmian klimatu. Amazon Tall Tower Observatory będzie miała 325 m wysokości. Konstrukcja powstaje ok. 160 km od Manaus, a stal do jej budowy jest zwożona z południa Brazylii. W przyszłości tutejsza aparatura ma zbierać dane dotyczące gazów cieplarnianych, cząsteczek aerozoli oraz pogody. Brazylijscy i niemieccy naukowcy już teraz cieszą się, że wysokość wieży pozwoli na śledzenie ruchów mas powietrza na terenie setek kilometrów lasu deszczowego. Punkt pomiarowy jest w znacznej mierze pozbawiony bezpośredniego wpływu ludzkiego, dlatego stanowi idealne miejsce do badania znaczenia obszaru leśnego dla chemii i fizyki atmosfery - podkreśla Jürgen Kesselmeier z Instytutu Chemii Maxa Plancka w Moguncji, koordynator projektu ze strony niemieckiej. Koordynatorem ze strony Brazylii jest Paulo Artaxo z Uniwersytetu São Paulo. Po ukończeniu Amazon Tall Tower Observatory zostanie zintegrowana z siecią niższych wież w regionie. « powrót do artykułu
  7. Zarodźce malarii odpowiadają na gryzienie ich gospodarza przez komary. Reakcja pasożyta nasila transmisję na będące wektorami zakażenia owady. Sylvain Gandon z Centre national de la recherche scientifique (CNRS) stworzył z zespołem matematyczny model. Dzięki temu udało się wykazać, że gdy wektory malarii występują tylko czasami, plastyczne strategie transmisji, które zależą od zdolności wyczuwania i reagowania na obecność owadów, sprawdzają się lepiej od strategii stałych. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy ewolucja tych pierwszych odbywa się kosztem kondycji pasożyta. Później naukowcy przeszli do etapu testów. Sprawdzali, czy w przypadku zarodźców malarii plastyczne strategie rzeczywiście funkcjonują. Zarodźce malarii przechodzą przez fazę przewlekłego zakażenia, w której większość pasożytów pozostaje w stanie uśpienia (liczebność we krwi jest bardzo niska). Co pewien czas liczebność pasożyta we krwi ponownie wzrasta, ale nie wiadomo, co wywołuje nawroty. Mając to na uwadze, Francuzi postanowili znaleźć odpowiedzi na 2 pytania. Po pierwsze, czy nawrót może wywołać ugryzienie gospodarza przez komara i po drugie, czy nawrót wiąże się z wyższym wskaźnikiem transmisji na wektor. Zespół badał interakcje między wywołującym ptasią zimnicę Plasmodium relictum a jego naturalnym wektorem, komarem brzęczącym (Culex pipiens). Kanarki domowe infekowano zarodźcem i sprawdzano, czy ugryzienia niezakażonych C. pipiens mogły "przebudzić" latentne formy pasożyta. Okazało się, że tak, bo po ugryzieniu liczba zarodźców we krwi wzrastała. Poza tym większe zapasożycenie po ugryzieniu komara przekładało się na wyższy wskaźnik zakażania C. pipiens. Teraz trzeba ustalić, jak wygląda kwestia plastycznej transmisji w ludzkiej zimnicy. Autorzy publikacji z PLoS Pathogens podkreślają, że podobne jak u Plasmodium przełączanie się między fazami ostrymi i uśpienia występuje również u innych patogenów, w tym u wirusa HIV czy u prątków gruźlicy. « powrót do artykułu
  8. Elektrony poruszające się w polu elektrycznym w przewodzącym je materiale podróżują po linii najmniejszego oporu, czyli równolegle do linii pola elektrycznego. Tymczasem naukowcy z MIT-u i University of Manchester odkryli, że elektrony w pewnych warunkach mogą poruszać się prostopadle do linii pola elektrycznego, co można wykorzystać do budowy niezwykle energooszczędnych tranzystorów i układów scalonych. Uczeni zauważyli, że gdy warstwę grafenu umieścimy na warstwie białego grafenu – azotku boru – elektrony poruszają się prostopadle do linii pola elektrycznego. Co więcej, jak informuje profesor Leonid Levitov, dwa osobne strumienie elektronów mogą podróżować w przeciwnych kierunkach znosząc wzajemnie swój wypadkowy ładunek elektryczny i tworząc w ten sposób „obojętny prąd bez znaku ładunku”. Uczony mówi, że możliwe jest precyzyjne kontrolowanie kąta przepływu takiego prądu względem linii pola elektrycznego, a można tego dokonać za pomocą niewielkich zmian napięcia na bramkach. Jako, że taki strumień elektronów nie niesie wypadkowego ładunku, nie dochodzi do dużych strat energii w postaci ciepła. Dzięki temu nowy półprzewodnik, jakim jest grafen połączony z białym grafenem, mógłby być konkurencją dla krzemu. Wszyscy zgadzają się, że nowe niekonwencjonalne podejście do przetwarzania informacji to klucz do stworzenia sprzętu przyszłości. To właśnie to przekonanie pozwoliło na dokonanie wielu ważnych odkryć, szczególnie w dziedzinie spintroniki - mówi Levitov. Levitov i współpracujący z nim Andre Geim, jeden z odkrywców grafenu, zaprezentowali prosty tranzystor bazujący na nowym materiale. Rzadko zdarza się, by w jednym odkryciu połączyć materiałoznawstwo, fizykę cząstek, topologię i teorię względności - stwierdził Geim. Wiadomo, że elektrony w grafenie zachowują się tak, jakby nie miały masy. Jednak gdy grafen połączymy z białym grafenem całość staje się półprzewodnikiem, a elektrony zaczynają zachowywać się w nowy, nigdy wcześniej nieobserwowany sposób. Uczeni przyznają, że jeszcze nie wiedzą, czy ich wynalazek znajdzie praktyczne zastosowanie. O ile bowiem już teraz wiadomo, że sam materiał pozwoli na znaczną redukcję strat energii, o tyle nie jest pewne, czy w innych częściach takiego systemu nie będzie dochodziło do strat energii. « powrót do artykułu
  9. Budowa wielkich hydroelektrowni od dawna budzi kontrowersje. Szczególnie, jeśli są one umiejscowione w okolicach tropikalnych. Teraz badania francuskiego zespołu naukowców wykazały, że hydroelektrownie w Laosie bardziej przyczyniają się do globalnego ocieplenia niż pomagają w jego zwalczaniu. W mało zaludnionych regionach świata o słabej szacie roślinnej, takich jak Islandia, hydroelektrownie bez wątpienia przyczyniają się do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Jednak w tropikalnych regionach Azji, Afryki i Ameryki Południowej ze zbiorników hydroelektrowni wydobywają się olbrzymie ilości metanu. Ten silny gaz cieplarniany powstaje wskutek rozkładania się zalanego przez wodę lasu tropikalnego. Już w 2007 roku naukowcy z brazylijskiego Narodowego Instytutu Badań Kosmicznych wyliczyli, że największe zapory wodne na świecie emitują rocznie 104 miliony ton metanu, są zatem odpowiedzialne za 4% antropogenicznego ocieplenia klimatu. Metan, w przeciwieństwie do dwutlenku węgla, dość krótko przebywa w atmosferze, więc nie jest aż tak wielkim problemem jak CO2. Jednak w ciągu 20 lat gaz ten wywiera aż 84-krotnie większy efekt cieplarniany niż taka sama ilość dwutlenku węgla. W krótkim terminie jego emisja może powodować zatem spore zmiany. Naukowcy z francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych chcieli dowiedzieć się, jakie zagrożenia mogą być związane z hydroelektrowniami w tropikach. W tym celu zbadali emisję metanu z największego południowoazjatyckiego zbiornika, Nam Theun 2 w Laosie. Pomiary emisji metanu nie są proste, gdyż gaz ten przedostaje się do atmosfery trzema drogami. Pierwsza z nich to dyfuzja, czyli przemieszczanie się cząsteczek z regionów o większym zagęszczeniu do regionów o mniejszym zagęszczeniu, rozpuszczonego w wodzie gazu. Druga to widoczna na powierzchni wody emisja w postaci bąbli. W końcu trzecia to emisja już poza zbiornikiem, gdy woda ze zbiornika przechodzi przez turbiny, płynie dalej i dopiero później uwalnia nagromadzony metan. Szczegółowe badania wykazały, że emisja w postaci bąbli z gazem stanowi 60-80 procent całej emisji. Jej intensywność zmienia się dobowo oraz wraz z porą roku. W Laosie od połowy lutego do połowy czerwca, czyli w czasie gorącego suchego sezonu, bąble metanu pojawiają się najbardziej intensywnie, gdyż poziom wody w zbiorniku jest najniższy. W ciągu doby emisja kontrolowana jest przez ciśnienie atmosferyczne. Gdy w południe i w środku nocy dochodzi do jego spadku, metan uwalnia się bardziej intensywnie. Badania Francuzów wykazały, że dotychczas niedoszacowywano ilości metanu uwalnianego w postaci bąbli. Teraz uczeni skupiają się na dokładnym badaniu dyfuzji. Ich prace pozwolą na dokładne wyliczenie ile tracimy, a ile zyskujemy zalewając tropikalny las i tworząc w jego miejsce zbiorniki dla hydroelektrowni.
  10. Rząd Korei Południowej planuje niemal podwoić cenę papierosów. Do początku przyszłego roku średnia cena paczki miałaby wynosić 4500 wonów (ok. 4,35 dol.) Obecnie trzeba za nią zapłacić 2500 wonów. W związku ze sporym sprzeciwem, plany mogą jednak ulec zmianie podczas prac parlamentu. Odsetek palaczy wśród mężczyzn należy do najwyższych w krajach rozwiniętych. Wg zeszłorocznego raportu OECD, pali ok. 41% Koreańczyków, podczas gdy wyliczona dla 34 krajów średnia wynosi zaledwie 26%. Ogólny wskaźnik palących codziennie dorosłych jest w Korei Południowej również wyższy (23%) niż średnia wyliczona dla całego OECD (21%). Wg agencji informacyjnej Yonhap, ostatnia podwyżka miała miejsce w 2004 r. Ceny skoczyły wtedy nawet o 500 wonów, przez co wskaźnik nikotynizmu spadł o 15%. Producenci będą zobowiązani umieszczać na opakowaniach ostrzeżenia obrazkowe, a pewne reklamy papierosów zostaną zabronione. Choć oficjalnie posunięcie rządu ma ograniczyć palenie, szacuje się, że dzięki podwyżce wpływy do budżetu z tytułu podatków od papierosów wzrosną aż 2,8 biliona wonów. « powrót do artykułu
  11. Kiedy przed zaśnięciem ludzie przeprowadzają prostą klasyfikację słów, mózg będzie nieświadomie kontynuował zadanie nawet w uśpieniu. Wykazaliśmy, że śpiący mózg jest o wiele bardziej aktywny niż można by przypuszczać. Nie zapadamy się w otchłań, a zamiast tego części naszego mózgu rutynowo przetwarzają, co dzieje się w otoczeniu i wdrażają odpowiedni schemat reagowania. To wyjaśnia pewne zjawiska z życia codziennego, takie jak wrażliwość w czasie snu na własne imię lub dźwięk budzika, w porównaniu do równie głośnych, ale nieistotnych dla nas dźwięków - opowiada Sid Kouider z Ecole Normale Supérieure w Paryżu. Studium rozszerza wcześniejszą wiedzę nt. przetwarzania podprogowego, pokazując, że przetwarzanie mowy i inne złożone zadania można wykonywać nie tylko bez świadomości postrzegania [bodźca], ale i bez udziału świadomości jako takiej. Kouider uważa, że ograniczeniem nieświadomego procesu jest nie tyle złożoność zadania, co fakt, czy czynność może być wykonywana automatycznie, czy nie. Francuzi i naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge przeprowadzili eksperyment z zastosowaniem EEG. Prosili ludzi, by kategoryzowali słyszane słowa jako nazwy zwierząt lub obiektów i naciskali guzik, odpowiednio, prawą lub lewą ręką. Dzięki temu zespół był w stanie wyliczać zlateralizowane (stronne) przygotowania do reakcji; mapowano każdą z kategorii słownych, łącząc ją z planem ruchu w mózgu. Gdy proces stawał się zautomatyzowany, ochotników umieszczano w ciemnym pokoju. Mieli wygodnie leżeć z zamkniętymi oczami i kontynuować zadanie aż do zaśnięcia. Kiedy ludzie zasypiali, zadanie prowadzono dalej z nową listą słów (w ten sposób akademicy upewniali się, że reakcja wymaga wyodrębnienia znaczenia, a nie prostego połączenia w pary bodźca i reakcji). Obserwacja reakcji mózgu wykazała, że leżąc w bezruchu i bez świadomości, ochotnicy odpowiadali prawidłowo, choć nieco wolniej. Kouider sądzi, że w czasie snu można podtrzymywać wykonanie każdego zautomatyzowanego zadania. Badania koncentrujące się na wykorzystaniu czasu uśpienia [np. do nauki] muszą zidentyfikować związane z tym koszta oraz ustalić, czy w ogóle warto podejmować taki wysiłek - podsumowuje Francuz. « powrót do artykułu
  12. Na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego powstał pierwszy 500-gigahercowy przełącznik fotonowy. Prace nad jego skonstruowaniem zajęły 4 lata. Nasz przełącznik działa o ponad rząd wielkości szybciej niż wcześniejsze tego typu urządzenia. Działa on szybciej niż współczesne falowody, które przekazują informację za pomocą światła - mówi profesor Stojan Radic. Radic i jego koledzy opracowali nową technikę pomiaru, dzięki której mogli wykryć mniej niż nanometrowe niedoskonałości we włóknie światłowodu. Wykonanie doskonałych urządzeń jest niezwykle ważne, gdyż niewielkie niedoskonałości mogą powodować znaczące fluktuacje światła. Właśnie w tej doskonałej kontroli tkwi klucz do sukcesu i stworzenia superszybkiego przełącznika. Dotychczas taki stopień kontroli nad budową urządzeń uznawano za nieosiągalny. Wykazaliśmy, że szkło może być kontrolowane z dokładnością poniżej nanometra i można je wykorzystać do kontrolowania fotonów - stwierdził Radic. Kontrolowanie promienia światła o dużej mocy to trudne zadanie. Obecnie robi się to za pomocą specjalnych wnęk rezonansowych. Tymczasem naukowcy z UC San Diego stworzyli specjalne nieliniowe włókna, dzięki którym sprawowali kontrolę. Na potrzeby swojego urządzenia stworzyli też nową teorię opisującą interakcje pomiędzy fotonami w szkle, którego produkcja była kontrolowana w skali molekularnej. Dzięki temu „byliśmy w stanie stworzyć pierwszą fotonową bramkę pracującą z częstotliwością 500 GHz i obsługiwaną przez zaledwie trzy fotony” - dodaje Radic.
  13. Wykonane w wysokiej rozdzielczości zdjęcia jądra komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko pozwoliły naukowcom na stworzenie jego dokładnej mapy i podzielenie jej na kilka regionów, z których każdy ma odrębne cechy. Nigdy wcześniej tak dokładnie nie obserwowaliśmy powierzchni komety. To historyczny moment, mamy bardzo szczegółową mapę jądra - mówi główny naukowiec programu OSIRIS, Holger Sierks z Instytutu Nauk o Układzie Słonecznym im. Maksa Plancka. Na wykonanych zdjęciach pojedynczy piksel odpowiada 75 centymetrom na powierzchni. Na jądrze komety naukowcy wyróżnili obszary zdominowane przez klify, obniżenia, kratery, głazy i równoległe wyżłobienia. Jedne obszary wydają się spokojne i stabilne, inne prawdopodobnie ulegają zmianom. Sierks podkreśla jednak, że to wstępne wnioski. Obecnie nikt nie jest bowiem w stanie stwierdzić w jaki sposób będzie zmieniało się jądro komety. Mapa stworzona przez pojazd Rosetta, który od miesiąca towarzyszy komecie, przyda się naukowcom już w najbliższych dniach. Zespół odpowiedzialny za misję pojazdu Rosetta zbierze się 13 i 14 września w Tuluzie i na podstawie mapy wybierze podstawowe oraz zapasowe miejsce lądowania próbnika Philae. Lądowanie Philae zaplanowano na 11 listopada. Ostateczna data zostanie potwierdzona do połowy października.
  14. Zorientowawszy się, że zwierzę, którego skamieniałe szczątki znaleziono na egipskiej pustyni, miało duże i wrażliwe usta, dr Ellen Miller, paleoantropolog z Wake Forest University, a zarazem wielka fanka Rolling Stonesów, wiedziała, że przedstawiciel wymarłej rodziny ssaków parzystokopytnych Anthracotheriidae będzie nosił nazwę nawiązującą do frontmena grupy Micka Jaggera. Jaggermeryx naida (czyli wodna nimfa Jaggera) zamieszkiwał estuarium prehistorycznej rzeki. Amerykańscy badacze wydobyli kilka skamieniałych fragmentów jego żuchwy. W tym samym rejonie natrafili na fosylia żółwi, ptaków wodnych oraz suma. Kawałki żuchwy sugerują, że J. naida miał wielkość jelenia. Można by go opisać jako skrzyżowanie długonogiej świni ze szczupłym hipopotamem. Wyobrażamy sobie, że prowadził tryb życia dzisiejszego jelonka błotnego, stojąc w wodzie i żerując na roślinach porastających brzegi. Poza J. naida na stanowisku odkryto szczątki 6 innych przedstawicieli rodziny Anthracotheriidae, lecz u zwierzęcia, którego nazwa stanowi hołd dla Jaggera, z każdej strony żuchwy znajdowało się po 8 otworów. Wg Miller, przechodziły przez nie nerwy, zapewniające superwrażliwość dolnej wardze i pyskowi. Miller podkreśla, że pierwszą skamieniałość J. naida znalazł i opisał w monografii z 1918 r. pewien Francuz, który jednak nie zorientował się, że kość należała do nowego Anthracotheriidae. Skamieniałości J. naida są przechowywane w Kairskim Muzeum Geologicznym, a także na Uniwersytecie w Kairze i na Duke University. « powrót do artykułu
  15. Wbrew obiegowej opinii, pozycja na łyżeczkę nie jest wcale najlepsza dla mężczyzn z bólem pleców. Naukowcy z Uniwersytetu w Waterloo jako pierwsi udokumentowali, jak kręgosłup wygina się w czasie uprawiania seksu. Dzięki temu ustalili, czemu przy unikaniu bólu pleców jedne pozycje są lepsze od drugich. Każdy z lekarzy rodzinnych powie ci, że pary często pytają, jak poradzić sobie z bólem pleców w czasie i po stosunku. Wiele par będzie żyć w celibacie, bo jedna noc seksu może prowadzić do wielomiesięcznego cierpienia. Dotąd lekarze nie dysponowali żadnymi twardymi dowodami na poparcie swoich rad - zaznacza prof. Stuart McGill. Kanadyjczycy zastosowali system elektromagnetycznego śledzenia ruchu oraz system oparty na podczerwieni. W ten sposób śledzili ruchy kręgosłupa 10 par przy 5 popularnych pozycjach. Biorąc pod uwagę, kiedy, a właściwie przy jakich ruchach, pojawiał się ból, stworzono zestaw zaleceń dot. rekomendowanych pozycji (rodzaj atlasu). Wcześniej jako pozycję pasującą wszystkim lekarze polecali ułożenie na łyżeczkę. My wykazaliśmy, że to nieprawda, że sprawdzi się ona we wszystkich przypadkach. Pozycje przydatne przy jednym rodzaju bólu pleców nie są właściwe przy innym typie bólu - wyjaśnia doktorantka Natalie Sidorkewicz. W atlasie mężczyznom nietolerującym zginania - których ból pleców pogarsza się podczas dotykania palców u nóg lub długich okresów siedzenia - sugeruje się, by łyżeczkę zastąpili pozycją na pieska. Dla panów tych kołysanie biodrami wydaje się lepsze od pchnięć z kręgosłupa. Studium po raz pierwszy rzuciło nieco światła na mechanikę męskiego orgazmu. Przyczepione do mięśni ochotników elektrody pokazały, że to mięśnie brzucha i pośladków, a nie pleców są najbardziej aktywne w czasie szczytowania. Ruchy kręgosłupa okazały się zróżnicowane osobniczo. U części mężczyzn widać było znaczny wzrost wygięcia/rozciągnięcia, podczas gdy u innych nie zachodziły żadne zmiany. Wielu pacjentów z bólem pleców mówiło nam, że podczas orgazmu doznania bólowe znacznie się u nich nasilają, czasem do tego stopnia, że zaczynają unikać szczytowania w czasie zbliżenia - opowiada Sidorkewicz. Wyniki dotyczące mężczyzn ukazały się we wrześniowym numerze pisma Spine. Dane dla kobiet będą opublikowane w nadchodzących miesiącach. W następnych fazach studium akademicy zamierzają zbadać ludzi z bólem bioder. « powrót do artykułu
  16. Badanie naukowców z University of Kent wykazało, że niedominująca ręka odegrała ważną rolę w ewolucji dłoni człowieka współczesnego. Współcześni ludzie mają wysoce wyspecjalizowany kciuk, który jest znacznie silniejszy i bardziej wytrzymały od reszty palców. Wcześniejsze badania, które próbowały wyjaśnić ewolucję tych cech, koncentrowały się na manipulowaniu tłuczkami kamiennymi podczas produkcji i używania narzędzi (a to wymaga posługiwania się ręką dominującą). Brytyjczycy jako pierwsi zajęli się częstością wykorzystania poszczególnych palców oraz relatywnymi siłami manipulacyjnymi, działającymi na palce dłoni niedominującej podczas wytwarzania kamiennych narzędzi. Co dziwne, dotąd zagadnienie to w dużej mierze pomijano, mimo istotnej roli niedominującej dłoni w mocowaniu i repozycjonowaniu bryły. Alastair Key i Christopher Dunmore zebrali grupę 8 doświadczonych kamieniarzy. W 4 rożnych warunkach wytwarzali oni odłupki. Siły manipulacyjne utrwalały czujniki ciśnienia przymocowane do spodniej części kciuka, palca wskazującego i środkowego niedominującej ręki. Okazało się, że w porównaniu do innych palców, w czasie stabilizowania i przekręcania bryły kciuk był wykorzystywany znacznie częściej i doświadczał znacznie większych sił. Oznacza to, że pierwsi produkujący narzędzia przodkowie z podobną częstością wykorzystywali poszczególne palce, a ci, którzy dysponowali silniejszymi i bardziej wytrzymałymi kciukami, lepiej radzili sobie z produkcją narzędzi, zyskując przewagę ewolucyjną. « powrót do artykułu
  17. Na jednym z online'owych forów pojawiła się lista niemal 5 milionów adresów pocztowych z domeny gmail.com wraz z hasłami do nich. Jedna z firm zajmujących się bezpieczeństwem twierdzi, że dane są dość stare i nie pochodzą z włamania do sieci Google'a, ale z wielu włamań na różne witryny. Osoba, która umieściła te dane twierdzi, że ponad 60% z nich jest wciąż właściwych. Nie możemy potwierdzić, że chodzi o aż 60%, ale bardzo dużo z tych danych jest prawdziwych - mówi Peter Kruse, menedżer ds. technologicznych w duńskiej firmie CSIS Security Group, która specjalizuje się w zwalczaniu cyberprzestępczości na zlecenie instytucji finansowych i organów ścigania. Najstarsze z ujawnionych danych liczą sobie około trzech lat. CSIS potwierdziła, że co najmniej pięć par nazwa użytkownika/hasło nigdy nie było używanych w serwisie Google'a, co każe przypuszczać, iż dane pochodzą z innych źródeł i nie wszystkie ukradzione przez cyberprzestępców hasła są hasłami do kont pocztowych zapisanych na serwerze, na który przestępcy się włamali. « powrót do artykułu
  18. Naukowcy z Brigham and Women's Hospital (BWH) zauważyli, że jedzenie 2 lub więcej porcji ryb tygodniowo wiąże się ze spadkiem ryzyka utraty słuchu u kobiet. Dr Sharon G. Curhan podkreśla, że utrata słuchu występuje bardzo powszechnie i bywa przyczyną niepełnosprawności. Choć pogorszenie słuchu jest często uznawane za nieuchronny aspekt starzenia, zidentyfikowanie kilku potencjalnie modyfikowalnych czynników ryzyka daje nowy wgląd odnośnie do możliwości zapobiegania czy odraczania niedosłuchu. Mimo że pewne dowody sugerują, że wyższe spożycie ryb i wielonienasyconych kwasów tłuszczowych n-3 (PUFA n-3) może być związane ze zmniejszonym ryzykiem utraty słuchu, brakuje badań prospektywnych na ten temat. By uzupełnić tę lukę w wiedzy, autorzy raportu z American Journal of Clinical Nutrition analizowali związki między spożyciem ryb jako takich, konsumpcją konkretnych ich gatunków, a także ilością dostarczanych organizmowi PUFA n-3 a doniesieniami kobiet nt. utraty słuchu. Dane do analizy zaczerpnięto z Nurses' Health Study II. Losy 65.215 kobiet śledzono od 1991 do 2009 r. Po upływie 1.038.093 osobolat doliczono się 11.606 przypadków utraty słuchu. W porównaniu do kobiet, które rzadko jadły ryby, w grupie spożywającej 2 lub więcej porcji ryb tygodniowo ryzyko utraty słuchu było o 20% niższe (podobne zjawisko występowało, gdy brało się pod uwagę poszczególne gatunki ryb). Wyższa konsumpcja wielonienasyconych kwasów tłuszczowych n-3 także zmniejszała ryzyko utraty słuchu.
  19. Wydaje się, że u ludzi z grupą krwi AB na późniejszych etapach życia częściej występują problemy z myśleniem i pamięcią. Zespół dr Mary Cushman z College'u Medycznego Uniwersytetu Vermont przeanalizował dane ok. 30 tys. osób w wieku 45 lat i starszych. W ciągu 3-letniego studium u 495 ochotników zidentyfikowano zaburzenia myślenia i pamięci. Porównano ich z 587 osobami bez problemów poznawczych. Autorzy publikacji z pisma Neurology zauważyli, że ludzie z grupą krwi AB stanowili 7% grupy z zaburzeniami poznawczymi, a należy pamiętać, że częstość występowania grupy AB w populacji generalnej wynosi tylko 4%. Badanie stanowi poparcie dla pomysłu, że określona grupa krwi, np. 0, może obniżać ryzyko choroby sercowo-naczyniowej, co z kolei chroni mózg. Nasze studium dotyczyło rodzaju [grupy] krwi i ryzyka zaburzeń poznawczych, ale kilka studiów wykazało, że różne czynniki, takie jak nadciśnienie, wysoki cholesterol i cukrzyca, mogą zwiększać ryzyko zaburzeń poznawczych i demencji. [Ponieważ] grupa krwi także ma związek [..] np. z udarem, wyniki uwydatniają znaczenie relacji łączących kwestie naczyniowe i zdrowie mózgu - podsumowuje Cushman. « powrót do artykułu
  20. Microsoft ma podobno zamiar porzucić markę Nokia i będzie określał swoje smartfony jedynie nazwą Lumia. Redaktorzy serwisu GeekOnGadgets twierdzą, że otrzymali poufny dokument, w którym Microsoft opisuje swoją strategię nadawania nazw produktom. Zgodnie z nim już wkrótce z nowych smartfonów ma zniknąć nazwa Nokia. Znajdziemy na nich jedynie nazwę producenta, czyli Microsoftu, oraz nazwę urządzenia – Lumia. Nazwa Nokia ma zostać porzucona już podczas tegorocznej świątecznej kampanii reklamowej. Ponadto, co potwierdza nasze wcześniejsze doniesienia, zniknąć ma również logo Windows Phone, pozostanie samo Windows. « powrót do artykułu
  21. Po tym, jak przed dwoma miesiącami w jednym z magazynów znaleziono zapomniane fiolki zawierające ospę, amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia przeprowadziły inwentaryzację swoich magazynów laboratoryjnych. Odnaleziono w nich kolejne niebezpieczne zapomniane substancje. NIH poinformował o znalezieniu pięciu nieprawidłowo przechowywanych substancji klasyfikowanych jako „selected agents”. Zgodnie z amerykańskim prawem w ten sposób oznacza się najbardziej niebezpieczne substancje, które podlegają ścisłemu zarachowaniu i mogą być przechowywane tylko w odpowiednio certyfikowanych laboratoriach. Na szczęście substancje te, wśród których znajdowała się m.in. niezwykle toksyczna rycyna, znaleziono w szczelnie zamkniętych, opieczętowanych pojemnikach. Nie ma żadnych podstaw by przypuszczać, że mogły one stanowić zagrożenie dla kogokolwiek. Wszystkie próbki zniszczono. Wspomniana rycyna była zamknięta w pudełku datowanym na rok 1914. NIH przypuszcza, że próbka liczyła sobie 85-100 lat. Z opisu wynika, że buteleczka zawierała 5 gramów trucizny. Eksperci nie sprawdzali, ile jej pozostało. Przedstawiciele NIH poinformowali, że co prawda rycyna jest wykorzystywana w nauce, ale laboratorium, w którym znaleziono próbkę, nie prowadziło z nią żadnych prac. Innymi, oprócz rycyny, znalezionymi niebezpiecznymi substancjami były jad kiełbasiany, pałeczki dżumy, tularemii oraz bakterie wywołujące melioidozę. Dyrektor ds. badawczych NIH doktor Alfred Johnson, który jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo, powiedział, że substancje te nie powinny znajdować się w laboratoriach NIH, gdyż żadne z nich nie posiada certyfikatu pozwalającego na przechowywanie „selected agents”. Dawniej naukowcy niejednokrotnie archiwizowali substancje, nad którymi pracowali, tworząc swoiste kolekcje historyczne. Fiolki takie wędrowały na tył półek w laboratoryjnych lodówkach i mogły tam spędzać całe lata. Obecnie niebezpieczne substancje są znacznie lepiej pilnowane i monitorowane. NIH traktuje tę sprawę bardzo poważnie. Znalezienie tych substancji pokazuje, że bez przerwy musimy monitorować laboratoria pod kątem zgodności procedur z federalnymi przepisami dotyczącymi bezpieczeństwa biologicznego - oświadczyła agencja. O znalezieniu nieprawidłowo przechowywanej próbki poinformowała też Administracja ds. Żywności i Leków (FDA). W zamkniętej laboratoryjnej lodówce znaleziono enterotoksynę produkowaną przez bakterie z rodzaju Staphylococcus. Toksyna ta powoduje zatrucia pokarmowe. Laboratorium, w którym ją znaleziono, nie było upoważnione do przechowywania tego rodzaju substancji. Próbka została przeniesiona do odpowiedniego laboratorium i zniszczona. « powrót do artykułu
  22. Skażenie wirusem klamki czy powierzchni stołu wystarczy, by w ciągu 2-4 godzin występował on na około połowie pracowników, odwiedzających oraz często dotykanych obiektów. Mycie rąk i wykorzystywanie chusteczek odkażających z czwartorzędowymi związkami amonu [...] ograniczało [jednak] rozprzestrzenianie wirusa o 80-99% - podkreśla Charles Gerba z Uniwersytetu Arizony w Tucson. Wg Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (US Centers for Disease Control and Prevention; CDC), w USA najczęstszą przyczyną ostrego wirusowego zakażenia przewodu pokarmowego są norowirusy. Każdego roku odpowiadają za 19-21 mln zachorowań i przyczyniają się do 56-71.000 hospitalizacji oraz 570-800 zgonów. Powszechnym mechanizmem infekcji jest dotknięcie zakażonej powierzchni i włożenie palców do ust. Podczas eksperymentów zespół Gerby posłużył się bakteriofagiem MS-2, który przypomina norowirusa pod względem kształtu, rozmiarów i oporności na środki odkażające. Na początku dnia pracy w biurowcu, pokoju konferencyjnym i ośrodku opieki zdrowotnej faga umieszczano na jednej z często dotykanych powierzchni: klamce albo blacie stołu. Po upływie różnego czasu (od 2 do 8 godzin) pobierano próbki z 60-100 potencjalnych ognisk zakażeń (włączników światła, poręczy łóżek, blatów, lad, przycisków, uchwytów ekspresu do kawy, kurków kranów, klamek, telefonów oraz komputerów). W ciągu 2-4 godzin bakteriofaga odkryto na 40-60% próbkowanych wektorów. W fazie interwencyjnej sprzątaczy i personel wyposażono w chusteczki z czwartorzędowymi związkami amonu. Wszystkich poinstruowano, że powinno się ich używać co najmniej raz dziennie. Okazało się, że liczba ognisk zakażenia spadła o 80% lub więcej, a stężenie wirusa o 99% lub więcej. « powrót do artykułu
  23. W kwaśnych wodach rekiny unikają zapachu pożywienia, a zakwaszenie wód rośnie przez zwiększenie ilości CO2 w atmosferze. Naukowcy prowadzili eksperymenty z Mustelus canis, podczas których dorosłe rekiny unikały zapachu kałamarnicy. Testowane poziomy CO2 odpowiadały stężeniom prognozowanym dla połowy XXI w. i roku 2100. Znacznemu ograniczeniu uległy dwa zachowania: podążanie tropem ofiary oraz jej atakowanie - opowiada prof. Danielle Dixson z Georgia Institute of Technology. Rekiny są jak pływające nosy, dlatego w kategoriach znajdowania pokarmu wskazówki chemiczne mają dla nich bardzo duże znaczenie. Uwalniany do atmosfery dwutlenek węgla jest absorbowany przez oceany, gdzie rozpuszcza się i obniża pH wody. Kwaśne wody wpływają na zachowanie ryb, zaburzając działanie receptorów GABAA. Gdy GABAA przestają działać, neurony nie wyładowują się prawidłowo. W ramach wcześniejszych badań Dixson wykazała, że ryby żyjące na rafach koralowych, gdzie z dna wydobywa się CO2, nie potrafią tak dobrze wykrywać zapachu drapieżnika, jak ryby z normalnych raf. Philip L. Munday, współautor najnowszego studium z Uniwersytetu Jamesa Cooka, zademonstrował poza tym, że w warunkach odzwierciedlających przyszłe zakwaszenie oceanów drapieżne diademkowate tracą zainteresowanie pokarmem. Eksperymentalną część studium prowadzono w Woods Hole Oceanographic Institute. Dwadzieścia cztery rekiny z lokalnych wód badano w 10-m korycie, które przypominało 2 tory basenu. Przez jeden przepompowywano zapach kałamarnicy, a przez drugi czystą wodę morską. Ponieważ rekiny wolą jedną stronę basenu od drugiej, na początku badania naukowcy ustalili indywidualne preferencje. Później zespół przeprowadził kontrolny eksperyment z normalną wodą, by upewnić się, że M. canis tropią wskazówki pokarmowe. W warunkach odpowiadających obecnemu składowi wód, bez względu na preferencje, rekiny dostosowywały swoje położenie w korycie, tak by spędzać większą część czasu po stronie ze strumieniem zapachu kałamarnicy. Później ryby przebywały przez 5 dni w zbiornikach z 3 różnymi stężeniami dwutlenku węgla: 1) lokalnym współczesnym (405 ± 26 µatm CO2), 2) przewidywanym dla połowy stulecia (741 ± 22 µatm CO2) oraz 3) prognozowanym dla końca XXI w. (1064 ± 17 µatm CO2). W tym czasie M. canis nie karmiono, by mieć pewność, że będą zmotywowane do podążania tropem pokarmu. Po 5 dniach ryby ponownie umieszczano w korycie i znów obserwowano ich zachowanie. Rekiny z 1. i 2. zbiornika spędzały ponad 60% czasu w strumieniu z bodźcem pokarmowym, a zwierzęta z 3. grupy mniej niż 15%. Unikały strumienia nawet wtedy, gdy znajdował się po naturalnie preferowanej przez nie stronie. By zapewnić lepszy przepływ i uformować cel do atakowania, woń pożywienia pompowano między cegłami. Biolodzy stwierdzili, że rekiny z 2. i 3. grupy rzadziej przypuszczały atak. W porównaniu do grupy kontrolnej, znacząco ograniczyły uderzenia i ugryzienia. Wyglądało to tak, jakby nie były zainteresowane jedzeniem. Wystawienie na oddziaływanie CO2 nie wpływało na ogólny poziom aktywności M. canis. W eksperymentach nie wykorzystywano żywych ofiar, bo rekiny mogłyby je wykryć za pomocą np. słuchu lub elektrorecepcji, a naukowcom zależało jedynie na zbadaniu wyczuwania sygnałów chemicznych. W ramach przyszłych studiów Dixson chce ocenić oddziaływanie zakwaszenia oceanów na pozostałe zmysły. « powrót do artykułu
  24. Premier Kanady poinformował o znalezieniu jednego z dwóch statków należących do słynnej wyprawy sir Johna Franklina, który w 1845 roku próbował przepłynąć kanadyjską część Arktyki. Obecnie nie wiadomo, która z dwóch jednostek została znaleziona, ale z pewnością jest to jedna z nich. Zaginięcie ekspedycji Franklina szybko stało się jedną z największych tajemnic swoich czasów. W 2008 roku rząd Kanady rozpoczął poszukiwania jednostek. To część strategii mającej na celu zapewnienie sobie kontroli nad Przejściem Północnym. W związku z globalnym ociepleniem i roztapiającymi się lodami Arktyki, Przejście Północne możne stać się bardzo ważnym szlakiem morskim. Ekspedycja Franklina wypłynęła 19 maja 1845 roku z Wielkiej Brytanii. Na pokładzie HMS Erebus i HMS Terror, wyposażonych w najnowocześniejsze osiągnięcia ówczesnej techniki, znajdowało się około 130 osób. Ostatnimi Europejczykami, którzy widzieli ekspedycję była załoga statku wielorybniczego Prince of Wales, która minęła jednostki Franklina 26 lipca 1845 roku. Najprawdopodobniej załoga spędziła zimę 1845/1846 na wyspie Beechey, a we wrześniu 1846 roku statki zostały uwięzione w lodzie w pobliżu Wyspy Króla Williama. Później na wyspie znaleziono kartkę z informacją, że Franklin zmarł na niej 11 czerwca 1847 roku. Zaginięcie ekspedycji Franklina było nie tylko wielką zagadką epoki wiktoriańskich odkryć geograficznych, ale stało się też przyczynkiem do jednej z najbardziej długotrwałych akcji poszukiwawczych w historii. Różne kraje, instytucje i osoby prywatne prowadziły poszukiwania w latach 1848-1859. W sumie wysłano 50 ekspedycji poszukiwawczych, podczas których zginęło więcej osób niż było w zaginionej załodze. Siedem wypraw zorganizowała żona Franklina. Z czasem dowiedziano się, że załoga najprawdopodobniej opuściła uwięzione w lodzie statki i próbowała pieszo dotrzeć do osad ludzkich. Uczestnicy ekspedycji umierali z zimna, na zapalenie płuc, zjadali też ciała swoich towarzyszy. W latach 80. ubiegłego wieku znaleziono trzy ciała członków ekspedycji Franklina, a badania wykazały w ich organizmach wysokie stężenie ołowiu. Pojawiły się więc przypuszczenia, że to zatrucie ołowiem było przyczyną śmierci całej ekspedycji. Znalezienie ekspedycji Franklina uważane jest za jedno z najważniejszych odkryć światowej archeologii morskiej. « powrót do artykułu
  25. Nick Stoeberl z Kalifornii pobił nietypowy rekord. Dwudziestoczterolatek zapewnił sobie miejsce w jubileuszowej 60. edycji Księgi rekordów Guinnessa dzięki mierzącemu 10,1 cm językowi. Podczas kwalifikacji mierzono część języka wystającą poza usta. Stoeberl zdetronizował Brytyjczyka Stephena Taylora, którego język mierzy "zaledwie" 9,8 cm. Rekord należał do niego aż od 2002 r. Nowe wydanie Księgi przedstawia 6 dziesięcioleci bicia rekordów, a także ostatnie dokonania w różnych dziedzinach. Poza Stoeberlem zobaczymy w nim m.in. Akiko Obatę z największą na świecie kolekcją plastikowych produktów spożywczych (od burgerów po desery czy zupy) oraz kota Alleya z USA, który przeskoczył 1,83 cm między dwiema platformami. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...