-
Liczba zawartości
37626 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
246
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Podczas każdego z cykli ładowania i rozładowania elektrody we współczesnych akumulatorach litowo-jonowych zmieniają swoją objętość. Czasem nawet zwiększają ją dwukrotnie. Proces ten powoduje zmiany w zewnętrznej okładzinie elektrod, ubytki litu i - w efekcie - spadek wydajności akumulatora. Naukowcom z MIT-u i chińskiego Uniwersytetu Tshinghua udało się zaradzić temu problemowi. Stworzyli oni elektrodę zbudowaną z nanocząstek zamkniętych w sztywnej obudowie. Wewnętrzna część elektrody może zmieniać swój rozmiar, ale nie ma to wpływu na obudowę. Jeśli koncepcja się sprawdzi, może doprowadzić do drastycznego zwiększenia żywotności i pojemności akumulatorów. Kluczowym elementem nowej koncepcji jest zastosowanie glinu w anodzie. Nanocząstki są w nim zanurzone i to on zmienia rozmiar. Obudowa każdej nanocząstki została stworzona z ditlenku tytanu. Taka konstrukcja to zdecydowane odejście od dzisiejszych koncepcji. Olbrzymia część współczesnych akumulatorów litowo-jonowych wykorzystuje anody z grafitu. Ich pojemność wynosi 0,35 amperogodzin na gram. Specjaliści od wielu lat poszukują alternatyw dla grafitu. Wiadomo na przykład, że pojemność litu jest 10-krotnie większa niż grafitu, jednak lit jest niezwykle niebezpieczny, łatwo dochodzi w nim do krótkich spięć czy samozapłonu. Z kolei krzem i cyna, które również mają bardzo dużą pojemność, charakteryzuje gwałtowny spadek pojemności w przypadku szybkiego ładowania i rozładowywania. Glin z kolei ma pojemność 2 Ah/gram, jednak bardzo mocno rozszerza się podczas przyjmowania litu, a później, wraz z jego uwalnianiem, mocno się kurczy. Duża rozszerzalność glinu powoduje przerwanie połączeń, elektrolit ulega rozkładowi, tworzy się warstwa SEI (solid-electrolyte interphase), której fragmenty odpadają w czasie kurczenia się i rozszerzania anody. Amerykańscy i chińscy uczeni wpadli na pomysł stworzenia czegoś na kształt jajka, ze sztywną skorupką i płynnym wnętrzem, które może się rozszerzać nie wpływając na skorupkę. Skorupkę zbudowaliśmy z ditlenku tytanu, który oddziela glin od płynnego elektrolitu. Jako, że obudowa nie ulega większym zmianom, tworząca się na niej warstwa SEI jest bardzo stabilna, nie rozpada się i nie przyczynia do degradacji całości. W ten sposób powstała elektroda, która przy normalnym tempie ładowania ma pojemność 1,2 Ah/g. Akumulator można również ładować bardzo szybko, w ciągu 6 minut może być w całości załadowany. W takim przypadku po 500 cyklach ładowania/rozładowania pojemność elektrody wciąż jest na dobrym poziomie 0,66 Ah/g. « powrót do artykułu
-
Aparat znajdujący się na pokładzie Deep Space Climate Observatory (DSCOVR) wykonał zdjęcie, na którym oglądamy Księżyc przechodzący na tle oświetlonej przez Słońce Ziemi. Wspaniała fotografia pozwala nam zobaczyć ciemną stronę Księżyca, tę, która nigdy nie jest widoczna z Ziemi. DSCOVR znajduje się w odległości ponad 1,6 miliona kilometrów do naszej planety, pomiędzy Słońcem a Ziemią. Jego głównym zadaniem jest badanie wiatru słonecznego. Fotografia została wykonana 16 lipca, pomiędzy 9:50 a 14:45 czasu polskiego i widzimy na niej księżyc przesuwający się nad Oceanem Spokojnym w pobliżu Ameryki Północnej. Biegun Północny znajduje się w górnym lewym rogu zdjęcia. Ludzkość po raz pierwszy zobaczyła ciemną stronę Księżyca w 1959 roku kiedy to radziecki Luna 3 wykonał pierwsze jej zdjęcia. Od tamtej pory NASA wielokrotnie fotografowała niewidoczną z Ziemi część Księżyca. Misja DSCOVR to wspólne przedsięwzięcie NASA, NOAA oraz US Air Force. Monitorowanie wiatru słonecznego w czasie rzeczywistym jest niezbędne do dokładnego przewidywania pogody. « powrót do artykułu
-
Roger Noll, emerytowany profesor ekonomii z Uniwersytetu Stanforda i były starszy doradca w Radzie doradców ekonomicznych Prezydenta USA, mówi, że stadiony sportowe nie przynoszą lokalnym społecznościom takich korzyści ekonomicznych, jak twierdzą ich zwolennicy. Profesor Noll specjalizuje się w ekonomii sportu. Uczony przyjrzał się stadionom NFL (National Football League), które są często współfinansowane przez władze lokalne. Stadiony NFL nie przynoszą lokalnej ekonomii znaczącego wzrostu, a generowane przez nie wpływy podatkowe nie pokrywają znaczących wydatków, jakie miasta ponoszą na ich budowę - mówi naukowiec. Obecnie w wielu miastach i stanach USA, m.in. w San Francisco, Los Angeles, Cleveland czy Wisconsin, pojawiają się pomysły lub władze już rozważają propozycje współfinansowania budowy nowych bądź rozbudowy dotychczasowych stadionów dla NFL. Noll zauważa, że większość stadionów jest używana bardzo nieregularnie. Zwykle rozgrywa się na nich dwa mecze na rozpoczęcie sezonu, osiem meczów w sezonie i kilka meczów play off. Dlatego też nie przynoszą one miastom korzyści. Uwagi te wzięli sobie do serca operatorzy wybudowanego w ubiegłym roku w San Francisco Levi's Stadium, którzy już zorganizowali na nim koncerty muzyczne i rozgrywki lig uniwersyteckich w futbol amerykański, hokeja i piłkę nożną. Zdaniem Nolla znacznie lepszym interesem dla miast jest inwestowanie w hale do gry w koszykówkę i hokej. W tych dyscyplinach rozgrywki są organizowane znacznie częściej. Propozycja udziału Los Angeles w budowie stadionu przewiduje, że miasto odda grunt, zapewni infrastrukturę i zwolenienia podatkowe. To około 20% całkowitych kosztów. Ponadto miejska spółka zarządzająca stadionem zaciągnie kredyt na jego budowę - mówi Noll. Plan finansowy zakłada, że kredyt zostanie spłacony ze sprzedaży praw do nazwy stadionu, prywatnych miejsc na widowni, koncesji oraz zysków operacyjnych. Jeśli te wszystkie wpływy zostały przeszacowane, to lokalny samorząd będzie musiał spłacić część zadłużenia. Maksymalna wartość tego zadłużenia wyniesie 200 milionów dolarów rozłożone na 25-30 lat. Do tego należy dodać kolejne 200 milionów dolarów wkładu miasta w postaci terenów, infrastruktury i zwolnień podatkowych - mówi Noll. Uczony podaje przykład miast Oakland i St. Louis, które wciąż spłacają długi za przestarzałe obecnie stadiony, jakie wybudowały w latach 90. w celu zachęcenia drużyn Oakland Raiders i St. Louis Rams do przeprowadzki z Los Angeles. Profesor Noll zauważa, że amerykańska opinia publiczna jest coraz bardziej przeciwna finansowaniu "nowoczesnych" stadionów przez władze lokalne. Pod pojęciem takiego nowoczesnego stadionu kryje się wielki obiekt z dużą liczbą luksusowych lóż, centrami handlowymi czy zaawansowanymi technologicznie wyświetlaczami. Dlatego też te propozycje, które zostaną zrealizowane w najbliższym czasie mogą być ostatnimi takimi inwestycjami. Powstaje pytanie, jakie będą stadiony przyszłości - zastanawia się uczony. Jeden z możliwych scenariuszy rozwoju to zmiana źródeł przychodów profesjonalnych drużyn. Będą one generowały coraz więcej pieniędzy w Internecie, coraz mniej osób będzie chodziło na stadiony, zatem będą powstawały mniejsze, ale bardziej luksusowe obiekty. Inna możliwość jest taka, że - jeśli pieniądze z podatków nadal będą przeznaczane na budowę stadionów - to będą one stanowiły część większych projektów mieszkaniowych czy handlowych, a drużyna sportowa będzie spełniała rolę magnesu przyciągającego ludzi do takich projektów. Profesor Noll zauważa jednocześnie, że amerykańskie zawodowe drużny sportowe stać jest na budowę stadionów własnym kosztem. Większość tych drużyn należy do bogatych ludzi, których stać na wybudowanie stadionu. Jednak sport to dla nich biznes, a zysk, jaki drużyna odnosi z nowego stadionu nie jest wart ponoszenia kosztów jego budowy, stwierdza uczony. Dlatego też drużyny i ich właściciele wolą, by stadiony były budowane z podatków obywateli. Gdyby nie podatki stadiony nadal by powstawały, jednak - jako że koszty ich budowy ponosiły by prywatne osoby - budowano by je tak, by same tylko wpływy z biletów, koncesji i prawa do nazwy wystarczyły na zwrot kosztów. Gdy stadiony budowane są z kieszeni podatnika mówi się o firmach czy centrach handlowych i usługowych, które mają stadion utrzymywać i buduje się stadion tak, by spełniał takie dodatkowe funkcje. Jednak w dłuższym terminie nie generują one zbyt wielu przychodów. Dlatego też profesor Noll radzi, że gdy drużyna grozi wyprowadzką z miasta, jeśli miasto nie wybuduje jej nowego stadionu, lokalne władze powinny sporządzić uczciwy rachunek ekonomiczny. W ostatnich latach wiele amerykańskich miast uznało, że składane przez zespoły NFL propozycje budowy stadionu to zbyt duży wydatek. « powrót do artykułu
-
W porcie lotniczym Sztokholm-Arlanda nie usłyszy się standardowej prognozy pogody. By pasażerowie mogli się przekonać, jakie warunki panują w danym momencie w różnych miejscach na świecie, zainstalowano tam specjalny symulator Climate Portal. Usługę uruchomiono 29 maja br. Cieszy się ona sporą popularnością: dotąd skorzystało z niej ponad 40 tys. osób. Niestety, na razie wszystko wskazuje na to, że instalacja będzie działać tylko do 31 sierpnia włącznie. Climate Portal oddziałuje na wszystkie zmysły, odtwarzając w czasie rzeczywistym pogodę na naszej planecie [...]. To także przedsmak tego, co czeka nas tam, gdzie się udajemy. Przed wejściem na pokład wiemy więc, czy potrzebujemy ciepłego swetra, czy raczej dodatkowej pary okularów słonecznych - opowiada Yvonne Boe z będącej operatorem szwedzkich lotnisk firmy Swedavia. Dev Malhotra, dyrektor wykonawczy ds. technicznych Studia NOC, wyjaśnia, że Climate Portal składa się z 3 boksów: symulatorów miejsc zimnych, gorących (np. Dubaju) i wielkich miast (np. Hongkongu lub Nowego Jorku). Portal jest podpięty pod kilka internetowych serwisów pogodowych i wykorzystuje dane ze stacji pogodowych z całego globu. W miejscach zimnych poczuje się chłodny wiatr, a w tle usłyszy szczekanie psów. Gorące lokalizacje zaskoczą dźwiękami cykad, zaś metropolie skojarzono z szumem, niekończącym się ciągiem taksówek i ludzi oraz zapachami wszystkich kuchni świata naraz. Za pomocą Wrót Klimatycznych chcieliśmy nie tyle transportować ludzi do wybranej przez nich lokalizacji, co przenieść te cele do nich - podsumowuje Michael Persson Gripkow, dyrektor ds. marketingu Swedavii. « powrót do artykułu
-
Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda i kilku chińskich instytucji badawczych twierdzą, że odkryli sposób na stworzenie stanenu - jednoatomowej warstwy cyny, w której atomy tworzą kształt plastra miodu. Materiał, który został teoretycznie przewidziany przed dwoma laty, ma przewodzić elektryczność bez strat związanych z emisją ciepła, stąd też nasuwa się skojarzenie z nadprzewodnikiem pracującym w temperaturze pokojowej. Pomimo tego, że od dekady trwają badania nad grafenem, specjaliści wciąż poszukują innych materiałów 2D. Przed dwoma laty teoretycy ogłosili, że podróżujące w stanenie elektrony nie będą, jak ma to miejsce w innych materiałach, zderzały się ze sobą, nie dojdzie zatem do wibracji i emisji ciepła, a zatem strat energii. Całość zaś ma działać w temperaturze pokojowej. W stanenie elektrony mają podróżować po krawędziach i nie przedostawać się do wnętrza ze względu na właściwości spinu. Stanen byłby zatem izolatorem topologicznym, czyli materiałem, który posiada przerwę energetyczną, a na jego powierzchni istniałby stan metaliczny. Obecność przerwy energetycznej i bezstratny przesył energii to cechy, które czynią stanen niezwykle obiecującym materiałem. Teraz dzięki pracom chińskich i amerykańskich naukowców można będzie przeprowadzić eksperymenty pozwalające zweryfikować teoretyczne rozważania. Uczeni stworzyli stanen odparowując cynę w komorze próżniowej i pozwalając, by osadził się on na powierzchni z tellurku bizmutu. Za pomocą mikroskopu elektronowego byli w stanie zobaczyć krawędzie nowego materiału. Część specjalistów twierdzi, że dokładniejszy obraz można będzie uzyskać wykorzystując dyfrakcję rentgenowską. « powrót do artykułu
-
Hemoglobina irbisa śnieżnego, który żyje m.in. w Himalajach i na Wyżynie Tybetańskiej, nie jest wcale lepiej przystosowana do życia na dużych wysokościach niż hemoglobina kota domowego. Biorąc to pod uwagę, specjaliści uważają, że tolerowanie przez irbisy skrajnego niedotlenienia stanowi wynik modyfikacji innych etapów szlaku transportu O2. Członkowie rodziny kotowatych [Felidae] mają hemoglobinę z niezwykle niskim powinowactwem do tlenu - opowiada Jay Storz z Uniwersytetu Nebraski, przez co jest im ciężko pozyskać tlen z rozrzedzonego powietrza. Ponieważ irbisy śnieżne radzą sobie nawet na wysokościach powyżej 6000 m n.p.m., amerykańsko-duński zespół biologów zastanawiał się, czy ich hemoglobina uległa jakiejś modyfikacji, by przenosić więcej O2 niż u innych Felidae. By to sprawdzić, przeprowadzono zakrojone na szeroką skalę badania. Współpracując z ogrodami zoologicznymi z USA, akademicy pozyskali próbki krwi dużych kotów, w tym 2 lwów afrykańskich, tygrysa, lamparta czy 4 irbisów śnieżnych. Jan Janecka i Trevor Anderson z Duquesne University sklonowali i zsekwencjonowali geny hemoglobin. Ku zdumieniu wszystkich analiza sekwencji wykazała, że u irbisów śnieżnych także występuje substytucja pojedynczego aminokwasu (β2His→F), która pojawiła się u wspólnego przodka kotowatych. Gdy naukowcy mierzyli utlenowanie hemoglobin kotowatych w i pod nieobecność 2,3-bisfosfoglicerynianu (2,3-BPG), który pomaga Hb wyładować tlen, gdy jest potrzebne, wszystkie bez wyjątku wykazywały niskie powinowactwo do O2 i niską wrażliwość na 2,3-BPG (obie cechy są skutkiem wspomnianej wcześniej substytucji). Storz uważa, że irbisy kompensują sobie niską pojemność tlenową krwi głębszym oddychaniem, dlatego Janecka chce w przyszłości porównać funkcjonowanie tygrysów i irbisów śnieżnych na wysokościach. « powrót do artykułu
-
W Sedgwick Museum of Earth Sciences, najstarszym z muzeów University of Cambridge, można oglądać wyjątkowy zabytek - mapę geologiczną Anglii i Walii z 1816 roku. Niezwykłe dzieło autorstwa Williama Smitha jest pierwszą tego typu mapą na świecie i prawdopodobnie jedynym takim zabytkiem dostępnym zwiedzającym. Mapa to dzieło naprawdę niezwykłe. Mierzy 2,6x1,8 metra i powstała dzięki ciężkiej, wieloletnie pracy samego Smitha. Mężczyzna przez 10-15 lat przemierzał Anglię i Walię, badał skały, notował skały występujące w konkretnych miejscach i na tej podstawie stworzył pierwszą w dziejach mapę geologiczną. Jest ona niezwykle dokładna. Informacje w niej zawarte są na tyle ścisłe, że można ją wykorzystywać i obecnie. Między mapą Smitha a współczesnymi mapami nie ma większych różnic, a dzisiejsi brytyjscy geolodzy wykorzystują tę samą kolorystykę, którą zaproponował Smith. Podobnie jak i on oznaczają np. formacje kredowe kolorem zielonym. Mapa Smitha jest do dzisiaj wykorzystywana jako baza do tworzenia map współczesnych. Ze względu na jej rozmiary sprzedawano ją w 15 oddzielnych częściach lub w walizce podróżnej. Smith dokonał niezwykłego dzieła. To najstarsza na świecie mapa geologiczna. Smith gdy zaczynał nie miał żadnej wiedzy na ten temat. Nikt wcześniej nie próbował stworzyć czegoś takiego. To niezwykłe, co jeden człowiek osiągnął przez 15-20 lat podróżując po kraju jako urzędnik nadzorujący kanały żeglugowe. [...] Ta mapa zapoczątkowała nowoczesną geologię. To jak Magna Carta geologii, początek nowoczesnej nauki. Dlatego jest ona tak ważna - mówi dyrektor Segwick Museum Ken McNamara. Smith jako pierwszy zauważył, że można wykorzystać skamieniałości do badania formacji geologicznych. Specjaliści sądzą, że obecnie na świecie istnieje około 70 kopii mapy Smitha. Oryginał powstał w 1815 roku. Przez wiele lat sądzono, że w muzeum są dwie kopie. Jedna w formie książki składającej się z 15 kart, druga, świetnie zachowana, w skórzanej walizce podróżnej. Przed dwoma laty, w jednej z ksiąg znaleziono złożoną trzecią mapę Smitha. W tej samej książce znajdowały się też inne wczesne mapy geologiczne. Pracownicy muzeum sądzą, że map tych nie oglądano od ponad 100 lat. Mapa, pomimo warunków jej przechowywania, zachowała się w nie najlepszym stanie. Kolory mocno wyblakły, zatem przed włożeniem do książki musiała być długo wystawiona na działanie światła, była tez pokryta odchodami insektów. Dzięki długotrwałej pracy ekspertów odzyskała ona dawny blask. Wiadomo, że w ciągu czterech lat od powstania stworzono nieco ponad 400 kopii mapy. Różnią się one między sobą, gdyż mężczyzna nie przerywał pracy i na nowe edycje mapy nanosił kolejne informacje. Mapa, którą wystawiono na widok publiczny, została podpisana przez Smitha 23 stycznia 1816 roku. Smith, podobnie jak wielu innych pionierów, nieprędko zyskał uznanie współczesnych. Brytyjskie Towarzystwo Geologiczne, które powstało w 1809 roku było elitarnym klubem bogatych dobrze urodzonych amatorów geologii. Syn kowala nie pasował do tego towarzystwa i nie mógł liczyć na jego uznanie. Towarzystwo zaczęło wydawać własne mapy kilka lat po ukazaniu się mapy Smitha. Sam Smith popadł w długi, z powodu których spędził kilka miesięcy w więzieniu. W końcu jednak jego dzieło zyskało uznanie. W 1831 roku został pierwszą osobą, które Towarzystwo Geologiczne nadało swoje najwyższe odznaczenie, Medal Wollastona. Medal wręczył Smithowi Adam Sedgwick, geolog, którego imię nosi muzeum. Jesteśmy, jak sądzę, jedynym miejscem na świecie, które wystawiło na widok publiczny jedną z legendarnych map Smitha. Chcemy, by jak najwięcej ludzi mogło osobiście zobaczyć tę niezwykłą piękną mapę - dodaje McNamara. « powrót do artykułu
-
Duże spożycie rafinowanych cukrów zwiększa ryzyko depresji
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Dieta bogata w rafinowane cukry zwiększa ryzyko depresji u kobiet w wieku pomenopauzalnym. Zespół dr. Jamesa Gangwischa z Wydziału Psychiatrii Centrum Medycznego Uniwersytetu Columbii przyglądał się indeksowi i ładunkowi glikemicznemu diety, rodzajowi spożywanych węglowodanów, a także występowaniu depresji u ponad 70 tys. kobiet w wieku pomenopauzalnym, które między 1994 a 1998 r. brały udział w Women's Health Initiative Observational Study Narodowych Instytutów Zdrowia. Im bardziej rafinowane węglowodany, tym wyższy ich indeks glikemiczny (IG). Biały chleb, biały ryż czy słodkie napoje wyzwalają hormonalną reakcję organizmu, która wywołuje lub nasila zmiany nastroju, zmęczenie oraz inne objawy depresji. Amerykanie zauważyli, że większe IG, spożycie cukrów dodanych i oczyszczonych zbóż wiązało się z podwyższonym, zaś większe spożycie błonnika, pełnych ziaren, warzyw i nieowocowych soków z obniżonym ryzykiem depresji w tej grupie wiekowej kobiet. Jak podkreślają autorzy artykułu z American Journal of Clinical Nutrition, za pomocą interwencji dietetycznych można by zarówno zapobiegać, jak i leczyć depresję. Dalsze badania powinny zweryfikować potencjał tej opcji terapeutycznej i określić, czy analogiczne rezultaty występują w szerszej populacji. « powrót do artykułu -
Samsung wdraża nową politykę łatania systemu Android. Firma ma zamiar dostarczać poprawki regularnie w miesięcznych odstępach. W ostatnim czasie Samsung, we współpracy z operatorami sieci, szybko załatał swoje urządzenia z rodziny Galaxy, którym zagrażała dziura Stagefright. Firma, bazując na tych doświadczeniach, chce regularnie poprawiać niedociągnięcia w Androidzie. Wraz z ostatnimi poprawkami przemyśleliśmy nasze podejście do łatania naszych urządzeń i zdecydowaliśmy o regularnym dostarczaniu poprawek. Oprogramowanie jest wciąż atakowane na coraz to nowe sposoby, zatem czas naszej reakcji to krytyczny czynnik decydujący o bezpieczeństwie urządzeń. Wierzymy, że nasza nowa polityka znakomicie poprawi bezpieczeństwo i zapewni użytkownikom jak najlepsze doświadczenia - stwierdził wiceprezydent Dong Jin Koh. Samsung prowadzi obecnie negocjacje z operatorami sieci komórkowych na całym świecie. Firma obiecuje, że wkrótce zdradzi więcej szczegółów na temat swojej nowej polityki. « powrót do artykułu
-
Błonkówki Reclinervellus nielseni są mistrzyniami manipulacji swoimi ofiarami - pająkami zombi, które bez odpoczynku przez 10 godzin budują dla nich specjalną sieć z kokonem do przepoczwarczenia. Zespół Keiza Takasuki z Uniwersytetu Kobe podejrzewa, że larwy pasożyta wykorzystują hormon, prawdopodobnie spokrewniony z ekdysteroidami, który bardzo przypomina hormon wytwarzany przez same Cyclosa argenteoalba. Substancja ta [...] może oddziaływać na układ endokrynny pająka, prowadząc do nadaktywności i niezwykłych zachowań związanych z budową sieci. Japończycy schwytali pająki w kapliczkach w miastach Tamba i Sasayama. Podczas obserwacji w laboratorium okazało się, że część zwierząt padła ofiarą błonkówek, które złożyły w nich bądź na nich jaja. Każdy z napadniętych C. argenteoalba pracował niestrudzenie przez ok. 10 h, by stworzyć niezwykle wytrzymałą pajęczynę z kokonem i błyszczącymi dekoracjami. Stało się to tuż przed wejściem owadów w stadium poczwarki. Autorzy raportu z The Journal of Experimental Biology stwierdzili, że pajęczyna zwierała tyle nici, że była 2,7-40 razy bardziej wytrzymała od pajęczyny wykorzystywanej do odpoczynku czy chwytania posiłku. Po ukończeniu pajęczyny larwy wprowadzały się do kokonu, a pająk był wabiony na środek sieci i zabijany. Japończycy odkryli, że dekoracje odbijają promienie UV, co prawdopodobnie zapobiega uszkodzeniu przez ptaki czy duże owady. « powrót do artykułu
-
Blu-ray Disc Association (BDA) poinformowała, że od 24 sierpnia rozpocznie licencjonowanie nośników i urządzeń dla formatu Ultra HD Blu-ray. Szacuje się, że do roku 2019 z technologii Ultra HD będzie korzystało 95,6 miliona gospodarstw domowych. Spodziewamy się szybkiego wzrostu popularności Ultra HD w najbliższych latach. Możliwość korzystania z obrazu w tym formacie będzie jednak uzależniona z jednej strony od dostawców treści, którzy będą nadawali odpowiedni sygnał, a z drugiej od przepustowości sieci domowych - mówi Paul Erickson, analityk w firmie IHS Technology. Standard UHD ma zapewnić obraz o wiekszej liczbie kolorów, szybkość odtwarzania ma wynosić do 60 ramek na sekundę, a rozdzielczość do 3840x2160 pikseli. BDA wymaga, by odtwarzacze Ultra HD Blu-ray były wstecznie kompatybilne i odtwarzały obecnie używane płyty Blu-ray. « powrót do artykułu
-
Microsoft opublikował pierwszą wielką aktualizację dla Windows 10. Poprawka KB3081424 jest przeznaczona dla wszystkich użytkowników najnowszego systemu operacyjnego. Jej objętość to aż 325 megabajtów. Aktualizacja nie zawiera żadnych łatek bezpieczeństwa. Znajdują się w niej nowe mechanizmy i ulepszenia, które poprawiają funkcjonalność Windows 10. W KB3081424 zawarto również wszystkie wcześniejsze poprawki dla Windows 10, zatem osoby, które regularnie aktualizowały system nie będą musiały pobierać całej aktualizacji. Pobrane zostaną tylko brakujące fragmenty. Publikacja tak dużej aktualizacji to jednocześnie pierwszy poważny test polowy nowego mechanizmu pobierania poprawek przez Windows 10. WUDO (Windows Update Delivery Optimization) wykorzystuje znaną np. z sieci BitTorrent technologię P2P do dostarczania aktualizacji. Takie rozwiązanie może być korzystne np. dla osób, które posiadają kilka urządzeń z Windows 10 w tej samej sieci i dzielą się plikami. WUDO tak pokieruje aktualizacją, by po pobraniu poprawek na jedno urządzenie inne pobrały je już z sieci lokalnej. Część użytkowników zaczęła się skarżyć. Jeden z nich apeluje, by Microsoft szerzej informował o zawartości poprawek. Inny z kolei chce, by koncern informował, jak wiele danych jest do pobrania. « powrót do artykułu
-
Ledwie przed tygodniem doniesiono o istnieniu poważnej luki w Androidzie, a już dowiadujemy się o istnieniu kolejnej dziury. Tym razem system nękany jest błędem, który pozwala na przeprowadzenie ataku DoS. Błąd przekroczenia zakresu liczby całkowitej podczas przetwarzania plików MKV w odtwarzaczu plików multimedialnych powoduje, że dochodzi do restartu urządzenia. Poważny problem mają ci użytkownicy, w których systemie odtwarzacz ma włączoną funkcję autostartu. Takie urządzenie może wpaść w pętlę ciągłych resetów. Jak informuje Wish Wu, inżynier z Trend Micro, ataku można dokonać albo infekując urządzenie za pomocą złośliwej aplikacji, albo nakłaniając użytkownika, by odwiedził witrynę, która zawiera odpowiednio spreparowany plik multimedialny. "Usunięcie takiej aplikacji jest dość trudne. Po infekcji przestępcy mogą trzymać ją w ukryciu, by zaatakować wiele dni lub miesięcy później, a użytkownik może ciągłe restarty przypisać problemom z samym systemem" - mówi Wu. Dziurę znaleziono w w wersjach od 4.0.1 do 5.1.1, co oznacza, że występuje w około 89% urządzeń z Androidem. Dotychczas nie zauważono, by była wykorzystywana przez cyberprzestępców. « powrót do artykułu
-
Węgiersko-amerykański zespół astronomów donosi o odkryciu największej struktury w obserwowalnym wszechświecie. Pierścień dziewięciu rozbłysków gamma, a zatem galaktyk, ma średnicę 5 miliardów lat świetlnych. O jego odkryciu poinformowali uczeni pracujący pod kierunkiem profesora Lajosa Balazsa z Obserwatorium Konkoly w Budapeszcie. Dotychczas największą znaną strukturą była odkryta przed dwoma laty wielka grupa kwazarów. Wszystkie wspomniane rozbłyski gamma znajdują się w odległości około 7 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Tworzą one okrąg o średnicy około 36 stopni na nieboskłonie, czyli 70-krotnie większej niż Księżyc w pełni. Jak mówi profesor Balazs, oznacza to, że struktura, w której się pojawiły ma ponad 5 miliardów lat świetlnych średnicy. Szansa na to, że taki rozkład źródeł rozbłysków jest przypadkowy, a zatem nie należą one do jednej struktury wynosi 1:20 000. Najnowsze odkrycie to kolejne już podważenie teorii mówiącej, że w największej skali wszechświat jest jednorodny oraz że nie powinniśmy być w stanie zauważyć struktur większych od 1,2 miliarda lat świetlnych. Jeśli mamy rację, to ta struktura przeczy obecnym modelom wszechświata. Znalezienie czegoś tak olbrzymiego było wielką niespodzianką. Wciąż nie rozumiemy, w jaki sposób struktura ta mogła powstać - mówi profesor Balazs. « powrót do artykułu
-
Zidentyfikowano białko hamujące regenerację mięśni po urazie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Zidentyfikowano wytwarzane przez makrofagi białko, które hamuje regenerację mięśni po urazie. Usuwając myszom białko CD163, naukowcy ze Szkoły Medycyny Emory University wzmagali naprawę mięśni i powrót krążenia po urazie niedokrwiennym. Amerykanie podkreślają, że rozkład mięśni występuje w reakcji na uraz bądź bezczynność, np. w czasie unieruchomienia w gipsie, a także w przebiegu różnych chorób, np. cukrzycy czy nowotworów. Jak wyjaśnia dr Aloke Finn, CD163 było znane naukowcom głównie jako cząsteczka wymiatająca nadmiar hemoglobiny z organizmu. Dotąd nie znano jednak jej roli w regulacji naprawy mięśni. Po urazie wskutek niedokrwienia jednej z kończyn u myszy pozbawionych CD163 stwierdzano lepszy przepływ krwi i naprawę mięśni niż u gryzoni z grupy kontrolnej. Badając zwierzęta bez CD163, zespół Finna zauważył, że także w nieuszkodzonej łapie naczynia krwionośne i włókna mięśniowe stały się o ok. 10% większe. Byliśmy zdumieni. W jaki sposób coś, co zrobiliśmy, by wywołać uraz w jednej kończynie, wspomogło regenerację drugiej łapy, skoro ta nie była uszkodzona? Choć autorzy publikacji z pisma Nature Communications wspominają, że u ludzi można by spróbować odtworzyć skutki usunięcia CD163, stosując przeciwciała, to wg nich jest jeszcze za wcześnie na takie praktyki i trzeba przeprowadzić kolejne badania. Biorąc pod uwagę uzyskane wyniki, warto jednak przypomnieć, że wiele studiów wykazało, że u starzejących się ludzi następuje wzrost stężenia CD163. Obecnie akademicy z Emory oceniają wpływ CD163 na miażdżycę. Finn i inni stwierdzili, że w odpowiedzi na uraz makrofagi uwalniają rozpuszczalną formę CD163. Hamuje ona wpływ innego białka TWAEK, które stymuluje komórki mięśni do podziałów. Pod nieobecność CD163 TWEAK wywiera silniejszy wpływ i najwyraźniej stymuluje wzrost mięśni także w lokalizacjach oddalonych od miejsca urazu. Po wprowadzeniu do organizmu zwykłych myszy TWEAK w żaden sposób nie wpływało na wzrost mięśni, co naukowcy tłumaczą obecnością krążącego CD163. By wykazać, że TWEAK jest konieczne do nasilenia regeneracji u myszy pozbawionych CD163, ekipa Finna wstrzyknęła myszom przeciwciała przeciw TWEAK. Nasze wyniki wskazują na specyficzny mechanizm regeneracji mięśni. TWEAK może być czynnikiem proregeneracyjnym. TWEAK wydaje się przekazywać sygnały zapalne, ponieważ aktywuje czynnik transkrypcyjny NF-κB, który włącza geny warunkujące odpowiedź komórki na czynniki zapalne i jest ważną częścią mechanizmu immunologicznej kontroli stanu zapalnego. O ile przewlekły stan zapalny źle wpływa na regenerację mięśni, o tyle sygnały związane z podwyższonym poziomem TWEAK u zwierząt pozbawionych CD163 zdecydowanie jej sprzyjają. Uraz niedokrwienny to sytuacja, w której TWEAK może pobudzać komórki porgenitorowe mięśni do namnażania. Jeśli jednak cały czas masz dużo TWEAK, komórki mięśni mogą nie wiedzieć, kiedy przychodzi pora na różnicowanie i dojrzewanie. « powrót do artykułu -
Przed czterema dniami wszedł w życie nowy regulamin świadczenia usług przez Microsoft. Czytamy w nim, że firma może opublikować poprawki, które uniemożliwią korzystanie z pirackich gier czy "nieautoryzowanego sprzętu". Regulamin dotyczy korzystania ze wszystkich usług Microsoftu, jak Office 365, Outlook.com, Xbox Live, Skype i inne. Objęte jest nim też oprogramowanie firmy i, jak można przypuszczać, będzie on dotyczył znacznej części użytkowników Windows 10, gdyż zapewne będą oni korzystali z microsoftowych usług i kont. W regulaminie czytamy, że koncern zastrzega sobie prawo do takich aktualizacji i zmian w konfiguracji swoich usług, które uniemożliwią dostęp do usługi, zablokują możliwość grania w pirackie gry czy używania nieautoryzowanego sprzętu. O ile dwa pierwsze zastrzeżenia są jasne i nie budzą wątpliwości, to powstaje pytanie, co koncern rozumie pod pojęciem "nieautoryzowanego sprzętu". Najprawdopodobniej jest tu mowa np. o sprzętowych dodatkach do Xboksa, które nie zyskały akceptacji Microsoftu. « powrót do artykułu
-
Gdzie roślinożercy nie mogą, tam dżdżownicę poślą
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
W układzie pokarmowym dżdżownic występują związki, które chronią je przed toksynami wytwarzanymi, by odstraszyć roślinożerców. W ten sposób pierścienice radzą sobie z niedostępną dla innych bogatą w polifenole dietą. W układzie pokarmowym dżdżownic występuje unikatowa klasa powierzchniowo czynnych metabolitów. [Od terminu Megadrile, którym określa się skąposzczety prowadzące głównie lądowy tryb życia], nazwaliśmy je drilodefensynami - opowiadają autorzy artykułu z pisma Nature Communications. Biolodzy tłumaczą, że wszystkie rośliny wyższe produkują polifenole, które nadają im charakterystyczny kolor i działają jak przeciwutleniacze, ale z drugiej strony zapewniają ochronę przed roślinożercami. Te same polifenole oddziałują także na rozkładającą opadłe liście mikro- i makrofaunę glebową, dlatego w pośredni sposób regulują napływ składników odżywczych i obieg węgla. Dotąd nie było jednak wiadomo, w jaki sposób dżdżownice, główny składnik zwierzęcej biomasy wielu gleb, radzą sobie z wysokopolifenolową dietą. Zespół z Imperial College London analizował skład płynnej zawartości układu pokarmowego. Odkrycie nowych związków było możliwe dzięki zastosowaniu technik wizualizacji bazujących na spektrometrii mas - obrazowania MALDI. Brytyjczycy znaleźli drilodefensyny w przewodzie pokarmowym 14 gatunków dżdżownic, a już nie u blisko spokrewnionych pijawek czy rureczników mułowych. Jak wylicza dr Manuel Liebeke, na każdą osobę na Ziemi przypada co najmniej 1 kg drilodefensyn z dżdżownic zamieszkujących glebę. Obfitość nie oznacza jednak nadmiaru i dżdżownice prowadzą recykling tych cennych związków. Drilodefensyny przeciwdziałają hamującemu wpływowi polifenoli na enzymy trawienne (normalnie polifenole wiążą się i wytrącają rozpuszczalne białka), dlatego im więcej polifenoli w pożywieniu, tym więcej pierścienice wytwarzają drilodefensyn. Zjawisko to zaobserwowano zarówno w populacjach laboratoryjnych, jak i dzikich. Gdyby nie było drilodefensyn, opadłe liście leżałyby na ziemi przez bardzo długi czas, tworząc grubą warstwę. Krajobraz byłby nierozpoznawalny, a obieg węgla w przyrodzie zostałby zaburzony - podkreśla dr Jake Bundy. Pierwsza wzmianka o czymś, co teraz można by uznać za drilodefensynę, pojawiła się w 1988 r., kiedy złożono wniosek patentowy dot. cząsteczki, która miała rozszerzać naczynia krwionośne. W tradycyjnej medycynie chińskiej zażywanie jej wymagało spożywania suszonych dżdżownic, jednak dr Bundy przestrzega, że suszenie mogło dezaktywować drilodefensynę. « powrót do artykułu -
W najnowszej wersji systemu OS X odkryto poważną dziurę, która pozwala napastnikowi na zdobycie przywilejów administratora bez potrzeby znajomości hasła. Dziura występuje w dodanym do OS X 10.10 mechanizmie rejestrowania błędów. Nie został on odpowiednio zabezpieczony, przez co napastnik może stworzyć dowolny plik i umieścić go w dowolnym miejscu systemu. Przestępcy już korzystają z nowo odkrytego błędu. Eksperci ds. bezpieczeństwa zauważyli pojawienie się w sieci złośliwego programu, który jest w stanie modyfikować pliki konfiguracyjne systemu ofiary, w tym pliki określające prawa i sposób dostępu do powłoki systemu. W dobie coraz częściej stosowanych piaskownic i innych technik zabezpieczających coraz popularniejsze stają się ataki pozwalające na zwiększenie uprawnień napastnika. Często są one połączone z wykorzystywaniem dziur w jądrze OS-u. Eksperci mówią, że dziura w systemie Apple została załatana w wersjach beta 10.10.5 oraz 10.11. Użytkownicy najnowszej wersji OS X 10.10.4 nie są w stanie samodzielnie zabezpieczyć się przed atakiem. Muszą czekać na wydanie poprawki przez Apple'a. « powrót do artykułu
-
Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) wydała zgodę na sprzedaż pierwszego leku na receptę, który powstaje w drukarce 3D. Lekiem tym jest rozpuszczalna tabletka przeciwdrgawkowa. Lek Spritam firmy Aprecia Pharmaceuticals ma posłużyć do leczenia dzieci i dorosłych cierpiących na pewne typy drgawek będące następstwem epilepsji. Producent mówi, że dzięki procesowi druku 3D jest w stanie zwiększyć ilość substancji czynnej do 1000 miligramów na tabletkę. Spritam ma trafić do sprzedaży w pierwszym kwartale przyszłego roku. FDA już wcześniej dopuszczała do sprzedaży przedmioty wykonane metodą druku 3D, w tym protezy. W ubiegłym roku FDA zorganizowała nawet warsztaty dla firm zainteresowanych wykorzystaniem druku 3D do tworzenia implantów czy protez. Tym razem - po raz pierwszy w historii - dopuściła do obrotu drukowane lekarstwo na receptę. « powrót do artykułu
-
Buzz Aldrin, drugi człowiek, który stanął na Księżycu, pokazał elektroniczną kopię jednej z pamiątek z niezwykłej wyprawy. Jest nią... delegacja podróży wystawiona przez NASA. Delegacja wystawiona na pułkownika Edwina E. Aldrina opisuje - oczywiście - trasę podróży. Z pierwszej strony dowiadujemy sie, że pułkownik za pomocą rządowych środków transportu podróż pomiędzy Przylądkiem Kennedy'ego na Florydzie, Księżycem, Oceanem Spokojnym a następnie Hawajami. Na stronie drugiej znajdujemy już szczegóły, z których dowiadujemy się, że Aldrinowi należy się dieta za podróż prywatnym samochodem z Ellington Air Force Base w Teksasie do Cape Kennedy. Stamtąd używał już rządowych środków transportu. A były nimi: z Cape Kennedy, Floryda do Księżyca - rządowy pojazd kosmiczny, z Księżyca na Cape Kennedy, Floryda - rządowy pojazd kosmiczny. Z delegacji dowiadujemy się, że rządowe posiłki oraz kwatery zostały zapewnione na wszystkie wymienione dni podróży. « powrót do artykułu
-
TrackingPoint wyprodukowała broń, która z każdego potrafi uczynić snajpera. Broń, którą wyposażono w Wi-Fi, USB, mobilne aplikacje, broń, której użytkownik musi jedynie wskazać cel, a strzelaniem zajmuje się system komputerowy. I wszystko to jest chronione, jak się okazuje, łatwym do złamania hasłem. Eksperci ds. bezpieczeństwa twierdzą, że dzięki manipulacji wspomnianym technologiami włamywacz może zdalnie wskazać broni inny cel czy całkowicie ją unieruchomić. Runa Sandvik i jej mąż Michael Auger odwiedzili w ubiegłym roku targi broni, na których TrackingPoint prezentowała swoją konstrukcję. To było nowe zastosowanie technologii, zasugerowałam więc, byśmy kupili tę broń, spróbowali się do niej włamać, by zobaczyć, co można z tym zrobić - mówi pani Sandvik. Broń TrackingPoint korzysta z guzika umieszczonego nad spustem. Służy on do oznaczania celu. Broń śledzi cel i na bieżąco zmienia parametry strzału tak, by po naciśnięciu spustu - co może nastąpić w dowolnym momencie - cel został trafiony. Komputer, który odpowiada ca sterowanie ogniem jest wyposażony w moduł Wi-Fi, który jest domyślnie wyłączony. Jednak, jak mówi Sandvik, łącze, służące do pobierania z sieci aktualizacji oprogramowania, jest chronione słabym hasłem. Jedna ze zdalnych aplikacji odpowiada za przesłanie obrazu na komputer właściciela, inna pozwala mu na wprowadzenie własnych ustawień dotyczących np. prędkości wiatru, wilgotności i innych parametrów wykorzystywanych przez komputer. Eksperci odkryli, że napastnik znajdujący się w zasięgu łącza Wi-Fi broni (ok. 25 metrów) może dostać się do lokalnej sieci i manipulować ustawieniami, a nawet uzyskać uprawnienia administratora. Sandvik uważa, że jeśli napastnik dostanie się do plików systemowych, może podsuwać broni aktualizacje, które na stałe zmienią wykorzystywane przez nią parametry. Właściciel nie będzie sobie zdawał sprawy z tego, że doszło do włamania. Dopiero po oddaniu strzału czy raczej serii strzałów może zorientować się, że coś jest nie tak, gdy jego doskonała broń będzie trafiała nie tam, gdzie sobie życzył. Jedyne, czego nie może zrobić atakujący to zdalne naciśnięcie spustu. Ten trzeba nacisnąć osobiście. « powrót do artykułu
-
Na niedostępnym filarze odkryto najstarszy fort Piktów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Na filarze skalnym Dunnicaer u północno-wschodnich wybrzeży Szkocji (Aberdeenshire) odkryto najstarszą fortyfikację Piktów. Datowanie radiowęglowe potwierdziło, że jest starsza nawet od zamku Dunnottar. Z pomocą doświadczonych wspinaczy w kwietniu br. archeolodzy z Uniwersytetu w Aberdeen dostali się na filar, którego szczyt mierzy co najwyżej 20 na 12 m. Mimo niewielkiej powierzchni teras dr Gordon Noble wierzył, że może się tu znajdować coś bardzo ważnego i wcale się nie mylił. Podczas wstępnego rozpoznania natrafiono na ślady wałów obronnych, podłogi i palenisko. Teraz próbki poddano datowaniu radiowęglowemu, które sugeruje, że stanowisko datuje się na III lub IV w., co czyni je najstarszym fortem piktyjskim. To najbardziej ekstremalne prace archeologiczne, jakie prowadziłem. Na stanowisko można się dostać tylko za pomocą lin i to przy odpływie, a wcześniej nigdy się nie wspinałem [...]. Gdy tylko zaczęliśmy dokonywać znaczących odkryć, wyzwanie związane z dotarciem na stanowisko szybko poszło w zapomnienie. Wiedzieliśmy, że to miejsce ma potencjał, bo w 1832 r. grupa młodzieży z Stonehaven wspięła się na Dunnicaer, poddając się urokowi opowieści tubylca, któremu wielokrotnie śniło się ukryte tu złoto. Śmiałkowie nie znaleźli co prawda złota, ale natrafili na ozdobne kamienie z symbolami piktyjskimi (rzucając je do morza, zorientowali się, że niektóre były także rzeźbione). Parę lat później, gdy wiedza o piktyjskich kamieniach zaczęła się rozpowszechniać, część z nich wydobyto z wody. Zawsze sądziliśmy, że te kamienie są dziwne albo wczesne, bo w porównaniu do innych znanych kamieni piktyjskich wydawały się prymitywne. To skłoniło nas do rozpoczęcia wykopalisk [złożonych z 5 rowów]. Wg archeologów, na Dunnicaer posadowiono ważny fort. Widzimy, że zwłaszcza od południa, zbudowano tam dębowo-kamienne wały obronne, co pasuje do stylu późniejszych fortów piktyjskich. Materiały nie pochodziły stąd, a ich dostarczenie musiało być prawdziwym wyzwaniem. Datowanie radiowęglowe pokazało, że fort z Dunnicaer był wykorzystywany stosunkowo krótko i prawdopodobnie Piktowie przeprowadzili się na południe do większego zamku Dunnottar. Noble wyjaśnia, że dowody wskazują, że już nawet w tamtych czasach zachodziła erozja Dunnicaer, możliwe więc, że filar stał się za mały dla społeczności, która zbudowała fort. « powrót do artykułu -
Kwantowy akumulator można błyskawicznie naładować
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Fizycy wykazali, że kwantowy akumulator, czyli urządzenie bazujące na kubitach przechowujących energię, może być ładowany znacznie szybciej niż konwencjonalne akumulatory. Co więcej, czas ładowania jest tym krótszy im więcej kwantowo splątanych kubitów ładujemy. Teoretyczne rozważania nad kwantowym akumulatorem, nazwanym przez autorów "quantacell", ukazały się na łamach New Journal of Physics. Świat nauki jest bardzo zainteresowany odpowiedzią na pytanie, czy fizyka kwantowa może usprawnić procesy termodynamiczne. W naszym artykule dowodzimy, że tam, gdzie chcemy, by proces zachodził w krótkim czasie, splątanie kwantowe prowadzi do znaczącego przyspieszenia - mówi główny autor badań, fizyk Felix C. Binder z Oxford University. Naukowcy przyjrzeli się akumulatorowi złożonemu z kubitów. Kubitami mogą być jony, atomy, fotony itp. Kubity mogą przyjmować jeden z dwóch stanów, mogą znajdować się też w superpozycji, czyli w obu stanach jednocześnie. W akumulatorze kwantowym te dwa stany reprezentowałyby dwa poziomy energetyczne. Ładowanie akumulatora polegałoby na przełączeniu ze stanu niskiej energii do stanu energii wysokiej, rozładowywanie byłoby procesem odwrotnym. Naukowcy mówią tutaj o "kubitach pracy" ("work qubits" lub "wits"), gdyż przechowują one energię, za pomocą której można wykonać pracę. Zasadniczą różnicą pomiędzy standardowym akumulatorem a akumulatorem kwantowym jest wykorzystanie w tym drugim zjawiska splątania. Kubity są tak silnie ze sobą powiązane, że można ja opisać tym samym stanem kwantowym. Naukowcy wykazali, że powiązanie kubitów ze sobą oznacza znaczne skrócenie przestrzeni, jaką muszą przebyć, by zmienić stan. W naszym akumulatorze oznacza to skrócenie czasu potrzebnego do przełączenia się pomiędzy stanami wysokiej i niskiej energii. Fizycy z Oksfordu wykazali, że jeśli np. mamy jeden kubit i jego naładowanie (zmiana stanu) wymaga godziny, to przy sześciu splątanych kubitach czas ten skróci się do 10 minut. Teoretycznie wygląda to bardzo obiecująco, jednak musimy pamiętać, że stany kwantowe są niezwykle nietrwałe i niszczy je dekoherencja, czyli interakcja z otoczeniem. Kolejną przeszkodą na drodze do powszechnego użycia kwantowych akumulatorów jest fakt, że mogą przechowywać one niewielkie ilości energii. Energia systemów kwantowych jest zwykle o wiele rzędów wielkości mniejsza od najmniejszej ilości energii wykorzystywanej przez przedmioty codziennego użytku. Problemem jest tutaj rozmiar. Nasze badania to teoretyczny dowód, że fizyka kwantowa może przyspieszyć napełnianie systemów energią. Mogą one zostać w praktyce wykorzystane w dwóch przypadkach: 1) gdy urządzenia mechaniczne staną się tak małe, że ilość wykorzystywanej przez nie energii będzie porównywalna z ilością energii używanej w systemach kwantowych, 2) gdy systemy kwantowe zostaną na tyle powiększone i będziemy potrafili je na tyle kontrolować, by wykorzystać je w praktyce - mówi współautor badań John Goold z Międzynarodowego Centrum Fizyki Teoretycznej w Trieście. Naukowcy będą nadal badać kwantowe akumulatory. Podstawowe pytanie, na jakie chcą odpowiedzieć w przyszłości, brzmi: czy akumulatory kwantowe mogą dostarczyć pracy (energii uporządkowanej) czy jedynie ciepła (energii nieuporządkowanej). To, co w naszej pracy nazywamy "kwantowym akumulatorem" istnieje już w laboratoriach. Każdy kontrolowany system kwantowy ze stabilnymi stanami energetycznymi może być postrzegany jako akumulator. Pytanie brzmi, czy taki termodynamiczny opis systemów kwantowych może być pomocy podczas eksperymentów z jonami, atomami, materią skondensowaną czy światłem - zastanawia się Binder. « powrót do artykułu -
Psy mają obszar mózgu do rozpoznawania twarzy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
W płacie skroniowym psów znajduje się region odpowiedzialny za przetwarzanie twarzy. Nadano mu nazwę DFA (od ang. dog face area). Nasze badania pokazują, że psi mózg dysponuje wrodzonymi metodami przetwarzania twarzy, a to zdolność, którą dotąd dobrze udokumentowano wyłączenie u ludzi i innych naczelnych - opowiada Gregory Berns z Emory University. Obecność obszarów poświęconych przetwarzaniu twarzy sugeruje, że zdolność ta została wbudowana przez ewolucję poznawczą. To może wyjaśniać dużą wrażliwość na ludzkie wskazówki społeczne. Berns jest szefem Projektu Pies, w ramach którego czworonogi uczono wchodzenia do skanera do funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) i pozostawania w bezruchu bez znieczulenia czy przywiązywania. Wcześniej zespół Helen Berns zademonstrował, że psi ośrodek nagrody (jądro ogoniaste) reaguje silniej na zapach znajomych ludzi niż na wonie znanych psów. Teraz naukowcy skoncentrowali się na tym, jak psy reagują na twarze, w porównaniu do obiektów codziennego użytku. Psy są, oczywiście, bardzo społecznymi istotami, dlatego sensowne wydaje się, by reagowały na twarze. Chcieliśmy wiedzieć, czy ta reakcja jest wyuczona, czy wrodzona. Podczas fMRI psy oglądały zarówno zdjęcia, jak i filmy. Jak podkreślają Amerykanie, wyzwanie było spore, bo zwykle psy nie stykają się z 2-wymiarowymi obrazami i trzeba je było nauczyć, by zwracały uwagę na ekran. Niestety, tylko 6 z 8 psów było w stanie utrzymać wzrok na każdym obrazie przez co najmniej pół minuty. Okazało się, że obszar w płacie skroniowym reagował znacząco silniej na filmy z twarzami ludzi niż z obiektami. Region ten reagował podobnie na zdjęcia ludzkich i psich twarzy, przy czym reakcja na nie była znacząco silniejsza od reakcji na obiekty codziennego użytku. Gdyby reakcja na twarze była wyuczona przez skojarzenie ludzkiej twarzy z jedzeniem, należałoby się spodziewać aktywacji układu nagrody, a tak się nie stało. Przeprowadzone kilkadziesiąt lat temu badanie EEG owiec wskazało kilka reagujących wybiórczo na twarze neuronów. Studium zidentyfikowało parę reagujących selektywnie na twarze komórek, a nie cały obszar kory - wyjaśnia prof. Daniel Dilks. Psy mieszkają z ludźmi dłużej niż jakiekolwiek inne zwierzę. Są bardzo społeczne i dotyczy to nie tylko przedstawicieli własnego gatunku. Zdobycie informacji o psim poznaniu i postrzeganiu może nam powiedzieć więcej o procesach poznawczych jako takich. « powrót do artykułu -
Powtarzające się cykle utraty i ponownego wzrostu wagi ani u kobiet, ani u mężczyzn nie wpływają na ogólne ryzyko nowotworu. Prowadząc analizy, naukowcy wzięli poprawkę m.in. na wskaźnik masy ciała (BMI). Wcześniejsze badania na zwierzętach i ludziach sugerowały, że wahania wagi mogą wpływać na procesy biologiczne, które mogą się przyczyniać do nowotworzenia (chodzi o akumulację limfocytów T, wzmocnienie reakcji zapalnych w tkance tłuszczowej i obniżoną cytotoksyczność komórek NK). Wyników wielu z tych badań nie udało się jednak powtórzyć, ponadto co najmniej 2 z uprzednich studiów nie wskazywały na związki między wahaniami wagi i nowotworem. Zespół dr Victorii Stevens, dyrektor ds. strategicznych American Cancer Society, przyglądał się zależnościom między wahaniami wagi i nowotworami w grupie 62.792 mężczyzn i 69.520 kobiet z Cancer Prevention Study II Nutrition. Począwszy od 1992/1993 r., zaczęto zbierać szczegółowe informacje od osób w wieku 50-74, które brały udział w zakrojonym na szerszą skalę Cancer Prevention Study II (CPS II). Miało to pozwolić na zbadanie wpływu odżywiania na występowanie i śmiertelność nowotworów. Amerykanie przyglądali się wahaniom wagi oraz występowaniu nowotworów ogółem i występowaniu 15 rodzajów nowotworów. W ciągu 17 lat studium na nowotwór zapadło ponad 25 tys. uczestników (15.333 mężczyzn i 9.984 kobiety). Wahania wagi wykrywano, pytając, ile razy ktoś celowo zrzucał ≥10 funtów (4,54 kg), a później ponownie tył. Okazało się, że po uwzględnieniu różnych czynników u obu płci efekt jo-jo nie wiązał się ani z ogólnym ryzykiem nowotworu, ani z ryzykiem konkretnych rodzajów nowotworów. Zgodnie z naszą wiedzą, to jak dotąd największe i najpełniejsze badania dot. tych zagadnień. « powrót do artykułu