-
Liczba zawartości
37638 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Grzbietowe włoski saharyjskich srebrnych mrówek (Cataglyphis bombycina) odbijają światło, dzięki czemu owady radzą sobie z gorącem na pustyni. To pierwsza sytuacja, gdy udało się wykazać, że całkowite wewnętrzne odbicie [zjawisko wykorzystywane w pryzmatach i światłowodach] determinuje kolor organizmu - podkreśla dr Serge Aron z Wolnego Uniwersytetu Brukselskiego. Naukowcy posłużyli się skaningowym mikroskopem elektronowym (SEM). Obserwowali, co się dzieje, gdy światło dociera do włosków. Autorzy publikacji z pisma PLoS ONE porównywali też mrówki z włoskami z owadami ogolonymi miniaturowym skalpelem (mierzono odbicie światła oraz prędkość nagrzewania pod wpływem symulowanego promieniowania słonecznego). Okazało się, że owłosione C. bombycina odbijały niemal 10 razy więcej światła, a podczas symulacji ich temperatura była do 2 st. Celsjusza niższa. Badania pod mikroskopem wykazały, że włoski są pofałdowane i mają trójkątny przekrój. Biolodzy wspominają, że związany z całkowitym wewnętrznym odbiciem srebrny połysk prawdopodobnie odpowiada za kamuflaż i komunikację. Ponieważ ograniczone pochłanianie ciepła chroni przed przegrzaniem, by robić swoje, C. bombycina nie potrzebują nocy. Robotnice wychodzą z gniazda w najgorętszej części dnia - około południa - kiedy temperatury przekraczają 50 stopni. Szukają wtedy ciał zwierząt, które zmarły w wyniku przegrzania. Ograniczając aktywność do tych godzin, unikają swoich głównych wrogów - jaszczurek (te ostatnie przeczekują upał w ukryciu). C. bombycina mają o wiele dłuższe odnóża niż inne mrówki. Dzięki temu ich korpus znajduje się dalej od nagrzanej ziemi. Mogą też bardzo szybko biegać, co dodatkowo wspomaga chłodzenie. « powrót do artykułu
-
Międzynarodowy zespół naukowy uzyskał stabilne łańcuchy karbynu w bardzo długich nanorurkach o podwójnych ścianach. Łańcuchy składają się z 6400 atomów węgla. Uczeni opracowali nowy sposób produkcji karbynu, czyli nieskończenie długich łąńcuchów atomów węgla o niezwykle interesujących właściwościach. Tym razem zdecydowano się na użycie nanorurek o podwójnych ścianach, gdyż karbyn jest bardzo niestabilny w warunkach naturalnych. Węgiel występuje w bardzo różnych formach. Może być diamentem, grafitem, grafenem, fullerenem czy karbynem. Dotychczas, pomimo trwających od 50 lat badań, nie uzyskano jedynie prawdziwego karbynu, który powinien być strukturą dwuwymiarową. Pomimo użycia różnych metod stabilizujących najdłuższym karbynem, jaki dotychczas zsyntetyzowano, jest 44-atomowy łańcuch uzyskany w 2010 roku. Teraz naukowcy z Uniwersytetu w Wiedniu, we współpracy z wieloma znanymi ośrodkami badawczymi, w tym z grupą profesora Angela Rubio z Uniwersytetu Kraju Basków, uzyskali karbyn o długości aż 6400 atomów. Ich osiągnięcie to ważny krok w kierunku stworzenia perfekcyjne liniowych łańcuchów węgla. Badania teoretyczne wykazały, że karbyn powinien mieć niezwykle interesujące właściwości mechaniczne, różne od diamentu i grafenu, a jego właściwości elektroniczne powinny pozwolić na rozwój nowych urządzeń jak np. półprzewodników magnetycznych, akumulatorów o dużej gęstości czy urządzeń spintronicznych. Jednak, jak zauważają autorzy najnowszych badań, do zbudowania takich urządzeń konieczne było opracowanie sposobu na wyciągnięcie karbynu z chroniących go nanorurek i ustabilizowanie w jakimś płynnym środowisku. « powrót do artykułu
-
Trzy miesiące temu samiec ośmiornicy Inky z Narodowego Akwarium w Napier w Nowej Zelandii wykorzystał okazję i w brawurowym stylu, pokonując nocą szczelinę w zbiorniku, kilkumetrowy kawałek podłogi i wąską rurę odpływową, uciekł do Oceanu Spokojnego. Zwierzę miało szczęście, że 50-m rura o średnicy 15 cm prowadziła właśnie do Pacyfiku, a konkretnie do Zatoki Hawke'a. Menedżer akwarium Rob Yarrall powiedział dziennikarzom, że pokrywa zbiornika Inky'ego pozostała nieco uchylona po sprzątaniu. Rano pracownicy instytucji znaleźli tylko jego ślady, które wskazywały na obraną drogę ucieczki. Nawet dość duża ośmiornica [inky ma wielkość piłki do rugby] może się ścisnąć do rozmiarów otworu gębowego - twardego fragmentu ciała - opowiada Yarrall, dodając, że dwie rogowe szczęki przypominają dziób papugi. Z 2 mieszkających w akwarium ośmiornic tylko Inky zdecydował się na ucieczkę. To pierwszy taki przypadek. Jak zapowiadają Nowozelandczycy, drugie zwierzę będzie teraz bacznie obserwowane. W wyniku walki z rybą na rafie Pania Inky ma skrócone ramiona, niewykluczone więc, że ktoś go rozpozna i jeszcze o nim usłyszymy. « powrót do artykułu
-
W ramach ostatniego Patch Tuesday Microsoft załatał 5 dziur typu zero-day. Dwie z nich były już aktywnie wykorzystywane przez przestępców. Obie występowały w systemie Windows. W sumie koncern opublikował 12 biuletynów bezpieczeństwa, w których poprawiono 30 dziur w przeglądarkach Internet Explorer i Edge oraz w .NET Framework, Windows, Skype for Business i Microsoft Lync. Trzy luki, których przestępcy nie zdążyli wykorzystać, były obecne w IE, .NET Framework i Windows 10. Nie były one atakowane, mimo że informacja o ich istnieniu zostały podane do publicznej wiadomości. Nie wiadomo, dlaczego przestępcy ich nie wykorzystali. Atakowali natomiast dwie inne dziury, które występowały we wszystkich wspieranych wersjach Windows, a o których informacje ukazały się dopiero po rozpoczęciu ataków. Obie wspomniane dziury znajdowały się w sterowniku jądra i dawały napastnikowi możliwość zwiększenie uprawnień i uzyskania całkowitej kontroli nad komputerem. Istnienie jednej z nich odkryli specjaliści z Kaspersky Lab, drugiej - FireEye. Wśród 12 opublikowanych biuletynów bezpieczeństwa 5 zostało uznanych za krytyczne, co w terminologii Microsoftu oznacza, że łatają one dziury, które pozwalają napastnikowi na wykonanie dowolnego kodu bez współpracy ze strony użytkownika. « powrót do artykułu
-
Zidentyfikowano żyjących krewnych Leonarda da Vinci
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Zidentyfikowano 35 żyjących krewnych Leonarda da Vinci. Należy do nich Franco Zeffirelli, włoski reżyser filmowy, a także scenarzysta, producent i aktor. Ponieważ renesansowy mistrz nigdy się nie ożenił i nie pozostawił po sobie dzieci, historycy Alessandro Vezzosi, dyrektor Museo Ideale w Vinci, i Agnese Sabato szukali zstępnych (descendentów) jego rodzeństwa. Prace nad rekonstrukcją drzewa genealogicznego rozpoczęły się w 1973 r. Szczątki Leonarda zaginęły w czasie XVI-wiecznych wojen religijnych, dlatego naukowcy nie mogli się posłużyć danymi genetycznymi. Tym ważniejszy wydaje się więc fakt, że dzięki badaniom duetu cenne DNA uda się być może wyizolować 15 pokoleń później. Vezzosi i Sabato podkreślają, że większość krewnych nadal żyje w Toskanii. Długo przeszukiwaliśmy archiwa, co było pierwszym etapem szerszego naukowego dochodzenia - opowiada Vezzosi. By zrekonstruować historię rodziny Leonarda, sprawdziliśmy dokumenty i grobowce znajdujące się nawet tak daleko jak we Francji i Hiszpanii. Gazeta La Stampa donosi, że powiązania z Leonardem nie były z pewnością zaskoczeniem dla Zeffirellego, który wspominał o tym już 9 lat temu, odbierając w 2007 r. Leonardo Prize. Z mistrzem spokrewniona była rodzina od strony ojca reżysera Ottorina Corsiego. Szczegółowe ustalenia obojga historyków miały być zaprezentowane na konferencji zorganizowanej w przeddzień 564. rocznicy urodzin mistrza. « powrót do artykułu -
CDC uznaje związek pomiędzy mikrocefalią a wirusem Zika
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Amerykańskie CDC (Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom) oficjalnie ogłosiło, że istnieje związek przyczynowo skutkowy pomiędzy wirusem Zika a mikrocefalią u niemowląt. Dotychczas jedynie podejrzewano występowanie takiego związku. W lutym bieżącego roku amerykańscy i brazylijscy eksperci rozpoczęli najszersze z dotychczasowych badań dotyczących mikrocefalii i wirusa Zika. Teraz Tom Frieden, dyrektor CDC oświadczył, że badania te to punkt zwrotny w historii epidemii Zika. Obecnie jest jasne, że wirus ten powoduje mikrocefalię. Badacze nie znaleźli jednak fizycznego dowodu na związek pomiędzy wirusem a chorobą, jego odnalezienie będzie wymagało dłuższych badań. Zamiast tego specjaliści oparli się na kryteriach zaproponowanych w 1994 roku przez Thomasa Sheparda, pioniera teratologii, nauki, która zajmuje się badaniem potworności, nieprawidłowości i wad rozwojowych. Kryteria zaproponowane przez Sheparda pozwalają na ujawnienie związków przyczynowo-skutkowych wad rozwojowych i wskazują, czy mogą istnieć inne czynniki teratogenne. Korzystając z olbrzymiej bazy danych przypadków i prowadząc żmudne badania statystyczne, naukowcy doszli do wniosku, że to właśnie Zika jest odpowiedzialna za przypadki mikrocefalii. W przeciwieństwie jednak do niedawno ogłoszonego stanowiska Światowej Organizacji Zdrowia, CDC nie było jeszcze w stanie stwierdzić, czy wirus ten odpowiada również za zespół Guillaina-Barrego (GBS). Przedstawiciele CDC mówią, że wiele pytań wciąż pozostaje bez odpowiedzi. Wiadomo, że nie wszystkie ciężarne, które są zarażone wirusem, urodzą dziecko z mikrocefalią. Nie udało się jednak określić stopnia ryzyka. Wciąż też nie wiadomo, czy i jakie znaczenie ma etap ciąży, w którym doszło do zarażenia. Nie są również znane wszystkie problemy zdrowotne, jakie będą trapiły dzieci z mikrocefalią spowodowaną przez Zikę. Obecnie wydaje się, że są to problemy znacznie poważniejsze niż tam, gdzie mikrocefalia pojawia się bez udziału wirusa. CDC informuje bowiem, że skany mózgu u 23 dzieci urodzonych w Pernambuco pomiędzy lipcem a grudniem ubiegłego roku, u których za mikrocefalię prawdopodobnie odpowiadał wirus, ujawniły ekstremalnie poważne uszkodzenia mózgu, skutkujące bardzo złymi prognozami dotyczącymi funkcjonowania neurologicznego. To bezprecedensowa sytuacja. Nigdy wcześniej w historii nie mieliśmy do czynienia z sytuacją, by ugryzienie komara miało tak katastrofalne następstwa - mówi doktor Frieden. Po ogłoszeniu raportu CDC nie zmieniło swoich dotychczasowych zaleceń. Wiemy, że komary roznoszą wiele chorób, zatem kobiety ciężarne, oraz inne osoby, powinny unikać ich ugryzień - mówi doktor Sonja Rasmussen, główna autorka raportu. Zalecenia pozostają więc te same: noszenie długich spodni i koszul z długim rękawem, używanie środków odstraszających komary, unikanie zbiorników stojącej wody. Oficjalne uznanie przez CDC związku pomiędzy wirusem Zika a mikrocefalią może pomóc z walce z tą chorobą. Biały Dom oznajmił, że prezydent Obama podpisze specjalne rozporządzenie, zgodnie z którym firmy pracujące nad lekami i szczepionkami przeciwko wirusowi Zika będą mogły liczyć na ulgi ze strony państwa. Administracja prezydencka zwróci się do Kongresu z wnioskiem o przyznanie z funduszy nadzwyczajnych 1,9 miliarda USD na walkę z wirusem. « powrót do artykułu -
Antyoksydacyjne leki przeciwcukrzycowe sprzyjają przerzutowaniu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Stosowane jako leki przeciwcukrzycowe związki o działaniu antyutleniającym sprzyjają przerzutowaniu nowotworów, w badanym przypadku raków jelita grubego i wątroby. Naukowcy przetestowali 2 klasy leków dla diabetyków - hipoglikemizujące inhibitory dipeptydylopeptydazy 4 sitagliptynę i saksagliptynę, a także stosowany w terapii neuropatii cukrzycowej kwas α-liponowy (ALA) - i zauważyli, że w mysim modelu raków jelita grubego i wątroby wszystkie substancje przyspieszały metastazję. Choć na razie nie wiadomo, czy podobne zjawiska zachodzą u ludzi, autorzy publikacji z pisma Science Translational Medicine uważają, że lepiej zachować ostrożność, przepisując przeciwutleniacze diabetykom z grup podwyższonego ryzyka nowotworu. Uważa się, że cukrzyca podwyższa ryzyko wielu nowotworów, z drugiej zaś strony liczba diabetyków na świecie rośnie. Mimo to niewiele wiadomo o tym, jak leki przeciwcukrzycowe wpływają na nowotwory. Chcąc to zmienić, zespół Huia Wanga przeprowadził eksperymenty i odkrył, że wymienione wyżej klasy leków nie podwyższają co prawda ryzyka nowotworu, ale przyspieszają przerzutowanie istniejących guzów. Wszystko wskazuje na to, że przeciwutleniacze chronią komórki nowotworowe przed stresem oksydacyjnym, zwiększając ich zdolność do migracji oraz inwazji. Eksperymenty na komórkach pokazały, że leki aktywowały szlak sygnałowy jądrowego czynnika 2 (Nrf2), co ostatecznie wyzwalało ekspresję białek związanych z metastazją. Analiza próbek guzów wątroby pacjentów wykazała, że ekspresja Nrf2 korelowała z przerzutowaniem guza. « powrót do artykułu -
Biolodzy z Duke University rozwikłali zagadkę, czemu binturong orientalny (Arctictis binturong) pachnie popcornem z masłem. Okazuje się, że w jego moczu znajduje się związek, stanowiący składnik aromatu nie tylko prażonej kukurydzy, ale i tostów czy gotowanego ryżu. Wcześniej naukowcy próbowali szukać odpowiedzi, badając wydzielinę gruczołów zapachowych spod ogona binturonga. Jak można się domyślić, niewiele to dało. Tym razem autorzy publikacji z pisma The Science of Nature - Naturwissenschaften analizowali próbki moczu, uzyskane w czasie rutynowego badania 33 zwierząt z Carolina Tiger Rescue, azylu z Pittsboro w Karolinie Północnej. Próbki zbadano za pomocą chromatografii gazowej ze spektrometrią mas (GC-MS). W ten sposób w urynie zidentyfikowano 29 związków. W każdej próbce znajdowała się 2-acetylo-1-pirolina (2-AP), która zapewnia popocornowi dobrze wszystkim znany, przyjemny zapach. Co więcej, 2-AP należała do substancji, które z czasem zaczynały dominować. Naukowcy przekonali się o tym, gdy przesyłkę z moczem przetrzymano na gorącej płycie lotniska (wonna przesyłka miała trafić do Thomasa Goodwina z Hendrix College w Arkansas). Samce wydzielają więcej 2-AP niż samice. Fakt, że związek ten występował u wszystkich binturongów, w dodatku w stosunkowo dużych stężeniach, oznacza, że może to być sygnał pt. byłem/byłam tu. Poza tym może on pozwalać zidentyfikować płeć osobnika - wyjaśnia Lydia Greene. 2-acetylo-1-pirolina powstaje w ziarnach kukurydzy w czasie pękania, gdy ciepło uruchamia reakcję Maillarda (reakcję między cukrami redukującymi i aminokwasami). Christine Drea, profesor antropologii ewolucyjnej z Duke University, podkreśla, że temperatury konieczne do uzyskania 2-AP przewyższają temperatury osiągane fizjologicznie przez większość zwierząt. Jak więc otrzymać woń gotowania bez gotowania? Podejrzewając, że charakterystyczny zapach moczu, którym binturongi pokrywają swoje łapy i ogony, bierze się z czegoś w jedzeniu, naukowcy przeszukali pod kątem obecności 2-AP ich karmę. Choć to jedyna gotowana rzecz w ich menu, niczego nie znaleziono... Bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest, że 2-AP powstaje, gdy mocz wchodzi w kontakt z bakteriami oraz innymi mikroorganizmami ze skóry, sierści lub jelita. Drea wyjaśnia, że na tej samej zasadzie bakterie produkują związki zapachowe, rozkładając pot. « powrót do artykułu
-
Pierwszy hiperprędkościowy układ podwójny
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Astronomowie z Uniwersytetu Fryderyka Aleksandra w Erlangen odkryli gwiazdy podwójne poruszające się z prędkością niemal wystarczającą do ucieczki z galaktyki. Obecnie znamy około 20 gwiazd hiperprędkościowych, czyli poruszających się na tyle szybko, że mogą uciec z Drogi Mlecznej. Wszystkie one to gwiazdy pojedyncze. PB 3877 jest pierwszym znanym układem podwójnym poruszającym się z tak znaczną prędkością. Ponadto wyniki badań stoją w sprzeczności z przyjętym poglądem mówiącym, że gwiazdy hiperprędkościowe są przyspieszane przez supermasywne czarne dziury w centrach galaktyk. Niemieccy naukowcy, we współpracy z kolegami z Caltechu (California Institute of Technology), wykazali bowiem, że PB 3877 nie może pochodzić z centrum galaktyki. Jako, że nie znamy innego, niż obecność czarnej dziury, mechanizmu przyspieszenia gwiazd do hiperprędkości uczeni spekulują, że PB 3877 może pochodzić z innej galaktyki. Już w 2011 roku podejrzewano, że PB 3877 porusza się z olbrzymią prędkością. Teraz postanowiono to dokładniej sprawdzić i wykorzystano w tym celu teleskopy Keck II i Very Large Telescope. Gdy przyjrzeliśmy się nowym danym zauważyliśmy, ku naszemu zdziwieniu, słabe linie absorpcyjne, które nie pochodziły od gorętszej gwiazdy. Okazało się, że chłodniejsza z gwiazd - podobnie jak wcześniej gorętsza - ma dużą prędkość radialną. To dowód, że mamy do czynienia z pierwszym hiperprędkościowym układem podwójnym - mówi Thomas Kupfer z Caltechu. Powierzchnia gorętszego składnika układu ma temperaturę pięciokrotnie większą niż temperatura powierzchni Słońca, tymczasem chłodniejsza z gwiazd ma powierzchnię tysiące stopni zimniejszą niż Słońce. Odległość PB 3877 od Ziemi wynosi 18 000 lat świetlnych. Masy gorącego i chłodnego składnika to - odpowiednio - 0,5 i 0,7 masy Słońca. « powrót do artykułu -
Doktor Grant Lipman opracował niezwykle prosty i tani sposób na unikanie pęcherzy u osób uprawiających bieganie. Przed 10 laty pracował on ze sportowcami z całego świata, którzy każdego dnia biegali po 40-80 kilometrów. Uczony wspomina, że najczęściej sportowcy skarżyli mu się, że byliby w stanie przebiec większy dystans, gdyby nie bóle i kontuzje związane z pęcherzami na stopach. Lipman, który obecnie jest profesorem medycyny ratunkowej, postanowił wraz z kolegami znaleźć skuteczne i proste rozwiązanie problemu. Okazało się, że najlepszym sposobem jest... papierowy plaster, który przed treningiem należy nakleić na miejsce, w którym zwykle tworzą się pęcherze. Prowadzone przez Lipmana badania wykazały, że po zastosowaniu tego środka pęcherze tworzą się znacznie rzadziej, a jeśli już powstaną, to nie są odrywane wraz z plastrem, który ma dość słaby klej. Badania nad zapobieganiem tworzeniu się pęcherzy trwają od 30 czy 40 lat i dotychczas nie znaleziono skutecznego prostego rozwiązania - mówi Lipman. Uczony wspomina, że przed laty ktoś mu powiedział, że papierowy plaster zapobiega pęcherzom. Niedawno naukowiec postanowił to sprawdzić. W 2014 roku Lipman, Brian Krabak z University of Washington i grupa innych naukowców zaangażowała do współpracy 128 biegaczy biorących udział w 155-milowym ultramaratonie RacingThePlanet. Zawody składają się z sześciu etapów, w czasie których zawodnicy biegli przez pustynie na całym świecie - od Gobi poprzez pustynie Jordanii czy Madagaskaru. Każdy z zawodników używał plastrów tylko na jednej stopie. Druga służyła jako stopa kontrolna. Plastry przyklejał albo sam zawodnik, albo lekarz. Część z nich trafiała na obszary, w których zawodnikom tworzyły się zwykle pęcherze, a część tam, gdzie wcześniej pęcherze nie powstawały. Przyklejano pojedynczą warstwę taśmy. Testy wykazały, że u 98 ze 128 zawodników pęcherze nie pojawiły się tam, gdzie przyklejono plastry. Natomiast u 81 zawodników pojawiły się tam, gdzie plastrów nie było. To niezwykle tania i prosta metoda zapobiegania pęcherzom. Rolkę plastra można zabrać ze sobą wszędzie - mówi Lipman. « powrót do artykułu
-
Kawa walczy z niealkoholową stłuszczeniową chorobą wątroby
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Dodanie kawy do diety osób z niealkoholową stłuszczeniową chorobą wątroby (ang. non-alcoholic fatty liver disease, NAFLD) może pomóc odwrócić typowe dla niej procesy. Zespół Vincenza Lembo z Uniwersytetu w Neapolu odkrył, że codzienna dawka kawy (odpowiednik 6 filiżanek espresso dla człowieka ważącego 70 kg) poprawia kilka kluczowych markerów NAFLD u myszy karmionych wysokotłuszczową paszą. Oprócz tego gryzonie mniej przybierają na wadze. Naukowcy wykazali, że kawa chroni przed NAFLD, podwyższając poziom zonuliny-1 (ZO-1). Białko to zmniejsza przepuszczalność jelit (specjaliści uważają, że przepuszczalność jelit przyczynia się do uszkodzenia wątroby i pogarsza NAFLD). Wcześniejsze badania pokazały, że kawa może odwrócić uszkodzenia związane z NAFLD, ale my jako pierwsi zademonstrowaliśmy modyfikacje w zakresie przepuszczalności jelita. Wyniki pokazują także, że kawa może niwelować inne związane z NAFLD problemy, takie jak zwyrodnienie balonowate. Na przestrzeni 12 tygodni naukowcy przyglądali się 3 grupom myszy. Jedną z nich karmiono standardową paszą, drugiej podawano karmę wysokotłuszczową, a trzeciej karmę wysokotłuszczową oraz roztwór kawy bezkofeinowej. Naukowcy zaobserwowali, że kawa znacząco zmniejszyła poziom cholesterolu i aminotrasferazy alaninowej (enzymu, którego poziom we krwi rośnie przy uszkodzeniu wątroby), a także stłuszczenie oraz zwyrodnienie balonowate. Zespół podejrzewa, że suplementacja kawą może wpływać na jelitowe połączenia ścisłe. « powrót do artykułu -
Naukowcy z Uniwersyteu ITMO w Sankt Petersburgu opracowali nowy system komunikacji kwantowej i dowiedli, że są w stanie wysłać za jego pomocą pojedynczy foton na odległość co najmniej 250 kilometrów. Podczas przekazywania sygnałów kwantowych wykorzystujemy tak zwane poboczne częstotliwości. To unikatowe podejście daje nam wiele korzyści, jak na przykład znaczne uproszczenie architektury urządzeń oraz dużą pojemność kanału komunikacyjnego. Jeśli chodzi o prędkość przekazywania danych i odległość, na jaką możemy je wysłać, nasz system dorównuje najlepszym systemom komunikacji kwantowej - mówi Artur Gleim, który kieruje Centrum Informacji Kwantowej na Uniwersytecie ITMO. Z kolei Robert Collins z Instytutu Fotoniki i Nauk Kwantowych z Heriot-Watt University, który jest jednym z autorów badań, prace te mogą być ważnym punktem zwrotnym na całym polu kryptografii i komunikacji kwantowej. Takie podejście może w przyszłości umożliwić bezproblemowe współdziałanie wielu strumieni danych o różnej długości fali przekazywanych w pojedynczym kablu optycznym. Te kwantowe dane będzie można wysyłać za pomocą współczesnych światłowodów obok już istniejących w nich konwencjonalnych danych - stwierdza Collins. Nowy system wykorzystuje laser, który jest skierowany na urządzenie o nazwie elektro-optyczny modulator fazy. Urządzenie rozbija światło lasera na niezależne fale. Na końcu kanału transmisyjnego znajduje się odbiornik, który w zależności od relatywnego przesunięcia fazy wzmacnia lub znosi fale. Generowany w ten sposób wzór jest przekładany na zera i jedynki, z których tworzony jest klucz kwantowy. Niezwykle ważnym osiągnięciem jest uzyskanie wysokiej stabilności całego sygnału. Wszystkie fazy doświadczają w przewodzie przypadkowych zmian. Ale zmiany te są zawsze identyczne. W wyniku całego procesu odbiornik otrzymuje to, co zostało wysłane przez nadajnik - mówi Oleg Bannik z ITMO. « powrót do artykułu
-
Wcześniej naukowcy wykazali, że różne typy bakterii jelitowych mogą odgrywać istotną rolę w zapobieganiu i wywoływaniu otyłości oraz innych chorób. Najnowsze badanie zespołu z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles sugeruje, że analogiczną metodę można by wykorzystać, by zmniejszyć ryzyko pewnych nowotworów. W raporcie z pisma PLoS ONE zaprezentowano dowody, że przeciwzapalne, korzystne dla zdrowia bakterie mikrobiomu mogą spowolnić lub zahamować rozwój niektórych nowotworów. Amerykanie przekonują, że w przyszłości lekarze będą w stanie ograniczyć czyjeś ryzyko nowotworu, analizując liczebność i typy bakterii jelitowych i następnie przepisując probiotyki, które podwyższą liczebność bakterii o właściwościach przeciwzapalnych. "To nieinwazyjne i raczej proste do wykonania" - uważa prof. Robert Schiestl. Zespół Schiestla wyizolował bakterię Lactobacillus johnsonii 456 - najliczniejszą z korzystnych bakterii, która ma właściwości przydatne poza medycyną. Ponieważ to szczep Lactobacillus, daje świetny jogurt, kefir, kombuczę czy kiszoną kapustę. W opisywanym studium bakteria ograniczała uszkodzenia DNA i znacząco zmniejszała stan zapalny. To bardzo ważne osiągnięcie, zważywszy, że stan zapalny odgrywa kluczową rolę w wielu chorobach, w tym w nowotworach, chorobach neurodegeneracyjnych, serca, a także procesie starzenia. Wcześniejsze badania Schiestla dostarczyły pierwszych dowodów, że istnieje związek między mikrobiomem jelita a chłoniakiem. Najnowsze studium pokazuje, w jaki sposób mikrobiom może odroczyć początek nowotworu. W obu wspomnianych badaniach Amerykanie pracowali z myszami z mutacją w genie ATM. Przez to gryzonie były podatne na zespół ataksja-teleangiektazja. Co istotne, wiąże się on z predyspozycją do zmian nowotworowych, zwłaszcza o typie chłoniaka oraz białaczki. Myszy dzielono na 2 grupy. Jednej podawano wyłącznie bakterie przeciwzapalne, a drugiej bakterie przeciw- i prozapalne, które zwykle koegzystują w jelitach. Kalifornijczycy wykazali, że u gryzoni z większą liczbą korzystnych bakterii tworzenie chłoniaka trwało dłużej. W ramach najnowszego eksperymentu analizowano metabolity z mysiego moczu i odchodów. Okazało się, że zwierzęta, którym podawano wyłącznie bakterie przeciwzapalne, wytwarzały związki znane z zapobiegania nowotworom. U gryzoni tych wydajniejszy był metabolizm tłuszczów i oksydacyjny, co wg badaczy, stanowi kolejny czynnik zmniejszający ryzyko nowotworu. Akademicy zaobserwowali, że u zwierząt dostających wyłącznie korzystne bakterie chłoniaki tworzyły się o połowę wolniej. Ponadto gryzonie żyły 4-krotnie dłużej. Nasze wyniki sugerują, że mikrobiom jelit oddziałuje i zmienia centralny metabolizm węgla niezależnie od genotypu. Mamy nadzieję, że w przyszłości zastosowanie suplementów z probiotykami będzie wpływać chemoprewencyjnie na zdrowych ludzi. Ta sama mikroflora mogłaby też zmniejszyć częstość występowania guzów w populacjach podwyższonego ryzyka. « powrót do artykułu
-
Naukowcy poszukujący niehormonalnej antykoncepcji dla mężczyzn poinformowali o dokonaniu znaczącego postępu. Odkryli sposób na wyprodukowanie w dużej ilości enzymu, który powstrzymuje plemniki przed poruszaniem się w kierunku jaja. Enzym ten naturalnie występuje wyłącznie w spermie. Opracowanie niehormonalnej antykoncepcji dla mężczyzn daje nadzieję na zalezienie skutecznego środka antykoncepcyjnego, który były pozbawiony wad związanych z hormonalną antykoncepcją dla kobiet. Kamień milowy, o którym mowa, to wyprodukowanie i wyizolowanie całego enzymu kinazy w ilościach wystarczających do przeprowadzenia badań nad lekiem. Wyizolowanie pełnego aktywnego enzymu pozwoli nam sprawdzić, w jaki sposób leki łączą się z enzymem na całej jego powierzchni. Dzięki temu będziemy mogli znaleźć inhibitory o selektywnym działaniu na spermę - mówi doktor John Herr z University of Virginia. Enzym, o którym mowa, występuje jedynie w spermatoidach. Biorąc go na cel naukowcy chcą upośledzić mobilność plemników, a jeśli uda się je unieruchomić, to do zapłodnienia nie dojdzie. Uzyskanie odpowiedniego enzymu nie było łatwe, gdyż chodzi tutaj o kinazę, która odgrywa swoją rolę dopiero na ostatnim etapie tworzenia spermy. Ponadto enzym nie może działać w żadnym innym miejscu organizmu, dzięki czemu uniknie się skutków ubocznych. Obecnie na rynku istnieją leki działające na kinazy. Wykorzystuje się je m.in. w leczeniu białaczki. Tutaj mamy jednak do czynienia z możliwością opracowania pierwszego niehormonalnego leku antykoncepcyjnego dla mężczyzn. Jako, że ma być on przyjmowany przez zdrowe osoby, konieczna jest niezwykła precyzja, by uniknąć wszelkich skutków ubocznych. « powrót do artykułu
-
U niektórych osób występuje super-DNA, które mimo istnienia mutacji, chroni przed chorobami genetycznymi, w tym mukowiscydozą. Przeanalizowanie ponad 589 tys. genomów było pierwszym etapem wdrożonego w 2014 r. Resilience Project. Związani z nim naukowcy mają nadzieję, że dzięki zbadaniu dużej liczby zdrowych dorosłych uda się odkryć jednostki, na które nie wpływają warianty genetyczne wywołujące u innych choroby. Analiza genomu odpornych ludzi może z kolei wskazać naturalne mechanizmy ochronne, które dałoby się wykorzystać w terapii. Większość badań genomicznych koncentruje się na znalezieniu przyczyny choroby, lecz my dostrzegamy duże szanse w odkryciu, co utrzymuje ludzi w zdrowiu. Miliony lat ewolucji wytworzyły o wiele więcej ochronnych mechanizmów, niż dziś jesteśmy w stanie zrozumieć. Scharakteryzowanie zawiłości naszych genomów doprowadzi ostatecznie do ujawnienia elementów sprzyjających zdrowiu w sposób, jakiego sobie nawet nie wyobrażaliśmy - podkreśla dr Eric Schadt ze Szkoły Medycyny Icahna Szpitala Mount Sinai. W ramach studium akademicy z kilku instytucji analizowali DNA z 12 uzyskanych wcześniej zestawów danych. Za pomocą nowego panelu celowanego sekwencjonowania prowadzili skryning 874 genów pod kątem 584 chorób. Choroby te, w większości metaboliczne, neurologiczne lub rozwojowe, ujawniają się w dzieciństwie i dają ciężkie objawy. Badano genomy dorosłych, u których nigdy nie zdiagnozowano żadnej z nich. Koniec końców zidentyfikowano 13 zdrowych osób z wariantami genetycznymi związanymi z 8 chorobami: mukowiscydozą, zespołem Smitha-Lemliego-Opitza, rodzinną dysautonomią, pęcherzowym oddzielaniem się naskórka, zespołem Pfeiffera, autoimmunologicznym zespołem niedoczynności wielogruczołowej, karłowatością krótkokończynową (dysplazją kampomeliczną) i atelosteogenezją. Choroby te są tak poważne, że jest wysoce nieprawdopodobne, by ktoś miał objawy, które nie zostałyby jasno odnotowane w dokumentacji medycznej. Jednym z minusów studium było to, że przez zasady poddawanych metaanalizie badań nie można się było skontaktować z żadną z wytypowanych 13 osób. Nie dało się więc o nic dopytać. [...] Planujemy badanie prospektywne z bardziej użytecznymi zasadami wydawania zgody - dodaje prof. Stephen Friend. Studium wskazuje na potrzebę skuteczniejszej standaryzacji generowania i analizy danych genetycznych [...] - podsumowuje niezaangażowany w projekt dr Vik Bajaj. « powrót do artykułu
-
Grupa naukowców i przedsiębiorców zawiązała koalicję, której celem jest wysłanie niewielkich pojazdów kosmicznych w podróż międzygwiezdną. Ich zdaniem możliwe jest, by pojazd napędzany żaglem słonecznym dotarł do Alfa Centauri w ciągu około 20 lat. Aby tego dokonać musiałby poruszać się z prędkością wynoszącą 20% prędkości światła. Grupa Breakthrough Starshot zakłada, że za pomocą skoncentrowanego promienia laserowego wystrzelonego z Ziemi można by przyspieszyć pojazd wielkości telefonu komórkowego, wyposażony w żagiel oraz elektronikę. Dzięki takiemu rozwiązaniu pojazd mógłby, ich zdaniem, opuścić Układ Słoneczny w ciągu zaledwie trzech dni. Warto tutaj przypomnieć, że sonda New Horizon potrzebowała na dotarcie do Plutona aż 9 lat, a Voyagerowi-1 opuszczenie Układu Słonecznego zajęło ok. 35 lat. Początkowy budżet Breakthrough Starshot wynosi 100 milionów dolarów i ma on zapewnić jedynie prace badawczo-rozwojowe i zbudowanie pojazdu. Celem programu jest zaś wykazanie, że ludzkość może wysłać flotyllę niewielkich pojazdów w podróż międzygwiezdną. To ambitny projekt, ale nie znamy żadnych fizycznych przeszkód, które uniemożliwiłyby jego realizację - mówi Avi Loeb, fizyk teoretyczny z Uniwersytetu Harvarda, który doradza Breakthrough Prize Foundation. To organizacja, która jest finansowana m.in. przez rosyjskiego milionera Jurija Milnera. Sukces projektu zależy wyłącznie od nas - dodaje Loeb. Pojazd Breakthrough Starshot mają opuścić Ziemię na pokładzie konwencjonalnej rakiety. Na orbicie zostaną zwolnione z ładowni i rozwiną żagle. Za wysłanie pojazdów w podróż odpowiadać ma zespół potężnych laserów, które co 1-2 dni wezmą na cel jeden pojazd i "popchną" go w kierunku Alfa Centauri. Projektem Breakthrough Starshot są zainteresowani, obok Milnera, także Mark Zuckerberg czy Stephen Hawking. Na czele projektu stanie Pete Worden, emerytowany dyrektor Ames Research Center. Worden mówi, że już skontaktował się z NASA, Europejską Agencją Kosmiczną i innymi podobnymi organizacjami, które chce zachęcić do pomocy, a być może nawet do stałej współpracy na zasadach partnerskich. « powrót do artykułu
-
Naukowcy z Katowic i Lublina opracowali technologię oczyszczania z promieniotwórczych pierwiastków wód z kopalnianych wyrobisk. Pilotażowa instalacja, której skuteczność w usuwaniu radu szacuje się wstępnie na 45 proc., ruszyła w kopalni Ziemowit w Lędzinach. Promieniotwórcze pierwiastki powszechnie występują w przyrodzie. Znajdują się także w górotworze. Słone wody kopalniane rozpuszczają je; wypompowane z podziemnych wyrobisk na powierzchnię mogę powodować skażenie wód powierzchniowych – stąd konieczność ich oczyszczania. Instalacja stworzona przez naukowców z Głównego Instytutu Górnictwa (GIG) w Katowicach i Politechniki Lubelskiej wykorzystuje do tego naturalne i syntetyczne zeolity - glinokrzemiany, charakteryzujące się wysoką zdolnością adsorpcji jonów i gazów. Zeolity syntetyczne są wytwarzane na Politechnice Lubelskiej. W pilotażowej instalacji oczyszczania wód kopalnianych z naturalnych nuklidów promieniotwórczych proces oczyszczania oparty jest na adsorpcji izotopów radu przez specjalnie dobrane mieszaniny syntetycznego i naturalnego zeolitu. Zeolity, zwane również sitami molekularnymi, dzięki swoim właściwościom mogą być wykorzystywane do usuwania różnego typu zanieczyszczeń, np. właśnie nuklidów promieniotwórczych z wód, także kopalnianych. Badania wykazały, że specjalnie dobrana mieszanka zeolitu naturalnego i sztucznego znaczne polepsza parametry procesu oczyszczania. Do końca tego roku naukowcy będą kontynuować badania z wykorzystaniem pilotażowej instalacji, analizując efektywność oczyszczania wód kopalnianych z radu z wykorzystaniem zeolitów. Efekty projektu mają być w przyszłości stosowane nie tylko w kopalniach węgla, ale też w innych branżach, gdzie wody zawierają naturalne promieniotwórcze pierwiastki. Zakładamy, że nowa technologia będzie mogła być zastosowana nie tylko w kopalniach węgla, ale także do oczyszczania wód o podwyższonych stężeniach naturalnych nuklidów promieniotwórczych w innych działach gospodarki, np. w kopalniach miedzi czy górnictwie ropy naftowej i gazu, gdzie także występują wody radowo-siarczanowe – wskazała szefowa Śląskiego Centrum Radiometrii Środowiskowej GIG, prof. Małgorzata Wysocka. Naukowcy oceniają, że projekt ma duży potencjał rozwoju – podobne instalacje mogą np. posłużyć do oczyszczania wód pitnych z ujęć podziemnych. Instalacja składa się ze stanowisk modułowych, z zeolitem umieszczonym w specjalnych kartridżach z tworzywa sztucznego. Pozwala to na elastyczne prowadzenie procesu oczyszczania oraz upraszcza wymianę złoża zeolitowego w kartridżach. Wstępne testy wskazały, że wydajność usuwania radu w instalacji sięga 45 proc. Projekt zakończy się w przyszłym roku. Jego partnerem przemysłowym jest spółka Kopex-ex-coal. Koordynatorem projektu jest katowicki GIG. Przedsięwzięcie jest realizowane w ramach Programu Badań Stosowanych Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. « powrót do artykułu
-
Korzyści z posiadania starszej matki są większe, niż ryzyko związane z narodzinami w późniejszym wieku. Dzieci starszych matek są zdrowsze, wyższe i lepiej wyedukowane niż te, urodzone przez młodsze kobiety. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że w krajach rozwiniętych z roku na rok poprawia się zarówno stan edukacji, jak i medycyny. Wcześniejsze badania sugerowały, że im starsza matka, tym większe ryzyko dla zdrowia dziecka. Uznaje się bowiem, że u starszych matek zwiększa się ryzyko urodzenia dziecka z zespołem Downa, rozwojem u niego w późniejszym wieku nadciśnienia, choroby Alzheimera czy cukrzycy. Jednak, jak odkryli Mikko Myrskylä z Instytutu Badań Demograficznych im. Maksa Plancka oraz Kieron Barclay z London School of Economics, dzieci mogą też odnosić korzyści z faktu, że zostały urodzone przez starsze matki. W wielu krajach z czasem poprawia się zdrowie ogółu społeczeństwa oraz warunki socjalne. Poprzednie badania ignorowały te czynniki. Tymczasem warto zdać sobie sprawę z faktu, że np. odroczenie urodzenia dziecka o dziesięć lat oznacza, że dziecko urodzi się w lepszych warunkach. Gdy naukowcy wzięli pod uwagę i tego typu czynniki okazało się, że dzieci starszych matek są zdrowsze, wyższe i lepiej wykształcone. Uznali, że ryzyko urodzin w późniejszym wieku zostaje co najmniej zrównoważone przez korzyści. Niewykluczone zaś, że korzyści są większe niż ryzyko. Na przykład kobieta urodzona w 1950 roku, która zdecyduje się zostać matką w wieku 20 lat, rodzi dziecko w roku 1970. Jej rówieśnica, która opóźni macierzyństwo do 40. roku życia, urodzi w roku 1990. "Te 20 lat oznaczają olbrzymią różnicę" - mówi Myrskyla. Dziecko urodzone w 1990 roku z większym prawdopodobieństwem ukończy koledż bądź uniwersytet niż osoba urodzona 20 lat wcześniej. Barclay i Myrskyla wykorzystali na potrzeby swoich badań dane dotyczące 1,5 miliona Szwedek i Szwedów urodzonych w latach 1960-1991. Poszukiwali zależności pomiędzy wiekiem matki a wzrostem, sprawności fizyczną i wykształceniem. Wzrost i sprawność fizyczna to dobre wskaźniki ogólnego zdrowia, a poziom edukacji w dużej mierze determinuje życie zawodowe. Badania wykazały, że im bardziej matka odraczała decyzję o macierzyństwie, nawet gdy rodziła w wieku ponad 40 lat, jej dziecko z większym prawdopodobieństwem było wyższe, miało lepsze wyniki w szkole i kończyło uniwersytet. Na przykład gdy porównano rodzeństwa, które dzieliła duża różnica wieku, to okazało się, że dziecko urodzone, gdy matka miała ponad 40 lat kształciło się średnio o ponad rok dłużej niż w przypadku dziecka urodzonego, gdy matka miała nieco ponad 20 lat. Dzięki porównaniu rodzeństwa wychowywanego w tej samej rodzinie mogliśmy skupić się na wieku matki w chwili narodzin i wykluczyć inne czynniki, które mogły wpłynąć na wyniki - mówi Barclay. Korzyści z urodzenia się u starszej matki przeważają nad związanym z tym ryzykiem. Musimy inaczej spojrzeć na starsze matki. Rodzice są zwykle dobrze poinformowani o ryzykach związanych z późniejszymi narodzinami, niewiele jednak wiedzą o korzyściach z tego wynikających - stwierdza Myrskyla. « powrót do artykułu
-
Amerykańscy psycholodzy zidentyfikowali 6 elementów przeprosin. Im więcej ich się uwzględni, tym przeprosiny będą skuteczniejsze. Przeprosiny naprawdę działają, ale trzeba się upewnić, że udaje się zrealizować tak dużo z 6 elementów, jak to możliwe - podkreśla Roy Lewicki z Uniwersytetu Stanowego Ohio. W 2 oddzielnych eksperymentach zespół Lewickiego oceniał, jak 755 osób zareaguje na przeprosiny obejmujące różną liczbę elementów. Wśród nich znalazły się 1) wyrażenie żalu, 2) wyjaśnienie, co poszło nie tak, 3) przyznanie się do odpowiedzialności, 4) zadeklarowanie skruchy, 5) propozycja naprawy oraz 6) prośba o wybaczenie. Choć najlepsze przeprosiny zawierają wszystkie wymienione elementy, naukowcy odkryli, że poszczególne składowe wcale nie mają takiego samego znaczenia. Nasze wyniki pokazały, że najważniejsze jest przyznanie się do odpowiedzialności. Trzeba powiedzieć, że to nasza wina, że to my popełniliśmy błąd. Na 2. miejscu uplasowało się zaoferowanie zadośćuczynienia. Przy przeprosinach istnieje zastrzeżenie, że łatwo jest coś powiedzieć. Dodając jednak, "wszystko naprawię", zobowiązujesz się zlikwidować szkody. Na 3. miejscu łącznie znalazły się: wyrażenie żalu, wyjaśnienie, co poszło źle oraz zadeklarowanie skruchy. Na końcu mamy proszenie o wybaczenie. Pierwszy eksperyment objął 333 dorosłych. Zwerbowano ich dzięki programowi Amazona MTURK. Wszyscy czytali scenariusz, w którym byli menedżerami działu księgowości zatrudniającymi nowego pracownika. W poprzedniej pracy człowiek ten źle wypełnił druk zwrot podatku, pomniejszając w ten sposób zyski kapitałowe klienta. Podczas konfrontacji kandydat przepraszał, a ochotnikom mówiono, że zastosował 1, 3 lub wszystkie wymienione wyżej elementy. Następnie badanym polecano, by na skali od 1 (wcale) do 5 (bardzo) ocenili, jak skuteczne, wiarygodne i adekwatne były takie przeprosiny. Drugie studium objęło 422 studentów. Zapoznawali się oni ze scenariuszem z 1. eksperymentu, ale zamiast dowiadywać się od naukowców, które elementy przeprosin się pojawiały, czytali teksty przeprosin ze zmienną liczbą składowych. Ponownie należało ocenić na skali, jak skuteczne, wiarygodne i adekwatne były przeprosiny. Lewicki podkreśla, że choć wyniki badań nie były identyczne, to okazały się bardzo zbliżone. W obu przypadkach im więcej elementów przeprosiny zawierały, tym wyżej je oceniano. Generalnie uczestnicy obu eksperymentów zgadzali się co do istotności poszczególnych elementów (prośba o wybaczenia zawsze okazywała się najmniej ważna). W obu studiach połowie ochotników mówiono, że błąd wiązał się z kompetencją (księgowy nie znał wszystkich kodów podatkowych), a połowie, że z uczciwością (pracownik miał świadomie źle wypełnić formularz). Dzięki temu autorzy publikacji z pisma Negotiation and Conflict Management Research zauważyli, że wartość poszczególnych elementów przeprosin była taka sama bez względu na pierwotną przyczynę czyjegoś zachowania. Okazało się jednak, że badani byli mniej skłonni przyjąć przeprosiny, gdy kandydat na stanowisko wykazał się brakiem uczciwości. Lewicki dodaje, że w opisywanym badaniu ochotnicy czytali wypowiedzi, ale w realnym życiu bardzo istotne mogą się okazać emocje, a także modulacja głosu przepraszającego. « powrót do artykułu
-
Przed dwoma laty informowaliśmy, że NASA podpisała z firmą Bigelow umowę na wykonanie rozkładanych pomieszczeń mieszkalnych na postrzeby Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Za trzy dni pierwszy taki moduł zostanie zainstalowany na ISS. Bigelow Expandable Activity Module (BEAM) zostanie przycumowany do modułu Tranquility w ciągu około czterech godzin. Kontrolerzy z Johnson Space Center w Houston najpierw za pomocą ramienia Canadarm2 wyjmą BEAM z ładowni statku Dragon, a następnie umieszczą go w pobliżu doku Tranquility. Za sam montaż będą odpowiedzialni astronauci znajdujący się na ISS. BEAM, który wystartował w przestrzeń kosmiczną 8 kwietnia, ma w ładowni 2,1 metra średnicy i 2,4 metra długości. Pod koniec maja zostanie całkowicie rozłożony. jego średnica wzrośnie wówczas do 3 metrów, a długość wyniesie 4 metry. Astronauci po raz pierwszy wejdą do modułu tydzień po jego rozłożeniu. Testy BEAM potrwają dwa lata. W tym czasie astronauci będą tam wchodzili kilkanaście razy w roku na kilka godzin, by odczytać dane z czujników i osobiście ocenić warunki panujące w module. Rozkładane modułu mieszkaniowe zaprojektowano tak, by zajmowały mniej miejsca w ładowniach statków kosmicznych, a po rozłożeniu zapewniały więcej miejsca dla załogi. Celem pierwszego testu jest sprawdzenie, w jakim stopniu BEAM chroni przed promieniowaniem, obiektami zewnętrznymi oraz ekstremalnymi temperaturami panującymi w przestrzeni kosmicznej. Po zakończeniu testów BEAM zostanie odczepiony od ISS i spłonie w atmosferze. Jeśli BEAM się sprawdzą, mogą posłużyć do budowy stacji kosmicznej na Księżycu czy Marsie. NASA TV będzie prowadziła transmisję z rozkładania modułu BEAM. Rozpocznie się ona o godzinie 11:30 naszego czasu. « powrót do artykułu
-
Wirus Zika może być związany z zaburzeniem autoimmunologicznym podobnym do stwardnienia rozsianego. Mimo, że prowadziliśmy badania na małej grupie pacjentów, sugerują one, że wirus ten wpływa na mózg w jeszcze inny sposób, niż dotychczas stwierdzono. Potrzeba jednak kolejnych badań, by stwierdzić, czy istnieje związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wirusem Zika a badanymi przez nas problemami - powiedziała doktor Maria Lucia Brito Ferreira ze szpitala w Recife. Na potrzeby badań naukowcy przyjrzeli się pacjentom, którzy pomiędzy grudniem 2014 a czerwcem 2015 zostali przyjęci z objawami przypominającymi zarażeniem arbowirusem. Do wirusów tych należą m.in. Zika czy drobnoustroje odpowiedzialne za dengę i chikungunyę. U 151 pacjentów zauważono objawy ze strony układu nerwowego, a u pacjentów pojawiły się objawy neurologiczne wskazujące na zaburzenia autoimmunologiczne. Wszystkie osoby miały gorączkę, po której wystąpiła wysypka. U niektórych pojawiło się też intensywne swędzenie, bóle stawów i zaczerwienienie oczu. U jednych objawy wystąpiły natychmiast, u innych dopiero po dwóch tygodniach. Wśród sześciu osób, u których doszło do poważnych zaburzeń, u dwóch pojawiło się ostre rozsiane zapalenie mózgu i rdzenia (ADEM). To autoimmunologiczna demielizacyjna choroba podobna do stwardnienia rozsianego. W obu przypadkach doszło do uszkodzeń substancji białej. ADEM, w przeciwieństwie do stwardnienia rosianego, to najczęściej choroba jednofazowa. Po ataku większość chorych zdrowieje całkowicie lub niemal całkowicie w ciągu 6 miesięcy. U pozostałych czterech osób doszło do rozwoju zespołu Guillaina-Barrego (GBS). To ostre zapalenie demielizacyjne, które już wcześniej łączono z wirusem Zika. Po wypisaniu ze szpitala pięć z sześciu pacjentów wciąż miało problemy z poruszaniem się, jedna doświadczyła problemów ze wzrokiem, a jedna z pamięcią i procesami myślowymi. Testy wykazały, że wszyscy ci pacjenci byli zarażeni wirusem Zika. Testy na dengę i chikungunyę wypadły negatywnie. To nie oznacza, że wszyscy ludzie zarażeni Ziką doświadczą takich problemów. Z tych, u których pojawiły się objawy neurologiczne, większość nie miała objawów ze strony mózgu. Jednak nasze badania wskazują na możliwy wpływ wirusa Zika na mózg - mówi doktor Ferreira. Pozostaje pytanie 'dlaczego' - dlaczego Zika wydaje się mieć silny związek z GBS i - potencjalnie - z innymi chorobami zapalnymi i immunologicznymi układu nerwowego - stwierdza doktor James Sejvar z Centrum Kontroli i Zapobiegania Chrobom (CDC) w Atlancie. « powrót do artykułu
-
Czy na świecie panuje zgoda co tego, jak duża jest standardowa dawka alkoholu? W żadnym razie, a różnice i brak wiedzy utrudniają badania na ten temat. Agnieszka Kalinowski i Keith Humpreys wytypowali pulę 75 krajów, w których, jak przypuszczali na podstawie własnej wiedzy i danych Światowej Organizacji Zdrowia, istnieją definicje standardowych dawek alkoholu oraz zalecenia dotyczące bezpiecznego picia. Na postawie ustrukturowanych wyszukiwań w Internecie oraz kontaktów z agendami rządowymi i ekspertami od alkoholu z poszczególnych krajów naukowcy stwierdzili, że tylko 37 krajów przyjęło definicję standardowej porcji. Co więcej, jej wielkość różniła się aż o 250%: od 8 g w Islandii i Wielkiej Brytanii po 20 g w Austrii. Osiem gramów czystego etanolu znajdziemy w 250 ml czteroprocentowego piwa, 76 ml trzynastoprocentowego wina lub 25 ml czterdziestoprocentowego spirytusu. Znaczną zmienność stwierdzono także w zakresie zaleceń odnośnie do picia niskiego ryzyka; w przypadku norm dziennych dla kobiet i mężczyzn wynosiły one, odpowiednio, 10-42 g i 10-56 g. Gdy normy dot. tygodnia, mieściły się one w zakresie 98-140 g dla kobiet i 150-280 g dla mężczyzn. W najbardziej konserwatywnych krajach spożycie niskiego ryzyka oznacza nie więcej niż 10 g czystego etanolu dziennie dla kobiet i 20 g dla mężczyzn. Dla odmiany w Chile można pochłaniać 56 g dziennie i nadal być nieproblematycznym pijącym. W wielu krajach - Australii, Kanadzie, Danii, Francji, Meksyku, Nowej Zelandii, Polsce, Wielkiej Brytanii i Fidżi - można wypić więcej przy specjalnych okazjach. W Australii, Grenadzie, Portugalii i RPA zalecenia dot. bezpiecznego picia są takie same dla obu płci. Nowe zalecenia Wielkiej Brytanii wpisują się w ten trend. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje standardową jednostkę alkoholu jako 10 g czystego etanolu i zaleca, by kobiety i mężczyźni nie przekraczali limitu 2 standardowych porcji dziennie. Choć definicja WHO jest najczęściej używana, nie stosuje się do niej aż 50% krajów z zaleceniami dot. picia. « powrót do artykułu
-
Najnowszy amerykański okręt wojenny, niszczyciel klasy Zumwalt, ma niezwykle mały profil radarowy. Zastosowane technologie stealth powodują, że okręt o długości 186 metrów wygląda na radarze jak jednostka długości 12-15 metrów. To, co może być niezwykle przydatne w czasie konfliktu sprawi jednak kłopoty podczas nawigowania po przyjaznych wodach. Marynarze z innych jednostek będą widzieli na radarze obiekt wielkości łodzi rybackiej. Nie będą spodziewali się spotkania z okrętem wojennym, a to rodzi ryzyko kolizji. Niszczyciele Zumwalt mają zastąpić obecnie wykorzystywane jednostki klasy Arleigh Burke, od których są dłuższe o 30 metrów. Przedstawiciele US Navy sądzą, że niszczyciele Zumwalt będą miały jeszcze mniejszy profil radarowy, gdy z niedawno zwodowanej jednostki zostanie usunięty sprzęt używany podczas testów. « powrót do artykułu
-
Wirus Zika (ZIKV) preferencyjnie zabija rozwijające się komórki nerwowe, co może wyjaśnić, w jaki sposób wywołuje wady wrodzone mózgu, a szczególnie mikrocefalię. Zespół Patricii Garcez z Instituto D’Or de Pesquisa e Ensino (IDOR) w Rio de Janeiro badał wpływ zakażenia ZIKV na ludzkie nerwowe komórki macierzyste zróżnicowane z indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych. Hodowano je albo w postaci neurosfer (kilkusetkomórkowych sferycznych bądź elipsoidalnych struktur z otoczką obfitującą w składniki macierzy zewnątrzkomórkowej), albo organoidów. Okazało się, że gdy naukowcy zakazili rozwijające się komórki ZIKV wyizolowanym od brazylijskiego pacjenta, w ciągu paru dni wirus zabił większość neurosfer. W międzyczasie w warunkach kontrolnych rosły setki neurosfer. W drugim z zastosowanych modeli rozwoju mózgu in vitro zakażenie wirusem ograniczało wzrost organoidów o 40% (tutaj także porównań dokonywano do organoidów kontrolnych). Kiedy w kolejnym etapie eksperymentu zastosowano wirus dengi (DENV), flawirus podobny do ZIKV, po 6 dniach zaobserwowano znaczącą różnicę w żywotności komórek (przeżywalność komórek zainfekowanych DENV była o wiele lepsza). Ponadto organoidy zakażone ZIKV nie rosły wcale wolniej od struktur kontrolnych. Uzyskane wyniki sugerują, że negatywny wpływ ZIKV na ludzkie nerwowe komórki macierzyste nie jest ogólną cechą flawiwirusów. Autorzy publikacji z pisma Science podkreślają, że potrzeba dalszych badań, by ocenić wpływ zakażenia ZIKV na różnych etapach rozwoju płodowego. « powrót do artykułu
-
Kilka sekund śmiania się razem ujawnia prawdę o relacji
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Słuchając śmiejących się razem ludzi, bardzo szybko potrafimy stwierdzić, czy są oni przyjaciółmi, czy nie. Zespół prof. Grega Bryanta z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles chciał zbadać rolę wspólnego śmiechu w komunikacji. W tym celu naukowcy nagrali 48 fragmentów rozmów i odtwarzali je 966 osobom z 24 społeczności: od myśliwych-zbieraczy poczynając, na studentach college'u kończąc. Śmiech nagrano w czasie rozmów par studentów (2 mężczyzn, 2 kobiet i duetów mieszanych) z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz. Niektórzy się przyjaźnili, inni dopiero się poznali. Okazało się, że słuchacze ze wszystkich kultur w 61% przypadków poprawnie stwierdzali, czy rozmawiający są znajomymi, czy obcymi. Scenariuszem, przy którym ludzie najlepiej odczytywali status relacji, był jednoczesny śmiech dwóch zaprzyjaźnionych kobiet. Trafność przypuszczeń sięgała wtedy ponad 80%. W ramach wcześniejszych badań Bryant wykazał, że słuchacze potrafią odróżnić śmiech spontaniczny od wymuszonego. Jego wyniki pokazują, że poszczególne rodzaje śmiechu są związane z różnymi systemami wokalnymi i spełniają odmienne funkcje. Obecne studium sugeruje, że śmiech w parach przyjaciół jest bardziej spontaniczny i odbiorcy z całego świata są w stanie to wychwycić. Amerykanin opowiada, że był bardzo zaskoczony, jak bardzo ochotnicy, bez względu na swoje pochodzenie kulturowe, są skłonni zakładać, że śmiejące się razem kobiety to przyjaciółki. Ludzie z całego świata zakładają, że gdy kobiety śmieją się wspólnie, są przyjaciółkami. Pozostaje to w zgodzie z rezultatami innych badań, które pokazały, że rozwinięcie przyjaźni skutkujących szczerym wspólnym śmiechem zajmuje u kobiet więcej czasu niż u mężczyzn. Autorzy publikacji z pisma PNAS uważają, że uzyskane wyniki pozwalają ustalić, jak ewolucja śmiechu mogła ułatwić ewolucję współpracy. W silnie kooperujących społeczeństwach takich jak nasze zdolność poprawnego identyfikowania sojuszy innych osób jest bardzo ważna. Jeśli śmiech na to pozwala, prawdopodobnie odgrywał istotną rolę w komunikacji prowadzącej do współpracy. Gdy akademicy przeanalizowali właściwości akustyczne, okazało się, że klipy uznawane za nagrania przyjaciół cechowały się większymi nieregularnościami wysokości i głośności śmiechów oraz szybciej pojawiającymi się dźwiękami (wszystkie te zjawiska wiążą się zazwyczaj z pobudzeniem i spontanicznymi emocjami). « powrót do artykułu