Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Monitorujące aktywność opaski treningowe zaniżają pomiary wydatkowanej energii nawet o ponad 40% - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu Queensland oraz Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii. Określaliśmy dokładność Apple Watch, Fitbit Charge HR, Samsung Gear S i Mio Alpha - ujawnia doktorant Matthew Wallen. Żadne z urządzeń nie okazało się stale dokładniejsze i błąd procentowy dot. wydatkowania energii wynosił między 9 a 43%. Pomiary tętna były dokładniejsze (odnotowano tylko drobne odchylenia). Australijczycy zebrali grupę 22 zdrowych ochotników (tyle samo kobiet i mężczyzn), którzy przez mniej więcej godzinę zajmowali się różnymi rzeczami: biegali, jeździli na rowerze, spacerowali, siedzieli i odpoczywali, leżąc. Co 15 s pomiary opasek treningowych porównywano z zapisami EKG. Przenośne analizatory wydychanych gazów pozwalały z kolei określić liczbę spalonych kalorii. Zgodnie z instrukcjami, do każdego urządzenia wprowadzano podstawowe dane użytkownika – wzrost, wagę, wiek, płeć. Zabiegaliśmy o wsparcie techniczne producentów, by dowiedzieć się czegoś na temat algorytmów wykorzystywanych do określenia wydatkowania energii. Nie ujawniono nam jednak tych informacji. Autorzy publikacji z pisma PLoS ONE uważają, że za zmniejszoną dokładność nadgarstkowych monitorów mogą odpowiadać ruch i marszczenie skóry w czasie treningu oporowego bądź wysokiej intensywności. « powrót do artykułu
  2. Naukowcy z Uniwersytetu Illinois wskazali geny, które wg nich, mogą odpowiadać za akumulację fenoli w brokułach. Jeśli ich przypuszczenia się potwierdzą, będzie je można wykorzystać w programach hodowlanych do upakowania w kapustowatych jeszcze większych ilości tych dobroczynnych związków. Związki fenolowe wykazują dobrą aktywność przeciwutleniającą i coraz więcej dowodów świadczy o tym, że u ssaków wpływa ona na szlaki biochemiczne związane ze stanem zapalnym. Stan zapalny jest nam potrzebny, bo stanowi reakcję na chorobę czy uraz, ale wiąże się on także z zapoczątkowaniem różnych chorób degeneracyjnych. U osób, których dieta obejmuje pewien poziom fenoli, ryzyko ich rozwoju będzie mniejsze - przekonuje Jack Juvik. Amerykanie skrzyżowali 2 linie brokułów i testowali rośliny potomne pod kątem zawartości fenoli oraz ich zdolności do neutralizowania reaktywnych form tlenu w macierzach komórkowych. By odszukać geny odpowiedzialne za produkcję fenoli w najbardziej obiecujących roślinach, naukowcy posłużyli się mapowaniem locus cechy ilościowej (ang. Quantitative Trait Locus, QTL). Nim jednak uda się wyhodować kapustowate, np. jarmuż, z superdawką chroniących przed chorobami sercowo-naczyniowymi, cukrzycą typu 2. czy astmą polifenoli, minie jeszcze trochę czasu. Zrobiliśmy krok w dobrym kierunku, ale nie mamy jeszcze ostatecznej odpowiedzi. Planujemy wykorzystać wytypowane geny w programie hodowlanym, by uzyskać zdrowsze warzywa. Przy okazji trzeba będzie zachować [dotychczasowe] plony, wygląd i smak. Ponieważ fenole są stabilne, można je gotować. Po zjedzeniu są wchłaniane i kierowane do określonych rejonów organizmu lub koncentrowane w wątrobie. Rozprzestrzeniają się za pośrednictwem krwiobiegu. Wg Juvika, by zmniejszyć ryzyko nowotworu czy chorób degeneracyjnych, powinniśmy jeść kapustne co 3-4 dni. « powrót do artykułu
  3. Samce niedźwiedzi zabijają młode innych samców. Czasem ginie też broniąca ich matka. Nowe badania przeprowadzone w Skandynawii sugerują, że niedźwiedzie matki chronią swe młode wykorzystując w tym celu... ludzi. Homo sapiens stanowią największe zagrożenie dla niedźwiedzi, jednak by uratować młode przed samcami, niedźwiedzice podejmują ryzyko wychowywania swojego potomstwa w pobliżu ludzkich siedzib. Naukowcy nie od dzisiaj wiedzą, że niedźwiedzice grizzli i skandynawskie niedźwiedzice brunatne, gdy mają młode, przenoszą się z dala od terytoriów samców, co oznacza też, z dala od najlepszych możliwych habitatów. Szwedzcy badacze zauważyli, że niektóre niedźwiedzice wychowują swoje młode w pobliżu ludzkich siedzib. Postanowili więc sprawdzić, czy jest to strategia przetrwania, a jeśli tak, to czy jest ona skuteczna. Naukowcy śledzili w latach 2005-2012 za pomocą nadajników GPS 30 samic zamieszkujących południowo-centralną część Szwecji. W tym czasie 19 samic wychowało potomstwo, a 11 je straciło, głównie wskutek ataku samców. Odpowiada to średniej dla tego regionu, w którym każdego roku umiera rocznie około 35% młodych niedźwiedzi. Gdy jednak naukowcy sprawdzili, gdzie w czasie wychowywania młodych przebywały samice, którym udało się uchronić swoje potomstwo przed śmiercią, okazało się, że mediana odległości od ludzkich siedzib wynosiła w ich przypadku zaledwie 783 metry. Samice wyraźnie używały ludzi w roli tarcz - mówi biolog Sam Steyart, główny autor badań. Okazało się też, że niedźwiedzice, które odniosły sukces reprodukcyjny, chronią siebie i swoje dzieci w miejscach dawnej wycinki, gdzie gęsto rosną młode drzewa i krzaki. Matki wybierają bardzo gęstą roślinność, szczególnie wtedy, gdy są blisko ludzi. Dzięki temu mogą być blisko, ale pozostać niezauważone - wyjaśnia Steyaert. Mieszkańcy badanego regionu polują na niedźwiedzie pomiędzy sierpniem a październikiem, jednak nie biorą na cel matek z młodymi. Wydaje się, że samice niedźwiedzi w jakiś sposób się tego domyśliły i wykorzystują swojego największego wroga, człowieka, do ochrony młodych przed samcami. To zaskakujące odkrycie, które dowodzi, że potrafią one planować przyszłość - mówi ekolog William Ripple z Oregon State University, który nie był zaangażowany w najnowsze badania. Z kolei te samice, których młode ginęły, unikały ludzki siedzib, dróg i miejsc wycinek, a mediana odległości między nimi a ludzkimi siedzibami wynosiła 1213 metrów. Ich młode były znacznie bardziej narażone na ataki samców. Ekolog Merav Ben-David z University of Wyoming, który też nie brał udziału w najnowszych badaniach, mówi, że rodzą one kolejne pytania, na które naukowcy będą chcieli znać odpowiedzi. Czy zachowanie samic jest wyuczone? Co dzieje się z niedźwiadkami wychowanymi w pobliżu ludzkich siedzib? Czy jako dorosłe zwierzęta są one bardziej przyzwyczajone do ludzi, mniej się ich boją i przez to narażone są na większe ryzyko?. Na te i inne pytanie ma zamiar odpowiedzieć Steyaert, który chce powtórzyć swoje badania na większych populacjach niedźwiedzi zamieszkujących inne tereny. « powrót do artykułu
  4. Bezpośrednie zarażanie nowotworami jest wśród zwierząt morskich częstsze niż dotąd sądzono. Międzynarodowy zespół naukowców, który pracował pod przewodnictwem dr. Stephena Goffa z Columbia University Medical Center (CUMC), ujawnił, że u kilku gatunków małży komórki nowotworowe rozprzestrzeniają się z osobnika na osobnika za pośrednictwem wody. Rozsiana neoplazja przypomina białaczkę. Wcześniej bezpośrednią transmisję komórek nowotworowych zaobserwowano tylko u 2 ssaków: diabłów tasmańskich i psów. W zeszłym roku ekipa dr. Goffa natrafiła jednak na 3. przykład tego zjawiska u małgwi piaskołaza (Mya arenaria). By ustalić, czy nowotwory innych mięczaków także są wywoływane przez zakaźne komórki, biolodzy badali DNA nowotworów i prawidłowych tkanek omułków Mytilus trossulus, sercówek jadalnych (Cerastoderma edule) i Polititapes aureus zebranych u wybrzeży Kanady i Hiszpanii. Okazało się, że nowotwory powodowały niezależne klony (linie) komórek nowotworowych, które były genetycznie odmienne od gospodarzy. Ponieważ u P. aureus zakaźne komórki nowotworowe pochodziły od spokrewnionego gatunku Venerupis corrugata, autorzy publikacji z Nature doszli do wniosku, że doszło do międzygatunkowej transmisji choroby. Jak dotąd nie natrafiono na przypadki rozsianej neoplazji u V. corrugata z tego samego regionu. Teraz, gdy zaobserwowaliśmy rozprzestrzenianie nowotworów wśród zwierząt morskich, chcielibyśmy się skupić na mutacjach, które odpowiadają za transmisję - podsumowuje Goff. « powrót do artykułu
  5. Dell potwierdził, że sprzedaje swój wydział produkcji oprogramowania dwóm prywatnym firmom. Nabywcy to Francisco Partners i Elliott Management, które nabędą wszystkie aktywa związane z oprogramowaniem, w tym Quest Software i SonicWall. Plotka głosi, że transakcja zamknie się kwotą 2 miliardów dolarów. Jeśli to prawda, to jest to kwota niższa od ceny, jaką w 2012 roku Dell zapłacił za Quest Software. Przed ośmioma miesiącami Dell, który wcześniej wycofał się z giełdy, ogłosił zamiar przejęcia EMC. Nie wiadomo jaki wpływ będzie miała obecna transakcja na EMC, które posiada własny wydział oprogramowania. Wiadomo jednak, że w 2014 roku firma Elliott Management próbowała kupić EMC. Francisco Partners to fundusz inwestycyjny specjalizujący się w inwestycjach w sektorze technologicznym. W ciągu ostatnich 15 lat firma zainwestowała ponad 10 miliardów USD w ponad 150 przedsiębiorstw. Z kolei Elliott Management to fundusz hedgingowy inwestujący m.in. na rynku technologicznym. « powrót do artykułu
  6. Europejscy fizycy kwantowi odnieśli w ostatnich dekadach wiele znaczących sukcesów naukowych. Znacznie gorzej szło im jednak z komercjalizacją opracowanych przez siebie technologii. Dlatego też 3400 naukowców podpisało dokument o nazwie "Manifest kwantowy" (Quantum Manifesto), w którym wezwali do powołania do życia wielkiego europejskiego projektu mającego na celu wsparcie i koordynację prac badawczo-rozwojowych nad technologiami kwantowymi. W odpowiedzi na ten apel Komisja Europejska powołała do życia Quantum Technology Flagship. To przewidziany na 10 lat program, który ruszy w 2018 roku i będzie miał do dyspozycji miliard euro. Główne założenie programu zostały opracowane podczas majowej konferencji w Amsterdamie, w której wzięło udział około 350 naukowców, przedstawicieli przemysłu europejskiego oraz przedstawiciele amerykańskich koncernów IT, jak Google, Lockheed Martin czy Microsoft. W Amsterdamie debatowano m.in. o szyfrowaniu nie do złamania, superbezpiecznym internecie, symulacjach kwantowych, kwantowych czujnikach, kwantowym obrazowaniu, kwantowych zegarach, oprogramowaniu i algorytmach. Pomimo tego, że technologie kwantowe oferują wiele korzystnych rozwiązań europejski przemysł podchodzi do nich bardzo sceptycznie. Antyintuicyjność teorii kwantowych odstrasza wielu inżynierów. To stary europejski problem. Przemysł w Europie jest bardziej sceptyczny niż przemysł w USA, chociaż ostatnio porzuca część swojego sceptycyzmu - mówi Anton Zeilinger, fizyk z Uniwersytetu w Wiedniu autor przełomowych prac nad kwantową teleportacją. Zgadza się z nim Mark Everitt z Loughborough University, który specjalizuje się w inżynierii kwantowej. Jego zdaniem wiele wspomnianych problemów nie jest już problemami naukowymi, a inżynieryjnymi. « powrót do artykułu
  7. Myszy, które od urodzenia otrzymywały przeciętną liczbę kalorii, a także średnią ilość cukrów i błonnika, cierpiały na silniejszą alergię na orzeszki ziemne niż gryzonie, w których diecie zwiększono ilość błonnika pokarmowego. Wg naukowców, w odpowiedzi na włókna bakterie jelitowe uwalniają specyficzny kwas tłuszczowy, który wpływa na reakcję alergiczną za pośrednictwem zmian w układzie odpornościowym. Czuliśmy, że zwiększona częstość występowania alergii pokarmowych w ciągu ostatniej dekady wiąże się raczej z naszą dietą i mikrobiomem niż z brakiem ekspozycji na mikroorganizmy ze środowiska - co postuluje tzw. hipoteza [nadmiernej] higieny - podkreśla Laurence Macia, immunolog, która prowadziła badania z Charlesem Mackayem, również immunologiem z Monash University. Bakterie mikrobiomu rozkładają błonnik do krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych. Macia i Mackay wykazali, że te kwasy tłuszczowe wspomagają układ odpornościowy, wiążąc się ze specyficznymi receptorami regulatorowych limfocytów T (Treg) - komórek należących do układu odpornościowego, odpowiedzialnych głównie za hamowanie odpowiedzi immunologicznej, także autoimmunologicznej. Prowadzi to do kaskady zdarzeń regulujących stan zapalny w przewodzie pokarmowym. Myszy, które wyhodowano, by miały alergię na orzechy ziemne, karmiono wysokobłonnikową dietą. Później ich bakterie przeszczepiono myszom wychowanym w jałowym środowisku (przeprowadzono przeszczep mikroflory kałowej, ang. fecal microbiota transplant, FMT). Mimo że gryzonie te same nie jadły błonnika, były chronione przed alergią, wykazując słabszą reakcję na orzeszki. Jak wyjaśnia Mackay, ich mikrobiom został zmodyfikowany przez przeszczep. Moja teoria jest taka, że korzystne bakterie, które zaczęły dominować wskutek spożycia błonnika, sprzyjają rozwojowi Treg, co daje im pewność dysponowania zdrowym, przeciwzapalnym układem, w którym mogą "rozkwitać" - dodaje Macia. Przeciwzapalny efekt był widoczny nawet po sztucznym podaniu wspomnianych wcześniej kwasów tłuszczowych. Kiedy przez 3 tygodnie przed ekspozycją na fistaszki Australijczycy podawali podatnym na alergię myszom wodę wzbogaconą krótkołańcuchowymi kwasami tłuszczowymi, reakcja alergiczna była osłabiona nawet pod nieobecność dobrej mikroflory. Naukowcy przestrzegają jednak przed huraoptymizmem i dodają, że przed rozpoczęciem badań nad relacją błonnika i alergii u ludzi konieczne są jeszcze dalsze testy przedkliniczne. Teraz musimy ustalić, jaką formę włókien podawać. To główne ograniczenie na tym etapie - wyjaśnia Macia. Jest prawdopodobne, że w porównaniu do naszych przodków, jemy niewiarygodne ilości tłuszczu i cukru, zaniedbując przy tym błonnik. Nasze odkrycia pokazują, że by zapobiegać nie tylko alergiom, ale i być może chorobom zapalnym, powinniśmy zwiększyć podaż włókien pokarmowych - podsumowuje Mackay. « powrót do artykułu
  8. Specjaliści z Uniwersytetu w Leeds ustalili, że stan zapalny w miejscu po ugryzieniu komara nie tylko pomaga wirusom szybciej ustanowić zakażenie, ale i ułatwia ich rozprzestrzenianie po organizmie. Ukąszenia komarów nie są po prostu irytujące - to klucz do tego, jak wirusy rozprzestrzeniają się po organizmie i powodują chorobę. Teraz chcemy sprawdzić, czy zastosowane odpowiednio szybko po ugryzieniu [...] leki, np. kremy przeciwzapalne, mogą zahamować ustanowienie zakażenia - wyjaśnia dr Clive McKimmie. Brytyjczycy prowadzili badania na modelu mysim. Oceniali skutki ugryzień komarów egipskich (Aedes aegypti). Podczas ukąszenia komar wprowadza do skóry ślinę, która wyzwala odpowiedź zapalną (biorą w niej udział m.in. neutrofile). Część z tych komórek ulega zakażeniu i uczestniczy w namnażaniu wirusów. Autorzy publikacji z pisma Immunity wstrzykiwali wirusy albo w nietkniętą skórę, albo w miejsce ugryzienia komara. Okazało się, że pod nieobecność ukąszenia i wywołanego w ten sposób stanu zapalnego wirusy nie namnażały się tak dobrze, zaś ukąszenie wiązało się z wysokim poziomem wirusa w skórze. Nie spodziewaliśmy się tego, bo nie wiedzieliśmy, że te wirusy [wirus Semliki forest, SFV, i gorączki Bunyamwera, BUNV] infekują komórki odpornościowe. Kiedy powstrzymaliśmy napływ komórek odpornościowych, ugryzienie nie wspomagało już [rozwoju] infekcji. Naukowcy wyjaśniają, że ugryzieniom towarzyszył obrzęk, który przytrzymywał wirusy w miejscu inokulacji. Gdy jednak nie pojawiały się neutrofile i blokowano aktywność inflammasomów, prowadziło to do stłumienia stanu zapalnego i zniesienia zdolności ugryzienia do wspomagania infekcji. « powrót do artykułu
  9. Naukowcy z Uniwersytetu w Chicago wykazali, że mikrobiom, czyli bakterie, wirusy oraz inne mikroorganizmy żyjące na skórze i w przewodzie pokarmowym, odgrywa ważną rolę w zdolności organizmu do przyjęcia przeszczepów skóry i innych narządów. Amerykanie wykazali, że przeszczepy skóry między myszami przeleczonymi przed transplantacją antybiotykami utrzymywały się ok. 2-krotnie dłużej niż u gryzoni, którym leków nie podano. Czas przeżycia przeszczepu wykonanego między zwierzętami wychowanymi w sterylnych warunkach również był dłuższy. Oprócz tego autorzy publikacji z The Journal of Clinical Investigation odkryli, że jeśli pozbawionym mikrobiomu myszom podano mikroflorę zwykłych, niepoddawanych antybiotykoterapii zwierząt, przeszczepy utrzymywały się krócej. Jeśli jednak podawano mikroby, które przeżyły antybiotykoterapię, przeszczep utrzymywał się przez podobny czas, jak u gryzoni sterylnych. Uzyskane wyniki sugerują, że skład mikrobiomu wpływa na los przeszczepu. [Poszczególne] gatunki, które tworzą społeczność mikroorganizmów kolonizujących myszy, a zapewne i ludzi, mają różny wpływ. Społeczność bakterii od normalnych myszy jest zdolna do przyspieszenia odrzucenia przeszczepu, lecz inna, złożona z bakterii pozostałych po antybiotykoterapii, już tego nie zrobi - podkreśla prof. Maria-Luisa Alegre. Odsetek powodzeń przeszczepów skóry, płuc i jelit, a więc narządów stykających się ze światem zewnętrznym, jest o wiele niższy niż pozostałych narządów, takich jak nerki czy serce. I to zarówno w przypadku ludzi, jak i zwierząt laboratoryjnych. Jedna z hipotez wyjaśniających to zjawisko kładzie nacisk na fakt, że skóra, płuca i jelita są skolonizowane przez mikroorganizmy, a sterylne organy wewnętrzne nie. Zespół Alegre testował tę hipotezę, lecząc przez 10 dni dawców i biorców przeszczepu skóry antybiotykami. Okazało się, że przeszczepy przeżyły prawie 2-krotnie dłużej niż u myszy kontrolnych (średni czas przeżycia wynosił, odpowiednio, 53 i 27 dni). Zmniejszyła się też reakcja odpornościowa na przeszczep. Naukowcy zauważyli poza tym, że przeszczepy skóry między myszami hodowanymi w sterylnych warunkach także utrzymały się dłużej niż u zwierząt kontrolnych. Dla odmiany, gdy u sterylnych myszy wykonywano przeszczep mikroflory kałowej (ang. fecal microbiota transplant, FMT) od myszy nieleczonych, transplant był odrzucany szybciej. Co ciekawe, kiedy sterylnym myszom podano FMT gryzoni poddanych antybiotykoterapii, nadal wolno odrzucały przeszczep. Zmiana mikrobiomu wpływała też na los innych przeszczepionych narządów: serca przeszczepiane zwykłym myszom przeleczonym wcześniej antybiotykami utrzymywały się bowiem dłużej. Analiza genetyczna bakterii obecnych na skórze zwierząt przeleczonych antybiotykami pokazała, że choć ogólna liczba bakterii pozostała taka sama, znacznie spadła liczba gatunków. W kategoriach ogólnej liczby bakterii jest tak samo jak przed antybiotykoterapią, ale zamiast, powiedzmy, 1000 gatunków po leczeniu mamy tylko 500. Nie chodzi więc o różnicę w obciążeniu bakteryjnym, ale o skład społeczności mikroorganizmów. Jak podkreśla Alegre, lepsze zrozumienie zachodzących procesów może poprawić skuteczność zabiegów wykonywanych u ludzi. Wspomina m.in. o antybiotykach o wąskim spektrum działania, za pomocą których obierano by na cel wyłącznie bakterie wyzwalające odrzucenie przeszczepu. Alternatywne można by wykorzystać probiotyki z bakteriami hamującym reakcję immunologiczną. Na razie nie wiadomo jednak, jakie bakterie wywołują jaką reakcję po przeszczepie. Alegre przestrzega też przed zaburzeniem równowagi mikroorganizmów, z którymi koewoluowaliśmy od dawna i które umożliwiają nam trawienie czy walkę z infekcjami. « powrót do artykułu
  10. Amerykańska Federalna Administracja Lotnicza (FAA) zaprezentowała długo oczekiwane przepisy określające sposób użycia niewielkich prywatnych dronów komercyjnych. Przewidziano w nich, że operator takiego drona powinien posiadać certyfikat zdalnego pilota, zakazano lotów nocą, maksymalny pułap dronów określono na 400 stóp (122 metry), a minimalna odległość od budynków to również 400 stóp. Nowe zasady, które wejdą w życie w sierpniu bieżącego roku, przewidują, że pilot drona musi mieć co najmniej 16 lat. Jeśli jest młodszy musi być nadzorowany przez osobę dorosłą posiadającą certyfikat pilota. Dron musi też ciągle znajdować się w zasięgu wzroku pilota. To wielki dzień dla przemysłu. W przyszłości zostanie to uznane za moment historyczny. FAA otwiera szeroko drzwi i pozwala na komercyjne wykorzystywanie dronów - cieszy się prawnik Lisa Ellman z firmy Hogan Lovells, która specjalizuje się w prawie związanym z dronami. Zgodnie z nowymi przepisami każdy wypadek drona, podczas którego doszło do zniszczenia mienia o wartości co najmniej 500 USD lub poważnego zranienia musi być zgłoszony do FAA w ciągu 10 dni. Niektóre z przepisów mogą zostać uchylone, jednak w każdym przypadku pilot drona musi zwrócić się do FAA o wydanie zgody na nieprzestrzeganie części przepisów. Od lutego bieżącego roku drony muszą być też rejestrowane. Można tego dokonać online. Dzięki tej zasadzie znaleziono równowagę pomiędzy umożliwieniem korzystania z nowej technologii a wypełnianiem przez FAA misji zapewnienia bezpieczeństwa publicznego. To pierwszy krok. Pracujemy nad dodatkowymi zasadami, które umożliwią używanie dronów na większą skalę - mówi dyrektor FAA Michael Huerta. Warto zauważyć, że zasady FAA nic nie mówią o potencjalnych naruszeniach prywatności czy prawie do przelotu nad poszczególnymi obszarami. Kwestii tych nie reguluje bowiem prawo federalne. Agencja apeluje do pilotów dronów, by przed uruchomieniem maszyn sprawdzili lokalne i stanowe przepisy dotyczące zbierania informacji za pomocą czujników czy kamer oraz dowiedzieli się, gdzie mają prawo latać. « powrót do artykułu
  11. Po trwających 6 lat sporach sądowych Sony zgodziło się zapłacić odszkodowanie użytkownikom PlayStation 3, z której to konsoli w 2010 roku zainstalowano firmware uniemożliwiające uruchomienie Linuksa. Ugoda, niezatwierdzona jeszcze przez sąd, przewiduje, że każdy z graczy, który używał na swojej konsoli Linuksa otrzyma 55 dolarów odszkodowania. Ponadto każdy użytkownik, który kupił konsolę zachęcony twierdzeniami o możliwości uruchomienia "innego OS-u" otrzyma 9 dolarów. Ugoda dotyczy tych użytkowników, którzy kupili PS3 na terenie USA pomiędzy 1 listopada 2006 a 1 kwietnia 2010. Prawnicy, którzy wnieśli pozew przeciwko Sony otrzymają od tej firmy 2,25 miliona USD. Kłopoty Sony rozpoczęły się, gdy firmware konsoli zostało zaktualizowane do wersji 3.21. Wtedy to, 28 marca 2010 roku, Sony ogłosiło, że aktualizacja "wyłącza możliwość zainstalowania na konsoli innych systemów operacyjnych". Koncern stwierdził, że kroki takie podjęto ze względów bezpieczeństwa. Sony nie sprecyzowało, o jakie kwestie bezpieczeństwa chodzi. Pozywający firmę prawnicy uważają, że firma obawiała się piractwa. Sony bało się, że możliwość uruchamiania innego systemu może zostać wykorzystana przez hakerów do kopiowania lub kradzieży gier i innej zawartości - czytamy w pozwie. Sytuację Sony pogorszył fakt, że firma twierdziła, iż zainstalowanie zaktualizowanego firmware'u jest dobrowolne, jednak osoby, które tego nie zrobiły, nie mogły połączyć się z PlayStation Network, grać w gry online, odtwarzać gier i filmów wymagających zaktualizowanego firmware'u, odtwarzać plików z media serwera czy pobierać kolejnych aktualizacji. W zawartej ugodzie znalazł się też zapis mówiący o tym, w jaki sposób klienci Sony mogą starać się o większe odszkodowanie. Otóż osoby takie muszą pod przysięgą zeznać, że zainstalowały Linuksa na swojej konsoli, dostarczyć dowód zakupu konsoli lub jej numer seryjny wraz z identyfikatorem w PlayStation Network oraz dostarczyć jakikolwiek dowód, że korzystały z funkcji "Other OS". Z kolei ci, którzy chcą otrzymać 9-dolarowe odszkodowanie muszą zapewnić, że w momencie kupowania konsoli wiedzieli o funkcji "Other OS", zachęciło ich to do kupna urządzenia i mieli zamiar korzystać z "Other OS". Mogą, ewentualnie, stwierdzić, że ich konsola po aktualizacji straciła na wartości lub funkcjonalności. Sony zobowiązało się do wykorzystania bazy adresowej PlayStation Network do poinformowania użytkowników o ugodzie. « powrót do artykułu
  12. Astronomowie z Caltechu (California Institute of Technology) informują o znalezieniu najmłodszej znanej w pełni uformowanej egzoplanety. K2-33b liczy sobie zaledwie 5-10 milionów lat. Ziemia ma 4,5 miliarda lat, jest w średnim wieku. W przeliczeniu na ludzki wiek ma około 45 lat. K2-33b to kilkutygodniowe niemowlę - mówi Trevor David, jeden z autorów artykułu na temat planety. Pierwsze sygnały jej obecności zarejestrował Teleskop Keplera pracujący w ramach misji K2, który zauważył okresowe spadki jasności gwiazdy K2-33. Badania za pomocą Teleskopów Kecka potwierdziły, że zmiany jasności są powodowane obecnością planety, którą nazwano K2-33b. To znaczące odkrycie na polu wiedzy o egzopalnetach. K2-33b pomoże nam zrozumieć, w jaki sposób formują się planety, a to z kolei poszerzy naszą wiedzę o powstaniu Ziemi i początkach życia - stwierdza doktor Erik Petigura. Wokół gwiazdy K2-33 pozostał niewielki dysk materiału, a badania wykazały, że znajduje się on w ostatniej fazie rozpraszania się. Astronomowie wiedzą, że w tym regionie kosmosu, zwanym Górnym Skorpionem, formowanie gwiazd już się zakończyło, a mniej więcej 25% gwiazd wciąż posiada jasne dyski protoplanetarne. Pozostałe gwiazdy nie mają takich dysków, domyślamy się więc, że w ich przypadku planety już się uformowały i można tam znaleźć młode egzoplanety - mówi David. K2-33b jest o około 50% większa od Neptuna i okrąża swoją gwiazdę w ciągu około 5 dni, co oznacza, że jej odległość od gwiazdy macierzystej jest 20-krotnie mniejsza niż odległość Ziemi od Słońca. Naukowcy chcą wkrótce zmierzyć jej masę i gęstość, dzięki czemu mają zamiar dowiedzieć się, czy wielkość planety pozostanie taka, jak obecnie, czy też dojdzie do jej schłodzenia się i skurczenia. W ciągu ostatnich 20 lat przekonaliśmy się, że istnieje zadziwiająca różnorodność planet. Od takich, które krążą wokół dwóch gwiazd, po planety okrążającą swoją gwiazdę w ciągu kilku godzin. K2-33b dostarczy nam nowych informacji - mówi Petigura. « powrót do artykułu
  13. Pojawiło się pierwsze ransomware napisane całkowicie w JavaScript. W przeszłości co prawda odkryto kod o nazwie Ransom32, który został wykonany za pomocą NodeJS i zapakowany w plik wykonywalny. Nowe ransomware - RAA - jest inne. Nie jest dostarczane w formie pliku wykonywalnego, a jako standardowy plik JavaScript. Twórcy RAA poradzili sobie z problemem braku zaawansowanych funkcji kryptograficznych w standardowej implementacji JS wykorzystując bibliotekę CryptoJS, dzięki której mogli skorzystać z algorytmu AES do zaszyfrowania plików swoich ofiar. RAA jest rozpowszechniane jako załącznik do e-maili i udaje plik .doc o nazwach podobnych do mgJaXnwanslS_doc_.js. Po jego otwarciu szkodliwy kod szyfruje pliki na dysku ofiary i domaga się około 250 USD za ich odszyfrowanie. Co więcej rozpakowuje i instaluje na komputerze użytkownika szkodliwy kod o nazwie Pony, który kradnie hasła. RAA przystępuje do pracy po dwukrotnym kliknięciu na załącznik. Najpierw w folderze %MojeDokumenty% tworzy fałszywy dokument Worda, który jest automatycznie otwierany i wygląda na uszkodzony. Podczas gdy użytkownik sądzi, że załącznik jest uszkodzony, RAA w tle wyszukuje wszystkie nośniki danych i sprawdza, czy użytkownik ma prawa odczytu i zapisu. Jeśli tak, to przystępuje do szyfrowania plików m.in. .doc, .xls, .rtf, .pdf, .jpg, .cdr, .png, .zip czy .csv. Do nazwy zaszyfrowanych plików dodaje rozszerzenie .locked, więc z pliku test.jpg robi test.jpg.locked. W czasie pracy RAA usuwa też Windows Volume Shadow Copy Service (VSS), by użytkownik nie mógł odzyskać plików z ich kopii wykonywanych przez system. Po zakończeniu szyfrowania szkodliwy kod tworzy na pulpicie plik o nazwie !!!README!!![id].rtf, gdzie [id] to identyfikator konkretnej ofiary. Plik ten, w języku rosyjskim, informuje ofiarę o infekcji i zawiera instrukcję dotyczącą sposobu zapłacenia okupu. RAA działa poza przeglądarką. Większość użytkowników uruchamia JavaScript wyłącznie w przeglądarce, dlatego nie potrzebuje interpretera, który uruchamiał by go poza nią. Można więc łatwo chronić się przed atakiem RAA i podobnymi wyłączając Windows Script Host. By to uczynić należy uruchomić rejestr Windows i w kluczu HKEY_LOCAL_MACHINESoftwareMicrosoftWindows Script HostSettings dodać wartość DWORD o nazwie Enabled i wartości 0. « powrót do artykułu
  14. Niemal 50 proc. Polaków na obiad je mięso, a 42 proc. ziemniaki. Po kasze sięga zaledwie około 2 proc. z nas, zaś po rybę wciąż niecałe 4 proc. Na śniadanie ponad 84 proc. wybiera pieczywo, a tylko 4 proc. zupę mleczną - wynika z badania polskich naukowców. Naukowcy z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN - w badaniu finansowanym przez Narodowe Centrum Nauki - przyjrzeli się zwyczajom żywieniowym Polaków. Sprawdzali, co jemy, o jakich porach, na ile poszczególne grupy społeczne różnią się pod względem jedzonych potraw. Jak się okazało, podstawę obiadu dla 48 proc. Polaków stanowi mięso, ale jedynie niecałe 4 proc. z nas sięga po rybę. Na ogół - dla 42 proc. - dodatkiem do obiadu są ziemniaki, znacznie rzadziej ryż (prawie 4 proc.), frytki (1,5 proc.) i kasze (około 2 proc.). 34 proc. z nas na obiad sięga po warzywa niegotowane, surówkę, sałatkę, a po warzywa gotowane i pieczone 16 proc. Polacy rzadko jedzą kebab, pizzę, hamburgery, owoce morza, tarty. Dla każdej z tych potraw odsetki nie przekraczają 1 proc. Prawie 40 proc. osób na obiad jada zupę. Zdecydowana większość Polaków - ponad 84 proc. - do swojego śniadaniowego jadłospisu włącza pieczywo. Spośród tych z nas, którzy jedzą poranny posiłek, prawie połowa zjada wędliny - ponad 46 proc. Sery - żółte, owcze, kozie i dojrzewające - do swojego śniadaniowego menu włącza 16,7 proc. Polaków; ser twarogowy, serki homogenizowane blisko 14 proc., a jaja 8 proc. Okazuje się, że postrzegane jako typowe potrawy śniadaniowe: zupa mleczna i płatki nie są wcale tak częste w porannym jadłospisie. Na tę pierwszą decydowało się niecałe 4 proc. badanych, na płatki tylko 5 proc. 26 proc. osób zadeklarowało, że do śniadania jada warzywa, blisko 5 proc. decyduje się na śniadania na słodko, włączając do nich dżem czy miód. Bardzo podobnie wygląda nasze menu na kolację. Na pytanie, jakiego rodzaju potrawy lubimy, aż 60 proc. kobiet i blisko 65 proc. mężczyzn odpowiada, że "tradycyjnie polskie". Kobiety wolą potrawy zawierające dużą ilość warzyw: blisko 60 proc., przy zaledwie 35 proc. mężczyzn; lekkie i niezbyt kaloryczne: ponad 30 proc. kobiet, przy blisko 15 proc. mężczyzn. Za to mężczyźni wybierają częściej potrawy mięsne: ponad 70 proc., przy niecałych 50 proc. kobiet; o wyrazistym smaku: blisko 40 proc. mężczyzn przy blisko 25 proc. kobiet. W społeczeństwie polskim nie rysują się wyraźne podziały klasowe we względu na jedzenie wszystkich potraw, ale w przypadku niektórych takie podziały istnieją. Klasa średnia (reprezentanci wyższych kadr kierowniczych i specjalistów, pracownicy umysłowi i właściciele) rzadziej jedzą mięsa i zupy kojarzone ze zwyczajami robotników i chłopów, natomiast przypisują większe znaczenie potrawom mlecznym, płatkom śniadaniowym i serom - wyjaśniają autorzy badania: prof. Henryk Domański, dr Zbigniew Karpiński, dr Dariusz Przybysz i dr Justyna Straczuk z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Jedzenie zup deklaruje ponad 46 proc. rolników, a blisko 35 proc. właścicieli małych firm - najmniej spośród wszystkich grup. Serki twarogowe i homogenizowane największą popularnością cieszą się wśród wyższej kadry kierowniczej i inteligencji (ponad 31 proc. wskazań), a najmniejszą wśród robotników wykwalifikowanych (blisko 17 proc.). Jogurt, kefir, maślanka i mleko cieszą się popularnością 18 proc. pracowników umysłowych i zaledwie 8 proc. rolników. Prawie wszyscy respondenci deklarowali, że choć raz w życiu jedli potrawy tradycyjne takie jak: kaszanka, sałatka jarzynowa z majonezem czy kopytka. Ich jedzenie zadeklarowało ponad 90 proc. przedstawicieli każdej z grup społeczno-zawodowych. Nieco inaczej wygląda sytuacja z potrawami zagranicznymi czy egzotycznymi. Zjedzenie carpaccio - choć raz w życiu - deklaruje ponad 52 proc. wyższej kadry kierowniczej i inteligencji, ale tylko ponad 9 proc. rolników. Mule smakowało ponad 27 proc. kadry kierowniczej i 1,5 proc. spośród rolników. Podobnie sytuacja wygląda z kaszą kuskus, której próbowało ponad 63 proc. kadry kierowniczej i inteligencji, a tylko 14 proc. rolników. Badanie przeprowadzono w czerwcu i lipcu oraz jesienią 2013 roku na osobach powyżej 15. roku życia. Objęto nim ponad 2,3 tys. osób. Zrealizowano je w ramach grantu Narodowego Centrum Nauki "Wzory jedzenia, style życia a stratyfikacja społeczna: perspektywa porównawcza", którym kierował prof. Henryk Domański. « powrót do artykułu
  15. Mustafa Farouk, technolog żywności z Ag Research, stworzył wysokobiałkową czekoladę zawierającą 50% wołowiny. Chce zachęcić do niej ludzi, współpracując ze sklepem Devonport Chocolates z Auckland. Doktor Farouk wpadł na pomysł nietypowej czekolady, zastanawiając się nad sposobami nadania wołowinie większej wartości. Wg niego, zmieszanie wołowiny i czekolady to świetne rozwiązanie, bo czekolada jest popularnym deserem, wraz z którym można przemycić białka i inne składniki odżywcze mięsa. Naukowiec wziął chude mięso z tylnej ćwiartki krów z Waikato. Sporządził tzw. "czekoladowe masło". Pasta trafiła do Devonport Chocolates, gdzie jest wykorzystywana do produkcji słodyczy. Ponoć konsystencja produktu końcowego przypomina rachatłukum. Farouk podkreśla, że smak mięsa jest właściwie niewyczuwalny. W wywiadzie udzielonym New Zealand Herald technolog powiedział, że usłyszawszy, jaki jest skład, ludzie początkowo mają wątpliwości, przekonuje ich jednak bogaty smak czekoladek. Większość zgadza się, że są wyśmienite. Wiedzieliśmy, że można nadać mięsu różną postać, ale nie mieliśmy pojęcia, czy da się ludzi oszukać, formując z niego coś o wyglądzie czekolady - opowiada Farouk, dodając, że łatwo zmienić jej teksturę z bardzo gładkiej w bardziej włóknistą deserową, ale z informacji zwrotnej wynika, że ta pierwsza jest odbierana jako smaczniejsza. Devonport Chocolates odnosi się do pomysłu mięsnego przysmaku bardzo entuzjastycznie, stąd wspólne plany komercjalizacji. Kilogram mięsa do produkcji słodyczy kosztuje ok. 17 dol., więc kostkę czekolady można by sprzedawać za 2,5 dol. Obecnie Farouk eksperymentuje z innymi rodzajami mięsa: jagnięciną i dziczyzną. « powrót do artykułu
  16. Amerykański Departament Energii (DOE) zapowiada, że do początku 2018 roku zbuduje komputer o wydajności 200 petaflopsów. To dwukrotnie więcej niż znajdujący się na czele najnowszej listy TOP500 chiński Sunway TaihuLight. Maszyna z Państwa Środka charakteryzuje się teoretyczną wydajnością szczytową rzędu 124,5 PFlops, a w teście Linpack osiągnęła 93 PFlops. Jednak największym osiągnięciem Chińczyków jest fakt, że zbudowali superkomputer z chińskich podzespołów. Tymczasem Oak Ridge National Laboratory zamówiło w firmie IBM superkomputer o wydajności 200 PFlops. Maszyna Summit ma rozpocząć pracę na początku 2018 roku. Będzie ona korzystała z procesorów IBM Power9 oraz procesorów graficznych Nvidia Volta. W swoim oświadczeniu dotyczącym chińskiego superkomputera DOE zauważa, że od roku 1993 wydajność amerykańskich superkomputerów zwiększyła się 300 000 razy, a prace nad wysoko wydajnymi maszynami to jeden z priorytetów Departamentu. DOE, poprzez podległe sobie jednostki, jest właścicielem wielu spośród najpotężniejszych maszyn świata. W pierwszej dziesiątce najnowszej listy TOP500 znajdziemy aż 4 maszyny należące do Departamentu Energii. Na rok 2018 DOE zaplanowało uruchomienie trzech nowych potężnych superkomputerów. Poza wspomnianym Summitem będą to budowany przez IBM 150-petaflopsowy Sierra, który stanie w Lawrence Livermore National Laboratory i wystartuje w połowie 2018 roku oraz Aurora autorstwa Craya i Intela, budowany dla Argonne National Laboratory. Już w 2014 roku informowano, że superkomputer Summit będzie przeznaczony do otwartych badań naukowych, co oznacza, że naukowcy z całego świata będą mogli wnioskować o dostęp do systemu. Z kolei Sierra ma być wykorzystywany w ramach programo Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Nuklearnego do zapewnienia bezpieczeństwa i skuteczności amerykańskich nuklearnych środków odstraszających bez konieczności ich testowania, co ma ograniczyć rozprzestrzenianie broni masowego rażenia. Zarówno amerykańscy urzędnicy jak i część specjalistów uważają, że mniej ważne od sprzętowej wydajności superkomputera jest możliwość uruchamiania na nim różnych programów i wykorzystywania maszyny do jak najbardziej różnorodnych zadań. Nowe superkomputery to kolejny krok w kierunku systemu eksaskalowego. USA, Chiny, Japonia i Europa konkurują o to, kto pierwszy zbuduje komputer o wydajności liczonej w eksaflopsach, czyli maszyny zdolnej do wykonania 1018 operacji zmiennoprzecinkowych w ciągu sekundy. « powrót do artykułu
  17. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) wydała zgodę na pierwsze testy kliniczne szczepionki przeciwko wirusowi Zika. Amerykańska Inovio Pharmaceuticals Inc. i południowokoreańska GeneOne Life Sciences Inc. poinformowały, że GLS-5700 zostanie podana 40 osobom. Pierwsza faza testów klinicznych rozpocznie się w ciągu najbliższych tygodni. Pierwsze wyniki testów będą znane jeszcze w bieżącym roku. W I fazie testów klinicznych nie sprawdza się efektywności leku, ale jego bezpieczeństwo oraz odpowiednie dawki. Jeśli okaże się, że szczepionka jest bezpieczna, będzie można rozpocząć II fazę testów klinicznych, podczas której na większej liczbie pacjentów będzie sprawdzana jej efektywność. GLS-5700 to szczepionka bazująca na DNA. Podobnie jak inne tego typu leki zawiera ona fragmenty kodu DNA wirusa. W tym wypadku w szczepionce znajduje się fragment kodu wirusa oraz protein znajdujących się na jego powierzchni. Wykorzystanie fragmentów DNA a nie wirusa jest spowodowane faktem, że u osób dorosłych Zika nie powoduje większych komplikacji. Najbardziej groźny jest on dla kobiet w ciąży, a wstrzykiwanie im wirusa jest zbyt ryzykowne. Inovio i GeneOne nie są jedynymi, którzy pracują nad lekiem przeciwko Zika. Narodowy Instytut Alergii i Chorób Zakaźnych pracuje nad własną szczepionką i uzyskał dobre wyniki w testach na zwierzętach. « powrót do artykułu
  18. Fizycy ustalili, że kluczem do sukcesu myśliwskiego kameleonów jest lepka jak miód wydzielina na języku. Prof. Pascal Damman z Uniwersytetu w Mons wyjaśnia, że kameleony zaczajają się na ofiarę. Gdy kąsek się pojawi, błyskawicznie wyrzucają język, który jak bumerang powraca po chwili do pyska jaszczurki. W jaki jednak sposób ofiara cały czas się go trzyma? Biolodzy badali szereg możliwych wyjaśnień. Jedni sądzili, że w grę wchodzi mechanizm przypominający zamek błyskawiczny. Inni zakładali, że kubeczkowaty koniec języka przytrzymuje kąsek za pomocą ssania. Okazało się jednak, że wyjaśnieniem są właściwości wydzieliny - jest ona bardzo lepka. Damman i inni odkryli, że śluz na czubku języka kameleona jest wyjątkowo lepki. Jest 400-krotnie bardziej lepki od ludzkiej śliny. Cechuje go lepkość miodu. Wg wyliczeń autorów publikacji z Nature, to wystarczy, by schwytać ofiarę o ciężarze sięgającym 1/3 własnej masy. Pomiar lepkości był bardzo trudny, bo kameleony produkują niewielkie ilości śluzu. Musieliśmy więc opracować nową metodę [badania]. Ostatecznie Belgowie uciekli się do toczenia stalowej kulki po pokrytej śluzem pochylni. Śluz powoduje tarcie, które zmniejsza prędkość kuli. Mierząc prędkość, naukowcy byli w stanie wyliczyć lepkość wydzieliny. « powrót do artykułu
  19. W ciągu 30 lat jakie upłynęły pomiędzy rokiem 1976 a 2005 zwiększył się odsetek przypadków choroby Parkinsona i parkinsonizmu, informują specjaliści z Mayo Clinic. Szczególnie widoczne jest to wśród mężczyzn w wieku 70 lat i starszym. To pierwsze badania pokazujące rosnący odsetek zachorowań. Z przeprowadzonych badań wynika, że u mężczyzn w każdym wieku ryzyko rozwoju parkinsonizmu wzrosło o 17%, a choroby Parkinsona o 24% na każde 10 lat kalendarzowych. U mężczyzn w wieku co najmniej 70 lat ryzyko to jest większe - odpowiednio - o 24% i 35% na każde 10 lat. Badacze wykorzystali dane z Rochester Epidemiology Project, dzięki którym mogli śledzić dane medyczne, od narodzin do śmierci, wszystkich mieszkańców Olmsted County w Minnesoci, u których chociaż raz pojawiła się diagnoza choroby związanej z parkinsonizmem. Mamy powody, by wierzyć, że istnieje trend wzrostowy. Nie jest on prawdopodobnie spowodowany wikszą świadomością ludzi czy lepszą diagnostyką. Dowody wskazują, że zwiększyło się samo ryzyko zapadnięcia na chorobę Parkinsona - mówi główny autor badań, Rodolfo Savica, neurolog z Mayo Clinic. W USA doszło w tym czasie do dramatycznej zmiany ekspozycji na czynniki ryzyka. Wiemy, że takie czynniki jak ilość pestycydów czy palenie tytoniu uległy znacznej zmianie w ciągu ostatnich 70 lat. Zmiany w wystawieniu na działanie tego typu środków mogło zwiększyć ryzyko zachorowania - dodaje Savica. Badania przeprowadzone przez Mayo Clinic są pierwszymi, które wskazują na rosnące zagrożenie chorobą Parkinsona i parkinsonizmem. Wcześniej dwa amerykańskie i jedno kanadyjskie badania nie wykazały zmian w trendach, a trzy badania z Wielkiej Brytanii sugerowały spadek odsetka zachorowań. Badania z Mayo wykazały możliwy wzrost zachorowań wśród kobiet i mężczyzn urodzonych w latach 1915-1924. To ważna obserwacja, ponieważ osoby urodzone w tej konkretnej dekadzie mogły być wystawione na jakieś czynniki jeszcze podczas życia płodowego lub zaraz po narodzinach i to te czynniki mogły spowodować zwiększenie ryzyka. Musimy potwierdzić tę hipotezę. Parkinsonizm to ogólny termin zawierający w sobie chorobę Parkinsona i wiele innych schorzeń. Aby go zdiagnozować musi pojawić się spowolnienie ruchów oraz co najmniej jeden objaw - drżenie w czasie spoczynku, sztywność mięśni lub tendencja do przewracania się. Choroba Parkinsona to najczęstsze schorzenie ze spektrum parkinsonizmu - dodaje uczony. Na razie naukowcy muszą sprawdzić, czy rzeczywiście istnieje trend wzrostowy i spróbować dowiedzieć się, z czego on wynika. Nie można bowiem wykluczyć polepszenia diagnostyki. Przed laty bowiem pacjenci z nowotworami czy poważnymi chorobami układu krążenia mogli nie być diagnozowani jako cierpiący na parkinsonizm, jeśli lekarze prowadzący uznali, że spowolnienie ruchów czy drżenie mięśni są nieistotne dla przebiegu leczenia. « powrót do artykułu
  20. Bogatki zwyczajne (Parus major) żyjące w mieście są bardziej zagrożone śmiercią w młodym wieku niż sikory żyjące poza miastami. Biolodzy z Uniwersytetu w Lund wykazali, że te pierwsze mają krótsze telomery, czyli ochronne sekwencje z nukleotydów, które zabezpieczają przed "przycinaniem" chromosomów po ich podwojeniu w czasie podziału komórki. Szwedzi uważają, że za skrócenie telomerów odpowiada doświadczany przez miejskie ptaki stres. Choć istnieją korzyści związane z mieszkaniem w mieście, takie jak dostęp do pokarmu, wydaje się, że minusy, np. stres, przeważają. Przynajmniej w kategorii szybkości starzenia komórek bogatek - wyjaśnia Pablo Salmón. Naukowcy badali grupy rodzeństwa P. major. Połowa sikor dorastała na wsi, połowa w Malmö. Po 13 dniach pobrano próbki krwi, by określić długość telomerów erytrocytów. Po części biolodzy spodziewali się wyniku, mimo to zaskoczyła ich tak duża różnica widoczna po tak krótkim czasie. Wcześniejsze badania wykazały, że na długość telomerów wpływa genetyka. My zademonstrowaliśmy, że dorastanie w stresującym środowisku wpływa jeszcze silniej. Oddziaływanie urbanizacji na dziką przyrodę powinno być dalej badane. Inaczej nie będziemy w stanie zrozumieć, co zagraża ptakom. Nie będziemy też mogli nic zmienić. [Co istotne], nasze wyniki podnoszą kwestię wpływu urbanizacji na starzenie innych zwierząt i człowieka. « powrót do artykułu
  21. Adobe opublikowało nową wersję Flash Playera, w której załatało 36 dziur, w tym jedną typu zero-day, która jest aktywnie wykorzystywana przez cyberprzestępców. Zarówno ta dziura, jak i 34 inne pozwalały na wykonanie dowolnego kodu i przejęcie kontroli nad zaatakowaną maszyną. Do przeprowadzenia ataku wystarczyło, by użytkownik odwiedził złośliwą bądź zainfekowaną witrynę, obejrzał zainfekowaną reklamę lub otworzył dokument Worda z dołączonym obiektem Flash. Adobe zaleca użytkownikom,by jak najszybciej zainstalowali najnowszą wersję Flash Playera. Firma udostępniła też witrynę, na której można sprawdzić, którą wersję Flasha mamy zainstalowaną na swoim komputerze. « powrót do artykułu
  22. Na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davies powstał eksperymentalny 1000-rdzeniowy procesor. Urządzenie KiloCore korzysta z 621 milionów tranzystorów i jest w stanie przetworzyć maksymalnie 1,78 biliona instrukcji na sekundę przy maksymalnym taktowaniu zegara 1,78 GHz. Twórcy procesora zapewniają, że zużywając zaledwie 0,7W jest on w stanie pracować z wydajnością 115 miliardów instrukcji na sekundę. To oznacza, że procesor może być zasilany z pojedynczej baterii AA. Oznacza to, że układ jest około 100-krotnie bardziej efektywny, niż przeciętny współczesny procesor. Każdy z rdzeni KiloCore pracuje niezależnie, dzięki czemu można go całkowicie wyłączyć, gdy jest nieaktywny, i zaoszczędzić energię. Procesor wykonano w technologii 32 nm CMOS IBM-a. Obecnie producenci procesorów zaczynają wdrażanie technologii 7 nm. Mamy więc tutaj do czynienia z układem badawczym, który ma jedynie pokazać, że możliwe jest wyprodukowanie procesora od tak wielkiej liczbie rdzeni. Nie powinniśmy się jednak spodziewać, że takie urządzenia trafią do naszych domów. « powrót do artykułu
  23. W Gloucester znaleziono skrzydło rzymskiej figurki z brązu. Odkrycia dokonano w nasypie ziemnym za dawnymi murami miejskimi podczas prac archeologicznych poprzedzających budowę osiedla Greyfriars Development. Skrzydło ma 14 cm długości. Po oczyszczeniu podczas badania za pomocą promieniowania rentgenowskiego oczom specjalistom ukazały się odlane ze szczegółami pióra. Forma i obróbka przypominają te widywane w rzymskich wyobrażeniach orła. Orzeł miał dla Rzymian szczególne znaczenie. Był jednym z atrybutów syna Saturna - Jowisza (boga nieba, burzy i deszczu). Orle skrzydła występowały także u Wiktorii, będącej personifikacją zwycięstwa i militarnej potęgi Imperium Romanum. Detale skrzydła z Gloucester sugerują, że stanowiło ono część postaci Wiktorii. Dr Martin Henig z Uniwersytetu Oksfordzkiego sądzi, że figurka należała do emerytowanego legionisty. W Brytanii znaleziska rzymskich rzeźb z brązu są skrajnie rzadkie. Wiadomo o zaledwie paru pochodzących z tej prowincji przedstawieniach Wiktorii bądź orłów. Odkrycie po raz kolejny pokazuje, że Gloucester [wtedy Glevum albo Colonia Nervia Glevensium] było ważnym miastem rzymskiej Brytanii i że w jego przestrzeniach publicznych znajdowały się brązowe figury bogów i cesarzy. Mogły one stanowić stałe wzrokowe przypomnienie [...] dla weteranów, którzy stanowili większość populacji [...] - uważa Neil Holbrook z prowadzącej wykopaliska firmy Cotswold Archaeology. Po zakończeniu prac konserwacyjnych skrzydło ma trafić do Muzeum Miejskiego w Gloucester. « powrót do artykułu
  24. Pod koniec przyszłego roku do sklepów ma trafić następca konsoli Xbox One. Urządzenie, zwane roboczo Project Scorpio, ma charakteryzować się wydajnością sięgającą 6 teraflopsów. Obecnie wydajność żadnej konsoli nie przekracza 2 TFlops, a wydajność Xboksa One to 1,23 TFlops. Nowa konsola ma obsługiwać standard wideo 4K/60fps, wspierać technologię Virtual Reality, korzystać z 8-rdzeniowego CPU AMD, a przepustowość podsystemu pamięci ma wynosić ponad 320 GB/s. Na razie niewiele wiadomo o samych podzespołach, z których ma być zbudowana konsola. Firma AMD wysłała do prasy lakoniczną informację, w której wyraża zadowolenie z faktu, że to jej produkt został wybrany przez Microsoft do zbudowania nowej konsoli. Dziennikarze spekulują, że koncern z Redmond zamówił odpowiednio przygotowaną wersję przyszłego Zen APU z procesorami Greenland. Być może do konsoli trafią dwa tego typu procesory, w sumie może więc ona dysponować 8 rdzeniami. Być może CPU AMD będzie współpracował z procesorem graficznym Polaris. Niezależnie jednak od konfiguracji, Microsoft musi wybrać rozwiązanie wydajne i jednocześnie finansowo dostępne dla graczy. Tym bardziej, że konkurencja nie zasypia gruszek w popiele. Przedstawiciele Sony potwierdzili właśnie plotki o pracach nad odświeżoną wersją konsoli PlayStation 4. Wiadomo, że ma ona wspierać grafikę 4K oraz technologię VR. Poza ceną, która przekroczy 350 USD, wiadomo niewiele więcej. « powrót do artykułu
  25. Piñatex to skóropodobny materiał wytwarzany z liści ananasa. Wynalazła go dr Carmen Hijosa, założycielka firmy Ananas Anam. Hijosa odkryła właściwości włókien z liści ananasa, pracując w latach 90. jako konsultantka Product Development and Design Center of the Philippines. Zwróciła wtedy uwagę na Barong Tagalog, tradycyjne cienkie męskie koszule, które często wykonuje się właśnie z włókien liści ananasa. Przełomem było spostrzeżenie, że z włókien można uzyskać nietkany materiał (pani doktor porównuje proces do filcu i spilśniania). W 2014 r. szereg różnych produktów z Piñateksu zaprezentowano w Królewskim College'u Sztuki w Londynie w ramach wystawy świeżo upieczonych doktorów. W 2016 r. Hijosie przyznano nagrodę Arts Foundation UK. Twórcy wspominali o różnych zastosowaniach Piñateksu. Puma i Camper stworzyły z niego buty, a Ally Capellino torebki. Pojawiały się też wzmianki o antybakteryjnych, oddychających opatrunkach i ociepleniach domów. Przed pocięciem i ułożeniem w warstwach, włókna z liści są suszone przez rolników. "Płótno" można farbować czy coś na nim nadrukowywać. W ten sposób uzyskuje się różne grubości i typy faktury, w tym skórzaną. Odpady pozostałe po produkcji wracają do farmerów i mogą być wykorzystywane jako nawóz. By uzyskać 1 metr kwadratowy Piñateksu średniej grubości, trzeba 480 liści ananasa. Obecnie włókna pozyskuje się na Filipinach, a reszta procesu ma miejsce w Hiszpanii. Piñatex jest sprzedawany w belach o szerokości 155 cm. Z witryny Ananas Anam można ściągnąć ulotkę z danymi technicznymi oraz analizę cyklu życiowego produktu. Część testów prowadzono w Instytucie Włókien Naturalnych i Roślin Zielarskich w Poznaniu. W 2014 r. cena Piñateksu wynosiła ok. 18 funtów za metr kwadratowy (na tapicerkę mebla potrzeba ok. 5 m2); dla porównania, skóra o tej samej powierzchni kosztowała między 20 a 30 GBP. Za dodatkową korzyść uznaje się też ograniczenie ilości odpadów poprodukcyjnych. Przed 2 laty pani doktor snuła plany, że od 2018 r. roczna sprzedaż Piñateksu będzie oscylować wokół 1 mln metrów kwadratowych. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...