Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Chińska firma Yeefung Automation Technology rozwija robota, który będzie parkował samochody. Urządzenie ma wjeżdżać pod pojazd, nieco go unosić i zawozić na miejsce. Korzyścią z takiego rozwiązania jest zaoszczędzenie 40% miejsca w porównaniu z sytuacją, gdy parkowaniem zajmuje się człowiek. Robot Geta korzysta z laserów, dzięki którym odnajduje wolne miejsce parkingowe, sprawdza je i umieszcza tam pojazd. Miejsca muszą być odpowiednio przygotowane, jednak nie wymaga to wielkich inwestycji. Wystarczy, że na każdym z takich miejsc zostaną umieszczone metalowe szyny, na których spoczną koła samochodu. Dzięki szynom robot działa bardziej precyzyjnie, a samochody mogą się niemal ze sobą stykać. Yeefung Automation Technology przez lata projektowała swojego robota, dopiero jednak teraz zaprezentowała działający prototyp. Firma informuje, że prawdopodobny koszt pojedynczego robota wyniesie około 150 000 USD. Jej przedstawiciele informują, że robotami zainteresowe są już władze kilku miast, gdzie brakuje miejsca. « powrót do artykułu
  2. Starsze mięśnie szkieletowe wolniej się regenerują, bo w mięśniowych komórkach macierzystych pogarsza się działanie pewnego białka - β1-integryny. Jak wyjaśniają naukowcy z Carnegie Institution for Science, komórki macierzyste mięśni pozostają uśpione w mięśniach (znajdują się przy włóknach, dlatego pierwotnie nazywano je komórkami satelitowymi). Kiedy włókna mięśniowe zostają uszkodzone, aktywują się i namnażają. Większość tworzy nowe włókna, ale część powraca do stanu uśpienia. Michelle Rozo, główna autorka badania, ustaliła, że integryny, a konkretnie β1-integryna, są kluczowe dla podtrzymania cyklu hibernacji, aktywacji, namnażania i powrotu do hibernacji. Bez integryn ulega zaburzenia prawie każdy etap procesu regeneracji. Amerykanie dywagowali, że defekty β1-integryny przyczyniają się do starzenia, które obejmuje m.in. pogorszenie funkcjonowania mięśniowych komórek macierzystych oraz zmniejszenie ich liczby. To oznacza, że gojenie po urazie lub operacji jest wolne, co przekłada się na wydłużenie okresu unieruchomienia i ostatecznie spadek masy mięśniowej. Znalezienie sposobu na obieranie na cel mięśniowych komórek macierzystych znacznie poprawi odnowę mięśniową u seniorów - przekonuje Chen-Ming Fan. Rozo i Liangji Li odkryli, że w starych mięśniowych komórkach macierzystych pogarsza się funkcjonowanie β1-integryny. Gdy naukowcy sztucznie aktywowali integrynę w starych mysich mięśniach, ich zdolności regeneracyjne stały się takie same jak u młodych osobników. Co ważne, poprawa regeneracji, siły i działania była widoczna także wtedy, gdy terapię zastosowano u zwierząt z dystrofią mięśniową. Mięśniowe komórki macierzyste wykorzystują β1-integrynę do interakcji z innymi białkami z zewnętrznego środowiska mięśni. Wiele wskazuje, że najważniejsze są interakcje z fibronektyną. We współpracy m.in. z Kanadyjczykami czy Niemcami badacze z Carnegie Institution for Science zademonstrowali, że w porównaniu do młodych mięśni, stare mięśnie zawierają o wiele mniej fibronektyny. Podobnie jak w przypadku β1-integryny, wyeliminowanie fibronektyny z młodych mięśni upodabnia je do mięśni starych, a odtworzenie odpowiedniego poziomu białka w starej tkance przywraca młodzieńcze zdolności regeneracyjne. Łącznie nasze wyniki pokazują, że [...] mięśniowe komórki macierzyste z upośledzoną aktywnością β1-integryny i [...] mięśnie z niewystarczającą ilością fibronektyny stanowią podstawową przyczynę starzenia mięśni. To sprawia, że β1-integryna i fibronektyna stanowią obiecujące cele terapeutyczne - podsumowuje Fan. « powrót do artykułu
  3. Brytyjska firma Wagg stworzyła pierwszego na świecie pilota do telewizora dla psów. Wagg przeprowadziła sondę wśród właścicieli psów i odkryła, że 91% respondentów regularnie ogląda telewizję razem ze swoimi czworonogami. By stworzyć pilota specjalnie dla psów, nawiązano więc współpracę z Ilyeną Hirskyj-Douglas, ekspertką w zakresie interakcji zwierzę-komputer z University of Central Lancashire. Prototyp jest obecnie testowany. Urządzenie wykonano z wodoodpornego plastiku (jest on także odporny na ścieranie), dlatego psy mogą je gryźć jak zabawkę. Umieszczono na nim 3 duże przyciski w kształcie kości, śladu łapy i piłki. Za ich pomocą można włączyć i wyłączyć telewizor, zmienić kanał lub uruchomić pauzę. Guziki piszczą w czasie naciskania. W pilocie znajduje się otwór, przez który można przeciągnąć sznurek (dzięki niemu psy mogą go przeciągać w dowolne miejsce). Dan Reeves, rzecznik Wagg, podkreśla, że ludzie często czują się winni, zostawiając psy same. Chcieliśmy więc stworzyć coś, co mogłoby zapewnić psom rozrywkę i uspokoić właścicieli, że czworonogi mają się dobrze. Nasze badania pokazują, że przeciętny pies ogląda obecnie ponad 9 godzin telewizji tygodniowo, co pokazuje, że już teraz technologia odkrywa dużą rolę w życiu naszych pupili - dodaje Hirskyj-Douglas. Po zakończeniu testów Wagg chce poszukać firmy, która podjęłaby się produkcji urządzenia. « powrót do artykułu
  4. Zakwaszenie oceanów nie dopuszcza do przytwierdzania omułków do skał i innych typów podłoża, zwiększając ich podatność na upolowanie. Jak wyjaśnia prof. Emily Carrington z Uniwersytetu Waszyngtonu w Seattle, omułki przytwierdzają się do twardego podłoża, by móc odfiltrowywać z wody plankton. Generalnie żyją w strefie pływowej, gdzie silnie fale i prądy chronią je przed drapieżnikami, takimi jak kraby, ryby i rozgwiazdy. Jeśli jednak mięczak odczepi się od swojego stanowiska, spada do spokojniejszej wody, gdzie szybko staje się czyimś kąskiem. Amerykanie dodają, że dla procesu przytwierdzania krytyczne jest pH wody, a pochłaniające CO2 oceny stają się coraz kwaśniejsze. Nasze wczesne badania laboratoryjne pokazały, że gdy pH wody spadało poniżej 7,6, omułki słabiej się przyczepiały. Oznacza to spore straty m.in. dla hodowli. Naukowcy wykazali, że zmiana pH wpływa na płytkę adhezyjną, która mocuje omułki do podłoża. Sprawdzaliśmy, czy obniżenie pH wody morskiej może oddziaływać na proces twardnienia włókien mocujących, dlatego włókna wytwarzane przez omułki przy prawidłowym pH (8) trzymano później przez 12 dni w wodzie o pH równym 8, 7 lub 5. Wykorzystując sprzęt do testów materiałów, biolodzy zauważyli, że nici utwardzane w niższym pH były o 25% słabsze od kontrolnych. Uważamy więc, że omułki polegają na wyższym pH, by skutecznie utwardzać swoje spoiwo [...]. Po podniesieniu temperatury powyżej 18°C jeden z gatunków - Mytilus trossulus - wytwarzał mniejszą liczbę słabszych włókien. Dla odmiany blisko spokrewniony, ale obcy omułek śródziemnomorski (Mytilus galloprovincialis) produkował więcej mocniejszych włókien. M.in. wskutek upwellingu pH wody morskiej w Waszyngtonie już teraz wynosi ok. 7,8. Poza tym omułki żyją w bardzo dynamicznych środowiskach przybrzeżnych, gdzie zwykle pH podnosi się lub zmniejsza o 0,5 jednostki. W przyszłości okresy niskiego pH będą, wg Carrington, dłuższe i bardziej nasilone. « powrót do artykułu
  5. W internecie znacząco zmniejszyła się liczba złośliwych reklam próbujących zarazić użytkownika szkodliwym kodem. Specjaliści uważają, że spadek ten ma związek ze zniknięciem zestawu narzędzi hakerskich o nazwie Angler. Jeszcze niedawno było to najpopularniejsze narzędzie, za pomocą którego przestępcy tworzyli szkodliwy kod atakujący dziury we Flash Playerze, Internet Explorerze i Silverlight. Do ataku dochodziło, gdzy użytkownik korzystający z przestarzałej wersji jednego z wymienionych programów odwiedził zainfekowaną witrynę lub kliknął na reklamę przekierowującą na zainfekowaną stronę. Infekcja przebiega bez żadnej interakcji ze strony użytkownika. Przez ostatnie dwa lata Angler był najpopularniejszym narzędziem wśród przestępców. Za jego pomocą atakowali oni ofiary na całym świecie. Nagle na początku czerwca przestano dokonywać ataków za jego pomocą. Dotychczas się one nie powtórzyły. Specjaliści nie zaobserwowali ataków na wielką skalę. Przestępcy zaczęli używać nowych narzędzi, jak RIG of Magnitude, jednak skala ataków oraz ich złożoność są nieporównywalne z Anglerem. "Ataki za pomocą złośliwych reklam zawsze były przeprowadzane falami. Napastnicy dokładnie wybierali kolejne cele i dobrze przygotowywali kolejne ataki. Jednak zniknięcie Anglera miało natychmiastowy pozytywny efekt" - mówi Jerome Segura z Malwerbytes. « powrót do artykułu
  6. Włoscy naukowcy ustalili, że jedzenie makaronu nie tylko nie tuczy, ale i zmniejsza prawdopodobieństwo ogólnej otyłości i otyłości brzusznej. Zespół z I.R.C.C.S. Neuromed w Pozzilli przeanalizował dane ponad 23 tys. ludzi, zgromadzone w ramach 2 badań epidemiologicznych: Moli-sani oraz INHES (Italian Nutrition & Health Survey). Analizując dane antropomorficzne badanych i ich zwyczaje żywieniowe, zauważyliśmy, że wbrew temu, co myśli wiele osób, spożycie makaronu nie wiąże się ze wzrostem wagi. Prawdą jest raczej odwrotne twierdzenie. Nasze dane pokazały, że cieszenie się makaronem wg indywidualnych potrzeb przyczynia się do zdrowego wskaźnika masy ciała [bMI], mniejszego obwodu talii i lepszego stosunku obwodu talii do bioder - wyjaśnia George Pounis. Choć diecie śródziemnomorskiej poświęcono sporo badań, bardzo mało wiadomo o roli jej podstawowego składnika - makaronu. W obiegowej opinii makaron jest często uznawany za produkt nieodpowiedni dla odchudzających się. Niektórzy ludzie całkowicie eliminują go ze swoich posiłków. W świetle uzyskanych właśnie wyników można [jednak] powiedzieć, że to nieodpowiednie podejście. [...] Wniosek wypływający z tego i innych badań [...] jest taki, że umiarkowane spożycie i branie pod uwagę wszystkich elementów śródziemnomorskiej diety jest dobre dla zdrowia - podsumowuje Licia Iacoviello. « powrót do artykułu
  7. Na University of York opracowano nową metodę przechwytywania dwutlenku węgla u źródła jego emisji. Specjaliści wykorzystali w tym celu Starbon, materiał wytwarzany z odpadowej biomasy, który został po raz pierwszy uzyskany przed 10 laty właśnie na York University. Starbon zawiera liczne pory, w których CO2 zostaje uwięzione. W efekcie materiał absorbuje o 65% więcej dwutlenku węgla niż inne metody. Ponadto działa znacznie bardziej wybiórczo na CO2 zmieszane z azotem. Podczas gdy w innych metodach stosunek przechwyconego dwutlenku węgla do azotu wynosi 5:1, to przy wykorzystaniu Starbonu wynosi on 20:1. Dodatkowo Starbon zachowuje swoje właściwości absorpcyjne w obecności wody, charakteryzuje się szybką absorpcją i desorpcją CO2 i jest tani. Wysoka absorpcja CO2, wysoka selektywność, tolerancja na wodę, szybkość działania połączone z niskim kosztem i łatwością w produkcji na wielką skalę z biomasy odpadowej czyni ze Starbonu świetny materiał do komercyjnego przechwytywania CO2 u źródeł jego powstawania - mówi profesor James Clark, szef University of York's Green Chemistry Centre of Excellence. « powrót do artykułu
  8. Studenci Wydziału Mechanicznego z koła naukowego BiomCyberMedic konstruują urządzenia do wspierania terapii osób autystycznych. Mają wiele pomysłów. Zbudowali już tunel i ściskarkę, w przyszłości chcą opracować interaktywną aplikację rozwijającą komunikację i umiejętności społeczne u dzieci z cechami autyzmu. Dzisiaj, 29 czerwca, podczas spotkania w białostockim Ośrodku Szkolno-Terapeutyczno-Opiekuńczym (OSTO) dla dzieci i młodzieży z cechami autyzmu mogliśmy zobaczyć efekty pracy studentów i poznaliśmy różne aspekty współpracy Ośrodka z Politechniką Białostocką. Terapeuci i podopieczni OSTO korzystają z dwóch projektów studentów Wydziału Mechanicznego. Ściskarka wspomaga terapię zaburzeń czucia głębokiego. To nietypowa kamizelka – jej komory napełniają się sprężonym powietrzem i delikatnie uciskają tułów. Zwiększa to dopływ bodźców i dotykową świadomość ciała (zwiększone czucie głębokie). Do tej pory powstało jedno urządzenie prototypowe, które obecnie przechodzi testy. Natomiast tunel do terapii sensorycznej wykorzystywany jest do wyciszania i ćwiczeń trzech zmysłów: wzroku, słuchu i dotyku. We wnętrzu tunelu zamontowano diody imitujące rozgwieżdżone niebo, powierzchnie o różnych fakturach, puzzle i głośniki, przez które dzieci mogą słuchać relaksujących dźwięków. Dziecko samodzielnie pracuje i bawi się w tunelu, a terapeuta – dzięki kamerze i ekranowi – może monitorować zachowanie podopiecznego. Do tej pory studenci skonstruowali i przekazali do użytkowania Ośrodkowi dwa prototypy tunelu. O tym, jak przebiegały prace nad konstruowaniem obu urządzeń opowiadali na konferencji prasowej studenci z koła BiomCyberMedic z Wydziału Mechanicznego: mgr inż. Paweł Godlewski (przewodniczący koła), Albert Szczerba (student kierunku automatyka i robotyka) i Aleksandra Antoniuk (inżynieria biomedyczna). Opiekunem naukowym koła jest dr hab. inż. Jolanta Pauk. Wydział Mechaniczny kojarzy się z takimi konstrukcjami jak łaziki marsjańskie i bolidy wyścigowe. My natomiast proponujemy innowacyjne konstrukcje, które mają bardzo praktyczne zastosowanie. Skupiliśmy się na wspomaganiu terapii dzieci z cechami autyzmu. Zapotrzebowanie na tego typu urządzenia jest ogromne. Mogliśmy się o tym dowiedzieć podczas konferencji zorganizowanej przez Krajowe Towarzystwo Autyzmu w Białymstoku w kwietniu. Widzieliśmy że rodzice, opiekunowie i terapeuci są ogromnie zainteresowani nabyciem tego typu urządzeń. Przymierzamy się więc do ich komercjalizacji. Ściskarkę już zgłosiliśmy do Urzędu Patentowego – wniosek został przyjęty i cały czas pracujemy nad tym, żeby skomercjalizować nasze kolejne pomysły – mówiła Jolanta Pauk. Jak powiedziała Ewa Kowalewska – Dyrektor OSTO – współpraca terapeutów z inżynierami jest niezwykle potrzebna: Współpracujemy już od trzech lat. Bazą były kontakty koleżeńskie, które szybko rozszerzyły się na większe grono osób. Okazało się, że studenci Wydziału Mechanicznego są zainteresowani pomaganiem dzieciom. Zorganizowaliśmy dla nich szkolenie, które okazało się być bardzo motywujące. Młodzi ludzie postanowili zrobić coś dla dzieci z autyzmem. Stąd mamy już trzy urządzenia: ściskarkę i dwa prototypy tunelu. I jeśli uda nam się uzyskać dofinansowanie w programie Interreg Europa Środkowa to będziemy działać dalej. Technika idzie naprzód i w coraz większym zakresie – z dobrym skutkiem – wykorzystywana jest w terapii. Cieszymy się bardzo, że i my możemy mieć z niej pożytek. Politechnika Białostocka we współpracy z Uniwersytetem Technicznym w Kownie, Litwa oraz wsparciu merytorycznym terapeutów z OSTO stara się o wsparcie finansowe projektu pod nazwą Opracowanie inteligentnych narzędzi diagnostycznych I terapeutycznych dla dzieci z autyzmem. Szacowana wartość projektu to blisko 240 tys. euro. W spotkaniu wzięli udział także Agnieszka Kowalewska prezes białostockiego oddziału Krajowego Towarzystwa Autyzmu, z którym Wydział Mechaniczny Politechniki Białostockiej współpracuje od 2013 roku. Cieszę się, że urządzenia skonstruowane przez studentów Wydziału Mechanicznego pomagają dzieciom i terapeutom Ośrodka. Problemy dzieci z cechami autyzmu są mi szczególnie bliskie – mówił podczas dzisiejszej konferencji prasowej prof. Lech Dzienis, Rektor Politechniki Białostockiej. « powrót do artykułu
  9. Stworzony w 2 laboratoriach Uniwersytetu Chicagowskiego wstrzykiwalny biomateriał może być wykorzystywany do stymulacji neuronów czy manipulowania zachowaniem mięśni i narządów. W większości przypadków tradycyjne materiały na implanty są bardzo sztywne i duże, zwłaszcza jeśli chce się zastosować stymulację elektryczną - opowiada prof. Bozhi Tian, chemik, którego laboratorium współpracowało z pracownią neuronaukowca Francisca Bezanilli. Dla odmiany nowy materiał jest delikatny, a jego cząstki mają zaledwie kilka mikrometrów średnicy i ławo rozpraszają się w roztworze soli fizjologicznej, co oznacza, że można go wstrzykiwać. Co ważne, po kilku miesiącach cząstki ulegają naturalnej degradacji, więc nie trzeba ich usuwać chirurgicznie. Każda cząstka jest zbudowana z 2 rodzajów krzemu. Razem tworzą one gąbczastą i bardzo ściśliwą strukturę pełną nanoporów. Jej sztywność jest porównywalna do włókien kolagenowych z naszego organizmu, a więc udało nam się stworzyć materiał pasujący do sztywności prawdziwej tkanki - wyjaśnia Yuanwen Jiang. Materiał stanowi połowę urządzenia elektrycznego, które tworzy się spontanicznie po wstrzyknięciu cząstek krzemu do hodowli, a kiedyś ludzkiego ciała. Cząstka przytwierdza się do komórki, tworząc interfejs z błoną komórkową. Błona komórkowa i cząstka tworzą jednostkę, która po oświetleniu krzemu zaczyna generować prąd. Nie trzeba wstrzykiwać całego urządzenia; wystarczy iniekcja jednego komponentu. Połączenie jednej cząstki z błoną komórkową pozwala na uzyskanie ilości prądu wystarczającej do stymulacji komórki i zmiany jej aktywności. Po osiągnięciu terapeutycznego celu cząstka się naturalnie rozkłada. Jeśli potrzeba kolejnych [sesji] terapii, należy wykonać następny zastrzyk - wyjaśnia João L. Carvalho-de-Souza. Amerykanie uzyskali cząstki, posługując się nanoodlewaniem. Wyprodukowali formy z ditlenku krzemu, w których znajdowały się drobne kanaliki (nanokable) o średnicy ok. 7 mikrometrów, połączone o wiele mniejszymi mostkami. Do formy wstrzyknięto krzemowodór, który wypełniał pory i kanaliki i rozkładał się do krzemu. W dalszej kolejności zespół wykorzystał fakt, że mostki są drobne, dlatego większość ich atomów znajduje się na powierzchni i reaguje z tlenem z formy z ditlenku krzemu, dając mostki z utlenionego krzemu. O wiele większe nanokable mają proporcjonalnie o wiele mniej atomów na powierzchni, dlatego są znacznie mniej reaktywne i pozostają głównie krzemowe. Na tym polega piękno nanonauki, która pozwala ci wpływać na skład chemiczny za pomocą manipulowania wielkością obiektów - cieszy się Jiang. Na końcu forma jest rozpuszczana. Pozostaje pajęczynowaty twór, który składa się z krzemowych nanokabli, połączonych mostkami z utlenionego krzemu (może on wchłaniać wodę i pomagać w zwiększeniu miękkości struktury). Czysty krzem zachowuje zdolność do absorbowania światła. Podczas testów cząstki dodano do hodowli neuronów i oświetlono. Przepływ prądu do komórek doprowadził do ich aktywacji. Kolejnym krokiem mają być badania na zwierzętach. Naukowców szczególnie interesuje stymulacja obwodowego układu nerwowego, który przekazuje informacje między ośrodkowym układem nerwowym i narządami. Ponieważ nerwy te znajdują się relatywnie blisko powierzchni, powinny się znajdować w zasięgu bliskiej podczerwieni. Tianowi marzy się wykorzystanie aktywowanych światłem urządzeń do budowania ludzkich tkanek i sztucznych organów, gdzie za pomocą mocno skupionej wiązki promieni manipulowano by poszczególnymi komórkami. Możliwość osiągnięcia tego bez inżynierii genetycznej jest fascynująca. « powrót do artykułu
  10. Na łamach Journal of Experimental and Theoretical Artificial Intelligence ukazał się artykuł, którego autorzy informują o znalezieniu poważnego błędu w teście Turinga. Test ten, opracowany w 1950 roku przez Alana Turinga, ma pomóc w stwierdzeniu, czy maszyna jest na tyle inteligentna, by nie można było odróżnić jej od człowieka. Podczas testu człowiek-sędzia prowadzi rozmowę z dwoma partnerami, których nie widzi. Jednym jest inny człowiek, drugim maszyna. Na podstawie rozmowy sędzia ma stwierdzić, który z rozmówców to człowiek, a który - komputer. Kevin Warwick i Huma Shah z Coventry University stwierdzili, że jeśli maszyna wybierze milczenie zamiast udzielania odpowiedzi, może przejść test pozytywnie i zostać uznana za inteligentną. Obaj naukowcy przeanalizowali zapiski rozmów z wielu testów Turinga, podczas których maszyna milczała. Okazało się, że w każdym takim przypadku sędzia nie potrafił z całą pewnością stwierdzić, czy rozmawia z człowiekiem, czy z maszyną. To oznacza, że - przynajmniej teoretycznie - maszyna może przejść test nie odpowiadając na pytania, nie musi więc być wyposażona nawet w zaczątki sztucznej inteligencji. Brak odpowiedzi może wiązać się albo z decyzją maszyny o ich nieudzielaniu, albo też z problemami technicznymi, jak to było w badanych przypadkach. To każe zadać nam sobie pytanie, co dokładnie oznacza pomyślne przejście testu Turinga - mówi Warwick. Jeśli urządzenie przejdzie test milcząc nie można go uznać za obiekt myślący. W przeciwnym razie musielibyśmy za takie obiekty uznać np. kamienie. Musimy więc uznać, że milczenie to poważny błąd w teście Turinga - stwierdza uczony. « powrót do artykułu
  11. Bez względu na prezentowany poziom uzdolnień, uprawianie sztuki znacząco obniża poziom hormonów stresu. W ramach eksperymentu prof. Girija Kaimal zaprosiła 39 dorosłych w wieku od 18 do 59 lat do wzięcia udziału w 45-min sesji twórczości. Poziom kortyzolu (hormonu stresu) w ślinie określano przed i po sesji. Ochotnicy mieli do dyspozycji flamastry, papier, plastelinę i materiały do wykonywania kolażów. Naukowcy nie dawali im żadnych wskazówek (można było korzystać z dowolnych materiałów i tworzyć, co tylko się chciało). Na sesji obecny był gotów do udzielenia pomocy arteterapeuta. Tylko nieco mniej niż połowa badanych wspominała o ograniczonych doświadczeniach ze sztuką. Amerykanie zauważyli, że w czasie 45 min poziom kortyzolu spadł u 75% osób. Choć zaobserwowano pewne różnice w wielkości spadków, wcześniejsze doświadczenie na nie nie wpływało (nie zaobserwowano istotnych statystycznie korelacji). Sporządzone później opisy pomogły uchwycić, na czym polegało terapeutyczne oddziaływanie twórczości. To było bardzo relaksujące - stwierdził jeden z uczestników eksperymentu. Po około minucie poczułem się spokojniejszy. Mniej przejmowałem się rzeczami, które musiałem albo powinienem zrobić. Tworzenie pozwoliło mi spojrzeć na wszystko z innej perspektywy - dodał ktoś kolejny. U ok. 25% ochotników stwierdzono wyższy poziom kortyzolu, ale wg naukowców, to niekoniecznie złe zjawisko. Pewna ilość kortyzolu jest niezbędna do działania. Poziom tego hormonu oscyluje w ciągu dnia: stężenie jest najwyższe rano, ponieważ daje nam energię do działania [...]. Niewykluczone, że tworzenie sztuki skutkowało [u części osób] stanem pobudzenia i/lub zaangażowaniem - tłumaczy Kaimal. Przystępując do badania, Amerykanie sądzili, że wybór typu materiałów może wpłynąć na poziom kortyzolu. Wg nich, media mniej ustrukturowane - plastelina lub flamastry - powinny skutkować niższymi poziomami hormonu, zaś bardziej ustrukturowane - kolaż - stężeniami wyższymi. Uzyskane wyniki tego jednak nie potwierdziły. Stwierdzono za to korelację między wiekiem a poziomem kortyzolu. U młodszych ochotników po sesji stale stwierdzano niższe jego stężenia. W przyszłości Kaimal zamierza rozszerzyć zakres badań i sprawdzić, czy kreatywne wyrażanie siebie w terapeutycznym środowisku może pomóc w zmniejszeniu stresu. Poza kortyzolem zamierza uwzględnić inne biomarkery, w tym oksytocynę i α-amylazę. Amerykanie wspominają też o badaniu wpływu sztuki wizualnej na pacjentów terminalnych i ich opiekunów. « powrót do artykułu
  12. Skorpiony z różnych środowisk budują norki o zadziwiająco podobnej architekturze. Wg naukowców, wspólne cechy są częścią "rozszerzonej fizjologii" i odgrywają kluczową rolę w przeżyciu w nieprzyjaznym otoczeniu. Nasze badanie dotyczyło sposobów, na jakie architektura norki może rozszerzać fizjologię zwierzęcia, pełniąc role, które w innym razie organizm musiałby realizować sam. Chodzi np. o podtrzymywanie optymalnej temperatury czy poprawę wentylacji - wyjaśnia Berry Pinshow z Uniwersytetu Ben-Guriona w Beer Szewie. Nory zamieszkują setki gatunków skorpionów z co najmniej 10 rodzin. To niesamowite, jak wszędobylskie są nory skorpionów w pewnych częściach świata i jednocześnie jak mało je dotąd badano - dodaje Lorenzo Prendini, kurator działu zoologii bezkręgowców w Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku. Norki skorpionów różnią się rozmiarami. Mają też różny plan: od krótkiego wybiegu, przez złożone spiralne tunele o długości nawet 2,7 m, po wspólnotowe struktury o wielu wejściach. Niektóre są używane przez mniej niż dobę, a w innych pajęczaki spędzają większość swojego życia. Jako zwierzęta zmiennocieplne, inaczej zimnokrwiste, by regulować wewnętrzną temperaturę, skorpiony polegają na energii ze środowiska. Liczne cechy norek wspomagają te pajęczaki w dostosowaniu do biologicznych wymogów środowiska - opowiada dr Amanda Adams. By stwierdzić, jaki norki wspomagają skorpiony z rodziny Scorpionidae, zbadano ich architekturę u 3 gatunków: Scorpio palmatus z pustyni Negew w Izraelu, Opistophthalmus setifrons z wyżyn środkowej Namibii oraz Opistophthalmus wahlbergii z pustyni Kalahari. Po usunięciu skorpionów z norek oraz pomiarze wilgotności i temperatury w różnych ich punktach naukowcy wypełnili konstrukcje ciekłym aluminium (podgrzanym za pomocą pieca na gaz do temperatury ponad 660 stopni Celsjusza). Po wykopaniu odlewy zeskanowano, by uzyskać cyfrowe modele 3D. Później można je było analizować za pomocą specjalnego programu. Biolodzy odkryli 3 wspólne cechy norek: 1) poziomą platformę w pobliżu powierzchni gruntu, która pozwala skorpionom skanować otoczenie w poszukiwaniu potencjalnych ofiar, drapieżników i partnerów, a także rozgrzewać się przed żerowaniem, 2) co najmniej dwa spiralne lub wijące się zakosami łuki, które zniechęcają drapieżniki do wykopywania skorpionów lub hamują napływ powietrza z powierzchni, utrzymując stosunkowo wysoką wilgotność i niską temperaturę, a także 3) powiększoną końcową komorę na głębokości, gdzie temperatura jest niemal stała (zapewnia ona schronienie przed upałem oraz miejsce do żerowania, spółkowania, linienia i porodu). Międzynarodowy zespół ustalił też, że architektura norki może się zmieniać w reakcji na skład, twardość i wilgotność gleby. Okazało się np., że norki z gleb piaszczystych są głębsze od nor z gleb twardych. « powrót do artykułu
  13. Po niemal pięciu latach podróży sonda Juno odpaliła silniki i 35 minut później weszła na orbitę Jowisza. Sygnał potwierdzający udany manewr nadszedł do centrum kontroli wczoraj, 4 lipca. Dzień Niepodległości zawsze warto obchodzić, a dzisiaj mamy kolejny powód, by świętować - Juno jest na orbicie Jowisza. A cóż jest bardziej amerykańskiego niż misja NASA odbywająca się tam, gdzie nigdy wcześniej ludzkość nie wysłała żadnego pojazdu? - powiedział szef NASA Charles Bolden. Manewr wejścia na orbitę wymagał ustawienia głównego silnika w odpowiednim kierunku i zwiększenie prędkości obrotów Juno z 2 do 5 na minutę, co pozwoliło na ustabilizowanie pojazdu. Główny silnik Juno Leros-1b, o ciągu 645 N, rozpoczął pracę o godzinie 5:18 czasu polskiego (dnia 5 lipca) zmniejszając prędkość pojazdu do 1950 km/h, dzięki czemu został on przechwycony przez pole grawitacyjne Jowisza i znalazł się na jego orbicie. Wkrótce potem pojazd rozłożył panele słoneczne i skierował je w stronę Słońca. Sonda pracuje perfekcyjnie, co jest zawsze dobrą wiadomością, gdy mówimy o kierowaniu pojazdem oddalonym o 2,7 miliarda kilometrów. Wejście na orbitę Jowisza to duże osiągnięcie i największe wyzwanie tej misji. Jednak zanim zespół naukowy otrzyma pierwsze dane czekają nas inne wyzwania - mówi Rick Nybakken, menedżer projektu Juno z Jet Propulsion Laboraotory. Przez kilka następnych miesięcy specjaliści będą testowali Juno i ostatecznie kalibrowali jego instrumenty naukowe. Oficjalnie etap naukowy misji rozpocznie się w październiku, ale znaleźliśmy sposób, by znacznie wcześniej zebrać dane. To dobra wiadomość, gdyż mamy tu do czynienia z największą planetą w Układzie Słonecznym. Tu jest dużo do zbadania, stwierdził Scott Bolton, główny badacz z Southwest Research Institute w San Antonio. Głównym zadaniem Juno jest zrozumienie powstania i ewolucji Jowisza. Dzięki swoim dziewięciu instrumentom naukowym Juno sprawdzi, czy planeta posiada stałe jądro, wykona mapę jej pola magnetycznego, zmierzy ilość wody i amoniaku w atmosferze i będzie badał zorze nad Jowiszem. Naukowcy chcą też się dowiedzieć, jaką rolę odgrywają wielkie planety w formowaniu się układów planetarnych. Juno wystartował 5 sierpnia 2011 roku ze Stacji Sił Powietrznych na Przylądku Canaveral. Jego misja odbywa się w ramach programu New Frontiers. « powrót do artykułu
  14. Microsoft i firma biotechnologiczna Monsanto ogłosiły, że wspólnie będą inwestowały w nowo powstające brazylijskie firmy z rynku technologii rolnictwa. Monsanto dołączy do brazylijskiego funduszu inwestycyjnego zarządzanego przez Microsoft. Fundusz ten zajmuje się nowoczesnymi technologiami w rolnictwie. Monstanto wzbogaci go kwotą 92 milionów dolarów. Twórcy interesujących pomysłów łączących rolnictwo i nowoczesne technologie będą mogli liczyć na początkowe dofinansowanie w kwocie do 459 000 dolarów. Pieniądze trzeba będzie albo spłacić po trzech latach albo zamienić je na akcje. "Chcemy wesprzeć startupy z branży rolniczej. To wielki dział gospodarki wymagający badań i rozwoju" - powiedział Rodrigo Santos, szef Monsanto na Amerykę Łacińską. We wspomniany fundusz zainwestował też Qualcomm, producent układów scalonych. « powrót do artykułu
  15. Naukowcy z Uniwersytetu w Buffalo pracują z nieszkodliwymi szczepami pałeczek okrężnicy (Escherichia coli), by stworzyć kapsułkę transportową do dostarczania szczepionek następnej generacji. W artykule opublikowanym na łamach Science Advances opisano sukcesy odniesione w ten sposób w zwalczaniu chorób pneumokokowych. To trochę antyintuicyjne, biorąc pod uwagę, co słyszy się o E. coli, ale istnieje wiele szczepów tej bakterii, a większość z nich należy do flory fizjologicznej organizmu i ma ogromny potencjał w zakresie zwalczania chorób - podkreśla dr Blain A. Pfeifer. Autorami studium są Pfeifer oraz jego były student - dr Charles H. Jones (dyrektor wykonawczy startupu Abcombi Biosciences, który ma skomercjalizować nową technologię). Rdzeniem kapsułki jest nieszkodliwa E. coli. Wokół bakterii "owinięto" syntetyczny polimer - poli(β-aminoester), który przypomina płot z siatki. Jak tłumaczą Amerykanie, dodatnio naładowany polimer (polimer kationowy) i ujemnie naładowana ściana komórkowa bakterii tworzą hybrydowy nośnik. By przetestować kapsułkę, naukowcy wprowadzili do niej białkową szczepionkę na choroby pneumokokowe. Wyniki uzyskane na myszach były ponoć imponujące. Budowa hybrydowa pozwala na jednoczesną produkcję i dostarczanie antygenów. Dodatkowo komórki prezentujące antygen są celowane na dwa sposoby: biernie i aktywnie. W porównaniu do tradycyjnych formuł szczepionek, hybrydowy wektor (nośnik) poprawia odpowiedź immunologiczną i ochronę przed szczepami dwoinki zapalenia płuc (Streptococcus pneumoniae). Co ważne, produkcja kapsułki jest tania, można ją też wykorzystać do wielu różnych celów, np. terapii nowotworów czy zakaźnych chorób wirusowych. « powrót do artykułu
  16. Sześćdziesięcioletnia kobieta wygrała w londyńskim Sądzie Apelacyjnym sprawę dotyczącą wykorzystania zamrożonych komórek jajowych zmarłej córki. W 2011 r. córka zmarła w wieku 28 lat na raka jelita grubego. Jej matka chce przenieść komórki jajowe jedynaczki do kliniki w USA. W zeszłym roku przegrała sprawę w High Court, później zaskarżyła wyrok w Sądzie Apelacyjnym w Londynie. Tutejszy sąd rozstrzygał w 3-osobowym składzie. W 2014 r. brytyjski urząd ds. płodności i embriologii Human Fertilisation and Embryology Authority (HFEA) orzekł, że komórek jajowych córki nie można zabrać z magazynu w Londynie, bo przed śmiercią nie wyraziła na to pisemnej zgody. Ostatnio jednak prawnicy powódki przekonywali sąd, że 60-latka chce wypełnić wolę córki; miało chodzić o doprowadzenie do spłodzenia dziecka z jej zamrożonych gamet oraz, oczywiście, jego wychowanie. Kobieta chce zabrać komórki jajowe do kliniki w Nowym Jorku, by tam zapłodniono je spermą dawcy. Prawniczka Jenni Richards podkreśla, że były jasne dowody na to, czego odnośnie do komórek jajowych życzyła sobie córka (znana jako A.). Chciała, by matka miała po jej śmierci jej dziecko. HFEA twierdziła, że mimo całej sympatii dla rodziców zmarłej (państwa M.), prawo wymaga, byśmy rozważali, czy jest wystarczająco dużo dowodów na świadomie wyrażoną zgodę. Po uważnym przyjrzeniu się sprawie stwierdziliśmy, że nie, a decyzję tę poparł we wrześniu zeszłego roku High Court. Najnowszy wyrok Sądu Apelacyjnego nadal potwierdza potrzebę wyrażania świadomej zgody, ale [jednocześnie] konkluduje, że są wystarczające dowody na prawdziwe życzenia córki państwa M. HFEA chce się jak najszybciej ustosunkować do wyroku. « powrót do artykułu
  17. Sekret, czemu niektórzy ludzie uczą się języków szybciej, może leżeć w aktywności ich mózgu podczas relaksu. Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle wykazali, że 5-min pomiar aktywności mózgu w czasie spoczynku prognozuje, jak szybko dana osoba uczy się drugiego języka. Badanie sponsorowało Office of Naval Research. Dr Ray Perez twierdzi, że dzięki takim odkryciom w przyszłości wojsko będzie mogło skuteczniej prowadzić selekcję osób, które prędko uczą się języków. To szczególnie istotne dla społeczności wywiadu, gdzie trzeba poliglotów [...], a ludzie tacy powinni być znajdowani szybko. Dr Chantel Prat, główna autorka badania, dodaje, że aktywność mózgu w czasie spoczynku wyjaśnia 60% zmienności w zakresie nauki 2. języka. W badaniu wzięło udział 19 osób w wieku od 18 do 31 lat (żadna nie uczyła się wcześniej francuskiego). Przez 2 miesiące 2 razy w tygodniu przychodziły one do laboratorium na półgodzinne lekcje tego języka. Naukę prowadzono, wykorzystując tzw. technologię immersyjną, a konkretnie program Operational Language and Cultural Training System (OLCTS). Sfinansowany przez Office of Naval Research OLCTS umożliwia personelowi wojskowemu biegłe posługiwanie się językiem po 20 godzinach treningu. Program przeprowadza użytkownika w wybranym przez niego tempie przez serię scenek i historii. Rozpoznawanie głosu pozwala ćwiczyć wymowę. By upewnić się, że badani robią odpowiednie postępy, naukowcy poddawali ich okresowym kwizom. Przed przejściem do następnej lekcji trzeba było uzyskać pewną minimalną liczbę punktów. Dzięki testom można było też sprawdzać, jak szybko ochotnicy pokonują etapy programu. Przed 8-tygodniowym treningiem i po jego zakończeniu ochotnicy przeszli ilościowe badanie aktywności mózgu qEEG, zwane też analizą spektralną (naukowcy przyglądali się mocy sygnału w danej częstotliwości). Podłączeni do aparatury ludzie musieli leżeć spokojnie z zamkniętymi oczami i głęboko oddychać. O ile profil qEEG pozwalał przewidywać do 60% zmienności w nauce 2. języka, o tyle wskaźniki behawioralne inteligencji płynnej, funkcjonowania poznawczego i pojemności pamięci nie korelowały już z tempem nabywania języka. Szczególnie silnie z tempem uczenia języka korelowała wyższa moc fal beta i fal gamma niskiej częstotliwości w prawej okolicy zbiegu płatów skroniowego i ciemieniowego (ang. temporoparietal junction, TPJ). Odkryliśmy, że im większe sieci [pracujące] w częstotliwościach beta [częstotliwościach związanych z językiem i pamięcią], tym szybciej nasi badani uczyli się francuskiego. Gdy na końcu 2-miesięcznego programu ochotnicy wykonali test obejmujący lekcje, przez które przeszli, okazało się, że osoby z większymi sieciami beta uczyły się francuskiego 2-krotnie szybciej. W przyszłości Prat chce się skupić na metodach poprawy i przyspieszenia spoczynkowej aktywności mózgu za pomocą neurotreningu (fale beta są falami szybkimi). « powrót do artykułu
  18. Możliwe, że wkrótce Messi czy Lewandowski nie będą już drżeli o swoje nogi przy każdym zadanym im faulu. Przygotowane przez Polaków ochraniacze sprawią, że piłkarz niemal nie odczuje bólu zadanego przez przeciwnika. Energię kopnięcia pochłonie ochraniacz. "Dzisiaj ochraniacze należą do podstawowego wyposażenia każdego piłkarza. W dobrym ochraniaczu noga powinna oddychać. Musi on być lekki, przylegać do nogi, dostosowywać się do niej, a przede wszystkim chronić przed uderzeniem" - wylicza w rozmowie z PAP prof. Mikołaj Szafran z Politechniki Warszawskiej. Kierowany przez niego zespół opracował ochraniacze, które wszystkie te warunki spełniają z nawiązką. "Udało się nam przygotować materiały, których stopień absorbcji energii jest bardzo wysoki, dochodzi do 77 proc. W produkowanych do tej pory ochraniaczach, a przebadaliśmy ochraniacze kilkunastu firm, maksymalny poziom absorbcji wynosił około 50 proc." - podkreśla naukowiec. Wysoki poziom absorbcji energii oznacza, że siła uderzenia, którą dotkliwie odczuwają np. kopnięci w kość piszczelową piłkarze, zostaje pochłonięta przez ochraniacz. "Idea jest taka, aby bardziej bolało tego co kopie, a nie tego, który jest kopany" – mawi o wynalazku opracowanym na Politechnice Warszawskiej prof. Szafran. Co ważne, w dostępnych komercyjnie ochraniaczach piłkarskich stopień absorpcji energii znacznie spada po kolejnym uderzeniu - do wartości w zakresie 25-70 proc. w stosunku do absorpcji zarejestrowanej po pierwszym uderzeniu. Zupełnie inaczej jest w przypadku ochraniaczy opracowanych na Politechnice Warszawskiej. W nich ten stopień praktycznie się nie zmienia i w dalszym ciągu utrzymuje się na poziomie znacznie powyżej 90 proc. w stosunku do stopnia absorpcji energii po pierwszym uderzeniu. Nowe ochraniacze swoje właściwości zawdzięczają materiałowi, a dokłądniej - "cieczy zagęszczanej ścinaniem". Choć nazwa brzmi tajemniczo, idea jest dość prosta. "To materiał, który zachowuje się jak ciecz, jeśli jest wolno mieszany, albo gdy działa na niego mała siła. Jednak w wyniku gwałtownego ruchu czy siły nacisku zyskuje właściwości charakterystyczne dla ciała stałego. Tego typu ciecze są znane od dawna, ale bardzo długo tę właściwość uznawano za wadę. Każdy minus można jednak zamienić na plus" - zauważa rozmówca PAP. Aby uzyskać odpowiednie parametry takich cieczy naukowcy z Politechniki Warszawskiej wprowadzają m.in. różnego rodzaju modyfikatory i nanocząstki. W ten sposób wpływają np. na konsystencję materiału (który może przypominać rzadką śmietankę albo gęstą maź), szybkość ścinania, lepkość czy reakcję na ruch. "To czysto chemiczna robota" - komentuje prof. Szafran. "Musieliśmy też tak ukształtować ciecz, aby nie mogła spływać. Nad samą tą właściwością pracowaliśmy niemal przez rok" - mówi prof. Szafran. Na razie naukowcy przygotowali 10 par ochraniaczy, które przekazali do testowania piłkarzom m.in. z Podbeskidzia Bielska-Białej oraz Piasta Gliwice. Prof. Szafran zaznacza, że na reakcję i opinię sportowców trzeba jeszcze trochę poczekać. "Przygotowaliśmy kilka rodzajów i konstrukcji ochraniaczy, bo zmodyfikowaną ciecz można zamknąć pomiędzy warstwami materiału na kilka sposobów. Później może się okazać, że jedna osoba lepiej czuje się w jednym ochraniaczu, druga w zupełnie innym. Myślę jednak, że ten piłkarski test wiele nam wyjaśni" - mówi. W zależności od potrzeby opracowany na Politechnice Warszawskiej materiał można kształtować, nadając mu wiele różnych cech. Piłkarskie ochraniacze to zaledwie jedno z tysięcy zastosowań, bo materiał można wykorzystać np. w osłonach dla elektroniki czy robotów. Na samym początku właściwości tej cieczy inżynierowie zaczęli stosować w kamizelkach kuloodpornych. "Normalnie zawierają one kilkadziesiąt warstw, co sprawia, że stają się ciężkie i mniej elastyczne. Dzięki wprowadzeniu naszej cieczy pomiędzy warstwy tkaniny liczbę tych warstw można zmniejszyć do zaledwie kilku" - wyjaśnia prof. Szafran. Na zmodyfikowane ciecze naukowcy z Politechniki Warszawskiej mają już jedenaście zgłoszeń patentowych, w tym cztery na same piłkarskie ochraniacze. Swój wynalazek chcą objąć międzynarodową ochroną patentową, i zwiększyć skalę produkcji. "O ile wytworzenie takiej cieczy w skali laboratoryjnej nie sprawia problemów, to już testować trzeba ją w większej skali, co nastręcza trudności i wymaga nakładów finansowych. Liczymy, że pomogą nam w tym firmy, które się interesują naszymi produktami" - mówi rozmówca PAP. Już od 2012 r. nad piłkarskimi ochraniaczami zespół prof. Szafrana współpracuje z firmą Polsport z Bielska-Białej. "Optymistycznie zakładając w 2017 r. na rynku mogłoby się pojawić kilka tysięcy ochraniaczy, ale konkurencja jest ogromna" - zastrzega. « powrót do artykułu
  19. Dotąd naukowcy nie znali przyczyn zespołu przewlekłego zmęczenia (ZPZ) ani skutecznych sposobów walki z tą przypadłością. Ostatnio jednak badacze z Uniwersytetu Cornella zidentyfikowali biologiczne markery w mikrobiomie jelitowym i wskaźniki zapalne we krwi. Badając próbki stolca i krew, Amerykanom udało się poprawnie stwierdzić zespół chronicznego zmęczenia u 83% pacjentów. Wg autorów publikacji z pisma Microbiome, to sposób na nieinwazyjną diagnostykę i krok w kierunku zrozumienia przyczyn choroby. Nasze badanie pokazuje, że mikrobiom jelitowy pacjentów z zespołem przewlekłego zmęczenia nie jest prawidłowy, prowadząc być może do objawów żołądkowo-jelitowych i zapalnych. Co więcej, odkrycie przez nas biologicznych nieprawidłowości dostarcza kolejnych dowodów przeciwko absurdalnej koncepcji, że zespół ten ma przyczyny psychologiczne - podkreśla Maureen Hanson. W przyszłości można by stosować tę technikę jako uzupełnienie innych nieinwazyjnych metod diagnostycznych. [...] Gdybyśmy wiedzieli, co się dzieje z mikroflorą jelitową i tymi pacjentami, może klinicyści rozważyliby zmianę diety za pomocą prebiotyków (błonnika) lub probiotyków [...] - dodaje dr Ludovic Giloteaux. W ramach studium naukowcy współpracowali z dr Susan Levine, specjalistką od ZPZ z Nowego Jorku, która zwerbowała grupę 48 pacjentów ze zdiagnozowanym zespołem i 39 zdrowych osób. Od wszystkich pobierano próbki stolca i krwi. Naukowcy przeprowadzili analizę sekwencyjną genów 16S rRNA (w ten sposób zidentyfikowali gatunki bakterii z kału). Okazało się, że u chorych różnorodność typów bakterii była znacznie obniżona; występowało też mniej gatunków o właściwościach przeciwzapalnych. Warto przypomnieć, że podobne zjawiska występują u pacjentów z chorobą Leśniowskiego-Crohna czy wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego. Jednocześnie akademicy odkryli specyficzne markery zapalenia we krwi. Giloteaux sądzi, że ma to związek z przesiąkliwym jelitem, co pozwala bakteriom przenikać do krwiobiegu i pogarszać objawy. Amerykanie odkryli np. podwyższony poziom lipopolisacharydu (LPS), białka wiążącego LPS (ang. LPS binding protein) oraz rozpuszczalnej cząstki CD14 (sCD14), biorącej udział we wrodzonej odpowiedzi immunologicznej przeciwko drobnoustrojom. Na razie nie wiadomo, czy zmieniony mikrobiom to przyczyna, czy raczej konsekwencja choroby. W przyszłości naukowcy chcą sprawdzić, czy wirusy czy grzyby albo ich współdziałanie mogą powodować albo przyczyniać się do ZPZ. « powrót do artykułu
  20. Pięć lat po katastrofie nuklearnej w Fukushimie poziom radioaktywności wód Pacyfiku szybko powraca do normy. Scientific Committee on Oceanic Research, w pracach którego biorą udział eksperci z całego świata przeanalizował wyniki 20 badań związanych z katastrofą. Uczeni stwierdzili, że materiał radioaktywny został przyniesiony wraz z wodą aż do USA. Jednak poziom radioaktywności szybko spada. Jeszcze w 2011 roku około połowa z ryb badanych u wybrzeży Fukishimy wykazywała niebezpieczny dla ludzi poziom promieniowała. Jednak w 2015 roku poziom ten spadł do mniej niż 1% powyżej granicy bezpieczeństwa - mówi Pere Masque, jeden z autorów artykułu opublikowanego na łamach Annual Review of Marine Science. Badania wykazały jednak, że dno morskie i port w pobliżu Fukushimy są wciąż silnie zanieczyszczone materiałami radioaktywnymi. Wielu byłych mieszkańców Fukushimy wciąż nie może wrócić do swoich domów z powodu utrzymującego się wysokiego zanieczyszczenia gleby i budynków. « powrót do artykułu
  21. NASA pobiła rekord długości lotu balonem naukowym na średnich szerokościach. Olbrzymie urządzenie o średnicy 114 metrów, napompowane 532 000 metrów sześciennych helu krążyło wokół Półkuli Południowej. Na jego pokładzie znajdował się teleskop działający w zakresie fal gamma. Balon pozostawał w powietrzu przez 46 dni, a wcześniejsze lądowanie zostało wymuszone obniżaniem wysokości w nocy. Wspomniany lot to bardzo ważne wydarzenie dla NASA, która pracuje nad tzw. superpressure balloons (SPB - balony z wysokim ciśnieniem). Mają być one tanią alternatywą dla satelitów. Naukowcy od wielu lat wykorzystują konwencjonalne balony (zero-pressure balloons) do lotów badawczych. Jednak takie urządzenia dobrze radzą sobie jedynie nad biegunami, gdzie ciągle oświetlane przez słońce mogą pozostawać w powietrzu całymi tygodniami. Na innych szerokościach słońce je ogrzewa, powodując wycieki helu, a w nocy balony opadają i muszą wyrzucać balast, by nie opaść zbyt nisko. Superperssure balloons korzystają z helu znajdującego się pod wysokim ciśnieniem, dzięki czemu balon nie zmienia objętości pomiędzy dniem, a nocą. Nie traci gazu, nie musi wyrzucać balastu. NASA od lat pracuje nad tego typu balonami i do niedawna rekord lotu takiego urządzenia wynosił 32 dni. Półtora miesiąca temu, 17 maja, z Wanaka w Nowej Zelandii wystartował najnowszy SPB NASA. Miał latać przez 100 dni, jednak okazało się, że zachowuje się jak zero-pressure balloon. W ciągu nocy z wysokości przelotowej wynoszącej 32 kilometry urządzenie opadało nawet do 22 km. Ponadto, zamiast krążyć nad Oceanem Południowym balon poleciał nad Południowy Pacyfik, wyrywając się spod wpływu zimowego cyklonu okrążającego Antarktykę. W końcu NASA zdecydowała się na sprowadzenie balonu na Ziemię. Urządzenie wylądowało w Peru, 32 kilometry na północ od miasta Camana. Obecnie agencja pracuje nad zabraniem balonu z górzystego terenu. « powrót do artykułu
  22. Przeglądarki Microsoftu tracą użytkowników w rekordowym tempie. W czerwcu rynkowe udziały Internet Explorera i Edge'a wynosiły 36,7%. Jak informuje firma Net Applications w ciągu zaledwie miesiąca udziały przeglądarek z Redmond zmniejszyły się o 1,9 punktu procentowego, a czerwiec był 18. z kolei miesiącem, w którym liczba ich użytkowników spadała. W ciągu ostatniego roku obie przeglądarki straciły aż 17,3 punktu procentowego udziałów rynkowych, czyli niemal 33% stanu posiadania. Głównym rywalem przeglądarek z Redmond jest Chrome, który w ubiegłym miesiącu zyskał 3 punkty procentowe i w czerwcu jego udziały sięgnęły 48,7% rynku. Tam gdzie traci Microsoft, zyskuje Google. Wzrosty udziałów Chrome'a są równie imponujące, co straty IE i Edge'a. W ciągu 12 miesięcy przeglądarka Google'a dwukrotnie zwiększyła swój stan posiadania. W ciągu ostatnich 12 miesięcy z używania IE zrezygnowało niemal 300 milionów osób, z czego 2/3 tylko w bieżącym roku. Zjawisko to nie dziwi specjalistów. W sierpniu 2014 roku Microsoft poinformował użytkowników, że do stycznia 2016 będą musieli zaktualizować Internet Explorera do wersji 9 lub 10. Tylko bowiem te wersje będą wspierane. O ile z punktu widzenia Microsoftu miało to sens, gdyż znacznie zmniejszało liczbę wspieranych wersji przeglądarki, to spowodowało lawinę, której Microsoft nie przewidział. Olbrzymia część użytkowników przemyślała wybór przeglądarki i zainstalowała produkt konkurencji. « powrót do artykułu
  23. Spożycie masła słabo koreluje z całkowitą śmiertelnością, nie wiąże się z chorobami sercowo-naczyniowymi i działa lekko zabezpieczająco w przypadku cukrzycy (korelacja jest ujemna) - dowodzi nowa metaanaliza naukowców z Tufts University. Amerykanie dokonali systematycznego przeglądu medycznych baz danych i wytypowali 9 nadających się do analizy studiów. Obejmowały one 15 kohort (636.151 osób i 6,5 mln osobolat śledzenia ich losów). W sumie w okresie objętym badaniami odnotowano 28.271 zgonów, 9.783 przypadki choroby sercowo-naczyniowej i 23.954 przypadki cukrzycy typu 2. Za standardową porcję uznano 14 g masła dziennie, co odpowiada circa jednej łyżeczce. Średnie spożycie masła w poszczególnych badaniach wynosiło od 1/3 do 3,2 porcji dziennie. Wg autorów publikacji z pisma PLoS ONE, wszystkie one przeważnie nie korelowały w ogóle lub korelowały słabo z całkowitą śmiertelnością, chorobami sercowo-naczyniowymi i cukrzycą. Mimo że u osób, które jedzą więcej masła, dieta i tryb życia są generalnie gorsze, wydawało się to dość neutralne. To sugeruje, że masło jest produktem pośrednim: zdrowszym niż cukier czy skrobia, a więc biały chleb czy ziemianki, które zwykle się nim smaruje, i gorszym od wielu bogatych w zdrowe tłuszcze margaryn i olejów, np. sojowego, rzepakowego, lnianego czy oliwy extra virgin - podkreśla dr Dariush Mozaffarian. Generalnie nasze wyniki sugerują, że masło nie powinno być ani demonizowane, ani postrzegane jako droga do dobrego zdrowia. Potrzeba kolejnych badań, by lepiej zrozumieć zaobserwowany potencjał zmniejszania ryzyka cukrzycy (sugerowały go także inne wcześniejsze studia tłuszczów z nabiału). Związek może być realny albo spowodowany innymi czynnikami towarzyszącymi spożywaniu masła - nasze badanie nie udowodniło związku przyczynowo-skutkowego. « powrót do artykułu
  24. Uzupełnienie diety osób z zespołem metabolicznym o skrobię oporną na strawienie korzystnie zmienia mikrobiom, pozwalając obniżyć poziom złego cholesterolu i związany z otyłością stan zapalny. Zespół z Uniwersytetu Stanowego Dakoty Południowej jako pierwszy oceniał prebiotyczny wpływ skrobi opornej RS4 (nieulegającej strawieniu modyfikowanej chemicznie skrobi pszennej) na pacjentów z zespołem metabolicznym. Jak wyjaśnia prof. Moul Dey, RS4 nie ulega strawieniu w górnej części układu pokarmowego i jest fermentowana przez bakterie z jelita grubego. Wskutek tego powstają krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe, które mają wpływ na ludzkie zdrowie. W ludzkim organizmie występuje więcej komórek bakteryjnych niż naszych własnych, dlatego to, co jemy, służy i nam, i bakteriom. To, jak je karmimy, przyczynia się do tego, jak one dbają o nasze zdrowie. To tu mogą się przydać RS4. Studium skupiło się na 12 kobietach i 8 mężczyznach z zespołem metabolicznym z 2 kolonii huterytów ze wschodniej Dakoty Południowej. U ludzi tych występowała otyłość brzuszna oraz 2 z 4 wymienionych przypadłości: nadciśnienie, cukrzyca, wysoki poziom trójglicerydów bądź niskie stężenie dobrego cholesterolu. Dwanaście osób zażywało leki na jedną lub więcej z tych chorób. Do mąki grupy interwencyjnej dodano skrobię RS4. Wszystkie posiłki są w społecznościach huterytów przygotowywane od postaw, a w każdym posiłku znajdują się 1 bądź 2 produkty mączne. Zdrowa dieta i tryb życia mogą zmniejszyć ryzyko związane z zespołem metabolicznym, ale zmiana podtrzymywanych całe życie zwyczajów i długoterminowe stosowanie się do zaleceń dietetycznych są trudne. W takich przypadkach przydają się tajemnicze składniki takie jak RS4. Tak czy siak, kluczowe pozostaje podejmowanie zdrowych życiowych wyborów. Eksperyment składał się z dwóch 12-tygodniowych sesji, oddzielonych 2-tygodniową przerwą. Dzięki temu naukowcy mogli zamienić grupy interwencyjną i kontrolną. Od ochotników pobierano próbki krwi i stolca. Wykonywano też badanie składu ciała metodą DEXA (absorcjometrię promieniowania rentgenowskiego o podwójnej energii; DEXA od ang. Dual Energy X-Ray Absorptiometry). Amerykanie zauważyli, że wykorzystanie opornej skrobi obniżało poziom wszystkich cholesteroli. Mimo że wyjściowy poziom cholesterolu badanych nie był wysoki, po części z powodu zażywania leków, po interwencji średni całkowity cholesterol i tak znacząco się obniżał. Dodatkowo autorzy publikacji z pisma Scientific Reports zauważyli niewielki spadek średniego obwodu talii i zawartości tłuszczu w organizmie. Analiza DNA z próbek stolca wykazała zmianę struktury mikroflory jelitowej. Zasadniczo spożywanie RS4 poprawiło równowagę bakterii, co korelowało z poprawą wskaźników zdrowia metabolicznego i zwiększonym poziomem krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych. « powrót do artykułu
  25. Groszki przejawiają zdolność do hazardu (wrażliwość na ryzyko). To pierwsze rośliny, u których ją odkryto. W ramach eksperymentów brytyjsko-izraelski zespół hodował groszki z korzeniami rozdzielonymi na dwie doniczki. Przez to rośliny musiały zdecydować, który z pojemników uznać za priorytetowy. We wstępnym eksperymencie naukowcy wykazali, że rośliny wypuszczają więcej korzeni w doniczkach z większym stężeniem składników odżywczych - to przystosowawcza reakcja, podobna do zachowania zwierząt, które koncentrują żerowanie na obszarach z większą ilością jedzenia. W serii kolejnych eksperymentów korzenie groszków rozdzielano na 2 doniczki z takim samym średnim poziomem składników odżywczych, przy czym w jednej z nich ich stężenie było stałe, a w drugiej ich poziom się wahał. Bazując na analizie, jak reagują ludzie czy inne zwierzęta, akademicy przewidywali, że rośliny mogą woleć zmienną doniczkę (być podatne na ryzyko) przy niskim średnim poziomie składników odżywczych i stałą doniczkę (wykazywać awersję do ryzyka) przy wysokim średnim poziomie składników odżywczych. Kiedy bowiem średnie stężenie składników odżywczych nie może zaspokoić potrzeb rośliny, zmienna opcja pozwala przynajmniej liczyć na łut szczęścia czy dobrą passę. Z drugiej zaś strony, kiedy przeciętne warunki są dobre, sensownie jest trzymać się bezpiecznej opcji. Okazało się, że tak właśnie zachowywały się rośliny. Groszki były podatne na ryzyko, to znaczy wypuszczały więcej korzeni w nieprzewidywalnej donice, gdy średnie stężenie składników w obu doniczkach wynosiło poniżej 0,01 g/l. Awersję do ryzyka wykazywały zaś, gdy średnie stężenie składników odżywczych wynosiło 0,15 g/l lub więcej. Zgodnie z naszą wiedzą, to pierwsza demonstracja przystosowawczej reakcji na ryzyko u organizmów pozbawionych układu nerwowego. Nie twierdzimy, że rośliny są inteligentne w sensie zarezerwowanym dla ludzi i innych zwierząt, ale postulujemy raczej, że [ich] złożone interesujące zachowania bazują na procesach wyewoluowanych, by skuteczniej wykorzystywać naturalne szanse - wyjaśnia prof. Alex Kacelnik z Wydziału Zoologii Uniwersytetu Oksfordzkiego. Nie mamy na razie pojęcia, jak rośliny wyczuwają funkcję wariancji ani nawet, czy ich fizjologia jest specjalnie przystosowana do reagowania na ryzyko, ale uzyskane wyniki skłaniają nas, by nawet groszki postrzegać jak dynamicznych strategów i by modelować ich procesy decyzyjne jak w przypadków modelowania inteligentnych czynników. Jak większość ludzi [...] uznawałem rośliny za biernych odbiorców zdarzeń. Przeprowadzone przez nas eksperymenty pokazują, jak błędny to pogląd: organizmy żywe są przez dobór naturalny zaprogramowane, by wykorzystywać szanse, a to często oznacza dużą dozę elastyczności - podsumowuje Efrat Dener, student z Uniwersytetu Ben-Guriona w Beer Szewie. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...