Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

W ramach programu Artemis astronauci NASA mają powrócić na Księżyc. A SpaceX będzie firmą, której pojazd wyląduje z na Srebrnym Globie z dwoma astronautami na pokładzie. Agencja ogłosiła właśnie, że przedsiębiorstwo Elona Muska otrzyma niemal 2,9 miliarda dolarów na dokończenie prac nad lądownikiem.

W misji weźmie udział 4 astronautów. Wystartują oni na pokładzie kapsuły Orion firmy Lockheed Martin, która zostanie wyniesiony przez opracowywany przez NASA Space Launch System (SLS). Następnie dwoje z nich przesiądzie się do lądownika (HLS – human landing system), który zawiezie ich na Srebrny Glob. Po około tygodniowym pobycie na powierzchni ziemskiego satelity astronauci powrócą na pokład Oriona, a następnie na Ziemię.

HLS Starship będzie korzystał z silników Raptor oraz doświadczeń zdobytych przez SpaceX podczas budowy i używania pojazdów Falcon i Dragon. Projekt Starship zawiera dużą kabinę załogową i śluzę powietrzną, umożliwiającą wysiadanie i wsiadanie. Założono, że będzie on ewoluował tak, by w przyszłości stać się systemem wielokrotnego użytku przeznaczonym do lądowania i startowania z powierzchni Księżyca, Marsa i innych ciał niebieskich.

W ramach programu Artemis – obok SLS, HLS i Oriona – ma też powstać stacja Gateway. Zostanie ona umieszczona na orbicie Księżyca. Będzie ona służyła jako hub komunikacyjny, laboratorium, parking dla robotów i miejsce krótkotrwałego pobytu astronautów.

Autorzy misji Artemis zakładają również, że w jej ramach na powierzchnię Srebrnego Globu trafi pierwsza w historii kobieta oraz pierwsza osoba kolorowa.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłoby dobrze żeby NASA przestała zajmować się poprawnością polityczną i ideologiczną a powróciła do zajmowania się nauką i rozwojem. Już teraz oglądając newsy NASA ma się wrażenie jakby to był teatrzyk wiecznie sztucznie uśmiechniętych kukiełek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odezwała się ekspertka od wiecznych teatrzyków sztucznie uśmiechniętych kukiełek i fantastyki w dwóch częściach. Weź może nie pouczaj NASA ze swoją moralnością Kalego.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Ergo Sum nie rozumiem co Ci przeszkadza że  realizują oba cele na raz. Kobiety to 50% społeczeństwa, mniejszości etniczne to chyba ze 45% w USA. NASA ma inspirować kolejne pokolenia inżynierów, wiec również pokazać że maja szanse żeby brać udział w tych prestiżowych projektach i to na pierwszym planie. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, dexx napisał:

Kobiety to 50% społeczeństwa, mniejszości etniczne to chyba ze 45% w USA. NASA ma inspirować kolejne pokolenia inżynierów, wiec również pokazać że maja szanse żeby brać udział w tych prestiżowych projektach i to na pierwszym planie. 

 

Ale taki dobór oznacza karanie innych i dyskryminację. Jeśli faworyzuję białego człowieka, to dyskryminuję inne ubarwienia. I to jest złe. W drugą stronę już nie? Nawet gdyby proces rekrutacyjny wyłonił dwie osoby o identycznej, co do joty, punktacji, to należy się rzut monetą, dogrywka na pięści, konkurs szydełkowania - cokolwiek!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze coś mi przyszło do głowy i byłoby to zabawne, gdyby nie było tragiczne. Ergo radzi NASA powrócić do zajmowania się nauką i rozwojem, i to w dzień, w którym dokonali pierwszego udanego lotu helikopterem na Marsie! Za to w Polsce czołowy ministrant edukacji i nauki powołał "nową dyscyplinę naukową". Właśnie widziałem nagłówek w internecie. Dramat.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 hours ago, Jajcenty said:

Ale taki dobór oznacza karanie innych i dyskryminację. Jeśli faworyzuję białego człowieka, to dyskryminuję inne ubarwienia. I to jest złe. W drugą stronę już nie? Nawet gdyby proces rekrutacyjny wyłonił dwie osoby o identycznej, co do joty, punktacji, to należy się rzut monetą, dogrywka na pięści, konkurs szydełkowania - cokolwiek!

To nie ma nic wspólnego z dyskryminacją po prostu jednym z kryteriów wyboru kandydatów jest grupa etniczna, płeć  a np. w feralnym locie Challengera jednym z kryteriów był wykonywany zawód (nauczycielka). Jak na ISS lecą Japończycy, Kanadyjczycy, Niemcy czy Francuzi to dlatego, że ich kraj miał wkład w rozwój Stacji Kosmicznej i w zamian oczekuje swojej reprezentacji w celach promocyjnych i politycznych. Zapewnienie miejsca w załodze dla różnych nacji ma wymierne korzyści tak jak i tak samo będzie w przypadku mniejszości. Selekcja ze względu tylko i wyłącznie na predyspozycje i wyniki testów miała może miejsce na lotów w kosmos teraz narodowość i grupa etniczna jest takim samym kryterium jak wszystkie pozostałe.

Edytowane przez dexx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, dexx napisał:

Selekcja ze względu tylko i wyłącznie na predyspozycje i wyniki testów miała może miejsce na lotów w kosmos teraz narodowość i grupa etniczna jest takim samym kryterium jak wszystkie pozostałe.

No wiem, środek PRLu, punkty za pochodzenie - naturalnych sposób wyrównywania szans i zapobiegania dziedziczności wykształcenia. Z mojego punktu widzenia kryterium musi być znaczące: np. geny. Kwalifikowanie kogoś bo jest nauczycielką, to obelga. 

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Astro napisał:

Słusznie Jajcenty prawisz, ale tu jest pies pogrzebany! Konkurs szydełkowania będzie statystycznie preferował płeć piękną, biegi długodystansowe - cz... Afroamerykanów, rzut monetą może być rzutem monetą o "złej" statystyce itd.

Nie bardzo rozumiem, niektóre dodatkowe testy mogą pozwolić wybrać "korzystniejszego" kandydata (dobry biegacz -> prawdopodobnie lepsza kondycja fizyczna, a taka kondycja jest pożądana w lotach kosmicznych, umiejętność szydełkowania raczej nie daje żadnej praktycznej korzyści (czyli Afro* się cieszą, feministki martwią)), natomiast monetę da się chyba tak przygotować, żeby oba wyniki wypadały z prawdopodobieństwem na tyle bliskim 1/2, że nikt nie będzie narzekał. Oczywiście znajda się tacy, którzy będą uważali, ze szydełkowanie jednak do czegoś się może przydać w l.k. ale z takimi problemami chyba raczej da się radę uporać (w ostateczności zawsze zostaje moneta, albo - w przypadku, gdy loty są prywatne - niech decyduje ten, co wyłożył pieniądze).

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli mamy firmę lub organizację, której zależy w 100% na wydajności to wydaje się że powinni zrezygnować z parytetów płci lub grup etnicznych. Ale tylko jeśli różnice w kwalifikacjach wynikają z płci lub koloru skóry. Natomiast jeśli pojawiają się wyniki badań, które sugerują że różnice w zdolnościach wynikają z dyskryminacji, a nie dyskryminacja wynika z różnic, wtedy należy wprowadzić działania na rzecz zlikwidowania dyskryminacji. Niezależnie od etyki tylko ze względu na zwiększenie ilości wykwalifikowanych pracowników. W ten sposób dobór pracowników pod względem wydajności nie jest być może optymalny w skali jednej firmy, ale za to w skali kraju zwiększa się ilość wykwalifikowanych pracowników. To znaczy że jeśli członkowie dyskryminowanych grup nigdy nie będą wierzyli w to że mogą pracować w NASA lub Google to nigdy nie zdecydują się na wybranie studiów technicznych. Chyba nie sądzicie że wielkie korporacje walczą z dyskryminacją rasową i płciową, bo chcą żeby świat był piękniejszym miejscem? ;) Robią to, bo równość się opłaca. Społeczeństwo w którym każdy wie że może odnieść sukces to społeczeństwo ciężko pracujących i ambitnych ludzi. Dlatego całkiem mnie to śmieszy kiedy widzę jak ktoś narzeka że mu czarni zabierają miejsce w NASA. Ja bym był już pewnie wice dyrektorem gdyby nie ta poprawność polityczna :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoretyczne rozważania, co jest "słuszne" teoretycznymi rozważaniami, a życie, jak się okazuje, dodaje swoje komentarze: osobą z USA, która spędziła najwięcej czasu w kosmosie, jest kobieta, Peggy Whitson, i nikt (prawie) o tym nie wie: https://www.youtube.com/watch?v=3RkhZgRNC1k#t=2m38s  ;)

Edytowane przez darekp
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, darekp napisał:

osobą z USA, która spędziła najwięcej czasu w kosmosie, jest kobieta, Peggy Whitson,

Ale, prawie na pewno, nie przez przypadek i nie dla parytetów. Sporo wcześniej zajmowała się biochemią 'kosmiczną', więc po spełnieniu kryteriów sprawnościowych nie było lepszych kandydatów :D 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A właściwie to o co kruszyć kopie? Lista aktywnych astronautów przypisanych do programu Artemis, a mających inne niż biale (kaukaskie) pochodzenie etniczne jest taka:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Stephanie_Wilson 

- 3 loty wahadłowcami, ponad 42 dni w kosmosie

https://en.wikipedia.org/wiki/Jessica_Watkins

- nowicjuszka, w 2020 r ukończyła podstawowy (3 letni!) trening astronautyczny

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kjell_Lindgren

- ISS, 141 dni w kosmosie, dwa spacery EVA

https://www.nasa.gov/astronauts/biographies/jonny-kim

-nowicjusz, po treningu podstawowym

https://pl.wikipedia.org/wiki/Victor_Glover

-pierwszy murzyn afroamerykanin na ISS, na obecną chwilę 157 dni w kosmosie, ciągle lata nad nami

Jest jeszcze Raja Chari, nie wiem jakiego pochodzenia, nowicjusz po treningu podstawowym i pilot testowy, absolwent MIT.

No i jest jeszcze pani Jasmin Moghbeli, urodzona w Niemczech, irańskiego pochodzenia. Pilot USMC na śmiglakach, AH 1 -Super Cobra, 150 misji bojowych, oczywiście po MIT. Kandydatka do lotu na Marsa.:

https://en.wikipedia.org/wiki/Jasmin_Moghbeli

NASA nie odwala fuszery, wszyscy ci kandydaci o nieco innym odcieniu skóry, mają bardzo wysokie kwalifikacje. Bez dwóch zdań. Wszyscy poza pania Moghbeli i Lindgrenem, urodzili się na terytorium USA.

A ta polityczna decyzja o pierwszym nie-białym astronaucie na Księżycu to próba, być może rozpaczliwa, powtórzenia sukcesu programu Apollo, który ponoć zassał wśród młodych 200 tyś nowych inżynierów. Oni teraz  mają problem. W rodzinie mam młodego człowieka, który wyjechał na wakacje, do pracy,  do południowej Kalifornii. Nie mógł tam znaleźć roboty bo nie znał hiszpańskiego. ...Sygnał administracji Bidena jest więc czytelny - uczcie się a i kosmos stanie dla was otworem nawet jak macie taką barwę skóry jak nocne niebo nad nami...;)

A Kanadyjczycy, mający parytet mężczyzna- kobieta 50/50 wysyłają kandydatkę do programu Artemis w atrakcyjnej  postaci dr Jennifer Anne MacKinnon "Jenni" Sidey-Gibbons:

LB5sfRkn4QLZo9ATRfzadp3nZtUy7-VKuG1xlcyN

https://en.wikipedia.org/wiki/Jenni_Sidey-Gibbons

:)

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Trzecie podejście do testu SN15, tankują teraz paliwo. Dwa poprzednie zostały odwołane. Live feed od Everyday Astronaut:

Edit: SN wystartował, miękko wylądował, nadal stoi i jeszcze nie wybuchł :)

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy w w połowie grudnia 1972 roku astronauci misji Apollo zbierali na Księżycu próbki, nie mieli pojęcia, że ponad 50 lat później jedna z nich – oznaczona numerem 76535 – zmieni nasze rozumienie historii Srebrnego Globu. Materiał powstał niemal 50 kilometrów pod powierzchnią Księżyca, jednak nie nosi śladów gwałtownego oddziaływania sił, które powstają, gdy skały z dużej głębokości są wyrzucane na powierzchnię. Zagadka 76535 intrygowała naukowców od dekad. Zdaniem niektórych specjalistów, materiał ten znalazł się na powierzchni w wyniku potężnego uderzenia, które utworzyło największy księżycowy krater, Basen Biegun Południowy-Aitken.
      Zespół Evana Bjonnesa z Lawrence Livermore National Laboratory przeprowadził zaawansowane analizy komputerowe wielkiego uderzenia w Księżyc i stwierdził, że uderzenie, które utworzyło Morze Jasności mogło wynieść na powierzchnię skały na późniejszych etapach jego formowania się. Badania sugerują, że do tego uderzenia doszło 4,25 miliarda lat temu. To o 300 milionów lat wcześniej, niż dotychczas sądzono. To zaś oznacza, że okres intensywnych bombardowań Księżyca należy przesunąć w czasie. A co za tym idzie, należy zmienić pogląd na okres, w którym dochodziło do bombardowań Ziemi i innych planet. To niewielka skała, ale przynosi wielką zmianę w rozumieniu wczesnej historii Księżyca. Jest jak kapsuła czasu sprzed 4,25 miliardów lat, mówi Bjonnes.
      Skład chemiczny i budowa fizyczna próbki 76535 wskazują, że materiał powstał głęboko pod powierzchnią. Jednak brak śladów oddziaływania potężnych sił, jakie zwykle towarzyszą gwałtownemu wydobywaniu się na powierzchnię. Dotychczasowe hipotezy mówiły, że tylko tak potężne uderzenia, jak to w wyniku którego powstał Basen Biegun Południowy-Aitken mogły wydobyć skały z tak dużych głębokości. Jednak miejsce znalezienia próbki było tak odległe od Basenu, że jej przyniesienie tam wymagałoby gwałtownego oddziaływania potężnych sił, a na próbce żadnych takich śladów nie było widać.
      Jednak z badań Bjonnesa i jego zespołu wynika, że podczas późniejszego etapu formowania się krateru uderzeniowego, materiał z głębokości dziesiątków kilometrów może zostać wyniesiony na powierzchnię na tyle łagodnie, by zachować skały w takiej formie, jak próbka 76535. Symulacje wykazały, że uderzenie, które utworzyło Morze Jasności, mogło wynieść materiał z głębokości kilkudziesięciu kilometrów na głębokość nie większą niż kilku kilometrów od powierzchni. To dokładnie taki proces, w wyniku którego próbka mogła trafić na powierzchnię i nie nosić śladów oddziaływania gwałtownych sił.
      Jeśli zaś rzeczywiście Morze Jasności powstało 4,25 miliardów lat temu, to również inne duże księżycowe kratery mogą być starsze niż obecnie uznawane. A to oznacza, że naukowcy muszą przemyśleć, jak szybko Księżyc ostygł i jak często w Układzie Słonecznym dochodziło do wielkich bombardowań wewnętrznych planet. Badania Księżyca są ważne z punktu widzenia naszej wiedzy o historii Ziemi. Na planecie wiele śladów zostało zatartych w wyniku procesów geologicznych i ruchów tektonicznych. Dlatego oś czasu Ziemi kalibruje się z uwzględnieniem danych z Księżyca. Zmiana datowania historii Srebrnego Globu wpływa więc na datowanie historii Ziemi.
      Wyniki fascynujących badań zostały opublikowane na łamach Geophysical Research Letters.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy w w połowie grudnia 1972 roku astronauci misji Apollo zbierali na Księżycu próbki, nie mieli pojęcia, że ponad 50 lat później jedna z nich – oznaczona numerem 76535 – zmieni nasze rozumienie historii Srebrnego Globu. Materiał powstał niemal 50 kilometrów pod powierzchnią Księżyca, jednak nie nosi śladów gwałtownego oddziaływania sił, które powstają, gdy skały z dużej głębokości są wyrzucane na powierzchnię. Zagadka 76535 intrygowała naukowców od dekad. Zdaniem niektórych specjalistów, materiał ten znalazł się na powierzchni w wyniku potężnego uderzenia, które utworzyło największy księżycowy krater, Basen Biegun Południowy-Aitken.
      Zespół Evana Bjonnesa z Lawrence Livermore National Laboratory przeprowadził zaawansowane analizy komputerowe wielkiego uderzenia w Księżyc i stwierdził, że uderzenie, które utworzyło Morze Jasności mogło wynieść na powierzchnię skały na późniejszych etapach jego formowania się. Badania sugerują, że do tego uderzenia doszło 4,25 miliarda lat temu. To o 300 milionów lat wcześniej, niż dotychczas sądzono. To zaś oznacza, że okres intensywnych bombardowań Księżyca należy przesunąć w czasie. A co za tym idzie, należy zmienić pogląd na okres, w którym dochodziło do bombardowań Ziemi i innych planet. To niewielka skała, ale przynosi wielką zmianę w rozumieniu wczesnej historii Księżyca. Jest jak kapsuła czasu sprzed 4,25 miliardów lat, mówi Bjonnes.
      Skład chemiczny i budowa fizyczna próbki 76535 wskazują, że materiał powstał głęboko pod powierzchnią. Jednak brak śladów oddziaływania potężnych sił, jakie zwykle towarzyszą gwałtownemu wydobywaniu się na powierzchnię. Dotychczasowe hipotezy mówiły, że tylko tak potężne uderzenia, jak to w wyniku którego powstał Basen Biegun Południowy-Aitken mogły wydobyć skały z tak dużych głębokości. Jednak miejsce znalezienia próbki było tak odległe od Basenu, że jej przyniesienie tam wymagałoby gwałtownego oddziaływania potężnych sił, a na próbce żadnych takich śladów nie było widać.
      Jednak z badań Bjonnesa i jego zespołu wynika, że podczas późniejszego etapu formowania się krateru uderzeniowego, materiał z głębokości dziesiątków kilometrów może zostać wyniesiony na powierzchnię na tyle łagodnie, by zachować skały w takiej formie, jak próbka 76535. Symulacje wykazały, że uderzenie, które utworzyło Morze Jasności, mogło wynieść materiał z głębokości kilkudziesięciu kilometrów na głębokość nie większą niż kilku kilometrów od powierzchni. To dokładnie taki proces, w wyniku którego próbka mogła trafić na powierzchnię i nie nosić śladów oddziaływania gwałtownych sił.
      Jeśli zaś rzeczywiście Morze Jasności powstało 4,25 miliardów lat temu, to również inne duże księżycowe kratery mogą być starsze niż obecnie uznawane. A to oznacza, że naukowcy muszą przemyśleć, jak szybko Księżyc ostygł i jak często w Układzie Słonecznym dochodziło do wielkich bombardowań wewnętrznych planet. Badania Księżyca są ważne z punktu widzenia naszej wiedzy o historii Ziemi. Na planecie wiele śladów zostało zatartych w wyniku procesów geologicznych i ruchów tektonicznych. Dlatego oś czasu Ziemi kalibruje się z uwzględnieniem danych z Księżyca. Zmiana datowania historii Srebrnego Globu wpływa więc na datowanie historii Ziemi.
      Wyniki fascynujących badań zostały opublikowane na łamach Geophysical Research Letters.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pełniący obowiązki administratora NASA Sean Duffy, wydał dyrektywę, której celem jest przyspieszenia budowy reaktora atomowego na powierzchni Księżyca. Agencja niejednokrotnie prowadziła prace nad reaktorami służącymi eksploracji kosmosu. Dotychczas żaden nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Administracja prezydenta Trumpa – w obliczu rosnącej konkurencji ze strony Chin i Rosji – chce wreszcie doprowadzić tę kwestię do końca.
      Chiny i Rosja mają ambitne plany. Chcą do połowy lat 30. wybudować w pobliżu bieguna południowego Księżyca stację zasilaną energią jądrową. Biegun południowy znajduje się też w kręgu zainteresowań USA, które chcą w 2027 roku wysłać tam misję załogową. W tamtym regionie znajdują się wiecznie zacienione kratery, zawierające zamarzniętą wodę, którą można wykorzystać zarówno do picia, jak i do produkcji paliwa.
      Prezydent Trump już w czasie swojej pierwszej kadencji naciskał na zorganizowanie załogowej misji na Księżyc. W 2022 roku NASA, zainspirowana częściowo polityką byłego już wówczas prezydenta, prowadziła projekt, w ramach którego trzy firmy otrzymały po 5 milionów dolarów na opracowanie koncepcji niewielkiego, 40-kilowatowego reaktora atomowego o masie nie przekraczającej 6 ton.
      Projekt Duffy'ego jest bardziej ambitny. Reaktor ma mieć moc co najmniej 100 kW i być gotowy do wystrzelenia w 2029 roku. Teraz NASA ma 30 dni na wyznaczenie urzędnika, który będzie nadzorował cały projekt i 60 dni na opublikowanie oferty dla partnerów.
      Powstanie takiego reaktora na Księżycu może pozwolić też USA de facto na przecięcie niewielkiej części Srebrnego Globu. Traktat o przestrzeni kosmicznej zabrania co prawda jakiemukolwiek państwu zawłaszczania jakiegokolwiek fragmentu przestrzeni kosmicznej czy ogłaszania swojego zwierzchnictwa nad nim, jednak ten sam traktat mówi, o konieczności poszanowania uzasadnionych interesów innych państw. To zaś może oznaczać, że w pewnej odległości od takiego reaktora inne państwa nie będą mogły prowadzić żadnej działalności mogącej utrudnić jego działanie. De facto mogłaby powstać w jego pobliżu wyłączna strefa zarządzana przez USA.
      Wielu ekspertów wątpi, czy rok 2029 jest realistycznym terminem wysłania na Księżyc reaktora atomowego. Tym bardziej, że – ich zdaniem – zorganizowanie misji załogowej w 2027 roku też jest zbyt ambitnym celem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Łaziki pracujące na Marsie czy Księżycu, mierzą się z wieloma problemami. Jednym z nich jest ryzyko utknięcia w grząskim gruncie. Gdy tak się stanie operatorzy podejmują serię delikatnych manewrów, by pojazd wydobyć. Nie zawsze się to udaje. Łazik Spirit zakończył misję jako stacjonarna platforma badawcza po tym, jak utknął w luźnym piasku. Czy takim wydarzeniom da się zapobiec? Inżynierowie z University of Wisconsin-Madison informują o znalezieniu poważnego błędu w procedurach testowania łazików. Jego usunięcie może spowodować, że pojazdy na Marsie i Księżycu będą narażone na mniejsze ryzyko.
      Błąd ten polega na przyjęciu zbyt optymistycznych i uproszczonych założeń co do tego, jak łaziki zachowują się poza Ziemią. Ważnym elementem testów naziemnych takich pojazdów jest sprawdzenie, w jaki sposób mogą się one poruszać po luźnym podłożu. Na Księżycu grawitacja jest 6-krotnie mniejsza niż na Ziemi, więc przez dekady, testując łaziki, naukowcy tworzyli prototypy o masie sześciokrotnie mniejszej niż łazik docelowy i testowali je na pustyni. Jednak ta metoda pomijała pewien istotny szczegół – wpływ grawitacji na piasek.
      Profesor Dan Negrut i jego zespół przeprowadzili symulacje, które wykazały, że Ziemia przyciąga ziarenka piasku silniej niż Mars czy Księżyc. Dzięki temu piasek na Ziemi jest bardziej zwarty. Jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ziarna będą się pod nimi przesuwały. Jednak na Księżycu piasek jest luźniejszy, łatwiej się przemieszcza, więc obracające się koła trafiają na mniejszy opór. Przez to pojazdowi trudniej się w nim poruszać.
      Jeśli chcemy sprawdzić, jak łazik będzie sobie radził na Księżycu, musimy rozważać nie tylko wpływ grawitacji na pojazd, ale również wpływ grawitacji na piasek. Nasze badania pokazują, jak ważne są symulacje do badania możliwości jezdnych łazika na luźnym podłożu, wyjaśnia uczony.
      Uczeni dokonali swojego odkrycia podczas prac związanych z misją łazika VIPER, który ma trafić na Księżyc. We współpracy z naukowcami z Włoch stworzyli silnik Chrono, służący do symulacji zjawisk fizycznych, który pozwala na szybkie modelowanie złożonych systemów mechanicznych. I zauważyli istotne różnice pomiędzy wynikami testów VIPERA na Ziemi, a wynikami symulacji. Po przeanalizowaniu problemu znaleźli wspomniany błąd w procedurach testowych.
      Chrono to produkt opensource'owy, z którego skorzystały już setki firm i organizacji. Pozwala on lepiej zrozumieć najróżniejsze złożone mechanizmy, od mechanicznych zegarków po czołgi jeżdżące poza utwardzonymi drogami.
      Źródło: A Study Demonstrating That Using Gravitational Offset to Prepare Extraterrestrial Mobility Missions Is Misleading

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedawno astronomowie usłyszeli głos z kosmicznych zaświatów. Potężny krótkotrwały impuls na chwilę przyćmił wszystkie źródła sygnałów radiowych. Clancy James z australijskiego Curtin University i jego zespół skanowali nieboskłon za pomocą Australian Square Kilometre Array Pathfinder (ASKAP) – zestawu 36 radioteleskopów znajdujących się w Zachodniej Australii – odebrali krótki, bardzo silny sygnał. 
      Niezwykle podekscytowani stwierdzili, być może odkryli nowy pulsar lub inny obiekt, a że źródło sygnału  wydawało się pochodzić z naszej galaktyki, stwierdzili, że nowy obiekt powinien być widoczny za pomocą teleskopów optycznych. Jednak gdy bardziej szczegółowo przeanalizowali sygnał okazało się, że jego źródło było tak blisko, iż ASKAP nie skupić na nim jednocześnie wszystkich swoich anten. A to oznaczało, że źródło sygnału musi znajdować się mniej niż 20 tysięcy kilometrów od Ziemi. Impuls trwał zaledwie 30 nanosekund i przez tę chwilę silniejszy, niż wszystko inne rejestrowane za pomocą radioteleskopów.
      Gdy Australijczycy przeanalizowali pozycję źródła sygnału i porównali ją z pozycjami wszystkich znanych satelitów okazało się, że jedynym możliwym źródłem sygnału jest Relay 2. To jeden z pierwszych satelitów w historii. Został wystrzelony w 1964 roku i służył NASA jako eksperymentalne urządzenie komunikacyjne. Agencja przestała używać Relay 2 już w 1965 roku, natomiast pokładowa elektronika satelity działała do roku 1967. Wówczas Relay 2 zamilkł i od tej pory krąży wokół Ziemi jako bezwładny kawałek metalu.
      Teraz, po niemal 60 latach satelita znowu wysłał sygnał. Jednak jego urządzenie nie działają, więc źródłem sygnału musiały być czynniki zewnętrzne. Clancy i jego koledzy sądzą, że albo na powierzchni satelity zebrały się ładunki elektrostatyczne i doszło do wyładowania, albo uderzył w niego mikrometeoryt, który wywołał pojawienie się chmury plazmy. Sygnały z obu tych wydarzeń wyglądają podobnie, więc trudno byłoby je odróżnić. Przede wszystkim ktoś musiałby chcieć przeprowadzić takie badania. Tylko po co?
      Źródło: A nanosecond-duration radio pulse originating from the defunct Relay 2 satellite, https://arxiv.org/abs/2506.11462

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...