Pieniądze szczęście dają. A im ich więcej, tym lepiej
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Psychologia
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Finlandia systematycznie znajduje się na szczycie rankingu World Happiness Report. Najszczęśliwszy kraj na świecie chce się podzielić z innymi swoim kluczem do szczęścia i zaprasza chętnych z całego globu na mistrzowską klasę szczęśliwości. Zajęcia będą się odbywać w czerwcu w leżącym na terenie Pojezierza Fińskiego Kuru Resort.
Trenerzy pomogą 10 wybranym osobom odkryć wewnętrzne szczęście przez więź z naturą. Pokierują uczestników w stronę zrównoważonego życia, pomagając im być szczęśliwymi na fiński sposób. Jak tłumaczy organizator, oficjalna organizacja turystyczna Finlandii Visit Finland, kurs będzie się koncentrować na 4 obszarach: 1) naturze i stylu życia, 2) zdrowiu i równowadze, 3) dizajnie i codzienności oraz 4) pokarmach i dobrostanie.
Organizatorzy uspokajają, że jeśli ktoś nie może wziąć udziału w zajęciach osobiście, jeszcze tego lata będzie miał szansę skorzystać z materiałów udostępnionych online.
Odpowiadając na pytanie, z jakiego powodu Finowie są tak szczęśliwi, Heli Jimenez z rządowej organizacji Business Finland stwierdza, że chodzi o bliski związek z przyrodą oraz o podejście do życia (twarde stąpanie po ziemi). To nic mistycznego. Chodzi o zdolność, którą można opanować i się nią dzielić.
Chcemy pomóc ludziom odkryć i wyszlifować fiński stan umysłu. Wybraliśmy najlepszych trenerów, jeden z najpiękniejszych fińskich ośrodków wypoczynkowych i piękną porę roku we wspaniałym otoczeniu [...] - dodaje Jimenez.
Czterodniowe zajęcia są darmowe. Visit Finland pokrywa również koszty podróży w tę i z powrotem. Zgłoszenia są przyjmowane do 2 kwietnia; można aplikować indywidualnie, a także parami. Na początku wypełnia się kwestionariusz. Kolejnym etapem jest wyzwanie w mediach społecznościowych (należy stworzyć materiał, w którym wyjaśnia się, co sprawia, że dana osoba czuje się ukrytym Finem i z jakiego powodu pragnie wziąć udział w Masterclass of Happiness).
Pierwsza masterklasa szczęśliwości odbędzie się między 12 a 15 czerwca. Dziesięć wybranych osób przyjedzie 11 czerwca, a opuści Kuru Resort 16 czerwca.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Profesor Andrew Przybylski z University of Oxford przeprowadził wraz ze swoim zespołem badania, z których wynika, że korzystanie z gier on-line jest pozytywnie skorelowane z dobrostanem grających. To zaskakujące odkrycie wskazuje, że interakcje społeczne do jakich dochodzi podczas gry w sieci z innymi osobami wywierają korzystny wpływ na nasze zdrowie psychiczne. A jest to szczególnie istotne podczas ograniczeń związanych z epidemią koronawirusa.
Autorzy najnowszych badań nie wyciągali wniosków wyłącznie na podstawie informacji uzyskanych od graczy, a dotyczących czasu, jakie spędzili oni przy komputerze. Wykorzystali dane dostarczone im przez operatorów gier Plants vs Zombies: Battle for Neighborville oraz Animal Crossing: New Horizons. Wyniki badań sugerują, że poczucie posiadania kompetencji oraz interakcje społeczne z innymi pozytywnie wpływały na dobrostan. Ci, którzy informowali o większym zadowoleniu z gry z większym prawdopodobieństwem donosili też o bardziej pozytywnym ogólnym samopoczuciu. To zadowolenie może być znacznie ważniejszym i lepszym wskaźnikiem od czasu spędzonego na rozgrywce.
Autorzy wcześniejszych badań, chcąc sprawdzić związek pomiędzy graniem a dobrostanem, korzystali z informacji na temat czasu przeznaczonego na granie uzyskiwanych od samych graczy. W ten sposób, nie mając dostępu do obiektywnych danych od operatorów gier, tworzono porady dla rodziców i polityków, które były pozbawione korzyści wynikających z badań opartych o solidne dane, mówi Przybylski.
Z naszych badań wynika, że gry wideo niekoniecznie muszą przynosić niekorzystne skutki. Istnieją czynniki psychologiczne, które wywierają znaczący wpływ na dobrostan osób grających. Gra może być aktywnością, która pozytywnie wpływa na nasze zdrowie psychiczne, a ograniczanie gier wideo może pozbawiać graczy tych korzyści, dodaje.
Zespół Przybylskiego współpracował z Electronic Arts oraz Nintendo. Firmy dostarczyły danych dotyczących rzeczywistego czasu, jaki badani spędzili przy grach. Dzięki temu naukowcy mogli powiązać obiektywne dane dotyczące czasu gry z subiektywnym poczuciem graczy co do ich stanu psychicznego. Badali również różne doświadczenia graczy, takie jak poczucie autonomii, kompetencji czy zadowolenia z gry oraz ich wpływ na dobrostan.
W badaniach wzięło udział ponad 3270 graczy, którzy wypełniali ankiety mierzące dobrostan i motywację, zbierano od nich informacje na temat czasu, jaki spędzili przy grach, a tak uzyskane dane połączono z informacjami o rzeczywistym czasie grania.
Naukowcy zauważyli, że czas spędzony przy grze jest niewielkim, ale znaczącym pozytywnym czynnikiem budowania dobrostanu graczy. Ważniejsze jednak od czasu jest subiektywne doświadczenie gracza. Ci z graczy, którzy z gry czerpali więcej zadowolenia częściej znajdowali się w lepszej kondycji psychicznej.
Badania zespołu Przybylskiego mogą potwierdzać też wcześniejsze badania, z których wynika, że gracze, których potrzeby psychologiczne nie są zaspokajane w prawdziwym świecie mogą informować o negatywnych konsekwencjach grania.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
U kobiet stan zapalny zmniejsza reakcję mózgu na nagrodę. U mężczyzn efekt ten nie występuje.
Autorzy artykułu z pisma Biological Psychiatry: Cognitive Neuroscience and Neuroimaging dodają, że obniżona aktywność mózgowego ośrodka nagrody jest oznaką anhedonii, jednego z objawów depresji. Polega ona na utracie zdolności odczuwania przyjemności i radości.
U kobiet depresja jest diagnozowana 2-3-krotnie częściej. Nowe ustalenia mogą w pewnym stopniu wyjaśnić, skąd biorą się międzypłciowe różnice w tym zakresie.
Nasze badanie jako pierwsze pokazuje, że w obecności stanu zapalnego istnieją międzypłciowe różnice w nerwowej wrażliwości na nagrodę [...] - podkreśla dr Naomi Eisenberger z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles.
W eksperymencie wzięło udział 115 osób, w tym 69 kobiet. Wylosowano je do 2 grup, którym podawano placebo lub niską dawkę wywołującej stan zapalny endotoksyny. Dwie godziny później ochotnicy wykonywali złożone zadanie (grali, by zdobyć nagrodę pieniężną) w skanerze do fMRI.
Naukowcy monitorowali aktywność brzusznego prążkowia (ang. ventral striatum, VS), które należy do tzw. układu nagrody. Okazało się, że u kobiet endotoksyna prowadziła do obniżonej aktywności VS podczas przewidywania nagrody. Zjawiska nie zaobserwowano u mężczyzn.
U kobiet, ale nie u mężczyzn, z grupy dostającej endotoksynę spadki aktywności VS podczas przewidywania nagrody wiązały się ze wzrostem stanu zapalnego.
To sugeruje, że przez zmniejszenie wrażliwości na nagrodę kobiety z przewlekłym stanem zapalnym mogą być szczególnie podatne na wystąpienie depresji. Klinicyści zajmujący się kobietami z zaburzeniami zapalnymi powinni [więc] bacznie monitorować pacjentki pod kątem możliwych początków objawów depresyjnych - zaznacza dr Mona Moieni.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Nie jest tajemnicą, że ubożsi Amerykanie są bardziej narażeni na otyłość i cukrzycę. Od dawna jest znana negatywna korelacja pomiędzy przychodami gospodarstwa domowego, a wagę i zachorowaniem na cukrzycę. Jednak, jak donosi brytyjsko-amerykański zespół naukowy, ta korelacja pojawiła się przed zaledwie 30 laty.
Od roku 1990 wzrost liczy osób otyłych i chorujących na cukrzycę jest największy w najbiedniejszych regionach USA, mówi Alexander Bentley z University of Tennessee. A wzrost ten jest skorelowany z upowszechnieniem się syropu glukozowo-fruktozowego, dodawanego do żywności. Tymczasem jeszcze przed 100 laty otyłość była czymś niezwykle rzadkim w krajach rozwiniętych.
Bentley i jego zespół przeanalizowali dane z CDC dotyczące otyłości, poziomu aktywności fizycznej, dochodów oraz cukrzycy. Z kolei z danych zebranych w ramach Food Access Research Atlas dowiedzieli się, jaka jest dostępność do samochodów i jaka odległość od supermarketów i wielkopowierzchniowych sklepów spożywczych.
Analizy wykazały, że jeszcze w roku 1990, gdy odsetek osób otyłych był w USA 3-krotnie niższy niż obecnie, nie istniała zależność pomiędzy otyłością a dochodami. Obecnie korelacja taka jest niezwykle silna. W takich stanach jak Alabama, Mississippi i Wirginia Zachodnia, w których średnie dochody gospodarstwa domowego wynoszą mniej niż 45 000 dolarów otyłych jest aż 35% osób. Natomiast w bogatszych Kolorado, Kalifornii i Massachusetts, gdzie średnie dochody to 65 000 USD, otyłych jest 25% mieszkańców.
Z danych widzimy, że korelacja nie istniała w 1990 roku. Rozwinęła się ona w ostatnich dekadach, stwierdza Bentley.
Zdaniem naukowców za eksplozję otyłości odpowiada obecność na rynku napojów i żywności zawierających dużą ilość syropu glukozowo-fruktozowego. W przeszłości w diecie mieszkańców USA było bardzo mało cukru i niemal nie było rafinowanych węglowodanów. Jeszcze w 1909 roku z cukrów pochodziło 12% energii spożywanej przez mieszkańca USA. Do roku 2000 odsetek ten wzrósł do 19%.
Syrop glukozowo-fruktozowy pojawił się w amerykańskiej żywności w latach 70. Gwałtowny wzrost liczby osób otyłych jest zatem ściśle skorelowany z pojawieniem się pierwszego pokolenia żywionego tym produktem. Do roku 2000 przeciętny mieszkaniec USA zjadał rocznie 27 kilogramów syropu glukozowo-fruktozowego, czyli połowę całego spożycia cukru. Syrop ten jest głównym źródłem cukru w napojach gazowanych. Tymczasem w 2016 roku przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe wydawało na napoje gazowane 7% swoich dochodów, a w ubogich gospodarstwach domowych było to 9%.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy z należącego do MIT-u Center for Transportation and Logistics (CTL) uważają, że firmom już teraz opłaca się używać elektrycznych ciężarówek. Od zakupu takiego pojazdu może odstraszać cena, jednak w dłuższym terminie zakup jest opłacalny.
W USA średnia cena samochodu ciężarowego z silnikiem diesla wynosi około 50 000 dolarów, gdy pojazd z silnikiem elektrycznym kosztuje niemal 150 000 USD. Pracownicy MIT-u wyliczyli jednak, że koszty obsługi takiej ciężarówki są o 9-12 procent niższe jeśli jest ona używana codziennie do dostarczania towarów w granicach dużego miasta.
To będzie dobry biznes, gdy samochody elektryczne będą stosowane na szerszą skalę. Już teraz zakup takiego samochodu jest ekonomicznie uzasadniony, a że akumulatory ciągle tanieją, będzie tylko lepiej - mówi Jarrod Goentzel, jeden z badaczy.
Uczeni z MIT-u wykorzystali dane zebrane przez firmę Staples, która specjalizuje się w dostarczaniu klientom sprzętu biurowego oraz firmy ISO New England, niedochodowego przedsiębiorstwa, które jest operatorem sieci energetycznej w Nowe Anglii. Na podstawie tych informacji badacze stworzyli model firmy, która posiada 250 ciężarówek i zbadali trzy scenariusze. W jednym wszystkie pojazdy wyposażono w silniki spalinowe, w drugim w hybrydy spalinowo-elektryczne, a w trzecim - w elektryczne.
Na podstawie danych od Staples stwierdzono, że pracująca w mieście ciężarówka przejeżdża średnio 70 mil (niemal 113 kilometrów) i pracuje przez 253 dni w roku. Przyjęto, że galon (ok. 3,8 litra) oleju napędowego kosztuje 4 dolary. Samochody z silnikami diesla przejeżdżają na galonie średnio 10,14 mili (16,3 kilometra), podczas gdy hybrydy 11,56 mili (18,6 kilometra) na galonie. Z kolei silniki elektryczne ciężarówek zużywają 0,8 kWh na milę. Staples posiada obecnie 53 elektryczne ciężarówki.
Do szacunków kosztów dodano założenie, że samochody można ładować z sieci elektrycznej, z której pobierają energię w nocy. Ponadto w ciągu dnia energia, której nie zużyły jest zwracana do sieci, dzięki czemu właściciele ciężarówek zarabiają na różnicy w cenie.
Badając różne scenariusze pracy firmy uczeni z MIT-u doszli do wniosku, że na opłatach od operatorów sieci energetycznej każda ciężarówka zarobi 900-1400 dolarów rocznie. Ponadto jej właściciel zaoszczędzi pieniądze na paliwie i naprawach, gdyż elektryczne ciężarówki mniej zużywają hamulce
Koszt operacyjny ciężarówki na każdą przejechaną wynosi w przypadku pojazdu z silnikiem diesla 75 centów, a w przypadku pojazdu elektrycznego - 65 centów.
Naukowcy podkreślają, że ich wyliczenia dotyczą nie tylko firm posiadających 250 pojazdów, ale można je skalować niemal do pojedynczego samochodu.
Ich zdaniem, jeśli podłączane do gniazdka samochody elektryczne będą się rozpowszechniały, to najpierw będzie to dotyczyło ciężarówek. W dużej mierze dlatego, że będą mogły w przewidywalnych porach dostarczać energię elektryczną mieszkańcom konkretnej okolicy.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.