Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
Astroboy

Dieta by Bastard

Rekomendowane odpowiedzi

Panowie, zakończcie te osobiste wycieczki!

Obaj jesteście do siebie nieco złowrogo nastawieni i interpretujecie każde słowo tego drugiego jakby miało być zaprzeczeniem waszej inteligencji. Jak tylko pierwsze takie znajdzie (najczęściej błędnie odczytane), to zaczynacie na oślep wymachiwać szabelkami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Nie, nie to moja wina, niepotrzebnie zareagowałem na Twój post. :)

 

Słusznie. Twój błąd i tego się trzymaj. :)

 

 

 

Panowie, zakończcie te osobiste wycieczki! Obaj jesteście do siebie nieco złowrogo nastawieni

 

Coś w tym jest Pogo, ale z całym szacunkiem, spójrz na kilka postów wyżej obiektywnie. DWUKROTNIE wykazałem MANIPULACJE kolegi Bastarda. Tylko tyle w temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tym razem rzeczywiście zaczęło się od tego, że poprosiłeś o rozwinięcie myśli poprzez użycie sarkazmu i nie zostałeś zrozumiany. Ale i tak dalszą kłótnię nakręcacie sami... gdyby była chociaż merytoryczna i na temat... na jakikolwiek naukowy temat, a nie na temat rozmówcy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słusznie.

 

 

Wracając do tematu, skoro naukowe tezy bywają, celowo lub nie, błędnie stawiane, a potem również z premedytacją lub nie (ale jak błędna teza to całość do "D") błędnie udowadniane, to skąd lajkonik ma wiedzieć czy akurat ta naukowa informacja nie jest błędna lub przechrzczona? :)

A ponieważ 95% procent społeczeństwa to lajkoniki, a jeszcze na błędnych wnioskach naukowców, opierają się badania innych naukowców, te "mity naukowe" się rozprzestrzeniają...

 

Ja uważam, że najcenniejsze są książki powstałe przed erą grantów i Internetu, a potem już niewiele nowego się wydarzyło, wystarczy prawidłowo wyciągać wnioski z prac do lat '80 i gitara. :)

Oczywiście to moje zdanie, ale zwykle wiem co mówię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przed erą grantów trzeba było inaczej sprzedać wyniki swoich badań, więc mam wątpliwości czy były lepsze. Wręcz zaryzykowałbym, że wtedy nie ważne co się odkryło, to trzeba było naciągnąć fakty tak, aby ktoś był zainteresowany ich skomercjalizowaniem. Teraz wystarczy powiedzieć "coś głośnego" i nie trzeba się martwić kto na tym zarobi lub straci, bo naukowiec i tak ma z tego kasę.

Problemem się robi, że dla grantu zaczyna się krzyczeć co popadnie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

na jakikolwiek naukowy temat, a nie na temat rozmówcy

 

Ja tylko dwukrotnie walczyłem z manipulacją, która nie stanowi jednak jądra NAUKI. :)

 

 

 

Ja uważam, że najcenniejsze są książki powstałe przed erą grantów i Internetu

 

Czyli wszystko po tym jest be? :) Bez urazy Bastard, ale nawet jako młody człowiek zostałeś w jakiejś tam epoce; ŚWIAT z Tobą/ bez Ciebie idzie do przodu. Gdybym trzymał się jedynie pięknego i wartego polecenia podręcznika Franka Shu, to byłbym w czarnej… dziurze. :D

 

Pogo. Nie ma epoki "sprzed grantów". Nauka zawsze wymagała pieniędzy. Kiedyś finansował ją np. król i masz rację, że pewne wyniki takiemu królowi mogłyby się nie spodobać. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uważam, że najcenniejsze są książki powstałe przed erą grantów i Internetu

Pełna zgoda. Oczywiście postęp idzie dalej i trzeba uaktualniać rzeczy nieaktualne.

Bastard.

A masło? Jak ma się do diet. Ja żonie zawsze mówię: kiedy widzisz masło, kup. Co Ci szkodzi.

No ale może jednak szkodzi :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dawniej naukowiec owszem, musiał sprzedać swoje osiągnięcia, ale odpowiadał przed ich kupcem swoim prestiżem, majątkiem, honorem i tym podobnymi trywialnymi pierdołami. :)

Obecnie badania są bardziej niewidzialne i anonimowe, bo kto z 456 naukowców podpisujących się jako autorzy badań jest winny?

A grancik już poszedł...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Pełna zgoda. Oczywiście postęp idzie dalej i trzeba uaktualniać rzeczy nieaktualne.

 

Niestety, pewne książki nie mogą być "uaktualniane". Całe rozdziały idą w kubeł, a czasami całe dzieła. Osobiście polecam prace przeglądowe (w fizyce bardzo ciekawe i cenne).

 

 

 

Obecnie badania są bardziej niewidzialne i anonimowe, bo kto z 456 naukowców podpisujących się jako autorzy badań jest winny?

 

Każdy z 456 doskonale wie, kto dał d*py. Żaden tego nie przyzna, bo kolejne prace trzeba produkować. Pracka jednak była doskonałą pożywką dla kilku innych zespołów, które za śmieszne pieniądze spłodziły kilka innych prac obalających tezę 456 samurajów. Tak to się kręci i jest SKUTECZNE.

P.S. Podpowiem, że nawet Einstein musiałby się pewnie ze cztery lata szkolić, by obsłużyć PRZECIĘTNE narzędzie współczesnej nauki. Świat jednak idzie do przodu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thikim.

Bardzo, bardzo wartościowy tłuszcz, 80% doskonałego tłuszczu nasyconego, który nie przechodzi przez wątrobę i jej nie obciąża, tylko systemem limfatycznym od razu na obwód do spalenia i budowy błon komórkowych.

20% substancji czynnych dopełniających jego wyjątkową wartość żywieniową, min. rzadkie aminokwasy, inozytol, puryny, kwas moczowy i 50 innych cennych substancji pochodzenia żwaczowego (życie mikrobiologiczne żołądka krowy, archeony, bakterie, pierwotniaki, grzyby).

Idealny produkt na diecie wysokotłuszczowej, niezbędny dla dzieci do rozwoju mózgu, niezły produkt na diecie wysokowęglowodanowej, pod warunkiem trzymania niskiego tłuszczu (0,5g tłuszczu na 1g zjadanego białka max.), bardzo miażdżycorodny produkt na diecie mieszanej (wszystkie GSO w równych częściach, kalorycznie) podobnie jak żółtka, szpik i słonina.

Jednak nawet wtedy wybierałbym niewielkie ilości masła, niż najlepszej margarynki lub olejku. ;)

 

Kilkanaście lat temu mój znajomy robił badania dzieci lapońskich w plemieniu, które dopiero niedawno nauczyło się spożywać mleko i masło reniferów (od hodowców bydła) i twierdzi, ja mu wierzę, że poprawa zdrowotności, inteligencji, spadek odmrożeń i śmierci z wychłodzenia wśród tych dzieciaków, i rodziców też, jest wyraźna dzięki regularnym dostawom energii i białka w postaci serów i masła...

 

EDIT:

Bo mi się przypomniało. :)

Na przykładzie masła właśnie widać to, o czym mówię, namieszane w głowach społeczeństwa, nikt już nic nie wie, jedni mówią tak, inni siak, a my zostajemy na placu boju z tymi informacjami sami.

Kilkadziesiąt lat temu zaczęto przebąkiwać o szkodliwości masła, że cholesterol, że miażdżyca, że cukrzyca...

Potem pomysł wcielono w życie i posypały się badania o szkodliwości masła, jednocześnie zaczęto produkować margaryny i posypały się badania o wspaniałości uwodornionego tłuszczu.

Oczywiście cała sprawa ma podtekst gospodarczy, a pokłosiem tego jest dzisiejsza "świetna" piramida żywieniowa. ;)

Obecnie po kilku dziesiątkach lat cudownej margarynki i oliwek, społeczeństwo jak nam się degenerowało, tak się degeneruje, więc dotarło do "naukowców", że teraz można zacząć udowadniać prozdrowotność masła, a o margarynie mniej się mówi (ale nie szkodzi, twarde tłuszcze wykorzystuje się w przemyśle dalej, więc dla producentów luz). Doszło nawet do takich absurdów jak miksy masła i margaryny, które dalej niszczą zdrowie ludzi. :D

Dlaczego naukowcy muszą zawsze "zajmować stanowisko"?

Albo masło, albo margaryna, albo jaja, albo soja, albo karkówka, albo ryby.

A prawda jest taka, że to wszystko zależy od profilu metabolicznego uwarunkowanego tym co się zjada.

Nikt jeszcze tego nie "odkrył", choć Kwaśniewski, Lutz, Taller i inni już pół wieku temu o tym mówili. :)

 

Ja się akurat wyznaję na uruchamianiu genów i adaptacji, na innych rzeczach nie bardzo, ale sobie myślę, że takich maseł i margaryn w innych dziedzinach nauki jest pewnie też sporo.

Edytowane przez Bastard

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam, ale naucz się Bastard cytować. Jak powiedziałby Wilk lub Pogo, nie cytujemy całych postów, szczególnie w sytuacji, gdy do pierwszej części wypowiedzi przedmówcy już się ustosunkowałeś. Teraz komentowałeś drugą część, więc zacytowanie całości to delikatnie mówiąc jakaś "nieumność".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja bym wrócił do postu o głodówce (coś w okolicach)

 

jest jakaś sciąga/wersja/wnioski dla ubogich w wiedzę w chemiczną? ;) (dawno temu w podstawówce i na dodatek źle przekazana ;) )

 

Czyli co:

Nie wegetarianin, dożo wody, to to samo co dieta wysoko tłuszczowa (to źle?) 

Potem leci chemia (włączył mi się filtr taki sam jak przed banerami z reklamami, więc nic nie doszło do mózgu ;) )

Jakieś ważne uwagi, coś o tlenie i innych chemicznych przemianach..ale wyciągnąć sensownego wniosku jakoś nie potrafię ;)

 

Wegetarianie:

Głodówki już są ok, i w ogóle wegetarianizm jest ok. (hm.. chyba niedobrze  )

 

 

Potem "chemia samochodowa" ;)

I chyba wniosek:

 

 

A więc kluczowym związkiem pozyskiwania energii w organizmie jest a-CoA, a właściwie utlenienie trzech wodorów i "półtora" węgla!? Tak więc w głodzie i chłodzie, w zdrowiu i chorobie, substratem energetycznym dla mózgu ( u innych tkanek z wyjątkami*) nie jest białko, tłuszcz, cukier, a utlenienie tlenem atmosferycznym cząstki CH3, a źródłem zasilania energia wytworzona w tym procesie - czyli ATP.

 

 A można ten wniosek przetłumaczyć dla zwykłych szaraków? 

 

W ogóle były by fajne wnioski takie  pisane zwykłą  prozą, że tak powiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest proza dla szaraków.

Prościej nie potrafię. :)

Nie żywimy się jedzeniem tylko "upakowaną" w nim energią plus budulec aminokwasy, kwasy tłuszczowe i glukoza (tak, tak, to budulec).

 

Wg mnie najlepszą dietą dla człowieka jest dieta wysokotłuszczowa, niskobiałkowa i niskowęglowodanowa, czyli (IMHO) dieta padlinożercy (Glaude się upiera przy zwierzętach morskich, też może być).

Padlinożercy jedzą to, co pozostawią drapieżniki; zawartość puszki mózgowej, kości szpikowych, resztki mięsa czy ścięgien (ale człowiek używał do wydobycia i zmiękczenia ognia) plus jakieś owoce, orzechy czy korzenie (trzeba pamiętać jakie "owoce i warzywa" były w czasach przedrolniczych).

Taka dieta jako żywo przypomina kilkudniową głodówkę (korzystanie z zapasowego tłuszczu i białka z mięśni) ale bez wymuszonej nią degeneracji i może płynnie w tę głodówkę przechodzić, bez znaczącej zmiany metabolizmu, co oczywiście dawniej często miało miejsce.

To taki problem zen, mieć ciastko i zjeść ciastko, być na diecie imitującej głodówkę, ale bez minusów głodówki. :)

 

Wszystkie inne diety są duuużo gorsze, ale nie lubię dogmatów i braku innych rozwiązań, więc na każdym modelu można znaleźć mniejsze zło i jako tako sobie żyć, nic na siłę. :)

Więc wegetarianizm jest spoko, wysokowęglowodanówka jest spoko, nawet dieta mieszana może być spoko, ale to trzeba trochę ogarniać i przede wszystkim chcieć.

Niestety znakomita większość ludzi nie chce nic zmieniać na talerzu i trybie życia, wolą się podniecać leczeniem skutków takiej sytuacji; nowotwory, cukrzyca, choroby układu krążenia, neurodegeneracyjne, autoimmunologiczne, psychiczne czy przyspieszone starzenie. :)

Tak, tak, według mnie żywienie i tryb życia jest przyczyną całego syfu, który obserwujemy dookoła, jednak ludziska mają tak namieszane w głowach, że twierdzą iż dieta i ruch nie mają znaczenia, ale np. palenie i picie już ma, kiedy to faktycznie każdy posiłek ingeruje dużo głębiej w metabolizm i środowisko endokrynne, niż fajki i alk z całego tygodnia.

Edytowane przez Bastard

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bastard

Generalnie się zgadzam, poza fajkami i alkoholem- bo tu łatwo o przedawkowanie. Po studiach przez 2 lata jezdziłem w pogotowiu i paliłem na dyzurze po 2 paczki. A czasami nawet więcej.

A jeśli ktoś przedawkowuje codziennie fajki i/lub alkohol, to juz patologia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trafiłem przez przypadek na spore mieso, w muzyce nadmiar hitów, a na kogo padnie na tego bęc więc.

W żywieniowym temacie należy się wszystkim przerwa obiadowa  :rolleyes: 
 

 

Padlinożercy jedzą to, co pozostawią drapieżniki; zawartość puszki mózgowej, kości szpikowych, resztki mięsa czy ścięgien

 

Upolowałem, i zostawiam. Smacznego  :P

 

Krzysiu
 

Bende go zjad

 

Kiełbasa nietłusta

 

Zaklęta antylopa

 
Surówka od wegetarian Łąki Łan - Big Baton
 
----------------------------------------------
Bastard, FabLab Łódź spotkasz tam dziewczynę wieczorową z porą musisz tam być i ją uratować! Szkoda energii na interneta kiedy beton zastyga...  
...kiedy się pierwszy raz się tu pojawiłeś nawet myślałem że jesteś nią  ;) może to nie był przypadek żemy tu jemy?
Edytowane przez Stanley

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bastard

Generalnie się zgadzam, poza fajkami i alkoholem- bo tu łatwo o przedawkowanie. Po studiach przez 2 lata jezdziłem w pogotowiu i paliłem na dyzurze po 2 paczki. A czasami nawet więcej.

A jeśli ktoś przedawkowuje codziennie fajki i/lub alkohol, to juz patologia.

Jasne, przedawkowanie wszystkiego to patologia, jak się czuje człowiek, kiedy regularnie się przejada?

Jak chory. :)

A od nadmiaru tlenu można umrzeć. ;)

 

Weźmy to palenie papierosów, nikotyna i substancje towarzyszące pobudzają układ para- oraz sympatyczny w zależności od dawki.

Więc, teoretycznie, 15-20 fajek pobudza układ sympatyczny, hamując przewagę parasympatycznego, co może być korzystne np. we WZJG (wrzodziejące zapalenie jelita grubego), ta choroba rozwija się często po rzuceniu palenia (ale nie jest to jej przyczyną!).

Papierole w dawce 40+ na dobę porażają układ sympatyczny i doprowadzają do przewagi parasympatycznego, co efekcie może zaostrzać objawy WZJG.

 

Tylko nie zrozumcie mnie źle, to nie jest pochwała palenia, po prostu szlag jasny mnie trafia na sformułowania typu "jest tak i tak", ale bez punktu odniesienia. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój kolega (kardiolog) mówi, że zawał to głównie domena "puszustych" palących mężczyzn. Nowotwory ukł oddechowego to tez znana rzecz. A hemoglobina tlenkowęglowa u palaczy (a jeszcze w połączeniu z bezdechem sennym) to niedotleniony mózg na bank. Ja paliłem ponad 10 lat, a po rzuceniu przytyłem w pół roku 30 kg :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

a po rzuceniu przytyłem w pół roku 30 kg

 

To oznaczałoby 30*7000/182 =  1150 Kcal dziennego nadmiaru. Trudne ale możliwe :)

Ja przytyłem 15 (do 115) w rok ale zbiegło się to utratą 3 spacerów z psem dziennie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jak wyjaśnić fakt, że USA pali dużo mniej osób, niż w Japonii, a choruje na raka płuca, krtani i języka dużo więcej?

Cała Azja zresztą jara, a na raka jakoś nie chorują...

Inne fajki, inne geny, czy inne, właśnie, co?

 

Tycie, chłopaki, to jest problem diety "zachodniej" i okołozachodniej.

Czyli zmieszanie składników energetycznych (tłuszczu i węglowodanów) bez miażdżącej przewagi jednego z nich.

Tłuszcz z przewodu pokarmowego jest podbierany preferencyjnie (co oczywiste, bo to koncentrat) cukier czeka w kolejce (po to jest skok glikemii krwi, z cukru pochodzenia wątrobowego, by spowolnić jego przenikanie do niej).

Tłuszcz jest kierowany na obwód, a jeśli zaspokoi potrzeby energetyczne i budulcowe, cały (!) cukier jest zmieniany w słoninę.

To proste i oczywiste, mimo to kaszalotów przybywa. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Cała Azja zresztą jara, a na raka jakoś nie chorują... Inne fajki, inne geny, czy inne, właśnie, co?

 

Niekoniecznie. Spójrz np. tu:

http://www.wcrf.org/int/cancer-facts-figures/data-specific-cancers/lung-cancer-statistics

Różnica 5% między Polską i Chinami jakoś dla mnie statystycznie bez znaczenia. Inne co? Pintolenie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

 

Wybacz, ale czemu ma służyć ten link? Jeśli chciałeś się pochwalić, że czytasz w "temacie", to szacun. ;)

 

Wrócę upierdliwie do linku który podałem. To niemal surowe dane, do ich interpretacji nie potrzeba żadnego wyrafinowanego testu statystycznego, wystarczy chłopski rozum. Podejrzewam, że prawda będzie bardziej bolesna dla Chińczyków (jakoś mam ograniczone zaufanie do ichniej wykrywalności raka płuc; takie tam pierdoły jak zabobonna prowincja, obozy pracy z "idealną" służbą zdrowia i takie tam). No ale Ty już pozwoliłeś sobie na zdanie o ZATRWAŻAJĄCO mocnym wydźwięku STATYSTYCZNYM:

 

 

Cała Azja zresztą jara, a na raka jakoś nie chorują

Podejrzewam, że bez jakiejkolwiek znajomości FAKTÓW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Naprawdę Astro Tobie trzeba jak dziecku?

Dlatego mi się nie chce z Tobą gadać. :(

Z Twojej stronki:

http://www.wcrf.org/int/cancer-facts-figures/data-cancer-frequency-country

Widać jak wół, że USA ma o 1/3 więcej raka płuca niż Japonia, teraz sobie sprawdź, odsetek palaczy w obu państwach, bo pewno to znowu pitolenie. ;)

 

A ten link, gdybyś cokolwiek z tego zrozumiał, służy zobrazowaniu Twojej kochanej statystyki, która wykłada się niemal całkowicie w próbkowaniu wielkich populacji o nierównomiernym dostępie do cywilizacyjnych udogodnień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Widać jak wół, że USA ma o 1/3 więcej raka płuca niż Japonia

 

Drogie dzieciątko Bastard. Jeśli mam w kieszeni 100 pln, a Ty w swojej 130 pln, to twierdzenie, że masz pieniądze w swojej kieszeni, a ja w mojej nie, jest zwyczajnie śmieszne i żenujące. Nie brnij już w to…

 

Edit:

Dodatkowym problemem z wyciąganymi przez Ciebie wnioskami jest to, że chyba nie czytasz tego co cytujesz. Link

dotyczył wszystkich zachorowań na raka (bez nieczerniakowego raka skóry; chyba, nie znam się ;)), a nie raka płuc.

Edytowane przez Astroboy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ani to śmieszne ani żenujące, bo jak masz falsa, nawet świetnie podrobionego, to owszem masz banknot, ale pieniądzem to on nie jest. ;)

 

A ten link był po to, żeby zobrazować ogólną tendencję, bo w Twoich płucach nawet Japonii nie ujęto.

 

Jak to się w necie mówi?

EOT z mojej strony. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...