Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'nowotwór' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 248 wyników

  1. Uczeni z University of Pennsylvania poinformowali o opracowaniu nowego sposobu leczenia nowotworów. Wykorzystując zmodyfikowane genetycznie limfocyty T doprowadzili do rocznej remisji guzów u osób cierpiących na zaawansowaną przewlekłą białaczkę limfatyczną. Naukowcy najpierw pobrali limfocyty pacjentów, następnie zmodyfikowali je genetycznie, wyprodukowali z nich szczepionkę i po chemioterapii wprowadzili ją do organizmów chorych. W ciągu trzech tygodni guzy zostały zniszczone. Odbyło się to znacznie bardziej gwałtownie, niż oczekiwaliśmy. To działa lepiej, niż myśleliśmy - mówi doktor Carl June. Pilotażowe badania prowadzono na trzech pacjentach, a ich wyniki są znacznie lepsze od każdej obecnie stosowanej terapii. Pacjentom, którzy brali udział w badaniu, pozostało już niewiele opcji leczenia. Mogli się jeszcze poddać przeszczepowi szpiku kostnego. Jednak ta terapia wymaga długotrwałej hospitalizacji, jest skuteczna w nie więcej niż 50% przypadków, a ryzyko śmierci wynosi co najmniej 20%. U pacjentów, którzy nie mają innego wyjścia, zwykle podejmuję się przeprowadzenia bardzo ryzykownych terapii, w nadziei, że uda się ich wyleczyć. Ta metoda pozwala na uzyskanie podobnych wyników, ale jest bezpieczniejsza - mówi profesor David Porter, drugi z autorów badań. Po pobraniu od pacjenta limfocytów T uczeni zmodyfikowali je używając jako wzorca sposobu działania lentiwirusów. Do genomu komórek wstawili gen kodujący proteinę CAR (chimeric antigen receptor), zdolną do wiązania proteiny CD19, pojawiającej się na limfocytach B oraz komórkach białaczki limfatycznej. Zarówno cząsteczki CAR, jak i CD19 są wytwarzane na powierzchni odpowiednich komórek, co oznacza, że w razie kontaktu zmodyfikowane limfocyty T z łatwością wiązały komórki białaczkowe oraz limfocyty B, zaś interakcja taka wywoływała apoptozę tych ostatnich. Aby dodatkowo wzmocnić przeciwnowotworowe działanie limfocytów T, do genomu limfocytów T wprowadzono gen kodujący dodatkową cząsteczkę sygnałową. Dzięki niej po połączeniu CAR oraz CD19, ale jeszcze przed śmiercią limfocytu B, komórka stanowiąca cel terapii zaczynała wydzielać cytokiny, które pobudzały limfocyty T do kolejnych podziałów. Uzyskano w ten sposób swoisty "efekt kuli śniegowej" (im skuteczniejsza jest terapia, tym bardziej wzrasta jej skuteczność), ale jednocześnie zapewniono automatyczne wyciszenie reakcji immunologicznej po wyniszczeniu komórek białaczkowych. Podczas eksperymentów zauważono, że liczba limfocytów T zwiększa się co najmniej 1000-krotnie. Lekarstwa tego nie potrafią. Ponadto te wprowadzone przez nas do organizmu limfocyty są seryjnymi mordercami. Każdy z nich zabija przeciętnie tysiące komórek nowotworowych. Podczas eksperymentów średnio u każdego pacjenta zlikwidowaliśmy niemal kilogram masy nowotworowej - mówi June. Jak ważny jest olbrzymi wzrost liczby limfocytów T uczeni przekonali się na przykładzie 64-letniego pacjenta. Przed leczeniem jego krew i szpik były wypełnione komórkami nowotworowymi. Przez dwa tygodnie po podaniu zmodyfikowanych limfocytów T nic się nie działo. Nagle 14. dnia pacjent dostał dreszczy, mdłości, wzrosła mu gorączka i pojawiły się inne objawy. Jak wykazały przeprowadzone badania, liczba limfocytów T w jego krwi wzrosła na tyle, że wywołały one masywne obumieranie komórek nowotworowych, które spowodowało z kolei rozwój zaobserwowanych symptomów. Po kolejnych 14 dniach objawy minęły, a testy wykazały, że we krwi i szpiku nie występują komórki nowotworowe.
  2. Badania nad procesami zachodzącym we wnętrzu gwiazd mogą przyczynić się do skuteczniejszej walki z nowotworami. Astronomowie z Ohio State University współpracują ze specjalistami ds. radiologii onkologicznej w celu stworzenia urządzenia, które będzie bardziej zabójcze dla guzów nowotworowych, a jednocześnie łagodniejsze dla zdrowej tkanki. Urządzenie ma wykorzystywać zauważone w gwiazdach i wokół czarnych dziur zjawisko absorbowania i emisji promieniowania przez metale. Zauważono bowiem, że np. żelazo poddane działaniu promieni X emituje niskoenergetyczne elektrony. Niewykluczone zatem, że implant stworzony z ciężkich atomów metali umożliwi silne napromieniowanie guza, a jednocześnie zdrowa tkanka otrzyma dawkę promieniowania mniejszą niż jest to obecnie możliwe. Symulacje przeprowadzone na Ohio State University (OSU) wykazały, że poddanie oddziaływaniu promieniami X o określonej częstotliwości pojedynczego atomu złota lub platyny powoduje, że atom ten emituje ponad 20 wolnoenergetycznych elektronów. Sądzimy, że nanocząsteczki wprowadzone do guza mogą efektywnie absorbować promienie X i emitować elektrony, które zabiją guza - mówi Sultana Nahar z OSU. Nahar wraz z profesore astronomii Andile Pradhanem odkryli, że przy odpowiednich częstotliwościach promieniowania X elektrony w atomach ciężkich metali wpadają w wibracje i uwalniają się ze swoich orbit, tworząc niewielkie skupiska plazmy wokół atomów. Jeśli udałoby się w ten sposób wykorzystać promienie X, to byłby to najprawdopodobniej największy postęp tej techniki od czasu odkrycia ich pożytecznych właściwości w 1890 roku. Od dawna wiadomo, że gdy z orbity wypadnie jeden z elektronów blisko jądra, to elektron z dalszej powłoki może zająć jego miejsce. Proces ten jest związany z uwolnieniem się energii. Mamy wówczas do czynienia z samojonizacją, czyli efektem Augera. To zjawisko emisji elektronów przez atom, zachodzące dzięki energii uwalnianej podczas „opadania" elektronów z wyższych powłok walencyjnych na niższe. Często uwalniająca się energia jest na tyle duża, że dochodzi do wybicia kolejnych elektronów. Te tzw. wolne elektrony Augera mają niską energię, ale jest ich na tyle dużo, że, jak sądzą uczeni, mogą skutecznie zbombardować guza uszkadzając jego DNA. Jako, że platyna jest już używana w walce z nowotworami, profesor Pradhan ma nadzieję, że nowa metoda będzie łączyła chemio- i radioterapię. Najpierw do guza zostaną wprowadzone cząsteczki platyny, a następnie za pomocą promieni X zostaną one aktywowane i przystąpią do niszczenia nowotworu.
  3. W sezonie letnim oparzenia słoneczne nie należą, niestety, do rzadkości. Najlepiej ich, oczywiście, unikać, ale gdy już spieczemy się jak raki, trzeba jakoś ulżyć uszkodzonej skórze. Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Ohio ujawniają, że być może już w niedalekiej przyszłości w sukurs przyjdą nam w takiej sytuacji leki lub balsamy, które dzięki jednemu elektronowi naprawią uszkodzone przez promieniowanie ultrafioletowe DNA (Proceedings of the National Academy of Sciences). Amerykanie prowadzili badania nad fotoliazą – enzymem występującym w komórkach roślinnych i u niektórych zwierząt. U ssaków, w tym u człowieka, nie stwierdzono białek o aktywności fotoliaz. Enzymy te wiążą komplementarne nici DNA i rozbijają dimery pirymidynowe (połączenie pary tymin lub cytozyn tej samej nici DNA), które tworzą się pod wpływem promieniowania UV. Podczas eksperymentów okazało się, że "na przekór" wcześniejszym wyliczeniom teoretycznym, fotoliazy nie naprawiają obu zniekształconych miejsc naraz. Wszystko odbywa się w dwóch etapach, podczas których enzym przepuszcza przez cząsteczkę DNA elektron. Porusza się on w zamkniętym obwodzie, łączącym po okręgu oba zmienione dimerowo punkty. Prof. Dongping Zhong dostrzegł to, ponieważ posłużył się laserem i wywołał coś na kształt efektu stroboskopowego. Pierwsze kowalencyjne wiązanie rozpadło się w ciągu kilku bilionowych części sekundy, a następne po 90 bilionowych sekundy opóźnienia. Przyczyny należy szukać właśnie w wystrzelonym przez enzym elektronie, który stanowi źródło energii potrzebnej do rozbijania. Cząstka potrzebuje bowiem czasu i energii, by przebyć drogę od jednego punktu napraw do drugiego. Elektron porusza się po zewnętrznej krawędzi uszkodzonego fragmentu DNA. Zespół z Ohio prowadził badania na dimerach cyklobutanowych, które przyjmują kształt wystającego z boku nici pierścienia. Enzym musi wstrzelić elektron w uszkodzone DNA, ale jak? Są dwie możliwości. Elektron może przeskoczyć z jednej strony pierścienia na drugą, co znacznie skraca dystans, jednak zamiast tego cząstka wybiera trasę "krajoznawczą". Odkryliśmy, że podczas podróży napotyka na inną cząstkę, która działa jak rozbieg przyspieszający ruch elektronów i w ten sposób dłuższa droga jest pokonywana w krótszym czasie. Do wystrzelenia elektronu fotoliaza wykorzystuje pochłoniętą energię świetlną (preferowana jest niebieska i fioletowa część pasma). Akademicy mają nadzieję, że sztuczne fotoliazy zostaną wykorzystane np. w balsamach po opalaniu. Pomogłyby one w likwidowaniu dimerów pirymidynowych, które nie dopuszczają do prawidłowej replikacji DNA i prowadzą do mutacji genetycznych i nowotworów skóry.
  4. Jak dowiadujemy się z Journal of Controlled Release, nanociała pozyskiwane z krwi wielbłądów mają na tyle wyjątkowe właściwości, że mogą przyczynić się do powstania nowych leków antynowotworowych. Wielbłądowate mają szczególne przeciwciała z łańcuchami ciężkimi. Mogą być one wykorzystywane do klonowania nanociał, które są najmniejszymi funkcjonalnymi elementami przeciwciała. Nanociała można bardzo łatwo przyczepić do innych protein i nanocząsteczek. Teraz naukowcy z Wydziału Farmacji i Chemii Analitycznej Uniwersytetu w Kopenhadze stworzyli systemy z nanocząsteczek o rozmiarach mniejszych niż 150 nanometrów, do których przymocowano przeciwciała specyficzne dla markera Mucyny-1, który jest związany z nowotworami piersi i okrężnicy. Procedurę dla wytworzenia i oczyszczenia nanociała Mucyny-1 z krwi wielbłąda opracował zespół doktora Fatemeh Rahbarizadeh z teherańskiego Uniwersytetu Taribat Modares. Sam doktor Rahbarizadeh jest obecnie naukowcem wizytującym na Uniwersytecie w Kopenhadze. Nanociała są około 10-krotnie mniejsze od przeciwciał. Są również mniej wrażliwe na zmiany temperatury i kwasowości, co w połączeniu z możliwością łatwego łączenia się z proteinami i nanocząsteczkami czyni je bardzo obiecującym obiektem badań. Podczas wspomnianych powyżej prac zaprezentowano, w jaki sposób można nanociało Mucyny-1 połączyć z wyspecjalizowanymi polimerowymi nanocząstkami zawierającymi białko tBid, które uruchamia „szlak wewnątrzny" związany z uszkodzeniem organelli komórkowych i śmierć komórek. Ekspresja tBit była kontrolowana właśnie przez Mucynę-1, co ma zapobiegać uruchomieniu apoptozy u innych komórek niż wybrane. Procedura ta okazała się wysoce efektywna w przypadku komórek wykazujących ekpresję Mucyny-1. Zaobserwowano też, że nie szkodziła ona zdrowym komórkom oraz komórkom nowotworowym, które nie reagowały na Mucynę-1. Obecnie trwają testy na zwierzętach, które mają sprawdzić efektywność tej formy terapii.
  5. Grupa uczonych z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco (UCSF) opracowała sposób na szczegółowe badanie ewolucji nowotworów u ludzi, co pozwala na stwierdzenie kolejności występowania mutacji genetycznych prowadzących do pojawienia się choroby. Praca uczonych podobna jest do pracy archeologów. Na podstawie badań DNA komórek nowotworowych starają się określić kolejność pojawiania się mutacji. Dermatolog Raymond Cho i współpracujący z nim uczeni z Oregon University, University of California, Berkeley i Samsung Advanced Institute of Technology określili już kolejność pojawiania się mutacji w przypadku raka kolczystokomórkowego skóry, który charakteryzuje się największą liczbą mutacji, oraz raka jajnika. Badania nagromadzenia kopii genu TP53, związanego z pojawieniem się obu tych nowotworów, dowiodły, że duże zmiany w tym genie zachodzą na wczesnych etapach rozwoju choroby. Określenie kolejności mutacji jest bardzo istotne, gdyż pozwoli stwierdzić, które zmiany odpowiadają za który etap choroby. „Mimo że z nowotworami związane są liczne mutacje, to te, do których zawsze dochodzi wcześniej, wywołują kolejne anomalie" - mówi Cho.
  6. Eksperci WHO uznali, że telefony komórkowe mogą wywoływać nowotwory u ludzi. Do takiego wniosku doszli naukowcy z International Agency for Research on Cancer po tygodniowym spotkaniu, które odbyło się w Lyonie. Przejrzeli oni dziesiątki publikacji opisujących badania na temat możliwego związku pomiędzy promieniowaniem elektromagnetycznym z telefonów komórkowych, kuchenek mikrofalowych i radarów. International Agency for Research on Cancer to wydział Światowej Organizacji Zdrowia i teraz jego zalecenia zostaną przekazane do narodowych organów odpowiedzialnych za zdrowie obywateli. Agencja zaklasyfikowała telefony komórkowe do grupy 2B, co oznacza, że mogą one powodować nowotwory u ludzi. W tej samej grupie znajdują się np. DDT czy spaliny samochodowe. Stwierdzenie związku lub jego braku pomiędzy używaniem telefonów komórkowych a występowaniem nowotworu może być niezwykle trudne, bądź nawet niemożliwe. Telefony komórkowe są tak rozpowszechnione, że trudno wyobrazić sobie stworzenie grupy kontrolnej z osób, które ich nie używają. Ponadto zmieniają się zachowania związane z używaniem telefonów komórkowych, nie wiadomo zatem nawet, na ile pierwsze badania nad wpływem komórek na zdrowie można odnieść do czasów obecnych. Wiele guzów nowotworowych rozwija się przez dziesięciolecia, a zatem niemożliwe jest stwierdzenie, że telefony komórkowe ich nie wywołują. Najdłuższe z obecnie prowadzonych badań trwają dopiero około dekady. Na razie wiadomo, że promieniowanie elektromagnetyczne z telefonów komórkowych nie prowadzi do bezpośredniego uszkodzenia DNA, ponadto podgrzewa komórki organizmu, ale raczej ich nie niszczy. Dotychczasowe badania wykazały też, że zwiększają aktywność komórek mózgowych, jednak nie wiemy, czy ma to jakiś negatywny bądź pozytywny wpływ.
  7. U mężczyzn homoseksualnych częstość występowania nowotworów jest wyższa niż u mężczyzn heteroseksualnych. Lesbijki i kobiety biseksualne, które przeżyły chorobę nowotworową, wspominają zaś o gorszym stanie zdrowia, w porównaniu do pacjentek heteroseksualnych (Cancer). Dr Ulrike Boehmer ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Bostońskiego podkreśla, że standardowo autorzy badań nt. przeżywalności chorób nowotworowych nie pytają o orientację seksualną. Jej zespół postanowił jednak uzupełnić tę lukę i sprawdzić, czy istnieje tu jakaś zależność. Naukowcy skorzystali z danych zgromadzonych w latach 2001, 2003 i 2005 w ramach California Health Interview. W wieku dorosłym nowotwór zdiagnozowano u 7.252 kobiet oraz 3.690 mężczyzn. Amerykanie nie natrafili na związek między orientacją seksualną a przeżywalnością kobiet, ale stwierdzili, że po zakończeniu terapii lesbijki i biseksualistki, odpowiednio, 2- i 2,3-krotnie częściej niż heteroseksualistki wspominały o gorszym stanie zdrowia. Wśród mężczyzn geje usłyszeli diagnozę "nowotwór" 1,9 razy częściej niż heteroseksualiści. U osób płci męskiej, które przeżyły chorobę nowotworową, nie odnotowano znaczących różnic w zakresie stanu zdrowia (akademicy porównywali kwestionariusze samoopisowe). Dr Boehmer podkreśla, że w świetle uzyskanych wyników wygląda na to, że w populacji gejów należy zwrócić większą uwagę na profilaktykę, a działania wśród lesbijek i biseksualistek powinny być nakierowane na poprawę ogólnego dobrostanu po chorobie nowotworowej. W przyszłości trzeba będzie odpowiedzieć na kilka pytań, m.in. czy homoseksualiści częściej wspominają o nowotworze, bo częściej się go u nich diagnozuje, czy też raczej częściej przeżywają tego typu choroby niż panowie heteroseksualni.
  8. Dwóch inżynierów, jeden z MIT-u, drugi z Uniwersytetu Harvarda, połączyło siły i skonstruowało urządzenie, które jest w stanie wykryć pojedynczą komórkę nowotworową w próbce krwi. Potencjalnie pozwoli to stwierdzić, czy nowotwór zaczął tworzyć przerzuty. Urządzenie wielkości małej monety może również wykrywać wirusy. Profesor Mehmet Toner z Harvarda mówi, że po udoskonaleniu może powstać prosty i tani test dla krajów rozwijających się. Uczony skonstruował pierwszą wersję urządzenia już przed czterema laty. Wówczas wykorzystywało ono dziesiątki tysięcy miniaturowych słupków pokrytych przeciwciałami. Pomysł polegał na przepuszczaniu próbki krwi i uwięzieniu komórek nowotworowych przez przeciwciała. Jednak aby doszło do zatrzymania komórki, konieczne było, by dotknęła ona słupka. Projekt więc był niedoskonały, gdyż komórki mogły prześlizgiwać się pomiędzy słupkami. Toner, chcąc rozwiązać ten problem, nawiązał współpracę z Brianem Wardle, profesorem lotnistwa i astronautyki z MIT-u, który specjalizuje się w inżynierii materiałów kompozytowych. Obaj panowie opracowali urządzenie, które ośmiokrotnie lepiej od oryginału wyłapuje komórki nowotworowe. Stwierdzenie obecności takich komórek w próbce krwi jest bardzo trudne, gdyż w 1 milimetrze sześciennym występuje kilka lub kilkanaście komórek nowotworowych, ukrytych wśród miliardów innych komórek. Jednocześnie odkrycie komórek nowotoworowych jest bardzo pożądane, gdyż świadczy ono o przerzutach, a aż 90% zgonów w wyniku nowotworów to zgody spowodowane przerzutami, a nie oryginalnym guzem. Uczeni wykorzystali doświadczenie Wardle'a w pracy z węglowymi nanorurkami i stworzyli urządzenie, które zawiera od 10 do 100 miliardów bardzo porowatych nanorurek na centymetrze kwadratowym. Mimo tak olbrzymiej ich ilości całość składa się w 99% z powietrza, a w 1% z węgla, płyn może więc swobodnie przepływać. Nanorurki można pokryć różnymi rodzajami przeciwciał. Jednak sam fakt, że krew może przepływać zarówno wokół nanorurek jak i przez pory w nich występujące spowodował, iż wyłapanie komórki nowotworowej jest ośmiokrotnie bardziej prawdopodobne niż w konstrukcji z krzemu. Ponadto manipulując położeniem i kształtem nanorurek można tworzyć urządzenia do wykrywania zarówno stosunkowo dużych komórek, jak i niewielkich wirusów. Obecnie uczeni pracują nad przystosowaniem swojego urządzenia do wykrywania wirusa HIV, a urządzenie wyłapujące komórki nowotworowe przechodzi już testy w kilku szpitalach. Może ono trafić na rynek w ciągu najbliższych kilku lat.
  9. Na politechnice w Montrealu powstał pierwszy na świecie zdalnie sterowany system dostarczania leków do wybranych komórek. Naukowcy pracujący pod kierunkiem profesora Sylvaina Martela wykorzystali urządzenie do rezonansu magnetycznego podczas zdalnego sterowania nośnikiem leków. Medykamenty zostały wprowadzone do organizmu żywego królika, powędrowały przez arterię do wybranego obszaru nerki, gdzie lekarstwo uwolniono. Terapeutyczne magnetyczne mikronośniki (TMMC- therapeutic magnetic microcarriers) zostały stworzone przez doktoranta Pierre'a Pouponneau'a, który pracował pod kierunkiem profesorów Jeana-Christophe'a Leroux oraz Martela. Nośniki zbudowane są z biodegradowalnych polimerów i mają średnicę 50 mikrometrów. Wewnątrz zamknięto lekarstwo - w tym przypadku była to doksorubicyna - oraz magnetyczne nanocząsteczki. Dzięki nim właśnie możliwe było wykorzystanie MRI do sterowania wędrówką kapsułek przez tętnicę wątrobową do nerek. Wyniki eksperymentu opublikowano w piśmie Biomaterials a autorzy wynalazku otrzymali już patent w USA.
  10. W Stanach Zjednoczonych powstaje urządzenie, które we współpracy ze smartfonem jest w stanie w ciągu godziny stwierdzić, czy podejrzany guz w organizmie to zmiana łagodna czy złośliwa. Obecnie taka diagnoza wymaga przeprowadzenia biopsji, przesłania próbki do laboratorium i kilkudniowego oczekiwania na wyniki. Podczas badania wycinka laboranci szukają charakterystycznych protein i zwracają uwagę na kształt komórek. Tymczasem doktor Ralph Weissleder z Massachusetts General Hospital opracował wraz z kolegami miniaturowy spektroskop magnetycznego rezonansu jądrowego (NMR). Tego typu urządzenia identyfikują jądra komórkowe na podstawie oddziaływań z polem magnetycznym. Spektroskop Weissledera jest w stanie, dzięki magnetycznym nanocząsteczkom, zidentyfikować proteiny charakterystyczne dla guzów nowotworowych. Nowa technologia również wymaga wykonania biopsji, jest to jednak biopsja cienkoigłowa, dzięki czemu materiał można bezpiecznie pobrać z różnych punktów guza. Następnie oznacza się go magnetycznymi nanocząstkami i wstrzykuje do miniaturowego NMR. Po podłączeniu spektroskopu do smartfona wyposażonego w odpowiednie oprogramowanie w czasie krótszym niż godzina otrzymujemy wyniki badania. Przeprowadzone testy na 50 pacjentach wykazały, że już obecnie urządzenie jest w stanie rozpoznać 9 markerów dla komórek nowotworowych. Kombinacja 4 markerów pozwala postawić diagnozę. W przypadku wspomnianego badania na 50 pacjentach w 48 przypadkach diagnoza była prawidłowa. Uzyskano więc skuteczność rzędu 96%. Inne badania, przeprowadzone na 20 pacjentach wykazały 100-procentową skuteczność. Standardowe biopsje pozwalają na postawienie diagnozy ze skutecznością od 74 do 84 procent. Doktor Weissleder mówi, że wysoką dokładność badania uzyskano dzięki możliwości pobrania materiału z różnych punktów guza.
  11. Na University of East Anglia (UEA) odkryto gen, którego zablokowanie odpowiednimi lekarstwami może zapobiegać rozprzestrzenianiu się nowotworu. O istnieniu WWP2 poinformowano w najnowszym numerze pisma Oncogene. WWP2 atakuje i niszczy naturalne inhibitory, których celem jest zapobieżenie rozprzestrzeniania się komórek nowotworowych. Uczeni z UEA odkryli, że zablokowanie WWP2 prowadzi do zwiększenia poziomu inhibitorów i komórki nowotworowe pozostają nieaktywne. Jeśli zatem powstałby lek blokujący WWP2, to terapia nowotworowa mogłaby ograniczyć się do usunięcia pierwotnego guza, z przed rozprzestrzenianiem się choroby uchroniłoby zablokowanie WWP2. W późnym stadium nowotworu pojawiają się przerzuty, którym obecnie nie potrafimy zapobiegać. Obecnie wyzwaniem jest zidentyfikowanie potencjalnego leku, który przedostanie się do środka komórek nowotworowych i zniszczy wspomniany gen. To trudne, ale nie niemożliwe, a nasze badania ułatwiają to zadanie dzięki lepszemu zrozumieniu procesów biologicznych - mówi doktor Andrew Chantry, główny autor badań. Na trop genu uczeni wpadli badając naturalne inhibitory komórek nowotworowych.
  12. Zdrowie Steve'a Jobsa, prezesa i ikony Apple'a oraz jednej z najważniejszych osobistości świata IT, ponownie znalazło się w centrum uwagi. Jobs po raz trzeci w ciągu ostatnich 7 lat udał się na bezterminowe zwolnienie lekarskie. Tymczasem Doron Levin opublikował w magazynie Fortune artykuł, w którym podał nieznane dotychczas fakty dotyczące kondycji prezesa Apple'a. W 2009 roku Jobs przez 6 miesięcy leczył bliżej nieokreśloną "nierównowagę hormonalną", a po jego powrocie do pracy dowiedzieliśmy się, że przeszedł przeszczep wątroby. To, czego dotychczas nie wiedzieliśmy to fakt, że w tym czasie prezes Apple'a przebywał też w szwajcarskiej Bazylei. Levin ujawnia, że przechodził on tam niedostępną w USA nietypową terapię radiologiczną nowotworu neuroendokrynnego. Dziennikarz Fortune dowiedział się o tym od jednego z dyrektorów Apple'a Jerry'ego Yorka, który prosił o zachowanie tej wiadomości w tajemnicy. York zmarł w marcu 2010 roku, Levin uznał zatem, że może ujawnić podaną przezeń informację. W międzyczasie dowiedział się też, że York niemal nie zrezygnował z pracy w Zarządzie, gdyż był przeciwny ukrywaniu informacji o stanie zdrowia prezesa. Nadzieją dla Jobsa jest szybki postęp medycyny. Jak poinformował dziennikarzy doktor Thor Halfdanarson, ekspert University of Iowa Hospitals and Clinics specjalizujący się w nowotworach neuroendokrynnych, prognozy dla takich chorób są coraz lepsze. W 2004 roku, gdy prezes Apple'a przeszedł operację raka trzustki, szanse pacjenta z tego typu schorzeniem na przeżycie 5 lat wynosiły mniej niż 20%. Obecnie są one szacowane na 55-57%. Halfdanarson zauważa też, że ten typ nowotworów ma tendencje do nawracania, jednak jest zbyt wcześnie by wyrokować, czy u Jobsa doszło do nawrotu. Uczony mówi też, że obecnie mamy do czynienia z prawdziwą eksplozją badań nad takimi nowotworami. Ma to prawdopodobnie związek z postępami metod diagnostycznych. Okazuje się bowiem, że nowotwory endokrynne są wykrywane u większej liczby chorych niż dotychczas.
  13. Na University of Arizona opracowano nową technikę dostarczania leków do tkanek nowotworowych. Jeśli metoda okaże się tak skuteczna, jak wskazują wstępne wyniki, to chemioterapia będzie dzięki niej bardziej efektywna przy jednoczesnej redukcji efektów ubocznych. Autorem wspomnianej techniki jest zespół profesora Marka Romanowskiego. Uczeni wykorzystali pokryte złotem kapsułki wykonane z liposomów, które w sposób kontrolowany uwalniają leki w ściśle określonych miejscach organizmu. Kapsułki są wstrzykiwane do krwioobiegu i w naturalny sposób gromadzą się wokół tkanki nowotworowej. Naukowcy z Arizony dołączyli do liposomów molekuły sygnałowe, ligandy, które współpracują ze specyficznymi receptorami komórek. Wystarczy zatem dobrać ligandy odpowiednio do komórek nowotworu, który chcemy zaatakować. Dzięki temu kapsułki z większym prawdopodobieństwem skupią się w tkance nowotworowej. Gdy już to nastąpi, do akcji wkracza złoto. Metal ten ma tę interesującą właściwość, że zamienia światło podczerwone w ciepło. Wystarczy zatem oświetlić zgrupowane kapsułki światłem podczerwonym, by rozgrzały się one, powodując 'rozmiękczenie' liposomów i wyciekanie z nich leków. Taka technika pozwala precyzyjnie kontrolować ilość uwalnianych leków. Możliwe jest bowiem manipulowanie zarówno intensywnością jak i długością impulsu świetlnego. Użycie złota ma tę dodatkową zaletę, że gdy część kapsułek trafi do zdrowych tkanek, metal powinien zapobiegać wyciekaniu toksycznych lekarstw, które mogłyby je uszkodzić. Co więcej, kapsułki są na tyle małe, że ich nadmiar powinien zostać usunięty przez nerki. Jest to o tyle ważne, że obecnie nie istnieje żadna zatwierdzona terapia, która pozwalałaby usunąć z organizmu złote nanostruktury.
  14. Podczas 63. dorocznego spotkania Amerykańskiego Stowarzyszenia Lekarzy naukowcy z Virginia Tech i ich koledzy z Indii zaprezentowali nową metodę niszczenia komórek nowotworowych. Termoterapia wykorzystuje zjawisko hipertermii do podniesienia temperatury komórek nowotworowych przy jednoczesnym utrzymaniu bezpiecznej temperatury w otaczającej je zdrowej tkance. Eksperymenty potwierdzające skuteczność metody przeprowadzono zarówno in vitro jak i in vivo. Oprócz Amerykanów w badaniach brali udział Monrudee Liangruksa oraz Ishwar Puri, obaj związani z Virginia Tech, oraz Ranjan Ganguly z Uniwersytetu Iadavpur w Kalkucie. Puri wyjaśnił, że do uzyskania zjawiska hypertermii wykorzystano ferrofluidy. To substancje przypominające ciecze, które w temperaturze pokojowej są dobrymi paramagnetykami, a w obecności pola magnetycznego ulegają silnej polaryzacji. Ferrofluidy wstrzykuje się do tkanki nowotworowej. Następnie poddaje się je działaniu zmiennego pola magnetycznego o wysokiej częstotliwości. To powoduje ich podgrzanie tak bardzo, że temperatura zabija komórki nowotworowe. Temperatury rzędu 41-45 stopni wystarczają do spowolnienia lub zatrzymania rozwoju tkanki nowotworowej. Idealnie przeprowadzona hipertermia zwiększa temperaturę komórek nowotworowych na około 30 minut, podczas gdy temperatura zdrowej tkanki jest utrzymywana na poziomie niższym niż 41 stopni Celsjusza. Zjawisko hipertermii możemy uzyskać też za pomocą termoablacji, która zwiększa temperaturę nawet do 56 stopni Celsjusza i powoduje śmierć komórek. Ciepło wydzielane przez nanocząstki podnosi temperaturę tkanek i niszczy błony komórkowe - mówi Puri. Najlepszym, najbardziej biokompatybilnym materiałem, okazał się tlenek żelaza. Dobrze sprawują się tez platyna i nikiel, jednak w kontakcie z tlenem stają się one toksyczne.
  15. Badając krew palaczy, by ustalić ich metabolom (metaboliczny odpowiednik genomu), naukowcy z Georgetown Lombardi Comprehensive Cancer Center zauważyli, że tuż po wypaleniu papierosa dochodzi do aktywacji szlaków związanych ze śmiercią komórek, stanem zapalnym oraz innymi formami uszkodzeń ogólnoustrojowych. Odkrycia zespołu zostały zaprezentowane na IX dorocznej konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia na rzecz Badań Nowotworów w Filadelfii. Nasze analizy ujawniają oznaki toksyczności [związków kancerogennych i innych] dla wątroby, serca i nerek zdrowych skądinąd osób – wyjawia Ping-Ching Hsu, doktorant pracujący w laboratorium dra Petera Shieldsa, specjalisty ds. kancerogenezy tytoniowej. Okazuje się, że pojawiają się one na wiele lat przed nowotworami płuc czy chorobami sercowo-naczyniowymi. Shields uważa, że doniesienia jego zespołu pomogą w opracowaniu nowych testów krwi, które pozwolą naukowcom porównać relatywną szkodliwość różnych produktów tytoniowych. Akademicy podkreślają, że ich studium stanowi zupełnie nowe podejście do oceny efektów palenia u ludzi. Wcześniej bowiem producenci byli zobowiązani posłużyć się maszyną palącą papierosy, aby określić zawartość potencjalnych związków rakotwórczych. Zyskaliśmy rzeczywisty obraz tego, co dzieje się w ciele palacza i wyrządzanych w nim szkód – podkreśla Hsu. W pilotażowym badaniu krew 10 palaczy analizowano przed i po wypaleniu papierosa, a po godzinie mierzono skutki wypalenia drugiego papierosa. Ponieważ osoby palące często mogą metabolizować toksyny tytoniopochodne inaczej, studium objęło 5 ludzi palących mniej niż 12 papierosów dziennie i 5 bardzo dużo – 23 lub więcej papierosów dziennie. Następnie Amerykanie sporządzili ogólny profil metaboliczny ok. 3 tys. substancji we krwi każdego z palaczy. Jako że globalny metabolom to sieć reakcji metabolicznych, naukowcy śledzili metabolity w obrębie konkretnych szlaków objętych oddziaływaniem palenia, uwzględniając apoptozę, interakcje komórka-komórka (marker stanu zapalnego), metabolizm lipidów i ekspresję genów u najsilniej uzależnionych palaczy. Poza tym powiązali metabolity wytwarzane po paleniu z uszkodzeniami wielu narządów i rozkładem fosfolipidów w błonie komórkowej oraz zmianą w syntezie kwasów żółciowych. Eksperyment nadal trwa, dlatego w przyszłości ekipa zamierza porównać zmiany w metabolomie palaczy z ich transkryptomem, czyli wszystkimi cząsteczkami mRNA produkowanymi w komórkach/komórce w danym momencie.
  16. Uczeni z kanadyjskiego McMaster University odkryli sposób na bezpośrednią zamianę komórek skóry dorosłego człowieka w komórki krwi. Oznacza to, że osoby, które z powodu schorzeń czy zabiegów chirurgicznych będą potrzebowały transfuzji, mogą w przyszłości otrzymać krew z własnego ciała. Testy kliniczne nowej krwi mogą rozpocząć się już w 2012 roku. Zespół Micka Bhatii pokazał, że do wytworzenia krwi ze skóry nie jest konieczne przechodzenie etapu pośredniego, w którym to komórki macierzyste skóry zamieniane były najpierw w komórki pluripotencjalne, a dopiero później w komórki macierzyste krwi. W ciągu ostatnich dwóch lat kilkanaście razy zamieniano bezpośrednio komórki skóry w krew i wykazano, że metoda ta działa w przypadku ludzi w różnym wieku. Badania Bhatii wywołały spore poruszenie w środowisku naukowym, a kanadyjski zespół zebrał liczne pochwały. Cynthia Dunbar, odpowiedzialna za sekcję hemopoezy molekularnej w amerykańskim Narodowym Instytucie Serca, Płuc i Krwi stwierdziła, że przekonująca demonstracja Bhatii, który udowodnił, że komórki skóry mogą być bezpośrednio konwertowane do hemopoetycznych komórek progenitorowych, zmienia paradygmaty dotyczące najlepszych metod produkcji komórek hemopoetycznych wykorzystywanych w medycynie i w badaniach nad chorobami krwi. Specjaliści zgadzają się z opinią, iż Kanadyjczycy dokonali przełomowego odkrycia, które przyczyni się m.in. do opracowania nowych sposobów leczenia wielu nowotworów.
  17. Poszukując substancji skutecznie zwalczających agresywne typy nowotworów mózgu, naukowcy na występującą w cebulach żonkili narcyklazynę. Swoje odkrycia opisali na łamach listopadowego wydania The FASEB Journal. By pomóc pacjentom z pierwotnymi nowotworami mózgu, m.in. glejakami, i przerzutami, w ciągu 3-4 lat zamierzamy doprowadzić do testów klinicznych pochodnych narcyklazyny – deklaruje dr Robert Kiss z Laboratorium Toksykologii Instytutu Farmakologii Université Libre de Bruxelles. Narcyklazyna miałaby stanowić uzupełnienie tradycyjnych metod terapii. Belgijski zespół wykorzystał techniki komputerowe, by zidentyfikować cel obierany przez narcyklazynę w komórkach nowotworowych. Od początku wydawało się, że będzie nim najpewniej czynnik elongacyjny eEF1A (elongacja to wydłużanie białek na rybosomie). Już wcześniej wykazano bowiem, że jego nadekspresja może skutkować transformacją nowotworową. Naukowcy przeszczepili też genetycznie zmodyfikowanym myszom komórki z przerzutów czerniaka złośliwego do mózgu. Okazało się, że gryzonie, którym podawano narcyklazynę, przeżywały znacznie dłużej niż zwierzęta nieleczone. Członkowie zespołu Kissa sądzą, że narcyklazyna wybiórczo hamuje namnażanie agresywnych komórek nowotworowych, nie wpływając przy tym negatywnie na zdrowe komórki.
  18. Profesor Rosalie David z Faculty of Life Sciences University of Manchester twierdzi, że nowotwory to "nowoczesne" choroby, wywołane działalnością człowieka. Do wysunięcia takiej teorii profesor David skłoniły badania nad literaturą od starożytnego Egiptu i Grecji oraz wyniki uzyskane przez profesora Michaela Zimmermana, który badał egipskie mumie. Profesor Zimmerman zbadał setki mumii, ale nowotwór odkrył tylko u jednej z nich. Były to zwłoki przeciętnego człowieka, który żył pomiędzy III a V wiekiem naszej ery. W starożytności interwencje chirurgiczne praktycznie nie były stosowane, a zatem powinniśmy znaleźć guzy nowotworowe w każdym przypadku, w którym wystąpiły. Ich nieobecność należy rozumieć w taki sposób, że w starożytności nowotwory były niezwykle rzadkie, a to oznacza, że czynniki nowotworowe występują w nowoczesnych społeczeństwach industrialnych - mówi profesor Zimmerman. Uczeni nie tylko badali mumie, ale studiowali także literaturę i badali szczątki ludzkie i zwierzęce cofając się miliony lat wstecz. Ważnym elementem naszych studiów jest uzyskanie historycznej perspektywy takich chorób. Możemy wyciągać uprawnione wnioski, gdyż mamy pełny przegląd sytuacji. Mamy olbrzymią ilość danych z wielu tysiącleci - dodaje profesor David. Fakt, że obecnie znane są tylko dwa przypadki nowotworów u mumii z całego świata i niezwykle rzadkie odniesienie do tego typu schorzeń w literaturze skonfrontowane z olbrzymim wzrostem przypadków notowanym od początku Rewolucji Przemysłowej pozwala stwierdzić, że przyczyną pojawienia się nowotworów nie jest proste wydłużenie się średniej długości życia, gdyż zauważyć można np. wielki wzrost zachorowań wśród dzieci. W przebadanych szczątkach zwierzęcych, naczelnych oraz wczesnych ludzi bardzo rzadko można odkryć ślady nowotworów. A wśród tych znajdowanych np. u naczelnych nie znaleziono zbyt wielu rodzajów nowotworów, które trapią współczesnych dorosłych ludzi. Faktem jest, że średnia długość życia rośnie. ale, jak zauważają badacze, w starożytnym Egipcie i Grecji ludzie żyli na tyle długo, że, gdyby to od długości życia zależało występowanie wielu współczesnych chorób, powinny się u nich pojawić miażdżyca, choroba Pageta, osteoporoza i nowotwory kości, które obecnie atakują przede wszystkim młode osoby. Uczeni obalili też potencjalny argument, że ślady nowotworów mogły się po prostu nie zachować w mumiach. Profesor Zimmerman przeprowadził eksperymenty, które wykazały, że dzięki mumifikacji tkanka nowotworowa przechowuje się lepiej niż tkanka zdrowa. Opisy operacji usuwania nowotworów znajdujemy dopiero w XVII wieku, a pierwsze naukowe diagnozy poszczególnych ich typów pochodzą z XVIII wieku. W roku 1775 opisano raka moszny u kominiarzy, w 1761 rozpoznano raka nosa u użytkowników tabaki, a w 1832 opisano ziarnicę złośliwą. Naukowcy nie są pewni, co mogło spowodować nowotwór u wspomnianego Egipcjanina. Niewykluczone, że padł on ofiarą dymu z ognisk, którymi ogrzewano domy lub też służył w świątyni, gdzie również miał do czynienia z dymem. Przyczyna też może być zupełnie inna Profesor David zauważa, że starożytni Egipcjanie mieli wysoko rozwiniętą medycynę, byli pod tym względem bardzo innowacyjni i pozostawili szczegółowe opisy. Gdyby nowotwory występowały wówczas równie często jak obecnie, z pewnością byśmy się o tym dowiedzieli. Biorąc pod uwagę liczne i szczegółowe informacje ze starożytnego Egiptu oraz dane dotyczące wielu tysiącleci a uzyskane z innych źródeł, możemy jasno stwierdzić - nowotwory to wytwór człowieka i coś, z czym możemy i powinniśmy sobie poradzić - podsumowuje David.
  19. SpectroPen to urządzenie, które pozwala chirurgowi w czasie rzeczywistym sprawdzać, gdzie znajdują się brzegi wycinanego nowotworu. To niezwykle istotne, ponieważ udowodniono, że w przypadku większości guzów litych całkowita resekcja jest najlepszym prognostykiem przeżywalności. Specjaliści z trzech jednostek naukowo-badawczych (Szkoły Medycznej Emory University, Georgia Institute of Technology i University of Pennsylvania) opublikowali wyniki testów urządzenia swojego autorstwa w piśmie Analytical Chemistry. Ta technologia pozwala chirurgowi wizualizować w czasie rzeczywistym, gdzie są guzy. Dodatkowo skan wykonywany już po zabiegu daje możliwość sprawdzenia marginesów guza – tłumaczy prof. Shuming Nie, podkreślając jednocześnie, że oprócz całkowitego usunięcia nowotworu istotne jest również zidentyfikowanie węzłów chłonnych, które mogły zostać zajęte. SpectroPen wykrywa fluorescencyjny barwnik reporterowy oraz światło rozproszone przez drobiny złota pokryte polimerem. Poza tym wykorzystywane są też przeciwciała, które wykazują wyższe powinowactwo do molekuł zlokalizowanych na komórkach nowotworu (antygenów) niż do zwykłych komórek. Dzięki powierzchniowo wzmocnionej spektroskopii ramanowskiej (ang. Surface Enhanced Raman Spectroscopy, SERS) złoto wzmacnia sygnał barwnika reporterowego. Zespół Nie wykazał, że w ten sposób można wykryć wszczepione gryzoniom guzy o rozmiarach nieprzekraczających 1 mm. Jak tłumaczą sami wynalazcy, SpectroPen to hybryda lasera o długości fali bliskiej podczerwieni oraz wykrywacza fluorescencji/rozproszonego światła. Urządzenie jest połączone za pomocą światłowodu ze spektrometrem, który zapisuje zarówno fluorescencję, jak i sygnały ramanowskie. Podczas eksperymentów akademicy posłużyli się podaną dożylnie zielenią indocyjaninową. Myszom wszczepiono komórki ludzkiego raka piersi. Z powodu przepuszczalnych naczyń krwionośnych i błon barwnik gromadzi się w większych ilościach w komórkach nowotworowych. Wysyłany przez nie sygnał jest więc 10-krotnie silniejszy niż sygnał z prawidłowych tkanek. Do komórek rakowych wprowadzono gen świetlików, dlatego guz rozświetlał się po podaniu kroplówki. Nasze badania in vivo wykazały, że granice guza można precyzyjnie określić przed operacją i w jej trakcie oraz że sygnał kontrastu jest silnie powiązany z bioluminescencją guza – podkreśla Nie. Fluorescencję i sygnały ramanowskie można od siebie oddzielić, jeżeli nanocząstki złota są wprowadzone na 5-10 mm w głąb tkanki. Gwarantują one 40-50-krotnie większą czułość niż barwnik. W przyszłości naukowcy chcą przetestować SpectroPen po podaniu kontrastu nanocząsteczkowego. http://www.youtube.com/watch?v=h4oTs5Jv0_8
  20. Podczas eksperymentów na myszach udało się ograniczyć wzrost guza w terminalnej fazie nowotworu. Wykorzystane przeciwciała wiążą się wyłącznie z receptorami zlokalizowanymi na zdrowych, a nie nowotworowych komórkach. Chodzi o płytkowo-śródbłonkowy czynnik adhezyjny 1 (ang. platelet endothelial cell adhesion molecule 1), który występuje na komórkach śródbłonka narządów wewnętrznych i naczyń krwionośnych. To zarówno nieoczekiwane, jak i antyintuicyjne, że receptor, do którego ekspresji dochodzi w prawidłowych komórkach nabłonka, odgrywa istotną rolę w organizowaniu postępów choroby nowotworowej z przerzutami – uważa Robert Debs z California Pacific Medical Center Research Institute w San Francisco. Co ważne, dzięki opisywanej metodzie niektóre guzy udało się nawet zmniejszyć. Teraz zespół Debsa chce ustalić, w jaki sposób maskowanie receptorów zaburza sygnały kierujące wzrostem nowotworu. Podczas eksperymentów na modelu mysim przeciwciała zahamowały utratę wagi, zanik mięśni i zmniejszyły zmęczenie, ograniczyły zatem objawy kacheksji, czyli wyniszczenia nowotworowego. Okazały się skuteczne w przypadku przerzutów nowotworów piersi, płuc i jelita grubego oraz czerniaka złośliwego. Nie sprawdziły się zaś na wcześniejszych etapach choroby. Oznacza to, że zaburzają proces, który pojawia się wyłącznie w fazie terminalnej.
  21. Psylocybina (4-PO-DMT), psychodeliczny alkaloid z rodziny tryptamin, który występuje w grzybach halucynogennych, może bezpiecznie poprawiać nastrój u odczuwających lęk chorych z zaawansowanymi nowotworami. Naukowcy z LA BioMed udowodnili, że poprawa nastroju i obniżenie lęku utrzymywały się do pół roku od podania alkaloidu. Badanie dwiema skalami – Skalą depresji Becka (po 6 miesiącach) i Inwentarzem Stanu i Cechy Lęku STAI (po 1 i 3 miesiącach) – wykazało istotną statystycznie poprawę. Wyniki skali POMS (Profile of Mood States) znalazły się na granicy istotności. Pracujemy z populacją chorych, która często nie reaguje dobrze na konwencjonalne terapie. Po leczeniu psylocybiną zarówno pacjenci, jak i ich rodziny wspominali o korzystnym efekcie w postaci zredukowania lęku. Nasze studium pokazuje, że psylocybinę można bezpiecznie podawać i że powinno się prowadzić dalsze badania halucynogenów, by określić ich potencjalne pożądane oddziaływania – tłumaczy szef zespołu dr Charles S. Grob. W latach 50. i 60. intensywnie badano psychodeliki. Wykazano wtedy m.in., że zmniejszają u pacjentów onkologicznych zapotrzebowanie na narkotyczne substancje przeciwbólowe, o poprawie nastroju i obniżeniu lęku nie wspominając. Na początku lat 70. akademicy musieli jednak porzucić swoje zainteresowania, ponieważ zaostrzono prawo federalne. Na szczęście po ponad 30 latach potrafiliśmy ożywić tę gałąź nauki pod ścisłym nadzorem stanowym i zademonstrować, że jest to bardzo obiecujący sposób eliminowania lęku i innych objawów psychiatrycznych. W ramach najnowszego studium Amerykanie pracowali z 12 osobami z zaawansowanymi nowotworami i lękiem w wieku od 36 do 58 lat. Podano im umiarkowaną dawkę psylocybiny rzędu 0,2 mg/kg, a przy innej okazji placebo, w tym przypadku witaminę B3. Ani badani, ani eksperymentatorzy nie wiedzieli, co kiedy zaaplikowano (podwójnie ślepa próba). Obie sesje przeprowadzono w odstępie kilku tygodni. Ochotników monitorowano przez 6 godzin od połknięcia preparatu; kontrolowano tętno, ciśnienie i temperaturę. W ciągu pierwszych godzin zachęcano ich do leżenia na łóżku z oczami zasłoniętymi przepaską i słuchania muzyki. Dwukrotnie przeprowadzano z nimi wywiad: po zakończeniu 6-godzinnej obserwacji i po upływie pół roku. Po dwóch tygodniach od zażycia psylocybiny wolontariusze byli mniej depresyjni i lękowi niż po podaniu niacyny. Pół roku później poziom depresji u wszystkich 12 osób był znacznie niższy, w porównaniu do stanu sprzed rozpoczęcia eksperymentu. Ochotnicy doświadczali lekko zmienionych stanów świadomości, ale nie pojawiły się niekorzystne fizjologiczne skutki uboczne. Wg ekipy Groba, wyższe dawki alkaloidu mogą dawać lepsze rezultaty, ale w przyszłości trzeba ocenić skuteczność i bezpieczeństwo takiego schematu terapeutycznego.
  22. Kapsaicyna kojarzy się z ostrym smakiem papryczek chili, maściami przeciwbólowymi, odchudzaniem czy zwalczaniem nadciśnienia. Okazuje się jednak, że jej działanie jest nie tylko prozdrowotne. Naukowcy z Hormel Institute (University of Minnesota) połączyli bowiem alkaloid z nowotworami skóry. Na razie nie jest znany mechanizm molekularny, za pośrednictwem którego się tak dzieje. Rola kapsaicyny w rozwoju nowotworów nadal wzbudza kontrowersje. Wcześniej wykazano bowiem, że niszczy ona mitochondria, czyli centra energetyczne komórek rakowych oraz prowadzi do ich apoptozy (programowanej śmierci). Zespół Ann Bode oraz Mun Kyung Hwanga i Zigang Donga wykazał jednak podczas testów laboratoryjnych, że kapsaicyna może działać jak kancerogen, zwłaszcza na etapie powstawania pierwotnych zmian prenowotworowych (ang. tumor promotion stage). Bode podkreśla, że ustalenie, iż kapsaicyna może wywoływać stan zapalny i oddziaływać na nowotworzenie, jest kluczowe dla jej studium. W szczególności budzi to obawy, że naturalny składnik ostrych odmian papryki, który wchodzi w skład sprzedawanych bez recepty maści przeciwbólowych, zwiększa ryzyko nowotworów skóry. Amerykanie zauważyli, że mediatorem w procesie rakotwórczego działania alkaloidu jest receptor czynnika wzrostu naskórka (ang. epidermal growth factor receptor, EGFR), a nie bólowy receptor waniloidowy VR1 (nazywany dziś po prostu receptorem TRPV1). Już kiedyś ustalono, że receptory EGFR występują w nowotworach w zwiększonej liczbie. Białka te aktywują wzrost komórek guza, a także wpływają na ich migrację i przeżywalność. Powierzchniowe zastosowanie kapsaicyny na skórze grzbietu zwykłych myszy i gryzoni pozbawionych receptorów TRPV1 wywoływało guzy u obu grup, ale częściej i większe u zwierząt zmodyfikowanych. Po potraktowaniu alkaloidem dochodziło do wzrostu stężenia enzymu zapalnego – cyklooksygenazy indukowanej COX-2.
  23. Wystarczy jeść zaledwie 8 dag rukwi wodnej (Nasturtium officinale) dziennie, by dostarczyć organizmowi związki oddziałujące na przeżywalność komórek guzów nowotworowych. Badania laboratoryjne wykazały również, że ekstrakt z miażdżonych liści rośliny należącej do kapustowatych hamuje wzrost komórek raka piersi. Pracami zespołu naukowców kierował profesor Graham Packham z Southampton University. Badania sfinansowało stowarzyszenie brytyjskich producentów rukwi Watercress Alliance. W pilotażowym studium wzięły udział 4 kobiety, które chorowały na raka piersi. Na razie nie wiadomo, jaki mechanizm leży u podłoża antynowotworowego działania N. officinale, wszystko wskazuje jednak na to, że nowo odkryty superpokarm nie tylko zapobiega guzom piersi, ale i ogranicza nawroty choroby. Akademicy uważają, że wzrost komórek nowotworowych zaburzają izotiocyjaniany. Cztery pacjentki z Southampton proszono o poszczenie w dniu testu. Przed i po zjedzeniu porcji rukwi pobierano od nich krew. Badacze ustalili, że 6 godzin po posiłku spadała aktywność białka wiążącego 4E (ang. 4E binding protein, 4E-BP), które pomaga komórkom nowotworowym przeżyć. Rezultaty Packhama potwierdzają to, o czym już wcześniej wspominali epidemiolodzy, że osoby jedzące duże rukwi i innych warzyw obfitujących w izotiocyjaniany, np. kapusty czy brokułów, rzadziej zapadają na nowotwory. Ponieważ uwzględniona próba była naprawdę mała, by wyciągnąć jakiekolwiek wiążące wnioski, trzeba powtórzyć eksperyment na dużo większą skalę.
  24. Gąbki Amphimedon queenslandica z Wielkiej Rafy Koralowej dzielą z ludźmi niemal 70% genów, także te związane z różnymi chorobami, włączając w to nowotwory. Pracami międzynarodowego zespołu przeprowadzającego sekwencjonowanie kierował Bernard Degnan z University of Queensland, który ma nadzieję, że uzyskane wyniki przyczynią się do przełomu choćby w badaniach nad komórkami macierzystymi. Analiza działania komórek macierzystych u gąbek może prowadzić do odkrycia głębokich i ważnych powiązań z genami wpływającymi na ludzką biologię komórek macierzystych. Degnan ujawnia, że eksperymenty wymagały posłużenia się wyjątkowo czystym DNA z embrionów gąbek. Szczątki znalezione w 2009 r. w osadach dennych pokazują, że gąbki występowały już 635 mln lat temu - to najstarszy dowód na istnienie organizmów wielokomórkowych na Ziemi. W ramach najnowszych badań poszukiwano mechanizmów genetycznych, które umożliwiły indywidualnym komórkom wspólne działanie w ramach większej całości (na razie beztkankowej). Genom A. queenslandica rzuca też sporo światła na pierwotne sposoby radzenia sobie z jednym z podstawowych zagrożeń wynikających z kolektywnego życia – rakiem. Gąbka dysponuje ponad 18 tys. genów, które kodują m.in. metody przylegania komórek do siebie, zorganizowanego wzrostu oraz rozpoznawania obcych. Co ciekawe, u zwierząt tych występują analogi genów, które u organizmów wyższych z kodują tkankę mięśniową i neurony. Douglas Erwin ze Smithsonian Institute sądzi, że taka złożność wskazuje, iż gąbki muszą pochodzić od znacznie bardziej rozwiniętego przodka niż dotąd sądzono. Wg genetyk Mansi Srivastavy z MIT-u, podstawy życia wielokomórkowego rozwinęły się w trwającym od 150 do 200 mln lat okienku. To w tym czasie dokonała się mniej więcej 1/3 zmian genetycznych, odróżniających człowieka od ostatniego wspólnego przodka z organizmami jednokomórkowymi. Czemu więc nie miałyby one zajść u naszych gąbkopodobnych praszczurów? U gąbek pojawiły się też zabezpieczenia przed namnażaniem pojedynczych komórek kosztem większości. Analiza genomu A. queenslandica zademonstrowała, że najpierw wyewoluowały mechanizmy programowanego samobójstwa (apoptozy), a dopiero później uśmiercania wadliwych komórek przez sąsiadów.
  25. Kobiety, które używają dużo produktów czyszczących, są w większym stopniu zagrożone rakiem piersi niż panie stosujące je oszczędniej bądź w ogóle. Naukowcy z amerykańskiego Silent Spring Institute przeprowadzili wywiady telefoniczne z 787 kobietami ze zdiagnozowanym nowotworem piersi oraz z 721-osobową grupą kontrolną. U pań, które stosowały najwięcej kilku różnych produktów naraz [grupa najwyższego wykorzystania kombinowanego], ryzyko zachorowania było 2-krotnie wyższe niż w przypadku kobiet używających najmniejszych ilości chemikaliów. Do wzrostu prawdopodobieństwa zachorowania prowadziło uciekanie się do [wolno uwalniających zapach] odświeżaczy powietrza i produktów zwalczających pleśń. Zgodnie z naszym stanem wiedzy, to pierwszy opublikowany raport nt. wykorzystania środków czyszczących i raka piersi – opowiada dr Julia Brody, dyrektor wykonawczy Instytutu. Podczas rozmowy telefonicznej badacze wypytywali kobiety o rodzaje stosowanych środków czystości, przekonania dotyczące przyczyn raka piersi oraz czynniki ryzyka. Amerykanie odkryli, że lekko podwyższone ryzyko zachorowania wiązało się ze stosowaniem środków odstraszających owady oraz preparatów do czyszczenia kuchenek czy pielęgnacji mebli. Ogólne wykorzystanie pestycydów miało za to niewielki wpływ na zdrowie. Najsilniejszy niekorzystny efekt wystąpił u osób zmieniających kostki zapachowe ponad 7 razy w roku. Kobiety z rakiem sutka, które uważały, że chemikalia i zanieczyszczenia przyczyniają się w znacznym stopniu do zachorowania, same niejednokrotnie używały w domu najwięcej chemii. Ten pozorny paradoks da się jednak łatwo wyjaśnić. Kiedy u kobiet zostanie zdiagnozowany nowotwór piersi, często zaczynają się one zastanawiać nad tym, co się wydarzyło w przeszłości i co mogło doprowadzić do choroby. W rezultacie pacjentki dokładniej odtwarzają wykorzystanie środków chemicznych, a nawet je przeceniają. Niewykluczone też, że doświadczenie w postaci raka wpływa na przekonania związane z przyczynami choroby, np. panie z guzem piersi z mniejszym prawdopodobieństwem wierzą w dziedziczność, ponieważ wiele z nich choruje jako pierwsza osoba w rodzinie. Zespół apeluje o kontynuowanie badań w przyszłości. Wyniki ostatniego opublikowano w piśmie Environmental Health.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...