Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

czesiu

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1276
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez czesiu

  1. Ostatnio przycinałem płytę instalacyjną Visty programem Vlite - Microsoft na dzień dobry instaluje na dysku 800mb samych sterowników drukarek. Wszystkie te śmieci powinny zostać na płycie instalacyjnej - użytkownicy i tak przeważnie instalują własny sterownik, a jeżeli nie - drukarkę zmienia się co 2-3 lata, no niech będzie 2 razy w roku - tyle razy chyba można wyciągnąć płytę instalacyjną Visty. Teraz popatrzcie jakie to jest marnotrawstwo miejsca w przypadku firmy z 50 komputerami - te 800mb sterowników starych drukarek mogło być na lokalnym serwerze - mamy 800mb vs 40gb, co z pozostałymi sterownikami/śmieciami?! Jeżeli kupię Windows 7, top tylko wersję Starter - mam nadzieję, że choć ta wersja będzie pozbawiona balastu w formie MovieMakera, NetMeeting itp. Czy ja jestem nienormalny, żądając możliwości wyboru, jakie składniki systemu mają zostać zainstalowane?
  2. Gdy zaczynasz przygodę z komputerami jako dziecko (powiedzmy w wieku 8 lat) jesteś zwykłym/poniżej przeciętnej userem, Linuks daje szansę wyjścia z tego stadium do etapu świadomego użytkownika(nie koniecznie informatyka) podczas gdy jedyne co osiągniesz dając dzieciakowi Wiśtę to rozwinięcie refleksu kliknięcia myszką i pisanie na forum pytań pokroju "ratunku znikła mi czerwona ikona w, no, tam na dole z prawej strony, chyba była od internetu...". Dla mnie Vista jest ubezwłasnowolnieniem użytkownika - nikt się nie pyta ile wiesz, po prostu zakłada że jesteś kolejnym gościem, który nie wie co robi, największe wrażenie zrobiło na mnie ukrycie najprostszych ustawień pod nowymi, zmienionymi nazwami (w porównaniu z XP). Nie wmówisz mi, że Ubuntu do takiego podstawowego działania wymaga godzin konfiguracji... Ciekawe czy Windows 7 też będzie mieć milion pięćset sto dziewięćset ukrytych ustawień w rejestrze - dla czego Microsoft jeszcze nie dodał do swojego systemu narzędzia pokroju Xteq setup, czy tak jak teraz to zowią X-setup pro.
  3. Abstrahując od nieadekwatności wymienionych przykładów (głównie dzięki wymuszeniu stosowania filtrów na kominach) przyznasz, że ekspozycja na maksymalnie stężony dym nie zawsze jest konieczna, aby miała negatywny wpływ na zdrowie. Przykład z Angory nr26(933) 28czerwca 2009: artykuł "Dzieci w piekle" ze str 73. zapadalność na astmę wśród dzieci w Radvanicach i Bartovicach wynosi 30%, podczas gdy średnia dla Czech wynosi 8%. Jest to wynikiem "dymienia" fabryk z Ostrawy. Niestety nie zdołałem znaleźć artykułu dotyczącego miejscowości w której w wyniku pożaru fabryki azbestu po latach kosmicznie wzrosła ilość zachorowań na pylicę (w porównaniu do średniej).
  4. Windows 2000 wymaga do działania 32mb pamięci RAM. Procesor dowolny klasy Pentium II. To prawdopodobnie oznacza, że na tym komputerze nie będzie działać OpenOffice (pozostaje jeszcze StarOffice) Taki komputer kosztuje na Alledrogo 50zł. Już za 60 złoty można dostać P3 733 z 256mb RAM. Operowanie na tak słabym sprzęcie oznacza, że oprogramowanie Open Source umieszczone na "cukrowym patyczku" będzie wydane w wersji historycznej. Pomysł być może ma sens w krajach trzeciego świata, jednak nie ma szans na obronienie w krajach, gdzie dostęp do stałego internetu jest "tani". Wydaje mi się, że lepszym pomysłem było by dostosowanie oprogramowania do sprzętu, który można dzisiaj kupić poniżej 20-30$. Jestem przeciwny systemowi Windows na "tanich" komputerach. Nie ze względów ideologicznych ale ze względów praktycznych - ja zaczynałem przygodę na systemie DOS i coś do dzisiaj pamiętam/potrafię, inni zaczynali od AMIGI i potrafią dzisiaj więcej ode mnie przede wszystkim dlatego, że musieli w młodości "ciut" więcej pokombinować. Rozpoczęcie przygody od Linuksa, zamiast Windowsa raczej poszerzy niż zawęzi horyzonty, szczególnie w krajach, gdzie i tak nikt legalnego Windowsa nie zakupi.
  5. Mi (i kilku innym z forum SFD) zawsze się wydawało, że masywność kości wynika przede wszystkim z zwiększonego wysiłku fizycznego (treningu), a tu taka niespodzianka - wystarczy mieć 100kg mięśni i siedzieć na d*pie, to kości same rosną w masę(osteoporoza ade).
  6. Filozoficznie odpowiadając: najtrudniejszym nałogiem do rzucenia jest życie. Takie badania nie mają żadnego sensu, chociażby dlatego, że wszystko może być nałogiem/manią.
  7. jedynym problemem jest fakt, że system musiał by obowiązywać cały świat, a nie jedynie jedno państwo - minusem jest niemożliwość wynegocjowania tego, plusem natomiast zminimalizowanie kosztów. Choć pewnie i ten problem można obejść - kraje można rozpoznać dzięki adresom IP, natomiast serwery Proxy - oh well... Cały paradoks polega na tym, że ludzie starają się być niegodnymi zaufania chciwcami - jak tu np takiemu czesiowi zaufać, że po pobraniu "treści" na pewno ją zakupi, skoro już uzyskał to co chciał za darmo. Stwierdzenie "Ludzie ludziom zgotowali ten los" pasuje jak ulał do całej walki z piractwem, choć pierwotnie miało ono odniesienie do innych wydarzeń.
  8. To na jakiej podstawie niby został oskarżony zespół The Pirate Bay. Tak nieco poważniej - zakładając, że jedynym warunkiem jest pobranie pliku torrent z mojej strony (inni mają prawo jedynie podlinkować) nie widzę problemu w tworzeniu statystyki popularności plików. Po za tym masz jeszcze zawsze dostępną informację seedów i leechów dla danego materiału - w tym wypadku wystarczy automatyczny system tworzący codziennie statystykę sedów/leechów i wyliczający średnią pod koniec miesiąca. Przynajmniej ja bym w ten sposób do tego tematu podszedł. Kontrolowanie sieci P2P/internetu - ratunku, już wystarczy że Chiny mają swój cyfrowy Wielki mÓr, jak już to "kontrolowanie" powinno być ograniczone jedynie do tworzenia statystyk (coś dla ludzi wierzących w teorię spiskową...)
  9. Ops, nie doczytałem. Co nie zmienia faktu że trzeba być mentalnie ograniczonym, żeby samemu nadal palić papierosy pomimo że można je było skorelować z bólem głowy. Przynajmniej nie piję do samych badań ale wszystkich tych, którzy dalej palą i nie rezygnują z nałogu.
  10. Odnośnie samego artykułu - trochę dziwne, że dopiero teraz wpadli na to, że nikotyna zwiększa ryzyko atakiem migreny. Z tego co mi się wydawało ataki migreny wynikają przeważnie z zwężenia żył w połowie głowy. Papierosy z tego co mi wiadomo zwężają światło żył, więc już na podstawie tych faktów można podejrzewać (po uwzględnieniu bariery krew-mózg) odkrytą zależność.
  11. Z drugiej strony problemy "palacza biernego" mogły wynikać z predyspozycji i w przypadku palenia aktywnego mogły by być większe (niż przy samym biernym paleniu). Tyle że wtedy już ciężko bronić się jako "bierny palacz"
  12. Popularnie (bez oparcia o badania?!) przyjmuje się, że właśnie palacz bierny dostaje bardziej w kość, bo organizm nie ma możliwości "zaadaptowania się", tak jak ma to miejsce w przypadku właściwego palacza. Przykład z życia - dopóki w domu było palone "bierny palacz" ciągle miał problemy z płucami/gardłem, odkąd palenie w domu się skończyło znikły wszelkie problemy z wyżej wymienionymi.
  13. To była ironia w najczystszej postaci, ukazująca jak "myląca" w moim odczuciu jest nazwa podatku. (No, wiem zainteresowani zawsze mogą poczytać odpowiednie rozporządzenie/ustawę) W pewnym sensie każdy kierowca płaci podatek od przestępstwa - ubezpieczenie OC.
  14. O, to po co w takim razie po co są opłaty radiowo-telewizyjne? A, misja: M, jak miłość i przetasowania kadrowe po każdej zmianie rządzącej partii.
  15. W Niemczech był reportaż dotyczący meneli, którzy zbierali "na piwo" jednocześnie pobierając od państwa dodatek Harz IV (bezrobotne, które po osiągnięciu wieku zostaje zmienione przez emeryturę). Najzabawniejsze/najgorsze jest to, że gość na ulicy dzięki 5 godzinom "pracy" dziennie wyciągał na rękę więcej niż uczciwie pracująca fryzjerka. Gość uzbierał ponad 1500 euro miesięcznie "za nic" od zdecydowanie mniejszej ilości osób niż 38mln - ludzie z jednej strony protestują przeciwko podatkom, a z drugiej wyrzucają pieniądze przez okno. Ciekawym eksperymentem mogło by być wyjście na ulicę z szyldem "zbieram na rower" i zobaczenie w ile czasu uzbiera się tych 8k. W pierwszym odruchu tak: całość społeczeństwa płaci za złodziejstwo części społeczeństwa. Z drugiej strony: dzięki części społeczeństwa całość społeczeństwa zyskuje możliwość "legalnego piracenia". IMHO opłaty za treści powinny być wynikiem świadomej decyzji użytkownika z ustaleniem rozsądnego minimum (strategia biznesowa magnatune.com), a nie wynikiem wymuszenia w formie podatku. Podatek od kradzieży, a może od razu gildia złodzieji - oj trąci mi tu Pratchetem i Światem dysku
  16. Tak jak pisałem winna jest nagrywarka a nie płyta, a nagrywarka jest starsza niż 2 lata. A płyta DZIAŁA, tyle że nie na mojej nagrywarce. Na szczęście ja mam możliwość skorzystania z innego napędu, ale co mają zrobić inne osoby w podobnej sytuacji jednocześnie mając mniej szczęścia. A co do zwrotu - produkt można zwrócić w nienaruszonym opakowaniu i za dobrą wolą sprzedawcy - no to czas poszukać dobrej woli w Realu.
  17. Ja, w ramach bycia "uczciwym" postanowiłem iść kupić film DVD (ice age 2) cena 30zł - okej, na dzień dobry zostałem poinformowany informacją "piracenie jest be" - no fajne początki, chwilę później pomachano mi przed nosem wyciągiem z DMCA "zakaz tworzenia kopii zapasowych (zakaz obejścia "zabezpieczenia"), wypożyczania itp", szkoda że nie zastrzeżono - płytę może oglądać legalnie jedynie "katolicka rodzina z maksymalnie 2 dziećmi", na szczęście nie było półgodziny reklam. Rozpoczął się film, pech chciał, że mam nagrywarkę Liteon DH20A4P, która po 40 minutach uznała, że tej płyty dalej odtwarzać nie będzie. Szansa na zwrot płyty = 0, bo opakowanie otwarte. Szansa na wymianę płyty = 0, płyta w innym napędzie jest odtwarzana bez problemu. To teraz proszę mi wytłumaczyć, dlaczego nie mogę tego filmu ściągnąć z sieci (nie zależy mi na jakości) skoro już kupiłem płytę. Jednak pirat to ma klawe życie: brak wytknięcia, że ściąganie filmów jest be, brak problemów z głupio kupioną nagrywarką DVD, mniej stresu - dla mnie nie ma niczego bardziej stresującego niż "mielenie" płyty w napędzie. To jest takie małe wylanie żalów odnośnie prawa, które restrykcjami krzywdzi legalnych i chcących być legalnymi użytkowników. Tłumaczenie pokroju "zabezpieczenia mają chronić prawa twórców" jest śmieszne i mija się z prawdą (wystarczy wejść na thepiratebay i wyszukać dowolną "nowość" kinową). Moim zdaniem koncerny zyskały by więcej kasy, gdyby same udostępniały filmy w sieci P2P (w niskiej jakości) z informacją "podoba ci się film - kup płytę". Teksty w stylu "a co z kinem, co z wydawcami DVD" - kto chce iść do kina/kupić płytę i tak pójdzie/kupi, poza tym ja jako "legalny" użytkownik był bym skłonny odczekać np. 3 miesiące poślizgu oczekując na legalną możliwość obejrzenia filmu i BYĆ MOŻE kupienia płyty (dla lepszej jakości/ wsparcia twórców). Paradoksalnie ten 3 miesięczny poślizg i tak działał by na niekorzyść koncernów - co z tymi, którzy uznają że internetowa jakość jest zbyt niska i postanowią na tej podstawie iść do kina. Odnośnie trailerów - dziękuję postoję często, szczególnie w nowych polskich filmach okazuje się że 5 minutowy "trailer" zawiera wszystkie najciekawsze momenty z 130 minutowego filmu. Jako przykład filmu zagranicznego, który okazał się absolutną klapą podam Tomb Raider - po 30 minutach człowiek nie umiał się doczekać końca filmu. W tej sytuacji udostępnienie filmu w sieci sprawiło by, że mniej osób zakupi płytę, czy pójdzie do kina - tyle że tak jest/powinno być wszędzie, gdy pracownik odwali fuchę dostanie niższą zapłatę...
  18. No cóż, ja już w znacznej mierze się zalegalizowałem - muzyka z radia internetowego, gry - w nowe nie gram, a te, w które gram albo kosztują do 30zł, albo są "abandonware" (większość DOS-owych gier). Programy, z których korzystam stosunkowo często - na szczęście mi wystarczy (z znacznym zapasem) OpenOffice, VirtualBox, Altiris SVS. tyle że do mnie taka analogia nie przemawia - o, takie poparcie jakąś statystyką, nawet wypracowaniem ośmiolatka - why not, ale argument pokroju "twoja moralność jest jak kalego" do mnie nie przemawia (w moim odczuciu analogia piracenia do pobicia sprowadza się właśnie do przyrównania do mentalności "kalego"). I nie, nie bronię piracenia, jednak uważam że piractwo bardziej można obniżyć edukacją (vide piraci z zarobkami 4x średnia) niż restrykcjami.
  19. Przyznasz jednak, że za pobicie grozi inna kara niż za morderstwo. Swoją drogą - z tego typu analogią nie widzę sensu walczyć - to się sprowadza do droczenia, kto ma lepsiejszą rację. Takie było moje odczucie i tego się trzymam - ściągający powinien, ale nie ma obowiązku wiedzieć czy dany plik ściągnął legalnie (powiedzmy taki czesiu do dzieła Rammsteina dodał plik license.txt "Niniejszym wytwórnia Czesiu recordings GMBH, nowy właściciel zespołu udostępnienia albumu w Public Domain"). Ty wiesz że to jest kłamstwo i pani Zosia może podejrzewać, że to jest kłamstwo. Jednocześnie 12 letni synek pani Zosi może uwierzyć w moją brednię i w dobrej wierze plik pobrać (być nawet przekonać panią Zosię legalnego opiekuna, że zdobył album zgodnie z prawem). Jeszcze do twojej (sorry) śmiesznej analogii - mówimy o oprogramowaniu/muzyce a nie o pobiciach/morderstwach - zupełnie inna działka i zupełnie inne poglądy - pod tym względem jeden i drugi powinien trafić do kicia, gdzie będzie mógł wyżywać się młoteczkiem na kamieniach. Tylko znowu nic nie jest takie proste - czy ukażesz mordercę z premedytacją tak samo jak kierowcę, któremu samobójca wskoczył pod kółka? Nie? Ops... Właśnie dlatego imo to udostępniający powinien udowodnić, że robi to zgodnie z prawem.
  20. W moim odczuciu karany powinien być ten co udostępnia, a nie ten co ściąga, wynika to chociażby z proporcji udostępniający<ściągający i z faktu, że gdy znikną udostępniający znikną również ściągający. W drugą stronę to nie zadziała - rzeczy jak były tak dalej będą w sieci dostępne. Może to nieco ironiczne ale choć niektóre programy mogę za darmo ściągnąć z strony producenta po "zarejestrowaniu się" wolę P2P - czasami proces rejestracji trwa wiecznie i jest upierdliwy, podczas gdy w tym samym czasie program już 2 razy zdążyłem ściągnąć - pewnie tak samo było z płytą zespołu Radiohead.
  21. Trudno mi rzucić liczbami, ale z tego co czytałem to na serwisie iTunes wprowadzenie niezabezpieczonych mp3 okazało się strzałem w dziesiątkę. Wyszło na to że ludzie są gotowi płacić, jeżeli nie będą ograniczani. Stąd mój komentarz odnośnie zależności adekwatności ceny od poziomu zabezpieczeń płyty. Brak zabezpieczeń - cena 35zł jest całkiem ok, ale w przypadku konieczności kombinowania maksymalna cena za tą samą płytę to 15zł. Coś za coś, a nie ciągle użytkownikom pod górkę. Ciekawe wydaje się rozwiązanie stosowane na stronie magnatune - mp3 128kb + informacja o autorze i stronie pod koniec piosenki = za darmo, pliki wav/mp3 320kb bez 10 sek prośby o zakup - za opłatą.
  22. To zależy - jeżeli płytę mogę bez problemu skonwertować do formatu WAV/FLAC/mp8 cena jest ok, jednak w przypadku "usprawnień" utrudniających kopiowanie/ odtwarzanie płyty na komputerze cena zaczyna robić się nieadekwatna - PIRACI takich ograniczeń nie mają (no, może poza ograniczeniem jakości).
  23. Ja tam co prawda wypadam poniżej średniej krajowej, ale podobnie jak lucky_one gry, których cena spadła do 30zł kupowałem głównie z sentymentu do dawnych czasów, paradoksalnie być może gdyby nie "piraty" nigdy bym tych gier nie kupił (uzbierało się tego 40 sztuk). Nowe gry to nieporozumienie super grafika i 8h zabawy ugh - to lepiej iść pokopać piłkę. Odnośnie samej skali piractwa (szczególnie w przypadku zarobków 4xśr) - to jest kwestia dorośnięcia do uczciwości względem samego siebie - niektórzy niestety nigdy nie dorosną
  24. W przypadku hydroxycut ciekawe jest, że zamiast pikawki siada wątroba... Na marginesie na SFD znalazł się wyjątkowo oporny osobnik - brał ten cud techniki pomimo że go od tego w klacie bolało i wiedział o problemach z pikawką ("okazało się że mam nieznaczny przerost lewej komory serca oraz śladowe wypadanie zastawki mitralnej").
  25. @gravisrs WINE jest niezłe i potrzebne, jednak stwierdzenie jest nieco mylące. Nowe gry mają przede wszystkim masę błędów i o ile czasami Windows przymknie oko o tyle WINE nie wybacza - patrz problemy z Morrowindem pod Linuksem.W pewnym sensie za ten stan rzeczy (brak kompatybilności) winę ponosi Microsoft dzięki swojemu "rewelacyjnemu" Windows (a może to po prostu marketing?). Z drugiej strony nie można negować winy twórców za korzystanie z DirectX zamiast OpenGL. A z trzeciej strony - widać poza opłacalnością gry pod Windowsa tworzy się "łatwiej". Tutaj błędne koło się zamyka (więcej gier wychodzi na Windę, bo więcej użytkowników korzysta z Windy, dzięki czemu użytkownicy(gracze) częściej kupują/piracą Windę niż Linuksa) Pod tym względem projekty typu Wine czy ReactOS są jedynymi szansami na przełamanie hegemonii Microsoftu na rynku graczy. WINE nie jest cudotwórcą - w porównaniu z Vistą rzeczywiście wystarczy niższa specyfikacja sprzętu do tej samej wydajności gry, ale to wynika z narzutu Visty a nie "bajeranckości" WINE, w przypadku porównania WINE z Windows XP wydajnośc na sprzęcie tej samej klasy jest podobna, bądź mieści się w granicy błędu statystycznego(o ile w WINE już zostały zaimplementowane wszystkie wykorzystywane przez grę funkcje DirectX)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...