Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

ex nihilo

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2176
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    110

Zawartość dodana przez ex nihilo

  1. Hmm... a WTF ten "punkt"?Jak go rozumieć?
  2. NIC albo COŚ pizgło podobno już prawie 14 mld lat temu, czyli luzik... pospiechu nie ma Czekam do skutku. (thx za to, co w nawiasie, bo sam często zamykam dyskusje z sobą stwierdzeniem "p-lisz jełopie" ) Tak, pamiętm, że bardzo fajnie się Hellera czytało, nawet kiedy niezgoda była w punktach zasadniczych, a raczej tym ciekawiej, bo zgoda to stan wyjątkowo nudny A przy okazji - kiedy przychodzą mi do łba jakieś mniej czy bardziej zwariowane pomysły dotyczące fizycznej natury świata, albo kiedy o jakichś takich czytam, to odruchowo porównuję je z "hipotezą boga stwórcy", której przecież także wielu fizyków nadaje duży stopień prawdopodobieństwa... no i wynik zwykle jest: "ee tam, hipotezy boskiego palca na 'enter' w boskiej klawiaturze ten pomysł jeszcze nie przebija, czyli nie jest źle" Energia i zasada zachowania? W NIC jej oczywiście nie ma, nawet w formie "pre". Zasada zachowania energii wygląda na zasadę statystyczną, która już na poziomie kwantowym zachowywana jest tylko z dokładnością do nieokreśloności dEdt. Podejrzewam, że "dalej" to się jeszcze bardziej rozmywa w fluktuacjach samej geometrii podstawowego stanu i poziomu. Jeden niezmiennik w NIC zostawiłem - "zachowanie 'ogólnej symetrii zera'" - chociaż bez bicia przyznam, że nawet bardziej po to, żeby NIC odrobinę łatwiejsze do przełknięcia było, niż jako warunek konieczny. To też jest jedyna jego cecha, bo nawet niestabilność już jest wynikiem faktu, że NIC może istnieć tylko na jeden sposób, a COŚ na nieskończenie wiele. Opór przeciw realności NIC jest dla mnie zrozumiały, chociaż ja się go już dosyć dawno pozbyłem. Co ciekawe - pomogły mi w tym zenopodobne techniki medytacyjne, którym kiedyś dosyć ostro się zabawiałem, a i teraz czasem Argumentację klasyków filozofii, przy calym szacunku dla nich, uważam za błędną, ale to sprawa na dłuższą dyskusję. A propos geometrii, tej "probabilistycznej" - wyszło (jak zwykle) moje nieuctwo: tutaj trafiłem na fajny przegląd hipotez z tym związanych: http://arxiv.org/pdf/gr-qc/0411053v3.pdf Niektóre z tych rzeczy gdzieś mi tam "mignęły", ale to, z czym się zetknąłem nie nie wyglądało mi na geometrię stricte probabilistyczną, ale raczej na próbę skwantowania przetrzeni w sposób mniej czy bardziej podobny do "zwykłej" kwantologii. Nie miałem na razie jeszcze czasu żeby tego zdobycznego gnata poobgryzać i resztę kości wygrzebać (nawet na dostępnym mi poziomie intuicyjnym będzie to niezła zabawa), bo musiałem zająć się fizyką całkiem praktyczną - przeżywam właśnie najazd szczurstwa wszelakiego (wsiór od paru lat jestem, a do tego w starym młynie mieszkam), no i trzeba było na szybko wykombinować i zmajstrować pułapkę, coby to towarzystwo można wyłapać i powywozić. Zabijać nie chcę, lubię te zwierzaki (może kiedyś fajną historyjkę z jednym związaną tu opiszę). No i chyba mi się udało, prototyp działa całkiem nieźle (2 stwory/24 h), jest bardzo łatwy do zrobienia (15 min.), a do tego całkowicie bezpieczny i dla szczurstwa, i dla dowolnych innych zwerzaków. Dla człowieków też. W najbliższym czasie w "luźnych" się tym pochwalę, bo samochwalczo przyznam, że ustrojstwo niegłupie, chociaż do oporu prymitywne Dzisiaj muszę zająć się jeszcze jedną sprawą z serii "fizyka praktyczna" - pewni dobrze mi znani oszuści, z którymi od jakiegoś czasu się nap...notego, próbują w sądzie wrobić jedną znajomą w odszkodowanie za wypadek z punktu widzenia fizyki calkowicie absurdalny. Problem jest m.in. w tym, że rzeczoznawca od wypadków komunikacyjnych wpakował do ekspertyzy pierdoły takie, że to moje NIC razem z ekstremalną probabilistyczną geometrią, to przy jego bzdetach bardzo poważna fizyka. W sumie sprawa na poziomie gimnazjum (jeśli w gimnazjach fizyki uczą, bo nawet nie wiem czy na pewno na dodatkową religię jej nie zamienili), ale: - pani sędzia o fizyce najmniejszego pojęcia nie ma, do czego się przyznała; - adwokat dokładnie do tego samego się przyznał; - znajoma jak wyżej; - a ja nie chcę na razie ujawniać swojego udziału w sprawie, niech przeciwnicy nadal myślą, że mają do czynienia z bezbronną frajerką... No i dylemat taki: - albo uprościć wszystko do absolutnego maksimum, coby nawet szczurek w pułapkę złapany po pięciu minutach wykładu wzorki i wyniki recytował; - albo odwotnie: skomplikować do oporu, coby wyżej wymienieni stwierdzili: "takie mundre, to musi co prawdziwe jest" Chyba wybiorę losowo. Na razie Aha, w tej "mojej" geometrii, byłaby szansa na wykrycie poziomu podstawowego już na poziomie kwantowym - wśród wyników, które poleciały do śmietnika, jako błędy aparatury czy obserwacji
  3. Co do Hellera: jeśli inspiracja, to chyba bardziej telepatyczna jakaś i z dużymi zakłóceniami po drodze... bo ze znajomością "wszechświata Hellera" u mnie raczej kiepsko, tyle właściwie, co z paru omówień, które niedawno przejrzałem, jak o Hellerze tu wspomniałeś. Kiedyś, jeszcze w latach 80. czytałem coś, co by można streścić do "katolicki filozof o współczesnej fizyce i kosmologii", a później Heller praktycznie aż do teraz gdzieś mi zniknął. Jeśli o sam "wszechświat Hellera" chodzi, z tego, co się zorientowałem z omówień, jest bardzo ciekawy, ale w najbardziej podstawowych sprawach właściwie odwrotny w stosunku do tego "mojego": - Heller zakłada (za klasykami filozofii), że byt taki jak NIC jest niemożliwy - z tym się oczywiście całkowicie nie zgadzam, uważam że NIC może być (a raczej jest) bytem skrajnie nietrwałym, niemal wirtualnym, ale jednak rzeczywistym; - "wszechświat Hellera" ma geometrię zdefiniowaną od "zawsze", w "moim" geometria (przestrzeń) jest probabilistyczna*, na poziomie podstawowym definiuje się przez caly czas, z ograniczeniami wynikającymi z wyniku pierwszego rzutu kostką w t=0; - ... determinizm i przypadek... itd. W zasadzie jedyna rzecz, która z pewnością łączy świat Hellera z moim, to nieistnienie "punktu" w przestrzeni fizycznej, z tym że przyczyny tego nieistnienia nie są identyczne: u mnie do czysto geometrycznych dochodzi dynamika (fluktuacje) Ale muszę kupić "Początek jest wszędzie. ..." i w wolnej chwili przeczytać, na pewno nie będzie to czas stracony "Naiwną pewność"? Hmm... Z pewnością "pewności" u mnie kiepsko dosyć, bo w świecie, który jest układem prawdopodobieństw, pewność jest stanem raczej mało prawdopodobnym Ale w tym przypadku jest ona całkiem, calkiem... i niekoniecznie naiwna. Świat, który obaj znamy, jest po prostu jednym z możliwych rozwiązań "mojego" świata. To coś podobnego do ewolucji biologicznej. Przypadkowe próby, rozwiązania względnie stabilne w kontekście całości pozostają w grze. NICe mogły (i mogą) rozpirzać się dowolną ilość razy, z bardzo różnymi efektami - stabilnymi i niestabilnymi, zdolnymi do ewolucji i niezdolnymi. Itd. Początkowo nie ma żadnych ograniczeń. Ograniczenia (prawa) pojawiają się po pierwszym "rzucie kostką". My znamy tylko jeden wynik tej gry. O innych nie wiemy, prawdopodobnie "jeszcze" nie wiemy. Coś podobnego dziać się może nadal też na poziomie podstawowym, jednak w tym przypadku istniejący świat ogranicza możliwość istotnego wpływu danej fluktuacji na całość - musiałaby ona być wyjątkowo silna, żeby mogla złamać działające na "wyższych" poziomach prawa, które są sumą (wynikiem) niemal nieskończonej ilości zdarzeń elementarnych. Tu już działa determinizm ("miękki", statystyczny). Żeby zbytnio się nie rozpisywać: załóżmy nawet, że 99,99% roziązań nie doprowadzi do samoorganizacji, to pozostaje całe 0,01%, a jeśli ilość prób dąży do nieskończoności... itd A z drugiej strony, nieistnienie struktur (idealnie płaski rozkład prawdopodobieństw w całej przestrzeni) jest czymś bardzo mało prawdopodobnym kiedy istnieją oddziaływania (np. przepływy energii), czyli zdarzenia elementarne nie są niezależne. Dynamika chaosu. I tak dalej, bo już samo "AB nierówne BA", nawet jeśli dotyczy tylko jakiejś części zdarzeń, doprowadzi do odchylenia od pełnej, "płaskiej", losowości (taki "mikrodeterminizm"). W momencie, kiedy krzywe Gaussa przestają być idealnie płaskie, powstają struktury, a to jest już początek samoorganizacji, narastania determinizmu. Trochę trudno mi to wszystko słowami opisać, bo dla siebie słów nie używam To są obrazki, takie "zwidy" W sumie jest to intuicyjna próba stworzenia takiego "swiata", który nie będzie potrzebował ani do powstania, ani do istnienia, żadnych warunków początkowych, "zegarmistrzów" itp., a jednocześnie nie będzie łamał podstawowych praw świata istniejącego. To co tutaj opisuję, to tylko część całości, która wydaje mi się bardziej spójna niż udaje mi się to opisać. Jak od prawie 50 lat obserwuję (tak z grubsza) to co w fizyce się dzieje, to chyba właśnie gdzieś w takim kierunku "suma po fizyce" idzie Dla dopełnienia obrazka: podejrzewam, że "materia" (cząstki, energia, pola itd.) to względnie stabilne struktury przestrzeni, że nie jest to jakaś substancja, byt sam w sobie, coś, co by można od przestrzeni oddzielić. * - "geometria probabilistyczna" - tak sobie to nazwałem, bo jakoś tu musiałem. Może to jest bzdura, a może nie całkiem... Chodzi mi o sytuację, kiedy nie mamy z góry danej ani ilości wymiarów, ani geometrii, którą mogą stworzyć. Działa to na zasadzie fluktuacji, z których niektóre mogą utworzyć układy (struktury) bardziej stabilne, a inne mniej (np. 3+1+ ew. jakieś ukryte, okazał się stabilny, przynajmniej do teraz, 1+0 byłby całkowicie statyczny). I tak dalej. Geometria naszego świata byłaby wtedy jedną z możliwych "sum po geometriach". Na poziomie podstawowym działałoby się to nadal. Spróbuj sobie po prostu takie coś wyobrazić, bo nie bardzo chce mi się już klepać w klawiaturę, tym bardziej, że palucha sobie troche przyciąłem (fluktuacja prawdopodobieństwa obsunięcia się kombinerek ), no i nie zawsze właściwe literki mi wyskakują, ciągle muszę poprawiać...
  4. Z pojęciami jest tu pewien problem, bo "to", to tylko obrazek, zwid powstały z sumy mojej wiedzy i niewiedzy, niesformalizowany i bez słownych definicji. Taki glut myślowy, którym się od czasu do czasu bawię, kiedy łeb sobie chcę zresetować Inna sprawa, że im dłużej się tym bawię, tym bardziej wydaje mi się to - jako minimum - nieabsurdalne. "Poziom podstawowy" nie ma w tym przypadku bezpośredniego związku ze stanem najniższym energetycznie czy fałszywą próżnią. Chodzi o właściwości (geometrię, dynamikę) świata w skali wymiarów, powiedzmy (tylko dla ilustracji), że w okolicach wymiarów Plancka. Czyli coś takiego: poziom podstawowy -> (?) -> poziom kwantowy -> ... A "stan podstawowy": NIC -> stan podstawowy ("wszystko możliwe") -> Bumm! (w sposób czysto losowy jakieś możliwości się zrealizowały, tym samym zamiast "wszystko możliwe" mamy rozkład prawdopodobieństw) -> ... Zamiast "podstawowy" by sobie można wsadzić "qwerpoi" czy coś tam innego. Użyłem "podstawowy", bo skojarzeniowo najbardziej mi pasowało. Jedną ze spraw, która mnie w tym najbardziej bawi, jest to, że ten pozornie absolutnie przypadkowy "świat podstawowy" (stan, poziom) spontanicznie się organizuje i wytwarza struktury, zachowując przy tym bardzo dużą elastyczność, podobnie jak ewolucja biologiczna, co w przypadku "twardego", klasycznego determinizmu (chyba) nie byłoby możliwe. Determinizm, "miękki", stopniowo narasta wraz ze wzrostem skali jako +/- wynik nakładania się elementarnych rozkładów prawdopodobieństw. Bardzo prowizoryczne intuicje matematyczne - nieprzemienność (m.in. jako konsekwencja dynamiki układu), chaos (nie całkiem deterministyczny) itp. - mi podpowiadają, że próba sformalizowania tego gluta myślowego mogłaby dać całkiem ciekawy efekt, ale jestem do tego za cienki o parę rzędów wielkości
  5. Co do definicji determinizmu - wystarczą tu zwykłe intuicje, tak samo zresztą w przypadku innych pojęć. To przecież tylko bardzo ogólne bla-bla, nic więcej. Dlaczego miałbyś czekać, aż pojemnik się poskleja? Dla tego zdarzenia, biorąc pod uwagę wszystkie jego okoliczności, krzywa rozkładu prawdopodobieństwa wskazywała, że na 99,375% się rozpieprzy, no i tak sie stało. Ewnetualne posklejanie i wskoczenie na stolik, to oddzielne zdarzenie, a właściwie ciąg zdarzeń... z prawdopodobieństwem gdzieś na poziomie 10^-584 na 100 lat Jest trochę ciekawych pomysłów na skwantowanie geometrii, ale te które znam, mają dla mnie jedną zasadniczą wadę - w mniejszym czy większym stopniu "przeskalowują" idee kwantowe na skale o kilkadziesiąt rzędów wielkości mniejsze i na obiekty, które są jakościowo inne. To trochę tak, jakby właściwości budynku przenosić na właściwości piasku, z którego zrobiony został beton do budowy budynku. Informacje? Tak samo nieokreślone, jak i cała reszta. "Stan podstawowy" byłby jedyną rzeczywistością w t=~0 (dla prawdopodobnie wielu jednocześnie powstających wszechświatów), natomiast "poziom podstawowy" byłby tym, co ze stanu podstawowego pozostało we wszechświecie, który jest nam dostępny do obserwacji. Fakt istnienia innych poziomów (skal) mógłby powodować, że nie wszystkie możliwości istniejące na poziomie podstawowym mogłyby się ujawniać na poziomie np. kwantowym z prawdopodobieństwem wystarczającym do ich obserwacji. Coś jak z tym pojemnikiem na kawę - mógł się nie rozwalić i może się posklejać, ale pierwsze było mało prawdopodobne, a drugie niemal nieskończenie mało prawdopodobne. Na poziomie podstawowym prawdopodobieństwo jednego i drugiego zdarzenia byłoby nieokreślone. Przy każdym "pomiarze" wynik byłby w dowolny sposób inny, nie dało by się tego nawet jakoś uśrednić, bo nie byłoby wiadomo, co właściwie mierzymy i jaka jest geometria przestrzeni... z każdym razem trafialibyśmy na inną :D Daję słowo harcerza, że nic dzisiaj nie paliłem (oprócz zwykłych papierochów), wypiłem tylko jeden łyczek orzechówki 70%... a także, że nic nie wciągałem itd., itp.
  6. Niech będzie i "klasyczny", z tym, że trzeba by go na nasze potrzeby zdefiniować... jak i ten "nieklasyczny". Chyba najprostsze byłoby "konieczne jest" vs "możliwe jest". Można też jedno z drugim próbować łączyć w różnych proporcjach. Przyczynowość ok., ale jaka? Może np. dopuszczająca """superpozycję""" przyczyny i skutku? (specjalnie trzy cudzysłowy wsadziłem). Jazda po bandzie? Co byś powiedział na stan "podstawowy", w którym nie istnieje żadna zdefiniowana geometria, wymiary, właściwości (etc.)? A może lepiej odwrotnie - na poziomie podstawowym wirtualnie istnieją dowolne, natomiast znany nam efekt ("nasza" geometria etc.) jest czymś w rodzaju sumy po historiach (analogia niedokładna, ale...). Analogia ewolucyjna - ssaki i dinozaury istniały równocześnie, ale... itd. idę spać
  7. Zastanawiam sie czasem, skąd się bierze taka uparta obrona determinizmu. Co w nim takiego atrakcyjnego? Oczywiście każdą niesprzeczną z doświadczeniem i wewnętrznie spójną hipotezę warto sprawdzić, ale... czy świat deterministyczny w ogóle mógłby istnieć? A jeśli tak, to jakie warunki by musiały być spełnione? Czy determinizm jest rzeczywistością, czy tylko złudzeniem wynikającym ze skali wielkości - chudnącą paskudnie krzywą Gaussa, której szczyt dąży do nieskończoności w skalach, które obserwujemy bezpośednio? Podkradłem Zajtenbergowi (http://zajtenberg.salon24.pl/507170,czastka-swobodna-kwantowka-obrazkowo) ten obrazek: Jeśli współrzędną czasu zamienimy na odwrotność skali wielkości, to tak moim zdaniem wygląda "rozmywanie się" złudzenia determinizmu przy przejściu do skal coraz mniejszych Sorki, że troche rozwalam Ci temat, ale to jest chyba pytanie podstawowe, szczególnie w przypadku kwantologii i pierdół jej podobnych: "czy świat jest deterministyczny?".
  8. Eee tam... ta wyliniała deterministyczna paskuda, którą podłożyli, to by miał być porządny kicior?
  9. A o czym gadać chcesz, jeśli podobno kiciuś wykitował, bo się nadmiarem wszechświatów deterministycznych przeżarł?
  10. Mam trochę wątpliwości, co do sensu prób tłumaczenia tego na realnych obiektach - kiedy taka "podpórka" się utrwali, mogą być duże problemy przy trochę trudniejszych zadaniach. Może lepiej pozostac przy abstrakcji, trochę dłużej potrwa zrozumienie, ale później będzie dużo łatwiej.
  11. Spróbuj im podsunąć wtedy pod nos kawałek kiełbasy - zobaczysz, jak wygląda psi sen o raju :D
  12. @ pogo Nie tylko o to chodzi - "i/lub" oznacza często "zasadniczo 'i', ale możliwe też 'lub' (alternatywa)", rzadziej spotykane "lub/i" odwrotnie. W języku prawnym (przepisy prawne) "lub" i "albo" używane są zgodnie z ich przeznaczeniem, podstawą języka prawnego jest (a przynajmniej powinna być) logika, natomiast w języku prawniczym (pisma procesowe itp.) podstawą jest retoryka i erystyka - "moja racja musi wygrać", dlatego ścisłe zasady logiki nie zawsze są stosowane Podobnie zresztą w innych tekstach, w których o przekonanie kogoś chodzi. "I/lub" może być też użyte np. do zwrócenia uwagi czytelnika na coś w sposób dla niego niezauważalny Itd.
  13. No i co z tego, że napiszesz coś superpoprawnie, jeśli większość zrozumie to błędnie... "I/lub" często używane jest w języku prawniczym, żeby uniknąć możliwych niejednoznaczności. W innych tekstach też bywa przydatne.
  14. :) Hmm... 1390 postów... prawdopodobnie znalazłbym w nich wystarczającą ilość informacji o Tobie, żeby w ciągu kilku dni zrobić doświadczenie, które pozbawi Cię wszelkich wątpliwości. Jednak jego wynik tylko Ty byś poznał, czyli dla mnie ten eksperyment byłby bezwartościowy... zatem nie opłaca mi się A poza tym byłoby to sprzeczne z moją nadzieją, że zbyt szybko wyniku nie poznamy - ani Ty, ani ja, a także z Twoimi życzeniami dla nas i dla Świata
  15. No i nie mogłeś zrozumieć, bo link gdzieś wcięło. Chodziło o EmDrive i dyskusję o tym.
  16. Tego układu, czy w ogóle układu kwantowego? W obu przypadkach "tak"
  17. Ok, to niech będzie superpozycja obu wariantów i zobaczymy, jaki okaże się stan własny układu... chociaż mam nadzieję, że ani Ty, ani ja, zbyt szybko odpowiedzi się nie doczekamy
  18. Mi też nie pasuje "Te zero(?)", to raczej był stan przedkwantowy, z którego prawa kwantowe dopiero się uformowały jako jedna z wielu możliwości, które być może nadal (? ten cholerny czas!) się realizują, także przynajmniej w części w skalach "podkwantowych". Z drugiej strony skali wielkości (chociaż nie ma pewności, czy to na pewno "druga strona") znowu mamy diabli wiedzą co... Gdzie są granice stosowania znanych nam praw? Wiemy (jako wszystkie człowieki razem) bardzo mało, i to tylko o niewielkim wycinku całości. A pojedynczy ludek może i z tego tylko jak kura - tu skubnie listek, gdzie indziej zeżre robala. Powstaje jakieś wyobrażenie, które za pięć minut może się okazać całkiem d. d. No ale przynajmniej jest fajna zabawa, a to ("zabawa") jeśli nie najważniejsze, to najprzyjemniejsze (chociaż są i fajniejsze zabawy) w skończonym (najprawdopodobniej) istnieniu w być może nieskończonej rzeczywistości
  19. Nie w tym rzecz, że pierwsze N podane jest dziesiątkami. "co sekundę wkłada do pudełka 10 kolejnych liczb naturalnych. W tych samych odstępach czasu, drugi skrzat wyjmuje 1" - tworzysz w ten sposób skończony zbiór, składający się z 10 elementów włożonych (podzbiór WŁ) i jednego wyjętego (podzbiór WY). Następnie multiplikujesz ten zbiór ("Czynią tak przez nieskończony czas.") nieskończoną ilość razy (nie ma znaczenia, czy nieskończoną, czy skończoną). Pytasz o ostateczny wynik: "Ile będzie liczb naturalnych w pudełku po nieskończonym czasie?", czyli po nieskończonej ilości sekund. Żeby ten wynik poznać, powinieneś najpierw porównać moce podzbiorów WŁ i WY, bo to różnica mocy tych zbiorów, a nie same N'y, jest nieskończoną ilość razy powielana. Czyli bijekcję powinieneś zrobić w zbiorach {WŁ,WY}, i to , co po bijekcji zostanie pomnożyć przez inf. Tak po prostu wynika ze sformułowania zadania. Zauważ, że w Twoim sformułowaniu jest zasadnicza różnica z "klasyką", np. zbiory naturalnych i parzystych - w tym klasycznym przypadku bezpośrednia bijekcja obu zbiorów (N i P) jest możliwa i faktycznie moce obu zbiorów będą równe. "Dla zerowego cyklu skrzata 2 pudełko jest cały czas puste." Czy na pewno? Po pierwsze w moich warunkach nie było, że każdy "jakiś czas" musi być równy 0, jeśli którykolwiek będzie 0, a po drugie: w jednym "jakimś czasie" może wyjąć tylko jedną N'kę, a że 0+0=0, to wychodziłoby na to, że warunek "tylko jedna" zostanie złamany, jeśli chociaż raz dt=0. Cykl ujemny: podobnie jak w zerowym, raz może być t+, innym razem t-... Uff, bo grozi zapętlenie
  20. Nie zgadzam się z tym Przy takim sformułowaniu warunków zadania (1), jakie to sformułowanie było, nie zrobisz bijekcji, co jest warunkiem równości mocy zbiorów. Co do (2): dołożę jeszcze coś... w warunkach podałeś: "Drugi co jakiś czas (wyjmuje)". Zatem ten "jakiś czas" może też być równy 0 lub nieskończoność, a że to matematyka, a nie fizyka, możemy założyć też czas ujemny I co w takich przypadkach?
  21. He, he... ale fajna zabawa skrzatowo-nieskończonościowa mnie minęła (awaria sieci). Spróbuję się jednak podłączyć, jeśli pozwolicie: Skrzaty 1: chyba najwygodniej połączyć oba zbiory nieskończone w jeden (włożone i wyjęte) i podzielić ten zbiór nożykiem czasowym na nieskończoną liczbę skończonych podzbiorów (10 włożonych, 1 wyjęta), co spowoduje, że nie musi nas obchodzić, czy zbiór nadrzędny jest skończony, czy nieskończony, bo wynik po odejmowaniu w podzbiorach zawsze będzie taki sam: (10-1)*ilośćpodzbiorów. Skrzaty 2: zadanie jest nierozwiązywalne w sposób ścisły, bo założenia zawierają sprzeczność: "skończoną nieskończoność", a w zadaniu nie ma skończonej granicy. A tak w ogóle, to zabawa z nieskończonościami może być trochę ryzykowna... wiadomo gdzie skończył Cantor. @ Afordancja Lot do końca przyszłości? Ciekawe pytanie... odpowiedź mogą znać fotony. Ale... czy STW zawsze będzie prawdziwa? Czy wymiarowość czasoprzestrzeni np. za 10^57 lat (hmm... lat?) będzie taka jak teraz? Itp., itd. Cała przyszłość stworzona w momencie "big .eb"? Być może jako superpozycja wszystkich możliwych stanów wszechświata... Ale podejrzewam, że coś jeszcze ciekawszego @ Astroboy Strzelam =======> spiralne prądy wznoszące??? Ale... całkiem niedawno widziałem chmury zasuwające na różnych wysokościach praktycznie prostopadle do siebie.
  22. Może być potrzebne 65+ I jeszcze jedno - pyzy mogą być w jakimś stopniu napowietrzone w czasie wyrabiania ciasta, a nabite mięsem praktycznie na pewno bedą miały sporo powietrza w środku. To też by miało wpływ... na wypływ
  23. To bardzo prawdopodobne, ale możliwa jest też inna przyczyna - rozkład skrobii. Można to sprawdzić, wystarczy pyzy ugotować w temp. ok. 80-90 C. Trochę dłużej potrwa, ale jadalne bedą i bardzo możliwe, że też pływające
  24. Nieistnienie wymiaru wiary w danej przestrzeni albo... gdyby np. tak było Ci wygodniej, chociaż to inna przestrzeń: Zen jest ponad moralnością, ale moralność nie jest poniżej zen. Do następnego
×
×
  • Dodaj nową pozycję...