Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

radar

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    2183
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    61

Zawartość dodana przez radar

  1. Tylko kto broni wykorzystać te same technologie teraz? Czy ja pisałem o klepaniu tego silnika młotkiem? Nie, pisałem o skopiowaniu go, a nie o skopiowaniu również metod jego produkcji. Nie, obecne rakiety nie są lepsze to wynoszenie "dziesiątek ton" poza LEO. Owszem, są "lepsze" (ekonomiczniejsze) do wynoszenia małych satelitów albo trochę większych na LEO, ale nie grzeszą niezawodnością. A tutaj chce się opracować coś od nowa za setki mln $, a budżet pewnie i tak zostanie przekroczony (ile razy?), opóźnić projekt o dekadę (co najmniej) i nie wiadomo z jakim skutkiem (a w przypadku Saturna V niezawodność zostało niejako potwierdzona wcześniej, pozostaje sprawdzić czy nowe technologie produkcji nie zaszkodziły). Tylko gdzie jest pokazane jaki z tego koszt to koszt rakiety? Program Apollo to dziesiątki nowych technologii (opracowywanych nie za pomocą symulacji komputerowych, ale za pomocą prób i błędów, a to kosztuje), masa zatrudnionych ludzi, masa nowej infrastruktury, naukowej, badawczej, moduł księżycowy, etc,etc, a Wy sugerujecie, że to rakieta była droga? No proszę Was Więc nie, nie kupuję Waszych, wyświechtanych, argumentów.
  2. Tylko, że to bez sensu, raz, że jest widoczne dla każdego z zewnątrz, a dwa, robić to za każdym uruchomieniem? To już może lepiej mieć drugiego, swojego RFIDa, działać będzie tak samo, bezstykowo, a "niewidocznie" dla złodzieja.
  3. A nie wystarczyłoby żeby kluczyk w momencie otwierania i/lub uruchamiania auta wibrował i/lub wydawał jakiś dźwięk? Skuteczność obecnej metody polega na tym, że właściciel nawet nie wie, że auto zostało otwarte. Może nie zapobiegłoby to kradzieży per se, ale zwiększyło ryzyko wpadki, bo właściciel od razu dzwoni na policję. Dodatkowo mogliby wprowadzić obowiązkową komunikację z kluczykiem przez pierwsze np. 3 minuty po uruchomieniu, a nie co kilka minut jak teraz. Wtedy złodziej musi utrzymywać komunikację długo i nie może łatwo zwiać. W połączeniu z pkt. 1 to byłaby tania i w miarę skuteczna metoda odstraszania. Do zaimplementowania raz dwa prawie bez kosztów.
  4. Zastanawiające kto i po co podjął taki wysiłek. Przecież organizacyjnie, kosztowo to było bardzo duży projekt. Nadzór, materiał, etc. Przed kim musieli się bronić?
  5. Hmm, zdaje się, że oba te punkty podważyłem wyżej, a Ty jakbyś tak nie do końca przeczytał. Know-how można odzyskać, a infrastruktura i tak by się nie nadała, teraz można to zrobotyzować (i choćby użyć druku 3D). ... i m.in. dlatego silniki na paliwo płynne (możliwość sterowania ciągiem) są bardziej praktyczne niż na paliwo stałe, ale jak to się ma do tego tematu? No i jednak siła ciągu ma znaczenie jeśli potrzebujemy wynieść większą masę w kosmos (i to jeszcze poza orbitę Ziemi). Nie mniej jednak jak trzeba to się tak robi: http://images.gildia.pl/nauka/news/2006/01/pluton1/w200 Ja wiem, że to nie jest łatwo i tanio, ale wydaje się setki milionów jeśli nie miliardy na opracowywanie od nowa czegoś co działało. Można i trzeba unowocześniać konstrukcję, ale opóźniać o kilkanaście lat misje załogowe, bo "trzeba zbudować odpowiednią rakietę" to wydaje się... nieodpowiednie.
  6. To są właśnie te argumenty, podnoszone na wielu stronach, które nijak do mnie nie przemawiają. Zaczynając od najmniej istotnego elementu: Musk jeździł "wszędzie", bo chciał kupić gotowy silnik, ale nikt nie chciał mu sprzedać (na poważnie), więc był zmuszony zbudować od podstaw. Jednorazowość. Dopiero Spacex zaczyna odzyskiwać pierwszy stopień, wszystkie inne też są jednorazowe, ale przy obecnym poziomie techniki, dałoby się chyba odzyskiwać? Koszt, rozumiem, ale wynikało to z małej liczby startów, braku automatyzacji produkcji, komputeryzacji etc. etc. Inżynieria materiałowa, symulacje komputerowe, etc. etc. To właśnie coś czego nie rozumiem, skoro przy mniejszych rakietach tak bardzo trzeba kombinować z ładunkiem, a to się musi składać, rozkładać, nie może być za ciężkie, za szerokie, a to a tamto. Z tym "łatwiej było opracować" to też tak sobie, skoro tamte nie miały żadnej awarii, a obecne w dalszym ciągu zagrożone są awarią dużo bardziej to czego się niby nauczyliśmy? Na innych stronach, anglojęzycznych, podnosi się też argument, że nie mamy już planów rakiety, poddostawców, inżynierowie pomarli etc., ale tu też dziwi mnie, że przy obecnym stanie techniki, reverse engineering, skanery 3D, etc. Ile czasu zajęłoby odtworzenie szczegółowych planów silnika i całej rakiety? I ile kasy? Nie mniej czasem niż opracowywanie (trwające latami) ciągle nowych "bubli"? W całym tym poście chodzi mi o jedno, czy inżynieria rakietowa (budowy rakiet) nie próbuje czasem wymyślać koła na nowo?
  7. Co złego było w Saturnie V (oprócz normalnej wtedy jednorazowości), że nie można wykorzystać tej samej (unowocześnionej/przerobionej) konstrukcji dzisiaj? Poczytałem wiki i chwalą za niezawodność, solidność... nie rozumiem.
  8. Mało tego, testy naziemne nie będą musiały być "absurdalnie długie", a więc i same satelity nie będą tak bardzo przestarzałe w momencie wyniesienia na orbitę. Co do kosztów serwisowania vs. kosztów budowy nowego, błędne jest twierdzenie, że już lepiej zbudować nowy, bo tutaj liczy się masa, czyli koszt wyniesienia na orbitę. Jeśli zamiast tony instrumentów oraz tony osłon, silniczków, samej konstrukcji wyniesiemy w przestrzeń tylko paliwo, to właśnie o tyle taniej będzie serwisować. Dziwi fakt, że dopiero teraz za to się zabrali (oficjalnie, bo może odpowiednie technologie wojskowe istnieją już dawno?)
  9. Niekoniecznie. Nie jest mi też trudno wyobrazić sobie (a mam doświadczenia z korporacjami), że z "góry" przyszło polecenie "te nowe silniki to mają spełniać normy EUROx, ale chyba wiadomo, że nie mogą zmulać etc.", a "wy" (w domyśle dział inżynierii) macie sobie poradzić albo znajdziemy na Wasze miejsce kogoś kto sobie poradzi. I tyle, z góry jest tylko wymaganie (spełnić nowe normy zachowując parametry użytkowe), a jak to zrobicie to mi rybka... i taki ktoś zdesperowany w dziale inżynierii robi ficzery i wszyscy są zadowoleni, jest premia, można się pochwalić klientom itd. Oczywiście zawinia również dział kontroli, nikt nie doszukuje się szczegółów etc., ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że sama góra może nie wiedzieć. Jeśli mapy robi jeden zespół inżynierów na cały świat (bo czemu nie), to dużo osób nie trzeba, przecież kto ma to sprawdzać i gdzie? Aż w końcu przyszła i sprawdziła. Oczywiście to tylko przykład, po zeznaniach wiemy, że raczej było inaczej
  10. Na ich miejscu wybrał bym wersję DJa Chwytaka
  11. Nie wiem dlaczego, ale to Despacito to mnie po prostu tak rozśmieszyło, że prawie się popłakałem
  12. To blisko 10k:1, nieźle Augmenting bazy wiedzy się stosuje, ale tutaj chyba trochę przegięli
  13. Ba! Nawet koty brzydzą się nieswoich płynów ustrojowych. I to brzydzą, a nie że np. "unikają".
  14. Ciekawi mnie jak to wpłynie na ten sektor. Wiecie, w szachy mistrzem może być ktokolwiek, nawet maszyna. Niczego to nie dowodzi i nie zmienia. Można wykluczyć maszyny w zawodów (jak teraz) i mistrzem będzie człowiek (nieistotne jest o ile maszyna jest lepsza). Co innego ze służbą zdrowia. Od tego zależy nasz komfort, zdrowie, a często życie. Musimy osiągać jak najlepsze wyniki, więc jeśli maszyna jest lepsza np. o 15-20%, na początek, to będziemy korzystać z maszyn. No i właśnie, ciekawi mnie co się wtedy stanie? Po się męczyć 5 lat studiów, specjalizacje, rezydentura etc. jak potem pacjent i tak wybierze maszynę? Po co mam iść z gorączką do lekarza, a najpierw próbować się umawiać przez tel/www/app, potem stać kolejkach etc. jak można np: odpalić aplikację (w domu, 24/7!), zeskanować/zbadać co trzeba, albo nasikać na co trzeba , dostać trafniejszą diagnozę , pewnie od razu elektroniczną receptę, a dodatkowo pewnie nawet nie iść do apteki tylko Ci to za niewielką dopłatą (albo i nie) dostarczą do domu... i to dronem! Czy służba zdrowia, bardzo ważna dla nas, nie doświadczy regresu? "Kilku" badaczy pewnie zostanie/będzie się pojawiać, ale czy to wystarczy? Oczywiście nie chodzi mi tylko internistów, ale bardziej o wiedzę specjalistyczną. Już teraz na świecie jest po maks kilku bardzo doświadczonych badaczy/lekarzy z danej dziedziny, ale jak za 5 lat stracą pracę to kto pójdzie w ich ślady? Kto zapłaci za nowe badania jak przez np. 10 lat maszyny i tak będą nieustannie lepsze? Gość się napracuje, odkryje jakąś nową zależność, a maszyna nauczy się tego "w kilka ms" i znowu lipa.
  15. Sęk w tym, że w oryginale tego artykułu wspomina On dzieciach, które nie potrzebują milionów obrazów żeby się czegoś nauczyć. Niby tak, ale po pierwsze dzieci spędzają jednak kilka lat na nauce podstawowych czynności i rozpoznawaniu podstawowych obrazów. Po drugie, nikt nie wie jak mózg działa i koncepcja mimo, że wydaje się trafna (podział), to nikt nie wie "gdzie podzielić".
  16. Na obrazie 32x32 to może i działa, ale takie obrazy to i mi ciężko rozpoznać. Dali by chociaż jakieś 1024x960 czy coś, inaczej to nie ma sensu. Co do samego ataku, zaraz wytrenuje jakąś sieć i zobaczę jak to działa dla większych obrazów.
  17. HAHA, aleś wyskoczył Polityka nie ma wymiaru "narodowego" Nawet jak nie udaję, a jestem niekompetentny, to mnie zwalniają. Jest tak na... na całym świecie. No chyba, że jestem po znajomości to mnie nie zwalniają. Jest tak na... całym świecie. Dyr FBI nie musi "udawać", jak smoczeq powiedział, tj. polityka, a nie warzywniak "na rogu". On musi (publicznie) mówić co trzeba, a nie co mu się podoba. W sumie jak napisałem powyżej, z tymi 50% dalej nic nie wiemy (i chyba o to chodzi).
  18. ...a oprócz tego mógłby stracić pracę za nieudolność. EDIT: W sumie to taka uniwersalna odpowiedź. Gdybym nie mógł wcale, wtedy dzięki "50%" nie wyszedłbym na głupca i nieudacznika ryzykując utratę pracy (opinia społeczna/ media), a jednocześnie postraszyłbym przestępców żeby się trochę bali. Jak mam 100% to nie ryzykuję, że oświadczeniem "umiemy wszystko" skłaniamy przestępców do poszukiwania alternatyw oraz nie wzburzamy obrońców wolności/tajemnicy korespondencji etc. etc.
  19. Mi tam bardziej podobał się ten pierwszy eksperyment o zbieraniu pieniędzy Myślę o takiej metodzie "na francuskiego cyg..." (że już nie dokończę ) Jeden podlatuje do głowy "klienta" i odwraca jego uwagę, a drugi wyciąga kasę wystającą z bankomatu
  20. Nie znacie się. Istnieje bardziej logiczne wyjaśnienie
  21. Wcale nie słabe, bo nie zawsze chcesz zapalać światło (np. jak jesteś złodziejem albo po prostu nie chcesz budzić rodziny po nocy). Jak już tak kombinujecie to głośniki stereo nie są potrzebne, bo można kręcić/skanować telefonem (obracać wahadłowo od lewej do prawej i z powrotem) i na podstawie danych z akcelerometru i głośnika/mikrofonu generować obraz otoczenia na ekranie. Problemem technicznym moim zdaniem byłaby tu jakość głośnika. Np. mój stary (3 letni ) tablet nie współpracuje z Furby boom, nie pokrywa odpowiednich częstotliwości i lipa. Więc tu zostają tylko częstotliwości słyszalne, co już wygodne nie jest. Wypróbuję to na sobie (język + ucho) w najbliższym wolnym czasie (czyli za jakieś 20 lat, na emeryturze)
  22. Pogo, a jak Ty to klikałeś? Jak już zsyntetyzowali te kliknięcia to mogliby zapodać apkę na telefon, co by mi się język nie męczył Swoją drogą, jak słuch im się wyostrzył, to może byliby w stanie korzystać z częstotliwość niekoniecznie słyszalnych dla "słyszących", wtedy w ogóle byłby to bajer, kieszonkowy generator i nie musiałbyś się bawić w delfina cały czas.
  23. Kolejna bzdura. Ciekawe czy jakby im dali katalogi z ciągnikami ursusa czy zetora, a innym samoróbki SAM i kazali wskazać obraz idealnego traktora to jaki byłby wynik?
  24. Ciekawe czy przez ten czas robił też coś innego... np. pożytecznego?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...