Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1259
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Odpowiedzi dodane przez darekp


  1. 6 minut temu, bea napisał:

    Hitler wyszedł i powiedział co chciał. Wszyscy wiemy, co z tego wynikło...

    Ano, jak by powiedział Kwiczoł, tyz prowda...

    Tak, że znajdą się powody nawet na to, żeby można było uważać, że w praktyce czasami niestety trzeba tę wolność ograniczać... :(

    • Lubię to (+1) 1

  2. Można cenić wolność i równocześnie uważać, że "zmiany" (vel. "postęp") w rodzaju takich jak wymuszanie czegoś poprawnością polityczną lub odgórnymi socjalistycznymi zarządzeniami są złe (zresztą skoro właśnie są wymuszone odgórnie, to gdzie ta wolność?). Można nie wierzyć w "zmiany" i nie być "skostniałym" tylko dojść do tej niewiary czy też sceptycyzmu po przemyśleniach i analizie "postępowego" świata (ja do takiej postawy doszedłem właśnie w ten sposób). Można cenić wolność np. gospodarczą i niespecjalnie wierzyć w tzw. wolność obyczajową (bardziej wyraziste chociaż brzydkie określenie: "rozporkową"). Lub na odwrót (typowi socjaldemokratyczni "liberałowie" w terminologii amerykańskiej to właśnie ci od "na odwrót"). Albo cenić obie. Albo żadnej. Można wyróżnić jeszcze sporo innych kryteriów podziału. Tak naprawdę terminy "liberał" czy  "konserwatysta" są zbyt ogólne i należałoby wprowadzić bardziej precyzyjne określenia. Ale skoro nikomu się tego nie chce robić (może to i dobrze) to IMHO można mówić o "konserwatywnych liberałach". ;)

    Konserwatysta nie musi  być negatywnie nastawiony do "wszelkich zmian", może np. uważać, że niektóre są dobre inne złe, albo że powinny one przebiegać stopniowo (tzw. konserwatyzm ewolucyjny - w b. dużym skrócie myślowym). Itd. itp.

    A są jeszcze tacy którzy mówiąc "wolność" mają na myśli "wolność do", podczas gdy inni mają na myśli "wolność od". Np. ktoś  może uważać, że każdemu przysługuje "wolność do" pojechania na wakacje Bahamach i jeśli jest na to za biedny to powinien mieć takie wakacje zasponsorowane przez podatnika (czyli taka "wolność do" cudzego portfela;)).

    • Pozytyw (+1) 1

  3. 51 minut temu, thikim napisał:

    Dlaczego ciekawa sprawa?

    Ano właśnie dlatego, że - jak piszecie - mają większe zdolności regeneracji niż dorośli. Pomimo bardziej niezdrowego odżywiania ;) Pierwsza intuicja podpowiada raczej coś odwrotnego. 

    Wychodzi, że z dorosłymi/starymi jest o wiele, wiele gorzej niż z dziećmi. Aż tak źle, że pomimo teoretycznie zdrowszego odżywiania mają gorsze "osiągi" niż dzieci. Aż korci, żeby zbadać (może ktoś już zbadał, nie wiem) na czym polega ta tak duża różnica w organizmach. :)


  4. To w ogóle ciekawa sprawa, jak to się dzieje, że dzieci są generalnie zdrowsze od dorosłych w starszym wieku, pomimo tego, że te pierwsze żrą całą masę szkodliwych dla zdrowia produktów, na które ci drudzy nie mogą sobie pozwolić ze względu na stan zdrowia;) Wiem po sobie. Wielu rzeczy, które z chęcią zjadłbym jako dziecko, teraz już "nie tykam" ;)


  5. Hm, ale przynajmniej w pierwszej części - że do pacyfikowania ludności - wilk miał rację.

    Co do drugiej to kiedyś pewien psycholog powiedział mi, że gniew (chyba powiedział własnie "gniew" albo "złość", nie jestem pewien czy to to samo co agresja) może człowieka "napędzać" do wprowadzenia pozytywnych zmian. Taki "czynnik motywujący" jakby, o ile dobrze zrozumiałem.

    P.S. Tu się rodzi pytanie jak się ma np. "agresywność" do "przebojowości", na moje wyczucie mogą mieć ze sobą wiele wspólnego.


  6. 1 godzinę temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Najczęściej, bo aż w 14,5% przypadków dziękowali użytkownicy języka angielskiego. Podobnie często (13,5%) wdzięczność wyrażali Włosi. Później było już znacznie gorzej.

    Coś w tym jest. Znajdźcie chociaż jedną amerykańską książkę (taką papierową) np. z dziedziny programowania, w której nie ma rozdziału "Podziękowania" a w niej umieszczonej m. in. żony... ;)


  7. Muskowa teoria symulacji z tego co pamiętam (z jakiegoś artykułu z Gazety Wyborczej) wychodzi z założenia, że jest nieprawdopodobne, aby w tak wielkim i liczącym kilkanaście miliardów lat Wszechświecie nie powstała cywilizacja starsza od naszej o jakieś miliony czy miliardy lat. A jeśli powstała, to znaczy, że Oni powinni być obecnie niemal wszechmocni i wszechobecni. Wobec tego powstaje pytanie, dlaczego nie widzimy Ich na Ziemi. I na to Musk odpowiada, że nie widzimy, bo nie żyjemy w prawdziwym Wszechświecie, tylko w jakiejś symulacji, którą Oni stworzyli na jakieś swoje potrzeby.

    I uczciwie mówiąc to mi się to kojarzy zupełnie inaczej, że to jest nie tyle coś chcącego być teorią naukową, ale pójście w kierunku stworzenia jakiejś własnej (quasi?) religii. Po prostu Musk poczuł - tak się domyślam - że wkracza w drugą połowę życia prowadzącą do wiadomego końca, a że nikt nie chce umierać, to poczuł potrzebę pomyślenia i powiedzenia o jakichś możliwościach, że śmierć nie jest czymś ostatecznym. Bo jeżeli Oni zdecydowali się na stworzenie tej symulacji, a wewnątrz niej istot rozumnych, to raczej nie pozwolą na taką "ostateczną śmierć" swoich "dzieci". Nie postąpią tak jak Trurl czy Klapaucjusz (nigdy nie pamiętam, który jest który) w jednym z opowiadań Lema, który po prostu wyłączył prąd, gdy symulacja przestała mu być potrzebna (i dostał za to "opier..." od swojego nauczyciela;)).

    Podobna sytuacja jest w "Interstellar" Nolana, tam jest ruch w kierunku stworzenia religii w której "bogami" są nasi potomkowie i mają moc pozwalającą nas wskrzesić.

    Jedyne co w tym wszystkim IMHO jest istotne, to pokazanie, że są jakieś możliwości, nie wyglądające jakoś nieprawdopodobnie, że śmierć człowieka nie jest "końcem". Coś, co dawniej robiła religia, ale w tradycyjnej wersji z aniołkami i Panem Bogiem jako staruszkiem unoszącym się w chmurach dla wielu już się przeżyła.

    Przynajmniej takie są moje domysły. "Oj panie Musk, starzejemy się" - tak sobie pomyślałem przy czytaniu o jego teorii i potem musiałem sobie długo układać w głowie, skąd mi się wzięła taka myśl. I tak samo było przy "Interstellar", po raz drugi. Mam nadzieję, że zgadłem ;)


  8. Może to należy rozumieć inaczej, że przeprowadzili symulacje komputerowe wstecz aż do 4,5 mld lat temu, żeby wykazać, że asteroida przez cały ten czas zachowywała się inaczej, niż ciała pochodzące z dysku protoplanetarnego? Albo np. jeśli by z tych symulacji wyszło, że 4,5 mld temu znajdowała się gdzieś hen daleko poza płaszczyzną dysku protoplanetarnego, to by świadczyło, że jest spoza Układu Słonecznego? Żaden z takich wyników nie świadczyłby, że ona siedzi w US od tak dawna, tylko że kiedyś - nie wiadomo kiedy - przybyła z zewnątrz. Coś w rodzaju takiego "dowodu nie wprost".

    • Pozytyw (+1) 1

  9. Jeśli nadal żyje, to także byłby dowodem na długowieczność wegetarian (urodzony w kwietniu 1889). Inna sprawa, ze pewnie znajdą się tacy, co go uznają za "wiecznie żywego", podobnie jak to się stało z (pod niektórymi względami podobnym mu) Leninem :(


  10. 14 godzin temu, tempik napisał:

    zamawiasz zdjęcie i za parę dni masz z satelity.

    Tak mi przyszło do głowy, że na Marsie (na temat Ziemi i IGIK się nie wypowiadam) taki helikopter/dron może być w pewnych sytuacjach wygodniejszy m. in. z tego powodu, że nie trzeba czekać aż satelita doleci i sfotografuje (dużo tych sztucznych satelitów marsjańskich nie ma - wg Wiki raptem osiem: https://en.wikipedia.org/wiki/Mars#Exploration), poza tym może sfotografować szczegóły niewidoczne z orbity chociażby ze względu na kąt widzenia, albo dlatego, że zrobi zdjęcie z bliska, albo gdy trzeba sfotografować zjawiska szybko zmieniające się w czasie (w szczególności - wiem, że b. mało prawdopodobne - gdyby istniało uzasadnione podejrzenie, że po drugiej stronie wzgórza kica sobie jakiś mały zielony przedstawiciel miejscowej fauny, to należałoby się śpieszyć, bezdyskusyjnie :D, a łaziki marsjańskie demonami szybkości nie są :D). 

    Poza tym, czemu na Ziemi wesela filmuje się z drona a nie satelity? Mi się wydaje, że temu marsjańskiemu helikoptorowi bliżej właśnie do takiego drona niż samolotu robiącego mapy fotograficzne. ;)

     


  11. 2 godziny temu, tempik napisał:

    ale tu chyba nie ma nic do liczenia, siła nośna w uproszczeniu zależy od gęstości ośrodka i prędkości skrzydeł/śmigieł. Grawitacja tutaj nic nie zmienia, jedynie określa maksymalną masę całego pojazdu.

    IMHO z powodu tego "w uproszczeniu" trzeba by wcześniej zrobić jakiś eksperyment potwierdzający na Ziemi. Najprymitywniejsze, co mi przychodzi do głowy, to wsadzić pojazd do komory próżniowej, w której wytwarza się ciśnienie jak na Marsie, a żeby zniwelować skutki różnicy w grawitacji, można posadzić helikopter na jednej szalce wagi, a na drugiej dołożyć ciężarek ok. 2/3 masy helikoptera. To chyba wygodniejsze niż wynosić sprzęt na wysokość 30 km, gdzie, jak już powiedziano, samoloty nie dolatują. A poza tym w komorze próżniowej można zrobić atmosferę o marsjańskim składzie chemicznym (głównie CO2) co pewnie też może mieć jakieś znaczenie, dwutlenek węgla może mieć trochę inne własności fizyczne niż mieszanina azotu i tlenu (zgaduję, nie znam się).

    A fachowcy z NASA pewnie mają jeszcze lepsze sposoby na testowanie takich rzeczy...


  12. 1 godzinę temu, Ksen napisał:

    Autorem koncepcji był chyba Lem. W Dziennikach Iona Tichego, wyszalnie były wygłuszonymi pomieszczeniami, gdzie osobnik mógł dać upust ogarniającej go wściekłości. Pojęcie to ewoluowało i w Kongresie futurologicznym zmieniło się w pigułkę, która pozwalała przeżyć cały proces bez oddalania się gdziekolwiek:

    Cytat

    [...] garść kolorowych pigułek, podobnych do cukrowego maczku dzieci.
    — Oto zło naszej produkcji, kojące pragnienia duszy. Oto chemia, która gładzi grzechy świata. [...] To u nas od dziecka. Dzieci dostają lizaki ojcobijcze, by wyładować resentymenty. Ojciec — źródło zakazów i norm, wie pan. Podaje się freudylki. I nikt nie ma kompleksu Edypa!

    Nowy wspaniały świat nadchodzi wielkimi krokami!

    Ano, zgadza się. I byłby niezły ubaw (tak mi się kojarzy i nie twierdzę, że tak będzie, ale IMHO istnieje taka możliwość), gdyby za x lat okazało się, że bardziej skuteczne są takie większe "wyszalnie", bardziej rozbudowane, ozdobione od wewnątrz jakimiś figurami aniołków czy czymś w tym rodzaju, w których pacjent już by nie wyrzucał na zewnątrz negatywne emocje, ale PROSIŁ kogoś/coś, co ma odpowiednie moce, o spełnienie jego potrzeb ;)

    Bo ta koncepcja wyszalni do mnie osobiście jakoś nie przemawia. Tłukąc jakiegoś pluszaka tylko utwierdziłbym się w poczuciu, że jestem skrzywdzony i wychodziłbym z przekonaniem, ze w realu też mam prawo komuś "przywalić". Przecież ci, co zbudowali tę wyszalnię dla mnie (i dla innych) potwierdzili tym samym, że istnieje jakiś problem, mój problem, z którym coś należy zrobić. A kto coś zrobi, jak nie ja?

    Jak to było? Gdy karmisz złego psa, to wygrywa zły, gdy karmisz dobrego, to wygrywa dobry ;)


  13. W dniu 16.04.2018 o 12:02, pogo napisał:

    Ogółowi AI służącemu wykonywaniu codziennych czynności i umilającym nam życie wgramy jakieś wartości moralne. Ale wojskowe zostaną bez tego, bo po co im... I teraz liczymy, że cywilne będą pilnować wojskowych.

    Brzmi jakby gniazdo szerszeni miało kontrolować człowieka z miotaczem ognia...

    Z drugiej strony w świecie ludziów nie wyewoluowała postawa pozbawiona wartości moralnych. Pomimo tego, że od czasu do czasu rodzą się psychopaci. Wygląda to trochę tak, jakby brak tych wartości był ewolucyjnie nieopłacalny. Chociaż w tej chwili nie powiedziałbym, że jasno widzę, na czym polegałaby korzyść ewolucyjna i jak dokładnie przebiega to eliminowanie niezdolnych do odczuwania wartości jednostek "wojskowych"/"psychopatów". A zwłaszcza jak to było "na początku", kiedy ta zdolność odczuwania dopiero powstawała. Bo po pewnym czasie wykształciła się sytuacja, że ci "odczuwający" mają równocześnie świadomość, jak ważne jest to "odczuwanie" i - dzięki temu, że jest ich więcej - potrafią nie dopuścić do objęcia władzy przez "psychopatów".


  14. Rozumieć, rozumiem. Ale jakoś nie ani mnie nie rozbawiło (o co mniejsza, bo to rzecz subiektywna), ani nie odebrałem tego powiedzmy "dowcipkowania" (kiepskie określenie, ale z braku pomysłu na inne w tej chwili użyję) jako adekwatnego do sytuacji. Wilk się stara, pyta o wskazówki, jak dokładniej namierzyć błąd na kóry narzekasz, a Ty zamiast tego wychodzisz z "poczuciem humoru". Jakoś zdecydowanie nie nie rajcuje, ech :(


  15. Godzinę temu, wilk napisał:

    Ale ja nie wiem w czym/gdzie problem. Może ktoś inny wie

    Lista aktywności na głównej stronie - lub jak kto woli taki "panel" na dole z napisem "Forum" po prawej stronie, poniżej panelu "Konkurs" i w lewo dół od panelu "Polecane książki" ma zmienną długość. Czasami wyświetla się w niej kilka ostatnich komentarzy, czasami tylko jeden. Nie wiem od czego to zależy, być może od godziny wejścia na stronę główną KW, a być może od komputera. Teraz np. widzę 5 komentarzy, a kilka godzin temu gdy wszedłem z komputera w pracy był jeden. A kiedyś wcześniej (wczoraj? już nie pamiętam kiedy) było więcej niż jeden.

    Być może jest tak jak sugeruje Marzena, że to jest kwestia algorytmu wybierania wyświetlanych komentarzy, przed aktualizacją pewnie była wyświetlana stała liczba ostatnich komentarzy/wpisów (czyli select top (n)) a teraz wpisy z np. ostatniej godziny (select ... where data_wstawienia >= now() - 1 hour) i jak nikt nie popełnił wpisu przez ostatnią godzinę, to lista wyświetla się pusta.

    lista_aktywnosci.png


  16. mają dziwną wizję przed oczami bezproblemowego porozumiewania się na wakacjach. Do tego wystarczą rozmówki i nieco chęci wyrwania się z "polskiej strefy"

     

    Hm, służę kontrprzykładem: ja w pracy jestem zawalony robotą, znam angielski, w domu rodzina itp. (i próby wyszukiwania czasu na samokształcenie z narzędzi programistycznych, których nie używamy w pracy, a mogą się kiedyś w przyszłości przydać). I chętnie nauczyłbym się chińskiego i czeskiego (co najmniej, jeszcze mnie czasem nachodzi ochota na hiszpański). Zdołam? ;) A czeski taki prosty, wydawałoby się, wszystko podobne jak w polskim... ;) 

     

    Z innymi opiniami zgoda.


  17.  

     

    Okazało się, że o ile pięściaki wyły wytwarzane z lokalnych kamieni (..)
     

    Cóż, takie wytwarzanie niewątpliwie musiało być dla nich strasznie bolesne, więc nie dziwota, że wyły  :D  :D

    (wiem, że mogłem zgłosić jako literówkę, ale wyszła tak zabawna, że ... sami wiecie  :D )

     

    A na poważnie to chyba przykład tego, o czym pisał nantaniel w komentarzach do innego artykułu: http://kopalniawiedzy.pl/Microsoft-angielski-chinski-tlumaczenie,27913. Można by sobie pomarzyć o programach korygujących błędy w tekstach pisanych przez ludzi, ale żeby wykryć/poprawić taką literówkę program musiałby "wiedzieć", że pięściak to przyroda nieżywiona etc. etc. I znać kontekt (bo np. w utworze poetyckim kamień może wyć, jak najbardziej) ;)


  18. ale skoro "upiorne oddziaływanie" istnieje

     

    Tzw. "upiorne oddziaływanie" nie nadaje się do przenoszenia energii ani informacji. Cała współcześnie znana mechanika kwantowa jest tak skonstruowana, że nie ma w niej możliwości przeniesienia energii lub informacji z prędkością większą niż prędkość światła. Jest potwornie pokrętna i nieintuicyjna ale właśnie tak się dziwnie jakoś "zakręca", żeby m. in. jej nie przekroczyć. Szczegółów nie dam rady na szybko opisać z pamięci (to raczej ci 537 razy mądrzejsi ode mnie, czyli na poziomie pewnie co najmniej Ex Nihilo ;)) ale tak właśnie jest. Jeśli są jakieś spekulacje teoretyczne (chyba tylko teoretyczne, nie znam się) prowadzące do przekroczenia c to w obrębie teorii względności (tachiony, jakieś machlojki z zaginaniem czasoprzestrzeni i sam nie wiem czy coś jeszcze, ale nic z tego w przyrodzie nie zaobserwowano).

     

    EDIT: Gdyby udało się się przekroczyć prędkość światła to mielibyśmy podróże w czasie w przeszłość i wszystkie związane z tym paradoksy. Przeczytaj stopkę Jajcentego;)

     

    EDIT2: I to nie jest nawet tak, że Schroedinger czy Heisenberg przyjęli jako jedno z założeń mechaniki kwantowej, że nie można przekroczyć c. Nie, oni niczego takiego nie zakładali, bawili się tymi swoimi nieoznaczonościami pomiaru itp. A wnioski wyszły same właśnie takie pokrętne, że nie ma w nich nigdzie przekazywania informacji/energii z prędkością większą niż c. Przynajmniej tak mi się wydaje, przy takim mizerniutkim zrozumieniu mechaniki kwantowej, jakie mam...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...