Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1259
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Odpowiedzi dodane przez darekp


  1. Pozostałych pięć etapów – przetrwanie podróży do Proximy Centauri, zwolnienie do odpowiedniej prędkości, poprawa trajektorii lotu tak, by zbliżyć się do planety, zebranie danych, przesłanie danych na Ziemię – wykraczają poza nasze obecne możliwości techniczne.

     

    Weźmy pod uwagę tylko jeden etap - wyhamowanie. Energia kinetyczna sondy podróżującej z prędkością 0,1 c wynosi (wezmę przybliżenie newtonowskie, bo efekty relatywistyczne będą przy tej prędkości jeszcze dość słabe) to m*(0,1c)^2/2 = 0,005*m*c^2. Zatem aby całkowicie wyhamować taką sondę potrzeba energii odpowiadającej anihilacji pięciu promili jej początkowej masy (no bo E=delta_m*c^2, zatem delta_m = E/(c^2) = 0,005 * m). Taką energię można by uzyskać z anihilacji, ale to oznaczałoby, że np. jednokilogramowa sonda musiałaby zabierać ze sobą 2,5 grama antymaterii jako paliwo (zakładając brak strat energii - bardzo nierealistyczne założenie). Wyprodukowanie choćby grama antymaterii jest obecnie chyba poza naszymi możliwościami technicznymi (nie wiem, czy dobrze pamiętam, ale w akceleratorach produkuje się z wielkim trudem po kilka, góra kilkadziesiąt atomów anty-wodoru (??)).

     

    Formalnie rzecz biorąc wystarczyłaby jeszcze synteza termojądrowa, bo deficyt masy podczas niej wynosi trochę ponad 6,6 promila (https://pl.wikipedia.org/wiki/Deficyt_masy, https://brainly.pl/zadanie/4179651, jądro atomu helu-4 ma masę 4,00150, podczas gdy dwa jądra deuteru mają masę 2*2,014102, stąd wychodzi deficyt masy 2*2,014102-4,00150 = 0,0267, czyli w wersji "promilowej" 0,0267/(2*2,014102) = 0,00663 masy początkowej). Ale pomiędzy 5-cioma promilami i 6,6 jest tak mała różnica, że jeśli wziąć pod uwagę straty energii, to, że sam silnik hamujący musi mieć niezerową masę itd. itp. to sprawa marnie wygląda ;(
     
    P.S. A słynna radziecka Car bomba (https://pl.wikipedia.org/wiki/Car_bomba, ilość energii odpowiadająca anihilacji 2,3 kg materii) nie wystarczyłaby do zatrzymania Tesli Elona Muska rozpędzonej do prędkości 0,1c ;)
    • Pozytyw (+1) 1

  2. Zgoda. Ale to nie znaczy że są automatycznie bi. Bo na planszy jest coś więcej niż homo i hetero.

    Auć, jest jeszcze inna opcja oprócz homo, hetero i bi? No dobra, jest jeszcze "none" (aseksualni) ;) Ale więcej jakoś mój prosty mózg nie jest w stanie sobie wyobrazić. Aczkolwiek Facebook podobno zamierzał kiedyś wprowadzić coś koło 70 płci na formularzu rejestracyjnym;)

     

     

    Najświętszy król Izraela. Mający wiele dzieci i żon pisał tak: "Żal mi ciebie, bracie mój, Jonatanie. Tak bardzo byłeś mi drogi! Więcej ceniłem twą miłość niżeli miłość kobiet."

    Też mi się wydaje, tak jak Jajcentemu, że to wymaga jakiejś głębszej znajomości kontekstu. W tym wypadku, jakim językiem posługiwali się starożytni Izraelici. U Greków były cztery słowa na określenie różnych rodzajów miłości, u Izraelitów mogło być inaczej, np. jedno słowo. Mogły być elementy zależne od kultury. Przecież nawet u nas w jakimś sensie występują - słowo "seks" we współczesnym rozumieniu (u Anglików oznaczał tylko płeć) to chyba wytwór czasów nowożytnych, produkt "zmechanicyzowanego" postrzegania świata, gdzie oddziela się biologię od uczuć. W dawnej polszczyźnie nie ma chyba odpowiednika ("chuć"? "jurność"? - oba mają inne zabarwienia). Z jakiegoś powodu ludzie mogli nie odczuwać potrzeby tak dokładnego rozróżniania niektórych spraw.

    P.S. Dla rozluźnienia dyskusji dodam, że parę wieków to tym królu, żył pewien Ktoś (jako konserwatysta będę pisał z dużej litery), kto chodził z 12-toma uczniami, których miłował i też się może to inaczej skojarzyć:

    :)


  3. Nie chcę Cie urazić, ale Doda poddała w wątpliwość jakość tych dowodów.

     

    Nie chciałbym za bardzo polemizować z jakością analiz Dody;) (bo mam wrażenie że to może być jakieś zniżanie poziomu, co np. Doda miałaby do powiedzenia o mechanice kwantowej (zwłaszcza publicznie, bo prywatnie to może i ona jest inteligenta i powiedziałaby coś mądrzejszego)), ale z drugiej strony o takim np. Sokratesie zachowały się materiały historyczne mniej więcej tej samej jakości. W przypadku Jezusa - księgi spisane przez uczniów i jakieś nieliczne wyrywki w innych dziełach (z tego jedna u Flawiusza zniekształcona później). W przypadku Sokratesa - obszerne opisy u jednego ucznia Platona i kilka krótkich, kilkuzdaniowych, najczęściej przedstawiających Sokratesa w niekorzystnym świetle, wzmianek u innych autorów (Arystofanes go nie lubił, o ile dobrze pamiętam). Naukę Sokratesa znamy zdaje się wyłącznie od Platona. A wiadomo że trzymanie się prawdy nie było mocną stroną Platona (delikatnie mówiąc, z tego co słyszałem, to wkładał postaciom ze swoich ksiąg w usta teksty jakie mu pasowały). A mimo to chętnych do kwestionowania historyczności Sokratesa czy też wiedzy o jego filozofii jakoś mało.

     

    EDIT: https://pl.wikipedia.org/wiki/Sokrates Tylko Arystofanes, Platon i Ksenofont, przy czym tego ostatniego nikt poważnie nie traktuje. No (more) comments;)

    EDIT2: A jednak coś dodam - myślę, że kwestionujesz historyczność ze względu na informacje o cudach, w takim razie sobie to chyba inna sprawa.


  4. Ja się po prostu zastanawiam jak można dłoń, jedno z bardziej wyrafinowanych, a za razem uniwersalnych "narzędzi" do manipulowania otoczeniem, uważać za zbyt prymitywne, szczególnie w porównaniu do dzioba.

     

    Nie znam się na wroniej technologii, ale tak na wyczucie:

    1) Wrony robią te swoje haczyki z patyków (jak sugeruje zdjęcie), a więc z drewna, twardy dziób lepiej nadaje się do obróbki drewna, niż goła dłoń.

    2) Wrony podczas obróbki patyka trzymają go pewnie w łapie, a ptasie łapy umożliwiają całkiem sprawne manipulowanie przedmiotami, mają palce i w ogóle są, no..., prawie jak dłonie;)

    3) człowiek do wytworzenia haczyków potrzebował narzędzi kamiennych, bo swoimi miękkimi dłońmi nie wytworzyłby haczyka z drewna, a ni tym bardzie kości - a najstarsze haczyki, jakie archeolodzy znaleźli, to (zgaduję) były pewnie haczyki z kości - do łowienia ryb. A więc widać przynajmniej następstwo czasowe - najpierw narzędzia z kamienia, potem dopiero haczyk. Aha, i jeszcze gdzieś pomiędzy człowiek powinien się nauczyć wytwarzać sznurek do wędki (czyżby coś się zaczęło wyjaśniać?)

     

     

     

    Możemy nie doceniać roli tradycji lub religii. Obydwa te zjawiska są od dość do bardzo konserwatywne,

     

    Tu poległem, nie widzę związku. Co ma jedno do drugiego? Sam jestem dość konserwatywny i (trochę) religijny, a tak jakby nowinkami technicznymi i naukowym się interesuję, skoro siedzę na KW  ;)

     

    P.S. "Małe grupy" - pewnie tak. Nieliczni są tak uzdolnieni, żeby wynaleźć coś nowego, szanse, żeby wynalazca haczyka urodził się w tym samym plemieniu, co wynalazca sznurka są bardzo małe. To pewnie spowalniało proces. Ale w ludzkich głowach też mogło coś być, co hamowało. Tylko nie nazwałby tego konserwatyzmem. 


  5. Ja ich nie lekceważę właśnie dlatego próbuję zrozumieć, dlaczego rozwój przebiegał tak jak przebiegał. Tzn. przypuszczam, że rozwój był na początku bardzo wolny, później przyspieszał - nie chodzi tylko o haczyk, znalazłoby się wiele innych przykładów, dajmy na to epoka kamienia trwała setki tysięcy/miliony lat, a epoka miedzi/brązu/żelaza zaledwie tysiące, - dlatego, że tak być MUSIAŁO. Były - tak myślę - jakieś ważne powody, że ludzie łupali (a potem gładzili;)) te kamienie tak długo, pomimo tego, że byli (mniej więcej) tacy jak my. Zupełnie możliwe, że w epoce kamienia wielu ludzi od czasu do czasu odkrywało, że można coś tam wytopić z miedzi, ale ten wynalazek się nie przyjmował.

     

    Pierwsza myśl, to że epoka kamienna to była taka "walka o byt", ludzie chodzili w skórach i mieli czas tylko na to, żeby zdobyć pożywienie wystarczające na własne przetrwanie, ale to chyba nie do końca prawda. Indianie amerykańscy przed przybyciem białych zdaje się też prawie wcale nie używali metalu, a z drugiej strony mieli już jakąś w miarę rozwiniętą kulturę. Niektóre plemiona prowadziły częściowo rolniczy tryb życia, jacyś Aztekowie czy Majowie mieli wyroby ze złota (a więc jednak trochę obróbki metalu), ale to nie poszło dalej (może by i poszło, gdyby nie przypłynęli Europejczycy, ale w takim razie powstaje pytanie, dlaczego u nich przebiegało wolniej niż w Eurazji). 

     

    I tak dalej i tak dalej. Mnóstwo miejsc, gdzie można mieć wątpliwości;)


  6.  

     

    Koncern zamontował w nich specjalne oprogramowanie, które wykrywało, kiedy prowadzony jest test emisji spalin.

    Swoją drogą ciekawe, czy i w jakim zakresie w takich sytuacjach mogą być skazani programiści, którzy to implementowali. Przecież programista, który umieszczał w kodzie "if-a" miał świadomość tego, co robi. Oprogramowanie pewnie było starannie testowane pod kątem działania tego "ficzeru". A wyśledzić, kto go wprowadził do kodu, nie jest trudno (system kontroli wersji i... wiadomo).


  7.  

     

    Kto nam zrobił pierwszy haczyk?
     

    Cóż, odpowiedź jest w artykule:

     

     

    O ile jednak nasi przodkowie już ponad 3 mln lat temu posługiwali się kamiennymi narzędziami, o tyle najstarszy znany haczyk ma "tylko" 23 tys. lat.
     

    Czyli najpierw prze parę milionów lat "trenowaliśmy" na prymitywnych narzędziach kamiennych, a dopiero potem udało nam się wytworzyć takie "bardzo zaawansowane technologicznie" (na ówczesne czasy) rozwiązanie, jakim był haczyk;) I pewnie wytworzyliśmy z użyciem tych mniej zaawansowanych narzędzi kamiennych.

     

    Aczkolwiek z drugiej strony to rzeczywiście ciekawe, czy ten rozwój musiał odbywać się w taki sposób, że najpierw był bardzo wolno, a potem coraz bardziej przyśpieszał (wykładniczo?).


  8. IMHO jest w tym podejściu powiedzmy "ateizującym" pewna luka, o której napisał Nihilo:

     

     

    na podstawie sumy mojej wiedzy (i zakładanej niewiedzy)
     

     

    Istnieje możliwość, że zaniżamy ten poziom "zakładanej niewiedzy". Kiedy starać się myśleć "naukowo", dążymy do minimalizowania tego poziomu i to nie jest złe (ba, nawet potrzebne, niezbędne!), ale z drugiej strony w pewnym momencie można pójść za daleko, tak jak Philipp von Jolly, profesor fizyki, który odradzał młodemu Planckowi studiowanie fizyki, bo uważał, że to jest dziedzina, w której w zasadzie niemal wszystko jest już odkryte i zostało parę jakichś niewielkich luk do wypełnienia. Być może odradzał mu w jakiś słoneczny dzień i jakoś nie przyszło mu do głowy, żeby pomyśleć, że zasady działania tego Słońca, które na nich świeci, i które jest "wszędzie" widoczne, również nie daje się opisać mechaniką newtonowską ani XIX-wieczną chemią. Czyli co najmniej jedna z luk wcale nie taka mała;)

     

    Na dzień dzisiejszy nauka nie wie jaka, jest prawdziwa fizyka (bo jest "dziura" między mechaniką kwantową i teorią względności), nie wiemy, czym jest ciemna materia, nie wiemy, jak się ma świadomość do materii, czy jest to tylko program wykonywany przez "biologiczne komputery", czy coś innego (a jeśli program, to czy taki jak w modelu powiedzmy Turinga, czy nie-turingowski). Gdy piszę jakiś choćby program komputerowy, to wychodzi mi zawsze większy, bardziej złożony i "brzydszy" niż prosta idea, którą mam w głowie. Istnieje możliwość (z prawdopodobieństwem znacząco różnym od zera), że to, co wyprodukowaliśmy dotychczas (wzory, teorie itp.) jest bardzo biedne i opisuje niewielką część rzeczywistości.

     

    Ale czy warto dyskutować o takich rzeczach to już inna sprawa;)


  9. Zadziwia mnie, skąd tylu obrońców czegoś takiego....

     

    To podchodzi pod szerszy temat (którego nie podejmuję się zrozumieć ani tym bardziej wyjaśnić) "dlaczego większość społeczeństwa wybiera tak jak wybiera". Ale to chyba jest jakoś tak, że większość mało myśli, nie widzi związku między podatkami a tym co państwo "ma", większość postrzega sprawę jakoś tak, że "państwo ma" jakieś astronomiczne pieniądze (niewyobrażalne dla zwykłego śmiertelnika miliardy), więc jak państwo "daje" z tych "miliardów" np. emerytury, to jest "dobre" a jak nie, to "złe". A jeśli państwu będzie brakować na coś i zabierze "bogatym", to też jest OK, bo przecież "bogaci mają" tyle, że sami nie zjedzą.

     

    P.S. Samokrytycznie dodaję, że nie przeczytałem nawet "Psychologii tłumu" (kiedyś zacząłem, ale... brak czasu), więc żadnym profesjonalizmem się nie wykażę, ech ;(


  10. Tylko skąd ja wezmę saunę?

     

    Tego nie wiem, ale obstawiam, że w moim przypadku też by nie zadziałały :D Jestem zdolna bestia :D No dobra, po ciepłej kąpieli pod prysznicem jestem rozgrzany przez ok.1/2 godziny, to się zgadza, czasem. gdy zmarznę i zmoknę, wskakuję pod prysznic i to pomaga;)

     

    P.S. Ale Ty niekoniecznie masz taki sam organizm jak ja :D


  11. U mnie ten tzw. efekt rozgrzewający też nie działa (albo w przypadku imbiru i cynamonu działa tylko przez chwilkę, jakieś góra 2-3 minuty). Myślę, że to sprawa indywidualna, zależna od organizmu. Mam nawet podejrzenia, że rosoły powodują u mnie przeziębianie się ;) (wbrew obiegowym mądrościom).


  12. Oj, Thikim, chyba zaczynasz popadać w sprzeczność. Z jednej strony:

     

     

    poderżnięcie gardła kurczakowi - to ewolucja nie zachodzi bo kurczak nie ma dość czasu żeby się do tego przystosować.

     

    Czyli - jak rozumiem - gdyby wolno podrzynać gardło to by się przystosował? Gdyby przez wiele tysięcy/milionów lat obok szyi kurczaka kurczaka lewitowało ostrze noża, nieważne w jaki sposób, ważne że by było blisko i z pokolenia na pokolenie przybliżało się coraz bardziej, to kurczak, który by się urodził z wadą polegającą na skrzywieniu szyi w stronę przeciwną do położenia ostrza miałby większe szanse na przekazanie swoich genów dalej i w ten sposób to skrzywienie mogłoby się ewolucyjnie utrwalić i powiększać pozwalając uniknąć odcięcia głowy, czy tak? Analogicznie gdyby emitować do środowiska naturalnego alkohol etylowy i stopniowo powoli zwiększać jego ilość, to wiele organizmów by się przystosowało, czy tak uważasz?

     

    A z drugiej strony piszesz:

     

     

    Powtórzę: ewolucja jest szybka. Tylko że ewolucja dostosowuje swoją szybkość do zmian środowiska. I gdy te są wolne to i ewolucja się nie spieszy.

    Czyli gdyby szybko zwiększać zawartość alkoholu (albo zbliżać nóż) to co? ;) Oczywiście jest jeszcze kwestia doprecyzowania jak szybko ale tak jakby nie tylko o to tu chodzi. Myślę, że szybkość ewolucji zależy nie tylko od szybkości zmian w środowisku ale i od pewnych "szczegółów budowy" organu, ktory ma ewoluować. Niekoniecznie w każdą stronę szybko się przekształci. Wątroba pewnie z jakiegoś powodu nie potrafi się szybko dostosować do trawienia alkoholu albo np. arszeniku czy trujących grzybów;)

    P.S. Poglądy pastora Chojeckiego na te tematy nie są mi znane, napisałem coś podobnego niechcący? ;)


  13. musiały się przestawić na nocno-dzienny tryb życia niemal natychmiastowo

     

    Ja nie biolog, ale tak na chłopski rozum, to "mogły" ale niekoniecznie "musiały". Ewolucja chyba nie zawsze zachodzi szybko Wyjście roślin i zwierząt na ląd chyba zajęło trochę czasu (piszę z pamięci, na podstawie wrażenia, jakie odniosłem kiedyś na lekcjach biologii, nie chciało mi się guglować i sprawdzać). A poza tym mój ulubiony przykład - od tysięcy lat mamy duuużo ochotników z narażeniem zdrowia a nieraz i życia;) próbujących się dostosować do diety obfitującej w wodne roztwory C2H5OH i jakoś nie wyewoluowała z nich odmiana człowieka z mocniejszą wątrobą ;) Więc chyba nie wszystko jest takie proste i czarno-białe;)


  14. Ja myślę, że te plany lotu ludzi na Marsa to jest jakaś fikcja/propaganda, która nie zostanie zrealizowana za naszego życia, bo one przekraczają możliwości techniczne i budżetowe agencji takich jak NASA i co bardziej kumaci ludzie np. w NASA zdają sobie z tego sprawę. Więc ktoś po prostu pomyślał "zróbmy coś realnego pod przykrywką, że to etap wstępny do lotu na Marsa, a potem się powie, że sorry, lotu na Marsa nie będzie, bo nie damy rady". Albo że z jakiegoś powodu lot na Marsa trzeba przedsunąć na "za trzydzieści lat".

    Ale to też, oczywiście, tylko moje IMHO:)


    Pierwszy plany lotu na Marsa ogłosił chyba George Bush syn, a Hollywood nawet zaczęło ustawiać termin na 2020 rok (https://pl.wikipedia.org/wiki/Misja_na_Marsa), potem przejął pałeczkę Obama. To właśnie wygląda jakoś tak propagandowo chyba.


  15. Te parę kilometrów robi taką różnicę?

    Gdyby nie robiło, to pewnie loty na Księżyc byłyby tak samo częste, jak loty na orbitę wokołoziemską, a tymczasem nikt tam nie poleciał od 45 lat;) Nie umiem wyguglać dobrych oszacowań, jedyne co znalazłem to "For every pound landed on lunar surface, you need about six to eight pounds of propellant on LEO." (https://forum.nasaspaceflight.com/index.php?topic=27789.0) - w przypadku lądowania na Księżycu. Żeby wejść na orbitę wokół Księżyca będą mniejsze, ale w tej chwili nie chce mi się kombinować i szacować o ile mniejsze. Na wyczucie strzelam, że co najmniej połowa paliwa zostanie zużyta na rozpędzenie, a potem wyhamowanie pojazdu na drodze orbita wokółziemska - orbita wokółksiężycowa, a wyhamowanie prędkości podczas schodzenia na powierzchnię Księżyca to już dość łatwa sprawa - bo grawitacja księżycowa jest dość słaba*).

     

    *) zastrzegam, że moje "wyczucie" już nieraz mnie zawiodło  :D

     

     

    *) skolonizujmy Antarktydę - tanie i łatwiej, a zysk surowcowy będzie większy :D

     

    To samo dotyczy Marsa - na Antarktydzie klimat podobny jak na Marsie, ale przynajmniej atmosfera nadaje się do oddychania:)


  16. Tak, tylko jakoś mało jest chętnych, żeby sprzedać lodówkę i jechać do np. przedrolniczego raju w Amazonii;) W praktyce wychodzi pewnie, że dla większości ludzi wygodniejsze jest życie, w którym można łatwo napchać brzuch (i to niekoniecznie jedzeniem lepszej jakości, na pewno mniej urozmaiconym, niż w przypadku kultury zbieracko-łowieckiej) i ew. oddać się konsumpcji innego sortu (telewizja itp.) ;)

     

    No i z drugiej strony, bez tego "wielkiego osiągnięcia" nie byłoby nauki, internetu itp. ;)

×
×
  • Dodaj nową pozycję...