Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1259
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Odpowiedzi dodane przez darekp


  1.  

    23 minuty temu, Krzychoo napisał:

    To nie jest takie oczywiste. Czy wrodzone umiejętności potrzebują odpowiedniego środowiska? Czy może uaktywniają się mimo środowiska?

    Jest znanych kilka przypadków dzieci wychowanych przez zwierzęta, ale nie orientuję, czy coś udało się ustalić, jeśli chodzi o takie kwestie. Na wyczucie to bym strzelał, że miały te wrodzone umiejętności/predyspozycje po prostu b. słabo rozwinięte, bo nie miały warunków do rozwijania i tyle.


  2. 36 minut temu, cyjanobakteria napisał:

    Nie słyszałem o niej.

    Bo samo posiadanie wysokiego IQ nie wystarcza, żeby zostać geniuszem czy tp. ;)

    Jakoś mi się tak skojarzyło, że Lem już opracowywał sposób rozwiązania problemu radzenia sobie z potężniejszą od nas maszyną, tylko że u niego były robo-smoki. To był taki mniej więcej dialog:

    - Potężny elektrosmok zagraża mojemu królestwu, chce je podbić, co mam zrobić, żeby się go pozbyć?

    - To proste, zbuduj potężniejszego elektrosmoka i on go zgładzi.

    - Ale co jeśli ten potężniejszy też będzie chciał podbić?

    - Wtedy zbudujesz jeszcze potężniejszego.

    :D

    P.S. A tak poważniej, to może możliwa jest jakaś symbioza lub tp. :)

    • Haha 1

  3. 40 minut temu, ex nihilo napisał:

    Gdyby to była kopaczka, raczej (a raczej na pewno) by była zaostrzona poprzecznie do trzonka albo w szpic.

    Ano, tys prowda, jakby powiedział Kwiczoł, dla pewności obejrzałem na Wikipedii kilofy i oskardy, wszystkie są zakończone tak jak opisuje Ex Nihilo. A np. ciupaga góralska (też mi się skojarzyła) wg Wiki służyła jako broń (oraz narzędzie pomocne przy wspinaniu, ale to raczej IMHO nie dlatego, że ma siekierkę na końcu).


  4. 29 minut temu, Jajcenty napisał:

    Za to irytują mnie motywy podróży w czasie - chyba nie widziałem filmu który poradziłby sobie z paradoksem w zadowalający mnie sposób.

    Chyba podobnie kwestia użycia guziczka wyłączającego świadomość istnienia paradoksu. Autorzy filmów zawsze robią coś, żeby go uniknąć: albo udają, że go nie ma i prowadzą akcję tak, żeby do niego nie doszło, albo ktoś na początku ostrzega bohatera "jeśli spotkasz samego siebie, dojdzie do osobliwości w czasoprzestrzeni i pół Wszechświata wybuchnie" i wtedy już bohater sam się stara (oczywiście z sukcesem;)). W zasadzie ten problem można by przenieść na każdy  film, którym są loty z prędkością nadświetlną (bo wtedy też podróż wstecz w czasie zachodzi).


  5. 49 minut temu, Jajcenty napisał:

    Taka tautologia :D Trwają twory trwałe. Jeśli nicość produkuje wszechświaty jak szalona

    Właśnie tego chciałem uniknąć :D, tzn. zastanawiam się, czy są jakieś możliwości "wykręcenia się" od zasady antropicznej i koncepcji produkowania olbrzymiej ilości wszechświatów z niczego. Wewnątrz naszego wszechświata zasady zachowania są przestrzegane dość solidnie, jakoś mi się to kłóci z tym "produkowaniem".


  6. 1 godzinę temu, ex nihilo napisał:

    jest to mocna poszlaka, ze świat jest efektem losowego dopasowania/ewolucji kwantowego (nie tylko zresztą) ekosystemu

    Tylko jak rozumieć tę ewolucję? Jeśli miałoby to być coś w rodzaju ewolucji biologicznej, to musiałby istnieć jakiś odpowiednik doboru naturalnego, coś, co sprawia, że niektóre możliwości "przeżywają", a inne nie. A jeśli nie podobna do biologicznej to chyba tylko wieloświaty, nieskończenie wiele równoległych wszechświatów różniących się  wartościami parametrów  (a może i prawami fizyki). I te wieloświaty to już chyba trochę taka męcząca sprawa (niby by wszystko wyjaśniały, a z drugiej strony gdzieś powstaje wrażenie jakiegoś przesytu, że za jakiś czas okaże się, że do wyjaśnienia czegoś tam nawet nieskończenie wiele wszechświatów nie wystarczy i trzeba wprowadzać jeszcze więcej;))?


  7. 39 minut temu, Jarek Duda napisał:

    Naiwnie z ładunkiem związana jest dodatkowa energia (np. pola elektrycznego), czyli proton powinien być cięższy ...

    Naiwnie można by próbować myśleć, że to jakieś złudzenie, że proton i elektron mają ładunki o przeciwnych znakach i że w rzeczywistości  mają o tym samym i się odpychają... ale dalej u mnie intuicja się wyłącza, zaczyna za to przypominać się Lem (traktowanie antycząstek jako cząstki poruszające się wstecz w czasie).

    Tak że trudna zagadka...


  8. 38 minut temu, peceed napisał:

    Nie ma żadnej teorii matematycznej która miałaby takie twierdzenie :P

    OK, źle się wyraziłem, teza, że dla maszyny jest łatwe to co trudne dla człowieka i na odwrót nie jest twierdzeniem matematycznym, tylko obserwacją dotyczącą komputerów w ogóle, ale chyba zrozumiałeś, więc nie rozpisuję się dokładniej :)

     

    38 minut temu, peceed napisał:

    Penrose w swoich wymysłach był wystarczająco precyzyjny aby wskazać na błąd logiczny w rozumowaniu, tego nie można mu odmówić.

    Nie wiem, co masz na myśli, ja mam jakąś skłonność (pewnie jestem w mniejszości) do traktowania logiki jako czegoś bardzo solidnego, poważnego i np. to co jest nazywane logiką przez filozofów (albo ludzi w mowie potocznej) dla mnie wcale nie jest logiką, jest nadużywaniem tego słowa. Tak że proszę o wyjaśnienie, co masz na myśli jeśli chodzi o ew. błędy logiczne Penrose'a lub kogoś innego, bo nie zdołam wykombinować samodzielnie:)

    Godzinę temu, peceed napisał:

    Inteligencja to emergentne i stosunkowo proste zjawisko

    Zawsze z tą emergencją mam problem, jeśli są jakieś sytuacje, że coś nowego jakościowo może powstać z zebrania do kupy dużej ilości prostych składników, to trzeba by je (te sytuacje) dokładnie zbadać, żeby dało się zrozumieć. A może po prostu nie ma takich sytuacji.

    Godzinę temu, peceed napisał:

    Ostatnie lata uświadomiły, że ilość przechodzi w jakość

    Jak wyżej.

    Może i tak jest, że Penrose nie ma racji itp. ale jak dla mnie na dzień dzisiejszy brakuje jakiegoś przekonywującego/rozstrzygającego argumentu.


  9. 49 minut temu, peceed napisał:

    Bardzo błądzi, większość jego argumentów została obalona na gruncie logicznym

    Czyli IMHO nie została obalona, bo tu pewnie nie chodzi o logikę znaną z matematyki, tylko o różne wywody, które ludzie (mam wrażenie, że częściej panie niż panowie;)) w życiu codziennym lubią opatrywać etykietką "to jest logiczne" ;P

     

    49 minut temu, peceed napisał:

    szczególnie zabawne były wywody o tym, że matematycy ludzcy mają większe możliwości niż komputery

    Mi się wydaje, że w matematyce nadal obowiązuje teza  kogoś (zapomniałem nazwiska), że to co jest łatwe dla człowieka, jest trudne dla maszyny i vice versa. Na dzisiaj chyba nie ma zbyt wielu eleganckich twierdzeń, definicji itp. stworzonych prze maszyny (może to się odmieni w przyszłości, nie zdziwiłbym się, gdyby tak się stało, ale jeszcze nie teraz).


  10. 2 godziny temu, peceed napisał:

    Pełna symulacja rozwojowa mózgu ludzkiego i funkcjonowania sieci neuronowej da ludzkie możliwości - to jest pewnik z matematycznego punktu widzenia.

    Tak, bo to tautologia. Natomiast nie ma chyba na dzisiaj pewności, czy sieci neuronowe i tego typu zabawki wystarczą, żeby stworzyć pełną symulację - Rogera Penrose już przypomniałem, a poza tym np. pamiętam z czasów studenckich (lata 90-te ub. wieku) wykład o sieciach neuronowych pewnego pracownika PAN (z tytułem profesorskim z tego co pamiętam), który się nimi zajmował od dawna i on na koniec wykładu powiedział, że jego zdaniem w praktyce widać, że brakuje jeszcze czegoś, jakiegoś elementu jakościowo innego (lub kilku), że dla niektórych problemów z rozpoznawania obrazów wystarczy 100-200 neuronów, a w mózgu ludzkim jest o wiele więcej. Nie wiem, czy coś zmieniło się od tych czasów, AI w ostatnich latach miało sporo osiągnięć, chyba po prostu pozostaje siedzieć i czekać, co z tego wyniknie:)

    Sam nie mam do czynienia z AI w pracy, a w domu jakoś trudno znaleźć czas, żeby się tym pobawić i wyrobić sobie jakieś własne zdanie.


  11. 40 minut temu, cyjanobakteria napisał:

    Wysłanie jednej osoby z prędkością 0.1c do Alfa Centauri będzie kosztowało tyle, co luksusowe życie na Ziemi przez milion lat, innymi słowy 1000 osób przez 1000 lat.

    Albo miliona osób przez jeden rok. Czyli przy wysłaniu tysiąca ludzi mamy odpowiednik luksusowego życia na Ziemi miliarda ludzi przez rok. W takiej sytuacji ekonomia pozwoli zapewne wysłać max. kilkanaście tysięcy ludzi. Teraz wystarczy wsiąść w samochód, objechać parę kilkunastotysięcznych miasteczek, popatrzeć, jaki mają przemysł i pomyśleć, czy dałyby radę samodzielnie się utrzymać przez kilkadziesiąt lat (kilkaset, jeśli chcieć wliczyć początkową fazę kolonizacji obcej planety). Łącznie z samodzielnym wytwarzaniem elektroniki (niechby to były nawet wyłącznie komputerki Raspberry PI, przyjmijmy że wystarczą). No cóż, mi nie bardzo chce się wierzyć, że daliby radę, ale piszę to na wyczucie;)

    Oczywiście, internet i filmy to nie problem przy takim sposobie myślenia, zgoda :)


  12. 32 minuty temu, radar napisał:

    Zresztą jakich telewizorów. Książki!

    To w takim razie monitory. Na pewno będą potrzebne na statku kosmicznym, a też będą się zużywać;) A książki też trzeba wydrukować. A przedtem wyprodukować papier. No chyba, żeby robić pergamin ze skóry hodowanych na statku krów i ręcznie pisać manuskrypty jak w średniowieczu;) Zresztą po wylądowaniu i osiedleniu się na jakiejś planecie i tak by mieli duże prawdopodobieństwo cofnięcia się do tego umownego "średniowiecza" ;)

    32 minuty temu, radar napisał:

    I chyba nie jest to pomijalne. Weźmy choćby błędnik.

    Też mam wrażenie, że w praktyce te oszacowania okażą się zbyt optymistyczne. 


  13. 4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

    Powinniśmy być w stanie zbudować tego typu  konstrukcję, bo można to (w dużym przybliżeniu) porównać do mostu wiszącego.

    Zbudowanie konstrukcji o takich rozmiarach to chyba najmniejszy problem:) Wszystko inne wygląda na trudniejsze: napęd, paliwo, ochrona przed promieniowaniem, stworzenie ekosystemu do wyżywienia ludzi, stworzenie zamkniętego obiegu surowców potrzebnych do wytwarzania urządzeń (w gruncie rzeczy jakby drugi ekosystem - niebiologiczny). Na Ziemi nie ma miasta, które byłoby samowystarczalne. Tutaj to "latające miasto-fabryka" musiałoby wytwarzać każdą śrubkę, mikroprocesory, telewizory, lekarstwa, ubrania, mydło i powidło... Na Ziemi można wykorzystać efekt skali i można się specjalizować w wytwarzaniu jednej/niewielu rzeczy. Tam trzeba by umieć produkować b. różne towary w niewielkich ilościach (tyle żeby uzupełnić to co się zużyło).


  14. 43 minuty temu, radar napisał:

    No mi się wydaje, że też, i że gradient grawitacji jest dość istotnym ograniczeniem (jeśli chodzi o długotrwałe oddziaływanie).

    Udało mi się wygooglować na szybko: https://space.stackexchange.com/questions/281/what-would-the-size-and-rotation-of-a-station-need-to-be-to-produce-1g-gravity-f/288#288

    Zdaje się, że przy ok. 200-metrowym promieniu będzie już w miarę 'spoko". Ale chyba, żeby spędzić życie w takim statku w miarę znośnie, powinien mieć i tak co najmniej z kilka kilometrów obwodu IMHO. W takim statku nie ma możliwości wyjechać gdzieś na urlop itp.


  15. 21 godzin temu, Ergo Sum napisał:

    Nie, nie jest to tylko język i luźne błądzenie.

    Ano, nie jest.

    21 godzin temu, Ergo Sum napisał:

    Właśnie ten sam błąd popełniają informatycy i właśnie dokłdnie ten błąd jest podstawą dlaczego  algorytmy "AI" nie są "I".

    Tutaj jest gorzej ;) Nawet gdyby wszyscy informatycy rozumieli ludzką psychikę (a myślę, że jakaś część rozumie, przynajmniej trochę), to i tak by nie byli w stanie tego zaprogramować. Programowanie z jakiegoś powodu wymaga uwzględnienia w kodzie wszystkich możliwości, jakie występują w danym zagadnieniu, ilość tych możliwości bardzo szybko rośnie w miarę zagłębiania się w projekt i w pewnym momencie każdy porzucić idealistyczne marzenie o wymodelowaniu w kodzie jakiegoś fragmentu rzeczywistości i przestawić się na dążenie, żeby w ogóle - jakimkolwiek sposobem, byle jak, najmniejszym kosztem - skończyć projekt. Dobry programista to ten, który już na starcie odpuszcza sobie tę pierwszą fazę i cały czas pracuje w drugiej. ;)

    Można sobie ew. robić nadzieję, że dzięki sieciom neuronowym, ML itp. uda się osiągnąć coś więcej (bo to są w pewnym sensie programy nie pisane przez ludzi), ale pewności nie ma, a może być i tak, jak uważa Penrose, że sposób działania komputerów jest odmienny od sposobu działania ludzkiego mózgu i to uniemożliwia.

     


  16. W dniu 27.12.2020 o 20:38, cyjanobakteria napisał:

    Ja niedawno znalazłem ciekawe video z serii wyemitowanej przez "The Royal Institution Christmas Lectures for Children" w 1991.

    Poddaję się. Obejrzałem do 37:00. I, sorry, ale jak dla mnie, to zdecydowanie nie jest ciekawy wykład. Jest wymęczony. Nie mówienie wprost, o co chodzi, tylko produkowanie mnóstwa paraboli. Ten przykład z kluczem po pierwsze nie do końca jest adekwatny do sytuacji (co sam Dawkins przyznaje), po drugie rozbity na dwie części, pomiędzy którymi Dawkins doczytuje coś w notatkach. Mi się wydaje, że żeby zaciekawić widzów, trzeba by pokazać to jednym ciągiem, żeby mogli zobaczyć, że można na dwa sposoby, przy czym drugi daje o wiele szybszy czas dojścia do celu (o ile w ogóle jest potrzeba, żeby wprowadzać tu jakąś koncepcję "dwóch sposobów ewoluowania" hoylowskiego/darwinowskiego, mam wątpliwości, czy jest taka potrzeba). Taki przezroczysty zamek pewnie na pewno zaciekawiłby wiele dzieci, można przy nim "pomajstrować", zobaczyć, jakie są możliwości otwierania/zamykania, kiedy jest łatwiej/trudniej coś zrobić. Wydaje mi się, że Dawkins tego nie wykorzystał, trzeba go uważnie wysłuchać i domyślać się, o co mu chodzi (w ogóle cały wykład kojarzy mi się z jakimś kazaniem księdza na mszy - też przeważnie  jest nudno i trzeba się zmuszać i domyślać się, "co autor miał na myśli").

    W przykładzie z dwiema małpami i generowaniem "losowo" zdania z Szekspira algorytm małpy Darwina jest podany tak chaotycznie, że gdybym nie wiedział wcześniej o co chodzi, to nie wiem, czy bym się domyślił (zwłaszcza gdybym był dzieckiem). Za wiele różnych możliwości jego interpretowania,

    Tematem wykładu jest to, że każdy drobny kroczek ewolucji musi być opłacalny, na filmach przyrodniczych pokazuje się wtedy "latającą wiewiórkę" (polatuchę) i już wiadomo, o co biega. Lem kiedyś streścił w jednym zdaniu: ewolucja nigdy nie wytworzyła koła, bo nie ma opłacalnych ewolucyjnie narządów pośrednich między nogą a kołem. Pewnie by tyle wystarczyło plus przykłady (jak z okiem, o oku obejrzałem do końca, dalej już nie dałem rady).

    No chyba, że ten wykład ma jakieś "drugie dno", którego nie widzę. Ale myślę, że po prostu ludzie są różni i, sorki, ale do mnie twórczość i sposób myślenia pana D. zupełnie nie przemawia ;P


  17. 16 godzin temu, peceed napisał:

    A z czym dokładnie?

    Jeśli zacząć wymieniać szczegóły, pewnie znów zrobi się dyskusja taka, jakich już było wiele.

    Nie wiem, czy dobrze rozumiem sposób myślenia Dawkinsa, ale mam wrażenie, jakby chodziło o różnicę nawet nie tylko w sprawie stosunku do religii, ale bardziej w sposobie postrzegania nauki. Dawkins jest dla mnie człowiekiem mającym jakby jakieś b. silne "parcie" na to, żeby wykazywać, że obecnie nauka jest już tak dobrze rozwinięta, że może prawie wszystko wyjaśnić i opisać. I gdy natrafia na jakieś sytuacje, gdy pojawiają się wątpliwości, to on będzie gadał, racjonalizował, tłumaczył itd. aż zagłuszy te wątpliwości (przynajmniej przed sobą samym). Mi się nie chce wierzyć, że nauka dużo wyjaśniła z otaczającej nas rzeczywistości. Albo obecnie nie jest jeszcze na tyle rozwinięta, albo nawet nigdy nie będzie zdolna, tzn. zawsze będzie miała przed sobą coś do odkrycia/zbadania. Gdy starożytni Grecy wymyślili liczby wymierne, żeby móc wyrazić długość dowolnego odcinka, to okazało się, że przekątna kwadratu o boku 1 nie jest liczbą wymierną. Gdy wymyśliliśmy programowanie, to okazało się, że nie dla każdego problemu da się napisać program (problem stopu chociażby). Zawsze (albo przynajmniej często) mniej niż byśmy chcieli. Jeszcze twierdzenie Goedla przy okazji - może świat fizyczny też podlega jakiemuś odpowiednikowi tw. Goedla - potrzebuje nieskończenie wielu fundamentalnych praw fizyki, żeby go w pełni opisać? Osobiście bym się nie zdziwił. Jak to jest, że jeśli spróbować napisać program komputerowy robiący coś praktycznego (często dającego się opisać kilkoma, kilkunastoma zdaniami), to szybko robią tysiące linii kodu (zwykle te 10k co najmniej)? Jeśli by świat dawał się łatwo opisać naszymi "genialnymi" formułami matematycznymi, fizycznymi itd. itp. to by pewnie nie było potrzeby pisać tak dużo. 


  18. 43 minuty temu, cyjanobakteria napisał:

    Dlatego dalej napisałem, że "osiągnął bardzo wiele i uczciwie wyczerpał temat", czego najwyraźniej nie doczytałeś.

    Przeczytałem i zapomniałem, bo większość tekstu miała inny wydźwięk, takie odniosłem wrażenie. Możliwe, że jakiś mój błąd, zgoda.

    43 minuty temu, cyjanobakteria napisał:

    Co nie zmienia faktu, że w momencie kiedy wstawił zaślepkę, się poddał.

    Nie wiem co wtedy myślał Newton (są jakieś jego zapiski? ktoś czytał?), ale na moje wyczucie brzmi to jakoś że tak powiem "psychologicznie nieprawdopodobnie", było raczej odwrotnie - zgaduję - że w momencie, gdy się poddał, wstawił zaślepkę. A poddał się, bo potrafił samodzielnie ocenić, że dalej już nie da rady pójść. Hm, w gruncie rzeczy trudno powiedzieć, kto z nas ma rację, ale to chyba nie jest tak, że tylko jedna "jedynie słuszna" interpretacja wchodzi w grę.

    43 minuty temu, cyjanobakteria napisał:

    Po za tym, dopuszczenie jednej fantastyki, daje przyzwolenie na dopuszczenie wszystkich innych nieweryfikowalnych.

    Słabą stroną religii - jedną z wielu - jest ich "fantastyczność", zgoda. Ale jeśli by przyjąć, że "fantastyczność = wybieganie o wiele kroków poza to, co na chwilę obecną ustaliła nauka", to Dawkins też jest "fantastą" chyba. Próbowałem kiedyś słuchać któregoś jego wykładu - dużo słów, za dużo jak dla mnie, w pewnym momencie wywołuje to uczucie, że pewnie coś z jego teoriami jest "nie teges", na tej zasadzie, że im dłużej ktoś nas do czegoś przekonuje, to tym mniej mu się chce wierzyć (chyba spotkaliście się sam  z czymś takim chociaż raz w życiu). Powoływanie się na jakąś "naukowość" to słaby argument IMHO, Marks z Engelsem też wykoncypowali coś co uznali za "naukowe" (socjalizm) i... Tak że raczej to jest sytuacja "wierzta, ludziska, w co chceta", bo wszystkie opcje są mniej więcej tak samo (mało?) wiarygodne. Oczywiście, jeśli odsunąć na bok dosłowne traktowanie opowieści o Noem itp. Ale po drugiej stronie są też ludzie "dosłowni", choćby ten sowiecki kosmonauta, który oświadczył, że zdobył dowód na nieistnienie Boga, bo poleciał w kosmos i nie widział unoszącego się nad chmurami starszego pana z siwą brodą w otoczeniu "ochroniarzy" ze skrzydłami.


  19. @Astro, zgoda. Można by powiedzieć, że zarówno 3grosze jaki i cyjanobakteria "nie mają racji" (powiedzmy z "naukowego punktu widzenia"), ponieważ obaj wyciągają daleko idące wnioski, a "po naukowemu" nie da się wybiegać tak daleko. :D 

    Oczywiście w daleko idące teorie czy też interpretacje można sobie wierzyć (każdy w te, w które lubi), ale wtedy potrzebny już jest jakiś dystans do samego siebie, zrozumienie że mogę nie mieć racji, albo np. mogę mieć tylko częściowo i mój przeciwnik też mieć trochę racji itd. itp. :D

×
×
  • Dodaj nową pozycję...