Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1275
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Odpowiedzi dodane przez darekp


  1. 3 godziny temu, ex nihilo napisał:

    Czym jest to (wersja oryginalna, uważam, że mocniejsza od tej "pingwiniej"): [link]
    jeśli nie szyderstwem z rozumu, polskiego państwa i narodu, a nawet własnej religii? Rok 2016, środek Europy, praktycznie cała wierchuszka polskich władz państwowych... u jakiegoś religijnego sekciarza, że nie napiszę mocniej.

    Spróbuję coś wyjaśnić (nie wiem, czy mi się uda):

    Jak dla mnie obie strony załatwiły interes. Rydzykowi wizyta przedstawicieli rządu przyniosła korzyści z oczywistych względów, natomiast rząd przyjechał, bo wiedział, że to spodoba się elektoratowi. Oczywiście, że lepiej byłoby, gdyby jeździł na jubileusze uniwersytetów, ale głosów wyborców by na tym nie zyskał. 

    Jarosław się na tę "imprezkę" nie wybrał. Myślę, że on jest niewierzący, tylko to ukrywa (takie na mnie robi wrażenie). Przyjechali pewnie głównie wierzący, bo jednak im taka msza "coś" (niedużo, ale jednak coś) daje.

    Roman Giertych powiedział kiedyś w którymś wywiadzie, że w czasie swojej "kariery" politycznej widział się z Rydzykiem tylko dwa razy i były to wizyty bodajże kilkunastominutowe. Też takie jakieś załatwienie czegoś.

    Teraz rzecz, którą pewnie będzie trudno zrozumieć niewierzącemu (albo nie zdołasz w ogóle): gdybym ja miał z jakiegoś powodu jechać na taką mszę, to też bym pojechał i też bym miał poczucie, że coś (zapewne niewiele, ale więcej niż zero) taka msza by mi dała - pomimo że mi do tych ludzi daleeeeko i ich nie lubię. Ale we mszy się uczestniczy ze względu na Boga a nie na ludzi. Możliwe, że wskutek obecności na takiej mszy otworzę się trochę bardziej na Rydzyka i PiS (i możliwe, że takie otwarcie byłoby czymś negatywnym). Ale z drugiej strony wtedy oni musieliby się otworzyć na mnie (pozytyw), więc bilans byłby w najgorszym razie zero (a może jednak jakimś cudem dodatni, nie wykluczam;))

    Afordancja kiedyś napisał, że ludzie konserwatywni są bardziej posłuszni, więc może właśnie tak należałoby to wyjaśnić: posłusznie pojadę na mszę, a to, co sobie myślę, to już inna sprawa;).

    Tak, że mnie po prostu nie dziwi, że takie rzeczy się dzieją. Nie potrafię ocenić, że to jest dobre albo złe, że przedstawiciele rządu się na to stawili, czy to powinno być bulwersujące, czy nie, ale nie dziwi mnie, że tak się stało. 

    Jeżeli by chcieć to zmienić, to trzeba by zlikwidować, albo ograniczyć demokrację. Albo zmienić sposób myślenia wyborców (zostać misjonarzem, chodzić od drzwi do drzwi i uświadamiać, uświadamiać?? ;))


  2. P.S. Dla ścisłości, gdy w szkole chodziłem na religię, mógł to być po prostu przypadek, a w czasach studenckich bywałem na spotkaniach duszpasterstwa akademickiego prowadzonego przez dominikanów - a więc takich kościelnych "intelektualistów" i być może dlatego nie trafiłem na ten styl nauczania, że "masz wierzyć, nie myśleć itd." ;)

    • Lubię to (+1) 1

  3. 4 minuty temu, ex nihilo napisał:

    "Macie wierzyć, a nie myśleć", słuchać księdza,

    Ja się z takim podejściem prawdę mówiąc nie spotkałem, jeśli chodzi o księży. Dla rozluźnienia atmosfery dodam, że za to pewna znajoma po ukończeniu fizyki zaczęła studiować filozofię i bardzo, ale to bardzo narzekała, że właśnie w taki sposób jest ma uczona - żadnego samodzielnego myślenia, słuchać autorytetów itd. ;)


  4. 48 minut temu, 3grosze napisał:

    Oj, bolą Was mocno wierzący nobliści.

    Nie chce mi się sprawdzać, ale na tej liście może być nawet więcej niż połowa ateistów, wystarczy się wczytać ze zrozumieniem, co piszą (a BTW oprócz Einsteina jest też Hawking chociażby, którego o religijność nie posądzam, oj nie;))

    5 godzin temu, Jarek Duda napisał:

    Też ogólnie często naukowcy odnoszą się do niereligijnego boga, np. Einstein, wyrażając trudność problemów które próbują atakować

    I tak po prawdzie, do tego właśnie powinna być używana religia, czy też pojęcie Boga, żeby coś tam powiedzieć o zagadnieniach bardzo trudnych czy nawet ekstremalnie trudnych (kwestia własnej śmiertelności chociażby jest IMHO ekstremalnie trudna), a nie do jakiegoś bezmyślnego klepania formułek. Ale z drugiej strony nawet ludzie prości przeżywają te (ekstremalnie) trudne sprawy, więc wydaje mi się, że pisanie o nich jako jakichś idiotach dających się łatwo zaprogramować czy zindoktrynować jest przypuszczalnie przynajmniej dla niektórych krzywdzące.Co najmniej niektórzy z tych "prostaczków" całkiem świadomie przeżywają pewne trudne sprawy.

    P.S. Czy ktoś ma na forum ma wiedzę pozwalającą coś dopowiedzieć w kwestii, czy średniowiecze rzeczywiście było takimi "wiekami ciemnymi"???? Z tego co się orientuję oprócz zwolenników interpretacji, że "wieki ciemne" są też jacyś obrońcy średniowiecza. I to chyba nie tak, że po linii podziału np. lewica-prawica albo wierzący-niewierzący, bo chyba na historycy.org kiedyś trafiłem na informację, że pewna feministka-historyczka napisała książkę, w której twierdziła, że w średniowieczu kobiety miały realnie więcej szans na sprawowanie władzy niż w czasach dzisiejszych (tylko nie odnajdę linku, bo to było dawno, a trafiłem tam przypadkiem).


  5. 24 minuty temu, peceed napisał:

    Wynika brak przesłanek do szczególnego traktowania hipotezy bogów prezentowanych przez religie, bardziej serio niż przypadkowego tekstu.

    Raczej wynika myśl, żeby poważniej traktować te, które długo przetrwały (powiedzmy tysiące lat) czy też przyczyniły się do jakiegoś rozwoju cywilizacji w odróżnieniu od tego co zanikło szybko (komunizm np.) Oczywiście z tego nie wynika istnienie bogów, które te religie głoszą. Ale jakieś przypuszczenie, że trafiły na coś głębszego, np. dotyczącego ludzkiej psychiki albo funkcjonowania społeczeństw to już raczej tak.

    24 minuty temu, peceed napisał:

    Ateista nie musi być "pewien" nieistnienia boga bardziej niż jest pewien istnienia słońca.

    Dlatego mi się nie chce dyskutować z tymi "mało pewnymi" ateistami. Dopiero, gdy pojawiają się "bardzo pewne" tezy, to mi się budzi w głowie zastrzeżenie, skąd właściwie ktoś wziął tę "pewność" ;)


  6. 38 minut temu, peceed napisał:

    Z pewnością wiara w dzisiejszych czasach wymaga ogromnego wysiłku w ignorowaniu rzeczywistości, postępów nauki, historii religii i istnienia co najmniej 5000 tysięcy innych systemów wierzeń, tym większego im większymi możliwościami intelektualnymi dysponuje wyznawca.
    Ateiści są wolni od tego syzyfowego wysiłku, bo nie mają żadnych "zobowiązań" wobec swojego systemu przekonań.

    Jak dla mnie tu nie ma potrzeby gigantycznego wysiłku, jestem można powiedzieć niewierzący... w to że z tego postępu nauki, historii itd. itd. wynika jakiś tam "zadeklarowany" ateizm zdecydowanie negujący istnienie Boga/bogów. A niewiara, jak to już powiedziano, nie wymaga wysiłku ;)

    38 minut temu, peceed napisał:

    Modlitwa jest absolutnie szkodliwą formą rozwiązywania problemów, bo niczego nie rozwiązuje a zabiera najcenniejszy zasób jakim dysponują ludzie - czas który mogliby wykorzystać na myślenie i realne rozwiązywanie swoich problemów.

    Chyba to samo można powiedzieć o medytacji. Więc pewnie zaraz odezwą się jacyś obrońcy medytacji, toteż korzystając z zasady najmniejszego działania;) ja sobie odpuszczę, niech się ci od medytacji produkują :D


  7. 1 godzinę temu, ex nihilo napisał:

    Hmm, szczególnie, kiedy jest wbijana do głowy od dziecka... No i w piekle diabły czekają.

    Czy to znaczy, że Ty, Nihilo bezkrytycznie łykasz wszystko, co Ci do głowy ktoś wkłada? :P Bo jakoś kogo jak kogo, ale Ciebie nie podejrzewałem ;) A jeśli Ty nie łykasz, to dlaczego uważasz, że inni łykają? :P

    1 godzinę temu, ex nihilo napisał:

    Zapomniałem o modlitwie o deszcz

    Modlić się można (nawet w pewnym sensie warto, chociażby dlatego, że może to w jakiś sposób zmienić modlącego się, tak, żeby sprawniej poradził sobie z jakimiś problemami, ale to już jakaś psychologia chyba), natomiast skuteczność w sensie wywołania deszczu czy tp. będzie bliska zeru (w granicach błędu statystycznego). Więc to jest trochę tak, że rację mieli i ci co chcieli się modlić i ci co się śmieli. ;)

    1 godzinę temu, ex nihilo napisał:

    Dalej nie słuchałem, poszedłem

    I bardzo słusznie: https://www.youtube.com/watch?v=xgC6X8m5kFQ  ;)

    1 godzinę temu, ex nihilo napisał:

    Co i kto jest tym szczególnym przypadkiem?

    Hm, często jest tak, że media nagłaśniają właśnie te skrajne, szczególne przypadki, a "norma" nie jest taka skrajna. Np. kilka tygodni temu, gdy wpisałem w Google "Adam Szustak', to wyrzuciło mi mnóstwo linków na temat jednej jego niezbyt trafnej wypowiedzi na temat gejów. A żeby go w pełni ocenić, to wypadałoby poznać więcej (np. posłuchać na YouTube) i wtedy wyłania się inny obraz. ;)


  8. Godzinę temu, Astro napisał:

    Ktoś kojarzy?
    https://www.youtube.com/watch?v=XiAJOyaPVwc

    Bayer Full byłby w końcu doskonałym podkładem muzycznym, który przeciętny Polak w końcu kocha.

    Tak się złożyło, że Disco Polo już było użyte w kampanii wyborczej innego prezydenta - Ej Keja (BTW było jeszcze kilku jest tych Ejów, bo i Dzej Kej i jego brat El Kej na drugie też mają/mieli Ej, aż się narzuca skojarzenie, co robić, jeśli ktoś chce, żeby jego dziecko zostało prezydentem).

    Z drugiej strony, co właściwie ma przeciętnemu Polakowi chodzić po głowie, patriotyczne pieśni o bohaterskich powstańcach??? To już lepiej, żeby to było Disco Polo (nawet jeśli by je oceniać nisko, z czym osobiście bym się nie śpieszył, ale to już inna sprawa).


  9. 7 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

    Chodziło mi raczej o podróż z prędkością 0.1c

    OK, dla 0.1 c energia kinetyczna dla 1 kg odpowiada masie ok. 5 gramów (https://www.wolframalpha.com/input/?i=1%2Fsqrt(1-0.1^2)+-+1), czyli może i by się dało. 

    7 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

    Może nie trzeba lecieć, aż tak daleko, żeby zrobić backup 3-2-1 :) Dopóki nie będzie dziesiątek albo setek tysięcy ludzi zamieszkujących inne planety (Mars)

    Jeżeli to ma być backup umożliwiający przetrwanie ludzkości, to myślę, że musiałoby to być co najmniej tysiące ludzi. I raczej nie bardzo mi się chce wierzyć, że Mars. Oni musieliby być samowystarczalni, czyli minimum to być zdolnym bez pomocy z Ziemi hodować wszystkie rośliny i ew. zwierzęta niezbędne do wytworzenia całej potrzebnej żywności i tlenu. Tego na dzień dzisiejszy nie potrafimy uzyskać nawet na Ziemi (https://pl.wikipedia.org/wiki/Biosfera_2). A na takim Marsie jeszcze umieć wytwarzać maski tlenowe (bo w atmosferze marsjańskiej nie ma tlenu) pewnie reaktory atomowe (żeby mieć jakieś sensowne źródło energii), komputery, dużo urządzeń technicznych. Gdyby to była mała kolonia (np. 1000 osób) to nie zdołaliby tego wszystkiego wytwarzać, na Ziemi nie ma miasta, które by miało wszystkie potrzebne kopalnie, fabryki itp., żeby być samowystarczalnym. W takiej 1000-osobowej kolonii czasem musieliby na swoje potrzeby wyprodukować czasem papier, czasem ubrania, czasem kilka długopisów albo pineski, raz do roku jakiś komputer albo telewizor (a samo wytworzenie mikroprocesora to już poważna sprawa), co kilka-kilkadziesiąt lat jakieś elementy do naprawy reaktora albo nowy reaktor. Na Ziemi można wykorzystać efekt skali, może działać niezależnie wiele zakładów przemysłowych specjalizujących się w różnych specjalnościach.Mała samowystarczalna kolonia musiałaby sprawnie wytwarzać bardzo różne rzeczy w małych ilościach. To jest o wiele trudniej, myślę.

    "Backup" pewnie miałby największe szanse w przypadku planety, na której już jest życie, co najmniej jakieś miejscowe sinice wytwarzające tlen, żeby atmosfera nadawała się do oddychania. Wtedy koloniści mogliby zająć się tylko rolnictwem. I w przypadku odcięcia od dostaw z Ziemi cofnęliby się do średniowiecza, ale to już trudno, nie ma rady, skoro to ma być backup na wypadek katastrofy, to taki wariant jest do przyjęcia.


  10. Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

    tylko wymaga to dopracowania albo technologia jest tuż za rogiem.

    Chyba nie, żeby rozpędzić do prędkości 0.8 c masę jednego kilograma, potrzeba energii odpowiadającej masie 2/3 kg (https://pl.wikipedia.org/wiki/Energia_kinetyczna#Mechanika_relatywistyczna , jeżeli podstawić v=0.8 c, to dostajemy (gamma - 1) równe 2/3). Czyli w praktyce do lotów międzygwiezdnych nadawałyby się chyba jedynie statki napędzane anihilacją i takie statki musiały zabierać ze sobą setki ton albo i tysiące ton antymaterii na drogę (jeśli chcemy przewozić dużą liczbę ludzi). Nie mamy technologii do wytwarzania takich ilości antymaterii.

    Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

    Chociaż Breakthrough Starshot jest bardzo ciekawym projektem.

    To chyba jedyne, co dalibyśmy radę (może) zrobić przy obecnej technice. Energia odpowiadająca temu 2/3 kg to ok. 6 * 10^16 J, to jest prawie tyle samo, ile energii wyprodukowały wszystkie elektrownie na Żiemi w 2013 roku (https://en.wikipedia.org/wiki/World_energy_consumption#Electricity_generation  wytworzone 19,504 TWh to ok. 7 * 10^16 J). Czyli zamieniając bez strat większość mocy naszych elektrowni przez rok na energię promieniowania laserów zdołalibyśmy rozpędzić do prędkości podświetlnych orientacyjnie jeden do dziesięciu kilogramów sond (zależy do jakiej prędkości chcemy rozpędzić). A jeśli uwzględnić jeszcze to, że lasery nie mają stuprocentowej sprawności (podejrzewam, że mają bardo małą, ale się nie znam), to może się okazać, że i tego nie zdołalibyśmy wykonać.

    Jedyna nadzieja w wykorzystaniu energii Słońca (moc: 3,846 * 10^26 W, https://pl.wikipedia.org/wiki/Słońce ), ale tu tu znów nie mamy technologii, żeby przerabiać energię słoneczną na sztabki antymaterii...


  11. 9 godzin temu, venator napisał:

    mit o szczególnym zacofaniu i anachroniczności polskiej kawalerii, a przez to i całego wojska  w kampanii 1939 r.

    Ja się słabo znam na historii, ale może dla porównania warto sobie uświadomić, że Niemcy podczas kampanii wrześniowej używali czołgów wyglądających bardzo "biednie": https://pl.wikipedia.org/wiki/Panzerkampfwagen_I (Tygrysów i Panter jeszcze wtedy nie było). Pancerz takiego czołgu można było przebić pociskiem z odpowiedniego karabinu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Karabin_przeciwpancerny_wz._35

    Po prostu takie to były czasy, gdy technika była jeszcze stosunkowo słabo, tzn. słabiej niż sobie wyobrażamy na podstawie filmów, rozwinięta.


  12. No jeśli by to koń miał być wleczony, to raczej rzadki widok;)

    A tak poważniej, to chyba konie pociągowe nie są tam jakimś nadzwyczaj rzadkim widokiem -  skądś musieli je wziąć i to z uprzężą do pracy pociągowej i pewnie nie było to bardzo trudne (było łatwiejsze niż zorganizowanie helikoptera). W Polsce zresztą koni pociągowych też jest już mało. Wydaje mi się, że to skojarzenie z okresem pionierskim miało jakiś bardziej "wysublimowany" charakter (panowie w kowbojskich kapeluszach, konie zatrudnione do pracy innej niż typowo rolnicza, z dala od cywilizacji...)


  13. 33 minuty temu, 3grosze napisał:

    Aminokwas, to aminokwas, niezależnie od żródła.

    Z aminokwasami IMHO to pewnie żaden albo prawie żaden problem (zboża plus strączkowe dają pełny zestaw aminokwasów egzogennych, nie orientuję się jak wygląda wchłanianie itp.) Gorzej z jakimiś minerałami czy witaminami. Tzn. są jakieś kwiatki tego typu, że coś jest słabo wchłaniane (chyba właśnie żelazo). Nie dam rady podać źródeł, bo to raczej informacje, które poczytałem na różnych blogach i potem jest zawsze problem z przypomnieniem sobie, gdzie. Ale nawet blog Damiana Parola (https://www.damianparol.com/) chyba nie ma takiego wydźwięku żeby jednoznacznie uważał dietę wegetariańską za godną polecenia, chociaż zdecydowanie ma do niej dużo sympatii..

    P.S. Zresztą sam uważam, że najsmaczniejsze jedzenie, jakie udawało mi się zjeść, to było zawsze coś z barów wegańskich;) I bez soi, bo soi nie lubię;) Tylko że właśnie kwestia, czy na dłuższą metę da radę;)


  14. Ja już nie miałem ochoty wracać do tego tematu, ale natrafiłem na coś takiego:

    https://next.gazeta.pl/next/7,151003,25650728,francja-zakaze-przemyslowego-uboju-meskich-pisklat-gazowanie.html#a=88&c=145&s=BoxBizMT

    (chodzi mi o mielenie piskląt żywcem). Tak że mam wątpliwości czy da się łatwo rozstrzygnąć, czy z punktu widzenia zwierzaka korzystniej jest być zabitym przez myśliwego, czy przez "zawodowców" z przemysłu mięsnego. Myślę, że wiele osób łatwo zapomina, że wędlina ze sklepu była kiedyś żywym zwierzęciem. Ale z drugiej strony 100 % weganizmu to pewnie też utopia (biologii się nie da oszukać, tego, że przez miliony lat ewolucji uzupełnialiśmy dietę mniej lub bardziej pokarmem zwierzęcym, nie da się łatwo odkręcić).


  15. Godzinę temu, 3grosze napisał:

    Być może zniechęciłoby to Breivika i te 5x zastanowiłby się, czy opłaca mu się zostać męczennikiem faszystowskiej indoktrynacji.

    Jak dla mnie, to w zasadzie pewne, że by się na swoją "akcję" nie zdecydował, tzn. wyobrażam sobie, że on jest pewnego rodzaju "cynikiem", "skrajnym cynikiem" (bardzo kiepskie określenie ale w jakiś sposób przybliżające jego sposób postrzegania świata), któremu uderzyło do głowy poczucie, że "zhakował system", może zabijać bez ponoszenia poważnej kary. Ideologia była dla niego sprawą wtórną, coś sobie znalazł, co mu pasowało.

    Ale to oczywiście tylko moje odczucia, nie mówię, że "jedynie słuszne".

    1 minutę temu, Warai Otoko napisał:

    Breivik jest po prostu wyjątkiem który na tym korzysta.

    Tylko że istnieje niebezpieczeństwo, że z biegiem czasu będzie takich Breivików coraz więcej. W naszym świecie nie ma żadnych norm moralnych pozwalających to obiektywnie potępić, tzn. nie ma żadnego "Boga", na którego możnaby się powołać nazywając coś złem i zawsze znajdzie się ktoś kto się poczuje "Prometeuszem" nowej interpretacji dobra i zła (jeśli by się bawić w jakieś interpretacje religijne, nie czytałem, do jakich wniosków doszliście w wątku o xenobotach, nie miałem czasu, postaram się uzupełnić).


  16. 19 minut temu, 3grosze napisał:

    Kara dożywocia, to kilkanaście, kilkadziesiąt lat udręki psychicznej, jaką jest odosobnienie.

    Nie śledziłem dokładnie, ale na szybko wychodzi mi (w oparciu o Google), że on ma możliwość "osładzania sobie" tego stanu rzeczy:

    https://www.independent.co.uk/news/world/europe/anders-breivik-mass-murderer-to-be-allowed-visits-by-his-girlfriend-following-human-rights-court-win-a6994036.html

    https://www.straitstimes.com/world/europe/norways-mass-murderer-anders-behring-breivik-gets-hundreds-of-love-letters-a-year

     


  17. Zjadamy tygodniowo 5 gramów plastiku, a robimy poważną sprawę z kwestii ładowarki kupowanej raz na 2 lata.Jeżeli by chcieć naprawdę coś zmienić, to trzeba by zmienić cały styl życia.I pewnie kiedyś zaczniemy zmieniać, ale dopiero gdy negatywne skutki zanieczyszczenia, globalnego ocieplenia itp. staną się dla nas bardziej odczuwalne.

    • Pozytyw (+1) 1

  18. 4 godziny temu, 3grosze napisał:

    Prawdopodobnie  włosy barwiła (w końcu miała 40stkę  na karku) a przebywając prawie 2 lata w więzieniu dostęp do kosmetyków i ciasteczek żaden.

    Wystarczyło, żeby zestresowała się na początku tego 2-letniego okresu, żeby pod koniec pobytu mieć włosy całkowicie siwe.

    P.S. Napisałem, pomyślałem, potem wygooglowałem, że włosy rosną przeciętnie 1 cm miesięcznie (a w gorszych warunkach nawet wolniej), więc rzeczywiście w przypadku długowłosej kobiety niekoniecznie musiało wystarczyć. Choć z drugiej strony, pewnie nie wiadomo, jakiej długości miała włosy w więzieniu.


  19. W dniu 21.01.2020 o 23:03, Ergo Sum napisał:

    Po pierwsze ateiście nawet nie wiedzą czym się różni słowo "Bóg" o "bóg".

    Tylko że... wydaje mi się, że akurat tutaj Nihilo prawidłowo użył wersji z małej litery. Napisał "wierzący (w dowolnego boga)". Słowo "bóg" z małej litery oznacza to samo, co "bóstwo", czyli może oznaczać zarówno chrześcijańskiego Boga (nazwa własna), jak i greckiego Zeusa czy Posejdona, prasłowiańskiego Swarożyca itd. itp. Czyli takie użycie pasuje z przymiotnikiem "dowolnego". Napisać "wierzący w dowolnego Boga" to tak jak napisać "wierzący w dowolnego Swarożyca" (po co pisać "dowolnego", skoro wiadomo, że chodzi o jednego?)

    Chyba, że ja o czymś nie wiem...


  20. 9 godzin temu, Antylogik napisał:

    To tak jakby jakiś wykładowca uczył ekonomii, a jednocześnie sam trwonił pieniądze w życiu osobistym.

    Ja napisałem tylko, że nie ma powodu, aby wykładowcy ekonomii byli najbogatszymi ludźmi w kraju czy na świecie (używając Twojej analogii). Nie ma takiej zależności powiedzmy "socjocybernetycznej". Wykładowcy akademiccy na ogół zarabiają dość "średnio", niektórzy (np. właśnie ekonomiści czy prawnicy) często prowadzą dodatkowo jakąś własną działalność, ale nawet jeśli zarabiają nieźle, to zawsze się może zdarzyć, że ich student zostanie bogatszym od nich (multi)milionerem. Przejrzyj, proszę listę najbogatszych Polaków, zobaczysz, że nie są to sami ekonomiści, a już ekonomistów pracujących dydaktycznie na uczelniach jest naprawdę niewielu (o ile w ogóle są).

    9 godzin temu, Antylogik napisał:

    To się nazywa hipokryzja.

    Zawód ekonomisty nie jest związany z moralnością. Wykładowca ekonomii może być dobrym wykładowcą i równocześnie w życiu prywatnym trwonić pieniądze i nikomu nic do tego. Wśród ekonomistów-keynesistów pewnie znajdzie się sporo namawiających do trwonienia pieniędzy. Hipokryzja jest w praktyce nie do uniknięcia w żadnym społeczeństwie (https://pl.wikipedia.org/wiki/Hipokryzja) i bywa nawet pożyteczna (słynne powiedzenie "Hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek.") Lewicowiec-postępowiec też może być hipokrytą (przykładowo sprawa mobbingu u Biedronia - przypuszczalnie intensywność prac w partii była tak duża, że ktoś tam zaczął stosować jakiś "niegodny lewicowca" "wyzysk" wobec podwładnych).

    Ja odniosłem się tylko do słów Nihilo, że "najbardziej moralni" i napisałem, że nie ma takiej zależności, bo kler Kościoła Katolickiego to organizacja będąca pewnego korporacją, podlegająca tym samym prawom i ograniczeniom, co zwykła korporacja (gdyby duchowni umieli wytworzyć jakiś "permanentny cud" działający cały czas to mogliby próbować w oparciu o ten cud stworzyć organizację podlegającą innym prawom, ale nie potrafią, więc nie ma o czym dyskutować) i w korporacji potrzebne są też inne predyspozycje, np. menedżerskie. I w związku z tym nie musi być tak, że np. najświętszym (albo najbardziej moralnym) w tej korpo człowiekiem jest prezes zarządu, czyli papież (i bywali papieże mocno "nieświęci"), bo liczy się też, żeby sprawnie zarządzał. Dla odmiany ktoś z dołu hierarchii kościelnej może być uznany za świętego, np. taka siostra Faustyna, ale to nie znaczy, że gdyby ją przenieść gdzieś wyżej, to by się na tym wyższym stanowisku sprawdziła. Przykładowo ona przez całe życie walczyła o wprowadzenie nowego święta (i dopięła tego), gdyby ją uczynić papieżem, to być może uznałaby, że jest "pilna potrzeba" wprowadzenia jeszcze 200 innych nowych świąt i narobiłaby niezłego bigosu.

    9 godzin temu, Antylogik napisał:

    próba obrony

    Wszystko, co napisałem powyżej  (w obu wpisach), to tylko suche fakty i próba zrozumienia różnych mechanizmów społecznych, takie "naukowe myślenie" bez wartościowania (no może z wyj. tej wstawki, że hipokryzja może być pożyteczna). Obracające się wokół kwestii "gdzie jest maksimum moralności" (tak jak to sformułował Nihilo). Równie dobrze może być użyte do obrony KK jak i przeciwko niemu. Jeżeli tego nie widzisz, toś [tu słowo na literę "i" często używane przez kolegę Astro].

    ========================

    A teraz nienaukowe "wartościowanie":

    9 godzin temu, Antylogik napisał:

    Ta hipokryzja

    Jak już napisałem, moim zdaniem pewna niewielka hipokryzja może być pożyteczna.

    9 godzin temu, Antylogik napisał:

    KK przez całe lata ukrywała księży pedofili,

    Ale nie w sprawie pedofili. To zbyt poważna sprawa, to przestępstwo, powinno być karane bez żadnej "taryfy ulgowej".

    9 godzin temu, Antylogik napisał:

    Inny przykład hipokryzji kościelnej to publiczne wręcz poparcie dla PIS

    Poparcie dla jakiejś partii politycznej to moim zdaniem nie hipokryzja, kościoły/religie wg mnie mają prawo się wtrącać do polityki (ale nie do nauki, przynajmniej nie do nauk ścisłych).

    Natomiast poparcie akurat dla neosanacyjnej partii PiS to moim zdaniem przejaw po prostu głupoty. Czyli jak ktoś chce, to oprócz badania gdzie jest maksimum moralności, a gdzie maksimum zdolności kierowniczych, może jeszcze dorzucić zagadnienie, gdzie jest maksimum inteligencji. Ale mi się już nie chce.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...