Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Już wkrótce Orchestre national de France zagra na oryginalnych instrumentach z neolitu. Nie chcąc zniszczyć dziedzictwa kulturowego, zdecydowano, że będą tylko 3 koncerty (dwa w sobotę 22 marca i jeden w poniedziałek 24 marca). Potem eksponaty z 8000-2500 r. p.n.e. wrócą do muzeum. Utwór Paleomusique został napisany przez Philippe'a Fenelona. Czterech perkusistów zagra na litofonach podobnie jak na ksylofonie, czyli za pomocą pałeczek. Erik Gonthier, paleomuzykolog z Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, podkreśla, że muzyczne praktyki naszych przodków zostały przyćmione zdolnościami plastycznymi i "narzędziowymi". Tymczasem w jaskiniach sztuki wizualna i akustyczna mogły być ze sobą silnie powiązane. Choć kamienne artefakty znajdowały się w kolekcji muzealnej od początku XX w., ze względu na kształt przez długie lata sądzono, że służyły one do tłuczenia czy mielenia ziarna. Szczęśliwym zrządzeniem losu w 1994 r. Gonthier stuknął młoteczkiem w kamień i usłyszał interesujący dźwięk. Wyjął wtedy z kosza piankę do pakowania i zrobił podpórki wkładane pod końce litofonu. Uderzyłem i usłyszałem czyste "ding". Moje serce waliło jak szalone. Wiedziałem, że trafiłem na coś niesamowitego. Swojemu pierwszemu instrumentowi Gonthier nadał wiele mówiącą nazwę Stradivarius. Jego kompletowanie zajęło aż 2 lata. Później okazało się, że Stradivarius to nie jedyny litofon w kolekcji Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu. Zabytki pochodzą głównie z Sahary. Wiele trafiło do Francji z powracającymi wojskami, które na początku XX w. stacjonowały w koloniach, np. Algierii i Sudanie. Archeolog muzyki niekiedy z trudem przekonywał innych ekspertów, że kamienie można bezpiecznie wykorzystać podczas koncertu. Instrumenty mają 2 płaszczyzny dźwiękowe. Do gry układano je na wspornikach ze skóry lub włókien roślinnych, a niewykluczone, że po prostu na kostkach siedzących po turecku muzyków. Niewykluczone, że korzystano z nich także, by wszcząć alarm albo wezwać ludzi na posiłek. Na pustyni lub w lesie ich dźwięk mogło być słychać z odległości wielu kilometrów. « powrót do artykułu
  2. Amerykańscy naukowcy twierdzą, że znaleźli dowody na poparcie hipotezy o Wielkim Wybuchu. Widziałem wyniki ich badań. Argumentacja jest przekonująca, a naukowcy zaangażowani w odkrycie należą do najbardziej ostrożnych i nieulegających emocjom ludziom, jakich znam - mówi profesor Marc Kamionkowski z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Wspomniany zespół, za pomocą teleskopu umieszczonego w pobliżu Bieguna Południowego, prowadził szczegółowe obserwacje niewielkiego wycinka nieboskłonu. Zgodnie z hipotezą o Wielkim Wybuchu wydarzenie to było związane z pojawieniem się fal grawitacyjnych, które pozostawiły ślady na mikrofalowym promieniowaniu tła, czyli najstarszym świetle obecnym w kosmosie. Amerykanie twierdzą, że znaleźli te ślady. To bardzo szczególne zaburzenie mikrofalowego promieniowania tła (CMB), które mogło pojawić się tylko i wyłącznie wskutek działania fal grawitacyjnych. Odkrycie tego sygnału to jedno z najważniejszych zadań współczesnej kosmologii. Wiele osób ciężko nad tym pracowało - mówi profesor John Kovac z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics, którego zespół pracujący w ramach projektu BICEP2 odkrył dowód na Wielki Wybuch. Co prawda jest możliwe, że interakcja pomiędzy CMB a pyłem znajdującym się w galaktyce spowoduje, że urządzenia pomiarowe zostaną wprowadzone w błąd, jednak Amerykanie twierdzą, że przez ostatnie trzy lata szczegółowo sprawdzali uzyskane dane i wyeliminowali taką możliwość. Tak ważne odkrycie z pewnością będzie poważnym kandydatem do Nagrody Nobla. Zanim jednak grupa Kovaca przejdzie do historii nauki, uzyskanie przez nią wyniki będą szczegółowo sprawdzane przez zespoły naukowe na całym świecie. Już teraz specjaliści nie mogą się doczekać, aż będą mogli zapoznać się ze szczegółami odkrycia. Nawet nie mogę powiedzieć, jak bardzo jest to ekscytujące. Rozszerzanie się wszechświata wydaje się szalonym pomysłem, ale wszystko z czym mamy obecnie do czynienia, galaktyki, gwiazdy, planety, istnieje dzięki Wielkiemu Wybuchowi, który trwał biliardowe części sekundy. Jeśli to się potwierdzi, to będzie coś wielkiego - cieszy się doktor Jo Dunkley, który wykorzystuje teleskop Plancka do poszukiwania dowodów na Wielki Wybuch. Zainteresowanie odkryciem Amerykanów jest olbrzymie. Tak wielkie, że witryna Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics przestała działać. Jednak sam tytuł konferencji prasowej „The First Direct Evidence for Cosmic Inflation” mówi wszystko.
  3. Najdziwniejsze kino świata znajduje się na pustyni na półwyspie Synaj. Trudne warunki środowiskowe sprawiają, że choć ma ono zaledwie 10 lat, krzesła są zużyte, fundamenty ekranu się rozpadły, a budynek mieszczący generator prądu i projektor popadł w ruinę. Na pomysł kina na końcu świata wpadł pewien ekscentryczny Francuz, który po zdobyciu funduszy w Paryżu odkupił całe wyposażenie ze starego kina w Kairze. Ekran wielkości porządnego żagla wciągano za pomocą traktora. Entuzjastycznie nastawiony Francuz nie wziął jednak pod uwagę lokalnych władz. "Dziwnym" zbiegiem okoliczności ktoś zasabotował generator i ostatecznie na pustyni nigdy nie wyświetlono żadnego filmu... Do 150 krzeseł można dotrzeć tylko jedną drogą - Dusti Road - którą, niestety, nikt nie jeździ. Egipt jest bowiem państwem policyjnym i mieszkańcom nie wolno poruszać się po pustyni inaczej niż ze zorganizowanymi wycieczkami, a te zawsze trafiają do tych samych miejsc, w dodatku trasą oddaloną o 2 mile stąd. Estoński fotograf Kaupo Kikkas twierdzi, że większość tubylców wie o kinie, ale ponieważ wywołuje ono napięcia między władzami, Francuzem i Beduinami, w ogóle się o tym nie mówi. « powrót do artykułu
  4. U osób, u których cukrzyca typu 1. zaczęła się w wieku ponad 8 lat, podczas badań na późniejszych etapach życia odkrywa się słabszą sieć połączeń w mózgu niż u ludzi, u których tę samą diagnozę postawiono wcześniej. Pokwitanie to czas, gdy mózg dojrzewa i tworzy połączenia w sieciach odpowiedzialnych za różne funkcje. Trzeba przeprowadzić kolejne badania, które pokażą, czy i ewentualnie jak rozpoczęcie cukrzycy typu 1. tuż przed pokwitaniem lub w jego trakcie wpływa na działanie mózgu [...] - podkreśla dr John Ryan ze Szkoły Nauk Medycznych Uniwersytetu w Pittsburghu, dodając, że warto także sprawdzić, jakie efekty dałaby dobra kontrola choroby w tym okresie. W amerykańskim badaniu połowę próby stanowili ludzie, u których cukrzyca rozpoczęła się przed 8. r.ż. Resztę stanowili dopasowani pod względem wieku i płci ludzie, u których diagnozę postawiono po 8., ale przed 17. r.ż. Wszyscy byli uczestnikami Pittsburgh Epidemiology of Diabetes Complications Study. Dr Ryan opowiada, że wnioski wyciągnięto na podstawie skanów i testów z danego okresu i że kolejne badania obrazowe i testy przeprowadzane w ciągu 5-10 lat pokażą, czy słabsza łączność mózgu wiąże się z funkcjonowaniem poznawczym. Psychiatra dodaje też, że trzeba będzie sprawdzić, czy w skanach mózgu da się wskazać marker, który może przestrzec przed przyszłym pogorszeniem funkcji poznawczych. Fakt, że dorośli z cukrzycą typu 1. żyją teraz dłużej niż kiedykolwiek, jest oczywiście wynikiem poprawy metod leczenia, ale stanowi także pilny problem z zakresu zdrowia publicznego. Uderzającą cechą tych pacjentów są [bowiem] nieprawidłowości mózgowe podobne do obserwowanych u o wiele starszych dorosłych bez cukrzycy - podsumowuje dr Caterina Rosano. « powrót do artykułu
  5. Naukowcy z MIT-u stawiają pierwsze kroki w dziedzinie nauki, którą nazwali „roślinną nanobioniką”. To nic innego, jak modyfikowanie roślin nanomateriałami w taki sposób, by spełniały różne zadania. Uczeni poinformowali już, że dzięki dodaniu węglowych nanorurek do chloroplastu zmusili rośliny do przechwycenia 30% światła więcej niż zwykle. Inne nanorurki pozwoliły wykorzystywać rośliny w roli wykrywaczy tlenku azotu. Rośliny mogą być niezwykle atrakcyjnymi platformami technologicznymi. Same się naprawiają, zachowują się stabilnie w warunkach naturalnych, są zdolne do przetrwania w niekorzystnym środowisku, same zapewniają sobie wodę i energię - wyjaśnia profesor Michael Strano, który stoi na czele zespołu badawczego. Wraz ze swoim współpracownikiem, Juanem Pablo Giraldo, chcą wykorzystać rośliny w roli wykrywaczy materiałów wybuchowych czy broni chemicznej. Pracują też nad zaimplementowaniem w nich układów elektronicznych. Możliwości są nieograniczone - stwierdził Strano. Chloroplast jest w stanie przeprowadzać reakcje nawet po usunięciu z rośliny jednak po kilku godzinach zaczyna tracić swoje właściwości, gdyż wskutek oddziaływania światła słonecznego i tlenu dochodzi do rozpadu protein. Rośliny są w stanie naprawiać takie uszkodzenia, sam chloroplast nie może tego zrobić. Naukowcy, chcąc przedłużyć czas pracy chloroplastu, dodali doń nanocząstki tlenku ceru. To bardzo silne przeciwutleniacze, chroniące chloroplast przed uszkodzeniem. Nanocząstki zostały opakowane w kwas poliakrylowy. Powstała w ten sposób wysoce reaktywna molekuła była w stanie przedostać się przez membranę otaczającą chloroplast. W tych chloroplastach, do których dostarczono tlenek ceru odsetek uszkodzeń znacząco spadł. W podobny sposób do chloroplastów dostarczono nanorurki pokryte kwasem dezoksyrybonukleinowym. Nanorurki działają jak anteny, dzięki którym chloroplast może wyłapać zakresy światła pozostające poza jego zasięgiem, takie jak ultrafiolet, zielone czy bliską podczerwień. Badania chloroplastów wzbogaconych nanorurkami wykazały, że aktywność fotosyntetyczna, mierzona ilością elektronów przepływających przez błony tylakoidów zwiększyła się o 49%. Takie chloroplasty, chronione tlenkiem ceru, pracowały kilka godzin dłużej niż zwykle. Po udanych eksperymentach na chloroplastach uczeni wzięli na warsztat całe rośliny. Udało im się wprowadzić do nich roztwór z nanorurkami i zwiększyć przepływ elektronów podczas fotosyntezy o około 30%. Na razie uczeni nie wiedzą, czy i w jaki sposób bardziej intensywna fotosynteza wpływa na produkcję cukrów przez rośliny. W przyszłości, wykorzystując różne konfiguracje nanorurek, uczeni chcą tworzyć rośliny, które będą monitorowały środowisko naturalne, wykrywały pestycydy, zanieczyszczenia powietrza, infekcje grzybami czy toksyny bakteryjne.
  6. Wysiłki zmierzające do kontroli rozprzestrzeniania raka pyska diabła tasmańskiego (ang. Tasmanian devil facial tumour disease, DFTD) przyspieszyły ewolucję choroby. Próbując zapobiec rozprzestrzenianiu się DFTD na półwyspie Forestier, w latach 2006-2010 usunięto stamtąd zainfekowane zwierzęta, które stanowiły ok. 1/3 populacji. Miano nadzieję, że wyeliminowanie zakażonych zwierząt ograniczy rozprzestrzenianie choroby, ale zamiast tego doprowadzono do ewolucji raka - podkreśla dr Beata Ujvari z Uniwersytetu w Sydney. Ujvari i inni przyglądali się strukturze chromosomalnej próbek tkanki nowotworowej. Pobrano je z 11 tasmańskich stanowisk. Naukowcy zauważyli, że w próbkach z półwyspu Forestier liczba chromosomów wzrosła (gdy zbadano rozkład ilości DNA w jądrach, okazało się, że był on tetraploidalny), podczas gdy na innych stanowiskach pozostała taka sama. To istotne, gdyż większa liczba chromosomów oznacza, że komórki dzielą się wolniej. Diabły usuwano z grupy, gdy tylko pojawiały się zmiany, ale raki, które wolniej rosły, nie były wykrywane, pozostawały w populacji i stawały się coraz bardziej rozpowszechnione. Ujvari podejrzewa, że oba rodzaje raka zawsze były obecne, ale usuwanie diabłów z szybciej rosnącymi guzami doprowadziło do sztucznej selekcji wolniej rosnącej linii nowotworów. Obecnie diabły brane do populacji zapasowej przechodzą przed wprowadzeniem do grupy półroczną kwarantannę. Nasze badanie sugeruje, że powinno się ponownie przemyśleć czas jej trwania, by upewnić się, że nie ma żadnego typu raka. Australijczycy podkreślają, że wyniki studiów na diabłach tasmańskich mają również odniesienie do ludzkich nowotworów. « powrót do artykułu
  7. Z raportu międzynarodowego zespołu naukowców wynika, że łuskowcowate (in. pangoliny) są przemycane na szokującą skalę. Łuski objętych zapisami Konwencji waszyngtońskiej ssaków stosuje się w medycynie chińskiej. O ile kłusownictwo i handel częściami ciała dużych zwierząt, np. słoni czy nosorożców, przyciągają sporą uwagę, o tyle kwestie dotyczące małych czy bardziej rozpowszechnionych zwierząt są często przeoczane. Ekipa z Jednostki Badawczej ds. Ochrony Dzikiej Przyrody Uniwersytetu Oksfordzkiego (WildCRU), Chińskiego Biura Bezpieczeństwa Publicznego i Chińskiej Akademii Nauk sporządziła pierwszy raport nt. pangolinów. Ukazał się on w piśmie Frontiers in Ecology and the Environment. Łuskowcowate uwzględniono w projekcie EDGE (Evolutionarily Distinct and Globally Endangered), a większości przypisano w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych status gatunku zagrożonego bądź narażonego. W obliczu zagrożenia pangoliny zwijają się w kulkę i mogą być wygodnie włożone do worka. Z tego powodu są kontrabandą łatwą do przetransportowania i często się ich nie zauważa. Rocznie na całym świecie konfiskuje się ok. 10 tys. pangolinów, ale realny problem jest zapewne o wiele gorszy. Notebooki zarekwirowane w 2009 r. zaledwie jednemu kartelowi ujawniły, że w ciągu 21 miesięcy w malezyjskim stanie Sabah zabito 22 tys. osobników - opowiada dr Chris Newman z WildCRU. Z każdego pangolina można uzyskać 500 g łusek. Zapotrzebowanie na produkty z łuskowcowatych w Azji rośnie (napędza je szybki wzrost ekonomiczny). Naukowcy stwierdzili, że od 2010 r. r. w chińskiej prowincji Junnan skonfiskowano 2592 kg łusek (co odpowiada ok. 4870 pangolinom), a także 259 całych zwierząt (220 żywych i 39 martwych). Poszukując ich źródeł, natrafiono na ślady międzykontynentalnego przemytu, co oznacza, że zagrożone są nie tylko gatunki azjatyckie, ale i afrykańskie. Przemytnicy wymyślają nowe metody, które policji trudniej namierzyć. W odróżnieniu od słoni i nosorożców, gdzie handluje się tylko cenionymi rogami bądź ciosami, pangoliny często przewozi się w całości, niejednokrotnie żywe. Mamy więc do czynienia nie tylko z zatrważającym okrucieństwem, ale i dylematem, co zrobić ze skonfiskowanymi żywymi osobnikami. Poza Chinami wiele osobników wypuszcza się do miejscowego lasu lub poddaje eutanazji. Z 326 pangolinów umieszczonych od 2008 r. w Junnańskim Rezerwacie Dzikich Zwierząt przeżyło tylko 76 pangolinów jawajskich i 22 pangoliny pięciopalczaste"- podkreśla dr Youbing Zhou z Chińskiej Akademii Nauk. « powrót do artykułu
  8. Trwająca w USA rewolucja energetyczna wywołana wydobyciem gazu łupkowego może wkroczyć w następną fazę. Pojawiła się bowiem nadzieja na tanią i prostą zamianę gazu w płynne paliwo oparte na alkoholu. Najbardziej niespodziewanym odkryciem dokonanym przez uczonych z Brigham Young University i The Scripps Research Institute jest stwierdzenie, że metale takie jak tal czy ołów mogą być katalizatorami reakcji zmieniającej gaz w alkohol. Co więcej reakcja odbywa się w temperaturze zaledwie 180 stopni Celsjusza, czyli znacznie niższej niż pracują tradycyjne metale używane w roli katalizatorów, które wymagają temperatury 1400-1600 stopni. To zupełnie nowe odkrycie, które pozwoli na zamianę gazu w przydatne chemikalia za pomocą prostych materiałów i w umiarkowanie wymagających warunkach - mówi profesor chemii Robert Crabtree. Zwykle w celu zamiany gazu w inny produkt konieczne jest odseparowanie jego trzech składowych: metanu, etanu i propanu. Niemal nikt nie próbuje prowadzić reakcji na mieszaninie. Okazuje się, że możemy wykorzystać naturalną mieszankę gazów i wszystkie trzy zmieniać w coś innego - stwierdził jeden z autorów badań, profesor Daniel Ess. « powrót do artykułu
  9. Walka o Krym przenosi się do cyberprzestrzeni. Hakerzy zaatakowali i zablokowali co najmniej 3 witryny należące do NATO. Atak miał związek z napięciem wokół Krymu. Do przeprowadzenia ataku przyznała się grupa o nazwie „cyber berkut”. Jak poinformowali na swojej witrynie jej przedstawiciele, organizacja składa się z ukraińskich patriotów, którzy uważają, że NATO wtrąca się w wewnętrzne sprawy Ukrainy. Nie pozwolimy na obecność NATO i okupację naszego terytorium - czytamy. Atak doprowadził do wyłączenia witryn nato.int, ccdcoe.org oraz nato-pa.int. Wspomniane witryny już działają. « powrót do artykułu
  10. NASA wykonała ważny krok na drodze ku zdalnemu tankowaniu satelitów. Agencja zakończyła właśnie trwający dziewięć dni test. Operatorzy w Maryland kontrolowali robota przemysłowego, znajdującego się 1287 kilometrów od nich, na Florydzie. Urządzenie zatankowało zbiornik. W czasie Remote Robotic Oxidizer Transfer Test (RROxiTT) sprawdzono całą gamę nowych technologii i procedur. Dzięki automatycznemu tankowaniu możliwe będzie znaczne wydłużenie czasu pracy satelitów. Z jednej strony przetestowaliśmy nowe technologie i dowiedzieliśmy się, jak się sprawdzają. Z drugiej strony dzięki testowi dowiedzieliśmy się nowych rzeczy o naszych technologiach, dzięki czemu rozważymy, gdzie jeszcze można je wykorzystać - mówi Benjamin Reed, zastępca dyrektora Satellite Servicing Capibilities Office. Założenie, że satelita jest urządzeniem jednorazowym pochodzi z XX wieku. W przyszłości w kosmosie urządzenie będą używane wielokrotnie, będzie zmieniało się ich przeznaczenie - dodał. Napełnianie zbiorników satelitów w przestrzeni kosmicznej będzie znacznie trudniejsze niż na Ziemi. Roboty będą musiały poradzić sobie z potrójnym zamknięciem zbiornika, swobodnie poruszającym się wężem paliwowym oraz żrącym paliwem znajdującym się pod wysokim ciśnieniem. To wszystko w warunkach nieważkości. Obecnie na orbicie ziemskiej znajduje się ponad 400 satelitów. To jednorazowe urządzenia, które w razie awarii czy wyczerpania się paliwa są spisywane na straty. Opracowanie technologii pozwalającej na tankowanie w przestrzeni kosmicznej czy dokonywanie drobnych napraw powinno znakomicie wydłużyć czas pracy satelitów i pozwolić na zaoszczędzenie olbrzymich pieniędzy. « powrót do artykułu
  11. Nie ma pewności, czy szeroko relacjonowana w styczniu przez media przełomowa metoda uzyskiwania komórek pluripotencjalnych z poddanych stresowi krwinek (leukocytów) naprawdę działa. Wątpliwości świata naukowego wzbudziło najpierw zdjęcie, które przypominało fotografie z wcześniejszych badań szefowej zespołu doktor Haruko Obokaty. Później okazało się, że innym akademikom nie udaje się zreplikować wyników. W odpowiedzi Instytut RIKEN zaczął sporządzać sprawozdanie okresowe, którego wstępne wyniki opublikowano 14 marca. Jego autorzy skrupulatnie opisali okoliczności wszczęcia postępowania (dowiadujemy się np., że komitet śledczy rozpoczął prace 18 lutego). Wymieniono badane osoby, metody oraz analizowane artykuły z Nature. Stwierdzono m.in., że pewne zdjęcia pozostały w raporcie przypadkowo. Nie wyciągnięto jednak konkluzji odnośnie do zarzutów wspominających o skopiowaniu części metodologii z innego artykułu czy zdjęciach przypominających ilustracje z poprzednich badań Obokaty. Próbę powtórzenia wyników Japończyków podjął np. prof. Kenneth Ka-Ho Lee z Chińskiego Uniwersytetu w Hongkongu. Mimo że staraliśmy się, jak mogliśmy, generować komórki STAP [od ang. stimulus-triggered acquisition of pluripotency, co oznacza wyzwalane bodźcem nabywanie pluripotencji] za pomocą ich protokołu, wydaje się, że to nie takie proste i powtarzalne, jak oczekiwaliśmy. Dyrektor RIKEN-u prof. Ryoji Noyori wyraził swoje ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Prof. Teruhiko Wakayama z University of Yamanashi powiedział w wywiadzie udzielonym japońskiej telewizji, że w trakcie przeprowadzania eksperymentu był przekonany, że wszystko jest w porządku. Teraz jednak, gdy wypłynęło tyle pomyłek, myślę, że najlepiej wycofać artykuł, a później wykorzystując poprawne dane i zdjęcia, udowodnić, że dokument był poprawny.
  12. Eksperci z firmy Rapid 7 alarmują, że znaleźli trzy krytyczne dziury w programach kontroli przemysłowej, z których na całym świecie korzysta ponad 7600 elektrowni, fabryk chemicznych i petrochemicznych. Dziury znaleziono m.in. w popularnym Centum CS 3000 R3 firmy Yokogawa Electric Corporation. Jeśli popatrzysz na klientów Yokogawy, to znajdziesz tam kilkanaście firm o globalnym zasięgu, które prowadzą operacje w wielu krajach, w tym w Wielkiej Brytanii. Dziury pozwalają na przeprowadzenie różnego typu ataków – od prostego wycieku danych w postaci zrzutu ekranowego aktualnego procesu inżynieryjnego po przejęcie kontroli nad komponentem HIS (Human Interface Station) - mówi Tod Beardsley z Rapid 7. W przypadku oprogramowania Yokogawy HIS to serwer pracujący pod kontrolą Windows. Jeśli jest on podłączony do internetu, to udany atak pozwala napastnikowi przejęcie kontroli nad zakładem produkcyjnym. Informacje takie są o tyle niepokojące, że przed paru laty mieliśmy do czynienia z robakiem Stuxnet, który zaatakował irańską infrastrukturę służącą do wzbogacania uranu. Wiadomo zatem, że możliwy jest zdalne sabotowanie oprogramowania do zarządzania procesami przemysłowymi. Stuxnet to bardzo skomplikowane narzędzie, którego stworzenie wymaga posiadania olbrzymich zasobów i umiejętności, a jego autorami są prawdopodobnie służby USA i Izraela. To oznacza, że przynajmniej niektóre państwa posiadają możliwości sabotowania gospodarki swoich wrogów. Firma Yokogawa została poinformowana o problemie i rozpoczęła dostarczanie łatek swoim klientom. W styczniu ubiegłego roku znaleziono dziury w oprogramowaniu Ecava IntegraXor, wykorzystywanym przez przemysł w 38 krajach, w tym w Polsce. « powrót do artykułu
  13. Dzięki grantowi z Fundacji Melindy i Billa Gatesów powstała niezależna, działająca bez wody toaleta na energię słoneczną, która podgrzewa ludzkie ekskrementy do wystarczająco wysokiej temperatury, by je wysterylizować i uzyskać biowęgiel (ang. biochar), który posłuży do sekwestarcji węgla w glebie i uzyskania nawozu organicznego. Projekt naukowców z Uniwersytetu Kolorado w Boulder jest częścią konkursu "Reinvent the Toilet Challenge". Już niedługo, bo między 20 a 22 marca, jego uczestnicy wystawią swoje pomysły w Delhi. Wynalazek z Boulder składa się z 8 parabolicznych zwierciadeł. Skupiają one promienie słoneczne na pręciku ze szkła kwarcowego, który podłączono do 8 wiązek światłowodowych. Dzięki pozyskanej energii komorę reakcyjną można podgrzać do ponad 600 stopni Fahrenheita (315,5 st. Celsjusza). W ten sposób eliminuje się patogeny z odchodów i pozyskuje biowęgiel (karbonat powstający w wyniku pirolizy biomasy roślinnej i odpadów organicznych). Biowęgiel jest cennym materiałem. Ma dobrą zdolność utrzymywania wody i może być wykorzystywany na terenach rolniczych do przytrzymywania składników odżywczych i zwiększenia stabilności gleby - tłumaczy prof. Karl Linden. Mieszanka glebowa z 10% biowęgla może utrzymać o 50% więcej wody. Poza tym biowęgiel da się spalać, uzyskując w przybliżeniu tyle samo energii, co podczas spalania komercyjnego węgla drzewnego. Testy wykazały, że każda ze światłowodowych wiązek zapewnia strumień energii rzędu 80-90 watów, a więc cały system dostarcza do komory reakcyjnej do 700 watów. Pod koniec grudnia zademonstrowano, że energia słoneczna skierowana do komory z łatwością doprowadza wodę do wrzenia i skutecznie karbonizuje odpady stałe. Obecną toaletę zaprojektowano, by obsługiwała 4-6 osób dziennie, jednak teraz trwają prace nad wersją dla kilku gospodarstw domowych (zgodnie z wytycznymi Fundacji Gatesów, dzienny koszt na użytkownika ma wynosić 5 centów). « powrót do artykułu
  14. Naukowcy odkryli nowy marker i prawdopodobny cel terapeutyczny dla zwapnienia naczyń i zastawek. Niestety, obecnie nie ma terapii dla zwapnienia, co może prowadzić do ostrych zdarzeń sercowo-naczyniowych, takich jak zawał czy udar, oraz niewydolności serca - podkreśla dr Elena Aikawa z Brigham and Women's Hospital. Zespół z Brigham and Women's Hospital i japońskiej firmy farmaceutycznej Kowa Company skupił się na osteoklastach, komórkach kościogubnych, które można by wykorzystać do rozpuszczania złogów mineralnych. Dojrzałych osteoklastów zwykle nie ma w układzie naczyniowym. Mając to na uwadze, akademicy przeprowadzili proteomikę, czyli badanie całościowego składu białkowego (proteomu) osteoklastopodobnych komórek z waskulatury. Chcieli w ten sposób stwierdzić, jakie białka indukują tworzenie osteoklastów. Zespół zidentyfikował ponad 100 protein związanych z ich rozwojem. Kolejne studium zatwierdziło 6 białek-celów dla ewentualnych leków. By poczynić dalsze postępy, musimy zrozumieć, czemu osteoklasty nie są rozpowszechnione w układzie naczyniowym mimo aktywnego wapnienia zastawek serca i naczyń i określić różnice między wapnieniem w obrębie waskulatury i wapnieniem kości. Potem możemy badać sposoby tworzenia osteoklastów w układzie naczyniowym. « powrót do artykułu
  15. W najbliższą niedzielę, 16 marca, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, firma SpaceX dokona rzeczy niespotykanej dotychczas w przemyśle kosmicznym. Rakieta Falcon 9, która dostarczy towary na Międzynarodową Stację Kosmiczną, wejdzie z powrotem w atmosferę i odbędzie w niej kontrolowany lot. Urządzenie doleci do wybrzeży Florydy, gdzie zawiśnie nad powierzchnią Oceanu Atlantyckiego i na wysokości kilku metrów wyłączy silniki. Rakieta wpadnie do wody i zostanie wyciągnięta przez oczekującą na nią barkę. Będzie to wydarzenie wyjątkowe, gdyż dotychczas rakiety nośne są używane jednokrotnie. Urządzenie Falcon 9-R nie odrzuca poszczególnych stopni, rakieta ma wylądować i być gotowa do powtórnego użycia. Taka konstrukcja powinna znacząco zmniejszyć koszty misji kosmicznych. Możliwość ponownego użycia jest od wielu dziesięcioleci marzeniem przemysłu kosmicznego - mówi Jeff Foust, analityk z firmy Futron. Obecnie na potrzeby każdej misji konieczne jest budowanie nowej rakiety nośnej. Należąca do Elona Muska, właściciela Tesla Motors, firma SpaceX już wcześniej przyczyniła się do zmian w przemyśle kosmicznym. Już w tej chwili, korzystając z jednorazowych rakiet, oferuje ona tańsze usługi niż państwowe przedsiębiorstwa, dzięki czemu mocno wkroczyła na warty 190 miliardów dolarów rynek związany z wynoszeniem satelitów w przestrzeń kosmiczną. Konkurencja ze strony SpaceX spowodowała, że francuska firma Arianespace, która jest własnością 11 państwowych europejskich agencji kosmicznych, poinformowała, że zwróci się do państwa o zwiększenie dotacji. SpaceX jest też poważną konkurencją dla firm działających w USA. Przedsiębiorstwo Muska stara się o kontrakt w ramach rządowego programu wynoszenia w przestrzeń kosmiczną satelitów US Air Force. Musk stwierdził, że jest w stanie zaoferować taką usługę za 90 milionów dolarów za każdy start. Jedyny konkurent SpaceX, założone przez Boeinga i Lockheeda Martina konsorcjum United Launch Alliance, proponuje kwotę 380 milionów USD. Jeśli lot Falcona 9-R się powiedzie, to technologia będzie nadal rozwijana tak, by w przyszłości rakieta lądowała na lądzie. Na razie, ze względów bezpieczeństwa, całą podróż będzie odbywała nad oceanem. « powrót do artykułu
  16. Siedemdziesiąt milionów lat temu Alaskę przemierzał karłowaty tyranozaur. Naukowcy z Perot Museum of Nature and Science znaleźli sfosylizowane szczątki jego czaszki koło rzeki Colville, daleko za kołem podbiegunowym. Nazwę Nanuqsaurus hoglundi ukuto od inupiackiego słowa nanuq - niedźwiedź polarny. Niespodziewane znalezisko pokazuje, że krewni T. rex radzili sobie nawet w ekstremalnych warunkach polarnych. Amerykańscy paleontolodzy zbadali kawałki dachu czaszki oraz szczęk i na tej podstawie stwierdzili, że czaszka dorosłego N. hoglundi miała ok. 63,5 cm długości. Dla porównania, czaszka T. rex mierzyła ponad 1,5 m (ok. 152,4 cm). Na tej podstawie wywnioskowano, że całkowita długość miniatury sięgała ok. 7 m. Doprecyzowania pojawią się zapewne dość szybko, zważywszy, że gdy tylko zaakceptowano ostateczną wersję artykułu o N. hoglundi do PLoS ONE i Amerykanie udali się na Alaskę po kolejną porcję materiału, natknęli się na drugą połowę czaszki nowego gatunku. Zespół doktora Anthony'ego Fiorillo z Perot Museum odkopał skały z fosyliami w 2006 r. w ramach projektu prowadzonego do tej pory w regionie Alaska North Slope. Ich oczyszczaniem zajął się Ronald Tykoski. Na początku Amerykanie nie byli pewni, czy mają do czynienia z gatunkiem typowym dla Arktyki, czy północnym wariantem gatunku znanego z innych części świata. Kwestia rozwiązała się mniej więcej w zeszłym roku, gdy paleontolodzy doznali olśnienia pod wpływem niedawno opublikowanych artykułów nt. tyranozaurów. Nie wiadomo, skąd wzięła się karłowatość N. hoglundi. W przypadku mięsożernego ptakopodobnego troodona, który żył w tym samym czasie, forma północna (alaskańska) była bowiem większa od południowej (z Montany i Alberty). I troodon, i N. hoglundi musiały sobie radzić z identycznymi zmianami pogody. Pod koniec kredy Alaska była wysunięta co najmniej tak samo daleko na północ, jak dziś, ale ogólnie temperatury były wyższe. Latem produktywność biologiczna zapewne wzrastała, potem następowała ponura zima. Jak widać, oba dinozaury przystosowały się do tych wahań na własny sposób. « powrót do artykułu
  17. Jak donoszą media, NSA zajmowała się nie tylko szpiegowaniem linii telekomunikacyjnych czy podsłuchiwaniem komputerów. Okazuje się, że agencja od sześciu lat dysponuje narzędziem, które pozwala jej przejmować botnety. W ramach programu Quantum stworzono QuantumBota. To narzędzie, za pomocą którego przejmowano kontrolę nad nieużywanymi w danej chwili komputerami-zombie, czyli maszynami, które, bez wiedzy ich właścicieli, zostały przez cyberprzestępców zarażone i dołączone do botnetu. Następnie za pomocą tych komputerów NSA atakowała serwery kontrolujące botnet, przejmowała nad nimi kontrolę, a tym samym zyskiwała kontrolę nad całym botnetem. Wiadomo, że tylko w latach 2007-2010 roku za pomocą QuantumBota przejęto botnety, w skład których wchodziło co najmniej 140 000 komputerów. Jeśli NSA nadal korzysta z tego narzędzia, to liczba przejętych maszyn jest z pewnością wielokrotnie wyższa. Przejmowanie botnetów ma sens z punktu widzenia NSA. Za pomocą komputerów-zombie można ukryć swoje działania. Możliwe jest np. zarażenie maszyn obcego rządu, a ślady ataku będą prowadziły do botnetu, sama NSA pozostanie więc bezpieczna. « powrót do artykułu
  18. W południowej Syrii na stanowisku Tell Qarassa natrafiono na rytualną różdżkę z 2 naturalistycznymi wizerunkami ludzkich twarzy. Artefakt, prawdopodobnie z kości tura, ma ok. 9 tys. lat. Znaleziono go w pobliżu cmentarza, gdzie pochowano ok. 30 osób (w późniejszym okresie głowy zmarłych wykopano i przeniesiono do zamieszkałej części osady). Inne dowody archeologiczne sugerują, że tutejsi mieszkańcy byli rolnikami, którzy jadali pszenicę płaskurkę, jęczmień, ciecierzycę i soczewicę oraz hodowali lub polowali na kozy, gazele, świnie i jelenie. Różdżka ma ok. 12 cm długości, ale oryginalnie była dłuższa. Przy obu końcach widać ślady celowego złamania, niewykluczone więc, że widniało na niej więcej twarzy z zamkniętymi oczami. [Artefakt] jest w oczywisty sposób powiązany z rytuałami pogrzebowymi, ale jakimi konkretnie, nie da się powiedzieć - podkreśla Frank Braemer, archeolog z Centre National de la Recherche Scientifique (CNRS). Różdżka, podobnie jak dzieła sztuki z tego samego okresu odkryte na terenie dzisiejszej Jordanii i Anatolii, wskazuje na kulturowe przesunięcie w kierunku większego zainteresowania ludzką formą. Dla wcześniejszych artefaktów typowe było stylizowane lub schematyczne przedstawianie ludzi i realistyczne oddawanie zwierząt. Wymienione znaleziska sugerują, że trend pojawił się równocześnie w różnych regionach Środkowego Wschodu. Autorzy artykułu z pisma Antiquity uważają, że ma on związek z potrzebą tworzenia materialnych reprezentacji osobowości. Czemu przeniesiono głowy zmarłych? Bazując na podobnym znalezisku z Jerycha, gdzie czaszki zagipsowano, namalowano na nich twarze, a następnie ustawiono na widoku, naukowcy przypuszczają, że była to forma kultu przodków. Niewykluczone też, że to trofea zebrane od pokonanych wrogów. « powrót do artykułu
  19. Doktorzy Peder Norberg i Mark Swinbank oraz Will Parr z Instytutu Kosmologii Obliczeniowej Uniwersytetu w Durham stworzyli animację 3D, która pozwala odbyć podróż przez kosmos (a właściwie przez kosmos, jaki udało nam się dotąd poznać). Brytyjczycy skorzystali z GAMA (Galaxy and Mass Assembly), mapy oddającej, gdzie w trójwymiarze położone są galaktyki. GAMA kompiluje dane pochodzące m.in. z Teleskopu Angielsko-Australijskiego (AAT), Galaxy Evolution Explorer (GALEX) czy Kosmicznego Obserwatorium Herschela. Zdjęcia zaczerpnięto z SDSS (Sloan Digital Sky Survey). Choć zachowano odległości, obrazy galaktyk powiększono, by łatwiej je było oglądać.
  20. U pacjentki z rzadką chorobą metaboliczną latosterolozą, która powoduje niewydolność wątroby i zachowania autystyczne, po przeszczepie wątroby nastąpiła poprawa zarówno kondycji fizycznej, jak i psychicznej. Wg autorów raportu z American Journal of Transplantation, może to sugerować, że istnieje związek między zaburzeniami metabolicznymi a pewnymi formami autyzmu. Naukowcy podkreślają też, że jak widać, zdrowa wątroba jest kluczowa dla prawidłowej pracy mózgu. Będąca defektem biosyntezy cholesterolu latosteroloza charakteryzuje się różnymi wadami wrodzonymi, upośledzeniem umysłowym i postępującą chorobą wątroby. Zespół doktora Piera Luigiego Calvo z Cittá della Salute e della Scienza przeprowadził analizę przypadku jedynej żyjącej pacjentki z latosterolozą. Gdy została zdiagnozowana w wieku 2 lat, wykazywała zachowania autystyczne, nie umiała chodzić bez pomocy, miała też zaćmę. Do wieku 7 lat rozwinęła się u niej schyłkowa niewydolność wątroby, dlatego lekarze musieli przeprowadzić przeszczep. Rok później synteza cholesterolu przebiegała prawidłowo, a dziecko stopniowo opanowało sztukę samodzielnego chodzenia i zaczęło wchodzić w kontakt z opiekunami. Po 5 latach zatrzymała się deterioracja poznawcza. Włosi dywagują, że choć defektów w budowie mózgu nie dało się odwrócić, powrót syntezy cholesterolu zadziałał na korzyść resztkowej plastyczności ośrodkowego układu nerwowego. « powrót do artykułu
  21. Dzikie zwierzęta mogą unikać linii wysokiego napięcia przez niewidoczne dla naszych oczu rozbłyski UV. Wskutek tego ich habitaty ulegają rozczłonkowaniu, o zaburzeniu migracji nie wspominając. Zakres widzenia reniferów [Rangifer tarandus] sięga do głębokiego ultrafioletu, ponieważ Arktyka obfituje w UV - wyjaśnia prof. Glen Jeffery z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego. Na liniach wysokiego napięcia w pewnych punktach akumulują się zjonizowane gazy. Skutkuje to świetleniem (zwanym potocznie ulotem lub koroną) oraz snopieniami. Firmy energetyczne próbują walczyć ze stratami ulotowymi, np. poprzez wybór dostatecznie dużej średnicy przewodów, ale nie udaje im się wyeliminować ich całkowicie. Naukowcy długo nie umieli wyjaśnić utrzymującego się unikania linii elektroenergetycznych - często w promieniu kilku kilometrów - zwłaszcza że zawieszone przewody nie stanowią fizycznej bariery i nie towarzyszy im ludzka aktywność. Anatomiczne badania oczu 38 gatunków ssaków z 25 rodzin, z których wynikami można się zapoznać na łamach Proceedings of the Royal Society B, pokazały jednak, że wiele zwierząt jest wrażliwych na promieniowanie ultrafioletowe, co może pomóc wyjaśnić rozczłonkowanie różnych habitatów od Arktyki po Afrykę. Potencjalnie zwierzęta widzą nie tylko pojedyncze rozbłyski, ale i całe ich ciągi [...]. Autorzy najnowszego raportu z pisma Conservation Biology analizowali świetlenie na terenie południowej Norwegii. Obecnie występują tam 23 populacje dzikich reniferów. To pokłosie fragmentacji habitatu przez ludzką infrastrukturę, m.in. drogi. Dr Nicholas Tyler z Uniwersytetu w Tromsø tłumaczy, w jaki sposób renifery zainspirowały międzynarodowy zespół. Zwykle unikanie linii elektroenergetycznych tłumaczono wycinką pod pylony (zwierzęta nie chcą przekraczać takich rejonów), ale w Arktyce nie ma w końcu drzew, a R. tarandus i tak nie zbliżają się do przewodów. To była zagadka, ale teraz zaproponowaliśmy mechanizm wyjaśniający.
  22. Thalassocnus, pradawny wodno-lądowy leniwiec, zamieszkujący Ziemię przed 4-8 milionami lat, powrócił do wody, by przetrwać. Takie wnioski wypływają z badań przeprowadzonych przez naukowców z Sorbony. Skamieniałe kości Thalassocnusa znaleziono na wybrzeżu Peru. W czasie, gdy zwierzę żyło, tamtejsze okolice były niezwykle suche, co oznaczało, że na lądzie było niewiele pożywienia. Naturalnym byłby zatem powrót do wodnego trybu życia. Jednak nie jest to proste. Przede wszystkim dlatego, że zwierzęta lądowe mają mniej gęste kości. Pozwala to na łatwiejsze poruszanie się po lądzie, ale sprawia problemy w wodzie. Francuscy naukowcy wypożyczyli kości Thalassocnusa z wielu muzeów i poddali je skanowaniu za pomocą tomografu komputerowego. Jako, że kości były datowane, naukowcy mogli na tej podstawie odtworzyć, w jaki sposób ich gęstość zmieniała się w czasie. Odkryli, że w ciągu 3 milionów lat kości tego gatunku zwiększyły gęstość aż o 20%. To wskazuje, że gatunek przystosował się do warunków, w którym potrzebował mniejszej wyporności. Uczeni sugerują, że gdy na lądzie było coraz mniej pożywienia, leniwce zaczęły spędzać coraz więcej czasu w wodzie. Najpierw w niej stały i jadły trawę morską, a z czasem, gdy ich kości stawały się coraz gęstsze, mogły coraz głębiej nurkować za pożywieniem. Przystosowanie się do życia morskiego nie uratowało gatunku. Przed trzema milionami lat powstał Przesmyk Panamski i gorące wody z Karaibów przestały docierać na wybrzeże Peru. Leniwce nie przystosowały się ponownie do życia na lądzie. Wyginęły albo wskutek braku źródeł pożywienia, które zmniejszyły się w wyniku oddziaływania chłodniejszych wód, albo też same nie były w stanie przetrwać w zimnych wodach. « powrót do artykułu
  23. W Science Translational Medicine poinformowano o stworzeniu żelu dopochwowego, który chroni przed zarażeniem wirusem HIV. Żel, który można aplikować zarówno przed kontaktem seksualnym, jak i kilka godzin po nim, uchronił przed zarażeniem 2 z 3 małp. Żel, którego autorami są uczeni pracujący pod kierunkiem Walida Heneine'a z CDC (Centers for Disease Control and Prevention), zawiera 1-procentowy roztwór raltegraviru. Blokuje on zdolność wirusa do połączenia swojego DNA z DNA komórki zwierzęcia. Połączenie DNA jest kluczowym krokiem na drodze do zakażenia. Dochodzi do niego najczęściej po ponad 6 godzinach od kontaktu z wirusem. To daje wystarczająco dużo czasu na zastosowanie żelu. Gdy lekarstwo zostanie użyte, wirus HIV nie jest w stanie przenieść swojego materiału genetycznego. DNA degraduje się i komórka nie zostaje zarażona. Raltegravir jest skutecznym lekiem w leczeniu HIV, a teraz chcemy wykorzystać go do zapobiegania zakażeniom - mówi Heneine. Żel najpierw testowano na trzech małpach, u których podawano je przed kontaktem z wirusem. Zwierzęta były wystawiane na kontakt z HIV dwa razy w tygodniu przez siedem tygodni. Dwie z małp nie uległy zakażeniu. W grupie kontrolnej, składającej się z 10 małp, którym podawano żel-placebo, zaraziło się 9 zwierząt. Następnie przeprowadzono testy na 6 małpach, które najpierw miały kontakt z wirusem, a żel stosowano u nich trzy godziny później. Sześć zwierząt przez 10 tygodni było narażane na zakażenie dwa razy w tygodniu. Tylko jedna z nich się zaraziła. Wśród czterech małp z grupy kontrolnej zarażono wszystkie. Nie należy oczekiwać, że żel wkrótce trafi na półki sklepowe. Testy kliniczne rozpoczną się dopiero za kilka lat i nie ma pewności, że w przypadku ludzi będzie on równie skuteczny, co w przypadku małp. « powrót do artykułu
  24. Rozsnuwaczowate (Scytodidae) plują lepką cieczą, która zastyga, gdy wejdzie w kontakt z ofiarą. Zawiera ona zarówno jad, jak i ciekły jedwab. Można powiedzieć, że skakun Phintella piatensis ma prawdziwego pecha, ponieważ Scytodidae często budują swoje gniazda nad jego gniazdami i czatują, aż nieszczęśnik będzie próbował wejść lub wyjść z domu. Ximena Nelson i Robert Jackson z University of Canterbury odkryli jednak, że P. piatensis zabezpiecza się, mieszkając z mrówkami Oecophylla smaragdina. Kiedy Nowozelandczycy umieszczali w komorze liście z gniazdami skakuna i wprowadzali do środka zapach O. smaragdina, rozsnuwaczowate unikały budowania nad nimi swoich siedzib. P. piatensis wolały z kolei budować gniazda na liściach, gdzie mrówki można było zobaczyć lub wyczuć. Mrówki są żarłocznymi myśliwymi, którzy pochłaniają także pająki. W spotkaniu z nimi nawet rozsnuwaczowate są bezsilne, lepka ciecz może bowiem obezwładnić kilka osobników, ale nie całą grupę. Kiedy Nelson i Jackson trzymali razem przedstawiciela rodziny Scytodidae i mrówki, pająk prawie zawsze ginął. Co szkodzi Scytodidae, nie przeszkadza jednak P. piatensis, który tka mrówkoodporny jedwabny kokon z klapkami na zawiasach po obu stronach. Związek skakuna i mrówek to najprawdopodobniej komensalizm. W jaki sposób P. piatensis unikają zjedzenia przez ochroniarzy po opuszczeniu bezpiecznej kryjówki? Nelson podkreśla, że na razie nie wiadomo, ale w grę wchodzą przystosowania behawioralne (skakun może zobaczyć mrówkę, nim ona go dojrzy i zniknąć) albo obrona chemiczna. « powrót do artykułu
  25. Glenn Greenwald, opierając się na materiałach przekazanych przez Edwarda Snowdena, informuje, że NSA korzysta ze szkodliwego oprogramowania, które pozwala Agencji na zainfekowanie milionów komputerów i automatyczne zbieranie znajdujących się na nich informacji. Początkowo oprogramowanie takie powstało na potrzeby szpiegowania kilkuset trudnych do inwigilacji celów, które nie mogły być monitorowane za pomocą tradycyjnych metod. Z czasem jednak eksperci z NSA stworzyli olbrzymi zautomatyzowany system TURBINE, dzięki czemu inwigilacji można dokonywać przy minimalnym udziale człowieka. Greenwald informuje, że infrastruktura wykorzystywana przy TURBINE znajduje się w kwaterze głównej NSA w Maryland oraz w bazach w Wielkiej Brytanii i Japonii. Wydaje się również, że istotną rolę w programie odgrywa brytyjski wywiad elektroniczny GCHQ. Z przekazanych informacji dowiadujemy się również, że w niektórych przypadkach NSA wykorzystywała fałszywe serwery Facebooka, by zarazić wybrane cele. Instalacja szkodliwego oprogramowania trwa zaledwie osiem sekund, a malware jest w stanie m.in. przechwytywać dźwięk z mikrofonów i wykonywać zdjęcia za pomocą wbudowanych kamer. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...