Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Intel bardzo agresywanie działa na rynku tabletów. Firma zapowiedziała, że ma zamiar przeznaczyć część swoich zapasów gotówki na promowanie własnych układów scalonych. Gigant chce w ten sposób konkurować z takimi firmami jak Qualcomm, Nvidia czy AMD. Już w tej chwili do przeciętnego tabletu Intel dopłaca 51 USD. Media donoszą, że producentom takich urządzeń firma sprzedaje czterordzeniowe SoC BayTrail-T za... 5 dolarów. To niezwykle niska cena jak na cztery rdzenie x86. Oferta Intela jest tym bardziej kusząca, że jego kość jest tańsza od tanich SoC ARM-a, a umożliwia uruchomienie systemu Windows. Dzięki takiej polityce Intel może mierzyć się na chińskim rynku z tańszą dotychczas konkurencją. Intel ma jeszcze dodatkowego asa w rękawie, a jest nim pomoc producentom tabletów. Koncern ma wystarczające zasoby, by asystować im na każdym etapie procesu projektowego i produkcyjnego. Ma doświadczonych inżynierów, własne technologie, rozbudowane działy marketingu i sprzedaży. To nieoceniona pomoc dla niewielkich producentów, którzy nie dysponują własnymi fabrykami, a ograniczony budżet nie pozwala im na zatrudnienie dużych zespołów doświadczonych inżynierów. Jednocześnie polityka Intela stanowi poważne zagrożenie dla niewielkich producentów układów scalonych, którzy dominują obecnie na chińskim rynku. « powrót do artykułu
  2. Dzisiaj, 14 kwietnia, na pokładzie rakiety Falcon 9 firmy SpaceX zostaną wystrzelone satelity Sprite. To miniaturowe urządzenia wielkości dużego znaczka pocztowego. Pomysł ich wysłania na orbitę zrodził się przed kilkoma laty. Każdy z miniaturowych satelitów zawiera magnetometr, żyroskop, antenę nadawczą i panel słoneczny. Urządzenia wykonano z prostych podzespołów znajdujących się m.in. w smartfonach. Na orbitę trafią 104 Sprite'y i będzie to ich misja demonstracyjna. To może być początek nowej populacji satelitów - stwierdził Zach Manchester, świeżo upieczony magister z Cornell University, który zebrał na Kickstarterze pieniądze na realizację misji Sprite'ów. Jego celem było zebranie 30 000 USD, jednak pomysł spotkał się ze sporym zainteresowaniem i internauci przekazali Manchesterowi 75 000 USD. Młody uczony chce udowodnić, że już wkrótce niemal każdy będzie mógł zbudować satelitę i wysłać go w przestrzeń kosmiczną. Za kilka lat w sklepach mogą pojawić się zestawy 'Mój pierwszy satelita' w cenie np. 1000 USD. Będzie można złożyć własnego satelitę i zlecić jego wystrzelenie - mówi. Niewielkie satelity mogą przeprowadzać proste badania swojego otoczenia i wysyłać dane na Ziemię.
  3. W Windows 8.1 Update znalazło się interesujące narzędzie, które znacząco oszczędza miejsce w urządzeniach dysponujących pamięcią masową o niewielkiej pojemności. WIMBoot (Windows Image Boot) powinien zadowolić posiadaczy tych tabletów, w których pojemność pamięci nie przekracza 16 gigabajtów. Nowe narzędzie powoduje, że podczas instalacji pliki nie są rozpakowywane, ale przechowywane w formie skompresowanej. Microsoft zapewnia, że użytkownik nie dostrzeże różnicy w czasie pracy z Windows z WIMBoot. Dzięki nowemu narzędziu po zainstalowaniu systemu do dyspozycji użytkownika pozostaje 12 z 16 gigabajtów pamięci masowej. Podczas instalacji tradycyjną metodą pozostaje jedynie 7 GB. Już wkrótce w sprzedaży mają znaleźć się tablety z Windows 8.1 zainstalowanym za pomocą WIMBoota. Samodzielna instalacja z użyciem tego narzędzia wymaga pewnego doświadczenia, a wszelkie niezbędne informacje na ten temat można znaleźć na stronie Microsoftu. « powrót do artykułu
  4. Niesamowite zdjęcia świetnie zachowanej w 3D skamieniałości nieznanego dotąd kosarza sprzed 305 mln lat ujawniły, że przodkowie współczesnych pajęczaków mieli dwa zestawy oczu, a nie jeden. Naukowcy, których artykuł ukazał się w piśmie Current Biology, podkreślają, że ich badania dodają istotny szczegół do historii ewolucyjnej tej zróżnicowanej i odnoszącej spore sukcesy grupy stawonogów, która występuje na wszystkich kontynentach poza Antarktydą. Zespół z Uniwersytetu w Manchesterze, Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej, Muzeum Historii Naturalnej w Londynie, Uniwersytetu Harvarda i Uniwersytetu Homboldta w Berlinie posłużył mikrotomografią. Fosylia prymitywnego kosarza Hastocularis argus znaleziono we wschodniej Francji. Okaz ma nie tylko oczy środkowe, ale i boczne (u współczesnych kosarzy na głowotułowiu występuje tylko jedna para oczu prostych - oczy środkowe). Co istotne, naukowcy zyskali dodatkowe poparcie dla wyników obrazowania. Gdy w embrionie współczesnego kosarza zbadali ekspresję genu "trzonu czułka ocznego", okazało się, że uaktywnia się on na krótko w obszarze bocznym, gdzie w skamieniałości znajduje się druga para oczu. Stawonogi lądowe takie jak kosarze mają ubogi zapis kopalny, ponieważ ich egzoszkielety nie zachowują się dobrze. W efekcie pewne kluczowe pytania dot. ich historii ewolucyjnej pozostają bez odpowiedzi. Ta niezwykła skamieniałość dała nam szczegółowy wgląd w anatomię kosarza, który żył setki milionów lat temu - opowiada dr Prashant Sharma z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej. « powrót do artykułu
  5. Oprogramowanie stanowi około 30% innowacji dokonywanych każdego roku przez NASA. Agencja ma podpisanych około 1500 umów, na podstawie których udostępnia swoje programy innym agendom rządowym, firmom czy organizacjom. Teraz NASA postanowiła bezpłatnie udostępnić ponad 1000 swoich aplikacji. Nasze oprogramowanie trafiało do różnych biur i laboratoriów w całym kraju. Musieliśmy je zgromadzić w jednym miejscu. Jesteśmy bardzo podekscytowani faktem, że je udostępniamy, gdyż jest ono bardzo cenne. Oprogramowanie to reprezentuje najlepsze rozwiązanie problemów, na jakie natknęliśmy się w pracy - mówi Danel Lockney, który jest odpowiedzialny w NASA za Technology Transfer Program. Katalog programów [PDF] udostępniono na Technology Transfer Portal, same programy podzielono na 15 różnych kategorii. Znajdziemy wśród nich m.in. programy do zarządzania systemami, narzędzia do projektowania, zarządzania danymi, sterowania lotem, czy przetwarzania obrazów. Każdy program jest jednoznacznie oznaczony, dzięki czemu wiadomo z którym biurem NASA można kontaktować się w sprawach z nim związanych. Oprogramowanie jest udostępniane na różnego typu licencjach. Od opensource'owych i przeznaczonych dla każdego chętnego, poprzez programy tylko dla obywateli USA po takie, z których mogą korzystać tylko amerykańskie agendy rządowe lub nawet tylko NASA i jej kontrahenci.
  6. Szybkie obrazowanie ujawniło, że podczas kichania i kaszlu powstają chmury gazu, które unoszą potencjalnie zaraźliwe krople dalej niż pierwotnie sądzono. Kiedy kaszlesz lub kichasz, widzisz kropelki (możesz je też poczuć, gdy ktoś kicha na ciebie). Nie dostrzegasz jednak chmury, niewidzialnej fazy gazowej. Jej oddziaływanie polega na rozszerzeniu zasięgu pojedynczych kropel, zwłaszcza małych - wyjaśnia prof. John Bush z MIT-u. Najnowsze amerykańskie studium ujawniło, że dzięki chmurze drobniejsze krople powstające podczas kichnięcia czy kaszlnięcia mogą się przemieścić 5-200 razy dalej niż w sytuacji, gdyby krople przemieszczały się jako grupa niepowiązanych cząstek. Naukowcy posłużyli się szybką kamerą, poza tym prowadzili symulacje laboratoryjne i modelowanie matematyczne. Autorzy artykułu z Journal of Fluid Mechanics obalili kilka wcześniejszych poglądów, np. że większe krople śluzu lecą dalej, bo mają większy pęd. Zgadzałoby się to, gdyby krople były ze sobą niepowiązane, tymczasem na trajektorię wpływają interakcje kropli z chmurą gazu. W rzeczywistości kichnięcie lub kaszlnięcie przypomina wyziew z komina. Jeśli ignorujesz obecność chmury gazu, twoim pierwszym przypuszczeniem będzie, że większe krople polecą dalej niż mniejsze i przemieszczą się co najwyżej na parę metrów. Wyjaśniając dynamikę chmury gazowej, wykazaliśmy jednak, że w jej wnętrzu występuje cyrkulacja. Drobne krople mogą się unosić wokół i być ponownie zawieszane przez wir, dlatego wolniej osiadają. Zasadniczo będą przenoszone z chmurą na większe odległości, podczas gdy większe cząstki zdążą już opaść. Mamy więc do czynienia z odwróceniem zależności między zasięgiem a rozmiarem - tłumaczy Bush. Akademicy ustalili, że krople o średnicy 100 mikrometrów lecą 5-krotnie, a te o średnicy 10 mikrometrów aż 200-krotnie dalej niż dotąd szacowano. Krople o średnicy mniejszej od 50 mikrometrów często pozostają zawieszono wystarczająco długo, by dostać się do podsufitowych systemów wentylacyjnych. Zespół nazywa kichnięcia/kaszlnięcia wielofazowymi, turbulentnymi i lotnymi chmurami. Chmura wprowadza do swojego wnętrza powietrze i dalej się z nim miesza oraz rośnie. W miarę jak się rozrasta, zwalnia i zmniejsza się jej zdolność do utrzymywania zawieszonych kropel. Opisywanego zjawiska nie można zatem modelować jako przemieszczających się balistycznie indywidualnych kropel - podkreśla prof. Lydia Bourouiba. Amerykanie kontynuują swoje badania. Bourouiba skupia się np. na dynamice płynów fragmentacji (procesu tworzenia przenoszących patogeny kropel). « powrót do artykułu
  7. Fragment papirusu wspominający o żonie Jezusa nie jest współczesną fałszywką. Dokument, który został ujawniony w 2012 roku natychmiast wzbudził wiele kontrowersji. Zgodnie z chrześcijańską tradycją Jezus nie był żonaty, dlatego też papirus na nowo rozbudził dyskusję o celibacie i roli kobiet w Kościele. Zarówno Watykan jak i wielu badaczy uznali, że to fałszywka. Niepewne pochodzenie dokumentu, zamazany tekst i błędy gramatyczne kazały wątpić w jego autentyczność. Tym bardziej, że żaden z tekstów kanonicznych nie wspomina ani o żonie Chrystusa, ani o tym, by kobiety znajdowały się wśród Jego uczniów. Tymczasem we wspomnianym papirusie czytamy „Jezus powiedział do nich: 'Moja żona...'”, a w innym miejscu „Ona będzie mogła zostać moim uczniem”. Naukowcy z Harvard Divinity School, po przeanalizowaniu papirusu, tuszu, gramatyki tekstu i samego pisma poinformowali, że nie znaleźli żadnego dowodu na to, by dokument został współcześnie sfałszowany. Z Harvard Theological Review dowiadujemy się, że powstał on prawdopodobnie pomiędzy VI a IX wiekiem. Badania papirusu prowadzili eksperci z Columbia University, Harvard University i Massachusetts Institute of Technology. Zespół, porównując papirus z fragmentami papirusu na którym spisano Ewangelię wg świętego Jana, doszedł do wniosku, że skład chemiczny oraz wzorzec utlenienia jest zgodny. Współczesne metody badawcze wskazują, że papirus i tusz, którym spisano historię żony Jezusa, mają starożytne pochodzenie - stwierdzili badacze. Nie wiadomo, skąd pochodzi papirus. Ujrzał on światło dzienne w 2012 roku, gdy Karen King, historyk z Harvard Divinity School, specjalizująca się we wczesnych dziejach chrześcijaństwa zaniosła go do zbadania specjaliście z New York University. Pani King otrzymała papirus od anonimowego kolekcjonera w grudniu 2011 roku. Podczas pierwszego badania metodą radiowęglową nie uzyskano wiarygodnych wyników, gdyż badany fragment był zbyt mały. Drugie badanie, przeprowadzone przez Harvard University i Woods Hole Oceanographic Institution pozwoliły na datowanie papirusu na lata 659-859 po Chrystusie. Wyniki takie potwierdzono na Massachusetts Institute of Technology za pomocą mikrospektroskopii FT-IR. Papirus badali też uczeni z Columbia University, którzy za pomocą spektroskopii ramanowskiej ustalili, że pochodzi on z I-VIII wieku naszej ery. Badaniem samego pisma zajmował się Malcolm Choat z Macquarie University. Nie znalazł on charakterystycznych uszkodzeń, wskazujących na fałszowanie tekstu. Nie dostrzegł też dowodu na przerabianie liter. Takim dowodem byłoby np. spostrzeżenie, że litera sigma została przerobiona na alfę, dzięki czemu wyraz „kobieta” zmieniłby się w „żona”. Tematem przewodnim tego fragmentu jest potwierdzenie, że kobiety będące matkami i żonami mogą być uczniami Jezusa. Kwestia ta była przedmiotem gorących sporów we wczesnym chrześcijaństwie, kiedy to coraz większe znaczenie zaczęto przypisywać dziewictwu i celibatowi. Fragment ten każe nam się zastanowić nad naszą wiedzą na temat roli, jaką we wczesnym chrześcijaństwie i rozwoju jego filozofii dotyczącej małżeństwa, celibatu i rodziny odegrały spory wokół stanu cywilnego Jezusa - dodaje uczona. Podkreśla przy tym, że samo antyczne pochodzenie materiału nie jest dowodem, iż Jezus był żonaty. King zauważa, że dokument powstał długo po śmierci Jezusa, zatem jego autor nie znał Zbawcy osobiście. Profesor egiptologii Leo Depuydt z Brown University opublikował w Harvard Theological Review artykuł, w którym wymienia powody, dla których uważa dokument za fałszywkę. Zauważa m.in. że błędy gramatyczne oraz wyrażenie „moja żona” wydają się wytłuszczone. Tymczasem w innych starożytnych koptyjskich tekstach nie stosowano takiego zabiegu. Ten fragment wydaje się wydarty ze skeczu Monty Pythona - stwierdził uczony. Pani King odpowiada, że tekst poniżej wspomnianego fragmentu wydaje się ciemniejszy, trudno zatem mówić o wytłuszczeniu. « powrót do artykułu
  8. Holandia, która ma łagodne przepisy dotyczące praw autorskich, będzie musiała zmienić swoje praktyki sądowe. Zmusza ją do tego wyrok europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który stwierdził, że holenderskie sądy nie mogą tolerować pobierania z nielegalnych źródeł treści chronionych prawem autorskim. Rząd Holandii próbował argumentować, że pobieranie takiego materiału jest podobne do kopiowania zakupionego CD czy DVD. W związku z wyrokiem europejskiego sądu holenderskie Ministerstwo Bezpieczeństwa i Sprawiedliwości oświadczyło, że pobieranie z nielegalnych źródeł zostaje natychmiast zakazane. Holandia nie zmieni co prawda obowiązujących przepisów, ale krajowe sądy nie będą już mogły interpretować prawa tak, by zezwalać na tego typu praktyki. Holandia nie będzie ścigała pojedynczych osób pobierających pliki. Lokalne prawo traktuje takie działanie jako wykroczenie przeciwko kodeksowy cywilnemu, nie jako przestępstwo kryminalne. Organa ścigania skupią się raczej na osobach nielegalnie udostępniających duże ilości treści chronionych prawem autorskim. W Holandii, podobnie jak w Polsce, obowiązuje opłata reprograficzna, czyli podatek nałożony m.in. na czyste nośniki cyfrowe. Wpływy z tego podatku trafiają do właścicieli praw autorskich i mają im pokryć straty spowodowane piractwem. Wielkie koncerny, w tym Sony i Philips, uznały, że opłata taka nie pokrywa ich strat, dlatego też zwróciły się do Trybunału Sprawiedliwości o wydanie Holandii zakazu tolerowania indywidualnego piractwa. « powrót do artykułu
  9. Podczas wykopalisk prowadzonych przez Izraelską Służbę Starożytności w okolicach Tel Shadud w Izraelu odkryto ceramiczną trumnę sprzed ok. 3300 lat (z późnej epoki brązu) ze szkieletem dorosłego mężczyzny. Podczas wykopalisk natrafiliśmy na coś unikatowego i rzadkiego: cylindryczną glinianą trumnę z antropoidalnym wiekiem (stylizowanym na wizerunek osoby), otoczoną różnoraką ceramiką, głównie naczyniami do przechowywania pokarmów lub kultowymi oraz zastawą, a także kośćmi zwierzęcymi - opowiadają dyrektorzy wykopalisk Edwin van den Brink, Dan Kirzner i Ron Be'eri, dodając, że zapewne znajdowały się w nich ofiary dla bogów i zapasy na życie pośmiertne dla zmarłego. Przy szkielecie umieszczono ceramikę, sztylet i misę z brązu oraz kilka kawałków tego stopu. Ponieważ przedmioty wytworzono na miejscu, archeolodzy sądzą, że mężczyzna był urzędnikiem kananejskiego pochodzenia, który służył Egipcjanom. Nie można też wykluczyć hipotezy, że zmarły to bogacz naśladujący egipskie zwyczaje pogrzebowe. Archeolodzy podkreślają, że dotąd znaleziono tylko kilka antropoidalnych trumien, ostatnią prawie pół wieku temu w Dajr al-Balah. Przeciętna osoba nie mogłaby sobie na coś takiego pozwolić. To oczywiste, że zmarły był członkiem lokalnej elity. W pobliżu trumny znajdowały się groby 2 mężczyzn i 2 kobiet, zapewne członków rodziny. Wg specjalistów z Izraelskiej Służby Starożytności, odkrycie ceramicznej trumny stanowi dowód na to, że w późnej epoce brązu Egipcjanie kontrolowali dolinę Jezreel. Szczególnie cennym artefaktem jest umieszczona przy zmarłym pieczęć w kształcie skarabeusza z imieniem faraona Setiego I. Oprawiono ją w złoto i przymocowano do pierścienia. Na sygnecie widnieje też Ureusz - symbol władzy królewskiej i boskiej. Warto dodać, że wzmianka o Setim pomogła archeologom w datowaniu pochówku. Obecnie Izraelczycy próbują pozyskać z wnętrza trumny próbki DNA, by sprawdzić, czy zmarły był Kananejczykiem czy Egipcjaninem pochowanym w Kanaanie. « powrót do artykułu
  10. Oficjalnie ogłoszono, że NASA będzie kontynuowała misję OSIRIS-REx (Origins Spectral Interpretation Resource Identification Security Regolith Explorer). Celem misji jest pobranie próbek z asteroidy i przywiezienie ich na Ziemię. W dniach 1-9 kwietnia w siedzibie firmy Lockheed Martin w Littleton w stanie Kolorado przeprowadzono przegląd projektu misji (Mission Critical Design Review – CDR). Grupa niezależnych ekspertów z NASA i innych organizacji szczegółowo sprawdziła plany i zatwierdziła je do wykonania. To ostatni wymagany krok przed przejściem z etapu projektowania do etapu realizacji - mówi Gordon Johnston, odpowiedzialny w NASA za program OSIRIS-REx. Potwierdza on, że jesteśmy gotowi do wykonania projektu - dodaje. Misja OSIRIS-REx ma wystartować w 2016 roku. W roku 2018 nastąpi spotkanie pojazdu z asteroidą, a w 2023 roku próbki zostaną przywiezione na Ziemię. Do badań wybrano asteroidę Bennu (1999 RQ36). Sonda podleci do asteroidy i przez ponad rok będzie ją badała za pomocą pięciu instrumentów. Następnie pobierze z niej co najmniej 60 gramów próbek, które wrócą na Ziemię. Udane przejście CDR to duży sukces, ale najtrudniejsza część ciągle przed nami.Musimy zbudować, złożyć i przetestować urządzenie, a wszystko z uwzględnieniem wąskiego okienka startowego - cieszy się Mike Donnelly, jeden z menedżerów OSIRIS-REx. Bennu to najprawdopodobniej bardzo stara asteroida, która powstała wraz z Układem Słonecznym i nie zmieniła się od tamtego czasu. Celem misji jest poznanie jej składu, a dzięki temu pierwotnego składu Układu Słonecznego, co może dać odpowiedź na pytanie o pochodzenie wody i życia na Ziemi. Zdobędziemy też więcej informacji o asteroidach, co pozwoli na lepsze przygotowanie planety do obrony przed ewentualnym uderzeniem przez taki obiekt. NASA od lat prowadzi przygotowania do takiego wydarzenia. Ponadto nowe informacje przydadzą się podczas planowanego na 2025 rok lądowania człowieka na asteroidzie. W styczniu bieżącego roku NASA zaoferowała wszystkim chętnym, że ich nazwiska zostaną wygrawerowane na układzie scalonym znajdującym się na pokładzie OSIRIS-REx. Po podaniu swojego nazwiska możemy wydrukować certyfikat potwierdzający, że znalazło się ono na pokładzie OSIRIS-REx. Nazwiska można zgłaszać do 30 września bieżącego roku. « powrót do artykułu
  11. Naukowcy przeszczepili 4 nastolatkom pochwy wyhodowane z ich własnych komórek. Artykuł na ten temat ukazał się w piśmie The Lancet. Szef ekipy dr Anthony Atala z Instytutu Medycyny Regeneracyjnej Wake Forest Baptist Medical Center zaznacza, że studium to kolejny przykład wykorzystania technik medycyny regeneracyjnej w odniesieniu do różnych tkanek i narządów. Choć w badaniu wzięły udział dziewczęta z zespołem Mayera-Rokitansky'ego-Küstera-Hausera, rzadkim schorzeniem genetycznym, przy którym pochwa i macica są niedorozwinięte albo w ogóle nie występują, Amerykanie przekonują, że ich strategię będzie można również zastosować u pacjentek z urazami bądź nowotworami waginy. W momencie przeprowadzania operacji między czerwcem 2005 a październikiem 2008 r. ochotniczki miały 13-18 lat. Dane z corocznych wizyt pokazują, że nawet 8 lat po zabiegu narządy działają prawidłowo. Biopsje tkanki, obrazowanie rezonansem i badanie wewnętrzne z powiększeniem pokazały, że pochwy uzyskane w wyniku działań inżynieryjnych wyglądały i funkcjonowały podobnie do naturalnej tkanki - podkreśla Atlantida-Raya Rivera z HIMFG Tissue Engineering Laboratory przy Universidad Autónoma Metropolitana w Meksyku, gdzie przeprowadzano operacje. Na podstawie odpowiedzi udzielonych w 19-pytaniowej ankiecie FSFI (Female Sexual Function Index) akademicy stwierdzili, że po leczeniu funkcjonowanie seksualne kobiet było normalne: występowało u nich pożądanie, a odbycie stosunku nie bolało. Pierwszym etapem była biopsja zewnętrznych narządów płciowych. Później z tkanek ekstrahowano komórki mięśni gładkich i nabłonka i umieszczano je na po dwóch różnych stronach biodegradowalnego materiału, który po 2-krotnej inkubacji ręcznie zszywano w kształt pochwy. Każdorazowo wymiary dostosowywano do konkretnej pacjentki. Ok. 5-6 tyg. od biopsji chirurdzy tworzyli w miednicy chorych kanał. W środku umieszczali utworzone uprzednio rusztowanie (ze strukturami rozrodczymi łączono je za pomocą szwów). Wcześniejsze laboratoryjne i kliniczne badania Atali zademonstrowały, że po implantacji szczepionego komórkami tworu powstają nerwy i naczynia krwionośne, a komórki rozszerzają się i tworzą tkankę. W tym samym czasie rusztowanie jest stopniowo wchłaniane przez organizm, a komórki odkładają materiały do utworzenia własnej struktury podporowej. Podczas kontroli okazało się, że brzegi naturalnych i utworzonych w laboratorium segmentów były praktycznie nieodróżnialne i że w tych ostatnich powstała 3-warstwowa tkanka. Przed rozpoczęciem pilotażowego studium klinicznego, począwszy od lat 90. XX w., zespół Atali oceniał wyhodowane w laboratorium pochwy, pracując na myszach i królikach. To wtedy okazało się, że należy korzystać z komórek rozmieszczonych na rusztowaniu. Podobne podejście zastosowano w inżynierii zastępczych pęcherzy moczowych. Warto podkreślić, że od 1998 r. trafiły one do 9 dzieci. Ekipa odniosła też inny sukces, implantując chłopcom uzyskane w laboratorium cewki moczowe.
  12. Analiza danych z Wielkiego Zderzacza Hadronów, przeprowadzona przez zespół pracujący przy projekcie LHCb (Large Hadron Collider beauty), potwierdziła istnienie egzotycznych hadronów – cząstek materii, które nie mieszczą się w tradycyjnym modelu. Hadrony to cząstki subatomowe, w których występują oddziaływania silne. Dzieli się je na mezony, zbudowane z par kwark-antykwark, oraz bariony, zbudowane z trzech kwarków. Od dłuższego czasu pojawiały się doniesienia o istnieniu cząstek, które nie pasują do tego modelu. Teraz LHCb potwierdził istnienie cząstki Z(4430). W 2008 roku naukowcy pracujący przy japońskim Belle Collaboration jako pierwsi przedstawili dowody na istnienie Z(4430), które później potwierdzili z pewnością 5,2 sigma. Wspomniane dowody zebrano podczas rozpadu mezonu B. Teraz uczeni z LHC przedstawili kolejne dowody, które jednoznacznie potwierdzają istnienie egzotycznego hadronu. Na podstawie analizy 25 000 rozpadów mezonu B stwierdzili, że pewność, iż Z(4430) istnieje wynosi co najmniej 13,9 sigma. Jak mówi rzecznik prasowy LHCb, Pierluigi Campana, oznacza to, że mamy do czynienie z cząstką, a nie z błędami w danych. « powrót do artykułu
  13. Glukozamina, często obecna w suplementach diety, wydłuża życie myszy. Mechanizm ten jest prawdopodobnie związany z poprawą metabolizmu glukozy. Do takich wniosków doszedł Michael Ristow, profesor ETH Zurich, który wraz z zespołem podawał glukozaminę nicieniom. Okazało się, że te, który ją otrzymywały, żyły o 5% dłużej niż zwierzęta, które nie spożywały glukozaminy. Na tym jednak badania się nie skończyły. Podobne przeprowadzono na grupie myszy. Zwierzęta były w wieku 100 tygodni, co odpowiada 65 latom u człowieka. Grupa badana otrzymywała glukozaminę, grupa kontrolna była żywiona identyczną dietą, ale bez glukozaminy. Zwierzęta z grupy badanej żyły niemal o 10% dłużej niż te z grupy kontrolnej. W skali ludzkiego życia odpowiada to 8 dodatkowym latom. Co więcej glukozamina poprawiła metabolizm cukru, co chroni myszy przed rozwojem cukrzycy, choroby szczególnie niebezpiecznej w starszym wieku. Gdy Ristow z zespołem przeprowadzili bardziej szczegółowe badania okazało się, że glukozamina ułatwia rozkładanie aminokwasów. Aminokwasy to podstawowe składniki białek i są najlepiej metabolizowane bez obecności węglowodorów. Tymczasem dieta obu badanych grup myszy była identyczna. To wskazuje, że spożywanie glukozaminy działa tak, jak spożywanie diety o niskiej zawartości węglowodorów (cukrów). Profesor Ristow uważa, że powinniśmy zażywać suplementy zawierające glukozaminę. Sam zacząłem ją brać - mówi. Jednocześnie podkreśla, że osoby cierpiące na cukrzycę powinny nadal ściśle kontrolować poziom cukru, przynajmniej przez pierwsze tygodnie zażywania glukozaminy. Warto tutaj przypomnieć dwa wcześniejsze badania epidemiologiczne. Przeprowadzono je na 77 000 osób, a ich wyniki sugerują, że glukozamina ma związek ze zmniejszoną śmiertelnością wśród ludzi. Oczywiście, nie są one dowodem, że glukozamina wpływa na ludzi równie dobrze, jak na myszy, jednak są na to duże szanse, a jako, że – w przeciwieństwie do większości innych środków potencjalnie wydłużających życie – nie są znane żadne doniesienia o skutkach ubocznych suplementacji glukozaminy, rekomendowałbym ten środek, stwierdził szwajcarski uczony. « powrót do artykułu
  14. Gdy w Niedzielę Wielkanocną 1960 r. David Latimer dał się ponieść ciekawości i posadził trzykrotkę w szklanym gąsiorze po kwasie siarkowym, chyba nie spodziewał się, jak roślina się rozwinie i że zielonemu gąszczowi nie będzie przeszkadzać fakt, że ostatnio podlewano go w 1972 r. Latimer napełnił butlę kompostem, a potem opuścił sadzonkę za pomocą drutu. Wlał do środka ok. 142 ml wody (1/4 pinty) i kolejny raz podlał swój miniogród dopiero w 1972 r. Potem wetknął w szyjkę korek i od tej pory praktycznie nie zajmował się swoim dziełem. Brytyjczyk podkreśla, że pomysł na wykorzystanie butli pojawił się przypadkiem, bo w owym czasie przemysł chemiczny przestawił się na transportowanie związków chemicznych w plastikowych pojemnikach. Od 27 lat zakorkowany gąsior stoi w hallu pod schodami. Ponieważ od okna dzielą go prawie 2 m, trzykrotki wyciągają się w stronę światła. By rosły równo, naczynie jest od czasu do czasu obracane. Kwiatki przeprowadzają fotosyntezę, a dwutlenek węgla i składniki odżywcze czerpią z rozkładających obumarłych części, np. liści. Obieg wody także jest zachowany, bo para skrapla się na ściankach naczynia. Świat dowiedział się o eksperymencie Latimera, gdy 80-letni dziś mężczyzna zrobił mu zdjęcie i wysłał do programu BBC Radio 4 pt. Gardeners' Question Time. « powrót do artykułu
  15. Podczas dorocznego spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Badań Nad Rakiem zaprezentowano wyniki jednego z pierwszych badań nad wpływem e-papierosów na ekspresję genów. Eksperymenty prowadzili naukowcy z Boston University. Uczeni użyli komórek oskrzeli osób, u których występowały mutacje genetyczne czyniące je podatnymi na zachorowanie na nowotwory płuc. W warunkach laboratoryjnych komórki poddano działaniu średnich ilości dymu z e-papierosów. Badania wykazały, że ekspresja genów w takich komórkach była podobna do ekspresji genów w identycznych komórkach poddanych działaniu takich samych ilości dymu tytoniowego. Avrum Spira, jedne z badaczy, podkreśla, że ekspresja nie była identyczna, ale zauważono uderzające podobieństwa. Naukowcy chcą teraz sprawdzić, czy kolonie takich komórek będą się zachowywały podobnie jak kolonie komórek nowotworowych. Uczeni zaznaczają, że to dopiero wstępny etap ich prac i na tej podstawie nie można stwierdzić, czy e-papierosy prowadzą do rozwoju nowotworów in vitro, nie mówiąc już o zagrożeniu in vivo. Mogą być bardziej bezpieczne niż tytoń, ale wstępne wyniki wskazują, że nie są nieszkodliwe - mówi Spira. E-papierowy ciągle wywołują kontrowersje. Niektórzy uczeni sądzą, że są one mniej szkodliwe od tradycyjnych papierosów. Inni zaś twierdzą, że urządzenia te również zagrażają zdrowiu palaczy. « powrót do artykułu
  16. W jeziorach przybrzeżnych i bagnach Nowej Południowej Walii odkryto nowy gatunek raka. Gramastacus lacus, bo o nim mowa, jest jednym z najmniejszych raków: mierzy 12-18 mm (największy znaleziony egzemplarz miał 21,3 mm i ważył 7 gramów). Mimo miniaturowych rozmiarów G. lacus jest wyspecjalizowanym kopaczem - jego jamy mają nawet do metra głębokości i sięgają wtedy do lustra wody. Stosunkowo proste norki z jednym wejściem i okrągłym przekrojem pomagają rakom przeżyć suche okresy (australijskie przybrzeżne bagna regularnie wysychają, a potem są zalewane nawet 1,5 m wody). Obniżają się one pod ostrym kątem. Głębokość zależy od typu gleby, ale większość "konstrukcji" to pojedynczy korytarz, penetrujący na głębokość 450-750 mm. Starsze norki są wyposażone w niewielką komorę. Zaobserwowano, że na norkę przypada tylko jeden dorosły rak. Choć brak ilościowych danych nt. liczebności G. lacus, Robert B. McCormack z Australian Crayfish Project dywaguje, że opierając się na obserwacjach i próbkowaniu, można stwierdzić, że w odpowiednich miejscach (płytkich i mocno zarośniętych trzciną parkach narodowych takich jak Myall Lakes) jest ich dużo - gęstość sięga 35/m2. W zmienionych habitatach i rejonach narażonych na działalność człowieka, np. wokół jeziora Budgewoi, populacje są mniejsze - gęstość wynosi 1/10 m2. Samce są nieco większe od samic. U obu płci występują wydłużone szczypce, wykorzystywane do obrony i odstraszania innych raków, małych ryb czy większych bezkręgowców. Zanurzone G. lacus szybko wymachują otwartymi szczypcami, jednak rzadko bronią się w ten sposób poza wodą. McCormack opowiada, że G. lacus przemieszcza się za pomocą serii rytmicznych nurkowań. Rak unosi głowotułów i szczypce za pomocą odnóży, przesuwa się do przodu, a gdy traci równowagę, nurkuje. Potem wielokrotnie powtarza ten manewr. « powrót do artykułu
  17. Dyrektor wykonawczy BlackBerry John Chen powiedział, że jego firma może wycofać się z rynku smartfonów jeśli nie będzie na nich zarabiała. Dodał, że jest niewiele czasu na podjęcia tak istotnej decyzji. Chen został CEO przeżywającej kłopoty firmy w listopadzie ubiegłego roku. Przyznał, że kanadyjskie przedsiębiorstwo szuka możliwości zainwestowania lub połączenia się z firmami działającymi na takich rynkach jak opieka zdrowotna, finanse lub prawo. Rynki te potrzebują bezpiecznych kanałów komunikacji, dlatego też może znaleźć się na nich miejsce dla BlackBerry. Chen nie wyklucza też niewielkich przejęć, mogących wzmocnić pozycję kanadyjskiego przedsiębiorstwa. « powrót do artykułu
  18. W wielu produktach konsumenckich znajdują się nanocząsteczki. Są one dodawane, by uzyskać pożądaną teksturę, zabijać bakterie czy wydłużyć trwałość ubrań czy kosmetyków. Jednak badania wykazały, że wiele z nich jest toksycznych dla komórek. Naukowcy z MIT-u i Harvard School of Public Health alarmują, że niektóre niszczą DNA. Badania prowadzone pod kierownictwem profesorów Bevina Engelwarda z MIT-u i Philipa Demokritou, dyrektora Center for Nanotechnology and Nanotoxicology na Harvardzie wykazały, że nanocząsteczki tlenku cynku, dodawane do filtrów przeciwsłonecznych w kremie znacząco uszkadzają DNA. Podobne działanie mają nanocząsteczki srebra, dodawane do zabawek, past do zębów czy ubrań. FDA (Federalna Agencja Żywności i Leków) nie wymaga od producentów testowania nanododatków, jeśli wykazano, że gotowy materiał, w którym znajdują się one, jest bezpieczny. Jednak testy przeprowadzone na Harvardzie i MIT wykazały, że takie nanododatki mogą być czasem niebezpieczne i przenikać do komórek. Problem w tym, że jeśli nanocząstka wykonana jest z materiału uznawanego za bezpieczny, to i ona jest uważana za bezpieczną. Są ludzie, których takie myślenie martwi, jednak to bardzo trudny problem, bo gdy już jakaś rzecz jest produkowana, trudno spowodować, by produkcji zaprzestano - mówi Engelward. Nie od dzisiaj wiadomo, że materiały w skali nano wykazują często inne właściwości od swoich odpowiedników w większej skali, zatem to, co na co dzień jest bezpieczne, może być szkodliwe, gdy jest produkowane w formie nanocząstek. Dotychczas większość badań nad nanocząsteczkami skupiała się na eksperymentowaniu ze śmiertelnością komórek po wystawieniu na działanie nanocząstek. Niewiele za to prowadzono badań nad uszkodzeniami DNA wywoływanymi przez nanocząstki. Tymczasem takie uszkodzenie nie musi zabić komórki, jednak, jeśli nie zostanie naprawione, może prowadzić do jej mutacji i przekształcenia się w komórkę nowotworową. Najczęściej używanym testem mającym stwierdzić stopień uszkodzenia DNA komórki jest tzw. metoda kometowa. Polega ona na umieszczeniu DNA na specjalnej matrycy i wymuszenie jego ruchu przez żel za pomocą zjawiska elektroforezy. Uszkodzone fragmenty DNA przesuwają się dalej niż nieuszkodzone, pozostawiając w żelu ślad podobny do warkocza komety. Im dalej DNA zawędruje, tym większe są uszkodzenia. Metoda kometowa jest bardzo czuła, ale i bardzo powolna. W 2010 roku profesor Engelward i współpracujący z nim profesor Sangeeta Bhatia z MIT-u opracowali szybszą odmianę tej metody, zwanej chipem kometowym. Pojedyncze komórki są w niej umieszczane w miniaturowych studniach i tam badane. Metoda ta pozwala na przetestowanie 1000 próbek w czasie, w którym za pomocą metody kometowej można sprawdzić 30 próbek. Podczas obecnych badań uczeni wykorzystali właśnie chip kometowy i za jego pomocą sprawdzali dwa typy komórek standardowo służących do badania toksyczności – ludzkie limfoblasty oraz komórki jajnika chomika chińskiego. Wykazali, że największe szkody poczyniły w nich nanocząstki tlenku cynku oraz srebra. Już przy stężeniu rzędu 10 mikrogramów na litr dochodziło do powszechnych znacznych uszkodzeń DNA. Powszechnie stosowane dwutlenek krzemu, dodawany do żywności i lekarstw oraz tlenek żelaza i tlenek ceru charakteryzowały się niską toksycznością. Naukowcy zastrzegają, że konieczne są dalsze badania, które wykażą, przy jakich stężeniach nanomateriały stają się toksyczne. Przy bardzo niskich będą raczej nieszkodliwe, jednak konieczne jest określenie poziomu, od jakiego ich użycie staje się niebezpieczne.
  19. Wczoraj, 9 kwietnia, NASA pozwoliła dziennikarzom obejrzeć laboratorium, w którym trwają prace nad najnowszymi technologiami służącymi do bezpiecznego lądowania na Marsie. Testy polowe urządzeń powstających w ramach projektu Low-Density Supersonic Decelerator (LDSD) rozpoczną się już w bieżącym roku i będą przeprowadzane na dużych wysokościach nad Ziemią. Obecnie używane technologie służące do bezpiecznego sprowadzania obiektów na powierzchnię Marsa zostały opracowane przed kilkoma dekadami na potrzeby misji Viking. W jej ramach w 1976 roku Amerykanie umieścili na powierzchni Czerwonej Planety dwa lądowniki. Od tamtej pory z powodzeniem używano spadochronów. Zostały one wykorzystane także podczas lądowania Curiosity w 2012 roku. NASA ma zamiar nadal wykorzystywać atmosferę Marsa do spowalniania lądujących pojazdów. Takie rozwiązanie pozwala bowiem zaoszczędzić paliwo i zapewnia mniejsze zużycie silników, które są potrzebne przy ostatniej fazie lądowania. Jednak, jako że agencja ma coraz bardziej ambitne plany, a ich zwieńczeniem ma być lądowanie człowieka na Marsie, konieczne stało się opracowanie technologii, które pozwolą na lądowanie coraz większych i cięższych urządzeń. To z kolei oznacza, że trzeba w coraz większym stopniu wykorzystać opór rzadkiej marsjańskiej atmosfery. Można to osiągnąć przez budowę większych spadochronów, które będą wcześniej rozwijane. NASA pracuje obecnie nad trzema urządzeniami. Dwa pierwsze z nich do nadmuchiwane aerodynamiczne spowalniacze naddźwiękowe. Przypominają one olbrzymie balony. Jeden ma średnicę 6, a drugi 8 metrów. Ich zadaniem jest spowolnienie lądującego urządzenia z prędkości 3,5 mach lub większej do 2 mach lub mniejszej. Następnym urządzeniem jest spadochron o średnicy 30,5 metra, który spowolni urządzenie do prędkości mniejszej niż prędkość dźwięku. To największe takie urządzenia, które kiedykolwiek zostały poddane testom przy prędkościach wielokrotnie przekraczających prędkość dźwięku. Dzięki nim możliwe będzie zwiększenie ciężaru lądującego pojazdu z obecnych 1,5 tony do 2-3 ton. Znacząco poprawi się też precyzja lądowania. Obecnie margines błędu wynosi 10 kilometrów, a LDSD zmniejszy go do 3 kilometrów. Poszczególne elementy LDSD są testowane od ubiegłego roku, a w roku 2014 i 2015 system zostanie wielokrotnie sprawdzony w takich warunkach, z jakimi będzie miał do czynienia na Marsie. Będzie on rozwijany w wysokich partiach atmosfery przy prędkościach wielokrotnie przekraczających prędkość dźwięku. LDSD może zostać użyty po raz pierwszy już podczas misji zaplanowanej na rok 2018. « powrót do artykułu
  20. W wyniku wybuchu w Czarnobylu ucierpieli nie tylko ludzie, większe zwierzęta i drzewa, ale i reducenci: owady, bakterie czy grzyby. Reducenci (zwani także destruentami) odpowiadają za rozkład martwej substancji organicznej, a ich niedomagania mogą zaburzyć cały ekosystem. Badania w Czarnobylu prowadzimy od 1991 r. W tym czasie zauważyliśmy znaczącą akumulację ściółki - podkreślają autorzy raportu z pisma Oecologia, tłumacząc, co zainspirowało ich ostatnie studium. Co ważne, drzewa z tzw. Czerwonego Lasu nie ulegały rozkładowi nawet 15-20 lat po katastrofie. Gdy pierwszy raz się na nie natknęliśmy, nie licząc paru mrówek, obumarłe pnie były w dużej mierze nietknięte. To było uderzające, zważywszy, że w lasach, gdzie mieszkam, przewrócone drzewa obracają się w większości w pył w ciągu zaledwie dekady leżenia na ziemi - opowiada Timothy Mousseau, biolog z Uniwersytetu Południowej Karoliny. Naukowcy mierzyli grubość ściółki w różnych częściach strefy wykluczenia i stwierdzili, że w rejonach najsilniejszego skażenia promieniowaniem warstwa liści była 2-3-krotnie grubsza. W dalszej części eksperymentu we wrześniu 2007 r. badacze zrobili 572 siatkowe torebki. Do środka włożono liście/igły jednego z 4 gatunków drzew z nieskażonego obszaru: dębu, klonu, brzozy lub sosny. Upewniano się, że w środku nie było żadnych owadów, a później w części paczuszek umieszczono dodatkową warstwę z rajstop (miało to zapobiegać dostawaniu się do środka dużych bezkręgowców). Następnie torebki rozrzucono w 20 punktach strefy wykluczenia (różnice w promieniowaniu tła wybranych lokalizacji były ponad 2600-krotne). Po prawie roku paczuszki zebrano. W rejonach bez promieniowania zniknęło 70-90% liści, lecz w miejscach z większym promieniowaniem pozostało ok. 60% pierwotnej ich masy. Porównując torebki z siatki z wersjami pokrytymi rajstopami, akademicy zauważyli, że choć owady pełnią istotną rolę w rozkładzie, bakterie i grzyby są o wiele ważniejsze. [...] Promieniowanie hamuje bakteryjny rozkład liści ściółki - wyjaśnia Mousseau, dodając, że związki odżywcze nie są skutecznie zwracane do gleby, co może w pewnym stopniu tłumaczyć wolniejszy wzrost drzew wokół Czarnobyla. Ponieważ torebki umieszczono w różnych warunkach ekologicznych i było ich dużo, naukowcy mogli statystycznie kontrolować inne czynniki wpływające na rozkład, takie jak wilgotność, temperatura oraz typ gleby i lasu.
  21. Użytkownicy Windows 8 muszą zainstalować poprawkę Windows 8.1 Spring Update. Bez niej nie będzie możliwe zainstalowanie żadnej kolejnej poprawki dla tego systemu. Microsoft nie zdradza, dlaczego postanowił wymusić instalację poprawki. Można się tylko domyślać, że w związku z wprowadzeniem znacznych zmian w powszechnie krytykowanym interfejsie systemu, koncern chce uniknąć fragmentacji środowiska i skupić się nad rozwijaniem jednej jego wersji. Windows 8.1 Spring Update ukazała się przed dwoma dniami i powinna zadowolić większość użytkowników. Gdy zostanie zainstalowana na komputerze bez wyświetlacza dotykowego automatycznie zmienia interfejs na tradycyjny Pulpit i umożliwia przypinanie aplikacji Metro do paska zadań. Aplikacje te zyskują też dzięki niej przyciski do minimalizowania i zamykania, które umiejscowione zostały w tym samym miejscu, w którym znajdują się przyciski w aplikacjach dla Pulpitu. Ponadto użytkownicy, którzy zdecydują się na korzystanie z interfejsu Metro zyskali możliwość zmiany rozmiarów kafelków oraz odinstalowywania programów za pomocą prawego klawisza myszy. Podstawowe wsparcie techniczne dla systemu Windows 8 zakończy się w 2016 roku, a rozszerzone wsparcie zostanie zakończone w roku 2023. « powrót do artykułu
  22. Leki wykorzystywane w leczeniu choroby Wilsona do zablokowania absorpcji miedzi mogą znaleźć dodatkowe zastosowanie w terapii różnych rodzajów nowotworów, w tym czerniaka. Zespół ze Szkoły Medycyny Duke University stwierdził, że nowotwory z mutacją w genie BRAF (BRAF-pozytywne) potrzebują miedzi do wzrostu guzów. Gen BRAF reguluje podział i różnicowanie komórek. Gdy dojdzie do jego mutacji, wzrost wymyka się spod kontroli. Za pomocą modeli zwierzęcych i hodowli komórkowych prof. Christopher M. Counter zaobserwował, że kiedy eksperymentalnie zahamuje się wychwyt miedzi przez guzy BRAF-pozytywne, można powstrzymać ich wzrost. Podobne rezultaty uzyskano dzięki lekom stosowanym w terapii choroby Wilsona (zwyrodnienia soczewkowo-wątrobowego). W tym zaburzeniu genetycznym miedź akumuluje się początkowo w wątrobie, prowadząc do jej uszkodzenia. Później, po przekroczeniu możliwości magazynowania pierwiastka, trafia on gdzie indziej; szczególnie duże stężenia rozwijają się w mózgu, nerkach i rogówkach. Wśród potencjalnych celów doustnych leków na chorobę Wilsona wymienia się nie tylko czerniaka, ale i nowotwory tarczycy czy płuc. Wydano już zgodę, by na Duke University przetestować leki obniżające poziom miedzi u chorych z czerniakiem. « powrót do artykułu
  23. HP zapłaci grzywnę w wysokości 108 milionów dolarów. To cena ugody, jaką firma zawarła z amerykańskimi Departamentem Sprawiedliwości oraz Komisją Giełd i Papierów Wartościowych (SEC). Urzędy stawiają koncernowi zarzuty złamania ustawy Foreign Corrupt Practices Act. Przedstawiciele HP dopuścili się bowiem korupcji w Polsce, Rosji i Meksyku. Za przestępstwa dokonane w trzech regionalnych oddziałach HP firma ma zapłacić 76.760.224 USD grzywny związanej z zarzutami kryminalnymi. Kolejne 31.472.250 USD zapłaci tytułem odszkodowań i grzywien związanych z zarzutami cywilnymi. Nieodpowiednie zachowanie opisane w ugodzie miało związek z działaniami niewielkiej liczby osób, które nie są już pracownikami naszej firmy. HP w pełni współpracowało z Departamentem Sprawiedliwości oraz Komisją Giełd i Papierów Wartościowych podczas śledztwa - czytamy w oświadczeniu wydanym przez Johna Schultza, wiceprezesa firmy i jej głównego prawnika. Podmioty zależne Hewlett-Packarda utworzyły nielegalny fundusz, który służył do wypłacania łapówek, założyły całą sieć podmiotów zależnych oraz kont bankowych służących praniu pieniędzy, prowadziły podwójną księgowość, by monitorować swoją działalność korupcyjną oraz używały anonimowych kont e-mail i telefonów na kartę, za pomocą których umawiano się na tajne spotkania, gdzie dochodziło do wręczania łapówek - stwierdził zastępca Prokuratora Generalnego USA W oficjalnym oświadczeniu zauważono też rolę organów ścigania z Polski, Niemiec i Meksyku, które pomogły w ściganiu korupcji. W Polsce dotychczas zarzuty postawiono 41 osobom, w tym wysoko postawionym urzędnikom MSWiA. « powrót do artykułu
  24. Czemu w większości języków naturalnych do opisu wysokości dźwięku stosuje się te same pojęcia odnoszące się przestrzeni (wysoki vs niski, wznoszący się vs opadający) i dlaczego w historii zapisu muzycznego wysokie nuty znajdowały się zawsze wyżej? Zespół z Uniwersytetu w Bielefeld oraz Instytutu Cybernetyki Biologicznej Maxa Plancka uważa, że dzieje się tak, bo w codziennym życiu dźwięki dochodzące z wyżej położonych punktów rzeczywiście są często wyższe (mają większą częstotliwość). Dr Cesare Parise i inni przeprowadzili 3 typy eksperymentu. Przede wszystkim nagrano i przeanalizowano dużą próbkę dźwięków ze środowiska naturalnego. Okazało się, że dźwięki o wysokiej częstotliwości z większym prawdopodobieństwem pochodzą z większej wysokości. W dalszej kolejności skupiono się na właściwościach filtrujących ludzkiego ucha zewnętrznego. Stwierdzono, że przez kształt małżowiny dźwięki z większych wysokości są filtrowane w taki sposób, że w przypadku wyższych zachowuje się większa energia fali. W ostatnim z eksperymentów ochotników proszono o zlokalizowanie dźwięków o różnej częstotliwości i znowu zauważono, że te o wyższej częstotliwości postrzegano jako dochodzące z większej wysokości. Wszystko razem wskazuje na to, że akustyka ludzkiego ucha, uniwersalne posługiwanie się terminami przestrzennymi do opisu wysokości dźwięku i przedstawianie wyższych nut wyżej w zapisie muzycznym odzwierciedlają przystosowanie ludzkiego słuchu do właściwości statystycznych otoczenia. Parise uważa, że uzyskane wyniki przydadzą się do ulepszenia audiotechnologii 3D, np. protez czy środowisk wirtualnych. Rezultaty opisane w PNAS sugerują, że pozornie arbitralne zestawienia międzyzmysłowe, z którymi stykamy się na co dzień, np. kojarzenie kolorów żółto-czerwonych z wyższą temperaturą czy kwaśnych pokarmów z ostrością, bazują de facto na statystycznych prawidłowościach środowiska naturalnego. « powrót do artykułu
  25. CERN informuje o rozpoczęciu procesu ponownego uruchamiania Wielkiego Zderzacza Hadronów. Akcelerator został zamknięty w lutym ubiegłego roku i od tamtej pory jest udoskonalany. Zwiększenie możliwości LHC pochłonie 4,4 miliarda dolarów, a urządzenie ruszy pełną parą w przyszłym roku. Obecnie udało się uruchomić tzw. źródło, czyli tę część akceleratora, która odpowiada za oddzielenie elektronów od atomów wodoru i pozyskanie protonów. Następnym krokiem będzie uruchomienie Linac2, czyli urządzenia, którego zadaniem jest wstępne rozpędzenie protonów. Od lutego 2013 roku przebudowano też system kontrolny LHC, obecnie technicy wymieniają okablowanie i inne zużyte elementy. W międzyczasie trwa sprawdzanie poszczególnych komponentów w poszukiwaniu ewentualnych usterek. Po zbudowaniu LHC rozpoczął pracę z energią 7 TeV (teraelektronowoltów), która w 2012 roku została zwiększona do 8 TeV. Po zakończeniu modernizacji energia zderzeń wyniesie 13-14 TeV. LHC popracuje kolejne 3-4 lata, a następnie znowu zostanie wyłączony na wiele miesięcy i poddany kolejnej modernizacji. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...