Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Otyłe myszy mogą się poruszać, ale tego nie robią. Alexxai Kravitz z amerykańskich Narodowych Instytutów Zdrowia (NIH), który prowadził badania na tych zwierzętach stwierdził, że nie tyle zwiększona waga upośledza naszą zdolność do poruszania się, ale zachodzące po przytyciu zmiany w mózgu powodują, że nie chcemy się ruszać. Otyłe myszy mogą świetnie się poruszać - stwierdził Kravitz, komentując wyniki swoich badań, które zostały opublikowane w piśmie Cell Metabolism. One po prostu tego nie robią - dodaje uczony. Kravitz i jego zespół zauważyli, że u myszy będącej na diecie wysokotłuszczowej dochodzi do spadku poziomu związanego z ruchem receptora dopaminowego DR2. Wówczas myszy poruszają się wolniej i mniej. Gdy jednak naukowcy przywrócili normalny poziom DR2, myszy zaczęły poruszać się więcej, mimo że ich waga nie uległa zmianie. Obserwacje potwierdzono na szczupłych myszach, u których obniżono poziom DR2. Poruszały się one równie mało co ich otyli koledzy. Kravitz uważa, że za 20-30 lat terapię ze zwiększaniem aktywności DR2 można będzie stosować u ludzi. Może być ona bardzo pomocna, skoro eksperymenty na myszach wykazały, że możliwość poruszania się i wykonywania ćwiczeń fizycznych nie jest związana z samym zwiększeniem wagi. Warto też zwrócić uwagę, że myszy, na których eksperymentowano były karmione dietą z wysoką zawartością tłuszczu. Niewykluczone zatem, że to nie samo przybranie na wadze ale tłuszcz w diecie upośledzały DR2. Wyniki badań nie są jednak łatwe w interpretacji. Oni karmili myszy dietą wysokotłuszczową, to upośledziło receptor i zmniejszyło aktywność. Dieta wysokotłuszczowa to dobry sposób na wywołanie otyłości, jednak nie jest ona tym samym, co otyłość - mówi Vicki Vieira-Potter, fizjolog z University of Missouri. Uczona zauważa, że do dużego przyrostu wagi u myszy doszło już po tym, jak przestały się ruszać, co wskazuje, że ruch ma znaczenie dla wagi. Mimo tej krytyki uczona zauważa, że Kravitz i jego zespół dowiedli bardzo ważnej rzeczy, mianowicie, iż dieta wysokotłuszczowa wpływa też na mózg, upośledza szlak sygnałowy dopaminy, a to oznacza, że może wpływać na zachowanie. « powrót do artykułu
  2. NASA wybrała misję, której celem będzie zbadanie jednych z najbardziej egzotycznych obiektów we wszechświecie, takich jak czarne dziury, pulsary i gwiazdy neutronowe. Obiekty takie jak czarne dziury są otoczone gazem, którego temperatura sięga ponad miliona stopni. Gaz taki emituje promienie X. Dlatego też w ramach misji Imaging X-ray Polarimetry Explorer (IXPE) w przestrzeń kosmiczną polecą trzy teleskopy z kamerami zdolnymi do pomiarów polaryzacji promieni X, co pozwoli odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących badanych obiektów. Nie jesteś w stanie bezpośrednio obrazować tego, co dzieje się w pobliżu takich obiektów jak czarne dziury czy gwiazdy neutronowe, ale badają polaryzację promieni X emitowanych z ich otoczenia możemy wiele dowiedzieć się o zjawiskach fizycznych zachodzących w tych obiektach - mówi Paul Hertz, dyrektor wydziału astrofizycznego w Science Mission Directorate w NASA. Misja odbędzie się w ramach Astrophysics Explorers Program. We wrześniu 2014 roku NASA poprosiła o składanie propozycji dotyczących nowej misji. Agencja otrzymała 14 propozycji, z czego wybrano 3 do dalszych prac. W końcu NASA zdecydowała, że misja IXPE przyniesie największe korzyści naukowe i opracowano dla niej najbardziej realistyczny plan. IXPE ma wystartować w 2020 roku i będzie kosztowała 188 milionów USD. Odpowiedzialny za nią będzie Martin Weisskopf z Marshall Space Flight Center, budową pojazdu i integracją urządzeń naukowych zajmie się Bell Aerospace, a Włoska Agencja Kosmiczna dostarczy czujniki polaryzacji promieni X. W ramach Explorers Program odbyło się dotychczas ponad 90 misji, w tym misja Explorer 1 z 1958 roku podczas której odkryto Pasy Van Allena. Założeniem Explorers Program jest częste organizowanie tanich misji badawczych z zakresu astrofizyki i heliofizyki. « powrót do artykułu
  3. Miniony rok był bardzo zły dla przeglądarki Internet Explorer. Pomiędzy lutym a grudniem IE stracił aż połowę użytkowników. Obecnie rynkowe udziały tej przeglądarki wynoszą zaledwie 20,84%. Zdecydowanie zyskała Chrome, do której w lutym należało 36,58% rynku, a obecnie jej udziały sięgnęły 56,43%. Swój stan posiadania utrzymał Firefox. Obecnie przeglądarka Mozilli ma 12,22% udziałów w rynku. Kolejny na liście przeglądarek dla desktopów jest Microsoftowy Edge, jednak jego udziały rosną niezwykle powoli. W lutym należało doń 3,94% rynku, obecnie jest to 5,33%. Sporo straciła Safari. Udziały przeglądarki Apple'a ciągle spadają i od lutego zmniejszyły się z 4,88 do 3,47 procenta. Safari jest za to niekwestionowanym liderem rynku mobilnego, na którym ma 46,25% udziałów. Na drugim miejscu plasuje się Opera Mini z udziałem sięgającym 29,18%, a na trzecim znajdziemy Android Browser (10,25%). Większych niespodzianek nie zauważymy ani na rynku systemów operacyjnych dla desktopów, gdzie niepodzielnie rządzi Windows (90,95%), ani na rynku OS-ów dla urządzeń mobilnych. Tam króluje Android (65,87%), a na drugim miejscu jest iOS (29,52%). « powrót do artykułu
  4. Naukowcy z Imperial College London i Kazańskiego Uniwersytetu Państwowego opisali zjawisko elektro-optyczne, które pozwoli na znaczne zwiększenie gęstości zapisu optycznych nośników danych. Obecnie płyty DVD czy Blu-ray znacznie ustępują pojemnością HDD czy SSD. Mniejsza gęstość zapisu nośników optycznych wynika z ograniczeń nakładanych przez limit dyfrakcyjny. To zjawisko fizyczne polegające na tym, że nie można skupić promienia światła na powierzchni mniejszej niż połowa długości fali tego promienia. Brytyjsko-rosyjski zespół ominął to ograniczenie potencjalnie zwiększając gęstość zapisu na nośniku optycznym do setek terabajtów na cal kwadratowy. Stało się to możliwe dzięki wykorzystaniu organicznego barwnika, azobenzenu, oraz anteny skupiającej światło. Uczeni odkryli, że oświetlenie laserem molekuły azobenzenu znajdującej się w polu elektrycznym powoduje, że molekuła odwraca się. Zmienia to właściwości optyczne molekuły, dzięki czemu może stać się ona nośnikiem informacji. Naukowcy opracowali też metodę wykorzystania nanoanteny do manipulowania molekułami. Nanoantena absorbuje światło lasera i skupia je na miejscu, z którego chcemy odczytać lub w którym chcemy zapisać informacje. "Dalsze udoskonalenie tej metody pozwoli na osiągnięcie gęstości zapisu liczonej w petabajtach na cal kwadratowy. Innymi słowy standardowy dysk mógłby przechowywać milion razy więcej informacji niż współczesne DVD" - powiedział prowadzący badania profesor Siergiej Kazarian z Imperial College London. « powrót do artykułu
  5. Najstarsza znana orka świata - zwana pieszczotliwie Granny (a oficjalnie J2) - zaginęła i prawdopodobnie nie żyje. Badanie samic orek, które żyją długo po wygaszeniu płodności, ma rzucić więcej światła na zjawisko menopauzy. Przechodzą ją tylko 3 gatunki ssaków: orki, grindwale krótkopłetwe i ludzie. Śledząc losy Granny i innych liderek, biolodzy wykazali, jak ważną spełniają rolę: przewodzą stadu w czasie żerowania, karmią samce czy opiekują się młodymi innych samic. Choć badania będą kontynuowane, ikony najlepiej zbadanej populacji orek więcej już nie zobaczymy. To było nieuniknione i wiedzieliśmy, że ten dzień kiedyś przyjdzie, ale ta wiadomość bardzo nas zasmuciła - podkreśla dr Darren Croft z Uniwersytetu w Exeter. Orki z morza Salish (rejonu między południowo-zachodnią Kolumbią Brytyjską a północno-zachodnią częścią stanu Waszyngton) są od 40 lat opisywane przez dr. Kena Balcomba z Centrum Badania Waleni (Center for Whale Research, CWR). Balcom rozpoczął studium po okresie między 1965 a 1975 r., kiedy orki z Salish odławiano do parków morskich. Ich przewidywalne zwyczaje sprawiały, że były dla ludzi idealnym celem. Badacz dostrzegł Granny po raz pierwszy 16 kwietnia 1976 r. w Zatoce Admiralicji. Później w ciągu 40 lat spotykaliśmy J2 tysiące razy. W ostatnich latach, ilekroć ją widzieliśmy, właściwie za każdym razem przewodziła stadu J. W 1987 r. szacowaliśmy, że miała co najmniej 45 lat, a bardziej prawdopodobne, że 76. [...] To jeden z kilku tutejszych waleni, w przypadku których nie znaliśmy dokładnego wieku, bo urodziły się na długo przed początkiem studium. Od 1976 roku rozpoczęła się regularna obserwacja i katalogowanie orek. Dzięki temu tzw. SRKW (od ang. southern resident killer whales) została jedyną populacją orek, uznawaną przez Służbę Połowu i Dzikiej Przyrody Stanów Zjednoczonych za zagrożoną i chronioną Ustawą o zagrożonych gatunkach (Endangered Species Act). Balcom napisał na witrynie CWR, że ostatni raz widział Granny 12 października ubiegłego roku. Płynęła wtedy na północ cieśniną Haro. Być może później spotkali ją inni obserwatorzy waleni, ale do końca roku oficjalnie uznaliśmy seniorkę za zaginioną. Z żalem uznajemy, że nie żyje. Zgodnie z szacunkami na 31 grudnia 2016 r., SRKW składa się z ok. 78 zwierząt, a stado J z 24. Ich przyszłość zależy od łososi, których w tym rejonie ubywa... « powrót do artykułu
  6. Po jakim czasie wylęgały się jaja dinozaurów? Wg amerykańsko-kanadyjskiego zespołu, po 3-6 miesiącach. Jedne z największych dinozaurzych zagadek dotyczą embriologii - właściwie nic na ten temat nie wiadomo. Czy ich jaja [które ważyły nawet do 4 kg] rozwijały się wolno jak kuzynów gadów - krokodyli i jaszczurek? A może szybko jak u żyjących dinozaurów ptaków? - dywagował prof. Gregory Erickson z Uniwersytetu Stanowego Florydy. By rozstrzygnąć tę kwestię, Erickson, jego student David Kay oraz współpracownicy z Uniwersytetu w Calgary i Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej zajęli się badaniem rzadkich skamieniałości - fosyliów embrionów. Czas spędzony w jaju jest kluczową częścią rozwoju, ale ten najwcześniejszy etap wzrostu jest słabo poznany, bo embriony [dinozaurów] są rzadkie - podkreśla prof. Darla Zelenitsky z Uniwersytetu w Calgary. Autorzy publikacji z pisma PNAS analizowali 2 rodzaje jaj: 1) proceratopsa z pustyni Gobi (jego jaja były dość małe i ważyły ok. 194 gramów) i 2) hipakrozaura z Alberty (jego jaja były wielkie i ważyły ponad 4 kg). Erickson i inni zobrazowali za pomocą tomografii komputerowej rozwijające się zęby embrionów. Później część z nich wyekstrahowano i badano dalej pod zaawansowanymi mikroskopami. Pierścienie wzrostu na zębach pozwoliły ustalić, ile czasu dinozaur rósł w jaju. Pierścienie z zębów przypominają pierścienie przyrostu drzew, ale odkładają się wg planu dziennego. Mogliśmy je dosłownie policzyć, by zobaczyć, ile dany dinozaur się rozwijał. W ten sposób okazało się, że embrion proceratopsa rósł blisko 3 miesiące, a hipakrozaura pół roku. Implikacje długiej inkubacji dinozaurów są znaczące. Chodzi nie tylko o ustalenie, że była ona podobna do prymitywnych gadów. Można z niej również wnioskować o wielu aspektach dinozaurzej biologii. Przedłużony okres inkubacji naraża jaja i rodziców na ataki drapieżników, niedożywienie oraz wpływ niekorzystnych czynników środowiskowych. Jeśli uwzględni się ramy czasowe wylęgu i migracji, obecnie wydaje się mało prawdopodobne, by jak sugerowały niektóre teorie, niektóre dinozaury gniazdowały w okolicach Kanady z bardziej umiarkowanym klimatem i latem przemieszczały się do Arktyki. Wydaje nam się, że nasze wyniki mają wpływ na zrozumienie, czemu dinozaury wyginęły pod koniec kredy, podczas gdy inne zwierzęta dobrze sobie radziły. Erickson wskazuje na duże zasoby konieczne do osiągnięcia dorosłych rozmiarów, trwające ponad rok dojrzewanie i wreszcie - wolną inkubację jaj. « powrót do artykułu
  7. W bieżącym roku do highendowych smartfonów trafi procesor Snapdragon 835 Qualcomma. Właśnie wyciekła specyfikacja tej kości. Z opublikowanych w sieci slajdów dowiadujemy się, że Snapdragon 835 korzysta z czterech rdzeni Kryo 280 taktowanych zegarem do 2,45 GHz i z 2 megabajtami pamięci L2. Ponadto wbudowano weń 4 kolejne mniej wydajne rdzenie o częstotliwości pracy do 1,9 GHz i 1 MB L2. Za obługę grafiki odpowiedzialny jest rdzeń Adreno 540, który ma być do 20% bardziej wydajny od Adreno 530. Snapdragon 835 został wykonany w technologii 10 nm dzięki czemu ma pobierać o 50% mniej energii niż starszy od niego o trzy generacje Snapdragon 801. W nowy procesor wbudowano też gigabitowy modem Snapdragon X16 LTE. Już przed kilkoma miesiącami pojawiły się informacje, że SoC Snapdragon będą pierwszymi kośćmi ARM, na których można będzie uruchomić te same programy, które działają na Windows 10. O tym, jak to działa, możemy przekonać się oglądając poniższy film przygotowany przez Microsoft. « powrót do artykułu
  8. Android okazał się najbardziej dziurawym oprogramowaniem minionego roku. Z danych CVE Details dowiadujemy się w systemie operacyjnym Google'a odkryto aż 523 luki. Rok wcześniej palmę pierwszeństwa, z 444 dziurami, dzierżył Mac OS X. Tym razem system Apple'a jest na 11. pozycji z 215 odkrytymi lukami. Na drugim miejscu ubiegłorocznej listy CVE znalaazł się Debian (319 luk), a na kolejnym Ubuntu (278 dziur). Czwarte miejsce przypadło Flash Playerowi (266 błędów), na piątym znajdziemy system operacyjny Leap (259), a dalej są OpenSUSE (228) Acrobat Reader Dc (227), Acrobat Dc (227) i Acrobat (224). W jądrze Linuksa odkryto w ciągu roku 216 luk, w Mac OS X było ich 215, kolejne 204 znaleziono w Readerze, a 172 w Chrome. Najbardziej dziurawym produktem Microsoftu okazał się Windows 10, w którym znaleziono 172 luki, co daje mu 14. pozycję na liście CVE. Później mamy iPhone OS (161), a trzy kolejne miejsca zajmują systemy Microsoftu - Windows Server 2012 (156), Windows 8.1 (154) oraz Windows Rt 8.1 (139). Na pozycji 19. uplasowała się przeglądarka Edge (135), a pierwszą dwudziestkę zamyka system Windows 7 (134). Łatwo zauważyć, że wśród systemów mobilnych oraz w ogóle wśród oprogramowania, najbardziej dziurawy jest Android. W systemach desktopowych palmę pierwszeństwa dzierży Mac OS X, a wśród przeglądarek na czele niechlubnej listy znalazł się Chrome. « powrót do artykułu
  9. Chaco Canyon wciąż stanowi zagadkę dla specjalistów. To region, w którym występują długie zimy, niewielkie opady i krótki sezon wegetacji roślin. Mimo to przed 1000 lat w Chaco Canyon kultura Pueblo osiągnęła szczyt swojego rozwoju. Larry Benson z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Boulder uważa, że mieszkańcy Chaco Canyon byli uzależnieni od importu żywności. Miejscowe ziemie są bowiem zbyt słone, by można było liczyć na duże plony. Ważnym aspektem naszych badań jest wykazanie, że w dolinie Chaco nie można uzyskać wysokich plonów. Nie da się wyhodować tam tyle kukurydzy, by wyżywić populację liczącą tysiące ludzi - mówi Benson. Dlatego też albo założymy, że mieszkało tam mało osób (a temu przeczą dowody archeologiczne), albo przyjmiemy, że konieczne było importowanie żywności. Benson podkreśla, że pomiędzy IX a XII wiekiem w Chaco Canyon prowadzone były intensywne prace budowlane, powstało między innych 12 wielkich budowli z cegły oraz sieć dróg łączących Chaco z innymi ośrodkami kultury Pueblo. Z badań pierścieni drzew wynika, że w ciągu ostatnich 1100 lat opady w Chaco Canyon jedynie o 2,5% przekroczyły poziom wymagany do osiągnięcia minimalnych plonów. Zdaniem Bensona to wskazuje, że warunki tam panujące były przez cały czas podobne do obecnych, a co za tym idzie, okoliczne ziemie nie były w stanie wyżywić dużej ilości ludzi. Benson sądzi, że większość kukurydzy konsumowanej w Chaco pochodziła ze wschodnich stoków Chuska Mountains położonych o około 80 kilometrów na zachód. Stamtąd pochodziło też około 200 000 belek, jakie mieszkańcy Chaco wykorzystali w swoich budowlach. Na stokach Chuska Mountains przed 1130 rokiem żyło od 11 do 17 tysięcy przedstawicieli kultury Pueblo. Dzięki zimowym opadom śniegu w Górach Chuska wiosną było wystarczająco dużo wody, by nawodnić wielkie pola kukurydzy. Z regionu Chuska importowano belki, ceramikę i czert, dlaczego więc nie miano by importować kukurydzy? - mówi Benson. Dla archeologów osadnictwo w Chaco Canyon wciąż jest zagadką. Sądzę, że nikt tak naprawdę tego nie rozumie. Chaco Canyon nie ma w swojej przeszłości okresu, w którym byłby kwitnącym ogrodem - stwierdza Benson. « powrót do artykułu
  10. Stały Komitet Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych przyjął pod koniec grudnia ustawę opodatkowującą zanieczyszczających powietrze i wodę, głównie przemysł ciężki. Pomyślano też o skażeniu hałasem. Wg Wanga Jianfana, szefa departamentu polityki podatkowej Ministerstwa Finansów, Environment Tax Law, które ma wejść w życie 1 stycznia 2018 r., to kluczowe narzędzie do walki z zanieczyszczeniem i trucicielami. Co ciekawe, na liście zanieczyszczeń zabrakło dwutlenku węgla. Uwzględniono za to szereg innych substancji, w tym dwutlenek siarki czy siarczyny. Za umowną ilość zanieczyszczeń powietrza i wody trzeba będzie zapłacić, odpowiednio, 1,2 i 1,4 juana (0,17 i 0,20 dol.), zaś za każdą tonę odpadów stałych od 5 do 1000 juanów (5 za odpady przywęglowe, a 1000 za odpady niebezpieczne). I tak w przypadku np. dwutlenku siarki truciciele wyłożą z kieszeni 1,2 CNY za 0,95 kg. W zależności od natężenia w decybelach, za zanieczyszczenie hałasem grozi miesięczny podatek wynoszący od 350 do 11.200 juanów (50-1612 dol.). Po zaakceptowaniu przez Ogólnochińskie Zgromadzenie rządy prowincji będą mogły do 10 razy podnieść stawki podatku od zanieczyszczenia powietrza i wody. W przypadku emisji niższej od standardów narodowych stawki będzie można także obniżyć. Environment Tax Law obejmuje wyłącznie zakłady oraz instytucje publiczne, które odprowadzają wymienione na liście substancje bezpośrednio do środowiska. Teoretycznie opłata za odprowadzanie zanieczyszczeń jest pobierana w Chinach od 1975 r. W 2015 r. od 280 tys. firm uzyskano na tej drodze 17,3 mld juanów (2,5 mld dol.). Niestety, lokalne władze wykorzystują luki w prawie. Od dawna system bazujący na grzywnie chciano więc zastąpić ustawą. Nowe prawo zredukuje wpływy rządowe. Jednocześnie zwiększy się świadomość środowiskowa podatników. Firmy będą musiały unowocześnić technologie i przestawić się na czystszą produkcję - twierdzi Wang. « powrót do artykułu
  11. Czynnik transkrypcyjny Nrf2 przywraca prawidłowy poziom neurotoksycznych białek związanych z chorobą Parkinsona (ChP). Zespół dr. Stevena Finkbeinera z Instytutów Gladstone'a testował Nrf2 na dwóch modelach parkinsona: komórkach z mutacjami w genach kodujących alfa-synukleinę i LRRK2 (kinazę LRRK2, zwaną też dardaryną). Aktywując Nrf2, naukowcy włączali różne mechanizmy, które usuwały bądź neutralizowały nadmiar szkodliwych białek. Nrf2 koordynuje cały proces ekspresji genowej, ale dotąd nie wiedzieliśmy, jak ważny jest dla regulacji poziomu białek. Nadekspresja tego czynnika w komórkowych modelach ChP dawała niesamowity skutek. Tak naprawdę Nrf2 chroni komórki przed chorobą lepiej niż cokolwiek innego - podkreśla Gaia Skibinski. Autorzy publikacji z pisma PNAS posłużyli się neuronami szczurzymi i ludzkimi, uzyskanymi z indukowanych komórek pluripotencjalnych. Zaprogramowano je w taki sposób, by zachodziła w nich ekspresja Nrf2 i albo zmutowanej LRRK2, albo alfa-synukleiny. Za pomocą specjalnego mikroskopu znakowano i śledzono poszczególne komórki (monitorowano poziom białek i ogólny stan). W ciągu tygodnia zrobiono liczne zdjęcia. Okazało się, że w przypadku zmutowanej kinazy Nrf2 doprowadzał do powstawania zbitek, które mogły pozostawać w komórce, nie uszkadzając jej. W przypadku alfa-synukleiny przyspieszał zaś jej rozkład i usuwanie. Jestem bardzo entuzjastycznie nastawiony do tej strategii leczenia chorób neurodegeneracyjnych. Testowaliśmy Nrf2 na modelach pląsawicy Huntingtona, choroby Parkinsona i stwardnienia zanikowego bocznego i był to czynnik wykazujący najsilniejsze działanie ochronne ze wszystkich odkrytych dotąd rozwiązań. Biorąc pod uwagę stopień i zakres skutków, chcemy lepiej zrozumieć Nrf2 oraz jego rolę w regulacji białek - opowiada Finkbeiner. Naukowcy podkreślają, że może być trudno opracować terapię celowaną dla Nrf2, bo czynnik bierze udział w wielu procesach komórkowych. Zamiast tego zamierzają zidentyfikować inne elementy szlaku regulacji, które wchodzą w interakcje z Nrf2. « powrót do artykułu
  12. Przyjmowanie w ciąży suplementów z kwasami omega-3 może niemal o 1/3 zmniejszyć ryzyko astmy u dziecka. Za raportu opublikowanego w New England Journal of Medicine wynika, że w przypadku kobiet, którym w 3. trymestrze przepisano suplementy z 2,4 g długołańcuchowych kwasów omega-3, ryzyko astmy u dziecka spadało o 31%. Naukowcy z Uniwersytetu w Waterloo oraz Copenhagen Prospective Studies on Asthma in Childhood (COPSAC) przypominają, że długołańcuchowe kwasy tłuszczowe omega-3, do których należą m.in. kwasy eikozapentaenowy (EPA) i dokozaheksaenowy (DHA), odgrywają kluczową rolę w regulacji odpowiedzi immunologicznej. Od dawna podejrzewaliśmy, że istnieje związek między przeciwzapalnymi właściwościami długołańcuchowych kwasów omega-3, ich niskim spożyciem w ramach zachodniej diety i rosnącym wskaźnikiem dziecięcej astmy. To badanie udowadnia, że zjawiska te są naprawdę znacząco powiązane - podkreśla prof. Hans Bisgaard. Naukowcy posłużyli się metodami analitycznymi opracowanymi na Uniwersytecie w Waterloo, by ustalić poziomy EPA i DHA we krwi ciężarnych. Jak można się domyślić, kobiety, u których poziomy EPA i DHA były na początku studium najniższe, najbardziej skorzystały na suplementacji. W przypadku ich dzieci ryzyko względne astmy spadało aż o 54%. Akademicy analizowali próbki krwi 695 Dunek w 24. tygodniu ciąży i tydzień po porodzie. Losy ich dzieci śledzono przez 5 lat. Obecnie 1 na 5 dzieci cierpi na astmę i schorzenia pokrewne jeszcze przed wiekiem szkolnym. Teraz mamy [już jednak] sposób na poprawę tych statystyk - podsumowuje Bisgaard. « powrót do artykułu
  13. Eksperymentalny lek cimaglermin może pomóc w odtworzeniu funkcji niewydolnego serca. Naukowcy badali bezpieczeństwo i skuteczność pojedynczego wlewu (kroplówki) cimaglerminu, który po urazie działa na serce jak czynnik wzrostu i pomaga w samodzielnej regeneracji poszczególnych jego elementów (strukturalnych, metabolicznych i kurczliwych). W studium wzięło udział 40 pacjentów z niewydolnością serca, którzy przez przynajmniej 3 miesiące przed początkiem badania byli poddawani optymalnemu dla nich leczeniu. Okazało się, że w porównaniu do otrzymujących placebo, pacjenci na wysokich dawkach cimaglerminu przez 90 dni od zabiegu wykazywali trwały wzrost frakcji wyrzutowej lewej komory (ang. left ventricular ejection fraction, LVEF); maksymalne wzrosty odnotowano 28. dnia. Tak jak w przypadku wszystkich eksperymentalnych leków, także i tu potrzebne będą dalsze badania - podkreśla dr Daniel J. Lenihan z Vanderbilt University. Do najczęstszych skutków ubocznych należały przejściowe bóle głowy i mdłości. U jednego z pacjentów z najwyższą zaplanowaną dawką cimaglerminu wystąpiła reakcja, która zgodnie z kryteriami Agencji Żywności i Leków (FDA) wymaga zaprzestania stosowania leku ze względu na ryzyko uszkodzenia wątroby. Ograniczeniem studium była mała liczebność próby i zastosowanie pojedynczej dawki. Wyniki ukazały się w piśmie JACC: Basic to Translational Science. « powrót do artykułu
  14. W czasie burzy należy unikać otwartych przestrzeni i wysokich obiektów. Jak się jednak okazuje, jeśli nie chcemy zostać trafieni piorunem, powinniśmy unikać też wenezuelskiego Jeziora Maracaibo. Najwyraźniej przyciąga ono wyładowania atmosferyczne. Z danych satelitarnych wynika, że błyskawice trafiają w każdy jego kilometr kwadratowy ponad 200 razy w roku. Rachel Albrecht i jej koledzy z Uniwersytetu w Sao Paulo przeanalizowali dane z satelity Tropical Rainfall Measuring Mission. Pracował on w latach 1997-2015 i obserwował obszar pomiędzy 38 stopniem szerokości geograficznej północnej (tam znajdują się m.in. Ateny), a 38 stopniem szerokości geograficznej południowej (na południe od Melbourne). Pojedyncze pole obserwacyjne satelity stanowił kwadrat o boku 600 kilometrów. Każde z takich pól było obserwowane 3-6 razy dziennie przez około 90 sekund za każdym razem. Albrecht wraz z zespołem liczyła błyskawice uderzające w obszar o boku 10 kilometrów i mniejszym. W ten sposób naukowcy zidentyfikowali obszary, na których najczęściej dochodzi do uderzeń piorunów. Okazuje się, że najwięcej piorunów w ciągu roku uderza właśnie w Jezioro Maracaibo. Satelita zanotował ich średnio 233 na kilometr kwadratowy w ciągu roku. Na drugim miejscu znajdziemy Kabare w DR Kongo (205 km2/rok), następnie Daggar w Pakistanie (143 km2/rok), Patulul w Gwatemali (117 km2/rok) oraz Derby w Australii (92 km2/rok). Naukowcy podkreślają, że liczby te w rzeczywistości są znacznie wyższe, gdyż satelita obserwował każdy z fragmentów przez około 10 minut na dobę. Wiele miejsc o największej liczbie uderzeń piorunów to obszary o dużym nachyleniu. Dochodzi tam do gwałtownego mieszania się chłodnego powietrza z ciepłym co pomaga w powstawaniu burz. Tak jest np. w przypadku Jeziora Maracaibo, otoczonego wysokimi szczytami. W nocy z gór spływa chłodne powietrze, które nad jeziorem zderza się z masami ciepłego powietrza ogrzanego od wody. Przez 297 dni w roku nad Jeziorem Maracaibo mają miejsce burze. Liczba błyskawic jest tam tak wielka, że w przeszłości marynarze pływający po Karaibach używali widocznych z daleka rozbłysków jako punktu orientacyjnego. Jeśli weźmiemy pod uwagę większy obszar, to absolutnym rekordzistą jest zaś środkowa Afryka. W regionie tym znajdują się 283 miejsca z 500 najbardziej bombardowanych wyładowaniami atmosferycznymi « powrót do artykułu
  15. Użytkownicy systemów Windows 7 i Windows 8 wciąż mogą bezpłatnie zaktualizować je do Windows 10. Co prawda 29 lipca ubiegłego roku upłynął oficjalny termin, w którym Microsoft udostępniał za darmo swój najnowszy OS, wciąż jednak istnieją proste sposoby, by bezpłatnie stać się właścicielem tego systemu. A koncernowi z Redmond najwyraźniej to nie przeszkadza. Microsoft oferuje bezpłatny Windows 10 tym osobom, które korzystają z takich technologii jak lupa czy głosowe odczytywanie treści z ekranu. Rozwiązania te przeznaczone są dla osób niepełnosprawnych. Każdy, kto posiada Windows 7 lub Windows 8 i korzysta z takich narzędzi, może bezpłatnie pobrać Windows 10. Naprawdę każdy, gdyż Microsoft w żaden sposób nie sprawdza, czy rzeczywiście korzystamy z lupy lub lektora. Jeśli więc chcemy zaktualizować nas OS do Windows 10 wystarczy odwiedzić witrynę Microsoftu i kliknąć przycisk "Upgrade now". Nie może być prościej. Innym znanym i działającym sposobem na zainstalowanie Windows 10 jest wpisanie ważnego klucza Windows 7 lub Windows 8 podczas instalacji Windows 10. Osoby, które tylko tymczasowo potrzebują Windows 10 na przykład do testów, mogą zainstalować ten system na maszynie wirtualnej. OS co jakiś czas będzie upominał się o wprowadzenie klucza aktywacyjnego, jeśli jednak potrzebny jest on nam na chwilę, to komunikaty takie nie będą zbyt irytujące. Ponadto możliwe jest też bezpłatne pobranie działającej przez 90 dni wersji Windows 10 Enterprise. « powrót do artykułu
  16. Szczęśliwego Nowego Roku, szampańskiej zabawy i niech 2017 będzie lepszy od 2016. Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
  17. Niger (oficjalnie Republika Nigru) to kraj położony w zachodniej Afryce w pasie Sahelu. Zgodnie ze wskaźnikiem rozwoju społecznego (ang. Human Development Index) Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju, Niger jest najbiedniejszym krajem na świecie. Ponadto, według najnowszego raportu "Every Last Girl" międzynarodowej organizacji pozarządowej Save the Children, kraj ten zajmuje ostatnie miejsce, jeśli chodzi o równość szans życiowych dziewczynek i chłopców. W Nigrze problemy ekonomiczne i społeczne nakładają się na wyzwania związane ze zmianami klimatycznymi. Częste susze, pustynnienie i wylesianie są skutkami naturalnych i antropologicznych zmian klimatu. Wyższe temperatury, krótsze sezony uprawne, spadek ilości wody pitnej i do irygacji, a także kurczenie areału ziemi uprawnej przekładają się bezpośrednio i pośrednio na większe zagrożenia związane z bezpieczeństwem żywności i żywienia. W Nigrze jednymi z największych problemów społecznych są przewlekłe i ostre niedożywienie, a także niedobory mikroelementów, przede wszystkim u dzieci. Według danych z 2015 roku, 1,9 mln dzieci poniżej piątego roku życia cierpiało na chroniczne niedożywienie. Ostre niedożywienie dotyczyło prawie 622 tysięcy dzieci w tym samym wieku. Warto podkreślić, że przewlekłe i ostre niedożywienie mogą wpływać negatywnie na rozwój fizyczny i poznawczy. W 2015 roku w Nigrze niemal jedno na dwoje dzieci cierpiało na chroniczne niedożywienie, a w latach 1992-2012 stopy chronicznego niedożywienia zawsze były wyższe niż 40% (próg alarmowy według Światowej Organizacji Zdrowia, ang. WHO). W tym samym okresie stopa ostrego niedożywienia w Nigrze była również wyższa od progu alarmowego WHO. W 2015 roku wyniosła 15%. Równolegle do przewlekłych i ostrych form niedożywienia u wielu dzieci występują niedobory minerałów i witamin; dotyczą one prawie siedmiorga na dziesięcioro dzieci w wieku 6-59 miesięcy. Ponadto jedna na dwie kobiety w wieku rozrodczym cierpi na anemię. Realizowany w zgodzie z Celami Zrównoważonego Rozwoju (ang. Sustainable Development Goals) postęp gospodarczy i społeczny kraju wymaga zaś znaczącej i trwałej redukcji stóp niedożywienia. Choć rząd Republiki Nigru i środowiska pozarządowe podejmują istotne działania w walce z problemem niedożywienia, przez skalę problemu są one stanowczo niewystarczające. Znaczną część wydatków na interwencje mające poprawić bezpieczeństwo żywieniowe pokrywa się ze środków od donatorów, głównie rządu USA i Komisji Europejskiej. Według najnowszego Wieloletniego programu współpracy rozwojowej na lata 2016-2020 rządu RP, Niger nie jest krajem priorytetowym pomocy polskiej. W Afryce skupia się ona głównie na krajach Afryki Wschodniej. Istnieje jednak możliwość aplikowania o fundusze pomocy rozwojowej w ramach systemu małych grantów i programu Wolontariat Polska Pomoc. Pomoc Polski dla Nigru i innych krajów rozwijających się może być realizowana w wielu wymiarach. Przydatne będą przeprowadzona z sukcesem transformacja czy udany rozwój gospodarczy. Ponadto w krajach takich jak Niger, gdzie występują liczne grupy terrorystyczne (najbardziej znana to Boko Haram), ważne są doświadczenia związane z budowaniem pokoju. Na płaszczyźnie humanitarnej Polska Akcja Humanitarną może i powinna udzielać pomocy w nagłych sytuacjach kryzysowych w Nigrze, na przykład w regionie Diffa. Jest jednak istotne, aby tam, gdzie to możliwe, pomoc humanitarną zastępować długoplanową pomocą rozwojową. Tu mogłyby wkroczyć polskie uczelnie i ośrodki naukowe, specjalizujące się w zagadnieniach bezpieczeństwa żywnościowego i bezpieczeństwa żywności. Warto byłoby się również zastanowić nad strategią handlu z krajami afrykańskimi, w tym z Republiką Nigru. Tu forum do dyskusji mógłby stanowić niedawno powstały Instytut Afrykański. Należy pamiętać, że poszukiwanie rozwiązań problemów międzynarodowych, w tym niedożywienia i polityki rozwojowej w krajach takich jak Niger, wymaga zaangażowania szerszej społeczności obywatelskiej. « powrót do artykułu
  18. Londyński browar Meantime Brewery oferuje klientom najbardziej spersonalizowane piwo świata. Za pomocą profilowania genetycznego dostosowuje się je do kodu DNA, a dokładnie do cech fizjologicznych i preferencji danego człowieka. Usługa kosztuje, bagatela, 25 tys. funtów (ok. 30.550 dol.). Jako pierwszy takiego trunku mógł spróbować piwowar Ciaran Giblin, któremu wyniki tak przypadły do gustu, że nawiązał stałą współpracę z firmą 23andMe. Świadomy potencjału domowego mapowania genetycznego, wysłałem do 23andMe próbkę śliny. Wyniki dały mi narzędzia, których potrzebowałem do opracowania receptury najlepiej dostosowanej do moich zmysłów. Jestem naprawdę zadowolony z rezultatów i możliwości, jakie to daje w zakresie przesunięcia granic innowacyjnego, spersonalizowanego browarnictwa. Cała procedura ma wyglądać następująco. Klient dostarcza próbkę śliny, a specjaliści z 23andMe badają ją pod kątem wrażliwości na propylotiouracyl - związek podobny do gorzkich składników surowych brokułów czy pewnych ciemnych piw. By określić cechy czyjejś percepcji oraz preferencje w zakresie profili słodkich i gorzkich, wykorzystuje się dziedziczne różnice dot. receptorów smakowych (warianty genu TAS2R38). W przypadku Giblina strzałem w dziesiątkę okazało się silnie goryczkowe piwo Double IPA (wyniki wskazywały na preferencję smaków gorzkich). Gdyby okazało się, że po konsultacjach z Giblinem i kipowaniu klient chce coś zmienić i dorzucić swoje trzy grosze, proponuje mu się osobisty "udział w procesie warzenia: dodawanie chmielu i ziarna, a następnie ponownie próbowanie mieszanki". Usługa jest naprawdę droga, ale dostaje się co najmniej 12 hetolitrów piwa, a także niepowtarzalną okazję nazwania go. Można także zamówić butelkowanie i dostawę do domu, o kursie "The Knowledge" nie wspominając. Gdyby komuś było mało, za dodatkową opłatą może skorzystać z usług profesjonalnej agencji, która pomoże w zaprojektowaniu etykiety. Meantime Brewery proponuje też dostawę beczek spersonalizowanego piwa do wybranego pubu. « powrót do artykułu
  19. Australijski miód z roślin z rodzaju Leptospermum działa na bakterie co najmniej tak samo silnie jak nowozelandzki miód manuka. Wiadomo też, że ich profil chemiczny jest zasadniczo identyczny. Zespół prof. Liz Harry z Uniwersytetu Technologicznego w Sydney badał ponad 80 próbek miodu z drzew Leptospermum z Nowej Południowej Walii, Queensland, Australii Południowej i Wiktorii. Okazało się, że związek zapewniający właściwości przeciwbakteryjne nowozelandzkim miodom manuka występuje też w Australii. Ponadto naukowcy wykazali, że jeśli miód jest prawidłowo przechowywany, właściwości antybakteryjne utrzymują się przez parę lat. Po wejściu w kontakt miód zabija bakterie, które w dodatku nie wykształcają na niego oporności - opowiada Harry. Nasze badanie potwierdza to, co od dawna podejrzewaliśmy - że metyloglioksal (MGO) występuje w australijskich miodach w dużych ilościach. Udowodniliśmy także, że aktywność miodu z drzew Leptospermum pozostaje niezmienna przez 7 lat od pozyskania, co ma duże znaczenie dla wydłużenia terminu ważności produktów medycznych - wyjaśnia dr Nural Cokcetin. Choć miody są wykorzystywane terapeutycznie od setek lat, kryzys związany z narastającą lekoopornością nasila zainteresowanie ich zastosowaniami klinicznymi. Głównym źródłem miodu medycznego jest Nowa Zelandia, ale w kraju tym rośnie tylko jeden gatunek drzewa z rodzaju Leptospermum, w dodatku tutejszym pszczołom miodnym zagraża wywoływana przez pajęczaki Varroa destructor warroza. Tymczasem w Australii występują 83 z 87 znanych gatunków Leptospermum. Poza tym, w odróżnieniu od reszty świata, nadal nie ma tu V. destructor. « powrót do artykułu
  20. Świąteczny weekend jest najgorszy dla wagi i diety ludzi z całego świata. W żadnym innym tygodniu waga planety nie rośnie tak bardzo. Psycholodzy mają jednak dla nas dobrą wiadomość. Wszystko skończy się 3 stycznia, gdy światowa waga osiągnie szczyt i zacznie spadać. By dojść do tych wniosków, amerykańsko-fiński zespół śledził wzorce masy 10 tys. właścicieli wag bezprzewodowych. Ostatecznie autorzy publikacji z New England Journal of Medicine skupili się na ponad 2800 osobach z USA, Niemiec i Japonii. Nieważne, czy mieszkasz w Tokio, czy w Topece. Trend wzrostowy utrzymuje się do 3 stycznia - podkreśla Brian Wansink z Uniwersytetu Cornella. Szef Food and Brand Lab dodaje, że ludzie, którzy ważyli się co najmniej 4 razy w tygodniu, do końca stycznia tracili połowę dodatkowych kilogramów z sezonu świątecznego. Jeśli więc ktoś nie ucieka przed złymi wiadomościami, nie będą dla niego złe przez długi czas. Elina E. Helander i Ilkka K. J. Korhonen z Tampere University of Technology oraz Wansink wykazali, że na całym świecie ludzie tyją w czasie głównego święta w swoim kraju. Późniejsze gubienie dodatkowych kilogramów może zająć nawet 5 miesięcy. « powrót do artykułu
  21. Amazon stara się o patent na wykorzystanie powietrznych magazynów do przechowywania towarów i wysyłania ich do klientów za pomocą dronów. Wniosek patentowy został wypełniony pod koniec grudnia 2014 roku, jednak dopiero teraz zwrócono nań uwagę. Wniosek patentowy opisuje magazyn (AFC - powietrzne centrum realizacji zamówień) podczepiony pod sterowcem i umieszczony na dużej wysokości nad miastem. Gdy do magazynu nadejdzie zamówienie, wysyłane są drony, które dostarczają paczkę klientowi. Amazon zauważa, że takie rozwiązanie będzie wymagało zużycia przez drony znacznie mniejszej ilości energii niż wówczas, gdy startowałyby one z ziemi. Z magazynu wiszącego nad ziemią na wysokości ok. 14 kilometrów drony docierałyby do klienta lotem ślizgowym, nie zużywając przy tym w ogóle energii lub też zużywając niewielką jej ilość konieczną do skorygowania trasy. Sam magazyn byłby regularnie zaopatrywany przez pojazdy powietrzne, które dostarczałyby na jego pokład towary, drony, paliwo itp. Pojazdy takie transportowałyby również pracowników AFC. « powrót do artykułu
  22. Naukowcy z Poznania odkryli gniazda, które są jednocześnie zajmowane przez nietoperze i ptaki. To pierwszy znany przypadek wykorzystania gniazda przez tak bardzo różniące się gatunki. Podczas badań prowadzonych przez Łukasza Myczko, Łukasza Dylewskiego, profesorów Tima H. Sparksa i Piotra Tryjanowskiego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu w czterech miejscach w okolicy Poznania oraz w Puszczy Zielonka zarejestrowano gniazda zajęte przez dorosłe nietoperze i pisklęta szpaków. Celem badań było stwierdzenie, jak szpaki wykorzystują naturalne dziuple drzew. W ostatnim sezonie lęgowym rozpoczęliśmy duży projekt monitorowania dziupli w sezonie lęgowym. Jednym z efektów tej pracy, całkowicie niespodziewanym, było znalezienie w gniazdach z pisklętami szpaków dorosłych nietoperzy - borowców wielkich - mówi główny autor badań, Łukasz Myczko. Konkurencja o gniazda czy wspólne ich zajmowanie nie są niczym nowym. Po raz pierwszy jednak zauważono, by to samo gniazdo było dzielone przez zwierzęta z różnych, bardzo odległych grup. Co interesujące, zwierzęta nie zajmowały wspólnej dziupli z konieczności. Badania wykazały bowiem, że dziupli zajętych jest tyle samo co pustych. Najwyraźniej przynajmniej jeden z gatunków odnosi korzyści z takiego sąsiedztwa. Być może są to nietoperze, których samice w czasie ciąży muszą utrzymać stałą temperaturę ciała i w gnieździe szpaków może być po prostu cieplej. Kamery zarejestrowały też pasożyty przechodzące z jednego gatunku na drugi. « powrót do artykułu
  23. Wycinka lasów u podnóża Kilimandżaro prowadzi do topnienia czapy lodowcowej na szczycie góry i problemów z gromadzeniem wody. Receptą może być produkcja brykietów na opał z biomasy, pozyskanej z uschniętych gałęzi, łodyg czy pustych kolb kukurydzy, a także z trocin. Tanzańczycy przez lata żyli w symbiozie z Kilimandżaro - największą górą Afryki. Dziś, za sprawą dynamicznego wzrostu liczby ludności, sytuacja ta się zmieniła. Tylko w jednym z administracyjnych regionów Tanzanii, położonym u podnóża Kilimandżaro, zamieszkuje około 1,5 mln ludzi, z czego 500 tys. osób osiedliło się w stolicy regionu Moshi. Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców wzrosło również zapotrzebowanie na energię, pozyskiwaną z drewna opałowego. Aby żyć, ludzie codziennie muszą jeść. W Afryce nie jada się tak zwanego suchego jedzenia, którym są np. kanapki. Tutaj wszyscy jedzą gotowane. W Tanzanii to najczęściej rozgotowana fasola z ryżem lub ugali – przyrządzona na gęsto mąka kukurydziana. A do gotowania potrzebna jest energia - mówi prezes Fundacji Ekonomicznej Polska-Afryka Wschodnia Robert Zduńczyk. Historycznie najprostszym i najpowszechniej dostępnym źródłem energii było drewno opałowe. Na początku ludzie wykorzystywali powalone drzewa, później czasami ścinali je. Dopóki liczba ludzi była niewielka – nie miało to żadnego istotnego wpływu na zasoby leśne podnóża Kilimandżaro. Z czasem jednak, gdy przybyło ludzi - okazało się, że środowisko nie nadąża z odnawianiem się i sukcesywnie następuje wylesianie zboczy i pustynnienie okolic – wyjaśnia prezes fundacji. W konsekwencji - mimo prowadzonych zalesień - w ciągu ostatnich 50 lat obszary leśne u podnóża Kilimandżaro zmniejszyły się o 30 proc. Konsekwencji jest wiele. Najbardziej znany i widoczny to zanikanie czapy lodowcowej na szczycie góry. Mniej lasów to także mniejsze opady i problemy z gromadzeniem wody, w efekcie czego wysychają na coraz dłużej strumienie i rzeki; obszary bardziej odległe od góry dostają mniej wody, elektrownie wodne na tych rzekach pracują w ograniczonym zakresie, a rybacy żyjący w wioskach przy jeziorach Nyumba ya Mungu i Jipee mają zakaz połowów – wylicza Robert Zduńczyk. Wprawdzie już w 1941 roku wyznaczono tzw. półmilowy pas buforowy, w którym miejscowa ludność miała prawo do zbierania tylko suchego drewna - jednak wraz ze wzrostem liczby ludności na dużą skalę rozwinęło się również "drzewne kłusownictwo". Wraz ze wzrostem skali degradacji lasów, w lokalnym społeczeństwie pojawiła się jednak inicjatywa zalesiania górskich zboczy. Jednym z liderów tej inicjatywy jest stowarzyszenie Tanzania Environmental Action Association (TEACA), które przez ponad 26 lat działalności przyczyniło się do posadzenia niemal miliona drzew. Mimo niewątpliwych sukcesów w przeszłości, doświadczenia zdobywane przez lata mówiły nam, że samo zalesianie nie jest metodą na rozwiązanie problemu. Uznaliśmy, że alternatywą dla drewna opałowego może być produkcja brykietów ze skarbonizowanej biomasy, pozyskanej z uschniętych gałęzi i patyków drzew oraz pozostałości po zbiorach np. kukurydzy – łodygi, puste kolby, czy też pozostałości z liści i pni bananów, łodygi manioku, słoneczników – wymienia członek kierownictwa TEACA Bernard Kimaro. Do swojego pomysłu Tanzańczycy przekonali polską Fundację Ekonomiczną Polska-Afryka Wschodnia i w efekcie powstał projekt "Brykiety z biomasy praktycznym sposobem na ograniczenie wylesienia zboczy Mount Kilimandżaro", który uzyskał finansowanie z rządowego programu Polska Pomoc. W ramach projektu pilotażowego uruchomiono produkcję brykietów z trocin. Na północnych zboczach Kilimandżaro, w dystrykcie Rombo w latach 60., z pomocą krajów skandynawskich, powstały ogromne plantacje sosny. Ten gatunek drewna rośnie w Afryce dużo szybciej, i po 25-30 latach nadaje się ono do wycinki i przeróbki na drewno budowlane. Co roku pozyskiwane jest ok. 30 tys. m3 drewna, które przerabiane jest w ok. stu zarejestrowanych tartakach, a następnie sprzedawane w głównych ośrodkach Tanzanii i Kenii – mówi Robert Zduńczyk. W procesie obróbki i cięcia pni w tartaku na deski i pozostałe rodzaje drewna budowlanego powstają trociny, które obecnie składowane w formie hałd i stanowią odpad, który w zdecydowanej większości nie jest wykorzystywany. Tymczasem trociny to również organiczna materia, z której w wielu miejscach na świecie - w tym w Polsce - wytwarza się brykiety, które z powodzeniem wykorzystywane są do opalania – podkreśla prezes Fundacji. W ramach projektu w tym roku do 20 szkół trafiły maszyny i sprzęt do produkcji brykietów. Szkoły otrzymały również nowe, wydajniejsze energetycznie kuchenki, dzięki którym około 90 proc. wytwarzanego ciepła ogrzewa garnek, podczas gdy w przypadku tradycyjnego paleniska aż ok. 75 proc. energii cieplnej "ucieka" na boki. Kolejne 20 szkół podobny sprzęt otrzyma w przyszłym roku. Partnerzy projektu przeszkolili personel szkolny z obsługi i produkcji brykietów. Zorganizowano także spotkania informacyjne dla rodziców uczniów. Codziennym obowiązkiem każdego rodzica jest zaopatrzyć dziecko w porcję drewna dla szkoły. Gdy dziecko nie przyniesie drewna, odsyłane jest do domu. Ilość drewna potrzebna każdego dnia do gotowania w szkole, do której uczęszcza 250 uczniów, to ok. 50-70 kg. Wyposażenie szkół w sprzęt do wyrobu brykietów zwolni uczniów z tego obowiązku – podkreśla Adoncome Mcharo szef TEACA. Projekt ma nie tylko wymiar ekologiczny, ale również i ekonomiczno-rozwojowy. Wiele inicjatyw ekologicznych traci z czasem swój impet, gdy stają one w sprzeczności z ekonomicznym interesem angażowanych osób. Niestety ludzka natura jest tak skonstruowana, że motywacje o charakterze ekonomicznym należą do najsilniejszych. Dlatego poza zapewnieniem sobie codziennego opału jego producenci będą uzyskiwać dochód ze sprzedaży nadwyżki wyprodukowanej brykietów – wyjaśnia prezes fundacji. « powrót do artykułu
  24. Chilijczyk Jorge Sgombic opracował rękawice robocze Mark VII, odporne na uderzenia młotkiem i przecięcia piłą. Firmy od bhp z całego świata próbują znaleźć złoty środek między bezpieczeństwem a zachowaniem mobilności dłoni. Na razie nie udało się jednak uzyskać zadowalających rezultatów. W nagradzanych Mark VII materiał zabezpieczający (tworzywo termoplastyczne) znajduje się w najbardziej narażonych na urazy okolicach czubków palców. Dzięki temu ruchy dłoni są w pełni zachowane. Na promocyjnym nagraniu widać, że o ile pierwszą warstwę rękawic można przeciąć, warstwa ochronna zawsze pozostaje nienaruszona. AB5 Safety Glove Mark VII mogą być używane podczas prac konserwacyjnych i w różnych gałęziach przemysłu: górnictwie, leśnictwie czy rybołówstwie. Rękawice są dostępne w 4 wariantach: od krótkich rękawic z kauczuku akrylonitrylo-butadienowego po skórzane rękawice spawalnicze z długim mankietem. Mark VII zdobyły złoty medal na Invention & New Product Exposition w Pittsburghu. Nie wiadomo, ile rękawice kosztują i czy można je w ogóle kupić, ale Sgombic chciałby ponoć nawiązać współpracę z dużymi firmami dystrybucyjnymi. « powrót do artykułu
  25. Michał Banaś z Instytutu Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk w Krakowie odkrył w korytarzu prowadzącym do podziemi wałbrzyskiego zamku Książ perły jaskiniowe. Perły jaskiniowe to pizoidy (kuliste ziarna skalne o średnicy powyżej 2 mm), które powstają w wypełnionych poruszającą się wodą zagłębieniach. "Do miejsca tego od dziesiątek lat nikt nie zagląda i w tym czasie kawałki rumoszu skalnego, który powstał przy drążeniu podziemi w czasie II wojny światowej, zaczęły obrastać naciekami węglanu wapnia" - wyjaśnia Banaś. Geolog ujawnia, że pereł nie ma na tyle dużo, by produkować z nich pamiątki. Można je jednak pokazywać wycieczkom po otwarciu w czasie przyszłorocznych wakacji nowej trasy dla turystów albo wykorzystać pomysł z jaskini znad Loary, gdzie pod miejscami tworzenia nacieków krasowych ustawiono specjalne formy. Takie odlewy są sprzedawane i niewykluczone, że coś takiego sprawdzi się i w Książu. Rafał Wiernicki, prezes spółki Zamek Książ w Wałbrzychu, wyjaśnia, że po wyłonieniu wykonawcy na tarasie północnym zamku powstaną 2 klatki schodowe do podziemi (jedną będzie się wchodzić, drugą wychodzić). W Polsce perły jaskiniowe odkryto w Jaskini Czarnej w Tatrach Zachodnich, jaskini Raj w Górach Świętokrzyskich, Jaskini Nietoperzowej na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej, Jaskini Sąspowskiej w Ojcowskim Parku Narodowym i Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...