Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37621
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Miasto miastu nierówne. A rodzaj miasta wpływa na jakość życia jego mieszkańców. Specjaliści z ISGlobal (Fundación Privada Instituto de Salud Global Barcelona) przeanalizowali 919 europejskich miast pod kątem jakości ich środowiska naturalnego, emisji CO2 i wpływu na ludzkie zdrowie. Zidentyfikowali przy tym cztery podstawowe rodzaje miast w Europie: zwarte gęsto zabudowane, otwarte o niskiej zabudowie i średniej gęstości zaludnienia, otwarte o niskiej zabudowie o niskiej gęstości zaludnienia oraz zielone o niskiej gęstości zaludnienia. Badania pokazują, że im więcej zieleni w mieści i im mniejsze zagęszczenie ludności, tym mniejszy odsetek zgonów, niższe zanieczyszczenie powietrza oraz mniejszy efekt wyspy cieplnej, ale wyższa emisja CO2 na głowę. Natomiast w zwartych gęsto zaludnionych miastach odsetek zgonów jest wyższy, jest mniej terenów zielonych, gorsza jakość powietrza i większy efekt wyspy cieplnej, ale niższa emisja dwutlenku węgla na głowę. Wśród czterech wymienionych rodzajów miast miejscowości zwarte gęsto zaludnione oraz otwarte o niskiej zabudowie i średnim zagęszczeniu charakteryzowały się największym ruchem samochodowym, co wiązało się z większym zanieczyszczeniem powietrza i silniejszym efektem miejskiej wyspy ciepła. To z kolei powodowało większą śmiertelność. Z drugiej jednak strony zagęszczenie ludzi i usług na mniejszej przestrzeni wiąże się z lepszą efektywnością energetyczną, tak więc im bardziej zwarte miasto, tym mniejsza emisja CO2 na głowę. Najmniejsze zanieczyszczenie, efekt miejskiej wyspy ciepła i śmiertelność zaobserwowano w zielonych miastach o niskim zagęszczeniu ludności, jednak miasta takie wymagają dłuższych podróży w celu dotarcia do poszukiwanych towarów i usług, co przekłada się na ich najmniejszą efektywność pod względem emisji CO2. Po przeanalizowaniu ponad 900 miast w Europie sądzimy, że – jak wskazują eksperci i literatura naukowa – zwarte gęsto zabudowane miasta wciąż mogą być modelowymi miejscami do życia w przyszłości, jednak obecnie ich wadami są niska jakość środowiska naturalnego i problemy transportowe. Zaletami takich miast jest ich potencjał do zmniejszenia uzależnienia od transportu kołowego, łatwość pieszego przemieszczania się oraz dostęp do towarów, usług i interakcji społecznych. Ich problemem jest wciąż wysokie zagęszczenie ruchu i brak terenów zielonych, mówi Tamara Iungman, główna autorka badań. Największym wyzwaniem dla takich miast jest zanieczyszczenie powietrza, które pociąga za sobą wysoką śmiertelność. Badacze zauważają, że nie istnieje jedno dobre rozwiązanie dla wszystkich miast, więc przed wdrożeniem ewentualnych zmian należy przeprowadzić analizę dla każdego miasta z osobno i zastanowić się, co będzie najbardziej korzystne dla jego mieszkańców. « powrót do artykułu
  2. Rozpoczęcie pracy największego na świecie reaktora fuzyjnego – ITER – zostało przesunięte. Tym razem na rok 2034, kiedy to ma zostać uruchomiony na stałe, a pierwsza fuzja deuteru z deuterem została zaplanowana na rok 2035. Opóźnienie oznacza, że być może reaktor zostanie uruchomiony 50 lat po tym, jak w 1985 roku podczas szczytu w Genewie Michaił Gorbaczow zasugerował Ronaldowi Reaganowi, że ZSRR może wziąć udział w planowanej budowie tokamaka zaproponowanego kilka lat wcześniej. Projekt ITER ruszył w 1988 roku. ITER to największy na świecie reaktor fuzyjny. Ma generować energię na podobieństwo Słońca, łącząc lżejsze pierwiastki w cięższe. W projekt zaangażowane są kraje Europy, Chiny, USA, Rosja, Japonia, Korea oraz Indie. To reaktor eksperymentalny, którego celem jest opracowanie i udoskonalenie techniki uzyskiwania energii z fuzji jądrowej. Jego celem jest uzyskanie 500 MB mocy w ciągu 400 sekund. ITER kosztuje dziesiątki miliardów dolarów, a prace nad nim przebiegają powoli. W 2016 roku ogłoszono, że pierwsza reakcja – raczej symboliczna – ma zostać przeprowadzona w 2024 roku, po czym nastąpi wieloletni proces kończenia budowy reaktora. Obecnie zrezygnowano z tego etapu i pierwsze uruchomienie maszyny nastąpi w bardziej kompletnym reaktorem. Zamiast symbolicznego uzyskania pierwszej plazmy, które miało być testem niekompletnego urządzenia, zdecydowaliśmy, że start będzie rzeczywistym osiągnięciem badawczym i testem z pełną mocą. To pozwoli nam nadgonić część opóźnień i dokonać lepszej oceny ryzyka, stwierdził dyrektor generalny ITER Pietro Barabaschi. W nowym planie przeznaczono też więcej czasu na dodatkowe testy poszczególnych komponentów reaktora, zdecydowano, że jego najbardziej wewnętrzna ściana zostanie wykonana z wolframu, nie z berylu. Zmiana ta ma bardziej upodobnić ITER do urządzeń kolejnej generacji. Nowy plan zakłada, że magnesy reaktora rozpoczną pracę z pełną mocą w 2036 roku – to opóźnienie o 3 lata w stosunku do wcześniejszych planów – a fuzja trytu z deuterem wystartuje w roku 2039 (cztery lata opóźnienia). W związku ze zmianą planów ITER pochłonie dodatkowo 5 miliardów euro. « powrót do artykułu
  3. Żylaki należą do najczęstszych problemów związanych z układem krwionośnym. Nie tylko nieestetycznie wyglądają, ale również mogą wskazywać na chorobę. Żylaki na nogach w młodym wieku nie należą do rzadkości. Czym są żylaki i jak skutecznie zapobiegać takiemu schorzeniu? Co robić, gdy domowe sposoby nie przynoszą efektów?   Żylaki nóg — skąd się biorą? Aby odpowiedzieć na pytanie o przyczyny powstawania żylaków, warto dowiedzieć się, jak działa układ krążenia w organizmie człowieka. System ten składa się z wielu naczyń o różnej średnicy, tworzonych przez tętnice i żyły. [1] Zużyta, czyli uboga w tlen, krew powraca żyłami do serca i płuc. Naczynia kończyn dolnych, których najczęściej dotyczą żylaki, dzielą się na:  żyły głębokie oraz te znajdujące się tuż pod skórą, czyli żyły powierzchowne. [1] W świetle żył — zarówno powierzchownych, jak i głębokich — znajdują się zastawki, które pozwalają na przepływ krwi tylko w jednym kierunku, uniemożliwiając cofanie się. W zdrowym organizmie przepływ krwi odbywa się głównie z układu powierzchownego do głębokiego, a następnie w kierunku serca. Jeśli natomiast nastąpi zaburzenie przepływu krwi, pojawiają się objawy żylaków. [1] Warto wiedzieć, że mogą one dotyczyć każdej żyły. Wyróżnia się więc żylaki głównych pni żylnych oraz żył powierzchownych. Te drugie są bardzo dobrze widoczne pod skórą w postaci nieestetycznych pajączków i żylaków mających kręty przebieg. [1] Może im towarzyszyć ból nóg, uczucie ciężkości nóg i skurcze. To pierwsze objawy niewydolności żylnej. [1]   Dlaczego pojawiają się żylaki kończyn dolnych? Istnieje kilka teorii tłumaczących powstawanie żylaków. Jednak przyjmuje się, że główna przyczyna tkwi w uwarunkowaniach genetycznych polegających na  nieprawidłowościach zastawek żylnych lub zaburzeniach ściany żył (np. osłabienie ściany i zwiększona podatność na rozciąganie). [1] Rozwojowi choroby sprzyjają także [1]: siedzący tryb życia, długie stanie, ciąża, nadwaga i otyłość, brak aktywności fizycznej, stosowanie antykoncepcji hormonalnej lub hormonalnej terapii zastępczej.   Jak uchronić się przed żylakami? Do rozwoju żylaków przyczyniają się przede wszystkim wyżej opisane czynniki, dlatego należy starać się im zapobiegać (w miarę możliwości). Aby zadbać o żyły na nogach, warto dbać o aktywność fizyczną, prawidłową masę ciała i niepozostawanie długo w jednej pozycji. Aby uchronić się przed pojawieniem się żylaków w młodym wieku, można także stosować pończochy uciskowe [2] Warto to robić, szczególnie jeśli w rodzinie występowały problemy z pajączkami na nogach lub chorobami krążenia. Można także przyjmować preparaty z diosminą mikronizowaną, która znajduje się m.in. w leku Diosminex. [3] Przeczytaj więcej tutaj na temat przyczyn, objawów i sposobów lecenia żylaków: https://diosminex.pl/zylaki-na-nogach-przyczyny-objawy-sposoby-leczenia/.   Diagnostyka i leczenie żylaków Warto wiedzieć, że jedną z podstaw leczenia zachowawczego, obok kompresjoterapii, jest farmakoterapia. Redukuje ona dokuczliwe objawy niewydolności krążenia żylnego, jak np: ból i uczucie ciężkości nóg, obrzęki, czy skurcze nocne, jednak nie usunie żylaków, które już powstały. [2] W takich przypadkach warto wybrać się do chirurga naczyniowego, który wybierze najlepszą dla danego pacjenta formę zabiegu usuwającego żylaki czy pajączki naczyniowe. Leczenie farmakologiczne jest rekomendowane po takich zabiegach. Przede wszystkim ma za zadanie wzmocnić, uszczelnić system naczyń żylnych i usprawnić krążenie żylne, aby zapobiegać zastojom krwi w kończynach dolnych. Udokumentowane działanie ma zmikronizowana diosmina, występująca np. w leku Diosminex Max. [3] Chirurg naczyniowy kieruje na leczenie chirurgiczne po przeprowadzeniu badania doplerowskiego USG. Najczęściej stosuje się poniższe zabiegi. Skleroterapia Skleroterapia to mało inwazyjna metoda leczenia chorób żył. Dzięki niej można zamykać drobne naczynia, jak również niewydolne pnie żylne. [2] Polega na redukcji przepływu krwi w danym naczyniu krwionośnym przy wykorzystaniu odpowiednich środków chemicznych, powodujących jego zamknięcie (obliterację). Zabieg przeprowadzany jest na podstawie rozpoznania postawionego przez specjalistę z zakresu chorób żył. [2] Do objętej stanem chorobowym żyły lekarz wprowadza specjalny środek za pomocą bardzo cienkiej igły. Jego zadaniem jest wywołanie stanu zapalnego, który predysponuje do powstania skrzepliny. Ta z czasem włóknieje, a w efekcie dochodzi do obliteracji, czyli zamknięcia światła naczynia. [2] Laserowe usuwanie żylaków Laserowe leczenie żylaków to metoda leczenia niewydolności żylnej, polegająca na termicznym uszkodzeniu zmienionych chorobowo naczyń żylnych poprzez tak zwaną termoablację laserową. [2] Lekarz wprowadza do żyły specjalny cewnik, którego zakończenie emituje światło lasera. W trakcie zabiegu laser wytwarza energię, która doprowadza do podgrzania ściany naczynia i następnie do zamknięcia żyły. Wyzwolona energia powoduje obkurczenie i zamknięcie żylaków, bez potrzeby ich chirurgicznego usuwania. [2] Leczenie operacyjne Wskazanie do operacji niewielkich, niedających dolegliwości żylaków jest wykonywane głównie z przyczyn kosmetycznych. Przed podjęciem decyzji o operacji należy zawsze zapytać lekarza o możliwe powikłania (np. dolegliwości bólowe) i omówić z nim wszystkie inne problemy zdrowotne, aby nie narażać się na niepotrzebne ryzyko. [2] Sprawdź tutaj, jakie są dostępne metody leczenia żylaków: https://diosminex.pl/leczenie-zylakow-nog-metody-farmaceutyczne-chirurgiczne-i-naturalne/. Przewlekła niewydolność żylna objawiająca się w postaci żylaków nie powinna być lekceważona. Widoczne żyły na nogach nie muszą oznaczać poważnej choroby, jednak zawsze warto zasięgnąć opinii specjalisty. Na zlecenie marki Diosminex Bibliografia 1. Frołow M., Żylaki, Medycyna Praktyczna dla Pacjentów, 2017 (strona internetowa: https://www.mp.pl/pacjent/zakrzepica/zylaki/63354,zylaki) 2. Frołow M., Leczenie żylaków, Medycyna Praktyczna, 2015 (strona internetowa: https://www.mp.pl/pacjent/zakrzepica/zylaki/64132,leczenie-zylakow) 3. Diosmina mikronizowana, Baza leków, Medycyna Praktyczna (strona internetowa: https://www.mp.pl/pacjent/leki/subst.html?id=235) « powrót do artykułu
  4. „Britannica. Wielka księga pytań dlaczego?” Sally Symes i Stephanie Warren Drimmer to świetna książka dla wszystkich (pytających) dzieci w wieku 6+. Można ją zabrać ze sobą na wakacyjny wyjazd czy poczytać na dobranoc. Poza treścią urzekła nas również szata graficzna. Już sama okładka zachęca do zapoznania się z zawartością. Autorki podzieliły pytania, a jest ich aż 112, na 8 kategorii: 1) małe stworzenia, 2) zwierzęta domowe, 3) dzikie zwierzęta, 4) ciało, 5) jedzenie, 6) jak to działa, 7) Ziemia i 8) kosmos. Pytania z odpowiedziami znajdziemy na sąsiadujących ze sobą stronach, co znacząco ułatwia przeglądanie i zdobywanie wiedzy. Ważną częścią publikacji są duże ilustracje Kate Slater. Pytaniom towarzyszą też zdjęcia, a przy większości dodano ciekawostki. Zwieńczeniem każdego działu tematycznego jest mały quiz „Wow! Co to jest?”. Zadanie czytelnika polega na dopasowaniu podpisów do zdjęć. Na końcu publikacji zamieszczono m.in. słowniczek oraz indeks. W książce padają przeróżne pytania, np.: „Dlaczego pluskwiaki śmierdzą?”, „Dlaczego popcorn strzela?”, „Dlaczego drapacze chmur się nie przewracają?” czy „Dlaczego planety są okrągłe?”. Materiały do poczytania i pooglądania znajdują się na 261 stronach. Jest więc z czego wybierać. Resztę 272-stronicowego wydawnictwa stanowią wspominane już materiały dodatkowe. Książka ukazała się 24 kwietnia nakładem wydawnictwa Kropka (wcześniej prezentowaliśmy inną ciekawą pozycję Kropki - „Britannica: Encyklopedia Infografika”). Solidna twarda oprawa gwarantuje trwałość (przetestowane!). A teraz słów kilka o twórczyniach książki. Sally Symes jest niezależną autorką, projektantką oraz ilustratorką książek dla dzieci z ponad 25-letnim doświadczeniem. Mieszka w wiosce w hrabstwie West Sussex. Gdy nie pracuje w towarzystwie kota Bumble, lubi biegać, pływać, jeździć na rowerze i śpiewać w miejscowym chórze. Jej pracownia znajduje się w ogrodowej szopie. Stephanie Warren Drimmer to nagradzana autorka książek non fiction dla dzieci. Studiowała dziennikarstwo naukowe na Uniwersytecie Nowojorskim oraz antropologię biologiczną na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego. W notce biograficznej zamieszczonej w „Wielkiej księdze pytań dlaczego?” przeczytamy, że "w swoich książkach bada wszystko - od małych zwierząt, przez ludzki mózg, po przestrzeń kosmiczną". Stephanie zapewnia, że mogą się z nią kontaktować zarówno dociekliwe dzieci, jak i wydawcy ;) My napisaliśmy e-mail i dowiedzieliśmy się, że pisarka pracowała nad 2. częścią książki (od kategorii jedzenie). Kate Slater dorastała na farmie w hrabstwie Staffordshire. Jak napisała na swojej stronie, po kilku latach spędzonych w Londynie - tam w końcu studiowała ilustrację na Kingston University - wróciła do swoich zielonych, błotnistych korzeni i obecnie pracuje w domowym studio w Lichfield. Pomaga jej w tym labradorka Gladys. Od jakiegoś czasu Kate najchętniej rysuje łabędzie, bobry i lwy, ale przypomina, że w przeszłości zajmowała się przeróżną tematyką: od romantycznych stonóg po Adę Lovelace. Po przeprowadzce zaczęła ozdabiać ściany swojego domu ptakami i drzewami. Treść książki konsultowano z ekspertami-redaktorami Britanniki: Erikiem Gregersenem, Melissą Petruzzello, Johnem P. Raffertym i Karą Rogers. Erik Gregersen jest starszym redaktorem i specjalizuje się w naukach fizycznych oraz technologii. Kara Rogers dołączyła do Britanniki w 2006 r. Jest starszą redaktorką ds. nauk biomedycznych. Nadzoruje treści dotyczące medycyny, genetyki czy mikroorganizmów. John P. Rafferty pisze o procesach ziemskich i środowisku. Redaguje treści związane m.in. z klimatologią, geologią czy zoologią. Nim w 2006 r. dołączył do ekipy encyklopedystów, był wykładowcą akademickim. Melissa Petruzzello zajmuje się zarówno roślinami, jak i kwestiami dotyczącymi energii odnawialnej czy inżynierii środowiska. Fascynuje ją fotosynteza i rola organizmów fotosyntetyzujących. Sally Symes nie tylko wymyśliła pytania i napisała odpowiedzi do pierwszej połowy książki (kategorii: małe stworzenia, zwierzęta domowe, dzikie zwierzęta oraz ciało), ale i zaprojektowała książkę. Zdradziła nam kilka szczegółów związanych ze swoją pracą. Ponieważ publikacja jest przeznaczona dla dzieci w wieku 4-8 lat, należało zadbać to, by krój czcionki był przejrzysty i zabawny. Ważna jest także ilość tekstu. Jego nadmiar mógłby działać przytłaczająco, warto więc przepleść go angażującymi ilustracjami bądź zdjęciami. Sally przesyłała ilustratorce, Kate, surowy szkic z osadzonym tekstem. Kate odsyłała jej zaś wstępny rysunek, który przed powstaniem ostatecznej wersji był sprawdzany przez ekspertów. Niekiedy rysunki uzupełniano fotografiami. Sally podkreśla, że lubi oba aspekty swojej pracy. Wg niej, pisanie jest jednak trudniejsze, bo wiąże się z dogłębną analizą zagadnienia i zbieraniem materiałów. Symes wspomina o „kondensowaniu” odpowiedzi; w skracaniu tekstu i dostosowywaniu go do grupy odbiorców pomagał jej redaktor. Część projektowa zajmuje więcej czasu, ale dopasowanie obrazu do odpowiedzi daje ogromną satysfakcję. Uwielbiam bawić się kolorem i staram się, by każda rozkładówka była świeża i cieszyła oko - zaznacza Sally. Okładka „Wielkiej księgi...”, w której starano się uwzględnić wszystko, co znajduje się w książce, naprawdę jej się podoba. Krokodyl dodaje humoru, a barwy są bardzo wciągające.
  5. Najwyższej górze Korei Południowej zagrażają... chińskie zupki. Wulkan tarczowy Halla-san (Halla) znajduje się na wyspie Jeju. Leży na terenie Parku Narodowego Halla-san, który w 2007 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Na wierzchołku wulkanu znajduje się 400-metrowy krater, a w nim jezioro. Malownicza góra o wysokości 1947 m n.p.m. i jej okolice przyciągają rzesze turystów. Wśród turystów modne stało się zabieranie ze sobą w góry sprzedawanych w kubkach chińskich zupek instant, zwanych w Korei ramyun. Moda zatacza coraz szersze kręgi – nie tylko zresztą w Korei Południowej – i powoduje coraz większe problemy. Władze Parku Narodowego Halla-san rozpoczęły właśnie kampanię, mającą uświadomić turystów, by nie wyrzucali resztek makaronu i nie wylewali pozostałości rosołu na ziemię. I nie chodzi tylko o estetykę. Rosół z zupek zawiera dużo soli, która w końcu trafia do strumieni w Parku i zagraża owadom, które nie są w stanie żyć w tak zanieczyszczonej wodzie. Specjaliści oceniają, że każdego dnia turyści wylewają na zboczach góry około 120 litrów rosołu. Istnieją obawy co do wpływu słonego płynu na zagrożone gatunki roślin. A zapach rosołu i rozrzucany makaron przyciągają kruki czy łasice. Dlatego też władze zachęcają turystów, by jednorazowo używali jedynie połowy makaronu, wówczas jest większa szansa, że zjedzą wszystko. Na górze zainstalowano też pięć specjalnych wielkich kontenerów, do których bezpiecznie można wylać resztki zupy. « powrót do artykułu
  6. Dzięki analizie danych sejsmologicznych z lądownika Mars InSight udało się ustalić, jak często meteoryty uderzają w powierzchnię Czerwonej Planety. Okazało się, że jest ona bombardowana znacznie bardziej intensywnie, niż wynikało z dotychczasowych badań, w czasie których brano pod uwagę liczbę widocznych kraterów. Dane sejsmologiczne pozwoliły też na przeanalizowanie gęstości kraterów i zbadanie wieku różnych regionów planety. Z badań  międzynarodowego zespołu, na którego czele stali uczeni z ETH Zurich i Imperial College London (ICL) wynika, że każdego roku w powierzchnię Marsa uderza od 280 do 360 meteorytów, które wybijają kratery o średnicy większej niż 8 metrów. To około 5-krotnie więcej, niż wynikało z szacunków opierających się na zdjęciach z orbity. Sejsmologia, w połączeniu z danymi satelitarnymi, to wspaniałe narzędzie do pomiaru częstotliwości upadków meteorytów, mówi Géraldine Zenhäusern z Zurychu. Już wcześniej inna grupa naukowa stwierdziła, że 6 z zarejestrowanych przez InSight pobliskich trzęsień marsjańskiego gruntu zostało wywołanych uderzeniem meteorytów. Identyfikację umożliwiły nagrania, na których słychać dzięki generowane przez meteoryty wchodzące w atmosferę Marsa. Teraz Zenhäusern oraz Natalia Wójcicka z ICL oraz kierowany przez nie zespół stwierdził, że tych 6 trzęsień należy do większej grupy wstrząsów zwanych wydarzeniami o wysokiej częstotliwości (very high frequency events). Nazwano je tak, gdyż źródło, które je generuje, wywołuje fale o większej częstotliwości, niż wstrząsy tektoniczne o podobnej sile. Standardowy marsjański wstrząs tektoniczny o magnitudzie 3 trwa kilkanaście sekund, tymczasem analogiczne wstrząsy wywołane uderzeniem trwają 0,2 sekundy lub krócej, w zależności od prędkości meteorytu w momencie kolizji. Zauważenie tej różnicy pozwoliło autorom obecnych badań na odnalezienie w zapisach sejsmologicznych kolejnych 80 wstrząsów wywołanych zderzeniami. Każdego roku w atmosferę Ziemi wchodzą tysiące meteoroidów. Większość z nich rozpada się i płonie w atmosferze. Mars ma jednak 100-krotnie rzadszą atmosferę niż Ziemia, jest więc gorzej chroniony. Ponadto znajduje się bliżej głównego pasa meteorytów. To oznacza, że jest bardziej narażony niż nasza planeta. Podczas dotychczasowych szacunków wykonywanych na podstawie poszukiwań kraterów uderzeniowych z orbity, trzeba było brać też pod uwagę fakt, że na Czerwonej Planecie często dochodzi do burz piaskowych, które mogą zasypywać kratery. Dlatego szacunki były tak trudne. Szacowaliśmy średnice kraterów na podstawie siły wszystkich wstrząsów oraz ich odległości od lądownika. Następnie policzyliśmy, ile kraterów powstało w pobliżu InSight w ciągu roku. W końcu ekstrapolowaliśmy tę liczbę na całą powierzchnię Marsa, wyjaśnia Wójcicka. Nowe kratery najłatwiej można zauważyć na płaskim pylistym obszarze, gdzie się dobrze wyróżniają z tła. Jednak takie tereny pokrywają mniej niż połowę powierzchni Marsa. Dzięki sejsmometrowi InSight mogliśmy wykryć każde uderzenie meteorytu w zasięgu jego pracy, dodaje Zenhäusern. Z badań wynika, że 8-metrowe kratery powstają na Marsie niemal codziennie, a kratery 30-metrowe są tworzono mniej więcej raz na miesiąc. W przypadku szybko poruszających się meteorytów obszar na którym odczuwana jest eksplozja może być 100-krotnie większy niż średnica krateru. To, wraz z częstotliwością upadku meteorytów, stanowi ważną informację dla przyszłych załogowych i bezzałogowych misji na Marsa. « powrót do artykułu
  7. Manicure hybrydowy jest wyjątkowo trwały i estetyczny, co czyni go popularnym wyborem. Nawet jeśli brakuje Ci czasu na regularne wizyty w salonie kosmetycznym, możesz stworzyć profesjonalny manicure hybrydowy w domowym zaciszu. Oto, co potrzebujesz i jak przeprowadzić zabieg krok po kroku.   Niezbędne Produkty i Akcesoria do Manicure Hybrydowego Aby wykonać manicure hybrydowy, potrzebujesz kilku podstawowych narzędzi i kosmetyków. Poniżej znajdziesz listę niezbędnych elementów, które powinny znaleźć się w Twoim zestawie: Lampa UV/LED – Kluczowa do utwardzania lakierów hybrydowych, co zapewnia trwałość stylizacji. Baza – Zwiększa przyczepność lakieru hybrydowego i chroni paznokcie przed przebarwieniami. Lakier Hybrydowy – Wybór kolorów jest ogromny, co pozwala na dopasowanie do każdej okazji. Top Coat – Chroni kolor lakieru, zapewniając trwały połysk lub matowe wykończenie. Cleaner – Używany do odtłuszczania płytki paznokcia i usuwania warstwy dyspersyjnej. Aby Twoja praca była łatwiejsza i bardziej efektywna, zaopatrz się również w pilniki o różnej gradacji, bloczek polerski, waciki bezpyłowe, pusher lub drewniane patyczki do odsuwania skórek oraz oliwkę do nawilżania skórek po zakończeniu manicure.   Jak Wykonać Manicure Hybrydowy Krok po Kroku? Manicure hybrydowy jest trwały i odporny na uszkodzenia, co sprawia, że jest idealnym rozwiązaniem na co dzień. Oto jak wykonać go krok po kroku: Przygotowanie Skórek i Płytki Paznokcia: Odsuń skórki za pomocą pushera lub drewnianego patyczka. Jeśli skórki są bardzo narosłe, użyj preparatu zmiękczającego i ostrożnie je wytnij. Oczyść płytkę z naskórka za pomocą pilnika lub frezarki, nadaj paznokciom pożądany kształt i długość, a następnie zmatow płytkę bloczkiem polerskim. Odtłuszczanie Płytki: Przetrzyj paznokcie wacikiem bezpyłowym nasączonym cleanerem, aby zapewnić lepszą przyczepność kolejnych warstw. Aplikacja Bazy: Nałóż cienką warstwę bazy, unikając zalewania skórek. Utwardzaj w lampie UV/LED zgodnie z zaleceniami producenta. Aplikacja Lakieru Hybrydowego: Nałóż cienką warstwę lakieru hybrydowego i utwardzaj w lampie. Powtórz, aby uzyskać równomierne krycie. Aplikacja Topu: Nałóż top coat i utwardzaj w lampie. Jeśli top ma warstwę dyspersyjną, usuń ją cleanerem. Nawilżanie Skórek: Nałóż odżywczą oliwkę na skórki i wmasuj w płytkę paznokcia, aby zapewnić im zdrowy i estetyczny wygląd.   Lakiery Hybrydowe - Zestawy Idealne dla Początkujących Dla osób rozpoczynających przygodę z manicure hybrydowym, najlepszym rozwiązaniem są lakiery hybrydowe w zestawach startowych. Zestawy te zawierają wszystko, czego potrzebujesz, w tym lampę UV/LED, bazę, top coat, lakier hybrydowy, bloczek polerski, cleaner, aceton, waciki bezpyłowe i patyczki drewniane. Jeśli masz już lampę, możesz wybierać spośród zestawów zawierających tylko niezbędne produkty, takie jak lakiery hybrydowe, baza i top coat.   Dlaczego Warto Wybrać Lakiery Hybrydowe? Lakiery hybrydowe w zestawie to wygodne i ekonomiczne rozwiązanie, które zapewnia wszystkie potrzebne elementy do wykonania profesjonalnego manicure hybrydowego w domu. Zestawy te są również doskonałym pomysłem na prezent dla każdej miłośniczki pięknych paznokci, umożliwiając tworzenie trwałych i estetycznych stylizacji.   Podsumowanie Wykonanie manicure hybrydowego w domu jest łatwe i przyjemne, jeśli zaopatrzysz się w odpowiednie lakiery hybrydowe. Dzięki nim możesz cieszyć się trwałym, estetycznym manicure bez konieczności wizyty w salonie kosmetycznym. Zainwestuj w wysokiej jakości zestaw i odkryj radość płynącą z samodzielnego tworzenia pięknych paznokci! « powrót do artykułu
  8. Nowe badania dostarczyły pierwszych niezbitych dowodów skazujących, że co najmniej jeden gatunek pijawek lądowych... potrafi skakać. Spory dotyczące tego zachowania trwały w środowisku naukowym od ponad 100 lat. Eksperci z American Museum of Natural History, Fordham University oraz Medgar Evers College na City University of New York (CUNY) nagrali skaczącą pijawkę i opisali zaobserwowane zjawisko na łamach pisma Biotropica. O ile nam wiadomo, jest to pierwszy przekonujący dowód, że pijawki skaczą i robią to ponosząc widoczny koszt energetyczny. Już wcześniej pojawiały się informacje o skaczących pijawkach, ale zbijano te doniesienia argumentami, iż pijawka przyczepiona do skóry znalazła się tam, gdy człowiek przechodził przez zarośla lub też spadła na niego z drzewa. Nasze badania obalają tę argumentację, mówi główna autorka badań, Mai Famy z Fordham Univeristy. Młoda uczona odbyła dwie wyprawy badawcze na Madagaskar nagrała podczas nich pijawki z rodzaju Chtonobdella, wskakujące na liście i zeskakujące z nich. Przed skokiem zwierzęta wyginają się do tyłu na podobieństwo węża i gwałtownie rozprostowują ciało. To ruch wyraźnie odmienny od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w przypadku zwierząt pełzających. Dotychczas zdobyto dowody na umiejętność skakania kilkunastu gatunków innych bezkręgowców, ale odnośnie pijawek mieliśmy dotychczas jedynie dowody anegdotyczne, bez konkretnych dowodów. Fahmy sfilmowała skaczące pijawki w 2023 roku. Zidentyfikowano je jako powszechnie występujące na Madagaskarze Chtonobdella fallax. Zwierzęta z rodzaju Chtonobdella występują na Madagaskarze, Seszelach, Archipelagu Malajskim oraz wyspach południowego Pacyfiku. Nie wiemy, jak często zachowanie to występuje, ani czy pijawki wykorzystują je podczas poszukiwania żywiciela. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że nagraliśmy wiele takich skoków, można przypuszczać, że to powszechne zachowanie, dodaje współautor badań Michael Tessler. Uczeni zwracają uwagę, że pijawki są często pomijane w badaniach naukowych. Tymczasem analiza zawartości ich przewodów pokarmowych może nam wiele powiedzieć o środowisku, w jakim żyją, i zwierzętach, które w nim występują. Taka wiedza zaś pomoże lepiej chronić bioróżnorodność oraz same pijawki. « powrót do artykułu
  9. Opracowanie nowej metody analitycznej, którą wykorzystano do sprawdzenia danych z eksperymentu CMS, pozwoliło uczonym z CERN-u zawęzić region poszukiwań dowodów na istnienie supersymetrii (SUSY). To hipoteza mówiąca, że każda ze znanych cząstek posiada „superpartnera” o nieco innych właściwościach. I tak wedle SUSY partnerem najbardziej masywnej z cząstek elementarnych – kwarka t (kwarka wysokiego, kwarka prawdziwego) – ma być s-kwark t. W 2021 roku fizycy przeanalizowali cały zestaw danych uzyskany z CMS w latach 2016–2018. Znaleźli w nim sygnały, które wskazywały, że w danych może znajdować się s-kwark t. W tym wypadku „może” oznaczało, że istnieje mniej niż 5-procentowe prawdopodobieństwo, że dane wyglądają tak, jak wyglądają i zawierają tylko znane cząstki. Teraz postanowiono przeanalizować te same dane za pomocą udoskonalonych technik. Autorzy nowej analizy szukali dowodów na pojawianie się par s-kwarków t. Każdy z nich powinien rozpadać się na kwarka t oraz lżejsze kwarki lub gluony, które następnie tworzą hadrony, a ostatecznie zbijają się w gromady cząstek, które w akceleratorze tworzą dżety. Zatem ostatecznym produktem rozpadu pary s-kwarków t powinny być dwa kwarki t i liczne dżety. Problem w tym, że taki sam sygnał daje jeden z najbardziej powszechnych procesów zachodzących w Wielkim Zderzaczu Hadronów - produkcja par kwarków t. To proces, który trudno jest precyzyjnie symulować, więc by go odróżnić od szumu tła, trzeba wyodrębnić go z istniejących danych. W tym celu używa się techniki ABCD. Wymaga ona posiadania dwóch nieskorelowanych zestawów danych, pozwalających na odróżnienie sygnału od szumu tła. Następnie dane, w zależności od wartości, dzieli się na cztery obszary (A, B, C, D). W ten sposób otrzymujemy informacje o regionie zdominowanym przez poszukiwany sygnał, regionie zdominowanym przez zakłócenia tła i obszarach przejściowych. Dzięki obliczeniom probablistycznym możemy w regionie zdominowanym przez sygnał wyodrębnić tło (szum), korzystając przy tym jedynie z informacji pochodzących z innych regionów. Problem w wykorzystaniu techniki ABCD do poszukiwań s-kwarka t polegał na tym, że wszystkie zmienne są tutaj ze sobą skorelowane. Autorzy nowej analizy pokonali tę przeszkodę, wykorzystując techniki maszynowego uczenia się do odnalezienia zmiennych o minimalnym stopni korelacji. Następnie zmienne to wykorzystano do podzielenia danych na wspomniane cztery obszary. W ten sposób udało im się wyodrębnić tło i znacznie poprawić jakość analizy. Gdyby sygnał, który obserwowali podczas analizy w roku 2021 był prawdziwy, powinien być teraz wyraźnie widoczny. Jednak sygnału nie zauważono. To oznacza, że potwierdzenia rozpadu postulowanego przez SUSY s-kwarka t należy szukać w zakresie masy powyżej 700 GeV. Autorzy nowej analizy z niecierpliwością czekają więc na dane z obecnej kampanii badawczej LHC Run 3. Powinny one dostarczyć kolejnych informacji, za pomocą których można będzie badać supersymetrię. « powrót do artykułu
  10. Długoterminowym skutkiem korzystania z jednego z najbardziej popularnych chemioterapeutyków mogą być poważne problemy ze słuchem. Naukowcy z University of South Florida oraz Indiana University przeprowadzili pierwsze wieloletnie badania dotyczące wpływu chemioterapii na słuch. Zespół naukowy przez średnio 14 lat śledził losy pacjentów, którzy otrzymywali cisplatynę w ramach leczenia nowotworu jąder. Badania wykazały, że 78% z pacjentów doświadczyło po terapii poważnych problemów ze słuchem, co negatywnie wpłynęło na jakość ich życia. Ważnym jest, byśmy zrozumieli prawdziwy wpływ chemioterapii na zmysły pacjentów. Jeśli nam się to uda, będziemy mogli opracować lepsze metody leczenia i zapobiegania jego niekorzystnym skutkom, co przełoży się na poprawę jakości życia pacjentów, mówi profesor Robert Frisina. Cisplatyna jest szeroko wykorzystywana do leczenia różnych rodzajów nowotworów, w tym nowotworu pęcherza, płuc, szyi czy właśnie jąder. Ten podawany dożylnie lek wpływa na różne części ciała. Szczególnie narażone są uszy, które mają niewielkie możliwości obrony przez niekorzystnym działaniem cisplatyny. W efekcie dochodzi do uszkodzenia komórek potrzebnych do rozpoznawania dźwięków, co prowadzi do stopniowego pogarszania się słuchu. Proces ten trwa długo po zaprzestaniu podawania cisplatyny. Pomimo tego, że ryzyko uszkodzenia słuchu w wyniku chemioterapii jest znane, nie prowadzi się szeroko zakrojonych badań, by ocenić to zjawisko. Większość pacjentów nie przechodzi badań słuchu przed, w trakcie i po chemioterapii. Uzyskane przez nas wyniki pokazują, że potrzebne są działania w celu zapobieżenia długoterminowemu uszkodzeniu słuchu, dodaje profesor Victoria Sanchez. Z przeprowadzonych właśnie badań dowiadujemy się, że ryzyko uszkodzenia słuchu rośnie wraz z zwiększaniem dawki cisplatyny, a szczególnie dotyka ono pacjentów z grup ryzyka, takich jak osoby cierpiące na nadciśnienie czy na problemy z układem krążenia. Opieka nad słuchem takich pacjentów jest tym bardziej ważna, że średnia wieku, w jakim przechodzi się leczenie nowotworu jąder wynosi 48 lat. Mamy więc tutaj do czynienia z osobami, które wkrótce wejdą w okres pogarszania się słuchu w związku z wiekiem. Leczenie nowotworu dodatkowo więc może pogorszyć ich stan zdrowia. Nadzieją dla chorych mogą być już testowane sposoby leczenia, jak na przykład Pedmark, niedawno zatwierdzone przez FDA zastrzyki, które mają zapobiegać utracie słuchu przez dzieci leczone cisplatyną. Jak informuje Amerykańskie Towarzystwo Raka, również inne chemioterapeutyki oparte na platynie niosą ze sobą ryzyko uszkodzenia słuchu. « powrót do artykułu
  11. Od ośmiu lat archeolodzy z Uniwersytetu w Innsbrucku prowadzą prace wykopaliskowe w gminie Irschen w Karyntii. Badają tamtejszą osadę z późnej starożytności. Przed dwoma laty dokonali sensacyjnego odkrycia, znaleźli chrześcijański relikwiarz ukryty w nieznanym dotychczas wczesnochrześcijańskim kościele. Wewnątrz znajdowało się cyborium z kości słoniowej. Specjaliści właśnie zakończyli analizy zabytków i poinformowali o ich wynikach. Do niezwykłego odkrycia doszło w sierpniu 2022 roku. Pod bocznym ołtarzem kościoła archeolodzy znaleźli marmurowy relikwiarz o wymiarach 20/30 cm, wewnątrz którego było mocno pofragmentowane bogato zdobione cyborium z kości słoniowej. Cyborium, czyli pojemnik na komunikanty, jest jednym z najważniejszych przedmiotów liturgicznych i zawsze jest zabierane, gdy kościół zostaje opuszczony. W tym jednak przypadku je pozostawiono. Odkrycie jest tym ważniejsze, że to pierwsze cyborium znalezione w Austrii w kontekście archeologicznym. Na całym świecie znanych jest około 40 tego typu cyboriów z kości słoniowej. I, o ile mi wiadomo, ostatniego odkrycia takiego cyborium w czasie prac archeologicznych dokonano około 100 lat temu. Te nieliczne cyboria, które się zachowały, znajdują się w skarbcach katedralnych lub w muzeach, wyjaśnia odkrywca, Gerald Grabherr. Liczące sobie 1500 lat cyborium wymagało specjalistycznych zabiegów konserwatorskich. Kość słoniowa absorbuje wilgoć z otoczenia, staje się wówczas miękka i podatna na uszkodzenia. Zabytek najpierw trzeba było wysuszyć, ale musiał być to proces bardzo ostrożny i ściśle kontrolowany, by nie pojawiły się pęknięcia, których naprawienie nie byłoby możliwe. Wilgotność w relikwiarzu wynosiła 90%, istniało olbrzymie ryzyko pojawienia się pleśni, a nie mogliśmy suszyć cyborium zbyt szybko. Był to proces powolny i długotrwały, wyjaśnia Ulrike Töchterle, która kieruje pracami zespołu konserwatorów w Innsbrucku. Niestety, większa część cyborium uległa przez wieki odkształceniu, więc zabytek nie może zostać przywrócony do stanu pierwotnego. Naukowcy pracują nad jego rekonstrukcją 3D. Archeolodzy podejrzewali, że w relikwiarzu znajdowały się szczątki świętego, przeprowadzili więc szczegółowe analizy, z których wynika, że cyborium zostało rozbite już w starożytności. Później ukryto je pod ołtarzem. Naukowcy przypuszczają, że cyborium mogło być postrzegana jako „święte”, gdyż miało kontakt ze szczątkami świętego. Cyborium ma dużą wartość archeologiczną, historyczną i artystyczną. Na jednej z przedstawionych scen widzimy mężczyznę z rękoma wzniesionymi ku niebu, skąd coś zostaje umieszczone między jego dłońmi. To typowe przedstawienie Mojżesza na Górze Synaj. Otrzymuje Dziesięć Przykazań i zawiera przymierze z Bogiem, mówi Grabherr. W innym miejscu artysta wyrzeźbił mężczyznę powożącego rydwanem zaprzężonym w dwa konie oraz wysuwającą się z niebios rękę, która zabiera mężczyznę. Sądzimy, że to przedstawienie wniebowstąpienia Chrystusa, wypełnienie przymierza z Bogiem. Przedstawianie scen ze Starego Testamenu i łączenie ich ze scenami z Nowego Testamentu jest typowe dla później starożytności. Jednak takie przedstawienie Wniebowstąpienia Chrystusa, z dwukonnym rydwanem typu biga, jest wyjątkowe i wcześniej niespotykane, dodaje uczony. Naukowcy wciąż badają wyjątkowy zabytek. Chcą określić, skąd pochodził marmur, gdzie żył słoń, którego ciosy wykorzystano na cyborium, badają metalowe elementy cyborium oraz klej, którym była łączona kość słoniowa. W relikwiarzu znajdowały się też fragmenty drewna, one również są badane. Stanowisko archeologiczne, na którym odkryto relikwiarz, znajduje się na wzgórzu w dolinie rzeki Drawa. W późnej starożytności była tam osada o powierzchni około 1 hektara. Mieszkańcy opuścili ją około 610 roku i została ona zapomniana. Dotychczas znaleziono tam budynki mieszkalne, dwa kościoły, zbiornik na wodę oraz przedmioty osobiste. Pod koniec istnienia Cesarstwa Rzymskiego czasy stawały się coraz bardziej niespokojne, szczególnie w peryferyjnych prowincjach. Dlatego około IV wieku mieszkańcy zaczęli opuszczać doliny i przenosili się na wzgórza, gdzie łatwiej było się bronić, wyjaśnia Grabherr. Rok 610 był dla tej okolicy rokiem przełomowym. Jak dowiadujemy się od Pawła Diakona, doszło wówczas do bitwy pod Aguntum (to około 60 kilometrów na zachód od miejsca wykopalisk), podczas której koczowniczy Awarowie starli się z siłami księcia bawarskiego Garibalda II. Siły księcia doznały całkowitej porażki, Auguntum zostało spalone. Bitwa wyznaczyła kres związków regionu ze światem starożytnego Śródziemiomorza. Lokalne biskupstwo zostało opuszczone, rzymska ludność schroniła się w umocnionych miejscach położonych wyżej, a Awarowie osiedlili się w żyznych dolinach. « powrót do artykułu
  12. Pszczoła miodna może wykrywać chemiczne biomarkery nowotworu płuc w ludzkim oddechu, informują badacze z Michigan State University. Co więcej, z przeprowadzonych przez nich eksperymentów wynika, że pszczoły są w stanie odróżnić poszczególne rodzaje nowotworu płuc na podstawie samego zapachu komórek na szalce laboratoryjnej. Odkrycie to może doprowadzić do opracowania nowych testów pozwalających na wczesne wykrycie choroby. Profesor Debajit Saha, we współpracy z Elyssą Cox i Michaelem Parnasem, chcieli sprawdzić, czy pszczoły mogą stwierdzić w ludzkim oddechu obecność związków chemicznych świadczących o nowotworze płuc. Stworzyli więc dwa rodzaje „syntetycznych oddechów”, jeden symulujący skład powietrza wydychanego przez zdrowego człowieka, drugi przez osobę z nowotworem płuc. Następnie testowali je na 20 pszczołach, do których mózgów wprowadzono niewielkie elektrody. Uczeni zauważyi zmiany w reakcji neuronów zwierząt w odpowiedzi na zapachy. Bardziej szczegółowe badania wykazały, że pszczoły reagują na bardzo małe stężenie substancji, wykrywają już 1 część na miliard. Wykryliśmy liczne neurony, których reakcje zdecydowanie różniły się w odpowiedzi na oddech zdrowy i oddech osoby z nowotworem – stwierdzili autorzy badań. Tym, co najbardziej zaskoczyło naukowców, jest zdolność pszczół do odróżniania różnych typów nowotworów. Dzięki temu w przyszłości mogą powstać czujniki, które pozwolą w szybki i tani sposób zmienić diagnozę, gdy konieczna stanie się korekta wdrożonego leczenia. Zespół Sahy chce opracować nieinwazyjne testy bazujące na mózgach pszczół. Miałyby one diagnozować nowotwór na podstawie samego oddechu i w czasie rzeczywistym bezprzewodowo przekazywać wyniki. « powrót do artykułu
  13. Neandertalczycy opiekowali się chorymi czy rannymi członkami swojej społeczności. Istnieje jednak spór co do motywów takiego zachowania. Jedni twierdzą, że było ono związane z oczekiwaniem wzajemności, zdaniem innych, H. neanderthalensis kierował się współczuciem. Spór mogłoby rozwiązać badanie losów niepełnosprawnych dzieci. Od dziecka trudno bowiem oczekiwać wzajemności za poświęcony czas i wysiłek. Dotychczas jednak nie zidentyfikowano szczątków neandertalskiego dziecka z patologiami rozwojowymi. Na łamach Science Advances ukazał się artykuł, opisujący najstarszy znany przypadek zespołu Downa. Miał on miejsce właśnie wśród neandertalczyków. W hiszpańskiej jaskini Cova Negra odkryto szczątki zwierząt upolowanych przez grupę neandertalczyków przed ponad 146 000 lat. Wśród pozostawionych kości wyróżniał się fragment czaszki z kością ucha wewnętrznego. Jej rozmiary wskazywały, że należały do dziecka, które zmarło w wieku około 6 lat. Najbardziej interesujące jest jednak widoczna na kości patologia rozwojowa związana z występowaniem zespołu Downa. U osób, u których ona występuje, dochodzi – w najlepszym przypadku – do poważnej utraty słuchu oraz problemów z utrzymaniem równowagi. Innymi słowy, dziecko potrzebowało opieki przez kilka lat i to w takim zakresie, który prawdopodobnie przekraczał możliwości samej matki. A to oznaczało, że w opiekę musieli być zaangażowani również inni członkowie grupy. Szczegółowe skany wspomnianej kości, ukazujące jej budowę wewnętrzną i zewnętrzną, wyraźnie wskazują nieprawidłowości budowy typowe dla zespołu Downa. Badacze mają nadzieję, że uda im się zsekwencjonować DNA dziecka i potwierdzić, że posiadało ono dodatkowy chromosom 21. Jeśli u neandertalczyków taka budowa wspomnianej kości dawała takie objawy, jak u H. sapiens, dziecko miało problemy komunikacyjne oraz problemy z utrzymaniem równowagi, a więc i z chodzeniem. Z zespołem Downa wiążą się też inne objawy, niewidoczne w kościach, jak np. problemy z karmieniem piersią. Wszystko razem zaś wskazuje, że neandertalczycy z Cova Negra przez około 6 lat poświęcali swój czas, energię i inne zasoby, by pomóc dziecku i jego matce. Skoro zaś dziecko urodziło się niepełnosprawne i przez cały czas niepełnosprawne pozostawało, członkowie jego grupy nie mogli spodziewać się, że kiedyś im się odwdzięczy za opiekę. To zaś wskazuje, że H. neanderthalensis dbali o siebie nie dlatego, iż spodziewali się rewanżu. Obecne badania dostarczają też kolejnych dowodów na zdolność neandertalczyka do złożonego planowania i abstrakcyjnego myślenia. Roztoczenie opieki nad chorym czy niepełnosprawnym wymaga bowiem zdolności do oceny sytuacji, zaplanowania tej opieki, postanowienia co możemy zrobić my i co mogą zrobić inni. Do tego potrzeba zaś świadomego planowania i wybiegania myślą w przyszłość. « powrót do artykułu
  14. Haptyka w iPhone to jedno z tych rozwiązań technologicznych, które może nie rzuca się od razu w oczy, ale znacząco wpływa na sposób, w jaki korzystamy z naszych urządzeń. Jest to technologia, która pozwala użytkownikom na odczuwanie wibracji i dotykowych reakcji na interakcje z ekranem dotykowym, co sprawia, że korzystanie z iPhone'a staje się bardziej intuicyjne i angażujące. Apple od lat inwestuje w rozwój haptyki, wprowadzając ją do coraz większej liczby funkcji i aplikacji. Ale czym dokładnie jest haptyka? Jak działa? I dlaczego jest tak ważna dla doświadczenia użytkownika? W tym artykule przyjrzymy się bliżej tej fascynującej technologii, jej zastosowaniom w iPhone'ach oraz korzyściom, jakie niesie dla użytkowników. Haptyka w iPhone to jedno z tych rozwiązań technologicznych, które może nie rzuca się od razu w oczy, ale znacząco wpływa na sposób, w jaki korzystamy z naszych urządzeń. Jest to technologia, która pozwala użytkownikom na odczuwanie wibracji i dotykowych reakcji na interakcje z ekranem dotykowym, co sprawia, że korzystanie z iPhone'a staje się bardziej intuicyjne i angażujące. Apple od lat inwestuje w rozwój haptyki, wprowadzając ją do coraz większej liczby funkcji i aplikacji. Ale czym dokładnie jest haptyka? Jak działa? I dlaczego jest tak ważna dla doświadczenia użytkownika? W tym artykule przyjrzymy się bliżej tej fascynującej technologii, jej zastosowaniom w iPhone'ach oraz korzyściom, jakie niesie dla użytkowników.   Co to jest haptyka? Haptyka, inaczej technologia haptyczna, odnosi się do dotykowych interakcji użytkownika z urządzeniem. W kontekście iPhone'a, haptyka to zestaw wibracji i dotykowych sprzężeń zwrotnych, które informują użytkownika o wykonanych czynnościach. Dzięki niej użytkownicy mogą "poczuć" interakcję z ekranem dotykowym, co sprawia, że korzystanie z urządzenia staje się bardziej intuicyjne i satysfakcjonujące.   Jak działa haptyka w iPhone? Apple wykorzystuje w swoich urządzeniach zaawansowany silnik haptyczny, zwany Taptic Engine. Taptic Engine jest odpowiedzialny za generowanie precyzyjnych, krótkich wibracji, które symulują fizyczne naciśnięcia przycisków czy reakcje na dotyk. Technologia ta została po raz pierwszy wprowadzona w iPhone 6s i od tego czasu jest stale rozwijana i udoskonalana. Silnik haptyczny w iPhone'ach działa w oparciu o elektromagnesy, które szybko poruszają się w górę i w dół, tworząc uczucie wibracji. To pozwala na bardzo dokładne i zróżnicowane reakcje dotykowe, które można dostosować do różnych aplikacji i funkcji systemowych.   Zastosowania haptyki w iPhone Haptyka w iPhone znajduje szerokie zastosowanie w różnych aspektach korzystania z urządzenia: - Powiadomienia: Subtelne wibracje informują użytkownika o otrzymanych wiadomościach, połączeniach czy innych powiadomieniach, nawet gdy dźwięk jest wyłączony. - 3D Touch i Haptic Touch: Technologia 3D Touch (dostępna w starszych modelach) i Haptic Touch (nowsze modele) umożliwiają użytkownikom dostęp do dodatkowych opcji poprzez mocniejsze naciśnięcie ekranu. Haptyczne sprzężenie zwrotne informuje użytkownika, kiedy osiągnięto odpowiedni poziom nacisku. - Klawiatura: Podczas pisania na wirtualnej klawiaturze, delikatne wibracje symulują uczucie naciskania fizycznych klawiszy, co zwiększa komfort pisania. - Gry i aplikacje: W grach i aplikacjach haptyka może być wykorzystywana do symulowania różnych zdarzeń, takich jak kolizje, strzały czy interakcje z obiektami, co zwiększa immersję i realizm.   Korzyści z haptyki w iPhone Haptyka w iPhone niesie ze sobą wiele korzyści, zarówno dla użytkowników, jak i twórców aplikacji: - Lepsza interakcja: Użytkownicy mogą lepiej "poczuć" swoje urządzenie, co sprawia, że korzystanie z iPhone'a jest bardziej naturalne i angażujące. - Wysoka precyzja: Dzięki precyzyjnym wibracjom, użytkownicy mogą łatwo rozpoznać różne rodzaje powiadomień i interakcji, co zwiększa efektywność korzystania z urządzenia. - Dostosowanie: Twórcy aplikacji mogą wykorzystać haptykę do tworzenia bardziej zaawansowanych i interaktywnych aplikacji, które oferują użytkownikom wyjątkowe doświadczenia. Haptyka w iPhone to technologia, która mimo że działa w tle, znacząco wpływa na sposób, w jaki korzystamy z naszych urządzeń. Dzięki niej interakcje stają się bardziej intuicyjne i angażujące, a użytkownicy mogą cieszyć się bardziej realistycznym i przyjemnym doświadczeniem.   Podsumowanie Haptyka w iPhone to zaawansowana technologia, która znacząco poprawia doświadczenie użytkownika, sprawiając, że interakcje z urządzeniem stają się bardziej intuicyjne i angażujące. Dzięki Taptic Engine, użytkownicy mogą cieszyć się precyzyjnymi wibracjami, które informują o różnych akcjach i powiadomieniach, zwiększając komfort i efektywność korzystania z telefonu. Jednak jak każda technologia, również haptyka może czasem napotkać problemy. Jeśli doświadczysz jakichkolwiek usterek związanych z haptyką lub innymi funkcjami swojego iPhone'a, warto skontaktować się z profesjonalnym serwisem. www.AppleHome.pl - serwis iPhone w Warszawie, oferuje fachową pomoc i naprawy, które przywrócą pełną funkcjonalność Twojego urządzenia. Dzięki wsparciu ekspertów, możesz być pewien, że Twój iPhone będzie działał jak nowy, a haptyka znów zapewni wyjątkowe doznania dotykowe. « powrót do artykułu
  15. Po 60 latach badań i sporów naukowych ukazał się artykuł, opisujący najbardziej prawdopodobny scenariusz losu Celtów, których szczątki znaleziono w 1965 roku podczas prac remontowych kanału Thielle. Odkryto wówczas ruiny celtyckiego mostu oraz szkielety 20 osób. Od tego czasu los tych ludzi był przedmiotem licznych sporów. Teraz grupa archeologów, antropologów, tanatologów, biochemików i genetyków przejrzała dostępne dowody i doszła do wspólnej konkluzji. Celtowie byli kulturą słowa, pozostawili po sobie niewiele zabytków pisanych. Znaczna część informacji na ich temat pochodzi z pamiętników Juliusza Cezara. To opowieść o wrogu, więc niekoniecznie jest obiektywna i kompletna, mówi doktor Zita Laffranchi z Instytutu Medycyny Sądowej Uniwersytetu w Bernie. Dzięki badaniom archeologicznym możemy oddać głos ludziom, którzy nie pozostawili po sobie zapisków, dodaje. Przez dziesięciolecia spór toczył się wokół dwóch hipotez. Jedna mówiła, że doszło do tsunami lub nagłej powodzi, która doprowadziła do zawalenia się mostu i śmierci znajdujących się na nim ludzi. Zgodnie z drugą hipotezą szczątki należały do ludzi złożonych w ofierze, a skądinąd wiemy, że Celtowie poświęcali ludzi i często rytuały takie odbywały się w kontekście związanym z wodą. Kości zmarłych zachowały się w bardzo dobrym stanie. W pięciu czaszkach znaleziono nawet fragmenty mózgów. Sugeruje to, że niedługo po śmierci ciała zostały przykryte przez osady. Na kościach widoczne są liczne tępe urazy, od nóg po głowy. Wydaje się, że ich przyczyną były gwałtowne uderzenia. Jednoczenie nie znaleziono żadnych śladów wskazujących na celowe uderzenia, ani na uderzenia ostrymi przedmiotami. Takie ślady są znajdowane w innych europejskich miejscach, gdzie składano ofiary z ludzi. Dowody te, oraz fakt, że niektóre kości były splątane z fragmentami drewna, wskazują, że doszło tutaj do wypadku. Zatem hipoteza o tsunami wydaje się bardziej prawdopodobna. Szwajcaria, kraj bez dostępu do morza, nie kojarzy się raczej z tsunami. Ale wydarzenia takie mogą tam mieć miejsce. Przed kilkunastu laty informowaliśmy o znalezieniu pierwszych fizycznych dowodów na tsunami, które zalało Genewę w 563 roku. Autorzy obecnych badań poddali część zębów i kości analizie chemicznej, przeprowadzili datowanie radiowęglowe i badania genetyczne. Stwierdzili, że mają do czynienia ze szczątkami co najmniej 20 osób, które nie były ze sobą rodzinnie powiązane. Ofiary do młoda dziewczyna, dwoje dzieci i 17 osób dorosłych, z czego 15 to prawdopodobnie mężczyźni. Większość z dorosłych była młoda. Ta wyraźna nierównowaga płci może na przykład wskazywać, że mieliśmy tutaj do czynienia z grupą więźniów lub niewolników, których poświęcono, jednak mogła to być też grupa wędrownych kupców lub niewielki oddział wojskowy. W niektórych przypadkach datowanie radiowęglowe nie dało precyzyjnych wyników, więc nie można z całą pewnością stwierdzić, że wszystkie osoby zmarły w tym samym czasie i że ich śmierć miała związek ze zniszczeniem mostu. Dane izotopowe wskazują, że 5 do 8 zmarłych osób nie pochodziło z tych okolic. Biorąc to wszystko pod uwagę, jest bardzo prawdopodobne, że miał mu miejsce nagły wypadek. Jednak ten most stał przez jakiś czas. Mógł być miejscem składania ofiar z ludzi, można przypuszczać, że niektóre ciała znalazły się tutaj przed wypadkiem. Nie ma powodu, by całkowicie wykluczać którąś z hipotez, dodaje Marco Milella z Uniwersytetu w Bernie. « powrót do artykułu
  16. Laser tytanowo-szafirowy to wyjątkowe urządzenie, przestrajalny laser na ciele stałym. Pracuje w zakresie od 690–1080 nm, jest używany w optyce, spektroskopii czy neurologii. Może generować wyjątkowo krótkie impulsy femtosekundowe. Jednak te wyjątkowe właściwości wiążą się zarówno z dużymi rozmiarami wynoszącymi ponad 2 decymetry sześcienne i wysoką ceną liczoną w setkach tysięcy dolarów. Jakby tego było mało, do pracy potrzebuje laserów pompujących, z których każdy kosztuje 30 000 USD. Dlatego lasery tytanowo-szafirowe nie są stosowane tak szeroko, jak na to zasługują. Inżynierowie z Uniwersytetu Stanforda stworzyli laser tytanowo-szafirowy na chipie. Urządzenie jest cztery rzędy wielkości (10 000x) mniejsze i trzy rzędy wielkości (1000x) tańsze niż wcześniej wytwarzane lasery. To całkowite odejście od dotychczasowego modelu. Zamiast jednego dużego drogiego lasera, laboratoria będą sobie mogły pozwolić na setki takich laserów na układzie scalonym. A do ich pompowania wystarczy zwykły wskaźnik laserowy, mówi profesor Jelena Vučković, główna autorka artykułu opisującego zminiaturyzowany laser. Urządzenia tytanowo-szafirowe są tak wartościowe ze względu na szeroki zakres pracy oraz możliwość generowania ultrakrótkich impulsów. Dzięki pracy naukowców ze Stanforda będą mogły się szeroko rozpowszechnić. Nowy laser pracuje z zakresie od 700 do 1000 nanometrów. Może zostać wykorzystany w fizyce kwantowej do budowy komputerów kwantowych. W neurologii zostanie wykorzystany na polu optogenetyki do kontrolowania neuronów za pomocą światła. Miniaturowe lasery można umieszczać w różnego rodzaju sondach i próbnikach używanych w eksperymentach naukowych. Przyda się w okulistyce, gdzie może posłużyć zarówno podczas operacji oczu, jak i do obrazowania stanu siatkówki. « powrót do artykułu
  17. Norwescy archeolodzy poinformowali o unikatowym odkryciu. W ubiegłym roku w gminie Fredrikstad w południowo-wschodniej Norwegii, natrafiono na 41 okrągłych kamiennych formacji, a w centrum każdej z nich znaleziono skremowane ludzkie szczątki. Właśnie zakończono analizy resztek kości. Największe zdumienie budzi fakt, że większość skremowanych osób stanowiły dzieci. Niespodziewanego odkrycia dokonano podczas badania pobliskiej osady z epoki kamienia. Już samo znalezisko zaskoczyło archeologów, gdyż kamiennych kręgów nie było widać na powierzchni. Znajdowały się one 5-10 centymetrów pod darnią. Wszystkie są okrągłe lub owalne, a ich średnica waha się od 1 do 2 metrów. W części kręgów wyraźnie zaznaczono krawędzie oraz oznaczono środek za pomocą wyróżniającego się kamienia. Zakończone właśnie analizy pokazały, że część zmarłych stanowiły niemowlęta, a część dzieci w wieku od 3 do 6 lat. Datowanie wykazało, że dzieci chowano mniej więcej w latach 800–400 p.n.e. Cmentarz był więc wykorzystywany przez dłuższy czas, a zmarli nie byli ofiarami jednego wydarzenia, na przykład epidemii. Archeolodzy chcą się teraz skupić na badaniu przedmiotów znalezionych w grobach. Zauważyli na przykład, że nie wszystkie ceramiczne naczynia służyły jako urny. Niektóre umieszczono między grobami. Jesteśmy bardzo ciekawi, co jest w środku, mówi dyrektorka wykopalisk Guro Fossum. We wczesnej epoce brązu i przedrzymskiej epoce żelaza na tereni dzisiejszej Norwegii zmarłych kremowano na stosach pogrzebowych. Następnie resztki kości albo chowano w dołach, albo rozrzucano na ziemi, a nad miejscem takiego pochówku układano kamienie. Często w kształt spirali lub koła. Odkryty właśnie cmentarz wyróżnia się jednak wśród podobnych miejsc. Jest w tym miejscu coś szczególnego. Groby są bardzo blisko siebie. W przeszłości musiał być tu otwarty teren, przez który przemieszczali się ludzie, było więc to miejsce znane każdemu. Jamy paleniskowe i pozostałości po ogniskach wskazują, że odbywały się tutaj zgromadzenia i ceremonie związane z pochówkami. Ponadto każdy z grobów jest bardzo starannie wykonany. Każdy kamień precyzyjnie ułożono. Zastanawialiśmy się, kto włożył w to wszystko tyle wysiłku. A gdy nadeszły wyniki analizy, wszystko stało się jasne. Były to groby małych dzieci, opowiada Fossum. Naukowcy zadają sobie pytanie, dlaczego dzieci pochowano na osobnym cmentarzu, dlaczego właśnie tam i w jaki sposób utrzymano tę tradycję przez setki lat. Przyznają, że nie wiedzą nic o wierzeniach ludzi, którzy korzystali z cmentarza, dlaczego zmarłych spalono i pochowano. Może wierzono, że ciało musi zostać zniszczone przez ogień, by uwolnić duszę? Być może chodziło o upamiętnienie zmarłych, tak, jak i my robimy to obecnie poprzez rytuały i ceremonie. Uwagę zwraca też fakt, że wszystkie groby są do siebie podobne, te dziecięce i te dorosłych. Wskazuje to, że ówczesne społeczeństwo było egalitarne. Na cmentarzu znaleziono tylko jeden grób z naszej ery. Później praktyki pogrzebowe zaczęły ulegać zmianie, pojawiła się hierarchia i osoby znaczące zaczęto chować w dużych kurhanach. « powrót do artykułu
  18. Trwające od 2021 r. erupcje na półwyspie Reykjanes na Islandii mogą trwać przez dziesiątki a nawet setki lat, zagrażając najgęściej zaludnionemu regionowi wyspy i jego infrastrukturze, ostrzegają naukowcy z Islandii, Czech, Szwecji i USA. Seria erupcji rozpoczęła się 19 marca 2021 roku. Z kolei przed czterema miesiącami okazało się, że wcześniejsze pęknięcie w skorupie ziemskiej wywołało rekordowy wpływ magmy. Naukowcy obawiają się, że na tym nie koniec. Przez 800 lat na Reykjanes nie notowano aktywności wulkanicznej. Jednak wcześniejsze epizody były bardzo długotrwałe, co nie skłania do optymizmu. W ciągu ostatnich 4000 lat na Reykjanes trzykrotnie doszło do epizodów ryftowych, które wiązały się z aktywacją czterech z pięciu systemów wulkanicznych: Reykjanes, Svartsengi, Krýsuvík i Brennisteinsfjöll. Ostatni z epizodów miał miejsce w latach 800–1240. W tym czasie jedynym systemem, który pozostał nieaktywny był Fagradalsfjall. I to właśnie on się obecnie obudził. Naukowcy z Uniwersytetu Islandzkiego, Czeskiej Akademii Nauk, University of Oregon, Uniwersytetu w Uppsali i Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego opublikowali na łamach pisma Terra Nova artykuł, w którym podsumowali wyniki badań prowadzonych przez ostatnie trzy lata. Ilya Bindeman z Uniwersytetu w Oregonie mówi, że przyczyną obecnych erupcji jest ruch płyt kontynentalnych, jednak nie wiemy, co jest źródłem magmy ani którędy dokładnie wydobywa się ona na powierzchnię. A to bardzo ważne kwestie. Na półwyspie znajduje się osiem aktywnych wulkanicznie miejsc, więc zrozumienie, czy są one zasilane z jednego wspólnego zbiornika magmy, czy z wielu niezależnych oraz na jakiej głębokości jest ten zbiornik lub zbiorniki, pozwoliłoby określić, jak długo będą trwały erupcje i jaki będą miały wpływ na powierzchnię. W swoich poszukiwaniach autorzy badań wykorzystali dane geochemiczne i sejsmiczne. Przeprowadzili analizy izotopowe skał z dwóch różnych wulkanów i stwierdzili, że podobieństwa są tak duże, iż wskazuje to na wspólne źródło magmy. Z kolei analiza danych sejsmicznych sugeruje, że zbiornik ten znajduje się na głębokości 9–12 kilometrów pod powierzchnią. Jednak zbiornik jest z pewnością zasilany przez topiące się skały położone jeszcze głębiej, a to może oznaczać, że erupcje potrwają przez co najmniej dekady. Nie wiadomo jednak, jak długo, ani jak długie będą przerwy pomiędzy poszczególnymi erupcjami. « powrót do artykułu
  19. Fuzja jądrowa może w przyszłości stać się niewyczerpanym źródłem czystej energii. Badania nad fuzją prowadzi się między innymi w tokamakach, gdzie uwięziona plazma kontrolowana jest za pomocą magnesów. Jedną z ważnych metod poprawy kontroli uwięzienia plazmy jest grzanie wiązkami neutralnymi (NBI – Neutral Beam Injection), które podgrzewają ją do 150 milionów stopni Celsjusza. NBI nie tylko podgrzewa plazmę, ale wprowadza ją w rotacje wokół komory tokamaka, co ma poprawiać jakość uwięzienia. Naukowcy z General Atomics i University of California San Diego przeprowadzili badania za pomocą najpotężniejszego na świecie superkomputera Frontier. Precyzyjne symulacje turbulencji na brzegach plazmy dały zaskakujące wyniki. Brzegi plazmy to bardzo ważny region, gdyż decyduje on o uwięzieniu energii i ciepła w całej plazmie. Jednak prowadzenie obliczeń dla tego regionu jest bardzo trudne. Trzeba bowiem uwzględnić, często ignorowane, subtelne interakcje pomiędzy bardzo ciężkimi jonami, a bardzo lekkimi elektronami, mówi główna autorka badań, Emily Belli. A gdy naukowcy nie mają precyzyjnych danych z tego obszaru, muszą polegać wyłącznie na wiedzy z fizyki jonów lub z fizyki elektronów. Nie są w stanie opisać interakcji pomiędzy nimi. Stało się to możliwe dzięki Frontier, dodaje uczona. Zespół Belli modelował wpływ rotacji plazmy na jony i elektrony. Wcześniejsze badania wskazywały, że rotacja zmniejsza turbulencje powodowane przez jony. Przypuszczano też, że nie wpływa na elektrony, gdyż są lekkie i szybkie. Jednak przeprowadzone właśnie symulacje pokazały coś wręcz przeciwnego. Okazało się, że jeśli uwzględni się interakcje pomiędzy jonami i elektronami, rotacja zwiększa turbulencje, co z kolei zmniejsza jakość uwięzienia plazmy. [...] To nie jest korzystne dla reaktora, wyjaśnia Belli. Odkrycie może prowadzić do udoskonalenia metod pracy z tokamakami, w tym z najsłynniejszym i największym z nich, ITER, który po raz pierwszy ma zostać uruchomiony w przyszłym roku. « powrót do artykułu
  20. Założyciel WikiLeaks, Julian Assange, opuścił brytyjskie więzienie i pod koniec tygodnia powinien znaleźć się w Australii. Najpierw jednak stanie przed amerykańskim sądem. Tym samym zakończyła się wieloletnia saga mężczyzny, o którego sprawie po raz pierwszy pisaliśmy w 2010 roku. Informowaliśmy wówczas, że władze USA chcą przesłuchać Assange'a, gdyż otrzymały informację, że w jego ręce trafiła olbrzymia ilość tajnych dokumentów, przekazanych mu przez analityka wywiadu, Bradleya Manninga. Przez długi czas władze USA nie były w stanie wysunąć przeciwko Assange'owi żadnych oskarżeń, gdyż chroniła go Pierwsza Poprawka do Konstytucji, zapewniająca wolność słowa. Na gruncie amerykańskiego prawa ujawnienie tajemnic państwowych przez osobę, która nie była zobowiązana do ich przestrzegania, nie jest przestępstwem. Założyciel Wikileaks przebywał w Wielkiej Brytanii, gdy w Szwecji pojawiły się przeciwko niemu oskarżenia o gwałt. Zresztą oparte na dość wątpliwych dowodach. Szwecja zwróciła się do Wielkiej Brytanii o aresztowanie i ekstradycję mężczyzny. Po aresztowaniu Assange został szybko warunkowo zwolniony i miał na wolności oczekiwać na decyzję ws. ekstradycji. Mężczyzna obawiał się, że jeśli trafi do Szwecji, ta wyda go Stanom Zjednoczonym. Obawy takie formułował, mimo że w USA nie postawiono mu zarzutów, a specjaliści uważali, iż takich zarzutów postawić się nie uda. Jednak administracja prezydenta Obamy wciąż szukała rozwiązań prawnych, które pozwalałyby oskarżyć Assange'a. Gdy więc brytyjski sąd zgodził się na ekstradycję Australijczyka do Szwecji, ten uciekł na teren ambasady Ekwadoru i uzyskał azyl. Kilka lat później, w 2019 roku Ekwador cofnął zgodę o azyl i poprosił brytyjską policję o wejście na teren ambasady i aresztowanie Assange'a. Ten natychmiast trafił do więzienia. Z czasem został skazany za naruszenie zasad zwolnienia warunkowego. Niedługo potem Szwecja wycofała zarzuty o gwałt, ale amerykańska prokuratura postawiła mu zarzut konspirowania w celu uzyskania nielegalnego dostępu do systemu komputerowego i tajnych informacji. Zarzuty spotkały się z oburzeniem i sprzeciwem prawników. Prokuratura twierdziła bowiem, że czyn konspirowania polegał na umieszczeniu na witrynie WikiLeaks zachęty do ujawniania tajemnic rządowych. To bardzo naciągana interpretacja. O ile bowiem przestępstem byłoby namawianie Manninga przez Assange'a do ujawnienie tajemnic, to w tym przypadku mamy do czynienia ze zbyt szeroką interpretacją. Lata 2019–2024 spędził Assange w brytyjskim więzieniu o zaostrzonym rygorze – Belmarsh – odsiadując wyrok za złamanie zasad zwolnienia warunkowego oraz w oczekiwaniu na rozpatrzenie amerykańskiego wniosku ekstradycyjnego. Pojawiło się wiele głosów sprzeciwu wobec ekstradycji, w obawie, że w USA zostanie źle i niesprawiedliwie potraktowany. W końcu – w wyniku negocjacji pomiędzy Wielką Brytanią, USA i Australią – sprawa została rozwiązana. W tej chwili wiemy, że Julian Assange odleciał z Wielkiej Brytanii w towarzystwie wysokiego komisarza Australii w Wielkiej Brytanii. Udał się na położone na Pacyfiku Mariany Północne, wyspy stanowiące terytorium zależne USA. Tam, zgodnie w umową, w najbliższą środę stanie przed sądem federalnym i przyzna się do zarzutu konspirowania w celu nielegalnego uzyskania dostępu do tajnych informacji. Prokuratura będzie domagała się 62 miesięcy więzienia i zaliczenia w poczet kary czasu spędzonego przez Assange'a w Belmarsh. Następnie założyciel Wikileaks wróci do Australii. Nawet gdyby USA w przyszłości próbowały go o cokolwiek oskarżyć, w ojczyźnie będzie bezpieczny, gdyż umowa między Australią a Stanami Zjednoczonymi przewiduje, że żaden z krajów nie wyda drugiemu własnego obywatela. « powrót do artykułu
  21. W 2019 roku podczas remontu domu w Carmonie na południu Hiszpanii pod współczesnym budynkiem odkryto rzymski grób z I wieku. Był to prawdopodobnie grób rodzinny, złożony z ośmiu nisz. Dwie były puste, w sześciu znajdowały urny z ludzkimi szczątkami oraz dobra grobowe. Jedna z urn, szklana olla ossuaria z uchwytami w kształcie litery M, została zamknięta w ołowianym pojemniku. W urnie, oprócz ludzkich szczątków, znajdował się czerwonawy płyn. Archeolodzy mieli nadzieję, że to wino – bardzo ważny element rzymskich tradycji pogrzebowych. Dotychczas najstarszym zachowanym winem w stanie ciekłym jest prawdopodobnie butelka tzw. wina ze Speyer przechowywana w Historiche Museum der Pfaltz. Została ona znaleziona w 1867 roku w grobie odkrytym w Speyer. Specjaliści podejrzewają, że zawiera ona wino z 325 roku. Jednak założenie to nigdy nie zostało sprawdzone, gdyż nie pobrano próbek do analizy. Dlatego też specjaliści nie mogli się doczekać, aż przetestują płyn z Cremony. Dotychczas wszystkie analizy rzymskiego wina bazowały na badaniu resztek zaabsorbowanych przez ściany naczynia. Nigdy, z wyjątkiem wina ze Speyer, nie znaleziono rzymskiego wina w stanie ciekłym. Na początku archeolodzy wykluczyli, by płyn w urnie pochodził z jakiegoś przecieku do grobu czy kondensacji. W całym grobie nie znaleziono żadnych śladów przedostania się wody, urna w sąsiedniej niszy, w której panowały takie same warunki, była sucha. Szczegółowe badania płynu przeprowadzono w Uniwersytecie w Kordobie. Wykazały one, że płyn pH płynu wynosi 7,5, jest więc znacznie wyższe niż pH win (3,0–3,5) produkowanych obecnie w regionie obejmującym dawną rzymską prowincję Baetica, w którym urnę znaleziono. Uzyskana wartość wskazywała na wysoki stopień rozkładu potencjalnego wina. Również proporcje węgla, azotu i siarki pokazywało, że w płynie zachowało się niewiele materii organicznej. Takiego wyniku można się było spodziewać w odniesieniu do wina, w którym doszło do mineralizacji składników organicznych. Dzięki Columelli, który w XII księdze swojej De Re rustica opisał produkcję wina w Baetice, wiemy, jaki mógł być skład minerałów w tym winie. Okazał się on zgodny z tym, co znajdowało się w płynie. Co więcej, stwierdzono w nim obecność siedem polifenoli, które występują w obecnie produkowanych winach w tym regionie Andaluzji. Obrazu dopełniły zaś badania przeprowadzone metodą spektrometrii mas sprzężonej z plazmą wzbudzaną indukcyjnie. Nie wykazały one obecności kwasu syryngowego, który powstaje podczas rozkładu czerwonego wina. Oznaczało to, że w urnie znajdowało się wino białe, co dodatkowo zostało potwierdzone badaniem profilu soli obecnych w płynie. Wszystko więc wskazuje na to, że mamy tutaj do czynienia z najstarszym na świecie winem zachowanym w stanie ciekłym. « powrót do artykułu
  22. Menopauza to niełatwy czas w życiu każdej kobiety. Ustanie aktywności hormonalnej jajników prowadzi nie tylko do zahamowania cyklu miesiączkowego, ale również do wystąpienia szeregu innych, często nieprzyjemnych symptomów. Jednym z nich są bóle mięśniowe i kostno-stawowe. Dlaczego tak się dzieje? Jak zapobiegać dolegliwościom bólowym, a – gdy już wystąpią – łagodzić je? Zapraszamy do lektury. Co to jest menopauza i jak się objawia? Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) definiuje menopauzę (przekwitanie, klimakterium) jako ostatnią miesiączkę, związaną z fizjologicznym wygaszaniem czynności hormonalnej jajników, po której przez co najmniej 12 miesięcy nie wystąpi krwawienie menstruacyjne. Średni wiek, w którym kobiety przekwitają, to 50–53 lata, niemniej menopauza to proces, którego pierwsze objawy mogą być widoczne już kilka lat wcześniej. Wczesne symptomy klimakterium obejmują: uderzenia gorąca,problemy ze snem (trudności w zasypianiu, częste pobudki, bezsenność), wzmożoną potliwość, szczególnie nocą, zmęczenie, osłabienie, zaburzenia nastroju (przygnębienie, stany depresyjne, rozdrażnienie, stany lękowe), kołatania serca, uczucie niepokoju, problemy z koncentracją, bóle i zawroty głowy, bóle kości, mięśni i stawów (bolące mogą być zarówno drobne kości rąk i nóg, a także większe partie ciała). W późniejszym okresie pojawiają się oznaki menopauzy, które mogą zaburzać funkcjonowanie całego organizmu. Kobiety zmagają się z dolegliwościami ze strony układu moczowo-płciowego (nawracające infekcje intymne, suchość pochwy) i przyspieszonym starzeniem się skóry, związanym z ubytkiem kolagenu. Do wachlarza nieprzyjemnych objawów menopauzy dochodzą problemy z utrzymaniem prawidłowej masy ciała, a także zwiększone ryzyko osteoporozy i chorób układu krążenia. Dlaczego pojawiają się bóle mięśni i kości przy menopauzie? Bóle kości i mięśni przy menopauzie związane są z zachodzącymi w organizmie zmianami hormonalnymi, a dokładniej mówiąc – ze spadkiem poziomu estrogenów. Receptory dla tego żeńskiego hormonu płciowego znajdują się w stawach. Estrogen chroni je przed stanem zapalnym. W okresie przekwitania, gdy jego stężenie maleje, działanie ochronne ustaje, a stawy często puchną, stają się tkliwe i bolesne. Fizjologiczny spadek poziomu hormonów płciowych to bezpośrednia przyczyna bolących kości i stawów podczas menopauzy. Ale to nie wszystko. Kobiety w okresie przekwitania są bardziej podatne na rozwój innych chorób, które mogą objawiać się podobnymi dolegliwościami. Jedną z nich jest reumatoidalne zapalenie stawów (RZS), którego objawy zaostrzają się u kobiet w okresie menopauzy. Co więcej, wczesne przekwitanie jest czynnikiem ryzyka wystąpienia pierwszego rzutu choroby. U kobiet w okresie klimakterium, które chorują dodatkowo na RZS, obserwuje się dwukrotnie wyższy wskaźnik umieralności niż u tych bez chorób współistniejących. Po czym poznać RZS? Po tkliwych i obrzękniętych stawach. Początkowo bolące są drobne kości w dłoniach i stopach. Wraz z postępem choroby stan zapalny obejmuje większe stawy. Drugą chorobą, której jednym z objawów są bolące kości, a której ryzyko rośnie u kobiet po menopauzie, jest osteoporoza. Warto jednak zaznaczyć, że w tym przypadku dolegliwości bólowe mają zwykle charakter wtórny. Choroba często przez wiele lat rozwija się bezobjawowo, a pierwszym jej symptomem są złamania kości. Przebyte złamania często pozostawiają po sobie ślad w postaci utrzymującego się stanu bolących kości, przede wszystkim piszczelowych, udowych i biodrowych. Dlaczego na rozwój osteoporozy szczególnie narażone są kobiety po menopauzie? Po raz kolejny winne są hormony, których obniżony poziom skutkuje utratą gęstości tkanki kostnej. Bolesność i tkliwość stawów u kobiet w okresie klimakterium może więc wynikać z samego procesu przekwitania, jak również z pojawienia się – lub zaostrzenia – innych chorób objawiających się dolegliwościami ze strony układu mięśniowo-szkieletowego. Jak radzić sobie z bolącymi kośćmi i stawami podczas menopauzy? Choć klimakterium jest procesem fizjologicznym, nie oznacza to, że nie ma sposobów na łagodzenie jego objawów. W przypadku bólu mięśni i kości przy pomocne okazują się: regularna aktywność fizyczna, odpowiednia suplementacja i dieta na menopauzę. Aktywność fizyczna a bolące kości i stawy Aktywność fizyczna ma ogromne znaczenie dla utrzymania stawów w dobrej kondycji. Ruch zapewnia lepsze krążenie krwi, a wraz z nim sprawniejszy transport tlenu i składników odżywczych do wszystkich komórek organizmu, w tym także do stawów. Odżywione i dotlenione stają się silniejsze i mniej podatne na rozwój stanu zapalnego. Nie każda jednak aktywność fizyczna będzie korzystna dla kobiet, które zmagają się z dolegliwościami bólowymi. Najlepiej sprawdzą się sporty nieobciążające zanadto stawów, takie jak pływanie, pilates czy nordic walking. Sporty kontuzjogenne: bieganie, podnoszenie ciężarów czy jazda na nartach nie będą najlepszym wyborem. Gdy stawy bolą, czasem trudno zmusić się do podjęcia aktywności fizycznej. Brak ruchu jednak może nasilać dolegliwości. W ten sposób wpada się w mechanizm błędnego koła. Dlatego warto, szczególnie w przypadku osób nieuprawiających wcześniej sportów, postawić na metodę małych kroków: krótkie, łatwe do wykonania ćwiczenia nie będą zbyt obciążające, ale niezwykle korzystne dla stawów i całego organizmu. Wpływ kolagenu na bóle kości przy menopauzie Aktywność fizyczna może złagodzić ból stawów, ale pomocna może być również odpowiednia suplementacja. Substancją o szczególnym znaczeniu dla zdrowych kości jest kolagen – białko tkanki łącznej. W okresie menopauzy dochodzi do jego szybkiej utraty. Dlatego suplementacja kolagenu ma szansę złagodzić występujące podczas menopauzy bóle kości, a także ograniczyć sztywność i tkliwość stawów oraz poprawić ich elastyczność. Co więcej, kolagen poprawia również kondycję skóry: zwiększa jędrność, redukuje zmarszczki, zmniejsza widoczność porów. Dieta przy menopauzie i na zdrowe kości Suplementacja kolagenu i innych substancji powinna stanowić wyłącznie dodatek do zdrowej, zbilansowanej diety. Pamiętajmy, że ze względu na spowolniony metabolizm, okres menopauzy to czas, kiedy łatwo przybrać na wadze. Naddatkowe kilogramy obciążają bolące stawy i mięśnie. Posiłki powinny więc być tak skomponowane, aby nie przekraczać dziennego zapotrzebowania kalorycznego, które w tym wieku wynosi ok. 2000 kcal na dobę. Pomoże w tym spożywanie dużej ilości warzyw i produktów pełnoziarnistych bogatych w błonnik oraz wypijanie odpowiedniej ilości płynów (wody, herbat ziołowych). Warto zaś ograniczyć – lub całkowicie wyeliminować – żywność wysoko przetworzoną, alkohol, słodkie i słone przekąski. Wartościowym składnikiem diety są tłuste ryby morskie (łosoś, makrela, sardynka). Dlaczego? Dostarczają wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega-3, które działają przeciwzapalnie, a tym samym mogą łagodzić bóle stawów i kości podczas menopauzy. Dieta ukierunkowana na zdrowe kości powinna również obfitować w produkty zawierające wapń (nabiał, ryby, orzechy). Jak zapobiegać bólom kości, mięśni i stawów w trakcie menopauzy? Natury nie da się oszukać – nie można uniknąć menopauzy. Ale jeszcze przed jej wystąpieniem warto – a wręcz powinno się – wdrożyć działania, które sprawią, że okres przekwitania minie łagodniej. Po pierwsze, warto zadbać o prawidłową masę ciała. Pomogą w tym aktywność fizyczna i zdrowa, zbilansowana dieta. Zrzucając zbędne kilogramy, odciążymy stawy. Ich lepsza kondycja przekłada się na mniejsze ryzyko dolegliwości bólowych w okresie menopauzy. Po drugie, warto przedyskutować z lekarzem wsparcie farmakologiczne, które może złagodzić nieprzyjemne objawy menopauzy. Coraz częściej zaleca się preparaty naturalne na bazie fitoestrogenów, czyli substancji roślinnych, które wykazują działanie zbliżone do żeńskich estrogenów. Druga możliwość to hormonalna terapia zastępcza, w ramach której przyjmuje się syntetyczne estrogeny. Jest ona jednak, w porównaniu do fitohormonów, obarczona większym ryzykiem działań niepożądanych. Po trzecie, warto regularnie wykonywać badania kontrolne i przestrzegać zaleceń lekarskich, szczególnie w sytuacji, gdy jeszcze przed menopauzą mierzymy się z chorobami mogącymi powodować bóle mięśni czy stawów. Skuteczna kontrola chorób podstawowych zmniejszy ryzyko powikłań czy zaostrzeń dolegliwości bólowych w okresie menopauzy. Piśmiennictwo: D. Alpizar-Rodriguez, F. Förger, D.S. Courvoisier, C. Gabay, A. Finckh A. Role of reproductive and menopausal factors in functional and structural progression of rheumatoid arthritis: results from the SCQM cohort. Rheumatology (Oxford), 58(3), 2019. L.H. Kuller, R.H. Mackey, B.T. Walitt i in., Determinants of mortality among postmenopausal women in the women's health initiative who report rheumatoid arthritis. Arthritis Rheumatol 66(3), 2014. F.E. Watt FE. Musculoskeletal pain and menopause. Post Reprod Health 24(1), 2018. T.J. de Villiers. Bone health and menopause: Osteoporosis prevention and treatment. Best Pract Res Clin Endocrinol Metab 38(1), 2024. S. Yelland, S. Steenson, A. Creedon, S. Stanner. The role of diet in managing menopausal symptoms: A narrative review. Nutr Bull 48(1), 2023. « powrót do artykułu
  23. Odnalezienie bozonu Higgsa było tak skomplikowanym zadaniem, że specjalnie w tym celu zbudowano Wielki Zderzacz Hadronów. A skoro było to takie trudne, wyobraźmy sobie, jak wielkim wyzwaniem musi być zarejestrowanie dwóch bozonów Higgsa w tym samym miejscu. Jeśli udałoby się znaleźć pary bozonów Higgsa, możliwe byłoby zbadanie interakcji interakcji obu cząstek. Przypuszczają bowiem, że to podstawowy element Modelu Standardowego, łączącego mechanizm Higgsa ze stabilnością wszechświata. Pary bozonów Higgsa powstają prawdopodobnie 1000-krotnie rzadziej niż pojedyncze bozony. Jak jest to rzadkie wydarzenie, niech świadczy chociażby fakt, że podczas 1 sekundy w LHC dochodzi do 40 milionów zderzeń cząstek. Tymczasem podczas całej trzyletniej (2015–2018) 2. kampanii badawczej (Run 2) LHC prawdopodobnie zarejestrował zaledwie kilku tysięcy par bozonów Higgsa. Naukowcy stoją przed wyzwaniem polegającym na wyodrębnieniu z gigantycznej ilości danych powstających w ciągu 40 milionów zderzeń na sekundę, tych kilku tysięcy sygnałów, które mogły pojawić się w ciągu trzech lat pracy akceleratora. Badacze pracujący przy eksperymencie ATLAS opublikowali właśnie wyniki najbardziej szczegółowych poszukiwań par bozonów Higgsa i dowodów na wzajemne splątanie tych cząstek. Opierali się przy tym na pięciu badaniach prowadzonych nad parami Higgsa podczas Run 2. Ich analiza obejmuje ponad połowę wszystkich potencjalnych sygnałów świadczących po pojawieniu się poszukiwanych par. Każde z pięciu wspomnianych badań brało pod uwagę inny typ rozpadu pary bozonów. Najbardziej prawdopodobnym typem jest rozpad pary na cztery kwarki b (kwarki niskie, kwarki piękne). Jednak cztery kwarki b mogą pojawiać się też w procesach związanych oddziaływaniami silnymi (chromodynamiką kwantową), trudno więc odróżnić od siebie źródła takich grup kwarków. Rozpad pary Higgsa na dwa kwarki b oraz dwa leptony tau jest mniej „zanieczyszczony” innymi procesami, ale ma miejsce 5-krotnie rzadziej niż wcześniej opisany typ rozpadu. Ponadto pojawiają się w nim neutrina, których nie można zarejestrować, a to znakomicie utrudnia rekonstrukcję tego rozpadu. Pary mogą się rozpadać też na wiele leptonów, ale sygnatura takiego rozpadu jest bardzo skomplikowana. Inne zaś typy rozpadu mają co prawda wyraźne sygnatury, ale są niezwykle rzadkie. Autorzy analizy stwierdzili na przykład, że maksymalne tempo powstawania par bozonów Higgsa nie przekracza 2,9-krotności przewidywań Modelu Standardowego. Uściślili też parametry związane ze splątaniem bozonów i stwierdzili, że są one zgodne z przewidywaniami Modelu Standardowego. Obecnie naukowcy zajmują się analizą danych z rozpoczętej w 2022 roku 3. kampanii badawczej LHC. Mają nadzieję, że udoskonalony akcelerator pozwoli na zdobycie dowodów na istnienie par bozonów Higgsa. « powrót do artykułu
  24. Już od lat 70. ubiegłego wieku wiadomo, że z lotami kosmicznymi wiążą się zagrożenia zdrowotne. Dotychczas zauważono na przykład, że dochodzi do utraty masy kości, osłabienia wzroku i serca czy rozwoju kamieni nerkowych. Teraz naukowcy donoszą, że lot na Marsa może wiązać się z trwałym uszkodzeniem nerek, co stawia pod znakiem zapytania organizowanie tego typu misji. Nie mamy zbyt wielu danych dotyczących wpływu pobytu w przestrzeni kosmicznej na ludzkie zdrowie. Specjaliści uważają, że największe zagrożenie stwarzają wiatr słoneczne i promieniowanie kosmiczne. Tymczasem większość lotów załogowych odbywało się na niską orbitę okołoziemską, gdzie astronauci byli częściowo chronieni przez pole magnetyczne naszej planety. Jedynie 24 osoby, które wybrały się w misje na Księżyc, były narażone na oddziaływanie niezakłóconego promieniowania kosmicznego. Były to jednak misje krótkotrwałe, najwyżej kilkunastodniowe. Naukowcy z University College London i 40 instytucji z różnych krajów przeprowadzili serię eksperymentów i analiz, które miały dać odpowiedź na pytanie o wpływ długotrwałego lotu kosmicznego na nerki. Podczas badań wykorzystano próbki tkanek ludzi i myszy z ponad 40 misji na niską orbitę okołoziemską oraz 11 symulacji warunków w kosmosie, którym poddano myszy i szczury. Podczas siedmiu z tych eksperymentów symulowano trwające 18–30 miesięcy misje na Marsa. Okazało się, że nerki – zarówno ludzi, jak i zwierząt – ulegają szybkiej przebudowie pod wpływem warunków panujących w kosmosie. Już po mniej niż miesiącu dochodzi do skurczenia się nefronów, podstawowych struktur nerki. Zdaniem badaczy, to raczej wpływ mikrograwitacji, niż promieniowania kosmicznego. Konieczne jest jednak wyjaśnienie, czy połączenie mikrograwitacji i promieniowania może pogorszyć stan nerek. Dotychczas sądzono, że przyczyną, dla której w nerkach astronautów tworzą się kamienie, jest utrata masy kostnej, która prowadzi do akumulacji wapnia w moczu. Jednak obecnie badacze stwierdzili, że w przestrzeni kosmicznej dochodzi do zmiany sposobu przetwarzania soli przez nerki i prawdopodobnie to jest przyczyną formowania się kamieni. Jednak tym, co najbardziej martwi naukowców jest fakt, że u myszy, które poddano symulowanemu oddziaływaniu promieniowania kosmicznego podczas 30-miesięcznej misji, doszło do trwałego uszkodzenia i utraty funkcji nerek. Wiemy, co dzieje się z nerkami astronautów podczas dość krótkich misji kosmicznych, jakie dotychczas organizowano. Wiemy o problemach zdrowotnych, w tym o kamieniach nerkowych. Nie wiemy jednak, dlaczego te problemy się pojawiają i co stanie się z astronautą podczas dłuższych misji, jak lot na Marsa, stwierdza doktor Keith Siew. Jeśli nie opracujemy nowych sposobów ochrony nerek, to obawiam się, że astronauci po powrocie z Marsa będą potrzebowali dializ. Wiemy, że nerki dość późno pokazują, że zostały uszkodzone przez promieniowanie. A gdy sygnały takie się pojawiają, jest już za późno, by cokolwiek zrobić. A to może być katastrofalne dla misji, dodaje uczony. Profesor Stephen B. Walsh zauważa z kolei, że nie jesteśmy w stanie ochronić astronautów przed promieniowaniem kosmicznym za pomocą lepszych osłon samego pojazdu kosmicznego. Być może jednak, jeśli dowiemy się więcej o biologii nerek, będziemy mogli opracować rozwiązania technologiczne lub farmaceutyczne, które ułatwią długotrwałe podróże kosmiczne. A każdy lek, który pomoże astronautom, będzie też przydatny tutaj, na Ziemi. Na przykład mogą być to leki, które pozwolą na przyjmowanie większych dawek promieniowania podczas radioterapii. « powrót do artykułu
  25. Ledwie przed miesiącem informowaliśmy o znalezieniu mikroplastiku w jądrach ludzi i psów, a właśnie ukazał się artykuł, którego autorzy informują o odkryciu mikroplastiku w ludzkich penisach. Jego obecność każe zadać sobie pytanie o rolę mikroplastiku w obserwowanym wzroście odsetka młodych mężczyzn, którzy zmagają się z problemami z erekcją. Pytania o wpływ plastiku na zdrowie reprodukcyjne są tym bardziej zasadne, że odkryto go nie tylko w jądrach i penisach, ale również w spermie. Ludzie zanieczyścili środowisko naturalne plastikiem do tego stopnia, że jest on obecny dosłownie wszędzie. Od najbardziej dziewiczych, odległych od ludzkich siedzib regionów planety, po organizmy zwierząt, które zabija i wywołuje nowe, nieznane dotychczas choroby. Trafia on też i do naszych organizmów, chociażby wraz z wodą butelkowaną, herbatą parzoną w torebkach, wdychanym powietrzem, mięsem zwierząt. Mikroplastik dotarł też na dno najgłębszych rowów oceanicznych. A naukowcy znaleźli go w każdej ludzkiej tkance i organie, w których sprawdzali. Główny autor najnowszych badań, doktor Ranjith Ramasamy z University of Miami, mówi, że penis to dobrze ukrwiony, gąbczasty organ, więc jest narażony na wpływ mikroplastiku. Wiemy, że zaburzenia erekcji mają wiele przyczyn, gdyż do prawidłowej erekcji potrzebne są odpowiednie hormony, dobrze działające nerwy, sprawny przepływ krwi oraz prawidłowa tkanka mięśni gładkich. Znaleźliśmy mikroplastik właśnie w mięśniach gładkich penisa. Wiemy, że nie powinno go tam być i podejrzewamy, że może to prowadzić do nieprawidłowego działania mięśni gładkich. To kolejne odkrycie, które pokazuje, jak bardzo pilną jest potrzeba dokładnego zbadania wpływu mikroplastiku na ludzkie zdrowie, w tym na zdrowie reprodukcyjne. Od dziesięcioleci obserwuje się na przykład pogarszanie się jakości spermy i zjawisko to w znaczym stopniu pozostaje niewyjaśnione. Liczne badania naukowe wskazują, że przyczyną jest zanieczyszczenie środowiska środkami chemicznymi, jednak nie jest to pełne wyjaśnienie. Z badań na myszach wiadomo zaś, że u zwierząt tych mikroplastik pogarsza jakość spermy, powoduje zaburzenia rozwojowe i hormonalne. Ramasamy i jego zespół przyjrzeli się tkankom penisa 5 mężczyzn, u których wykonywano zabiegi chirurgiczne w związku z zaburzeniami erekcji. Mikroplastik znaleziono u czterech z nich. Były to głównie PET (Poli(tereftalan etylenu) i polietylen powszechnie używane do produkcji plastikowych opakowań oraz ubrań. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...