Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

mikroos

Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    9800
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31

Zawartość dodana przez mikroos

  1. -a ja, to co? Ale co Ciebie to obchodzi? Oprócz mnie jest mnóstwo innych ludzi,którzy przyjmują preparaty wit-mineralne. My jesteśmy całym dowodem klinicznym! Nie, nie klinicznym. To jest właśnie ta różnica. Nawet nie umiesz potwierdzić, że nie zadziałał efekt placebo. Tak Ci się tylko wydaje. Zbyt mocno wierzysz w swoją nieomylność. A może podaj jakiś konkret na temat tego, w jaki sposób organizm stymulowany witaminami zwalcza HIV? Chętnie bym poznał te informacje. Tylko proszę z góry, niech to będą rzetelne dane. Poza tym napisałem, że popełniasz błąd stawiając AIDS i "zwykłe" osłabienie odporności w jednym szeregu. Skoro przyczyną AIDS nie jest brak witamin (w przeciwieństwie do wielu "normalnych" stanów obniżenia odporności), to prosta suplementacja niekoniecznie musi odwracać bieg wydarzeń. HIV to klasyczny patogen - bez jego eliminacji nie zwalczysz choroby, a jakoś nie są mi znane informacje na temat rzekomej skuteczności witamin w zwalczaniu tego wirusa. A dopóki nie uzyska się takich danych w laboratorium, niedozwolone jest prowadzenie prób klinicznych. Koło się zamyka. O! czy ja źle widzę?... Nie, nie widzisz źle. Od początku pisałem, że witaminy są potrzebne. - pewnie, że ,,nie mogą", bo wiesz co by było? załamał by się rynek ,,głębokich kieszeni". Tylko powiedz, jak to jest, że skoro to taki cudowny lek, to pacjentów nie wyleczono? O ile mi wiadomo, pacjenci z "próby klinicznej" stosowania witamin przeciw AIDS zmarli, wszyscy co do jednego, na dodatek szybciej, niż przy tradycyjnej terapii (opieram się tu na informacjach ze strony TAC). - I za to, na miejscu dr Rath'a podałabym cię do odpowiedzialności karnej. Za co? Jest oszustem, bo sąd uznał za prawdziwe zarzuty o przypisywanie preparatom właściwości, których one nie posiadają, a więc Rath jawnie oszukiwał. A szarlatanem jest dlatego, że uprawia swoje praktyki w sprzeczności z regułami nowoczesnej nauki. Czyli sama potwierdzasz, że jednak rynek witamin jest i nikt go nie blokuje - a do tego, jak na ironię, jak widać nikt nie forsuje "chemicznych leków", jak lubisz to nazywać, tylko leczy zwykłymi witaminami. Coś kiepsko to wygląda w świetle Twojej spiskowej teorii dziejów. W ogóle wszystko to jest zabawne, bo jeszcze niedawno sądziłaś, że witaminy firm farmaceutycznych są szkodliwe i złe, a jednak są podawane i leczą, co sama potwierdziłaś na kilku przykładach. Ciekawe, ciekawe... A swoją drogą, wiesz, dlaczego są podawane? Bo udowodniono, że działają przy określonej chorobie. Przykładowo: udowodniono, że suplementacja witaminy D zapobiega krzywicy, więc zaczęto tę witaminę podawać. Tylko, jak widzę, do Ciebie (i do Ratha też) ta prosta rzecz nie dociera: potrzeba dowodu. Najprawdopodobniej gdyby Rath zadał sobie ten trud i zwyczajnie spróbował przedstawić solidne wyniki badań, nie byłoby kłopotu. A tymczasem on nawet nie ma odwagi skonfrontować swoich rewelacji z rzeczywistością i nawet niepodejmuje próby rejestracji nowego sposobu leczenia - a zaraz potem robi z siebie wielką ofiarę, bo ktoś niby blokuje jego odkrycia. Jak ma nie blokować, skoro Rath nawet nie spróbował zalegalizować swoich praktyk?! Bardzo, bardzo kiepskie podstawy ma ta Twoja teoria. ---------------- tymku - rozumiem Twoją frustrację, ale... z całym szacunkiem: dyskusja na zasadniczy temat wątku dawno wygasła, więc nawet nic robimy offtopika. O ile dobrze widzę, i ja, i Barbara używamy w dyskusji argumentów, więc wybacz, ale jeśli nie masz ochoty, nie musisz tu wchodzić i tego czytać, ale proszę, pozwól nam dokończyć dyskusję.
  2. To ja radzę czytać ze zrozumieniem, bo tekst onetu w żaden sposób nie mówi o prekursorach. A jeśli masz problemy emocjonalne, to rozwiązuj je we własnym zakresie. I idź wyszczekać się gdzie indziej, bo tu szczekasz i szczekasz, a ugryźć wciąż nie potrafisz.
  3. "Jak mówi dr Rath"... A może niech przedstawi dowody? Wtedy będzie łatwiej dyskutować.
  4. To do mnie było? Nie zaprzeczyłem ich działaniu, a jedynie stwierdziłem, że brakuje dowodów, więc tymczasowo zakładam ich nieskuteczność. To ogromna różnica. Inaczej trochę. Jest różnica pomiędzy "naukową" definicją leku (to właśnie ta przytoczona) oraz definicją prawną. Prawo wymaga, aby każdy lek przeszedł procedurę, której zadaniem jest udowodnienie, że dana substancja (bądź ich mieszanka, podawanie w innej, niż zwykła sytuacji itp.) działa. Dopóki tego dowodu nie ma, w świetle prawa nie można nazwać substancji lekiem i prowadzić obrotu nią. Czymś nieco innym są suplementy diety - te nie wymagają aż tak intensywnego testowania, ale za to nie są lekami i w związku z tym mają pewne "ograniczenia". Problem w tym, że sam Rath stara się nazywać lekami substancje, które tej weryfikacji nie przeszły i w związku z tym nie są dopuszczone do podawania jako leki. Poza tym, skoro nie ma dostatecznej ilości wiarygodnych danych, to nie można uznać, że substancja jest skuteczna, więc automatycznie nie wiadomo tak naprawdę, czy jest lekiem - to przecież logiczne. A więc, według zwykłej, najnormalniejszej logiki, należy tę odporność wzmacniać.Uzupełnianie składników odżywczych wzmacnia odporność i o tym każdy wie. O raaaaany, straszny błąd popełniasz. To nie jest jakieś tam zaburzenie, w którym czegoś komórkom zabrakło. Jest dokładnie odwrotnie: coś komórkom (a dokładniej: limfocytom CD4+) przybyło, czyli wirus, i skutecznie je wybija jedna po drugiej. Witaminki nie mają większej szansy tutaj pomóc, bo organizm i tak, i tak nie posiada wewnętrznego mechanizmu niszczenia HIV. Najzwyczajniej w świecie ludzkie ciało nie posiada własnego mechanizmu, który pozwoli na eliminację patogenu! Witaminy mogą co najwyżej wzmocnić organizm, ale na pewno nie cofną choroby, bo nie mają zdolności inaktywacji wirusa. Lekarze od bardzo dawna popierają suplementację diety u chorych na AIDS oraz nosicieli HIV, ale witaminy NIE MOGĄ być jedynym środkiem terapeutycznym, jak probuje to wykazać Rath! Właśnie dlatego uważam go za szarlatana i oszusta - w jaki sposób witaminy miałyby uruchomić mechanizmy, które NIE ISTNIEJĄ w ludzkim organizmie?! To jest jedynie Twoja opinia, ja mam inną. A twarde fakty są takie, że każdy nowy lek przechodzi testy kliniczne, w których ocenia się bezpieczeństwo i skuteczność nowego preparatu w porównaniu do placebo jako kontroli ujemnej oraz najskuteczniejszego znanego obecnie leku jako kontroli dodatniej. Nie ma prostszego, bardziej logicznego i jednocześnie skuteczniejszego sposobu oceny skuteczności leków, czy tego chcesz, czy nie. I powtarzam przy tej okazji, że preparaty Ratha, wbrew jego słowom, nie mogą być uznane za leki, bo nigdy nie udowodniono ich skuteczności.
  5. Po dłuższym zastanowieniu jedno nie daje mi spokoju: w jaki sposób wyeliminowano taką ewentualność, że jakiś mikrob przysiadł sobie na tym meteorycie, wchłonął ciężki izotop węgla, a następnie wytworzył z niego uracyl i ksantynę. Przecież tak też mogło być
  6. Niby nie robi różnicy, a jednak dla mnie znajomość ortografii (i w ogole "staranności językowej" - bardzo często łatwo jest odróżnić niechluja od dyslektyka) jest pewnym świadectwem. Na podobnej zasadzie mógłbyś stwierdzić, że przy obiedzie nie robi różnicy, czy bekniesz, czy nie, bo i tak najważniejsze, że zeżarłeś tego schaboszczaka. Pozostaje tylko pytanie, czy robi się to z klasą...
  7. Tak samo szosa zawsze wydaje sie "szybsza" (różne rodzaje asfaltu baaardzo wpływają na szybkość), gdy jedzie się z kumplem na rowerach, nawet jeśli jedzie się ramię w ramię, a nie jeden za drugim
  8. To nie tak. Każdy lek (zgodnie z wyrokiem sądu, dr Rath promuje swoje środki jako leki) powinien zostać odpowiednio przebadany, zanim zostanie wypuszczony na rynek. Nie nazywaj tego doszukiwaniem się negatywów, bo jest to raczej krytyczna ocena faktów. Każdy preparat, niezależnie od jego wytwórcy, oceniałbym tak samo. Tutaj mała uwaga, żeby nie było wątpliwości, podaję obowiązującą definicję leku: Lek to każda substancja , niezależnie od pochodzenia (naturalnego lub syntetycznego,) a także roślina, wprowadzana do organizmu w celu osiągnięcia pożądanego efektu terapeutycznego, lub w celu zapobiegania chorobie, podawana w ściśle określonej dawce. Lekiem jest substancja modyfikująca procesy fizjologiczne w taki sposób, że hamuje przyczyny lub objawy choroby, lub zapobiega jej rozwojowi. Jeżeli zaprzeczasz, że preparaty Ratha są lekami, to jednocześnie zaprzeczasz ich skutecznemu działaniu. Dlaczego chcą zarzucić? Bo sam zainteresowany stara się zastępować tymi mieszankami leki i sam reklamuje je jako cudowny środek m.in. na AIDS. Z czego wynika? Z tego, że przeprowadza nielegalne próby kliniczne i rozprowadza substancje o niepotwierdzonej skuteczności i niepotwierdzonym bezpieczeństwie. Dla mnie to wystarczająco dużo, by takiego "specjalistę" rozetrzeć w proch. Istnieją bardzo jasne procedury: badanie metodą podwójnie ślepą, grupa badana i grupa kontrolna, specyficzne sposoby oceny i prezentacji wyników. Metody są w obecnych czasach tak oczywiste, że naprawdę nie jest możliwe dokonanie oszustwa. Bo jak to sobie niby wyobrażasz? Pacjent zmarł, a Ty notujesz w kajeciku, że dalej żyje? Albo ma temperaturę ciała 36,6, a Ty notujesz 38? Uwierz mi, że siedzę obecnie przy tematyce prób klinicznych (jedną obserwuję nawet na bieżąco) i przy tak ścisłych regułach oszukanie kogokolwiek graniczy z cudem. Tymczasem Rath nawet nie podjął wyzwania i nie sprawdził, czy te preparaty są w ogóle skuteczniejsze od placebo. Ale o co tu pytać, skoro tej firmy nawet nikt nie kontroluje? Właśnie o to mi cały czas chodzi - każdą poważną firmę możesz zapytać o dokładne dokumenty z ich testów i prób klinicznych, bo są one (i muszą być) monitorowane. Tymczasem Rath cwaniacko omija te przepisy albo poprzez unikanie nazywania preparatów lekami (choć w reklamach wyraźnie przemyca taką wiadomość, że jednak lekami są, co potwierdził sąd), albo poprzez robienie nielegalnych prób klinicznych, których wyniki są następnie najprawdopodobniej fałszowane (jak miało to miejsce w RPA - jedna z osób, które w wyniku "terapii" Ratha zmarła, przez długi czas wciąż służyła jako "twarz reklamowa" VitaCellu). Gdyby to było takie oczywiste, nie byłoby żadnego kłopotu z weryfikacją skuteczności leku. Ja nie zakładam z góry, że on nie działa, tylko tak długo, jak nikt nie potwierdził poprawnie ich skuteczności, nie można jej zakładać. Tyle ode mnie.
  9. Łojjeeeeeejjjj, ile błędów w takim krótkim artykule :/ No to jedziemy: 1. DNA to nie to samo, co uracyl 2. Co więcej, uracyl nie wchodzi nigdy w skład DNA (a jak wchodzi, to mamy do czynienia z deaminacją cytozyny, czyli klasyczną mutacją, która powoduje zakłócenie informacji genetycznej). 3. Ksantyna nie wchodzi nigdy w skład RNA. Ksantyna jest jedynie prekursorem fragmentów DNA oraz RNA, czyli nukleotydów, choć sama ksantyna może być równie dobrze prekursorem kofeiny 4. Ksantyna to nie to samo, co RNA, jak sugeruje ten artykuł 5. EurekAlert na pewno nie poinformował o takich idiotyzmach, tylko przekazał wiadomość rzetelnie. W przeciwieństwie do onetu, jest to poważny serwis. Coś, jak ze starym dowcipem o tym, że w Erewanie rozdają samochody. A potem się okazało, że nie w Erewanie, tylko w Moskwie, nie samochody, a rowery, i nie rozdają, ale kradną. A tak poza tym, wszystko się zgadza. Oczywiście, to nic osobistego do Ciebie, Adrian (chociaż artykuł na ten temat już w Kopalni jest), tylko do Onetu, który albo zatrudnia nieuków, albo wysłał swojego korektora na urlop. Onet nawet nie pomylił się w tłumaczeniu (to może się zdarzyć każdemu i jest zrozumiałe), oni na siłę dorobili nowe "fakty", na dodatek zupełnie nieprawdziwe.
  10. OK, jeden argument upadł. A co z nielegalną "próbą kliniczną", w przypadku której orzeczono winę? http://www.politicsweb.co.za/politicsweb/view/politicsweb/en/page71656?oid=91824&sn=Detail I co ze skutecznością, której do dziś nie potwierdziły żadne wiarygodne, kontrolowane badania? Tak się szczyciłaś jakiś czas temu, że laboratorium Ratha jest kontrolowane zgodnie z normami FDA (co miało, jak mniemam, podnieść wiarygodność wytwórcy), a niewiele później stwierdziłaś, że zgodność testowania leku z procedurami Ciebie nie interesuje. To jak to w końcu jest?
  11. Zauważyłem to samo u siebie Co prawda pomiaru ekspresji genów jeszcze nie robiłem (co poradzić, izolacja RNA jest koszmarnie ciężka ), ale rzeczywiście pobudzenie i poprawę kojarzenia zauważyłem też u siebie
  12. U la la, duuuże odkrycie... Na dodatek, na zasadzie bardzo słabej poszlaki, mogłoby stać się malutką cegiełką na korzyść teorii o "świecie RNA" na początku życia na Ziemi. Ciekawe, co tam dalej z tego wyjdzie.
  13. A ja myślę, że chodzi raczej o ilość zmysłów, które reagują na kontakt z przyrodą. TV to tylko obraz i ewentualnie dźwięk, a przecież na łonie przyrody masz jeszcze wrażenia związane z ruchem powietrza, zapachami... Przynajmniej tak ja to widzę.
  14. Nie słyszeli o CoolMax? Genialne tworzywo - w czasie jazdy chłodzi i przepuszcza powietrze, wentylując ciało, a w czasie postoju "zamyka się" i ogrzewa
  15. Język ewoluuje i musi ewoluować. Pamiętaj, że to nie rada tworzy język - jej zadaniem jest jedynie porządkowanie tego, co ludzie sami między sobą stworzyli. Żeby to Tobie zobrazować, proponuję, żebyś wyszedł na ulicę i powiedział do pierwszej mijanej dziewczyny "dziwko". Słowo "dziwka" było pierwotnie synonimem "dziewczyny", więc dlaczego dostałbyś na 99% w twarz?
  16. Wg mnie lepsze to, niż narzucenie "wiary" przez rodziców bez jakiegokolwiek udziału woli dziecka, a potem trzymanie go na siłę w tej "wierze" przez lata (i tu znów ukłon w stronę protestanów za udzielanie chrztu dopiero osobom dorosłym/dojrzałym). Moja opinia jest prosta: co komu pasuje. Jedni znajdą odpowiedź na swoje pytania w Bogu, inni w filozofii, a jeszcze inni zapewne rozwiążą swoje problemy w inny sposób. Byle nie ewangelizować na siłę, a tak, to naprawdę, co kto lubi.
  17. I jeszcze jedno... Nieprawda, Ty sam możesz to ustalić dla siebie. Oczywiście, możesz nawet nazywać komputer różową flądrą, a buty marynarką. Tylko czy to ma jakiekolwiek logiczne podstawy? Po to powstał język i po to jest kontrolowany przez Radę Języka Polskiego, żeby był uniwersalny. Po to mamy jednolity język, żeby odbiorca odbierając wiadomość w tym języku wiedział, o czym mówisz.
  18. Napisałem wyraźnie: "mam uraz do wielu, choć nie do wszystkich", "znacznie częściej" (co wcale nie znaczy, że zawsze), "wedle moich obserwacji". Także jakbyś był uprzejmy, nie insynuuj mi tu słów, których nigdy nie wypowiedziałem, ok?
  19. To w ogóle nie musiało być nic związanego z genami - równie dobrze mogło dojść do zaburzeń w czasie ciąży. Autor tekstu źródłowego chyba troszeczkę rozpędził się z opinią.
  20. Kryzys im nie grozi nawet w obliczu gigantycznej recesji, jak nie krachu. A dlaczego? Bo nauczyli się przekuwać pieniądze wydane na naukę w zysk z późniejszego wykorzystania dokonanych odkryć w przemyśle. A u nas? A u nas jest tak: http://wiadomosci.polska.pl/nauka/article,Polska_nauka_daleko_w_tyle,id,331735.htm . Osobiście, czekam teraz na kolejny rok i na pierwszy przygotowany całkowicie przez PO budżet - myślę, że dużo się dzięki niemu dowiemy.
  21. Bardzo mnie cieszy Twoje podejście, którego wielu katolikom brakuje (i za to mam pewien uraz do wielu, choć oczywiście nie wszystkich, wyznawców): pamiętasz o tym, co najważniejsze. I za to wielki szacunek W ogóle protestanci (o ile dobrze wywnioskowałem z Twojego postu, jesteś jednym z nich) mają znacznie częściej (wedle moich obserwacji) takie fajne, zdrowe podejście do kultu oraz obiektu kultu. Super Pozdrawiam!
  22. Spokojnie, ja nie mówię, że nie masz racji, używając słowa "miejsce zgromadzeń" czy jakiegokolwiek innego. Ja jedynie bronię swojego stanowiska, że słowo "kościół" jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Tylko proszę, nie polemizuj ze Słownikiem Języka Polskiego A idąc Twoim tokiem rozumowania, że "budynek kościelny" po opuszczeniu go przez ludzi jest tylko budynkiem, możnaby dojść do niebezpiecznego wniosku, że w takim razie splądrowanie takiego budynku powinno być karane tak samo, jak splądrowanie prywatnego mieszkania (a nie jak splądrowanie obiektu kultu, jak ma to miejsce obecnie). W końcu to tylko budynek i jakieś tam dekoracje w środku, w takim razie dlaczego w wiadomościach mówi się o splądrowanych kościołach, ale o mieszkaniach nie? (prezentuję tylko tok rozumowania; nie identyfikuję się z nim)
  23. Tyle tylko, że świątynia jest pojęciem znacznei szerszym i może też obejmować świątynię żydowską lub nawet, jak się uprzeć, pogańską. A słowo "kościoł" jednoznacznie kojarzy się z chrześcijaństwem (przynajmniej w naszym kręgu kulturowym - nie wiem, jak to wygląda gdzie indziej)
  24. Wierzenia wierzeniami, ale w Polsce obowiązuje język polski. A zgodnie z językiem polskim, cytując Słownik Języka Polskiego PWN, jedno ze znaczeń słowa "kościół" to «budynek, miejsce modlitwy chrześcijan». Tak więc zanim co napiszesz, doczytaj, a potem się oburzaj.
  25. To w takim razie jak nazywać te wysokie budynki z krzyżami na dachach, stawiane ku czci Boga, żebyś czuł się zadowolony i niedotknięty ludzką ignorancją? Przytoczone przeze mnie określenie, "wysoki budynek z krzyżem na dachu, stawiany ku czci Boga", jest odrobinę niefunkcjonalne, toteż dopóki nie przytoczysz solidnej alternatywy, niestety będę używał określenia "kościoł".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...