Ten cały wykładniczy postęp był możliwy, ponieważ do połowy XX wieku wszystkie nasze działania nie miały globalnych konsekwencji. Opracowanie bomby atomowej to zmieniło, ponieważ po raz pierwszy dostaliśmy możliwość głupią decyzją spowolnienia lub zatrzymania tego postępu. I to nie długotrwale konsekwencje używanie broni atomowej zatrzymują nas przed używaniem jej, tylko te bezpośrednie. Oddziaływanie na klimat nie dotknie nas bezpośrednio tylko prawdopodobnie nasze wnuki lub prawnuki, kryzysy migracyjne jakich my do doświadczamy to pikuś z tym co będzie sie działo jak nieznośne stanie się życie w regionach np. nabrzeżnych gdzie żyje większość populacji.
To nie jest kwestia tego czy będzie mino czy ciepło, tylko do tej pory każdemu pokoleniu globalnie żyło się lepiej, a my przez nieodpowiedzialne gospodarowanie tym co mamy możemy zaburzyć ten trend.
Przeciętny człowiek przetrwanie gatunku ma tylko w genach i ogranicza się do reprodukcji i dbania o własne dzieci i ewentualnie wnuki reszta go nie obchodzi. Myślenie o przyszłych pokoleniach wymaga wysiłku intelektualnego a to nie jest popularne w obecnych czasach. Z tego co rozumiem @peceed, zgadzasz się z antropogenicznością zmian klimatu tylko chcesz przerzuć odpowiedzialność za naprawę tego lub adaptację na przyszłe pokolenia i technologie które jeszcze nie istnieją, bez gwarancji że zdążymy je opracować.
To jest wg. Ciebie najlepsze co możemy zrobić ?
I jeszcze taka moja teoria: obawy przed zmianami klimatu ma większość ludzi, na których liczysz - naukowców, innowatorów, technologów. Dziwnym trafem większość pozostałych z nich jest powiązana z gałęziami przemysłu które czerpią korzyści z obecnego stanu rzeczy. Wydaje mi się, że przeceniasz to co potrafimy, a nie doceniasz jak delikatna, krótka i wyjątkowa jest równowaga która pozwoliła nam na rozwój cywilizacji.