Aktywność określana jako liczba pojawiających się plam słonecznych słabnie. Jednocześnie z mniejszą aktywnością słoneczną skorelowane są niższe wartości promieniowania docierającego do górnych warstw atmosfery. W przypadku światła widzialnego różnice wynoszą około 0.1% więc niewiele, ale jeśli chodzi o promienie EUV, podczas maksimum dociera tam wielokrotnie większa ich ilość niż podczas minimum, zatem nawet jeśli zmienić definicję aktywności słonecznej na ilość dostarczanego przez słońce do Ziemi promieniowania, nadal słabnie a nie tylko zmienia skład ilościowy widma.
Nadinterpretacja. Nikt nie twierdzi, że dane badanie jest kluczowe bądź konkluzywne. Odwołujemy się jedynie do źródeł, gdyż ludzka pamięć, również szanownego kolegi (co udowodniłem w wątku poświęconym szczepieniom) jest zawodna. Nie jestem również odosobniony w odczuciu, że sam nie posiłkujesz się żadnymi odnośnikami, gdyż twoje tezy nie mają żadnych podstaw naukowych, a są jedynie wyrazem intuicji. @Jajcenty nadal czeka na obliczenia energii pioruna (zakładam, że link do istniejących wystarczy, nie musisz sam tego wyliczać) ja natomiast nie otrzymałem odpowiedzi na pytanie co kolega miał na myśli przez "dyspersyjne" i "niedyspersyjne" modele klimatyczne, co skłania mnie do wniosku, że twoje komentarze to czysty strumień świadomości, w dziedzinie wnioskowania w dużej mierze oderwany od rzeczywistości.
Nie wiem co kolega w takim razie uznaje za kataklizm. W powszechnym rozumieniu tego słowa niemal w każdym dniu, gdzieś na planecie dochodzi do jakiegoś kataklizmu.
Np. zatruwanie mórz i oceanów, które przyczyniają się do powstawania martwych stref. Lasy stosunkowo łatwo odbudować, pozbyć się martwych stref jeszcze nikomu się nie udało.
Nieprawda, w każdym istniejącym w powszechnym użyciu znaczeniu słowa ekosfera.
Przypuszczam, że nie jestem jedną z osób zasługujących na tę uwagę, ale muszę przyznać, że dyskusja z tobą jest dla mnie nie lada wyzwaniem w praktyce Zen. Nie odpowiadasz na prośby o źródła, ignorujesz powszechne znaczenie słów, rzucasz tezami nieraz wprost odbiegającymi od naukowego konsensusu i odmawiasz ich obrony. Jednym słowem jest owa dyskusja podobna do gry w szachy z gołębiem. Choćbym nie wiem jak się starał obmyślał strategie itd, gołąb porozwala figury, narobi na planszę i odfrunie przekonany o swojej wygranej.