Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Donald Trump zlikwiduje Wielki Zderzacz Hadronów? - żart primaaprilisowy

Rekomendowane odpowiedzi

Spotkanie, o którym poinformowaliśmy, nigdy nie miało miejsca. To żart primaaprilisowy. :)

Ostatnie działania administracji prezydenta Trumpa wywołały spory niepokój w amerykańskim środowisku naukowym. Biały Dom, chcąc rozpoznać i załagodzić sytuację, zorganizował nieformalne spotkanie prezydenta z przedstawicielami Narodowej Fundacji Nauki (NSF). To niezależna agenda rządu federalnego, której zadaniem jest wspieranie badań i edukacji na wszystkich pozamedycznych polach nauki i inżynierii. Z budżetem sięgającym 10 miliardów dolarów NSF finansuje około 25% badań podstawowych wspieranych z budżetu federalnego.

Z nieoficjalnych doniesień wynika, że spotkanie przebiegało w bardzo dobrej atmosferze, prezydent wypytywał o największe wyzwania i potrzeby amerykańskiej nauki. Ku zdziwieniu zebranych miał też ze spokojem i zrozumieniem przyjmować – lekką co prawda i kulturalną – krytykę swoich dotychczasowych działań. Jeden z biorących w nim udział naukowców zdradził redakcji PNAS (Proceedings of the National Academy of Sciences), pod warunkiem zachowania anonimowości, że rozmowa z gospodarzem Białego Domu przebiegała znacznie lepiej, niż sobie wyobrażał. Wydawało się, że prezydent rozumie obawy naukowców i rzeczywiście się nimi przejmuje.

Sytuacja uległa zmianie, gdy Donald Trump zapytał o amerykańską fizykę. Naukowcy powiedzieli mu m.in. o amerykańskim udziale w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC) i w innych międzynarodowych projektach związanych z akceleratorami. Prezydent spytał o amerykańskie akceleratory i dowiedział się, że USA nie posiadają równie dużego co LHC. Gdy zaczął wypytywać o szczegóły, uczeni wyjaśnili mu, że budowa takiego akceleratora trwa wiele lat i jest niezwykle kosztowna. Wówczas Donald Trump powiedział coś, co niemal przyprawiło mnie o zawał, stwierdził rozmówca PNAS. Prezydent stwierdził, że USA powinny wycofać się z Wielkiego Zderzacza Hadronów, zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na budowę amerykańskiego akceleratora i... zabrać amerykańskie części z LHC. Dodał, że zleci administracji odpowiednie działania i analizy prawne, a jeśli są jakieś umowy, to Stany Zjednoczone je wypowiedzą.

Naukowcy próbowali wyperswadować mu ten pomysł, jednak Donald Trump upierał się, że pieniądze amerykańskich podatników powinny być przeznaczane na rozwój amerykańskiej nauki i zapewniać naukowcom miejsca pracy w USA, a nie za granicą. Spotkanie, jak łatwo się domyślić, nie zakończyło się w równie dobrej atmosferze, w jakiej się toczyło.


« powrót do artykułu
  • Lubię to (+1) 2
  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Wydawało się, że prezydent rozumie obawy naukowców i rzeczywiście się nimi przejmuje.

Owszem, wydawało się. Szczególnie podkreślenie. Nikt rozumny nie ma już chyba takich nierozsądnych wrażeń/ złudzeń dotyczących rozumienia czegokolwiek. Trzecia kadencja (choć może fasadowa), to już nie tylko żart. Powiedziałbym, że zejdzie trochę czasu nim ktoś rozsądny z jego otoczenia wyjaśni mu co to konsorcjum itd., ale obawiam się, że w otoczeniu nie ma niestety nikogo rozsądnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tylko że, Astro, przypomnij sobie może, jaki dzisiaj mamy dzień roku i że zawsze tego dnia na KW jedna wiadomość była „zfejkowana” :) Ja bawiłem się świetnie czytając tę historię:)

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 1.04.2025 o 11:13, KopalniaWiedzy.pl napisał:

To żart primaaprilisowy. :)

No, nie wiem.

Żart, z zasady, ma być wesoły, a tu i postać tragiczna i czyn destruktywny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mi tam się podobało, zwłaszcza
 

W dniu 1.04.2025 o 11:13, KopalniaWiedzy.pl napisał:

i... zabrać amerykańskie części z LHC

:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 1.04.2025 o 17:11, darekp napisał:

Ja bawiłem się świetnie czytając tę historię:)

Dziś już chyba nie jest tak zabawnie, gdy oranguten (żeby nie obrażać orangutanów) ogłosił cła dla prawie całego świata, być może wywołując tym nieznaną we współczesnym świecie wojnę handlową.

Celowo napisałem, że prawie dla całego świata. Kacapia może być na razie zadowolona - agent orange ( lub po swojsku - agent Krasnov) robi wszystko aby udowodnić krążącą teorie, że jest jednym z lepszych aktywów w kremlowskich rękach.

Tylko co mu zawiniły pingwiny:

https://forsal.pl/gospodarka/aktualnosci/artykuly/9770290,cla-nawet-dla-pingwinow-ale-nie-dla-zlota-i--rosji--trump-konczy-z.html

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chęć zbudowania większego eksperymentu w USA to byłoby pozytywne zaskoczenie, ale raczej trend idzie w przeciwną stronę, 75% naukowców rozważa ewakuację: https://www.insidehighered.com/news/quick-takes/2025/04/01/poll-75-scientists-consider-leaving-us ... pewnie np. matematycy badający nierówności, specjaliści od ryzyka - lista słów zakazanych: https://www.nytimes.com/interactive/2025/03/07/us/trump-federal-agencies-websites-words-dei.html

2025-02-28-trump-admin-words-index-video

A co do taryf, analiza sugerująca że Europa na nich nie traci: https://theconversation.com/new-modelling-reveals-full-impact-of-trumps-liberation-day-tariffs-with-the-us-hit-hardest-253320

Trump-Liberation-Graphic.jpg?resize=780,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, KONTO USUNIĘTE napisał:

Żart, z zasady, ma być wesoły, a tu i postać tragiczna i czyn destruktywny.

No niby tak, ale dałem się wrobić. Zapomniałem o czymś takim jak prima aprilis. Ostatnio wiele rzeczy wygląda jak taki żart, ale absolutnie nim nie jest...

1 godzinę temu, radar napisał:

A mi tam się podobało, zwłaszcza

Myślisz, że trampka nie byłoby na coś takiego stać? :) On naprawdę jest aż tak...

16 minut temu, Jarek Duda napisał:

Chęć zbudowania większego eksperymentu w USA to byłoby pozytywne zaskoczenie

Nawet bez "emigracji" w tym kraju nie ma szans w najbliższym czasie na coś tak istotnego. A migrują głównie "humaniści"... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 minutes ago, Astro said:

A migrują głównie "humaniści"

Chyba nie tylko ...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może, ale Sabina - jak zwykle - i tak zarobi. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żadne tam emigrują. Tak jak u nas po kolejnych zwycięstwach PiS-u zapowiadana jest masowa emigracja, tak i tam. W 99% kończy się na gadaniu, a z tych, którzy wyjadą, znaczna część planowała pewnie wyjazd wcześniej niezależnie od Trumpa, kolejna znaczna część wyjedzie na rok czy dwa na jakiś kontrakt i tyle.

Co do dużego akceleratora w USA.... takich rzeczy już nikt nie robi samodzielnie. Więc raczej jest mało prawdopodobne, by USA w przewidywalnym terminie porwały się na własny akcelerator. Co najwyżej powalczą o to, by zrealizowano u nich jakiś międzynarodowy projekt.

Ot, postanowiłem zapytać ChataGPT ile razy przeciętny amerykański naukowiec przeprowadza się za granicę. I to mi powiedział:

  • 0-1 times for most American scientists.

  • 1-2 times for those with international postdocs or faculty jobs.

  • 3+ times for globally mobile researchers in international organizations (e.g., CERN, WHO, multinational biotech firms).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
4 godziny temu, venator napisał:

Dziś już chyba nie jest tak zabawnie

Szczerze mówiąc, 2 kwietnia Trump zrobił dokładnie to, czego można się było po nim spodziewać 31 marca (czy w ub. tygodniu), więc jakie zaskoczenie? W jakimś sensie działania "konieczne".

Na tym może poprzestanę, do Trumpa mam stosunek tak bardzo niezerojedynkowy, że cokolwiek bym chciał do tego dodać (choćby nawet doprecyzować co mam na myśli w powyższym słowie "konieczne"), to musiałby to być tak wielki elaborat, że nie czuję się na siłach tego pisać :)

 

4 godziny temu, venator napisał:

Kacapia może być na razie zadowolona

Bo kryterium wyznaczania ceł był deficyt handlowy w obrocie z danym krajem, a tego USA w stosunku do Rosji nie mają.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
8 godzin temu, darekp napisał:

Bo kryterium wyznaczania ceł był deficyt handlowy w obrocie z danym krajem, a tego USA w stosunku do Rosji nie mają.

Na pewno?

W przypadku Rosji „między oboma krajami nie ma znaczącej wymiany handlowej”, co szybko okazało się niezbyt prawdziwe. Jak się okazuje, w 2024 roku rosyjski eksport do USA wyniósł ponad 3 mld dolarów, zaś amerykański do Rosji – 526,4 mln dolarów.

https://isbiznes.pl/2025/04/03/cla-trumpa-pokerowa-zagrywka-czy-wstep-do-wojny-handlowej/

3 mld dolców to jest może nic ale jasny przekaz polityczny. 

Siłą USA była przede wszystkim soft power, która jest rozpuszczana teraz w trymiga.

8 godzin temu, darekp napisał:

W jakimś sensie działania "konieczne".

Mało się pamięta, że te prerogatywy prezydenta USA w kwestii nakładania ceł mają młodą historię i dotyczą stanów powiedzmy nadzwyczajnych. Zobaczymy jak to się potoczy, jak w dłuższym czasie zareaguje na to ta, w pewien sposób (historycznie) wzorcowa demokracja. Miejmy nadziej, że nie przemieni się w jakąś formę autorytaryzmu czy innego gówna. 

I nie wiem co masz na myśli jeśli chodzi "działania konieczne". Chyba wiemy jak się skończyła wojna celna w latach 30-tych ubiegłego wieku.

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

IMHO z brakiem ceł na imperium zła chodzi o dwie sprawy. Po pierwsze, by nie zadrażniać w trakcie toczących się negocjacji, po drugie, by zostawić sobie jeszcze jedno pole manewru i nacisku na Putina. Po co odpalać dodatkowe sankcje i nakładać cła teraz, skoro w ramach negocjacji można nimi grozić i zastosować je, gdyby negocjacje nie wyszły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 4.04.2025 o 12:05, Mariusz Błoński napisał:

Po pierwsze, by nie zadrażniać w trakcie toczących się negocjacji, po drugie, by zostawić sobie jeszcze jedno pole manewru i nacisku na Putina.

Serio? Kilerze Mariuszu, przecież mówisz o wacikach... :P Tak na marginesie wacików - nie dostrzegłeś ujemnego bilansu? :D Tymczasem jest dobrze, bo wielki kompleks małego małego można leczyć inaczej. W końcu jest zabawa. :)

P.S. Nie chce mi się wrzucać w muzyczne, bo lepiej wybrzmi właśnie tutaj: dla Ciebie, dla mnie, i w ogóle dla wszystkich. Tylko najlepsze życzenia jak najlepszych wrażeń.

Edytowane przez Astro

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Astro serio serio :) a odnośnie cytatu muzycznego przypomniało mi się chińskie przekleństwo "obyś żył w ciekawych czasach". My w coraz ciekawszych żyjemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 4.04.2025 o 04:09, venator napisał:

Miejmy nadziej, że nie przemieni się w jakąś formę autorytaryzmu czy innego gówna. 

Ale - na Boga - na co komu tak beznadziejnie mało użyteczna rola, jak dyktator najpotężniejszego państwa na świecie? :P W sytuacji gdy już jestem miliarderem, co z tego będę miał? :P
Panienek więcej, niż już mam obecnie, nie dostanę. :) Finansowo jest duże ryzyko, że stracę na przejściu z biznesu do polityki (Trump co prawda zarobił, ale już Muskowi akcje poleciały, Kukiz np. też stracił).
Istnieje co prawda pewne niewielkie ryzyko typu "jeśli Ty nie zostaniesz, to zostanie ktoś, kto bardzo Ciebie nie lubi, i zrobi Ci z tyłka jesień średniowiecza", tylko że motywowanie się na poważnie takimi możliwościami to już się łapie pod "idź do psychoterapeuty i to dobrego". Zresztą z drugiej strony zostanie dyktatorem, to też zwiększanie sobie ryzyka przedwczesnego zgonu i to zdecydowanie. :P

Miliarderzy-biznesmeni są o wiele bardziej "anonimowi", nie skupiają na sobie takiej uwagi i ludzkich emocji. Tisze jediesz, dalsze budiesz.

Można wymyślać jeszcze jakieś inne przykłady, ale to wszystko jest raczej stosunkowo akademickie i widać, że nieszczególnie się spina (np. jest możliwość, że Tobie nie zależy, ale Twojej kobiecie zależy, tylko że taka kobieta, jeżeli jest realnie zdolna do osiągnięcia takich celów, to ma dostatecznie dużo oleju w głowie, żeby nie wybierać jako życiowego partnera takiego Trumpa, bo nie będzie w stanie nim sterować, tylko wybierze kogoś bardziej "ofermowatego", jak Bill Clinton przykładowo).

Mówiąc bardziej poważnie, jeżeli ktoś ma jakieś "konkretne" umiejętności (np. jest dobry w biznesie albo jest dobrym specjalistą w swojej dziedzinie), to jest sprawą naprawdę wartą rozważenia, żeby odpuścić sobie ew. aspiracje w kwestii władzy/polityki i zająć się tą swoją "działką". Ma się w niej o wiele mniejszą konkurencję, niż w polityce, jeśli się w niej realizuję i mam z tego pieniądze, to czego więcej potrzeba? Oczywiście przy takim wyborze trzeba cały czas uważać na tych, którzy siedzą w polityce, bo mogą podjąć decyzje dla mnie niekorzystne.

Dla części ludzi władza nie jest najważniejszym celem w życiu (bardziej liczą się pieniądze, seks itp.), jeżeli nawet interesują się władzą/wchodzą w nią to traktują ją tylko jako środek do osiągnięcia innych celów.

Dlatego wydaje mi się stosunkowo prawdopodobna hipoteza (oczywiście 100 % pewności nie ma), że Trump z Muskiem na tej zasadzie weszli w politykę, tzn. robią to "pro publico bono" (niezależnie od tego, czy ktoś się zgadza z ich oceną, że to czy tamto jest "złe" i trzeba z tym walczyć za pomocą ceł, w ich ocenie tak właśnie jest).

 

W dniu 4.04.2025 o 04:09, venator napisał:

I nie wiem co masz na myśli jeśli chodzi "działania konieczne". 

Dwugłos ekonomistów na temat tego, co gryzie Trumpa: 

https://www.money.pl/gospodarka/trump-naprawde-wierzy-w-cla-ekonomista-mowi-jaki-moze-byc-skutek-wojny-handlowej-7123774530583328a.html

https://www.youtube.com/watch?v=1ts5wJ6OfzA

W b. dużym skrócie, podwójny status dolara jako środka płatniczego w USA i równocześnie waluty rezerwowej dla całego świata powoduje zawyżenie jego wartości i czyni produkcję w USA coraz bardziej nieopłacalną. Pierwszy ekonomista mówi, że to nic nie szkodzi (sic!) i radzi Amerykanom, żeby - skoro dolar jest ich "hitem eksportowym" - eksportowali go nadal ile wlezie, bo jakikolwiek ruch w innym kierunku spowoduje, że stracą/mniej zarobią. Czyli niczym nie przejmujcie się, Amerykanie, Allejuja i do przodu, zawsze będzie was stać, żeby kupować wszystko za granicą.  
(Czy także surowce strategiczne albo rzeczy potrzebne do np. prowadzenia wojny, albo czy zawsze będą działać łańcuchy dostaw - podczas pandemii przestały - itd. itp. autor jakoś się nie wypowiada.)


Druga możliwość, dla tych, którzy nie wierzą w "allelujowanie" powyżej, oznacza, że coś musisz z tym zrobić, a jak musisz, to masz "konieczność", o której pisałem.
 

Cytat

reserve demand for American assets pushes up the dollar, leading it to levels far in excess of what would balanse international trade over the long run

Cytat

exorbitant privilege became even stronger

Cytat

A strong dollar meant, that the US could keep its massive millitary all over the world, despite becoming a far smaller economy relative to the rest of the world and relative to its dominance in the 50s. On the top of that, the strong dollar made Americans in general much richer than they would otherwise have been. However, on the flip side, it did make manufacturing in the US much more expensive, causing stable manufacturing jobs to leave the country, especially with China.

 

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 5.04.2025 o 20:16, darekp napisał:

W sytuacji gdy już jestem miliarderem, co z tego będę miał? :P

Durne to, a zacytuję stare polskie przysłowie: apetyt rośnie w miarę jedzenia. Szczególnie jak ma się przerośniętą grzywkę i upośledzone funkcje związane z empatią. Zauważyłeś ile zarobił pomarańczowy? Muski tracą, a on nie (no może Melaniacoin nie wyszła...) :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Astro napisał:

Durne to, a zacytuję stare polskie przysłowie: apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Myślę, że nie ma sensu ciągnąć dalej tej dyskusji, bo wszystko wskazuje na to, że doszliśmy do "ściany" i niczyje tłumaczenie nie pozwoli lepiej zrozumieć temu drugiemu (trzeciemu, czwartemu,...) i pewnie nie zrozumiesz tego, co teraz napiszę, ale zapewniam Cię, że nie, że w przypadku powiedzmy pożądania władzy (a i pieniędzy również, skoro poruszyłeś kwestię "ile zarobił pomarańczowy") apetyt nie musi rosnąć w miarę jedzenia, można mieć do tego stosunek "użytkowy" (tak bym to określił) a i sytuacja "nażarł się i więcej nie potrzebuje" też w przyrodzie występuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, darekp napisał:

a i sytuacja "nażarł się i więcej nie potrzebuje" też w przyrodzie występuje.

Zadziwia mnie Twoja naiwność. Dzieci chyba tak nawet nie mają, ale

W dniu 3.04.2025 o 19:54, darekp napisał:

to musiałby to być tak wielki elaborat, że nie czuję się na siłach tego pisać

ciekaw jestem - może postaraj się. Nie dlatego, by się pośmiechać. Naprawdę jestem ciekaw tego elaboratu - czuj się wyzwany. :) Dajesz Darku - trzymam kciuki.

P.S. Nie wymiękaj jeśli czujesz, że masz rację. Na KW nikt Ci przecież nie zabroni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Astro napisał:

Naprawdę jestem ciekaw tego elaboratu - czuj się wyzwany.

Wyręczyli mnie ci dwaj ekonomiści, których podlinkowałem w przedpoprzednim komentarzu. Chyba sam się zgodzisz, że gdybym spisał ich wypowiedzi własnymi słowami, to byłby elaborat. A tak naprawdę to oni wiele kwestii ledwie powierzchownie "musnęli" (chociażby te dwa słówka, na które jakoś dziwnie często trafiam, gdy chcę coś zrozumieć z dzisiejszego świata: Bretton Woods).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym dostrzegać w decyzjach pomarańczowego skutki jakichś przemyśleń, ale moim skromnym zdaniem czegoś takiego nie ma*. To iluzja nawiedzonych i nawiedzających. :)

* Dostał przejrzały bobas duży gnat i łechta swoje ego, przy czym nie chcę nazywać tego masturbacją, choć właściwie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

No ale przecież dysproporcja pomiędzy opłatami importowymi była przykładowo jeżeli chodzi o Europę porażająca: jedyną daninę jaką do tej pory musiał uregulować amerykański podmiot ściągający europejskie auto to 2.5% cła importowego. Odwrotnie Europejczyk ściągający z USA auto musiał na dzień dobry zapłacić 20% cła PLUS VAT PLUS FRACHT co sumowalo się do ok 50% opodatkowania. 

Z tym softpowerem Ameryki to wszystko jest prawda. Tutaj Ameryka może tracić najwięcej. Ale z drugiej strony: czy prezydentura bidena tego poweru równie nieb osłabiała?  Przecież obejmował władze w atmosferze skandalu, a jego błędy w polityce zagranicznej porazaly (w sensie błędów przypadkowych to tam na pewno nie ma, deepstate wykorzystał jego image do własnych celów).

Ameryka zarówno za bidenna jak i Trumpa musi ponosić wyrzeczenia, podobnie jak obecnie przy przykładowo Niemcy, gdzie władza za cholerę nie chce ulżyć ludziom i blokuje dalej energię z atomu, czyniąc Niemcy obecnie hieną Europy na rynku energetycznym (do tego stopnia że Szwecja zrezygnowała ostatnio z procedowanej od lat inwestycji budowy kabla podmorskiego, bo obecnie wiadomo na lata wprzód kto z tej inwestycji jako jedyny by korzystał).

Dlaczego narody muszą cierpieć? Po to właśnie żeby softpower wewnętrzny narodu (mozolnie układany przez zakłamane mass media) móc jeszcze w przyszłości wykorzystać. Bo szykują się jeszcze gorsze czasy, więc przynajmniej 3ba podtrzymać stress-factory który ten naród za mordę trzymają. Dla rządzących jest to sytuacja win-win.

Edytowane przez Vinyl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, Vinyl napisał:

bidenna jak i Trumpa

Prawidłowa pisownia to Bidena, agencie agenta Kras... pomarańczowej małpy z brzytwą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 5.04.2025 o 20:16, darekp napisał:

Ale - na Boga - na co komu tak beznadziejnie mało użyteczna rola, jak dyktator najpotężniejszego państwa na świecie?

Jakiś syndrom mesjasza?
Osoby wybitne jak np. Gates (to jest genialny koleś) są w stanie bardzo dużo zrobić "z tylnego siedzenia".
Taki pajac jak Trump musi pchać się do władzy formalnej, bo bez niej nic nie znaczy.
O tym że będzie grubo wiedziano od dawna, gdy Trump dokładnie dowiadywał się za jakie działania może zostać osądzony jako prezydent.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W eksperymencie ATLAS potwierdzono niezwykle interesujące wyniki analiz przeprowadzonych w CMS. Otóż kolejne analizy wskazują, że w Wielkim Zderzaczu Hadronów w wyniku zderzeń protonów powstaje toponium. To mezon utworzony przez – najbardziej masywną cząstkę elementarną i najkrócej istniejący z kwarków – kwark t (wysoki) i antykwark t znajdujące się w stanie quasi-związanym.
      Podczas kolizji wysokoenergetycznych protonów w Wielkim Zderzaczu Hadronów standardowo powstają pary kwarków t i ich antykwarków. Badania ich przekroju czynnego jest ważnym elementem testowania Modelu Standardowego i sposobem na poszukiwanie nowych nieznanych cząstek, których Model nie opisuje.
      Gdy naukowcy z CMS analizowali w ubiegłym roku dane z lat 2016–2018 dotyczące produkcji par kwark t - antykwark t, zauważyli coś niezwykłego. Ich uwagę zwrócił nadmiar tych par, który może wskazywać na istnienie nieznanej cząstki. Jednak najbardziej intrygujący był fakt, że nadmiar ten pojawił się przy energiach stanowiących dolną granicę zakresu poszukiwań. Wysunęli wówczas hipotezę, że nadmiar ten pochodzi od kwarków wysokich i antykwarków wysokich tworzących stan quasi-związany, zwany toponium.
      Kwark wysoki jest samotnikiem. Jako jedyny nie tworzy hadronów. Kwarki u (górny), d (dolny) i s (dziwny) tworzą wszystkie powszechnie występujące hadrony, a kwarki c (powabny) i b (piękny) tworzą rzadkie i krótkotrwałe hadrony rejestrowane w akceleratorach. Kwark t ma tak dużą masę i istnieje tak krótko, że rozpada się, zanim zdąży utworzyć jakikolwiek stan związany. Jednak mechanika kwantowa przewiduje pojawienie się szczególnych okoliczności, w których para kwark t i antykwark t istnieje na dyle długo, że mogą wymienić gluony, tworząc toponium.
      Gdy CMS ogłaszał przed kilkoma miesiącami odkrycie, koordynator prac, Andreas Meyer mówił, że uzyskany przez nas przekrój czynny (prawdopodobieństwo) dla naszej uproszczonej hipotezy wynosi 8,8 pb (pikobarnów) ± 15%. Można powiedzieć, że to znacząco powyżej 5 sigma [5 sigma to wartość odchyleń standardowych, powyżej której można ogłosić odkrycie - red.].
      Teraz naukowcy z ATLAS poinformowali o wynikach pełnej analizy danych z kampanii RUN-2 prowadzonej w latach 2015–2018. Zauważyli w nich to samo zjawisko, co wcześniej ich koledzy z CMS. Przekrój czynny określili na 9,0 pb ± 15%, co w wysokim stopniu zgadza się z wcześniejszymi danymi.
      O ile jednak nie ma wątpliwości, co do istnienia obserwowanych danych, ich interpretacja nastręcza pewne trudności. Istnienie toponium nie jest bowiem jedynym możliwym wyjaśnieniem. Nie można bowiem wykluczyć, że dane wskazują na istnienie cząstki o masie dwukrotnie większej niż masa kwarka t, która powstaje w wyniku zderzeń gluonów i rozpada się na parę kwark t - antykwark t. Dokładna interpretacja danych będzie zależała od możliwości precyzyjnego modelowania interakcji kwarków i gluonów w złożonych środowiskach zderzeń protonów.
      Jeśli jednak uda się potwierdzić istnienie toponium, będzie to kolejne poznane kwarkonium, czyli stan utworzony przez kwarka i jego antykwark. Obecnie znamy czarmonium – to kwark powabny (charm) i jego antykwark – oraz bottomonium, czyli kwark spodni (bottom) i antykwark. Czarmonium zostało odkryte w SLAC w 1974 roku, a bottomium znaleziono trzy lata później w Fermilabie.
      Źródło: https://atlas.web.cern.ch/Atlas/GROUPS/PHYSICS/CONFNOTES/ATLAS-CONF-2025-008/

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Widzicie tutaj okładkę pierwszego i najdłużej wydawanego pisma naukowego na świecie. A w nim: ostatnie osiągnięcia w dziedzinie udoskonalania soczewek, pierwsze obserwacje Wielkiej Czerwonej Plamy na Jowiszu, przewidywania ruchów komety, recenzję „Experimental History of Cold” Roberta Boyle'a, raport Boyle'a na temat zdeformowanego cielaka, informacje o pewnej rudzie ołowiu znalezionej w Niemczech, dane o polowaniach na walenie na Bermudach i artykuł poruszający problemy wykorzystania zegarów wahadłowych do wyznaczania położenia statków na morzu.
      Pierwszy numer „Philosophical Transactions” ukazał się z inicjatywy i nakładem Henry'ego Oldenburga, pierwszego sekretarza brytyjskiego The Royal Society. Stało się to zaledwie 4,5 roku po powstaniu Royal Society i było to pierwsze na świecie pismo poświęcone wyłącznie nauce.
      Jego pełny tytuł, nadany przez Oldenburga, brzmiał „Philosopical Transactions, Giving some Account of the present Undertakings, Studies, and Labours of the Ingenious in many considerable parts of the World”.
      Z dokumentu Royal Society, datowanego na 1 marca 1664 roku wg kalendarza juliańskiego (11 marca 1665 kalendarza gregoriańskiego) dowiadujemy się, że Towarzystwo zaleciło, by „Philosophical Transactions były przygotowywane przez pana Oldenburga i wydawane w każdy pierwszy poniedziałek miesiąca o ile wydawca będzie miał wystarczająco dużo materiałów i by każdy numer był zatwierdzany przez Radę Towarzystwa po wcześniejszym jego przejrzeniu przez kilku członków”. Wydaje się, że Oldenburg zawarł z Royal Society umowę, na podstawie której zatrzymywał wszelkie zyski z wydawania pisma.
      Pierwszy w historii magazyn naukowy nie przyniósł swojemu twórcy kokosów, zapewniając wpływy ledwie wystarczające na zapłacenie czynszu za dom. Do swojej śmierci w 1677 roku Oldenburg wydał 136 numerów „Philosophical Transactions”. Jak więc łatwo się można przekonać, pismo było wydawane bardzo regularnie, niemal co miesiąc.
      Od samego początku Oldenburg postawił na wysoką jakość. W serii listów do Roberta Boyle'a, w których opisywał swój pomysł na wydanie pisma, stwierdzał: „musimy bardzo skrupulatnie odnotowywać osobę oraz czas wszelkich nowych odkryć oraz same odkrycia, by zachować je dla przyszłych pokoleń”. Już sam fakt, że każdy numer pisma miał być przed wydaniem przeglądany przez kilku członków Towarzystwa pokazuje, jaką wagę przywiązywano do jakości i wiarygodności. Z czasem z tego przeglądu zrodził się w latach 30. XIX wieku systematyczny proces recenzencki.
      Niedługo po śmierci Oldenburga zdecydowano, że wydawcami „Philosophical Transactions” będą kolejni sekretarze Towarzystwa, którzy mieli wydawać je na własny koszt. Gdy około 1750 roku „Philosophical Transactions” stało się przedmiotem krytyki, The Royal Society szybko odpowiedziało, że nie jest odpowiedzialne za wydawanie pisma. Jednak już w 1752 roku Towarzystwo oficjalnie przejęło pieczę nad pismem. Stwierdzono wówczas, że będzie ono wydawane "do użytku i dla pożytku Towarzystwa", ma być finansowane ze subskrypcji członków Towarzystwa, a wydawaniem zajmie się specjalny komitet.
      Pismo przynosiło straty. Roczny koszt wydawania wynosił średnio 300 funtów, a ze sprzedaży uzyskiwano nieco ponad 150 funtów. Sprzedaż postępowała powoli, mijało około 10 lat zanim z danego wydania pozostało do sprzedania mniej niż 100 sztuk pisma.
      W XIX wieku sytuacja nie uległa zmianie. Wręcz przeciwnie, koszty znowu rosły, a najpoważniejszym ich źródłem były rysunki umieszczane w piśmie. Ilustracje były nieodłącznym elementem pism naukowych tamtego okresu. Tam, gdzie były potrzebne szczegóły, trzeba było grawerować metalowe płyty, z których robiono odbitki. Łatwiejsze było tworzenie diagramów. Tutaj wykorzystywano wycinanie w drewnie.
      Około 1850 roku pismo stało się poważnym obciążeniem dla finansów The Royal Society. Na przykład w 1852 roku pochłonęło ono 1094 funtów, a ze sprzedaży uzyskano jedynie 276 funtów. Wydawano 1000 kopii, z czego 500 otrzymywali członkowie Towarzystwa, a nawet do 150 bezpłatnych kopii rozdawano autorom artykułów. Było więc jasne, że sprzedaż będzie znacznie ograniczona.
      W 1887 roku pismo podzielono na serię „A” wyspecjalizowaną w naukach fizycznych i serię „B” specjalizującą się w naukach biologicznych. Pod koniec XIX wieku powołano sześć specjalistycznych komitetów: matematyczny, biologiczny, zoologiczny, fizjologiczny, geologiczny oraz chemiczno-fizyczny, które zajmowały się recenzowaniem artykułów.
      W XX wieku koszty wydawania znowu wzrosły. Pierwszy zysk zanotowano w 1932 roku, jednak było to jednostkowe wydarzenia. Dopiero od 1948 roku zaczęto regularnie notować zyski. Stało się to możliwe dzięki temu, że coraz więcej brytyjskich i międzynarodowych instytucji zaczęło subskrybować „Transactions”.
      Do początku lat 70. to właśnie subskrypcje instytucjonalne były głównym kanałem sprzedaży. Na przykład w latach 1970-1971 sprzedano 43 760 egzemplarzy „Transactions”, z czego osoby indywidualne nie będące subskrybentami kupiły zaledwie 2070 sztuk. Pierwszy online'owy numer „Transactions” ukazał się w 1997 roku.
      W ciągu kilku wieków swojej działalności pismo publikowało artykuły wielu gigantów nauki. Ukazywały się w nim teksty Isaaca Newtona, który wraz z publikacją w 1672 roku artykuł „O nowej teorii światła i kolorów” rozpoczynał karierę naukową. W jednym z wydań z 1677 roku możemy przeczytać artykuł Antona van Leeuwenhoeka, w którym po raz pierwszy szczegółowo opisano wiele różnych bakterii. W „Philosophical Transactions” znajdziemy też 19 artykułów Benjamina Franklina czy raporty Williama Roya na temat pomiarów terenowych w Szkocji, które stały się podstawą do powstania rządowej agencji zajmujące się tworzeniem map Wielkiej Brytanii.
      W „Transactions” publikowała też Caroline Hershel, która opisała nową kometę czy Mary Somerville zajmująca się badaniem promieni słonecznych. Znajdziemy tam również artykuł Charlesa Darwina oraz 40 tekstów Michaela Faradaya. Do „Philosophical Transactions” pisali Alan Turing i Stephen Hawking.
      „Philosophical Transactions of the Royal Society” ukazuje się do dzisiaj, zarówno online, jak w formie drukowanej, i wciąż należy do ścisłej światowej czołówki pism naukowych.
      Jeśli chcielibyście poczytać pierwszy (i kolejne) numer pisma, zajrzyjcie tutaj: https://www.biodiversitylibrary.org/item/183299

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chrysopoeia to używany przez alchemików termin na transmutację (przemianę) ołowiu w złoto. Alchemicy zauważyli, że tani i powszechnie występujący ołów ma podobną gęstość do złota i na tej podstawie próbowali opracować metodę zamiany jednego materiału w drugi. Po wielu wiekach badań i rozwoju nauki ludzkość dowiedziała się, że ołów i złoto to różne pierwiastki i metodami chemicznymi nie uda się zamienić jednego w drugi.
      Dopiero na początku XX wieku okazało się, że pierwiastki mogą zmieniać się w inne, na przykład drogą rozpadu radioaktywnego, fuzji jądrowej czy też można tego dokonać bombardując je protonami lub neutronami. W ten sposób dokonywano już w przeszłości zamiany ołowiu w złoto.
      Teraz w eksperymencie ALICE w Wielkim Zderzaczu Hadronów zarejestrowany nowy mechanizm transmutacji ołowiu w złoto. Doszło do niej podczas bardzo bliskiego minięcia się atomów ołowiu. W LHC naukowcy zderzają ze sobą jądra ołowiu, uzyskując plazmę kwarkowo-gluonową. Jednak interesują ich nie tylko bezpośrednie zderzenia jąder atomowych. Z punktu widzenia fizyki niezwykle ciekawe są też sytuacje, gdy do zderzeń nie dochodzi, ale jądra mijają się w niewielkiej odległości. Intensywne pola elektromagnetyczne otaczające jądra mogą prowadzić do interakcji, które są przedmiotem badań.
      Ołów, dzięki swoim 82 protonom, ma wyjątkowo silne pole elektromagnetyczne. Co więcej w Wielkim Zderzaczu Hadronów jądra ołowiu rozpędzane są do 99.999993% prędkości światła, co powoduje, że linie ich pola elektromagnetycznego zostają ściśnięte, przypominając naleśnik. Układają się poprzecznie do kierunku ruchu, emitując krótkie impulsy fotonów. Często dochodzi wówczas do dysocjacji elektromagnetycznej, gdy wskutek interakcji z fotonem w jądrze zachodzi oscylacja, w wyniku której wyrzucane są z niego protony lub neutrony. By w ten sposób ołów zmienił się w złoto (które posiada 79 protonów), jądro ołowiu musi utracić 3 protony.
      To niezwykłe, że nasz detektor jest stanie analizować zderzenia, w których powstają tysiące cząstek, a jednocześnie jest tak czuły, że wykrywa procesy, w ramach których pojawia się zaledwie kilka cząstek. Dzięki temu możemy badać elektromagnetyczną transmutację jądrową, mówi rzecznik prasowy eksperymentu ALICE, Marco Van Leeuwen.
      Uczeni wykorzystywali kalorymetry do pomiarów interakcji fotonów z jądrami, w wyniku których dochodziło do emisji 0, 1, 2 lub 3 protonów z towarzyszącym co najmniej 1 neutronem. W ten sposób jądra ołowiu albo pozostawały jądrami ołowiu, albo zamieniały się w tal, rtęć lub złoto.
      Złoto powstawało rzadziej niż tal czy rtęć. Maksymalne tempo jego wytwarzania wynosiło około 89 000 jąder złota na sekundę. Analiza danych z ALICE wykazała, że w całym LHC w latach 2015–2018 powstało 86 miliardów atomów złota. Współcześni fizycy są więc bardziej skuteczni niż alchemicy. Podobnie jednak jak oni, nie obsypią swoich władców złotem. Te 86 miliardów atomów to zaledwie 29 pikogramów (2,9x10-11 grama).

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prezydent Trump nie ustaje w wysiłkach na rzecz ograniczenia finansowania nauki. Wcześniej informowaliśmy o propozycji obcięcia budżetu NASA na naukę. Tym razem na celowniku jego administracji znalazł się superkomputer Horizon. Mimo, że prezydent twierdzi, że utrzymanie dominacji USA na rynku najbardziej wydajnych maszyn obliczeniowych jest jego priorytetem, działania Białego Domu mogą opóźnić lub całkowicie zniweczyć plany budowy maszyny Horizon, która ma stanąć na University of Texas w Austin.
      Stany Zjednoczone dominują na rynku superkomputerów. To w tym kraju tradycyjnie już znajduje się największa liczba spośród 500 najbardziej wydajnych maszyn świata. Jednak dominacja ta jest coraz mniejsza. Obecnie na liście TOP500 superkomputerów znajdują się 173 maszyny z USA – w tym 5 z 10 najpotężniejszych – a przed 10 laty w USA stały 232 takie maszyny.
      Horizon ma być najpotężniejszym superkomputerem na amerykańskiej uczelni wyższej. Obecnie miano takiej maszyny należy do superkomputera Frontera, również znajdującego się na University of Texas. Maksymalna moc obliczeniowa Frontery to 23,52 Pflops (Pflops to 1015 operacji zmiennoprzecinkowych na sekundę), teoretyczna szczytowa wydajność tej maszyny to 38,75 Pflops. Frontera znajduje się obecnie na 52. miejscu na liście TOP500. W chwili powstania był 5. najbardziej wydajnym superkomputerem na świecie. Dla porównania, najpotężniejszy polski superkomputer Helios GPU, z maksymalną mocą obliczeniową 19,14 Pflops zajmuje obecnie 69. pozycję.
      Horizon, którego koszt ma wynieść 520 milionów dolarów, będzie 10-krotnie bardziej wydajny od Frontery. Znalazłby się na 10. miejscu obecnej listy. Obecnie jednak nie wiadomo czy i kiedy powstanie. Wszystko przez działania Białego Domu, który chce uniemożliwić Narodowej Fundacji Nauki (NFC) wydatkowanie 234 milionów dolarów, jakie Kongres przyznał jej w ubiegłym miesiącu na program Major Research Equipment and Facilities Construction (MREFC). Zdecydowana większość tej kwoty – 154 miliony USD – miało zostać przeznaczone na budowę Horizona, a resztę NFC ma zamiar wydać na wieloletni program unowocześniania stacji antarktycznej McMurdo i niewielką infrastrukturę naukową w kraju.
      Pieniądze przyznane na MFERC to część znacznie większej kwoty 1,9 biliona USD zatwierdzonej w marcu jako awaryjne wydatki w celu uniknięcia przerw w pracy w wyniku możliwego zamknięcia rządu federalnego.
      Prezydent Trump sprzeciwił się takim działaniom i zapowiedział, że wstrzyma wydatkowanie 2,9 miliarda USD, w tym właśnie 234 milionów dolarów dla Narodowej Fundacji Nauki. Stwierdził bowiem, że nie są to wydatki awaryjne. Prawdopodobnie takie działanie byłoby nielegalne, gdyż zgodnie z prawem prezydent może albo wstrzymać całość wydatków (1,9 biliona), albo żadnego.
      Jeśli jednak Trump dopnie swego, budowa Horizona może co najmniej poważnie się opóźnić. Texas Advanced Computing Center (TACC) ma fundusze wystarczające na prace nad superkomputerem przez 3–4 miesiące. W zbudowanie i oprogramowanie komputera zaangażowanych jest 80 specjalistów z TACC oraz prywatne firmy.
      Naukowcy z niecierpliwością czekają na nowy superkomputer. Pozwoli on na symulowanie zarówno ewolucji galaktyk, jak i rozprzestrzeniania się wirusów w aerozolach. Mikrobiolodzy mówią, że zastosowanie Horizona w połączeniu z algorytmami sztucznej inteligencji sprawi, że obliczenia związane z wirusami będą 100-krotnie bardziej wydajne, niż obliczenia prowadzone na Fronterze.
      Uruchomienie Horizona planowane jest na połowę przyszłego roku. Frontera używa technologii z 2019 roku. Starzeje się i nie możemy go już dłużej używać, stwierdzają naukowcy. Już samo opóźnienie prac nad Horizonem to poważny problem. Może to bowiem oznaczać unieważnienie umowy pomiędzy TACC a Nvidią na dostarczenie tysięcy zaawansowanych procesorów graficznych. W związku z rozwojem sztucznej inteligencji zapotrzebowanie na takie układy jest ogromne, więc nie wiadomo, kiedy znowu Nvidia mogłaby dostarczyć tylu układów, ile potrzebuje Horizon.
      Zatrzymanie prac nad superkomputerem oznaczałoby też zmarnowanie 100 milionów USD, które dotychczas wydano na maszynę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Administracja Donalda Trumpa chce obniżyć przyszłoroczny budżet NASA aż o 20%. Obecny budżet Agencji to rekordowe 25 miliardów USD. Biały Dom proponuje, by w przyszłym roku podatkowym, który rozpoczyna się 1 października 2025, było to 20 miliardów dolarów. Większość cięć ma dotyczyć Dyrektoriatu Misji Naukowych (SMD), którego praca skupia się na czterech szeroko pojętych dziedzinach: nauk o Ziemi, nauk o planetach, naukach o Słońcu oraz astrofizyce. SMD, którego tegoroczny budżet to 7,5 miliarda USD, miałby w przyszłym roku otrzymać 3,9 USD.
      Zgodnie z propozycją Białego Domu budżet na astrofizykę miałby zostać zmniejszony z 1,5 miliarda do 487 milionów, czyli o 68%. Podobnie duża redukcja miałaby dotknąć wydziału odpowiedzialnego za badanie Słońca. Kwota na nauki o Ziemi ma zostać zmniejszona o ponad 50%, do 1,033 miliarda, a cięcia na nauki o planetach mają wynieść 30%, budżet tego wydziału miałby zamknąć się kwotą 1,929 miliarda dolarów.
      Biały Dom chce utrzymać istniejące misje, takie jak Teleskop Kosmiczny Hubble'a czy Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba, ale nie chce przeznaczyć ani dolara na wyczekiwany przez światową naukę Nancy Grace Roman Space Telescope, który miałby uzupełnić oba urządzenia. To w pełni złożony teleskop kosmiczny, którego historia rozpoczęła się od niezwykłego prezentu od wywiadu, a który ma zostać wystrzelony w 2027 roku. Zresztą w przesłanych NASA dokumentach jest wprost mowa o tym, że nie będzie finansowania żadnych innych teleskopów.
      Inne znaczące cięcia, proponowane przez Trumpa i jego ludzi to zakończenie finansowania misji Mars Sample Return – w ramach której na Ziemię mają trafić próbki pobrane na Marsie przez łazik Perseverance – oraz rezygnacja z misji DAVINCI na Wenus. Prawdopodobnie administracja Trumpa chciałaby zamknąć Goddard Space Flight Center.
      Już w ubiegłym miesiącu amerykańskie media informowały, że Biały Dom chce o połowę zmniejszyć finansowanie programów naukowych prowadzonych przez NASA. Jeszcze niedawno p.o. administratora NASA Janet Petro komentowała, że to plotki pochodzące z niewiarygodnych źródeł. Teraz do NASA Biały Dom wysłał dokumenty w sprawie tych cięć.
      Po otrzymaniu takich dokumentów NASA ma zwykle 72 godziny, by się z nimi zapoznać i zgłosić swoje uwagi. Następnie propozycja Białego Domu, z ewentualnymi modyfikacjami związanymi z uwagami NASA, trafia do oficjalnej prezydenckiej propozycji budżetowej na przyszły rok. Dokument ten jest jawny. Powinien zostać opublikowany w ciągu 4–6 tygodni.
      Budżet państwa proponowany przez Biały Dom jest punktem wyjścia do prac budżetowych w Kongresie. Każda z izb ma własny komitet budżetowy. Kongres nie jest zobowiązany do przyjęcia żadnej z propozycji Białego Domu. Jednak, jako że prezydent musi ostatecznie podpisać każdą ustawę proponowaną przez Kongres, nie zdarza się, by propozycje budżetowe Białego Domu zostały całkowicie zignorowane.
      Już teraz można przewidzieć, że przynajmniej część cięć dotyczących NASA spotka się z mocnym sprzeciwem w Kongresie. Problem jednak w tym, że jeśli w Kongresie prace nad budżetem będą się przeciągały – a często tak się dzieje – to po 1 października Biały Dom mógłby wymusić na agencjach federalnych wydatkowanie pieniędzy według własnej propozycji budżetowej. Jednak na takie działanie musi zgodzić się Kongres.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...