Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Likwidacje skrętu w lewo usprawni ruch w mieście. Olbrzymim problemem jest wybór skrzyżowań

Rekomendowane odpowiedzi

Profesor Vikash Gayah z Pennsylvania State University próbuje usprawnić ruch w mieście. Uczony uważa, że można to zrobić poprzez likwidację możliwości skrętu w lewo na niektórych skrzyżowaniach. Jednak określenie miejsc, w których powinno się zabronić skręcania w lewo, jest niezwykle trudne. Ostatnio opracował nową metodę, która ułatwia wybór takich miejsc.

Wszyscy mamy doświadczenia z długotrwałym oczekiwaniem na skrzyżowaniu, aż będziemy mogli skręcić w lewo. A jeśli już wolno skręcać, to trzeba zatrzymać ruch w innych kierunkach, przez co całe skrzyżowanie jest mniej produktywne. Ze skrętem w lewo wiążą się też poważniejsze wypadki, szczególnie z udziałem pieszych. Chcemy wyeliminować skręty w lewo, by stworzyć bezpieczniejsze skrzyżowanie o większej przepustowości, stwierdza uczony.

Gdy na niektórych skrzyżowaniach zabronimy skrętu w lewo, kierowcy będą musieli znaleźć alternatywne drogi dotarcia do celu. Może to czasem oznaczać dłuższą podróż, ale Gayah uważa, że zwiększenie przepustowości ruchu w mieście zrekompensuje ten dodatkowy dystans.

Problem jednak w tym, by dobrze wybrać skrzyżowania, na których chcemy wprowadzić taki zakaz. Jeśli mamy do rozważenia zaledwie 16 skrzyżowań i na każdym z nich możemy pozwolić, bądź nie pozwolić na skręt w lewo, to już tutaj jest 65 000 możliwych konfiguracji. A wszystko staje się jeszcze bardziej skomplikowane, jeśli zaczniemy rozważać wpływ ruchu na jednym skrzyżowaniu, a ruch na skrzyżowaniu następnym. Robi się z tego tyle możliwości, że nigdy możemy nie znaleźć tego najlepszego, stwierdza uczony.

Metoda Gayaha korzysta z algorytmów heurystycznych, które niecona skróty poszukują rozwiązania. Nie gwarantują one jednak znalezienie najlepszego z możliwych. Zgadujemy. Uczymy się z tego, co odgadliśmy i następnym razem zgadujemy już lepiej. Z czasem możemy w ten sposób bardzo się zbliżyć do optymalnego rozwiązania, mówi.

Z artykułu opublikowanego na łamach Transportation Research Record dowiadujemy się, że Gayah połączył dwa algorytmy. Pierwszy z nich, algorytm PBIL (population-based incremental learning), służy do próbkowania różnych konfiguracji skrzyżowań i wyboru najlepszych z nich. Następnie metodą optymalizacji bayesowskiej uczony analizuje wybrane konfiguracje, by sprawdzić, jak ograniczenia na konkretnych skrzyżowaniach wpływają na ruch na skrzyżowaniach sąsiednich. Zamiast zaczynać od optymalizacji bayesowskiej, która ma rozważać przypadkowo wybrane konfiguracje, dajemy algorytmowi najlepsze wyniki z PBIL. Pierwsza metoda tworzy nam punkt startowy, druga go udoskonala.

Obecnie uczony pracuje ze zgeneralizowaną siecią drogową. Nie można wziąć najlepszej konfiguracji dla Nowego Jorku i zastosować jej do San Francisco. Za to zgeneralizowaną sieć można dostosować do każdego miejsca, zapewnia.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałem artykułu, ale kiedyś słyszałem, że kurierzy wykonujący zlecenia dla dużych firm tak robią. Przykład chyba pochodził z UPS. Warto dodać jeszcze, że unikanie kolizyjnych manewrów może podnieść bezpieczeństwo. Sam osobiście unikam zawracania na ruchliwych ulicach i innych ryzykownych manewrów, większości wyprzedzań, itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, lester napisał:

Niektórzy kierowcy używają tej metody nie ze względu na czas i pieniądze, ale zwyczajnie boją się lewoskrętu, szczególnie na większych skrzyżowaniach

nauczyłem się tego myku na małym skrzyżowaniu. Z podrzędnej w lewo na drogę krajową, w godzinach szczytu. Gdyby nie wrodzona inteligencja połączona z brakiem cierpliwości, do teraz bym tam stał ;) W mieście większość ruchu regulują światła, więc rzadziej z tego korzystam. 

 

6 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Może to czasem oznaczać dłuższą podróż, ale Gayah uważa, że zwiększenie przepustowości ruchu w mieście zrekompensuje ten dodatkowy dystans.

Nie. Miasta się zatykają i półśrodki nic nie dadzą. Tak wiem, wystarczy dołożyć trochę ulic i odrobinę poszerzyć i w ogóle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy okazji linka od @Jajcenty znalazłem to, piękne (tak, tam poszerzyli i dołożyli trochę ulic):

https://www.dailymail.co.uk/news/article-3227520/You-thought-commute-bad-Thousands-motorists-stranded-highway-incredible-26-lane-jam-Indian-city-experiments-new-traffic-management-system.html

żeby eksperymenty z lewoskrętem nie skończyły się tak samo ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyeliminować skręt w lewo można prze jazdę prosto i trzy skręty w prawo.
(Jest jeszcze jazda na wprost zawrót i skręt w prawo, lub skręt w prawo i zawrót - ale to jest ukryty skręt w lewo - więc niewielka korzyść dla miasta ogółem).

Wiem, to dodaje ruchu w mieście, jednak likwidacja 4 lewoskrętów powoduje nie tylko zwiększenie przepustowości o 1/3 - ale jeszcze więcej, bowiem przeciwbieżne skręty w lewo się zatykają, jeśli są puszczane razem. Mniej zmian świateł to też mniej świateł żółtych i tych chwil gdy wszyscy stoją. Mniej też czasu marnotrawionego na uruchamianie jazdy - mniej spalin itd.
Problem w tym że jedynie można nauczyć ludzi takiego rozwiązania całkowicie zakazując lewoskręty. Wybranie niektórych spowoduje, że ludzie będą tam się kumulować.
W Paryżu od dawna są skrzyżowania gdzie aby skręcić w lewo trzeba skręcić wcześniej w prawo na specjalny pas zakręcający i przecinający ulicę.

Sama w moim mieście mam trzy skrzyżowania, na których regularnie jeżdżę na wprost, zawracam i robię skręt w lewo. W ten sposób zwykle oszczędzam 2 - 3 zmiany świateł - a to jest już duży zysk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 7.07.2021 o 18:38, lester napisał:

żeby eksperymenty z lewoskrętem nie skończyły się tak samo ;)

To jest pewne, że rezultat będzie słaby. Ten trik jest fajny jak cała gawiedź stoi na lewoskręcie, a ty jako nieliczny z cwanych lisów robisz skręty w prawo. Jeśli algorytm google maps wszystkich przekieruje na skręty w prawo, to będzie można napisać nowy artykuł dla wtajemniczonych o triku ze skrętem w lewo z pasa do tego stworzonego :D

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 7.07.2021 o 17:58, Jajcenty napisał:

Nie. Miasta się zatykają i półśrodki nic nie dadzą

Ogólnie można przyjąć, że dla każdej prędkości ulice miast (ogólnie sieć drogowa) mają pewną pojemność samochodów, maksymalną dla stanu "parking"="korek".
Z chwilą kiedy samochody wyjeżdżają na ulicę wymuszają przeskoki do stanu o większej pojemności i mniejszej prędkości. Aby ograniczyć korki powinno się wprowadzić system kolejkowy. Samochód/kierowca określa gdzie chce dojechać, dostaje trasę i licznik czasu który każe mu czekać. W ten sposób nigdy byśmy nie przekraczali krytycznej pojemności ulic. Może na początku wyglądać to dziwnie, ale w końcu ludzie docenią że spędzają mniej czasu w samochodzie, a do tego przez część czasu nie będą zajęci prowadzeniem, co da im kilkanaście/kilkadziesiąt minut czasu na internet.

Trzy zakręty w prawo brzmi nieźle, ale do tego dochodzą zajęte  4 odcinki drogi. Do tego ludzie skręcający w lewo wprowadzają przerwy w ruchu które są korzystne, bo dają szansę znalezienia miejsca kierowcom którzy chcą skręcić na pas który je zawiera. Zatem skręt w lewo do pewnego stopnia zmniejsza stopień zapchania samochodami, ale być może efekt zwiększenia płynności rzeczywiście to skompensuje.

Nie bardzo widzę też jak miałoby to pomóc w opróżnianiu dzielnic biznesowych i centrów miast, gdzie problemem są wąskie gardła, a nie ruch prosopadły do nich. Zakaz skrętu w lewo nie pomoże. 
Zakaz skrętu w lewo obowiązuje w Singapurze, ale tam z góry ograniczono ilość prywatnych samochodów do chyba 50 tyś. i przeprowadza się na nie licytacje. Reszta ludzi jeździ transportem publicznym. Zatem na pewno jest to rozwiązanie usprawniające ruch w mieście w którym i tak nie ma korków.
To może pomóc gdy jest jakiś zapas luzu, ale w godzinach szczytu jak robi się korek z powodu zapchania ulic to i tak zrobi się korek.

Zdecydowanie trzeba wprowadzić modelowanie dla każdego miasta, a zakaz skrętu w lewo powinien być dynamiczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musk się ostatnio wycofuje rakiem z pomysłów hyperloop :) Na stronie SpaceX od dawna nie ma śladu o sławnym/niesławnym white-paper, a i podziemne tunele dla samochodów elektrycznych od Boriing comapny też ostatnio zniknęły ze strony firmy :) 

https://www.businessinsider.com/boring-company-scrubbed-la-and-dc-tunnels-from-site-2021-4

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Musk się ostatnio wycofuje rakiem z pomysłów hyperloop :) Na stronie SpaceX od dawna nie ma śladu o sławnym/niesławnym white-paper, a i podziemne tunele dla samochodów elektrycznych od Boriing comapny też ostatnio zniknęły ze strony firmy :) 

Hyperloop - kolej osiąga 500 - 600 km/h. Pomniejszanie wagoników kilkanaście razy i nadzwyczajna komplikacja konstrukcji torów i pojazdów aby uczynić je dwukrotnie szybszymi nie ma sensu.  Problemem jest rozpędzanie się i zwalnianie, a nie opór powietrza przy prędkości maksymalnej.
Tunele dla samochodów elektrycznych nie były rozwiązaniem dla korków, usprawnienia w wierceniu reklamowane przez Muska nigdy nie nastąpiły - podwodne przekopy i wiercenia to poważny i rozwinięty biznes akumulujący doświadczenia setek lat doświadczeń, i "wielkie chęci" oraz rozbudowany PR nie wystarczyły do dokonania przełomu.
Nie wiadomo dlaczego miałyby być ograniczone do samochodów elektrycznych - przecież i tak opierały się na wagonikach które można byłoby opuszczać z poziomu ziemi.

Wszystkie pomysły Muska mają znikomą przepustowość w stosunku do deklarowanych lub rzeczywistych potrzeb,  trzeba je rozpatrywać jako "usprawnienia życia i zabawki dla milionerów". Włączając w to podróże na Marsa. To co Muskowi "wyszło" to realizacja pomysłów innych, jego własne są tragiczne.
 

W dniu 8.07.2021 o 01:18, Ergo Sum napisał:

Jest jeszcze jazda na wprost zawrót i skręt w prawo, lub skręt w prawo i zawrót - ale to jest ukryty skręt w lewo - więc niewielka korzyść dla miasta ogółem

To dobre rozwiązanie jeśli prostopadła droga ma mały ruch. Zakręt w lewo blokuje tylko jeden pas. Tylko że na takie zawracanie potrzeba miejsca, które można by zużyć na co najmniej jeszcze jeden pas.

Zupełny offtop - uświadomiłem sobie, że gdyby pozostawiono kierowców po prawej stronie w ruchu prawostronnym, to byłoby mniej wypadków i ofiar śmiertelnych. Wyprzedzanie byłoby na tyle ryzykowne że najprawdopodobniej zostałoby zakazane w większości przypadków (a to najwżnijesza przyczyna poważnych wypadków). Mogłoby pojawić się lusterko do wyprzedzania, a nieśmiertelne "prawa wolna" zostałoby zastąpione przez "lewy wolny" (w obu przypadkach dostaje ten so się myli;)).

Omijanie pieszych i przeszkód po prawej stronie precyzyjniejsze, a kierowca skręcający w prawo miałby lepszą widoczność na przejście dla pieszych. Ponieważ większość czołówek dokonuje się na zakładkę, dochodziłoby do nich po stronie pasażerów - w miejscu które jest zarówno częściej puste jak i pozbawione kierownicy. Być może z tego powodu byłoby to ostatnie miejsce zajmowane w samochodzie, i powstałby nawyk że pasażer zajmuje miejsce za kierowcą, bo to wygodniejsze ze względu na drzwi od strony chodnika (widoczność, radio i deska rozdzielcza to "drobne" argumenty za siedzeniem obok siebie).

Do tego: tylne światła powinny być zielone, albo pomarańczowe (i wtedy tylny kierunkowskaz byłby migotaniem zwykłego światła) - każda kombinacja z różnymi kolorami stopu i tylnego oświetlenia jest lepsza niż to co mamy obecnie.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
5 hours ago, peceed said:

Wszystkie pomysły Muska mają znikomą przepustowość w stosunku do deklarowanych lub rzeczywistych potrzeb,  trzeba je rozpatrywać jako "usprawnienia życia i zabawki dla milionerów". Włączając w to podróże na Marsa. To co Muskowi "wyszło" to realizacja pomysłów innych, jego własne są tragiczne.

To prawda :) Hyperloop od samego początku był oparty i reklamowany na nierealnych założeniach. Już nie wspominając o tym, że to pomysł sprzed chyba 100 lat.

 

5 hours ago, peceed said:

Zupełny offtop - uświadomiłem sobie, że gdyby pozostawiono kierowców po prawej stronie w ruchu prawostronnym, to byłoby mniej wypadków i ofiar śmiertelnych. Wyprzedzanie byłoby na tyle ryzykowne że najprawdopodobniej zostałoby zakazane w większości przypadków (a to najwżnijesza przyczyna poważnych wypadków). Mogłoby pojawić się lusterko do wyprzedzania, a nieśmiertelne "prawa wolna" zostałoby zastąpione przez "lewy wolny" (w obu przypadkach dostaje ten so się myli;)).

Nie pamiętam statystyk dla kierowców samochodów, ale dla motocyklistów samochody skręcające w lewo (prawostronny ruch) albo w prawo (lewostronny) i wyprzedzanie oraz zakręty w lewo/prawo na drogach za miastem to są największe przyczyny wypadków. Co nie trudno sobie wyobrazić, bo są to manewry ryzykowane, a zakręty często ograniczają widoczność.

 

Jeszcze, apropos Hyperloop, przypomniało mi się o kolapsach cystern :)

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania archeologiczne przeprowadzone w górach Uzbekistanu za pomocą drona wyposażonego w lidar zakończyły się odkryciem dwóch miast handlowych położonych na Jedwabnym Szlaku. To jedne z największych średniowiecznych miast udokumentowanych w górskich regionach dróg handlowych łączących Europę ze wschodem Azji. Miasta znalazł zespół pracujący pod kierunkiem profesora Michaela Frachettiego z Washington University w St. Louis i Farhoda Maksudova, dyrektora Narodowego Centrum Archeologii w Uzbekistanie.
      Na obrazach z lidaru widać place, fortyfikacje, drogi i budynki mieszkalne. Oba miasta znajdują się na wysokości pomiędzy 2000 a 2200 metrów nad poziomem morza. To równie wysoko co słynne Machu Picchu.
      Mniejsze z miast nazwano Taszbulak. Miało ono powierzchnię 12 hektarów. Większe – Tugunbulak – o powierzchni 120 ha, było jednym z największych miast w regionie. To były dwa ważne ośrodki w Azji Środkowej. Szczególnie ważne dla podróżujących, którzy opuszczali niziny i wchodzili w bardziej wymagający teren górski. Góry są zwykle postrzegane jako przeszkody w handlu i przemieszczaniu się Jedwabnym Szlakiem. W rzeczywistości znajdowało się tam ważne centra, których pomyślność zapewniały zwierzęta, rudy metali i inne cenne zasoby, mówi Frachetti.
      Jasnym jest, że ludzie, którzy przez ponad 1000 lat zamieszkiwali Tugunbulak byli wędrownymi pasterzami pielęgnującymi swoją odrębność kulturową i gospodarczą. To miejsca posada złożoną strukturę miejską i specyficzną kulturę materialną, która znacznie różni się od kultury osiadłych ludów z nizin, dodaje Maksudov.
      Skany o rozdzielczości liczonej centymetrach dostarczyły dużej ilości danych do analiz komputerowych, które ujawniły liczne szczegóły dotyczące architektury i organizacji miasta. Mamy jedne z najbardziej szczegółowych danych lidar, jakie kiedykolwiek opublikowano na potrzeby archeologii. Ich zdobycie było częściowo możliwe dzięki unikatowym procesom erozji zachodzącym w tych miejscach, wyjaśnia Frachetti.
      Uczeni i ich zespół po raz pierwszy trafili na ślady obu miast dokonując analiz komputerowych oraz pieszego rozpoznania przypuszczalnych dróg wchodzących w skład Jedwabnego Szlaku. Badania te prowadzili w latach 2011–2015. Przez wiele lat zbierali dane i przekonywali władze, by pozwoliły wykonać badania za pomocą dronów. Wysiłek się opłacił. Stworzenie mapy o wysokiej rozdzielczości wymagało 17 lotów dronem, które wykonaliśmy w ciągu 3 tygodni. Wykonanie mapy tak rozległego terenu tradycyjną metodą zajęłoby nam całą dekadę, wyjaśnia Frachetti.
      Naukowcy chcieliby bliżej przyjrzeć się obu miastom. Wstępne wykopaliska na miejscu jednej z fortyfikacji w Tugunbulak sugeruje, że budynek, chroniony przez trzymetrowej grubości ściany z ubijanej ziemi, mógł być miejscem, w którym z bogatych rud wytwarzano stal. Wykopaliska archeologiczne przyniosłyby więc nowe, fascynujące informacje.
      Frachetti ma nadzieję, że prace, podobne do tego, jakie prowadził ze swoim zespołem, pozwolą na odkrycie kolejnych osad i miast w górach Azji Centralnej. Moglibyśmy naprawdę zmienić naszą wiedzę o sieci miejskiej w średniowiecznej Azji, uważa uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ostatnich dekadach tempo urbanizacji znacząco wzrosło. Powstają nowe miasta i rozrastają się już istniejące, a proces ten ma wpływ na otoczenie. Wszyscy słyszeliśmy o miejskiej wyspie ciepła, zjawisku polegającym na termicznym uprzywilejowaniu przestrzeni miejskiej. Okazuje się jednak, że w miastach nie tylko jest cieplej. Otrzymują one też więcej opadów niż pobliskie tereny wiejskie. A to grozi powodziami błyskawicznymi. Co więcej, w ciągu ostatnich 20 lat wielkość tych „miejskich wysp wilgoci” niemal się podwoiła.
      Dotychczas naukowcy badający wpływ opadów na miasta skupiali się na pojedynczych miejscowościach lub konkretnych przypadkach opadów. Xinxin Sui, Zong-Liang Yang i Dev Niyogi z University of Texas w Austin oraz Marshall Shepherd z University of Georgia przyjrzeli się danym dotyczącym 1056 miast na całym świecie i odkryli, że w 63% z nich poziom opadów jest wyższy niż na otaczających je terenach wiejskich.
      Największe anomalie występują w Afryce (85% miast to „miejskie wyspy wilgoci”) oraz w Oceanii (71%). Uczeni przypuszczają, że na anomalie te wpływa lokalna topografia i klimat, pojawiające się duże różnice wysokości i temperatur. Zaskakujący może być fakt, że kolejnym kontynentem z największymi anomaliami jest Europa. Tutaj 64% miast doświadcza większych opadów, niż wiejskie okolice. Następne na liście są Ameryka Północna (63%), Ameryka Południowa (62%) oraz Azja (59%).
      Wśród analizowanych miast było 17 takich, gdzie anomalie opadowe przekraczały 200 milimetrów na rok. Dziewięć z tych miast znajduje się w Afryce, 4 w Ameryce Południowej, 3 w Azji i 1 w Ameryce Północnej.
      Jeśli chodzi o najbardziej nas interesującą Europę, naukowcy stwierdzają, że większość miast na północy i w części środkowej Starego Kontynentu nie doświadcza większych i bardziej ekstremalnych opadów niż okolice podmiejskie. Jednak na południu znajdują się duże miasta, Jak Mediolan, Neapol czy Barcelona, gdzie dodatnia anomalia opadowa jest bardzo duża.
      Inną interesującą anomalię zauważono w Ameryce Północnej i Południowej. Większość miast położonych na zachodnich górskich terenach tych kontynentów było bardziej suchych niż wiejskie okolice, a większość miast na wschodnich równinach otrzymywało więcej opadów. Wynika to zapewne z faktu, że miasta są położone w dolinach, więc pada w nich mniej niż w wyżej położonych okolicach.
      Badacze stwierdzili też, że większe anomalie opadowe występują w klimacie tropikalnym i umiarkowanym, niż w suchym i kontynentalnym. Na anomalie opadowe wpływa też wielkość miasta. Gdy naukowcy podzielili miasta na dwie równe grupy, miast większych i mniejszych, okazało się, że w grupie miast większych 67% było miejskimi wyspami wilgoci, a w grupie mniejszej było to 58%. Co więcej, w miejscowościach, które są miejskimi wyspami wilgoci dodatnia anomalia opadowa rośnie w tempie 1,4 mm/rok. W latach 2001–2020 średnia anomalia opadowa w tych miastach zwiększyła się z 37 do 62 milimetrów.
      Miastami o największej rocznej dodatniej anomalii opadowej są Ho Chi Minh, Kuala Lumpur, Lagos, Kanton-Shenzen, Sydney, Taipei, São Paulo, Houston, Mexico City oraz Miami-West Palm Beach. Z kolei największa roczna anomalia ujemna – czyli tam, gdzie pada mniej w porównaniu z okolicami wiejskimi – występuje w Seattle, Kioto-Osace-Kobe, Dżakarcie, Quanzhou, Limie, Fukuoce-Karumie, Akrze, Tokio-Jokohamie-Maebashi, Rio de Janeiro i Xiamen-Zhangzhou.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Para bobrów, reintrodukowana w Poole Farm w pobliżu Plymouth w Wielkiej Brytanii, zmniejszyła ryzyko powodzi i podtopień w mieście, informują naukowcy z University of Exeter. Uczeni postanowili przyjrzeć się, jaki wpływ na środowisko miała zaledwie jedna para zwierząt i odkryli, że tamy zbudowane przez bobry – wraz z podobnymi tamami wybudowanymi przez ochotników i pracowników Poole Farm – zmniejszają w szczycie przepływ wody przez Bircham Valley aż o 23%. To prawdopodobnie pierwsze badania dotyczące wpływu bobrów na środowisko miejskie.
      Bobry zostały reintrodukowane na Poole Farm w ramach projektu Green Minds zapoczątkowanego przez radę miasta Plymouth. W całym mieście zrobiono więcej miejsca dla przyrody, by jego mieszkańcy mogli cieszyć się kontaktem z nią i odnosić korzyści zdrowotne płynące z obcowania z naturą. Bobry zaczęły budować żeremia, utworzyły rozlewiska i tereny podmokłe. Autorzy najnowszych badań zauważyli, że dzięki bobrom na terenach miejskich pojawiły się kolejne zwierzęta, jak wydry, żaby, zimorodki i borsuki.
      Bobrom pomagali ochotnicy, którzy w ramach rozregulowywania biegu rzeki zbudowali 40 tam podobnych do bobrzych. I to właśnie rozlewiska, powstałe dzięki pracy ludzi i bobrów, zmniejszyły tempo przepływu wody i ryzyko powodzi oraz podtopień. Raport z 5-letniego monitoringu wpływu bobrów na środowisko został udostępniony w sieci.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rezerwat Balamkú to biała plama na mapie archeologii. Obszar o powierzchni 3000 km2, ograniczony od południa autostradą Chetumal-Escarcega jest bardzo słabo rozpoznany pod względem archeologicznym. W marcu na północy regionu Balamkú specjaliści z University of Houston rozpoczęli rozpoznanie lotnicze prowadzone za pomocą systemu LIDAR. Wykazało ono, że istnieją tam nieznane dotychczas prehiszpańskie struktury. Doktor Ivan Ṡprajc ze Słoweńskiej Akademii Nauk zorganizował misję badawczą, która odkryła miasto Majów.
      Miejscowość, nazwana Ocomtún, czyli „Kamienna Kolumna” w języku Majów z Jukatanu, znajduje się na wyniesieniu terenu otoczonym rozległymi mokradłami. Jej centrum z monumentalnymi budowlami zajmuje ponad 50 hektarów (0,5 km2). Dotychczas zidentyfikowano tam liczne duże budynki, w tym piramidy o wysokości ponad 15 metrów. Było to ważne regionalne centrum, które istniało prawdopodobnie w epoce klasycznej (250–1000). Najliczniejsze fragmenty ceramiki, jakie dotychczas zebraliśmy pochodzą z późnego okresu klasycznego (600–800), jednak dopiero analizy próbek zdradza nam coś więcej na temat historii tego miejsca, mówi Ṡprajc.
      Naukowcy zauważyli liczne cylindryczne kolumny, które stanowiły fragment wejść do wyższych kondygnacji budynków, a Ṡprajc zwraca uwagę na południowo-wschodnią część centrum, w której znajdują się trzy place, budynki i liczne tarasy. "Pomiędzy dwoma głównymi placami znajduje się kompleks złożony z niskich długich struktur ułożonych niemal w koncentryczne kręgi. Jest tam też boisko do gry", opisuje ten fragment miast uczony. Kompleks z południowego-wschodu jest połączony groblą z częścią północno-zachodnią, w której znajdują się największe budowle. Widzimy tam kwadratowy plac o boku długości 80 metrów i wysokości 10 metrów, a w jego północnej części znajduje się piramida o wysokości 25 metrów.
      Ze wstępnych badań wynika, że w schyłkowym okresie klasycznym (800–1000) w Ocomtún zaszły poważne zmiany. Świątynie wybudowane wówczas w centrum placów i tarasów powstały z materiału pozyskanego z otaczających je budynków. To odzwierciedlenie zmian ideologicznych, społecznych i demograficznych okresu kryzysów, które przed X wiekiem doprowadziły do upadku złożonych organizmów społeczno-litycznych i załamania populacji na centralnych nizinach zamieszkanych przez Majów.
      W bliższej i dalszej okolicy znaleziono też inne struktury o charakterze podobnym do Ocomtún: schody, monolityczne kolumny i brak zabytków z inskrypcjami. Ocomtún znajduje się o 36 kilometrów na północny-zachód od Nadzcaan, odkrytego w 1993 roku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zakaz poruszania się po mieście elektrycznych hulajnóg i rowerów może zmniejszyć zagęszczenie na chodnikach i zwiększyć bezpieczeństwo pieszych oraz użytkowników elektrycznych pojazdów, jednak ma też swoje negatywne konsekwencje, informują naukowcy z Georgia Institute of Technology.
      W 2019 roku Atlanta zakazała poruszania się elektrycznymi hulajnogami i rowerami w godzinach od 21 do 4 rano. Zakaz wprowadzono po tym, jak cztery osoby korzystające z takich pojazdów zginęły w wyniku kolizji z samochodami. Naukowcy z GaTech postanowili sprawdzić, jakie były skutki zakazu. Okazało się usunięcie tych pojazdów spowodowało, że przeciętny czas podróży po mieście wydłużył się przeciętnie o około 10%. Dla mieszkańców Atlanty oznacza to, że w godzinach, w których obowiązuje zakaz, stracą dodatkowych 784 000 godzin na przemieszczanie się. Gdyby zakaz rozszerzono na godziny szczytu, straty byłyby jeszcze większe, ostrzega główny autor badań, Omar Asensio. W Atlancie godziny szczytu trwają od 6 do 10 rano i od 15 do 19 po południu.
      Naukowcy z Georgii szacują, że w skali całego kraju elektryczne hulajnogi, rowery i inne podobne środki lokomocji oszczędzają obywatelom około 17,4% czasu przeznaczonego na podróże. Mają więc one duży wpływ na zmniejszenie ruchu na drogach, co odczuwają wszyscy z nich korzystający.
      Wcześniej prowadzono już co prawda podobne badania, jednak były to badania ankietowe. Asensio i jego zespół oparli się na rzeczywistych danych o ruchu i skorzystali przy tym z faktu, że miasto zastosowało geo-fencing, co całkowicie uniemożliwiło korzystanie z zakazanych pojazdów w wyznaczonych godzinach. Mamy tutaj świetną okazję, by przeprowadzić badania, gdyż w wyniku działań miasta i policji mamy niemal 100-procentowe przestrzeganie zakazu. Powstało pytanie, co zrobią ludzie, którzy nagle nie mogą wypożyczyć hulajnogi lub użyć własnej. To wielki naturalny eksperyment, który pozwolił nam zbadać warunki na drogach przed i po jego wprowadzeniu. Pozwoliło nam to przetestować teorie dotyczące zmiany zachowań, dodaje Asensio. Naukowcy uzyskali też dostęp do danych Ubera, które pozwoliły im na ocenę czasu przemieszczania się po mieście.
      Z badań wynika, że o ile rzeczywiście zakaz używania hulajnóg zmniejsza liczbę wypadków z ich udziałem, to jednocześnie wydłuża czas podróży po mieście, zwiększa korki na drogach, a co za tym idzie, zanieczyszczenie powietrza w mieście, co również negatywnie wpływa na zdrowie mieszkańców.
      Możliwość łatwego wypożyczenia elektrycznej hulajnogi czy roweru i pozostawienia pojazdu w mieście przyczynia się do zmniejszenia korków i zanieczyszczeń, gdyż część mieszkańców rzadziej korzysta z własnego samochodu i transportu publicznego. Skraca się więc czas podróży po mieście samochodem. Zespół Asensio wylicza, że wartość zaoszczędzonego w ten sposób czasu wynosi, w skali całego kraju, 536 milionów dolarów. Naukowcy mówią, że dla lepszego planowania miast i życia w nich potrzebne jest lepsze zrozumienie wpływu różnych środków transportu oraz motywów stojących za decyzjami o wykorzystaniu danego pojazdu. Sądzę, że kolejnym etapem tego typu badań mogłoby być modelowanie wpływu zanieczyszczeń, mówi Asensio.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...