Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zawalił się olbrzmi radioteleskop w Arecibo. Koniec jednego z najważniejszych instrumentów naukowych

Rekomendowane odpowiedzi

Spełniły się najgorsze obawy inżynierów – teleskop w Arecibo się zawalił. Do katastrofy doszło, gdy ważąca 900 ton platforma odbiornika radioteleskopu spadła na znajdującą się 120 metrów niżej czaszę. Na szczęście – jak wcześniej informowaliśmy – już wcześniej specjaliści doszli do wniosku, że cała struktura jest niestabilna i teleskop przeznaczono do likwidacji, zatem w katastrofie nikt nie ucierpiał.

Arecibo to jedno z najważniejszych urządzeń w historii radioastronomii. Teleskop przez ponad pół wieku służył światowej nauce, dostarczając niezwykle ważnych danych. Przez dziesięciolecia był też największym tego typu urządzeniem. Większy – FAST – wybudowali dopiero Chińczycy, jednak jego możliwości badawcze, ze względu na lokalizację oraz pracę wyłącznie w trybie pasywnym w wielu dziedzinach nie dorównują Arecibo. A raczej nie dorównywały, gdyż dzisiaj nastąpił ostateczny koniec legendarnego obserwatorium.

Koniec, którego można się było spodziewać, ale nikt nie przypuszczał, że nastąpi tak szybko. Już kilkanaście lat temu informowaliśmy, że Narodowa Fundacja Nauki USA od lat umieszczała utrzymanie radioteleskopu na dole listy swoich priorytetów i oczywistym było, że w bliższej niż dalszej przyszłości przestanie go finansować, przeznaczając zaoszczędzone pieniądze na nowocześniejsze, bardziej obiecujące projekty. Jednak jeszcze pół roku temu mogliśmy przypuszczać, że Arecibo będzie działał jeszcze przez kilka lat.

Początkiem końca było zerwanie się w sierpniu jednej z lin pomocniczych podtrzymujących platformę odbiornika. Spadająca lina wybiła kilkudziesięciometrową dziurę w czaszy teleskopu. Już wówczas wykonana inspekcja kazała zadać sobie pytanie o stabilność całej struktury. Postanowiono jednak naprawić radioteleskop. I gdy czekano na dostawę nowych lin na początku listopada doszło do zerwania się kolejnej liny nośnej. To zaskoczyło specjalistów, którzy oceniali, że pozostałe liny powinny bez problemu wytrzymać obciążenia. Eksperci doszli więc do wniosku, że najwyraźniej cała struktura jest bardziej osłabiona, niż się wydaje. Kolejne ekspertyzy inżynieryjne wykazały, że teleskopu nie uda się naprawić nie narażając przy tym robotników na utratę życia. Dlatego też podjęto decyzję o jego wyburzeniu. Szczegółowo o tym informowaliśmy.

Dzisiaj w nocy upadek platformy z odbiornikiem ostatecznie zakończył historię radioteleskopu w Arecibo.

 


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem na YT video (post-mortem). Platforma solidnie uderzyła w skały, instrumenty spadły na talerz, a końcówki wierz ułamały. Wygląda na to, że nic więcej się nie zawaliło.

 

Tu jest obszerna galeria zdjęć.

https://www.noticel.com/galeria/20201201/imagenes-aereas-exclusivas-del-colapso-del-observatorio-de-arecibo/

 

Jeszcze video od Scotta:

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem elektrykiem i bardzo irytuje mnie tłumaczenie angielskiego cable na polski kabel powinno być lina nośna, kabel to służy do przesyłu prądu i jest przeznaczony do zakopania w ziemi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Scott wspomina w video, że w regionie było trzęsienie ziemi, w czasie którego platforma się zerwała, a jej uderzenie zostało zarejestrowane przez sejsmografy. W video jest zrzut z postu na FB, którego nie chciało mi się osobiście szukać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie nazywał bym tych ludzi ekspertami, skoro po ich oględzinach, konstrukcja się zwaliła, a miała wytrzymać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po zerwaniu drugiej liny nikt nie twierdził, że konstrukcja się nie zawali. Wręcz przeciwnie pisali, że to tylko kwestia czasu. Co do pierwszej awarii, to najwyraźniej mieli złe dane, ewentualnie posługiwali się błędnym modelem. Podjęli próbę naprawy radioteleskopu w oparciu o dostępne dane i nikt nie zginął. Jedynie testy wytrzymałościowe mogły by potwierdzić założenia, ale nie było możliwości ich przeprowadzenia. Ewentualnie musieli by mieć te kable prześwietlone. No ale internetowy ekspert precyzyjnie wypunktuje każdego w jednym zdaniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
47 minut temu, cyjanobakteria napisał:

No ale internetowy ekspert precyzyjnie wypunktuje każdego w jednym zdaniu.

Bo wiesz..."ludzie rozumieją mnie tak słabo, że nie rozumieją nawet moich narzekań ..."

 Kierkegaard

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cała historia przypomina trochę historię najwyższej budowali świata, masztu radiowego w Konstantynowie.

Jakby nie ruszali, nie próbowali remontować/malować do dziś by stał i można by się nim chwalić. Tak to czasami jest z remontami, miało być super a jest kicha. Konserwatorzy dzieł sztuki ostatnio też pokazują swoje umiejętności i fantazję :)

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy radioteleskopie zbyt dużo się nie działo w ostatnim czasie, bo od 20 lat były dość poważne problemy z finansowaniem. Wcześniej dwukrotnie(?) zmodernizowali i dołożyli trochę sprzętu do platformy, co zwiększyło jej masę. Początkowo platforma wisiała na 4 linach na każdą wieżę, a po dołożeniu instrumentów zainstalowano 2 dodatkowe, czyli 6 łącznie na wieżę.

Chyba inżynierowie przeszacowali obecną wytrzymałość lin, bo druga urwała się przy 60% zakładanego krytycznego obciążenia. Usunęło to margines bezpieczeństwa w przypadku pozostałych wież, a liny w uszkodzonej wieży znalazły się pod obciążeniem przekraczającym ich wytrzymałość. Jestem pewien, że architekci/inżynierowie zakładali możliwość zerwania się jednej liny, ale zerwanie drugiej ich zaskoczyło. Liczę, że przeprowadzą analizę i dowiemy się w jakim stanie naprawdę była konstrukcja.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@cyjanobakterie - ciekawe, czy jak by się zawalił blok w którym mieszkasz, to tez był byś taki mądry i tak bronil "ekspertów", co wzięli za tą ekspertyzę tyle,  co ty zarobisz w 5 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, Kikkhull napisał:

iekawe, czy jak by się zawalił blok w którym mieszkasz, to tez był byś taki mądry i tak bronil "ekspertów",

Trochę zależy od tego czy byłby w środku czy na zewnątrz.

8 minut temu, Kikkhull napisał:

co wzięli za tą ekspertyzę tyle,  co ty zarobisz w 5 lat.

Czyli nie chodzi o to, że się zawaliło, tylko że za dużo zarabiają. No coś w tym jest. Być ekspertem, przewidzieć że się zawali, wziąć kasę i nie podzielić się z ludem potrzebującym, to oczywiste burżuazyjne wypaczenie.

  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 godziny temu, orzan napisał:

Jestem elektrykiem i bardzo irytuje mnie tłumaczenie angielskiego cable na polski kabel powinno być lina nośna, kabel to służy do przesyłu prądu i jest przeznaczony do zakopania w ziemi.

Nie musi być lina nośna - wystarczy lina.

Natomiast co do prądu to zawsze mnie uczono, że bardziej profesjonalnie od kabla brzmi przewód elektryczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, Kikkhull said:

ciekawe, czy jak by się zawalił blok w którym mieszkasz, to tez był byś taki mądry i tak bronil "ekspertów"

Kolejny wpis z którego wynika, że kolega jest cięty na naukowców, lekarzy, inżynierów i innych. Powiedz lepiej czy chętnie byś zaakceptował rekomendację wyburzenia całego bloku, bo tym jak zawaliła się 1 z 18 klatek schodowych? :) (albo 1 z 6)

W tym momencie zakładam, że podjęli najlepszą decyzję w oparciu o dane i modele jakimi dysponowali. Może mieli złe szacunki dotyczące aktualnej wytrzymałości lin, skoro druga się urwała przy 60%, a nie było możliwości ich przetestowania. Wyniki na wyjściu są co najwyżej tak dobre, jak dane na wejściu.

Nie wiem jak przeprowadza się tego typu ekspertyzy i ile kosztują, ale wyobrażam sobie, że firma podała jakieś prawdopodobieństwa. Nawet jakby byli pewni na 95%, że się nie zawali i taką wydali rekomendację, to prawdopodobieństwo ma to do siebie, że te 5% zawsze może się zmaterializować.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
23 godziny temu, orzan napisał:

 Jestem elektrykiem (...) kabel to służy do przesyłu prądu i jest przeznaczony do zakopania w ziemi.

 

56 minut temu, h4r napisał:

zawsze mnie uczono, że bardziej profesjonalnie od kabla brzmi przewód elektryczny.

Skoro pomiędzy elektrykami, a nauczanymi jest pewne poplątanie, a zła definicja w tej branży może grozić porażeniem, zrobiłem na własne potrzeby  research, którym się podzielę. Otóż wg międzynarodowego słownika elektrotechnicznego, kabel to przewód elektryczny, koniecznie w izolacji, natomiast w polskiej elektroenergetyce kabel to przewód elektryczny (w izolacji lub bez) do zastosowań zewnętrznych (pod ziemią,na ziemi,nad ziemią,pod wodą itd). Hmm...w branży elektro, panuje niebezpieczne;) niedomówienie.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olali ten teleskop ponieważ mają w przygotowaniu mocniejsze. Reszta to gra pozorów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko się zgadza z wyjątkiem tego, że żadnych pozorów nie było, bo od samego początku wszyscy studzili oczekiwania i podkreślali cięcia finansowe. Większego nie mają oficjalnie w planach i wygląda na to, że nie będzie, bo projekty oparte o interferometrię mają priorytet. Jakby nie patrzeć są większe (wirtualnie).

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest w sieci video z kolapsu radioteleskopu. Druga połowa filmu to ujęcie z drona, które pokazuje koszmarne siły działające na liny na uszkodzonej wieży.

 

  • Dzięki! (+1) 1
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja może jestem jakiś dziwny, ale:

  1. Gdzie jest dron z drugiej części filmiku na pierwszej części filmiku?
  2. Skąd wziął się tam dron akurat w momencie "zawalenia"
  3. Czy w związku z 2, to było zawalenie czy celowe wyburzenie?
  4. I najważniejsze, jak do jasnej... zauważyłeś na filmiku "koszmarne siły", bo ja tam widzę tylko urywane stalowe liny ;)
Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obecność drona łatwo wyjaśnić, jeśli przeczyta się wcześniejszą notkę o Arecibo.

"Pierwszymi krokami tych prac będzie przeniesienie wyposażenia, które ma zostać zachowane, w bezpieczne miejsce oraz obfotografowanie struktury teleskopu w wysokiej rozdzielczości za pomocą dronów. Ma to pomóc w zaplanowaniu prac rozbiórkowych."

"US Army Corps of Engineers zarekomendował wykonanie dodatkowej dokumentacji fotograficznej obserwatorium oraz szczegółowych badań niedawno zerwanego kabla."

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy widzi to, co chce widzieć. Na mnie zrobiło wrażenie zerwanie pierwszej liny i siła z jaką została wyrwana z zakotwiczenia na wieży. W najwyższej jakości 720p widać przy samej wieży plamkę, która może być dronem. Rozmawiamy o 1m latającym stelażu z kamerą widzianym z odległości 500m. Może w 1080p byłoby łatwiej zauważyć. Wydaje mi się, że to było zawalenie. Osobiście zakładałem, że użyją ładunków wybuchowych do przecięcia wszystkich lin jednocześnie. Chociaż konstrukcja zawaliła się dość precyzyjnie, a platforma uderzyła z gracją w zbocze :)

 

Tu jest dokładnie to samo video ale z bardziej wiarygodnego źródła bo od National Science Foundation.

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Scott opublikował wideo w którym analizuje film z kolapsu. Potwierdza, że ekipa monitorowała dronami liny regularnie, nawet oznaczali na zdjęciach zerwane pojedyncze żyły.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe video, gdzie autor podsumował bardziej znane badania przeprowadzone przy pomocy radioteleskopu w Arecibo. Thumbnail jest mylący, bo video zaczyna się od zawalenia konstrukcji, ale potem jest kilka minut o odkryciach astronomicznych.

 

Na gazecie ukazał się artykuł z video z kolapsu radio teleskopu. Moją uwagę przykuł jednak komentarz pod artykułem odnośnie kabli, lin oraz kabli sprężających. Nie, żebym się czepiał, ale jestem ciekawy, co na to gremium elektryków? :) Poniżej fragment konwersacji, a dyskusję rozpoczyna sławny skądinąd Arnold Buzdygan (komentarz został już usunięty) :)

Quote

arnoldbuzdygan

Podtrzymujące to mogą być jedynie LINY, a nie KABLE.
Przestańcie zatrudniać gimbazę jako redaktorów to może ktoś kupi u Was abonament.

---------

@arnoldbuzdygan
No cóż nie każdy głąb musi wiedzieć co to jest kabel w konstrukcjach budowlanych.

Kabel sprężający – cięgno sprężające wykonane ze stali lub materiału kompozytowego, zamontowane w konstrukcji betonowej lub innej i napięte w kontrolowany sposób. Celem naciągu kabla sprężającego jest wywołanie określonej siły w sprężanej konstrukcji - Konstrukcja kablobetonowa. Kabel składa się z równolegle prowadzonych drutów lub splotów, tym odróżnia się od liny, w której wiązka jest skręcona. Kabel sprężający może być wewnętrzny lub zewnętrzny, zawsze jednak jest naciągany po uzyskaniu przez konstrukcję sprężaną wymaganej wytrzymałości, co odróżnia go od struny sprężającej.

---------

@arnoldbuzdygan
Lina to jest zawsze pojedyncza. A kabel jest tworzony z wiązki lin, które są skręcane wokół głównej liny. Może zakup sobie abonament na zdalną naukę.

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

co na to gremium elektryków?

Jako nieelektryk, na własne potrzeby, skoro są rozbieżności w nazewnictwie (patrz wyżej), chciałem to sobie usystematyzować. Wyszło, że nawet elektrotechnicy z elektroenergetykami mają różne definicje. Tutaj doszli budowlańcy ze swoimi kablami i każda sroka swój ogon chwali.

Linę mają też alpiniści, i jest to  specjalny rodzaj sznura, potrzebny do przedłużenia egzystencji łojantów.

Kabel w słowniku wywiadowczym został zastąpiony sygnalistą.

Edytowane przez 3grosze
  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, 3grosze said:

Jako nieelektryk

Dałbym sobie głowę uciąć, że jesteś elektrykiem. Nie wiem, to chyba przez ten awatar :)

  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niemal 100 lat temu, 15 stycznia 1919 roku w Bostonie doszło do niezwykłej śmiercionośnej katastrofy. W dzielnicy North End pękł zbiornik z melasą i ulicę zalała 7-metrowa fala słodkiej cieczy, która zniszczyła wiele budynków i zabiła 21 osób oraz kilkanaście koni. Przez 100 lat naukowcy zastanawiali się, jak wolno poruszający się płyn mógł mieć tak katastrofalne skutki. Dopiero teraz udało się wyjaśnić zjawiska fizyczne stojące u podstaw śmiertelnego słodkiego tsunami.
      Nicole Sharp, inżynier lotnictwa, która specjalizuje się w dynamice cieczy oraz Jordan Kennedy z Uniwersytetu Harvarda zebrali wszelkie dostępne dane na temat katastrofy, w tym doniesienia prasowe, stare mapy Bostonu czy informacje pogodowe. Przeprowadzili liczne eksperymenty dotyczące poruszania się melasy w różnych warunkach i wprowadzili uzyskane dane do modeli komputerowych. Niedawno wyniki swoich eksperymentów zaprezentowali podczas dorocznego spotkania Wydziału Dynamiki Cieszy Amerykańskiego Towarzystwa Fizycznego.
      Melasa jest płynem nieniutonowskim i pseudoplastycznym. Oznacza to, że lepkość tego płynu nie jest wartością stałą, jego krzywa płynięcia nie jest funkcją liniową, a jego naprężenie stycznie nie jest stałe i maleje wraz ze wzrostem prędkości ścinania. Jednak w niższych temperaturach melasa zachowuje się bardziej jak klasyczny płyn. Eksperymenty Sharp i Kennedy'ego wykazały, że jej lepkość drastycznie wzrasta w zimnych pomieszczeniach. Przelanie 48 mililitrów melasy do cylindra miarowego zajęło nam kilkanaście minut - mówi Sharp. Biorąc pod uwagę fakt, że w czasie wypadku w Bostonie było zimno, zasięg zniszczeń stanowił poważną zagadkę. Już wkrótce po wypadku gazety spekulowały, że pod zbiornik podłożono bombę i eksplozja spowodowała szybkie rozprzestrzenianie się melasy.
      Z najnowszych badań wiemy już, że znacznie lepszym wyjaśnieniem od podłożenia ładunku wybuchowego jest podstawowy przepływ horyzontalny cieczy w polu grawitacyjnym, który spowodowany jest różnicami w gęstości ośrodków. Odgrywa on znaczącą rolę wówczas gdy gęstsza ciecz rozprzestrzenia się horyzontalnie po cieczy mniej gęstej (w tym przypadku melasa po powietrzu). Podobne zjawisko obserwujemy, gdy otworzymy drzwi w ciepłym pomieszczeniu i gwałtownie wpada doń zimne powietrze. Ruch powietrza jest silny, pomimo braku wiatru. Sama gęstość melasy mogła odpowiadać za jej dużą prędkość początkową. Ważną rolę odegrała też temperatura. Zbiornik z melasą był nieco cieplejszy od otaczającego go powietrza. Gdy pękł, rozprzestrzeniająca się melasa ulagała szybkiemu schłodzeniu, przez co stawała się bardziej lepka i bardziej niebezpieczna. Melasa działała też na uwięzionych w niej ludzi jak ruchome piaski. Im bardziej próbowali się wydostać, tym bardziej w niej grzęźli. Wszystkie te czynniki spowodowały, że wypadek wiązał się z tak olbrzymimi zniszczeniami i dużą liczbą ofiar.
      Pani Sharp chce teraz rozszerzyć swoją analizę o to, co działo się w zbiorniku bezpośrednio przed katastrofą, gdy na jego dno wpompowano gorącą melasę. "Przypuszczam, że powstała jakaś niesamowita mieszanina o właściwościach skomplikowanych faktem, iż lepkośc melasy ulega znacznym zmianom wraz ze zmianami temperatury" - mówi uczona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W pierścieniach drzew z francuskich Alp zauważono, że przed 14 300 laty doszło do gwałtownego wzrostu ilości radioaktywnej formy węgla, C-14. To ślad po największej znanej nam burzy słonecznej. Gdyby obecnie na Słońcu doszło do takiej burzy, miałoby to katastrofalne skutki dla naszej cywilizacji. Burza taka zniszczyłaby satelity komunikacyjne i nawigacyjne oraz spowodowała masowe uszkodzenia sieci elektroenergetycznych oraz internetu.
      O wynikach badań przeprowadzonych przez brytyjsko-francuski zespół naukowy, możemy przeczytać w Philosophical Transactions of the Royal Society A. Mathematical, Physical and Engineering Sciences. Ich autorzy przeanalizowali poziom radiowęgla w pozostałościach częściowo sfosylizowanych drzew znalezionych na zniszczonym erozją brzegu rzeki Drouzet w pobliżu Gap. Zauważyli, że dokładnie 14 300 lat temu nagle wzrósł poziom C-14. Po porównaniu go do poziomu berylu, naukowcy doszli do wniosku, że wzrost ilości węgla spowodowany był olbrzymią burzą na Słońcu.
      Radiowęgiel bez przerwy powstaje w górnych warstwach atmosfery w wyniku reakcji łańcuchowych zapoczątkowywanych przez promieniowanie kosmiczne. W ostatnich latach naukowcy zauważyli, że ekstremalne zjawiska na Słońcu, takie jak rozbłyski i koronalne wyrzuty masy, mogą prowadzić do nagłych krótkotrwałych wzrostów ilości energetycznych cząstek, które skutkują znaczącymi wzrostami ilości radiowęgla na przestrzeni zaledwie jednego roku, mówi główny autor badań, profesor Edouard Bard z Collège de France i CEREGE.
      Burza słoneczna, której ślady pozostały w pierścieniach drzew, sprowadziłaby katastrofę na współczesną cywilizację opartą na technologii. Już przed kilkunastu laty amerykańskie Narodowe Akademie Nauk opublikowały raport dotyczący ewentualnych skutków olbrzymiego koronalnego wyrzutu masy, który zostałby skierowany w stronę Ziemi. Takie wydarzenie spowodowałoby poważne perturbacje w polu magnetycznym planety, co z kolei wywołałoby przepływ dodatkowej energii w sieciach energetycznych. Nie są one przygotowane na tak gwałtowne zmiany.
      Omawiając ten raport, pisaliśmy, że mogłoby dojść do stopienia rdzeni w stacjach transformatorowych i pozbawienia prądu wszystkich odbiorców. Autorzy raportu stwierdzili, że gwałtowny koronalny wyrzut masy mógłby uszkodzić 300 kluczowych transformatorów w USA. W ciągu 90 sekund ponad 130 milionów osób zostałoby pozbawionych prądu. Mieszkańcy wieżowców natychmiast straciliby dostęp do wody pitnej. Reszta mogłaby z niej korzystać jeszcze przez około 12 godzin. Stanęłyby pociągi i metro. Z półek sklepowych błyskawiczne zniknęłaby żywność, gdyż ciężarówki mogłyby dostarczać zaopatrzenie dopóty, dopóki miałyby paliwo w zbiornikach. Pompy na stacjach benzynowych też działają na prąd. Po około 72 godzinach skończyłoby się paliwo w generatorach prądu. Wówczas stanęłyby szpitale.
      Najbardziej jednak przerażającą informacją jest ta, iż taki stan mógłby trwać całymi miesiącami lub latami. Uszkodzonych transformatorów nie można naprawić, trzeba je wymienić. To zajmuje zespołowi specjalistów co najmniej tydzień. Z kolei duże zakłady energetyczne mają na podorędziu nie więcej niż 2 grupy odpowiednio przeszkolonych ekspertów. Nawet jeśli część transformatorów zostałaby dość szybko naprawiona, nie wiadomo, czy w sieciach byłby prąd. Większość rurociągów pracuje bowiem dzięki energii elektrycznej. Bez sprawnego transportu w ciągu kilku tygodni również i elektrowniom węglowym skończyłyby się zapasy. Sytuacji nie zmieniłyby też elektrownie atomowe. Są one zaprojektowane tak, by automatycznie wyłączały się w przypadku poważnych awarii sieci energetycznych. Ich uruchomienie nie jest możliwe przed usunięciem awarii.
      O tym, że to nie tylko teoretyczne rozważania, świadczy chociażby fakt, że w marcu 1989 roku burza na Słońcu na 9 godzin pozbawiła prądu 6 milionów Kanadyjczyków. Z kolei najpotężniejszym tego typu zjawiskiem, jakie zachowało się w ludzkiej pamięci, było tzw. wydarzenie Carringtona z 1859 roku. Kilkanaście godzin po tym, jak astronom Richard Carrington zaobserwował dwa potężne rozbłyski na Słońcu, Ziemię zalało światło zórz polarnych. Przestały działać telegrafy, doszło do pożarów drewnianych budynków stacji telegraficznych, a w Ameryce Północnej, gdzie była noc, ludzie mogli bez przeszkód czytać gazety. Igły kompasów poruszały się w sposób niekontrolowany, a zorze polarne było widać nawet w Kolumbii.
      Obecnie ucierpiałyby nie tylko sieci elektromagnetyczne, ale również łączność internetowa. Na szczególne niebezpieczeństwo narażone byłyby kable podmorskie, a konkretnie zainstalowane w nich wzmacniacze oraz ich uziemienia. Więc nawet gdy już uda się przywrócić zasilanie, problemem będzie funkcjonowanie globalnego internetu, bo naprawić trzeba będzie dziesiątki tysięcy kilometrów kabli.
      Bezpośrednie pomiary aktywności Słońca za pomocą instrumentów naukowych ludzkość rozpoczęła dopiero w XVII wieku od liczenia plam słonecznych. Obecnie mamy dane z obserwatoriów naziemnych, teleskopów kosmicznych i satelitów. To jednak nie wystarczy, gdyż pozwala na zanotowanie aktywności Słońca na przestrzeni ostatnich kilkuset lat. Badania radiowęgla w pierścieniach drzew, w połączeniu z badaniem berylu w rdzeniach lodowych to najlepszy sposób na poznanie zachowania naszej gwiazdy w bardziej odległej przeszłości, mówi profesor Bard.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Teleskop Arecibo, niezwykle zasłużone narzędzie dla rozwoju światowej astronomii, przestał istnieć 1 grudnia 2020 roku. Wtedy to, liczący wówczas 57 lat, instrument uległ katastrofie. Ważąca 900 ton platforma odbiornika spadła na znajdującą się 120 metrów niżej czaszę. Teleskop od wielu lat był na dole priorytetów finansowania Narodowej Fundacji Nauki (NFS), a niecałe dwa tygodnie przed katastrofą podjęto decyzję o jego wyburzeniu. Niedawno pojawiła się propozycja, by w miejscu wielkiego teleskopu powstał zestaw mniejszych anten.
      Arecibo nie zostało dotychczas zamknięte, a niedawno do września przedłużono umowę na wykorzystanie tego miejsca. NFS rozważa m.in. propozycję stworzenia tam Arecibo Center for STEM Education and Research. W międzyczasie zaś w Arecibo prowadzona jest analiza danych zebranych podczas pracy teleskopu, trwa ich przesyłanie do Texas Advanced Computing Cener, wciąż działają urządzenia pomocnicze, jak LIDAR, laboratorium optyczne czy 12-metrowa antena radiowa.
      Przed dwoma laty Anish Roshi, dyrektor Obserwatorium Arecibo ds. radioastronomii, zaproponował zastąpienie radioteleskopu zestawem 1112 anten parabolicznych o średnicy 9 metrów każda. Anteny miałyby zostać umieszczone na ruchomej platformie. Ich powierzchnia zbierająca sygnały byłaby taka sama jak powierzchnia 300-metrowej anteny, jednak taki zestaw obejmowałby znacznie szerszy wycinek nieboskłonu i oferował unikatowe możliwości obserwacyjne, jakich nie ma żaden podobnych projektów. Roshi i jego zespół ocenili, że koszt budowy takiego zestawu wyniósłby 454 miliony dolarów.
      NFS nie wsparła jednak pomysłu naukowców. Dlatego też Roshi wraz z kolegami wysunął właśnie kolejną propozycję. Chcą, by NFS wybudowała zestaw 102 anten o średnicy 13 metrów każda. Dałoby to taką samą powierzchnię zbierającą dane jak pojedyncza 130-metrowa antena. Stąd też projekt nazwano NGAT-130. Taka architektura miałaby być tańsza niż wcześniejsza propozycja, a powstałoby urządzenie do badania korony Słońca, pogody kosmicznej czy mapowania wodoru. Roshi przyznaje, że w tej chwili jego zespół nie ma szacunku kosztów. Zapowiada jednak, że wstępny projekt, wraz z kosztorysem, zostanie przedstawiony w sierpniu. Rzecznik NSF oświadczył, że Fundacja nie komentuje projektów, które nie zostały przez nią przeanalizowane.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dwa lata po zawaleniu się słynnego radioteleskopu w Arecibo, amerykańska Narodowa Fundacja Nauki (NSF) poinformowała, że nie wybuduje drugiego teleskopu. Zamiast tego powstanie tam centrum edukacyjne. Wielu astronomów jest zawiedzionych. Po cichu liczyli, że w Arecibo powstanie nowy teleskop. Nie wiadomo, jak decyzja NFS wpłynie na wciąż prowadzone badania.
      Nie zamykamy Arecibo. Sądzimy,że nowy ośrodek stanie się katalizatorem w wielu dziedzinach, stwierdził Sean Jones, szef Dyrektoriatu Nauk Fizycznych i Matematycznych NSF. Po ogłoszeniu swojej decyzji Fundacja rozpoczęła zbierania propozycji organizacji nowego centrum edukacyjnego. Miałoby ono ruszyć w 2023 roku, działać przez co najmniej 5 lat, a koszt jego utrzymania miałby wynosić od 1 do 3 milionów dolarów rocznie. Kwota ta może, ale nie musi, zawierać kosztów wciąż używanych w Arecibo urządzeń badawczych, takich jak 12-metrowa antena i system lidar.
      Krytycy decyzji NSF pytają, w jaki sposób nowe centrum edukacyjne ma przyciągać studentów i uczniów, jeśli nie będą w nim prowadzone badania naukowe. NSF oczekuje propozycji od czołowych instytucji naukowych świata. Jak jednak chce tego dokonać bez posiadania na miejscu światowej klasy naukowców, inżynierów i instrumentów naukowych, zastanawia się Anne Virkki z Uniwersytetu w Helsinkach. Przedstawiciele NSF odpowiadają, że właśnie na tym polega ich wezwanie do przedstawienia planów centrum edukacyjnego. Mogłoby one wspierać badania w dziedzinie astronomii i nauk pokrewnych, ale mogłoby też skupiać się na innych tematach, na przykład na naukach biologicznych. Mamy tutaj możliwość wymyślenia nowej roli dla Arecibo, mówi James L. Moore III, szef dyrektoriatu NSF ds. edukacji.
      W Arecibo nadal prowadzone są badania naukowe. Naukowcy chcą, by były one finansowane pod egidą centrum edukacyjnego. Działająca tam 12-metrowa antena używana jest do różnych badań, od mapowania Słońca na potrzeby określania pogody kosmicznej po śledzenie ruchu obrotowego pulsarów. Z kolei system lidar zawiera m.in. laser badający temperaturę poszczególnych warstw atmosfery, planowane jest też uruchomienie instrumentu do badania aerozoli w atmosferze.
      NSF chce zmienić nazwę Arecibo Observatory na Arecibo Center for STEM Education and Research.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...