Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Polska: eksperci z PAN o możliwości osiągnięcia odporności zbiorowiskowej na COVID-19

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Zespołu ds. COVID-19 przy Prezesie PAN opublikowali swoje stanowisko w sprawie możliwości osiągnięcia w Polsce odporności zbiorowiskowej na wirusa SARS-CoV-2. Dokument opatrzony został wymownym tytułem „O złudnej nadziei, że szybkie osiągnięcie odporności zbiorowiskowej jest atrakcyjnym celem”.

Eksperci zauważają, że próg odporności zbiorowiskowej jest póki co szacowany na podstawie teoretycznych obliczeń. Z większości modeli matematycznych wynika, że do wygaszenia epidemii konieczne jest, by od 50 do 70 procent populacji było odpornych na zakażenie. Jednak odsetek ten mógłby być mniejszy, gdyby infekcja szerzyła się głównie przez super-roznosicieli, czyli osoby masowo zakażające innych. W takim przypadku, do wygaszenia epidemii wystarczy, by odpornych było 10–20% populacji.

Problem jednak w tym, że dotychczasowe dane wydają się przeczyć, by super-roznosiciele odgrywali dominującą rolę w rozprzestrzenianiu COVID-19. Nie stwierdzono bowiem wystarczająco dużej liczby osób o tak bardzo rozbudowanych kontaktach, by mogły stać się super-roznosicielami. Ponadto wiosną w niektórych regionach Europy, jak Lombardia czy Madryt, COVID-19 przechorowało około 15–20 procent populacji, a mimo to obecnie znowu notuje się wzrost zachorowań, co oznacza, że nie wytworzyła się tam odporność zbiorowiskowa. To zaś wskazuje, że albo odsetek osób odpornych musi być wyższy, niż pokazują modele, albo też osoby, które wiosną przeszły chorobę, już utraciły odporność.

Pozostaje więc drugi z progów odporności zbiorowiskowej, czyli około 60%. Innymi słowy, powstaje pytanie, czy należy pozwolić, by epidemia swobodnie się szerzyła po to, by samodzielnie wygasła, gdy zachoruje ok. 60% populacji. Tutaj odpowiedź tkwi w liczbach.

Osiągnięcie takiego progu zachorowań oznacza, że w ciągu kilku miesięcy w Polsce musiałoby zachorować około 22 milionów osób. Z już dostępnych polskich danych dot. przebiegu COVID-19 wiemy, że wśród osób poniżej 40. roku życia hospitalizacji przez co najmniej 10 dni wymaga od 0,4 do 4,7 procent zakażonych, zaś w grupie wiekowej powyżej 80. roku życia odsetek ten wzrasta do 6,1–36,4 procent. Warto też wspomnieć o liczbie zgonów. O ile w grupie poniżej 40. roku życia są one sporadyczne, to w grupie 60–80 lat odsetek zgonów stanowi do 2,1%, a w grupie powyżej 80. roku życia jest to do 8% zakażonych. Zatem jeśli pozwolimy wirusowi swobodnie się szerzyć, epidemii nie przeżyje wiele osób starszych. Oczywiście można odseparować osoby powyżej 60. roku życia i pozwolić się szerzyć epidemii wśród osób młodszych. To umożliwiłoby osiągnięcie odporności zbiorowiskowej bez zbyt dużej liczby zgonów.

Tutaj jednak pojawia się problem wydajności całego systemu opieki zdrowotnej. W takim przypadku w ciągu kilku miesięcy trzeba by hospitalizować nawet milion osób. Polska służba zdrowia nie jest w stanie sobie z tym poradzić. A jeśli nawet znalazłoby się tyle łóżek w szpitalach, oznaczałoby to, że opieki zdrowotnej nie uzyskają osoby z chorobami przewlekłymi czy wymagające nagłej interwencji.

Zatem, aby strategia osiągania odporności zbiorowiskowej miała szanse powodzenia, jak wynika z analiz przeprowadzonych przez badaczy dla Wielkiej Brytanii, należy i tak spowolnić tempo rozwoju epidemii wśród osób młodszych, nakazując dystansowanie, noszenie maseczek i ewentualnie zamykając szkoły, czy miejsca pracy. Jak wynika z tych oszacowań byłby to okres od 7 do 12 miesięcy balansowania pomiędzy zwiększaniem i zmniejszaniem restrykcji. Osoby starsze musiałyby cały ten czas pozostawać w izolacji, nie widywać swych dzieci i wnuków. Co to oznacza? Oznacza to brak opieki medycznej, brak szpitali, brak pomocy w codziennych obowiązkach. Oznacza zamknięcie w domach i kompletną izolację, osób często wykluczonych ze świata komunikatorów cyfrowych. Oznacza bardzo dużą liczbę zgonów z powodu zaniedbań chorób przewlekłych, czy po prostu brak dostępu do leczenia i leków. Empiryczne doświadczenia z innych krajów (Szwecja, Wielka Brytania) wskazują, że odseparowanie dużych grup społecznych jest niemożliwe, czytamy w komunikacie PAN.

Nawet jednak, gdyby przyjęto taką strategię, to nie wiadomo, czy by się ona sprawdziła. Uczeni z PAN zauważają, że wciąż nie wiemy, na ile trwała jest nabyta odporność na SARS-CoV-2. Już teraz wiemy, że poziom przeciwciał obniża się z czasem. Wiadomo też, że odporność na inne koronawirusy trwa od kilu miesięcy do 2 lat. Nie można więc wykluczyć, czy osoby, które przeszły COVID-19 mogą zarazić się ponownie. Być może osoby takie będą kolejne zakażenia przechodziły łagodniej. Jest to możliwe. Jednak nie wygasi epidemii.

Zdaniem uczonych z PAN, mogą czekać nas kolejne fale zachorowań, które miały miejsce w przypadku innych chorób, zanim nie pojawiły się skuteczne szczepionki.

Stanowisko międzynarodowych środowisk naukowych nie pozostawia miejsca na interpretację. W obecnej chwili rozważanie strategii naturalnej odporności środowiskowej, "jest to niebezpieczny błąd logiczny nie poparty dowodami naukowymi".

Czemu więc uważamy, że szczepionka zadziała inaczej?, pytają naukowcy. Przy szczepieniu możemy podawać dawki przypominające bez ryzyka dla osoby szczepionej, możemy trenować nasz układ immunologiczny tak aby utrzymał w pamięci wzorzec SARS-CoV-2 przez dłuższy czas, wyjaśniają uczeni.

Przewodniczącym zespołu ds. COVID-19 jest prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Jerzy Duszyński. W jego skład wchodzą: prof. Krzysztof Pyrć (UJ), dr Aneta Afelt (UW), prof. Radosław Owczuk (Gdański Uniwersytet Medyczny), dr hab. Anna Ochab-Marcinek (Instytut Chemii Fizycznej PAN), dr hab. Magdalena Rosińska (Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny), prof. Andrzej Rychard (Instytut Filozofii i Socjologii PAN) oraz dr hab Tomasz Smiatacz (Gdański Uniwersytet Medyczny). W pracach zespołu mogą też brać udział zaproszeni eksperci.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Stanowisko międzynarodowych środowisk naukowych nie pozostawia miejsca na interpretację. W obecnej chwili rozważanie strategii naturalnej odporności środowiskowej, "jest to niebezpieczny błąd logiczny nie poparty dowodami naukowymi".

Puk, puk @Antylogik, jak przystało na dzielnego koronasceptyka, trzeba zaraz jakieś tabelki wyciągnąć, powyzywać 

5 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Jerzy Duszyński. W jego skład wchodzą: prof. Krzysztof Pyrć (UJ), dr Aneta Afelt (UW), prof. Radosław Owczuk (Gdański Uniwersytet Medyczny), dr hab. Anna Ochab-Marcinek (Instytut Chemii Fizycznej PAN), dr hab. Magdalena Rosińska (Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowy Zakład Higieny), prof. Andrzej Rychard (Instytut Filozofii i Socjologii PAN) oraz dr hab Tomasz Smiatacz (Gdański Uniwersytet Medyczny).

od głupków,

i zaprzeczyć pandemii.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, 3grosze napisał:

i zaprzeczyć pandemii.

To zależy co twierdzisz. Rolą Antylogiki jest bycie kontrowersyjnym i prostopadłym do wszystkiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest szansa że to ja jestem w błędzie i Antylogik mądrze odpowie.*

*epitet sprzeczny wyszedł.:D

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałem artykułu, ale pochyliłem się dzisiaj nad danymi ze Szwecji, bo próbowałem zrozumieć, co się tam dzieje. Przy optymistycznym założeniu śmiertelności 0.2% (0.002) i tym, że mają na razie 6k zmarłych można wyciągnąć wniosek, że zaraziło się u nich nie więcej niż 30% populacji.

6000 / (10230000 * 0.002)
.29325

6000 / (10230000 * 0.003)
.19550

6000 / (10230000 * 0.004)
.14662

6000 / (10230000 * 0.005)
.11730

Nie wiem czy to jest uprawniony wniosek, bo nie jestem ekspertem ;) Doczytałem też, że jednoosobowe gospodarstwa domowe stanowią w Szwecji 40% oraz że 1/3 osób starszych mieszka sama. Podobno też praca zdalna była w Szwecji popularna już przez wybuchem pandemii.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Tutaj jednak pojawia się problem wydajności całego systemu opieki zdrowotnej. W takim przypadku w ciagu kilku miesięcy trzeba by hospitalizować nawet milion osób. Polska służba zdrowia nie jest w stanie sobie z tym poradzić.

Ale przecież nie w tym samym momencie. Jedni będą zdrowieć, inni dopiero zaczną chorować. Więc ostatnie zdanie może być nieprawdziwe.

8 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Stanowisko międzynarodowych środowisk naukowych nie pozostawia miejsca na interpretację. W obecnej chwili rozważanie strategii naturalnej odporności środowiskowej, "jest to niebezpieczny błąd logiczny nie poparty dowodami naukowymi".

Znowu manipulacja. Nie chodzi o naturalną odporność środowiskową, tylko strategiczne wytworzenie odporności u silnych i młodych jednostek, a schowanie słabych i starych.

A jeżeli ci "eksperci" nadal by takiemu twierdzeniu zaprzeczali, to przypomnę, że są inni eksperci, "przypadkowo" pochodzący z tych krajów, w których epidemia się nie szerzy obecnie:

https://www.medonet.pl/koronawirus/koronawirus-w-europie,odpornosc-stadna-w-szwecji-osiagnieta,artykul,97165877.html

Cytat

"Rezygnacja z lockdownu sprawiła, że Szwecja uniknie drugiej fali pandemii - tak twierdzi profesor Kim Sneppen, jeden z czołowych duńskich epidemiologów, pracujący w Instytucie Nielsa Bohra w Kopenhadze."

Cytat

"Istnieją dowody na to, że Szwedzi zbudowali już taki poziom odporności, który w połączeniu z dodatkowymi środkami zapobiegawczymi, powstrzyma transmisję. Jest wystarczający, by kontrolować COVID-19".

Cytat

 

"Eksperci uważają, że ponieważ większość szwedzkiej młodzieży miała już koronawirusa, będzie on teraz dużo wolniej rozprzestrzeniać się w populacji.

Badanie opublikowane w sierpniu przez profesora Toma Brittona, matematyka z Uniwersytetu Sztokholmskiego, dowodzi, że jeśli najbardziej towarzyscy i aktywni członkowie społeczeństwa zostaną zarażeni jako pierwsi, to próg odporności stadnej może wynosić zaledwie 43 procent. Jest to znacznie mniej w porównaniu z dotychczas obowiązującym 60-procentowym."

 

1664364957_2020-10-2919_35_23-SwedenCoronavirus_121167Casesand5934Deaths-Worldometer.thumb.png.d64151af4982826c77de4e7055c96beb.png

Ale przecież trzeba uzasadnić zamykanie ludzi w domach i żeby wyjść trzeba mieć certyfikat na wyjście jak we Francji (https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,26453009,koronawirusa-francja-oglosila-kolejny-lockdown-potrwa-do-1.html) , więc piszą takie artykuły na zamówienie.

Edytowane przez Antylogik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
27 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Doczytałem też, że jednoosobowe gospodarstwa domowe stanowią w Szwecji 40% oraz że 1/3 osób starszych mieszka sama. Podobno też praca zdalna była w Szwecji popularna już przez wybuchem pandemii.

Argumenty o tej specyfice modelu socjologicznego Szwecji, mającego ewidentny wpływ na taki, a nie inny przebieg tamtejszej epidemii, perorowałem już Antylogikowi, ale on cały czas podnieca się tą Szwecją.

@Antylogik, metoda Szwedzka mogła się udać jedynie w Szwecji.

..............................

23 minuty temu, Antylogik napisał:

ci "eksperci"

Znów nie ma  zaskoczenia. Antylogik wie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, 3grosze napisał:

@Antylogik, metoda Szwedzka mogła się udać jedynie w Szwecji.

A tak, bo Szwedzi to mają inny kod genetyczny niż reszta świata i w ogóle nie są z tej planety, więc nie można brać z nich przykładu.

 

51 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Doczytałem też, że jednoosobowe gospodarstwa domowe stanowią w Szwecji 40% oraz że 1/3 osób starszych mieszka sama.

Dane dla UE na 2017 r:

https://stat.gov.pl/kobiety-i-mezczyzni-w-europie/bloc-1b.html?lang=pl

Cytat

Kolejną grupą, w której występuje duże zróżnicowanie ze względu na płeć są osoby samotne w wieku 65 lat i więcej: odsetek pań żyjących samotnie (40,4%) jest ponad dwukrotnie wyższy niż wśród panów (19,9%).

Średnia 30%. Czyli nie ma różnicy.

Cytat

Podobnie nieduże różnice występują wśród osób mieszkających razem: 45,1 % kobiet i 48,4 % mężczyzn w wieku 15 lat i więcej w UE żyje w związkach.

A contrario ilu żyje samotnie można sobie policzyć.

16 minut temu, Astro napisał:

Przeczytaj ze zrozumieniem akapit powyżej. Na marginesie, "wydajność" systemu już obecnie stoi nie tylko pod znakiem zapytania. Zapraszam do POLSKIEJ RZECZYWISTOŚCI (gdybyś nie wiedział, koronawirus nie odracza raka itp.).

Ci chorzy zapewne mają kogoś bliskiego kto dostał 500+ albo i sami dostali, które sobie odkładali na czarną godzinę, no to właśnie przyszła. Niech pozbędą się egoizmu i wydadzą te pieniądze na opiekę w Niemczech - tam są wolne miejsca, bo nawet ich prezydent pytał naszego czy potrzebujemy pomocy... Problem rozwiązany, a nie udawać że system zapchany i w ogóle katastrofa. Jak widać nie ma żadnej katastrofy, po to jest ta UE żeby ją teraz wykorzystać. A jeśli niektórzy nie mają kasy, to niech poproszą rząd o dotację na opiekę w Niemczech, co oznacza zniesienie 500 plusów, które obecnie są nieefektywnie wykorzystywane. Koniec tematu, problem zakończony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Antylogik napisał:

Średnia 30%. Czyli nie ma różnicy.

Trzeba @Antylogik  myśleć, analizować dane logicznie i uczciwie, a nie tendencyjno-antylogicznie z domieszką ateistyczną: 39% Szwedów w wieku 15-24 lata mieszka samodzielnie, gdy średnia w EU to 8,3%, a w najbardziej dotkniętych COVIDem  Hiszpani i we Włoszech ok.1%  (dane z Twojego linku:D)

Teraz trudne pytane do Ciebie testujące inteligencję: Jeśli młodzi nie mieszkają samodzielnie, to z kim mieszkają?

I tak nie ma szans, abyś permanentnie nie bałwochwalił uniwersalności "metody szwedzkiej".:(

Edytowane przez 3grosze
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, 3grosze napisał:

39% Szwedów w wieku 15-24 lata mieszka samodzielnie, gdy średnia w EU to 8,3%, a w najbardziej dotkniętych COVIDem  Hiszpani i we Włoszech ok.1%

To są potencjalni super-roznosiciele, zatem im mniej takich singli tym lepiej z punktu widzenia teorii odporności stadnej. Czyli logiczny wniosek jest taki, że gdyby Hiszpania i Włochy podjęły odpowiednio strategię szwedzką, to osiągnęłyby jeszcze lepsze wyniki niż Szwecja. Faktycznie dobry test na inteligencję, hyhyhyhy..

Godzinę temu, 3grosze napisał:

I tak nie ma szans, abyś permanentnie nie bałwochwalił uniwersalności "metody szwedzkiej".

I tak nie ma szans, abyś permanentnie nie bałwochwalił umieralności polskiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odporność na koronawirusy po przechorowaniu ich utrzymuje się przez kilka miesięcy do 2 lat po naturalnym przechorowaniu (szczepionki zwykle są skuteczniejsze), do tego dłużej się utrzymuje u osób, które ciężej przeszły chorobę. Oznacza to, że odpowiednia ilość ludzi musi przechorować covid w ciągu co najwyżej jednego roku (to i tak optymistyczne). Jeśli hospitalizowanych łącznie ma być milion, to daje nam to skromne nieco ponad 80 000 miesięcznie. Przy założeniu, że jeden chory zajmuje łóżko przez jakieś 2 tygodnie (to chyba też optymistyczne) daje to 40 000 hospitalizowanych jednocześnie. Średnio, bo wiadomo, że będą skoki między 20 a 80 tys. jednocześnie.

Mi się to wydaje przerażająco dużo jak na wydolność naszej służby zdrowia (i dowolnej innej na świecie o jakiej słyszałem). Obecnie mamy ok 15 000 hospitalizowanych i już się system nie wyrabia, a Ty mówisz o potrojeniu tej liczby i utrzymaniu tego przez rok...

47 minut temu, Antylogik napisał:

To są potencjalni super-roznosiciele

Jakbyś przeczytał artykuł, to byś zauważył, że w przypadku tej choroby raczej nie obserwuje się istnienia takich jednostek. Szwedzcy single nie są też tak chętni do imprezowania jak włoscy i hiszpańscy, a do tego Szwedzi nie wracają potem do domu, gdzie mieszkają z rodzicami i często też dziadkami, więc jest wręcz odwrotnie.

Edytowane przez pogo
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro karetki czekają bezmyślnie kilka godzin na wolne miejsca w szpitalu, to już lepiej, żeby pojechali w tym czasie do Niemiec, bo tam mają wolne. Wystarczy skoordynować działania lekarzy z tych krajów.

14 minut temu, pogo napisał:

Jakbyś przeczytał artykuł, to byś zauważył, że w przypadku tej choroby raczej nie obserwuje się istnienia takich jednostek.

Jak się nie obserwuje, gdyby tak było, to ludzie by się nie zarażali i nie byłoby epidemii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
42 minuty temu, Antylogik napisał:

Czyli logiczny wniosek jest taki, że gdyby Hiszpania i Włochy podjęły odpowiednio strategię szwedzką, to osiągnęłyby jeszcze lepsze wyniki niż Szwecja

No nie, predyspozycji i cierpliwości do "pracy u podstaw" nie mam, więc docen mój ponadludzki wysiłek, włożony teraz w wytłumaczenie tobie, że w wielopokoleniowych rodzinach na południu Europy "metoda szwedzka" położyłaby w samych szpitalach Włoskich ok.1000 000 ludzi (w całej Europie jest ok.2mln łóżek)

1 minutę temu, Antylogik napisał:

Jak się nie obserwuje, gdyby tak było, to ludzie by się nie zarażali i nie byłoby epidemii.

No wreszcie jakaś "mądra" metoda leczenia.:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli metoda z odpornością stadną ma byś skuteczna, to trzeba skoordynować chorowanie w całej Europie, inaczej my nabierzemy odporności, a za 2 lata gdy nam zniknie Niemcy znów przyniosą kolejną falę... Jak oni zaczną chorować w takich ilościach by wyrobić odporność, to ich system też padnie.

A nawet jeśli nie... wyobrażasz sobie transportowanie chorych 500-1000 km? Jak chcesz to robić? Karetkami? Bo na pociągi i samoloty to jednak będzie ich za mało w jednym miejscu.

Edytowane przez pogo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 minuty temu, pogo napisał:

a za 2 lata gdy nam zniknie Niemcy znów przyniosą kolejną falę...

A skąd ta pewność, że po 2 latach ma zniknąć? Nigdzie nie znalazłem informacji oprócz tego artykułu, że pamięć immunologiczna trwa 2 lata. A ja do polskich naukowców mam bardzo krytyczny stosunek. Skoro mózg może zapamiętać dane na całe życie, to i system odpornościowy to pewnie potrafi. Skoro

Cytat

Skuteczność po 20 latach wynosi 99% dla różyczki i odry, a ok. 90–95% dla świnki

https://pl.wikipedia.org/wiki/Szczepionka#Zastosowanie_i_celowość_szczepień

to nie widzę powodów, żeby tutaj było inaczej. W ogóle ciekawe jak ci "eksperci" ocenili, że po 2 latach pamięć immunologiczna zaniknie skoro nie minął nawet rok od rozpoczęcia pandemii.

45 minut temu, pogo napisał:

A nawet jeśli nie... wyobrażasz sobie transportowanie chorych 500-1000 km? Jak chcesz to robić? Karetkami? Bo na pociągi to jednak będzie ich za mało w jednym miejscu.

To lepiej żeby stali godziny przed szpitalami... Niech w końcu wykorzystują samoloty wojskowe, przynajmniej do czegoś się przydadzą, bo dotychczas służyły tylko VIPom do latania na wakacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 minut temu, Antylogik napisał:

To lepiej żeby stali godziny przed szpitalami...

Nie, niech lepiej nie chorują. Szczególnie nie w takich ilościach jakie Ty byś chciał oglądać.

Różne choroby różny czas tego, jak długo układ immunologiczny je pamięta. Świnka i różyczka - jedno szczepienie i właściwie problem z głowy na resztę życia. Gruźlica - 70% skuteczności i trzeba przypominać. A zwykłe przeziębienia? (o grypie nie mówię, bo problem jest głównie w tym jak mutuje). Ja już w kilku miejscach czytałem, że konkretnie koronawirusy raczej nie wytwarzają stałej odporności po przebyciu choroby. I niczego nie ocenili jednoznacznie. Napisali, że inne wirusy z tej samej rodziny dają tak krótką odporność, więc jest uzasadnione podejrzenie, że tu nie będzie inaczej. Przecież to właśnie jest napisane w tym artykule, czy Ty masz problem z czytaniem ze zrozumieniem?

A w tym co zacytowałeś: szczepionki mają zwykle wyższą skuteczność w wytwarzaniu trwałej odporności niż przebycie choroby.

 A czytam zwykle przedruki z opracowań WHO, bo zwyczajnie same mi wpadają pod rękę, są na zwykłych serwisach informacyjnych. Czasem tylko weryfikuję czy pismaki nic nie przekręcili i zaglądam do źródła by potwierdzić liczby i ich kontekst - prawie zawsze jest dobrze. Nie twierdzę, że to najbardziej wiarygodne źródło, ale cóż...

Edytowane przez pogo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, pogo napisał:

Napisali, że inne wirusy z tej samej rodziny dają tak krótką odporność, więc jest uzasadnione podejrzenie, że tu nie będzie inaczej. Przecież to właśnie jest napisane w tym artykule, czy Ty masz problem z czytaniem ze zrozumieniem?

Nie mam, tylko głębiej patrzę na sprawę niż niektórzy, w tym nasi "eksperci". Napisałem

Godzinę temu, Antylogik napisał:

W ogóle ciekawe jak ci "eksperci" ocenili, że po 2 latach pamięć immunologiczna zaniknie skoro nie minął nawet rok od rozpoczęcia pandemii.

co jest krytyką jak najbardziej słuszną, gdyż ich argument

W dniu 29.10.2020 o 11:15, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Wiadomo też, że odporność na inne koronawirusy trwa od kilu miesięcy do 2 lat.

musi być fałszywy. Nie łączą faktu, że inne koronawirusy nie wywołują epidemii, a co to znaczy? Że nie sieją takiego spustoszenia jak ten COVID-19. A to oznacza, że nie można go utożsamiać z pozostałymi. Gdybyś rozumiał dlaczego organizm nie wytwarza długiej odporności na te pozostałe, tobyś zrozumiał dlaczego ci "eksperci" opierają się na fałszywych przesłankach. Siła rażenia wywołuje odpowiednio mocną odpowiedź immunologiczną. Skoro tamte wirusy nie były śmiertelne, to organizm nie musiał widocznie tworzyć pamięci długotrwałej. W tym wypadku dzieje się coś dokładnie odwrotnego. Im dłużej chorujemy, tym odpowiedź organizmu jest mocniejsza. Gdy zaczynamy zdrowieć, organizm wytwarza silną obronę i co więcej, tworzy dłuższą pamięć immunologiczną. Dłuższe odchorowanie prowadzi do dłuższej pamięci.

Prawdziwość tej tezy jest potwierdzona w art. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7430600/

Cytat

In the absence of a vaccine, natural infection-induced herd immunity could play a key role in reducing infections and deaths. For this to be possible, individuals that experience mild COVID-19 would need to develop and sustain protective immune memory. Here, we found that individuals that recovered from mildly symptomatic COVID-19 had an expanded arsenal of SARS-CoV-2-specific immune mediators: neutralizing antibodies, IgG+T-betlo classical MBCs, circulating cytokine-producing CXCR5+ Tfh1 cells, proliferating CXCR3+ CD4+ memory cells and IFNγ producing CD8+ T cells that were maintained to at least three months post-symptom onset. This study predicts that these recovered individuals will be protected from a second SARS-CoV-2 infection and, if so, suggests that Th1 memory should be the target of vaccine elicited memory.

Zatem badanie to potwierdza wytwarzanie przeciwciał bez szczepionki i teorię odporności zbiorowej. 

Edytowane przez Antylogik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Antylogik napisał:

badanie to potwierdza wytwarzanie przeciwciał bez szczepionki i teorię odporności zbiorowej. 

Uzurpujesz sobie wynalazek tej prawdy oczywistej.:D

 

13 minut temu, Antylogik napisał:
W dniu 29.10.2020 o 11:15, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Wiadomo też, że odporność na inne koronawirusy trwa od kilu miesięcy do 2 lat.

musi być fałszywy.

Ty jesteś fałszywy!:excl:

Czytaj:

https://tvn24.pl/tvnmeteo/informacje-pogoda/swiat,27/brytyjskie-badania-szybki-spadek-przeciwcial-u-osob-zakazonych-koronawirusem-sars-cov-2,329838,1,0.html?p=meteo

" obserwacje sugerują, że przeciwciała utrzymują się jedynie przez kilka miesięcy, najczęściej od trzech do siedmiu miesięcy."

 

"Pierwsze testy wykonano pod koniec czerwca 2020 roku, a ostatnią serię przeprowadzono we wrześniu. Okazało się, że w tym okresie, po upływie około trzech miesięcy, odsetek osób wykazujących przeciwciała przeciwko koronawirusowi spadł o 26 procent. O ile pod koniec czerwca 60 na 1000 osób miało przeciwciała, to we wrześniu już tylko 44 na 1000.- Odporność ta zanika dość szybko, zaledwie po upływie trzech miesięcy - przyznaje jedna z autorek badań profesor Helen Ward z Imperial College London.""

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ospa wietrzna przechodzona za dzieciństwa? Dość łagodna choroba, przynajmniej dla dziecka, a odporność jest na całe życie. Świnka i różyczka też raczej nie zagrażają życiu dziecka, więc coś tu się nie zgadza z tą Twoją teorią o powodach wytwarzania stałej odporności...

Dodatkowo:
https://tvn24.pl/tvnmeteo/informacje-pogoda/swiat,27/brytyjskie-badania-szybki-spadek-przeciwcial-u-osob-zakazonych-koronawirusem-sars-cov-2,329838,1,0.html

Wiem, że źródło bez szału, ale właśnie na nie trafiłem, jeszcze nie weryfikowałem, nie mam teraz na to czasu.

 

Edit:
@3grosze mnie uprzedził.

Edit 2:
Jeśli te badania się potwierdzą, to musimy masowo chorować w 3 miesiące, czyli już nie 40 000 hospitalizowanych jednocześnie, a 160 000. Spory kawałek szpitali w całej Europie musimy zarzucić swoimi pacjentami, by plan @Antylogika się udał ;)

Edytowane przez pogo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, 3grosze napisał:

" obserwacje sugerują, że przeciwciała utrzymują się jedynie przez kilka miesięcy, najczęściej od trzech do siedmiu miesięcy."

No i prawidłowo, to znak, że wirusa już nie ma. Po co organizm ma utrzymywać zbędne substancje. Doczytaj sobie ten sam artykuł do końca, gdzie wspomniano o pamięci immunologicznej. Jak widać nie odróżniasz przeciwciał od pamięci o tych przeciwciałach.

17 minut temu, pogo napisał:

Wiem, że źródło bez szału,

Bez szału, ale przynajmniej odróżnili przeciwciała od pamięci o tych przeciwciałach. Jak widać dyskutanci nie widzą różnicy. Zupełnie jak nasi "eksperci".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, Antylogik napisał:

Jak widać nie odróżniasz przeciwciał od pamięci o tych przeciwciałach.

Już się tobie wszystko popieprzyło::D

2 godziny temu, Antylogik napisał:

Skoro mózg może zapamiętać dane na całe życie, to i system odpornościowy to pewnie potrafi.

No pewnie, że potrafi. Ale w RAM czy w ROM?:D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Teraz, 3grosze napisał:

Już się tobie wszystko popieprzyło:

To może zacytujmy wasze linki:

Cytat

Dzięki tym mechanizmom w układzie odpornościowym może wytworzyć się "pamięć immunologiczna", związana z koronawirusem SARS-CoV-2. Osoby, które już nie wytwarzają przeciwciał, mogą zatem lepiej odpowiedzieć na zakażenie lub przynajmniej łagodniej przechodzić chorobę COVID-19. Jak na razie rzadko odnotowywane są przypadki powtórnego zachorowania na to schorzenie.

To się nazywa samozaoranie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

2 minuty temu, Antylogik napisał:

To się nazywa samozaoranie?

Ależ tchórzliwie nie uciekaj w mydliny.

O pamięci teraz piszemy.

Przypomnę:

7 minut temu, 3grosze napisał:
2 godziny temu, Antylogik napisał:

Skoro mózg może zapamiętać dane na całe życie, to i system odpornościowy to pewnie potrafi.

No pewnie, że potrafi. Ale w RAM czy w ROM?:D

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Antylogik napisał:

Skoro mózg może zapamiętać dane na całe życie, to i system odpornościowy to pewnie potrafi.

Co zrobić, jak u niektórych osób najwyraźniej nie chce :P


Poziom odporności stadnej wymaga różnego stopnia immunizacji w zależności od warunków przenoszenia się choroby.
Na przykład osiągnięcie go jest znacznie łatwiejsze przy wymogu stosowania maseczek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, pogo napisał:

A ospa wietrzna przechodzona za dzieciństwa? Dość łagodna choroba, przynajmniej dla dziecka, a odporność jest na całe życie. Świnka i różyczka też raczej nie zagrażają życiu dziecka, więc coś tu się nie zgadza z tą Twoją teorią o powodach wytwarzania stałej odporności...

Po pierwsze wrażliwość układu odpornościowego u dziecka powoduje, że nawet niskie zagrożenie traktuje jak wroga i wytwarza długą ochronę. Po drugie te choroby bywają niebezpieczne w życiu dorosłego mimo że dla dziecka nie są- więc organizm mógł ewolucyjnie wykształcić długoterminową odpowiedź immunologiczną.

Godzinę temu, peceed napisał:

Poziom odporności stadnej wymaga różnego stopnia immunizacji w zależności od warunków przenoszenia się choroby.
Na przykład osiągnięcie go jest znacznie łatwiejsze przy wymogu stosowania maseczek.

Fałsz. Jest na odwrót. Szwedzi wiedzą lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas pandemii SARS-CoV-2 widzieliśmy olbrzymie spektrum manifestacji klinicznych zarażenia wirusem, od infekcji bezobjawowych po zgony. Naukowcy z Instytutu Pasteura, francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych we współpracy ze specjalistami z całego świata przyjrzeli się przyczynom różnic w reakcji układu odpornościowego na SARS-CoV-2 wśród różnych populacji. Wykazali, że utajona infekcja cytomegalowirusem oraz czynniki genetyczne miały swój udział w manifestacjach reakcji organizmu na koronawirusa.
      Wiemy, że głównym czynnikiem ryzyka zgonu jest zaawansowany wiek. Dodatkowymi są płeć męska, choroby współistniejące i czynniki genetyczne oraz immunologiczne. Naukowcy badający wpływ różnych czynników na odpowiedź organizmu na SARS-CoV-2 pobrali próbki krwi od 222 zdrowych ochotników zamieszkujących region od Afryki Środkowej i Europy Zachodniej po Azję Wschodnią. Wykorzystali technikę sekwencjonowania RNA do określenia, w jaki sposób 22 różne rodzaje komórek krwi reaguja na obecność koronawirusa. Następnie połączyli tak uzyskane informacje z wynikami badań układu odpornościowego i genomu osób, od których pobrano krew.
      Naukowcy zidentyfikowali około 900 genów, których reakcja na obecność wirusa była różna u różncyh populacji. Za pomocą statystycznych analiz genetycznych uczeni wykazali, że różnice te wynikają z różnic w składzie krwi. Proporcje poszczególnych typów komórek są różne u różnych populacji. Wiadomo jednak, że na skład krwi mają też wpływ czynniki zewnętrze. Jednym z nich jest infekcja cytomegalowirusem. W Afryce Środkowej jest on obecny u 99% populacji, w Azji Wschodniej u 50% ludzi, a w Europie jego nosicielem jest 32% mieszkańców. Z badań wynika, że utajona infekcja tym wirusem ma wpływ na reakcję organizmu na SARS-CoV-2.
      Ponadto zidentyfikowano około 1200 genów, których ekspresja w warunkach zarażenia SARS-CoV-2 jest różna w różnych populacjach i jest kontrolowana przez czynniki genetyczne i zależy od częstotliwości alleli regulujących te geny. Na ten czynnik miała wpływ presja selekcyjna z przeszłości. Wiemy, że czynniki zakaźne miały olbrzymi wpływ na przeżycie człowieka i wywierały silną presję selekcyjną, która ukształtowała różnice genetyczne na poziomie całych populacji. Wykazaliśmy, że presja selekcyjna z przeszłości wpłynęła na odpowiedź immunologiczną na SARS-CoV-2. Jest to widoczne szczególnie u osób pochodzących z Azji Wschodniej. Około 25 000 lat temu koronawirusy wywarły silną presję selekcyjna na te populacje, mówi Maxime Rotival.
      Na przebieg infekcji miały też wpływ geny odziedziczone po neandertalczykach. Stanowią one ok. 2% genomu mieszkańców kontynentów innych niż Afryka i mamy coraz więcej dowodów na to, że wpływają one na naszą obecność odporność na infekcję. Nie tylko zresztą na nią. Mają też wpływ na to, czy palimy papierosy i pijemy alkohol. Teraz naukowcy zidentyfikowali dziesiątki genów, które zmieniają reakcję na infekcję, a ich obecność to skutek krzyżowania się H. sapiens z neandertalczykiem.
      Wykazaliśmy istnienie związku pomiędzy dawnymi wydarzeniami mającymi wpływ na ewolucję, jak selekcja naturalna czy krzyżowanie się z neandertalczykami, a obecnymi różnicami populacyjnymi w reakcji na infekcję, dodaje profesor Lluis Quintana-Murci.
      Szczegóły badań zostały opisane w artykule Dissecting human population variation in single-cell responses to SARS-CoV-2 opublikowanym na łamach Nature.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dżuma trapi ludzkość od 5000 lat. W tym czasie wywołująca ją Yersinia pestis ulegała wielokrotnym zmianom, zyskując i tracąc geny. Około 1500 lat temu, niedługo przed jedną z największych pandemii – dżumą Justyniana – Y. pestis stała się bardziej niebezpieczna. Teraz dowiadujemy się, że ostatnio bakteria dodatkowo zyskała na zjadliwości. Pomiędzy wielkimi pandemiami średniowiecza, a pandemią, która w XIX i XX wieku zabiła około 15 milionów ludzi, Y. pestis została wzbogacona o nowy niebezpieczny element genetyczny.
      Naukowcy z Uniwersytetu Chrystiana Albrechta w Kilonii i Instytutu Biologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka przeanalizowali genom Y. pestis od neolitu po czasy współczesne. Mieli dostęp m.in. do szkieletów 42 osób, które zostały pochowane pomiędzy XI a XVI wiekiem na dwóch duńskich cmentarzach parafialnych.
      Wcześniejsze badania pokazały, że na początkowych etapach ewolucji patogen nie posiadał genów potrzebnych do efektywnej transmisji za pośrednictwem pcheł. Taka transmisja jest typowa dla współczesnej dżumy dymieniczej. W wyniku ewolucji Y. pestis znacząco zwiększyła swoją wirulencję, co przyczyniło się do wybuchu jednych z najbardziej śmiercionośnych pandemii w historii ludzkości, mówi doktor Joanna Bonczarowska z Instytutu Klinicznej Biologii Molekularnej na Uniwersytecie w Kilonii. Podczas naszych badań wykazaliśmy, że przed XIX wiekiem żaden ze znanych szczepów Y. pestis nie posiadał elementu genetycznego znanego jako profag YpfΦ, dodaje uczona. Profag, jest to nieczynna postać bakteriofaga, fragment DNA wirusa, który został włączony do materiału genetycznego zaatakowanej przez niego bakterii.
      Te szczepy Y. pestis, które mają w swoim materiale genetycznym YpfΦ, są znacznie bardziej śmiercionośne, niż szczepy bez tego profaga. Nie można więc wykluczyć, że to jego obecność przyczyniła się do wysokiej śmiertelności podczas pandemii z XIX/XX wieku.
      Naukowcy z Kilonii chcieli szczegółowo poznać mechanizm zwiększonej wirulencji Y. pestis z profagiem YpfΦ. W tym celu przyjrzeli się wszystkim białkom kodowanym przez tę bakterię. Okazało się, że jedno z nich jest bardzo podobne do toksyn znanych z innych patogenów.
      Struktura tego białka jest podobna do enterotoksyny wytwarzanej przez Vibrio cholerae (ZOT - zonula occludens toxin), która ułatwia wymianę szkodliwych substancji pomiędzy zainfekowanymi komórkami i uszkadza błonę śluzową oraz nabłonek, dodaje Bonczarowska. Uczona wraz z zespołem będą w najbliższym czasie badali wspomniane białko, gdyż jego obecność prawdopodobnie wyjaśnia zjadliwość współczesnych szczepów Y. pestis.
      Badacze zwracają uwagę, że szybka ewolucja patogenu zwiększa ryzyko pandemii. Nabywanie nowych elementów genetycznych może spowodować, że pojawią się nowe objawy. To zaś może prowadzić do problemów z postawieniem diagnozy i opóźnienia właściwego leczenia, które jest kluczowe dla przeżycia. Co więcej, niektóre szczepy Y. pestis już wykazują oporność na różne antybiotyki, co dodatkowo zwiększa zagrożenie, stwierdza doktor Daniel Unterweger, który stał na czele grupy badawczej. Naukowcy przypominają, że u innych bakterii również odkryto elementy podobne do YpfΦ, co może wskazywać na ich zwiększoną wirulencję.
      Zrozumienie, w jaki sposób patogen zwiększał swoją szkodliwość w przeszłości, a czasem robił to skokowo, pomoże nam w wykrywaniu nowych jego odmian i w zapobieganiu przyszłym pandemiom, wyjaśnia cel badań profesor Ben Krause-Kyora z Instytutu Klinicznej Biologii Molekularnej.
      Dżuma to wciąż jedna z najbardziej niebezpiecznych chorób. Śmiertelność w przypadku szybko nieleczonej choroby wynosi od 30% (dżuma dymienicza) do 100% (odmiana płucna). Obecnie najczęściej występuje w Demokratycznej Republice Konga, Peru i na Madagaskarze. Zdarzają się jednak zachorowania w krajach wysoko uprzemysłowionych. Na przykład w USA w 2020 roku zanotowano 9 zachorowań, z czego zmarły 2 osoby.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Uniwersytet w Tel Awiwie szukają przyczyny masowego wymierania jeżowców w Morzu Śródziemnym i Zatoce Akaba. W ciągu kilku miesięcy wymarła cała populacja gatunku Diadema setosum zamieszkująca Zatokę Akaba. Badania wykazały, że podobne zjawisko zachodzi również w całym regionie, w tym u wybrzeży Turcji, Grecji, Arabii Saudyjskiej, Egiptu i Jordanii. Tymczasem jeżowce, a szczególnie Diadema setosum, są kluczowym gatunkiem niezbędnym do prawidłowego funkcjonowania raf koralowych.
      Uczeni sądzą, że wśród jeżowców panuje epidemia wywołana przez orzęski, które przedostały się Morza Śródziemnego na Morze Czerwone. Wszczęto alarm i specjaliści zastanawiają się, jak uratować izraelskie rafy koralowe.
      Najpierw zaobserwowano, że w ciągu kilku tygodni wyginęły wszystkie Diadema setosum w jednym z północnych regionów Zatoki. Początkowo sądziliśmy, że to jakieś zanieczyszczenie, zatrucie, może gdzieś doszło do wycieku, z jakiegoś zakładu przemysłowego czy hotelu na północy Zatoki Akaba. Gdy jednak sprawdziliśmy inne miejsca, okazało się, że to nie jest lokalny incydent. Wszystko wskazywało na szybko rozprzestrzeniającą się epidemię. Koledzy z Arabii Saudyjskiej poinformowali nas o podobnych przypadkach. Padły nawet jeżowce, które hodujemy dla celów badawczych w akwariach w naszym Instytucie Międzyuniwersyteckim i jeżowce z Underwater Observatory Marine Park. Patogen prawdopodobnie przedostał się przez system pompujący wodę. To szybka, brutalna śmierć. W ciągu dwóch dni ze zdrowego jeżowca pozostaje szkielet ze znaczącymi ubytkami tkanki. Umierające jeżowce nie są w stanie się bronić przed rybami, te się na nich żywią, co może przyspieszyć rozprzestrzenianie się epidemii, mówi główny autor badań, doktor Omri Bronstein z Wydziału Zoologii Uniwersytetu w Tel Awiwie.
      Doktor Bronstein od lat bada rafy koralowe pod kątem występowania na nich gatunków inwazyjnych. Jednym z gatunków, na których się skupiał jest właśnie D. setosum, czarny jeżowiec o wyjątkowo długich kolcach. To gatunek rodzimy Indo-Pacyfiku, który dzieli się na dwa klady. Jeden występujący na zachodzie Pacyfiku i u wschodnich wybrzeży Afryki i drugi zamieszkujący Morze Czerwone oraz Zatokę Perską. Wybudowanie Kanału Sueskiego otworzyło tropikalnym gatunkom z Indo-Pacyfiku drogę na Morze Śródziemne. D. setosum został zaobserwowany w tym akwenie po raz pierwszy w 2006 roku u wybrzeży Turcji. Od tamtej pory gatunek zwiększył swój zasięg na cały Lewant oraz Morza Jońskie i Egejskie. Globalne ocieplenie dodatkowo zaś przyspiesza inwazję gatunków tropikalnych na wschodnie regiony Morza Śródziemnego.
      Jeżowce, a w szczególności Diadem setosum, to kluczowe gatunki zapewniające zdrowie rafom koralowym. Są one ogrodnikami raf. Żywią się glonami, zapobiegając zaduszeniu przez nie koralowców, z którymi konkurują o dostęp do światła. Niestety jeżowce te nie występują już w Zatoce Akaba, a zasięg ich wymierania szybko rozszerza się na południe, dodaje Bronstein.
      Izraelczycy, po otrzymaniu pierwszych informacji o pojawieniu się na Morzu Śródziemnym inwazyjnego D. setosum, przystąpili do badań nad intruzem. W 2016 roku po raz pierwszy zauważyli ten gatunek u śródziemnomorskich wybrzeży Izraela. Od 2018 odnotowują gwałtowny rozrost jego populacji. Ledwo jednak rozpoczęliśmy badania podsumowujące inwazję jeżowców na Morze Śródziemne, a zaczęliśmy otrzymywać informacje o ich nagłym wymieraniu. Można stwierdzić, że wymieranie inwazyjnego gatunku nie jest niczym niekorzystnym, ale musimy brać pod uwagę dwa zagrożenia. Po pierwsze, nie wiemy jeszcze, jak to wymieranie wpłynie na gatunki rodzime dla Morza Śródziemnego. Po drugie, i najważniejsze, bliskość Morza Śródziemnego i Czerwonego zrodziła obawy o przeniesienie się patogenu na na rodzimą populację jeżowców na Morzu Czerwonym. I tak się właśnie stało, wyjaśnia Bronstein.
      To, co dzieje się obecnie na Morzu Śródziemnym i Czerwonym przypomina zjawiska znane z Karaibów. W 1983 roku nagle wymarły tam jeżowce, a rafy koralowe zostały zniszczone przez glony. W ubiegłym roku sytuacja się powtórzyła. A dzięki nowym technologiom i badaniom przeprowadzonym przez naukowców z Cornell University wiemy, że przyczyną zagłady jeżowców na Karaibach były pasożytnicze orzęski. Stąd też podejrzenie, że to one są przyczyną wymierania jeżowców u zbiegu Europy, Afryki i Azji.
      Diadema setosum to jeden z najbardziej rozpowszechnionych na świecie gatunków jeżowców. Sytuacja jest naprawdę poważna. W Morzu Czerwonym wymieranie przebiega błyskawicznie i już objęło większy obszar, niż w Morzu Śródziemnym. Wciąż nie wiemy, co dokładnie zabija jeżowce. Czy to orzęski, jak na Karaibach, czy też jakiś inny czynnik? Tak czy inaczej jest on z pewnością przenoszony przez wodę, dlatego też obawiamy się, że wkrótce wyginą wszystkie jeżowce w Morzu Śródziemnym i Czerwonym, martwi się Bronstein.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed niemal 700 laty w Europie, Azji i Afryce krwawe żniwo zbierała Czarna Śmierć, największa epidemia w historii ludzkości. Międzynarodowy zespół naukowy z McMaster University, University of Chicago, Instytutu Pasteura i innych organizacji, przez siedem lat prowadził badania nad zidentyfikowaniem różnic genetycznych, które zdecydowały, kto umrze, a kto przeżyje epidemię. W trakcie badań okazało się, że w wyniku wywołanej przez epidemię presji selekcyjnej na nasz genom, ludzie stali się bardziej podatni na choroby autoimmunologiczne.
      Naukowcy skupili się na badaniu szczątków osób, które zmarły w Londynie przed, w trakcie i po epidemii. Badany okres obejmował 100 lat. Naukowcy pobrali próbki DNA z ponad 500 ciał, w tym z masowych pochówków ofiar zarazy z lat 1348–1349 z East Smithfield. Dodatkowo skorzystano też z DNA osób pochowanych w 5 różnych miejscach w Danii. Naukowcy poszukiwali genetycznych śladów adaptacji do obecności bakterii Yersinia pestis, odpowiedzialnej za epidemię dżumy.
      Udało się zidentyfikować cztery geny, które uległy zmian. Wszystkie są zaangażowane w produkcję białek broniących organizmu przed patogenami. Uczeni zauważyli że konkretny alel (wersja) genu, decydował o tym, czy dana osoba jest mniej czy bardziej podatna na zachorowanie i zgon.
      Okazało się, że osoby, z dwoma identycznymi kopiami genu ERAP2 znacznie częściej przeżywały pandemię, niż osoby, u których kopie tego genu były różne. Działo się tak, gdyż te „dobre” kopie umożliwiały znacznie bardziej efektywną neutralizację Y. pestis.
      Gdy mamy do czynienia z pandemią, która zabija 30–50 procent populacji, występuje silna presja selektywna. Wersje poszczególnych genów decydują o tym, kto przeżyje, a kto umrze. Ci, którzy mają odpowiednie wersje genów, przeżyją i przekażą swoje geny kolejnym pokoleniom, mówi główny współautor badań, genetyk ewolucyjny Hendrik Poinar z McMaster University.
      Europejczycy, żyjący w czasach Czarnej Śmierci, byli początkowo bardzo podatni na zachorowanie i zgon, ponieważ od dawna nie mieli do czynienia z dżumą. Z czasem, gdy w kolejnych wiekach pojawiały się kolejne fale epidemii, śmiertelność spadała. Naukowcy szacują, że osoby z „dobrym” alelem ERAP2 miały o 40–50 procent większe szanse na przeżycie. To, jak zauważa profesor Luis Barreiro z University of Chicago, jeden z najsilniejszych znalezionych u człowieka dowodów na przewagę uzyskaną w wyniku adaptacji. To pokazuje, że pojedynczy patogen może mieć silny wpływ na ewolucję układu odpornościowego, dodaje uczony.
      Z czasem nasz układ odpornościowy ewoluował w taki sposób, że to, co pozwalało uchronić ludzi przed średniowieczną zarazą, dzisiaj zwiększa naszą podatność na takie choroby autoimmunologiczne jak choroba Crohna czy reumatoidalne zapalenie stawów.
      Zrozumienie dynamiki procesów, które ukształtowały nasz układ odpornościowy, jest kluczem do zrozumienia, w jaki sposób pandemie z przeszłości, takie jak dżuma, przyczyniły się do naszej podatności na choroby w czasach współczesnych, mówi Javier Pizarro-Cerda z Yersinia Research Unit w Instytucie Pasteura.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...