Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zwykłe maseczki chirurgiczne chronią przed zakażeniem równie dobrze, jak maski z filtrem N95

Rekomendowane odpowiedzi

Zwykłe maseczki chirurgiczne chronią przed chorobami zakaźnymi takimi jakim grypa równie dobrze, jak maski z filtrem klasy N95, wynika z badań, których wyniki opublikowano na łamach Journal of the American Medical Association (JAMA).

To ważne spostrzeżenie z punktu widzenia zdrowia publicznego, gdyż mówi nam, jakie rozwiązania powinniśmy rekomendować w obliczu epidemii, mówi główna autorka badań, doktor Trish Perl szefowa Wydziału Chorób Zakaźnych w UT Southwestern Medical Center.

W 2009 roku podczas epidemii świńskiej grypy chorobą zaraziło się niemal 30% pracowników wydziałów ratunkowych w nowojorskich szpitalach. Wtedy to amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) zalecały stosowanie masek z filtrami N95. Lepiej przylegają one do twarzy i nosa niż standardowe maseczki chirurgiczne. Jednak niektóre szpitale miały problemy z uzupełnieniem zapasów, gdy takie maseczki się wyczerpały. Ponadto istnieją obawy, że wielu pracowników opieki zdrowotnej nie będzie stosowało masek z filtrem, gdyż są one mniej wygodne, trudniej się w nich oddycha i jest w nich cieplej.

W ramach randomizowanych badań klinicznych doktor Perlman i jej zespół przyjrzeli się stosowaniu zwykłych masek chirurgicznych oraz masek z filtrem w siedmiu miastach w USA przez pracowników CDC, szpitali uniwersyteckich i szpitali Departamentu ds. Weteranów.  Przeanalizowali dane z sezonów grypowych z lat 2011–2015, badając przypadki grypy i innych chorób układu oddechowego wśród pracowników służby zdrowia. To największe tego typu badania, jakie przeprowadzono w USA.

Badania pokazały, że w grupie używającej masek z filtrem doszło do 207 przypadków zarażenia grypą, podczas gdy w grupie używającej zwykłych maseczek chirurgicznych takich przypadków było 193. Ponadto w grupie używającej masek z filtrem N95 odnotowano 2734 przypadki zarażenia innymi chorobami układu oddechowego, a w grupie korzystającej ze zwykłych maseczek chirurgicznych przypadków takich było 3039.

W ramach prowadzonych badań 1993 losowo wybranych uczestników nosiło maseczki N95, a 2058 osób nosiło zwykłe maseczki chirurgiczne. Zakładać je mieli, gdy znajdą się w pobliżu pacjenta z chorobą układu oddechowego. Z jednej strony badano liczbę przypadków zachorowań na grypę, w z drugiej zaś – liczbę przypadków zachorowań na inne choroby układu oddechowego. Autorzy badań stwierdzili, że wśród personelu służby zdrowia porównanie skuteczności maseczek N95 ze zwykłymi maseczkami chirurgicznymi nie wykazało znaczącej różnicy w ochronie przed zachorowaniami na grypę.

Z badań tych wynika, że żaden z tych sposobów ochrony nie jest lepszy od drugiego, podsumowuje doktor Perl.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

207 przypadków zarażenia grypą, podczas gdy w grupie używającej zwykłych maseczek chirurgicznych takich przypadków było 193. Ponadto w grupie używającej masek z filtrem N95 odnotowano 2734 przypadki zarażenia innymi chorobami układu oddechowego, a w grupie korzystającej ze zwykłych maseczek chirurgicznych przypadków takich było 3039.

No nie wiem, jakoś mnie to nie przekonuje. To że 207 i 193 mogą się nie różnić istotnie jestem w stanie zrozumieć, ale 2734 i 3039 już mniej ;P To jest 10 % różnicy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

207 i 193 to zachorowanie na:

10 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

przed chorobami zakaźnymi takimi jakim grypa

czyli różnicy nie ma.

 

2734 i 3039 to:

10 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

przypadki zarażenia innymi chorobami układu oddechowego,

różnica istotna.

Te "inne" i to w grupie samych infekcyjnych, to np nieżyt nosa, przeziębienie, zapalenie zatok, oskrzeli, tchawicy, płuc, opłucnej, grużlica. Tytuł artu odnosi się więc do "grypy", co jest zaznaczone w jego pierwszym zdaniu.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
59 minut temu, Warai Otoko napisał:

No nie wiem, jakoś mnie to nie przekonuje. To że 207 i 193 mogą się nie różnić istotnie jestem w stanie zrozumieć, ale 2734 i 3039 już mniej ;P To jest 10 % różnicy. 

Ja bym zgadywał, że maseczki nie chronią przed wirusem grypy, chronią za to przed innymi wspomnianymi przez @3grosze Z drugiej strony wiemy, że mycie rąk jest skutecznym środkiem prewencji :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Jajcenty napisał:

Z drugiej strony wiemy, że mycie rąk jest skutecznym środkiem prewencji :)

+ wyeliminowanie często spotykanej przywary ( a fe! ) dotykania ust nieumytymi dłonmi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 minuty temu, Jajcenty napisał:

Ja bym zgadywał, że maseczki nie chronią przed wirusem grypy, chronią za to przed innymi wspomnianymi przez @3grosze 

To właśnie miałem na myśli ;P Wspomniałem o tym bo 

 

11 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Z badań tych wynika, że żaden z tych sposobów ochrony nie jest lepszy od drugiego, podsumowuje doktor Perl.

Co jest chyba niesłusznym wnioskiem skoro wszyscy zauważyliśmy, że skuteczność maseczek z filtrem jest wyraźnie wyższa w przypadku "innych" chorób. 

Doktor Perl chyba bardzo chciał coś udowodnić ;P 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, Warai Otoko napisał:
11 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Z badań tych wynika, że żaden z tych sposobów ochrony nie jest lepszy od drugiego, podsumowuje doktor Perl.

Co jest chyba niesłusznym wnioskiem skoro wszyscy zauważyliśmy, że skuteczność maseczek z filtrem jest wyraźnie wyższa w przypadku "innych" chorób.

Wniosek dr Perla odnosi się do porównania ich skuteczności przeciw grypie (jest podobny i nierewelacyjny:)), a czy są nieskuteczne w ogóle, (wobec grypy) to dopiero po porównaniu ilości zainfekowan na grypę  bezmaseczkowców w porównywalnym srodowisku,  dałoby odpowiedż  o ich efektywności.

22 minuty temu, 3grosze napisał:
39 minut temu, Jajcenty napisał:

Z drugiej strony wiemy, że mycie rąk jest skutecznym środkiem prewencji :)

+ wyeliminowanie często spotykanej przywary ( a fe! ) dotykania ust nieumytymi dłonmi.

Ech ta logika. Zastosowanie warunku pierwszego, wyklucza przecież konieczność warunku drugiego.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, 3grosze napisał:

Wniosek dr Perla odnosi się do porównania ich skuteczności przeciw grypie (jest podobny i nierewelacyjny:))

Inaczej to rozumiem :P

11 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Zwykłe maseczki chirurgiczne chronią przed chorobami zakaźnymi takimi jakim grypa równie dobrze, jak maski z filtrem klasy N95

Powyższe zdanie znaczy dla mnie, że chodzi o WSZYSTKIE choroby zakaźne, a część "takimi jak grypa" to jest jedynie przykład jednej z  tych chorób. 

Gdyby chodziło mu tylko o grypę - zdanie powinno brzmieć: Zwykłe maseczki chirurgiczne chronią przez grypą (jedną z chorób zakaźnych) równie dobrze jak...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dopisałem jeszcze jeden akapit, by między walczące węże laskę rzucić :P

A pytanie zapewne brzmi: jak - w praktyce a nie teorii - ludzie się tymi chorobami zarażają. Czy głównie drogą kropelkową czy głównie dotykając twarzy rękoma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

38 minut temu, Warai Otoko napisał:
12 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Zwykłe maseczki chirurgiczne chronią przed chorobami zakaźnymi takimi jakim grypa równie dobrze, jak maski z filtrem klasy N95

Powyższe zdanie znaczy dla mnie, że chodzi o WSZYSTKIE choroby zakaźne, a część "takimi jak grypa"

i to zdanie drP podpiera liczbami 207 i 193. No i  wątpliwości powinno rozwiać podanie póżniej statystyki

12 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

zarażenia innymi chorobami układu oddechowego

i podanie liczb 2734 i 3039. Te inne, to inne wirusy, inna patofizjologia.

 

34 minuty temu, Mariusz Błoński napisał:

A pytanie zapewne brzmi: jak - w praktyce a nie teorii - ludzie się tymi chorobami zarażają. Czy głównie drogą kropelkową czy głównie dotykając twarzy rękoma.

Drogą kropelkową to głownie w obecności smarkającego, kichającego, ewentualnie całującego zakażonego (zakażenie bezpośrednie). Rękoma, to po kontakcie z wydzielinami dróg oddechowych, ( i przeniesieniu do ust, oczu) które mogą być w dużej;) odległości od chorego. Czyli druga metoda zakaża  populację skuteczniej.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
53 minuty temu, Mariusz Błoński napisał:

Dopisałem jeszcze jeden akapit, by między walczące węże laskę rzucić

teraz wszystko jasne :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Warai Otoko napisał:

teraz wszystko jasne :P

nic nie jest jasne :P

14 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Zwykłe maseczki chirurgiczne chronią przed chorobami zakaźnymi takimi jakim grypa równie dobrze, jak maski z filtrem

ja bym w tej konkluzji zamienił "równie dobrze" na "równie niedobrze". Nie będzie to  kłócić się z wynikami badań, a będzie bliższe prawdzie :)

10% załogi zachorowało(mimo masek), a w USA średnio rocznie choruje na grypę 10-20% populacji(przez cały sezon).

Do tego mam obserwację z mojego NZOZ gdzie bywam często. Nikt tam w maseczkach nie chodzi a o dziwo mają bardzo niską absencję chorobową mimo ciągłego przebywania w zarazkach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taki wynik może być spowodowany złym używanie półmasek przez personel. Nie ważne czy to N95, N99, FFP2, FFP3, tanie maski jednorazowe ciężko szczelnie dopasować do twarzy, krótki zarost też może to uniemożliwiać, wirus dostaje się również przez oczy. No i jeszcze kwestia zasad dotyczących dotykania części filtrującej, a potem twarzy, z tym też różnie bywa. To wszystko może powodować, że nie będzie większej różnicy co personel będzie zakładać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, zartan napisał:

To wszystko może powodować, że nie będzie większej różnicy co personel będzie zakładać

Najlepszym rozwiązaniem byłoby zabrać te maski i rozdać chorym. Łatwiej jest zablokować rozpylanie wirusa niż próbować chronić się przed nim z każdej strony.

Ale wiadomo, pacjent zanim zostanie zdiagnozowany zdąży już zarazić innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość kremien

Rutynowo odwiedzam różne lotniska w Europie i od lat widzę niektórych Japończyków w maskach. Odkąd koronawirus się pojawił w Europie to te maseczki zyskały na popularności, również wśród Europejczyków. Tak jak wyżej wspomniano - nie przylegają one szczelnie do twarzy, a ci ludzie nie boją się używać poręczy, itp., itd. Zresztą w samolotach wszystko jest obmacane i jeszcze mamy wentylację jako rozpylacz. Ręce, żeby umyć skutecznie trzeba robić to sumiennie przez 20-30 sekund, a nikt tak nie robi.

Jak myślicie - Czy nie jest tak, że jedynymi funkcjami, jaką te maski spełniają jest pokazanie, kto jest bardziej bojaźliwy od innych, oraz nabijanie kasy producentom na tych strachach?

Ironią losu jest to, że np. w Niemczech jest zakaz zakrywania twarzy w miejscach publicznych, który był wycelowany głównie w muzułmanki. I była dość burzliwa dyskusja na ten temat - ma tak być i koniec. I faktycznie Muzułmanki chodzą z odkrytymi twarzami, a teraz bach - każdy może się zakryć maseczką i nikt problemu nie robi ;) 

Edytowane przez kremien

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
37 minut temu, kremien napisał:

Jak myślicie - Czy nie jest tak, że jedynymi funkcjami, jaką te maski spełniają jest pokazanie, kto jest bardziej bojaźliwy od innych, oraz nabijanie kasy producentom na tych strachach?

Niekoniecznie, stosując odpowiednie procedury jesteś w stanie znacząco zredukować ryzyko. Szczelna osłona twarzy i oczu, higiena rąk, twarzy, unikanie zgromadzeń może okazać się wystarczające. A ludzie zakładają zwykłe maseczki, resztę robią źle - z niewiedzy, lenistwa, głupoty.

Z drugiej strony nawet chodząc w kombinezonie pełnej ochrony wrócisz do domu i zjesz chleb z lidla, na który wcześniej jakiś Adaś nacherlał i po zabawie. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
55 minutes ago, kremien said:

Rutynowo odwiedzam różne lotniska w Europie i od lat widzę niektórych Japończyków w maskach. Odkąd koronawirus się pojawił w Europie to te maseczki zyskały na popularności, również wśród Europejczyków. Tak jak wyżej wspomniano - nie przylegają one szczelnie do twarzy, a ci ludzie nie boją się używać poręczy, itp., itd. Zresztą w samolotach wszystko jest obmacane i jeszcze mamy wentylację jako rozpylacz. Ręce, żeby umyć skutecznie trzeba robić to sumiennie przez 20-30 sekund, a nikt tak nie robi.

Widziałem kiedyś w autobusie starszą babkę ze sporą nadwagą. Wcinała pomarańcze i oblizywała palce, a jak wysiadała, dokładnie obmacała wszystkie poręcze, jakie były w zasięgu. Od tego nabawiłem się chyba fobii, bo staram się unikać dotykania czegokolwiek w miejscach publicznych albo dotykać zewnętrzną stroną :) Na przykład wiele drzwi można pchnąć, bez łapania niczego. Dosyć często myję ręce. Może to jest dziwne, ale znaczny odsetek ludzi nie myje rąk po pobycie w łazience na przykład, co zaobserwowałem w biurze, gdzie jest sporo inteligentnych osób.

Mi się podobają nowoczesne maski typu Forsheda F2, ale nie polecam wchodzić tak na lotnisko :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, tempik napisał:

nic nie jest jasne :P

ja bym w tej konkluzji zamienił "równie dobrze" na "równie niedobrze". Nie będzie to  kłócić się z wynikami badań, a będzie bliższe prawdzie :)

10% załogi zachorowało(mimo masek), a w USA średnio rocznie choruje na grypę 10-20% populacji(przez cały sezon).

Do tego mam obserwację z mojego NZOZ gdzie bywam często. Nikt tam w maseczkach nie chodzi a o dziwo mają bardzo niską absencję chorobową mimo ciągłego przebywania w zarazkach.

Weź tylko pod uwagę, że zagęszczenie chorych w szpitalach jest wyższe niż w populacji. Tutaj ew. przydałoby się porównanie z lekarzami, którzy masek nie używali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Otyłość wiąże się z większym ryzykiem cukrzycy, nadciśnienia czy miażdżycy. Jednak nie wszyscy otyli cierpią na te choroby. Około 25% otyłych jest zdrowych. Naukowcy nie od dzisiaj próbują się dowiedzieć, dlaczego tak się dzieje. Badacze z Federalnego Instytutu Technologii w Zurichu oraz Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Lipsku przeprowadzili kompleksowe badania, które dostarczają niezbędnych informacji potrzebnych do rozróżnienia otyłych zdrowych i chorych.
      Uczeni skupili się przede wszystkim na stworzeniu szczegółowego atlasu ciała zdrowych i chorych otyłych, uwzględniają w tym rozkład tkanki tłuszczowej oraz aktywność genów w jej komórkach. Nasze badania mogą zostać wykorzystane do szukania markerów komórkowych, które dostarczą informacji na temat ryzyka rozwoju chorób metabolicznych, mówi jeden ze współautorów badań, Adhideb Ghosh.
      Uczeni wykorzystali zbiór tkanek pobranych podczas biopsji osób otyłych. Tkanki, przechowywane w Leipzig Obesity Biobank, zostały pobrane przez naukowców z Uniwersytetu w Lipsku od pacjentów, którzy poddani byli planowanym zabiegom informacyjnym. Wraz z tkankami w banku przechowywane są szczegółowe informacje na temat stanu zdrowia dawców. Jako, że biobank gromadzi wyłącznie tkanki osób otyłych – zarówno zdrowych, jak i z chorobami metabolicznymi – można było wykonać odpowiednie porównania.
      Na próbkach 70 osób uczeni zbadali aktywność genów w komórkach dwóch rodzajów tkanki tłuszczowej – podskórnej i trzewnej. Panuje przekonanie, że głównym problemem jest tkanka trzewna, otaczająca organy wewnętrzne. Ta podskórna stanowi mniejszy problem.
      Bardzo ważnym elementem badań było sprawdzenie różnych komórek wchodzących w skład tkanki tłuszczowej. Nie tylko komórek tłuszczowych (adipocytów), ale też innych rodzajów komórek wchodzących w skład tej tkanki, takich jak komórki układu odpornościowego, komórki tworzące naczynia krwionośne czy niedojrzałe prekursorowe komórki adipocytów. W tkance trzewnej występują też komórki międzybłonka wyściełającego jamy ciała.
      Uczeni z Lipska i Zurychu wykazali, że u osób z chorobami metabolicznymi mają miejsce znaczące zmiany funkcjonowania komórek tłuszczowej tkanki trzewnej. Zmiana ta dotyczy niemal każdego rodzaju komórek w tej tkance. Okazało się na przykład, że u chorych osób adipocyty tkanki trzewnej nie są w stanie spalać efektywnie tłuszczu i w związku z tym wytwarzają więcej molekuł sygnałowych układu immunologicznego. Substancje te uruchamiają odpowiedź immunologiczną tkance trzewnej otyłych ludzi. Możliwe, to właśnie powoduje rozwój chorób metabolicznych, mówi Isabel Reinisch.
      Badacze zauważyli też wyraźną różnice w liczbie i funkcjonowaniu komórek międzybłonka. U zdrowych otyłych komórki te stanowiły większy odsetek tkanki tłuszczowej i większą elastyczność funkcjonalną. Przede wszystkim mogły niejako przełączać się w tryb komórek macierzystych i zmieniać się w inne typy komórek, jak na przykład komórki adipocytów. To było zaskakujące. Zdolność w pełni zróżnicowanych komórek do zmiany w komórki macierzyste jest kojarzona przede wszystkim z nowotworami. Sądzimy, że taka elastyczność komórek międzybłonka, znajdujących się na krawędziach tkanki tłuszczowej, ułatwia bezproblemowy rozrost tkanki, mówi Reinisch.
      Badacze zauważyli też, że istnieją różnice w komórkach tkanek kobiet i mężczyzn. Pewien rodzaj komórek progenitorowych znaleziono tylko w trzewnej tkance tłuszczowej kobiet. Ich obecność może wyjaśniać różnice w rozwoju chorób metabolicznych u otyłych kobiet i mężczyzn.
      Naukowcy nie wiedzą, czy zaobserwowana zmiana aktywności genów w komórkach tkanki tłuszczowej osób chorych jest przyczyną czy skutkiem chorób metaboliczych. Uzyskane przez nich wyniki mogą być punktem wyjścia do zbadania tych kwestii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Stres może spowodować, że zachorujemy, a naukowcy powoli odkrywają, dlaczego tak się dzieje. Od dłuższego już czasu wiadomo, że mikrobiom jelit odgrywa olbrzymią rolę w naszym stanie zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Wiadomo też, że jelita i mózg komunikują się ze sobą. Słabiej jednak rozumiemy szlaki komunikacyjne, łączące mózg z jelitami.
      Kwestią stresu i jego wpływu na mikrobiom postanowili zająć się naukowcy z Instytutu Cybernetyki Biologicznej im. Maxa Plancka w Tybindze. Skupili się na na słabo poznanych gruczołach Brunnera. Znajdują się one w dwunastnicy, gdzie wydzielają śluz zobojętniający treść żołądka, która do niej trafia. Ivan de Araujo i jego zespół odkryli, że myszy, którym usunięto gruczoły Brunnera są bardziej podatne na infekcje, zwiększyła się u nich też liczba markerów zapalnych. Te same zjawiska zaobserwowano u ludzi, którym z powodu nowotworu usunięto tę część dwunastnicy, w której znajdują się gruczoły.
      Okazało się, że po usunięciu gruczołów Brunnera z jelit myszy zniknęły bakterie z rodzaju Lactobacillus. W prawidłowo funkcjonującym układzie pokarmowym bakterie kwasu mlekowego stymulują wytwarzanie białek, które działają jak warstwa ochronna, utrzymująca zawartość jelit wewnątrz, a jednocześnie umożliwiając substancjom odżywczym na przenikanie do krwi. Bez bakterii i białek jelita zaczynają przeciekać i do krwi przedostają się substancje, które nie powinny tam trafiać Układ odpornościowy atakuje te substancje, wywołując stan zapalny i choroby.
      Gdy naukowcy przyjrzeli się neuronom gruczołów Brunnera odkryli, że łączą się one z nerwem błędnym, najdłuższym nerwem czaszkowym, a włókna, do którego połączone są te neurony biegną bezpośrednio do ciała migdałowatego, odpowiadającego między innymi za reakcję na stres. Eksperymenty, podczas których naukowcy wystawiali zdrowe myszy na chroniczny stres wykazały, że u zwierząt spada liczba Lactobacillus i zwiększa się stan zapalny. To zaś sugeruje, że w wyniku stresu mózg ogranicza działanie gruczołów Brunnera, co niekorzystnie wpływa na populację bakterii kwasu mlekowego, prowadzi do przeciekania jelit i chorób.
      Odkrycie może mieć duże znaczenie dla leczenia chorób związanych ze stresem, jak na przykład nieswoistych zapaleń jelit. Obecnie de Araujo i jego zespół sprawdzają, czy chroniczny stres wpływa w podobny sposób na niemowlęta, które otrzymują Lactobacillus wraz z mlekiem matki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania przeprowadzone przez American Cancer Society wskazują, że wśród kolejnych coraz młodszych pokoleń rośnie liczba zachorowań na 17 z 34 rodzajów nowotworów. Młodzi ludzie częściej niż ich rodzice i dziadkowie, gdy byli w ich wieku, chorują m.in. na nowotwory piersi, trzustki czy układu pokarmowego. Zauważono też wzrost związany z nowotworami wątroby (tylko u kobiet), macicy, jąder, pęcherzyka żółciowego i jelita grubego.
      Nasze badania dostarczają kolejnych już dowodów na zwiększanie ryzyka rozwoju nowotworów w pokoleniach następujących po pokoleniu baby boomers [osoby urodzone w latach 1946–1964]. Potwierdzają spostrzeżenia dotyczące zwiększenia liczby wczesnych przypadków raka jelita grubego i nowotworów związanych z otyłością oraz rozszerzają liczbę nowotworów, które dotykają ludzi w coraz młodszym wieku, mówi główna autorka badań doktor Hyuna Sung.
      Naukowcy wzięli pod uwagę takie czynniki jak rok urodzenia, status społeczny, ekonomiczny i polityczny oraz środowisko, w którym żyli badani, co wpływa na ewentualną ekspozycję na czynniki ryzyka. Zauważyliśmy, że trendy dotyczące zapadalności na nowotwory związane są z rokiem urodzenia, jednak wciąż nie mamy jasnego wytłumaczenia, dlaczego choruje coraz więcej ludzi, mówi uczona.
      Naukowcy przeanalizowali dane dotyczące 23 654 000 osób, u których zdiagnozowano jeden z 34 rodzajów nowotworów oraz informacje o 7 348 137 osobach, które zmarły na jeden z 25 rodzajów nowotworów pomiędzy początkiem roku 2000 a końcem roku 2019. Zmarli byli w wieku od 25 do 84 lat. Na potrzeby porównania liczby przypadków zachorowań ze względu na wiek, badana grupa została podzielona w zależności od roku urodzenia na podgrupy obejmujące 5 lat. W podziale uwzględniono lata 1920–1990.
      Badacze zauważyli, że od 1920 roku rośnie liczba przypadków zachorowań na 8 z 34 nowotworów. Na przykład osoby urodzone około 1990 roku są narażone, w porównaniu z osobami urodzonymi w roku 1955, na 2-3-krotnie większe ryzyko zachorowania na nowotwory trzustki, nerek i gruczolakoraki jelita cienkiego, a kobiety dodatkowo narażone są na większe ryzyko nowotworu wątroby.
      W młodszych pokoleniach wzrósł odsetek zachorowań na 9 rodzajów nowotworów, których odsetek w starszych pokoleniach spadał. Są to estrogenozależne nowotwory piersi, nowotwór macicy, jelita grubego, woreczka żółciowego, nowotwory żołądka (z wyjątkiem raka wpustu żołądka), nowotwór jajników, jąder oraz – u mężczyzn – mięsak Kaposiego i rak odbytu. U osób urodzonych około 1990 roku ryzyko rozwoju nowotworu jajników jest o 12%, a nowotworu macicy o 169% wyższe niż grupie o najniższej zachorowalności.
      Wzrost odsetka zapadalności na nowotwory w młodszych grupach oznacza zmianę pokoleniową ryzyka zachorowania i jest wczesną wskazówką dotyczącą przyszłych przypadków nowotworów w skali kraju. Bez odpowiedniej polityki zdrowotnej i w związku z ogólnym wzrostem ryzyka związanym z wiekiem, może dojść do zatrzymania lub nawet odwrócenia trwających od dekad trendów spadku zachorowalności. Badania te pokazują, jak ważne jest zidentyfikowanie przyczyn i czynników ryzyka powodujących większą zapadalność na nowotwory wśród przedstawicieli pokolenia X [urodzeni w latach 1965–1980] i milenialsów [1981–1996], dodaje doktor Ahmedin Jemal.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      „Niezbędnik podróżnika” to pakiet, który dostaje każde dziecko przyjmowanie do Kliniki Hematologii, Onkologii i Transplantologii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Lublinie. Pacjent znajdzie w pakiecie wszystko, co jest niezbędne na pierwsze dni pobytu w szpitalu. A dostępne na oddziale okulary VR mają ten pobyt uprzyjemnić, stanowiąc odskocznię od codzienności i element psychoterapii.
      Pięć par okularów kupiło Stowarzyszenie na Rzecz Dzieci z Chorobami Krwi w Lublinie, a zakup sfinansowała Fundacja DKMS. Aplikacje uruchamiane na okularach zostały wybrane po konsultacjach z lekarzami i specjalistami od VR.
      Przyjmowanie do USzD dzieci niejednokrotnie spędzają tam kilka lub kilkanaście miesięcy. Tęsknią za rówieśnikami, aktywnością fizyczną i życiem poza szpitalem. Okulary dają im namiastkę normalności. Pozwalają odbywać wakacyjne podróże. Wybrane aplikacje są spokojne i stateczne. Pozwalają dzieciom relaksować się na tropikalnej plaży, obserwować żyrafy, pływać kajakiem czy łowić ryby. Po zabawie dzieci często opowiadają gdzie były i co robiły. Rysują, tworzą plany na przyszłość po szpitalu.
      Zabawa z wirtualną rzeczywistością to część psychoterapii, która jest elementem podróży – stąd „Niezbędnik podróżnika” – jaką jest proces leczenie i dążenie do celu, zdrowia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W przypadku sztucznej inteligencji z Osaki powiedzenie „wyglądasz na swój wiek” odnosi się nie do twarzy, a do... klatki piersiowej. Naukowcy z Osaka Metropolitan University opracowali zaawansowany model sztucznej inteligencji, który ocenia wiek człowieka na podstawie zdjęć rentgenowskich klatki piersiowej. Jednak, co znacznie ważniejsze, jeśli SI odnotuje różnicę pomiędzy rzeczywistym wiekiem, a wiekiem wynikającym ze zdjęcia, może to wskazywać na chroniczną chorobę. System z Osaki może zatem przydać się do wczesnego wykrywania chorób.
      Zespół naukowy, na którego czele stali Yasuhito Mitsuyama oraz doktor Daiju Ueda z Wwydziału Radiologii Diagnostycznej i Interwencyjnej, najpierw opracował model sztucznej inteligencji, który na podstawie prześwietleń klatki piersiowej oceniał wiek zdrowych osób. Następnie model swój wykorzystali do badania osób chorych.
      W sumie naukowcy wykorzystali 67 009 zdjęć od 36 051 zdrowych osób. Okazało się, że współczynnik korelacji pomiędzy wiekiem ocenianym przez SI, a rzeczywistym wiekiem badanych wynosił 0,95. Współczynnik powyżej 0,90 uznawany jest za bardzo silny.
      Uczeni z Osaki postanowili sprawdzić, na ile ich system może być stosowany jako biomarker chorób. W tym celu wykorzystali 34 197 zdjęć rentgenowskich od chorych osób. Okazało się, że różnica pomiędzy oceną wieku pacjenta przez AI, a wiekiem rzeczywistym jest silnie skorelowana z różnymi chorobami, jak np. nadciśnienie, hiperurykemia czy przewlekła obturacyjna choroba płuc. Im więcej lat dawała pacjentowi sztuczna inteligencja w porównaniu z jego rzeczywistym wiekiem, tym większe było prawdopodobieństwo, że cierpi on na jedną z tych chorób.
      Wiek chronologiczny to jeden z najważniejszych czynników w medycynie. Nasze badania sugerują, że wiek oceniany na podstawie prześwietlenia klatki piersiowej może oddawać rzeczywisty stan zdrowia. Będziemy nadal prowadzili nasze badania. Chcemy sprawdzić, czy system ten nadaje się do oceny zaawansowania choroby, przewidzenia długości życia czy możliwych komplikacji pooperacyjnych, mówi Mitsuyama.
      Szczegóły badań opublikowano na łamach The Lancet.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...