Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Kosmiczną windę można zbudować z obecnie dostępnych materiałów

Rekomendowane odpowiedzi

Jednym z największych problemów eksploracji kosmosu jest olbrzymi koszt pokonania grawitacji Ziemi. Silniki rakietowe zużywają olbrzymie ilości paliwa na osiągnięcie odpowiedniego przyspieszenia, a samo paliwo tylko zwiększa masę, którą trzeba wynieść. Wskutek tego umieszczenie na orbicie każdego kilograma ładunku kosztuje dziesiątki tysięcy dolarów. Wyprawa w dalsze regiony to kolejne koszty. Dlatego też specjaliści od dawna zastanawiają się, w jaki sposób obniżyć te koszty.

Jeden z pomysłów zakłada zbudowanie kosmicznej windy, kabla rozciągającego się od Ziemi na orbitę, po której można by wysyłać ładunki. Olbrzymią zaletą takiego rozwiązania byłaby możliwość wykorzystania energii słonecznej, zatem nie trzeba by było wynosić paliwa.

Jest jednak pewien problem. Taki kabel musiałby być niezwykle wytrzymały. Zephyr Penoyre z University of Cambridge oraz Emily Sandford z Columbia University twierdzą, że już teraz istnieją komercyjnie dostępne materiały, z których taki kabel mógłby powstać. Trzeba jedynie zmienić sposób myślenia o budowie kosmicznej windy.

Rozważana przez licznych ekspertów winda kosmiczna rozciągałaby się od Ziemi po orbitę geosynchroniczną, która znajduje się około 36 000 kilometrów nad powierzchnią naszej planety. Kabel o takiej długości miałby olbrzymią masę. Żeby nie dopuścić do jego upadku, trzeba by umocować go na orbicie do podobnej masy, a tak skonstruowana winda byłaby utrzymywana przez działające na nią siły odśrodkowe.

Przez dziesięciolecia specjaliści prowadzili odpowiednie obliczenia i zawsze otrzymywali zniechęcające wyniki. Nie istnieje bowiem materiał wystarczająco wytrzymały, z którego można by taką windę zbudować.

Penoyre i Sandford zaproponowali więc inne rozwiązanie. Zamiast mocować kabel do Ziemi, należy umocować go do Księżyca i opuścić w kierunku Ziemi. Różnica tkwi w sile odśrodkowej. Rozważana dotychczas winda kosmiczna wykonywałaby jeden obrót wokół planety w ciągu doby. Jednak lina mocowana do Księżyca wykonywałaby obrót raz na miesiąc, zatem działałyby na niż mniejsze siły. Co więcej, siły te byłyby inaczej rozłożone. Lina rozciągnięta od Księżyca ku Ziemi przechodziłaby przez obszar, w którym oddziaływania grawitacyjne Ziemi i Księżyca się znoszą. Obszar ten, punkt Lagrange'a, jest kluczowym elementem nowej koncepcji kosmicznej windy. Poniżej niego grawitacja ciągnie linę ku Ziemi, powyżej, ku Księżycowi.

Penoyre i Sandford wykazali oczywiście, że nie istnieje materiał pozwalający na stworzenie liny rozciągającej się od Księżyca do Ziemi. Jednak kabel taki, by być użytecznym, nie musi być rozciągnięty na całą długość. Naukowcy wykazali, że z dostępnych obecnie polimerów węglowych można zbudować kabel rozciągający się od Księżyca po orbitę geosynchroniczną Ziemi. Tworzenie prototypowego kabla grubości rysika ołówka kosztowałoby miliardy dolarów. Nie jest to jednak coś, czego już teraz nie da się wykonać.

Dzięki rozciągnięciu umocowanej do Księżyca liny głęboko w studnię grawitacyjną Ziemi możemy zbudować stabilną użyteczną windę kosmiczną pozwalającą na swobodne przemieszczanie się pomiędzy sąsiedztwem Ziemi a powierzchnią Księżyca, mówią Penoyre i Sandford. Wyliczają, że dzięki takiemu rozwiązaniu obecne koszty osiągnięcia powierzchni Księżyca zmniejszyłyby się o około 70%. Co więcej taka winda ułatwiłaby eksplorację  okolic punktu Lagrange'a. To niezwykle interesujący region, gdyż zarówno grawitacja jak i jej gradient wynoszą w nim 0, dzięki czemu można tam bezpiecznie prowadzić różnego typu prace konstrukcyjne. Jeśli z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wypadnie jakieś narzędzie, będzie ono szybko przyspieszało. W punkcie Lagrange'a gradient grawitacji jest praktycznie pomijalny, takie narzędzie przez długi czas będzie znajdowało się blisko ręki, z której wypadło, zauważają naukowcy.

Dodatkową zaletą punktu Lagrange'a jest fakt, że w regionie tym znajduje się bardzo mało śmieci pozostawionych przez człowieka oraz innych obiektów, mogących stanowić zagrożenie dla pracujących tam ludzi oraz wznoszonych konstrukcji.

Z tych właśnie powodów Penoyre i Sandford uważają, że dostęp do punktu Lagrange'a jest główną zaletą proponowanej przez nich windy kosmicznej. Możliwość założenia obozu w punkcie Lagrange'a to, naszym zdaniem, najważniejszy i najbardziej obiecujący element wczesnego użycia proponowanej przez nas windy kosmicznej. Taki obóz pozwoliłby na budowanie i konserwację nowej generacji sprzętu kosmicznego, czy to teleskopów, akceleratorów cząstek, wykrywaczy fal grawitacyjnych, generatorów energii, wiwariów czy platform startowych dla podboju dalszych regionów Układu Słonecznego.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Orbita geostacjonarna jest 42 tys. km od środka Ziemi (a nie nad powierzchnią), zaś punkt libracyjny L1 jest niestabilny. Stabilne są punkty L4 i L5, gdzie gromadzą się trojańczycy.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo ciekawa koncepcja... ciekawe jak wyglądałaby sprawa drugiego końca tej liny. Do jakiej wysokości nad Ziemią wyliczyli tę linę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Największy problem to wyniesienie ładunku 100 km nad powierzchnię Ziemi. O ile dobrze pamiętam, to ponad 90% masy paliwa rakietowego jest zużywane na pokonanie tego pierwszego odcinka. Potem już jakoś idzie. Winda przymocowana do Ziemi rozwiązuje ten problem definitywnie. Jak ten problem rozwiąże winda przymocowana do Księżyca? Nie bardzo rozumiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 18.09.2019 o 09:47, Oberon napisał:

Największy problem to wyniesienie ładunku 100 km nad powierzchnię Ziemi.

A przypadkiem nie jest to problemem przyśpieszanie do konkretnej prędkości kosmicznej? Jakby było jak mówisz, to różnica między ładownością na LEO i GTO byłaby niewielka, a jest często 3 albo i 4x.

np. Falcon Heavy
(expended)   LEO: 63,800     GTO: 15,000[47]–26,700   16,800 to TMI

https://en.wikipedia.org/wiki/Comparison_of_orbital_launch_systems

Mając "sznurek" o który możesz się zaczepić żeby nie spaść możesz tak na prawdę tylko "podskoczyć" z Ziemi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
53 minuty temu, radar napisał:

A przypadkiem nie jest to problemem przyśpieszanie do konkretnej prędkości kosmicznej?

Prędkość jest znacząca w spadku swobodnym. Bierzesz zamach w sensie wymach i rzucasz kamieniem - jak daleko zaleci zależy od prędkości. Wspinając się po linie masz do pokonania jedynie ciążenie. Da się zajechać na Księżyc na rowerze, musi tylko istnieć odpowiednia lina. Wystarczy parę N ponad to co waży ładunek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale na Ziemi tej liny nie mamy (na razie za trudno), więc musimy startować. Pytanie jaka energia jest potrzebna z LEO do Księżyca i ile można zaoszczędzić mając "windę księżycową"?

Drugie pytanie, czy żeby wystartować z Ziemi, osiągnąć wysokość ~400km i zaczepić sie na linie potrzebujemy tyle samo energii co wystartować, przekroczyć I prędkość kosmiczną i pozostać na orbicie 400km? Chyba dużo mniej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oberon, rakiety nie lecą pionowo prosto w górę. Samo dotarcie do 100km nie jest wystarczające aby wprowadzić ładunek na orbitę i nie na to jest zużywana lwia część paliwa. Satelita musi mieć odpowiednią prędkość do utrzymania się.
  
Radar. wydaje mi się, że to jest wariant "sky hook". Jeden koniec liny jest zamocowany na Księżycu z czasem obiegu 27 dni, a drugi koniec wisi na wysokości załóżmy 100 km nad powierzchnią Ziemi z czasem obiegu 90 minut. Dolny koniec będzie mógł poruszać się znacznie wolniej niż standardowe 7.8 km/s i mimo to pozostanie na orbicie. Nie czuję się na siłach na konkretne wyliczania, które pewnie są podane w opracowaniu, ale to musi być wartość z przedziału 1 km/s - 7.8 km/s. Poprawcie mnie, jeżeli się mylę. Autorzy napisali o zmniejszeniu kosztów wynoszenia na Księżyc o 70%.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, radar napisał:

Pytanie jaka energia jest potrzebna z LEO do Księżyca i ile można zaoszczędzić mając "windę księżycową"?

piszą: Wyliczają, że dzięki takiemu rozwiązaniu obecne koszty osiągnięcia powierzchni Księżyca zmniejszyłyby się o około 70%

Dotarcie na czterysetny kilometr będzie kosztowało energetycznie zawsze tyle samo. Problemem jest ogarnięcie kosztów stałych: zużycie jednorazówek, tarcie, itp. No i nie wiem co jest tańsze: kosmicznie droga winda czy tani jak barszcz sok z dinozaurów, ale w kosmicznych ilościach :D  No i nie wiem po co nam ta powierzchnia Księżyca... Dopiero co oderwaliśmy się Ziemi i już od razu płacimy daninę studni grawitacyjnej Księżyca? Ale to mniejszy problem zakładając, że mamy windę księżycową.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Jajcenty napisał:

No i nie wiem po co nam ta powierzchnia Księżyca...

No jak po co? Baza. Paliwo. Tlen. Brak atmosfery (tarcia), a studnia grawitacyjna dużo mniejsza. No i ciemna strona "wolna" od zakłóceń z Ziemi, brak atmosfery to też czyste "niebo" do obserwacji (choćby do detekcji NEO czy szukania Ziemi2).

Po drodzie orbita geo, L1. Pomysł moim zdaniem jest wart conajmniej szczegółowej analizy.

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Baza na Księżycu nie jest konieczna do eksploatacji Układu Słonecznego, ale w długim terminie Księżyc stanie się kompleksem przemysłowym. Powierzchnia Księżyca jest prawie wielkości Azji, więc żal nie skorzystać. To dodatkowy kontynent pełen zasobów mineralnych takich jak żelazo, aluminium, tytan, tlen, hel-3 i inne. Ze względu na brak oceanów i atmosfery jak i niższą grawitację, z powierzchni Księżyca można wystrzeliwać ładunek przy pomocy "Pendolino na sterydach" - nie wiem jaka jest polska nazwa, z angielskiego "mass driver" ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, radar napisał:

No jak po co? Baza. Paliwo. Tlen. Brak atmosfery (tarcia), a studnia grawitacyjna dużo mniejsza. No i ciemna strona "wolna" od zakłóceń z Ziemi, brak atmosfery to też czyste "niebo" do obserwacji (choćby do detekcji NEO czy szukania Ziemi2).

Z czego chcesz pędzić to paliwo? Na technologię robienia prądu z  3He jeszcze sobie poczekamy i nie wiadmo czy kiedykolwiek powstanie.  Pozostałe zalety ma stacja orbitalna po ciemnej stronie bez wad grawitacji. Jedyna zaleta to ochrona przed promieniowaniem, o ile wkopiemy się  w grunt no bo ten brak atmosfery...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Jajcenty napisał:

No i nie wiem co jest tańsze: kosmicznie droga winda czy tani jak barszcz sok z dinozaurów, ale w kosmicznych ilościach :D  

W przypadku windy jest duży koszt jednorazowy wybudowania, potem przypuszczalnie sporo tańszy koszt transportu ładunku na/z Księżyc, bo w rakiecie ilość paliwa rośnie szybciej niż liniowo względem prędkości, którą chcemy osiągnąć (potrzeba extra paliwa na rozpędzanie/wyhamowywanie paliwa, które będzie używane później), w windzie wykonujemy pracę chyba tylko na zmianę energii potencjalnej (energię kinetyczną ruchu obrotowego dookoła Ziemi ładunek dostaje kosztem energii kinetycznej Księżyca - tak mi się wydaje, nie widzę powodów, żeby miało być inaczej) przy czym silnik byłby na powierzchni Księżyca, a więc odpadają koszty transportu paliwa.

W dniu 12.09.2019 o 13:19, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Wskutek tego umieszczenie na orbicie każdego kilograma ładunku kosztuje dziesiątki tysięcy dolarów.

Czyli cena porównywalna co do rzędu wielkości z ceną złota (200 tys. PLN za kilogram czyli jakieś 50 tys dolarów): https://www.mennicaskarbowa.pl/product-pol-35-Sztabka-Zlota-1kg.html?gclid=EAIaIQobChMIgIjj5_jz5AIVWqqaCh1jIgMHEAAYASAAEgKnBfD_BwE. Tak że, co tu gadać, korci, bezdyskusyjnie, zeby znaleźć jakieś oszczędności;) Można próbować wytwarzać paliwo z wody na Księżycu, można wystrzeliwać ładunki jakąś armatą "armatą elektromagnetyczną", jak pisze @cyjanobakteria to już by było coś, gdyby się udało skonstruować;) Wszystko przynajmniej warte rozpoznania;)

Albo np. wyposażać statki kosmiczne w lustra, na powierzchni Ziemi, Księżyca, Marsa umieścić lasery i... napęd fotonowy (to na dzień dzisiejszy SF) 

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
51 minut temu, darekp napisał:

przy czym silnik byłby na powierzchni Księżyca

Nie, nie wciągamy liny, tylko "wagonik" po niej jedzie, a że jedzie wykorzystując energię Słońca to faktycznie paliwo odpada.

Generalnie tlen/wodór z wody. Takie zapasy są cenne, a i z 3He

pewnie by opracowali jakby była taka biznesowa potrzeba.

1 godzinę temu, Jajcenty napisał:

Pozostałe zalety ma stacja orbitalna po ciemnej stronie bez wad grawitacji

No nie, bo mając windę do Księżyca grawitacja (w sensie zużytego paliwa) Cię nie interesuje (energia słoneczna).

Zobaczcie, że "tani" transport odbywałby się w obydwu kierunkach. Wynoszenie dużych, ale pustych rakiet na LEO, tankowanie z Księżyca i jazda. Albo wyciągnięcie ich najpierw w okolice L1 i wtedy tankowanie, zapasy i heja na Marsa. Dlatego nie zgadzam się z:

1 godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

Baza na Księżycu nie jest konieczna do eksploatacji Układu Słonecznego,

Baza może i nie, ale zapasy z niego i ta winda mogłaby bardzo mocno pomóc, zwłaszcza przy "kolonizacji" Marsa.

EDIT:

Swoją drogą, czy tak długa, i mająca swoją masę, lina, na końcu której chcemy przyczepiać tak około 50 ton, nie wpłynie na środek ciężkości/orbitę Księżyca? Albo na L1?

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, ale Jacenty porównuje dotarcie na 400 km i dotarcie do Księżyca. Obie startują i ubywa paliwa. Nie mniej jednak oczywiście nie będzie to energetycznie to samo.

 

A propos windy "księżycowe", jakbyśmy już byli tak blisko jak 300-400 km nad Ziemią, to może jednak spuścić ją do końca i mamy połączenie bezpośrednie? ;)

Oczywiście plus kompensacja zmian odległości , odpowiednia infrastruktura w koło Ziemi na powierzchni, etc, ale to chyba nawet mniej SF niż ten napęd fotonowy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Astro napisał:

Se ne da. Całkowicie różne prędkości kątowe końcówki liny z Księżyca i gleby ziemskiej. Znaczy się da, ale nie będzie to zbyt długie czasowo połączenie.

Nie czytasz i nie używasz wyobraźni :)

Napisałem wyraźnie

11 minut temu, radar napisał:

odpowiednia infrastruktura w koło Ziemi na powierzchni

co oznacza ruchomy punkt zaczepienia. Jak np. linia kolejowa po "linii zenitu Księżyca" w koło globu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale tu jeszcze dochodzi kwestia wytrzymałości liny. Lina dochodząca do powierzchni Ziemi (czy gdzieś blisko powierzchni) musiałaby być o wiele wytrzymalsza. Dlatego autorzy projektu oryginalnie pociągnęli ją z Księżyca do orbity geosynchronicznej (na wys. kilkudziesięciu tysięcy km).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic nie pomijam. Jakby ktoś czytał wątek od początku to byłoby jasne, że wiem o tym. Zresztą wątek windy kosmicznej nie pierwszy raz jest tutaj.

Wytrzymałość liny do czasu kiedy zaczną rozwijać ją od Księżyca na te 300k+ kilometrów pewnie się znacząco poprawi (materiałoznawstwo), no ale może nie.

Nie wiem o co Ci chodzi z tym odwijaniem :) Chyba dalej nie kumasz po co miała by być linia kolejowa (czy cokolwiekj w ten deseń).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież nie napisałem, że nie wydatek tylko, że SF :) Tym bardziej, że trzeba by zbudować takich ze dwie, plus rozjazdy, do tego współpraca globalna, no i o problemach inżynieryjnych nie wspomnę :)

Generalnie bardzie by się to przydało przy "ziemskiej" windzie kosmicznej, która normalnie by się nie poruszała :)

Wracając jednak do oryginalnego wątku, zirytowałem się, że sam na to nie wpadłem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uuu, ale Panowie, toż to lipa jest :)

Cytat
With current materials, it is feasible to build a cable extending to close to the height of geostationary orbit, allowing easy traversal and construction between the Earth and the Moon.

Do GEO? To słabo trochę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, radar napisał:

Do GEO? To słabo trochę...

Ale że o co chodzi? Przecież to było wyraźnie w artykule napisane, że chcą wykorzystać 

W dniu 12.09.2019 o 13:19, KopalniaWiedzy.pl napisał:

już teraz (...) komercyjnie dostępne materiały, z których taki kabel mógłby powstać.

Dlatego właśnie to jest winda na Księżyc, bo winda z Ziem na orbitę wymagała by znacznie bardziej wytrzymałych materiałów (takich obecnie nie produkowanych przemysłowo). :)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, darekp napisał:

Ale że o co chodzi?

A o to, że w ferworze walki rozważaliśmy/łem LEO :)

Nie mniej jednak po przeczytaniu źródła stwierdzam, że trzeba by to jeszcze dokładniej policzyć.

No i koszt nieznany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Łaziki pracujące na Marsie czy Księżycu, mierzą się z wieloma problemami. Jednym z nich jest ryzyko utknięcia w grząskim gruncie. Gdy tak się stanie operatorzy podejmują serię delikatnych manewrów, by pojazd wydobyć. Nie zawsze się to udaje. Łazik Spirit zakończył misję jako stacjonarna platforma badawcza po tym, jak utknął w luźnym piasku. Czy takim wydarzeniom da się zapobiec? Inżynierowie z University of Wisconsin-Madison informują o znalezieniu poważnego błędu w procedurach testowania łazików. Jego usunięcie może spowodować, że pojazdy na Marsie i Księżycu będą narażone na mniejsze ryzyko.
      Błąd ten polega na przyjęciu zbyt optymistycznych i uproszczonych założeń co do tego, jak łaziki zachowują się poza Ziemią. Ważnym elementem testów naziemnych takich pojazdów jest sprawdzenie, w jaki sposób mogą się one poruszać po luźnym podłożu. Na Księżycu grawitacja jest 6-krotnie mniejsza niż na Ziemi, więc przez dekady, testując łaziki, naukowcy tworzyli prototypy o masie sześciokrotnie mniejszej niż łazik docelowy i testowali je na pustyni. Jednak ta metoda pomijała pewien istotny szczegół – wpływ grawitacji na piasek.
      Profesor Dan Negrut i jego zespół przeprowadzili symulacje, które wykazały, że Ziemia przyciąga ziarenka piasku silniej niż Mars czy Księżyc. Dzięki temu piasek na Ziemi jest bardziej zwarty. Jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ziarna będą się pod nimi przesuwały. Jednak na Księżycu piasek jest luźniejszy, łatwiej się przemieszcza, więc obracające się koła trafiają na mniejszy opór. Przez to pojazdowi trudniej się w nim poruszać.
      Jeśli chcemy sprawdzić, jak łazik będzie sobie radził na Księżycu, musimy rozważać nie tylko wpływ grawitacji na pojazd, ale również wpływ grawitacji na piasek. Nasze badania pokazują, jak ważne są symulacje do badania możliwości jezdnych łazika na luźnym podłożu, wyjaśnia uczony.
      Uczeni dokonali swojego odkrycia podczas prac związanych z misją łazika VIPER, który ma trafić na Księżyc. We współpracy z naukowcami z Włoch stworzyli silnik Chrono, służący do symulacji zjawisk fizycznych, który pozwala na szybkie modelowanie złożonych systemów mechanicznych. I zauważyli istotne różnice pomiędzy wynikami testów VIPERA na Ziemi, a wynikami symulacji. Po przeanalizowaniu problemu znaleźli wspomniany błąd w procedurach testowych.
      Chrono to produkt opensource'owy, z którego skorzystały już setki firm i organizacji. Pozwala on lepiej zrozumieć najróżniejsze złożone mechanizmy, od mechanicznych zegarków po czołgi jeżdżące poza utwardzonymi drogami.
      Źródło: A Study Demonstrating That Using Gravitational Offset to Prepare Extraterrestrial Mobility Missions Is Misleading

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Koala to jedne z najbardziej rozpoznawalnych i lubianych zwierząt na Ziemi. Te niewielkie ssaki są jednak zagrożone w wyniku utraty i fragmentacji siedlisk oraz trapiących je chorób. Wiemy, że niemal całe życie spędzają na drzewach, schodzą z nich tylko, by przemieścić się na inne drzewo. I pomimo tego, że na gatunek ten zwraca się dużo uwagi, nauka niewiele wie o tych nielicznych chwilach, które zwierzęta spędzają na ziemi. Tymczasem z najnowszych badań wynika, że właśnie to zabija koale.
      Już poprzednie badania zgonów koali pokazały, że do 66% zgonów wśród nich dochodzi w momencie, gdy są na ziemi. Są tam głównie zabijane przez psy oraz samochody. Nie wiemy, jak często koala schodzą z drzew, jak daleko i jak szybko się przemieszczają, jak długo pozostają na ziemi, dlaczego schodzą z drzew. To niezwykle ważne informacje, których potrzebujemy, jeśli chcemy zidentyfikować najbardziej zagrożone obszary lub pory dnia i opracować strategie zmniejszenia zagrożeń czyhających na te zwierzęta, mówi doktorantka Gabriella Sparkes z University of Queensland.
      Uczona wraz z zespołem wyposażyła dzikie koale w nadajniki GPS oraz akcelerometry. Urządzenia założono zwierzętom żyjącym na obszarach, na których wiele drzew wycięto na potrzeby rolnictwa. Pozycję koali rejestrowano co 5 minut, a gdy znalazły się na ziemi, była ona odnotowywana co 5 sekund. Dzięki temu możliwe było precyzyjne określenie zachowań zwierząt.
      Tym, co zaszokowało naukowców, był fakt, jak wiele czasu zwierzęta spędzają na drzewach. Okazało się, że schodzą one z nich zaledwie 2-3 razy w ciągu nocy, a łączny czas przebywania na gruncie wynosi zaledwie około 10 minut. Z badań wynika też, że przebywające na ziemi zwierzę porusza się naprawdę powoli. Niemal tyle samo czasu spędzały na siedzeniu i staniu, co na przemieszczaniu się, a szybciej poruszają się jedynie przez 7% czasu spędzanego na gruncie. To może oznaczać, że zwierzęta bardzo szczegółowo oceniają otocznie, być może starannie wybierają drzewa, na które chcą wejść, a być może szybszy ruch wiąże się z olbrzymim wydatkiem energetycznym.
      Dokonane odkrycie przynosi niezwykle ważne informacje i pokazuje, jak wielkim zagrożeniem jest wycinka drzew. Skoro w ciągu tych zaledwie 10 minut przebywania na gruncie, ginie aż 2/3 zwierząt, a fragmentacja siedlisk powoduje, że koala zmuszone są przebywać na gruncie coraz więcej czasu, dalsze niszczenie środowiska może przynieść gatunkowi zagładę.
      Teraz autorzy badań oceniają te cechy habitatów koali, które decydują, jak długo zwierzęta pozostają na drzewach. Jeśli zidentyfikujemy gatunki drzew lub warunki środowiskowe powodujące, że zwierzęta dłużej zostają na drzewach, być może będziemy w stanie tak zarządzać krajobrazem, że rzadziej będą musiały schodzić z drzew, mówi Sparkes.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ciągu ostatnich 200 lat ludzkość wybudowała tyle zapór wodnych, że masa nagromadzonej wody doprowadziła do przesunięcia się skorupy Ziemi w stosunku do osi obrotu naszej planety. Pierwsza ze zmian została wywołana przez zapory wybudowane w Amerykach, drugą zaś spowodowało budowanie zapór w Afryce i Azji.
      Skorupa Ziemi leży na plastycznej, częściowo stopionej górnej części płaszcza planety. Może się więc względem niego przesuwać. I przesuwa się w wyniku zmiany rozkładu masy. Wówczas zmienia się też położenie punktów na skorupie, które wcześniej stanowiły bieguny planety.
      Geolodzy z Uniwersytetu Harvarda opublikowali na łamach Geophysical Research Letters artykuł, w którym ocenili wpływ 6862 zapór wodnych wybudowanych przez człowieka w latach 1835–2011 na położenie skorupy.
      Pomiędzy rokiem 1835 a 1954 w Ameryce Północnej i – w znacznie mniejszym stopniu – w Europie wybudowano tak wiele zapór wodnych, że w wyniku zmian dystrybucji masy na planecie dotychczasowy punkt wyznaczający biegun północny przesunął się 20,5 centymetra w kierunku 103. południka na wschód od Greenwich, który przechodzi przez Rosję, Mongolię, Chiny, Wietnam, Laos i Indonezję. Z tych ponad 20 centymetrów ruchu na wiek XIX przypadało jedynie 0,7 cm. Następnie w latach 1954–2011 tamy wybudowane w Afryce Wschodniej i Azji spowodowały, że doszło do przesunięcia o 57,1 cm w kierunku południka 117. zachodniego, przebiegającego przez zachodnie części Kanady i USA.
      Uwięzienie tak wielkich ilości wody w zaporach spowodowało, że w badanym okresie poziom oceanów spadł o 21 milimetrów. A raczej nie zwiększył się o te 21 mm. W badanych zaporach znajduje się około 8000 kilometrów sześciennych wody.
      W sumie, z różnych przyczyn, w latach 1835–2011 skorupa ziemska przesunęła się o około 113 centymetrów, z czego 104 centymetry przypadają na wiek XX.
      Źródło: True Polar Wander Driven by Artificial Water Impoundment: 1835–2011, https://agupubs.onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1029/2025GL115468

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przez ostatnich 540 milionów lat zmiany w sile pola magnetycznego Ziemi były skorelowane z poziomem atmosferycznego tlenu, donosi amerykańsko-brytyjski zespół naukowy. Wyniki badań sugerują, że procesy zachodzące głęboko wewnątrz naszej planety mogły mieć wpływ na organizmy żywe na powierzchni Ziemi. O swoim odkryciu uczeni poinformowali na łamach Science Advances.
      Historia ziemskiego magnetyzmu zapisana jest w skałach. Gdy rozgrzane minerały znajdujące się magmie stygną, mogą zapisać stan lokalnego pola magnetycznego. I zapis ten pozostanie w nich dopóty, dopóki nie zostaną ponownie silnie rozgrzane. Również ze skał i minerałów można odczytać poziom tlenu w atmosferze, gdyż ich skład chemiczny zależy od ilości tlenu w czasie, gdy się tworzyły. I jeden, i drugi zapis jest od dawna używany w nauce, informacje takie można znaleźć w olbrzymiej liczbę baz danych utworzonych na potrzeby badań geofizycznych i geochemicznych. Jednak, jak twierdzą autorzy nowych badań, dotychczas nikt nie wpadł na pomysł, by dokładnie porównać ze sobą oba zapisy.
      Zadania takiego podjęli się Weijia Kuang i Ravi Kopparapu z NASA Goddard Space Flight Center, Joshua Krissansen-Totton z University of Washington oraz Benjamin J. W. Mills z University of Leeds. Te dwa zestawy danych są bardzo podobne. Ziemia to jedyna znana nam planeta, która podtrzymuje złożone formy życia. Korelacja, którą znaleźliśmy, pozwoli nam lepiej zrozumieć ewolucję oraz jak jest ona powiązana z procesami zachodzącymi wewnątrz planety, mówi Weijia Kiang.
      Uczeni prześledzili zmiany siły pola magnetycznego i poziomu tlenu w atmosferze aż do czasów eksplozji kambryjskiej, w czasie której nagle pojawiło się wiele złożonych form życia. Istnienie korelacji pomiędzy siłą pola magnetycznego, a poziomem tlenu sugeruje, że oba te zjawiska mogą być reakcją na ten sam proces, na przykład na ruch kontynentów, uważa Benjamin Mills.
      Naukowcy mają nadzieję, że uda im się prześledzić jeszcze dłuższy okres historii Ziemi. Chcą sprawdzić, czy znaleziona korelacja się utrzyma. Planują też poddać analizie inne pierwiastki niezbędne do istnienia życia, by przekonać się, czy i w ich przypadku widać taki sam schemat.
      Źródło: Strong link between Earth’s oxygen level and geomagnetic dipole revealed since the last 540 million years, https://www.science.org/doi/10.1126/sciadv.adu8826

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ziemia doświadczyła co najmniej 5 epizodów masowego wymierania. Przyczyny niektórych z nich, jak wymierania kredowego, kiedy wyginęły dinozaury, są znane. Co do innych wymierań, nie mamy takiej pewności. Od pewnego czasu pojawiają się głosy, że za przynajmniej jedno z wymierań odpowiedzialny był wybuch supernowej. Autorzy nowych badań uważają, że bliskie Ziemi supernowe już co najmniej dwukrotnie doprowadziły do wymierania gatunków. I nie mamy gwarancji, że sytuacja się nie powtórzy.
      Podczas eksplozji supernowej dochodzi do emisji olbrzymich ilości promieniowania ultrafioletowego, X czy gamma. Z badań przeprowadzonych w 2020 roku wiemy, że wybuch supernowej w odległości mniejszej niż 10 parseków (ok. 33 lata świetlne) od Ziemi, całkowicie zabiłby życie na naszej planecie. Za wymierania mogą więc odpowiadać wybuchy, do których doszło w odległości około 20 parseków (pc). Zginęłoby wówczas wiele gatunków, ale samo życie by przetrwało.
      Alexis L. Quintana z Uniwersytetu w Alicante oraz Nicholas J. Wright i Juan Martínez García z Keele University przyjrzeli się 24 706 gwiazdom OB znajdujących się w odległości 1 kiloparseka (kpc), czyli 3261 lat świetlnych od Słońca. Dzięki temu obliczyli tempo tworzenia się takich gwiazd, liczbę supernowych oraz liczbę supernowych bliskich Ziemi. Na podstawie tych obliczeń doszli do wniosku, że supernowe mogły odpowiadać za dwa masowe wymierania na Ziemi – ordowickie sprzed 438 milionów lat oraz dewońskie, do którego doszło 374 miliony lat temu.
      Autorzy wspomnianych badań z 2020 roku stwierdzili, że supernowa Typu II była odpowiedzialna z kryzys Hangenberg, końcowy epizod wymierania dewońskiego. Ich zdaniem, promieniowanie z wybuchu supernowej docierało do Ziemi przez 100 000 lat, doprowadziło do olbrzymiego zubożenia warstwy ozonowej i masowego wymierania.
      Quintana, Wright i García wyliczają, że do eksplozji supernowej w odległości 20 pc od Ziemi dochodzi raz na około 2,5 miliarda lat.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...