Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Na pewno dokonaliśmy postępu? Rolnicy mają mniej wolnego niż łowcy-zbieracze.

Rekomendowane odpowiedzi

18 godzin temu, darekp napisał:

Hm, niespecjalnie czuję, dlaczego wejść łatwo, ani dlaczego wyjść trudno. To żadna przyjemność wejść w rolnictwo (obsiać kawał ziemi, czekać aż wzrośnie, potem zbierać), gdy nikt tego przed tobą nie robił. A wyjść... no cóż, co za problem.

Rolnictwa raczej nikt nie wymyślił , powstało w sposób naturalny. Wystarczyła obserwacja, że z ziarna wyrasta zielsko, na którym takich samych ziaren jest 10. Czyli wygodniej sypnąć trochę koło obozowiska i zebrać co wyrośnie, niż ganiać po łące i garstka tu, garstka tam... No i fajnie się zaczęło. Ale później druga obserwacja, że jak trochę się kijkiem w ziemi pogrzebie, to wyrośnie więcej - i tu już zaczęło się to mniej fajne, czyli praca i jej konsekwencje.
A że wyjść trudno? Bo wejście w rolnictwo, jako podstawę bytu, spowodowało zbyt duże zmiany w sposobie życia, strukturze grupy i w środowisku, żeby powrót był realny. oczywiście statystycznie, a nie w jakichś pojedynczych przypadkach.
 

W dniu 6.07.2019 o 11:59, venator napisał:

Badania współczesnych buszmenów z ludu San z pustyni Kalaharii, wykazują, że San na zaspokojenie potrzeb żywieniowych poświęcają 19 h tygodniowo.

Tak, a jest to dosyć "trudny" teren. Nie tak dawno czytałem w sieci niezły artykuł o ich życiu, niestety skleroza zeżarła namiary.
 

10 godzin temu, okragly napisał:

w paleolicie rodziła 3 dzieci a neolicie 20 (permanentna ciąża)

Może 3 i 20 to lekka przesada,  ale ogólnie tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A przy okazji - jest początek lipca, ciepło i fajnie...
Ale dla rolników w naszej strefie klimatycznej to był najgorszy czas w roku - przednówek. Z poprzedniego roku zjedzone albo nie nadawało się do jedzenia, a nowego jeszcze nie było. Czyli głód. I to nie kilkudniowy, jaki przy wyjątkowym pechu mógł zdarzyć się łowcom/zbieraczom, a trwający nierzadko już od maja czy nawet dłużej. Nie w każdym roku tak było, ale to raczej była norma, a nie wyjątek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Tak dla ścisłości:

54 minuty temu, Szedar napisał:

Łatwiej zjeść cielaka.

Tygodniowe cielę nie jest chyba zbyt apetyczne, pewnie jednak trzeba podchować dłużej.

54 minuty temu, Szedar napisał:

do tygodnia po urodzeniu mleko nie bardzo "przemysłowe" (siara)

Przemysłowe może nie, ale na wsi robiło się takie specyficzne kluski z siary (pamiętam z dzieciństwa).

Wydaje mi się, że te rozważania o mleku trzeba traktować dość "symbolicznie", było więcej powodów do przejścia na rolnictwo, które już tu jakoś po trochu wymieniliśmy (nie jestem pewien, czy wszystkie), a można by dorzucić, że np. Chińczycy chyba w ogóle nie mają tradycji picia mleka, chociaż lud rolniczy od tysiącleci jak najbardziej.

A poza tym ta przemiana nie następowała w ciągu jednego pokolenia, więc można było jakoś bardziej stopniować, na początku mało krów i mało mleka im podbieranego do karmienia ludzkich dzieci, potem stopniowo coraz więcej.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 7.07.2019 o 03:25, ex nihilo napisał:

 

A dlaczego rolnictwo zwyciężyło? Mój całkiem prywatny pogląd jest taki, że była to pułapka. Wejść łatwo, ale wyjść dużo trudniej. :D

Uważam, że trafione w dziesiątkę.

Od siebie dodam, że to mogła być pułapka alkoholizmu, a pisząc nieco  bardziej ogólnie, zamiłowania do alkoholu.

Temat ten bada archeolog Patrick McGovern z Uniwersytetu Pensylwanii. I to co mu wychodzi, to to, że tam gdzie pojawia się rolnictwo, tam się pojawia alkohol. Albo na odwrót ;). Tak wychodzi z badań skorup naczyń, z wczesnoneolitycznych stanowisk, badanych przez McGovern'a. W sukurs teorii McGoverna przychodzą najnowsze odkrycia z Bliskiego Wschodu. W jaskini Raqefet, na Górze  Karmel , odkryto najstarsze ślady warzenia piwa. Sprzed 14 tys lat. Mieszkali tam przedstawiciele kultury natufijskiej, formalnie  jeszcze mezolitycznej. Wygląda na to, że zanim nauczyli się wypiekać chleb (jako pierwsi),  to nauczyli się szlachetnej sztuki piwo-warzenia. 

Pociąg do substancji psychoaktywnych jest cechą nie tylko człowieka, ale i innych ssaków. Zapewne łowcy-zbieracze znali "smak" sfermentowanych owoców, i stanu po ich spożyciu. Opanowanie uprawy zbóż, pozwoliło na odkrycie i  opanowanie procesu powstawania alkoholu, a więc uchwycenia tego co mogła dotychczas zaoferować jedyna natura.

Najstarsze ślady rolnictwa mają aż 23 tyś lat:

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C405934%2Cludzie-probowali-uprawiac-zboza-juz-23-tys-lat-temu.html

Ciekawe, czy nie była to przypadkiem próba stworzenia czegoś co wprowadzi w nieco odmienny stan świadomości? ;)

Później poszło z górki. Rolnictwo, powstanie pierwszych większych osad, degradowało lokalne środowisko. Alkohol, zaczął odgrywać niejako rolę sanitarną., jako, że woda lokalnie bywała  mocno zanieczyszczona. A także odżywczą. Jeszcze w XVI-XVIII wieku, piwo, a właściwie podpiwek, w Polsce, dostarczał nawet 20% dziennego zapotrzebowania kalorycznego, a piwne śniadanie, dopiero około XVIII w. zaczęło być wypierane przez kawę i cukier. 

W tych nieco luźnych, alkoholowych dywagacjach można pójść nieco dalej. Amerykański antropolog, Lewis Morgan, wprowadził termin demokracji wojennej. Badając Irokezów, doszedł do wniosku, że istotą prowadzenia wojen przez tych bardzo wojowniczych Indian, , była chęć opowiadania o swych przewagach wojennych przy wspólnych biesiadach. A biesiady po to, żeby się pokazać i umówić na kolejne wyprawy. I tak w kółko. Prof.W.  Nowakowski z Instytutu Archeologii UW, rozwinął tę teorie dalej. Ten sposób doskonale pasuje także do innych wojowniczych ludów. Choćby barbarzyńców. W przeciwieństwie do Indian, których alkohol zgubił, u barbarzyńców alkohol w ucztach odgrywał niezwykle ważną rolę. W barbaricum mieszkało zaledwie około 3 mln ludzi, a mimo to byli w tanie stawić z sukcesami czoła Imperium Rzymskiemu. A czym się różnił barbarzyńca od statecznego obywatela Rzymu? Tym, że nosił spodnie i pił nierozcieńczone wino. I był to poważny wyróżnik. Demokracja wojenna panowała również u Wikingów, których reklamować nie trzeba, wśród średniowiecznego rycerstwa, czy też naszej szlachty. Ucztowanie było niezwykle ważnym elementem życia tak towarzyskiego jak i politycznego szlachty.

Także alkohol, odgrywał i odgrywa niezwykle istotną rolę w naszej cywilizacji. A zaczęło się kiedy łowca posmakował sfermentowanych owoców. 

46 minut temu, darekp napisał:

Chińczycy chyba w ogóle nie mają tradycji picia mleka, chociaż lud rolniczy od tysiącleci jak najbardziej.

W walkach z Czyngis-chanem ich to zgubiło. Armia Czyngis-chana nie musiała wlec ze sobą taborów, bo przecież można było doić kobyły, na których się jechało. 

 

Cytat

Gdzie można o nich poczytać?

Choćby tu:

https://www.ucpress.edu/book/9780520267985/uncorking-the-past

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
21 minut temu, venator napisał:

W walkach z Czyngis-chanem ich to zgubiło. Armia Czyngis-chana nie musiała wlec ze sobą taborów, bo przecież można było doić kobyły, na których się jechało. 

Ps. Zadecydowała mutacja genu odpowiadającego za wytwarzanie laktazy. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
21 godzin temu, darekp napisał:

Naprawdę? Skąd to wiadomo? Przecież łowcy-zbieracze nie znali antykoncepcji, spodziewałbym się, że była w ciąży przez większość czasu (dokładnie tak samo jak u rolników).

Nie, raczej nie była. Wśród ludu San, kobieta zachodzi w ciąże co 4 lata. Kobieta, wśród łowców-zbieraczy rodziła  tyle ile mogła nieść na plecach i pracować. Po tym jak dziecko nauczyło się sprawnie chodzic i robić to w sposób rozsądny mijało 2-3 lata. i kolejna ciąża, a nie co rok  prorok. 

U rolników wyższa śmiertelność musiała być rekompensowana wyższą dzietnością:

https://www.ucpress.edu/book/9780520267985/uncorking-the-past

21 godzin temu, darekp napisał:

 

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, venator napisał:

U rolników wyższa śmiertelność musiała być rekompensowana wyższą dzietnością:

hmm, ciekawi mnie skąd ta wyższa śmiertelność u rolników? Są na to jakieś badania? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
48 minut temu, Szedar napisał:

O ile pamiętam, nietolerancja laktozy to jakieś 20% ludzkości. Głównie Azjaci (Derek, tak :)). Więc wybacz, ale nie sądzę, że to armia "Czyngis-hana" chlejąc z kulbaki tym się zasłynęła...

W Chinach mleko nie było spożywane, ale Mongołowie to nie Chińczycy. Co więcej, z mleka robili też alkohol - kumys. (znów ten alkohol ;)). Mutacja genu odpowiadający za powstanie laktazy było zresztą jedną z przyczyn zwycięstwa rolników-hodowców nad łowcami-zbieraczami , w Europie, we wczesnym neolicie. 

Mimo, że armia państwa Jin, była liczniejsza od Mongołów, to o zwycięstwie koczowników  zadecydowała ich niezwykła mobilność. Nie ciągnęli za sobą taborów, a to właśnie rozłożyło Chińczyków. To tylko w hollywodzkich filmach jest tak, że rycerstwo galopem jechało na pole bitwy, mając przy sobie jedynie miecze i kopie. . W rzeczywistości proces przemieszczania się wojsk był niezwykle żmudny. Szacuje się, że 80-tyś armia ciągnąca w 1651 r. do obozu pod Sokalem ( w przeddzień bitwy beresteckiej) ciągnęła ze sobą aż  ok. 300 tys wozów taborowych. 

Tatarzy słynęli zaś z niezwykłej mobilności i samowystarczalności " w polu". 

13 minut temu, Warai Otoko napisał:

hmm, ciekawi mnie skąd ta wyższa śmiertelność u rolników? Są na to jakieś badania?

Wydaje się to rozsądnym tłumaczeniem:

Po drugie, osiadły tryb życia rolników spowodował wytworzenie się korzystnych warunków dla pojawienia się i rozprzestrzeniania pasożytów oraz chorób zakaźnych, nieznanych lub bardzo rzadkich w społecznościach koczowniczych. Stałe osady ze skoncentrowaną w nich ludnością zmienić się miały w inkubatory, w których różne patogeny mogły trwać w stanie uśpienia, a w korzystnym momencie się uaktywnić. Rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych przenoszących się dzięki kontaktowi fizycznemu jest łatwiejsze w społecznościach charakteryzujących się dużą gęstością zaludnienia, a ona z kolei powoduje zanieczyszczanie okolicznej wody i gleby zwiększając możliwości ponownych zachorowań. W rolniczej osadzie fizyczna bliskość wielu zwierząt hodowlanych, powodowała także częstsze zachorowania na choroby pochodzenia zwierzęcego. Dodatkowo nawadnianie pól powodowało powstawanie zbiorników ze stojącą wodą, które mogą być źródłem wielu chorób, np. malarii (Livi-Bacci, 1992: 40-41).

https://phavi.umcs.pl/at/attachments/2014/0117/122144-nowakowski-reprodukcja-ludnosci-w-spoleczenstwach-rolniczych.pdf

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
21 minut temu, venator napisał:

 

Wydaje się to rozsądnym tłumaczeniem:

Dzieki, ciekawy artykuł i wytłumaczenie też sensowne, chociaz autor wskazuje, ze kwestia zwiększonej umieralności w okresie rolnictwa to jedna z dwóch hipotez (nazywana przez niego "późniejszą teorią") - a druga (klasyczna) zakładała zmniejszenie umieralności (bo stały dostęp do pożywienia, brak głodu, mięso, mleko etc.). Jedno jest pewne, dzietność wzrosła znacznie, natomiast z podanego artykułu wynika, że umieralność nie wiadomo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Umieralność też wzrosła i to znacząco. W stosunku do paleolitu nastąpił znaczący średni spadek długości życia. Wzrost liczby ludności odbywał się przede wszystkim kosztem kobiet, bo to one płaciły cenę za częstsze porody. 

Badania osady obronnej w Bruszczewie, wskazują, że ci wcześni metalurdzy, reprezentanci kultury unietyckiej,  doprowadzili do katastrofy ekologicznej, co zmusiło ich do porzucenia osady.

W wodzie, w pobliżu osady, zakwitły w końcu sinice, znajdowały się ludzkie patogeny, woda była nie tylko niepitna, a wręcz mogła być trująca. Cena za postęp była znacząca, w zasadzie płacimy za nią cały czas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
15 godzin temu, venator napisał:

Od siebie dodam, że to mogła być pułapka alkoholizmu, a pisząc nieco  bardziej ogólnie, zamiłowania do alkoholu.

Hipoteza, że dzisiejszy bajzel jest skutkiem alkoholizmu naszych prapra mocno mi się podoba, bo na trzeźwo... :D
Ale przypuszczam jednak, że i bez alkoholu pułapka by zadziałała. Początkowo były same korzyści, praktycznie bez kosztów, które stopniowo pojawiały się dopiero później. Natomiast alkohol (też przypadek + obserwacja) mógł być dopalaczem przyspieszającym proces.
 

14 godzin temu, venator napisał:

"osiadły tryb życia rolników spowodował wytworzenie się korzystnych warunków dla pojawienia się i rozprzestrzeniania pasożytów oraz chorób zakaźnych (...)"

Do tego choroby przywleczone z zewnątrz - handel, wojny, niewolnicy, pielgrzymki.
 

13 godzin temu, Warai Otoko napisał:

a druga (klasyczna) zakładała zmniejszenie umieralności (bo stały dostęp do pożywienia, brak głodu, mięso, mleko etc.)

Ta klasyczna była z czapy wzięta, bez żadnych danych. Wynikała z idei liniowego "postępu i rozwoju".
Papu ł/z mieli znacznie lepsze niż rolnicze pospólstwo, chociaż i w pałacach niekoniecznie było lepiej, biorąc pod uwagę dietetykę, która wtedy nie istniała (teraz zresztą też z tym niewiele lepiej).
Co do braku głodu - nie tylko ilość kalorii jest ważna, ale też witaminy, mikroelementy i inne takie, to jedno, a drugie, to głód, ten prawdziwy, pojawił się praktycznie razem z rolnictwem. Koczownicy przemieszczali się tam, gdzie było jedzenie, a bardziej osiadli ł/z nie mieli problemu z przejściem na koczownictwo, kiedy warunki tego wymagały. Rolnicy byli w takich sytuacjach zdani na łaskę losu.
Opisywałem tutaj niedawno jak znalazłem obozowisko mezolitycznych ł/z - nie było to wcale trudne. Suche wzgórze blisko rzeki płynącej (wtedy) przez ogromną puszczę. Czy trzeba czegoś więcej, żeby nie wiedzieć, co to głód?

 

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
7 godzin temu, ex nihilo napisał:

Suche wzgórze blisko rzeki płynącej (wtedy) przez ogromną puszczę. Czy trzeba czegoś więcej, żeby nie wiedzieć, co to głód?

Byłem w lesie wielokrotnie. I zawsze mnie to uderzało: przecież tu nie ma co jeść! Zanim zdołałbym coś upolować byłbym już bardzo, bardzo chudy :)

Tak więc to bogactwo jedzenia wydaje mi się przesadzone, a w dodatku, jednak poszliśmy w rolnictwo. Selekcja powinna wygubić rolników, a jednak to zbieracze nie przetrwali.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
52 minuty temu, Jajcenty napisał:

Byłem w lesie wielokrotnie. I zawsze mnie to uderzało: przecież tu nie ma co jeść!

Mnie też. Ale z drugiej strony, ludzie chodzą do tego lasu i zbierają jagody, grzyby. Przedwczoraj mi pani sprzedała słoik jagód, 2,5 kg. Jakby nie patrzeć, prawie połowa dziennego zapotrzebowania na kalorie. Nie wiem, ile czasu jej zajęło zebranie, narzekała, że nie ma jagód w lesie.

Gdyby do tych jagód dorzucić jakąś upolowaną od czasu do czasu sarnę albo dzika, to może i by się zaspokoiło potrzeby kaloryczne.

Tak że nie wiem. Ja chyba nie miałbym cierpliwości zbierać tych jagód, ale....

52 minuty temu, Jajcenty napisał:

Selekcja powinna wygubić rolników, a jednak to zbieracze nie przetrwali.

Z tą selekcją rzeczywiście sprawa wygląda dość dziwnie. Dlaczego ewolucja nie premiuje inteligencji? Tu wychodzi trochę tak, że cywilizacja techniczna (pierwszy krok do niej to rolnictwo jakby) niespecjalnie się opłaca z punktu widzenia ewolucji. Dlatego delfiny czy ośmiornice czy słonie czy inne wydry (posługują się narzędziami - kamieniami rozbijają skorupy małży) niczego takiego nie stworzyły. Jedynie małpy pewnego gatunku - które zlazły z drzewa - zapewne nie po dobroci - i podświadomie tęskniły za owocami - dlatego zaczęły wytwarzać i konsumować alkohol - w stanie lekkiego podchmielenia wytworzyły cywilizację. Bo to był jakiś szczególny, wyjątkowy przypadek, bardziej odczuwały potrzebę "odmiennych stanów świadomości" (ze względu na brak owoców - tak myślę) - dlatego bardziej kombinowały, nie bardzo wiedząc co robią i coś tam im przypadkiem wyszło. ;)

Może tak było, może nie, ja się nie znam na antropologii.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
11 minut temu, darekp napisał:

ak że nie wiem. Ja chyba nie miałbym cierpliwości zbierać tych jagód, ale....

Z jagodami jest jeszcze inny problem, ile ich jest z powiedzmy losowego hektara lasu na rok.(losowy bo bez uprawy).

No i trochę słabo zimą ;) (W naszym rejonie)

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Afordancja napisał:

No i trochę słabo zimą ;) (W naszym rejonie)

Zgadza się, też jedna z wątpliwości, o których pomyślałem, ale nie napisałem :) Można suszyć grzyby na zimę, przynajmniej tyle. A poza tym są rejony o cieplejszym klimacie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, darekp napisał:

A poza tym są rejony o cieplejszym klimacie

Tych rejonów też nie jest tak dużo, więc zaczyna się (w sensie może) walka o tereny/zasoby. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
12 minut temu, Afordancja napisał:

Tych rejonów też nie jest tak dużo, więc zaczyna się (w sensie może) walka o tereny/zasoby. 

Ja pochodzę ze wsi, pamiętam jeszcze czasy komuny, gdy prądu często nie było wieczorami itp. W domu piec na węgiel do ogrzewania. W gruncie rzeczy wydaje mi się - ale piszę to z b. dużym wahaniem - że może dałoby się w naszym klimacie wyżyć w lesie. Trzeba by mieć dużo wiedzy, doświadczenia, ale może by się udało. Bo pierwsze wrażenie w lesie, to rzeczywiście, że nie ma nic do jedzenia. Ale z drugiej strony nawet w pracy się robi nieraz rzeczy, które w pierwszej chwili wyglądały na niemożliwe, prawda? ;)

Gorzej z tym drugim - czy nasza cywilizacja to rzeczywiście tylko skutek alkoholu i przypadku.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
3 minuty temu, darekp napisał:

Trzeba by mieć dużo wiedzy, doświadczenia, ale może by się udało. Bo pierwsze wrażenie w lesie, to rzeczywiście, że nie ma nic do jedzenia. Ale z drugiej strony nawet w pracy się robi nieraz rzeczy, które w pierwszej chwili wyglądały na niemożliwe, prawda? 

/wg mnie dało by radę, tylko kwestia ile osób jest na jakim terenie. Tylko nie wiem czy mogę hodować zwierzęta na zimę czy to już podpada pod rolnictwo. Bo jak w lato myślę, że dałbym radę, sam na dużym terenie tak w zimę to nie jestem taki pewien, zależy  jakie były by założenia tego testu. 

No, może nie sam, ale kilka osób na wielkim terenie

Edytowane przez Afordancja

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Godzinę temu, Jajcenty napisał:

Byłem w lesie wielokrotnie. I zawsze mnie to uderzało: przecież tu nie ma co jeść! Zanim zdołałbym coś upolować byłbym już bardzo, bardzo chudy :)

To tylko Twoja wina, a nie lasu :D

2 minuty temu, Afordancja napisał:

Tylko nie wiem czy mogę hodować zwierzęta na zimę

Po co hodować, w zimie łatwiej się poluje.

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, ex nihilo napisał:

Po co hodować, w zimie łatwiej się poluje.

Tu się zgadzam. W zimie też są dzikie zwierzęta, duże. Nie odlatują do ciepłych krajów;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, ex nihilo napisał:

Po co hodować, w zimie łatwiej się poluje.

Przyszła mi na mysl koncepcja, domku (bo wypadało by zbudować) gdzie pod spodem są zwierzęta i mnie grzeją :) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Afordancja napisał:

Przyszła mi na mysl koncepcja, domku (bo wypadało by zbudować) gdzie pod spodem są zwierzęta i mnie grzeją

Ogień opanowaliśmy jakieś 500 tys. do nawet miliona lat temu (gdzieś czytałem, że są takie szacunki).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, darekp napisał:

Ogień opanowaliśmy jakieś 500 tys. do nawet miliona lat temu (gdzieś czytałem, że są takie szacunki).

no i znów czy byłbym sam czy nie, jak mnie nie ma to ognia nie ma, gałązki w zimę (nie mam narzędzi przecież) zbierać fajnie, wracam i jest za***iście zimno, śpię to też dorzucam?
W średniowieczu(czy jaka to tam epoka byłą)  mieli ogień a jakoś to stosowali, widać lepsze niż ognisko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Afordancja napisał:

nie mam narzędzi przecież

Narzędzia musisz zrobić sobie sam. Czy raczej musicie - w grupie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Teraz, darekp napisał:

Narzędzia musisz zrobić sobie sam. Czy raczej musicie - w grupie.

No jak grupa to już lepiej, trzeba mieć strażnika ognia ;) 

Jednak dalej uważam, że skoro gdy już mieli ogień wymyślono takie podejście to musi mieć swoje plusy, nie wiem nie testowałem ;)

Co do narzędzi to znów, w ciepłych rejonach chatkę łatwo zbudować, a naszych warunkach... drzewa jak by trochę bardziej oporne, ale też nie mam doświadczeń.

Pytanie jak daleko idziemy w "koczowniczość" ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W jaskini El Mirador w słynnej Sierra de Atapuerca naukowcy odkryli ślady kanibalizmu. To kolejny raz, gdy piszemy o takich praktykach w rejonie. Niedawno informowaliśmy o podobnych dowodach z innego stanowiska w Atapuerce – Gran Dolina – gdzie ponad 800 tys. lat temu zjedzono dziecko gatunku Homo antecessor. Teraz cofamy się o niespełna sześć tysięcy lat, do schyłku neolitu, kiedy Europę zamieszkiwały już społeczności rolników i hodowców.
      Badania, których wyniki ukazały się w Scientific Reports, dowodzą, że około 5700 lat temu w El Mirador doszło do aktu przemocy między lokalnymi społecznościami lub między miejscowymi, a ludnością napływową. Konflikt zakończył się zabiciem i zjedzeniem co najmniej jedenastu osób – dzieci, nastolatków i dorosłych. Analizy kości wykazały, że ciała ofiar zostały oskórowane, pozbawione mięsa, rozczłonkowane, kości łamano w celu wydobycia szpiku, a następnie poddano obróbce cieplnej. Nie znaleziono jednak żadnych oznak rytuału pogrzebowego – wszystko wskazuje na chłodną, systematyczną konsumpcję.
      Naukowcy analizowali m.in. ślady nacięć na kościach (wynik użycia narzędzi kamiennych), złamania charakterystyczne dla wydobywania szpiku oraz – co szczególnie wymowne – odciski ludzkich zębów. Wyniki analizy stosunku izotopów strontu (87Sr/86Sr) wskazują, że wszyscy ci ludzie byli miejscowi, a cała sekwencja zdarzeń – od zabicia po konsumpcję – mogła rozegrać się w zaledwie kilka dni. Datowanie radiowęglowe wskazało, że do wydarzenia doszło w latach 3750–3620 p.n.e., na krótko przed tym, jak jaskinia przestała pełnić rolę schronienia dla neolitycznych mieszkańców i zaczęto ją wykorzystywać jako grobowiec.
      Autorzy badania – m.in. dr Palmira Saladié (IPHES-CERCA), dr Antonio Rodríguez-Hidalgo (Instytut Archeologii w Méridzie, CSIC) oraz Francesc Marginedas – podkreślają, że kanibalizm jest jednym z najtrudniejszych do interpretacji zachowań w przeszłości. W naszej kulturze niemal automatycznie kojarzy się z „barbarzyństwem”, tymczasem archeologia i etnografia pokazują, że przyczyny mogły być różne – od głodu, po element strategii wojennej czy społecznej. W El Mirador brak śladów klęski żywiołowej czy głodu, więc najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada konflikt międzygrupowy, być może mający na celu całkowite unicestwienie rywali – fizyczne i symboliczne.
      Podobne przypadki znane są z innych stanowisk neolitycznych w Europie – masakry w Talheim (Niemcy) czy Els Trocs  (Hiszpania) – które również wiąże się z przemocą między rolnikami. Jednak El Mirador wyróżnia się skalą i systematycznością konsumpcji. Przypomina to też znaleziska z Herxheim (Niemcy) czy jaskini Fontbrégoua (Francja), gdzie przemoc i kanibalizm występowały łącznie.
      Nie jest to pierwszy epizod kanibalizmu w samej jaskini El Mirador – wcześniejsze badania wykazały, że podobne praktyki miały tu miejsce również w epoce brązu, pomiędzy rokiem 2650 a 2150 p.n.e. Powtarzalność takich zachowań w różnych epokach czyni to stanowisko wyjątkowo cennym źródłem wiedzy o przemocy i rytuałach w późnej prehistorii. Jak podsumowuje dr Saladié, pozwala to lepiej zrozumieć, jak społeczności postrzegały ciało ludzkie – nie tylko jako osobę, ale czasem także jako „zasób”.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Globalne nierówności, poziom dystrybucji dóbr i akumulacji kapitału, są częstym przedmiotem dyskusji. Wiele dziedzin nauki zajmuje się badaniem historii powstawania hierarchii i nierówności w ludzkich społecznościach. Szeroko obecnie akceptowana teoria mówi, że pojawienie się rolnictwa i związanego z tym osiadłego trybu życia było zapowiedzią nieuniknionych nierówności. A do ich powstania w szczególności przyczyniło się wynalezienie radła, które umożliwiało akumulację kapitału i przekazywanie go kolejnym pokoleniom.
      Zgodnie z tą teorią nierówności były stałym elementem życia w Eurazji już ok. 2500 lat po pojawieniu się rolnictwa i tylko rosły. Gdy bowiem wprowadzono radło elita wojowników mogła przejmować coraz większą kontrolę i przekazywać swoją pozycję oraz majątek potomstwu. Własność prywatna została zinstytucjonalizowana, co w sposób nieunikniony prowadziło do rosnącego rozwarstwienia społecznego.
      Naukowcy z Uniwersytetu w Kilonii opublikowali na łamach Science Advances artykuł, w którym dowodzą, że chociaż rolnictwo miało potencjał zwiększania nierówności społecznych i materialnych, rzadko do nich prowadziło. Na podstawie badań w Kotlinie Panońskiej stwierdzają, że musiało minąć co najmniej 5000 lat od pojawienia się w Europie rolnictwa, by nierówności były szerzej widoczne.
      Do badania nierówności wykorzystuje się obecnie współczynnik Giniego. Jego skala rozciąga się od 0 (idealna równość dochodowa wszystkich gospodarstw domowych) po 1 (jedno gospodarstwo przejmuje wszystkie dochody w państwie). Można go też wyrazić w skali od 0 do 100. Im zatem współczynnik Giniego wyższy, tym większe nierówności.
      Naukowcy z Kilonii zauważają, że o ile w wyposażeniu grobów od V tysiąclecia przed naszą erą widoczne są większe różnice niż wcześniej, to między V a II tysiącleciem różnice te to pojawiają się, to zanikają, przez co w dłuższej perspektywie współczynnik Giniego nie rośnie w sposób znaczący.
      Uczeni do obliczenia współczynnika nierówności wzięli pod uwagę zarówno wyposażenie grobowe, jak i wielkość domostw. Uwzględnili przy tym wielkość osad, zagęszczenie osadnictwa oraz czas istnienia każdej z nich. Stwierdzili, że chociaż nierówności zawsze są widoczne, to w okresie od 6000 do 1000 lat przed naszą erą sekwencja zmian w Kotlinie Panońskie wykazuje, ogólnie rzecz biorąc, ograniczony wzrost nierówności wyrażony wielkością domostw w granicach osad. Ich zdaniem stało się tak, gdyż istniała powtarzająca się sekwencja wzrostu i zmniejszania się nierówności, nad którą czuwały instytucje społeczne promujące współpracy, a nie akumulację kapitału i konkurencję.
      Co więcej, mechanizmy te działały w społeczeństwach o coraz większym stopniu organizacji. Autorzy badań zauważyli na przykład, że wkrótce po przybyciu rolników do Europy Południowo-Wschodniej, mieszkańcy osad zaczynają tworzyć kopać rowy dla celów obronnych lub ceremonialnych. To wskazuje na rosnący stopień organizacji społecznej. Jednak dopiero w późnej epoce brązu, około 1400 roku p.n.e., dochodzi do znacznego zwiększenia rozmiarów tych rowów. Również jasny trend widać w czasie trwania osad. Te neolityczne istniały znacznie dłużej niż duże ufortyfikowane miejsca i inne osady epoki brązu.
      To pokazuje, że z czasem rosła zdolność społeczeństw do samoorganizacji. Jednak zmiany te nie prowadziły automatycznie do zwiększenia nierówności. Te pojawiły się dopiero później, wyjaśnia doktor Fynn Wilkes. Co więcej, dane archeologiczne wskazują, że w epoce brązu te osady, w których tworzyły się pierwsze hierarchie, były opuszczane przez mieszkańców. Wydaje się, że ludzie głosowali nogami, niwecząc w ten sposób próby ambitnych jednostek, które chciały narzucić swoją wolę tym wczesnym społecznościom, stwierdza główny autor badań, doktor Paul R. Duffy.
      Współczynnik Giniego dla wielkości domostw w Kotlinie Panońskiej w całym badanym okresie 5000 lat wahał się od 0,016 do 0,620. Średnio wynosił 0,209, był więc znacznie niższych od obecnego współczynnika dla najbardziej równościowych krajów na świecie.
      Podsumowując swoje badania, naukowcy stwierdzają, że badając nierówności w europejskiej epoce brązu archeolodzy biorą pod uwagę nie różnice w wielkości domostw, a wyposażenie grobowe. [...] Naszym zdaniem bogactwo niewielkiej grupy nie oznacza istnienia różnych warstw społecznych i sprawowania kontroli przez mniejszość.[...] różnice w wyposażeniu grobów to raczej sposób na celebrowanie zmarłych za pomocą przedmiotów, które posiadali za życia. [...] wyposażenie grobowe składa się z przedmiotów [...] pozostawionych zmarłemu, a nie odziedziczonych przez żyjących.
      Ze szczegółami można zapoznać się w artykule Five thousand years of inequality in the Carpathian Basin.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Budowa własnego PC pozwala wydobyć maksimum możliwości z dostępnych podzespołów. Na czym jednak powinieneś skupiać się w pierwszej kolejności, jeśli potrzebujesz komputera zarówno do pracy, jak i do grania? Oto pigułka wiedzy, która rozwieje twoje wątpliwości!


      Sprzęt do pracy i gier – czy da się połączyć te obie rzeczy? Budowa własnego komputera może być pewnym wyzwaniem dla osób bez większego doświadczenia. Stworzenie sprzętu z zakupionych przez siebie podzespołów pozwala jednak na kontrolowanie każdego aspektu – od procesora, przez chłodzenie po pastę termoprzewodzącą. W taki sposób możesz więc nie tylko zaoszczędzić pieniądze, ale również wykrzesać jeszcze więcej z każdego elementu.
      Oczywiście produkty, z których będzie składał się twój komputer, zależą od twoich potrzeb. Niektórzy nie potrzebują zabójczo szybkich maszyn, skupiając się na przeglądaniu Internetu czy rozmowie z bliskimi. Na drugim biegunie są gracze, którzy marzą o płynnej rozgrywce i najwyższym poziomie grafiki.
      Istnieją jednak użytkownicy, którzy potrzebują niezwykle wszechstronnego urządzenia. Mowa tu na przykład o osobach, które pracują zdalnie i z tego względu rozglądają się za komputerem gotowym zarówno do pisania, montażu filmów czy obróbki zdjęć, jak i do rozrywki. Na szczęście te dwa światy idą ze sobą w parze i w większości przypadków ich potrzeby mocno się ze sobą pokrywają.
       
      Komputer do pracy – na jakich elementach powinieneś się skupić? Praca zdalna staje się coraz popularniejsza, lecz może ona przyjmować naprawdę wiele oblicz. Trudno jest więc znaleźć komputer, który będzie odpowiadać potrzebom każdego pracownika. Niektórzy zresztą nie potrzebują wystrzałowych osiągów, z których i tak nie skorzystają. Wszystko zależy więc tak naprawdę od wykonywanego zawodu.
      Osoby zajmujące się pracą z tekstem przede wszystkim powinny skupić się na dużej ilości pamięci operacyjnej RAM. Dzięki temu nawet kilkanaście otwartych kart w przeglądarce nie spowolnią działania. Tym samym warto również postawić na mocny procesor, który pozwoli podtrzymać wielozadaniowość, nawet w przypadku korzystania z dwóch monitorów.
      Karta graficzna w tym przypadku schodzi na dalszy plan, czego zdecydowanie nie można powiedzieć na przykład o obróbce zdjęć czy montażu filmów. GPU jest kluczem do szybkiego działania programów i przetwarzania samych plików w edytorach. Tu zresztą również konieczny jest wydajny procesor, który udźwignie na sobie niezwykle wymagające zadanie w postaci renderów, czyli kompilowania ujęć filmowych w jeden duży plik.
       
      Grafika, stabilność, moc – kluczowe elementy dobrego PC do gier Gracze także powinni skupiać się na trzech najważniejszych elementach wspomnianych wyżej: procesorze, pamięci RAM oraz karcie graficznej. W tym ostatnim przypadku warto postawić na dedykowaną odmianę, gotową na najnowsze tytuły. Ciekawą propozycją dla osób szukających topowych rozwiązań jest nowa karta graficzna NVIDIA GeForce RTX 5090, którą możesz sprawdzić na przykład na stronie https://www.morele.net/karta-graficzna-msi-geforce-rtx-5090-ventus-3x-oc-32gb-gddr7-14471822/.
      Jeśli budujesz komputer od zera, pamiętaj również o wytrzymałej płycie głównej czy mocnym zasilaczu, dzięki któremu wszystkie podzespoły będą w stanie działać na maksymalnych obrotach. Stabilność w grach online zapewni odpowiednia karta sieciowa, a długą żywotność poszczególnych elementów możesz zapewnić między innymi dzięki wydajnemu chłodzeniu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Lojalność wobec firmy to obosieczny miecz, ostrzegają badacze z Duke University. Z ich badań wynika bowiem, że menedżerowie mają tendencję do wykorzystywania takich ludzi i częściej nakładają na nich dodatkowe zadania czy proszą o zostanie po godzinach niż pracowników, którzy nie są tak lojalni.
      Firmy chcą mieć lojalnych pracowników i wiele badań pokazuje, że ludzie tacy przynoszą pracodawcy różnorodne korzyści. Jednak wygląda na to, że menedżerowie mają skłonność do wykorzystywania ich, mówi doktor Matthew Stanley.
      W przeprowadzonych online badaniach wzięło udział niemal 1400 menedżerów. Przedstawiono im fikcyjną postać 29-letniego pracownika Johna oraz firmy, w której pracował. Firma nie była w zbyt dobrej kondycji finansowej. Celem badania było określenie, z jakim prawdopodobieństwem menedżerowie będą prosili Johna o wzięcie nadgodzin i wykonanie dodatkowych obowiązków bez dodatkowej zapłaty.
      Okazało się, że gdy John był przedstawiony jako lojalny pracownik, z większym prawdopodobieństwem proszono go o bezpłatną pracę na rzecz firmy, niż wówczas, gdy był przedstawiony jako pracownik nielojalny. Prawdziwa była też sytuacja odwrotna. Gdy Johna opisano jako kogoś, kto bez dodatkowej zapłaty bierze na siebie dodatkowe obowiązki, menedżerowie określali go jako pracownika bardziej lojalnego, niż Johna, który odmawiał tego typu pracy. Co interesujące, oba typy pracownika były określane przez menedżerów jako tak samo uczciwi i szczerzy. To zaś wskazuje, że to właśnie lojalność, a nie inne cechy, są kojarzone z wykonywaniem darmowej pracy. To samonapędzający się mechanizm. Lojalni pracownicy są zwykle eksploatowani. A gdy zgodzą się na eksploatację, rośnie ich reputacja jako lojalnych pracowników, co powoduje, że z większym prawdopodobieństwem zostaną w przyszłości wybrani jako cel eksploatacji, mówi Stanley.
      Jednym z powodów, dla których menedżerowie częściej wykorzystują lojalnych pracowników, jest ich wiara w to, że to zapłata za bycie lojalnym. Okazało się bowiem, że postrzeganie kogoś jako lojalnego wiąże się z postrzeganiem tej osoby, jako zobowiązanej do poświęceń dla firmy. Takie wykorzystywanie lojalnych pracowników przez menedżerów nie musi jednak wynikać ze złej woli. Może być spowodowane ignorancją lub czymś, co psychologowie nazywają nazywają „etyczną ślepotą”. Większość osób chce być dobra. Jednak w codziennym życiu zadziwiająco często przekraczamy naszą osobistą granicę dobra i zła. Najczęściej jest to spowodowane etyczną ślepotą, gdy ludzie nie widza, że to, co robią, jest niezgodne z ich zasadami i wartościami, wyjaśnia Stanley.
      Uczony dodaje, że jego badania nie powinny być przyczyną, dla której przestaniemy być lojalni wobec firmy. Pokazują one bowiem skutek uboczny zwykle pozytywnego zjawiska. Cenimy lojalnych ludzi. Postrzegamy ich pozytywnie. Często są oni nagradzani. Lojalność nie ma jedynie negatywnej strony. To złożone zagadnienie, mówi uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeśli chcemy lepiej zrozumieć warunki rozwoju, do jakich dzieci mogą być najlepiej przystosowane, powinniśmy przyjrzeć się łowcom-zbieraczom, uważają autorzy artykułu opublikowanego na łamach Journal of Child Psychology and Psychiatry. W końcu, jak przypominają, H. sapiens przez ponad 95% swojej historii był łowcą-zbieraczem.
      Zdaniem doktorów Nikhila Chudhary'ego i Annie Swanepoel badania nad dziećmi łowców-zbieraczy mogą poprawić warunki, w jakich żyją dzieci w krajach rozwiniętych.
      Badacze zauważają, że większa intensywność kontaktu bezpośredniego, dotyku, większa sieć osób opiekujących się dzieckiem mogą być korzystne dla rozwiniętych społeczeństw. A dla dziecka korzystne będzie więcej kontaktu z innymi dziećmi oraz bardziej aktywna edukacja w grupach składających się z dzieci w różnym wieku. Dlatego też antropolog ewolucyjny Chaudhary i psychiatra dziecięca Swanepoel wzywają do podjęcia badań nad zdrowiem psychicznym dzieci w społecznościach łowiecko-zbierackich.
      Uczeni zauważają, że dzieci z takich społeczeństw prowadza zupełnie inny tryb życia niż dzieci z krajów rozwiniętych. Spotykają się też z wieloma wyzwaniami i trudnościami, jakich nie doświadczają ich rówieśnicy z naszej części świata, dlatego też ich dzieciństwa nie należy idealizować.
      Naukowcy opisali zaobserwowane przez siebie różnice, które mogą znacząco wpływać na dobrostan dzieci. Zauważyli, że dzieci w krajach rozwiniętych mają niewiele kontaktu fizycznego z innymi ludźmi. Na przykład w Bostwanie w plemieniu !Kung dzieci w wieku 10-20 tygodni aż przez 90% dnia mają fizyczny kontakt z innym człowiekiem, a gdy płaczą to w niemal 100% otoczenie reaguje, najczęściej je przytulając i pocieszając. Krzyczenie czy upominanie płaczącego dziecka są tam niezwykle rzadkie. Tak wielkie zwracanie uwagi na dziecko jest możliwe, gdyż bardzo dużą rolę w opiece odgrywają inni ludzie niż rodzice.
      W wielu społecznościach zbieracko-łowieckich bardzo rozpowszechnione jest allorodzicielstwo, kiedy to osoby inne niż rodzice opiekują się dziećmi. Allorodzice zajmują się nimi przez połowę czasu. Na przykład wśród Efe w DRK dziecko przed osiągnięciem 18 tygodnia życia ma średnio 14 opiekunów dziennie, a opieka nad nim jest przekazywana średnio 8-krotnie w ciągu godziny.
      Obecnie rodzice mają znacznie mniej pomocy w opiece nad dzieckiem ze strony sieci rodziny i znajomych niż prawdopodobnie mieli w czasie całej ewolucyjnej historii człowieka. Ta różnica może wytwarzać presję ewolucyjną, która jest szkodliwa i dla dzieci i dla opiekunów, mówi Chaudhary. Dostępność innych opiekunów może zmniejszać zarówno poziom stresu w rodzinie, jak i ryzyko depresji u matki, które mają bardzo negatywny wpływ na dobrostan i rozwój dziecka, dodaje uczony.
      Autorzy badań podkreślają, że allorodzicielstwo to jedna z kluczowych cech adaptacyjnych człowieka i jest czymś przeciwnym niż proponowane obecnie intensywne macierzyństwo, zakładające, że matki powinny samodzielnie zajmować się dziećmi. Taka narracja może prowadzić do wyczerpania matki i mieć niebezpieczne konsekwencje, mówią Chaudhary i Swanepoel.
      Generalnie rzecz ujmując, w społecznościach łowiecko-zbierackich dziećmi opiekuje się olbrzymia liczba osób, nierzadko na dziecko przypada więcej niż 10 opiekunów. Tymczasem w krajach rozwiniętych zasady opieki są zupełnie inne, nawet w miejscach nastawionych na opiekę nad dziećmi. Na przykład brytyjskie Ministerstwo Edukacji wymaga, by w żłobkach przypadał 1 opiekun na 3 dzieci w wieku do 2 lat i 1 opiekun na 4 dzieci w wieku 2-3 lat. Niemowlęta i dzieci w wieku poniemowlęcym w społecznościach łowców-zbieraczy mają w najbliższym otoczeniu licznych opiekunów. Z punktu widzenia dziecka ta bliskość i interakcja są zupełnie czymś innym niż to, czego doświadczają dzieci w Wielkiej Brytanii. Jeśli dziećmi będzie zajmowało się jeszcze mniej osób niż obecnie, musimy rozważyć możliwość, że odbędzie się to ze szkodą dla dzieci, uważają naukowcy.
      U łowców-zbieraczy dzieci odgrywają znacznie większą rolę w opiece nad niemowlętami niż w społeczeństwach rozwiniętych. W niektórych miejscach już czterolatkowie opiekują się młodszymi dziećmi i potrafią dobrze to robić, a czymś normalnym jest dziecko, które przed osiągnięciem wieku nastoletniego zajmuje się niemowlętami. Tymczasem w krajach rozwiniętych zaleca się, by opiekunem niemowlęcia był co najmniej starszy nastolatek. W krajach rozwiniętych dzieci mają dużo zajęć w szkole i mniej możliwości do opiekowania się innymi dziećmi. Powinniśmy co najmniej rozważyć opiekę nad niemowlętami przez starsze rodzeństwo, dzięki czemu będzie mogło ono rozwinąć swoje umiejętności społeczne, wyjaśnia Chaudhary.
      Autorzy badań zauważają też, że w społecznościach łowiecko-zbierackich rzadko mamy do czynienia z takim modelem nauczania, jak u nas. Najczęściej dzieci uczą się poprzez obserwację i naśladowanie. A dzieci w wieku 2-16 lat dużą część czasu spędzają w grupach o mieszanym wieku bez nadzoru dorosłych. Uczą się od siebie nawzajem, nabywając wiedzę i nowe zdolności poprzez zabawę i eksplorację. Tam nauka i zabawa to jedność. W krajach rozwiniętych czynności te są wyraźnie rozdzielone.
      Uczenie się w klasach jest czymś obcym temu, jak człowiek uczył się przez niemal całą swoją historię. Oczywiście naukowcy zauważają, że umiejętności potrzebne w społeczeństwie łowiecko-zbierackich są zupełnie inne od tego, co jest potrzebne w gospodarkach rynkowych, gdzie nauka w klasach jest niezbędna. Jednak dzieci mogą posiadać pewne psychologiczne cechy odnośnie bardziej naturalnego sposobu nauczania, które można by wykorzystać również w krajach rozwiniętych, stwierdzają.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...