Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, darekp napisał:

Ale tu wydaje się, że jest duże prawdopodobieństwo "związku fizycznego": działalność ludzi powoduje wymieranie gatunków nie związanych bezpośrednio z jakością życia ludzi, a wymieranie gatunków nie związanych bezpośrednio z... powoduje zmiany w sposobie życia gatunków takich jak zapylacze, roztocza, co ostatecznie wraca do ludzi jako spadek jakości ich życia. Jaką korelację nie bedącą 'związkiem fizycznym" potrafisz tu podać?? Nie bardzo da się coś wymyślić.

Tak, ale dotyczy to tylko niektórych gatunków a nie tych wszystkich milionów o których mowa w raporcie. W zasadzie nawet nie wiemy których dokładnie (przynajmniej ja nie wiem ;P). Poza tym nie mam 100% pewności czy nie bylibyśmy w stanie technologią (GMO, robotyka, hodowla zapylaczy etc.) wyeliminować zależność od zapylaczy - wtedy ta liczba jeszcze bardziej by się skurczyła. Nie oceniam tego etycznie - chodzi mi jedynie o prawdę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
13 godzin temu, Warai Otoko napisał:

Rozumiem z tego, że wymieranie gatunków w konsekwencji spowoduje zagrożenie dobrostanu ludzi - w sensie zmniejszenie jakości życia. Nie widzę tutaj powiązania przyczynowo skutkowego

Czyli konkrety gdy wyobrażni brak? *

Chociaż dobrze, że doceniasz mikroorganizmy, bez których gleba, oczyszczalnie ścieków, obrót materii, my sami (mikrobiom jelitowy, skórny), żle by funkcjonowało. Funkcję owadów zapylających czaisz. Zwierzęta i rośliny hodowlane  to oczywistość. Dzikie rośliny to np. bank genów (jego znaczenie to praca domowa;)) i poprzez ziołolecznictwo żródło substancji leczniczych (nawet jeśli póżniej otrzymywanych już syntetycznie). Pozostają dzikie zwierzęta: ryby to byt iluś tam % ludzi na świecie związanych z rybołówstwem, ptaki konsumują owady (sikorka zjada tyle ich, ile sama waży), nietoperze podobnie (a nadmiar komarów i much oraz larw innych owadów zjadających rośliny pożyteczne jest niewskazany). Ślimaki, które w nadmiarze zjadają rośliny zjada kret. Oczywiście, że  krety  i owadożerców zastąpi "chemia", która i nas wytępi. Bez dzikich kotów domowych plaga gryzoni nas czeka.

Itp

Orangutan praktycznego zastosowania (choć coś o wykorzystaniu jego organów do przeszczepów się mówiło) nie ma, więc niech ginie.

* sorki Warai, bywam złośliwy 

 

 

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
14 godzin temu, 3grosze napisał:

Chociaż dobrze, że doceniasz mikroorganizmy, bez których gleba, oczyszczalnie ścieków, obrót materii, my sami (mikrobiom jelitowy, skórny), żle by funkcjonowało. Funkcję owadów zapylających czaisz. Zwierzęta i rośliny hodowlane  to oczywistość. Dzikie rośliny to np. bank genów (jego znaczenie to praca domowa;)) i poprzez ziołolecznictwo żródło substancji leczniczych (nawet jeśli póżniej otrzymywanych już syntetycznie). Pozostają dzikie zwierzęta: ryby to byt iluś tam % ludzi na świecie związanych z rybołówstwem, ptaki konsumują owady (sikorka zjada tyle ich, ile sama waży), nietoperze podobnie (a nadmiar komarów i much oraz larw innych owadów zjadających rośliny pożyteczne jest niewskazany). Ślimaki, które w nadmiarze zjadają rośliny zjada kret. Oczywiście, że  krety  i owadożerców zastąpi "chemia", która i nas wytępi. Bez dzikich kotów domowych plaga gryzoni nas czeka.

Itp

Orangutan praktycznego zastosowania (choć coś o wykorzystaniu jego organów do przeszczepów się mówiło) nie ma, więc niech ginie.

Dużo wymieniłeś zwierząt, część na wyrost troszkę, ale nadal moja teza pozostaje w mocy; czyli: "Tak, ale dotyczy to tylko niektórych gatunków a nie tych wszystkich milionów o których mowa w raporcie. W zasadzie nawet nie wiemy których dokładnie...". Nauka jaka płynie z tego mojego całego sceptycyzmu jest taka, że należy być precyzyjnym w myśleniu i nie uogólniać bez potrzeby. Zagłada NIE WSZYSTKICH gatunków jest dla nas szkodliwa a NIEKTÓRYCH. Tyle. 

Aha, zwierzęta i rośliny hodowlane nie liczą się do wymierania gatunków bo to jest produkt naszych technologii... jakkolwiek by to nie brzmiało. 

Edytowane przez Warai Otoko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
31 minut temu, Warai Otoko napisał:

Zagłada NIE WSZYSTKICH gatunków jest dla nas szkodliwa a NIEKTÓRYCH. Tyle. 

To - jeśli chcieli byśmy być ściśli - nie zostało udowodnione. A przynajmniej eksperyment Biosfera 2 nie dowodzi ;) Bo on dowodzi, że oprócz znanych nam zależności, które udało się odtworzyć w eksperymencie, istnieją też zależności, których eksperymentatorzy nie odtworzyli, a więc przypuszczalnie nie znali (te właśnie zależności doprowadziły do porażki). Czyli zbiór znanych nam zależności jest podzbiorem właściwym wszystkich zależności zachodzących w przyrodzie. W szczególności można postawić hipotezę, że absolutnie wszystkie co do jednego gatunki na Ziemi są niezbędne i eksperyment takiej hipotezy nie obali (aczkolwiek ona zapewne jest fałszywa).

Tyle, jeśli chodzi o logikę ;)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
29 minut temu, darekp napisał:

zyli zbiór znanych nam zależności jest podzbiorem właściwym wszystkich zależności zachodzących w przyrodzie. W szczególności można postawić hipotezę, że absolutnie wszystkie co do jednego gatunki na Ziemi są niezbędne i eksperyment takiej hipotezy nie obali (aczkolwiek ona zapewne jest fałszywa).

To nie może być prawda, ponieważ gatunki wymierają cały czas zarówno z przyczyn "naturalnych" jak i z powodu działalności człowieka (też naturalne, ale wiadomo ;P) - a my żyjemy i mamy się dobrze. To troszkę jak z zasada antropiczną - nie musisz jej udowadniać bo to że żyjemy/istniejemy jest niezaprzeczalnym dowodem. 

Dodam jeszcze że eksperyment biosfera 2 co najwyżej dowiódł tego, że nie potrafimy (a raczej tamci naukowcy nie potrafili, bo inni, używający innych metod i technologii to nie wiadomo) w izolowanych warunkach przeżyć. Co nie dotyczy bezpośrednio naszego tematu - czyli pytania czy człowiek może przeżyć bez np. 2000 gatunków wymarłych z jego winy. Odpowiedź jest twierdząca - może. Pytanie tylko gdzie jest granica ilościowa i jakościowa - jak wiele gatunków musi wyginąć i jakiego typu aby człowiek na ziemi (a nie w sztucznej biosferze) był zagrożony. 

Edytowane przez Warai Otoko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Warai Otoko napisał:

To nie może być prawda, ponieważ gatunki wymierają cały czas zarówno z przyczyn "naturalnych" jak i z powodu działalności człowieka (też naturalne, ale wiadomo ;P) - a my żyjemy i mamy się dobrze.

O nie. Właśnie odszedłeś od postulowanego przez siebie formalizmu. @darekp  pokazał że formalnie nie możesz nic powiedzieć bo nie masz dowodów. Na nic właściwie ich nie masz. Każda zmiana jest naturalna - czyż nie jesteśmy dziećmi Natury? - i każda z osobna jest letalna. Trzeba tylko poczekać, gdyby zaszła tylko jedna zmiana i dalibyśmy trochę czasu, to zaobserwowalibyśmy piękny kolaps. Niestety inne zmiany buforują tę pierwszą i zmieniają kolej rzeczy. I tylko formalnie na żadne z tych rozważań nie mamy potwierdzenia. Rozszalały formalizm jest nie do końca produktywny.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Jajcenty napisał:

O nie. Właśnie odszedłeś od postulowanego przez siebie formalizmu. @darekp  pokazał że formalnie nie możesz nic powiedzieć bo nie masz dowodów. Na nic właściwie ich nie masz. Każda zmiana jest naturalna - czyż nie jesteśmy dziećmi Natury? - i każda z osobna jest letalna. Trzeba tylko poczekać, gdyby zaszła tylko jedna zmiana i dalibyśmy trochę czasu, to zaobserwowalibyśmy piękny kolaps. Niestety inne zmiany buforują tę pierwszą i zmieniają kolej rzeczy. I tylko formalnie na żadne z tych rozważań nie mamy potwierdzenia. Rozszalały formalizm jest nie do końca produktywny.  

Mam dowody - żyjemy, od lat, coraz wygodniej (wg. statystyk zw. z jakością życia etc.). Dopiero hipoteza, że zmiany "buforują" i że później nastąpi "piękny kolaps" nalezy udowodnić :)  Jak na razie hipoteza, że wymarcie tych gatunków które już wymarły z powodu człowieka powoduje zmniejszenie jakości życia człowieka, zagraża mu w jakiś sposób - jest obalona na poziomie generalnym, ale może być potwierdzona w konkretnych przypadkach - np. wymarcie danego gatunku ryb ma wpływ na konretną subpopulację ludzką. Natomiast nie można pojednyczych przypadków uogólniać na cała populację to raz, a po drugie nie można popełniać wręcz logicznego błedu - że skoro wymarcie jakiegoś gatunku w przeszłości spowowodowało jakiś niedostatek dla jakiejś grupy ludzi to wymarcie DWOLNEGO innego gatunku w przyszłości również spowoduje niedostetk. Nie uważasz że to nadużycie? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
45 minut temu, Warai Otoko napisał:

Mam dowody - żyjemy, od lat, coraz wygodniej (wg. statystyk zw. z jakością życia etc.).

Masz dowody, że żyje się nam wygodniej bo wyginęło trochę gatunków?. Nie sądzisz zatem, że rozsądne z naszej strony byłoby wybicie całej reszty?   

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, Jajcenty napisał:

Masz dowody, że żyje się nam wygodniej bo wyginęło trochę gatunków?. Nie sądzisz zatem, że rozsądne z naszej strony byłoby wybicie całej reszty?   

eh.. Twój opór przed zrozumieniem tematu który tutaj podjąłem jest chyba niepotrzebny bo mam wrażenie, że dobrze wiesz o co mi chodzi tylko z powodów, zapewne emocjonalnych w stosunku do zwierząt, nie chcesz prowadzić merytorycznej dyskusji - dlatego odpowiadam: żyje nam się wygodniej nie dlatego że przyczyniliśmy się do wymarcia wielu gatunków (a przynajmniej nie znam dowodów na poparcie tej hipotezy) ale żyje nam się coraz wygodniej POMIMO iż doprowadziliśmy do wymarcia wielu gatunków... Nie ma zatem powodów aby sądzić iż wymiarcie dowolnego gatunku w przyszłosci, lub zwiększenie intensywnosci wymierania danej klasy gatunków czy podzbioru gatunków ma na nas realny negatywny wpływ tylko dlatego, że jest to wymarcie gatunku lub że wymieranie gatunków jest skorelowane z zmianami klimatu lub że wymarcie danego gatunku/gatunków w przeszłości było dla jakiejś populacji negatywne. Musimy kazdy gatunek traktowac osobno i wykazać, że wymarcie tego konretnego gatunku wpłynie na nas negatywnie (pokazać ciąg przyczynowo skutkowy). 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
12 minut temu, Warai Otoko napisał:

eh.. Twój opór przed zrozumieniem tematu który tutaj podjąłem jest chyba niepotrzebny bo mam wrażenie, że dobrze wiesz o co mi chodzi tylko z powodów, zapewne emocjonalnych w stosunku do zwierząt

Zakładam że jak zwykle mam problem z komunikacją. Zatem prosto: formalizm jest do niczego. Domaganie się dowodów że utrata robaka w Amazonii szkodzi gatunkowi ludzkiemu, gdy wiesz, że takich bezspornych dowodów nie ma i być nie może jest...niesportowe i ... niemądre. Nie chciałbym kiedyś stanąć na skraju Wielkiej Pustyni Europejskiej i w zadumie powiedzieć: no któż mógł przypuszczać, że ten robak był taki istotny? 

Intuicja mówi mi, że choć człowiek przetrwa wszystko, w ostateczności będzie jadł żarcie robione z ropy, to jego jakość życia będzie spadała w raz z liczbą współegzystujących gatunków.   

12 minut temu, Warai Otoko napisał:

Musimy kazdy gatunek traktowac osobno i wykazać, że wymarcie tego konretnego gatunku wpłynie na nas negatywnie (pokazać ciąg przyczynowo skutkowy). 

No właśnie. Zabijmy to i zobaczmy co się stanie. Na moje oko samobójcze. Taki dowód jest dostępny tylko post factum, na drodze eksperymentu. Symulacje myślowe są tańsze.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Jajcenty napisał:

Zakładam że jak zwykle mam problem z komunikacją. Zatem prosto: formalizm jest do niczego. Domaganie się dowodów że utrata robaka w Amazonii szkodzi gatunkowi ludzkiemu, gdy wiesz, że takich bezspornych dowodów nie ma i być nie może jest...niesportowe i ... niemądre. Nie chciałbym kiedyś stanąć na skraju Wielkiej Pustyni Europejskiej i w zadumie powiedzieć: no któż mógł przypuszczać, że ten robak był taki istotny? 

Intuicja mówi mi, że choć człowiek przetrwa wszystko, w ostateczności będzie jadł żarcie robione z ropy, to jego jakość życia będzie spadała w raz z liczbą współegzystujących gatunków.   

No właśnie. Zabijmy to i zobaczmy co się stanie. Na moje oko samobójcze.

ja rozumiem ostrożność w tym temacie i nie popieram zabijania zwierząt aby coś sprawdzić czy udowodnić. Ja jedynie twierdze (pewnie nie czytałeś poczatkowych komentarzy), że w raporcie o którym mowa w artyklue KW jest dezinformacja sugerująca że wymieranie gatunków, nie wazne jakich, ale wazne że człowiek to spowodował jest PRZYCZYNĄ spadku jakości życia człowieka - a tego nie wiemy i nie raz okazywało sie że tak nie jest. Chodzi mi o precyzję. Owszem - zmiany klimatu, których jesteśmy powodem nas zabijają (to jest udowodnione), owszem zabijają równiez inne zwierzęta (co jest mniej lub bardziej nieetyczne, kwestia filozofii), prawdą jest też że nierozsądnie jest specjalnie wybijać gatunki (bo cześć z nich jest nam niezbędna/bardzo przydatna) ale przy tej całej prawdzie NIEPRAWDĄ jest że wzrost ilosci wymierania DOWOLNYCH gatunków wpływa na nas negatywnie. Zatem zupełnie inny wymiar praktyczny ma ratowanie orangutana a inny redukcja emisji CO2 poprzez zmniejszenie spożywania krów na rzecz np. kurczaków. Pierwsze działania są podyktowane estetyczno-etycznymi pobudkami (chyba że udowodnimy ze jest inaczej) a drugie czysto praktycznymi (związanymi z naszym przetrwaniem) - więc dezinformacja w tym temacie utrudnia nam, jako ludzkości ułożenie prawidłowej hierarchii celów. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Największe wymieranie od czasu permu przy którym to słynne sprzed 65 mln lat było tylko kapiszonemn nijak nie pozostanie bez wpływu na jakość życia naszego gatunku.  To, co się dzieje jest przerażające.  Jak również to, że wszelkie symulacje wskazują, że mamy 12 lat na "powrót do średniowiecznego stylu życia" (z dodatkiem elektryczności pochodzenia odnawialnego) by zatrzymać te straszne zmiany w przyrodzie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
2 godziny temu, Warai Otoko napisał:

wazne że człowiek to spowodował jest PRZYCZYNĄ spadku jakości życia człowieka - a tego nie wiemy i nie raz okazywało sie że tak nie jest. Chodzi mi o precyzję.

Nie!

Ponieważ w tym wątku starasz się być patologicznie (znów sorki) precyzyjny, to powinieneś precyzyjnie cytować, a nie manipulować na własne potrzeby. W artykule jest:

"Zjawiska te to bezpośredni skutek działań człowieka. Zagrażają one dobrostanowi ludzi na całym świecie,"

Różnica semantyczna  Twojego twierdzenia, a oryginału  jest oczywista, więc o oszukiwaniu (które sugerujesz) mowy nie ma.

Naukowcy są na tyle świadomi, że tak szybkie wymieranie na taką skalę nic dobrego nie przyniesie. Probabilistyka się kłania: miliony giną, w tym milionie mogą być gatunki istotne dla człowieka. 

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Wszystko to pokłosie klimatycznej religii:

 

To za ile lat wymrzecie? :)

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, thikim napisał:

:)

Ta radość potwierdza, dlaczego Ciebie nie lubię.;)

A w tym temacie, to Ty thikim niczym się od  antyszczepionkowca się nie różnisz: ten sam zaparty, bez dowodów  fanatyzm. Rozumiem, taka religia antyklimatyczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 10.05.2019 o 18:48, 3grosze napisał:

Nie!

Ponieważ w tym wątku starasz się być patologicznie (znów sorki) precyzyjny, to powinieneś precyzyjnie cytować, a nie manipulować na własne potrzeby. W artykule jest:

"Zjawiska te to bezpośredni skutek działań człowieka. Zagrażają one dobrostanowi ludzi na całym świecie,"

Różnica semantyczna  Twojego twierdzenia, a oryginału  jest oczywista, więc o oszukiwaniu (które sugerujesz) mowy nie ma.

Naukowcy są na tyle świadomi, że tak szybkie wymieranie na taką skalę nic dobrego nie przyniesie. Probabilistyka się kłania: miliony giną, w tym milionie mogą być gatunki istotne dla człowieka. 

To raczej ty manipulujesz. Widzę, że jak nie da się odeprzeć moich argumentów to chociaż atak na źródło mojej motywacji ;P Już to raz cytowałem, ale zrobię to znów; w artykule jest napisane: 

"

Człowiek w całej swojej historii nie doświadczył tak wielkiego załamania ekosystemu. Zdaniem autorów raportu, obecnie zagrożonych wyginięciem jest około miliona gatunków roślin i zwierząt. Niektóre z nich mogą zniknąć w ciągu kilku dekad. Średnia liczebność gatunków w większości habitatów lądowych spadła od 1900 roku o 20%. Zagrożonych jest ponad 40% płazów, 33% koralowców i ponad 33% ssaków morskich. Mniej jasny jest stan owadów, ale wiemy, że co najmniej 10% gatunków jest zagrożonych. Od XVI wieku wyginęło co najmniej 680 gatunków kręgowców, a do roku 2016 z powierzchni ziemi zniknęło ponad 9% udomowionych ssaków wykorzystywanych jako źródła żywności pracy w rolnictwie. Co najmniej 1000 kolejnych gatunków takich ssaków jest zagrożonych.

Ekosystemy, gatunki, dzikie populacje, lokalne odmiany i gatunki udomowionych roślin i zwierząt stopniowo znikają. Utrzymująca nas sieć życia na Ziemi staje się coraz mniejsza i coraz bardziej dziurawa. Zjawiska te to bezpośredni skutek działań człowieka. Zagrażają one dobrostanowi ludzi na całym świecie, mówi współautora badań profesor Josef Settle."

Liczy się nie tylko dosłowne znaczenie pojedynczych zdań ale również kontekst. Najpierw wymieniają ile jest zagrożonych i ile gatunków wyginęło od XVI wieku etc. Następnie piszą że ekosystemy, gatunki i dzikie populację znikają - czyli dalej temat wymierania gatunków. Dalej jest o utrzymującej nas sieci życia. Także rozumiem z tego, ze własnie te wymierające gatunki stanową co najamniej element tej sieci życia, jak nie jej główną część. Tak wynika z kontekstu. Później jest napisane że zjawiska te, czyli wymieranie gatunków, to skutek działań człowieka, i że "Zagrażają one", one - czyli te zjawiska (zjawisko = wymieranie gatunku) "dobrostanowi ludzi na całym świecie". 

Podsumowując: zagrożenie gatunków i wymieranie w takiej i takiej ilości -> jest spowodowane przez człowieka -> i w konsekwencji prowadzi do zagrożenia jego dobrostanu. 

Moje zastrzeżenia do powyższego: nie sądzę, aby wszystkie wymierające gatunki miały wpływ na zagrożenie tego dobrostanu, może nawet mniej niż połowa ma wpływ na to zagrożenie (może jeszcze mniej), więc raport wprowadza dezinformację polegającą na przekazaniu takiego komunikatu: JAKIKOLWIEK gatunek (np. orangutan, o którym później zresztą piszą) będzie wymierał Z NASZEGO POWODU (bo jak samoczynnie to nie ;P) to ma to ZNACZĄCY wpływ na dobrostan ludzi na całym świecie. Nie sądzę. Mimo iż nie popieram celowego, niepotrzebnego wybijania gatunków, ale to osobny temat. 

Odnośnie zmian klimatu, żeby nie było wątpliwości - w pełni się zgadzam z raportami odnośnie zmian klimatu i rozumiem zagrożenie. Jest to chyba największe wyzwanie przed jakim stoi obecnie ludzkość. I własnie, szczególnie w tym kontekście nie należy wprowadzać dezinformacji, bo zamiast ratować ludzkość podejmując kluczowe decyzję będziemy ratować orangutany lub inne gatunki, które są w kontekście zagrożeń klimatycznych najmniej ważne (nie w ogóle nie ważne...). 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, Warai Otoko napisał:

Moje zastrzeżenia do powyższego: nie sądzę, aby wszystkie wymierające gatunki miały wpływ na zagrożenie tego dobrostanu,

A kto oprócz Ciebie tak sądzi, oprócz Twojej sugestii, że raport tak twierdzi?

 

Jeszcze raz zdanie, które Ci zamąciło:

12 godzin temu, Warai Otoko napisał:

Zagrażają one dobrostanowi ludzi na całym świecie, mówi współautora badań profesor Josef Settle."

Stoi jak  wół: ZJAWISKA zagrażają dobrostanowi, wśród których (tych  zjawisk) są  masowe wymierania, a nie Twoja NADINTERPRETACJA:D, że wymieranie wszystkich gatunków będzie miało na to wpływ.

 

W raporcie nigdzie NIE MA Twojej NADINTERPRETACJI:D:

12 godzin temu, Warai Otoko napisał:

nie sądzę, aby wszystkie wymierające gatunki miały wpływ na zagrożenie tego dobrostanu,

 

Gdzie napisali Twoją NADINTERPRETACJĘ:D, że:

W dniu ‎10‎.‎05‎.‎2019 o 16:11, Warai Otoko napisał:

w artyklue KW jest dezinformacja sugerująca że wymieranie gatunków, nie wazne jakich, ale wazne że człowiek to spowodował jest PRZYCZYNĄ spadku jakości życia człowieka -

Napisali o ZAGROŻENIU (czyli może spaść), a nie że już spada jak twierdzisz , że napisali !!!

 

W dniu ‎10‎.‎05‎.‎2019 o 16:11, Warai Otoko napisał:

NIEPRAWDĄ jest że wzrost ilosci wymierania DOWOLNYCH gatunków wpływa na nas negatywnie.

Twoja hipoteza czy NADINTERPRETACJA:D? Artykuł tego nie stwierdza, w artykule jest o ZAGROŻENIU.

 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

No ale orangutan...;)

A przy okazji: Orang Hutan to po malajsku człowiek leśny, czyli też ludź.

PS - masz cierpliwość... mi nie wystarczyło :D

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, 3grosze napisał:

Stoi jak  wół: ZJAWISKA zagrażają dobrostanowi, wśród których (tych  zjawisk) są  masowe wymierania, a nie Twoja NADINTERPRETACJA:D, że wymieranie wszystkich gatunków będzie miało na to wpływ.

Po pierwsze, chyba inaczej rozumiemy przekaz z tego raportu/art. KW (a przynajmniej fragment dot. wymierania). Po drugie, masowe wymierania różnych gatunków, które są wśród tych zjawisk własnie NIE zagrażają dobrostanowi ludzkości. Cała ta rozmowa własnie tego dotyczy... (a przynajmniej nie otrzymałem od dyskutantów żadnej sensownej argumentacji na rzecz takiego stanowiska, poza kilkoma gatunkami które zresztą sam wymieniłem). Nie rozumiem dlaczego tak zażarcie bronicie tego raportu. Ja go zresztą również nie neguje w całości - wskazuje jedynie na drobny element dezinformacji, który wg mnie szkodzi całej sprawie zamiast pomagać. Wiem, ze jest to subtelna różnica i wiem, że zrozumienie wagi zniekształcenia informacji wymaga pewnej umysłowej gimnastyki - ale myślę, że warto czasem wyjść poza prymitywną retorykę i spróbować zrozumieć zdanie drugiej strony ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
7 godzin temu, Warai Otoko napisał:

Po drugie, masowe wymierania różnych gatunków, które są wśród tych zjawisk własnie NIE zagrażają dobrostanowi ludzkości. Cała ta rozmowa własnie tego dotyczy... (a przynajmniej nie otrzymałem od dyskutantów żadnej sensownej argumentacji na rzecz takiego stanowiska,

Odwróćmy sytuację: to Ty udowodnij,  (wskazane metodologią lub chociaż argumentacją  naukową) i nas uspokój:), że zjawisko masowego wymierania nie zagrozi dobrostanowi ludzkiemu.

Wskazówka: prześledż ;) wszystkie łańcuchy tych milionów powiązan międzygatunkowych.

16 godzin temu, ex nihilo napisał:

PS - masz cierpliwość...

to nie tak.:)  Warai, to wartościowy tutaj user, tylko...zafiksował się;) na "precyzji".

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, 3grosze napisał:

Odwróćmy sytuację: to Ty udowodnij,  (wskazane metodologią lub chociaż argumentacją  naukową) i nas uspokój:), że zjawisko masowego wymierania nie zagrozi dobrostanowi ludzkiemu.

Wskazówka: prześledż ;) wszystkie łańcuchy tych milionów powiązan międzygatunkowych.

hehe, ja zacząłem tą rozmowę właśnie od pytania do was - czy ktoś wie w jaki sposób te wszystkie wymieniane gatunki wpływają na dobrostan ludzkości i po prostu okazało się że nikt nie wie... A skoro my nie wiemy, po tak długiej i burzliwej dyskusji to wydaje mi się, że śmiało można założyć że mój sceptycyzm co do tego, że autorzy raportu też nie wiedzą - jest uzasadniony :) Później wyciągałem już kolejne wnioski na podstawie założenia - że nie wiemy jak te masowe wymieranie wpływa na ludzkość. A skoro moi szanowni dyskutanci (przy okazji - ja również doceniam tutejsze towarzystwo i dziękuję za komplement :) walczą z tym moim uzasadnionym sceptycyzmem to niestety nie ja a WY musicie udowodnić, że jednak jest znaczący wpływ wymierania różnych gatunków na dobrostan człowieka.  W przeciwnym razie logika podpowiada, ze musicie się zgodzić po prostu, ze bez wiedzy o wzajemnych powiązaniach przycyznowo-skutkowych tych milionów gatunków o których piszesz - NIE MOŻNA pisać, mówić czy sugerować, że wszystkie gatunki będące w ekosystemie mają istotny wpływ na "sieć życia człowieka" i jego "dobrostan". Ten nieszczęsny orangutan nie ma, a przynajmniej ja nie widze tego wpłuwu - więc już mamy wyjątek a myślę, że jest ich więcej ;P 

jeszcze dodam taki powiedzmy schemat: 

1. widzę w artykule taki komunikat: X gatunków jest zagrożonych, N gatunków wymarło z czego Z  z powodu człowieka. 

2. kolejny komunikat: zjawisko wymierania tych Z gatunków ma istotny wpływ na sieć życia i dobrostan człowieka <- brzmi jak informacja a jest jedynie hipotezą. 

3. Istnieje n gatunków należących do N, które jak do tej pory nie wpłynęły istotnie na dobrostan człowieka. 

4. Powstają zatem pytania: 4.1. czym niby to n gatunków różni się od Z gatunków że tamte nie wpłynęły jak do tej pory na ten dobrostan a te Z wpłynie ? Skoro nawet przyjmiemy, że istnieje A gatunków należących do Z które mają istotny wpływ na dobrostan człowieka, to A < Z, a co za tym idzie komunikat zawarty w punkcie 2 nie jest infomracją a dezinfomacją, a żeby był informacją powinien brzmieć tak: zjawisko wymierania Z gatunków silnie koreluje z zmianami klimatu które mają istotny wpływ na życie człowieka, więc monitorując ilość wymierających gatunków mamy miarę natęznia zmian klimatu + istnieje silne podejrzenie że wymarcie części z tych Z gatunków będzie miało istaotny wpływ na dobrostan człowieka - nie wiemy jednak które gatunki są z tego punktu widzenia najważniejsze i ile ich jest i jaki to bedzie wpływ i na które populacje - tym samym, opierając się na dotychczasowych danych o wymieraniu gatunków możemy być niemal pewni ze duża część z tych Z gatunków NIE BĘDZIE miała wpływu na dobrostan człowieka (przynajmniej w perspektywie kilkudziesięciu a może setek lat <- bo wymieranie trwa od tyli mniej wiecej chyba). 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Warai Otoko napisał:

czy ktoś wie w jaki sposób te wszystkie wymieniane gatunki wpływają na dobrostan ludzkości

Mam co jeść, a czego nie zjem to lubię popatrzeć. Znajduję w sobie bukoliczne upodobanie do patrzenia na bociany pilnie maszerujące za kosiarką. Kortyzol mnie od tego bardzo maleje i zawsze po kontakcie z gatunkami mam mniejszy cholesterol - bardzo fizjologiczne i mierzalne dobrostany ludzkości w mej osobie.  Z drugiej strony ZOO, cyrki i wiadomości o kolejnym żółwiu czy rekinie uduszonym przez plastik bardzo mi ciśnienie podnoszą. Jeśli to nie jest dowód, to już nie wiem co nim może być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Jajcenty napisał:

Mam co jeść, a czego nie zjem to lubię popatrzeć. Znajduję w sobie bukoliczne upodobanie do patrzenia na bociany pilnie maszerujące za kosiarką. Kortyzol mnie od tego bardzo maleje i zawsze po kontakcie z gatunkami mam mniejszy cholesterol - bardzo fizjologiczne i mierzalne dobrostany ludzkości w mej osobie.  Z drugiej strony ZOO, cyrki i wiadomości o kolejnym żółwiu czy rekinie uduszonym przez plastik bardzo mi ciśnienie podnoszą. Jeśli to nie jest dowód, to już nie wiem co nim może być.

I ja to rozumiem :) ale pisałem wcześniej, że abstrahujemy od kwestii estetyczno-etycznych - czyli kto co lubi i kto jaką ma wrażliwość i wierzenia. Chodzi mi o efekt czysto fizyczny, nie bezpośredni np. uniemożliwienie produkcji żywności czy brak tlenu. 

 

14 minut temu, ex nihilo napisał:

Jasne, wpływ zanieczyszczenia wód plastikiem na bakterie i dalej na skład fitoplanktonu, który produkuje tlen i pochłania CO2. Lecz jest to po prostu potwierdzenie tego co mówię - niektóre gatunki (zresztą wymieniałem je wcześniej - zapylacze, fitoplankton) są potrzebne człowiekowi i ich utrata ma na nas wpływ, ale te kilka, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt gatunków to ułamek tych co ulegają masowym wymarciom z powodu działalności/istnienia człowieka.  Należałoby zrobić listę tych najważniejszych i zająć się ich ochroną w pierwszej kolejności i ze zwiększoną intensywnością, a nie traktować wszystkie równo - jak to robi ten raport. Taka dezinformacja wpływa na proces decyzyjny - być może obecnie powinniśmy całkowicie porzucić ochronę wielu gatunków na rzecz właśnie tylko i wyłącznie fitoplanktonu. Kto wie...Pewnie tylko garstka "precyzyjnych" ( ;P ) naukowców; a społeczeństwo które pośrednio decyduje o wszystkim przez takie raporty myśli, że jak uratuje orangutany i  np. nie wiem wieloryby to to ochroni nas przed pogorszeniem tego wspominanego dobrostanu. Żebyśmy się przez dezinformacje nie obudzili z ręką w nocniku... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Godzinę temu, Warai Otoko napisał:

ale pisałem wcześniej, że abstrahujemy od kwestii estetyczno-etycznych - czyli kto co lubi i kto jaką ma wrażliwość i wierzenia.

To nie jest kwestia estetyki. Duże koty mają niewielkie pojęcie o estetyce czy etyce, mimo to źle znoszą odłączenie od środowiska naturalnego.  Może są tak wielkimi estetami, że aż umierają z tej depresji, ale co my tam wiemy o kotach. 

Selektywna ochrona jest super, tyle że trochę jakby zwalnia z myślenia. Załóżmy że wyselekcjonujemy precyzyjnie tysiąc gatunków bez których nie przetrwamy - kto nas powstrzyma przed zjedzeniem całej reszty? Tymczasem sprawa jest prosta, mamy się spiąć i zminimalizować nasz wpływ na środowisko. Problem jest w tym, że 20% bogatego zachodu zużyło 80% zasobów planety i teraz woła do innych: oszczędzajcie! Jest 50 lat za późno. teraz pozostaje tylko otworzyć piwo i patrzeć jaka piękna katastrofa nadeszła. Bo ona jest, właśnie teraz, patrzysz na nią.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2023 roku średnia temperatura była niemal o 1,5 stopnia wyższa od średniej sprzed rewolucji przemysłowej. Jednak naukowcy próbujący wyjaśnić ten wzrost, mają kłopoty z określeniem jego przyczyn. Gdy bowiem biorą pod uwagę emisję gazów cieplarnianych, zjawisko El Niño czy wpływ erupcji wulkanicznych, wciąż niewyjaśnione pozostaje około 0,2 stopnia wzrostu. Uczeni z Instytutu Badań Polarnych i Morskich im. Alfreda Wegenera (AWI) zaproponowali na łamach Science wyjaśnienie tego zjawiska. Według nich te brakujące 0,2 stopnia to skutek zmniejszającego się albedo – zdolności do odbijania światła – Ziemi.
      Uczeni z AWI, we współpracy ze specjalistami od modelowania klimatu z European Centre for Medium-Range Weather Forecasts (ECMWF), przeanalizowali dane satelitarne z NASA oraz ponownie przyjrzeli się danym ECMWF. Niektóre z nich pochodziły nawet z roku 1940. Na ich podstawie sprawdzili jak przez ostatnie dziesięciolecia zmieniał się globalny budżet energetyczny oraz pokrywa chmur na różnych wysokościach. Zarówno w danych NASA, jak i ECMWF, rok 2023 wyróżniał się jako ten o najniższym albedo planetarnym. Od lat obserwujemy niewielki spadek albedo. Ale dane pokazują, że w 2023 roku albedo było najniższe od co najmniej roku 1940, mówi doktor Thomas Rackow.
      Zmniejszanie się albedo Ziemi naukowcy obserwują od lat 70. Częściowo za zjawisko to odpowiadało zmniejszanie się pokrywy lodowej oraz ilości lodu pływającego w Arktyce. Mniej śniegu i lodu oznacza, że mniej promieniowania słonecznego jest odbijane przez Ziemię. Od 2016 roku efekt ten został wzmocniony przez zmniejszanie się zasięgu lodu pływającego w Antarktyce. Jednak nasze analizy pokazywały, że spadek albedo w regionach polarnych odpowiada jedynie za 15% całkowitego spadku albedo, dodaje doktor Helge Goessling. Albedo zmniejszyło się też jednak w innych regionach planety i gdy naukowcy wprowadzili dane do modeli budżetu energetycznego stwierdzili, że gdyby nie spadek albedo od grudnia 2020, to średni temperatury w roku 2023 byłyby o 0,23 stopnie Celsjusza niższe.
      Na zmniejszenie albedo wpłynął przede wszystkim zanik nisko położonych chmur z północnych średnich szerokości geograficznych i z tropików. Szczególnie silnie zjawisko to zaznaczyło się na Atlantyku, co wyjaśniałoby, dlaczego był on tak niezwykle gorący. Pokrywa chmur na średnich i dużych wysokościach nie uległa zmianie lub zmieniła się nieznacznie.
      Chmury na wszystkich wysokościach odbijają światło słoneczne, przyczyniając się do ochłodzenia planety. Jednak te, które znajdują się w wysokich, chłodnych warstwach atmosfery, tworzą rodzaj otuliny, który zapobiega ucieczce w przestrzeń kosmiczną ciepła wypromieniowywanego przez Ziemię. Zatem utrata chmur położonych niżej oznacza, że tracimy część efektu chłodzącego, wpływ ocieplający chmur pozostaje.
      Rodzi się więc pytanie, dlaczego niżej położone chmury zanikły. Częściowo przyczyną może być mniejsza antropogeniczna emisja aerozoli, szczególnie z powodu narzucenia bardziej restrykcyjnych norm na paliwo używane przez statki. Aerozole z jednej strony biorą udział w tworzeniu się chmur, z drugiej zaś – same odbijają promieniowanie słoneczne. Jednak badacze uważają, że czystsze powietrze to nie wszystko i mamy do czynienia z bardziej niepokojącym zjawiskiem.
      Ich zdaniem to sama zwiększająca się temperatura powoduje, że na mniejszych wysokościach formuje się mniej chmur. Jeśli zaś znaczna część spadku albedo to – jak pokazują niektóre modele klimatyczne – skutek sprzężenia zwrotnego pomiędzy globalnym ociepleniem a nisko położonymi chmurami, to w przyszłości powinniśmy spodziewać się jeszcze bardziej intensywnego ocieplenia. Średnia temperatura na Ziemi może przekroczyć granicę wzrostu o 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z epoką przedprzemysłową wcześniej, niż sądziliśmy, dodaje Goessling.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Woda z komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko ma podobny stosunek deuteru i wodoru, co woda w ziemskich oceanach, poinformował międzynarodowy zespół naukowy, pracujący pod kierunkiem Kathleen E. Mandt z NASA. To zaś ponownie otwiera dyskusję na temat roli komet rodziny Jowisza w dostarczeniu wody na Ziemię. Uzyskane właśnie wyniki stoją w sprzeczności z wcześniejszymi badaniami, jednak naukowcy stwierdzili, że wcześniejsza interpretacja wyników badań wykonanych przez satelity została zafałszowana przez pył z komety.
      W gazie i pyle, z którego uformowała się Ziemia, mogło znajdować się nieco wody, jednak większość z niej została odparowana przez Słońce. Teraz, po 4,6 miliarda lat, Ziemia jest pełna wody, a naukowcy wciąż się nad jej pochodzeniem. Mamy silne dowody wskazujące na to, że została ona przyniesiona przez asteroidy. Jednak wciąż sporna pozostaje rola komet. W ciągu kilku ostatnich dekad badania komet jowiszowych – które zawierają materiał z wczesnych etapów istnienia Układu Słonecznego i powstały poza orbitą Saturna – wykazywały silny związek pomiędzy zawartą w nich wodą, a wodą na Ziemi.
      Związek ten wynikał z podobnego stosunek deuteru do wodoru. To właśnie na jego podstawie można stwierdzić, czy woda występująca na dwóch ciałach niebieskich jest podobna, czy też nie. Woda zawierająca więcej deuteru powstaje w środowisku zimnym, dalej od Słońca. Zatem ta na kometach jest mniej podobna do ziemskiej wody niż ta na asteroidach. Jednak prowadzone przez dekady badania pary wodnej z komet jowiszowych pokazywały podobieństwa do wody na Ziemi. Dlatego też naukowcy zaczęli postrzegać te komety jako ważne źródło wody na Ziemi.
      Jednak w 2014 roku przekonanie takie legło w gruzach. Wtedy to misja Rosetta, wysłana do 67P/Czuriumow-Gierasimienko przez Europejską Agencję Kosmiczną, dostarczyła unikatowych danych na temat komety. A analizujący je naukowcy zauważyli, że stosunek deuteru do wodoru jest na niej największy ze wszystkich zbadanych komet i trzykrotnie większy niż w wodzie ziemskiej. To było olbrzymie zaskoczenie, które skłoniło nas do przemyślenia wszystkiego, mówi Mandt.
      Pracujący pod jej kierunkiem zespół specjalistów z USA, Francji i Szwajcarii, w tym uczonych, którzy brali udział w misji Rosetta, jako pierwszy przeanalizował wszystkie 16 000 pomiarów wykonanych podczas europejskiej misji. Naukowcy chcieli zrozumieć, jakie procesy fizyczne powodują zmienność stosunku deuteru do wodoru w wodzie z komet. Badania laboratoryjne, obserwacje komet i analizy statystyczne wykazały, że pył z komet może wpływać na odczyty. Byłam ciekawa, czy znajdziemy dowody na to, że podobne zjawisko miało miejsce podczas badań 67P. I okazało się, że to jeden z tych rzadkich przypadków, gdy wysuwa się jakąś hipotezę i ona całkowicie się sprawdza, mówi Mandt.
      Naukowcy znaleźli wyraźny związek pomiędzy pomiarami ilości deuteru w warkoczu 67P a ilością pyłu wokół pojazdu Rosetta. To wskazywało, że część odczytów może nie być reprezentatywna dla składu komety.
      Gdy kometa zbliża się do Słońca, jej powierzchnia ogrzewa się i z powierzchni wydobywa się gaz oraz pył. Ziarna pyłu zawierają zamarzniętą wodę. Nowe badania sugerują, że woda zawierająca więcej deuteru łatwiej przylega do pyłu, niż woda jaką spotykamy na Ziemi. Gdy lód z takich ziaren pyłu jest uwalniany do warkocza komety, może powodować, że wygląda to tak, jakby woda z komety zawierała więcej deuteru niż w rzeczywistości.
      Rosetta krążyła w odległości 10–30 kilometrów od głowy komety. Mandt i jej zespół zauważyli, że do przeprowadzenia prawidłowych pomiarów składu wody z komety konieczne jest, by uwolnione do warkocza ziarna pyłu zdążyły wyschnąć. Pozbywają się one wody dopiero w odległości co najmniej 120 kilometrów od głowy komety.
      Odkrycie ma duże znaczenie nie tylko dla zrozumienia roli komet jako źródła wody na Ziemi,a le też do lepszego zrozumienia przyszłych i przeszłych badań. To świetna okazja by jeszcze raz przyjrzeć się obserwacjom z przeszłości i lepiej przygotować się do przyszłych badań, mówi Mandt.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na stanowisku La Prele w Wyoming (USA), gdzie paleolityczni mieszkańcy Ameryki Północnej zabili mamuta lub pożywili się na znalezionym martwym zwierzęciu, archeolodzy dokonali kolejnego interesującego odkrycia. Jak donoszą na łamach PLOS ONE stanowy archeolog Spencer Pelton i jego koledzy z University of Wyoming, już wtedy wcześni mieszkańcy kontynentu wytwarzali igły z dziurką. Były one robione z kości lisów, zajęcy lub królików, rysi, pum, być może też wymarłego miracinonyksa (amerykańskiego geparda).
      Nasze badania są pierwszymi, w trakcie których zidentyfikowaliśmy gatunki, z których Paleoindianie wytwarzali igły z dziurką. To silny dowód na wytwarzanie ze skór szytych ubrań. To właśnie takie ubrania były jednym z tych osiągnięć, które umożliwiły naszym przodkom rozprzestrzenienie się na północnych szerokościach geograficznych i kolonizację obu Ameryk, stwierdzili badacze.
      Przed 13 000 lat na stanowisku La Prele w hrabstwie Converse Homo sapiens zabił lub znalazł martwego niemal dorosłego mamuta. Już wcześniej zespół profesora Todda Surovella zalazł tam najstarszy w Amerykach koralik. Został wykonany z zajęczej kości.
      Zidentyfikowanie gatunków, z kości których wykonano koralik czy znalezione obecnie 32 fragmenty igieł, było możliwe dzięki badaniom zooarchelogicznym z wykorzystaniem spektrometrii mas. Z kości wydobyto kolagen, a następnie zbadano jego skład chemiczny i przypasowano do gatunków.
      Pomimo tego, że kościane igły są niezwykle ważnym elementem badań nad rozprzestrzenianiem się człowieka współczesnego po świecie, nikomu dotychczas nie udało się zidentyfikować materiału, z którego były wykonane, przez co nasze zrozumienie tej ważnej innowacji kulturowej było niepełne, zauważają autorzy badań. O tym, że ludzie prawdopodobnie musieli używać szytych ubrań, by przetrwać na północy kuli ziemskiej, wiadomo od dawna. Jednak mamy bardzo miało dowodów na istnienie takich ubrań. Istnieją za to dowody pośrednie, chociażby w postaci igieł z kości.
      Zdaniem naukowców, zwierzęta, z których ciał wykonywano igły, prawdopodobnie były łapane w pułapki i w tym przypadku wcale nie musiało chodzić o zdobywanie pożywienia. Nasze badania przypominają, że łowcy wykorzystują zwierzęta w bardzo różnych celach, a znalezienie kości na stanowisku archeologicznym wcale nie musi oznaczać, że zwierzę zjedzono, dodają.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2000 roku w pobliżu miasta Pampore w Indiach znaleziono sfosylizowane szczątki trzech słoniowatych. Przed tygodniem naukowcy opublikowali dwa artykuły, z których dowiadujemy się, że mamy tutaj do czynienia z najstarszymi na subkontynencie indyjskim śladami dzielenia mięsa zwierząt przez ludzi.
      Wspomniane słoniowate żyły 300–400 tysięcy lat temu i należały do wymarłego rodzaju Palaeoloxodon, którego przedstawiciele byli dwukrotnie bardziej masywni od współczesnych słoni afrykańskich. Dotychczas tylko raz znaleziono kości tego gatunku rodzaju Palaeoloxodon. Szczątki odkryte w 2000 roku są znacznie bardziej kompletne.
      Zwierzęta zmarły w pobliżu rzeki w dolinie Kaszmir. Wkrótce po śmierci ich szczątki i 87 kamiennych narzędzi wykonanych przez przodka człowieka, zostały przykryte osadami, co pozwoliło zachować je do dnia dzisiejszego. W jednym ze wspomnianych artykułów badacze opisują, jak odkryli wióry z kości, co wskazuje, że ludzie rozbili kości, by pozyskać z nich szpik. W drugim opisano same kości oraz gatunek, do którego należały.
      To jednak zjadł słonie? Tego nie wiemy. Dotychczas na subkontynencie indyjskim skamieniałe szczątki hominina odkryto tylko w jednym miejscu. Znaleziono je w 1982 roku i naukowcy do dzisiaj nie mogą się zgodzić, do jakiego gatunku należał człowiek z Narmada. Pewne jest, że wykazuje on cechy typowe dla starszych i młodszych gatunków homininow, co sugeruje, że na subkontynencie dochodziło do mieszania gatunków i musiał on odgrywać ważną rolę we wczesnym rozprzestrzenianiu się człowieka.
      Teraz dowiedzieliśmy się, że mieszkańcy Indii środkowego plejstocenu – niezależnie od tego, kim byli – jedli słonie. Kamienne narzędzia, które prawdopodobnie wykorzystali do pozyskania szpiku, zostały wykonane z bazaltu, który nie występuje w okolicy znalezienia szczątków. Paleontolodzy sądzą, że surowy materiał został przyniesiony z zewnątrz, a narzędzia wykonano na miejscu.
      Odkrycie ma duże znaczenie dla lepszego zrozumienia obecności człowieka na subkontynencie. Dotychczas najstarsze dowody na dzielenie mięsa zwierzęcego nie były starsze niż 10 tysięcy lat. Być może nie przyglądano się temu zbyt szczegółowo, albo szukano w nieodpowiednich miejscach. Jednak dotychczas nie mieliśmy żadnych dowodów, by ludzie żywili się dużymi zwierzętami na terenie Indii, mówi jeden z badaczy, Advait Jukar, kurator zbiorów paleontologii kręgowców we Florida Museum of Natural History.
      Trzeba tutaj podkreślić, że o ile mamy dowody, iż ludzie pożywiali się na słoniach, to brak dowodów, by je upolowali. Niewykluczone, że zwierzęta zmarły z przyczyna naturalnych, a ludzie je po prostu znaleźli i skorzystali z okazji.
      Wśród skamieniałości znajduje się najbardziej kompletna czaszka gatunku Palaeoloxodon turkmenicus. Jego szczątki znaleziono wcześniej tylko raz. W 1955 roku w Turkmenistanie odkryto fragment czaszki. Wyglądał on inaczej niż czaszki innych Palaeoloxodon, ale nie był na tyle duży, by jednoznacznie stwierdzić, że należy do osobnego gatunku. Problem z rodzajem Palaeoloxodon jest taki, że zęby poszczególnych gatunków są niemal identyczne. Jeśli więc znajdziesz pojedynczy ząb, nie wiesz, do jakiego gatunku należał. Trzeba przyglądać się czaszkom, mówi Jukar.
      Na szczęście w przypadku skamieniałości z Pampore zachowały się kości gnykowe. Są one bardzo delikatne, ale różne u różnych gatunków, dzięki czemu są przydatnym narzędziem do określania przynależności gatunkowej szczątków.
      Zdaniem Jukara, skoro ludzie jedzą mięso od milionów lat, powinniśmy znaleźć więcej szczątków o tym świadczących. Trzeba lepiej poszukać. Oraz zbierać dosłownie wszystko. W przeszłości kolekcjonowano tylko czaszki i kości kończyn. Nie zbierano połamanych kości, które mogły nosić ślady działania ludzi, mówi Jukar.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeszcze do niedawna naukowcy potrafili określi miejsce pochodzenia jedynie 6% meteorytów znalezionych na Ziemi. Teraz naukowcy z francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS), Europejskiego Obserwatorium Południowego i czeskiego Uniwersytetu Karola wykazali, że 70% wszystkich znalezionych na naszej planecie meteorytów pochodzi z trzech młodych rodzin asteroid.
      Rodziny te to wyniki trzech zderzeń, do których doszło w głównym pasie asteroid 5,8, 7,5 oraz 40 milionów lat temu. Badacze określili też źródło innych meteorytów, dzięki czemu możemy teraz zidentyfikować miejsce pochodzenia ponad 90% skał, które z kosmosu spadły na Ziemię. Wyniki badań zostały opublikowane w trzech artykułach. Jeden ukazał się łamach Astronomy and Astrophysics, a dwa kolejne na łamach Nature.
      Wspomniane rodziny asteroid to – od najmłodszej do najstarszej – Karin, Koronis i Massalia. Wyróżnia się Massalia, która jest źródłem 37% meteorytów. Dotychczas na Ziemi odnaleziono podczas 700 000 okruchów z kosmosu. Jedynie 6% z nich zidentyfikowano jako achondryty pochodzące z Księżyca, Marsa lub Westy, jednego z największych asteroid głównego pasa. Źródło pozostałych 94%, z których większość do chondryty, pozostawało nieznane.
      Jak to jednak możliwe, że źródłem większości znalezionych meteorytów są młode rodziny asteroid? Autorzy badań wyjaśniają, że rodziny takie charakteryzują się dużą liczbą niewielkich fragmentów powstałych w wyniku niedawnych kolizji. Ta obfitość zwiększa prawdopodobieństwo kolejnych zderzeń, co w połączeniu z duża mobilnością tych szczątków, powoduje, że mogą zostać wyrzucone z głównego pasa asteroid, a część z nich poleci w kierunku Ziemi. Starsze rodziny asteroid nie są tak liczne. Przez wiele milionów lat mniejsze fragmenty, ale na tyle duże, że mogłyby spaść na Ziemię, zniknęły w wyniku kolejnych zderzeń i ucieczki z pasa asteroid.
      Określenie pochodzenia większości meteorytów było możliwe dzięki teleskopowym badaniom składu większości rodzin asteroid w głównym pasie oraz zaawansowanymi symulacjami komputerowymi, podczas których badano dynamikę tych rodzin.
      Autorzy badań określili też pochodzenie wielkich asteroid, takich jak Ryugu czy Bennu. Okazało się, że pochodzą one od tego samego przodka co rodzina asteroid Polana.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...