Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
Astroboy

Dieta by Bastard

Rekomendowane odpowiedzi

Spontan spontanem, ale spinać się Bastard nie musisz. Sądzę, że WHO mamy tam gdzie powinniśmy. Zakładam ten wątek za Ciebie, w Twoje ręce przekazuję, i czekam na dawkę konstruktywizmu. Na marginesie, tabelek nie stosuję, bo zwykłem nie dojadać (nie licząc głodówek), niż najadać się do syta. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie chciałem się pakować w tę tematykę, nawet nie śledziłem, co pisał Bastard, ale skoro już został założony taki wątek, to powiem krótko i zdroworozsądkowo: dieta to sprawa indywidualna. Jednemu będzie służyła dieta niskowęglowodanowa, innemu wegetariańska/zbliżona do wegetarańskiej itd. Nie ma co poszukiwać jakiejś "jedynie słusznej" diety. Jedyne, do czego się wszyscy pewnie się zgodzą, to, że zapychanie się mięsem z węglowodanami, tłuszczami i w dodatku wszystkim tym w postaci wysoko przetworzonej jest bardzo szkodliwe dla zdrowia (vide "Big Size Me"). Więc w praktyce trzeba unikać niektórych produktów (a czasem łączenia produktu X z produktem Y w jednym posiłku - są też takie diety). A czego unikamy bardziej, czego mniej to już IMHO, jak pisałem, sprawa indywidualna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Jakoś mam przeczucie, ze @Bastard ma niezły ubaw z wątku zywieniowego.

Ja tam w głebokim przekonaniu mam wszystkie diety i zalecenia. Jem 2 x dziennje, do syta i tłusto. Duzo tez mącznych rzeczy i jaj. Zero owoców, za to duzo sałat i cebuli. Lubię piwa dojrzewające (refermentacja) ale nie zawsze mam czas i mozliwości pić. Kawa (sypana- tzw błoto) raz dziennie- tak jak herbata czarna, ze 2 zielone herbaty i duzo wody. Słodycze mi nie odpowiadają. Nie słodzę napojów. Nie lubię przekąsek, najadam się duzo na raz az nie mogę więcej i jakoś nie tyję. Mam mały bębenek, ale to nie otyłość brzuszna. Duzo chodzę- samochodu uzywam gdy naprawdę muszę, no i pływam. RR w normie.

A i najwazniejsze, staram sie codziennie spać ok. 7-7,5 godzin, no a 6 h to minimum i wyjątkowo.

Edytowane przez glaude

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiem krótko i zdroworozsądkowo: dieta to sprawa indywidualna.

Ja tam w głebokim przekonaniu mam wszystkie diety i zalecenia.

A ja traktuję organizm jak chemiczną fabrykę, która do wydajnej i bezusterkowej pracy potrzebuje właściwych surowców.

Akurat Wasze podejście do "paliwa", świadczy o dużych możliwościach adaptacyjnych tej fabryki, no ale co by było gdyby jej dać tylko to co faktycznie potrzebuje, bez zakłócających jej pracę śmieci?

Bastard jest jednym z tych, którzy to "paliwo" starają się zrobić jak najbardziej optymalnym ( bez aluzji do diety drKwaśniewskiego :) ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra, to na początek powiem (bo ludzki umysł działa "od ogółu, do szczegółu), że nie lubię jedynej słusznej racji i jestem zwolennikiem powiedzenia: "mądry szczur zawsze ma kilka wyjść z nory".

Jak to się ma do zdrowej diety i co to w ogóle jest?

Otóż, ssaki wszystkożerne monogastryczne, w tym człowiek, mogą się odżywiać albo wyłącznie roślinami, albo wyłącznie zwierzętami oraz kilkoma możliwymi kombinacjami, na które mamy odpowiednie geny.

 

Tak jak nikt nie wymyślił samolotu od podstaw, tylko korzystał ze znanych już elementów; metalu, żyroskopu, szyby, koła, diody i poszycia na fotele, tak Natura nie stworzyła człowieka od podstaw (z wyjątkiem kreacjonistów) tylko korzystała z gotowych rozwiązań, które sprawdziły się w ogniu walki, mamy więc zweryfikowane przez miliardy lat wersje genów i pewne zdolności, ale pewnych nie mamy, bo nie było ich skąd wziąć.

 

Do czego jesteśmy zatem przystosowani i co nam najbardziej służy?

Ano to, co zrobiło z nas ludzi ~200 tys. lat temu na afrykańskim stepie (zwolennicy innych teorii antropogenetycznych niech sobie wstawią dowolnie) czyli zdenaturowana w ogniu padlina, do której nie mogły się dobrać nawet duże drapieżniki; zawartość puszki mózgowej i kości szpikowych, uzupełniane małymi i średnimi kręgowcami i bezkręgowcami, jajami, orzechami i roślinami.

Taka dieta była niskobiałkowa, niskowęglowodanowa i wysokotłuszczowa.

Jest to dieta, która daje najwyższą sprawność metabolizmu (najmniejsze zużycie energii przy całkowitym zaspokojeniu potrzeb).

Tu tłuszcz służy jako źródło energii, białko na potrzeby budulcowe, a odrobina węglowodanów na przemiany tłuszczu i syntezę aminokwasów endogennych.

 

Druga naturalna dieta, która też się świetnie sprawdza, ale z nieco gorszym wynikiem oszczędności energii to dieta wysokowęglowodanowa, średniobiałkowa, niskotłuszczowa, oparta na białku zwierzęcym.

To dieta prymitywnych rolników, np. uprawiających maniok czy dziki ryż i mających dostęp do ryb, ptactwa czy gryzoni.

Tutaj węglowodany służą jako źródło energii, ale po przetworzeniu ich na tłuszcz, na co idzie część białka, reszta białek na budulec, a odrobina tłuszczu jako katalizator i nośnik regulatorów lipofilnych, np. witamin.

 

Trzecia w kolejności dieta to dieta zaawansowanych rolników. To dieta wysokowęglowodanowa, wysokobiałkowa, niskotłuszczowa, ale na białku roślinnym. To już czasy najnowsze, selektywna hodowla zbóż, strączkowych i warzyw, dała odmiany o niskiej zawartości substancji antyżywieniowych, a wysokiej białka. Ta dieta opiera się na zbożach i okopowych jako źródle węglowodanów, strączkowych jako źródle białka, skrobi i tłuszczu oraz warzywach zawierających dodatkowe aminokwasy i substancje czynne oraz włókno (z którego bakterie w Jelitkowie odzyskują energię w postaci LKT).

W praktyce poza Indiami takich diet się nie spotyka, co by wegetarianie nie mówili. Do takiej diety możliwy jest dodatek jaj i twarogu, wtedy zapotrzebowanie na białko dramatycznie spada, bo białko zwierzęce jest znacznie bardziej bioaktywne w nasze ciele.

 

Ostatnia, najgorsza dieta, to dieta współczesna tzw. zachodnia, gdzie każdy z makroskładników ma podobny procentowo w niej udział.

To ona powoduje "choroby cywilizacyjne", które nie są żadnymi chorobami, tylko naturalną, zapisaną w genach reakcją na dane stężenia substratów pokarmowych.

W zależności od preferencji danej osoby odnośnie rozkładu makroskładników, powoduje ona określone choroby.

Jeszcze można na takiej zachodniej diecie sobie jakoś żyć, jeśli wprowadzi się restrykcję kaloryczną regulowaną wielkością porcji czy wydatkiem energetycznym np. na ogrzanie ciała czy ruch. :)

 

Jest jeszcze kilka całkowitych wymysłów jak diety wysokobiałkowe niskowęglowodanowe niskotłuszczowe, paleo, anaboliczne z okresowym zaburzaniem homeostazy zwanym ładowaniem węglowodanowym, frutariańskie czy głodówkowe.

Wszystkie one są wybitnie wyniszczające i nadwyrężające nasze mechanizmy kompensacyjne.

 

To tak z grubsza. :)

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Akurat Wasze podejście do "paliwa", świadczy o dużych możliwościach adaptacyjnych tej fabryki

Akurat ja mam najwyraźniej małe zdolności adaptacyjne, zwłaszcza w zakresie adoptowania się do spożywania mięsa ;-) więc jestem takim prawie-wegetarianinem. I np. słodyczy też staram się unikać (w ogóle "trzech białych śmierci"). Najbardziej lubię warzywa, zwłaszcza surowe, wszystko inne najchętniej widziałbym w charakterze dodatku do warzyw ;-) Ale jakoś nie mam poczucia, że komuś z obliczeń wyniknie, że wszystkie "fabryki" będą działać dobrze na takim paliwie. Wielu ludzi po prostu potrzebuje mięsa, tak jak ja potrzebuję "roślinek".  :)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja traktuję organizm jak chemiczną fabrykę, która do wydajnej i bezusterkowej pracy potrzebuje właściwych surowców.

Akurat Wasze podejście do "paliwa", świadczy o dużych możliwościach adaptacyjnych tej fabryki, no ale co by było gdyby jej dać tylko to co faktycznie potrzebuje, bez zakłócających jej pracę śmieci?

Bastard jest jednym z tych, którzy to "paliwo" starają się zrobić jak najbardziej optymalnym ( bez aluzji do diety drKwaśniewskiego :) ).

Na "lubię" się nic nie poradzi. :)

Jedni olewają kwestie żywienia, inni zbyt dramatycznie do nich podchodzą, a ja lubię jak mi wszystko hula. :)

 

Jak dostałem dowód osobisty, ze dwadzieścia lat temu, przez kilka miesięcy nie miałem za bardzo wyboru i musiałem jeść w zasadzie tylko jaja, sery i masło, tylko to mój organizm przyjmował.

Już po kilku dniach zacząłem się czuć inaczej, potem przyszło "aha!" i wszystkie dolegliwości, które mnie gnębiły, drobne, ale wredne, poznikały.

Schudłem, nabrałem mięśni i ochoty na wysiłek, zacząłem grzebać w książkach, a teraz jestem tu. :)

Nigdy więcej nie wróciłem do normalnego jedzenia, ale nie wchodzę też w ketozę czy inne cudeńka, dobrze mi się żyje i nieźle mi się wiedzie.

 

A Jan Kwaśniewski to wielki wizjoner i, co by o nim nie mówić, ma rację skubany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

1 pytanie ( i dzisiaj ostatnie ;) )

Dieta niskobiałkowa, niskowęglowodanowa, wysokotłuszczowa.

Oficjalnie przyjmuje się, że potrzeby mózgu to ok.100g glukozy, plus to co dla erytrocytów i nerek, a zrobi się tego trochę więcej od " nisko".

Więc co z resztą? Glukoneogeneza z tłuszczów?

Edytowane przez TrzyGrosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Bzdurna jest propozycja zjadania "100 g glukozy dla samego mózgu" (kto to udowodnił i gdzie jest to potwierdzone?), bo mnie wychodzi z biochemii, że nie ma w mózgu enzymów szlaku heksozowego, bo jest za mało w mózgu magnezu i innych markerów cyklu heksozowego, aby spalić 100 g glukozy. Jest natomiast dużo "wolnego fosforu organicznego"...

 

Glukoneogeneza nie poleci z kwasów tłuszczowych.

Ale cukier z tłuszczu da się wyprodukować, bo mamy na to aktywne geny, to jest jednak opcja kiedy "lecisz na twarz", a nie regularna. :)

 

Słuchaj, nie wiem na jakim poziomie możemy rozmawiać.

Pytanie o glukozę dla mózgu jest dosyć infantylne (wiem, wiem, przecież "wszyscy" wiedzą), a jak napisałem, że wszystko w naszym ciele chodzi na energii, to pytałeś o pranę. ;)

A tak właśnie jest, każdy substrat energetyczny jest przekształcany w łańcuchu oddechowym na energię.

Energetyka organizmu opiera się na przepływie prądu elektrycznego, którą można wyrazić również w kcal.

Nadmiar spożytych kcal w przeciętnej diecie idzie przeważnie na utylizację pochłoniętego w pożywieniu węgla, co jest procesem bardzo kosztownym energetycznie, ale jednocześnie jedyną alternatywą dla dalszego funkcjonowania organizmu. Utylizacja krzemu jest jeszcze bardziej energochłonna, dlatego życie na krzemie nie wyszło.

Edytowane przez Bastard

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie o glukozę dla mózgu jest dosyć infantylne

Spokojnie :)

Ja żyję w świecie, gdzie dogmatem jest, że glukoza jest podstawowym substratem dla neuronów. W pirogronian zamieniana jest dopiero w mózgu, o czym świadczy aktywność dehydrogenazy pirogronianowej; 4-10 razy bardziej aktywna w mózgu, niż w innych tkankach.

No więc ta ilość glukozy, tak mnie boli. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

He, he, dobre. :)

Akurat jestem na bieżąco w tej materii, bo szukam obalenia zdania: "kwasy tłuszczowe nie mogą być wykorzystywane jako substrat energetyczny, ponieważ wiążą się w osoczu z albuminami i dlatego nie mogą przeniknąć przez barierę krew-mózg" i już chyba mam. Bo: "cząsteczki rozpuszczalne w tłuszczach po przejściu do warstwy lipidowej (błony komórkowej) rozpuszczają się w niej i dyfundują do wnętrza komórki. (...) Właściwości takie mają - tlen, dwutlenek węgla, alkohol, kwasy tłuszczowe i kilka innych związków" - "Zarys fizjologii zwierząt" s. 32.

 

Przeciw glukozie jako "paliwu dla mózgu" świadczy dwukrotne rozcieńczenie jej poziomu w płynie mózgowordzeniowym (50-75mg%) w stosunku do krwi (fizjologia uczy, że paliwo się zawsze kondensuje, a nie rozcieńcza), niska zawartość samej glukozy w tkance mózgowej, a także brak wtłaczania glukozy i aminokwasów w komórki pod wpływem zwiększonego poziomu insuliny - ten sam mechanizm "niechcianej" glukozy działa w wątrobie, ale i w MS - ale z innej przyczyny, jak również stałe zapotrzebowanie na tlen niezależne od wysiłku fizycznego. Mózg nie znosi zakwaszenia protonowego i nie ma fizjologicznej obrony przed nim, dlatego musi mieć stały dostęp do tlenu, umożliwiający produkcję energii (wody).

Średnia zawartość tłuszczu w mózgu, natomiast, to 7%. :)

 

A jak się łączy ilość glukozy z aktywnością kompleksu dehydrogenazy pirogronianowej, to ja nie mam pojęcia, serio, i jak to może być dowodem "za" tym, że mózg leci na cukrze?

Jeśli jest aktywniejsza tylokrotnie (źródło?) to tylko dlatego, że nie jest inhibitowana przez glukagon, jak podczas wysiłku fizycznego.

 

EDIT:

Żeby było jasne, i białka, i tłuszcze, i węglowodany wchodzą jako metabolity wyjściowe lub pośrednie do cyklu Krebsa, a zatem mogą być substratem energetycznym wykorzystywanym przez mózg do produkcji ATP, pod warunkiem, że pozyskany z nich wodór przejdzie przez łańcuch oddechowy i trafi na rodnik tlenowy.

Skoro mózg zużywa takie ilości tlenu, jak może spalać glukozę?!

Aha, jeden mol ATP waży ponad 500 g, a ogólna ilość ATP w ciele ludzkim to 50g, czyli 1/10, oznacza to, że obrót cząsteczką ATP jest bardzo krótki i wynosi od czasu wytworzenia do hydrolizy tylko około 100 sekund.

Nie wiem co jeszcze mogę dodać...

Jak się rzekło mózg, jako najważniejszy narząd, ma dostęp do każdej możliwej energii, w zależności od potrzeb i stanu organizmu, sam tez produkuje energię i ją magazynuje, ale głównym źródłem zasilania jest wątrobowe ATP. Kropka. :)

 

POLFA Trachomin, „W sprawie stosowania ATP u niemowląt” – opublikowanej w 1962r. s. 8

Cyt:

(...)

Doświadczenia Lamprechta tłumaczą dalej dostarczanie powstałego w wątrobie ATP poprzez erytrocyty do mięśnia serca i mózgu. Nowsze prace Baldwina wykazały, że poważną rolę należy przypisać tu również przemianie fosfokreatyny w typowej reakcji Lehmana. (...)

 

Tylko nie rozumiem zupełnie po co to komu do szczęścia potrzebne, na czym chodzi mózg, skoro chodzi dobrze. ;)

 

EDIT II:

Ach jej, TrzyGrosze, chyba wiem o co Ci cho. :D

Ale jestem głupi!

Jednak jestem kryty, bo pytałem o poziom dyskusji...

Wydaje mi się, że Ty pytasz o kompleks dehydrogenazy pirogronianowej w mózgu w związku z glukozą, bo nie wiesz, że pirogronian może powstać też z trójglicerydów lub aminokwasów?

Jeżu, ale z wami, ściślakami trudno się rozmawia!

No, to teraz mogę iść spać.

Edytowane przez Bastard

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Akurat jestem na bieżąco w tej materii, bo szukam obalenia zdania: (...)

Jestem zdania, że w materii jedzenia, obalasz "trochę" więcej tych zdań. :)

...i bardzo dobrze, ale nie chodzi, żeby to robić to tylko na własny użytek, ale też dla ogółu, więc roszczenia o weryfikowalność i falsyfikowalność twoich hipotez będą powszechne.

 

Glukoza dla mózgu, jest cały czas problemem dla "tłuszczowców" i widzę, że poszukiwania rozwiązania cały czas trwają ( osobiście kibicuję).

 

Oficjalne stanowisko nauki:

( tutaj cytat ze WSTĘPU do "Zaburzenia metabolizmu energetycznego mózgu..." prac zbiorowa po red.Agnieszki Jankowskiej-Kulawy, Zakład Medycyny Laboratoryjnej Katedra Biochemii Klinicznej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego)

"W przeciwieństwie do innych tkanek GLUKOZA JEST NIEMAL WYŁĄCZNYM substratem energetycznym dla neuronów oraz innych rodzajów komórek mózgu. Jest ona transportowana przez barierę krew-mózg przy udziale niezależnych od insuliny transporterów glukozy GLUT1, o dużej gęstości i średnim powinowactwie do glukozy (Km 5-10 mmol/L). Z kolei transport glukozy do neuronów odbywa się za pomocą transporterów GLUT3, które 333 wykazują duże powinowactwo do glukozy (Km 1-2 mmol/L). Transportery te są zawsze wysycone glukozą, nawet w stanach łagodnej hipoglikemii, co zapewnia dostarczanie odpowiedniej ilości substratu do neuronów [3]. Wychwyt netto glukozy jest ściśle związany z ekspresją i aktywnością transporterów GLUT, ale co ważniejsze zależy od stężenia glukozy po obu stronach bariery krew-mózg. Stąd po aktywacji mózgu, niskie wewnątrzkomórkowe stężenie glukozy i ATP gwałtownie stymuluje wychwyt glukozy przez neurony [4].

Z powodu DUŻEGO ZUŻYCIA tego metabolitu przez komórki mózgu, stężenie glukozy w płynie mózgowo-rdzeniowym stanowi około 2/3 jej stężenia w krążeniu ogólnym."

 

...a ostatnie zdanie akurat odpowiada na Twój zarzut:

"Przeciw glukozie jako "paliwu dla mózgu" świadczy dwukrotne rozcieńczenie jej poziomu w płynie mózgowordzeniowym (50-75mg%) w stosunku do krwi"

 

Ale jestem głupi!

Wierz mi, nie jesteś ! Edytowane przez TrzyGrosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam pomysłu i nigdzie nie znalazłem, jak można sfalsyfikować teorię o glukozie jako paliwie dla jakiejkolwiek komórki organizmu tlenowego. :(

 

Dla mnie jest jasne jak słońce, że mózg nie może palić cukru (jako głównego źródła energii) bo z prostych przeliczeń nie wystarczy mu CAŁEJ glukozy dostępnej w organizmie na samą syntezę RNA (tak działa pamięć). :)

 

Ale zostawmy biochemię, tu się nie dogadamy.

Pomyślcie razem ze mną, jaki organizm mając paliwo 6-krotnie pojemniejsze energetycznie (kwasy tłuszczowe, czy to pokarmowe czy zapasowe) używałby tego 6-krotnie rozcieńczonego (w dodatku mocniej śmiecącego) i wymknąłby się situ ewolucyjnemu?

 

Dalej, skoro potrzeba 100 g glukozy dla samego mózgu, to albo trzeba by scukrzać 300 g białka dziennie, albo znaleźć tyle roślin, by wyrobić z nich te 100 g (do niedawna pisali 120, a nawet 160 g :) )!

Jeszcze wam to nie cuchnie?

W takim razie jak, do jasnej rzodkwi, nasi przodkowie w czasach przedrolniczych przetrwaliby kilkumiesięczną zimę, o okresach głodu nie mówiąc?!

Zakładam, że każdy wie jak wyglądały rośliny i zwierzęta w czasach paleolitu i jaką ekwilibrystyką musiało być zdobywanie gównianego nawet pokarmu plus, że kilkanaście tysięcy lat to za stanowczo zbyt krótko na tak poważne zmiany w genotypie. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chłopaki, przepraszam, że się wtrącam, bo bardzo miło się Was czyta, ale może jakieś "praktyczne" wskazówki dla przeciętnego "zjadacza chleba" (;))?

Osobiście od dawna mam przekonanie, że cała "klasyczna" piramida żywieniowa jest postawiona delikatnie mówiąc na czubku (;)). Może uwagi dla otwartego jednak umysłowo człowieka, który z wózkiem wjeżdża do marketu? Może coś w stylu:

1. śniadanie - suflet ze szpikiem, rzeżuchą i słonecznikiem;

2. móżdżek zawijany na jajach i zapieczony z serem;

3. gomółka sera z cebulą.

;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najpierw, Astro, pomyśl co Ci odpowiada najbardziej ze względów smakowych, samopoczuciowo-poposiłkowych, ideologicznych i religijnych. ;)

 

Potem, czy dany model żywienia dasz radę utrzymać na dłuższą metę (metabolizm, enzymy, biota jelitowa muszą się przystosować do stałych warunków).

Nie ma co się katować niedobraną pod siebie dietą, bo ktoś powiedział, że to jest zdrowe. :)

U ludzi psyche jest równie ważna co soma.

 

Potem trzeba się zdeklarować który substrat energetyczny będzie dominujący, węglowodan czy tłuszcz czy alkohol czy ocet czy co tam jeszcze... ;)

Wtedy resztę źródeł energii trzeba zminimalizować (albo jemy słodko, albo tłusto, albo smolimy naftę ;) ).

Białko trzymamy na poziomie zależnym od jego wartości biologicznej, im więcej egzogennych aminokwasów, tym mniej go potrzeba, białko zwierzęce jest zawsze bardziej aktywne w ludzkim organizmie od roślinnego czy grzybowego.

 

I wtedy pozostaje tylko życzyć smacznego! :)

 

Przykładowa dieta wegańska:

Posiłek 1:

-kasza gryczana, nasiona słodkiego łubinu, gotowana rzepa.

Posiłek 2:

-płatki owsiane, soczewica, gotowana marchew.

Przekąska:

-garść migdałów, garść gotowanej cieciorki, miska popcornu.

Przykładowa dieta etanolowa:

Posiłek 1:

-chude pieczone mięso, mały podpłomyk, wino do woli (lekkiego upojenia).

Posiłek 2:

-pieczona ryba, mały podpłomyk, wino do woli.

Przekąska:

-zimna pieczeń, chleb, wino do woli. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Wino do woli" brzmi smakowicie, jednak ze względów samopoczuciowo-ideologiczno-religijnych odpada. :)

 

 

 

U ludzi psyche jest równie ważna co soma.

 

Doskonale to wiem, a niektórzy twierdzą nawet, że psyche jakoś tam koreluje z tym, co jemy. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dieta alkoholowa jest opisana kilkukrotnie w Biblii, np. stosowano ją u wojowników, po przegłodzeniu (przetrzeźwieniu) podnosiła znacząco wydolność organizmu.

Tak, tak, odpowiednio zakąszając można sobie zdrowiuśko pić.

Zresztą, od czasów biblijnych taką dietę stosują klasy rządzące, po dziś dzień. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to muszę poważnie przemyśleć skąd chcę brać energię... 

Większość dobrych piw (a szczególnie moich, domowych) zawiera wciąż ok 2-5% cukru wag., którego drożdże nie dały rady zjeść. Głównie to maltotrioza i maltodekstryny, które nasz układ pokarmowy podobno z łatwością rozkłada na cukry proste, więc nie wiem czy alkohol (6-8% obj, czyli chyba z 4-6% wag.) zapewnia więcej energii niż pozyskany z piwa cukier.

Tak na wyczucie to wychodzi, że piwo jest jednak bardziej cukrowym źródłem energii, albo pół na pół, czyli słabo według tego co mówisz...

Inna sprawa, że zwykle mogę wypić ledwo 3 piwa dziennie do kolacji, bo w ciągu dnia trzeba legalnie jeździć samochodem. I to 3 piwa przeliczając na standardowe 5%ABV.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 piwa to na diecie wysokowęglowodanowej na dobrym białku zwierzęcym, z niską zawartością tłuszczu (max. pół grama tłuszczu na gram białka) to ilość zupełnie nieznacząca. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

 

Dieta alkoholowa jest opisana kilkukrotnie w Biblii

Np. gdzie? :D Wybacz, ale na każde zdanie w rodzaju: "opisane w Biblii" reaguję alergicznie. Przeważnie sprowadza się to do: wydawało mi się że opisano w Biblii bo to niezły argument będzie w dyskusji. Jeśli nawiązujesz do: "niedobrze jest człowiekowi pić samo wino albo samą wodę" to to zbyt daleko idący wniosek że opisano w ten sposób dietę alkoholową. No i kwestia definicji co to jest, był alkohol.

Bardzo chętnie sobie jednak przypomnę fragment o wojownikach pijących alkohol. Przyznaję  nie pamiętam, liczę na wskazówkę gdzie to niby jest tam opisane.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

 

Np. gdzie?

O, właśnie, dołączam się z prośbą o pokazanie miejsca, mnie też to zainteresowało :) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za wiele oczekujecie, nie jestem religijny, nie znam Biblii zbyt dobrze. :)

Ale mam niezłą pamięć.

Poszukajcie w księgach: Kapłańskiej, Powtórzonego Prawa, Wyjścia, Liczb i chyba Neheremiasza, jeśli prawidłowo napisałem.

Korzystałem z Biblii Tysiąclecia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jaką dietę Bastard stosujesz? Ty i Twoja rodzina?

 

Czy liczysz skrupulatnie stosunek spożywanych składników odżywczych (białko, węgle, tłuszcz)?

 

I jeszcze jedno. Jaką dietę byś polecił wegetarianinowi który nie najlepiej czuje się na węglach? Wysokotłuszczową? Jaki stosunek białka/węgla/tłuszczu? Jakiś przykładowy jadłospis? ;)

 

Dzięki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
Neheremiasza

;)

Neheremiasz syn Jeremiasza, wnuk Nechemiasza :)

Przepraszam, nie na temat już nie przeszkadzam.

Jeśli chodzi o dietę - brzmisz logicznie przynajmniej dla mnie nieznawcy. Może rzeczywiście pomyśl nad dietą albo i książką.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Thikim, dieta to tylko taki rykoszet, moim głównym zajęciem jest szeroko pojęta adaptacja. :)

 

Ja stosuję LCHF, moje panie są na HCLF.

Nikt niczego nie liczy, jemy do syta. :)

 

Co bym polecił?

Jeśli jesteś laktoowo to można wysokotłuszczówkę na tym oprzeć.

Jeśli weganinem, to trudno z tego zrobić jakiekolwiek LC.

Można zrobić tak jak Mike Mahler, ale on używa wegańskich protein w proszku i innych cudów, mimo to zgoogluj go sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...