Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'płazy' .
Znaleziono 10 wyników
-
Naukowcy przebadali ponad tysiąc płazów z różnych stanowisk w Polsce. Sprawdzali, jakie patogeny zagrażają tym zwierzętom. To unikalne w skali Polski badania. Jak dotąd na terenie naszego kraju nie wykryto obecności Bsal - groźnego grzyba wywołującego spustoszenie wśród zachodnioeuropejskich populacji salamander plamistych. Wyniki badań koordynowanych przez dr. hab. Macieja Pabijana z Uniwersytetu Jagiellońskiego ukazały się w czasopiśmie Diseases of Aquatic Organisms. Płazy to jedna z najbardziej zagrożonych grup kręgowców na świecie - piszą autorzy badania w przesłanym PAP komunikacie. Przypominają, że zwierzętom tym zagraża nie tylko człowiek, który niszczy ich siedliska. Problemem są również płazie choroby. Naukowcy wymieniają, że populacje płazów na całym świecie dziesiątkowane są choćby przez mikroskopijne grzyby z rodzaju Batrachochytrium, takie jak B. dendrobatidis (Bd) i B. salamandrivorans (Bsal), a także wirusy z rodzaju Ranavirus (Rv). Istnieje pilna potrzeba poznania rozmieszczenia i rozpowszechnienia tych patogenów, aby zrozumieć i ograniczyć straty, jakie niosą dla bioróżnorodności płazów - zaznaczają naukowcy. Przebadali oni pod kątem obecności patogenów ponad 1000 płazów z populacji naturalnych oraz osobników trzymanych w ogrodach zoologicznych i prywatnych hodowlach. Autorzy zaznaczają, że to pierwsze w Polsce badania przesiewowe płazich patogenów. Naukowcy wykryli grzyba Bd na 40 proc. stanowisk i u ponad 14 proc. płazów z populacji naturalnych, a także w dwóch hodowlach. Te alarmujące statystyki znajdują się w górnej granicy częstości notowanych w innych krajach Europy Środkowej, przykładowo przekraczają dwukrotnie prewalencję Bd na terenie Niemiec czy Węgier - komentują autorzy badania. Spośród wszystkich płazów największą liczbę infekcji Bd wykryto u żab wodnych (Pelophylax esculentus) i kumaków górskich (Bombina variegata) - odpowiadały one za 75 proc. wszystkich infekcji Bd, co sugeruje dużą rolę tych dwóch gatunków jako rezerwuarów patogenów w środkowoeuropejskich siedliskach słodkowodnych. Wirusy Rv stwierdzono na mniejszej liczbie stanowisk (12 proc.), przy czym infekcje dotyczyły płazów z odległych od siebie miejsc (np. wybrzeże Bałtyku i okolice Zakopanego). Jak dotąd nie wykryto obecności na terenie Polski Bsal - groźnego grzyba wywołującego spustoszenie wśród zachodnioeuropejskich populacji salamander plamistych. Naukowcy zaznaczają, że uzyskane wyniki mogą być niedoszacowane, ponieważ w niektórych lokalizacjach pobrano tylko jedną lub kilka prób. Wszechobecność Bd i - w mniejszym stopniu - Rv sugeruje, że zmniejszanie się liczebności populacji płazów w regionie może wynikać nie tylko z niekorzystnych dla przyrody zmian w siedliskach, ale może być również związane z wygasłymi lub wciąż trwającymi, ale niewykrytymi, epidemiami - skomentował Maciej Pabijan, naukowiec koordynujący badania. Naukowcy powiązali również rozmieszczenie Bd z niższą średnią roczną temperaturą i krajobrazem bogatym w zbiorniki wodne oraz dużym udziałem terenu zurbanizowanego. Można się spodziewać, że żab, ropuch, traszek, salamander czy tropikalnych płazów beznogich będzie na całym świecie ubywać. Od lat 80. XX wieku populacje płazów na całym świecie tak szybko się zmniejszają, że zjawisko to nazwano współczesnym wymieraniem płazów. Według danych Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) na świecie wyginięciem zagrożonych jest 41 proc. gatunków płazów. W Polsce żyje 18 gatunków płazów, wszystkie są pod ochroną. « powrót do artykułu
- 5 odpowiedzi
-
Wyginięcie 90% gatunków płazów można przypisać śmiertelnej infekcji grzybami Batrachochytrium dendrobatidis i Batrachochytrium salamandrivorans. Od czasu, gdy epidemia pojawiła się w latach 80. XX wieku przyczyniła się ona do spadku liczebności ponad 500 gatunków żab, ropuch i płazów ogoniastych. Epidemia dotknęła niemal 7% wszystkich gatunków płazów. Oznacza to, że Batrachochytrium dendrobatidis i Batrachochytrium salamandrivorans są tymi patogenami, które przyczyniły się do największego zaniku bioróżnorodności, o rząd wielkości większego niż inne patogeny zabijające zwierzęta. Specjaliści uważają, że epidemia rozpoczęła się w latach 80. XX wieku, a wywołał ją człowiek, który przemieszczając zwierzęta rozprzestrzenił śmiercionośnego grzyba po całym świecie. Śmiertelna choroba jest głównym, lub jednym z głównych, czynników zanikania gatunków płazów. Inne to utrata habitatów i zmiany klimatyczne. W przypadku zaledwie 12% z dotkniętych epidemią gatunków zanotowano poprawę sytuacji. Nie oznacza to jednak, jak podkreśla jeden z autorów badań, Trenton Garner z Zoological Society of London, że ich liczebność powróciła do pierwotnych rozmiarów. Pojawiły się jednak pewne iskierki nadziei. Liczba nowych gatunków dotkniętych epidemią jest coraz mniejsza. Wydaje się też, że u niektórych żab pojawiły się procesy ewolucyjne prowadzące do zyskania odporności na oba grzyby. Ponadto po 7 latach wytężonej pracy naukowców z madryckiego Narodowego Muzeum Nauk Przyrodniczych, Imperial College London i Zoological Society of London udało się – po raz pierwszy w historii – wyeliminować chorobę z dzikiej populacji. Nowiny o sukcesie nadeszły w 2015 roku z Majorki. Jednak jedynym sposobem na wyeliminowanie tej i przyszłych epidemii jest drastyczne ograniczenie handlu dzikimi zwierzętami oraz wdrożenie lepszych zasad bezpieczeństwa biologicznego. Epidemia to nie jedyne zagrożenie, przed którym stoją płazy. W ostatnich dekadach doszło do katastrofalnego spadku ich liczebności. Głównie z powodu utraty habitatów. Innym problemem, który zresztą przyczynił się do wybuchu epidemii, są zmiany klimatyczne. « powrót do artykułu
-
Gatunki żywiące się mięsem bądź krwią innych zwierząt wykorzystują do namierzenia ofiary doskonale rozwinięte zmysły. Nietoperze bazują np. na echolokacji, a węże na widzeniu w podczerwieni. Co ciekawe, pijawki lekarskie korzystają z aż dwóch zmysłów (dotyku i wzroku), w dodatku preferowana metoda polowania zmienia się z wiekiem. Młode pijawki żywią się krwią ryb i płazów, natomiast starsze osobniki wolą bardziej odżywczą krew ssaków. Wiedząc, że pasożyty zmieniają źródło krwi, biolodzy z California Institute of Technology (Caltech) zastanawiali się, czy zaczynają je także namierzać w inny sposób. Okazało się, że tak. By stwierdzić, do jakiego stopnia pijawki lekarskie polegają na włoskach czuciowych na ciele, które wykrywają ruchy wody wywołane przez ofiarę i na oczach, wychwytujących cienie fali spiętrzonej przez drugie zwierzę, Amerykanie przeprowadzili całą serię eksperymentów. W akwarium znajdowały się młode i dorosłe pijawki. Naukowcy monitorowali reakcje na fale mechaniczne, ich cienie oraz kombinację tych bodźców. Pijawki w różnym wieku reagowały podobnie, gdy działano tylko jednym rodzajem bodźca. Kiedy jednak pojawiały się i fale, i cienie, dorosłe pasożyty odpowiadały wyłącznie na fale. Biolodzy stwierdzili, że poszczególne zmysły nie zmieniły się podczas rozwoju, by pomóc w rozpoznawaniu różnych typów ofiar. Rozwinęła się za to zdolność integrowania wskazówek wzrokowo-dotykowych. W miarę dojrzewania zwierzęta zaczynają zwracać większą uwagę na jeden ze zmysłów [dotyk] - wyjaśnia główna autorka studium Cynthia Harley. W przyszłości zamierza ona zbadać przetwarzanie informacji na poziomie behawioralnym i komórkowym u dorosłych pijawek.
-
Epidemia i utrata habitatów zagrażają płazom
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Na całym świecie gwałtownie pogarsza się sytuacja płazów. Zwierzęta te stoją obecnie przed dwoma olbrzymimi zagrożeniami - utratą habitatów i epidemią chytridiomycosis. To śmiertelna choroba powodowana przez grzyba z gatunku Batrachochytrium dendrobatidis. Niestety, jak dowiadujemy się z najnowszego numeru PNAS, epidemią najbardziej zagrożone są dziewicze habitaty. Badania przeprowadzone przez uczonych z Cornell University wykazały, że przed epidemią w pewnym stopniu chroni... dewastacja habitatów, szczególnie ich wylesianie. Jednak może to pomóc jedynie tym nielicznym gatunkom, które są w stanie przeżyć w zniszczonych przez człowieka ekosystemach. To podwójne zagrożenie. Większość tropikalnych płazów jest wyspecjalizowanych, nie tolerują niszczenia habitatów. Jest więc nieprawdopodobne, by przetrwały w zdewastowanym środowisku - mówi Guilherme Becker, doktorant z Cornell i główny autor badań. Analiza dystrybucji Batrachochytrium dendrobatidis wykazała, że najlepiej rozpowszechnia się on w dziewiczych lasach. Takie zjawisko zanotowano zarówno w Australii jak i Kostaryce. Biorąc pod uwagę takie zmienne jak wysokość nad poziomem morza, szerokość geograficzna, klimat, bogactwo ekosystemu i inne, okazało się, że jedynie utrata habitatów powoduje zmiany w rozprzestrzenianiu się choroby. Dane te potwierdzono obserwacjami z Brazylii. Te wyniki przeczą są sprzeczne z dotychczasowymi badaniami, które wykazywały, że utrata bioróżnorodności przyczynia się do rozprzestrzeniania takich chorób jak malaria czy denga. Batrachochytrium dendrobatidis zaatakował już 350 gatunków na całym świecie i zawsze do wybuchu epidemii dochodziło w dziewiczych lasach. Becker i jego promotor, Kelly Zamudio, sugerują, że Bd słabiej rozprzestrzenia się w zdewastowanym środowisku z powodu mniejszej liczby gatunków lub zmienionego klimatu. Wielu specjalistów nie zgadza się jednak z takimi wnioskami. Na papierze wszystko wygląda dobrze i jest to interesujące, przeczące intuicji, odkrycie - jednak są inne sposoby, by je wyjaśnić - mówi Peter Daszak, szef organizacji EcoHealth Alliance. Popiera go Vance Vrendenburg, specjalista ds. ekologii płazów z San Francisco State University. Bd nie radzi sobie dobrze w wysokich temperaturach i do wiedzieliśmy już wcześniej, ale nie zgodzę się z wnioskiem, że badania te obalają olbrzymi materiał dowodowy wskazujący, że utrata bioróżnorodności ułatwia rozprzestrzenianie się patogenów - mówi. Jego zdaniem wyjaśnieniem może być też fakt, że habitaty położone niżej nad poziomem może są zawsze bardziej zanieczyszczone, szczególnie w przypadku Kostaryki, gdzie większość obszarów chronionych znajduje się wysoko nad poziomem morza. Włączenie Kostaryki do zbioru danych może zatem zafałszować obraz wskazując na większą liczbę problemów w obszarach dziewiczych. Ewentualnie, mówi Vrendenburg, patogen mógł już dotrzeć do bardziej zdewastowanych obszarów i poczynić tam szkody. Do obszarów dziewiczych choroby docierają na samym końcu ze względu na niewielką obecność tam człowieka. Gdy jednak tam dotrą, dochodzi zwykle do masowych zachorowań. Daszak zwraca uwagę przede wszystkim na fakt, że niewiele wiemy o chorobach trapiących płazy. Naukowców interesują przede wszystkim choroby dotykające zwierzęta hodowlane i towarzyszące człowiekowi. W dziedzinie chorób zwierząt dziko żyjących jesteśmy w epoce kamienia - mówi. Większość naukowców już się poddała i nie próbują walczyć z epidemią Bd. Świat należy teraz do Bd - mówi Karen Lips z University of Maryland. Wraz z Vrendenburgiem skupia się ona teraz na zrozumieniu, jak to się stało, że niektóre płazy przetrwały epidemię. Vrendenburg jest optymistą, mimo strat jakie poniósł ekosystem m.in. w King's Canyon w Kalifornii. Było tam 10 000 żab. Teraz jest ich 175, ale te które przetrwały rozmnażają się i nie padają. Ewolucja działa. Może po prostu nie tak szybko, jak byśmy chcieli - mówi uczony.-
- Batrachochytrium dendrobatidis
- chytridiomycosis
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Najbardziej toksyczni są najsprawniejsi fizycznie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Najbardziej toksyczni, a więc najbardziej jaskrawo ubarwieni przedstawiciele rodziny drzewołazowatych są również najbardziej sprawni fizycznie. Skóra tych płazów zawiera alkaloidy. Jak tłumaczy Juan Santos z National Evolutionary Synthesis Center w Durham, jaskrawe wzory stanowią dla drapieżników ostrzeżenie w stylu kontrastujących żółtych i czarnych pasów na odwłoku osy – uwaga, jestem niejadalny(a). W lasach Kolumbii, Ekwadoru, Wenezueli i Panamy zespół Santosa badał ok. 500 drzewołazów, które reprezentowały ponad 50 gatunków. Wszystkie poddano testom sprawnościowym. Naukowcy oceniali pobór tlenu przy ćwiczeniach z użyciem obracającej się plastikowej rurki (przypominała ona kołowrotek dla chomików). Wyliczano wskaźnik przemiany materii – spoczynkowy i po 4 minutach ćwiczeń. Okazało się, że bardziej jaskrawo ubarwione i toksyczne gatunki mają większy pułap tlenowy (VO2 max.) od jednolicie ubarwionych łagodnych płazów. Są w stanie lepiej wykorzystać tlen z każdego wdechu i skuteczniej transportują go do mięśni, całkiem jak dobrze wytrenowani sportowcy – tłumaczy Santos. Toksyczne drzewołazy zawdzięczają swoją superformę zwyczajom żywieniowym. Nie produkują bowiem trucizn, ale czerpią je z pokarmu. Zdobywają alkaloidy, zjadając mrówki i roztocze – dodaje David Cannatella z Uniwersytetu Teksańskiego. Z powodu tak ograniczonego menu płazy muszą się przemieszczać daleko i na dużym obszarze, a bez dobrej formy jest to niemożliwe. Nietoksyczne drzewołazy prowadzą bardziej osiadły tryb życia i polują na wszystkie owady, które się pojawią w ich zasięgu. Połączenie ubarwienia ostrzegawczego, wyspecjalizowanej diety i sprawności fizycznej wyewoluowało u drzewołazów kilkakrotnie (w dodatku niezależnie). Czasem tężyzna fizyczna poprzedzała zwrot ku specyficznemu menu, umożliwiała bowiem schwytanie czy znalezienie określonych pokarmów.-
- Juan Santos
- pułap tlenowy
- (i 6 więcej)
-
W dawnych czasach górnicy zabierali ze sobą do kopalń kanarki, by ostrzegały ich przed wzrostem stężenia metanu. W środowisku naturalnym takimi "kanarkami" są żaby - te niezwykle wrażliwe na zmiany płazy bardzo szybko pokazują nam niepokojące zjawiska. Najnowsze badania przeprowadzone na North Carolina State University sugerują, że największy amerykański program monitorowania płazów zawiera błędy, które mogą prowadzić do przeszacowania ich populacji. North American Amphibian Monitoring Program (NAAMP) został uruchomiony przez Amerykańską Służbę Geologiczną pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, gdy zauważono, że płazy szybko reagują na zanieczyszczenia środowiska. NAAMP bazuje na pracy ochotników, którzy o określonych porach roku na wyznaczonych terenach liczą płazy, nasłuchują odgłosów żab i składają raporty dotyczące liczebności oraz poszczególnych gatunków. Doktor Ted Simons, wykładowca biologii na NC State, postanowił dowiedzieć się, na ile ochotnicy są w stanie prawidłowo określić liczebność poszczególnych gatunków żab. Zmodyfikował więc swoje "Bird Radio", które wcześniej wykorzystał do badania prawidłowości szacunków liczebności ptaków i stworzył "Ribbit Radio", czyli serię zdalnie sterowanych odtwarzaczy, które wykorzystał do naśladowania skrzeku żab. Po rozstawieniu ich w terenie, poddał ochotników biorących udział w NAAMP testom. Bardzo szybko okazało się, że ochotnicy popełniają sporo błędów. Przede wszystkim polegających na informowaniu o tym, że usłyszeli skrzek gatunku, który w ogóle nie był odtwarzany. "To w dużej mierze wina ludzkiej natury. Obserwatorzy chcą usłyszeć tak dużo gatunków, jak to tylko możliwe i czasami uszy nas oszukują" - mówi Simons. Jego badania są o tyle istotne, że fałszywe dane trafiają do bazy i są poddawane analizie tak samo, jak prawdziwe. Pojawiają się więc informacje o większym niż rzeczywiste rozprzestrzenieniu różnych gatunków. To, oczywiście, powoduje, że program NAAMP mija się z celem, gdyż nie daje prawdziwego obrazu zmian w środowisku. Badania Simonsa pozwolą Służbie Geologicznej na opracowanie lepszych metod eliminacji fałszywych danych, poprawienie jakości monitoringu i, co za tym idzie, uzyskanie lepszego obrazu całości.
-
- Ted Simons
- North American Amphibian Monitoring Program
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Płazy na całym świecie synchronizują swój cykl rozrodczy z fazami Księżyca. Do tej pory nikt nie zauważył, że lubią kopulować w czasie pełni. Zwierzęta wykorzystują cykl księżycowy jako rodzaj terminarza, by samce i samice spotkały się w jednym miejscu w określonym czasie (Animal Behaviour). W ten sposób zwierzęta maksymalizują szanse na zapłodnienie i minimalizują ryzyko zjedzenia przez drapieżniki. W 2005 r. Rachel Grant z Open University obserwowała salamandry żyjące w pobliżu jeziora w środkowych Włoszech. Nagle zorientowała się, że podczas pełni na drodze aż zaroiło się od ropuch. To mógł być przypadek, ale w następnym miesiącu codziennie chodziłam po tej samej drodze o zmierzchu i liczba ropuch wzrasta w miarę przybywania księżyca, osiągając szczyt w czasie pełni, a potem spadała. Zaciekawiona biolog przejrzała literaturę przedmiotu, ale nie natrafiła właściwie na żadne wzmianki na ten temat. Postanowiła więc zająć się tym zagadnieniem sama i wróciła do Włoch w kolejnych latach, czyli w 2006 i 2007 roku. Porównała swoje dane z obejmującą dekadę analizą zwyczajów rozrodczych żab i ropuch w sadzawce koło Oksfordu (autorem tych badań był promotor jej pracy doktorskiej Tim Halliday) oraz ze studium walijskich ropuch i traszek (jego realizatorką była Elizabeth Chadwick z Cardiff University). Przeanalizowaliśmy dane i odkryliśmy istnienie wpływu księżycowego we wszystkich 3 miejscach – opowiada Grant. Ropucha zwyczajna (Bufo bufo) przybywała na gody, kopulowała i składała jaja w okolicach pełni. Podobnie zachowywała się żaba trawna (Rana temporaria). Fazy Księżyca oddziaływały też na traszki, ale w nieco mniej oczywisty sposób. Szczyty gromadzenia się traszek zwyczajnych (Lissotriton vulgaris), helweckich (L. helveticus) i grzebieniastych (Triturus cristatus) przypadały zarówno na pełnię, jak i nów. Traszki unikały jednak przybywania na miejsce odbywania godów w trzeciej kwadrze, być może dlatego, że pole magnetyczne Ziemi jest wtedy najsilniejsze. Trzeba to będzie dogłębniej zbadać. Brytyjczycy przeanalizowali też historyczne dane dotyczące ropuchy azjatyckiej. Zauważyli, że samice owulują w pobliżu pełni. Grant podejrzewa, że wpływ Księżyca na poszczególne gatunki będzie zależny choćby od ekologii gatunku i jego strategii reprodukcyjnych. Jej zespół zamierza stworzyć model statystyczny, który uwzględnia wiele czynników, w tym pogodę, geomagnetyzm i cykl księżycowy. Biolog uważa, że precyzyjne przewidywanie masowych ruchów płazów pozwoli je lepiej chronić.
-
Na całym świecie rokrocznie zbiera się prawdopodobnie do miliarda żab, które zostają potem zjedzone. Takie wnioski można wyciągnąć na podstawie analizy danych handlowych ONZ. Największymi importerami są Francuzi i Amerykanie, choć sporo tych płazów jada się również w kilku krajach Azji Wschodniej (Conservation Biology). Ok. 1/3 płazów to gatunki zagrożone wyginięciem (specjaliści coraz częściej uznają, że to szczególnie znękana gromada kręgowców). Najbardziej doskwiera im utrata habitatów, ale także rabunkowe polowanie, zmiana klimatu, zanieczyszczenie środowiska oraz choroby, w tym powodowana przez grzyby z gatunku Batrachochytrium dendrobatidis chytridiomikoza, która przetrzebiła zastępy żab w Amerykach Północnej, Środkowej i Południowej oraz w Australii. Profesor Corey Bradshaw z Uniwersytetu w Adelajdzie podkreśla, że żabie udka coraz częściej goszczą na stołach całego świata. Jada się je nie tylko we Francji, choć to z nią przede wszystkim kojarzy się tę potrawę. Istnieją farmy płazów, ale zwierząt tych nie uwzględniono w omawianej analizie. Okazało się, że największym importerem i konsumentem żab (5 tys. ton rocznie) jest Indonezja. W związku z tym w najbliższej przyszłości może tu wystąpić nagły spadek ich liczebności, tak jak to bywało wcześniej w przypadku Francji czy USA. Biolodzy porównują sytuację płazów do skutków nadmiernego odławiania ryb. Po Europie i Ameryce Północnej przyszedł czas na spadek liczebności populacji Indii, Bangladeszu, a teraz być może Indonezji. Bradshaw narzeka na brak ważnych danych, które pozwoliłyby monitorować poczynania firm zbierających i eksportujących żaby. Pewnym wyjściem z sytuacji mogłoby być przydzielanie certyfikatów, tylko jak rozwiązać kwestię nielegalnego handlu...
- 6 odpowiedzi
-
- ONZ
- Corey Bradshaw
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z najnowszej edycji Czerwonej Księgi Gatunków Zagrożonych możemy dowiedzieć się, że w najbliższym czasie może wyginąć aż 25% gatunków ssaków. W księdze sklasyfikowano 5487 gatunków tych zwierząt. Z tego co najmniej 1141 jest w niebezpieczeństwie. Ponadto brak wystarczających informacji o 836 kolejnych gatunkach powoduje, że być może zagrożonych jest aż 36% gatunków ssaków. Głównym niebezpieczeństwem wiszącym nad ssakami jest utrata habitatów spowodowana ich niszczeniem na potrzeby rolnictwa. Autorzy obecnej edycji Czerwonej Księgi nie skupili się tylko na ssakach. Zebrano dane o 45 000 gatunków i okazało się, że wyginąć może 17 000 z nich. Znanym przykładem gatunku, który bardzo szybko zyskał status "zagrożonego" jest diabeł tasmański. Jeszcze przed dziesięciu laty zwierzę to było w kategorii "najmniejszej troski". Jednak w jego przypadku człowiek wydaje się niewinny - diabła dziesiątkuje epidemia raka. Z drugiej jednak strony polowania i utrata habitatów spowodowały, że liczebność foki kaspijskiej zmniejszyła się aż o 90% w ciągu ostatnich 100 lat. Czerwona Księga posługuje się siedmiostopniową skalą opisującą stopień zagrożenia gatunku: od "najmniejszej troski" po "wymarłe". Za zagrożone wyginięciem uznaje się gatunki przypisane do kategorii "narażone", "zagrożone" i "krytycznie zagrożone". Obecnie w kategorii "zagrożone" znajduje się 450 gatunków ssaków, czyli o 30% więcej niż w roku 1996. Jako "krytycznie zagrożone" zakwalifikowano 188 gatunków. Sytuacja przyrody na Ziemi gwałtownie się pogarsza. Coraz więcej gatunków jest przypisywanych do kategorii zagrożonych lub mówi się o nich jako o prawdopodobnie wymarłych. Jedynie sytuacja insektów i mięczaków nie jest tak zła jak ssaków. Wszystkie inne grupy - ptaki, gady, płazy, ryby i rośliny doświadczyły w ciągu ostatnich 12 lat jeszcze większych problemów niż ssaki. Specjaliści mówią jasno: z ratowaniem gatunków nie można czekać, każda zwłoka może oznaczać, że dla wielu z nich będzie już zbyt późno. Istnieją dowody na to, że mają rację. W obecnej edycji Czerwonej Księgi znajdziemy 5% gatunków ssaków, których sytuacja uległa poprawie właśnie wskutek podjętych działań ratunkowych. Jeszcze w 1996 roku dziki mongolski koń został sklasyfikowany jako "wymarły na wolności". Z powodzeniem prowadzony program jego reintrodukcji sprawił, że obecnie znajduje się w kategorii "krytycznie zagrożony". Podobnie ma się sytuacja ze słoniem afrykańskim. Poprzednio Czerwona Księga klasyfikowała ten gatunek jako "narażony". Jednak skuteczne programy ochrony spowodowały, że w Afryce południowej i wschodniej pogłowie słoni wzrosło i obecnie jest on uznawany za "bliskiego zagrożenia".
-
Śmiertelna grzybica, wywołana zmianami klimatycznymi, powoduje masowe wymieranie hiszpańskich płazów i zagraża istnieniu niektórych gatunków. Zakaźna choroba, która doprowadziła do wymarcia całych populacji żab w Ameryce Centralnej i Południowej, dotarła do Europy. Znaleźliśmy związek pomiędzy rosnącymi temperaturami, a chorobą płazów w górach Hiszpanii – mówi doktor Matthew Fisher z londyńskiego Imperial College. To patogen o światowym zasięgu, który wywołuje jedną z najgroźniejszych znanych nam chorób u kręgowców. Przyczynia się do wymierania płazów na wielką skalę – dodaje Fisher. Obecnie wiadomo, że choroba zaraziła już przedstawicieli ponad 100 gatunków. Niektóre z nich są bardziej wrażliwe i szybko umierają, podczas gdy inne, odporne, są nośnikami patogenu. Grzyb Batrachochytrium dendrobatidis atakuje skórę m.in. żab, salamander, ropuch i traszek, zaburzając ich gospodarkę wodną. Fisher uważa, że globalne ocieplenie sprzyja chorobie na jeden lub dwa sposoby. Z jednej strony rosnąca temperatura osłabia zdolności płazów do obrony przed grzybem. Zwierzęta te są zimnokrwiste, co może powodować, iż w ekstremalnych temperaturach ich organizmy nie radzą sobie ze zwalczaniem patogenu. Z drugiej strony w cieplejszym klimacie grzyb rozwija się lepiej i szybciej. Według opublikowanego w bieżącym roku badania Global Amphibian Assessment, zmiany klimatyczne spowodowane działalnością człowieka zagrażają istnieniu 30% płazów.
-
- Global Amphibian Assessment
- Batrachochytrium dendrobatidis
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: