Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'ból' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 77 wyników

  1. Czy myślenie o bliskich sercu osobach może zmniejszyć ból? Jak najbardziej tak... Zespół Naomi Eisenberger z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles postanowił sprawdzić, czy przyglądanie się zdjęciu ukochanego człowieka łagodzi wrażenia bólowe. W eksperymencie wzięło udział 25 kobiet, w większości studentek UCLA, które pozostawały ze swoim chłopakiem w udanym związku od ponad 6 miesięcy. Przedramiona dziewcząt lekko parzono. W tym czasie pokazywano im fotografie chłopaka, obcego bądź krzesła. Kiedy kobiety patrzyły na swoich partnerów, wspominały o lżejszym bólu niż podczas demonstrowania wizerunku nieznajomego. Oznacza to, że zwykłe przypomnienie o partnerze za pomocą fotografii częściowo znosiło ból – opowiada profesor Eisenberger. W innym wariancie eksperymentu z parzeniem ochotniczki trzymały za rękę swojego partnera, nieznajomego lub ściskały piłeczkę. Okazało się, że choć we wszystkich przypadkach stymulacja cieplna była identyczna, podczas trzymania dłoni ukochanego panie wspominały o pomniejszeniu bólu. Jeśli więc partner nie może komuś towarzyszyć fizycznie podczas jakiegoś trudnego zadania, zawsze dobrze mieć na podorędziu jego zdjęcie, np. to noszone przez wiele osób w portfelu.
  2. Ból związany z torturami powoduje, że nawet osoba niewinna zaczyna się prześladowcy wydawać winna. W ten sposób przekonuje on sam siebie, że dręczenie było dobrym pomysłem (Journal of Experimental Social Psychology). Niektórzy uczestnicy eksperymentu Kurta Graya i prof. Daniela M. Wegnera, psychologów z Uniwersytetu Harvarda, spotykali kobietę podejrzaną o oszustwo dla zdobycia pieniędzy. Była ona potem torturowana przez zanurzenie ręki w lodowatej wodzie. Badani słyszeli przez interkom, jak przebiega przesłuchanie. Podejrzana do niczego się nie przyznawała, ale im bardziej cierpiała podczas sesji, tym częściej uznawano ją za winną zarzucanego czynu. Nasze badania sugerują, że tortury nie ujawniają winy na tyle, by uzasadnić opisaną percepcję sytuacji. Jest raczej tak, że ludzie, którzy zdają sobie sprawę z cierpienia ofiary, muszą się jakoś przekonać, że dręczenie było dobrym pomysłem – dlatego zaczynają wierzyć, iż osoba torturowana na to zasłużyła – wyjaśnia Gray. Stąd postępujące zmiany ideologiczne u zwolenników tortur. Wcielając je w życie, coraz bardziej utwierdzają się w swoich przekonaniach. Nie wszystkie ofiary uznawano za winne. Jeśli ochotnicy słuchali tylko przebiegu wcześniejszego przesłuchania i nie byli świadkami odbywającej się właśnie sesji tortur, wtedy postrzegali osobę odczuwającą silniejszy ból jako mniej winną. Gray wyjaśnia to stopniem współodpowiedzialności. "Ci, którzy czuli się współwinni, musieli jakoś usprawiedliwić torturę, stąd połączenie cudzego bólu z winą. [...] Ludzie zdystansowani od tortur nie mieli potrzeby usprawiedliwiania i dlatego mogli współczuć ofierze, łącząc cierpienie z niewinnością. W studium akademików z Harvardu wzięło udział 78 osób. Połowa spotykała torturowaną kobietę (pomocnicę eksperymentatorów), połowa nie. Wszystkim powiedziano, że badanie dotyczy moralności zachowania i że kobieta mogła oszukiwać, biorąc więcej pieniędzy, niż jej przysługiwało. Psycholog sugerował, że stresująca sytuacja daje szansę na to, by się przyznała. Wolontariusze słuchali więc jej spowiedzi przez ukryty interkom. Torturowana nigdy nie przyznawała się do oszustwa, ale reagowała na dwa różne sposoby: 1) obojętnością lub 2) mówiąc płaczliwym głosem i błagając o litość. Dla badanych, którzy ją spotkali, była tym bardziej winna, im bardziej cierpiała, a dla osób, które nie widziały jej na oczy, stawała się bardziej winna, cierpiąc mniej.
  3. Pewien amerykański psycholog kwestionuje teorię, która przedstawia psychopatów jako ludzi zimnokrwistych, niezdolnych do odczuwania czegokolwiek. Wg niego, problem polega raczej na deficytach uwagi (Biological Psychiatry). Joseph Newman z University of Wisconsin-Madison sprawdzał, jak przestępcy z psychopatyczną osobowością reagują na przewidywany ból. Jego zespół zebrał grupę 125 seryjnych przestępców. Wykazywali oni szereg cech charakterystycznych dla psychopatii, m.in. narcyzm, impulsywność i nieczułość. Ok. 20% uzyskiwało na tyle wysokie wyniki w testach, że można ich było uznać za psychopatów. Po wstępnych badaniach Amerykanie podłączyli mężczyzn do urządzenia mierzącego natężenie mrugania, będącego wskaźnikiem odczuwanego strachu. Naprzeciwko nich umieszczono ekrany, na których wyświetlano litery. Wszystkim powiedziano, że czasem po czerwonej literze nastąpi porażenie prądem. Zielone litery stanowiły gwarancję bezpieczeństwa. Panowie mieli naciskać guzik, by zasygnalizować kolor wyświetlonej litery. Okazało się, że osoby z wyraźnie zaznaczonymi cechami psychopatycznymi wzdragały się przy czerwonych symbolach równie silnie, co inni. Kiedy jednak przestępców poproszono o stwierdzenie, czy litery były duże, czy małe, psychopaci rzadko mrugali na widok czerwonego znaku. Pozostali nadal obawiali się porażenia prądem. Uzyskane wyniki sugerują, że psychopaci odczuwają strach jak wszyscy, ale uchodzą za nieczułych, ponieważ nie umieją się skupić na tym, co jest bodźcem zagrażającym, a co nie. Newman i jego uczelniany kolega Donald Hands opracowują pilotażowy program resocjalizacji psychopatów. Opiera się on na przypominaniu im o bezpośrednich konsekwencjach ponownego naruszenia prawa, co powinno się sprawdzić, jeśli problemem są głównie deficyty uwagi, a nie nieprawidłowości działania jądra migdałowatego.
  4. Jedzenie czekolady bądź picie wody może zmniejszyć ból odczuwany przez szczury w odpowiedzi na oparzenie. Badacze z Uniwersytetu Chicagowskiego sądzą, że u dzikich zwierząt mechanizm ten zapobiega rozpraszaniu podczas żerowania w sytuacji niedoboru pokarmów, lecz w dzisiejszych czasach, gdy większości ludzi jedzenia nie brakuje, może prowadzić do przejadania się i otyłości (Journal of Neuroscience). Profesor Peggy Mason i dr Hayley Foo zauważyli, efekt uśmierzenia bólu występował, gdy zwierzęta jadły lub piły, nawet jeśli w danym momencie nie były głodne. W ramach eksperymentu wprost do pyska podawano szczurom kawałek czekolady oraz wodę - słodzoną sacharyną bądź zwykłą. Gdy zwierzę przełknęło, pod klatką zapalała się żarówka. W zwykłych okolicznościach gryzoń podniósłby łapę, chroniąc się przed nadmiernym ciepłem. Para badaczy zauważyła jednak, że jedząc lub pijąc, szczury robiły to znacznie wolniej niż wtedy, gdy nie zajmowały się żerowaniem. Co ciekawe, naukowcy nie zaobserwowali różnic w reakcji odroczonego podniesienia łapy pomiędzy zwierzętami jedzącymi czekoladę a pijącymi wodę, choć wcześniejsze badania wskazywały, że przed bólem zabezpieczają tylko substancje zawierające cukier. Mason podkreśla, że dzięki eksperymentowi jej zespołu wyszło na jaw, że kalorie nie mają tu nic do rzeczy. Woda nie ma kalorii, w sacharynie brak cukru, ale i jedno, i drugie działa jak czekoladowe draże. To naprawdę szokujące. Badanie powtórzono, podając szczurom chininę. Okazało się, że gryzonie reagowały równie szybko jak wtedy, gdy nie jadły. Oznacza to, że pokarmy i napoje niesprawiające przyjemności nie wykazują działania przeciwbólowego. Wpływ pokarmów zmieniał się w zależności od sytuacji. Kiedy za pomocą leków sprawiano, że zwierzęta zaczynały chorować, czekolada przestawała pomagać. Ból uśmierzała jedynie woda, co pozwala przypuszczać, że przy złym samopoczuciu picie jest uznawane za pożądane. Wyłączając wielkie jądro szwu, rejon pnia mózgu powiązany z tłumieniem bólu podczas snu i oddawania moczu, Mason i Foo wyeliminowali dobroczynny efekt picia wody. Na wolności, kiedy zwierzę ma rzadką okazję zjedzenia bądź wypicia czegoś, istotne jest, by nic go wtedy nie rozpraszało. Aktywacja wielkiego jądra szwu pozwala odfiltrować zakłócenia, dopóki nie skończy ono posiłku. Mason uważa, że podobny efekt występuje także u ludzi. Eksperymenty innych naukowców pokazały np., że niemowlęta odczuwają słabszy ból, gdy podczas zastrzyku poda im się posłodzoną wodę. Na mechanizm ten należy jednak uważać, ponieważ przy współczesnych warunkach bytowania naszego gatunku toruje on drogę nadwadze i otyłości.
  5. Ludzie, którzy w niemowlęctwie przeżyli poważny uraz, jako dorośli inaczej reagują na ból. Dzieje się tak wskutek zmian w mechanizmach bólowych, zachodzących w rejonie zwanym istotą szarą okołowodociągową (Frontiers in Behavioral Neuroscience). Badacze z Georgia State University (GSU) wykazali, że osoby przebywające na neonatalnych oddziałach intensywnej terapii także w okresie dojrzewania wykazują zmienioną wrażliwość na ból. Wyniki Amerykanów uświadamiają, jak ważne jest podawanie leków przeciwbólowych przed i po procedurach medycznych czy zabiegach operacyjnych. Jamie LaPrairie przeprowadził eksperyment z laboratoryjnymi szczurami ze szczepu Sprague-Dawley. Chciał w ten sposób stwierdzić, dlaczego ból doświadczany w momencie narodzin na stałe zmniejsza wrażliwość na ból w dorosłości. Edogenne peptydy opioidowe, takie jak enkefaliny czy beta-endorfina, hamują ból, a także poprawiają nastrój, np. po wysiłku fizycznym. Ponieważ peptydy te są wydzielane po urazie i działają jak morfina, LaPrairie i profesor Anne Murphy postanowili sprawdzić, czy gryzonie, które doznały urazu okołoporodowego, charakteryzują się jako dorosłe osobniki wysokim poziomem tych substancji. W tym celu podali zwierzętom Nalokson – lek znoszący ośrodkowe i obwodowe działanie opioidów. Okazało się, że po zastrzyku szczury zranione w dzieciństwie zachowywały się jak reszta gryzoni. W następnym etapie badań Amerykanie skupili się na istocie szarej okołowodociągowej. Dociekali, czy stan zapalny z dzieciństwa zmienił ekspresję peptydów opioidowych w tym obszarze mózgu. Wykorzystując parę różnych technik, wykazali, że u szczurów po urazach okołoporodowych stężenie endogennych opioidów było 2-krotnie wyższe od normalnego. Murphy zaznacza, że choć obniżenie wrażliwości na ból jest w pewnych okolicznościach przydatne, całkowite znieczulenie bywa więcej niż szkodliwe. Ból jest przecież sygnałem ostrzegawczym. Akademicy z GSU zauważyli, iż u cierpiących w niemowlęctwie zwierząt nie tylko na stałe wzrosło stężenie np. endorfin, lecz że zmniejszyła się też znacznie liczba dostępnych receptorów opiodowych mu i delta. Są one konieczne, by leki przeciwbólowe działały. Oznacza to, że by wyeliminować przykre doznania, trzeba de facto podać więcej medykamentu, np. morfiny. Badania na ludziach to potwierdzają. W przyszłości Murphy zamierza sprawdzić, jak ból neonatalny zmienia reakcję stresową, a także określić wpływ urazów noworodkowych/niemowlęcych na długofalowe uczenie i pamięć.
  6. Morfina - silny i często stosowany środek przeciwbólowy - wykazuje niebezpieczne działania uboczne. Jej podanie powoduje spadek ciśnienia krwi i nasycenia jej tlenem. Dla osoby chorej czy rannej może być to zabójcze. Dlatego też w szpitalach stosuje się leki przeciwdziałające negatywnym skutkom morfiny, takie jak Nalokson, który jest antagonistą receptorów opioidowych. Jest on podawany tylko w lecznictwie zamkniętym, gdzie można precyzyjnie kontrolować dawki morfiny i jej antagonistów. Problem pojawia się poza szpitalem, gdy np. rannemu trzeba podać morfinę. Można ją podać w kombinacji z Naloksonem, jednak, bez szczegółowego monitorowania stanu pacjenta jest sporym problemem stwierdzenie, ile chory potrzebuje Naloksonu. Powinien dostać go tyle, by zniwelować efekty uboczne morfiny, a jednocześnie nie może być go zbyt dużo, by morfina mogła nadal blokować ból. Uczeni z University of Michigan rozwiązali właśnie ten problem. Stworzyli oni pochodną Naloksonu, którą zamknięto polimerowych mikrokapsułkach. Po podaniu morfiny i nowego leku Nalokson uwalnia się tylko wówczas, gdy ciśnienie krwi zacznie zbliżać się do niebezpiecznie niskiego poziomu. Powstał w ten sposób samomonitorujący się system, dający gwarancję, że morfina nie zabije rannego, a jednocześnie będzie skutecznie uśmierzała ból. Gdy ciśnienie krwi spadnie, uwolni się Nalokson, gdy ponownie się podniesie, Nalokson przestanie się uwalniać, a chory będzie korzystał z dobrodziejstw morfiny. Badania, finansowane przez DARPA, mają umożliwić stworzenie łatwego w podawaniu leku, który będzie można bez obaw stosować na polu bitwy. Tego typu lekarstwo przyda się też milionom osób, które cierpią na chroniczne bóle i są objęte opieką pozaszpitalną.
  7. Osoby cierpiące na chroniczny ból wykazują taki sam stopień niepełnosprawności jak ludzie o 20-30 lat starsi. Oznacza to, że przewlekły ból doprowadza do powstania w młodszym wieku funkcjonalnych ograniczeń kojarzonych zazwyczaj ze starzeniem (Journal of the American Geriatric Society). Zespół doktora Kennetha Covinsky'ego z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco przeanalizował dane 18531 osób, w wieku 50 lat i starszych, które przed pięcioma laty wzięły udział w Health and Retirement Study. Przyglądano się wtedy 4 czynnikom/zdolnościom: 1) mobilności, np. chodzeniu bądź bieganiu, 2) wspinaniu się po schodach, 3) zadaniom manualnym oraz 4) codziennym czynnościom (kąpaniu, jedzeniu itp.), wykonywanym z pomocą lub bez. Dwadzieścia cztery procent uczestników studium doznawało znacznego bólu i to właśnie u nich zaobserwowano większe ograniczenia w zakresie wszystkich 4 wziętych pod uwagę czynników. Jeśli chodzi o mobilność, to wśród zdrowych ochotników w wieku 50-59 lat 37% było w stanie przebiec bez wysiłku milę, a 91% przejść kilka przecznic. Dla porównania udawało się to, odpowiednio, 9 i 50% osób w tym samym wieku z chronicznym bólem. Odkryliśmy, że możliwości dręczonych przez ból 50-59-latków były porównywalne z umiejętnościami wolnych od bólu 80-89-latków, z których 4% mogło przebiec milę, a 55% przejść parę przecznic. Z tego powodu ludzie walczący z bólem wydają się o 20-30 lat starsi od osób nieznających chronicznego bólu. Nawet po uwzględnieniu czynników potencjalnie istotnych dla uzyskanych wyników, takich jak status socjoekonomiczny, współistniejące choroby, depresja, otyłość i nawyki zdrowotno-żywieniowe, "bólowcy" i tak znajdowali się w grupie podwyższonego ryzyka wystąpienia ograniczeń funkcjonalnych. Mimo że siła związku między bólem a ograniczeniami mobilności spadała nieco z wiekiem, dawało się go zauważyć aż do 10. dekady życia. Nasze studium nie może wskazać na kierunek zależności, a więc czy to ból wywołuje niepełnosprawność, czy też raczej niepełnosprawność prowadzi do bólu. Myślimy jednak, że może być i tak, i tak, a wpływ obu czynników – bólu i niepełnosprawności – się sumuje, przez co problem się pogarsza, stale narastając.
  8. W chwilach przygnębienia wyliczanie swoich pozytywnych cech lepiej zastąpić liczeniem pieniędzy (Psychological Science). Kilkoro naukowców z różnych uniwersytetów postanowiło zbadać psychologiczny, fizyczny i społeczny wpływ pieniędzy. W tym celu poproszono ochotników, by przeliczyli osiemdziesiąt 100-dolarowych banknotów lub osiemdziesiąt kawałków papieru. Potem wszyscy angażowali się w komputerową grę Cyperball, polegającą na rzucaniu do siebie wirtualnej piłki. Psycholodzy przekonali wolontariuszy, że w zabawie bierze udział 3 ludzi, tymczasem za wszystko odpowiadała maszyna. Do niektórych piłka przylatywała tak samo często, jak do innych, pozostali zostali wykluczeni z rozgrywek i mogli się tylko przyglądać. Okazało się, że osoby, które wcześniej liczyły pieniądze, odczuwały w sytuacji wykluczenia mniejszy stres od ludzi przekładających papierki. W drugim eksperymencie ochotników poproszono o zanurzenie na pół minuty palców w gorącej wodzie. Wcześniej niektórzy rachowali banknoty, a reszta karteczki. Ci pierwsi uznawali wodę za chłodniejszą i odczuwali mniejszy ból fizyczny, w dodatku częściej doceniali swoje mocne strony, przez co czuli się pewniej. W 3. wersji eksperymentu połowa badanych spisywała wydatki z zeszłego miesiąca, a połowa pogodę w tym samym okresie. Potem wszyscy znowu wzięli udział w rozgrywkach Cyperballu i testach wrażliwości na ból. Osoby zajmujące się meteorologią wspominały o przeciętnym natężeniu bólu i dystresie w sytuacji odrzucenia. Ludzie zgłębiający szczegóły swojej gospodarki pieniężnej bardziej cierpieli w zetknięciu z gorącą wodą, czuli się też gorzej, nie biorąc udziału w akcjach gry komputerowej.
  9. Przeklinanie łagodzi fizyczny ból. Gdy ochotnikom, którzy brali udział w pewnym eksperymencie, pozwolono "rzucać mięsem", wytrzymywali ból dłużej niż wtedy, gdy mieli się zachowywać kulturalnie (NeuroReport). Wg autora eksperymentu, doktora Richarda Stephensa z Keele University, może to wyjaśniać, czemu wulgaryzmy nadal występują właściwie we wszystkich językach świata. W przeszłości był to sposób podnoszenia poziomu agresji i zmniejszania bólu, gdy w obliczu ataku drapieżnika/przeciwnika należało zadecydować, czy zostać i walczyć, czy uciekać. U ochotników, którzy przeklinali, wzrastało tętno, co mogło podnosić ich poziom agresji. Kiedyś wykazano zaś, że zwiększona agresja zmniejsza ludzką wrażliwość na ból, niewykluczone więc, że przeklinanie wspomaga ten proces. W ramach eksperymentu 64 studentów poproszono o zanurzenie dłoni w lodowatej wodzie. Mieli wytrzymać tak długo, jak to tylko możliwe, powtarzając przy tym serię wybranych przez siebie przekleństw. W ten sposób badano ich tolerancję na ból. Potem znów wkładali dłoń do tej samej tuby, tym razem jednak nie wolno było przeklinać. Trzeba było wymieniać słowa, za pomocą których można by opisać stół. Okazało się, że ochotnicy, którzy przeklinali, byli w stanie trzymać dłonie pod wodą średnio o 40 sekund dłużej (niemal 2 min, w porównaniu do 1 min 15 s przy scenariuszu wykluczającym rzucanie mięsem). Co więcej, sami oceniali ból jako mniej dotkliwy. Naukowcy nie spodziewali się, że otrzymają takie wyniki. Wielu psychologów uważa bowiem, że przeklinanie jest wyrazem katastrofizmu, gdy człowiek staje się dramatyczny i popada w przesadę. Dr Stephens obmyślił zarys eksperymentu, gdy budując w ogrodzie szopę, uderzył się młotkiem w palec. Przypomniało mu się też zachowanie żony w czasie porodu, które zupełnie nie zaskoczyło położnej. Wręcz przeciwnie, wyznała ona, że przeklinanie jest wtedy częste.
  10. Nowozelandzka firma Nelson Honey & Marketing zabiega o pozwolenie Unii Europejskiej, by móc sprzedawać na tutejszych rynkach miód manuka z dodatkiem pszczelego jadu. Specyfik o nazwie Nectar Ease ma łagodzić dolegliwości bólowe u osób z zapaleniem stawów. Ponoć wystarczą tylko dwie łyżeczki dziennie. Miód manuka z jadem jest sprzedawany w Nowej Zelandii już od 13 lat. Producenci twierdzą, że jest całkowicie bezpieczny. Dodaje się do niego wysuszonego jadu pszczoły miodnej. Robotnice podrażnia się impulsami prądu elektrycznego, by przebiły żądłem lateksową błonę. Jad ścieka wtedy do specjalnego kolektora ze szkła. Z zaleceń widniejących na opakowaniu wynika, że lepiej zacząć kurację od ½ łyżeczki dziennie i stopniowo zwiększać dawkę do 1-2 łyżeczek. Jeśli ktoś jest uczulony na miód lub jad pszczeli, przed zastosowaniem preparatu powinien się skonsultować z lekarzem. Nectar Ease można podawać dzieciom, które skończyły rok. Jak zauważa prof. Alan Silman, dyrektor medyczny brytyjskiej organizacji Arthritis Research Campaign, na razie nie wiadomo, czy jad pszczeli w ogóle działa, ponieważ dotąd nie przeprowadzono odpowiednich badań naukowych.
  11. Badania obrazowe mózgów Chińczyków i osób białych ujawniły, że nie reagują oni równie silnie na ból obcego, który nie należy do tej samej rasy (Journal of Neuroscience). Shihui Han i zespół z Uniwersytetu Pekińskiego wyświetlili 17 Chińczykom i 16 białym osobom film, na którym czyjś policzek trącano patyczkiem higienicznym lub nakłuwano podskórną strzykawką. W tym czasie aktywność ich mózgu monitorowano za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Nagrania "uruchomiły" przedni zakręt obręczy (ang. anterior cingulate cortex, ACC), który rozświetla się także wtedy, gdy sami odczuwamy ból. Kiedy jednak Chińczycy widzieli ból innego Chińczyka, ich kora uaktywniała się w większym stopniu niż podczas oglądania bólu białego. Wolontariusze z USA, Europy i Izraela także reagowali silniej na cierpienie kogoś o podobnym do ich własnego kolorze skóry. Komentująca badania Martha Farah z University of Pennsylvania podkreśla, że różnice w automatycznej reakcji neuronalnej nie muszą się wcale przekładać na rasistowskie zachowanie czy zmniejszoną empatię w stosunku do kogoś o innym pochodzeniu etnicznym. Kiedy zespół Hana pytał ochotników "jak bardzo to boli osobę z filmu?" i "jak duży dyskomfort wywołuje w tobie oglądanie tego klipu?", Chińczycy i przedstawiciele rasy białej twierdzili, że odczuwają ból drugiej osoby podobnie jak własny, bez względu na ewentualne różnice w kolorze skóry.
  12. Palenie więcej niż pięciu papierosów dziennie zwiększa ryzyko występowania napadów migreny - uważają hiszpańscy naukowcy. O ich odkryciu informuje czasopismo The Journal of Headache and Pain. Należy zaznaczyć, że nie były to pierwsze badania nad związkiem pomiędzy paleniem i migreną. Nigdy wcześniej nie przeprowadzono jednak studium na równie licznej i tak kompetentnej grupie, zdolnej do zaklasyfikowania spotykanych u siebie objawów jako bólu migrenowego, w badaniu wzięło bowiem udział 361 studentów medycyny. Na podstawie wywiadu lekarskiego obliczono, że 16% badanych cierpi na migrenę, zaś co piąty pali. Odsetek palaczy w grupie migrenowców był znacznie wyższy od średniej i wynosił aż 29%. Aż 71% palaczy-migrenowców uznało, że ich nałóg prowadzi do zaostrzenia przebiegu choroby, a 59% stwierdziło nawet, że palenie bezpośrednio wywołuje jej napady. Co więcej, ustalono, iż częstotliwość napadów jest skorelowana z liczbą wypalanych papierosów i zwiększa się gwałtownie po przekroczeniu dawki pięciu papierosów dziennie. Zaostrzenie migreny u palaczy było na tyle uciążliwe, że prowadziło do ograniczenia nałogu. Efektem było obniżenie intensywności palenia do poziomu poniżej średniej dla osób zdrowych. Badania przeprowadzone na terenie Hiszpanii wykazały, że na migrenę cierpi co szósta osoba w wieku 20-29 lat. Jeszcze bardziej niepokoi fakt, iż co piąty migrenowiec nigdy nie rozmawiał o swoim problemie ze specjalistą, a 90% chorych próbuje leczyć się we własnym zakresie. Samoleczenie może tymczasem powodować gwałtowne zaostrzenie przebiegu choroby w związku z tzw. efektem odbicia (ang. rebound), wywołanym przez nadużywanie leków przeciwbólowych.
  13. Naukowcy z uniwersytetu w Heidelbergu zidentyfikowali nową, nieznaną wcześniej funkcję cząsteczek stymulujących powstawanie komórek krwi. Jak się okazuje, niektóre z nich są odpowiedzialne za powstawanie intensywnego bólu towarzyszącego chorobie nowotworowej. Ból towarzyszący nowotworom jest wyjątkowo trudny w leczeniu, zaś jego intensywność bywa przerażająca. Dotychczas, pomimo lat badań, nie udawało się zidentyfikować ani przyczyny tak intensywnych doznań, ani tym bardziej sposobu na ich opanowanie. Teraz, dzięki okryciu niemieckich badaczy, uczyniono w tej dziedzinie ważny krok naprzód. Obiektem badań Niemców były dwie substancje stymulujące powstawanie komórek odpornościowych w szpiku kostnym, znane jako G-CSF (ang. Granulocyte Colony Stimulating Factor - czynnik stymulujący kolonie granulocytów) oraz GM-CSF (Granulocyte and Macrophage CSF). Od pewnego czasu wiadomo, że oba te czynniki są wytwarzane przez wiele rodzajów nowotworów, lecz ich rola w rozwoju choroby pozostawała nieznana. Jak wykazały najnowsze testy, obie badane substancje wpływają nie tylko na powstające komórki krwi, lecz także na neurony. Pod wpływem czynników wzrostowych wytwarzają one znacznie większą liczbę zakończeń czuciowych, przez co wzrasta ich pobudliwość. Może to prowadzić do powstania doznań pomimo braku obecności jakiegokolwiek bodźca. Z dalszych badań nad G-CSF i GM-CSF wynika, że zablokowanie ich aktywności w żywym organizmie nie tylko zmniejsza intensywność bólu, lecz także zmniejsza tempo rozrostu nowotworu. Odkrycie nowych właściwości czynników wzrostu pozwoli na rozpoczęcie badań nad nowymi lekami zwalczającymi ból nowotworowy. Idealny byłby, oczywiście, taki preparat, który blokowałby aktywność czynników wzrostowych wytwarzanych w tkankach, lecz bez zaburzania funkcji szpiku kostnego.
  14. Oglądanie bólu innych ludzi automatycznie aktywuje w mózgu obwody odpowiedzialne za odczuwanie empatii. Nie ma przy tym znaczenia, czy obserwator zwraca uwagę na ten właśnie aspekt sytuacji. Naukowcy z Mount Sinai pokazywali badanym zdjęcia stóp i dłoni osób, które odczuwały z ich powodu ból bądź miały się dobrze. W tym samym czasie ochotnikom wykonywano funkcjonalny rezonans magnetyczny. W pewnych okolicznościach zwracali oni uwagę, czy sytuacja przedstawiona na zdjęciu jest bolesna, w pozostałych skupiali się na czymś innym. Okazało się, że wyspa zawsze reagowała na widok bólu, bez względu na to, czy wolontariusz odcyfrowywał samopoczucie właściciela dłoni/stopy, czy nie. Natomiast przedni zakręt obręczy (ang. anterior cingulate cortex) odpowiadał za świadomą kontrolę empatycznej odpowiedzi na czyjś ból. Amerykanie przedstawili wyniki swoich badań na Dorocznym Spotkaniu Organizacji ds. Mapowania Ludzkiego Mózgu.
  15. Czy lecznicze działanie akupunktury opiera się wyłącznie na wywołaniu efektu placebo? To możliwe, bowiem równie skuteczne, co nakłuwanie skóry specjalnymi igłami, jest... drażnienie jej zwykłymi wykałaczkami. O nietypowym odkryciu donosi czasopismo Archives of Internal Medicine. To nie pierwsze doświadczenie, którego wyniki sugerują, iż skuteczność leczenia igłami wynika wyłącznie z efektu psychologicznego. Kilka miesięcy temu opisaliśmy eksperyment, którego autorzy świadomie nakłuwali ciała swoich pacjentów w sposób niezgodny z zasadami akupunktury. Tym razem badacze poszli jeszcze dalej, gdyż w ogóle... nie wbijali igieł w ciało. Uczestnicy eksperymentu - 638 osób cierpiących na chroniczny ból krzyża - zostali rozdzieleni na cztery grupy. Chorych z pierwszej leczono akupunkturą wg standardowych zasad, a w drugiej - według protokołu zindywidualizowanego. Skórę osób z trzeciej grupy jedynie drażniono wykałaczkami, zaś pacjenci z grupy czwartej nie otrzymywali żadnej formy akupunktury. Co ważne, osoby z pierwszych trzech grup nie wiedziały, jaki typ leczenia u nich stosowano. Dodatkowo, chorym pozwolono na stosowanie leków przeciwbólowych. Eksperymentalna terapia trwała siedem tygodni i składała się z dziesięciu spotkań z terapeutą. Po tygodniu od ostatniego z nich dokonano oceny skuteczności poszczególnych metod leczenia. Analiza stanu zdrowia pacjentów wykazała, że aż 60% osób otrzymujących dowolną formę akupunktury (zarówno tę "prawdziwą", jak i "udawaną") odczuło wyraźną poprawę ogólnej sprawności. W grupie stosującej wyłącznie leki odsetek ten wyniósł 40%. Jeden z autorów studium, Daniel Cherkin, podsumowuje uzyskane informacje w zaledwie kilku słowach: [to studium] stawia nowe pytania na temat deklarowanego mechanizmu działania akupunktury. Badacz zaznacza przy tym, że niewykluczone jest, iż sekretem skuteczności terapii igłami może być drażnienie zakończeń określonych nerwów. Wydaje się to jednak wątpliwe, jeśli weźmie się pod uwagę wyniki wcześniejszych badań nad leczeniem wykonywanym z premedytacją w sposób niepoprawny. Czyżby więc chodziło wyłącznie o efekt placebo?
  16. Kobiety pracujące w biurach 3-krotnie częściej niż ich koledzy uskarżają się na bóle szyi (European Spine Journal). Dolegliwości bólowe wpływają nie tylko na codzienną aktywność. Generują też koszty ponoszone zarówno przez jednostkę, jak i całe społeczeństwo – przekonuje dr Julia Hush z Uniwersytetu w Sydney. Jej zespół dociekał, jakie czynniki sprawiają, że niektórzy są bardziej narażeni na ból szyi od pozostałych. Przez rok Australijczycy badali grupę 53 pracowników biurowych macierzystej uczelni. Wszyscy ochotnicy wypełniali kwestionariusze. Hush opowiada, że u niemal połowy osób, które zaczynały studium bez nadwyrężonej szyi, w ciągu roku pojawił się epizod bólowy. U większości ból ustąpił po kilku tygodniach, ale u ok. 12% cierpienie się przedłużało, co zmusiło niektórych do wzięcia zwolnienia. W badanym okresie kobiety odczuwały ból karku z 3-krotnie wyższym prawdopodobieństwem niż mężczyźni. Szefowa ekipy tłumaczy, że ludzie, którzy przeżywają silny stres psychologiczny, również cierpią 1,5 raza częściej. Praca w biurze nie oznacza, że jest się skazanym na ból. Pomaga gimnastykowanie co najmniej 3 razy w tygodniu, ponieważ wtedy mięśnie szyi stają się bardziej elastyczne. Czemu panie mają większe problemy z szyją od kolegów? Hush spekuluje, że pracując, przedstawicielki płci pięknej bardziej spinają mięśnie w tych rejonach. Dodatkowo są też bardziej skłonne do przeżywania stresów związanych ze swoją osobą.
  17. Kraby pustelniki nie tylko odczuwają ból, ale także go zapamiętują. Bob Elwood i Mirjam Appel z Queen's University w Belfaście doszli do takiego wniosku, porażając te zwierzęta słabym prądem elektrycznym. Wcześniej profesor Elwood zajmował się odczuciami bólowymi krewetek. Wg niego, zebrane dane wskazują, że powinniśmy się zastanowić nad tym, w jaki sposób skorupiaki są traktowane przez przemysł spożywczy. Pustelniki nie mają własnych muszli, dlatego by chronić miękki odwłok, zawłaszczają sobie coraz większe muszle martwych mięczaków. W ramach eksperymentu przymocowywano do nich kable, a następnie niektóre ze zwierząt porażano prądem. Opuszczały one swoje domostwa, co oznacza, że doświadczenie było dla nich nieprzyjemne. Pustelniki wolą muszle pewnych gatunków od innych. Okazało się, że skorupiaki chętniej wychodziły z mniej lubianych muszli, czyli mamy do czynienia z przetwarzaniem bodźca, a nie ze zwykłym odruchem. Zwierzęta musiały wybierać pomiędzy jakością domu a stopniem akceptowalności przykrego doświadczenia. Naukowcy patrzyli, co się stanie po porażeniu prądem o natężeniu bardzo bliskim progowemu, gdy chwilę później krabom zaoferowano nową muszlę. Często zwierzęta potraktowane prądem po krótkiej inspekcji szybko przeprowadzały się do nowego lokum. Skorupiaki porażone prądem z większym prawdopodobieństwem zmieniały muszlę od pustelników niezapoznających się z możliwościami elektryczności. Wg biologów z Queen's University, świadczy to o tym, że zapamiętywały, co im się przydarzyło. Elwood opowiada, że od dawna zastanawiano się, czy pustelniki, krewetki lub homary odczuwają ból. Wiadomo było, że reagują na uszkadzające bodźce (wycofują się), ale należało jeszcze rozstrzygnąć, czy nie jest to prosty odruch. Sprawa wyjaśniła się, gdy zauważono, że pustelniki dobijają swego rodzaju targu. Takie zachowanie jest typowe dla wielu kręgowców, gdzie reakcja na ból uwzględnia również okoliczności, u skorupiaków opisano ją jednak po raz pierwszy.
  18. Badacze z Uniwersytetu Waszyngtońskiego donoszą o odkryciu genu odpowiedzialnego za rozwój bólu związanego z neuropatią, czyli uszkodzeniem komórek nerwowych. O wydarzeniu poinformowało czasopismo Nature Neuroscience. Zjawisko neuropatii towarzyszy wielu chorobom, m.in. nowotworom (szczególnie podczas chemioterapii), cukrzycy, niewydolności nerek czy niektórym infekcjom. Bezpośrednią przyczyną związanego z nią bólu jest uszkodzenie aksonów - długich wypustek komórek nerwowych, pozwalających na przekazywanie sygnałów pomiędzy neuronami a innymi komórkami: nerwowymi, mięśniowymi lub gruczołowymi. W prawidłowo funkcjonującym organizmie neurony mogą niszczyć własne aksony w reakcji na ich uszkodzenie, dzięki czemu możliwe jest ich wytworzenie na nowo i przywrócenie w ten sposób zdolności do przewodzenia sygnałów. Niestety, w niektórych stanach chorobowych proces ten jest zaburzony, co może prowadzić do powstawania bólu. Jak dowiedli badacze z Waszyngtonu, cząsteczką odpowiedzialną za masowe zanikanie aksonów jest kinaza zawierająca motyw podwójnego zamka leucynowego (ang.dual leucine zipper kinase - DLK) - jedno z białek zdolnych do regulowania aktywności innych protein. Wcześniejsze badania, przeprowadzone na muszkach owocowych, sugerowały istotną rolę DLK w tworzeniu synaps, czyli połączeń sygnałowych pomiędzy dwoma neuronami. Jak się jednak okazuje, rola tej cząsteczki u myszy jest zupełnie inna. Odkrycia dokonało dwoje badaczy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, doktorant Bradley Miller oraz dr Jeffrey Milbrandt. W swoim doświadczeniu badali reakcję myszy pozbawionych genu kodującego DLK na chirurgiczne rozcięcie aksonów należących do nerwu kulszowego - największego nerwu w organizmach ssaków, zaopatrującego skórę oraz większość mięśni kończyn dolnych. Jak się okazało, usunięcie analizowanej sekwencji DNA z genomu zwierząt pozwalało na zachowanie aksonów pomimo uszkodzenia oraz ich regenerację. Podobnego zjawiska nie zaobserwowano u myszy niemodyfikowanych genetycznie. Do udziału w dalszych testach Miller zaprosił innego doktoranta, Craiga Pressa. Młodzi naukowcy symulowali w warunkach laboratoryjnych stosowanie chemioterapii u pacjentów onkologicznych i badali wpływ stosowanych leków na neurony. Przeprowadzony test potwierdził wcześniejsze przypuszczenia, iż pozbawienie komórek nerwowych genu kodującego DLK znacząco ogranicza degenerację aksonów. Wyniki eksperymentów przeprowadzonych na Uniwersytecie Waszyngtońskim sugerują, że umiejętna modyfikacja aktywności DLK lub kodującego ją genu może znacząco ograniczyć uszkodzenia komórek nerwowych, przez co towarzysząca im neuropatia mogłaby zostać złagodzona. Jak tłumaczy dr Aaron DiAntonio, jeden z badaczy zaangażowanych w projekt, ból związany z neuropatią jest często kluczowym czynnikiem ograniczającym stosowanie chemioterapii nowotworów. Wiemy, na kiedy planowane jest u tych pacjentów leczenie, więc być może pewnego dnia możliwe będzie podawanie leków blokujących DLK przed chemioterapią w celu zapobiegania ich nieprzeciętnemu bólowi.
  19. Akupunktura należy do najbardziej kontrowersyjnych technik leczenia. Jedni uważają ją za szarlatanerię, inni - za wartościowe, choć niedoceniane narzędzie nieustępujące pod względem skuteczności najnowszym terapiom. Najnowsze badania nad sposobami leczenia bólu wskazują, że za pomocą igieł można skutecznie zapobiegać nieprzyjemnym objawom, lecz rezultaty stosowania tej techniki są... praktycznie niezależne od miejsca wkłuwania leczniczych narzędzi. Autorami odkrycia są badacze z organizacji Cochrane Collaboration, którzy wykonali szczegółową analizę badań wykonanych przez inne zespoły. Udowadniają oni, że akupunktura jest co prawda efektywną metodą zapobiegania bólom głowy (także migrenowym), lecz umieszczanie igieł w skórze niezgodnie z zasadami tej sztuki także znacząco poprawia samopoczucie pacjentów. Znaczna część leczniczych korzyści akupunktury może wynikać z efektów przypadkowego wbijania igieł oraz potężnego efektu placebo, co może oznaczać, że dobór określonych miejsc wbijania igieł może mieć mniejsze znaczenie, niż uważali zwykle specjaliści, tłumaczy swoje wnioski Klaus Linde, szef Centrum Badań nad Medycyną Komplementarną przy Uniwersytecie Technicznym w Monachium, główny autor badania. Naukowcy analizowali dwa rodzaje badań. Jedno z nich dotyczyło tzw. bólów napięciowych, charakteryzujących się wysoką częstotliwością ataków i stosunkowo niedużą uciążliwością. Drugie studium analizowało skuteczność akupunktury w zapobieganiu typowych bólów migrenowych, wykazujących mniejszą częstotliwość, lecz znacznie większe natężenie. Łącznie podsumowano rezultaty 33 badań, w których wzięło udział 6736 pacjentów. Przeprowadzone testy wykzały, że po ośmiu tygodniach stosowania nakłuwań stwierdzono obniżenie częstotliwości bólów głowy w porównaniu do osób przyjmujących leki przeciwbólowe. Co ciekawe jednak, nawet przypadkowe wbijanie igieł w różne "nieprawidłowe" (tzn. niezgodne z regułami tej sztuki) rejony skóry powodowało poprawę stanu zdrowia. Minimalną przewagę poprawnie przeprowadzonej akupunktury stwierdzono jedynie w przypadku bólu napięciowego. Autorzy sugerują, że akupunktura może być stosowana jako metoda alternatywna, stosowana np. wtedy, gdy pacjent odmówi przyjmowania leków przeciwbólowych. Z pewnością będzie to terapia niemal całkowicie bezpieczna, co przemawia na rzecz jej stosowania. Nie ma jednak pewności, ilu chorych jest w stanie pokonać swój strach i oddać się pod opiekę specjalisty "uzbrojonego" w garść igieł...
  20. Podczas badań obrazowych mózgu naukowcy z Uniwersytetu Chicagowskiego wykazali, że u nastolatków znęcających się nad swymi rówieśnikami podczas oglądania klipu z nagraniem przemocy uaktywniają się centra nagrody. Wygląda więc na to, że zadawanie komuś cierpienia naprawdę sprawia im przyjemność. Podobnej reakcji nie zaobserwowano u innych dzieci (Biological Psychology). Jean Decety, profesor psychologii i psychiatrii, wyjaśnia, że po raz pierwszy posłużono się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI) w sytuacji, która w naturalny sposób powinna wyzwalać empatię. Wyniki amerykańskiego zespołu wskazują, że u niektórych nastolatków sygnał związany ze współodczuwaniem zostaje zaburzony. W eksperymencie wzięli udział chłopcy w wieku 16-18 lat. Osoby z zaburzeniami zachowania (ang. conduct disorder, CD) porównywano z przedstawicielami grupy kontrolnej, u których nie stwierdzono objawów agresji. Podczas badania wolontariusze oglądali filmy, których bohaterowie cierpieli przez przypadek, np. gdy na ich dłonie upadła ciężka miska, lub gdy ktoś celowo zadawał im ból. np. nadeptywał na stopę. Rejony odpowiadające za przetwarzanie informacji o bólu uaktywniały się u aspołecznych nastolatków w takim samym (a niekiedy nawet większym) stopniu, jak u grupy kontrolnej. W czasie patrzenia na zadawanie bólu u agresywnych osób pojawiała się jednak specyficzna aktywność w jądrze migdałowatym i brzusznym prążkowiu, a więc w centrach nagrody. Sugeruje to, że oglądanie czyjegoś cierpienia było dla nich przyjemne. U agresorów nie dochodziło do uruchomienia obszarów zawiadujących samoregulacją, czyli przyśrodkowej kory przedczołowej oraz rejonu zbiegu płatów skroniowego i ciemieniowego. Amerykanie wyjaśniają, że przedstawiciele grupy kontrolnej zachowywali się jak 7-12-letnie dzieci badane wcześniej w tym roku przez ten sam zespół. Gdy widziały one kogoś, komu zadano ból przez przypadek, dochodziło do uaktywnienia obszaru wykrywającego wrażenia bólowe u nich samych. Jeśli jednak animacja przedstawiała kogoś zranionego celowo, u dzieci uaktywniały się rejony odpowiadające za rozumienie relacji społecznych i rozumowanie moralne.
  21. Rezonans magnetyczny mózgu wykazał, że u ludzi z depresją w momencie doświadczania lub przewidywania bólu występuje silniejsza aktywność w rejonach związanych z emocjami (Archives of General Psychiatry). Zespół Iriny Strigo z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego poinformował ochotników, że za 8 sekund zostaną lekko oparzeni w ramię. Odczują ból, ale nie doznają żadnych uszkodzeń ciała. Wg szefowej ekipy, rozkład i rodzaj aktywności mózgu w momencie odczuwania bólu odzwierciedla całą bezradność związaną z depresją. Chorzy nie próbowali jej bowiem w żaden sposób modulować. W eksperymencie wzięło udział 15 osób w wieku dwudziestu kilku lat, u których zdiagnozowano głęboką depresję (nikt nie zażywał leków). Uwzględniono też równoliczną grupę kontrolną, składającą się ze zdrowych ludzi. Po porównaniu skanów ich mózgów w momencie przewidywania bólu okazało się, że u ochotników z depresją występuje silniejsza aktywność w rejonach związanych z emocjami, np. w obrębie wyspy i jądra migdałowatego. Utrzymywała się ona w czasie 5-sekundowego parzenia. Co ciekawe, obszary odpowiadające w normalnych warunkach za łagodzenie bólu działały wtedy słabiej, niż powinny. Zaobserwowane zjawisko wyjaśnia, czemu tak dużo osób z depresją (ok. ¾) uskarża się na chroniczny lub nawracający ból oraz dlaczego spory odsetek (30-60%) chorych z chronicznym bólem ma również depresję.
  22. Miniaturowy stymulator neuronów pozwala na redukcję nieprzyjemnych doznań związanych z przewlekłym bólem głowy aż o 80-95% - twierdzą badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego oraz Narodowego Szpitala Neurologii i Neurochirurgii w Londynie. Obiecujące wyniki pierwszych testów urządzenia dają nadzieję na kontrolowanie przewlekłego bólu bez konieczności stosowania leków. Wiele z nich powodowało liczne skutki uboczne, takie jak uzależnienie czy krwawienie z przewodu pokarmowego. Potrzebujemy szeregu terapii, które moglibyśmy zaoferować pacjentom, których życie jest kontrolowane przez męczące ich bóle głowy, tłumaczy główny autor badań nad nowym urządzeniem, dr Peter J. Goadsby. Dodaje: ekscytujące jest myślenie o tym, jaki postęp uczyni technologia w ciągu najbliższych pięciu lat, by dostarczyć skutecznych przyrządów służących do leczenia bólu głowy. Podejście prewencyjne, takie jak to, zupełnie zmieni charakter leczenia bólu głowy. Urządzenie, zwane bionem, z technicznego punktu widzenia jest elektrodą zasilaną przez baterię. Całość mieści się w obudowie wielkości pojedynczej zapałki, co pozwala na wszczepienie stymulatora w tylnej części szyi, w okolicy nerwu potylicznego. Tłumienie bólu polega na generowaniu impulsów, które docierają do nerwu, lecz u osoby chorej nie są prawidłowo przewodzone. Przywrócenie prawidłowej aktywności elektrycznej neuronów pozwala na znaczne zredukowanie nieprzyjemnych doznań. Bion może zostać w każdej chwili wyłączony lub włączony za pomocą bezprzewodowego kontrolera. Co ważne, jego instalacja jest zabiegiem mało inwazyjnym, co zmniejsza obciążenie dla organizmu i minimalizuje negatywny wpływ procedury na stan zdrowia pacjenta. Badanie skuteczności implantu objęło sześciu pacjentów w wieku 37-64 lat, cierpiących na rzadkie schorzenie zwane hemikranią ciągłą (łac. hemicrania continua). Choroba ta charakteryzuje się występowaniem bardzo częstych bólów głowy, które trapią pacjenta przez co najmniej 15 dni w miesiącu. Po wszczepieniu stymulatora pacjenci byli z jego pomocą leczeni przez trzy miesiące. Po tym czasie urządzenie zostało na miesiąc wyłączone, a następnie ponownie uruchomione na kolejny miesiąc. Pozwalało to na określenie, czy ewentualne poprawienie stanu zdrowia chorych wynika z działania bionu, czy tylko z efektu placebo i wiary w skuteczność interwencji lekarskiej. Wszyscy pacjenci byli także poddawani comiesięcznej serii analiz, których celem była ocena bezpieczeństwa i skuteczności implantu. Przez cały czas trwania głównej fazy eksperymentu, a więc przez pięć miesięcy, pacjenci prowadzili dzienniczki. Notowali w nich co godzinę intensywność odczuwanego bólu w skali od 1 do 10 punktów. Po zakończeniu tego okresu książeczki zostały przekazane badaczom do oceny. Testy, prowadzone łącznie aż do 21. miesiąca od rozpoczęcia stymulacji, przyniosły bardzo obiecujące rezultaty. Poprawa samopoczucia pięciu spośród sześciu pacjentów była na tyle wyraźna, że można w ich przypadku uznać implantację elektrody jako skuteczną i wartościową metodę terapii przewlekłego bólu. Czterech pacjentów odnotowało osłabienie bólu aż o 80-95%, a jeden - o 30%. Niestety jedna osoba odczuła pogorszenie symptomów o jedną piątą. Niepokoić może także fakt, że wyłączenie urządzenia w czwartym miesiącu badań znacznie pogorszyło samopoczucie pacjentów, co może oznaczać, że leczenie tego typu musi być prowadzone dożywotnio. Pomimo kilku wad nowej metody, lekarze oceniają ją jako skuteczną i wartą dalszego testowania. Dr Goadsby zwraca uwagę przede wszystkim na brak efektów ubocznych terapii oraz możliwość całkowitego uniknięcia lub znacznego zmniejszenia ilości przyjmowanych leków przeciwbólowych. Stosowany dotychczas preparat, indometacin, mógł bowiem powodować powstawanie wrzodów przewodu pokarmowego, a nawet krwawienia. Obecnie trwają kolejne badania, których celem jest ocena skuteczności bionów w łagodzeniu bolów związanych z migreną. W przeciwieństwie do hemikranii ciągłej choroba ta jest niezwykle częsta, dotyka bowiem aż 10-20% dorosłej populacji krajów rozwiniętych. Pozytywne wyniki prób klinicznych mogłyby więc udostępnić zupełnie nowe możliwości leczenia tej wyjątkowo uciążliwej choroby.
  23. Badacze z Université de Liège w Belgii przeprowadzili badania, które ostatecznie rozstrzygnęły, czy pacjenci w stanie wegetatywnym lub minimalnej świadomości odczuwają ból. Odczuwają i trzeba to wziąć pod uwagę podczas różnego rodzaju zabiegów medycznych (Lancet Neurology). Neurolodzy posłużyli się pozytonową tomografią emisyjną (PET). Badanym aplikowano bolesne bodźce. Reakcje mózgów osób, które przeżyły uraz i śpiączkę, porównywano z reakcjami ludzi zdrowych. Ci ostatni mogli się, oczywiście, swobodnie komunikować i opisywać swoje odczucia. Po zestawieniu skanów okazało się, że chorzy na pewno odczuwają ból, ale nie mogą nikomu o tym powiedzieć ani nawet posłużyć się mową ciała. Oznacza to, że jak każdemu innemu pacjentowi powinno im się ordynować środki przeciwbólowe. Zespół, którego pracami kierował doktor Steven Laureys, u wszystkich grup odnotował podobną aktywność w przedniej części zakrętu obręczy (ang. anterior cingulate cortex), odpowiadającej za emocjonalną percepcję bólu.
  24. Ból towarzyszący zapaleniu stawów jest nie tylko jego objawem, lecz także istotnym czynnikiem powodującym rozwój schorzenia - udowodnili naukowcy z Uniwersytetu Rochester. Odkrycie może mieć niebagatelne znaczenie dla zrozumienia rozwoju tej choroby. Uporczywy dyskomfort i ból jest podstawowym objawem stanu zapalnego niezależnie od jego lokalizacji. Angielscy badacze udowodnili, że w przypadku zapalenia stawów docierająca do mózgu informacja o bólu może powodować powstawanie zmian także w kolejnych stawach, pierwotnie nieobjętych szkodliwym procesem. Przyczyną zjawiska jest sposób przetwarzania i rozsyłania informacji w centralnym układzie nerwowym. Proces "rozsiewu" choroby jest ściśle związany z funkcjonowaniem rdzenia kręgowego. To do niego, a dokładniej mówiąc: do jego tylnych rogów, dociera informacja o bólu i zapaleniu. Przeprowadzony przez naukowców z Rochester eksperyment pokazuje, że wiadomość ta powoduje wydzielanie substancji prozapalnych także w układzie nerwowym, a te z kolei wywołują wzrost ich stężenia w kolejnych stawach. Substancją kluczową dla tego procesu jest niewielkie białko - interleukina 1-β (IL-1β). Jest ona wydzielana w przebiegu zapalenia, a jej rola polega na aktywacji układu odpornościowego, który eliminuje przyczynę patologicznych zmian. Niestety, w przypadku procesu chorobowego w stawach zjawisko to wymyka się spod kontroli organizmu. Co więcej, każdy kolejny sygnał o bólu przesyłany za pośrednictwem określonych neuronów zwiększa ich wrażliwość na bodziec, odstraszając w ten sposób od powtórnej ekspozycji na szkodliwe czynniki powodujące ból. Aby udowodnić wpływ interleukiny 1β na rozwój zapalenia stawów, naukowcy wyhodowali modyfikowane genetycznie myszy, u których dochodziło do zwiększonej produkcji tego białka w stawie skroniowo-żuchwowym. Eksperyment potwierdził, że rozwój zapalenia w obrębie połączenia dwóch kości powoduje wzrost poziomu IL-1β także w rdzeniu kręgowym. Kolejnym etapem badania było odnalezienie dowodu na związek pomiędzy stanem zapalnym w rdzeniu kręgowym i w kolejnych stawach. W tym celu wyhodowano kolejny szczep myszy, tym razem produkujących nadmiar IL-1β w astrocytach - komórkach towarzyszących neuronom i "opiekujących się" nimi. Są one zdolne m.in. do produkcji IL-1β, która "wabi" komórki układu odpornościowego i wywołuje odpowiedź immunologiczną. Przeprowadzone eksperymenty pokazały jasno, że rozwój stanu zapalnego w pojedynczym stawie powoduje uruchomienie serii zdarzeń, które prowadzą ostatecznie do rozwoju zapalenia także w innych stawach. Kolejny test wykazał, że przerwanie tego łańcucha powoduje znaczne osłabienie procesu chorobowego. Obserwacja ta może jest niezwykle istotna z punktu widzenia terapii chorób związanych z rozwojem niekontrolowanego stanu zapalnego. Szef zespołu odpowiedzialnego za przeprowadzone eksperymenty, dr Stephanos Kyrkanides, tłumaczy jego istotę: do niedawna sądzono, że zapalenie kości i stawów rozwija się wyłącznie z powodu ich zużycia, będącego nieodłącznym elementem starzenia. (...) Aktualne badania pokazują jednak, że za rozwój choroby odpowiadają konkretne zmiany biochemiczne, które mogą być odwrócone dzięki zastosowaniu precyzyjnie dobranych leków. Nasze badania są pierwszymi, które dostarczają solidnego dowodu na to, że niektóre z tych zmian są związane z przekaźnictwem bólu, i sugerują możliwe mechanizmy stojące za tym zjawiskiem.
  25. Piękno nie tylko zachwyca oko, okazuje się, że może być także świetnym środkiem przeciwbólowym. Artyści od wieków przekonują, że dzieła sztuki leczą rany duszy (stąd choćby arteterapia), ale podziwianie ich wydaje się poza tym odwracać uwagę od dolegliwości natury czysto fizycznej. Naukowcy z Uniwersytetu w Bari przekonują, że dekorowanie ścian szpitali, klinik czy gabinetów lekarskich obrazami wcale nie jest marnotrawstwem i złym gospodarowaniem pieniędzmi. Zespół profesor Mariny de Tommaso poprosił grupę 12 kobiet i mężczyzn o wybranie ze zbioru 300 dzieł sztuki dwudziestu, ich zdaniem, najpiękniejszych i 20 najbrzydszych. Uwzględniono obrazy różnych malarzy, w tym Vincenta van Gogha, Leonarda da Vinci czy Sandro Boticellego. Po dokonaniu wyboru ochotnicy mieli kontemplować albo obraz uznany za ładny, albo wytypowany jako jeden z najbrzydszych, albo zwykły biały panel. W tym czasie naukowcy podrażniali ich dłoń promieniem lasera, co było odczuwane podobnie jak ukłucie igłą. Ludzie twierdzili, że doznania bólowe były najmniej intensywne, gdy w czasie "zabiegu" przyglądali się pięknemu obrazowi. Ich zeznania zostały potwierdzone przez zapis aktywności mózgowej. Pani Tommaso podkreśla, że wcześniej zauważono, że muzyka jest w stanie ukoić ból chorych leżących w szpitalu, to jednak pierwsze studium, w ramach którego wykazano, że identycznie oddziałują na pacjentów dzieła sztuki. Włoszka zajmowała się nie tylko wpływem malarstwa na doznania nocyceptywne. Przyjrzała się też kwestiom ogólniej pojmowanej estetyki. Wtedy zauważyła, że przyjemne otoczenie przyspiesza proces leczenia. Szpitale są projektowane z myślą o funkcjonalności, ale myślimy, że estetykę również należałoby wziąć pod uwagę. Piękno ma dar rozpraszania uwagi, którego nie mają obrazy uznawane za brzydkie. Przynajmniej jednak nie okazało się, że nieładne otoczenie może wzmagać ból. Osoby do badań wylosowano spośród studentów uniwersytetu. Ich wiek wahał się od 22 do 38 lat. Ulubione obrazy wybierali spośród dzieł zebranych na witrynie internetowej http://wwar.com/artists/. W gusta wolontariuszy trafiały m.in. Gwiaździsta noc. Saint Rémy Vincenta van Gogha czy Narodziny Wenus Sandro Botticellego. Nie podobały im się natomiast dzieła Picassa, Antonio Bueno oraz Kolumbijczyka Fernando Botero. Trzeba pamiętać, że odczucie piękna jest czymś wyjątkowo subiektywnym. Dodatkowo ci ludzie nie byli ekspertami w dziedzinie sztuki, stąd też obrazy wskazane przez nich jako ohydne mogą być de facto zaliczane do najwybitniejszych osiągnięć estetycznych ludzkości.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...