Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' szpital' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 9 wyników

  1. W czasie gdy strażacy walczyli z pożarem dachu, zespół medyczny ze szpitala w Błagowieszczeńsku kontynuował zabieg na otwartym sercu. Operację można było kontynuować dzięki oddymiającym wentylatorom i awaryjnej linii zasilającej. Zabieg był prowadzony na parterze (na szczęście nie docierała tu woda wykorzystywana przez strażaków). W akcji gaśniczej brało udział ok. 60 strażaków i 28 jednostek sprzętu. Z dachu obiektu unosił się czarny dym. Ewakuowano ponad 120 osób, w tym 67 pacjentów. Poza tym wyniesiono wartościowy sprzęt medyczny. Operacja zakończyła się pomyślnie. Stan przewiezionego do innego szpitala chorego jest ponoć stabilny. Musieliśmy ocalić tego człowieka i zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy - podkreśla główny chirurg Walentin Fiłatow. W 2-godzinnej operacji wziął udział 8-osobowy zespół. Zabieg rozpoczął się tuż przed wybuchem pożaru. Lekarka Antonina Smolina dodała, że ekipa zachowała zimną krew i nie doszło do wybuchu paniki. Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych ujawniło, że szpital zbudowano w 1907 r. i że ogień rozprzestrzeniał się po drewnianym stropie lotem błyskawicy. Wydaje się, że przyczyną zdarzenia było zwarcie. Gubernator obwodu amurskiego Wasilij Orłow pochwalił profesjonalizm zarówno zespołu lekarsko-pielęgniarskiego, jak i strażaków. Warto dodać, że to jedyny szpital w regionie ze specjalistycznym oddziałem kardiologicznym.     « powrót do artykułu
  2. Po raz pierwszy w historii bezpośrednio powiązano śmierć człowieka z cyberatakiem. Niemiecka policja wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci po tym, jak cyberprzestępcy zakłócili pracę Szpitala Uniwersyteckiego w Düsseldorfie. Prokuratorzy z Kolonii poinformowali, że pewna pacjentka miała na 9 września zaplanowaną operację ratującą życie. W tym czasie doszło do cyberataku, który unieruchomił uniwersyteckie systemy. W związku z tym zdecydowano o przewiezieniu kobiety do odległego o 30 kilometrów szpitala w Wuppertalu. Po drodze kobieta zmarła. Wiadomo, że do ataku doszło w nocy i że przestępcy zablokowali dostęp do systemów komputerowych, domagając się pieniędzy za ich odblokowanie. Pojawiły się też doniesienia, że przestępcy nie zamierzali zaatakować szpitala i brali na cel inny uniwersytet. Podobno, gdy zdali sobie sprawę z pomyłki, przekazali szpitalowi klucze szyfrujące, by można było dostać się do systemu komputerowego. Niezależnie od tego, czy pogłoski o pomyłce są prawdziwe, wiadomo, że w wyniku ataku zmarła kobieta. Policja poprosiła o dodatkową pomoc specjalistów ds. cyberbezpieczeństwa, którzy mają potwierdzić istnienie bezpośredniego związku między śmiercią kobiety a atakiem. Badający sprawę specjaliści mówią, że napastnicy wykorzystali dobrze znaną dziurę w oprogramowaniu VPN firmy Citrix. Ostrzegaliśmy o tej dziurze już w styczniu i wskazywaliśmy, jakie mogą być konsekwencje ataku na nią. Napastnicy uzyskali dostęp do sieci wewnętrznej i wciąż byli w stanie przeprowadzić atak wiele miesięcy później. Mogę tylko podkreślić, że takich rzeczy nie wolno lekceważyć czy odkładać na później. Trzeba reagować jak najszybciej. Ten incydent pokazuje, jak jest to ważne, mówi Arne Schönbohm, prezydent niemieckiego Federalnego Biura Bezpieczeństwa Informacji, które pomaga teraz szpitalowi w zabezpieczeniu infrastruktury. « powrót do artykułu
  3. Naukowcy z University of KwaZulu-Natal w RPA dokonali najbardziej szczegółowej na świecie rekonstrukcji przebiegu śmiercionośnego łańcucha szpitalnych zakażeń COVID-19. Wystarczyła 1 zarażona osoba, by zachorowało 119 innych, z czego 15 osób zmarło. Dnia 9 marca w izbie przyjęć prywatnego szpitala św. Augustyna w Durbanie zjawił się pacjent, który wcześniej był w Europie i wykazywał objawy COVID-19. Dwa miesiące później na COVID-19 chorowało 39 pacjentów oraz 80 pracowników szpitala. Zmarło 15 osób, połowa wszystkich ofiar z prowincji KwaZulu-Natal. Niedawno opublikowano 37-stronicowy raport, który jest najbardziej obszernym i szczegółowym dokumentem tego typu jaki się pojawił. Autorzy raportu stwierdzają, że wszystkie infekcje rozpoczęły się od jednej osoby, że pacjenci rzadko zarażli się od siebie, a wirus był przenoszony po całym szpitalu przez jego pracowników oraz na powierzchniach wyposażenia. Z raportu dowiadujemy się, że wirus rozprzestrzenił się po pięciu oddziałach szpitala, w tym neurologii, chirurgii i intensywnej opieki medycznej, dotarł do pobliskiego domu opieki i centrum dializ. Co zadziwiające, wydaje się, że żaden z pracowników szpitala nie zaraził się na OIOM-ie. Mogło stać się tak dlatego, że albo pacjenci w momencie przyjmowania na OIOM nie rozprzestrzeniali wirusa, albo też pracownicy tego oddziału stosowali lepsze środki bezpieczeństwa. Pierwszy pacjent, który wykazywał objawy koronawirusa, spędził w szpitalu zaledwie kilka godzin. Jednak prawdopodobnie w tym czasie zaraził pacjentkę, która w tym samym dniu została przyjęta z powodu udaru. Obie osoby przebywały na izbie przyjęć w tym samym czasie. Co prawda pierwszy pacjent zarażony koronawirusem przebywał w izolacji w obszarze, gdzie dokonywany był triaż, jednak aby tam dotrzeć musiał przejść przez główne pomieszczenie, do którego trafiali pacjenci wymagający natychmiastowych działań ratunkowych. A w tym czasie leżała tam pacjentka przyjęta z powodu udaru. Ponadto obu pacjentów przyjmował ten sam lekarz. Cztery dni później, 13 marca, u pacjentki z udarem pojawiła się gorączka. W tym czasie prawdopodobnie zdążyła już ona zarazić pielęgniarkę, u której objawy pojawiły się 17 marca. Pacjentka z udarem prawdopodobnie zaraziła też czterech innych pacjentów, w tym 46-letnią kobietę, którą przyjęto z powodu poważnej astmy, a która leżała na łóżku obok. Pacjentka z udarem i ta z astmą zmarły. To jednak wyjątkowe przypadki. Pacjenci rzadko zarażali się od siebie. To załoga szpitala roznosiła wirusa. Sądzimy, że główną drogą zakażenia były ręce pracowników oraz takie przedmioty jak termometry, ciśnieniomierze i stetoskopy, mówi jeden z autorów badań, Richard Lessels, specjalista ds. chorób zakaźnych w KwaZulu-Natal Research Innovation and Sequencing Platform. Uczony mówi, że nie znaleziono żadnych dowodów na to, by w szpitali choroba przenosiła się drogą kropelkową. Lekarze przegapili też wiele okazji do powstrzymania rozprzestrzeniania się choroby. Trzeba jednak przyznać, że u niektórych pacjentów brak było typowych objawów zachorowań. Autorzy raportu mówią, że jego przygotowanie było możliwe dzięki temu, że na początku marca w RPA było niewiele przypadków zachorowań. Dlatego udało się odtworzyć drogę rozprzestrzeniania się choroby. Dość wspomnieć, że pierwszy przypadek zachorowania zanotowano w RPA 6 marca, na 3 dni zanim we wspomnianym szpitalu pojawił się pacjent zero. Lessels i jego zespół opracowali szereg zaleceń, które mają w przyszłości zapobiec podobnym przypadkom rozprzestrzeniania się chorób w szpitalach. Proponują oni podzielenie szpitali na strefy ryzyka i ograniczenie przemieszczania się pracowników pomiędzy strefami. Ponadto osoby pracujące z pacjentami zarażonymi powinny być co tydzień testowane. Z wnioskami naukowców z RPA zgadza się Jens Van Preat z AZ Sint-Jan VA Hospital w Brugii. Wysoki odsetek zarażonych pracowników szpitala – 80 na 119 zachorowań – wskazuje, że to oni byli główną drogą rozprzestrzeniania się choroby, więc badanie ich jest podstawowym sposobem na powstrzymanie rozprzestrzeniania się choroby. « powrót do artykułu
  4. W szpitalu polowym w Wuhan roboty zajmują się osobami zarażonymi koronawirusem SARS-CoV-2. Szpital Wuchang stał się polem testowym dla nowych technologii. Sześć różnych typów robotów dba tam o 200 pacjentów cierpiących na COVID-19. Maszyny zajmują się pomiarami temperatury, dostarczaniem pożywienia, patrolują i odkażają pomieszczenia. W ten sposób z jednej strony odciążają pracowników służby zdrowia, z drugiej zaś chronią ich przed infekcjami. W szpitalu znajduje się 200 pacjentów w średnio poważnym stanie. Roboty wykorzystują sieci 5G, dzięki czemu lekarze mogą na bieżąco zbierać dane i monitorować pacjentów. W prowincji Hubei, centrum epidemii, koronawirusem SARS-CoV-2 zaraziło się ponad 3000 pracowników służby zdrowia. Brakuje personelu, więc roboty to nieoceniona pomoc. Tym bardziej, że mogą zapobiegać kolejnym infekcjom. Urządzenia są zdolne do samodzielnego poruszania się i samodzielnego ładowania akumulatorów, nie wymagają więc bieżącej obsługi. Prace nad projektem wykorzystania robotów rozpoczęły się 28 lutego, gdy urzędnicy z Hubei nawiązali kontakt z Chińską Akademią Nauk. Technologiczny startup CloudMinds dostarczył 12 robotów i wraz z państwową firmą China Mobile w ciągu tygodnia zbudował w szpitalu odpowiednią infrastrukturę. Szpital Wuchang jest jedynym w tak dużej mierze obsługiwanym przez roboty, ale nie jedynym, w którym urządzenia takie pracują. W jednym ze szpitali w prowincji Guangdong pracują dwa roboty, które dostarczają leki i pożywienia, zbierają śmieci i zmieniają pościel. Urządzenia potrafią też same się odkażać. « powrót do artykułu
  5. Wiedzieliśmy, że zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza jest korzystne dla zdrowia, jednak rozmiary i tempo pozytywnych zmian są imponujące, mówi doktor Dean Schraufnagel, autor raportu „Health Benefits of Air Pollution Reduction" opublikowanego na łamach Annals of the American Thoracic Society. Specjaliści przyjrzeli się tym działaniom w zakresie ochrony powietrza, które likwidowały źródło zanieczyszczeń i sprawdzali, jak wiele czasu było potrzeba, żeby pojawiły się wyraźne skutki takich działań. Wyniki badań zaskoczyły wszystkich. Naukowcy zauważyli, że gdy w Irlandii wprowadzono zakaz palenia tytoniu w miejscach publicznych, już po pierwszym tygodniu stwierdzono 13-procentowy spadek liczby zgonów z jakichkolwiek przyczyn, 26-procentowy spadek liczby nowo zdiagnozowanych przypadków choroby niedokrwiennej serca, liczba udarów zmniejszyła się o 32%, a liczba nowych przypadków przewlekłej obturacyjnej choroby płuc spadła o 38%. Co interesujące, największe korzyści odniosły osoby niepalące, co pokazuje, jak bardzo palacze szkodzą zdrowiu niepalących. Nasze badania pokazują, że korzystne dla zdrowia skutki zmniejszenia zanieczyszczenia powietrza są widoczne niemal natychmiast. Inny przykład pochodzi z USA, a konkretnie ze stanu Utah. Gdy na 13 miesięcy zamknięto tam hutę stali doszło do 50-procentowego spadku przyjęć do szpitali z powodu zapalenia płuc, astmy, zapalenia opłucnej i zapalenia oskrzeli. Jednocześnie odnotowano 40-procentowy spadek liczby nieobecności dzieci w szkołach, a dzienna śmiertelność spadła o 16% na każde zmniejszenie zanieczyszczenia PM10 o 100 µg/m3. Ponadto u kobiet, które były w ciąży w czasie zamknięcia huty odnotowano mniejsze ryzyko przedwczesnego poziomu. Autorzy raportu wspominają też o Igrzyskach Olimpijskich w Atlancie w 1996 roku. Wówczas władze na 17 dni zamknęły część miasta dla ruchu samochodowego, by sportowcy łatwiej mogli dostać się na stadiony. W ciągu kolejnych 4 tygodni lokalne kliniki odnotowały ponad 40-procentowy spadek liczby przyjęć dzieci z astmą, a liczba małych pacjentów przyjętych przez pogotowie ratunkowe zmniejszyła się o 11%. Liczba osób hospitalizowanych z powodu astmy spadła o 19%. Podobne zjawisko zanotowano podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Miejscowi lekarze donosili o poprawie funkcjonowania płuc u osób z astmą, zmniejszonej liczby wizyt u lekarzy oraz spadku zgonów z powodu chorób układu krążenia. Pozytywne skutki mniejszego zanieczyszczenia powietrza widać też na poziomie pojedynczych gospodarstw domowych. W Nigerii w tych domach, gdzie stare piece wymieniono na nowsze, które nie zanieczyszczają tak bardzo powietrza w domu, noworodki mają wyższą wagę urodzeniową, rodzą się bliżej terminu i rzadziej umierają. Uczeni przyjrzeli się też ekonomicznym skutkom wprowadzania przepisów chroniących środowisko naturalne. Wyliczyli, że w ciągu 25 lat od wejścia w życie amerykańskiej Clean Air Act korzyści z wprowadzenia tej ustawy przewyższyły koszty aż 32-krotnie. Oszczędności sięgnęły 2 bilionów dolarów. W latach 1990–2015 zanieczyszczenia powodowane przez pył zawieszony, tlenki siarki, tlenki azotu, dwutlenek węgla, ołów i lotne związki organiczne zmniejszyły się o 73%, a amerykański PKB wzrósł w tym czasie o ponad 250%. W większości przypadków możemy uniknąć zanieczyszczeń powietrza, a one narażają na szwank zdrowie nasz wszystkich. Działania zmierzające do redukcji zanieczyszczeń powietrza przynoszą natychmiastowe i zauważalne korzyści zdrowotne. Wprowadzenie rozwiązań w skali całego kraju już w ciągu kilku tygodni prowadzi do spadku śmiertelności. Lokalne programy, takie jak zmniejszenie ruchu samochodowego, również natychmiast poprawiają nasze zdrowie, mówi doktor Schraufnagel. « powrót do artykułu
  6. Bakterie MRSA (oporny na metycylinę gronkowiec złocisty) i E.coli mogą wkrótce stracić miano jednych z najpoważniejszych bakteryjnych zagrożeń szpitalnych. Spokrewniona z MRSA bakteria Staphylococcus epidermidis coraz częściej zyskuje antybiotykooporność i coraz częściej powoduje zagrażające życiu infekcje pooperacyjne. Jest jednak zwykle ignorowana przez lekarzy i naukowców gdyż... występuje powszechnie na skórze każdego człowieka. Tymczasem naukowcy z Milner Centre for Evolution na University of Bath uważają, że powinniśmy przywiązywać większą wagę do zagrożeń powodowanych przez tę oportunistyczną bakterię. Szczególnie uważać powinni ci, którzy mają przejść operację. Uczeni zidentyfikowali w tej zwykle niegroźnej bakterii aż 61 genów, które mogą spowodować, że wywoła ona śmiertelnie niebezpieczną chorobę. Naukowcy mają nadzieję, że dzięki zrozumieniu działania S. epidermidis opracują metody identyfikacji najbardziej narażonych pacjentów jeszcze zanim trafią oni na stół operacyjny. W ramach swoich badań zespół naukowy pobrał próbki od pacjentów, którzy po zabiegu wstawienia endoprotezy biodra lub kolana zostali zainfekowani S. epidermidis i porównali te próbki z próbkami bakterii pobranych ze skóry zdrowych ochotników. Porównanie zmian genetycznych w całych genomach bakterii wykazało, że w próbkach od osób zainfekowanych znajdowało się 61 genów, które niemal nie występowały w próbkach od osób zdrowych. Niezwykle zaskakujący był fakt, że u niewielkiej grupy zdrowych ludzi znaleziono bardziej zjadliwą formę bakterii. Dalsze badania wykazały,  że geny, które powodują, że z nieszkodliwego mikroorganizmu bakteria staje się śmiertelnym zagrożeniem, pomagają bakterii przetrwać w krwi i uniknąć ataku ze strony układu odpornościowego. Dzięki nim powierzchnia Staphylococcus epidermidis staje się niezwykle lepka, co ułatwia tworzenie biofilmów chroniących przed antybiotykami. Staphylococcus epidermidis to śmiercionośny mikroorganizm, który powszechnie występuje. Zawsze był ignorowany w testach klinicznych, gdyż jego obecność uznawano albo za zanieczyszczenie próbek, albo za standardowe ryzyko związane z chirurgią. Infekcje pooperacyjne mogą być niezwykle poważne, niejednokrotnie śmiertelne. Infekcje są odpowiedzialne za niemal 1/3 zgonów w Wielkiej Brytanii, dlatego też powinniśmy zmniejszać ryzyko wszędzie tam, gdzie to możliwe", mówi profesor Sam Sheppard. Jako, że ten mikroorganizm występuje tak powszechnie, może on bardzo szybko ewoluować wymieniając geny pomiędzy poszczególnymi bakteriami. Jeśli nic z tym nie zrobimy, istnieje ryzyko, że coraz bardziej będzie się rozpowszechniał, a to oznacza większą liczbę antybiotykoopornych infekcji pooperacyjnych, dodaje uczony. « powrót do artykułu
  7. Lekarze ze szpitala Uniwersytetu Medycznego w Urumczi w regionie autonomicznym Sinciang wyciągnęli z przełyku 26-letniego mężczyzny 20-cm łyżkę, która tkwiła tam przez rok. Chińczyk założył się po pijanemu z kolegami, że połknie sztuciec ze stali nierdzewnej, a następnie wyciągnie go za pomocą przywiązanego do uchwytu sznurka. Sztuczka się nie udała, ale zamiast niezwłocznie zgłosić się do szpitala, mężczyzna postanowił sprawdzić, czy łyżka będzie mu przeszkadzała w jedzeniu i piciu. Ponieważ nie przeszkadzała, z wizytą u lekarza zwlekła rok, do momentu aż przez uderzenie w klatkę piersiową zacząć odczuwać bardzo silny ból i miał problemy z oddychaniem. Byłem zszokowany. Nigdy czegoś takiego nie widziałem - podkreśla dr Yu Xiwu. Gdy przyjmowaliśmy pacjenta do szpitala, przełyk był już zakażony. Po przedyskutowaniu opcji leczenia lekarze zdecydowali, że najlepiej będzie usunąć łyżkę tą samą drogą, jaką się tam dostała - przez usta. Mężczyznę poddano znieczuleniu ogólnemu. Zabieg endoskopowego usunięcia obiektu trwał 2 godziny. Pacjent (znany tylko jako Zhang) czuje się ponoć dobrze i wkrótce zostanie wypisany do domu. « powrót do artykułu
  8. Parawany medyczne mogą być doskonałym siedliskiem dla lekoopornych bakterii. W ramach pilotażowego badania monitorowano wskaźnik skażenia 10 świeżo upranych parawanów z Oddziału Miejscowych Oparzeń/Chirurgii Plastycznej Centrum Usług Medycznych w Winnipeg. Okazało się, że minimalne tuż po zawieszeniu skażenie z czasem rosło, tak że do 14. dnia aż w 87,5% przypadków stwierdzano obecność metycylinoopornego gronkowca złocistego (ang. methicillin-resistant Staphylococcus aureus, MRSA). Kontrolne parawany, których nie umieszczono w salach pacjentów, pozostawały czyste przez całe 3 tygodnie. Co ważne, w żadnej z sal, gdzie umieszczono parawany, nie leżał pacjent z MRSA. Cztery parawany trafiły do sal 2-osobowych, a kolejne cztery do sal 4-osobowych. Dwa kontrolne umieszczono w rejonach bez bezpośredniego kontaktu z pacjentami lub opiekunami (w wolnym pomieszczeniu służbowym). Autorzy publikacji z American Journal of Infection Control ustalili, że do 3. dnia parawany testowe wykazywały zwiększony wskaźnik skażenia drobnoustrojami; w przypadku parawanów testowych średnio stwierdzano 1,17 jtk (jednostek tworzących kolonie) na cm2, a w przypadku parawanów kontrolnych 0,19 jtk/cm2. Z czasem parawany stawały się coraz bardziej skażone i średnie jtk/cm2 w dniach 17. i 21. wynosiły, odpowiednio, 1,86 oraz 5,11. Choć do 10. dnia testy na obecność MRSA były dodatnie tylko w przypadku jednego parawanu, do dnia 14. dodatni wynik występował już w 5 przypadkach na 8. Naukowcy pobrali próbki z miejsc, gdzie ludzie chwytają parawany, co sugeruje, że zwiększone skażenie mogło być właśnie skutkiem bezpośredniego kontaktu. Wiemy, że parawany medyczne stwarzają wysokie ryzyko zakażenia krzyżowego, bo są często dotykane i rzadko zmieniane - podkreśla Kevin Shek. Biorąc pod uwagę statystyki, Kanadyjczycy uważają, że parawany najlepiej czyścić lub zmieniać między 10. a 14. dniem od ustawienia/powieszenia. Akademicy przyznają, że ze względu na krótki okres badania i małą próbę trzeba przeprowadzić kolejne studia. « powrót do artykułu
  9. Suszarki do rąk rozprzestrzeniają w szpitalach znacznie więcej mikroorganizmów niż podajniki ręczników papierowych i nie powinny być używane, stwierdzają autorzy najnowszych badań. Profesor Mark Wilcox z University of Leeds, który nadzorował międzynarodowy zespół badawczy mówi, że w zaleceniach dla służby zdrowia powinno się kłaść większy nacisk na zagrożenia stwarzane przez podobne urządzenia. Obecnie w Wielkiej Brytanii dopuszcza się stosowanie suszarek w szpitalach, ale nie na oddziałach klinicznych, jednak tutaj ze względu na hałas. Tymczasem stwarzają one zagrożenie mikrobiologiczne. Naukowcy przebadali po dwie toalety w trzech szpitalach w Wielkiej Brytanii, Francji i Włoszech. Każda z toalet była wyposażona i w suszarkę i w podajnik na ręczniki, ale danego dnia badań używane było tylko jedno z tych urządzeń. Problem rozpoczyna się od tego, że ludzie niedokładnie myją ręce. Gdy używają potem suszarki, mikroorganizmy są rozprzestrzeniana po całej toalecie. Powstaje aerozol, który zanieczyszcza wszystko, w tym suszarkę, krany, podłogę i inne powierzchnie. Zależy to od konstrukcji suszarki i miejsca jej ustawienia. Jeśli ludzie dotkną zanieczyszczonych powierzchni, ryzykują zakażeniami bakteryjnymi i wirusowymi, mówi Wilcox. Co prawda suszarki włączają się bez potrzeb y ich dotykania, jednak ręczniki papierowe wchłaniają wodę i mikroorganizmy z rąk i jeśli są potem odpowiedni składowane, stwarzają mniejsze zagrożenie niż suszarki, dodaje uczony. To największe badania porównujące działanie suszarek z podajnikami ręczników. Wcześniej ten sam zespół prowadził badania laboratoryjne, które wykazały znaczną wyższość ręczników papierowych. Podczas najnowszych badań codziennie przez 12 tygodni mierzono poziom zanieczyszczenia toalet bakteriami. Próbki pobierano z powietrza, podłóg i innych powierzchni. Głównie skupiano się na poszukiwaniach Staphylococcus aureus, enterokoków i enterobakterii, w tym E.coli. We wszystkich szpitalach poziom zanieczyszczenia bakteryjnego był znacznie większy gdy używano suszarek, niż wtedy, gdy używano ręczników. W szpitalach w Leeds i Paryżu bakterii było 5-krotnie więcej gdy używano suszarek, niż gdy korzystano z ręczników. W Leeds było trzykrotnie więcej S. aureus, znacznie więcej enterokoków i wieloopornych bakterii. Z kolei we Włoszech poziom zanieczyszczenia podłóg był taki sam, ale na innych powierzchniach było mniej bakterii gdy używano ręczników papierowych. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...