Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    545
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Odpowiedzi dodane przez venator


  1. W dniu 29.06.2021 o 11:37, pogo napisał:

     

    Ja się raczej zastanawiam czy to nie jest dowód/poszlaka na to, że neandertalczycy wyewoluowali później niż Homo Sapiens.

    Akurat to konkretne znalezisko, o ile jest oczywiście poprawnie datowane, takim dowodem czy poszlaką raczej nie będzie - w owym okresie mamy już  prawie w  pełni ukszałtowane dwa gatunki człowieka, homo sapiens fosilis i homo sapiens neandertalensis,  które przez dziesiatki tysięcy lat szły łeb w łeb w poziomie rozwoju kulturowego.

    Ale rozumiem wątpliwości. Fundamentalną kwestią jest definicja gatunku. W przypadku obu gatunków, h.s. f. i h.s.n. ścierają się dwie koncepcje. W hipotezie dwufazowej neandertalczyk powstał  "dosyć szybko" w wyniku  szybkiej adaptacji do zmian klimatycznych związanych ze zlodowanceniem Saale (środkowopolskie/Riss), a w hipotezie  akrecyjnej jako powolnych zmian wieloetapowych. 

    Podobnie u naszych przodków, ścierają się hipotezy "afrykańska" OOA (pożegnanie z Afryką),  z multiregionalną, gdzie archaiczny, "afrykański" h.s., mieszał się z innymi, mniej lub  bardziej prymitywnymi hominidami. I to krzyżowanie miało, wedle tej hipotezy, być gradientem prowadzącym do powstania współczesnego człowieka. 

    Wszystkie cztery hipotezy zakładają, że naszym (h.s..), neandertalczyków i denisowian,  wspólnym przodkiem jest h. heidelbergensis (który wyelouował z afrykańskiego h. erectus)

    Czyli to odkrycie może być jakąś poszlaką/ dowodem dla wsparcia hipotezy multiregionalnej - różne gatunki ówczesnych hominidów krzyżowały się ze sobą, a jak pokazuje powyższy przypadek, odkrywamy ich coraz więcej.

    Silniejsze wsparcie ma hipoteza OOA, "mitochondrialnej Ewy", wyewoluowaliśmy raz, gdzieś 150-200 tyś lat temu w Afryce Wschodniej, ale dopuszcza się ostatnio w tej hipotezie wpływ lokalnego krzyżowania z innymi gatunkami archaicznych  ludzi (to odkrycie to również wsparcie dla tego uzupełnienia).

    Tak czy inaczej najwięcej będą mieli do powiedzenia genetycy. 

    Ps. Mutacje genów ADSL, GLDC i SLITRK1, które odpowiadają  za nadpobudliwość i agresywność, nie zostały odkrytę u neandertalczyków, za to są u homo sapiens. Może to ozanczać, że w kontaktach z naszymi przodkami neandertalczycy byli trochę na słabszej pozycji - jako łagodni, nieco wycofani (autystyczni?) siłacze. Wschodni Azjaci, którzy mają o 30 % neandertalskich genów więcej niż biali, też są łagodniejsi. W USA mają niższe wskaźniki przestępczości (przynajmniej rejestrowalnej) niż biało-czarni. 


  2. W dniu 28.06.2021 o 14:04, cyjanobakteria napisał:

    NASA trzyma w magazynie dwie satelity klasy HST przekazane przez NRO w 2012. Nie pamiętam czy nie mają pomysłu na to, jak je wykorzystać czy brakuje im środków w budżecie.

    Konkretnie był to ten typ satelitów:

    https://en.wikipedia.org/wiki/KH-11_Kennen

    W sierpniu 2011 roku nastąpiło przekazanie satelitów do NASA. Jest to jednak świetna wiadomość dla NASA, gdyż ta agencja otrzymała rekomendację umieszczenia obserwatorium w podczerwieni na orbicie na początku przyszłej dekady. Misja miała się nazywać WFIRST (Wide Field Infrared Survey Telescope). Celem misji WFIRST byłoby dokonanie przeglądu całego nieba w podczerwieni w poszukiwaniu ciemnej energii, śladów odległych supernowych, soczewek grawitacyjnych oraz egzoplanet.

    Użycie jednego lub dwóch podarowanych satelitów pozwoliłoby oszczędzić setki milionów dolarów na tej misji, co jest doskonałą wiadomością w czasach, gdy NASA boryka się z problemami natury finansowej. Oczywiście, podarowane teleskopy trzeba będzie jeszcze przez lata składować w odpowiednich warunkach oraz wyposażyć w odpowiednie instrumenty najnowszej generacji, co nie będzie prostym i tanim zadaniem. Jednakże, brak potrzeby konstruowania i testowania całego satelity i w szczególności układu optycznego jest ważnym czynnikiem ekonomicznym.

    Więcej: https://kosmonauta.net/2012/06/2012-06-05-nasa-kh-11/

    Także satelity te są podstawą do opracowania teleskopu WFIRST a obecnie  Nancy Grace Roman Space Telescope:

     

    https://en.wikipedia.org/wiki/Nancy_Grace_Roman_Space_Telescope

    i tutaj: https://roman.gsfc.nasa.gov/why_Roman_Space_Telescope.html

    Trump chciał ten program anulować, ale udało się go obronić. Start misji planowany jest na połowę lat 20-tych.

    Wybrano już "oczy" teleskopu: https://www.nasa.gov/feature/goddard/2021/nasa-s-roman-space-telescope-selects-24-flight-quality-heat-vision-eyes

    Zapowiada się ciekawie!

    • Pozytyw (+1) 1

  3. W dniu 2.07.2021 o 21:17, okragly napisał:

    Nasi „jaskiniowcy” musieli wymyślec „iglo” z gałęzi, mchu i paproci

    Jak nie mieli jaskiń, to i owszem. Do budowy używano różnorodnych materiałów. Ale są regiony gdzie jaskiń jest dostatek.

    Zapoznaj się z tym, naukowym artykułem:

    https://repozytorium.umk.pl/bitstream/handle/item/4282/AUNC_ARCH.2015.002%2CSudol%2CCyrek.pdf?sequence=1

    Na samej, niewielkiej Wyżynie Ryczowskiej, będącej częścią Wyżyny Częstocohwskiej, jest zlokalizowanych 15 jaskiniowych stanowisk paleolitycznych.

    Niektóre jaskinie były zamieszkiwane przez pokolenia, inne były tylko czasowymi schroniskami. W zalinkowanej prac jest fajna grafika ukazująca która jaskinia była zamieszkana długotrwale, która była obozowiskiem łowieckim, pracownią krzemieniarską ,a która również rodzajem kopalni krzemienia. 

    W dniu 2.07.2021 o 21:17, okragly napisał:

    poza tym tam wilgotno, (zimą zawsze +4°C zaleta

    Jeszcze raz - zamieszkiwali zwykle przyotworową część jaskini.

     

    W dniu 2.07.2021 o 21:17, okragly napisał:

    a w czasie dnia polarnego słońce jest w zenicie

    Pała z geografii. Górowanie słońca w zenicie jest możliwe tylko pomiędzy zwrotnikami. Na naszej półkuli słońce "zawraca" na zwrotniku Strzelca. 

     

    W dniu 2.07.2021 o 21:17, okragly napisał:

    Temperatura powietrza może  spaść do - 40°C! a w igloo gdy za ogrzewanie służy ciepło ciała, i "lampa" z tłuszczem, temperatura wynosi kilka stopni w spiżarni (przy wejściu) i części "wypoczynkowej" od 16° do 18°C.

    Myśliwi z kultury pawłowskiej już 26 tyś lat temu coś takiego uzyskiwali w swych budowanych z kości i skór mamucich domach, które posiadały nawet fundamenty. W budynku było gliniane palenisko zasilane węglem, tłuszczem mamucim, i roślinnością. 

    Ale paleolit to nie tylko mrozy i śniegi ale i sporo okresów z łagodnym, przyjemnym klimacie - w okresie MIS 5e (130-80 tyś lat temu) w okresie najwyższego optimum,  na terenie dzisiejszej Polski rósł ostrokrzew, ligustr czy winorośl leśna - rośliny typowe dla klimatu subtropikalnego. Jaskinia prędzej już  służyła jako ochrona przed letnim skwarem.;)

    • Pozytyw (+1) 1

  4. W jaskiniach zajmowano do celów bytowych głównie przyotworowe częśći jaskini. Te dalsze wykorzystywano raczej do celów rytualnych. Dalej było po prostu za ciemno.

    Ciekawym przykładem jest Jaskinia Nietoperzowa ob. Krakowa. Ludzie nie zapuszczali się głębiej niż na ok. 50 m. w głąb jaskini. Ewentualnego współlokatora, niedźwiedzia jaskiniowego wykurzano dymem i ogniem. 

    Z resztą na polskich stanowiskach paleolitycznych, jaskiniowych, tylko na dwóch stwierdzono ślady obróbki termicznej kości. Także zapewne największe ogniska  palono przed otworem.

    Z wentylacją nie musiało być więc tak źle. Inaczej w chatach. U ludzi kultury pawłowskiej, w szczelnych domach było palenisko, w którym oprócz szczątków roślinnych palono tłuszczem mamucim i sproszkowanym węglem. Ale było to konieczne ze względu na warunki klimatyczne. 

    Kurne chaty, pod postacią szałasów pasterskich były użytkowane w Tatrach jeszze w latach 50 tych XX w.,  np. w Dolinie za Mnichem. 


  5. 4 godziny temu, peceed napisał:

    To raczej efekt korupcji systemu niemieckiego - produkcja niepotrzebnej broni nawet pod koniec wojny to był świetny biznes.
    Broń chemiczna jest praktycznie bezużyteczna w obronie.

    Broni chemicznej nie użyto, bo w III Rzeszy  do 1943 r. było jej po prostu za mało. Na szczęście nie pojawił się nowy Fritz Haber. 

    Kiedy zaś Niemcy naprodukowali już dostatecznie dużo tabunu i sarinu, wynikły inne problemy. Brak czasu - alianci byli już u wrót, a do użycia gazu bojowego potrzeba było i wyposażenia ochronnego i oddziałów chemicznych. Nie było kogo ściągnąć bo wiekszość była na froncie lub w kraju w obronie plot. A Speer miał inne zmartwienie - produkcja syntetycznego paliwa.

    Oczywiście naciski ze strony przemysłu chemicznego także były ale to problemy produkcyjne hamowały rozwój broni chemicznej.

    Hitler sam był ofiarą ataku gazowego ale niestety, pod koniec wojny w  jego  otumanionym narkotykami, psychopatycznym umyślę, znalazł się pomysł taktyki spalonej ziemi, czyli pasa o głębokości ok 200 km wokół reduty alpejsko-sudeckiej. Pas ten miał być zagazowany sarinem, tabunem i somanem. Pomysł ten prawdopodnie torperdował Speer. 

    Pewnie zdawał sobie sprawę, że nie ma to sensu, a przyniesie jedynie  cierpienie milionom samych Niemców.


  6. 52 minuty temu, Wheelmill napisał:

    Przypomina mi się również wytłumaczenie poniższego faktu, o którym kiedyś czytałem: dlaczego dorosły szympans jest w stanie zmasakrować w bezpośrednim starciu przeciętnego dorosłego mężczyznę. Podobno ma to związek z wydatkiem energetycznym jaki generuje ludzki mózg: przez fakt posiadania takiego energożernego akcesorium, mięśnie musiały ewoluować w bardziej oszczędnym kierunku (co bodajże bezpośrednio odzwierciedla ilość mitochondriów w objętości tkanki mięśniowej), przez co nawet objętościowo porównywalny mięsień ludzki jest czterokrotnie słabszy od zwierzęcego.

    Z tych badań:

    https://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C414780%2Cszympansy-sa-od-nas-silniejsze-ale-mniej-wytrzymale.html

    wynika, że nie ma fundamentalnych różnic w budowie mięśni ludzkich i szympansich. U szympansów jest większy odsetek włókień szybkokurczliwych, dzięki czemu mięsień szybciej  generuje moc, co jest ewolucyjnym przystosowaniem do nadrzewnego trybu życia. Za to pod względem wytrzymałości to ludzie są górą.

    Natomiast wg. antropologa Alana Walkera, sekret szympansiej siły to jednak nie układ mięśniowy, a układ nerwowy. Wg badań prymatolog Ann McLarnon, szympanse mają w rdzeniu kręgowym mniej istoty  szarej w stosunku do masy ciała niż człowiek, dlatego generują chwilowo tak dużą moc. Ale o precyzji ruchu mogą już zapomnieć. Ewolucyjnie to my zwyciężyliśmy. Co z tego, że szympans jest silniejszy jak to człowiek ma karabin?;)

    https://www.eurekalert.org/pub_releases/2009-03/uocp-tst033009.php

    2 godziny temu, Wheelmill napisał:

    to m. in. w preferencji do steatopygii w części kultur pierwotnych, a pośrednio w wyobrażeniach tzw. Wenus

    Wenus to temat-rzeka. Faktycznie, większość Wenus przedstawia mocno zaokrąglone kształty, o mocno zaburzonych proporcjach. "Typowa" grawecka Wenus jest w proporcjach nienaturalnych anatomicznie, podzielonych na niemal 6 równych części, z bardzo krótkimi nogami. Nie dopatrywałbym się jednak w tych figurkach zamiłowania do obfitej tkanki tłuszczowej.

    Bo w figurkach wenus chodziło głównie o jedno - to była prawdopodobnie prehistoryczna pornografia. Z czasów wcześniejszych, z  kultury oryniackiej, zachowało się bardzo mało wenus, ale te, które odkryto, sugerują, że preferowano kobiety szczuplejsze. Np. figurka Wenus z  Galgenbergu tzw. "tancerka Fanny": https://pl.wikipedia.org/wiki/Wenus_z_Galgenbergu

    Ale nawet w czasach dominacji mocno zaokrąglonych wenus, jak tej najsłynniejszej Wenus z Willendorfu, tworzono smukłe wenus jak np. Wenus z Petrkovic.:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Wenus_z_Petřkovic    (na zdjęciu obok smukłej jest eksponowana mocno okrągła Wenus z Dolnych Vestonic).

    Mamy dziwną Wenus z Lespugue https://pl.wikipedia.org/wiki/Wenus_z_Lespugue , gdzie w sposób aż abstrakcyjny są  eksponowane kobiece części ciała, na które mężczyźni najczęściej zwracają(li) uwagę.

    Praojcowie, przedstawiciele tzw. kultury magdaleńskiej, których nazywamy często łowcami reniferów, już sie nie krygowali. Ich wenus to głównie mocno eksponowane, kobiece tyłki.

    images?q=tbn:ANd9GcSFFnk2K5uxirc5ArRQ5jD

    Są oczywiście wyjątki. Przedstawiciele późnoneolitycznej kultury Malta-Buret (https://cs.wikipedia.org/wiki/Jámová_kultura ), eksponowali kobiece fryzury czy też przedstawiali kobiety kompletnie ubrane w rodzaj futrznego kombinezonu.

    Ale większość ma jeden wspólny mianownik - mocno eksponowaną kobiecą pupę.

    ;)

    • Pozytyw (+1) 1

  7. Prawda? Jest to wszystko zastanawiające. 

    Może to również oznaczać, że już niedługo oczyszczaniem „polskiego” dna morskiego zajmą się specjalistyczne, zagraniczne firmy i to nie za unijne, a za polskie pieniądze.

    Źródłoj.w.

    Bardziej jednak niż złą wolę podejrzewałbym wysoką lub skrajną niekompetncje osób, które tym formalnie się powinny zajmować. Ewentualnie niewydolność urzędniczą, czyli d*pa z każdej strony.

     


  8. Widzisz, f-sze i żołnierze o nieco drażliwych tematach walą przez whatsApp albo Signal bo wiedzą, że nasze pewne służby pewnych rzeczy nie uzyskają w tych komunikatorach. Chyba, jeszcze. 

    Ale minister wali  w mejlach, prywatną pocztą. 

    Bardzo szkoda, bo to sensowny człowiek w tym całym cyrku. 

    ps. ja oczywiście wiem o wschodnim kierunku. A jest też nasz wewnętrzny szlak...ale to nie miejsce..

     


  9. W dniu 10.06.2021 o 18:30, cyjanobakteria napisał:

    to może napisze jak to jest, że wielu wojskowych w Polsce korzysta ze skrzynek na wp.pl do prowadzenia oficjalnej/półoficjalnej korespondencji?

     Jest to najprawdopodobniej wyraz "zaufania" do jednego z ministrów obecnego rządu. 

    *nie dotyczy to tylko wojskowych.

     

     


  10. W dniu 19.06.2021 o 17:28, peceed napisał:

    Nawet broń chemiczna nie była używana podczas II wojny światowej

    Wiem, że to tematyka poboczna do tematu, ale w ostatnim etapie II w.ś. III Rzesza była bardzo mocno nastawiona na produkcje broni chemicznej.

    Broń tę utylizowano po wojnie   przede wszystkim w Bałtyku. I jest to na tę chwile bardzo poważny problem, śmierdzące jajo z kótrym żaden rząd nie chcę się na poważnie zmierzyć.

    Tutaj info: https://www.defence24.pl/polska-bez-planu-ratowania-baltyku-komentarz

    https://www.defence24.pl/nik-potwierdza-zarzuty-defence24pl-baltyk-to-bomba-zegarowa-co-dalej-opinia

    Wg. ostrożnych szacunków pod koniec wojny nawet 1/3 nieużytej amunicji bojowej III Rzeszy to była broń chemiczna. "Utylizowano" ją po wojnie wrzucając w bałtyckie głębie. problem pozostał j.w.

     


  11. 4 godziny temu, Ergo Sum napisał:

    Od lat się im tłumaczy, że to kupcy musieli sporządzić system mierniczy (podobnie jak np. stworzyli jidysz) - a Ci uparcie stwierdzali że nie, że to na pewno władze centralne, faraon itd.... Nie mając żadnych podstaw do tego tak autorytatywnie stwierdzali różni doc. prof. dr hab itd

    Podstawy do takiego myślenia są jak najbardziej logiczne. Pierwsze regulacje życia gospodarczego, wprowadzenie glinianych tokenów, nastąpiło w ośrodkach świątynnych już 8 tyś l.p.n.e.

    W rozwiniętej gospodarce sumeryjskiej, miasta-państwa były formalnie własnością bóstw opiekuńczych, w imieniu których, władze jako suweren sprawował "namiestnik boga", który tylko czasem odwoływał w swych decyzjach się do rady starszych. To były scentalizowane, teokratyczne rządy, gdzie miasto-państwo było własnością boga, a do jego zarządzania powołowywano świątynie i jej kapłanów. Stąd łatwo o wnioski, że wszelkie kwestie gospodarcze były centalnie regulowane. 

    Nie wiem natomiast skąd przeświadczenie, że najwyższy kapłan, król czy też faraon siedział i wymyślał system miar i wag czy też rachunkowość. 

    Rachunkowość powstała jako pismo niekompletne, służące do okiełznania coraz większego i bardziej skomplikowanego  obrotu gospodarczego. Byl to proces samoistny, trwający tysiące lat, aczkolwiek ogniskujący się wokół najważniejszego ośrodka w życiu tamtych ludzi - świątyni. 

    Z czasem proces gospodarczy stał się na tyle skoplikowany, że wymusiło to kolejne zmiany - np. pod koniec III tyś p.n.e. w mieście Ur istniało potężne przedsiebiorstwo przędzalniczo-tkackie, zatrudniające 6 tyś ludzi. Prowadziło skomplikowaną rachunkowość. Potrafiono sporządzać  bilans handlowy, a saldo przenosić na natępny miesiąc ewidencyjny. Ewidencja była w jedostkach naturalnych, ale z czasem zaczęto odważać odpowiednią ilość metali szlachetnych, jako wspólnego miernika wartości. 

    Formalnego właścieiela owej szwalni, boga An, nic to nie obchodziło ;) Bardziej już praktycznego władcę, czyli ogólnie rzecz biorąc - namiestnika boga.

    Cytat

    Gdyby władza centralna wprowadziła standard miar i wag, to odważniki musiałyby być produkowane centralnie jak monety i dystrybuowane w normalnym obiegu handlowym. Taka praktyka musiałaby zostawić jakieś ślady.

    Jednym z głównych zadań króla-kapłana (terminologia jest skomplikowana i zmieniała się w czasie)  w Sumerze był zarząd administracyjny miastem-państwem. Trudno uwierzyć aby wprowadzenie stadardu miar i wag odbyło się bez wiedzy i zgody władcy, przynajmniej w Mezopotamii. sumeryjscy kupcy byli de facto urzędnikami państwowymi (świątynnymi), to ze świątyni brali towary w obrót handlowy.

    Sumerowie bylyi ludźmi oosbiście wolnymi ale żyli w skolektywizowanym społeczeństwie, ścisle zależnym od świątyni - model rolnictwa opartego na irygacji wymuszał takie działanie.

    4 godziny temu, Ergo Sum napisał:

    Podobnych problemów w archeologii jest mnóstwo  - w szczególności dotyczy fatalnych pomysłów na odrębność kultur na podstawie wzorków na garnkach

     

    Dlaczego? A co jeśli dominujacymi lub wręcz jedynymi artefaktami jest właśnie ceramika?

    Szczególnie odczuwalne jest to w archeologii wczesnośredniowiecznej Europy Środkowo-wschodniej w tym i pradziejów naszych ziem. Ceramika, ceramika, ceramika...zwykle prymitywna.

    Sami archolodzy, którzy się tym zajmują przyznają, że jest to nudne do urzygu...:D


  12. W dniu 29.06.2021 o 10:05, tempik napisał:

    goryle i niedźwiedzie mają grube kości i wielką muskulaturę, ale jest ona w osłonie tłuszczu, dlaczego z ludami pierwotnymi miało by być inaczej? przecież taki ostry zarys mięśni jest nienaturalny, a kaloryfer? w przyrodzie nie występuje. Nie wystarczy ciężko tyrać w kopalni, na polu czy ganiać z włócznią i spalać tysiące kcal dziennie żeby zrobić atletyczną sylwetkę. atletyczna sylwetka to wynalazek ludzi współczesnych, bez  intensywnego trenowania poszczególnych grup mięśni raczej rzeźby nie będzie   

    Uważasz, że ci Aborygeni nie mają atletycznych sylwetek?:

    https://www.researchgate.net/figure/Djaewa-and-Wulili-from-Goulburn-Island-c-1926-39-Source-Rev-TT-Webb-Courtesy_fig1_318593012

     

    bathurst-island-men.jpg

    Bynajmniej nie chodzili na siłownie. A i zarys "kaloryfera"można by dojrzeć, choć ja o nim nic nie napisałem, a o rozwiniętej muskulaturze.

    Jesteśmy tak stworzeni aby gromadzić tkankę tłuszczową. W przyrodzie premiowane są osoby o oszczędnym szlaku metabolicznym, czyli te o których obecnie mówi się, że mają tendencje to tycia. Więc gromadzenie tkanki tłuszczowej jest naturalnym procesem umożliwiającym przetrwanie, a dla takiego łowcy reniferów tłuszczyk na brzuchu był zapewne powodem zadowolenia ;). Choć występował niezmiernie rzadko. 

    Porównanie do goryli czy niedżwiedzi nie ma zupełnie sensu, bo to zupełnie inne gatunki. Zresztą poziom tkanki tłuszczowej u niedżwiedzia zależny jest od pory roku. . Nasz najbliższy zwierzęcy krewniak, szympans, też jest muskularny ale  ma z kolei  duży brzuch. Ponad 90% pokarmu, spożywanego przez szympanse, jest pochodzenia roślinnego, więc ten przewód pokarmowy musi być odpowiednio długi. U ludzi, naszych przodków, nastąpiła zaś znacząca redukcja brzucha, jako  efekt przystosowania ewolucyjnego  do spożywania pokarmów o wysokiej zawartości białka zwierzęcego. 

    Jeśli chodzi o ową nieszczesną, dyskutowaną grafikę, to zastanawiam się po co w ogóle opublikowaną tę artystyczną wizję Homo longi? - chyba tylko dla klikbajtów.

    W pracy naukowej nie ma nic na temat budowy owego  hominida, poza czaszką oczywiście. 

    Można jedynie  spekulować co do budowy ciała. Autorzy odkrycia sugerują podobieństwo do ludzi denisowskich, którzy z kolei mieli sporo wspólnego z neandertalczykami. Masywna budowa czaszki Homo longi, z kolei pozwala  z pewnym prawdopodbieństwem sądzić, że i jego ciało było odpowiednio masywne.

    Tutaj: https://www.livescience.com/6894-scientists-build-frankenstein-neanderthal-skeleton.html

    możemy poczytać o rekonstrukcji budwoy neandertalczyka, na podstawie szkieletu z Kebara 2. Ukazuje nam się bardzo muskularna, zwarta postać, z szeroką klatką piersiową ale i szeroką  miednicą. Ci goście nie mieli w ogóle tali. Bardziej przypominali zapaśników niż kulturystów. 

    Cytat

    Ponoć prawdziwa dieta paleo to ok 10-15% białka  (a w okresach bezmięsnych pewnie jeszcze więcej) pochodziło z  "robali" i było tak jeszcze do rewolucji którą przyszła do nas z Anatolii (J. Krause "H. sapiens i jego geny"). 

    Nie ma czegoś takiego jak prawdziwa dieta paleo. Przeczytaj mój post i zerknij do zalinkowanej pracy. Inaczej wyglądała dieta łowców z deszczowych lasów tropikalnych, a inaczej łowców mamutów zamieszkujących stepotundrę. Udowodniono, że udział białka zwierzęcego był mniej więcej stały. Jakie robale, zwłaszcza w okresie długiej zimy, mieli jeść łowcy mamutów czy reniferów?


  13. W dniu 26.06.2021 o 16:23, dajmon napisał:

    Musieli z niego na wizualizacji od razu zrobić kulturystę?

    Ciekawe jest to, że w pracy naukowców opublikowanej w "The Cell" takiej rekonstrukcji nie ma:

    https://www.cell.com/the-innovation/fulltext/S2666-6758(21)00055-2#

    Wykaz rysunków:

    https://www.cell.com/the-innovation/fulltext/S2666-6758(21)00055-2#figures

    Jest rekonstrukcja głowy, w treści można znaleźć uzasadnienie dlaczego zdecydowano się na ciemną karnacje, ciemne oczy i włosy. 

     

    23 godziny temu, tempik napisał:

    ciekawe skąd brał regularne  dawki białka, antylopę raz się złapało a 10x nie

    Z polowania. Okresy głodu nie były obce paleolitycznym łowcom, ale bardzo rzadko był to głód zagrażający egzystencji - w przeciwieństwie do zbiorowisk społeczeństw żyjących z rolnictwa.

    Badania naukowców, S. Eatona, J. Miller i in,  opublikowanych w "The American Journal of Clinical Nutrition", wskazują, że wiekszość łowców-zbieraczy pozyskuje (pozyskiwała) energię w wys.  >50%z białek zwierzęcych, a zaledwie 13,5% pozyskuje (pozyskiwała)  więcej niż 50% z roślin. Za to aż 20% populacji było/jest silnie uzależnionych od połowów/polowań. Wykazano,że udział mięsa z upolowanych  zwierząt jest/był względnie stały i wynosi 26-35%. Jeżeli spożycie białka wynosiło ponad 35% przyjęto, że  dietę uzupełniano o ryby słodko- i i słonomorskie. 

    Oczywiście im wyższa szerokośc geograficzna, tym mniejsza zależność od roślin. Tu tabela:

    https://academic.oup.com/view-large/111372121

    Jednak  udział białka pochodzenia zwierzęcego (z chudego mięsa) w wysokości >45% ma swoje reperkusje zdrowotne. Wcześni amerykańscy kolonizatorzy nazywali to "głodem królika". Oparcie swojej diety na chudej dziczyznie prowadziło do nudności, biegunki, a następnie do śmierci. Związane jest to najprawdopodobniej z ograniczonymi zdolnościami wątroby do syntezy mocznika, którego duża ilośc pojawia się w wysokobiałkowej diecie.

    W/w autorzy uważają, że łowca-zbieracz tak musiał umiejetnie bilansować swoją dietę aby uniknąć "głodu królika" - także to nie niedobór białek zwierzęcych stanowił problem, a jego nadmiar. 

    Prawpodobnie aby uniknąć tego zjawiska łowcy stosowali dietę slektywną, w razie potrzeby zwiększjąc udział tłustych części ciała, dięte uzupełniali rybami lub\i polowali na największe zwierzęta oraz oczywiście, jedli rośliny. I to właśnie  bilans diety był, jak się wydaje, dużym wyzwaniem.

    Więcej tutaj:

    https://academic.oup.com/ajcn/article/71/3/682/4729121 

     

     

     

    22 godziny temu, thikim napisał:

    To tylko wizualizacja, wytworzona na podstawie wizualizacji ludzi współczesnych, w oparciu o ich czyli nasze kanony piękna z dozą pewnej wyobraźni. Tylko tyle. A nie zdjęcie gościa sprzed tysięcy lat.
    Ale faktycznie z tym kaloryferem to chyba jednak przesadzili.
    Brzuch takiego dawnego hominida mógł być pusty albo pełny ale nie kaloryferowaty.
    Tak to właśnie obecne prywatne przekonania naukowe odbijają się na nauce. Ktoś tu lubi kulturystów.

    Stare powodzenie kulturystów głosi: "Brzuch buduje się w kuchni" ;)

    Wśród łowców-zbieraczy zjawisko nadwagi czy otyłości jest prawie nieznane, stąd łatwo było i jest  im uzyskać  niski poziom tkanki tłuszczowej.

    A muskulatura? Lekka i szczupła budowa h.s. to efekt dopiero  ostatnich 100-50 tyś lat ewolucji,  ze wskazaniem na tę drugą liczbę. Wszscy nasi przodkowie i kuzyni (włącznie z archaicznym h.s.f.) mieli mocniejszą budowę od nas, o masywniejszym kościu i muskulaturze. Nawet h. erectus, wizualizowany często jako smukły biegacz, okazał się być jednak atletą.

    Dokładna rekonstrukcja Turkana Boy, h.e. sprzed 1,5 mln b.p. wykazała, że od natury dostał masywną, szeroką klatkę peirsiową, którą my musimy wyrobić na drążku lub/i podczas wiosłowania sztangą.


  14. W dniu 18.06.2021 o 12:12, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Czasem też groby otwierano z obawy przed zmarłym, chcąc zapobiec jego powrotowi do świata żywych. Takie szkielety noszą ślady poważnych manipulacji, jak na przykład przekręcania czaszki w stronę pleców czy odcinanie stóp. Jednak tego typu groby stanowią mniej niż 1% wszystkich badanych.

    Ciekawe wnioski. Ledwie 1 procent. Zwłaszcza, że temat pochówków (anty)wampirycznych jest stosunkowo słabo przebadany, i dotyczy to każdej epoki historycznej.. A już w Karpatach...

    [...] W świetle zanotowanych pod Sanokiem i w Beskidzie Niskim  wierzeń  chodzącym po śmierci upiorem mógł stać się  człowiek, u którego nie wystąpiło pośmiertne skostnienie. Mogło się tak zdarzyć, jeżeli pod ławą, na której leżał nieboszczyk, przeszedł pies lub kot. Można było go też poznać po tym, że oprócz tężca pośmiertnego był czerwony na twarzy, stąd też powiedzenie "czerwony jak upiór". Po odkopaniu, podejrzanego o "chodzenie" sprawdzano, czy ma pod pachą "pierze". Jego obecność zdecydowanie potwierdzała domniemania mieszkańców danej wioski. Uważano także, iż upiorem staje się dziecko poczęte podczas stosunku odbytego podczas menstruacji. Istniały też wewnętrzne "objawy" wampiryzmu. Wedle wierzeń zanotowanych w dorzeczu Osławy i pod Sanokiem, upiór za życia miał dwa serca lub dwie dusze (jedno sprawiedliwe - człowiecze, a drugie niesprawiedliwe - diabelskie), z których po śmierci jedno ginie, a drugie żyje i jest przyczyną jego pośmiertnej działalności. Szczególnie predysponowane do roli upiorów były osoby mające cechy zbliżone do czarownic, znające właściwości ziół, umiejący czarować, a także ci, którzy uczestniczyli w sabatach na Łysej Górze. Zdarzało się, że upiorem zostawał człowiek spokojny i życzliwy dla innych, który jednak pozostawił po sobie na ziemi jakieś niezałatwione sprawy, niewynagrodzone krzywdy czy wreszcie nie mógł rozstać się z rodziną i gospodarstwem. Upiory takie jak wierzono  Seredniem koło Lutowisk i w Solinie, pomagały w gospodarstwie, żęły zboże, kosiły trawę, poiły bydło, a zimą młóciły.[...]"

    Drastycznym, ale bardzo rozpowszechnionym sposobem chroniącym przed chodzeniem było obcinanie zwłokom głowy i wkładanie jej między nogi, wbijanie gwoździ i innych rzeczy (igła ''grajcówka", bronnk z brony żelaznej lub drewnianej, ćwieki żelazne, drewniane kołki) w głowę lub serce, wybijanie zębów... . Obcinanie głowy było tak powszechne, że w Jaworniku nie było na cmentarzu nieboszczyka, który nie miał wbitego w głowę ćwieka, lub uciętej i położonej do nóg głowy".

    http://www.grupabieszczady.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=42&Itemid=47

    Autorka owego artykułu, profesjonalna i oddana profesji przewodniczkna bieszczadzka broni jednak bieszczadzkie upiory:

    Nasze wampiry nie przypominały tych z horrorów, nie żywiły się krwi, szkodziły w sposób mniej wyrafinowany. Przeważnie straszyły, podduszały śpiących, obcowały płciowo ze swoimi współmałżonkami, z takiego związku urodziło się nawet dziecko w Bóbrce koło Krosna. Bardzo często  sprowadzały chorobę lub obłęd. 

    Zamiast śladów po dwóch kłach, wiecznego życia, pięknych kobiet i wina, choroba psychiczna. To ja już wolę Drakule. :D

    Ps. ostatni pochówek wampiryczny w Polsce,  miał rzekomo mieć miejsce w Jaworniku w Bieszczadach, już po 2 woj św., w trakcie akcji Wisła.  


  15. W miodach i my byliśmy mocni, zwłaszccza Litwini (Rusini).

    Ciekawy metariał:

     

    Ale, wbrew twierdzeniom autora powyższego materiału, mocną pozycję miała wódka i to juz od początku jej pojawienia się na naszych ziemiach, a także była   polskim hitem eksportowym. Nr jeden to była w XVI-XVII w. tzw. złota wódka gdańska, którą serwowano nawet na cesarskim stole w Madrycie.

    Powstawała w Gdańsku  wg. tajnej, skomplikowanej receptury. Do mocnej anyżówki lub koniaku dodawano korzenie, zioła, drzewo sandałowe, różane, cukier i ...płatki złota.

    Była często podrabiana. Podrabiano także inne wódki kolorowe w tym i inną gdańską specjalność - wódkę korzenną tzw. podwójną żołądkowa.

    Do podróbek używano wódki prostej, tzw. ordynaryjnej (szynkowej) powstałej z rozcieńczonej okowity. Do fałszowania używano pieprz, cytwar, tatarskie ziele, bluszcz. 

    Najgorzej, że dochodziło czasem do kryminalnych praktyk w postaci "wzmacniana" wódki kwasem saletrowym. 

    Stąd przysłowie "Wódka farbowana, panna malowana to diabła warte"


  16. 20 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Grupa posłów z brytyjskiej Partii Konserwatywnej chce objąć ochroną prawną ośmiornice i homary

    Litościwi Panowie.

    I to w państwie, w którym rocznie strzela się 20 mln bażantów, a myślistwo to sprawny biznes rozrywkowy. 700 tyś myśliwych, blisko 6 razy więcej niż u nas i to w kraju z silnie przekształconą przyrodą i świętym prawem własności poszatkowanej na działki ziemi.

    Tam za 20-25 tyś funtów, myśliwy ma zagwarantowane polowanie z  topową obsługą i gwarancją ustrzelenia 100 pardw, które podobnie jak bażanty i chińskie jelenie, hodowane są na skale w sumie przemysłową...niezła hipokryzja. 


  17. 2 godziny temu, Ergo Sum napisał:

    Och ci naukowcy, jak czegoś nie rozumieją to od razu sugerują że był to cel religijny, magiczny albo przynajmniej "sentymentalny"

    Problem jest taki, że w źródłowej notce prasowej BBC nie ma nic na ten temat.

    Wygląda na to, że jest to opinia autora z KW. Oczywiście sentymentalny powód zachowania monety jest  także możliwy, choć dosyć mało prawdopodobny. 

    Najczęstszym powodem zachowywania monet kruszcowyh była jednak  tezauryzacja.

    O tym, jak powszechne było to zjawisko, świadczy historia gospodarcza II RP. W latach 30-tych rząd zdawał sobie sprawę, że po domach ludzie ukrywali złote monety carskie, tzw."świnki".

    Skala tezauryzacji świnek była  trudna do oszacowania, ale na pewno było ich dużo, na tyle, że w Amsterdamie bito podróbki. Rząd chciał te świnki wyciągnąć na powierzchnie, bo chonicznie brakowało kapitału. Dlatego nim. też podjęto brzemienną w skutkach decyzje o nie przystąpieniu do dewaluacji złotego,w 1936 r. Państwo w oczach obywateli miało być stabilne niczym skała. Miało to pewne negatywne  skutki makroekonomiczne. 


  18. W dniu 18.06.2021 o 18:33, cyjanobakteria napisał:

    Nawet nie chodzi o to, że są niedobre tylko, że można użyć na przykład lepszej mąki albo podkręcić smak, bo mamy łatwy dostęp do przypraw i składników, których wtedy nie było w Europie. Do tego niektóre potrawy wcale nie są zdrowe, szczególnie te słodkie!

    Jak historycznie to historycznie!:

    "Między pomienione pieczyste z mięsa stawiano także torty i ciasta francuskie, które jeszcze dotąd widujemy, ale te ciasta owych czasów dla nie wydoskonalonej sztuki kucharstwa były bardzo ciężkie i grube względem teraźniejszej delikatności onych. Nie dobierano do nich masła młodego, ale owszem starego, czasem aż zielonego, albowiem takie było sporsze, dając więcej czucia swego, choć w mniejszej kwocie użyte niż młode;"

    :D Dla wyrazistości smaku- zjełczałe masło, dobrze aby zielone było...

    A tak przygotowywano jedno z głównych dań polskiego baroku:

     gęś czarna, którą u pomniejszych panów zaprawiano tak:[...] kucharz upalił wiecheć domy na węgiel, w niedostatku czystej z bota czasem naprędce wyjęty [...]  Nicht mi nie zada, iż taką przyprawę słomianą zmyśliłem na wyszydzenie staroświecczyzny, kiedy sobie wspomni na tarnosolis, płatki, których po dziś dzień kucharze do farbowania galaret i cukiernicy do farbowania cukrów używają; wszak te płatki są to zdziery starych koszul i pluder, które gaciami zowią, płóciennych; jeżeli mi nie wierzy, niech sobie ich każe dać funt w korzennym sklepie, znajdzie między tymi płatkami kołnierze od koszul i paski od gaci. Jeżeli powie, że te płatki, nim poszły do farby, wprzód musiały być czysto wyprane, to też uważyć powinien, że ogień, którym stoma do gęsi była palona, bardziej wyczyszczał wszelkie brudy niż woda płatki.

    Galarety, ciasta i torty farbowane ścinkami używanych koszul i gaci...samo zdrowie...;)

    Cytaty z: https://literat.ug.edu.pl/kitowic/020.htm

    • Pozytyw (+1) 1

  19. W dniu 16.06.2021 o 09:48, thikim napisał:

    Jeśli to tak ukrywano, to czemu go na to leczono? :) Więc to ukrywanie to było chyba ale głównie w Twojej świadomości. To że się o pewnych rzeczach nie mówi nie znaczy że się je ukrywa

    Przed pojawieniem się salwarsanu (pierwsze testy w 1909 r.) nie było żadnej skutecznej metody leczenia kiły, a trudno nazywać epizodyczne i intuicyjne  podawanie rtęci leczeniem. 

    Raczej mnie nie zrozumiałeś. Fakt, że Sobieski chorował na kiłę, ukrywali badacze życiorysu króla, z których część posiadała dyplom lekarski:

    Mimo że temat zdrowia Sobieskiego interesował XIX-wiecznych i XX-wiecznych badaczy, rzuca się w oczy, że żaden z nich nie identyfikuje tych dość klarownych objawów z kiłą. Prześledzenie ich opracowań daje bardzo ciekawe pojęcie o zjawisku autocenzury badaczy, którzy rzutując na postać historyczną współczesne sobie kategorie, nie pisali o pewnych rzeczach, które uznawali za intymne, wstydliwe lub szkodzące wizerunkowi bohaterskiego króla. Historiografia Sobieskiego zna wiele takich przypadków.[...]

    Na przykład Antoni Zygmunt Helcel, który był jednym z edytorów i wydawców listów Sobieskiego do żony, systematycznie pomijał zdania lub całe fragmenty listów dotyczące spraw prywatnych pary, uzasadniając, że ich „przyzwoitość żadną miarą ogłaszać nie pozwalała.” [...]

    Podobnie było z problemami zdrowotnymi. Najstarszy spośród badaczy, którzy naukowo zajmowali się pytaniem o przyczyny śmierci króla, patolog Witold Nowicki w 1908 r. opublikował pracę napisaną na podstawie sekcji zwłok Jana III. Nie wspomniał w niej jednak, że zebrane wówczas dane patologiczne umożliwiały zdiagnozowanie kiły. Podobnie lekarz i historyk Witold Ziembicki, którego praca wydana na początku lat 30. jest niezwykle szczegółowym studium medycznym. Kilkakrotnie pisze on o leczeniu króla związkami rtęci, a nawet potwierdza, że jedną z przyczyn jego śmierci mogło być zatrucie tym pierwiastkiem, jednak w całej książce brakuje fundamentalnego pytania o to, dlaczego król był poddawany terapii rtęciowej. [...]

    Również piszący już po wojnie Stanisław Szpilczyński wspomina o terapii rtęciowej króla, nie pytając o jej możliwe powody.[...]Jego przypuszczenia są spójne i logiczne, jednak zdumiewające jest, że Szpilczyński nie zdecydował się połączyć wszystkich objawów, na które cierpiał król w ostatnich latach życia, w jedną patofizjologiczną diagnozę: że doszło do uszkodzenia układu sercowo-naczyniowego w wyniku trzeciego stadium kiły.

    Cytaty z : https://www.wilanow-palac.pl/medyczna_historia_jana_iii_i_przemilczane_fakty.html

    Artykuł ze strony muzeum jest streszczeniem pracy Isaka Ghata "Deformowanie prawdy medyczno-historycznej o chorobie i śmierci króla Polski Jana III Sobieskiego („Archiwum Historii i Filozofii Medycyny”, 80 (2017))

    W dniu 16.06.2021 o 09:48, thikim napisał:

    nie zrobiono z tego całej lekcji historii, ale każdy normalny człowiek pewnie wie - dlaczego :)

    Właśnie - dlaczego? Ciekaw jestem Twojego zdania w tym temacie.

     

    W dniu 16.06.2021 o 09:48, thikim napisał:

    Naprawdę biurokratyczna klasyfikacja umożliwi wg Ciebie szersze podejście do tematu?

    Przedstawiłem to jako namacalny dowód, że starość nie jest do dzisiaj klasyfikowana przez medycynę  jako choroba, czy też  zespół chorób, o wspólnym podłożu.


  20. W dniu 4.06.2021 o 10:52, thikim napisał:

    A nie czekaj? Roskosmos swoją kulturę pracy wywodzi z jednej z niewielu ateistycznych metropolii czyli ZSRR :)

    To już przeszłość.:D

    Teraz są  w Rosji takie o to kwiatki:

    scale_1200

    Malowidło z cerkwi pw. św. Andrzeja Apostoła z m.  Nowosiołowo w ob. Wlodzimierskim, w miejscu katastrofy Gagarina.

    Po prawej, w jasnym mundurze  klęczy J. Gagarin, zanim płk pilot-instruktor Władimir Sierogin, bohater Związku Radzieckiego, członek WKP(b), zginął razem z Gagarinem. Po środku święty, po lewej mecenas cerkwii gen.major kosmonauta  Aleksiej Leonow, również dwukrotny bohater ZSRR. 

    Gagarin był ateistą.  Zadeklarowanym. 

    A teraz został męczennikiem:

    Gagarin_Crussifiction.jpg?resize=1024,68

     

    Mural, a w zasadzie grafiti  "Gagarin. Ukrzyżowanie", z 2014 r. z Permu, artysty streetart Aleksieja Żuniewa. Artysta skazany został za to na karę grzywny w wysokości 1 tyś rubli, a dzieło usunięto.

    Więcej zdjęć tutaj:

    https://weirdrussia.com/2015/04/12/crucified-gagarin-graffiti-marks-orthodox-easter-and-anniversary-of-first-man-in-space/

    Jednak dzieło zaczęło żyć własnym życiem. Wkrótce jeden z biznsemenów zamówił takie samo u Żuniewa na płótnie. 

    gagarin-kopiya.jpg?size=300

    https://www.newsko.ru/news/nk-2575585.html

    W 2015 r. Żuniew za ten obraz nazwany teraz "Wielki kosmonauta" dostał nawet 2 miejsce w ogólnokrajowym  konkursie sztuki alternatywnej i jest wystawiany w galeriach. 

    Także ten ateizm to taki powierzchowny jak u nas katolicyzm...;)

     


  21. W dniu 9.06.2021 o 20:15, peceed napisał:

    To jest powszechne starożytne myślenie, a nie żadne nowe - starość była uważana za chorobę przychodzącą z wiekiem.

    Nie, nie jest, przynajmniej do niedawna nie była klasyfikowana przez WHO jako jednostka chorobowa. Coraz więcej badaczy chce jednak,  aby starość była zaklasyfikowana jako jednostka chorobowa, co umożliwiłoby potencjalnie  szersze tj. holistyczne podejście do tematu.  

    Na niekonsekwencje w podejściu do tego procesu zwraca uwagę Stuart Calimport z Liverpol Univeristy - kiedy w starzejącym organizmie pojawiają się zmarszczki skóry, to jest to uważane za naturalny proces, ale to samo zjawisko (nie wchodząc w szczegóły) dotyczące uszkodzeń serca i naczyń krwionośnych jest już klasyfikowane jako jednostka chorobowa, z kategorii chorób naczyniowo-sercowych. 

    https://www.academia.edu/39913200/Ageing_classified_as_a_cause_of_disease_in_ICD_11

    https://liverpool.academia.edu/StuartCalimport

    Oczywiście co do reszty wypowiedzi to pełna zgoda.

    Jeśli chcemy długowieczności to jednak trzeba będzie wyjść poza myślenie  o starości jako "nadzwyczajnie korzystnym zbiegu okoliczności."


  22. W dniu 3.06.2021 o 13:48, peceed napisał:

    Zależy kiedy. Zresztą w tamtych czasach było normą, że większość potomstwa umierała jeszcze w dzieciństwie.

    Oczywiście. Do XIX w. zaledwie 30% dzieci dożywało wieku rozrodczego. Rodzice zasadniczo mniej przejmowali się śmiercią malych dzieci, bo było to zjawisko powszechne. Nie znaczy to, że nie było czułości czy żalu - np.  śmierć dwuletniej córki była dla Kochanowskiego bardzo silnym impulsem do stworzenia "Trenów". Trochę inaczej rzecz się miała z przedwczesną śmiercią starszych dzieci, zwłaszcza dorosłych. Literatura pamiętnikarska wskazuje, że na ogół było to dosyć wstrząsające przeżycie dla rodziców. 

     

    W dniu 3.06.2021 o 18:00, Jajcenty napisał:

    co jest przesłanką do tego iż osobowość jest w dużej mierze stabilna i genetyczna.

    W miarę stabilna, co nie znaczy, że pewnych jej cech nie można świadomie kształtować. Osobowośc zmienia się , a raczej kształtuje się wraz z wiekiem. Wg. niektórych ostatecznie ten proces kończy się u człowieka  dopiero ok. 50 r.ż. Osbowość może również zmienić się wskutek zmian patologicznych, chorób o podłożu psychicznym, czy długotrwałym działaniu silnego stresora, np. w zespole PTSD.

    Jednym z ciekawszych przypadków w kwestii dosyć głębokich zmian osobowości, jest kiła (syfilis) układu nerwowego (oun), a konkretnie kiła mózgowa (miąższowa).

    W nieleczonej kile oun, u pacjentów niepoddanych antybiotykoterapii, w ok. 4-7% przypadków rozwija się porażenie postępujące. Jego cechą charakterystyczną są patologiczne zmiany osobowości, intelektu, pamięci krótkotrwałej i występowanie omamów. Badania obrazowe MRI wskazują na  ubykti korowo-podkorowe, w istocie białej mózgu oraz występujące udary. 

    Tragicznym przypadkiem nieleczonej kiły, prawdopodobnie układu nerwowego, był nasz król, Jan III Sobieski. Problem jest taki, że historycy przez blisko 200 lat skrzętnie pomijali ten fakt, bo jakże to - obrońca chrześcijaństwa i taka wstydliwa choroba? Tymczasem analiza zachowanych źródeł wskazuje na typowe objawy postepującej kiły, popularnej choroby ówczesnych  elit, zwanej wówczas  dworską. U Sobieskiego pod koniec życia otoczenie z przykrością zaczęło zauważać znaczące zmiany osobowości króla - stawał się trudny w odbiorze. Nikt nie zdawał sobie oczywiście  sprawy z dewastującego wpływu niewielkich drobnoustrojów. 

     

    W dniu 3.06.2021 o 16:41, cyjanobakteria napisał:

    Ciekawe. Zastanawiałem się jak naprawiać komórki nerwowe i jaki to by miało wpływ na osobowość.

    https://www.focus.pl/artykul/jak-zatrzymac-biologiczny-czas-wystarczy-uzyc-ciezkiej-wody

    Niestety, w dużych ilościach ciężka woda jest toksyczna. 

     

    "Przybywa nam lat do życia, ale nie przybywa nam życia wraz z latami"

    Dla mnie to clou programu. Najważniejszą rzeczą dla nauki i medycyny nie powinno być wydłużanie życia, a uczynienie starości znośnej.

    100 lat w zdrowiu jest cenniejsze niż 120 z których ostatnie 50 przypadało na okres chorób czy kalectwa.  Wysiłek powinien iść w poprawę jakości życia seniorów.

    Krok, jak się wydaje w dobrym kierunku, został uczyniony - coraz częściej przebija się myślenie, że starosć to nie proces naturalny (jako zużycie organizmu) a poprostu choroba. 

    A choroby się leczy. 


  23. Z zalinkowanego artykułu wynika, że autorzy jako najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie zagadki wskazują wierzenia charakterystyczne dla kręgu kultur Uralu i powiązanych z nimi kultur ugrofińskich, zwaszcza z rejonu Karelii. Chodzi tu o wierzenia w ptaka-duszę. W Karelli wierzono, że dusza wędruje w zaświaty pieszo, ale zamieniając się w ptaka może odwiedzać żywych. 

    Choć te  pogańskie przesądy  były z terenu Finlandii rugowane, zwłaszcza w okresie reformacji, to w prawosławnej i odludnej Karelii  były obecne jeszcze w XX w. Należy przy tym pamietać, że jeszcze w XVII chrystianizacja, zwłaszcza Europy Wschodniej, a zwłaszcza jej obszarów odludnych, była bardzo powierzchowna, choćby z racji bardzo słabo rozwiniętej sieci parafii. 

    Kiedy w XV w. przeciętna parafia w Europie Zach. miała poww.  25 km2 to w Polsce bywały takie o powierzchni 140 km2. Niektóre parafie były nieobsadzone, bo było mało chętnych na proboszczostwo w biednej wiejskiej parafii. W trakcie reformacji bywało tak, że mszę w obrządku katolickim sprawował pastor i na odwrót - w zależności kto przywędrował akurat na parafie. Inną kwestią był bardzo niski poziom intelektualny i słabe wyksztalcenie wiekszości wiejskich księży. 

    Badanie Cezarego Kuklo na temat  ksiąg metrykalnych dla parafii Trzciniec na Podlasiu, wskazywały, że w I poł XVII, jedynie 14 z 32 wsi parafii były pod realnym wpływem Kościoła.

    Nic więc dziwnego, że pogańskie zwyczaje utrzymywały się długo.

    Na synodzie w 1726 r. biskup łucki groził „kto w polu lub w gajach pochowa zmarłego, będzie wyklęty„. W 1744 synod wileński głosił: „za pochowanie ciała w polu lub lesie wzbrania winnemu wstępu do kościoła przez 3 miesiące

    Cyt z http://mediewalia.pl/publicystyka/kiedy-zakonczyla-sie-chrystianizacja-polski/

    Nie inaczej było w Finlandii, więc nie powininien  dziwić pogański obyczaj pochówku.

     

×
×
  • Dodaj nową pozycję...