Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    524
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Odpowiedzi dodane przez venator


  1. Stela z Gotlandii, która (chyba) jako jedyna może  przedstawiać rytuał krwawego orła:

    800px-Hammars_(I).JPG

     

    1920px-Sacrificial_scene_on_Hammars_(II)

     

    Na środkowym planie jest postać mężczyzny wykonującego  jakieś czynności nad postacią leżącą na brzuchu. Najczesciej interperetuje się to jako własnie obraz rytuału krwawego orła. 

    Nad ofiarą jest Valknut - splecione trzy trójkaty ,pangermański ( raczej)  symbol obrzędów związnych ze śmiercią. 


  2. Fajny artykuł. Ciekawie rzecz się miała w Szwecji gdzie ruch lewostronny obowiązywał od 1734 r., przez 230 lat. Szwedzi zmienili ruch na prawostronny w jeden dzień, który nazwano Dagen H, a nastąpiło to 3 września 1967 r.:

    Decyzja o zmianie organizacji ruchu drogowego została podjęta przez szwedzki parlament 10 maja 1963, stosunkiem głosów 294:50[1]. Była ona jednak bardzo niepopularna wśród obywateli. Wcześniej, w referendum przeprowadzonym 16 października 1955 roku, zdecydowana większość (82,9%) opowiedziała się przeciw takiej zmianie[1]. By przekonać Szwedów, rząd prowadził, przy pomocy psychologów, specjalny program edukacyjny, który trwał 4 lata[1].

    Parlament podjął taką decyzję z dwóch powodów:

    • we wszystkich krajach sąsiadujących ze Szwecją obowiązywał ruch prawostronny [...]

    Jednocześnie wszystkie służby rozpoczęły przygotowania do tej skomplikowanej operacji. Na każdym skrzyżowaniu zamontowano dodatkową sygnalizację świetlną oraz odpowiednie znaki drogowe, które do Dagen H owinięte były czarnym materiałem. Na drogach wymalowano także nowe linie w kolorze białym, które przykryte zostały czarną taśmą. Do Dagen H używano linii w kolorze żółtym. W dniu, w którym nastąpiła zmiana organizacji ruchu, o odpowiedniej godzinie w całym kraju odsłonięto nowe znaki drogowe, zasłaniając jednocześnie stare, które później zlikwidowano. Poza skrzyżowaniami duży problem stanowiły ulice jednokierunkowe, których układ musiał się zmienić wraz ze zmianą organizacji ruchu.[...] 

    Na Dagen H wybrano nieprzypadkowo wczesne godziny poranne weekendu, ponieważ wówczas ruch drogowy jest najmniejszy. Dodatkowo wprowadzono zakaz ruchu na drogach między godziną 1:00 a 6:00 rano, poza niezbędnymi w tym czasie przemieszczeniami. W Sztokholmie ograniczenia w poruszaniu się były jeszcze większe, ponieważ ekipy drogowców musiały poprawić więcej skrzyżowań. Ograniczenia ruchu w stolicy dotyczyły okresu od 10:00 w sobotę do 15:00 w niedzielę. Kierowcy poruszający się wówczas po drogach musieli o godzinie 4:50 w niedzielę się zatrzymać i w ciągu 10 minut przejechać na przeciwny pas ruchu. O godzinie 5:00 mogli ruszyć dalej, ale już zgodnie z nowymi zasadami.

    Ostatecznie zmiana ruchu z lewostronnego na prawostronny została zakończona powodzeniem. W poniedziałek po dagen H zanotowano jedynie 125 wypadków samochodowych, czyli mniej niż zwykle w ten dzień tygodnia (dotychczas było to od 130 do 198 wypadków). Nie zanotowano żadnego śmiertelnego wypadku, który mógłby być spowodowany tą zmianą. Wydaje się jednak, że wielu starszych kierowców zrezygnowało w ogóle z prowadzenia samochodu, gdyż uznało, że nie poradzą sobie z nowymi zasadami ruchu.

    Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Dagen_H

    Dagen H:

    images?q=tbn:ANd9GcTJ67n5kcxAwDS5aa0mg2x

     

    images?q=tbn:ANd9GcRXooR-gFPTi6-_h3EPIcu

    A tak to wygladało w praktyce:

     

    • Pozytyw (+1) 2

  3. W dniu 9.11.2021 o 04:30, Astro napisał:

    Co do szacowania kosztów misji, to przypomnę tylko historię czegoś, co doskonale ogarniamy, czyli np. JWST. Z początkowego bodaj 0,5 mld zrobiło się chyba 10. No i trochę to trwało, a mówimy o wyniesieniu "jakiegoś lustra" tylko. ;)

    Czemu akurat TEN  przykład? Przecież przyczyny takie stanu rzeczy mają swój kontekst historyczny, którym była min. dewiza ówczesnego administratora NASA, Daniela Goldwina - "szybciej, lepiej, taniej". Okazało się po czasie, że lepiej nie da się pogodzić z szybciej, a tym bardziej z taniej. Bo było to oparte na "nadziei". Jeszcze w 1984 r. szacowano koszt NGST na 4 mld, ale później zaczęto wierzyć w szybki postęp w tanim wynoszeniu ładunków w kosmos. 

    Ale takie niedoszacowanie  to raczej normalka dla takich bezprecedensowych, niezwykle zaawansowanych programów. W 1972 r. koszty Hubble'a szacowano na 300 mln dolarów (1 mld w cenach z 2007 r.) Koszt wyniósł ostatecznie 4 mld. Było warto?

    W dniu 9.11.2021 o 04:30, Astro napisał:

    Poważniej - to przy obecnej technologii nie mamy, i nie jest to kwestia jakichkolwiek mniejszych czy większych "kroków". To zwyczajnie przepaść do przeskoczenia i nie widać tu żadnego światełka w tunelu.

    Zgodzę się jak najbardziej w kwestii podróży międzygwiezdnych, ale Mars jest w technicznym zasięgu.  Nie ma żadnych fundamentalnych przeszkód technologicznych aby tam nie polecieć i zostać, przynajmniej w ograniczonym zakresie. 

    W dniu 9.11.2021 o 04:30, Astro napisał:

    Rozwój napędów to nie jest dziedzina, w której gorący oddech przełożonego na karku inżyniera da jakikolwiek pozytywny efekt. Ta dziedzina jest nieustannie finansowana - owszem

    Nieustannie finansowana? Gdzie i kiedy? Jeszcze kilka lat temu na rozwój nuklearno-termicznego silnika (NTP) NASA  przeznaczała...7 mln dolarów rocznie. :lol::lol::lol:

    A to najbliższa realizacji technologia napędu innego niż chemiczny, do sensownej  eksploracji załogowej deep space. 

    W budżetowych realiach na + zmieniło się to dopiero w czasie prezydentury Trumpa. Na efekty przyjdzie jednak poczekać

    W dniu 9.11.2021 o 04:30, Astro napisał:

    Kiedyś już o tym wspominałem - kolejne lądowanie człowieka na Księżycu niczego już nie przyniesie (z pewnością nie w takiej skali);  nie jest to już kroczenie w nieznane. Podobnie według mnie misja na Marsa.

    Wydaje mi się @Astroże jednak sam  sobie zaprzeczasz. Z jednej strony piszesz:  Poważniej - to przy obecnej technologii nie mamy, i nie jest to kwestia jakichkolwiek mniejszych czy większych "kroków". To zwyczajnie przepaść do przeskoczenia i nie widać tu żadnego światełka w tunelu.

    Z drugiej strony piszesz, że wg.  Ciebie nic lądowanie na Marsie nam nie przyniesie. A więc to  pokonanie  technologicznej i mentalnej przepaści (w udanym locie na Marsa i powrocie)  nic nie przyniesie, będzie bezowocne? Naprawdę?

     

     


  4. Nie, to nie jest naiwna wiara zwolenników załogowych misji, zacytuje zresztą sam  sam siebie z innego wątku:

    Cytat

     

    1. Najważniejsza. Tylko załogowa misja na Marsa oraz oczywiście czasowy lub stały pobyt na tej planecie da nam odpowiedź co do technologicznych wymagań stałej obecności człowieka w przestrzeni pozaziemskiej. I przybliży nam odpowiedź na pytanie egzystencjalne - o to czy mamy szanse na rozwój  ludzkiej cywilizacji w kierunku kształtowania naszego gatunku jako międzyplanetarnego, a w dalekiej przyszłości - międzygwiezdnego. Kiedyś musi być ten pierwszy krok.

    2. Przyspieszenie oraz rozwój tych technologii, które przy rozwoju tylko misji robotycznych, nie będą miały na to większej szansy. Np. wg. raportu The Science and Technology Policy Institute’s (STPI’s) z 2019 r. , powstałego na zlecenie NASA, a mającego dać odpowiedź na pytanie czy załogowe lądowanie na Marsie jest możliwe w 2033 r., jedną z najwiekszych trudności jest sprawność systemów podtrzymania życia. To także motywacja do pracy nad bardziej wydajnymi napędami, źródłami zasilania czy też inżynierią materiałową. Przy misjach automatycznych nie będzie  na to presji. 

    3.Uzyskanie kompetencji miękkich.  Nic tak nie działa na wyobraźnie przyszłych inżynierów i astronautów, jak człowiek w kosmosie. 

    Ps. STPI oceniła koszt misji załogowej na Marsa w 2039 r. na 87 mld dolarów wg. cen z 2017 r., ale w przypadku rozwoju technologii księżycowych np.Gateway, już tylko na 45 mld dolarów. 

     

    45 mld dolarów to nie są w skali wydatków USA specjalnie duże pieniądze. 

     

    Godzinę temu, Astro napisał:

    jako pytanie pomocnicze: ile problemów za tę kasę można rozwiązać tu, na Ziemi, ile Istnień ludzkich można ocalić?

    A ile problemów rozwiązano dzięki załogowym lotom w kosmos? Spuścizna programu Apollo choćby w zakresie medycyny, jest ogromna: urządzenia VAD (wspomaganie serca), termometry na podczerwień, implanty ślimakowe uszu , operacje oczu metodą LASIK , ratunkowe  koce termiczne typu NRC, nie mówiąc o tym, że w latach 60-tych 60% układów scalonych było kupowane przez NASA, dając potężny impuls do rozwoju branży.

    Tutaj zresztą więcej:

    https://en.wikipedia.org/wiki/NASA_spinoff_technologies

    Znaczna część tych technologii jest związana z programem Gemini-Apollo. Była duża kasa i parcie polityczne, był i rozwój. 

    Dlaczego więc nowy, tak wielkoskalowy program ma nie przynieść kolejnego skoku technologicznego?

    A jak załogowy Mars może bezpośrednio przełożyć się na to ratowanie istnień ludzkich? Chćby przez to, ze NASA już teraz stawia na rozówj telemetrii medycznej. Weźmy taki pulsoksymetr. Jeszcze parę lat temu urządzenie znane głównie medykom i co bardziej świadomym chorym na przewlekłe choroby układu oddechowego, dziś dzieki COVID zrobiło powszechną karierę. Dzięki metodzie wczesnej diagnozy, uratował zapewne  życie gromnej rzeszy ludzi. NASA pracuje teraz nad pulsoksymetrem zapewniającym telemetrie, o wysokiej jakości i trwałości przekazu, a przede wszystkim precyzji pomiaru. Jak można wywnioskować z tego artykułu:

    https://www.wired.com/story/pulse-oximeters-equity/

    nowoczesne pulsoksymetry nie spełniają często podstawowych wymagań FDA. Jak się okazuje dzieki załogowym lotom kosmicznym, już blisko 50 lat temu firma HP we współpracy z NASA opracowała pulsoksymetr pod pewnymi względami znacznie lepszy  niż obecne komercyjne. Bo NASA, w programach załogowych, stawia wysoką poprzeczkę. I to jest dobry prognostyk dla silnego impulsu rozowjowego. 

     


  5. Margines do wykorzystania nie jest wcale taki szeroki:

    2019-04-zalogowe-statki-tabela-przyspies

    Tabela z bardzo ciekawego artykułu o statkach międzyplanetarnych:

    https://kosmonauta.net/2019/04/statki-miedzyplanetarne-modul-zalogowy-czesc-2/

    Napisałem jednak, że

    Godzinę temu, venator napisał:

    Problem w tym, że podobno wyniki eksperymentów wskazują, że lepsze są krótsze pobyty w wirówkach wytwarzających 2-3 g i powrót w nieważkość niż stałe przebywanie w "sztucznym " 1 G.

    Jeśli tak jest i chcielibyśmy iśc tą drogą, to rodzi już spore problemy z wytworzeniem takiej siły w kosmosie, w dodatku na statku, któy sam ma się nie obracać. 


  6. Rabunek grobów nie był przedsięwzięciem łatwym ani szybkim. Na nekropoli zawsze kręciło się sporo strażników, kapłanów, rzemieślników budujących latami kolejne miejsca wiecznego spoczynku dla notabli. Jak to możliwe, że nikt nie zauważał złodziei i ich tuneli, których budowa trwała tygodniami? Czemu prości kamieniarze i cieśle przez całe lata angażowali się w ryzykowny proceder, skoro jedno udane włamanie mogło przynieść im bajeczne skarby? Odpowiedź nasuwa się sama: to jedynie płotki, które wykonywały brudną robotę i otrzymywały drobną część łupu. Reszta szła na łapówki i daniny dla osób, które rabusiów chroniły. Dowodów na to nie ma, ale najprawdopodobniej tebańską nekropolę oplątywała subtelna sieć przestępczej mafii, której nici wiodły aż do pałaców władzy. Naiwny i nadgorliwy Paser swym śledztwem naruszył zapewne interesy osób znacznie potężniejszych od siebie, a one znalazły sposoby, by ukręcić sprawie głowę.

    Cały, ciekawy zresztą artykuł Tomasza  Markiewicza z Muzeum Narodowego, o ww. procederze, na przykładzie pochodzącej z czasów Ramzesa IX rywalizacji burmistrza Teb, Pasera i zarządcy nekropolii królewskiej, Pauraa:

    https://www.focus.pl/artykul/o-dwoch-takich-co-nie-upilnowali-mumii


  7. Tyle, że to też rodzi problemy, które są powodowane siłami Coriolisa i różnicą przypsieszenia odśrodkowego pomiędzy głową a nogami załogantów. Móżdżek odczuwa ciążenie, które nie jest skierowane prostopadle do podłoża.

    O centryfudze możemy na obecną chwilę chyba zapomnieć. Także sztuczne ciążenie możemy wytworzyć  przez obrót całego statku, który przy zastsowaniu napędu chemicznego może mieć zwartą konstrukcje, a więc krótki promień obrotu. Ale z kolei będzie powolny, a więc sam lot będzie dłuższy. Z kolei użycie napędu jądrowego skróci czas lotu ale utrudni wytworzenie ciążenia. Przy użyciu atomu habitat mieszkalny będzie musiał być odseparowany od reaktora przestrzenią zapewnioną przez kratownice, co wydłuży zaś promień obrotu. 

    Problem w tym, że podobno wyniki eksperymentów wskazują, że lepsze są krótsze pobyty w wirówkach wytwarzających 2-3 g i powrót w nieważkość niż stałe przebywanie w "sztucznym " 1 G.

    Pod tym kątem robi się jednak  mało eksperymentów. Ciekawe eksperymenty na orbicie Ziemi, jak ISS Centrifuge (0,51 G na ISS) i Mars Gravitiy Biosatelllite (wirówka dla myszy - 0,3 G) nie zostały zrealizowane.  A pierwszy ekesperyment z wytworzeniem sztucznego ciążenia  przeprowadzono już podczas misji Gemini XI poprzez połączenie liną z Ageną. Wytworzono wówczas 0,00015 g, używając silników manewrowych. Ciekawostka, że apogeum misji to było aż 1369 km nad Ziemią. Dalej byli tylko astroanuci misji księżycowych. Rekord Conrada i Gordona jet do dzisiaj nie pobity (poza selenonautami).


  8. W dniu 4.11.2021 o 07:56, 3grosze napisał:

    Szacun dla sprawności sekcji archeo. W dwa tygodnie przesunęli datowanie prapoczątku prapiwa o ponad 2.000 lat:

    Trochę wyrwane z kontekstu, bo nie napisalem, że to najstarsze w ogóle ślady warzenia piwa, a:

    Mowa tu oczywiście o wytwarzaniu piwa i wina w większych ilościach.

    W Göbekli Tepe mamy do czynienia z kompleksem świątynnym i wannami, w którym  było prapiwo, o pojemności 165 litrów. I systematycznej, świadomej  jego produkcji. W nowszych warstwach stanowiska dominował już nawet bardziej produkcyjny charakter tego miejsca.

    W Raqefet gdzie, na chwilę obecną, mamy najstarsze ślady prapiwa, wygląda to nieco  skromniej:

    _103445951_hi049260507.jpg

     

    Mnie jednak od kwestii pierwszeństwa piwa bądź wina bardziej interesuje rola alkoholu w tworzeniu pierwszych państw. Wg. ciekawej teorii Jamesa Scotta (pisałem już chyba  o nim w kontekście bezpaństw, np. Zomi) pierwsze państwa  to były  mniej lub bardziej precyzyjne urządzenia kontroli populacji. Zgromadzona w jednym miejcu większa populacja ludzi produkowała nadwyżkę np. żywności, którą konsumowały eliy społeczne - kapłani, wodzowie, urzędnicy. Nie jest przypadkiem , że pierwsze państwa powstawały w Żyznym Półksiężycu i w innych miejscach, gdzie łatwo było uprawiać zboża. A dalekie początki były min. w czasach kultury natufijskiej. Z jakiś względów dotychczasowi "typowi" łowcy-zbieracze zaczęli gromadzić się w jednym miejscu i budować świątynie, jakby nie patrzeć racjonalnie, miejsce dosyć  abstrakcyjne.  Czy alkohol był  "nagrodą" za ten trud? Czy dlatego zaczęto uprawiać zboża, czy może  jednak piwo było przy okazji? 

    Scott pisze jeszcze o jednej kwestii. Częstym aktem fundacyjnym państwa była przemoc. Jego teoria bardzo fajnie pasuje min. do początków państwa polskiego (przy czym zasobem nie było zboże, a niewolnicy, którymi pierwsi Piastowie handlowali na potęgę lub przynajmniej zbierali z tego marże). Agresywne i wojownicze były te społeczeństwa, które żyły wedle reguł tzw. demokracji wojennej (np. Wikingowie). A w demokracji wojennej alkohol odgrywał bardzo ważną rolę. A stąd o krok do  wniosku o jego  państwotwórczą  role. :D


  9. W dniu 24.10.2021 o 10:39, 3grosze napisał:

    Teraz faktycznie nie rozumiem argumentu z klimatem i Finlandią: spór jest o początki piwowarstwa i winiarstwa.

    Obecnie za najstarsze ślady piwowarstwa uznaje się to z jaskini Raqefet z Izraela, sprzed 13 700 lat. Odtworzono proces produkcji tego piwa. Był on trzyetapowy. Ziarna pszenicy lub jęczmienia były kiełkowane w wodzie, osuszane. Następnie były tłuczone przy pomocy kamiennych moździeży i podgrzewane. Na końcu pozostawiano tak przygotowany zacier  na dzialanie wolnych drożdży. Sami naukowcy przyznają, że to piwo było dalekie od tego jakie znamy dzisiaj i przypominało rodzaj alkoholowej owsianki czy też innego kleiku. Ale to już kolejna praca o podobnej tematyce, ukazująca się w recenzowanym czasopiśmie naukowym. I raczej istnieje w środowisku badaczy  konsensus co do tego, że były to pierwsze piwa.

    Nie przecze, że smak wina był znany naszym przodkom jako pierwszy, ale nie ma archeologicznych dowodów na to, że produkcja wina ruszyła jako pierwsza. 

    Ale to nie jest tak  naprawdę istotne - archeolodzy, którzy badali Raqefet podkreślaja, że to odkrycie to silne wsparcie dla teorii (mającej już 60 lat), iż chęć uzyskania tego niezwykłego napoju mogła być istotnym, o ile nie kluczowym czynnikiem w "udomowieniu" dzikich zbóż.  Chyba nie muszę tłumaczyć jak ogromną rewolucją w życiu homo sapiens było przeistoczenie się z myśliwego-zbieracza w osiadłego rolnika?

    Stąd  ten argument z klimatem i Finlandią - zboża są znacznie bardziej powszechne niż winorośl, nie mówiąc już o tym, że nie tylko piwo da się z nich zrobić..


  10. 19 godzin temu, 3grosze napisał:

    Ech, jeśli jest takie podejście do egzemplifikacji, to nic dziwnego, że humaniści udowodnią wszystko. :D

    W arytmetyce nie grozi w "szerokim znaczeniu": 2 + 2 jest 5.

     

    Tak też się przyśniło ekonomistom z tzw. nurtu neoliberalnego (szkoła chichagowska). Ludzkie zachowania ująć w arytmetykę.  Jakoś jednak nie wyszło i z czasem okazało się, że ekonomia to jednak nauka społeczna, a nie ścisła. Że jednak ludzkich zachowań nie da się ot tak ująć w karby arytmetyki, przynajmniej nie na tym poziomie rozwoju nauki.

    Bo sam podział jest z tzw. d*py. Nie ma nauk humanistycznych i ścisłych tylko empiryczne i formalne.  Także jak na razie empirycznie nie udowodniono, że wino  wytwarzano, na skale lokalnego przemyłu, wcześniej niż piwo. Jak masz inne inforamcje to będę wdzięczny.

     

    19 godzin temu, 3grosze napisał:

    Dziwny, taki wysilony argument; co z tego, że dzika łoza owocowała co 3 lata, jak obok właśnie rosła owocująca, a sąsiadka szykowała się na przyszły rok. Ciągłość dostawy była zachowana.

    Nie wiem czego nie zrozumiałeś lub nie chciałeś zrozumieć, bo cytujesz wybiórczo, jedno zdanie. Nie dość, że winorośl  owocowała wpierw co trzy lata (jak przynajmniej  wynika z zalinkowanej  pracy), to jeszcze wymagała sprzyjającego klimatu. Może i było tak jak piszesz, na zakładke. Może. Zboża sa powszechne i dużo mniej wymagające niż winorośl i owocują co roku. I opanowały cały świat, nie mówiąc o tym, że oprócz dostępu do alkoholu (obecnie duzo mocniejszego niż piwo), zapewniają węglowodany. Ze zboża zrobisz alko od biedy nawet w północnej Finlandii, z winorośli...powodzenia...

    Ja absolutnie nie przecze, że wino mogło być pierwsze i było tym obiektem alkoholowego " pożądania", ale to powszechość i łatwość uprawy zbóż przemawia za tym , że jednak piwo było pierwsze na skalę lokalnego przemysłu. 

    18 godzin temu, darekp napisał:

    Sorry, że się wcinam z inną kwestią, ale tutaj powinno być "Tak że" pisane osobno: https://www.ortograf.pl/watpliwosci-jezykowe/jak-piszemy-takze-czy-tak-ze-razem-czy-osobno. Wiem, że Venator jest dyslektykiem bądź dysortografem (nie pamiętam dokładnie) więc piszę to hm... z pewną taka nieśmiałością ;) a nawet z poczuciem, że być może tylko niepotrzebnie stresuję autora

    Fakt, przepraszam. Wystarczyła spacja. 

     

    18 godzin temu, darekp napisał:

    chicha (a może coś innego, tylko nazwy mi się pomyliły;)) produkowana z ugotowanych bulw manioku pracowicie przeżuwanych przez Indianki i wypluwanych do wielkiej drewnianej "wanny", gdzie sobie dalej fermentuje. A

    O tym także wspominałem. W takim kontekście, że na przygotowanie półsurowca kobiety Majów poświęcaly nawet 5 godzin dziennie. By w efekcie pozyskać rodzaj piwa.  To jest jedna z poszlak wskazujących na ważne znaczenie alkoholu  w pierwotnych społeczeństwach

     

    17 godzin temu, 3grosze napisał:

    I przełkniesz taki kwas chlebowy czy zacier jako piwo?

    On może nie, ale taki natufijczyk raczej się nie zastanawiał nad definicjami.

     

    17 godzin temu, 3grosze napisał:

    Tak właśnie jest. Wino to tylko produkt fermentacji moszczu z winogron, a wszystko pozostałe to wina owocowe. Nie ma "szerokiego zakresu"*.

    Ale w piwie jest. Przykład to sake - często zwane winem ryżowym, technologicznie jest specyficznym  piwem. Bardzo specyficznym. 


  11. 1*wWEb4ZKeiknm81jsXhPF-Q.jpeg

     

    Ponoć pod wieloma względami to kontynuator słynnego z Jurasic Park  velociraptora, tylko w nieco mniej agresywnej formie.

    I taka ciekawostka. W ulubionym dworze myśliwskim króla Jana Sobieskiego, w Jaworowie, znajdowało sie mini-zoo. A w nim ówczesna osobliwość, kazuar. 

    Oglądał go min.  znakomity pamiętnikarz, Jan Władysław Poczobut-Odlanicki, husarz. Szmat drogi musiało przebyć ptaszysko aby dotzeć do sarmackiej , XVII wiecznej Polski.


  12. W dniu 21.10.2021 o 23:40, 3grosze napisał:

    Nie. Powstanie kwas chlebowy, napój tak ubogo procentowy, że klasyfikowany jest jako bezalkoholowy. :)

    Jeśli mamy być tacy akuratni, to np.  wg. polskich przepisów napojem alkoholowym jest ten o zawartości >0,5%. Z kwasu chlebowego da się wycisnąć i 2% (wiem , że dziś się sprzedaje bez alko). Także pudło.

    Myśliwy kultury natufijskiej, który na co dzień uganiał się za gazelami na stepach Lewiantu, i od święta spożywał ten specyficzny napój, odmieniający świadomość, nie zastanawiał się zresztą nad definicjami. Alkohol to alkohol.

    W szerokim znaczeniu, zwłaszcza historycznym, piwem określa się napój fermentowany oparty na zbożowym surowcu[2].

    Za wikipedią. Tego się trzymajmy, bo mówimy o początkach piwa. Także w  tym kontekście podpłomyki w wodzie maja jak najbardziej sens.

     

    W dniu 21.10.2021 o 23:40, 3grosze napisał:

    Przecież to bezsensowny argument. Winiarstwo nie zaczęło się  od zakładania plantacji, tylko pozyskiwania gron z  owocujących dziko rosnących winorośli. Co z tego, ze były mniej dostępne niż zboża? Winne grona, technologicznie, były gotowym produktem do wytworzenia alko, w porównaniu z półproduktem, jakim są zboża.

     Podobnie  było z piwowarstwem. Piwowarstwo nie zaczęło się od celowej uprawy zbóż.

    Poza tym,  to z tego, że początkowo winorośl owocowała co trzy lata, a wytrzymałą na trudne warunki pszenicę płaskurkę miałeś co roku. I z tego półproduktu co roku były zapasy,  zdolne sobie leżeć w magazynie, aby  sobie wytworzyć piwko. Kiedy się chciało.  A nie wino co 3 lata i to jeszcze w sprzyjających winorośli warunkach klimatycznych. 

    Weźmy np. Celtów. Zawsze przedkładali piwo nad wino, a w społeczeństwach żyjących w demokracji wojennej, alkohol odgrywał pierwszorzędne znaczenie. Do piwa potrzebowali jęczmiennej mąki (chleba ;)), zmieszanej z wodą i z  chmielem. Brzmi jak w początkach neolitu, tylko ten chmiel - chyba dodatek wynaleziony przez Babilończyków. Celtowie pili także wino. A jakże. Importowane z Rzymu. Cwani Rzymianie eksportowali do Celtów uchodzące za najsłabsze wina z okolic Pizy, ogólnie z północy Płw Apenińskiego. Dla siebie zachowywali te z Toskanii i Lacjum. W końcu Celt to barbarzyńca, a barbarzyńcy chodzili w spodniach i pili nierozcieńczane wodą wino ;). Ale Celtowie mieli to w poważaniu - bo mieli piwo. A piwo, ze zboża, które rosło wszędzie. I to jest sedno, które lekceważysz. Dostępność surowca. 

    W dniu 22.10.2021 o 04:43, ex nihilo napisał:

    Ziarna zbóż, dzikich lub z pierwotnych upraw, podobnie jak zawierające skrobię bulwy, były znacznie bardziej rozpowszechnionym składnikiem papu niż winogrona. Poza tym ziarna były dostępne przez cały rok (łatwe do przechowywania).
    Podgrzewanie zmieszanych z wodą rozkruszonych ziaren do temp. ok. 70oC powoduje rozkład skrobi na cukry proste. Jeśli takiej rzadkiej kaszki-paciai nie zje się od razu, a zostawi ją na kilka dni w ciepłym miejscu gdzie jest trochę naturalnych drożdży, sfermentuje. I to wszystko, najprymitywniejsze piwo (zacier) jest gotowe.

    Dokładnie.

     

    21 godzin temu, 3grosze napisał:

    chodzi o piwo i wino, a nie o pierwszy ludzki;) alkohol. Wciąganie w to kwasu chlebowego czy zacieru to nieświadoma ignorancja lub celowa nierzetelność.

    I jeszcze raz: 

     W szerokim znaczeniu, zwłaszcza historycznym, piwem określa się napój fermentowany oparty na zbożowym surowcu

    I tak jak pisałem we wcześniejszym poście - stety, niestety ale wytwarzanie piwa zostawia archeolgicznie bardziej uchwytny ślad. 


  13. Istnieje pewne ryzyko dla takich hipotez. Po odkryciach na stanowiskach archeolgicznych kultury pawlowskiej (graweckiej, Czechy), bardzo licznych szczątków młodych wilków, wysnuto dosyć rewolucyjną hipotezę, że był to najstarszy przykład udomowienia wilka (25-28 tyś lat temu). Dopiero najnowsze, precyzyjne badania szczątków kostnych tych zwierząt podważyły tę hipoteze. Wilki nie były udomowiane, a zjadane. 

    Jako, że kości młodych kazuarów było mało, badacze w ww. pracy  sugerują, że młodociane osobniki były obiektem handlu. Prawdopodobnie w większości były to kazuary karłowate, mające masę do 20 kg, relatywnie bezpieczne dla człowieka. Z przebadanych stanowisk, młode były transportowane w  zapewne inne rejony, gdzie je hdowano na mięso, i kości. Ale to ostatnie przypuszczenie to moja spekulacja  wynikająca  z tego, że w czasach historycznych na N. Gwinei też tak postępowano i tak  się postępuje. Kazuary hoduje się na mięso, a potężne mostki tych zwierząt stanowią trofea myśliwskie (a tych kości brakowało w odnajdywanych szczątkach prehistorycznych kazuarów na przebadanych stanowiskach). 

    Razem zbierając to do kupy można faktycznie spekulować o hodowli. Ale czy jest to udomowienie, jak podawaly niektóre serwisy prasowe choćby ten światowej sławy: https://www.national-geographic.pl/artykul/wyglada-na-to-ze-ludzie-w-pierwszej-kolejnosci-udomowili-najniebezpieczniejszego-ptaka-na-swiecie

    Domestykacja zwierząt (od łac. domesticus – domowy), udomowienie zwierząt – całokształt procesów przekształcania się cech i właściwości morfologicznych, fizjologicznych, rozwojowych i psychicznych zwierząt dzikich, będący skutkiem długotrwałego oddziaływania człowieka na zwierzęta, zwłaszcza poprzez ludzką ingerencję na czynniki genetyczne i środowiskowe.

    (z wikipedii).

    Czy hodowany struś jest udomowiony? ;)

    • Pozytyw (+1) 1

  14. 2 godziny temu, 3grosze napisał:

    Jasne, z faktami artefaktami się nie dyskutuje, ale to nie wyklucza że wino może po prostu miało pecha do trwałego;) naczynia.

    O tym przecież napisałem. Tyle, że nie chodzi tu o naczynia, a ślady obróbki termicznej oraz pozostałości zbóż - pradawnego piwa nie filtrowano. Niestety, ale z winem tak nie jest. Odpadki poprodukcyjne wyrzucano. Jeśli chodzi o badania biochemiczne poozstałości, to starszeństwo ma obecnie piwo :)

    I przypominam, że napisałem o świadomej  produkcji piwa i wina, bo z całą pewnością, co wynika z naszego ewolucyjnego przystosowania jako naczelnych, sferemntowany sok winny był naszym przodkom znany zapewne wcześniej.

     

    2 godziny temu, 3grosze napisał:

    Mnie nurtuje stosunkowo skomplikowane know how piwa

    Ale co w tym skomplikowanego? Do powstania  najbardziej prostego piwa wystarczy chleb i woda. Najstarsze ślady pradawnego chleba pochodzą sprzed 14 500 BP, a pośrednie, jak to ze stanowiska Ohala II sprzed 23000 BP. 

     

    2 godziny temu, 3grosze napisał:

    ZA DUZO  tych ogniw łańcucha do rozkminienia, aby opracowanie technologii ważenia piwa wygrało wyścig z winiarstwem, gdzie wystarczą uszkodzone grona winorośli, aby zaistniała fermentacja alkoholowa. Bystry i spragniony przodek szybko powinien wpaść na pomysł, że wyciśnięcie soku tych gron zwiększy wydajność produkcji.

    Bez przesady.  Archeolodzy zajmujący się okresem wczesnego neolitu czy mezolitu (albo epipaleolitu, nomenklatura jest zawiła), jak zespół Dietrich i in. ze wspomnianej przeze mnie pracy, podkreślają, że na eksperymenty z dzikimi, czy też pół dzikimi zbożami, ludzie mieli kilkanaście tysięcy lat. Szmat czasu. Nadto dzikie zboża występowaly częściej, i raczej, tak, jak obecnie, na sporo wiekszym areale.

    Poza tym, myślisz, że ludzie, którzy zbudowali np. Göbekli Tepe, opanowali technikę transportu wielotonowych bloków kamiennych i potrafili to poukładać w sensowną całość,  nie potrafili eksperymentalnie, przez tysiące lat,  opanować  relatywnie prostej technologii produkcji piwa? Przecież i tak wypiekali chleb. A może to właśnie piwo, zawierające substancje psychoaktywne, było tym motorem uprawy zbóż, które calkowcie przeorganizowało nasze życie?

     

    3 godziny temu, 3grosze napisał:

    Przeciwko;) piwu przemawia o wiele mniejsza trwałość ze względu na mniejszą ilość konserwującego alko.

    To wczesne wykorzystywanie piwa w świątyniach miało zapewne przede wszystkim aspekt rytualny. Po wspólnej pracy, bawmy się...;)

     

    3 godziny temu, 3grosze napisał:

    Ale to jest problem początkującego plantatora. Temu biegłemu ranczerowi winna latorośl owocuje lat kilkadziesiąt. Z resztą winorośl jest lianą, która w dzikiej naturze rośnie jak oszalała.

    Ale my o początkach mówimy:

    The prominence of cereals in the early Neolithic SSC sites was likely due to a combination of factors. Barley and the wheats (einkorn and emmer) were domesticated very early in the Near East, perhaps by ca. 10,000 BC. They provided the all-important ingredients for beer and bread, staples that were produced in quantity in succeeding periods. The probable later domestication of the grapevine, combined with the fact that it takes a minimum of 3 y to establish a vine to bear fruit, meant that grapes would have been a rarer commodity than grain.

    What makes the domesticated vine so desirable for larger-scale production is that it is hermaphroditic, with both the male and female reproductive organs contained within a single flower, where fertilization readily occurs. The wild vine is dioecious, with separate male and female plants, so that it is dependent on the wind and, to a lesser extent, insects for pollination. Only a portion of the wild vine population—the female individuals—can produce fruit, and even then, not all flowers are pollinated. Consequently, wild vines produce far less fruit than domesticated vines.

    Cyt: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5715782/#r37

    Niewątpliwie i winorośl właściwa i pszenica (jako reprezentankta zbóż) to rośliny, które z punktu widzenia ewolucji, kopiowania helis DNA, odniosły ogromny sukces. Podgatunków wionrośli jest podobno teraz już  ok. 10 tyś, pszenica zajmuje ok 2 mln km2 terenów - a my? No jest nas 7,5 mld, latamy w kosmos, za cene dyskopatii, próchnicy i wszechobecnego alkoholizmu.

    Na zdrowie. ;)


  15. Nie dość, że trzmiel lata, to robi to w trudniejszych warunkach niż pszczoła i dłużej (nawet 18 h na dobę). Trzmiele latają podczas mżawki i w lekkim deszczu, wtedy gdy pszczoły siedzą w ulu. Wylatują juz przy 8 st C , a pszczoły potrzebują 12-14 st. No i wiatr. Trzmiel lata przy 70 km/h, a pszczoła rezynuje już przy 30...Trzmiel to jak widać dobry, owadzi lotnik.

    https://www.e-sadownictwo.pl/artykuly/pszczelarstwo/8402-trzmiel-vs-pszczola-ktory-owad-jest-lepszym-zapylaczem


  16. W dniu 16.10.2021 o 20:28, cyjanobakteria napisał:

    Kiedyś się zastanawiałem dlaczego zdecydowali się na panele a nie RTG. Podejrzewam, że było taniej w parciu o panele, które są teraz tańsze, lżejsze i bardziej wydajne niż kilka lat temu. Nie wspominając, że jest mniej zachodu oraz papierkowej roboty z pozyskaniem radioizotopów szczególnie, że pluton-238 i polon-210 do najbezpieczniejszych nie należą. Podobno zapasy plutonu się kurczą, bo od czasów zakończenia Zimnej Wojny się go tyle nie produkuje.

    Z komentarzy pod tym artykułem:

    https://arstechnica.com/science/2021/10/lucys-solar-panel-hasnt-latched-a-problem-for-a-mission-powered-by-the-sun/?comments=1

    wynika, że NASA miała do dyspozycji zaledwie 20 kg plutonu. Sytuacja ma się podobno  poprawić po 2022 r. Pluton ma być  (i tym bardziej miał być w chwili projektowania Lucy)  wykorzystywany głównie do misji poza orbitę Jowisza i ważnych misji powierzchniowych. Sam Perseverance zabrał 4,8 kg plutonu-238.


  17. Ok, może nie na pewno, ale z bardzo  dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością. Na to są dowody archeologiczne. Analizy chemiczne naczyń kamiennych wykazały, że   piwo warzono już 9 000 - 11500 BP. Dla wina takie bardzo duże prawdopodobieństwo możemy przyjąć dla stanowiska Hajji Firuz Tepe w Iranie i jest to ok 7500 BP. Najnowsze badania przesuwają tę datę wstecz do 5900 BC czyli blisko 8 000 BP. Takie dane uzyskano dla stanowisk zlokalizownych w Gruzji, w pobliżu Tibilisi (kultura Shulaveri-Shomutepe). Tak wczesne opanowanie produkcji wina w tym właśnie rejonie (Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, płn-zach Iran) sprzyja teorii, że winorośl tj. vitis vinifera (winorośl właściwa) wywodzi się z południowego Kaukazu, i stąd została rozprzestrzeniona na cały świat. 

    Mowa tu oczywiście o wytwarzaniu piwa i wina w większych ilościach. Największe  naczynia ze stanowiska Kramis Didi-Gora ze wzmiankowanej kultury, zawierające najstarsze ślady kwasu winowego i winianu wapnia  miały 300 litrów pojemności. Pokazuje to skalę ile tego spożywano  już 8 tyś lat temu.

    Za piwem przemawia jednak  fakt, że do jego produkcji używano ziaren zbóż i same ziarna używane do jego produkcji nie musialy być traktowane jako odpady (jak traktowano gorzkie  pestki winogron). Te ziarna mogły powodować  wzrost wartości odżywczych. Inaczej było z winem. Ponadto za piwem przemawia rokroczność zbiorów i większa powszechność występowania dzikich zbóż. W przypadku udomowionych dzikich winonorośli z gatunku vitis vinifera, do okresu owocowania było potrzeba trzech lat, więc uprawa nie była tak wydajna  jak zbóż. 

    Inna kwestia to zapis archeologiczny. Po prostu do wypieku/produkcji piwa używano zewnętrznych źródeł ciepła innego niż słońce, którre powoodwały powstanie  wyraźnego  śladu archeologicznego. Najstarsze ślady skrobi jęczmiennej, poddanej obróbce termicznej  pochodzą ze stanowiska Ohala II znad Jez. Galilejskiego, sprzed 23 tyś lat (!).

    Więcej na emat najstarszej produkcji wina tutaj:

    https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5715782/

     Sam smak alkoholu powstalego z fermentowanych owoców z całą pewnością był znany naszym dalekim przodkom. Inna kwestia to piwo. Do jego wytworzenia potrzeba właściwie tylko chleba i wody. Zresztą najstarsze udokumentowane historycznie piwo, sumeryjski sikaru, powstawał na bazie fermentacji chleba w wodzie. Przypominał zapewne kwas chlebowy. 

    Tu można poczytać o sumeryjskim i babilońskim piwie:

    https://wynalazki.andrej.edu.pl/wynalazki/30-p/1260-piwo

     

     


  18. W dniu 12.10.2021 o 11:03, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Tytoń to jeden z wielu produktów – obok np. kawy, herbaty, alkoholu, opium czy grzybów – które ludzkość od tysięcy lat używa i produkuje, by celowo w jakiś sposób zmienić stan świadomości.

     

    W dniu 12.10.2021 o 11:03, KopalniaWiedzy.pl napisał:

    Leilani Lucas, antropolog z College of Southern Nevada, która nie brała udziału w badaniach, mówi, że nie jest zaskoczona faktem, iż ludzie używali tytoń na tysiące lat przed jego udomowieniem. Udomowienie konkretnych roślin mogło być w znacznej mierze spowodowane kulturowymi preferencjami w kierunku tych roślin, które dobrze smakowały lub wywierały interesujący wpływ na człowieka, mówi uczona.

    Kolejna cegiełka do toczącej się wśród archeologów dyskusji - dlaczego udomowiono rośliny, przede wszystkim zboża? Czy po to aby uzyskać chleb i owsianke, a przy okazji piwo czy może na odwrót?

    https://www.livescience.com/25855-stone-age-beer-brewery-discovered.html

    Szczególnie ciekawe jest w tym kontekście stanowisko archeologiczne Göbekli Tepe. Około 13 tyś lat temu grupy łowców-zbieraczy kultury natufijskiej  zaczęły się łączyć, organizować i rozpoczęły budować świątynie. Nie byle jaką, bo starannie zaplanowaną, najprawdopobniej służacą do określania pozycji Syriusza i jego kultu. Niektóre bloki ważyły aż 50 ton. Wymagało więc dobrej organizacji, myśli inżynierskiej i wiedzy na temat astronomii. Z badań wynika, że pozyskiwano dzikie lub pól-dzikie zboża, z której wyrabiano...no właśnie. Badania sprzed dziesięciu lat, w zalinkowanym artykule sugerują, że w pojemnych na 165 litrów wannach, stojących w obrębie świątyni,  warzono piwo i to ono stało przed chlebem. Na ścianach wanien odkryto szczawiany. Problem w tym, że niekoniecznie musiały być produktem fermentacji.

    Najnowsza badania zespołu L. Dietrich i in.  opublikowane w "Journal of Archaological Science" wskazują  dosyć jednoznacznie, że jednak Göbekli Tepe  produkowano  przede wszystkim jakiś pokarm  zbożowy, np.  rodzaj owsianki, kleiku. Najstarsze warstwy, megalityczne, okrągłe stuktury świątynne, miały funkcje sakralne. Ale młodsze prostokątne i absydalne  domy służyły  najpradopodoniej  do produkcji zbożowej żywności na znacznie większą skalę niż potrzebna lokalnej  ludnosci

    Natomiast nowe odkrycia archeologiczne  wskazują na bardzo wszesną umiejetność wypiekania chleb. Jednak w  Göbekli Tepe badania fitolityczne wskazują na proces gotowania, a nie wypiekania (brak zwęglonych szczątków roślin).

    Badania zespołu Dietrich oczywiście nie wykluczają  produkcji piwa. Eksperymentalnie uwarzono nawet piwo przy wykorzystaniu bazaltowych mis i wapiennych kamieni grzewczych - takich jak w świątyni. Nie był to proces trudny, ale jednak czasochłonny, zwłaszcza mielenie ziaren i ich pozyskiwanie. Wkładano więc w to sporo pracy. Tak też wynika ze wspólczesnych badań etnograficznych np.  współczesnych schłopiałych  Majów z Nikaragui. Miejscowe kobiety poświęcają aż 5 godz. dziennie na utarcie kukurydzy, z której wyrabiają przede wszystkim piwo, chicha burja. Chicha była spożywana także  w imeprium Inków i wsród dawnych Majów.

    Także Ditrich uważa, że w Göbekli Tepe praca była silnie zrytualizowana. Wymagała pracy setek jak nie tysięcy ludzi, łowców - zbieraczy, którzy żywili się owsianką i odbywali rytuały z udziałem piwa. Ładnie to łączy odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie. A może wszystko to służyło do wyrobu jakiejś  zupy piwnej?

    Z całą pewnością piwo, a chwilę później wino, były najwcześniejszymi dosyć powszechnie stosowanymi produktami pochodzenia roślinnego, do wchodzenia w stan nieco odmiennej świadomości. ;)

    Także to chrześcijanskie "chleba i wina" ma najprawdopodobniej konotacje sięgające głęboko wstecz, w epoke kamienia.:)


  19. Azteckie lustro służyło do dużo bardziej poważnych celów niż tylko zwykły okultyzm:

    Historyk alchemii Roman Bugaj uważał, że „Łaski, magnat wichrzyciel, usiłował realizować swoje ambitne plany polityczne prowadzące do zdobycia korony przy pomocy nauk tajemnych”. W tym celu pojechał do Londynu. Pomysł prawdopodobnie zrodził się podczas rozmów w siedzibie wojewody sieradzkiego w Łasku, gdy gościł Filipa Sidneya, zięcia lorda Walsinghama, kanclerza królowej Elżbiety. Wojewoda ze swej strony angielskim rozmówcom gwarantował namówienie Batorego na wyprawę przeciwko Turcji. Łaskiemu marzył się także tron, ale nie miał pieniędzy dla stronników na elekcję. Liczył, że zapewni je kamień filozoficzny doktora Dee. Zapewne głównym reżyserem tego, co później nastąpiło, był kanclerz (czyli premier) królowej Elżbiety, lord Walsingham, mistrz tajnych gier, który oplótł Europę siecią szpiegów. Batory przeszkadzał Anglikom, bo zajął Inflanty i dzięki temu przerwał zyskowny handel Anglii z Moskwą. Olbracht Łaski dla władzy i pieniędzy był gotów na wszystko, idealnie pasował więc lordowi.

    Łaskiego przyjmowano w Londynie po królewsku. Lord Russel i Filip Sidney 15 czerwca 1583 r. wraz z Łaskim popłynęli Tamizą z Oksfordu do Mortlake, siedziby doktora Dee. Miał on tam piękną bibliotekę i coś w rodzaju kaplicy, w której odbywały się seanse spirytystyczne. Używał do nich kuli z czarnego meksykańskiego obsydianu (skała wulkaniczna) w kształcie pomarańczy. Wręczył mu ją anioł Uriel. Oprócz niej doktor Dee miał kilka innych kryształów, służących mu do kontaktów z zaświatami. Aby połączyć się z duchami, kryształowe kule stawiano na „świętym stole”, zbudowanym według wskazówek anioła Gabriela. Była to płaszczyzna o bokach długości 29 cm, brzegi były podzielone na 23 pola z wpisanymi magicznymi znakami, na środku widniała „pieczęć Boża”.

    https://www.focus.pl/artykul/szklana-kula-bonda

    dalej:

    Jeśli doktor Dee nie ubarwił swego zapisu z tego seansu, to można jedynie podziwiać opanowanie wielkiego monarchy” – ocenili Ryszard Zieliński i Roman Żelewski, autorzy książki „Olbracht Łaski. Od Kieżmarku do Londynu”. „Batory wysłuchał bełkotu do końca, po czym spokojnie odprawił Anglików, polecając wypłacić im osiemset florenów za trud”. Prof. Ryszard Gansiniec, przedwojenny wybitny historyk kultury, uważa, że król Stefan Batory uprzejmie, ale chłodno potraktował doktora Dee i Kelleya, gdyż przejrzał, o co naprawdę magom chodziło. „Mimo aury posłańca Bożego, opromieniającego Dee, nie powiodły się rokowania z Batorym, mające przeobrazić oblicze Europy. Chodziło prawdopodobnie o ligę antyturecką i antyfrancuską, mającą zaszachować ententę francusko-turecką – bezpośrednia korzyść z takiej ligi przypadłaby Rzeszy Niemieckiej i Anglii” – napisał Gansiniec w pracy o krystalomancji. Jacqueline Dauxois, autorka biografii cesarza Rudolfa II, twierdzi, że w Pradze uważano, jakoby John Dee „był szpiegiem królowej angielskiej, mającym osłabić potężny ród Habsburgów”. Angielscy biografowie doktora Dee ustalili, że pisywał on raporty dla królowej ze swych zagranicznych podróży. Elżbieta nazywała go „Eye” (oko). Podpisywał się dwiema literami O pod górnym ramieniem cyfry 7. Okazuje się więc, że pierwszym agentem 007 był XVI-wieczny uczony i mag w jednej osobie.

    A więc 007 i azteckie lustro...

    Swoją drogą można podziwiać Batorego. Zachował chłodny, racjonalny umysł. Ów czarny duch Johna Dee, szarlatan Talbot, rzekome medium, do króla Rzeczpospolitej, który właśnie bił Moskwę, mówił w czasie sensu z użyciem azteckiego lustra,  "bądź uległy". Chyba sobie nie zdawal sprawy jak Batory był prędki do szabli....


  20. Oczywiście, najczęstsza przyczyna to rywalizacja o zasoby i ona występowała również w paleolicie. Gęstość zaludnienia miała duże znaczenie, w paleolicie była bardzo mała, wynosiła ledwie 0,02 do 0,1 osoby na km2. Punktowe wyczerpywanie się zapasów powodowało, że grupa łowiecka przemieszczała się gdzie indziej, średnio raz na 10-15 lat. W czasie trwania kultury świderskiej np.,  szacunkowo na terytorium dzisiejszej Polski żyło ledwie 6 tyś osób, łowców reniferów.  Także konfliktów można  było łatwo uniknąć. Zmieniło się to wraz z rolnictwem. 

    Przyczyn tego mogło być więcej. Stałe osadnictwo, monokultura zbożowa to dwie istotne rzeczy - skupienie dużych zasobów na małym terytorium i przewidywalność ich pojawienia się w określonym czasie. W takim wypadku dużo bardziej sensowne i łatwiejsze staje się zaplanowanie napadu na inną grupę ludzi. Mówiąc wprost - wiadomo było gdzie można  rolników spotkać i że po żniwach będzie można zdobyć potencjalnie duży łup.

    Rolnictwo, zwłaszcza prymitywne jest ponadto bardzo podatne na zmiany pogodowe i klimatyczne. Pojawiają się jednak pytania. Pod koniec istnienia pierwszej prawdziwie neolitycznej kultury w Europie - ceramiki wstęgowej rytej, doszło do kilku prehistorycznych ludobójstw. Przynajmniej są twarde, archeologiczne dowody na nie: 

    https://en.wikipedia.org/wiki/Talheim_Death_Pit

    Pod koniec istnienia tej kultury, w zachodnim jej kręgu, znajduje się ślady budowy pierwszych umocnień - fortyfikacji. Są sugestie, że było to spowodowane chęcią ochrony swoich dóbr, wskutek jakiegoś załamania klimatycznego. Problem w tym, że jeśli prześledzi się historię geologiczną holocenu, to w tym okresie ludzie żyją w klimatycznym opitumum holocenu. Jest tysiac lat po 5 zimnym wydarzeniu Bonda (8200 BP doszło do gwałtownego, krótkotrwałego  ochłodzenia klimatu).  Być może doszło do nieurodzaju, ale bardzo prawdopodbne są inne czynniki, jak choćby hipoteza o porywaniu młodych kobiet (to też zasób ;)). Inna kwestia to stanowisko w Herxheim, gdzie prawdopodbnie dochodziło do rytualnego kanibalizmu:

    https://en.wikipedia.org/wiki/Herxheim_(archaeological_site)

    Jeśli chodzi o kanibalizm my mamy swoją Jaskinie Maszycką o której już wspominałem:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Jaskinia_Maszycka

    Wikipedia (ech..) przytacza badania Ossowskiego, które już 50 lat temu były poddane krytyce. W J. Maszyckiej zjedzono ludzi, pozostawiając przy tym dosyć bogaty inwentarz, co każe sugerować, że nie był to raczej napad rabunkowy....Także sprowadzanie wszystkiego do walki o zasoby nie do końca wyczerpuje temat. 

    • Pozytyw (+1) 1

  21. W dniu 23.09.2021 o 15:42, maxandy napisał:

    To znamienne, że podałeś przykład Troi, którą odkrył Schliemann kierując się notabene wskazówkami zawartymi w Iliadzie Homera, którą wnioskuję masz za zbiór "niestworzonych" mitów... ;)

    Czyżby, na pewno? Schliemann to był  niezwykle utalentowany człowiek, zwłaszcza językowo (ponoć znał ponad 70 języków), ale także  chorobliwy mitoman i dziwak. Do tego eksploracja owej Troi urągała nawet XIX metodologii prowadzenia wykopalisk. Frank Kolb w swojej książce "Zmanipulowana Troja" podkreśla wspólczesne wątpliwości do odkyrć Schlimanna.  Wg Kolba nie było czegoś takiego jak Troja (odkryte przez Sch. ruiny były jednym z kilku ośrodków miejsckich epoki brązu, wcale nie o największym znaczeniu), a pracę Schlimanna było siłowym dopasowaniem do jego idea fix czyli eposu Homera. Znamiennne jest to, że Schlimann stworzył swój własny mit - rzekomo już w wieku 8 lat miał czytać Homera i zapragnął odkryć Troję. Robił to ponoć pod wpływem ojca i dla niego. W rzeczywistości Schlimann nienawidził sweo ojca, popadającego w alkocholizm pastora kościoła luteńskiego, a archeologią zainteresowal się po czterdziestce. Do tej kwesti, odkrycia Troi,  należy podejśc ze sporą ostrożnością.

     

     

    W dniu 23.09.2021 o 15:42, maxandy napisał:

    Apostoł Paweł pisał,

    A propos św. Pawła. William Hartmann, ten planetolog od teorii powstania Księżyca jao efektu zderzenia Ziemi  z innym dużym cialem niebieskim,  przedstawia hipoteze o nawróceniu Pawła. Otóż Paweł miał przejśc na chrześcijanstwo pod wpływem eksplozji meteorytu nad Damaszkiem, ok .30 r. n.e. podobne do tego z Czelabińska. Mógł doznać wówczas zapalenia rogówek wskutek promieniowania UV (choroba alpinistów - ślepota śnieżna.) .

    https://onlinelibrary.wiley.com/doi/full/10.1111/maps.12428

    Kolejne wydarzenie kosmologiczne, które mogło zostać  odnotowane prze Biblie i odczytane jako boską ingerencje.

    • Pozytyw (+1) 1

  22. W dniu 2.10.2021 o 12:44, cyjanobakteria napisał:

     Nie dziwi też późniejsza niechęć kościoła do pogaństwa, a ole wiązało się ono z takimi praktykami. Wiadomo, że duszpasterze woleli zaopiekować się dobrami doczesnymi osobiście :)

    Praktykami pogańskimi, zwlaszcza tymi, które przeniknęły do kultury ludowej,  to sobie kościół na co dzień mało zawracał głowę. Do XVI w. christianizacja była bardzo powierzchowna, trochę się to zmieniło pod wpływem reformacji, ale też niewiele.

    Najważniejsza była dziesięcina, filar finansów Kościoła.To był bezpośredni podatek kościelny, powszechny.  Z czasem, w średniowieczu dziesięciną zaczęto obciążać bezpośrednio ludność, . W średniowieczu  chłop nie mógł zejśc podczas sianokosów  z pola póki klecha nie wziął co dziesiątego, należnego z mocy boskiej,  snopa.  Później ewoluowała w kierunku daniny pieniężnej.  Dorobiono do tego sprytną ideologię - każda z istniejących koncepcji dziesięciny zakładała  jedno - Kościół miał "naturalne" prawo do dóbr doczesnych. Dochodziło jeszcze świętopietrrze, podatek na rzecz papieża,  te jednak  zanikło wraz reformacją. 

    W Polsce od XVI w zamiast tego  doszła natomiast  pańszczyzna, dla chłopów obowiązkowa również w dobrach kościelnych. Po wprowadzeniu w 1520 r. obowiązkowej pańszczyzny w wymiarze jednego dnia, pierwsi zbuntowali sie chłopi z Krowodrzy, wsi należącej do klasztoru  kanoników regularnych Świętgeo Ducha  z Krakowa. Regularnie odmawiali pańszczyzny. Zakonnicy wynajeli pewnego typa,  Ściborskiego, który miał ich przymusić do darmowej pracy na rzecz klasztoru. Ściborski został jednak skrycie zamordowany. Spór rozstrzygnął ostatecznie biskup krakowski. W ramach miłosierdzia zasądził pokutę w postaci dodatkowego dnia pańszczyzny. Chłopki musiały zasuwać na rzecz braciszków już nie jeden, a dwa dni w tygodniu. Za darmo. Póżniej było tylko gorzej...

    Także lepiej może było wrzucić raz na jakiś czas złote talerze w bagno niż przez całe życie być dociskanym nogą pana i plebana...;)


  23. Czuje się wywołany do tablicy. Dużym mankamentem paleoilitu było to, że nie było piwa :D. Właśnie "odkryłem" mały, polski browar, z sądeczyzny....to ta neolityczna pułapka w którą wpakował się człowiek. ;)

    Widzisz, różnica  między paleolitem, a czasami późniejszymi jest taka, że urazy paleolitycznych szczątków kostnych są najczęściej pochodzenia odzwierzęcego, a te neolityczne i późniejsze...odludzkiego. Zbiorowe zabójstwa w paleolicie to rzadkość (aczkolwiek zdarzały się vide kanibalistyczny mord w Jaskini Maszyckiej, jedna z większych zagadek archeologii pradziejowej). Natomiast w neolicie mamy prawdziwy wysyp zbiorowych mogił, z rozłupanymi czaszkami.

    Natomiast hieny jaskiniowe używały jaskiń jako legowisk i magazynów żywności. Były podobne do współczesnych hien centkowanych tyle, że nieco większe - jakieś 100-110 kg masy. Brrr...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...