Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

venator

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    542
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    35

Odpowiedzi dodane przez venator


  1. W dniu 1.08.2021 o 23:04, thikim napisał:

    Słyszał ktoś gdziekolwiek w jakiejkolwiek kulturze o składaniu ludzi w ofierze przez wieszanie?

     

    W dniu 2.08.2021 o 18:54, thikim napisał:

    Ale może ktoś zna taką co wieszała.

    Nie był to zwyczaj częsty, ale jednak praktykowany w Skandynawii. Są na to nawet źródła historyczne tzn. pisane. To przede wszystkim dzieło Adama z Bremy,  niemieckiego geografa, który posiadł sporą wiedzę na temat rytuałów Wikingów, min. wskutek rozmów z duńskim królem Swenem Etrydsenem, dobrze zorientowanym w tej kwestii. Posiłkując się wikipedią:

    Wszyscy królowie i zwykli ludzie przynosili do Uppsali dary i nawet chrześcijanie musieli przez uczestnictwo wypraszać tam łaski bogów, co Adam uważał za nieszczęście. Odbywały się tam uroczystości i oraz składanie darów ofiarnych trwające przez dziewięć dni. Każdego dnia poświęcany był człowiek i zwierzęta tak, że po dziewięciu dniach było złożone siedemdziesiąt dwie ofiary z ludzi i zwierząt.

    W ofierze składano dziewięć głów męskich przedstawicieli każdego ofiarnego gatunku. Do gatunków tych należały psy, konie oraz ludzie (pozostałe gatunki to prawdopodobnie barany, koguty, świnie, kozły i byki). Ciała były wieszane na drzewach otaczającego świątynie świętego gaju. Każde drzewo w gaju było poświęcone przez wzgląd na śmierć i rozkład wiszących na nim resztek.

    Należy zaznaczyć, że w skandynawskiej mitologii, jeden z najważniejszych bogów, Odyn, sam przybił się włócznią do drzewa, gdzie wisiał 9 nocy. Mit wiszenia i cierpienia (Prometeusz na skalach Kaukazu czy Chrystus na krzyżu) jest więc dosyć powszechny. Jesion na którym wisiał Odyn nazywano Ygdrasill i symbolizował drogę do śmierci i odrodzenia. Opisany wyżej rytuał był nie tylko obecny w szwedzkiej dziś Upssali, ale także w Danii

    Kolejny dowód na praktykę wieszania to fragment tkaniny z wikińskiego grobu łodziowego z Osebergu, z IX w n.e.:

    hengte-menn-970.jpg

     

    To jest rekonstrukcja (kolory są nieorginalne), ale wedle obecnych interpretacji przedstwiają powieszonych ludzi, na świętym drzewie - uświęconym przez śmierć i odrodzenie. 

    3da48-storahammarsrunestonearithhc3a4rge

    Na powyższym rysunku pochodzącym z tzw kamieni obrazkowych z Gotlandii po lewej stronie jest rytualnie powieszony na drzewie wojownik, ponadto ukazano prawdopodbnie rytual krwago orła. Trzy trójkąty to Valknut, symbol wojowników poległych z mieczem w ręku, którzy udali się do Walhalii.

    Ofiary z ludzi nie były częste wśród ludów zamieszkujących Skandynawie, ale były składane w ważne święta, tak jak ww. rytuale z Upsalii, powtarzanym  co dziewięć lat lub w czasach kryzysów, aby przebłagać bogów. 

    Ofiarą  najwyższą była ta dokonana z człowieka, wg. Sagi o Ynglingach najwyższa zaś  była z króla. Z materiału archeologicznego wynika jednak, że często poświęcano osoby o niższym statusie społecznym. Także rytualna śmierć człowieka z Tollund jest prawdopodobna, a zwyczaj ten przetrwał do czasów Wikingów. 

     

    W dniu 2.08.2021 o 22:00, Sławko napisał:

    Nie znalazłem też żadnych informacji, dlaczego naukowcy uważają, że został pochowany "starannie"

     

    W dniu 1.08.2021 o 23:04, thikim napisał:

    Niestety nie napisali co znaczy starannie. 

    W oryginalne pracy raczej nic na ten temat nie ma:

    https://www.cambridge.org/core/journals/antiquity/article/last-meal-of-tollund-man-new-analyses-of-his-gut-content/E79FB52BAEF8B59BE2280F182C76DEBF

    Mowa jest raczej o mumifikującym ciała środowisku kwaśnych bagien. 

    W dniu 2.08.2021 o 22:00, Sławko napisał:

    Ja też tego nie zakładam, a jedynie wyrażam swoje wątpliwości. Oni też tylko przypuszczają.

    Brawo. Dokładnie takie określenia padają - prawdopodobnie. Zresztą praca jest poświęcona treści żoładkowo-jelitowej,  a nie zwyczajom religijnych. O tym wspominane jest w ramach wstępu, a autorzy odnoszą się do konkretnej literatury:

    https://images-na.ssl-images-amazon.com/images/I/51bknfeM4FL._SX366_BO1,204,203,200_.jpg

    • Pozytyw (+1) 1

  2. W dniu 30.07.2021 o 17:02, cyjanobakteria napisał:

    Dla misji w dwie strony to 9 miesięcy w jedną stronę, pobyt na planecie około kilka miesięcy i powrót w 9 miesięcy.

    Przy misji z napędem chemicznym, to tak. Jednak od kilku lat wyraźnie wzrasta zaintresowane NASA napędem nuklearnym. Inżynierowie firm wybranych przez NASA w konkursie na koncepcje napędu nuklearnego, mówią w przypadku napędu NTP, o skróceniu podóży na Marsa, do 3-4 m-cy w jedną stronę:

    https://usnc.com/ultra-safe-nuclear-technologies-delivers-advanced-nuclear-thermal-propulsion-design-to-nasa/

    https://www.space.com/nuclear-propulsion-future-spacecraft-nasa-chief.html

    W dniu 30.07.2021 o 17:02, cyjanobakteria napisał:

    Nie ma takiej możliwości

    Ostrożny byłbym z takimi radykalnymi twierdzeniami, pamiętając o wpadkach lorda Kelvina:

    "nie ma ani krzty wiary w to, by powietrzna nawigacja inna niż baloniarstwo miała przed sobą przyszłość" - to z 1895 r., na osiem lat przed lotem braci Wright. 

    I choć lord Kelvin "naukowcem wybitnym był", to jego wielka pewność siebie i zadufanie w sobie spowoodwały, że pięć lat później chlapnął kolejną głupotę, twiedząc, że w fizyce wszystko zostało odkryte. ;)

    W dniu 1.08.2021 o 15:53, peceed napisał:

    Prawdziwa zabawa to 2 starty i 2 lądowania

    A najwieksza zabawa to będzie ladowanie na Marsie. Spotkałem się jednak również z twierdzeniami, że dużo do zrobienia jest w kwestii systemów podtrzyymwania życia, ich niezawodności i wydajności. 

     

    W dniu 1.08.2021 o 15:53, peceed napisał:

    Wahadłowce to była finansowa "ucieczka do przodu" która miała zapewniać podobne koszty jednostkowe ale przy zagwarantowaniu zwiększenia łącznych środków wydawanych na ten biznes.

    Ambitny technologicznie program STS padł szybko ofiarą radykalnych cięć budżetowych, jakim obdarowała NASA ekipa Nixona.

    Na wybór programu STS duże znaczenie miała opinia Kosmicznej Grupy Zadaniowej pt. :""The Post-Apollo Space Program: Directions for the Future," z sierpnia 1969r.

    Opracowano cztery warianty rozwoju. Pierwszy zakładał radykalne zwięszkenie budżetu, nawet 2x - załogowy lot na Marsa do poł. lat  80 tych i budowę stałej, 50 osobowej (!) bazy wokółksiężycowej lub na Księżycu. Warianty II i III zakłdały utrzymanie niskiego finansowania i jego stopniowe zwiekszanie, przy czym wariant II zakładał załogowy lot na Marsa.

    Ekipa Nixona wybrała wariant III, czyli budowę stacji orbitalnej i orbitera, przy czym zaczęto od tego ostatniego.

    Niektórzy uważają, że była to stricte polityczna decyzja  -  program Apollo był dzieckiem JFK, jego politycznego konkurenta.

    A wariant I czyli Mars, nawet w oparciu o napęd nuklearny, to bylaby jakś kontynuacja Apollo. 

    Początkowo zakładano, że wahadłowce obniżą koszty wyniesienia kilograma na LEO do 260 dolarów za kg, a do  po uwzględnieniu inflacji, wzrosną do 558 dolarów w 2019 r. W rzeczywistości koszt wzrósł do 60 tyś za kilo. Presja budżetowa już na samym początku zaczynala sprawiać kłopoty. Odrzucono najlepszy technicznie projekt Grumana, bo był drogi.

    No i NASA musiała szukać wsparcia wojska. Siły Powietrzne USA, choć nie dokładały się fiansowo do programu, zapewniły wsparcie projektowe i polityczne. W zamian mialy duży wpływ na kształt wahadłowców - niepotrzebnie tak duża powierzchnia szkrzydeł to efekt wpływu wojska - USAF chcialo pojazdu zdolnego do jak najdłuższego lotu szybowcowego nad terytorium wroga. Nigdy tego nie wykorzystano, za to spowodowało to znaczący wzrost masy pojazdu i powodowało konieczność rozbudowy osłony termicznej pojazdu, co było jak wiadomo piętą achillesową wahadłowców (35 tyś płytek, które każdorzowo trzeba było sprawdzać a i tak przyczynily się do katastrofy). Koszty były podbite takżę przez konieczność utrzymania zdublowanej wyrzutni w bazie Vandenberg, z której nie wystartował  ani jeden wahadłowiec, a kompleks został zlikwidowany po 1986 r. 4 mld dolarów jakie to kosztowało, to niewiele przy ogólnych kosztach programu, w dodatku chyba poniesione przez wojsko, pokazywało to jednak w jakich realiach obracała się wówczas NASA.

     


  3. 3 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

    Ile misja kreta kosztowała? Cała misja Insight kosztowała 800 milionów, pomijając inne instrumenty, realnie pewnie 20%, bo to jest przede wszystkim stacja meteorologiczna. Ile by kosztowała misja załogowa? Pi razy drzwi, 100 miliardów?

    Jeśli nie będziemy rozwijali technologii lotów załogowych to te sumy zawsze będą zawrotne. Dawałeś przykład SpaceX to zobacz jaką oni idą drogą.

    3 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

     To jest misja na trzy lata. Można porównać program Apollo, chociaż to porównanie z czapy z wielu powodów. Jedno lądowanie kosztowało średnio 42 miliardy USD po uwzględnieniu inflacji.

    Trzy lata? Jeśli będziemy cały czas tkwili mentalnie i technologicznie  w  czasach Apollo to i owszem. 

    Jeszcze raz - Apollo to był skok na głęboką wodę, wynikający przede wszystkim z przyczyn politycznych, a więc amerykańskiej racji stanu. Stąd i nie liczenie się z kosztami, poza tym większość rzeczy opracowywano na nowo. Tak więc nie wiem czy jest sens podawania tego przykładu.

     

    3 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

    Jeden nieudany odwiert obnażył robotykę, a co obnażyły katastrofy wahadłowców w których zginęło 14 osób? Lądowniki Apollo lądowały na Księżycu z 30s zapasem paliwa, więc margines błędu był niewielki

    Twoje uwagi odnoszą się do technologii sprzed 50-60 lat (STS i Apollo). Nad Linią Karmana zginęło tylko 3 ludzi, 50 lat temu na pokładzie Soyuz 11. W kosmosie zginęły tylko trzy osoby!

    Jeśli podzielimy to na osobogodziny jakie spędzili ludzie z różnych krajów na LEO oraz w lotach Apollo to statystycznie te ryzyko śmierci  jest bardzo małe - choć ogólnie to kosmos to miejsce niezbyt bezpieczn i przyjazne.

    Podczas powrotów (i startu w przypadku Challengera) z kosmosu, już w atmosferze,  zginęło 16 osób, w tym 14 w wahadłowcach, jeden w kapsule (Komarow w Soyuz 1) i pilot X-15 Michael Adams (przekroczyl 80 km).

    Katastrofy wahadłowców obnażyły jedynie to, że idea samolotu kosmicznego jest jednak ślepą uliczką. Pod tym kątem szkoda mi projektu Skylon. Choć jego wartością dodana są te niesamowite silniki - Sabre. Może znajdą zastosowanie w hipersonicznych lotach stratosferycznych. 

    Same lądowniki księżycowe miały zawansowany jak na owe czasy komputer pokładowy, więc to paradoksalnie maszyna miałą najwięcej do powiedzenia i ryzyko rozbicia nie było aż tak dramatycznie wielkie jak to przedstawiasz. 

    Dziś dominuje natomiast całkowicie odmienna filozofia,  do tego stopnia, że  NASA jest często krytykowana za zbytnie asekuranctwo. 

    4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

    Po za tym nie wspomniałeś ile odwiertów wykonały łaziki Curiosity i Perseverance. Curiosity wykonało kilkadziesiąt udanych odwiertów do tej pory.

    Nie deprecjonuje tych osiagnięć i także uważam, że główną gałęzią eksploracji US powinny być misje bezzałogowe. 

    4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

    0.1c to nie jest nic nadzwyczajnego. To znaczy, to jest bardzo szybko i po za naszym zasięgiem, ale w zasięgu silników nuklearnych oraz fuzji.

    0.1 c to słabo;). Obliczenia matematyczne dla programu Orion (autostwa Stanisława Ulama) zakładaly 0.2 c. Na US wystarczy. Ta technologia jest w zasięgiu ludzkich możliwości.

     

    4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

    Po dezintegracji pojazdu Kosmos 954 nad Kanadą przeszukano 124 tysiące km2 (około 350x350 km) i odzyskano tylko 1% paliwa nuklearnego. Reszta odparowała albo nie została odnaleziona. Oczywiście nijak się to ma do testów jądrowych, których same USA przeprowadziły chyba tysiąc. Dałoby się żyć.

    Rozumiem, że jest to argument za atomem w kosmosie. Też jestem za.:) Jest wielu przeciwników tej technoligii. Mało zapewne który z nich zdaje sobie sprawę, że rokrocznie elektrownie węglowe wywalają do atmosfery ponad 37 tyś ton uranu i toru. Ale kosmiczne silniki nuklearne wzbudzają już obawy...

    4 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

    le jakie postępy dokonano w AI w ciągu ostatnich 10 lat, nie wspominając o 20 latach? Za 50 lat nie będzie w ogóle o czym rozmawiać. Nie dość, że komputery będą szybsze, bezpieczniejsze, tańsze, mądrzejsze - niż statystyczny Kowalski to na pewno - oraz lepsze w większości czynności niż ludzie. HST też można by serwisować półautomatycznie, sterując zdalnie z ziemi w oparciu o VR, ale nie ma ciśnienia na wydanie odpowiedniej kwoty na projekt.

    Zapewne tak będzie. Całkowite odcięcie się od eksploracji załogowej niesie jednak pewne ryzyka.

    Już w latach 50-tych von Braun nie widział dla człowieka miejsca w pojeździe kosmicznym, w sumie dla człowieka-pilota. W amerykańskim programie ścierały się dwie frakcje: pilotów-oblatywaczy skupionych w Towarzystwie Pilotow Oblatywaczy i inżynierów zwiazanych z programem rakietowym. Ci drudzy uważali, że człowiek nie jest potrzebny w kosmosie. Z technicznego punktu widzenia mieli racje. Ale tylko z tego punktu widzenia.

    Ponieważ załogowa eksploracja to przede wszystkim inspiracja. Jesteśmy gatunkiem ekspansywnym, mamy to w genach. Lądowanie Apollo-11 oglądało 15% populacji świata i to w czasach gdy telewizja była znacznie mniej dostępna. W programie Apollo brało udzial pół miliona ludzi. Świetnie wykształconych. A ten program był inspiracją dla ilu ludzi do podjęcia studiów technicznych czy też z dziedzin fizykii i innych nauk przyrodniczych? Niemal każdy astronauta, czy inżynier związany z astronautyką przyznaje, że zainspirował go człowiek w kosmosie.

    Czy taki efekt uzyskamy  wysyłając roboty?

    Druga sprawa na koniec: a co jeśli wskutek jakiś znaczących zmian na Ziemi, trzeba będzie ewakuować choć część ludzi? Opracujemy technologie umożliwiające przeżycie w kosmosie z dnia na dzień? Największą wartością dodaną programu załogowego w ciągu ostatnich 60 lat jest znacząca poprawa komfortu życia w przestrzeni kosmicznej i niwelowanie negatywnych skutków oddzialywania braku grawitacji etc..a na takie badania potrzeba czasu i jeszcze raz czasu.


  4. W dniu 28.07.2021 o 10:42, cyjanobakteria napisał:

    Nie ma najmniejszych zalet dla eksploracji biomasą w najbliższej przyszłości,

    To miał być najgłębszy w dziejach odwiert poza Ziemią. Historyczną próbę podjął mechaniczny Kret, który powstał przy udziale polskich naukowców i inżynierów. Niestety, nie udało się. Utknął ledwie 40 cm pod powierzchnią.

    https://wyborcza.pl/7,75400,26701053,porazka-na-marsie-polski-kret-nie-dal-rady-nasa-przerywa-akcje.html

    https://www.nasa.gov/feature/jpl/nasa-insight-s-mole-ends-its-journey-on-mars

    Wybacz, nie podzielam Twojego obecnego optymizmu co do automatyzacji lub krytycyzmu co do załogowej eksploracji US. Ta powyższa próba wkopania się w marsjański grunt, pokazuje w jak dziecięcym wieku  jest jeszcze robotyka...

     

    W dniu 28.07.2021 o 10:42, cyjanobakteria napisał:

    nic tego nie zmieni dopóki nie powstaną technologie umożliwiające podróże z prędkościami relatywistycznymi

     Prędkości relatywistyczne w obrębie US?. Nie bardzo wyobrażam sobie zasiedlenie innego obiektu niż Mars, a do tego te prędkości relatywistyczne  nie są potrzebne. To tak apropos załogowej eksploracji. Natomiast niektóre z zalet użycia napędu nuklearnego w misjach bezzałogowych wymieniłem wyżej.

    Zresztą jak osiągnąć prędkości relatywistyczne  nie dysponując silnikami na antymaterie? Nie wybiegajmy aż tak daleko w przyszłość.

     

    W dniu 28.07.2021 o 10:42, cyjanobakteria napisał:

    Nie wiem czy to jest test reprezentatywny, bo wysadzili silnik na Ziemi, a nie w atmosferze.

    Na ziemi czyli w atmosferze. Generalnie seria testów miała odpowieidzieć na pytnie co się stanie gdy taki nuklearny silnik upadnie na powierzchnie ziemi po deorbitacji lub przejdzie w stan nadkrytyczny.Testy był wymagające i generalnie odpowiedź była taka, że jest to pod tym względem bezpieczna technologia. Nikt nie zrobił do tej pory lepszych testów.

     

    W dniu 28.07.2021 o 10:42, cyjanobakteria napisał:

    Z resztą sam start silnika nuklearnego w otwartym cyklu w atmosferze ziemskiej to zbrodnia przeciwko ludzkości

    Nikt tego nie planuje, co też pokreśliłem w poprzednim poście. Ale  przy projekcie Orion coś  grzebano w tej kwestii:

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Program_Orion

    Ze względu na zanieczyszczenie radiologiczne wywoływane przez serię eksplozji jądrowych, starty odbywałyby się z istniejących poligonów jądrowych. Jako że większość odpadów radioaktywnych związane jest z zasysaniem i napromieniowaniem pyłu z powierzchni ziemi przez kulę ognistą wybuchu jądrowego start odbywałby się z wysokich na kilkadziesiąt metrów wież. Podczas startu pojazd napędzałyby odpalane co sekundę bomby o mocy 0,1 kilotony. Wraz ze wzrostem prędkości i wysokości zastąpiłyby je odpalane znacznie rzadziej ładunki o mocy 20 kiloton. Innymi rozwiązaniami tego problemu byłby start z wyłożonej stalą i grafitem niecki (minimalizacja cyrkulacji powietrza) lub oceanicznej platformy startowej. Dalszą redukcję zanieczyszczenia atmosfery można by osiągnąć stosując start z okolic polarnych (naładowane radioaktywne cząstki uciekłyby w przestrzeń kosmiczną przez dziurę w magnetosferze) lub stosowanie w trakcie wznoszenia czystych ładunków atomowych (np. o typie bomby neutronowej – ok. tysiąckrotna redukcja zanieczyszczeń). Jak podkreślają zwolennicy tego typu napędu byłoby to znacznie mniej niż napromieniowanie atmosfery przez emisję radioaktywnych popiołów z elektrowni opalanych węglem – do produkcji paliwa dla jednego startu wahadłowca.

     

    Zwracam uwagę na ostatnie zdanie. W ostatecznym bilansie...no ale demony...W tym projekcie urzeka prostota i pewna elegancja. Na pomysł  pulsacyjnego napędu jądrowego wpadł nasz rodak Stanisław Ulam i Cornelius Everett. Prawdopodobnie stało się to po eksplozji nuklearnej na wyspie Eniwetok (Enewetak) na Wyspach Marshalla. Stalowe kule pokryte warstwą grafitu były zawieszone ledwie 30 stóp od epicentrum wybuchu. Pozostały nienaruszone, tylko grafit odparował. Genialny w swej "prostocie" napęd. Przeprowadzone eksperymenty potwierdziły możliwości. Niestety weszła polityka. Z Orionem została tylko ARPA (poprzedniczka DARP-y). Wojsko uznało,że Orion nie ma potencjału bojowego, choć w perspektywie były loty załogowe nawet  do Saturna (planowane na1970 r.). NASA od 1959 r. miała być nienuklearna. Mimo wszystko w program rakiety Saturn upakowano pulsacyjny napęd jądrowy w drugim stopniu rakiety. Właściwości jak na ten rodzaj napędu były rozczarowujące w tym projekcie,  ale i tak to było 2500 isp! 100 tonowy ładunek  na Marsie mógłby się znaleźć w 125 dni. Tylko!

    Von Braun był zachwycony, bo jego dziecko, chemiczna rakieta byłaby zespolona z napędem, ktory rozświetlał zupełnie nowe pespektywy. No ale polityka i 1963 r i zakaz prób jądrowych. 

    Ostateznie Orion zdechł około 1965 r. częściowo z powodu utajnienia prac - mało kto w środowisku naukowo-inżynierskim wiedział o rewelcyjnych osiągnięciach. 

     

     

    W dniu 28.07.2021 o 10:42, cyjanobakteria napisał:

    Śmiecenie w kosmosie nie jest problemem dopóki nie zacznie być problemem, patrz Kessler syndrome :) Wszystkie odłamki mają bardzo duże prędkości, więc jakiekolwiek kolizje są niebezpieczne.

    To tylko kwestia budżetu enegetycznego i nadania wrakowi takiego nuklearngo pojazdu takiej orbity aby nikt się z nim nie zetknał. Przestrzeni jest w .....uj

     

    W dniu 28.07.2021 o 10:42, cyjanobakteria napisał:

    Obecny kierunek to miniaturyzacja, więc i wymagania odnośnie payloadu będą mniejsze, przynajmniej w misjach automatycznych.

    Oczywiście. I dlatego w sondzie dysponującej wydajnym i silnym napędem można upakować wiecej miniaturowej elektroniki ;)

     

    W dniu 28.07.2021 o 10:42, cyjanobakteria napisał:

    W obecnych czasach nadal są czynności, które mogą zostać wykonane efektywnie tylko przez ludzi, jak serwis HST.

    O widzisz, czyli jednak się zgadzamy w podstawowej kwestii. 


  5. W dniu 26.07.2021 o 23:50, cyjanobakteria napisał:

    Jeszcze długo będzie tak, jak jest teraz i moim zdaniem to jest sensowna eksploracja.

    Zapomniałem dodać - sensowna eksploracja załogowa US. W zasadzie chodzi o   główny cel - załogowe lądowanie na Marsie. Ale i do ambitnych, flagowych misji do planet zewnętrznych taki napęd byłby ciekawą alternatywą. Przynajmniej nie trzeba było czekać całych dekad na wyniki, a ponadto nie byłoby tak rygorystycznych ograniczeń w całościowym budżecie energetycznym misji - można by było zapakowć więcej aparatury naukowej, mocniejsze anteny to lepszy przesył danych etc. 

    W dniu 26.07.2021 o 23:50, cyjanobakteria napisał:

    Są działające i częściowo przetestowane projekty silników opartych na energii atomowej, na przykład "nuclear lightbulb" w cyklu zamkniętym, a w przestrzeni kosmicznej również w cyklu otwartym, z których można wycisnąć więcej niż chemicznych, ale ryzyko skażenia przewyższa aktualnie zalety.

    Skażenia czego? Test Kiwi-TNT z 1965 r. podczas któego  zrealizowano eksperymentalnie najgorszy scenariusz dotyczący awarii napędu w ziemskiej atmosferze, dowiódł jak bezpieczna była to technologia. Test był bardzo rygorystyczny, a ówcześnie stosowane technologie, bardziej prymitywne niż dziś. Każdy obecny  projekt przewiduje odpalenie  silnika nuklearnego dopiero w przestrzeni kosmicznej.  Napromieniowanie samego statku jest problemem, ale projekty przewidują  zastosowanie tarczy osłaniającej część statku zawierający min. habitat mieszkalny  od jego części napędowej. Osłaniana część znajdowałaby się w otulinie, poza którą nie mogłyby wystawać żadne elementy statku, odbywać się spacery kosmiczne etc. Dokowanie innego statku musiałoby się odbywać od strony przeciwnej do napędu. W przyszłości może powstaną lekkie osłony reaktora, które przynajmniej neutrony wyłapią. Dobrym materiałem powstrzymującym neutrony jest wodorek litu. Na promieniowanie gamma zapewne zbiorniki z wodorem. Tak jak i Ty i ja wierze w kompetencje inżynierów z NASA oraz ośrodków naukowych i firm współpracująch. O chronie przed promieniowaniem wiemy już dużo, więc aż tak bym się tą kwestią ni przejmował. Stacja Gatway na orbicie Księżyca ma powstać między innymi po to aby  badać te kwestie. 

    Deorbitacja zużytego silnika nie wchodziłaby w grę. Zapewne byłby wystrzeliwany w takim kierunku i z taką predkością, aby ewentulany powrót w rejon Ziemi nastąpił po takim okresie, że promieniowanie nie byłoby groźne. Lub zupełnie na kurs bekolizyjny z Ziemią. Wobec ogromu kosmosu, argumenty o zaśmiecaniu  przestrzeni kosmicznej to straszna bzdura. 

    Tak więc zalety znacznie przeważają nad zagrożeniami. 

    Wydaje się, że nadchodzi powoli renesans tego typu programów. National Academies na zlecenie NASA przygotowało raport, w którym wzywa NASA do bardziej "agresywnego" inwestownia w napęd nuklearny:

    https://spacenews.com/report-recommends-nasa-accelerate-space-nuclear-propulsion-development/

    Rekomendowany jest napęd NTP. Jako jedeno  z głównych przeszkód wymieniany jest brak naziemnych stanowisk testowych.

    I w tej kwestii przypomina mi się enigmatyczna wypowiedź Elona Muska, zapytanego czy nie byłby zainteresowany napędem nuklearnym? Odpowiedział, że i owszem ale jak rząd zbuduje stanowisko testowe. :)

     

    Ps. Dyskutujemy o programach naukowych czy eksploracyjnych a impuls może przyjść z innej strony. DARPa realizuje program "Draco", czyli wykorzystania NTP  na orbicie Ziemi. W związku z postępującą militaryzacją kosmosu i ekspansją Chin, amerykańska armia jest coraz bardzie zaiteresowana pojazdami kosmicznymi zdolnymi do szybkich zmian orbit, w ogóle do szybkiego przemieszczania się w przestrzeni cis-lunarnej.

    Ciekawym przykładem może być program X-37B. Nie ma on oczywiście napędu nuklearnego ale pomimo swoje tajności, nie uchronił się od przecieków. A te mówiły, że jest to pojazd potrafiący wyjątkowo szybko zmieniać orbity, włącznie z chwilowym wejście w atmosfere (oczywiście na dużych wysokościach). Praktycznego zastosowania takich zdolności można się jedynie domyślać.


  6. Udział węgla w australijskim PKB przekroczył 8 proc. (więcej niż przemysł przetwórczy czy budownictwo), wartość eksportu oscylowała wokół 3,5 proc. PKB. To w dużej mierze przemysł surowcowy przyczynił się do rekordowo długiego okresu wzrostu PKB – od 1992 r. kraj nie zanotował recesji, rosnąc średniorocznie 3,2 proc. 

    https://www.obserwatorfinansowy.pl/tematyka/makroekonomia/trendy-gospodarcze/australii-trudno-odejsc-od-wegla/

    W UE zużywa się 53 mln ton węgla koksowego, z czego 17 mln pochodzi z rynku wewnętrznego (głownie z polski - ponad 11 mln ton). Reszta to import, a jednym z  z dostawców  jest Australia.

     Jak donosi portal Argusmedia zwiększenie produkcji tego surowca jest związane ze wzrostem popytu na australijskie węgle m.in. na rynku indyjskim (wzrost o 45% do rekordowych wartości sprzedaży w I kwartale 2021 roku – 15,18 mln ton) oraz w Unii Europejskiej (wzrost o 23,7% do 3,17 mln ton w tym samym okresie)

    Pomimo tych zmian, Australia jest obecnie jednym z najważniejszych światowych eksporterów węgla koksowego. Głównymi odbiorcami węgli australijskich są przede wszystkim kraje azjatyckie, tj. Indie, Japonia, Korea Południowa oraz Turcja. Oprócz tego znaczącym odbiorcą australijskiego węgla jest również Unia Europejska oraz Brazylia.

    http://www.ichpw.pl/blog/2021/05/17/australia-zwieksza-wydobycie-wegli-koksowych/

    Kasa, kasa, i jeszcze raz kasa.


  7. Rok 2017:

    http://prawowtransplantacji.pl/zmarl-rockefeller-i-jego-7-przeszczepien-serc-i-2-nerek/

    Rok 2054 :

    https://www.youtube.com/watch?v=4j_QBD6hw2M

    W "Raporcie mniejszości", pomimo  dziur w scenariuszu, przedstawiono bardzo sugestywną i bardzo prawdopodobną wizję przyszłości. 

    Medycyna regeneracyjna wchodzi w swój renesans. Jestem przekonany o tym, że do końca XXI w. nauczymy się wytwarzać (druk 3D, hodowla) kluczowe organy. Pytanie jest o to, w jaką stronę skręcą systemy ochrony zdrowia w poszczególnych krajach? Czy będzie to świat jak z "Elizjum"? Czy jednak świat zdecydowanie bardziej egalitarny?


  8. W dniu 23.07.2021 o 09:15, cyjanobakteria napisał:

     SpaceX nie jest konkurencją dla NASA. Jakbym był biegłym inżynierem od silników rakietowych, to też bym wolał pracować w SpaceX, ale jeżeli bym był specjalistą od łazików to w NASA

    Jeśli łaziki to Jet Propulsion Laboratory. Robią kawał dobrej roboty. Ale to tylko jeden z licznych ośrodków NASA. Zauważ, że gros pieniędzy pochłania projekt SLS, ktory jest bardzo dużym obciążeniem tak finansowym jak i organizacyjnym. A SLS to cóż...nie można powiedzieć, że to krok w tył, ale w przód także nie. 

    Formalnie SpaceX nie jest konkurencją, bo raczej  nie może być nim podwykonawca. Jeśli chodzi o zasysanie talentów, to niestety tak, przede wszystkim  w kwestii napędów. Ośrodków naukowych w NASA, które tym się zajmują, nadal jest dużo. Tutaj podział powinien być klarowny - prywaciarze niech obsługują na zlecenie ośrodków rządowych LEO, a NASA i inni powinno skupić się na badaniach podstawowych oraz eksploracji deep space. Dopiero w tym roku w budżecie pojawiły się większe pieniądze na rozwój napędów jądrowych. Dopiero teraz, po tylu dekadach. Tym nie mniej do tych projektów nowych napędów potrzeba inżynierów, naukowców...

    A bez rewolucji lub przyynajmniej szybkiej ewolucji w napędach, to możemy zapomnieć o sensownej eksploracji US. 

    W dniu 23.07.2021 o 09:15, cyjanobakteria napisał:

    Faktem jest, że flagowych projektów nie da się w ten sposób przeprowadzić.

    A czy Starship nie jest flagowym projektem? Przecież jak się uda to będzie rewolucja, przynajmniej w lotach w pobliżu Ziemi.


  9. 35 minut temu, Ergo Sum napisał:

    Kiedyś to się normalnie nazywało architektura krajobrazu. Potem taki kierunek, czy zawód normalnie ... zlikwidowano

    ????

    http://wbis.sggw.pl/studia/kierunek-architektura-krajobrazu/

     

    Ogółem w Polsce taki kierunek oferuje kilkanaście uczelni. Tak przynajmniej wynika z tej strony: https://www.otouczelnie.pl/artykul/579/Architektura-krajobrazu


  10. W klasycznym ujęciu Linii Brandta, świat dzielimy na Globalną Północ i Globalne Południe, inaczej kraje rozwinięte (Północ) i nierozwinięte (Południe):

    437px-The_Brandt_Line.png

    Linia jest nieostra i od czasów gdy powstała ta teoria, sporo się zmieniło, bywała także poddawana ostrej krytyce. Kraje takie jak Singapur (zwłaszcza), Malezja, Tajwan, Korea Płd,  być może niektóre kraje Ameryki Pd, ewoluowały w kierunku Globalnej Północy, a kraje takie jak Ukrainia czy Mołdawia w kierunku Globalnego Południa. Kłopotliwa jest klasyfikacja bogatych w petrodolary państw islamskich (arabskich czy sułtanatu Brunei), które przy bardzo wysokim PKB tak nominalnym jak  i per capita, w wielu przypadkach charakteryzują się wysokim rozwarstwieniem społecznym czy bardzo ograniczonymi swobodami obywatelskimi . Można dyskutować o poszczególnych krajach - każdy ma na swoją historię rozwoju - ale jedno się nie zmienia - od 200 lat znaczna część afrykańskich krajów stoi niemal w miejscu. Sahel, Róg Afryki, strefa przejściowa pomiędzy środkową a południową Afryką, to jedna z najbardziej zacofanych, biednych krajow świata.

    Cechą charakterystyczną są tam trudne, niekorzystne warunki klimatyczne, izolacja geograficzna, które bardzo stopowały rozwój rozwiniętych struktu rpaństwowych. Po erze kolonialnej powstały państwa, na ogół oparte na prymitywnych stosunkach plemienno-religijnych. Do tego doszła rewolucja demograficzna, jako pochodna wprowadzenia masowych szczepień na polio, no i się zaczęła katastrofa.

    Determinantem bogactwa Globalnej Północy były zdobycze rewolucji przemysłowej. Rewolucja zaistniała wskutek kilku czynników. Rozwijącego się kapitalizmu, którego podstawą był handel morski - Europa, zwłaszcza zachodnia to w sumie olbrzymi pólwysep (warunki geograficzne). Do tego klimat sprzyjający zdywersyfikowanemu rolnictwu (warunki geograficzne). Po trzecie - dostęp do paliw kopalnych (warunki geograficzne). Te ostanie zostały wykorzystane w chwili ochłodzenia klimatu - mała epoka lodowcowa. Już pisałem kiedyś o tym na forum. Konieczność coraz głębszego fedrowania zmusiła przedsiębiorców do usprawnienia produkcji, co w efekcie doprowadziło do powstania pierwszych maszyn parowych. Dalej już poszło.

    Tygrysy azjatyckie, państwa, które w 2 poł. XX w. odniosły największy sukces (Izrael, Singapur, Tajwan, Korea Płd, Japonia), korzystały ze zdobyczy świata anglosaskiego, które usprawniły na swój sposób i wytworzyły specyficzny ustrój, z silną pozycją państwa. A poza tym każde z nich ma dostęp do morza. 

    21 godzin temu, darekp napisał:

    P.S. BTW czy z geografii nie powinno przypadkiem wynikać, że duży kraj w Europie Środkowej, położony pomiędzy Niemcami a Rosją, powinien być "z automatu" zamożny? Jakie duże możliwości zarabiania jako pośrednik, tworzenia kanałów handlowych pomiędzy jednymi i drugimi itp. (jeszcze tu trzecie Chiny można by dorzucić). A cosik mu to dość "średnio" wychodzi ;)

    Globalnie nie jest tak źle, w PKB mieścimy się  w pierwszej, światowej ćwierci. Poza tym od niedawna zaliczani jesteśmy do kraju wysokorozwiniętego. Dla większości Ziemian, Polska jawi się jako kraj może nie bogaty, ale dosyć zamożny.  Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. 

    No ale zawsze mogłoby być lepiej - to szerokie pole do dyskusji - zwracam jednak uwagę  na pewną rzecz,  o którym mimochodem wspomniałeś - "położony pomiędzy Niemcami a Rosją,". To geograficzny aspekt, terytorialnej ekspansji tych dwóch państw, z których jedno chciało na wschód, drugie na zachód. ;) A Szwajcaria? Położenie geograficzne zapewniło jej 200 lat neutralności i pokoju i zmusiło do dużej konkurencyjności gospodarczej. 

    ps. Z państw europejskich, w dyskutowanym temacie,  bardzo imponować może historia Finlandii. 

     

     


  11. Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

    Tak było, ale już nie latają :)

    O właśnie. Dużo by o tym pisać...

    Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

    Tak mi się wydaje. W sensie, z grubsza teleskop kosmiczny jest tak zaprojektowany, aby tankowanie na orbicie było możliwe do wykonania w przyszłości przez pojazdy autonomiczne. Nie pamiętam szczegółów, ale widziałem prezentację z NASA ze 2-3 lata temu. Chodzi z grubsza o układ komponentów na pojeździe kosmicznym.

     Czy na pewno teleskop jest dostosowany do serwisowania? :

    Why is Webb not serviceable like Hubble?

    Hubble is in low-Earth orbit, located approximately 375 miles (600 km) away from the Earth, and is therefore readily accessible for servicing. Webb will be operated at the second Sun-Earth Lagrange point, located approximately 1 million miles (1.5 million km) away from the Earth, and will therefore be beyond the reach of any crewed vehicle currently being planned for the next decade. In the early days of the Webb project, studies were conducted to evaluate the benefits, practicality and cost of servicing Webb either by human space flight, by robotic missions, or by some combination such as retrieval to low-Earth orbit. Those studies concluded that the potential benefits of servicing do not offset the increases in mission complexity, mass and cost that would be required to make Webb serviceable, or to conduct the servicing mission itself.

    https://jwst.nasa.gov/content/about/faqs/faq.html#serviceable

    Może znasz bardziej szczegółowe źrodła? Chętnie dowiem się czegoś więcej.

     

    Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

    Tak jest, ale z drugiej strony to jest bleeding edge, więc czego oczekujesz?

    Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

    Bo zmiana założeń w połowie projektu, który jest spóźniony o 10 lat spowoduje, że będzie spóźniony o 25 lat, a budżet przekroczy nie x10 a x30 razy :) Poczytaj o kosztach naprawy błędów w projektach IT, gdzie jest to ładnie opisane (agile vs waterfall).

     

    Dlatego ok. 2011 r. pojawiały sie opinie aby program skasować.

    Ja się na IT nie znam, ale np  w  przypadku tak wielkich wyzwań technologicznych jak progamy Apollo, Artemis  da się w ogóle określić  to wg. agile vs waterfall ?

    To są szalenie złożone programy  w które dodatkowo wkracza jeszcze polityka ze swymi nie do końca racjonalnymi posunięciami..

    Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

    W NASA nie pracują idioci :) Ja nabrałem do ich osiągnięć dużego szacunku, tzn. zawsze ich szanowałem, ale teraz szczególnie po tym, jak zaczęli wywijać łazikami na Marsie. Dwa udane lądowania ze sky crane to wyższa szkoła jazdy :)

    Oczywiście, że nie pracują idioci. Z oficjalnej strony JWST   to wszystko wygląda pięknie.

    Mimo wszystko głosy ludzi zorientowanych w tematyce są takie, że NASA w znacznej mierze jednak straciła potencjał, min. warstwie intelektualnej np. na rzecz SpaceX.

    To nie NASA zasysa teraz najbardziej tęgie umysły. 

    Godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

    Moim zdaniem na Marsa jest najtaniej i najszybciej jest po prostu polecieć

    Ja absolutnie nie uważam, żeby misje serwisowe do JWST byłyby niezbędnym etapem do lotu na Marsa. Ale czemu przy okazji  nie zbierać doświadczeń?

    Do lotu na Marsa brakuje nam efektywnego napędu (coś na szczęśćie ruszyło w kwesti napędu nuklearnego) ale pojawiały się opinie, że szwankują podstawy czyli np. układy podtrzymywania życia. Takie 1,5 mln km to sporo dalej niż Księżyc ale jednak dużo bliżej niż Mars. 


  12. 15 godzin temu, Ergo Sum napisał:

    i winę nie ponosi za to globus - tylko rozwój społeczeństw - a więc to nie geografia tylko rozwój jest przyczyną - źle postawiona teza.

    Czy aby na pewno? Przynajmniej w niektórych przypadkach. To co powiesz o geografii Sahelu, rozumianego jako podbrzusze Sahary, zwłaszcza tego odciętego od oceanów? Niezwykle niskie opady połączone z ekstremalnie wysokimi temperaturami i powszechne zjawisko lateryzacji gleby? Długotrwale susze wynikłe ze zwiększonej ilości chmur powstałych w wyniku ogromnej  ilości pyłów w atmosferze, z jednocześnie zmniejszonym parowaniem? W takim Burkina Faso to nawet nie ma prawie w ogóle złóż naturalnych. Z każdej strony wiat w oczy...Jak te społeczeństwa miały  się rozwijać? 

    A nawet jak śpią na potężnych bogactwach naturalnych jak np. syberyjscy Nieńcy? Przez wieki nie mieli o tym pojecia, bo skrajnie trudne warunki pólnocnej Syberii uniemożliwiły im rozwój ponad niewielkie, koczownicze społeczeństwa, prowadzące łowiecko-zbieracki tryb życia, z dosyć luźną gospodarką hodowli renów. Dopiero człowiek sowiecki, który swą potęge budował w dużo bardziej stabilnych warukach geograficznych, odkrył i zaczął wykorzystywać  przebogate złoża gazu, węgla kamiennego, rud niklu, miedzi, platyny. Oczywiście owa potęga była budowana w znacznej mierze na nieludzkim, niewolniczym systemie pracy. Ale to już inna historia. 


  13. W dniu 21.07.2021 o 12:01, cyjanobakteria napisał:

    Żaden z pojazdów nie jest przystosowany ani certyfikowany do serwisowania satelitów.

    Teraz tak, ale Hubbla regularnie serwisowały promy kosmiczne.

     

    W dniu 21.07.2021 o 12:01, cyjanobakteria napisał:

    JWST jest zaprojektowany z myślą o ewentualnych, przyszłych, autonomicznych misjach serwisowych tak, jak napisałem na początku wątku.

    Czy aby na pewno? Taka możliwość była rozpatrywana na początku projektu. Na oficjanej stronie NASA stoi jednak  jak byk, że doszli do wniosku, że potencjalne  korzyści z serwisu  nie równoważą kosztów misji serwisowych, czy to załogowych czy robotycznych. Nic o tym jak teleskop stanie się przez awarie, krótko po uruchomieniu, całkowcie niezdatny do użytku. Bo  te 10 mld $ wydanych na teleskop  to są państwowe czyli "niczyje" pieniądze. Więc jak się zepsuje....to trudno.

    Amerykańskim i nie tylko, systemowym problemem jest początkowe skrajne niedoszcowanie kosztów. Tak było z JWST, z F-22, z F-35 etc. Poprostu poszczególne jednostki budżetowe muszą tak postępować bo inaczej nie dostaną forsy. Stąd redukcja kosztów - mamy tylko 1,6 mld więc  o serwisowaniu nie ma mowy. W międzyczasie (tzn w ciągu ponad 10 lat) koszty rosną ponad-pięciokrotnie, ale początkowe założenia pozostają.

     

    W dniu 21.07.2021 o 12:01, cyjanobakteria napisał:

    1.5 miliona km :) Po to tyle testują, żeby się rozłożyło :)

    Wystarczy, że po rozłożeniu jedno z luster ulegnie mikrouszkodzeniu, albo padnie żyroskop (złośliwośc rzeczy martwych) i d**a blada. Z tymi żyroskopami jest tak w Webbie, że nie maja one części mechaniczych, praktycznie nie będą ulegać fizycznemu zużciu ale jest jeszcze elektornika do nich. Tak czy siak w tak złożonym projekcie zawsze sie może coś popsuć.

     

    W dniu 21.07.2021 o 12:01, cyjanobakteria napisał:

    Jeszcze zerknąłem dokładnie, bo moje optymistyczne szacunki oparłem na czasie przelotu na Księżyc, gdzie jest łatwiej wejść na orbitę. JWST wejdzie na orbitę L2 po prawie 110 dniach!

    Przecież chcemy lecieć na Marsa? Taka załogowa podróż serwisowa to   byłaby  dobra, doświadczalna ścieżką prowadzącą na Marsa, prawdziwy deep space. 


  14. O misje naprawcze apeluje John Grunsfeld, astronauta, któy brał udział w 3 z 5 misji serisowych Hubble'a. Uważa on, że da się podtrzymać pracę teleskopu jeszcze  przez kilkadziesiąt lat. Obecne żyroskopy wytrzymają prawdopodbnie  do połowy lat 20-tych.  Podczas ostatniej misji serwisowej na teleskopie zamontowano odpowiedni port dokujący, a statkiem naprawczym mógłby być odpowiednio dostoswany Orion lub Crew Dragon:

    3965b.jpg

    Produkt SpaceX byłyby nawet lepszy, po pierwsze z powodu znacznie niższych kosztów wyniesienia, a po drugie z powodu próżniowego bagażnika gdzie zmieściłyby się zapasowe części, np. żyroskopy. Na spotkaniu STA, specjaliści, w tym sam Grunsfeld, uznali, że spora część misji serwisowych jest zbyt skomplikowana i przerasta jeszcze możliwości współczesnej robotyki., także w gre wchodzą głównie załogowe misje.

    Tutaj więcej:

    https://www.thespacereview.com/article/3965/1

    i tutaj: https://spacenews.com/op-ed-a-not-so-final-servicing-mission/

    Jednak w czasach gdy z trudem udało się obronić projekt Roman Space Tescope (WFIRST), Sofię, chmury zbierały się nad Webbem, ciężko sobie wyobrazić sytuację, w której NASA wydaje kolejne setki milinów dolarów (bo na tyle szacowane są  koszty  pojedyńczej  misji serwisowaej) bardzo zasłużonego, ale już ponad 30 letniego teleskopu.

    Mnie bardziej jednak interesuje co się stanie gdy setki tysięcy kilometrów od Ziemi nie rozłoży się np.  lustro JWST? Co wtedy? Miliardy dolarów, lata ludzkiej pracy, nadzieje, jak krew w piach?

    Jest Orion i STS, ale mimo to  kompletny brak możliwości serwisowych tak drogiego teleskopu to jakaś farsa.

    Ponadto uważam, że cała para w gwizdek powinna iść teraz  na takie  projekty jak  ATLAST. Lustro o aperturze 16,8 m umieszczone 1,5 mln km od Ziemi dzięki któremu będzie można dostrzec biosygnatury w atmosferach egzoplanet czy  np. ewentualne zmiany sezonowe szaty roślinnej na egozplanetach odległych nawet o 45 parseków. To byłaby  rewolucja.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/ATLAST

    • Dzięki! (+1) 1

  15. A jednak. Oczywiście tutaj mowa o pracach interdyscyplinarnych, bo i takich archeolodzy się podejmują, wspominając np.  ciekawe i kontrowersyjne prace archeologa prof. Przemysława Urbańczyka, na temat prapoczątków państwa polskiego. 

    Jednak głównym zajęciem archeologa jest nadal  badanie pozostałości kultury materialnej, czyli co ziemia wydała w postaci różnych różności, co do których genetyka nie jest w stanie nic powiedzieć.

    Dla archeologii większą  rewolucją są np. drony. Lotnicze zdjęcia archeologiczne po raz pierwszy zastosowano podczas pierwszych prac w Biskupinie, jeszcze przed wojną (chyba z balonu) a teraz...dobry dron (w sensie z odpowiednią zawansowaną optogłowicą i solidną stabilizacją) to wydatek rzędu ok 5 tyś zł. Niby sporo ale uwzględniwszy, że wcześniej płacono po kilkaset zł za godz. lotu samolotem, gdzie sporo zależało od obserwatora-fotografa....to rewolucja. 

    Osobiście znam doświadczonego, terenowego praktyka-detektorysty, który z poziomu gruntu, po roślinności był w stanie rozpoznać miejsce w którym stała 300 lat wcześniej przydrożna karczma. I miało to później potwierdzenie w materiale z ziemi. Ale zajmował się tym non-stop przez kilkadziesiąt lat życia. A z góry widać jednak  dużo, dużo więcej....

    https://archeologia.com.pl/grodzisko-scytow-na-podkarpaciu/

    Grodzisko poddano najpierw badaniom powierzchniowym,  a następnie wytypowano miejsca, w których wykopano sondaże. Dopiero jednak zdjęcia wykonane za pomocą drona uwidoczniły skalę założenia.

    To odkrycie to prawdziwa rewelacja. Oczywiście genetycy też będą mieli robotę.

     


  16.  

    W dniu 9.07.2021 o 17:32, Ergo Sum napisał:

    Tymczasem nacięcia nie wiążą się ze sobą - każde jest niezależne i świadczy o używaniu w jakimś konkretnym celu raczej, niż jako symboliczna ozdoba.

    Być może ta złożoność jest dziełem przypadku, ale czy na pewno?, Aż trudno uwierzyć w w taki zbieg okoliczności:

    https://denkmalpflege.niedersachsen.de/live/institution/mediadb/mand_45/psfile/bild/57/CC_BY_SA_3606c7d7aad00b.mp4

    Zdaje sobie sprawę z ogromnych trudności w naukowej odpowiedzi czy neandertalczyk był w stanie stworzyć sztukę świadczącą o jego zdolności do abstrakcyjnego, symbolicznego myślenia.

    Sztukę tworzył człowiek, którego artefakty nazywamy dziś kulturą szatelperońską. Jedna z hipotez zakłada, że była to kultura wymierającego neandertalczyka. 

    Miała ona powstać w wyniku kontaktu z naszym bezpośrednim przodkiem, człowiekiem kromaniońskim. I teraz pytanie: czy było to ślepe naśladownictwo egzotycznego przybysza przez neandertalskiego kuzyna? Czy raczej rozumne kopiowanie, ponieważ neandertalczyk, pomimo subtelnych różnic w budowie mózgu, był jednak zdolny do pojęcia symboliki, abstrakcyjno-magicznego myślenia?

    To odkrycie byłoby dowodem na tak, dla ostatniej hipotezy.

     

     


  17. 9 godzin temu, darekp napisał:

    Ja też tego tak rozumianego "ideału piękna" nie potrafię zrozumieć (z tych samych powodów)

    Cytat

    Mój problem z paleolitycznym kanonem piękna jest takie, że w większości mamy obraz kobiet chorobliwie otyłych.

     Nie wy jedni ;).

    Alan i Barnaby Dixon z Uniwersytetu Wiktorii w Welington przeprowadzili badania dotyczące postrzegania figurek Wenus przez współczesnych ludzi. 116 ochotników oceniało 14 paleolitycznych figurek Wenus, oceniając je w takich kategoriach jak wiek (młodzieńczy, młody dorosły, średni, starczy), to czy jest w ciąży, oraz atrakcyjność fizyczną w skali Likerta. Każda z figurek miała określony współczynnik WHR (stosunek obwodu tali do bioder) - jako obiekt porównawczy przedstawiono figurkę współczesnej, atrakcyjnej dla większości mężczyzn,  kobiety.

    W atrakcyjności fizycznej zwyciężyła wspólczesna figurka (na grafice nr 11), drugie miejsce zajęła, z dwa razy gorszym wynikiem Wenus z Petrkovice (nr 10):

    https://www.hindawi.com/journals/janthro/2011/569120/fig1/

    Ostatnie miejsce zajęła najsłynniejsza Wenus z Willendorfu. (nr 1)

    Wyniki badań były takie, że ogólnie Wenus były oceniane jako wizerunki kobiet młodych-dorosłych lub w wieku średnim. Z 14 wenus, zaledwie 3 mialy WHR przystający do współczesnych kanonów i one były uznane przez współczesnych  za najatrakcyjniejsze. Ma to  wg. obecnej wiedzy sens, bo wąska talia i duże piersi to najwyższy poziom estradiolu i progesteronu,  co przyczynia się do większej płodności. 

    Tutaj artykuł na powyższy temat,  przedstawiający metodykę badań i wyniki:

    https://www.hindawi.com/journals/janthro/2011/569120/

    Wg. autorów, powołujących się na badania Singha, w starożytności figurki kobiet z trzech kontynentów, miały WHR wynoszący 0,7-0,9 a więc zbliżony do współczesnego kanonu kobiecej atrakcyjności. 

    Więc czemu paleolityczne Wenus są w przeważajacej części grube? Problem otyłości lub przynajmniej znacznej nadwagi mógł już wtedy występować u dobrze odżywionych wieloródek.

    Dixonowie proponują następującą odpowiedź - były trzy typy Wenus:

    - młode, szczupłe, nieródki - takie seksualne wyobrażenia kobiet, coś jak popularne jeszcze 25-30 lat temu  plakaty cycastych pań wiszące w warsztatach samochodowych czy innych męskich, robotniczych szatniach ;)

    - Wenus w ciąży -  symbol przemiany kobiety

    - Wenus otyłe - symbol przetrwania trudnych czasów.

    To ostatnie ma szczególny sens. 

    Dixonowie na to zwrócili uwagę, większość otyłych Wenus powstało w czasach maximum zlodowacenia.

    Od siebie dodam, że chyba wszystkie znane figurki z wcześniejszej kultury, oryniackiej, prezentują kobiety z niskim WHR. Kultura oryniacka, tożsama z pierwszą falą homo sapiens, które na dobre zadomowiła się w Europie, działała w nieco lżejszych warunkach. Niestety, z tego okresu mamy ledwie pojedyńcze artefakty, więc trudno wyciągać szersze wnioski.

    Tym nie mniej taka otyła Wenus z Wilendorfu powstawała w cieżkich, subpolarnych czasach. Więc mogła  symbolizować nadzieje na przetrwanie. Nie przeszkadzało to jednak  ówczesnym twórcom rzeźbić figurek kobiet szczuplejszych.

    Druga na podium Wenus z Petrkovic (również powstałą w okresie bliskim maximum zlodowancenia) ma jednak np.  krótkie nogi , ułożone kolanami względem siebie. To był chyba popularny motyw, rekonstrukcja Wenus z Avdejeva:

    425aced8fa1f982de7f46db7a7fe3337.jpg

    Także tej paleolitycznej, trudnej teraz do odczytania symboliki było sporo.

     

     

    • Pozytyw (+1) 1

  18. W dniu 14.07.2021 o 07:45, Jajcenty napisał:

    Nie wiem czy nie przekombinowano :D

    W żadnym wypadku. Te magdaleńskie wenus ( i nie tylko magdaleńkie)  przedstawiają steatopygie:

    images?q=tbn:ANd9GcRRmjpye43miGLYO1MK_pT

    images?q=tbn:ANd9GcRMFXqv2sK2onBhOg6wv4A

     

    Wspólna cechą paleolitycznych  wenus jest prezentowanie kobiety ze staetopygią (mniejszą bądź większą )  lub/i  w ciąży. 

    http://encyklopedia.naukowy.pl/Steatopygia

    "Steatopygia bywa jeszcze, a w odległej przeszłości często była ideałem kobiecości u ludów prymitywnych, co wyraża się m.in. w sztuce prehistorycznej"

    Natomiast u  wenus magdaleńskich doszło do zeschamtyzowania postaci kobiety. Ten styl nazwano Gonnersdorf (od nazwy stanowiska archeologicznego). Cechami charakterystycznymi była generalizacja postaci i ekspozycja wielkiej pupy. Niektóre wenus był używane także jako wisiorki.

     

     

     

     


  19. Niestey, ale wygląda, że w temacie wierzby płaczącej zbyt optymistycznie oceniłem naszą polską  rzeczywistość. Dosłownie 3 dni po napisaniu posta potężna wichura poważnie uszkodziła jeden z glównych konarów. Zgłoszone to zostało do administracji, bo taki konar jednak stanowi zagrożenie - usłyszeliśmy, że wierzba zostanie po prostu wycięta....cała. Trzeba będzie jakoś rozsądnie działać w jej obronie. Żeby chociaż te fragmenty zostały.


  20. Tutaj:

    https://dzicyzapylacze.pl/dzikie-pszczoly-a-pszczola-miodna-2/

    artykuł szerzej poruszajacy omawiany problem. 

    W dniu 9.07.2021 o 02:12, cyjanobakteria napisał:

    To już kolejny raz, kiedy słyszę, że próba rozwiązania czy załagodzenia jednego problemu, powoduje kolejne.

    Z powyższego artykułu wynika, że z pszczołą miodną nie ma problemu, jest wprost przeciwnie - ma się znakomicie. Ilość rodzin pszczelich w Polsce rośnie od ponad 20 lat w skali 3-4% rocznie, obecnie w Polsce szacuje się liczbę pszczół miodnych na ok 60 mld. Przekichane to mają te dzikie gatunki.

    Ciekawy wywiad, o wadliwości ochrony gatunkowej i dlaczego powinniśmy dbać o środowisko trzmieli (nieco mniej wydajnych zapylaczy od pszczół miodnych, ale nie bedących, w przeciwieństwie do pszczoły miodnej, oportunistami kwiatowymi):

    https://uni.wroc.pl/marcin-kadej-chcesz-pomoc-trzmielom-ratuj-siedliska/

    A wracając do trzmieli… Nie wszystkie kwiaty są przystosowane do tego, żeby zapylała je pszczoła. Ze względu na ich budowę i głębokość kielicha, a co za tym idzie na długość języczka tych owadów. U pszczoły języczek, proboscis, ma długość 6,3-6,5 mm. W przypadku trzmieli krótkojęzyczkowych – bo dzielimy je na krótko-, średnio- i długojęzyczkowe – to 9 mm, podczas gdy u długojęzyczkowych nawet 15 mm. Kolejna bardzo ważna cecha trzmieli to tzw. zapylanie wibracyjne. Trzmiel zawisa przy kwiecie pomidora czy borówki wysokiej, łapie żuwaczkami fragment krawędzi płatka korony i pracą własnych mięśni, a co za tym idzie – skrzydeł, bo cały czas jesteśmy w zawieszeniu, wywołuje falę uderzeniową o częstotliwości 400 Hz, która powoduje otwarcie się pylników i wysypanie pyłku na ciało owada.

    Wystarczy, że poprzez swoje działanie zmniejszymy populacje trzmieli (które w mieście czują się bardzo dobrze), a wpłynie to na dużą liczbę gatunków roślin. Tu widać jak skomplikowanym mechanizmem jest ekosystem, jak łatwo go zdemolować.

    ps. W zeszłym roku, obok miejsca mojego zamieszkania, wiatr ułamał konar płaczącej wierzby. Na szczęście zarządca nie zrobił dalszej kosmetyki i pozostała wdzięczna dziupla. Szybko  zagnieździła się w niej rodzina trzmieli, która dzięki temu, że pobliska łąka przestała być regularnie koszona, miała co robić. Takie drobne, ale sensowne kroki, lepiej wpływają na ekosystem niż stawianie uli.

    • Pozytyw (+1) 2

  21. W dniu 8.07.2021 o 13:46, Ergo Sum napisał:

    Operowanie tylko ceramiką jest potrzebne i nikt tego nie neguje, ale opieranie się tylko na tym, to jak stwierdzanie jaką mamy narodowość po napisach na opakowaniach z hipermarketów. Archeolodzy pewno by stwierdzili, że portugalską. ;)

    Np. genetyka wyraźnie wskazuje na obecność Słowian
    (nie żadnych turbo-Lechitów) przed VI wiekiem, tak samo, nazwy rzeczne, zwyczaje plemienne opisywane przez kupców bizantyjskich -  ale wzory na "pucharakch lejkowych" temu przeczą - więc nie i koniec

     

    W dniu 8.07.2021 o 22:21, peceed napisał:

    Genetyka jest pewniejsza. Lingwistyka również. Więc jeśli falsyfikują one podejście ceramiczne w sytuacji kiedy jest to możliwe, to falsyfikują to podejście również gdy "nie ma niczego innego".
    Skoro bada się "kultury", to trzeba przyjąć że badany podmiot ma charakter memetyczny.
    Pomiędzy kulturą, lingwistyką i genetyką mamy jedynie korelacje.

    Podejście, że społeczeństwa da się podzielić na niezależne etnicznie, genetycznie i kulturowo grupki które zajmują określony teren, przesuwają się i pęcznieją jest bardzo naiwne, a taki obraz świata wyłąnia się z prac archeologów.

     

    Prosze wybaczyć, ale z przytoczonym cytatów można wnioskować, że macie mocno zestarzały pogląd na archeologie lub\i brak zrozumienia czym jest kultura archeologiczna. Zresztą czasy Kossiny i jego uczniów, gdy kultury archeologiczne utożsamiano z konkretnym etnosem ( ta "wojna o słowiańskość Biskupina") minęly. Dziś dominuje, i bardzo dobrze, zupełnie inne myślenie. 

    Kultura archeologiczna to rodzaj jednostki (takie też wytępują min. w klasyfikacji biologicznej), która służy tylko i wyłącznie uporządkowaniu artefaktów i miejsc ich nagromadzenia (stanowisk) w celu stworzenia jednostki klasyfikacyjnej (np. kultury).

    Kulture to sobie wymyślają archeolodzy, żeby było im łatwiej. Więc @Ergo Sum 

    Cytat

    w szczególności dotyczy fatalnych pomysłów na odrębność kultur na podstawie wzorków na garnkach, czy choćby początków historii Polski. I dalej uparci.

    Utworzenie kultury na podstawie" powtarzających się wzorów na garnkach " ma jak najwiekszy sens, bo to jest archeologiczny warsztat, który archeologowi pozwala nieco okiełaznać "bałagan". Więc proszę oddzielić pojęcie kultury archeologicznej i nie utożsamiać jej z konkretnymi ludźmi, którzy mogli  z owych   artefaktów korzystać.  Raczej takie podejście jest obecnie już rzadko spotykane. Np. obecnie raczej nie ma wiekszych wątpliwości, że  wyroby, które archeolodzy klasyfikują jako kultura wielbarska, należały do plemion Gotów i Gepidów. A mimo to nie piszę sie gocka fibulla, a fibulla typu x wg. typologii Almgrena.

     

    W dniu 8.07.2021 o 22:21, peceed napisał:

    Podejście, że społeczeństwa da się podzielić na niezależne etnicznie, genetycznie i kulturowo grupki które zajmują określony teren, przesuwają się i pęcznieją jest bardzo naiwne, a taki obraz świata wyłąnia się z prac archeologów.

    Tak, a z jakich, oczywiście tych współczesnych prac?

    W pracach stricte archeologicznych, archeolog zawsze będzie posługiwał się terminem kultura archeologiczna (oczywiście dotyczy to gównie  archeologii prehistorycznej i protohistorycznej).

    I proszę  z archeologów nie robić głupców, w opracowaniach czy też choćby dyskusjach dotyczących szerszego, interdyscyplinarnego spojrzenia na historyczne  zagadnienia, szeroko korzystają obecnie z najnowszych zdobyczy innych dziedzin naukowych, choćby genetyki. 

    https://histmag.org/Pokochaj-genetyke-historyku-18915

    Świetny artykuł, ale autor niepotrzebnie wyraża takie obawy. W dyskusjach młodych archeologów czy historyków więcej jest teraz powoływania się na zdobycze genetyki niż badań kultur materialnych. Oczywiście dotyczy to, powtórze, głównie archeologi pre- i protohistorcznej.

    •  

  22. W dniu 29.06.2021 o 11:37, pogo napisał:

     

    Ja się raczej zastanawiam czy to nie jest dowód/poszlaka na to, że neandertalczycy wyewoluowali później niż Homo Sapiens.

    Akurat to konkretne znalezisko, o ile jest oczywiście poprawnie datowane, takim dowodem czy poszlaką raczej nie będzie - w owym okresie mamy już  prawie w  pełni ukszałtowane dwa gatunki człowieka, homo sapiens fosilis i homo sapiens neandertalensis,  które przez dziesiatki tysięcy lat szły łeb w łeb w poziomie rozwoju kulturowego.

    Ale rozumiem wątpliwości. Fundamentalną kwestią jest definicja gatunku. W przypadku obu gatunków, h.s. f. i h.s.n. ścierają się dwie koncepcje. W hipotezie dwufazowej neandertalczyk powstał  "dosyć szybko" w wyniku  szybkiej adaptacji do zmian klimatycznych związanych ze zlodowanceniem Saale (środkowopolskie/Riss), a w hipotezie  akrecyjnej jako powolnych zmian wieloetapowych. 

    Podobnie u naszych przodków, ścierają się hipotezy "afrykańska" OOA (pożegnanie z Afryką),  z multiregionalną, gdzie archaiczny, "afrykański" h.s., mieszał się z innymi, mniej lub  bardziej prymitywnymi hominidami. I to krzyżowanie miało, wedle tej hipotezy, być gradientem prowadzącym do powstania współczesnego człowieka. 

    Wszystkie cztery hipotezy zakładają, że naszym (h.s..), neandertalczyków i denisowian,  wspólnym przodkiem jest h. heidelbergensis (który wyelouował z afrykańskiego h. erectus)

    Czyli to odkrycie może być jakąś poszlaką/ dowodem dla wsparcia hipotezy multiregionalnej - różne gatunki ówczesnych hominidów krzyżowały się ze sobą, a jak pokazuje powyższy przypadek, odkrywamy ich coraz więcej.

    Silniejsze wsparcie ma hipoteza OOA, "mitochondrialnej Ewy", wyewoluowaliśmy raz, gdzieś 150-200 tyś lat temu w Afryce Wschodniej, ale dopuszcza się ostatnio w tej hipotezie wpływ lokalnego krzyżowania z innymi gatunkami archaicznych  ludzi (to odkrycie to również wsparcie dla tego uzupełnienia).

    Tak czy inaczej najwięcej będą mieli do powiedzenia genetycy. 

    Ps. Mutacje genów ADSL, GLDC i SLITRK1, które odpowiadają  za nadpobudliwość i agresywność, nie zostały odkrytę u neandertalczyków, za to są u homo sapiens. Może to ozanczać, że w kontaktach z naszymi przodkami neandertalczycy byli trochę na słabszej pozycji - jako łagodni, nieco wycofani (autystyczni?) siłacze. Wschodni Azjaci, którzy mają o 30 % neandertalskich genów więcej niż biali, też są łagodniejsi. W USA mają niższe wskaźniki przestępczości (przynajmniej rejestrowalnej) niż biało-czarni. 


  23. W dniu 28.06.2021 o 14:04, cyjanobakteria napisał:

    NASA trzyma w magazynie dwie satelity klasy HST przekazane przez NRO w 2012. Nie pamiętam czy nie mają pomysłu na to, jak je wykorzystać czy brakuje im środków w budżecie.

    Konkretnie był to ten typ satelitów:

    https://en.wikipedia.org/wiki/KH-11_Kennen

    W sierpniu 2011 roku nastąpiło przekazanie satelitów do NASA. Jest to jednak świetna wiadomość dla NASA, gdyż ta agencja otrzymała rekomendację umieszczenia obserwatorium w podczerwieni na orbicie na początku przyszłej dekady. Misja miała się nazywać WFIRST (Wide Field Infrared Survey Telescope). Celem misji WFIRST byłoby dokonanie przeglądu całego nieba w podczerwieni w poszukiwaniu ciemnej energii, śladów odległych supernowych, soczewek grawitacyjnych oraz egzoplanet.

    Użycie jednego lub dwóch podarowanych satelitów pozwoliłoby oszczędzić setki milionów dolarów na tej misji, co jest doskonałą wiadomością w czasach, gdy NASA boryka się z problemami natury finansowej. Oczywiście, podarowane teleskopy trzeba będzie jeszcze przez lata składować w odpowiednich warunkach oraz wyposażyć w odpowiednie instrumenty najnowszej generacji, co nie będzie prostym i tanim zadaniem. Jednakże, brak potrzeby konstruowania i testowania całego satelity i w szczególności układu optycznego jest ważnym czynnikiem ekonomicznym.

    Więcej: https://kosmonauta.net/2012/06/2012-06-05-nasa-kh-11/

    Także satelity te są podstawą do opracowania teleskopu WFIRST a obecnie  Nancy Grace Roman Space Telescope:

     

    https://en.wikipedia.org/wiki/Nancy_Grace_Roman_Space_Telescope

    i tutaj: https://roman.gsfc.nasa.gov/why_Roman_Space_Telescope.html

    Trump chciał ten program anulować, ale udało się go obronić. Start misji planowany jest na połowę lat 20-tych.

    Wybrano już "oczy" teleskopu: https://www.nasa.gov/feature/goddard/2021/nasa-s-roman-space-telescope-selects-24-flight-quality-heat-vision-eyes

    Zapowiada się ciekawie!

    • Pozytyw (+1) 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...