Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Jarkus

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    161
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Zawartość dodana przez Jarkus

  1. Przeczytałem tekst. 2 razy. Może mi coś mimo wszystko umknęło, ale mam takie spostrzeżenia: 1) Facio niczym się nie szczyci. 2) Pisze wyraźnie: "Czy można stać po środku? Czasami przesunąć się trochę (...) tam, gdzie nakazuje własne, a nie cudze sumienie?" Po środku to nie z boku. To po prostu inny wybór, niż ten, którego każą nam dokonywać. I powstrzymywanie się od działania wcale nie jest tu jakimś proponowanym wyborem. Wyraźnie proponuje całe spektrum możliwości pomiędzy tymi ekstremami.. 3) Sam fakt upublicznienia takiego tekstu jest zachowaniem całkiem różnym od "jedynie wybałuszania gał". Jest publicznym napiętnowaniem polaryzacji poglądów w której lubują się przeróżne media. Proponuję zatem taką metodę, zanim kogoś sponiewierasz: Przeczytaj - nawet kilka razy. Postaraj się zrozumieć. Jak widzisz, że jednak trzeba taką osobę sponiewierać za coś "słabego", to przeczytaj jeszcze raz. Ze szczególną intencją znalezienia fragmentów, które jednak tej "słabiźnie" przeczą. Jak dalej ci wychodzi, że ta osoba to jakiś słabiak, to dopiero wtedy sobie na niej używaj. Da się. I z całą pewnością nie można przyjąć założenia, że to jakaś niewytłumaczalna "Tajemnica". Pamiętaj 3grosze: kto próbuje zniechęcić cię do myślenia - ten nie jest twoim przyjacielem. Mógłbym się do tego odnieść, jednak nie dostrzegam związku z tematem ani z moją wypowiedzią którą tak skomentowałeś. To już jest arogancja: mówisz, że lepiej wiesz, przez co stracili wiarę. Wyobraź sobie, że są tacy, którzy stracili wiarę z innych przyczyn. Np. z powodu okrucieństw, których byli świadkami. Albo z powodu osobistych tragedii. Albo przez zły przykład osób, które miały być i były religijnymi autorytetami, a okazały się popaprańcami, oszustami albo zwyczajnie grzesznymi hipokrytami. Albo jeszcze z wielu innych powodów. Ale nie - ty wiesz, że wiarę traci się przez logikę. To po pierwsze. A po drugie: Niezależnie, czy stracili wiarę przez logikę, czy z jakiejkolwiek innej przyczyny - to fakt pozostaje faktem: kiedyś wierzyli. Kiedyś mieli wiarę. I mają pojęcie, o czym mówią. I po trzecie: Nie wiem, czy już zauważyłeś, co żeś palnął? Każdy w miarę ogarnięty wierzący pewnie jak to przeczytał, to sobie "palmfejsa" zafundował. Twierdzisz, że wiarę traci się przez logikę? Czyli - im więcej logiki, tym słabsza wiara? Im silniejsza wiara, tym bardziej nielogicznym musi być wyznawca? Wyobrażasz sobie, ilu ludzi właśnie obraziłeś? I jak marnie "przysłużyłeś" się swojej (i każdej innej) wierze? Pisałem już - jeśli wierzysz, że zostałeś stworzony na wzór i podobieństwo najinteligentniejszego, najlogiczniejszego bytu - postaraj się użyć logiki do obrony swojej pozycji. Lub do zrozumienia swoich błędów i zmiany tej pozycji. Zamiast obrażać się na logiczne myślenie. Nie ma co się na siłę okopywać. Zauważ, że ani razu w tym wątku nie atakowałem religii jako takiej. Nie zgodziłem się z kilkoma twoimi twierdzeniami. I z postawą niektórych "zarządzających" - których sam słusznie nazwałeś niedoskonałymi. Głównie w kwestii zadawania (niewygodnych) pytań, szkodliwości myślenia, "niemożliwości" wytłumaczenia pewnych ludzkich cech na drodze badań naukowych i logicznego rozumowania. Jeśli boisz się, że taki drobiazg jak odrobina logiki zabije twoją wiarę, to w takim razie sam się oszukujesz. To prawdopodobnie znaczy, że już nie wierzysz, tylko jeszcze nie chcesz się sobie do tego przyznać. Czyli o co chodzi? Słownik języka polskiego PWN: wolność sumienia «prawo do swobodnego wyboru przekonań, poglądów, wyznawanej religii itp.» Postulujesz zniesienie zasady wolności sumienia?
  2. Właśnie o tym pisałem - wydawało mi się, że dość jasno. Jeśli nie, to jeszcze raz: wśród ateistów jest sporo takich, którzy wiarę, czyli to wewnętrzne, osobiste przekonanie o istnieniu Boga mieli. Jeśli wolisz takie określenie - dostąpili tej łaski. I dlatego - jeszcze raz to powtórzę - mają doskonałe zielone, fioletowe czy jakie tak chcesz pojęcie o czym mówią. Jasne, iskra pomaga. Jak w powszechnie znanej historii świętego Pawła. Albo w przypadku milionów nawróceń tych, którzy usłyszeli słowa głoszone przez misjonarzy, zobaczyli dobro, które ci czynią* i uwierzyli. Jednak ta iskra niekoniecznie musi być. Generalnie ludziom dość łatwo zaimplementować jakąś wiarę. A już najłatwiej, jeśli wychowuje się ich w jakiejś wierze od maleńkiego szkraba. *Tak, wiem - byli też tacy misjonarze, którzy słowo wspomagali ogniem i mieczem, ale nie o nich tutaj piszę. Ech, chciałbym żyć w świecie, w którym nikt nie wpadałby w kompleksy i nie czuł się gorszy od innych z powodu swojego wyznania czy jego braku. Ani z powodu koloru skóry, figury czy w ogóle wyglądu. Czy orientacji seksualnej, zainteresowań, wykształcenia i czego tam jeszcze. Ale to chyba nie byłby już "świat", tylko "raj". Masz rację, chodzi o wiedzę na temat mechanizmów wiary. I na ten temat (ale też w temacie religii) stopnie naukowe robią zarówno ateiści jak i wierzący. I tu już zdecydowanie nie masz racji. Jesteśmy bytami biologicznymi. To fakt - niezależnie, czy stało się to w wyniku spontanicznego powstania życia i późniejszej ewolucji, czy przez świadomy akt stworzenia. Mamy wbudowane biologiczne mechanizmy, które sprzyjają zjawisku wiary. I możemy je badać - niezależnie od tego, czy badacz jest wierzący, czy nie. Jedyna różnica w tym, że badacz ateista powie jak Astro - że "religia wyszła przy okazji i "niechcący"" a wierzący, że było to częścią świadomego aktu stworzenia. Ciężko zresztą oczekiwać od stwórcy, któremu najwyraźniej nie jest obojętne to, czy jego "dzieci" w niego wierzą, czy nie - żeby stworzył je z mechanizmami biologicznymi przeciwdziałającymi zjawisku wiary. To tak, jakby z jednej strony deklarował, że je kocha, a z drugiej obligatoryjnie skazywał je na potępienie. To chyba pozostawi w dobrym humorze tych wierzących, którzy z jednej strony mają na tyle inteligencji i ciekawości, że zadają pewne pytania i chcieliby znać na nie odpowiedź, a z drugiej strony słyszą od wielu (aczkolwiek z wyjątkami) "zarządzających" religią: "nie pytaj", "to Tajemnica", "nauka nigdy tego nie pojmie", "to grzech zadawać takie pytania" itp. Powiem więcej. Wyznawca każdej religii, która uczy, że człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo swojego wszechmogącego, wszechwiedzącego stwórcy ma obowiązek zadać tyle pytań, ile jest w stanie i znaleźć na nie odpowiedzi. Bo im więcej wie, tym bliżej jest wszechwiedzącego. Im więcej potrafi - tym jest bliżej wszechmogącego. I jeśli wierzy, że jego stwórca jest nieskończenie inteligentny, to powinien używać swojej ludzkiej inteligencji jak najlepiej potrafi. Bo przecież zgodnie z doktryną - 1) została ona mu dana (tak został stworzony) i 2) w dodatku na podobieństwo stwórcy. Zatem każdy przedstawiciel takiej religii, który mówi "nie zadawaj pytań i nie myśl za dużo" głosi herezję. Nieważne jak wysoko w hierarchii się znajduje. No chyba, że wierzysz, że zostałeś stworzony na obraz i podobieństwo pieczarki - by być trzymanym w ciemności i pozwalać karmić się gównem.
  3. Dobre pytanie, żeby zrobić burzę w szklance wody Jeśli jednak chcesz konstruktywnej dyskusji, to: 1. Zdefiniuj "narząd" 2. Sprawdź czy pasuje do definicji (być może z pomocą innych forumowiczów, jeśli sam nie jesteś pewien). A może okaże się, że definicja wymaga tuningu? 3. Jeśli ci wychodzi, że nie pasuje - to zaproponuj bardziej adekwatne określenie.
  4. Koszty zwykle są. Nieraz nawet spore. Różnica jest taka, że za "dajkę w żyłę" musisz zapłacić z góry (płacisz i dostajesz działkę). W religii płacisz z dołu. Datki i darowizny dla związków wyznaniowych (bywają całkiem pokaźne) oraz czas przeznaczany na praktyki religijne - który mógłby być wykorzystany inaczej, być może bardziej produktywnie.* W sensie ekonomicznym - bo taki był kontekst wcześniejszej wypowiedzi. * Zaznaczam, że opisuję tu zaobserwowane fakty. Nie chcę w tym wątku wchodzić w dyskusję, czy tą cenę (w pieniądzu, innych dobrach i czasie) warto płacić. U podstaw tego twierdzenia tkwi błędne założenie, że ateiści takimi się już urodzili. Jasne - tacy też są.* Jednak ogromne rzesze ateistów wywodzą się z jakiejś religii. Byli wyznawcami. Często nawet gorliwymi. I mają bardzo dobre pojęcie o czym mówią. *Tak, wiem - nikt nie rodzi się wyznawcą czy ateistą. To skrót myślowy. Mam nadzieję - zrozumiały. Nie tylko zarządza ale i je tworzy. Religia to system wierzeń i praktyk. Nawet jeśli fundament religii to zapisy, które jako wierny uznajesz za natchnione - przekazane bezpośrednio przez bóstwo (np Biblia, Koran) to cała reszta praktyk - ryty, interpretacje natchnionych pism, wskazówki dotyczące postępowania wyznawców w życiu - to dzieło ludzi którzy byli i są. Dlatego nie można powiedzieć, że religią człowiek tylko "zarządza". I właśnie: Jeśli "patologia" jest uznawana przez znaczącą część wyznawców (a tym bardziej przez większość) za postępowanie zgodne z nakazami wiary, to jest po prostu częścią tej religii. Prawda. Jednak ewolucja nie dzieje się sama z siebie. Wynika z ciągłej presji. Dlatego - jeśli chcesz dać szansę przyszłości i sam mieć jakieś w tej przyszłości szanse - nie wystarczy biernie na nią czekać. Trzeba wywierać presję "na religie". Czyli na tych niedoskonałych "zarządzających" i na "patologie" w religiach. Za Wikipedią: "Według różnych szacunków istnieje od 4200 do 10 000 religii. Samych wyznań chrześcijańskich jest ok. 41." OK. Tylko.. Czego to dowodzi?
  5. Właśnie o tym pisałem : jesteś w stanie zadać sobie takie pytanie. I odpowiedzieć sobie na nie. I odpowiednio zareagować. Nawet, jeśli trochę "fanu" szkoda. O! Tego akurat jest sporo. W postaci książek, wykładów, artykułów, filmów, dyskusji. Nic, tylko przebierać!
  6. Nie masz co się kremien wysilać. Jak typ w czterozdaniowej wypowiedzi zmieścił "srai", "cep" i "srapla" to widać, że to po prostu aspirujący troll. Aspirujący - bo to nie żaden rekord i jak chce się wykazać na prawdziwym trollowisku, to musi gdzieś poćwiczyć - żeby sobie tam właśnie wstydu nie narobić. Padło na KW, bo tu takich często nie widujemy. Ja patrzę na takich z rozbawieniem. Nawet dałem mu "pozytywa". To znaczy - "negatywa" na KW, ale dla trolla to jak "pozytyw". Niech ma i się cieszy.
  7. Jest miejsce. W dodatku zajęte już przez KaiOS, który w 2 lata zdobył ponad 100 mln użytkowników i nadal idzie przebojem. Jest przeznaczony raczej dla "ficzer-fonów" niż smartfonów i zyskuje popularność nie tylko w biednych krajach, w których większość obywateli nie chce wydać na fona więcej niż 20-30 baksów. Na balangę, na plażę czy na imprezę masową gdzie łatwiej stracić telefon niektórzy wolą wziąć takie ustrojstwo niż swojego ukochanego smartfona. Sam zamierzam w tym roku kupić takie urządzenie i zastąpić mojego LG A290. Dzielnie mi służył jako zastępczy telefon w takich właśnie sytuacjach przez wiele lat, jednak brak mu funkcji, których dziś oczekuje się od fona. A KaiOS ma niemal wszystko, co trzeba. I z czasem ma coraz więcej. Inna sprawa, czy na rynku smartfonów jest miejsce na trzeci system?
  8. Racja. Coś mi kołatało o impulsach elektrycznych. A rzeczywiście - są synapsy elektryczne i chemiczne. Moje niedbalstwo - palnąłem odpowiedź nie sprawdziwszy uprzednio, Dalej jednak chemiczne porozumiewanie się między sobą mrówek (osobników) nie jest takie jak porozumiewanie się ze sobą komórek nerwowych. Nawet jeśli pominąć (tylko niby dlaczego?) część elektryczną. To całkiem inny mechanizm. Racja. Jeśli hakowaniem nazwiesz każde oddziaływanie chemiczne (w tym genetyczne), które zmienia zachowanie zdrowego organizmu tak, żeby zaczął działać na własną szkodę. Albo wyłączysz mu mechanizmy obronne i sprawisz, że da się organizmem sterować dla własnej korzyści. Jednak u mrówek możesz powtarzać hakowanie ile tylko zechcesz i zawsze otrzymasz ten sam efekt. To właśnie wykorzystują pasożyty. Choćby takie, o których pisałem. To właśnie miałem na myśli pisząc "algorytm przeciw algorytmowi". Jeśli jednak człowieka (ale nie tylko) tak zhakujesz to zwykle już po pierwszym razie widzi, że to mu nie służy i więcej się nie da. Lub przynajmniej będzie się pilnował. Będzie trzeba użyć innej metody. Nawet jeśli zadziała, to kolejnym razem będzie jeszcze trudniej - człowiek zacznie nie tylko się pilnować, ale będzie unikał takich ryzykownych sytuacji, w których w ogóle musi się pilnować. Jest to pewne uproszczenie - niektórzy hakują się sami, inni "nie widzą" że coś im szkodzi - wypierają to, itd. Ale sądzę, że różnica jest widoczna. Mrówki przy całej swej złożoności i naprawdę wspaniałych, rozbudowanych algorytmach - nie zmienią ich same. Nawet nie dostrzegą, że coś jest nie tak. Może ewolucja coś gdzieś kiedyś przełączy. A może nie. Dlatego nie są "genialne". Nas nie da się tak zhakować. No chyba, że jest się reptilianinem. Tym się udało. Podobno żyją wśród nas i nawet nami rządzą, a my tego nie dostrzegamy
  9. Daj spokój! Chyba, że używasz "genialne" w sensie "wspaniałe, niesamowite". Mrowisko wykonuje niezwykle skomplikowane algorytmy. Ja też jestem pod wrażeniem, co miliony lat ewolucji potrafiły zdziałać. Ale nie ma tam miejsca na "kombinowanie", myślenie poza utartymi schematami - jak to się dzieje u ludzkich geniuszy. Albo u niektórych innych zwierząt (ostatnio zafascynowała mnie inteligencja ośmiornic). Mrówcze algorytmy da się zhakować. I często się tak dzieje. Są owady, które potrafią żyć sobie w mrowisku kilka miesięcy zjadając mrówcze larwy i jaja i uchodzi im to na sucho. Są gatunki mrówek, których królowa potrafi przekonać robotnice obcego mrowiska (i innego gatunku!), żeby zabiły swoją matkę i przyjęły w jej miejsce uzurpatorkę. I to "genialne" mrowisko nigdy się nie zorientuje, że coś tu nie gra. Algorytm przeciw algorytmowi. Nie trafiłeś. Nasze komórki nerwowe porozumiewają się przez impulsy elektryczne
  10. Jedno nie wyklucza drugiego. Nie stawiaj znaku równości między wolnością a anarchią. Jak chwilę pomyślisz i przyjrzysz się innym stadom niż mrówczym, to sam to zauważysz. Stada (a bywają nawet takie, w których skład wchodzą osobniki więcej niż jednego gatunku) mogą się różnić i to bardzo poziomem i złożonością zachowań społecznych. Takie np. wielotysięczne stada gnu wraz z zebrami, gazelami i żyrafami. Powstają gdy zwierzakom się to "opłaca" i rozchodzą się na mniejsze, gdy tak jest dla nich lepiej. Nikt je do tego nie zmusza. A choćby i wilki. Młode tworzą (dynamicznie) własną, osobną hierarchię w stadzie. Walka o pozycję wymaga indywidualizmu? A gdy dobiorą się w parę - odchodzą, żeby założyć własną watahę. I "szefostwo" dotychczasowej nie powstrzymuje je. To wolność. Proszę bardzo: że lubimy (poza oczywiście pewnymi wyjątkami) funkcjonować w grupach i jesteśmy w tym funkcjonowaniu bardzo efektywni. W dodatku jesteśmy na tyle skomplikowani, że potrafimy funkcjonować równocześnie w wielu grupach. Rodzina, grupa koleżeńska, rówieśnicza, drużyna harcerska, fanklub, partia polityczna, związek wyznaniowy, naród, państwo. Nie widzę związku pomiędzy bezdomnością, narodowością i liberalizmem. Jeśli coś takiego piszesz, to powinieneś to jakoś wykazać. No chyba, że zamiast tego postulujesz wprowadzenie systemów mniej liberalnych, gdzie bezdomnych zagania się do przymusowej pracy czy likwiduje. Takie systemy już (jako ludzkość) przerabialiśmy. Jeśli stawiasz tezę, że jesteśmy stadni na podobieństwo mrówek, to ciężar dowodu leży po twojej stronie. Ja nie zamierzam wykazywać podobieństwa "ludzkich stad" do tych innych gatunków. OK. Zgoda. Stado = grupa osobników związana jakąś formą organizacji społecznej -> mrowisko podpada pod taką definicję. Jak pewnie zauważyłeś już w pierwszym akapicie. Znowu opowiadasz jakieś zmyślone historie. I takimi pozostaną, dopóki nie wykażesz, że to liberalizm (rozumiany jako wolność i indywidualizm) uczynił. Bo to, że ludzie żyjący w liberalnych społeczeństwach czasem stają się bezdomnymi lub popełniają samobójstwa nie oznacza z automatu, że to wina tego systemu. O wiele łatwiej za to wykazać, że systemy totalitarne tłamszące indywidualizm i wolność zapobiegały bezdomności bo "dały dach nad głową" milionom obywateli w obozach koncentracyjnych czy łagrach i zapobiegały wielu samobójstwom bo wcześniej same wieszały, rozstrzeliwały, gazowały itd. potencjalnych samobójców. To jestem skłonny nazwać zbrodnią. Nie będę z tym polemizował. Załóżmy, że tak było. Jednak nijak to nie dowodzi, że (żaden) człowiek nie potrzebuje (nigdy) przewodnika. Przykłady na wręcz coś przeciwnego można by mnożyć w setki czy tysiące. Ale wystarczyłby tylko jeden, by to twierdzenie obalić. Ja podam 3: dziecko potrzebuje przewodnika (rodzica, opiekuna) żeby nauczyć się czynności niezbędnych do osobniczego przetrwania i jak żyć w społeczeństwie. Adept jakiejś dziedziny (muzyk, stolarz, lekarz) potrzebuje "mistrza" który nauczy go tego, co powinien wiedzieć i umieć. Alkoholik wychodzący z nałogu, spotykający się w grupie AA potrzebuje "sponsora" (tak to się chyba nazywa) - przewodnika, który w każdej chwili będzie go wspierał, podpowiadał co robić. Ludzie czasami - często! - potrzebują przewodnika! Tak, to przykład tzw. inteligencji stadnej. Nie wyjaśniłeś, co mają znaczyć pozostałe pojęcia. Nie znalazłem w Wikipedii Jeśli są bardzo hermetyczne, to skoro się na nie powołujesz - wytłumacz proszę. Jeśli sam je wymyśliłeś, to wręcz twój obowiązek. Zdecydowanie NIE. Aż tak definicji stada nie da się rozszerzyć. Komórka nerwowa to nie osobnik.
  11. To jakiś rodzaj aluzji? Może jakaś ironia, kpina albo szyderstwo? Tylko - co nam chciałeś przez to powiedzieć na tym forum? Zechcesz doprecyzować? Masz jakieś zastrzeżenia do opisywanych badań? Napisz jakie i dlaczego. A może źle to odczytuję - może chciałeś w ten sposób docenić badaczy? To daj temu wyraz bardziej wprost. Bo - przypominam - to forum serwisu popularnonaukowego a nie domyśl-się.pl
  12. Dawno nie spotkałem się z taką ilością głupot, niejasności i mglistych wypowiedzi zawartych w kilku zaledwie zdaniach. Przede wszystkim niejasne jest co właściwie chcesz nam okragly w tym wątku przekazać? Czy może twoje wpisy to zbiór luźnych skojarzeń zainspirowanych artykułem i wpisami Astro? Albo w ogóle czym innym? A wracając do głupot, niejasności i mglistych wypowiedzi: Ale, że o co chodzi? O co konkretnie pytasz? Bo co? Bo mają wspólną cechę: spalanie? Jak na razie to niczym nie uzasadnione twierdzenie. Nawet jeśli - to co nam ma to powiedzieć? Z tym się zgodzę. Tylko co z tego wynika? Bo na pewno nie to, że są dobre tylko dla kotów. Początek ok, ale w połączeniu z dalszym ciągiem to jakaś kolosalna bzdura. Nie da się takiego twierdzenia obronić. Mógłbyś ewentualnie próbować wskazać na jakieś podobieństwa, ale tego nie zrobiłeś. mrowisko ≠ stado O co właściwie pytasz? O to, jakie wnioski o naturze człowieka można wysnuć z twoich historyjek o kotach i mrówkach? Albo może, czy wolność i indywidualizm (jak sam definiujesz "liberalizm") są zgodne czy nie z ludzką naturą? I czy działanie niezgodne z naturą jest zbrodnicze? I co znaczy ten cudzysłów dla słowa "zbrodniczy"? Albo o coś jeszcze innego? Jacy ludzie? Kiedy? W jakich sytuacjach? Na jakim etapie swojego życia? Bo chyba nie chcesz nas tu przekonywać, że wszyscy ludzie i nigdy nie potrzebują? O, przepraszam. Co ja palnąłem - "przekonywać"? Przecież ty nawet nie próbujesz. Po prostu rzucasz jakimś hasłem i tyle. Czasem tak bywa. A częściej - konstruktywnie. Lub przynajmniej anty-destrukcyjnie. Jasne, jest pojęcie inteligencji stadnej, możesz też sobie wymyślić takie jak "umysl stada, stadomyślenie, moralnosc stada", zdefiniować je - i już są Jak już masz je zdefiniowane, to trzeba by przedstawić dowody, że te pojęcia opisują rzeczywistość. A nie coś, czego nie ma, tylko tobie wydawało się, że jest (coś jak eter czy flogiston). Czego - znowu - nawet nie próbowałeś zrobić. Ale nawet, gdybyś zrobił, to z istnienia i prawdziwości jakichś tam pojęć nie da się wywieść, że Chyba, że znowu wymyślisz jakąś pokrętną interpretację. O! Czekaj - pomogę ci! Pisałeś o masie mrówek. To może tak: w masie wszystkich ludzi procentowo masa pojedynczego człowieka jest pomijalna. Czyli pojedynczy człowiek (w tym aspekcie) jest zerem. A poważnie - historia pokazuje, że to właśnie pojedynczy ludzie są inicjatorami i motorem zmian - w nauce, kulturze, polityce, społeczeństwach. Zmian na lepsze i na gorsze. Ale zmian znaczących dla całej ludzkości. 8-O Jak już się powołujesz na autorytety, to napisz przynajmniej na jakie. Może kogoś to wtedy przekona. Tylko co miał na myśli? W jakim kontekście? I czego ma to dowodzić na potrzeby tej dziwnej dyskusji? Ech, jakbym słyszał płaskoziemca czy innego pro-spiskowca. "Przypadek - nie sądzę". Albo coś wiesz, albo jeszcze nie i zdobywasz wiedzę i już wiesz, albo nie przytaczasz tego czegoś jako argument. Jak wyżej. Wyobrażaj sobie, nic w tym złego. Ale nie wyobrażaj nam. Hej! Gdzie ty mieszkasz? Bo ja widzę tutaj inny system szkolnictwa. Taki, który ma wychować niekreatywnego, posłusznego pracownika i obywatela. Który zabija naturalną dziecięcą kreatywność i ciekawość. Żeby się za bardzo nie rozpisywać a podać kilka przykładów: w szkole odpowiadasz tylko, gdy ci na to pozwolą, tak samo idziesz do toalety. Wszystkie dzieci siedzą w takich samych ławkach (a czemu nie np. na podłodze, pufie itd. Współpraca (burza mózgów) nie jest mile widziana. Trzeba indywidualnie wkuwać wiedzę. Dzieci wybitne w jakimś kierunku raczej są zniechęcane - bo to kłopot dla nauczyciela, przecież ma jeszcze dwadzieścioro innych, które nie kumałyby, o czym z takim zdolnym dzieckiem mówi. Za to taki dzieciak musi zakuwać przedmioty, które go nie interesują. No i ten system ocen. To one są celem samym w sobie. Z tego powodu młodzież często wybiera na późniejszych etapach edukacji nie tą drogę, która jest ciekawym wyzwaniem i drogą rozwoju, tylko taką, gdzie łatwo o dobre oceny. Żeby świadectwo / dyplom ładnie wyglądał. Chętnie widziałbym szkołę, która zachęca dzieci do indywidualnego wyścigu. Takiego z samym / samą sobą. Dziękuję za taki raj, gdzie głód, choroby, pasożyty, wypadki i drapieżniki zbierały swoje żniwo, a 40 letnie ludzie byli uważani za sędziwych. A jak nie domagali to szli karmić drapieżniki sobą. Bo chyba nie sądzisz, że taki "dobrowolny" wyrzutek umierał sobie "spokojnie" z głodu? Możesz sobie być zdania, że dowolna idea jest czy to postępowa, czy wstecznictwem. Twój system wartości, twoja ocena. Ale jak piszesz "nie ma JA" to musisz najpierw to "JA" zdefiniować, a potem wykazać prawdziwość swojej tezy. Bo wtedy piszesz o faktach. W przeciwnym razie to co tam sobie piszesz zwyczajnie
  13. Zamiast dyskusji, proszę bardzo: https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/finscy-i-japonscy-naukowcy-o-chmurach-jak-powstaje-dezinformacja-372
  14. Procentowo w stosunku do "normalnej" ludzkiej działalności takiej jak produkcja przemysłowa czy np. wypalanie roślinności pod uprawy albo hodowla zwierząt, masa śmiecia wpuszczonego w atmosferę jest praktycznie pomijalna. Co to jest te parę (trochę ponad dwa tysiące) atomowych pierdnięć w stosunku do 55 mld ton gazów cieplarnianych rocznie? Dodatkowo radioaktywny opad opada stosunkowo szybko. Może dlatego nazywa się opadem a nie np. fruwadłem radioaktywnym I jeszcze jeśli chodzi o materiał wpuszczony w atmosferę podczas hipotetycznej dużej ilości wybuchów jądrowych w krótkim czasie, to raczej obstawia się zimę atomową niż ocieplenie atomowe. To tyle w temacie GO. Co do samej radioaktywności zatruwającej nasze środowisko - czy to fruwającej, czy już upadłej - to ona też znika stosunkowo szybko. Taki jod-131 na przykład - po 8 dniach jest go już o połowę mniej.
  15. Podręcznikowy przykład dehumanizacji - "Chińczyk to nie człowiek, tylko jakieś coś gdzieś tam daleko". Zastanawiam się, czy dałeś się tak "przerobić" mediom, którymi się karmisz, czy przekonałeś się sam. Dla ciebie i innych, którzy myślą podobnie ujmę to inaczej: 1. Najpierw uświadom sobie, że co prawda artykuł mówi o Chinach. Bo Chińscy badacze wzięli dane ze swojego kraju i chcieli sprawdzić, co się prawdopodobnie zadzieje na ich własnym podwórku. Jednak "efekty" które mierzyli (śmiertelność) nie zniknie magicznie zaraz za słupkiem granicznym. Już dotyczą i będą dotyczyły coraz bardziej całego świata. 2. A teraz wyobraź sobie: Podjeżdżasz w upalny dzień swoim klimatyzowanym autem na parking lokalnego centrum handlowego (czy gdzie tam robisz zakupy) a tam poruszenie, karetka. Zabierają jakąś starszą panią. Potem w lokalnych wiadomościach dowiadujesz się, że nie przeżyła. Udar cieplny. albo: Wracasz sobie z udanych gorących letnich wakacji, a ta miła sąsiadka która zawsze witała się z tobą promiennym uśmiechem stoi przed swoim domem i płacze. Wczoraj zabrali do szpitala jej męża. Przecież nie był jeszcze taki stary. Trochę po pięćdziesiątce. Brał co prawda od kilku lat te swoje leki na serce, ale mu pomagały i wszystko miało być dobrze. Lekarze mówią, że to przez ten upał. Właśnie zadzwonili, że nie udało się go uratować. albo: Słońce przygrzewa a ty siedzisz sobie w cieniu sącząc mrożony koktajl owocowy i piszesz na forum KW. Odganiasz muchę która przysiadła na ekranie laptopa. Dzwoni telefon... Twoja wnuczka szalała na placu zabaw z innymi dzieciakami i nagle zemdlała. Zanim przyjechała karetka już nie oddychała. Pomimo reanimacji nie udało się jej uratować. Powód - przegrzanie organizmu. Pogrzeb w sobotę. Już rozumiesz, o czym jest ten artykuł?
  16. Okazuje się, że jednak nie: Efekt Dunninga-Krugera Najwyraźniej jesteś Astro wyjątkowy
  17. Jednak człowiek to nie tylko instynkt. Pozostaje mieć nadzieję, że myślenie zapanuje nad instynktem.
  18. Zechcesz doprecyzować, co chciałeś nam przez to powiedzieć?
  19. To będzie bardzo dokładny system. Będzie monitorował dokładnie tak, jak zadecydują rządowi urzędnicy.
  20. Widzę tu pewien problem. W powszechnej świadomości zbudowano chochoła i nazwano go "ekologiem". Kto? Pewnie przeciwnicy ruchów ekologicznych. Albo bardziej (takie moje przypuszczenie) konkretnych działań ekologów, które gdzieś tam komuś akurat nie pasują. Również media nie są bez winy - choć niekoniecznie wrogie ekologom, to chętnie posługują się skrótami myślowymi. I mamy efekt. Kibice mają lepiej. Nawet jak media napiszą, że doszło do zamieszek kibiców, to wiemy, że tak naprawdę to były rozróby kiboli. Dzisiaj mało kto słysząc słowo "kibice" wizualizuje sobie od razu bandę zadymiarzy - jeśli wcześniej nie podano takiego kontekstu. Ekolodzy nie mają (chyba) takiego słowa (coś jak "ekol"?) i wrzuca się ich powszechnie do wspólnego wora z eko-oszołomami. Może dlatego autor artykułu ani razu nie użył słowa "ekolog" czy "ekolodzy"? O tym właśnie jest artykuł. Nadepnij paru typom na odcisk, to znajdą się tacy, którzy bez wahania posuną się do mordu. Ludzie mają dość tych, którzy mówią im, co powinni, a czego nie. Niezależnie od tego, że tamci mogą jednak mieć rację. Jak wyżej. Ktoś z zewnątrz (nawet mieszczuch małolat) może wiedzieć lepiej, jak coś na wsi (czy gdzie tam) ma wyglądać. Słuchaj, co ktoś mówi i to właśnie oceniaj. A nie pochodzenie, wiek czy wygląd. Bo to właśnie są uprzedzenia. Przykład? Proszę: wciąż w wielu wsiach powszechne jest palenie "gównem". I nie chodzi mi o krowie placki. Czy zatem - jeśli mieszkańcy takiej wsi sami się w tym temacie nie ogarną - powinno się im pozwolić rujnować zdrowie swoje, swoich dzieci i sąsiadów? Czy może lepiej, żeby ktoś przyszedł i im powiedział, jak ta wieś (w tej kwestii) ma wyglądać?
  21. Twoja wiara w ludzi jest budująca. Niestety historia ludzkości pokazuje, że kiedy pojawia się silny wróg, zawsze znajdzie sprzymierzeńców na obszarach, które podbija. Zawsze znajdywali się ludzie, grupy i całe społeczności, które chciały na współpracy coś dla siebie ugrać, dokopać sąsiadom, rozliczyć stare urazy, pokazać, kto teraz jest górą itd. Lub zwyczajnie miały nadzieję, że zostanie im oszczędzona krwawa łaźnia a pod nową władzą też da się jakoś żyć. Spójrz na to, jak powstawały starożytne i historyczne imperia, jak przebiegał podbój obu Ameryk. Ba! Na własnym podwórku mamy rozbiory Polski. No chyba, że wróg byłby na tyle silny i bezwzględny, że grabiłby, mordował i gwałcił wszystko jak leci - bez względu na wyznanie, preferencje wyborcze, kolor skóry, płeć, rasę czy gatunek.
  22. To to dość powszechna plotka, ale to nie jest prawda. Co w iCloud i innych chmurach, to NIE jest własnością serwisu chmurnego. Regulują to zawsze zapisy licencji na używanie chmury, i nie znam takiej, która przenosi swobodę użytkowania zawartości na serwis (bo kwestia własności to jeszcze inna sprawa - możesz przecież trzymać w chmurze materiały do których sam nie masz praw). To z kolei JEST prawda. Muszą przestrzegać prawa kraju, w którym prowadzą firmę. I dlatego tworzą takie systemy, do których sami nie mają dostępu (bo gdyby mieli, to różnych urzędników kusiłoby, żeby wymuszać ich udostępnianie): https://niebezpiecznik.pl/post/fbi-kaze-apple-wbudowac-backdoora-w-iphony/?similarpost Dlatego jeśli nie chcesz, żeby dane z twojego urządzenia trafiły do urzędników, to zwyczajnie - nie trzymaj ich w chmurze, tylko na odpowiednio zabezpieczonym urządzeniu. I Apple jest tutaj chyba najlepszym wyborem. Znowuż - nie sprzedadzą zawartości twojej chmury ani nawet informacji, co dokładnie w niej trzymasz. Raczej sposoby korzystania, godziny, miejsca, intensywność, może rodzaje plików (czy bardziej media, czy tekst) itd. I znowuż - Google, MS i paru innych tak. Apple NIE. I masz 100% racji pisząc, że Nie robią tego z dobroci serca. Zresztą - nie ma sensu wymagać dobroci od firmy. Ani obrażać się, że firma robi coś dobrego żeby zarobić. Po to przecież istnieje. Tylko Apple - powtórzę to - zarabia inaczej niż Google i większość gigantów internetowych. Apple zarabia nie na dostarczaniu reklam, tylko w dużej mierze na "User Experience". I jeszcze - ich narracja marketingowa mówi o ochronie danych w urządzeniu (linki z mojego poprzedniego posta) a ich działania pokazują, że są gotowi walczyć o tą ochronę z potężnymi instytucjami państwowymi (link powyżej + były artykuły o tym na KW). Jestem zatem przekonany - choć nie mam twardych danych - że spora część ich klientów podjęła decyzję o zakupie iCzegośtam właśnie z uwagi na to. Po prostu opłaca im się walczyć o prywatność klientów. I chwała im za to, że obrali taką ścieżkę w biznesie bo mamy wybór.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...