Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

darekp

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1256
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    33

Zawartość dodana przez darekp

  1. Ja nigdy nie potrafiłem zrozumieć, kiedy w takich złożonych sytuacjach jest zależność "przyczynowo-skutkowa" a kiedy 'korelacja" (to jeden z powodów, dla których nie lubię filozofii, filozofowie dużo energii zużywają na wprowadzanie takich nic nie mówiących w praktyce albo zależnych od interpretacji rozróżnień), więc nie komentuję. Tak, zgadzam się, nie wiemy, jeśli byłyby w tej sprawie jakieś wątpliwości, to eksperyment Biosfera 2 je rozwiał:) To jest wystarczająco ścisłe dla mnie P.S. Chyba coś załapałem, mówisz, że dopóki zależność przyczynowo-skutkowa nie została odkryta przez naukowców, pokazana palcem, rozpoznana, zbadana i opublikowana w dostatecznie poważnym czasopiśmie naukowym, to nie można nazywać jej zależnością p-s, tylko korelacją, tak? Jak dla mnie jest to tylko kwestia nazewnictwa.
  2. Obawiam się, że nikt tego związku przyczynowo-skutkowego nie widzi, ale to nie znaczy, że go nie ma: https://pl.wikipedia.org/wiki/Biosfera_2 Kiedyś ten link podesłał 3grosze w innej dyskusji i chyba to jest dość dobry komentarz do sprawy. Po prostu tego nie ogarniamy jako ludzkość, mamy za małą wiedzę, żeby nakreślić wszystkie zależności. Gdyby nasza wiedza była pełna, to bez problemu udałoby się odtworzyć izolowany ekosystem zapewniający przeżycie człowiekowi. A się nie udaje. Więc ten pan piszący, że jest "coraz więcej dziur" też nie wie, gdzie jest granica i przy której dziurze powstanie sytuacja zagrażająca istnieniu naszego gatunku (lub zdrowiu b. wielu ludzi lub tp.). On tylko wie, że dziur jest coraz więcej.
  3. Czyli, podsumowując: - Czy można mieć nadzieję? - Nie, nie można, bo to byłaby nadzieja na coś niemożliwego. - A skąd wiadomo, że jest niemożliwe? - Bo tylko taka opcja jest "racjonalna". W takiej sytuacji ja pasuję, bo nie jestem "racjonalistą" (kimkolwiek by ci "racjonaliści" byli). I się nie nadaję, nie mam predyspozycji:)
  4. Ludy pierwotne "żyją religią", a zarazem jest im bliżej do dzikich zwierząt, niż nam. Przejście od dzikiego zwierzęcia do człowiek pierwotnego było ciągłe (zapewne) Jedyne co zostaje w kwestii śmierci, to mieć nadzieję, że nie jest na niej .koniec. Teraz pojawia się pytanie, czy uważasz nadzieję za racjonalną, czy nie. Kołakowski napisał kiedyś o religii, że jest wyrazem zaufania do życia. Znów pytanie, czy zaufanie jest racjonalne, czy nie. I co to jest ta tajemnicza "racjonaność", bo jeśli to ma być coś w stylu racjonalista.pl, to ja dziękuję, nie nadaję się (poziom intelektualny zbliżony do GW, może o jakiś epsilonik wyższy, ale i tak tego po prostu nawet nie chce się czytać).
  5. Ci inteligentni potrafią zarazem dostrzec, że nie ma całkowitej pewności co do całkowitości tego wyparowania. Przykłady już tu kiedyś się pojawiły, chociażby wyrób religiopodobny zbudowany przez Nolana w "Interstellar" (dokładniej Nolanów dwóch plus jeden profesor fizyki, bo niespecjalnie chce mi się wierzyć, żeby sam jeden Nolan dał radę radę zrobić taki film), czy teoria Muska o tym, że żyjemy wewnątrz symulacji. Więc po co ci inteligentniejsi mają coś tam znosić, skoro nie muszą? Tu tak naprawdę wchodzi w grę jak ludzie interpretują rzeczywistość, w której żyjemy, a inteligentniejsi mają w tym zakresie większe pole do popisu.
  6. Nie zrozumiałem dlaczego. Ja prawdę mówiąc, nie bardzo wierzę w takie "etykietowanie", dzielenie grup ludzi czy mediów na "warstwy" stojące "wyżej", "niżej" itp. Zrobiłem to tylko na potrzeby tego rozumowania, które było takie w gruncie rzeczy "nie wprost" (zastrzegłem to na początku). Realnie są ludzie, nie "warstwy" (przynajmniej ja tak na to patrzę) i każdy człowiek jest inny.
  7. Ja sobie pomyślałem, że najbardziej cyniczni i nastawieni na trzepanie kasy - takie wrażenie odniosłem kiedyś dawno z plotek opowiadanych przez pewną znajomą mającą wgląd w środowisko pewnego instytutu P.S. Jakoś nie do końca chce mi się traktować te wszystkie wyniki statystyczne poważnie (obojętnie czy od 3groszy, czy od mankomaniaka), więc trochę dla zabawy dorzucę jeszcze, że jeśli mowa o tych kilkunastu procentach z pierwszej połowy ub. wieku: to zdaje się, że załapał się do nich nader wybitny fizyk Max Planck: https://de.wikipedia.org/wiki/Max_Planck#Religion_und_Naturwissenschaft I można próbować trollować, że... zresztą sami wiecie
  8. Takich gazet ja nie potrafię czytać, same bzdury w moim odczuciu (przynajmniej tak było kilka-kilkanaście lat temu, gdy kilka razy spróbowałem i dałem sobie spokój) Wrzuciłbym do tej samej działki co GW, TVN itp. - bo patrzę na ich "inteligentność", nie na opcję polityczną :))
  9. Ja mam typ osobowości bardziej "eksperymentalny" niż "koncepcyjny" (https://kopalniawiedzy.pl/kreatywnosc-nauka-szczyt-kreatywnosci,30007) i czasem mnie nachodzi chęć zobaczenia tego realnie w społeczeństwie. Przyjmijmy, że rzeczywiście są jakieś "warstwy społeczne" (odsuwam na bok kwestię, czy rzeczywiście tak jest, biorę tylko jako założenie pewnego rodzaju założenie "hipotetyczne", czy też "nie wprost") różniące się inteligencją i stosunkiem do teizmu. Weźmy na tapetę Polskę, bo ją wszyscy dobrze znamy. Przyjmijmy, że rzeczywiście najniższa pod względem inteligencji warstwa jest najliczniejsza i teistyczna. Taka "ciemna masa", niech będzie. Kto jest powyżej niej? Jakaś klasa społeczna, którą w Polsce nazywamy nomen omen "inteligencją", a której większość stanowią osoby z wykształceniem średnim lub wyższym typu socjologia, czytelnicy Gazety Wyborczej, nauczyciele, urzędnicy, dziennikarze tejże GW, czy ktoś taki. Oni rzeczywiście są statystycznie bardziej ateistyczni, zapewne mimo wszystko lepiej zarabiający od tych "dołów społecznych". Ale z drugiej strony przypuszczalnie większość tej warstwy, umownie mówiąc "czytelników GW" nie jest jakimi "orłami" pod względem wykształcenia czy też dajmy na to (zapewne) IQ. Oni są może trochę powyżej średniej krajowej, ale raczej niedużo. Wystarczy wejść na stronę GW i poczytać artykuły, zapewne sami odczuwacie, że poziom wielu (zwłaszcza dotyczących nauki/technologii) jest powiedzmy "mało satysfakcjonujący". Ale widocznie taki musi być, bo na taki poziom jest (stosunkowo duży) popyt. Powyżej "gazecianowyborczych inteligentów" są już np. czytelnicy KW;), pracownicy naukowi itp. Ludzie co najmniej nieźli, chociaż w Polsce niewielu jest naukowców wybitnych na poziomie światowym. I tam chyba raczej nie widać jakiejś wyraźnej przewagi liczebnej czystych lewicowych ateistów. Z drugiej strony grupa "powyżej GW" jest na tyle nieliczna w stosunku do całości społeczeństwa, że przypuszczalnie nie odgrywa roli w badaniach statystycznych. Statystyka zobaczy przede wszystkim te dwie dolne warstwy, a więc niekoniecznie musi być miarodajna. Nawiasem mówiąc w gruncie rzeczy z tego właśnie nabijał się jeden z profesorów, którzy na studiach zrobili na mnie największe wrażenie (ateista, logik, informatyk). Napisał o sobie: "Zdaniem socjologów jestem sfrustrowanym, biednym i niewykształconym fundamentalistą religijnym ze wsi." (https://www.ii.uni.wroc.pl/~jma/omnie.phtml). Więc...
  10. Java jest IMHO szczególnie przykra z tego względu, że jest rozwlekła. A dodatkowo autorzy tego kodu, którym się zajmujemy w pracy, przejęli się jakimiś koncepcjami wzorców obiektowych czy czegoś takiego i w rezultacie wyszło im podejście "żeby wykręcić jedną żarówkę potrzeba zdefiniować co najmniej siedem klas" (nie przesadzam, na początku liczyłem i zwykle było 7-12 klas na jedną dość prostą czynność). Ja nie mam predyspozycji do takiego kodu, wolę pisać możliwie zwięźle. Teraz ani to czytelne, ani nie da się łatwo zmodyfikować, bo nie wiadomo, która klasa jest naprawdę do czegoś potrzebna, a którą można by wyeliminować, albo zmienić.
  11. Udało się! Dziękuję.
  12. Zgadza się (mankomaniak pewnie zresztą też o tym doskonale wie), ale mankomaniak popełnił jakiś błąd w swoim pytaniu (strona forum źle działa, nie można się cofnąć do poprzedniej strony, żeby zobaczyć, co napisał) i mi się wtedy odechciało domyślać się, o co mu chodzi (skoro uważa się za takiego "wielkiego logika", to mogło to być pytanie z "drugim dnem" itp.). I tak dyskusja z nim jest powiedzmy specyficzna. I męcząca. Po co się wysilać?... P.S. Tak się zresztą składa, że właśnie zarywam noc przerabiając cudzy kod w Javie. Napisany w sposób ciężkostrawny i delikatnie mówiąc bez polotu. Więc dla mnie za dużo "dwa grzybki w barszcz" naraz.
  13. Szczerze mówiąc, nie potrafię zgadnąć następnej liczby w tym ciągu. Jakoś nigdy mnie nie ciągnęło do liczb, nawet tabliczki mnożenia porządnie się nie nauczyłem (w wielu przypadkach dodaję liczby w pamięci, żeby obliczyć wynik, oczywiście z jakimiś tam optymalizacjami). Ja bym sobie wyobrażał, że inteligencja to coś co nie musi być "przykute" do jakiejś umiejętności takiej jak umiejętność sprawnego liczenia, czy operowania na obrazkach lub np. słowach (albo numerach liter w alfabecie). Tak na wyczucie, człowiek może być inteligenty, a się na tym nie znać (albo nie dbać, nie interesować). Jak to się ma do stanu współczesnej nauki nt. inteligencji, nie wiem Mam wrażenie, że skoro wyniki testów na inteligencję są od tego zależne, to raczej jest z tą "naukowością" słabo O, chętnie bym poznał takie zadania Swoje pytanie sformułowałeś wtedy w taki sposób, że za Chiny Ludowe nie dało się zrozumieć, że o to Ci chodzi. Więc Cię "olałem".
  14. Nie wiem, czy to nadal obowiązująca wersja ustaleń naukowych (?) na ten temat, ale kiedyś słyszałem, że IQ to cecha wrodzona i nie da się jej zmienić (no ew. można trochę sobie podbić punktację trenując rozwiązywanie testów na IQ, ale naprawdę niewiele).
  15. Z całym szacunkiem, ale przykładów w drugą stronę (tzn. osób skazanych przez ateistów na śmierć za przekonania religijne) też znajdzie się dużo. I łatwo. Wydaje mi się, że cały problem tkwi w tym, czy uznamy ateizm za religię. I jeśli przyjąć kryterium, że religia to coś, co powiedzmy "aktywnie" zwalcza inne światopoglądy, to IMHO jest b. dużo przykładów na to, że ateizm też jest religią. Tak starając się się zachować obiektywizm i bezstronność (nie mówię, że jestem w tym dobry, ale się staram;) ). Nie, to nieprawda, bądźmy ściśli, wg ateizmu po śmierci nie "jest się tylko prochem", ale w ogóle Ciebie nie ma. Całkowicie i zupełnie, najbardziej jak tylko się da P.S. "Cóż może się równać z doskonałością nieistnienia? (...) Pomyśl tylko, proszę: żadnych zmagań, trwóg ani lęków, żadnych cierpień ducha ni ciała, żadnych zwykłych przygód, i to w jakiej skali! Choćby się wszystkie złe moce związały i sprzysięgły przeciwko tobie, nie sięgną cię! O, doprawdy, niezrównane jest słodkie bezpieczeństwo umarłego! A jeśli jeszcze dodać, że nie jest ono niczym przelotnym, nietrwałym, przemijającym, że nic nie może odwołać go ani naruszyć, wówczas niezrównany zachwyt... – A bodajeś szczezł – doszedł go słaby głos Automateusza, a tym słowom lakonicznym zawtórowało krótkie, lecz dosadne przekleństwo" (https://pl.wikiquote.org/wiki/Stanisław_Lem)
  16. A może to był po prostu zapas jedzenia na "ostatnią podróż"? Psy są uznawane za jadalne w wielu kulturach.
  17. Formalnie rzecz biorąc, miał wiedzę dotyczącą podstaw, on te podstawy znał, a przede wszystkim lepiej je "czuł" niż inni. Z drugiej strony, skoro Nihilo nie odczuwa potrzeby nazywania tej wiedzy wiedzą, to może nie warto o niej tak mówić, w końcu "wiedza'", "talent", "mądrość", "inteligencja" to pojęcia nieostre, nie definiujemy ich w sposób ścisły, używamy dość intuicyjnie wtedy kiedy czujemy potrzebę użycia...
  18. A co powiecie na pomysł, żeby tego opakowania nie zjadać (wtedy nie trzeba go też myć), ale wyrzucać? O ile dobrze rozumiem na chwilę obecną one się do tego nie nadają (nie daje się z tej masy wodorostowej wyprodukować zestawu butelka plus nakrętka), ale za jakiś czas...? Gdzieś uciekła ta możliwość z pola widzenia w wyniku "narzekactwa" kolegów "lobbystów"
  19. Hm, czyli gdy połączę się z taką chmurą, to będę mógł poznać, jakie nowe zamachy planują talibowie, którzy w tym samym czasie są podłączeni do tej chmury, oni z kolei poznać moje myśli (ciekawe w jakim języku btw) i dzięki temu zwiększy się mój oraz ich poziom empatii itd? Mam wrażenie, że w praktyce to jednak zredukuje się do czegoś prostszego, np. wyświetlania sobie bezpośrednio w mózgu zdjęć kotów z Facebooka.
  20. Zgadza się, jeśli chodzi o cenę, to pojedynczy lot Saturna V kosztował ponad 1 mld dolarów (https://en.wikipedia.org/wiki/Saturn_V). Jednak trzeba guglować zanim się coś napisze, mea culpa
  21. Akurat tak się składa, że u nas w pracy przychodzą co roku życzenia bożonarodzeniowe od Prezesa z adresu imię.nazwisko@nazwafirmy{.com/.pl/lub coś innego - nie zdradzę;)} Pewnie mógłbym wysłać na ten adres jakiegoś maila i by doszedł (nie sprawdzałem). W poprzedniej firmie tak nie było.
  22. Przyjmuję, że to taka powiedzmy "metafora". Bo jeśli zestawić to, co mamy dzisiaj, z tym, co było 30-50 lat temu, to prawie na pewno nie jest tak dobrze, że 10 razy taniej i do tego jeszcze "5 x szybciej" i "5 x dalej"... Weźmy lot na Księżyc chociażby jako przykład. Nie chce mi się googlować, ale....
  23. Ale nie da się ustalić, które badania mają "większy potencjał", a które "mniejszy". Do tego potrzebna byłaby zdolność przewidywania przyszłości, której nie mamy. Jeżeli na Marsie zostałyby odkryte jakieś miejscowe mikroorganizmy, to możecie być pewni, że badacze "od raka" będą jednymi z pierwszych, którzy będą chcieli je "obniuchać" i zbadać, czy nie da się jakiejś ich specyficznej właściwości wykorzystać do walki z rakiem. To jest kwestia zupełnie nieprzewidywalna. Młodemu Planckowi, gdy chciał studiować fizykę, stary doświadczony profesor fizyki powiedział, że to jest dziedzina, w której już prawie wszystko odkryto, zostały jakieś drugorzędne "drobiazgi". Czyli taka działka "bez potencjału". Mylił się? Ano, mylił. Starożytni Grecy wiedzieli, że potarty bursztyn przyciąga drobne przedmioty, ale jakoś nie czuli potrzeby badać tego głębiej. Uznali, że "za mały potencjał"?
  24. Stacje badawcze na Antarktydzie czy Spitsbergenie do czegoś tam się przydają (nikt pewnie nie wie do czego, ale też nie ma poczucia, że są zbędne). Podobnego rodzaju stacje na Księżycu i Marsie byłyby w takim samym stopniu potrzebne. Kwestia tylko zejścia z kosztami utrzymania takiej stacji i kosztami wymiany załogi (w przypadku Marsa raz na kilka lat) do akceptowalnego poziomu, powiedzmy zbliżonego do tego, ile teraz kosztuje wysłanie półtonowego łazika na Marsa (czy góra kilku). P.S. Polski Kret ma zrobić badania na Marsie na głębokości 5 metrów. I to jest specjalny sprzęt projektowany i dedykowany do takiego zadania (co kosztuje). Poprzednie sondy marsjańskie sięgały na głębokość max. 18-22 cm. Gdyby był kosmonauta na Marsie (czy kilku), to na 2-3 metry dokopaliby się nawet łopatą, a głębiej pewnie też by się dało o wiele mniejszym kosztem.
  25. A może naukowcy nie badali wpływu wszystkich węglowodanów, tylko tego, co zwykle rozumiemy przez cukier (taki z cukierniczki), w artykule mowa o słodkich napojach i przekąskach (zgaduję, że chodzi o batony itp.)? Bo jeżeli badania obejmowały także "zdrowe" węglowodany, to rzeczywiście wynik jest dość kontrowersyjny. P.S. Źródłowy artykuł: https://warwick.ac.uk/newsandevents/pressreleases/no_such_thing, na moje wyczucie chodzi o "cukier z cukierniczki". P.S.2. Żeby uzupełnić ew. niedopowiedzenia (bo może użyłem za dużych skrótów myślowych), dopuszczam możliwość, że "zdrowe" węglowodany mogą działać 'inaczej na każdego", w szczególności na niektóre osoby szkodliwie (np. banany mogą być wręcz zabójcze dla cukrzyka), natomiast "niezdrowy" cukier spożywczy czyli czysta sacharoza (https://pl.wikipedia.org/wiki/Cukier_spożywczy) może być szkodliwy dla wszystkich (lub przynajmniej bardzo dużej większości), to są IMHO dwie różne sprawy i tutaj naukowcy piszą o badaniach dot. tego drugiego zagadnienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...