Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Thorsten Heins, prezes Research In Motion, zapewnia, że pomimo olbrzymich spadków wartości akcji i odnotowania w ostatnim kwartale straty w wysokości 512 milionów dolarów, z firmą nie dzieje się nic złego. To reakcja na opinie wielu analityków, którzy po ostatnim sprawozdaniu kwartalnym RIM-a zaczęli się zastanawiać, czy firma jest w stanie samodzielnie istnieć. Nie ignorujemy świata zewnętrznego ani nie wpadliśmy w spiralę śmierci. Owszem, rynek jest obecnie niezwykle konkurencyjny, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Ale nasza sytuację opisałbym jako sytuację firmy znajdującej się w połowie znaczących zmian. Wiemy co robimy. Realizujemy nasz plan- powiedział Heins.
  2. Naukowcy z australijskiego Griffith University jako pierwsi na świecie sfotografowali cień rzucany przez pojedynczy atom. Chcieliśmy sprawdzić, ilu atomów trzeba, by rzucić cień. Wykazaliśmy, że wystarczy jeden - podkreśla prof. Dave Kielpinski z uniwersyteckiego Centrum Dynamiki Kwantowej w Brisbane. Artykuł pt. "Obrazowanie absorpcyjne pojedynczego atomu", który ukazał się w piśmie Nature Communications, stanowi podsumowanie 5 lat badań Kielpinskiego i doktora Erika Streeda. Chcąc wykonać fotografię, akademicy musieli dysponować mikroskopem o bardzo wysokiej rozdzielczości. Dzięki niemu cienie stały na tyle ciemne, by w ogóle dało się je dostrzec. Podczas eksperymentów do pułapek trafiały jony iterbu. Wystawiano je na oddziaływanie fali świetlnej o określonej częstotliwości. Cień padał wprost na detektor, przez co aparat cyfrowy mógł wykonać jego zdjęcie. Gdybyśmy zmienili częstotliwość światła padającego na atom zaledwie o jedną część na miliard, obraz nie byłby już widoczny - wyjaśnia Kielpinski. Streed dodaje, że zdjęcie to klucz do prawdziwego sukcesu, bo dzięki niemu można potwierdzić tezy fizyki atomowej, a także usprawnić obliczenia kwantowe. Na tym jednak nie koniec. Skoro jesteśmy w stanie przewidzieć, jak ciemny powinien być pojedynczy atom (lub inaczej mówiąc, ile światła powinien pochłonąć, tworząc cień), umiemy stwierdzić, czy mikroskop osiągnął maksymalny dopuszczany przez fizykę kontrast. To bardzo istotne, jeśli chce się oglądać bardzo małe i delikatne próbki biologiczne, takie jak nici DNA, gdzie ekspozycja na zbyt dużą dawkę UV lub promieni rentgenowskich mogłaby uszkodzić materiał.
  3. Jednym z najważniejszych wyzwań stojących przed naukowcami pracującymi nad kwantowymi komputerami jest stworzenie stabilnego kubitu (kwantowego bitu), który może istnieć w temperaturze pokojowej. Naukowcom z Uniwersytetu Harvarda udało się rozwiązać ten problem. Dotychczas stworzenie stabilnego kubitu wymagało schwytania atomów bądź elektronów w pułapki i schłodzenie całości do temperatury bliskiej zeru absoutnemu. Profesor Mikhail Lukin oraz jego współpracownicy Georg Kuscko, Peter Maurer i Christian Latta, użyli diamentów do uzyskania kubitów w temperaturze pokojowej. Uczeni wykorzystali parę zanieczyszczeń w stworzonych przez siebie diamentach i przechowywali w nich kubity przez niemal dwie sekundy. Uzyskaliśmy bezprecedensowy poziom kontroli. Mamy kubit w temperaturze pokojowej i możemy go mierzyć z dużą wydajnością oraz dokładnością. Możemy w nim kodować dane i przechowywać je przez relatywnie długi czas. Uważamy, że ograniczają nas jedynie problemy techniczne. Wygląda na to, że możliwe jest wydłużenie życia kubita do wielu godzin. Praktyczne wykorzystanie kubitów staje się możliwe - powiedział Lukin. Uczony uważa, że opracowany na Harvardzie system może być używany do przeprowadzenia bezpiecznych transakcji bankowych oraz kwantowej transmisji danych. Nasze badania to ważny krok w kierunku stworzenia praktycznego kwantowego komputera. Po raz pierwszy mamy system, który jest stosunkowo prosty i pozwala na przechowywanie danych przez rozsądny czas. Mamy więc coś, co możemy udoskonalać - uważa Kucsko. Już przed wieloma laty zauważono, że obecne w diamencie pary azot-wakancja (NV) zachowują się podobnie jak pojedynczy atom. Każda z tych par posiada spin, który można kontrolować i odczytywać za pomocą lasera. Jednak ich wykorzystanie do tworzenia kwantowych bitów nie było łatwe, gdyż takie kubity traciły swoje właściwości kwantowe w ciągu milionowych części sekundy. Zespół z Harvarda odkrył, że przyczyną ich utraty były zanieczyszczenia w diamencie. Początkowo uczeni wykorzystywali diamenty stworzone w 99% z atomów węgla-12, którego atomy posiadają spin 0. Pozostałe 1% tworzyły atomy węgla-13, których spin wynosi -1/2. Okazało się, że to właśnie interakcja z tym spinem powoduje utratę właściwości kwantowych NV. Lukin i jego zespół postanowili obrócić to na swoją korzyść. Spin węgla-13 to idealny kandydat na kubit, bo jest odizolowany. Jako, że wpływa nań mało czynników zewnętrznych ma stosunkowo długi czas koherencji. Oczywiście te same cechy, które czynią zen idealny kubit powodują, że trudno nim manipulować i go mierzyć - stwierdził naukowiec. Uczeni wpadli na genialny pomysł, Zamiast próbować bezpośrednio mierzyć spin C13 postanowili wykorzystać do tego NV. We współpracy z brytyjską firmą Element Six, specjalizującą się w produkcji sztucznych diamentów, stworzono diament zawierający 99,99% C12. Następnie bombardowano go azotem, dzięki czemu powstały centra NV, oddziałujące z C13. W wyniku takiej interakcji centra NV odzwierciedlają stan atomu węgla. Dzięki temu możliwe jest zakodowanie informacji w spinie C13 i wykorzystanie NV do jej odczytania. Jednak zakodowanie i odczytanie informacji to dopiero pierwszy krok na drodze do komputerów kwantowych. Konieczne jest też przechowywanie jej przez odpowiednio długi czas. Profesor Lukin wyjaśnia, że wymaga to wykorzystania dwustopniowego procesu. Najpierw za pomocą dużej ilości światła naukowcy zablokowali interakcję pomiędzy centrum NV a atomem C13. Następnie diament poddano działaniu fal radiowych o ściśle określonej częstotliwości, dzięki czemu znacząco zmniejszono oddziaływania pomiędzy C13 a pobliskimi atomami. To pozwoliło na wydłużenie czasu przechowywania kubita z milisekund to niemal dwóch sekund.
  4. Pardwa górska (Lagopus muta) to osiadły gatunek ptaka, który zamieszkuje arktyczną i subarktyczną Eurazję oraz Amerykę Północną. Mimo że przed zimą jego waga może się nawet podwoić, nie wpływa to na sprawność fizyczną. Biolodzy doszli do takich wniosków po przeprowadzeniu testów na miniaturowej bieżni. Jak wyjaśnia szef zespołu John Lees z Uniwersytetu w Manchesterze, bieżnia pozwoliła sprawdzić, ile tlenu ptaki zużywają podczas biegu. Energetyczny koszt ruchu to bardzo interesująca kwestia, bo w Arktyce ma kluczowe znaczenie dla przeżycia. Lees i jego kolega z uczelni dr Jonathan Codd prowadzili badania na terenie archipelagu Svalbard. Przy wydajnej pomocy norweskich badaczy zorganizowano schłodzoną do 6 stopni Celsjusza salę ćwiczeń dla L. muta. To urodzeni sportowcy. Pardwy zaczynają maraton, gdy tylko postawi się je na bieżni. Oceniając ilość zużytego tlenu i wydychanego dwutlenku węgla, biolodzy mogli ocenić koszt energetyczny ruchu. Okazało się, że zimą, gdy ptaki były znacznie grubsze, zużywały dokładnie tyle samo energii co podczas biegów latem. Podczas przygotowań do siarczystych mrozów sylwetka pardwy górskiej ulega zasadniczej przemianie. Na jej klatce piersiowej odkłada się tłuszcz, który spełnia dwie funkcje: izoluje przed zimnem i stanowi źródło kalorii. W ogrzaniu się pomaga też zmiana upierzenia na grubsze.
  5. Naukowcy z CERN-u poinformowali właśnie o prawdopodobnym znalezieniu Boskiej Cząstki - bozonu Higgsa. Jeśli informacja ta zostanie ostatecznie potwierdzona, będzie to najważniejsze odkrycie fizyczne w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Znalezienie bozonu Higgsa jest jednym z głównych zadań Wielkiego Zderzacza Hadronów (LHC). Naukowcy pracujący przy eksperymentach ATLAS i CMS zaobserwowali w regionie 125-126 GeV sygnały, wskazujące na istnienie nieznanego dotychczas bozonu. Prawdopodobieństwo odkrycia określono na 5 sigma. Sami uczeni podkreślają, że uzyskali dopiero wstępne wyniki, a ich sprawdzanie musi jeszcze potrwać. Jednak to naprawdę nowa cząstka. Wiemy, że musi być to bozon i jest to najcięższy znany nam bozon - powiedział rzecznik eksperymentu CMS Joe Incandela. Naukowcy bazują na wynikach uzyskanych z LHC w latach 2011-2012. Tegoroczne wyniki wciąż są analizowane. Doszliśmy do kamienia milowego naszego rozumienia natury. Odkrycie cząstki o właściwościach zgodnych z bozonem Higgsa otwiera drogę do dalszych badań - mówi dyrektor generalny CERN Rolf Heuer. Model Standardowy dobrze opisuje wszystkie znane cząstki elementarne oraz ich interakcje. Jednak nie odpowiada on na pytanie, skąd cząstki te mają masę. Na pierwszy rzut oka koncepcja masy nie pasuje do Modelu Standardowego. Wykorzystywane w nim równania wskazują, że cząstki elementarne nie mają masy. Wielu naukowców próbowało rozwiązać ten problem. Jednym z nich był Peter Higgs. Uczeni zaproponowali mechanizm, który po dodaniu do Modelu Standardowego, „pozwala“ cząstkom na posiadanie masy. To tzw. mechanizm Higgsa. Dodanie go do Modelu Standardowego pozwoliło na przewidywanie masy cząstek. Eksperymenty potwierdziły przewidywania dokonywanie za pomocą mechanizmu Higgsa. Zgodnie z tym mechanizmem cząstki uzyskują masę dzięki interakcji z medium istniejącym wszędzie w przestrzeni. Peter Higgs stwierdził, że medium tym musi być nieznana jeszcze cząstka. Nazwano ją bozonem Higgsa. To jedyna cząstka przewidziana przez Model Standardowy, której dotychczas nie udało się odnaleźć. Mechanizm Higgsa nie określa masy tego bozonu, jednak opisuje zakres mas, w którym należy go szukać. Teraz pozostaje nam poczekać kilka tygodni na ostateczne potwierdzenie najnowszego odkrycia. Analiza tegorocznych danych powinna zostać ukończona jeszcze w lipcu.
  6. Zafascynowani budową oka złożonego ciem, amerykańscy naukowcy uzyskali nanostruktury wspomagające obrazowanie medyczne. W ten sposób można m.in. zmniejszyć dawkę promieni rentgenowskich, zwiększając jednocześnie rozdzielczość zdjęcia. Podobnie jak motyle dzienne, ćmy mają oczy zbudowane z omatidiów (zwanych inaczej fasetkami). W ich skład wchodzą przejrzysta rogówka, aparat dioptryczny w postaci stożka krystalicznego oraz aparat receptoryczny. Oczy ciem mają jednak pewną dodatkową właściwość: są silnie antyrefleksyjne. Odbijają bardzo niewiele padającego na nie światła, przez co owad staje się słabiej widzialny dla drapieżników. Wcześniej akademicy próbowali wykorzystać tę cechę podczas projektowania powłok do paneli słonecznych czy powierzchni urządzeń wojskowych. W ramach najnowszych badań zespół prof. Yasha Yi z City University of New York posunął się o krok dalej, biorąc budowę fasetek za wzór dla materiału scyntylacyjnego. Uderzane przez cząstki, np. fotony promieniowania rentgenowskiego, scyntylatory pochłaniają ich energię, a następnie reemitują w postaci światła. W radiografach stosowano je do konwersji promieni rentgenowskich wychodzących z ciała na sygnały świetlne wyłapywane przez detektor. Jednym ze sposobów na zwiększenie intensywności sygnałów odczytywanych przez czujnik, a więc i rozdzielczości obrazu, mogłoby być podwyższenie dawki promieniowania jonizującego. Ponieważ nie jest to wyjście zdrowe dla pacjentów, Yi odwołał się do budowy oka złożonego ciem. Jego materiał scyntylacyjny jest zbudowany z filmu o grubości zaledwie 500 nanometrów. Tworzą go kryształy oksyortokrzemianu lutetu z domieszką ceru (ang. cerium-doped lutetium oxyorthosilicate, LSO; Lu2SiO5:Ce). Na nich znalazły się wzorowane na fasetkach ciem inkrustacje - guzki z azotku krzemu (Si3N4). Ich zadanie polega na ekstrahowaniu z filmu jak największej ilości światła. Na wycinku o wymiarach 100x100 μm mieści się od 100.000 do 200.000 takich wypukłości. Na wierzchu powstaje samoorganizująca się warstwa nanocząstek ditlenku krzemu (SiO2). Dzięki bardziej chropowatym ścianom rośnie zdolność rozpraszania światła, a zatem i wydajność samego scyntylatora. Podczas eksperymentów laboratoryjnych Yi stwierdził, że wykorzystanie jego prototypu w scyntylatorze mammografu zwiększało intensywność emitowanego światła aż o 175%.
  7. Zdaniem analityków firmy Gartner Windows 8 nie jest po prostu kolejną wersją systemu operacyjnego. Jego premiera wyznacza moment ważnej zmiany na rynku technologii. Analitycy uważają, że pojawienie się WinRT to początek końca epoki WinNT. Wraz z WinRT pojawia się nowy model programowania i nowy interfejs użytkownika, a nadal wspierana technologia WinNT pozwala użytkownikom i programistom na korzystanie zarówno z aplikacji stworzonych według modelu WinNT jak i WinRT. Platforma WinRT to odpowiedź Microsoftu na nadchodzącą epokę, w której decydujące znaczenie będzie miał rynek urządzeń przenośnych. Będzie ona główną platformą Microsoftu, jednak użytkownicy jeszcze przez 10 i więcej lat będą korzystali z aplikacji Win32. Windows 8 to pierwsza odpowiedź Microsoftu na wymagania rynku i konkurentów. To wspólny interfejs i API dla tak różnych urządzeń jak telefony i serwery. To także początek końca dominacji aplikacji Win32 na pecetach - mówi Michael Silver, wiceprezes Gartnera. Windows 8 to coś więcej niż aktualizacja Windows - to zmiana modelu technologicznego. Rzadko jesteśmy świadkami takiego wydarzenia. W historii Microsoftu miało ono miejsce tylko raz, podczas przechodzenia z technologii DOS na technologię Windows NT. Zmiana ta rozpoczęła się w 1993 roku i zakończyła po 8 latach, wraz z premierą Windows XP w 2001 roku - stwierdził Steve Kleynhans, inny z wiceprezesów firmy. Analitycy uważają, że stopniowo na znaczeniu będą traciły Win32 i Windows Desktop. Ich zdaniem firmy, które do roku 2015 zainstalują Windows 8 będą korzystały przede wszystkim z aplikacji Win32 i obecnego pulpitu. Jednak do roku 2020 zarówno przedsiębiorstwa jak i użytkownicy prywatni będą korzystali z Win32 przez mniej niż 10% czasu spędzonego z komputerem. Ich zdaniem większość aplikacji, w tym i programy wieloplatformowe oraz przeglądarki, będą korzystały z Metro. Świat komputerów się zmienia. Pecety, chociaż wciąż stanową jego najważniejszy element, nie są już jedynymi urządzeniami dostarczającymi usług i aplikacji. Rolę podstawowego urządzenia zaczynają przejmować smartfony i tablety, a większość z tych urządzeń korzysta z systemów innych producentów niż Microsoft. W takiej sytuacji Microsoft musi przesiąść się na platformę, która umożliwia stworzenie nowego typu aplikacji i zapewnia inny sposób interakcji z użytkownikiem. Konkurencja zmusiła Microsoft do przemyślenia nie tylko kwestii wyglądu produktów, ale również tego, w jaki sposób powinny być skonstruowane, by zapewniać większe bezpieczeństwo i elastyczność.
  8. Przez pewien czas od premiery Windows 8 będzie sprzedawany w bardzo atrakcyjnej cenie. Posiadacze systemów Windows XP, Windows Vista i Windows 7 będą mogli zaktualizować je do Windows 8 Pro za 39,99 USD. Tyle będzie kosztowała kopia pobrana przez internet. Po jej zakupie będą mogli też zamówić zapasowy DVD z systemem. Zapłacą za to 15 USD plus koszty przesyłki. Możliwe będzie też kupno w sklepach komputerowych pudełkowej wersji systemu. Wyceniono ją na 69,99 dolarów. Promocyjne ceny będą obowiązywały od dnia premiery Windows 8 do 1 stycznia 2013 roku. Wersja Pro to bardziej rozbudowana z dwóch głównych edycji Windows 8. Jej posiadacz będzie mógł skorzystać z BitLockera, Hyper-V i możliwości dołączania do domen. Ponadto osoby korzystające z promocji otrzymają też bezpłatne Media Center. W Windows 8 moduł ten został odłączony od systemu i trzeba za niego dodatkowo płacić. Promocyjna cena systemu jest zaskakująco niska. Gdy debiutował Windows 7 Microsoft również zorganizował promocję na aktualizacje do wersji Home Premium i Professional. Za pierwszą z nich trzeba było zapłacić 45 dolarów, a za drugą 99 USD. Warto w tym miejscu przypomnieć, że pełnej standardowej aktualizacji do Windows 8 będą mogli dokonać tylko posiadacze Windows 7. Zachowają oni wszystkie ustawienia, dane i aplikacji. Osoby aktualizujące z Windows Vista zachowają ustawienia i dane, natomiast aktualizacja z Windows XP oznacza utratę ustawień i aplikacji. Użytkownik zachowa tylko dane.
  9. Palenie papierosów prowadzi do zmian w jajowodach, które przypominają środowisko macicy. Szczególnie ważne wydaje się zmniejszenie ekspresji genu BAD. Naukowcy z Centrum Zdrowia Reprodukcyjnego w Edynburgu uważają, że ich odkrycie w dużej mierze wyjaśnia związek między uzależnieniem od nikotyny a ciążą pozamaciczną. Doktorzy Andrew Horne i Colin Duncan wyjaśniają, że ciąża pozamaciczna to wynik łącznego działania czynników wpływających na transport embrionu z jajowodu do macicy oraz zmian w środowisku jajowodów, które umożliwiają wczesne zagnieżdżenie. Problem polegał na tym, że choć specjaliści wiedzieli, że palenie stanowi główny czynnik ryzyka ciąży pozamacicznej, nie mieli pojęcia, na czym dokładnie polega przekształcenie środowiska jajowodowego przez nałóg. Na początku naukowcy wystawiali komórki jajowodu na oddziaływanie metabolitu nikotyny - kotyniny. Okazało się, że wpływała ona negatywnie na geny związane z apoptozą, a w szczególności na BAD. Później potwierdzono, że w jajowodach palaczek zachodzą takie same zjawiska. Zmiany w ekspresji BAD i powiązanych genów występują w macicy, która przygotowuje się do implantacji i wczesnej ciąży. Zmniejszenie produkcji proapoptycznego białka Bad ma miejsce w komórkach macicy tuż przed zagnieżdżeniem zarodka. Dr Horne uważa zatem, że przez palenie w jajowodach tworzy się środowisko przypominające macicę. Naukowiec ma nadzieję, że badania jego zespołu pomogą w zapobieganiu oraz wczesnym wykrywaniu ciąży pozamacicznej.
  10. Microsoft odpisał od zysku zakup firmy aQuantive, którą przejął przed pięcioma laty za kwotę 6,2 miliarda dolarów. Oznacza to, że w bieżącym kwartale koncern prawdopodobnie nie wykaże zysku. Zakup aQuantive był wówczas największym przejęciem Microsoftu. Koncern z Redmond zdecydował się na kupno firmy reklamowej, chcąc rozpocząć konkurencję z Google’em. „Przejęcie nie przyspieszyło wzrostu tak, jak się tego spodziewaliśmy, dlatego też dokonujemy odpisu“ - oświadczył Microsoft. Dla analityków takie działanie nie jest zaskoczeniem. Zakup aQuantive nie zadziałał, ale wszyscy zadawali sobie z tego sprawę - mówi Colin Gillis z BGP Financial Partners. Microsoft oświadczył jednocześnie, że wydział zajmujący się usługami online’owymi - w jego skład wchodzą m.in. wyszukiwarka Bing i portal MSN - wykaże gorsze wyniki finansowe niż oczekiwano.
  11. Analiza ekonomiczna wykonana przez naukowców z Purdue University wykazała, że nowe biopaliwo opracowane na tej uczelni staje się konkurencyjne cenowo z paliwami kopalnymi w chwili, gdy cena za baryłkę ropy przekroczy 100 USD. Dla wcześniejszych technologii punkt, w którym stawały się konkurencyjne wynosił 120 USD za baryłkę. Nowa technologia została opracowana w laboratorium Rakesha Agrawala. H2Bioil ma przewagę nad innymi biopaliwami. Proces przebiega dość szybko i zamienia całą biomasę w paliwo płynne. Dzięki temu z danego areału uzyskujemy znacząco więcej paliwa. Gdy proces zostanie dopracowany to, dzięki użyciu zewnętrznego źródła wodoru, z danego areału pozyskamy 2-3 razy więcej paliwa niż przy innych technologiach - mówi Agrawal. H2Bioil powstaje z biomasy, która zostaje gwałtownie podgrzana do temperatury 500 stopni Celsjusza w obecności skompresowanego wodoru. Powstające gazy przechodzą przez katalizator, który oddziela tlen od molekuł węgla, dzięki czemu wartość energetyczna tych molekuł niemal dorównuje molekułom w benzynie. Przy cenie baryłki ropy przekraczającej 100 USD cały proces staje się opłacalny. Pod warunkiem, że używany jest wodór pozyskiwany z ropy. Ten uzyskany z droższych źródeł - energii jądrowej, słonecznej bądź wiatrowej - podnosi cenę biopaliwa.
  12. O tym, że rozgrzewka jest ważna, wiedzą także ryjówki. Badania gatunku Sorex palustris ujawniły, że przed wskoczeniem do zimnej wody zwierzęta te podnoszą temperaturę ciała aż o 1,5 stopnia. Ryjówki są najmniejszymi nurkującymi ssakami. Wiedząc, że większe ssaki radzą sobie z trudami nurkowania, obniżając temperaturę, co pozwala oszczędzić energię i wydłużyć czas przebywania pod wodą, zespół dr. Kevina Campbella z Uniwersytetu w Manitobie postanowił odkryć metody S. palustris. Okazało się, że śmiałkowie o długości ok. 15 cm i średniej wadze 13 g zachowują się dokładnie na odwrót - rozgrzewają się i dość krótko przebywają pod wodą. Choć prowadzą naziemny tryb życia, ryjówki często nurkują, by schwytać nimfy ważek czy ślimaki. Muszą dużo polować, by każdego dnia zdobyć ilość pożywienia ważącą tyle, co one same. Jak podkreśla Campbell, dotychczasowy stan wiedzy sugerował, że ze względu na drobne rozmiary ryjówki powinny być kiepskimi nurkami. Teoria optymalnego żerowania głosi, że pod wodą należy zostawać tak długo, jak się da, by zwiększyć prawdopodobieństwo znalezienia jedzenia. To dlatego większość nurkujących zwierząt jest duża, bo im większy jesteś, tym więcej przenosisz tlenu i spalasz go w wolniejszym tempie. Badania ujawniły, że S. palustris robią stosunkowo duże zapasy tlenu, przesuwając [tym samym dolne] granice rozmiarów nurków. Posługując się miniimplantami, w kolejnym etapie określano temperaturę ciała zwierząt przed, w czasie i po nurkowaniu (lekkie jej obniżenie pozwoliłoby spowolnić metabolizm). Akademicy prowadzili eksperymenty w akwarium przypominającym dziki habitat, w którym można było regulować temperaturę wody. Najwyższa wynosiła 30 stopni Celsjusza, a więc zbliżała się do temperatury ciała ryjówek, natomiast najniższa - 3 st. - odpowiadała zimowym temperaturom wody w Kanadzie i USA (S. palustris żyje w pobliżu jezior i strumieni Gór Skalistych oraz Appalachów). Okazało się, że malutki amator wodnych ślimaków nie zachowywał się jak większe ssaki. Zamiast obniżać, podtrzymywał stałą temperaturę ciała (przed daniem nura w najzimniejszą toń rozgrzewał się nawet o 1,5 st.), skracając za to czas zanurzenia. Kiedy jest się drobnym, o wiele szybciej osiąga się krytycznie niską temperaturę. Rośnie więc podatność na hipotermię - opowiada Campbell, uzasadniając poczynania ryjówek. Wg Kanadyjczyków, wzrost temperatury ciała następuje wskutek spalania brązowego tłuszczu albo dreszczy. Sądzimy, że podwyższenie temperatury wyostrza zmysły. Ryjówki krócej nurkują, ale są za to skuteczniejsze.
  13. Chiny i Stany Zjednoczone będą tymi krajami, w których w ciągu najbliższych 2-4 lat powstaną przełomowe technologie mające globalny wpływ. Takie są wyniki ankiety przeprowadzonej przez firmę konsultingową KPMG wśród 668 menedżerów firm technologicznych. Unia Europejska, mimo ambitnych planów i szumnych zapowiedzi, zupełnie nie liczy się w wyścigu technologicznym. Aż 30% respondentów uważa, że globalnym inkubatorem innowacji będą Chiny. Minimalnie mniej, bo 29% uważa, że pozostaną nim Stany Zjednoczone. Za Indiami opowiedziało się 13%, na Japonię wskazało 8%, a na Koreę - 5%. Wśród ankietowanych 42% pochodziło z regionu Azji i Pacyfiku, 34% z obu Ameryk, a 23% z regionu EMEA (Europa, Bliski Wschód, Afryka).
  14. Złudzenie gumowej ręki pojawia się także wtedy, gdy kolor skóry podstawianej kończyny jest inny niż własny. Podczas doświadczenia w polu widzenia badanego obok prawdziwej ręki kładzie się gumową dłoń. Chwilę potem jego własna ręka zostaje ukryta za przepierzeniem. Jeśli ręce własna i gumowa są dotykane lub potrząsane w ten sam sposób w tym samym czasie, człowiek próbuje skoordynować to, co czuje (potrząsanie własnej dłoni) i widzi (potrząsanie dłoni gumowej). W pewnym momencie ochotnik zaczyna czuć, że jego dłoń znajduje się tam, gdzie fałszywa dłoń z gumy. Standardowo wykorzystywano dłoń o tym samym kolorze skóry, co dłoń badanego. Zespół Manosa Tsarikisa z Royal Holloway, University of London postanowił jednak wprowadzić zamieszanie, obserwując reakcje 22 białych ochotników na dłonie białe i czarne. Mimo że twierdzili oni, iż przeciętnie czuli się silniej związani z białymi dłońmi, obiektywny pomiar dryfu proprioceptywnego, czyli przesunięcia w postrzeganym położeniu ręki, temu przeczył: bez względu na kolor postawianej dłoni badani wykazywali zbliżony zakres dryfu. Brytyjczycy mierzyli także zmiany w przewodnictwie skóry (przez pocenie rośnie ono wraz ze stresem), gdy wolontariusze obserwowali nakłuwanie gumowej kończyny igłą. Okazało się, że ludzie byli tak samo zestresowani, patrząc na "gnębienie" białej i czarnej ręki. Co ciekawe, psycholodzy ustalili, że bazowa miara ukrytych uprzedzeń rasowych nie była dobrym prognostykiem tego, czy stykając się z czarną dłonią, badani doświadczą złudzenia gumowej ręki. Ogólna siła doświadczanego "właścicielstwa" wydawała się za to wskazywać na siłę pozłudzeniowego uprzedzenia. Im silniejsze złudzenie, tym słabsze uprzedzenie.
  15. Międzynarodowy zespół naukowy opracował technologię, pozwalającą na wyświetlanie obrazów na ekranie z... bańki mydlanej. Uzyskanie tak cienkiego ekranu jest możliwe dzięki temu, że strukturę bańki można zmieniać za pomocą ultradźwięków. To najcieńszy znany przezroczysty ekran. „Wiadomo, że powierzchnia bańki mydlanej to mikro membrana. Przepuszcza światło, które ujawnia kolory jej struktury. Z mieszaniny dwóch cieczy koloidalnych opracowaliśmy ultracienki i elastyczny ekran BRDF (bidirectional reflectance distribution function - dwukierunkowa funkcja rozkładu odbicia)“ - napisał na swoim blogu Yoichi Ochiai z Uniwersytetu Tokijskiego. Wraz z Keisuke Toyoshimą z Uniwersytetu w Tsukubie oraz Alexis Oyama z Carnegie Mellon University wpadli oni na pomysł, jak można manipulować przezroczystością niezwykłego ekranu. Okazało się, że właściwość tę można precyzyjnie kontrolować za pomocą ultradźwięków. Rzutowany przez projektor obraz może być zatem mniej lub bardziej przezroczysty, posiadać mniej lub bardziej gładką strukturę. „Połączenie ultradźwięków oraz niezwykle cienkiej membrany daje ostry, bardzie żywy obraz. Nasz system otwiera drogę do opracowania nowego rodzaju ekranów“ - stwierdził Ochiai. Co więcej, połączenie kilku membran pozwala stworzenie ekranu 3D. Podczas swoich eksperymentów naukowcy wykorzystali płyny koloidalne tworzące membranę, którą trudno jest przebić. Możliwe jest nawet przekładanie przedmiotów przez taką membranę.
  16. Niedawno Nokia ogłosiła zwolnienie 10 000 pracowników oraz dokonała zmian w kadrze menedżerskiej. Teraz nowy przewodniczący rady nadzorczej, Risto Siilasmaa, złożył zaskakujące oświadczenie. W wywiadzie dla witryny YLE.fi Siilasmaa powiedział, że jego firma ma plan awaryjny na wypadek, gdyby platforma Windows Phone nie pomogła Nokii w odzyskaniu rynku. Nie wiadomo jednak, co to za plan. Przewodniczący powiedział w tym samym wywiadzie, że rynkowe udziały Symbiana spadły praktycznie do zera. Nie wspomniał ani słowem o innym systemie operacyjnym, można zatem tylko spekulować, że tym planem mogłoby być przejście na platformę Android.
  17. Po przeglądzie dotychczasowych badań naukowcy z Uniwersytetu Kolorado doszli do zaskakującego wniosku. Wg nich, większa liczba nowotworów wśród starszych ludzi nie jest wynikiem akumulowania mutacji, lecz zmiany właściwości tkanek, która sprzyja zachorowalności (Oncogene). Jeśli przyjrzymy się Mickowi Jaggerowi w 1960 r. i dzisiejszemu Mickowi, jest oczywiste, że jego tkanki się zmieniły. To właśnie ta zmiana, a nie akumulacja pronowotworowych mutacji sprawia, że wskaźnik nowotworów staje się wyższy w miarę starzenia - dowodzi dr James DeGregori. Amerykanin argumentuje, że do momentu zakończenia wzrostu pod koniec wieku nastoletniego gromadzimy już sporą część mutacji, których "dorobimy się" w ciągu życia. Krzywe mutacji i nowotworów się nie pokrywają, a przecież gdyby chodziło o osiągnięcie punktu zwrotnego np. 5 czy 6 mutacji, skok zachorowalności na nowotwory występowałby u 20-latków, kiedy wskaźnik mutacji jest najwyższy. Badacz z Uniwersytetu Kolorado podkreśla również, że nawet w zdrowych tkankach znajdują się onkogenne mutacje. Takie mutacje są o wiele częstsze niż związane z nimi nowotwory. Wniosek? Większa liczba mutacji nie oznacza większej liczby nowotworów ani w starzejącej się populacji, ani przy rozważaniach na poziomie konkretnej tkanki. Ewoluując z jednokomórkowych organizmów, które przemijają w mgnieniu oka, do długo żyjących wielokomórkowców, musieliśmy rozwinąć skomplikowaną maszynerię służącą do podtrzymania tkanek i unikania chorób, a jednak w zapobieganiu mutacjom nie jesteśmy lepsi niż nasi [dalecy] kuzyni drożdże czy bakterie. [...] Gdyby niedopuszczanie do mutacji było kluczowe dla unikania nowotworów, osiągalibyśmy w tym lepsze rezultaty. DeGregori dodaje też, że gdyby onkogeny rzeczywiście były tak złe, jak się je opisuje, to po wprowadzeniu do mysich komórek macierzystych zwiększałyby ich przeżywalność. Tymczasem komórki macierzyste z takimi genami mają raczej tendencję do znikania. Amerykanin uważa, że nie chodzi zatem o gromadzenie mutacji, lecz o deteriorację mechanizmu, który u młodszych osób działa sprawnie. To przypomina sytuację dinozaurów 65 mln lat temu. Gady te były duże i nie zmieniały się tak szybko - przystosowały się do swojego otoczenia i po upadku meteorytu nagle przestały do niego pasować. Nie zmienił się wskaźnik mutacji, specjację napędzała po prostu nowa wersja krajobrazu. Na identycznej zasadzie tym, co w największym stopniu napędza większą liczbę nowotworów podczas starzenia, jest zmiana krajobrazu. Zdrowe komórki są przystosowane do bycia częścią zdrowej tkanki. Gdy pojawia się onkogen, nie pasują już do własnego otoczenia. W młodym organizmie zdrowe komórki mimo wszystko wzięłyby górę nad chorymi, jednak kiedy tkanka jest stara, zdrowe komórki nie są już idealnie sprawne, a mutacja może pozwalać komórkom nowotworowym przystosowywać się w sposób nieosiągalny dla reszty. DeGregori tłumaczy, że gdy postarzy się tkankę poza wyznaczoną przez ewolucje datę przydatności, komórki rakowe wygrają konkurencję z normalnymi, ale wiekowymi kolegami.
  18. Geolodzy z kanadyjskiego University of Alberta odnaleźli ślady najstarszego znanego zwierzęcia. Żyło ono 585 milionów lat temu. Wcześniejsze najstarsze ślady zwierząt pochodziły sprzed 555 milionów lat. Ernesto Pecoits i Natalie Aubet odkryli na terenie Urugwaju skałę, na której widoczne są ślady pozostawione przez centymetrowej długości zwierzę podobne do ślimaków nagich. O zwierzęciu wiadomo niewiele ponad to, że było dwubocznie symetryczne (bilateria). Samego zwierzęcia nie znaleziono. Jak wyjaśnia paleontolog Murray Gingras gdy znajdujemy ślady zwierząt nieposiadających szkieletu, oznacza to, że nie znajdziemy samego zwierzęcia, gdyż ulegają one fosylizacji w różnych warunkach. Możemy zatem znaleźć albo ciało, albo ślady. Kanadyjczycy przez dwa lata badali znalezioną skałę, a swoje wnioski konsultowali z innymi zespołami naukowców. Dopiero po wielu eksperymentach, podczas których korzystali m.in. z technologii spektrometrii masowej, byli w stanie precyzyjnie określić wiek znaleziska. Przesunięcie aż o 30 milionów lat momentu, w którym na Ziemi pojawiły się zwierzęta, to kolejne wyzwanie dla specjalistów zajmujących się ewolucją.
  19. Obecny wiek może być ostatnim stuleciem istnienia wschodniopacyficznej populacji żółwi skórzastych. Do zagrożeń czyhających na te olbrzymie zwierzęta dodano właśnie ocieplanie się klimatu, a konkretnie wyższą temperaturę na plażach, na których lęgną się młode. Populacja tego największego żółwia morskiego gwałtownie się zmniejsza. Od roku 1980 liczebność tego gatunku we wschodniej części Oceanu Spokojnego spadła o ponad 90%. Dotychczas znano dwie przyczyny takiego stanu rzeczy. Do wymierania żółwi przyczyniają się kłusownicy wygrzebujący ich jaj z plaż. Drugie niebezpieczeństwo czyha na żółwie podczas długich podróży. Te długowieczne zwierzęta przebywają tysiące kilometrów i w czasie podróży często wpadają w rybackie sieci, w których giną. Naukowcy z Drexler University, Princeton University oraz kilku agencji rządowych i niezależnych organizacji opublikowali w Nature Climate Change artykuł, w którym piszą o możliwym wpływie ocieplenia klimatu na żółwie. Ich zdaniem, jeśli klimat będzie zmieniał się tak, jak przewidują obecne modele, to do roku 2100 populacja żółwi na wschodnim Pacyfiku spadnie o kolejne 75%. Z badań nad żółwiami wiadomo, że wzorzec narodzin żółwi zmienia się z roku na rok w odpowiedzi na warunki pogodowe. Podczas chłodniejszych, bardziej wilgotnych lat z jaj wykluwa się więcej młodych. Samice częściej wracają na wybrzeża Kostaryki wówczas, gdy w okolicy jest więcej meduz, a meduz przybywa w latach chłodniejszych. Same jaja i nowo wyklute zwierzęta częściej przeżywają również w latach chłodniejszych. Na żółwie wpływa też temperatura w samym gnieździe. Gdy jest chłodniej rodzi się więcej samców, co jest niezwykle ważne dla zdominowanej przez samice populacji. Współczesne modele klimatyczne przewidują, że do końca XXI wieku w Ameryce Środkowej należy spodziewać się coraz cieplejszych i coraz bardziej suchych lat. Wpłynie to bardzo niekorzystnie na populację, której liczebność może spadać o 7% na dekadę. Już teraz żółwi jest bardzo mało. W latach 90. na Playa Grande gniazdowało 1500 żółwi. Obecnie obserwujemy jedynie 30-40 samic w sezonie - mówi James Spotila z Drexler University. Uczony od 22 lat bada żółwie na Playa Grande. To największe skupisko tych zwierząt na wschodzie Pacyfiku. Gdy Spotila i jego studenci zaczynali swoje badania, największym zagrożeniem byli kłusownicy. Doprowadzali oni do zagłady całych pokoleń żółwi. Te zwierzęta, które przeżyły, wpadały podczas swoich podróży w sieci rybackie. Teraz wysiłki mające na celu odrodzenie populacji mogą zostać zniweczone przez zmiany klimatyczne. Specjaliści zaczęli rozważać takie scenariusze jak zapewnianie cienia i nawilżanie gniazd.
  20. Eksperci szacują, że dzięki procedurze in vitro gdzieś na świecie pojawiło się już 5-mln dziecko. Z danych Międzynarodowego Komitetu Monitorowania Technologii Wspomaganego Rozrodu (Icmart), które przedstawiano na 28. konferencji Europejskiego Stowarzyszenia Ludzkiej Reprodukcji i Embriologii (ESHRE) w Stambule, wynika, że rocznie rodzi się ok. 350 tys. maluchów z probówki. To 0,3% ze 130 mln małych obywateli, którzy rokrocznie zasilają populację świata. Delegaci przestrzegają, by nie traktować in vitro jak polisy ubezpieczeniowej przy odkładanym na później rodzicielstwie. Statystyki ujawniają bowiem, że skuteczność IVF spada z wiekiem pacjentki. Ogłaszając narodziny pięciomilionowego dziecka in vitro, Icmart bazował na danych do 2008 r. oraz oszacowaniach obejmujących trzy kolejne lata. Licząc, naukowcy brali pod uwagę fakt, że rocznie na świecie przeprowadza się 1,5 mln cykli IVF (ponad 1/3 przypada na Europę) i w wyniku tego rodzi się ok. 350 tys. dzieci. ESHRE podkreśla, że z biegiem czasu w Europie implantowano mniej embrionów, co doprowadziło do ograniczenia liczby ciąż mnogich, które oznaczają większe ryzyko powikłań dla matki oraz niższą wagę urodzeniową dzieci. Liczba trojaczków spadła poniżej 1% i po raz pierwszy wskaźnik urodzeń bliźniąt wyniósł poniżej 20%. Pierwszym dzieckiem urodzonym w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego była Louise Joy Brown. Dziewczynka przyszła na świat 25 lipca 1978 r. w Oldham w Wielkiej Brytanii. Brown doczekała się własnego potomka - 20 grudnia 2006 r. na świat przyszedł jej syn Cameron.
  21. Prof. Mike Lean z Uniwersytetu w Glasgow i biznesmen Donnie Maclean stworzyli zrównoważoną odżywczo pizzę. Jak zapewniają panowie, zawiera ona 30% zalecanej normy witamin, minerałów, kalorii, białek oraz węglowodanów. Dietetyk podkreśla, że ich receptura zrodziła się z frustracji po zbadaniu gotowych dań oferowanych przez 5 czołowych sieci supermarketów w Szkocji. Okazało się, że zawierają one tyle soli, że można by nią obdzielić posiłki z całego dnia lub więcej. Podobnie było z tłuszczami nasyconymi. Brakowało za to niezbędnych składników odżywczych. Maclean pomógł naukowcowi w zakresie nietypowych sposobów zwiększania odżywczości pizzy. Przeprowadziłem badania rynku i odkryłem, że wodorosty to interesujący nowy składnik, wykorzystywany przy pieczeniu chleba. Stosując je, zmniejszyliśmy zawartość soli. W wodorostach sód stanowi ok. 3,5%, w porównaniu do 40% w soli. Dodatkowo mamy jod, witaminę B12 [...], a i smak jest wyborny". By zwiększyć zawartość witaminy C, do sosu pomidorowego, którym smaruje się ciasto, dodano czerwonej papryki. Osoby dbające o zdrowie docenią też zapewne fakt, że pizza zawiera magnez, potas, kwas foliowy oraz witaminę A. Zgodnie z zaleceniami dietetycznymi, śniadanie zapewnia 20% składników odżywczych i kalorii, lunch 30%, a kolacja 30%. Przekąski stanowią kolejne 20%. Założyliśmy, że pizza będzie jadana na lunch lub kolację, dlatego stanowi kompletny posiłek z 30% wszystkiego - opowiada Maclean. Jedna z sieci supermarketów jest zainteresowana sprzedażą nowej pizzy. Rozmowy z innymi sklepami i firmami cateringowymi trwają. Produkt Szkotów ma być sprzedawany w formie zamrożonej. Jest droższy od większości mrożonych pizz. Kosztuje mniej więcej tyle, co pizze schłodzone. Panowie nie zamierzają poprzestać na pizzy. Obecnie testują recepturę zdrowszego curry, potem zabiorą się za popularne wśród Brytyjczyków danie: rybę z frytkami.
  22. Apple zapłacił 60 milionów dolarów za prawo do używania nazwy iPad w Chinach. Spór sądowy pomiędzy amerykańskim koncernem a firmą Provew Technology zakończył się ugodą. Z powodu problemów z nazwą Apple miał kłopoty ze sprzedażą swojego tabletu w Państwie Środka. Przed zapowiadaną premierą Proview skierował do władz lokalnych wielu miast wniosek o zobowiązanie sprzedawców do zdjęcia iPada ze sklepowych półek. Proview Technology to oddział Proview International Holdings z Hongkongu, znany niegdyś producent monitorów komputerowych. Firma zarejestrowała nazwę iPad w 2001 roku. Apple chciał używać tej nazwy w Chinach, gdyż, jak twierdził, kupił ją od oddziałów Proview. Firma z Hongkongu początkowo chciała pozwać Apple’a w USA, jednak sąd odrzucił pozew. Wówczas Proview zwrócił się do chińskiego sądu, a ten orzekł, że prawa do wykorzystania nazwy w Chinach wciąż należą do Proview.. Apple odwołał się od tego wyroku i odwołanie skończyło się ugodą. Przeżywający kłopoty finansowe Proview domagał się od Apple’a 1,57 miliarda dolarów. Ugodę zawarto na znacznie mniejszą kwotę, a pieniądze zostaną przelane na konto sądu, który przekaże je wierzycielom Proview. Prawnik Chen Jihong, który specjalizuje się w kwestiach własności intelektualnej, mówi, że Proview i tak uzyskał zadowalającą kwotę. Chociaż nazwa handlowa należy do Proview, to Apple, a nie Proview, nadał jej obecną wartość - stwierdził. Rozstrzygnięcie będzie ważną wskazówką dla innych zachodnich firm robiących interesy w Chinach. W Państwie Środka prawa własności intelektualnej dopiero są tworzone. Mimo, że Apple’owi wydawało się, że kupił prawo do używania nazwy iPad, to jednak sąd orzekł, iż prawa te na chińskim rynku nigdy nie zostały formalnie przekazane, zatem Apple musi za nie zapłacić.
  23. Gdy były pisklętami, gęsi tybetańskie (Anser indicus) z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej nauczono noszenia masek, przez które podaje się ilość tlenu występującą na dużych wysokościach. Ponieważ maska "zbiera" wydychany przez ptaki dwutlenek węgla, podczas eksperymentów w tunelu aerodynamicznym można sprawdzić, w jaki sposób gospodarują one cennym gazem. Dr Jessica Meir opowiadała o pomysłach i osiągnięciach swojego zespołu na dorocznym spotkaniu Stowarzyszenia Biologii Eksperymentalnej w Salzburgu. Udzielając wywiadów, podkreślała, że większość dotychczasowych badań koncentrowała się na odpoczywających gęsiach, natomiast Kanadyjczycy chcą stworzyć obraz dostaw tlenu podczas lotu. Dużym ułatwieniem są parametry tunelu aerodynamicznego Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej. Jest on na tyle szeroki , że przy swojej rozpiętości skrzydeł (ok. 1,5 m) gęś tybetańska swobodnie się tam mieści. Meir i inni mają zamiar ustalić, jak wysoko są w stanie latać A. indicus. Niektóre studia wskazywały, że wznoszą się one na 6 tys. metrów - jest to konieczne, by pokonać Himalaje w czasie migracji z terenów lęgowych na Wyżynie Tybetańskiej do Indii - ale to tylko odczyt, a nie zakres możliwości gęsi. By je dokładniej oszacować, naukowcy odtwarzają stężenia tlenu i azotu na pułapach 6000 i 9000 m n.p.m. Dla tlenu wynoszą one, odpowiednio, 10 i 7%. Siedem procent odpowiada warunkom podczas przelotu nad szczytem Mount Everest. Wyczyny śmiałków w maskach są utrwalane na nagraniu poklatkowym. Chcę odkryć mechanizm, który leży u podłoża tych fizycznych wyczynów. Wiemy już, że [gęsi tybetańskie] latają na wysokości do 6 tys. metrów, gdzie stężenie tlenu jest o połowę mniejsze niż na poziomie morza. I nie tylko są w stanie funkcjonować, ale i latać, co stanowi niesamowicie kosztowny sposób poruszania się; wiąże się ze zużywaniem 10-20-krotnie większych ilości tlenu niż podczas odpoczynku. Dr Meir zależy na zrozumieniu fizjologii ptaków, ale na tym nie koniec. Snuje bowiem plany dotyczące wykorzystania uzyskanych danych w leczeniu pacjentów z problemami oddechowymi.
  24. Naukowcom z Hiszpanii, Meksyku i Danii udało się wyizolować najstarsze ludzkie DNA. Z artykułu w Current Biology dowiadujemy się, że pozyskano DNA z liczących sobie 7000 lat szkieletów znalezionych na północy Hiszpanii. Wcześniejszy rekord należał do zespołu badającego Człowieka Lodu. Ötzi zmarł około 5300 lat temu. Ciała dwóch młodych mężczyzn znaleziono w jednej z jaskiń Gór Kantabryjskich. Zachowały się one w niemal idealnym stanie, co pozwoliło stwierdzić, że mężczyźni byli łowcami-zbieraczami. Ciała nazwano Braña1 i Braña2 od miejsca Braña-Arintero, w którym zostało znalezione. Naukowcy odzyskali 1,34% i 0,53% ich DNA. Początkowo spekulowano, że zmarli byli spokrewnieni z dzisiejszymi Baskami, jednak szczegółowe badania wykazały, iż są najbliżej związani z mieszkańcami dzisiejszej północnej Europy, a nie z ludźmi zamieszkującymi obecnie Półwysep Iberyjski. Z jednego z ciał udało się też pozyskać mitochondrialne DNA. Na jego podstawie stwierdzono, że dzisiejsi mieszkańcy Anglii, Niemiec, Litwy i Hiszpanii mieli wspólnego przodka. Trwają prace nad pozyskaniem mitochondrialnego DNA od drugiego z ciał.
  25. Islamscy fanatycy rozpoczęli regularne niszczenie zabytków Timbuktu. Dzisiaj (30 czerwca) zniszczyli liczące sobie setki lat mauzolea Sidiego Mahmouda, Sidiego, Moctara i Alpha Moya. Groby świętych zostały zrównane z ziemią za pomocą koparek. Z doniesień wynika, że miejscowa ludność jest oburzona tymi działaniami i prawdopodobnie spróbuje im zapobiec. Młodzież z Timbuktu przygotowuje się do walki przeciwko desakralizacji grobów naszych świętych. Będziemy walczyli kijami i kamieniami przeciwko islamistom - zapewnił jeden z mieszkańców miasta. Islamiści, gdy tylko przejęli kontrolę nad Timbuktu, zapowiedzieli, że zniszczą wszystkie mauzolea i manuskrypty tego niezwykłego miasta. Na początku maja spalili mauzoleum Sidiego Amara. Przed dwoma dniami UNESCO ogłosiło Timbuktu zagrożonym światowym dziedzictwem kultury. W odpowiedzi islamiści przystąpili do niszczenia zabytków. Pod koniec marca Timbuktu zostało zajęte przez tuareskich partyzantów, którzy proklamowali własne państwo na północy Mali. Mauretański wywiad doniósł, że wśród partyzantów doszło do rozłamu i kontrolę nad miastem przejęli islamscy fanatycy, co przyciągnęło do Timbuktu kolejne oddziały islamistów. W marcu władzę w Mali przejęli wojskowi, ale nie są oni w stanie pokonać Tuaregów, którzy dysponują bronią ukradzioną z libijskich magazynów. Wojskowi nie zgadzają się też na przysłanie trzytysięcznego kontyngentu wojskowego przez Zachodnioafrykańską Wspólnotę Gospodarczą, który miałby zaprowadzić porządek na północy. Boją się bowiem, że kontyngent odbierze im władzę. Timbuktu to jedno z najważniejszych miast w historii Czarnego Lądu. Miasto założono prawdopodobnie na przełomie XI i XII wieku. Specjaliści oceniają, że w zbiorach prywatnych i publicznych bibliotekach znajduje się 150 000 manuskryptów. Przez setki lat pisane dziedzictwo Mali było ukrywane przez miejscowych pod podłogami domów i w jaskiniach na pustyni w obawie przed ich zniszczeniem czy zagrabieniem przez marokańskich i europejskich najeźdźców. Teksty te świadczą zarówno o bogactwie literackim, jak i naukowym regionu. Znajdują się wśród nich zarówno podręczniki do matematyki i astronomii oraz pisma traktujące o życiu społecznym i gospodarczym w Timbuktu podczas Złotego Wieku, który miasto przeżywało w XVI w. Wówczas było ono centrum akademickim, na którego uczelnie uczęszczało 25 000 studentów. Galla Dicko, dyrektor Instytutu Ahmeda Baby (Baba to urodzony w Timbuktu pisarz, współczesny Shakespeare'owi), w którym znajduje się 25 000 tekstów mówi: Manuskrypty te dotyczą wszystkich dziedzin ludzkiej wiedzy: prawa, nauki, medycyny. Mamy też traktat polityczny, którego autor ostrzega intelektualistów, by nie dali się skorumpować polityce. Na półkach znaleźć można tak różne pisma jak dzieło na temat matematyki, przewodnik po muzyce andaluzyjskiej, romanse czy korespondencje handlową. Olbrzymią kolekcję ksiąg świadczących o bogactwie kulturalnym tego miejsca zaczęto tworzyć stosunkowo niedawno, gdy rządowi udało się przekonać miejscowych właścicieli prywatnych zbiorów, że powinny one stanowić własność publiczną. Uczeni uważają, że to, co do tej pory udało się zebrać, stanowi niewielką część ukrytych jeszcze tekstów. Zdaniem Alego Quld Sidi, przedstawiciela rządu, na odkrycie czeka jescze ponad milion manuskryptów. Od niedawna w ratowanie dziedzictwa Timbuktu zaangażowały się rządy RPA, USA i Norwegii. Teraz nad tym niezwykłym miastem zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...