Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Reporterzy Bloomberga dowiedzieli się, że Amazon planuje produkcję własnego smartfonu. Chce również zaprezentować cztery nowe tablety. Już w listopadzie ubiegłego roku jeden z analityków Citigroup twierdził, że koncern Bezosa pracuje nad smartfonem. Teraz informacje te potwierdziły anonimowe źródła. Jeśli powyższe informacje są prawdziwe, to na niezwykle zatłoczonym rynku przybędzie kolejny gracz. W pierwszym kwartale bieżącego roku nabywców znalazło niemal 400 milionów smartfonów. Prym tutaj wiodą Apple, Samsung oraz HTC i to z nimi będzie się musiał zmierzyć Amazon. Producentem smartfonu Amazona ma być Foxconn. Ponadto na rynek jeszcze w bieżącym roku trafią podobno cztery tablety z rodziny Kindle Fire. Prawdopodobnie trzy z nich będą dysponowały wyświetlaczem o przekątnej 7 cali, a jeden o przekątnej 8,9 cala. Będą one sprzedawane pod nazwą Kindle Fire 2. Produkcja większego z tabletów rozpocznie się podobno już w sierpniu. Richard Shim, analityk NPD DisplaySearch, twierdzi, że jeden z nowych tabletów będzie miał rozdzielczość 1024x600, drugi 1280x800 i zostanie wyposażony w kamerę, trzeci o rozdzielczości wyświetlacza 1280x800 będzie miał kamerę, Wi-Fi i 4G. Ostatni, największy, będzie dysponował wyświetlaczem o rozdzielczości 1920x1200.
  2. Mozilla oznajmiła, że wstrzymuje rozwój Thunderbirda. Z tego popularnego programu pocztowego korzysta około 20 milionów użytkowników. Skupiamy się na ważnych projektach sieciowych i mobilnych. Doszliśmy do wniosku, że kontynuowanie rozwoju Thunderbirda nie jest tym, co najlepiej wykorzystuje nasze zasoby i służy realizacji naszych ambitnych planów - powiedział Jb Piacentino, menedżer odpowiedzialny za Thunderbirda. Obecnie wiadomo, że część pracowników Mozilli przestanie się zajmować Thunderbirdem. Będą dostarczane poprawki i łaty bezpieczeństwa. Niedawno serwis Geek.com dowiedział się, że już od stycznia deweloperzy są powoli odsuwani od prac nad klientem poczty.
  3. W Dolnej Galilei, w pobliżu kibucu Chukok, odkryto unikatową mozaikę przedstawiającą Samsona. Jak ujawniła dr Jodi Magness, archeolog z Uniwersytetu Karoliny Północnej, zdobiła ona podłogę synagogi sprzed ok. 1600 lat. Wykopaliska były prowadzone we współpracy z Izraelską Służbą Starożytności. Znaleziska datowane na okres talmudyczny są najprawdopodobniej pozostałościami po wymienianej zarówno w talmudycznych, jak średniowiecznych źródłach synagodze z wioski Chukok (hebr. חקק). Częściowo zachowana mozaika składa się z 2 scen. Jedna z nich przedstawia Samsona, który przywiązuje do lisich ogonów pochodnie, zapala je i puszcza na filistyńskie pola uprawne, msząc się w ten sposób za oddanie żony innemu mężczyźnie. Na innej widnieje medalion z hebrajską inskrypcją odnoszącą się do nagród czekających na ludzi robiących dobre uczynki. Po bokach napisu widnieją medaliony z kobiecymi twarzami. Magness podkreśla, że Samson nie był popularnym bohaterem przedstawień. Poza odkrytą niedawno mozaiką, tylko w 2 synagogach znaleziono jego wizerunki. Jedna ze świątyń znajduje się w odległości zaledwie paru mil, co sugeruje, że Samson był w tych okolicach popularną postacią. Badana przez międzynarodowy zespół synagoga to jedyne tamtejsze miejsce kultu. Jak na wiejski przybytek była bardzo okazała, co wskazuje na zamożność osady. To interesujące, gdyż w tamtych czasach okolica znajdowała się pod wpływami chrześcijaństwa bizantyjskiego, co zwykle, ale jak widać, nie w tym przypadku, oznaczało ucisk i ograniczenia dla wyznawców judaizmu. Archeolodzy odkopali na razie część wschodniej ściany, nie wiadomo więc, jak duża była synagoga. Ponieważ do budowy wykorzystano masywne, pięknie ciosane kamienie, można jednak przypuszczać, że to spora konstrukcja. Wykopaliska w Chukok w pobliżu Migdal (wg tradycji chrześcijańskiej, starożytne miasto Magdala było ojczyzną Marii Magdaleny) rozpoczęły się w czerwcu ubiegłego roku. Do sensacyjnego odkrycia doszło w sezonie 2012. Pracami współkierowali wspomniana wcześniej Jodi Magness z Uniwersytetu Karoliny Północnej, a także David Amit i Shua Kisilevitz z Izraelskiej Służby Starożytności. Odkrycie jest istotne, ponieważ niewielką liczbę starożytnych synagog z okresu późnorzymskiego [in. późnotalmudycznego] dekorowano mozaikami przedstawiającymi sceny biblijne, a Samson występował tylko na dwóch [...]. Nasza mozaika jest ważna również z powodu wysokiej jakości artystycznej i drobnych rozmiarów kostek. Łącznie z monumentalnymi kamieniami, z których zbudowano ściany świątyni, wskazuje to na bogactwo wioski. Nie da się bowiem ukryć, że koszty budowy musiały być wysokie.
  4. Astronomowie zauważyli zadziwiające zjawisko, na jakie dotychczas nikt się nie natknął - z okolic pobliskiej gwiazdy zniknęły olbrzymie ilości pyłu. To jak magiczna sztuczka - teraz go widzisz, a teraz go nie widzisz - mówi Carl Melis z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (UCSD). Tylko, że w tym przypadku mówimy o ilości pyłu zdolnej do wypełnienia wewnętrznej części całego układu słonecznego - dodaje. To tak, jakby nagle zniknęły pierścienie Saturna. To nawet bardziej szokujące, gdyż ten dysk z pyłu był większy i znacznie bardziej masywny niż pierścienie Saturna. Gdyby znajdował się on w naszym Układzie Słonecznym, to rozciągałby się od Słońca do połowy drogi do Ziemi. Kończyłby się w okolicach Merkurego - wyjaśnia profesor Benjamin Zuckerman z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA). Zaginiony pył znajdował się w okolicach gwiazdy TYC 8241 2652, oddalonej od Ziemi zaledwie o 450 lat świetlnych w kierunku gwiazdozbioru Centaura. Naukowcy nie mają pojęcia, co stało się z pyłem. Wydaje się, że zniknął on niezależnie od swojej gwiazdy, nie ma bowiem żadnych śladów, by został przez nią wchłonięty. Jeszcze kilka lat temu podobna do Słońca TYC 8241 2652 wydawała się typową gwiazdą, wokół której będzie tworzył się układ planetarny. Astronomowie przebadali setki gwiazd, wokół których istnieją pierścienie z pyłu i niczego takiego nigdy nie obserwowano. Pył zniknął bardzo szybko, nawet w ludzkiej skali. Nie mówiąc już o skali astronomicznej. To zjawisko było tak dziwne, że początkowo sądzono, iż doszło do jakiejś pomyłki - dodaje Zuckerman. Pył obserwowano od roku 1983 - wcześniej nikt nie oglądał tej gwiazdy w podczerwieni - i wiadomo, że przez kolejne 25 lat świecił bardzo jasno. W 2009 roku zauważono, że jego jasność w podczerwieni słabnie, a w 2010 nie zanotowano żadnej emisji. Gwieździe przyglądano się wówczas dwukrotnie w odstępie pół roku. W końcu 1 maja bieżącego roku oficjalnie stwierdzono, że pył jest nieobecny od 2,5 roku. Obecnie wykorzystywane modele nie przewidują takiej sytuacji. Astronomowie będą musieli przemyśleć teorie dotyczące powstawania systemów planetarnych. Mieliśmy szczęście, że to zauważyliśmy. Takie rzeczy mogą się zdarzać częściej, a my o tym nie wiemy - stwierdził profesor Zuckerman.
  5. Opracowano prototypowy system świateł samochodowych, który wykrywa krople deszczu lub płatki śniegu i dba, by nie trafiało w nie świetlo. Dzięki takiemu zabiegowi światło nie odbija się od wody i śniegu, poprawiając widoczność. Opracowany na Carnegie Mellon Uniwersity system Smart Headlight, który składa się z projektora, kamery i odpowiedniego oprogramowania. Najpierw przez kilkanaście milisekund projektor oświetla krople, a obraz jest rejestrowany przez kamerę. Następnie oprogramowanie wylicza, jak krople będą spadały i w taki sposób manipuluje światłami samochodu, by promienie światła nie trafiały w krople, a świeciły między nimi. System działa na odległości 3-4 metrów przed projektorem. To, jak wykazały badania, krytyczna odległość, w której światła samochodu rozpraszane na wodzie i śniegu najbardziej zmniejszają widoczność. Naukowcy symulowali różne prędkości samochodu i różną intensywność opadów. Przy bardzo intensywnych opadach i samochodzie poruszającym się z prędkością 30 km/h system eliminuje z pola widzenia aż 70% kropli. Gdy prędkość samochodu wzrasta do 100 km/h eliminowanych jest 15-20% kropli. Jednocześnie same światła samochodu zostają przygaszone jedynie o kilka procent. Jest to możliwe, gdyż nawet podczas intensywnych opadów woda stanowi zaledwie 2-3% ogólnej objętości powietrza. Naukowcy mówią, że możliwe jest osiągnięcie lepszych wyników, jednak wymagałoby to użycia większej i droższej kamery. Zdaniem prowadzącego badania Srinivasa Narasimhana, laboratoryjne eksperymenty wykazały, że zaproponowany przez niego sposób poprawy widoczności może zadziałać. Oczywiście, system wymaga jeszcze kolejnych badań i znaczących usprawnień.
  6. Chiny poinformowały o rozpoczęciu programu tworzenia rezerw strategicznych metali ziem rzadkich. Rząd w Pekinie skupuje i składuje metale. Nie wiadomo, kiedy rozpoczęła się realizacja tego programu, jednak może ona wywołać dalsze perturbacje na światowym rynku metali ziem rzadkich. Unia Europejska, USA i Japonia od pewnego czasu oskarżają Chiny, że celowo blokują eksport metali ziem rzadkich, by w ten sposób zapewnić swoim firmom przewagę. Zdaniem chińskich mediów do podjęcia decyzji o tworzeniu rezerw mogły przyczynić się spadające ceny metali. Państwo Środka zaspokaja ponad 90% światowego popytu na te metali. Tak wielką rynkową przewagę zdobyto dzięki niezwykle niskim kosztom wydobycia. Jednak w ostatnich latach polityka władz chińskich doprowadziła do sytuacji, w której zaczęto obawiać się deficytu metali. W związku z tym w USA, Australii i Kazachstanie trwają przygotowania do uruchomienia wydobycia. Amerykańska kopalnia w Mountain Pass była największym miejscem pozyskiwania metali ziem rzadkich. Z danych Służby Geologicznej Stanów Zjednoczonych wynika, że obecnie Chiny produkują 130 000 ton metali ziem rzadkich rocznie. Drugim największym producentem są Indie (3000 ton), następnie Brazylia (550 ton) i Malezja (30 ton). Chiny mają też największe, szacowane na 55 milionów ton, rezerwy metali. Innymi zasobnymi regionami są kraje byłego ZSRR (19 milionów ton) oraz USA (13 milionów ton).
  7. Nawet niewielka erupcja wulkaniczna może przyczynić się do globalnego spadku temperatury. Pod warunkiem, że pochodzące z niej aerozole zostaną wyniesione do stratosfery. Jeśli areozole znajdują się w niższych partiach atmosfery, to szybko zostaną zmyte przez deszcz i trafią na ziemię - wyjaśnia Adam Bourassa z kanadyjskiego University of Saskatchewan, który stał na czele grupy badawczej. Jeśli jednak trafią do stratosfery, mogą tam pozostać przez lata, wywierając długotrwały wpływ na powierzchnię planety - dodaje. Aerozole w wyższych partiach atmosfery rozpraszają promienie słoneczne, przyczyniając się do ochłodzenia Ziemi. Gdy w 1991 roku doszło do potężnej erupcji filipińskiego wulkanu Pinatubo, temperatura na całej planecie obniżyła się tymczasowo o 0,5 stopnia Celsjusza. Dotychczas jednak sądzono, że do stratosfery mogą trafić tylko aerozole z bardzo silnych erupcji. Naukowcy z Saskatchewan oraz amerykańskich Rutgers University, National Center for Atmospheric Research i University of Wyoming przyjrzeli się erupcji wulkanu Nabro, do której doszło w Erytrei w czerwcu ubiegłego roku. Wiatry popchnęły gaz i areozol w kierunku azjatyckiego letniego monsunu. Ten wyniósł je (cięższe pyły pozostały na pierwotnej wysokości) do stratosfery, gdzie zostały wykryte przez instrument OSIRIS znajdujący się na pokładzie szwedzkiego satelity Odin. Pomiary wykazały, że aerozole pochodzące z wulkanu Nabro to największa chmura aerozoli zanotowana przez OSIRIS w ciągu jego dotychczasowej 10-letniej misji. Wspomniane badania pomogą w udoskonaleniiu modeli klimatycznych.
  8. Mchy ze wschodniej Antarktydy są w stanie przeżyć tak trudne warunki m.in. dzięki odchodom pingwinów Adeli (Pygoscelis adeliae) sprzed tysięcy lat. Prof. Sharon Robinson z Uniwersytetu w Wollongong zastanawiała się, skąd mchy czerpią składniki odżywcze, skoro gleby, na których występują, są tak ubogie. Rośliny potrzebują wody, światła słonecznego i składników odżywczych. Latem [na Antarktydzie] jest dużo słońca, dopóki topią się lody, jest też woda. Ale [w tej części kontynentu] gleba to, zasadniczo, piasek i żwir. Analiza podłoża tamtejszych mchów wykazała, że zawiera ono mnóstwo składników odżywczych, w tym azot. Podczas dokładniejszych badań ustalono, że to azot-15 (15N), izotop występujący w odchodach ptaków morskich. Azot, który przeszedł przez glony, kryl, ryby i ostatecznie pingwiny, ma charakterystyczną sygnaturę ptaków morskich. Rozglądając się w otoczeniu mchów, naukowcy stwierdzili, że rośliny z wyniesionego brzegu jeziora posadowiły się w miejscu zajmowanym kiedyś przez pingwiny. Potwierdzają to skamieniałości oraz otoczaki wykorzystywane przez ptaki do budowy gniazd. P. adeliae mieszkały tu 3-8 tys. lat temu i pozostawiły po sobie hałdy żyznego guana. Ze względu na warunki klimatyczne składniki odżywcze z odchodów uległy zamrożeniu i mogły latami zasilać wytrzymałe mchy, które zresztą same przechodzą zimą coś w rodzaju "liofilizacji". Robinson chciałaby poznać mechanizm molekularny umożliwiający mchom wysychanie i utrzymanie się przy życiu, bo dzięki niemu dałoby się np. przechowywać przez dłuższy czas żywność albo leki.
  9. O tym, jak bardzo płynna jest sytuacja na rynku smartfonów, świadczy ostatni report finansowy HTC. Firma, która jest synonimem sukcesu na tym rynku zanotowała 57,8-procentowy spadek zysku. W drugim kwartale przychody firmy wyniosły 3,04 miliarda USD, a zysk zamknął się kwotą 247,7 miliona dolarów. Przed kilkoma miesiącami HTC przewidywała, że zanotuje przychód rzędu 3,56 miliarda USD. Jednak niezwykle silna konkurencja ze strony Samsunga i Apple’a odbiła się negatywnie na wynikach HTC. HTC wierzy, że w najbliższym kwartale odrobi straty do rywali. Ma w tym pomóc premiera smartfonu HTC One.
  10. Wg kanadyjskich psychologów, kojarzona z seansami spirytystycznymi tabliczka Ouija może być świetnym narzędziem do badania nieświadomości, a konkretnie nieświadomej wiedzy. Kluczem do sukcesu jest zjawisko ideomotoryczne, czyli bezwiedny ruch ciała, wywołany nie przez bodziec zmysłowy, lecz proces myślowy czy wyobrażenie. Wygląda na to, że nieświadomość odgrywa ważną rolę w wielu procesach poznawczych. Jadąc samochodem znaną trasą i myśląc o czymś innym, możemy się np. zorientować, że nie mamy pojęcia, jak dotarliśmy na miejsce. Prowadzeniem zajmowała się zatem właśnie nasza nieświadomość, nazywana przez Hélène Gauchou z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej "wewnętrznym zombi". By się z nią porozumieć, pani doktor postanowiła skorzystać właśnie z planszy Ouija. Efekt ideomotoryczny jest maksymalizowany, gdy ludzie sądzą, że nie są odpowiedzialni za ruch wskaźnika czy kieliszka, dlatego najbardziej udane są sesje grupowe. Ponieważ w eksperymencie w danej chwili brała, oczywiście, udział tylko jedna osoba, zastosowano pewien trik: pojawiał się partner, który znikał, gdy ochotnikowi zawiązywano oczy. Okazało się, że podstęp zadziałał u 21 na 27 wolontariuszy. Wskaźnik nie poruszał się losowo po planszy. Przemieszczał się do odpowiedzi "tak" i "nie". Nikt nie czuł się odpowiedzialny za jego ruch. Niektórzy podejrzewali co prawda, że partner był w rzeczywistości aktorem, ale i tak zakładali, że to on poruszał wskaźnikiem. Na razie Kanadyjczycy skupili się na sprawdzaniu, czy plansza Ouija w ogóle nadaje się do badania nieświadomości, dlatego nie uzyskano żadnych nowych informacji na temat tego obszaru aparatu psychicznego. Badani mieli odpowiadać przecząco lub twierdząco na pytania z zakresu wiedzy ogólnej. Ten sam zestaw pytań pojawiał się także podczas sesji na komputerze. Dodatkowo ludzi pytano, czy znali odpowiedź na pytanie, czy zgadywali. Okazało się, że kiedy ochotnicy zgadywali, działając za pośrednictwem komputera, udzielali poprawnej odpowiedzi w ok. 50% przypadków (a więc zgodnie z przewidywaniami teorii prawdopodobieństwa). Kiedy jednak robili to na tabliczce Ouija, odpowiadali poprawnie w 65% sytuacji. Oznacza to, że w ten sposób zyskali dostęp do nieuświadamianej wiedzy i że ukryta pamięć semantyczna może zostać wyrażona za pomocą działań ideomotorycznych. Gdy ludzie uważali, że znają odpowiedź, trafność odpowiedzi w obu modalnościach była zbliżona. Wg Gauchou, Ronalda A. Rensinka i Sidneya Felsa, w takiej sytuacji odpowiedź wolicjonalna znosi poprawną reakcję ideomotoryczną. Podczas studium etap z komputerem poprzedzał badanie z planszą Ouija. Najpierw należało kliknąć na odpowiedź "tak" lub "nie, a później wskazać na stopień pewności (wiedza/zgadywanie). Przed kolejnym etapem z pierwotnego zestawu losowano 8 pytań (tak powstawała lista A') i dodawano, również 8-elementowy, zestaw niezadawanych wcześniej pytań B'. Zgodnie z instrukcją, badany miał poczekać, aż wskaźnik zacznie się poruszać i podążać za nim, aż dotrze do "tak" lub "nie". W 3. etapie, znów przebiegającym na komputerze, ochotnicy odpowiadali na pytania z listy B' i dodatkowe, nieznane, pytania z listy B''. Zespół planuje ulepszyć technikę, ponieważ przy oryginalnej tabliczce Ouija na odpowiedź czeka się do 2 minut. Próbujemy opracować narzędzie z mniejszym tarciem.
  11. Od pierwszej połowy przyszłego roku Samsung zacznie produkować na zlecenie Qualcommu 28-nanometrowe układy Snapdragon. Jak donosi Korean Times, obie firmy doszły wstępnie do porozumienia i obecnie uzgadniają szczegóły współpracy. Umowa z Qualcommem wzmocni pozycję Samsunga w segmencie rynku niezwiązanym z pamięciami komputerowymi. Koreańska firma planuje inwestycje, dzięki którym będzie mogła zdobyć zamówienia od współpracujących obecnie z TSMC Nvidii czy Texas Instruments. Zdaniem ekspertów Samsung to jeden z niewielu graczy, którzy są w stanie zagrozić pozycji TSMC. Koreańczycy dysponują zarówno dużymi zasobami gotówki jaki najwyższej klasy technologiami.
  12. Prawnicy założyciela Megaupload, Kima Dotcoma, przystąpili do ofensywy. Złożyli właśnie w sądzie w Auckland wniosek o odszkodowania za nielegalne przeszukanie i zajęcie własności Dotcoma. W ubiegłym tygodniu sąd orzekł, że zarówno przeszukanie i zajęcie majątku Dotcoma, jak i wysłanie danych do USA były niezgodne z prawem. Na razie nie ustalono wysokości odszkodowania, o jakie będzie się starał Dotcom. Jego prawnikom najbardziej zalezy na dostępnie do danych i komputerów, co ma pomóc w obronie. Kim Dotcom twierdzi, że zamknięcie Megaupload zostało zlecone osobiście przez wiceprezydenta USA Joe Bidena. Z księgi gości Białego Domu możemy się dowiedzieć, że Biden spotkał się z wieloma menadżerami z Hollywood oraz z Mike’em Elisem, dyrektorem MPAA na region Azji i Pacyfiku. Z kolei Ellis miał spotkać się z byłym ministrem sprawiedliwości Nowej Zelandii, Simonem Powerem.
  13. W 2009 r. Tikun Olam, izraelska firma specjalizująca się w hodowli i dystrybucji marihuany medycznej, rozpoczęła prace nad odmianą konopi z podwyższoną zawartością kannabidiolu (CBD). CBD jest kannabionoidem niemającym działania psychoaktywnego (opornie wiąże się z receptorami w mózgu). Niektórzy specjaliści przypisują mu jednak właściwości przeciwzapalne. Mniej więcej pół roku temu zaanonsowano powstanie Avideklu - nowej odmiany konopi zawierającej 15,8% kannabidiolu i tylko śladowe ilości tetrahydrokannabinolu (będący izomerem kannabidiolu THC stanowi tu poniżej 1%). Czasami haj nie jest tym, czego nam trzeba. Niekiedy bywa niechcianym skutkiem ubocznym. Część ludzi nie uznaje go nawet za coś przyjemnego - podkreśla Zack Klein, szef działu rozwoju w Tikun Olam. Prof. Raphael Mechoulam z Uniwersytetu Hebrajskiego twierdzi, że Avidekel to pierwsza wyhodowana w Izraelu odmiana konopi, w której jednocześnie zwiększono zawartość CBD i wyrugowano THC. Możliwe, że stosunek CBD do THC Avideklu jest najwyższy spośród produktów wszystkich marihuanowych firm na świecie, ale ponieważ przemysł nie jest dobrze zorganizowany, trudno śledzić, co która kompania robi. Klein ujawnił, że Avidekel jest obecnie stosowany przez 10 pacjentów. Prof. Ruth Gallily z Uniwersytetu Hebrajskiego, która pracuje dla Tikun Olam i od ponad 12 lat bada właściwości CBD, twierdzi, że znalazła dowody na to, że kannabidiol ma silne właściwości przeciwzapalne. Avidekel przetestowano na myszach, a badania na ludziach powinny się zacząć już za kilka miesięcy. Konopie wzbogacone CBD mogą być wykorzystywane w leczeniu takich chorób, jak reumatoidalne zapalenie stawów, zapalenie okrężnicy, zapalenie wątroby, choroby serca i cukrzyca. Dodatkowym plusem jest brak efektów ubocznych. W połowie czerwca w centrum Tikun Olam w Tel Awiwie można było podziwiać pączek odmiany Avidekel.
  14. Prywatna szkoła wyższa z Essen pozwała swojego studenta za to, że... zbyt szybko ukończył naukę. Szkoła domaga się „utraconych zarobków“ w wysokości 3000 euro. Marcel Pohl ukończył w ciągu 20 miesięcy kurs zarządzania. Zdał w tym czasie wszystkie wymagane 60 egzaminów. Cały kurs jest przewidziany na 11 semestrów. Pohl ukończył go w rekordowym tempie, gdyż współpracował z dwoma kolegami. Chodzili oni na różne zajęcia i wymieniali się notatkami. Wszyscy jesteśmy przeciwko wiecznym studentom. A gdy ktoś zrobi studia wcześniej niż wynika z grafiku, to każe mu się płacić. To nie jest w porządku -mówi Bernhard Kraas, prawnik Pohla. Szkoła Ekonomii i Zarządzania (FOM) twierdzi jednak, że domaga się pieniędzy, gdyż kwota, jaką podaje w swoim cenniku, jest ceną za cały kurs. Tonie wyjaśnia jednak, dlaczego chcą jedynie 3000, czyli kwotę, jaką zapłaciłby Pohl, gdyby studiował do końca 2011 roku. Studiując w standardowym trybie nie ukończyłby do tego czasu kursu.
  15. Komisja dochodzeniowa Japońskiego Stowarzyszenia Anestezjologii ustaliła, że tamtejszy anestezjolog Yoshitaka Fujii sfałszował w ciągu 19 lat aż 172 artykuły. Śledczym nie udało się znaleźć ani wpisów pacjentów, ani dowodów, że kiedykolwiek podawano im jakiekolwiek leki. Wygląda to tak, jakby ktoś usiadł i napisał powieść o tematyce badawczej - napisano w raporcie komitetu. Jak można przeczytać na witrynie internetowej Retraction Watch, dr Fujii, specjalista od pooperacyjnych nudności i wymiotów, po raz pierwszy miał kłopoty już w 2000 r., a mimo to publikował jeszcze przez ponad dekadę. Ostatnio znalazł się pod obstrzałem, kiedy 8 marca br. w periodyku Anaesthesia ukazała się metaanaliza integralności danych ze 168 badań z randomizowaną grupą kontrolną. Podała ona w wątpliwość dane z badań Japończyka. Dziewiątego kwietnia 23 wydawców publicznie poprosiło 7 instytucji z Kraju Kwitnącej Wiśni, których nazwy padały w publikacjach Fujii, by zechciały się przyjrzeć sprawie. Konsorcjum gazet, któremu przewodniczy Steven Shafer, wydawca Anesthesia & Analgesia (A&A), oświadczyło, że wycofa każdy artykuł bazujący na nieprawdziwych danych. Jak ujawnia Koji Sumikawa z Uniwersytetu w Nagasaki, ostatecznie dochodzeniem zajęło się Stowarzyszenie Anestezjologii, bo pojedynczej instytucji trudno byłoby wyjaśnić, co się właściwie stało. Panel naukowców skupił się na 212 z 249 znanych publikacji podejrzanego autora. Jego koledzy i koleżanki po fachu próbowali przejrzeć surowe dane, dzienniki laboratoryjne oraz rekordy dotyczące badanych ludzi czy zwierząt. Prowadzono też przesłuchania. Oceniono, że Fujii sfabrykował 172 studia, w przypadku 37 publikacji nie da się ostatecznie orzec, czy przy nich manipulowano i tylko 3 przeprowadzono w zgodzie z normami. Pasmo fałszerstw rozpoczęło się w 1993 r. W lutym 2012 r. anestezjolog został dyscyplinarnie zwolniony z Wydziału Medycyny Toho University, gdyż wewnętrzne śledztwo wykazało, że na 9 testów klinicznych przeprowadzonych w niezwiązanym z działalnością naukową uczelni Ushiku Aiwa General Hospital miał pozwolenie tylko na 1. Brak akceptacji komisji etyki zaowocował także wnioskiem o wycofanie publikacji z różnych zagranicznych periodyków medycznych. Okazało się, że z biegiem czasu Fujii nauczył się wykorzystywać fakt, że w różnych instytucjach był zatrudniony np. na część etatu. Wprowadzał też zamieszanie odnośnie do daty prowadzenia badań. Jako że publikacje miewały innych autorów, komisja musiała ocenić ich ewentualną współodpowiedzialność. Uznano, że niektórzy byli niewinnymi ofiarami, podczas gdy inni mieli pełną świadomość tego, czym parał się Fujii. Poprzednim rekordzistą pod względem liczby wycofanych artykułów był Joachim Boldt, jednak w porównaniu do co najmniej 172 Japończyka, jego 88 prezentuje się raczej mizernie. Niemiec, także anestezjolog, był uznawany za światowej sławy eksperta od koloidów. Przez zastrzeżenia związane z publikacją w periodyku Anesthesia & Analgesia 10 listopada 2010 r. Klinikum Ludwigshafen zdecydowało się na jego zawieszenie. W lutym 2011 r. Uniwersytet Justusa Liebiga w Gießen pozbawił Boldta tytułu profesorskiego.
  16. W najbliższy poniedziałek, 9 lipca, około 300 000 osób straci dostęp do internetu. W tym dniu FBI wyłączy serwery DNS obsługujące komputery zarażone robakiem DNSChanger. Kłopoty wspomnianych osób zaczęły się w chwili, gdy cyberprzestępcy stworzyli za pomocą DNSChangera botnet składający się z ponad 570 000 komputerów. W ubiegłym roku FBI rozbiło cyberprzestępczy gang. Agenci zdali sobie jednak sprawę, że jeśli wyłączą serwery przestępców, setki tysięcy ich ofiar straci dostęp do internetu. Wszystko dlatego, że DNSChanger, który zaraził ich komputery, zmienił konfigurację ich połączeń internetowych tak, by maszyny łączyły się z siecią właśnie za pośrednictwem serwerów cyberprzestępców. FBI zdecydowało się na niezwykły ruch. Biuro zatrudniło prywatną firmę, która zainstalowała dwa serwery obsługujące ruch z zarażonych maszyn. FBI od długiego już czasu informuje o problemie i chciało wyłączyć serwery przed kilkoma miesiącami. Jednak sąd nie pozwolił tego zrobić, nakazując utrzymanie serwerów do 9 lipca. Problem w tym, że z danych FBI wynika, iż zarażonych jest nadal 277 000 maszyn. FBI wyłączy swoje serwery o godzinie 18.01 czasu polskiego. Osoby, które chcą sprawdzić, czy ich komputer został zarażony, mogą to zrobić na stronie dcwg.org. Po kliknięciu na „Detect“ na górze strony zobaczymy tabelkę z adresami serwerów, które sprawdzą nasz komputer. Sprawdzenie odbywa się bardzo szybko, żadne oprogramowanie nie jest instalowane, a nasz komputer nie jest skanowany. DNSChanger zainfekował maszyny z systemami Windows i Mac OS X.
  17. Terry Zink, zatrudniony w Microsofcie specjalista ds. bezpieczeństwa poinformował o odkryciu botnetu złożonego z urządzeń z systemem Android. Na firmowym blogu Zink napisał, że do jego skrzynki pocztowej trafił spam z konto na Yahoo Mail, nad którymi przestępcy przejęli kontrolę. Najbardziej interesująca była nie treść maila, ale identyfikator wiadomości, który wskazywał, że została ona wysłana z urządzenia z systemem Android. Inne spamerskie wiadomości też nosiły sygnatury systemu Google’a. Wszyscy słyszeliśmy plotki na ten temat, ale po raz pierwszy widziałem to na własne oczy - spam wysłany z botnetu na urządzeniach z Androidem. Logują się one na konto swojego użytkownika w serwisie Yahoo Mail i wysyłają spam. Zink sprawdził adresy IP, z których wysyłano spam i okazało się, że użytkownicy zarażonych urządzeń pochodzą z Chin, Filipin, Indonezji, Libanu Rosji, Ukrainy, Arabii Saudyjskiej, Tajlandii i Wenezueli. Zdaniem Zinka to znacząca wskazówka. Zauważa on, że jeśli korzystamy z oficjalnego Android Marketplace, to ryzyko trafienia tam na zainfekowaną aplikację jest niewielkie. Jednak z oficjalnego sklepu korzystają przede wszystkim osoby z krajów rozwiniętych. W krajach rozwijających się popularne są nieoficjalne serwery z aplikacjami. Tam ryzyko zarażenia jest znacznie większe. Założę się, że użytkownicy tych telefonów pobrali szkodliwe aplikacje, bo chcieli uniknąć płacenia za programy i dostali więcej, niż sobie życzyli - stwierdził Zink. Zdaniem Grahama Cluleya z Sophosa, Zink prawdopodobnie ma rację, jednak nie można jednoznacznie udowodnić, że rzeczywiście powstał botnet na androidowych urządzeniach. Jeśli jednak tak się stało, to mamy do czynienia z pierwszym takim botnetem. Wcześniej były one tworzone przez ekspertów, jako prototypy badawcze. Jednak dotychczas przestępcy ich nie wykorzystywali - mówi Cluley. Na wszelki jednak wypadek radzi użytkownikom Androida by zaktualizowali system operacyjny. I zanim zainstalujesz jakiekolwiek oprogramowanie, poczytaj recenzjena jego temat, ponieważ istnieje bardzo dużo fałszywych programów - dodaje Cluley.
  18. Amerykanin Josef Kristofoletti jest prawdziwym miłośnikiem detektora ATLAS w akceleratorze cząstek LHC. Po raz pierwszy namalował go w 2008 r. na ścianie Centrum Sztuki Współczesnej Redux w Charleston. Później, poproszony przez CERN, zaczął tworzyć mural z ATLAS-em tuż nad ATLAS-em. Artysta z zacięciem naukowym miał okazję zwiedzić fascynujący go przybytek. Jak tłumaczy, inspiruje się muralami z renesansu. Wtedy większość z nich przedstawiała sceny religijno-mitologiczne. Kiedy myślę o LHC, zawsze kojarzy mi się z [...] katedrą nauki. Dlatego też stwierdziłem, że moje dzieło może być współczesną wersją renesansowych malatur. Kolorowy ATLAS powstał na ścianie pomieszczenia kontrolnego. Prawdziwy detektor znajduje się pod spodem. Mural ma wielkość 2/3 urządzenia. Pracując na platformie podnośnika, Kristofoletti cały czas konsultował się z naukowcami. Najtrudniejszym elementem przedsięwzięcia było lekkie przesunięcie perspektywy. Lewa część detektora wydaje się znajdować bliżej niż prawa. Amerykanin przyznaje, że dużo przyjemności sprawiło mu uwiecznienie sygnatury bozonu Higgsa, bo to ślad czegoś niewidzialnego. Wg Amerykanina, projekt CERN-u ma większe znaczenie niż lądowanie na Księżycu, może bowiem pomóc w znalezieniu odpowiedzi na wiele egzystencjalnych pytań, np. skąd pochodzimy czy co to znaczy być człowiekiem. Choć Kristofoletti zaczął realizować zlecenie w 2010 r., dopiero niedawno opublikował dokumentujący to film poklatkowy. W świetle ostatnich zdarzeń i anonsów przesunięcie daty premiery przestaje jednak dziwić.
  19. Królewskie Towarzystwo Astronomiczne informuje o odkryciu czterech par gwiazd, które, zgodnie z obecnie obowiązującym stanem wiedzy, nie powinny istnieć. Pary zaskoczyły ekspertów niezwykle krótkim - wynoszącym poniżej 4 godzin - czasem obiegu gwiazd wokół siebie. Do okrążenia najbardziej ciasnej ze znalezionych orbit gwieździe wystarcza zaledwie 2,5 godziny. Odkrycia dokonali brytyjscy uczeni pracujący z United Kingdom Infrared Telescope (UKIRT) na Hawajach. Około połowa gwiazd w Drodze Mlecznej tworzy systemy binarne, w których gwiazdy krążą wokół siebie. Dotychczas sądzono, że jeśli gwiazdy w takim systemie znajdą się zbyt blisko siebie, połączą się tworząc jedną gwiazdę. Przez dziesiątki lat odkrywano systemy podwójne i w żadnym z nich czas obiegu gwiazd nie był mniejszy niż 5 godzin. Sądzono, że taki czas obiegu wyznacza granicę istnienia systemów binarnych. Przez ostatnie pięć lat UKIRT badał setki tysięcy gwiazd, wśród nich tysiące czerwonych karłów. Ku naszemu olbrzymiemu zaskoczeniu znaleźliśmy podwójne systemy czerwonych karłów o czasie obiegu znacznie krótszym niż 5 godzin, będącym granicą dla gwiazd podobnych do Słońca. Wcześniej sądzono, że tak bliskie orbity są niemożliwe - mówi Bas Nefs z holenderskiego Obserwatorium Leiden. Oznacza to, że musimy przemyśleć jak powstają i działają systemy binarne. Nie od dzisiaj wiadomo, że na początku swojego życia gwiazdy zmniejszają swoje rozmiary. Fakt istnienia tak ciasnych orbit, jak odkryte, wskazuje, że i one muszą się zmniejszać. Nie jest jednak jasne, w jaki sposób doszło do aż tak radykalnego skrócenia ich orbit. Najwyraźniej system binarne złożone z chłodnych gwiazd są znacznie bardziej aktywne niż sądzimy.
  20. W chwilach zdenerwowania skupianie się na emocjach jest najgorszym z możliwych wyjść, a liczenie do dziesięciu zwyczajnie odracza moment wybuchu. Zamiast tego lepiej zastosować strategię samodystansowania, spoglądając na sytuację z punktu widzenia obserwatora, a nie uczestnika. W jednym z eksperymentów studenci, którzy sądzili, że partner z laboratorium krytykuje ich za niewykonywanie poleceń, reagowali mniej agresywnie, gdy psycholodzy podpowiedzieli im, by analizowali uczucia z samozdystansowanej perspektywy. Sekret polega na tym, by nie nurzać się we własnym gniewie i zamiast tego przyjrzeć się sprawie z "oddalonej" perspektywy - tłumaczy Dominik Mischkowski z Uniwersytetu Stanowego Ohio (OSU). Podczas gdy inne badania koncentrowały się na użyteczności samodystansowania w ramach uspokajania się, naukowcy z OSU jako pierwsi wykazali, że strategia sprawdza się w najgorętszym momencie, gdy ludzie z największym prawdopodobieństwem działają agresywnie. Prof. Brad Bushman podkreśla, że najgorszym wariantem zachowania w sytuacjach wywołujących gniew jest to, co ludzie zwykle robią: próba skupienia się na urazie i towarzyszących mu emocjach, by wszystko sobie poukładać i zrozumieć. Jeśli za bardzo skupiasz się na tym, co czujesz, skutek jest odwrotny do zamierzonego. Agresywne myśli i emocje są nadal aktywne, co zwiększa prawdopodobieństwo agresywnego zachowania. Mischkowski i Bushman nawiązali współpracę z Ethanem Krossem z University of Michigan. Panowie zaprojektowali 2 studia. W pierwszym wzięło udział 94 studentów, którym powiedziano, że celem badania jest określenie wpływu muzyki na rozwiązywanie problemów, kreatywność i emocje. Próbując rozwiązać 14 trudnych anagramów, ochotnicy słuchali przesyconego emocjami klasycznego utworu. Na rozwiązanie każdego z nich mieli zaledwie 7 sekund: w tym czasie należało znaleźć odpowiedź, zapisać ją i przekazać eksperymentatorowi przez interkom. Eksperymentatorzy wywoływali gniew, kilkakrotnie przerywając badanym i prosząc o głośniejsze mówienie. Na końcu padała kwestia: "Słuchaj, już trzeci raz ci to mówię. Nie umiesz wykonywać poleceń? Mów głośniej!". Po tej części badania studentów informowano, że wezmą udział w zadaniu oceniającym wpływ muzyki na twórczość i emocje. Poproszono ich o przyjrzenie się sytuacji rozwiązywania anagramów. Ochotników podzielono na 3 grupy. Pierwszą pouczono, by przyjęła perspektywę samozanurzenia ("Przyjrzyj się sytuacji z własnej perspektywy, jakby wszystko działo się od nowa") i przeanalizowała uczucia związane ze zdarzeniem. Druga miała się posłużyć samodystansowaniem ("Przyjrzyj się sytuacji, jakby działa się odległemu tobie") i także przeanalizować związane z tym emocje. Trzeciej (kontrolnej) grupy nie poinstruowano, jak ma postrzegać scenę czy analizować uczucia. Wszystkim ochotnikom powiedziano, że zdarzenie należy odtwarzać w głowie przez 45 sekund. Kiedy później przeprowadzono badanie pod kątem agresywnych myśli i uczuć, okazało się, że osoby stosujące strategię samodystansowania miały ich mniej niż przedstawiciele obu pozostałych grup. W drugim studium psycholodzy wykazali, że samodystansowanie zmniejsza agresję w sytuacjach otwartego prowokowania. Dziewięćdziesiąt pięć osób znowu rozwiązywało anagramy. Tym razem ich partnerem nie był badacz, lecz inny student (w rzeczywistości eksperymentator), który także komentował sposób wykonywania instrukcji. Później stosowano podział na 3 grupy, analizujące przebieg wydarzeń z perspektywy własnej, samozdystansowanej i bez wyraźnych instrukcji. W kolejnym etapie ochotnicy rywalizowali z prowokującym ich wcześniej studentem w zadaniu na czas reakcji. Zwycięzca zyskiwał niepowtarzalną okazję "uraczenia" gorszego gwałtownym sygnałem dźwiękowym. Wygrywający mógł wybrać jego długość i głośność. Ustalono, że ludzie analizujący prowokacje partnera z oddalenia odtwarzali przez słuchawki krótsze i cichsze dźwięki. Wolontariusze byli testowani krótko po sprowokowaniu przez partnera. Fakt, że stosujący technikę samodystansowania przejawiali stonowaną agresję, świadczy o jej użyteczności w momencie, gdy gniew jest nadal świeży - podkreśla Mischkowski. Należy też zwrócić uwagę, że grupa samodystansujących była mniej agresywna od osób z grupy kontrolnej. Sugeruje to, że przy prowokacji odruchowo odwołujemy się do perspektywy samozanurzania, która w żadnym razie nie redukuje złości.
  21. Członkowie Parlamentu Europejskiego są zwolennikami przymusowego wcielenia w życie systemu eCall. Parlament przyjął właśnie rezolucję wzywającą do uczynienia z przepisów dotyczących eCall obligatoryjnego prawa. Komisja Europejska chce, by od roku 2015 każdy nowy samochód był wyposażony w eCall, system, który automatycznie wezwie pomoc w razie wypadku. System ma być instalowany również w motocyklach i ciężarówkach. Eurourzędnicy chcą jego obowiązkowego wprowadzenia, gdyż użytkownicy nie chcą zeń korzystać z własnej woli. Oceniają przy tym, że eCall uratuje życie 2500 osób rocznie. EU ocenia, że koszty eCall wyniosą 100 euro na każdy samochód. W Unii jeździ 250 milionów samochodów, co oznacza, że koszt wprowadzenia takiego systemu wyniesie 25 miliardów euro. Koszty uratowania życia jednej osoby mogą zatem iść w miliony, tym bardziej, że zwykle przy każdym wypadku są jacyś świadkowie, którzy dzwonią po pomoc. Niewykluczone, że po przymusowym wprowadzeniu eCall osoby postronne będą mniej skłonne wezwać pomoc, uznając, iż już została ona wezwana. Istnieją również obawy dotyczące prywatności. eCall musi znać bieżącą lokalizację pojazdu. Dlatego też członkowie Parlamentu zastrzegają, że system nie może być wykorzystywany do śledzenia pojazdu dopóty, dopóki nie bierze on udziału w wypadku. Z obowiązkowego systemu eCall będą też chcieli skorzystać ubezpieczyciele. Już w tej chwili oferują oni obniżki cen polis w zamian za zgodę na śledzenie samochodu. Dzięki temu wiedzą, czy przestrzegamy przepisów, nie wykonujemy ryzykownych manewrów, co pozwala na lepszą ocenę ryzyka. Gdy gotowy do śledzenia system znajdzie się obowiązkowo w każdym samochodzie kierowcy z pewnością znacznie częściej będą korzystali z możliwości obniżenia ceny polisy i zgadzali się na śledzenie samochodu.
  22. Organizacja Gideons International od ponad 100 lat zajmuje się dystrybucją Biblii do 194 krajów świata. Najbardziej znanym aspektem jej działalności jest dostarczanie Pisma Świętego do pokojów hotelowych. Również i w bieżącym roku Gideons dostarczy dziesiątki milionów kopii Biblii. Jednak goście jednego z hoteli znajdą w nim coś nowego. We wszystkich 148 pokojach Hotel Indigo w brytyjskim Newcastle papierową wersję Pisma zastąpiono jej edycją elektroniczną. Do pokojów dostarczono Kindle Touch z wgraną Biblią. Goście nie muszą jednak ograniczać się do jednego dzieła. Mogą wykorzystać Kindle’a do zakupu dowolnej książki na Amazonie. Pomysł umieszczenia w hotelu elektronicznej wersji Pisma nie ma nic wspólnego z inicjatywą Gideons. Jej rzecznik prasowy, Ken Sephens, pytany o to przez dziennikarzy stwierdził: „Każdy sposób na dostarczenie ludziom Biblii jest dobry. To fascynująca idea i jestem pewien, że nadejdzie czas, gdy i my zaczniemy dostarczać taką wersję. Jednak obecnie najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, jest dostarczenie wersji papierowej“. Wspomniany Hotel Indigo należy do sieci InterContinental. Został wybrany do programu pilotażowego, gdyż ma bogate doświadczenie związane z dostarczaniem swoim gościom literatury. Jego budynek znajduje się w pobliżu siedziby Philosophical Society of Newcastle, jednej z największych niezależnych bibliotek w Wielkiej Brytanii. Jeśli pomysł chwyci, InterContinental umieści Kindle z Biblią również w innych swoich hotelach. Co więcej podczas trwania programu pilotażowego każdy z gości może na koszt hotelu pobrać z Amazona dowolny tekst religijny o wartości nie przekraczającej 8 dolarów. Jeśli gość kupi inną książkę, obciąży to jego własny rachunek. Musi przy tym pamiętać, że z Kindle’a będzie mógł korzystać tylko podczas pobytu w hotelu. Dodatkowa zawartość urządzenia zostanie skasowana po wymeldowaniu się gościa z pokoju.
  23. Zespół naukowców z Newcastle University odkrył, że wykorzystując enzym wyizolowany z Bacillus licheniformis, bakterii występujących na powierzchni glonów, można ulepszyć pasty do zębów. Początkowo Brytyjczycy chcieli dzięki niemu czyścić osady z kadłubów statków. Szybko jednak zdali sobie sprawę z potencjalnych zastosowań medycznych. Płytka nazębna powstaje z bakterii, które łączą się, by skolonizować dany obszar [...]. Tradycyjne pasty do zębów działają na zasadzie mechanicznego zeskrobywania osadu z bakteriami. Nie zawsze są jednak skuteczne, dlatego ubytki rozwijają się nawet u osób bardzo dbających o higienę jamy ustnej. Testy laboratoryjne pokazały, że enzym z B. licheniformis jest w stanie przebić się przez płytkę [...]. Chcemy wykorzystać tę cechę w pastach, płynach do płukania oraz roztworach do czyszczenia protez - tłumaczy dr Nicholas Jakubovics. Zagrożone bakterie tworzą śliską warstwę zwaną biofilmem. W uproszczeniu, trójwymiarowa kolonia zostaje zamknięta w macierzy pozakomórkowej, w której skład wchodzą m.in. woda, polisacharydy, białka, lipidy czy zewnątrzkomórkowy DNA. Ponieważ egzopolisacharydy wykazują zdolność przywierania do wilgotnych powierzchni i do siebie nawzajem, powstająca "tarcza" jest naprawdę solidna. Biofilm chroni bakterie z płytki nazębnej np. przed szczotkowaniem czy antybiotykami. Badając zachowanie B. licheniformis, zespół prof. Granta Burgessa odkrył, że gdy bakteria chce się przesunąć, wydziela enzym trawiący DNA. W ten sposób udaje jej się "wyzwolić" z sieci. Enzym rozkłada [osad] i usuwa bakterie obecne w płytce. Co istotne, może zapobiegać tworzeniu się płytki nazębnej. Na razie zespół z Newcastle University myśli głównie o przeciwpróchnicowych pastach do zębów, jednak naukowcy zastanawiają się również nad nowymi metodami utrzymywania w czystości implantów medycznych, np. protez stawów biodrowych, które często podlegają skażeniu biofilmami. W najbliższej przyszłości produkty do higieny jamy ustnej z enzymem mają być testowane i ulepszane. Brytyjczycy chcieliby też nawiązać współpracę z przemysłem.
  24. Culum Brown z Macquarie University zaobserwował u wschodnich wybrzeży Australii ciekawe zjawisko. Samiec mątwy z gatunku Sepia plangon przepływał między drugim samcem a samicą. Po stronie samca zmienił barwę, sugerując, że jest samicą, a wybrance serca wyświetlił dowód swojego nią zainteresowania. To pierwszy przypadek jednoczesnego zastosowania obu taktyk: podwójnej sygnalizacji i udawania kogoś innego. Później okazało się, że to nie wyjątek, ale dość rozpowszechnione zjawisko. Reszta głowonogów dokonuje wyboru. U kałamarnic Sepioteuthis sepioidea poszczególne połówki ciała często przekazują różne informacje, ale przeważnie samiec dowiaduje się, że powinien się trzymać z daleka, a samica staje się obiektem zalotów. U mątw Sepia apama sprytne samce udają samice i tuż pod nosem większego/silniejszego rywala zapładniają jego wybrankę. S. plangon tworzą jednak grupy z nadmiarem samców, co jak można się domyślić, rodzi zaciętą rywalizację i sprzyja pomysłowości. Podczas 6 lat spędzonych na obserwacji S. plangon Brown widział wiele "janusowych" samców, które jedną stroną oszukiwały rywali, a drugą wabiły partnerki. Takie zachowanie pojawiało się wyłącznie wtedy, gdy 2 samce spotykały jedną samicę i dotyczyło 39% triów. W przynajmniej 2 przypadkach podwójnego oszustwa kłamca zapłodnił samicę, ale w niektórych sytuacjach trik się nie sprawdzał i dochodziło do konfrontacji. Australijczyk uważa, że zachowanie to świadczy o wysokiej inteligencji mątw. Jest ono bowiem wdrażane wyłącznie w obecności 3 osobników, w dodatku właściwej płci. Dwaj rywale skutecznie zniechęcają do oszukiwania, bo ryzyko wykrycia podstępu i agresywnej potyczki staje się zbyt wysokie. Przy dwóch samicach i jednym konkurencie kłamstwo również się nie opłaca i zamiast tego głowonóg skupia się na uwodzeniu obu pań. Brown sądzi, że dzieje się tak, bo trudno byłoby skierować odpowiednie przekazy do odpowiednich odbiorców.
  25. Zmiany klimatyczne przyczyniły się do zmian morfologicznych u co najmniej jednego podgatunku roślin z południa Azji. Naukowcy odkryli, że liście Dodonaea viscosa angustissima uległy w ciągu ostatnich 127 lat zwężeniu o 2 milimetry, czyli o 40%. Dotychczas dokumentowano zmiany zasięgu gatunków czy zmiany naturalnych cykli, takich jak kwitnienie czy migracje, które są odpowiedzią na zmieniający się klimat. Teraz po raz pierwszy udokumentowano zmiany morfologiczne. W latach 1950-2005 średnie maksimum temperatury w Azji Południowej wzrosło o 1,2 stopnia Celsjusza. Miały tez miejsce niezwykle ciężkie susze. Greg Guerin z University of Adelaide wraz z kolegami zbadał populacje Didonaea viscosa żyjące na przestrzeni 600 kilometrów szerokości geograficznej i 1 kilometra wysokości. Odkryli, że im bliżej równika żyje roślina, tym węższe ma liście. Analiza eksponatów z 225 herbariów - część z nich powstała w latach 80. XIX wieku - wykazała, że liście zwężają się też z czasem. Rośliny zamieszkujące bliżej ciepłych i suchych regionów często mają węższe liście, by chronić się przed utratą wody. Tempo zwężania się liści zdziwiło naukowców. Przed badaniami sądziłem, że rośliny nie miały wystarczająco czasu, by doszło do takich zmian - mówi Guerin. Zdaniem współautora badań, Andrew Lowe’a, tak szybka reakcja na zmiany klimatu to dobra wiadomość dla Dodonaea viscosa subs. angustissima. Pokazuje ona, że gatunek potrafi się dostosować. Naukowcy nie przeprowadzili jeszcze badań genetycznych, nie wiedzą zatem, czy doszło do zmiany genomu, czy też zmiany zaszły dzięki naturalnej plastyczności liści. David Grrenwood z kanadyjskiego Brandon University zauważa, że badania nie odpowiadają na wszystkie pytania. Australijscy uczeni nie analizowali bowiem zmian w aparatach szparkowych. Ich liczba decyduje o tym, czy roślina przetrwa w bardziej suchym klimacie. Jest ona uzależniona od wielkości liści. Guerin i jego koledzy mają zamiar zbadać i ten aspekt.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...