Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Mark i Scott Kelly są wyjątkowi. To jedyne bliźnięta jednojajowe, będące jednocześnie astronautami. Ich przynależność do elitarnego klubu astronautów stwarza niepowtarzalną okazję do przeprowadzenia badań nad wpływem pobytu w przestrzeni kosmicznej na ludzkie zdrowie. W ubiegłym roku Scott Kelly został wybrany na członka pierwszej w historii całorocznej misji na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Dotychczas ludzie przebywali na ISS nie dłużej niż sześć miesięcy. Partnerem Scotta będzie Rosjanin Michaił Kornienko. John Charles, naukowiec odpowiedzialny w NASA za program badań nad ludzkim zdrowiem wspomina, że bracia Kelly wpadli na niezwykły pomysł. Omawiałem plan pobytu ze Scottem, a on nagle zapytał: a co gdybyśmy wykorzystali bliźniaki?". Dla naukowca taki pomysł to strzał w dziesiątkę. Jeden z bliźniaków będzie przebywał na ISS, a drugi na Ziemi. Uczeni będą mieli dostęp do biologicznych próbek pobranych od braci przed, w czasie i po zakończeniu misji w kosmosie. Będą mogli badać wzrok, schematy snu i aktywności, działanie układu krążenia, porównają masę kostną po powrocie Scotta z orbity. Tak wyjątkowe badania pozwolą na stwierdzenie, jaki jest wpływ genów na zdrowie człowieka przebywającego w przestrzeni kosmicznej. Niestety, eksperyment nie będzie pozbawony wad. Badana próbka będzie niezwykle mała. NASA nie może sobie pozwolić na wysłanie w przestrzeń kosmiczną setek ludzi, zatem muszą wystarczyć bracia Kelly. Słabość tę zauważa Tim Spector z Wydziału Badań nad Bliźniętami King's College. Mówi on, że zmiany epigenetyczne spowodowane przebywaniem w przestrzeni kosmicznej mogą doprowadzić do różnic w ekspresji identycznych sekwencji DNA u obu braci. Przypomina, że u bliźniąt jednojajowych szansa wystąpienia tej samej choroby wynosi 33%. Potrzeba wielu takich par, by móc użyć jednego z bliźniąt jako wskaźnika dla przyszłości drugiego - mówi. Jest i drugi problem. Obaj bracia Kelly są astronautami. Idealnie byłoby, gdyby jeden z nich nigdy nie przebywał w przestrzeni kosmicznej. Ale jedyne bliźnięta, do jakich mamy dostęp, to astronauci - żałuje Charles. Faktem jest jednak, że Scott po powrocie na ISS będzie miał za sobą znacznie dłuższy pobyt na orbicie niż Mark. Drugi z braci przeszedł na emeryturę w 2011 roku by opiekować się żoną, członkinią Kongresu Gabrielle Giffords, która została postrzelona przez zamachowca w głowę. Oczywiście na myśl przychodzi natychmiast paradoks bliźniąt Alberta Einsteina. Biorąc pod uwagę prędkość ISS na orbicie można obliczyć, że przebywający na Stacji Scott zestarzeje się w ciągu roku o 10 milisekund mniej niż Mark. Nie istnieje sposób na odnotowanie tak niewielkiej różnicy.
  2. Karmienie piersią obniża ryzyko choroby Alzheimera. Naukowcy z Uniwersytetu w Cambridge uważają, że wyjaśnieniem tego zjawiska może być biologiczny wpływ karmienia, np. przywrócenie wrażliwości na insulinę, która znacząco obniża się w czasie ciąży. To istotne, bo przez wzgląd na insulinooporność mózgów osób z tą postacią demencji alzheimeryzm bywa nawet nazywany cukrzycą typu 3. Choć pilotażowe studium przeprowadzono na zaledwie 81 osobach, naukowcy podkreślają, że korelacja między karmieniem piersią a zmniejszonym ryzykiem alzheimera była tak znacząca i ujawniała się tak konsekwentnie, że błąd próby wydaje się mało prawdopodobny. Warto dodać, że związek okazał się słabiej wyrażony u kobiet z rodzinną historią demencji (z chorującym rodzicem bądź rodzeństwem). Alzheimer jest najczęstszym zaburzeniem poznawczym na świecie. Już teraz choroba ta dotyczy 36,5 mln osób. Jako że spodziewamy się, że w przyszłości rozprzestrzeni się ona głównie w krajach o niskim-średnim dochodzie, bardzo istotne jest opracowanie tanich i zakrojonych na szeroką skalę strategii prewencyjnych [...] - podkreśla dr Molly Fox. W ramach wcześniejszych badań zauważono, że karmienie piersią może zmniejszyć ryzyko wystąpienia różnych chorób. Dotąd jednak nikt nie próbował oceniać wpływu długości karmienia piersią na ryzyko alzheimeryzmu. Zespół Fox zebrał grupę 81 kobiet w wieku 70-100 lat. Niektóre panie miały alzheimera, inne nie. Brytyjczycy rozmawiali zarówno z badanymi, jak i z ich krewnymi, mężami oraz opiekunami. Podczas wywiadów zebrali dane dot. statusu demencyjnego, karmienia piersią oraz historii reprodukcyjnej ochotniczek. Naukowcy interesowali się też czynnikami, które mogły się przyczynić do otępienia, np. przebytymi udarami lub guzami mózgu. Status otępienny określano za pomocą wyniku w CDR (Clinical Dementia Rating). Akademicy wyliczali też wiek, w którym prawdopodobnie kobiety zachorowały. Uwzględniano wynik skali CDR, aktualny wiek oraz znane wzorce postępowania alzheimera. Trzy wyodrębnione trendy występowały także po uwzględnieniu potencjalnie istotnych czynników, np. wykształcenia, palenia, picia czy wieku urodzenia pierwszego dziecka. Okazało się, że u kobiet, które karmiły piersią, ryzyko choroby Alzheimera było niższe niż u pań, które tego nie robiły. Dłuższa historia karmienia piersią oznaczała większy spadek zagrożenia tą postacią otępienia. U ochotniczek z wysokim stosunkiem liczby miesięcy przypadających na ciąże do liczby miesięcy karmienia ryzyko choroby Alzheimera było wyższe. Brytyjczycy proponują 2 wyjaśnienia zaobserwowanych zjawisk. Wspominają nie tylko o zasygnalizowanym na początku wzroście insulinowrażliwości oraz tolerancji glukozy, ale i o deprywacji progesteronowej w trakcie karmienia (w ciąży stężenia tego hormonu były bardzo wysokie, ale prolaktyna hamuje czynność jajników). Ma to spore znaczenie, bo skądinąd wiadomo, że progesteron odwrażliwia mózgowe receptory estrogenowe, a estrogen wydaje się odgrywać ważną rolę w zabezpieczaniu przed alzheimerem. Kobieta, która jest dłużej ciężarna i nie przechodzi kompensacyjnych faz karmienia piersią, może mieć upośledzoną tolerancję glukozy. To pozostaje w zgodzie z naszymi spostrzeżeniami, że takie panie znajdują się grupie podwyższonego ryzyka choroby Alzheimera.
  3. Wygląda na to, że w ciągu 3-4 miesięcy dojdzie do całkowitej zmiany biegunów pola magnetycznego Słońca - mówi fizyk Todd Hoeksema z Uniwersytetu Stanforda. To będzie miało wpływ na cały Układ Słoneczny dodaje. Zmiana pola magnetycznego naszej gwiazdy ma miejsce co 11 lat. Dochodzi do niej w szczycie każdego cyklu słonecznego. Nadchodzące przebiegunowanie wyznaczy środek 24. Cyklu Słonecznego. Połowa maksium będzie wówczas za nami. Hoeksema jest dyrektorem Wilcox Solar Observetory, jednego z wielu obserwatoriów zajmujących się badaniem naszej gwiazdy. Magnetometry Wilcox Solar Observatory obserwują Słońce od 1976 roku. Dotychczas zanotowały trzy przebiegunowania. Teraz czeka nas czwarte. Pola magnetyczne na biegunach Słońca słabną, ich aktywność spada do zera, a potem znowu się pojawiają, ale mają odwrócone bieguny - wyjaśnia fizyk Phil Scherrer. Obecnie uczeni obserwują rozsychronizowanie się pól magnetycznych na obu biegunach. Biegun północny już zmienił znak na przeciwny, a południowy szybko podąża w tym kierunku. Wkrótce oba bieguny zmienią znaki i rozpocznie się druga połowa maksimum - dodaje Scherrer.
  4. Przed rokiem, 6 sierpnia 2012 roku, na Marsie wylądował łazik Curiosity - największe i najbardziej złożone laboratorium badawcze, jakie ludzkośc wysłała na Czerwoną Planetę. Samo lądowanie było niezwykłym pokazem możliwości technicznych NASA. Jednak stanowiło ono dopiero wstęp do rozpoczęcia misji pojazdu. Misji, której główny cel - zbadania gruntu pod kątem warunków pozwalających na istnienie życia - został osiągnięty. Podczas rocznego pobytu Curiosity przejechał ponad 1600 metrów po powierzchni Marsa, a obecnie zmierza w stronę wysokiej na około 5 kilometrów Mount Sharp, gdzie będzie badał warstwy znajdujące się u jej podnóża. Dotychczas łazik przesłał na Ziemię ponad 190 gigabitow danych, w tym ponad 70 000 zdjęć (36 700 pełnowymiarowych fotografii i 35 000 miniatur), a jego laser strzelał ponad 75 000 razy w kierunku 2000 celów. Z okazji pierwszej rocznicy pobytu łazika na Marsie NASA przygotowała krótki reportaż filmowy, przypominający, jak doszło do zakończonej sukcesem misji.
  5. Szybkie kamery wykazały, że skakuny wykorzystują jedwab wiodący (ang. dragline silk) do stabilizacji i kontroli lotu, tak by wylądować na odnóżach w pozycji umożliwiającej natychmiastowy atak. Zespół dr Kai-jung Chi z National Chung Hsing University badał przedstawicieli gatunku Hasarius adansoni. Doktorant Yung-Kang Chen sfilmował skakuny z prędkością 1000 klatek na sekundę. Nagranie odtwarzano w zwolnionym tempie i porównywano wyczyny H. adansoni i skakunów niewykorzystujących jedwabiu wiodącego. Analizowaliśmy ruch i ułożenie ciała w czasie skoku - wyjaśnia Chi. Autorzy artykułu z pisma Interface zauważyli, że H. adansoni stosowały jedwab wiodący zarówno do kontrolowania ułożenia w powietrzu, jak i do wyhamowania po wylądowaniu. Pająki z grupy kontrolnej często traciły równowagę, wykonując po zetknięciu z powierzchnią fikołka. Chi wyjaśnia, że dostosowując napięcie nici, H. adansoni manipuluje nachyleniem ciała. Dzięki temu lądowanie odbywa się w przewidywalny sposób. Pogłębione badania wykazały, że siła oporu i eliminowanie luzu w nici za pomocą specjalnej zastawki w porównywalnym stopniu przyczyniają się do zwalniania i rozpraszania energii.
  6. Amerykański turysta przypadkowo odłamał palec od XIV-wiecznej rzeźby Marii Dziewicy. Marmurowy posąg znajduje się w Museo dell'Opera del Duomo we Florencji. Jego autorstwo przypisuje się Giovanniemu d'Ambrogio. Strażnik co prawda zauważył, że 55-latek próbuje porównać swój palec do palca Marii, jednak na interwencję było już za późno... Zażenowany mężczyzna wyraził ubolewanie z powodu tego, co się stało. Rzeczniczka muzeum Ambra Nepi ujawniła, że pechowiec uniknie zarówno procesu karnego, jak i grzywny. Mimo że Amerykanin zignorował znaki zakazujące dotykania, palec nie był oryginalny (dodano go podczas napraw), a samo zdarzenie powinno być traktowane jako nieszczęśliwy wypadek. W przeszłości Maria Dziewica była już 3-krotnie uszkadzana. Najnowsze uszczerbki zostały poddane ocenie sztabu konserwatorów. Choć nie wiadomo, jakie będą koszty tej "operacji", jesteśmy pewni, że rzeźbę uda się ostatecznie naprawić.
  7. Dla równowagi w przyrodzie ważna jest ochrony wszystkich gatunków, tym bardziej, że zmniejszanie się liczebności jednych i idące za tym zwiększanie drugich może być szkodliwe dla człowieka. Biolodzy z University of Maryland sugerują, że nawet gatunki, których się boimy lub postrzegamy jako niebezpieczne, mogą przynosić nam korzyści. W ostatnich latach w USA notowany jest wzrost zachorowań na boreliozę. Specjaliści łączą to ze spadkiem populacji lisów i innych drapieżników, które kontrolują populacje małych ssaków. A to właśnie małe ssaki odgrywają olbrzymią rolę w cyklu rozwojowym kleszczy. Jednym z najważniejszych leśnych drapieżników wschodniej części USA jest jadowity Crotalus horridus. To należący do grzechotnikowatych wąż, którego ukąszenie może być śmiertelne dla człowieka. Liczba osobników tego gatunku również spada, dlatego naukowcy postanowili sprawdzić rolę Crotalus horridus w kontrolowaniu boreliozy. Edward Kabay przejrzał literaturę fachową dotyczącą diety węża, co pozwoliło mu na oszacowanie liczby pożeranych przezeń małych ssaków. Później pomnożył ją przez średnią liczbę kleszczy, których nosicielem jest ofiara węża. Na tej podstawie wyliczył, że pojedynczy Crotalus horridus usuwa ze swojego otoczenia 2500-4500 kleszczy rocznie. Zmniejszająca się populacja węży, lisów i innych drapieżników oznacza zatem, że znacznie wzrośnie zagęszczenie kleszczy i związane z tym ryzyko zapadnięcia na boreliozę po ukąszenu. Crotalus horridus jest uznawany za gatunek zagrożony w sześciu stanach i za narażony w kolejnych pięciu. Utrata habitatu, śmierć na drogach oraz ludzie zabijające węże ze strachu to najpoważniejsze problemy - mówi profesor Karen Lips. Węże te nie są agresywne i rzadko gryzą jeśli nie zostaną sprowokowane lub nadepnięte - dodaje.
  8. Pułkownik Denise Lind, sędzia prowadząca sprawę Bradleya Manninga, zgodziła się z większością wniosków obrony i uznała, że część z 20 zarzutów stawianych oskarżonemu dotyczy tych samych przestepstw. Zarzuty zostały połączone, co zmniejszyło maksymalny możliwy wyrok dla żołnierza, który przekazał portalowi WikiLeaks tysiące tajnych dokumentów. Dotychczas Manningowi groziło 136 lat więzienia. Po dzisiejszej rozprawie wiemy, że może on zostać skazany na maksymalną karę 90 lat. Rząd, dzieląc działania oskarżonego na dwa różne przestępstwa spowodował, że za to, co powinno być zagrożone 10-letnim więzieniem groził wyrok w wysokości 20 lat, co niesprawiedliwie zwiększało wymiar kary - twierdzili obrońcy. Sędzia Lind zgodziła się ze wszystkimi zastrzeżeniami z wyjątkiem jednego, odnoszącego się do kradzieży dzienników wojennych z Iraku i Afganistanu. Niestety, obecni na sali reporterzy nie zdążyli zanotować, dlaczego w tym przypadku sąd nie uznał racji obrony. Jak już poprzednio obliczono, sędzia Lind czyta z prędkością 180 słów na minutę i nawet zawodowi stenografowie wynajęci przez Freedom of the Press Foundation mają kłopoty z zanotowaniem jej słów. Dzisiejsze orzeczenie to kolejna dobra wiadomość dla Manninga. Już wcześniej sędzia oddaliła 2 z 22 stawianych mu zarzutów, w tym ten najpoważniejszy - o pomaganie wrogowi. Tylko ten zarzut zagrożony był karą dożywotniego więzienia bez możliwości wcześniejszego zwolnienia. Drugi z oddalonych zarzutów dotyczył transmisji zakodowanego wideo z akcji lotniczej w Garani. Proces odbywa się bez łatwy przysięgłych, gdyż tak życzył sobie Manning. Etap wydawania wyroku, który sam w sobie jest małym procesem, potrwa około 2 tygodni. Obrona ma zamiar powołać ponad 20 świadków.
  9. Z Journal of Climate dowiadujemy się, że Protokół Montrealski, w ramach którego ograniczono wykorzystywanie niszczących warstwę ozonową chlorfluorowęglowodorów (CFC), miał nieznane dotychczas, pozytywne następstwa. Najnowsze badania wykazały bowiem, że dalsze niszczenie warstwy ozonowej mogło doprowadzić do katastrofalnych zmian w obiegu wody w atmosferze. Ponadto CFC są również gazami cieplarnianymi, ich zwiększona koncentracja przyspieszałaby zatem ocieplanie się klimatu. Gdy przygotowywano Protokół Montrealski wpływ CFC na ocieplanie klimatu był słabo rozumiany, a nikt nie podejrzewał, że substancje te mogą mieć wpływ na obieg wody. Uniknęliśmy katastrofy, o której nawet nie wiedzieliśmy, że nam groziła - mówi Richard Seager z Columbia University. Już teraz obserwujemy zmiany wzorców opadów wywołane globalnym ociepleniem. Przeprowadzone przez naukowców symulacje wykazały, że w latach 2020-2029, gdyby ludzkość nic nie zrobiła z CFC, zmiany w cyklu hydrologicznym byłyby dwukrotnie bardziej poważne niż obecnie się je projektuje. Na przykład Ameryka Północna i basen Morza Śródziemnego stałyby się znacznie bardziej suche, niż będą w nadchodzących latach. A w tropikach spadałoby więcej wody. Ozon pochłania promieniowanie ultrafioletowe, przyczyniając się do ogrzewania stratosfery. Mniej ozonu oznacza chłodniejszą stratosferę. Gdybyśmy nadal tracili ozon w górnych partiach atmosfery stratosfera stawałaby się coraz chłodnieja i doszłoby do zmiany prądów powietrza zarówno w niej jak i w niżej położonej troposferze. Rosnące stężenie CFC dodatkowo ogrzewałoby Ziemię, wiatry ze średnich szerokości zaczęłyby wiać w kierunku biegunów, poszerzając subtropikalne strefy suche i przesuwając opady w kierunku biegunów. Dodatkowo zwiększyłoby się parowanie i opady, a to uczyniłoby strefy wilgotne jeszcze bardziej wilgotnymi, a suche - bardziej suchymi. Współautorem najnowszych badań jest Lorenzo Polvani, również z Columbia University. Już wcześniej wraz ze współpracownikami odkrył on, że dziura ozonowa i efekt cieplarniany spowodowały na półkuli południowej zmianę kierunku prądów powietrza na bardziej południowy. W miarę jak dziura ozonowa będzie zanikała powinno dojść do zatrzymania zmiany kierunku.
  10. Agencja Contrapunto BBDO zaproponowała nietypową kampanię plakatową dla WWF-u. Zagrożone gatunki umieszczono w warsztatach samochodowych. Niedźwiedzie polarne, tygrysy czy nosorożce przestawiono z lotu ptaka. Wokół leżą narzędzia, czasem spod brzucha zwierzęcia wystają, jak spod naprawianego samochodu, czyjeś nogi. Kampania ma uświadomić odbiorcom, że podchodzą do zwierząt jak do towarów, tymczasem "Wyginięcia nie da się naprawić" (Extinction can't be fixed). Nie pomoże tu żaden lewarek. Krytycy projektu twierdzą, że choć plakaty są udane, sam pomysł wydaje się dziwny. Trafiony czy nie - na pewno prowokuje do dyskusji, a to i tak dużo.
  11. Amerykańscy naukowcy zauważyli, że we wchłanianiu w obrębie jelita cienkiego bierze udział więcej komórek niż dotąd sądzono. Absorbowane mikrosfery są w dodatku na tyle duże, że pomieszczą się w nich leki oparte na białkach, np. insulina. Zespół z Brown University i Wayne State University prowadził eksperymenty na szczurach. Akademicy oceniali wchłanianie jelitowe oraz rozpropagowanie w organizmie polistyrenowych sfer o średnicy od 0,5 do 5 mikrometrów. Okazało się, że za znaczącą część absorpcji odpowiadały przeprowadzające endocytozę enterocyty. Dotąd zakładano, że cząstki tych rozmiarów są absorbowane wyłącznie przez fagocytujące komórki M, a te stanowią mniej niż 1% wyściółki jelita (występują między komórkami nabłonkowymi wyściełającymi kępki Peyera jelita cienkiego). Uzyskane dane kwestionują dotychczasowy dogmat z zakresu doustnego podawania leków - twierdzą autorzy artykułu z Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS). Prof. Edith Mathiowitz uważa, że gdyby wyniki dało się rozszerzyć, zreplikować i przełożyć na ludzi, w przyszłości można by pomyśleć o zawierających leki biodegradowalnych mikrosferach, które poza komórkami M obierałyby na cel także enterocyty. Mathiowitz specjalizuje się w badaniach dotyczących metod dostarczania leków opartych na białkach. Obecnie się je wstrzykuje, a Amerykance zależy na tym, by po połknięciu wytrzymały one trudne warunki panujące w żołądku, zostały w jak największym stopniu wchłonięte w jelicie i trafiły do tkanki docelowej. Naukowcy przeprowadzili serię eksperymentów. Niektórym szczurom podawano sfery via pysk. Innym wstrzykiwano je do jelita czczego lub krętego. Zespół manipulował również średnicą. Po 1 lub 5 godz. odnajdowano sfery, by sprawdzić, ile uległo wchłonięciu i do jakiej tkanki udało im się dotrzeć. Ustalono, że jelito wchłaniało od 10 do 50% sfer. Choć nie w równych ilościach, układ krwionośny rozprowadzał je po różnych tkankach: najczęściej była to wątroba, ale nie pomijano też płuc czy mózgu. Za pomocą mikroskopu Amerykanie mogli śledzić, jak fluoryzujące na czerwono sfery przechodziły przez enterocyty. Rolę tych komórek opisano dokładniej dzięki eksperymentowi, podczas którego różnymi czynnikami blokowano endocytozę. Okazało się, że wtedy w jelicie krętym, gdzie występują zarówno komórki M, jak i enterocyty, zamiast ponad 32% absorbowano 5-15% jednomikrometrowych sfer. Wchłanianie w jelicie czczym, gdzie nie ma komórek M, spadało w jeszcze większym zakresie: z ponad 45% u gryzoni z normalną endocytozą do zaledwie 3-10%. Wszystko wskazuje więc na to, że enterocyty odgrywają większą rolę niż komórki M. Mathiowitz wyjaśnia, że kolejnym krokiem będzie badanie wchłaniania u różnych gatunków zwierząt. Zdobytą wiedzę będzie można wykorzystać nie tylko do poprawy dostarczania leków, ale i przy zapobieganiu absorpcji toksycznych substancji.
  12. NASA przygotowuje się do kolejnej misji marsjańskiej. W ubiegłym piątek do Kennedy Spce Center na Florydzie przybył satelita MAVEN (Mars Atmosphere and Volatile Evolution). Urządzenie umieszczono w cleanroomie, gdzie przechodzi ostatnie przygotowania. Specjaliści przeprowadzą szczegółowe testy i dostarczą paliwo do pojazdu. Później MAVEN trafi na stanowisko startowe. Dwudziestodniowe okienko startowe do misji na Marsa otworzy się 18 listopada. MAVEN to pierwszy pojazd, którego zadaniem jest zebranie szczegółowych danych na temat górnych warstw atmosfery Marsa. Naukowcy mają nadzieję, że dostarczone przez niego informacje pozwolą wyjaśnić historię klimatu Czerwonej Planety. Uczeni chcą się dowiedzieć, jak to się stało, że Mars jest obenie zimną, pustynną planetą. Jesteśmy bardzo podeksctyowani i dumni, że dostarczyliśmy pojazd zgodnie z planem. Jednak najważniejsze etapy pracy jeszcze przed nami. Mocno wierzę, że nasz zespół wywiąże się ze swoich zadań. Teraz rozpoczynamy ostatnią fazę przygotowań do startu - mówi David Mitchell z Goddard Space Flight Center, odpowiedzialny za projekt MAVEN. Eksperci przez cały weekend badali MAVENA, by w końcu stwierdzić, że jest on w doskonałym stanie. Pojazd został wyjęty z kontenera i bezpiecznie ustawiony w cleanroomie. Przez najbliższy tydzień będą doń mocowane elementy, które zdjęto na czas transportu. Później rozpoczną się testy, w czasie których sprawdzone zostanie m.in. oprogramowania i panele słoneczne. Planowana na rok misja MAVENA rozpocznie się we wrześniu 2014 roku, gdy pojazd trafi na orbitę Marsa.
  13. Podczas wykopalisk prowadzonych w Jerozolimie przed budową restauracji Izraelska Służba Starożytności zbadano wielki szpital z okresu wypraw krzyżowych. W swoich czasach był on największym szpitalem na Środkowym Wschodzie. Budowla znajduje się w samym sercu dzielnicy chrześcijańskiej Starego Miasta, a konkretnie w pobliżu ulicy Dawida. Archeolodzy odsłonili tylko fragment przybytku i szacują, że całość ma powierzchnię ok. 15 tys. m2. Charakterystycznymi cechami ponad 6-m konstrukcji są masywne kolumny oraz sklepienie żebrowe. Do niedawna budynek spełniał funkcje targu owocowo-warzywnego. Po jakimś czasie od opuszczenia Grand Bazaar Company zasygnalizowała, że chciałaby go odnowić i otworzyć tu restaurację. Wiedzę o szpitalu czerpano z dokumentów historycznych. Większość z nich spisano po łacinie. Wspominały one o szpitalu tak dużym i tak zorganizowanym jak jego dzisiejszy odpowiednik. Został on założony przez zakon szpitalników św. Jana z Jerozolimy - wyjaśniają dyrektorzy wykopalisk Renee Forestany i Amit Re'em. Szpital składał się z różnych skrzydeł i oddziałów. W razie potrzeby jednostka mogła przyjąć do 2 tys. pacjentów. Szpitalnicy leczyli wyznawców wszystkich religii (tak kobiety, jak i mężczyzn). Istnieją nawet wzmianki o tym, że upewniano się, że wyznawcom judaizmu podano koszerną strawę. Szpitalnicy byli jednak na bakier z zasadami medyczno-sanitarnymi. Naoczny świadek wspominał np. o amputowaniu nogi z powodu zakażenia małej rany. Pacjent, niestety, zmarł. Znaczącą rolę w zakładaniu szpitala i nauczaniu odegrali Arabowie. Przy szpitalu działał również sierociniec. Kobiety, które nie chciały dzieci, mogły przyjść z zasłoniętą głową i przekazać niemowlęta personelowi. W owych czasach, gdy urodziły się bliźnięta, jedno z dzieci często trafiało do sierocińca. Po osiągnięciu dorosłości wychowanek rozpoczynał służbę dla zakonu. Po przegranej krzyżowców Saladyn odnowił budowlę. Zgodził się, by 10 zakonników zostało i służyło społeczności Jerozolimy. W 1457 r. szpital zawalił się w wyniku trzęsienia ziemi. W średniowieczu w części konstrukcji urządzono stajnie. Podczas wykopalisk archeolodzy natrafili na kości koni i wielbłądów oraz duże ilości metalu do produkcji podków.
  14. Samsung rozpoczął masową produkcję pierwszych układów 3D Vertical NAND (V-NAND). Nowe rozwiązanie pozwala na pokonanie ograniczeń skalowania pojemności obecnie wykorzystywanych NAND. Układy Samsunga pozwolą na zapisywanie do 128 gigabitów danych w pojedynczej kości. Stało się to możliwe dzięki wykorzystaniu zmodyfikowanej technologii Charge Trap Flash (CTF) oraz nowatorskiej technice pionowych połączeń poszczególnych warstw komórek pamięci. Technologia CTF została opracowana przez Samsunga już w 2006 roku. Wykorzystuje ona nieprzewodzącą warstwę azotku krzemu, w której tymczasowo przechowywany jest ładunek elektryczny. To rozwiązanie alternatywne wobec zastosowania pływającej bramki zapobiega interferencji pomiędzy sąsiadującymi ze sobą komórkami pamięci. Dostosowanie CTF do wymogów architektury 3D znacznie zwiększyło stabilność pracy i szybkość układów pamięci. Drugim niezwykle ważnym osiągnięciem jest opracowanie technologii pionowych połączeń, która pozwala na ułożenie na sobie do 24 warstw komórek pamięci. Przedstawiciele Samsunga zapowiadają, że na rozpoczęciu masowej produkcji się nie kończy. Firma będzie prowadziła dalsze badania nad 3D V-NAND, dzięki czemu w przyszłości zaoferuje jeszcze bardziej wydajne i stabilne układy pamięci. Obecnie wartość światowego rynku NAND jest szacowana na około 23,6 miliarda dolarów. Do roku 2016 ma wzrosnąć do 30,8 miliarda USD.
  15. Do biblioteki Centre College w Danville w Kentucky wróciła książka, którą wyniesiono lub wypożyczono co najmniej 150 lat temu. Natrafił na nią praktykant przeprowadzający spis książek z sal wystawienniczych Muzeum Jacobsa Halla (mieści się ono w pobliskiej szkole dla niesłyszących). Książkę wydano w 1828 r. Nie ma [jednak] sposobu, żeby sprawdzić, kiedy dokładnie ją wypożyczono/zabrano. Znajdowała się poza biblioteką przez co najmniej 1,5 wieku - twierdzi Stan Campbell, dyrektor usług bibliotecznych Centre College. Pewną wskazówką co do losów drugiego tomu 8-częściowej serii Charlesa Rollina pt. "Starożytne cywilizacje" może być notatka z końca. Postanowienie "Od tego momentu nie będę jeść ani mięsa, ani sosu" opatrzono datą "sierpień 1854 r.". Centre College pomagał w założeniu w kwietniu 1823 r. Kentucky School for the Deaf (wtedy Kentucky Asylum for the Tuition of the Deaf and Dumb). Wielu pierwszych instruktorów ukończyło właśnie tę uczelnię. Niewykluczone, że jeden z nich zabrał ze sobą coś do poczytania...
  16. Jeff Bezos, założyciel i dyrektor wykonawczy Amazona kupił dziennik The Washington Post. Jedna z najbardziej szanowanych amerykańskich gazet została własnością Bezosa za 250 milionów dolarów w gotówce. Transakcja nie ma nic wspólnego z Amazonem. Nowy właściciel oświadczył, że nie będzie zajmował się codziennym zarządzaniem tytułem. Uspokoił pracowników gazety twierdząc, że nadal będą zajmowali się tym, co robili dotychczas. Nie wykluczył jednak, że w ciągu najbliższych lat gazetę czekają zmiany. One nadeszłyby i tak, bez względu na to, czy doszłoby do zmiany właściciela. Internet zmienia niemal każdy aspekt przemysłu informacyjnego, skraca cykl istnienia newsa, prowadzi do erozji źródeł przychodów, powoduje pojawienie się nowych rodzajów konkurencji, z których część nie ponosi niemal żadnych kosztów zebrania newsów - mówi. Katharine Weymouth, wydawca i dyrektor wykonawczy The Washington Post, poinformowała pracowników, że zostaje na swoim stanowisku. Transakcja zostanie zamknięta jeszcze w bieżącym roku. Informacja o niej jest sporym zaskoczeniem, gdyż niewiele osób wiedziało, że The Washington Post jest na sprzedaż. Wraz z nim Bezos przejmie też dziennik Express, The Gazette Newspapers, Southern Maryland Newspapers, Fairfax County Times, El Tiempo Latino i Greater Washington Publishing.
  17. Podczas prowadzonego przez władze audytu w siedzibie jednej z rosyjskich organizacji antypirackich znaleziono pirackie oprogramowanie. Pracownicy Roscomnadzora wykorzystywali nielegalne kopie programów Autodeska, Corela i Microsoftu. Wartość nielegalnego oprogramowania oceniono na wiele tysięcy dolarów. Śledczy zarekwirowali pięć komputerów. Przedstawiciele Roscomnadzora mówią, że nielegalne oprogramowanie zainstalowano przed wielu laty i podkreślają, że na komputerach kierownictwa nie znaleziono żadnych pirackich programów. Zapewnili też, że obecnie zablokowali swoim pracownikom możliwość instalowania programów na własną rękę. W ubiegłym miesiącu w Rosji, między innymi pod naciskiem Roscomnadzora, przyjęto bardziej surowe prawo autorskie. Organizacja zapowiedziała, że przyjmie każdą kraę, a ze swej strony ukarze pracowników, którzy korzystali z nielegalnego oprogramowania.
  18. Przed kilkoma dniami z internetu zniknęła olbrzymia liczba witryn, z którymi można było połączyć się tylko za pośrednictwem TOR. Witryny korzystały z usług Freedom Hosting. To serwis specjalizujący się w zapewnianiu połączeń ze stronami, które chcą pozostać ukryte przed nieuprawnionymi osobami. Wyłączenie wspomnianych witryn ma najprawdopodobniej związek z aresztowaniem w Irlandii Erica Eoina Marquesa. Mężczyzna trafił w ostatni piątek przed sąd, w którym rozpatrywany jest wniosek o jego ekstradycję do USA. Zeznający tam agent FBI opisał Marquesa jako największego na Ziemi dystrybutora dziecięcej pornografii. Przedstawiciele TOR Project oświadczyli, że firma Freedom Hosting nie jest z nimi powiązana. Przypomnieli, że każdy może korzystać z TOR-a i założyć ukrytą witrynę. Nie wiadomo, w jaki sposób śledczy trafili na ślad Marquesa. Jednak od pewnego czasu napastnicy wykorzystują załataną już dziurę w Firefoksie, która umożliwia śledzenie użytkownika korzystającego z sieci TOR. Niewykluczone, że właśnie z tej dziury skorzystało FBI w śledztwie przeciwko osobom rozpowszechniającym materiały pedofilskie. Wiadomo, że witryny obsługiwane przez Freedom Hosting zostały zarażone kodem JavaScript, który wymuszał na Firefoksie wysłanie na serwer strony trzeciej unikatowego identyfikatora użytkownika, który można było powiązać z jego providerem. Analiza kodu wykazała, że został on stworzony przez profesjonalistów, którzy byli w stanie ominąć dzięki niemu zabezpieczenia Windows i zarazić komputer ofiary szkodliwym kodem wysyłającym na serwer w Virginii informacje pozwalające na zidentyfikowanie komputera ofiary.
  19. The Depressed Cake Shop to projekt charytatywny agencji Cakehead Loves, który ma zwiększyć świadomość społeczną chorób psychicznych, głównie depresji. W kolejnych miastach Wielkiej Brytanii, a może i świata, będą się na chwilę pojawiać sklepiki sprzedające tylko i wyłącznie szare ciasta oraz ciastka. Odrobinę koloru klient znajdzie dopiero po wgryzieniu się w delicje. Na początku sierpnia (2-4) projekt zadebiutował w Londynie. Również 4 sierpnia stragan zagościł na Letnim Festiwalu Żywności i Rzemiosła w Derby. Miss Cakehead (naprawdę Emma Thomas), dyrektor kreatywna Cakehead Loves, uważa, że szare słodycze będą stanowić świetną platformę do dyskusji. Trwają poszukiwania cukierników, tak profesjonalistów, jak i amatorów, oraz chętnych do zorganizowania eventu. Zgłoszenia są przyjmowane za pośrednictwem strony na Facebooku lub mailowo. Poszczególne sklepiki same zadecydują, jakiej organizacji przekazać zebrane fundusze. Minimalnie dekorowane wypieki mają pokazywać klientom, jak depresja wpływa na zdolność do pracy. Szarości i inne mdłe barwy symbolizują anhedonię chorych. Sporo ciast wyjdzie z piekarnika osób, które na własnej skórze doświadczyły zaburzeń nastroju. W ich przypadku cukiernictwo będzie sposobem na wyrażenie emocji. Agencja Cakehead Loves szuka nawet sponsorów, którzy sfinansują sesje terapeutyczne z pieczeniem. Wśród dotychczasowych propozycji wyróżniają się ciasteczka nieszczęścia od Miss Insomnia Tulip (ta sama blogerka przygotowała w zeszłym roku makaroniki stylizowane na narządy wewnętrzne).
  20. W miejscowości Magaluf na Balearach powstał pierwszy na świecie hotel o tematyce związanej z Twitterem. @SolWaveHouse Hotel należy do Meliá Hotels International. Sercem przedsięwzięcia jest #SocialWave. Do uczestnictwa w życiu tej społeczności dopuszczone są tylko osoby łączące się z Internetem za pośrednictwem sieci Wi-Fi hotelu. Po zarejestrowaniu twitterowych kont można już bez przeszkód komunikować się z innymi turystami. Pomysłodawcy projektu pomyśleli też o 2 twitterowych konsjerżach, którzy tylko czekają na wirtualne skinienia gości i zapoczątkowują nowe wątki dyskusyjne. Jak na hotel zakochanych w mediach społecznościowych przystało, twitterowe sugestie znajdują się praktycznie wszędzie. Na minibarkach umieszczono naklejki "Spragniony? Skorzystaj z usługi #FillMyFridge". Na lustrze w łazience przypomina się zaś, że zdjęcia własnego odbicia opatrzone poleceniem #suitecontest pozwalają wygrać dodatkowy tydzień pobytu.
  21. Japońscy i niemieccy naukowcy przeprowadzili najszerzej zakrojone w historii aktywności neuronów ludzkiego mózgu. Uczeni wykorzystali japoński superkomputer K. Maszyna wyposażona w 82 944 procesory i 1 petabajt pamięci pracowała przez 40 minut i w tym czasie przeprowadziła symulację 1 sekundy pracy 1,73 miliarda komórek połączonych za pomocą 10,4 biliona synaps. Symulacja objęła zatem 1% rzeczywistych rozmiarów mózgu. Łatwo można obliczyć, że gdyby skalowanie mocy obliczeniowej odbywało się liniowo, to symulowanie pracy 1 sekundy całego mózgu zajęłoby superkomputerowi K ponad 66 godzin. Skoro komputery pracujące w petaskali, takie jak komputer K, są w stanie symulować obecnie 1% ludzkiego mózgu, to oznacza, że będziemy mogli symulować pracę całego mózgu za pomocą komputerów pracujących w eksaskali, które prawdopodobnie pojawią się w kolejnej dekadzie - mówi lider projektu Markus Diesmann. Jednak, jako że mózg jest znacznie bardziej złożonym systemem niż komputer, do jego pełnej symulacji potrzeba nie tylko olbrzymiej mocy obliczeniowej. Nie powinniśmy zatem oczekiwać, że za 10 lat pojawi się komputer zdolny dorównać ludzkiemu mózgowi.
  22. Dziś (5 sierpnia) na konferencji prasowej w Londynie przygotowano i zjedzono najdroższego hamburgera świata - przekąska powstała z mięsa z probówki. Smażeniem zajmował się kornwalijski kucharz Richard McGowan. Z daniem z probówki zapoznali się krytycy Hanni Ruetzler i Josh Schonwald. Eksperyment zespołu doktora Marka Posta z Universiteit Maastricht zaczął się od biopsji krowy i wyekstrahowania z próbki mioblastów. By uzyskać formę 14-dag kotleta, wyhodowane po ok. 3 miesiącach włókna mięśniowe (20 tys.) wyciąga się z pożywki, rozcina, prostuje i ściska. Dotychczasowy koszt realizacji projektu wycenia się na 250 tys. euro. Wszystkie wydatki pokrył współzałożyciel Google'a Sergey Brin. Wydarzenie było transmitowane na żywo w Internecie. Publiczna konsumpcja miała pokazać, że jadalne mięso z laboratorium nie jest już domeną naukowego SF. Co więcej, to dobry sposób na ograniczenie wpływu masowej hodowli bydła na środowisko naturalne. Krowy są bardzo nieekonomiczne: potrzebują 100 g białka roślinnego, by wytworzyć zaledwie 15 g białka zwierzęcego. Ponieważ kontrolujemy wszystkie zmienne, z mięsem z probówki możemy zwiększyć wydajność [całego procesu]. Nie zabijamy krowy i nie musimy się przejmować emisją metanu. Holender podkreśla, że ekologiczny wpływ mięsa z laboratorium będzie oceniany na przestrzeni jego całego "cyklu życiowego". Wstępne testy pokazują jednak, że wykorzystanie gruntu i wody zmalało o 90%, a ogólne zużycie prądu o 70%. Na razie hamburger z probówki składa się wyłącznie z białka. Nie ma w nim np. tłuszczu, który odpowiada za unikatowy smak mięsa. Kolejnym krokiem Holendrów ma być zatem dodanie do protein adipocytów. Niewykluczone, że z myślą o miłośnikach steków z "wkładką" w przyszłości w hodowlach znajdą się też komórki kości. Po wszystkim Reutzler powiedziała, że spodziewała się delikatniejszej tekstury. Wg niej, <i>smak był dość intensywny</i>, a burger przypominał mniej soczyste mięso. Austriaczka wyznała również, że brakowało jej soli i pieprzu. McGowan dodał, że sztuczny kotlet był nieco bledszy od swego zwierzęcego odpowiednika, smażył się jednak tak samo. Relacjonując wydarzenie, media ujawniły, że by nadać sztucznemu burgerowi kolor mięsa, posłużono się sokiem z buraków i szafranem.
  23. Amerykańska Marynarka Wojenna we współpracy z cywilnymi ekspertami opracowuje plan udostępnienia częstotliwości radarowych na potrzeby cywilnej łączności bezprzewodowej. Wojskowi wykorzystują przyznane im częstotliwości w niewielkiej tylko części, podczas gdy częstotliwości cywilne są niezwykle zatłoczone. Udostępnienie niektórych częstotliwości wojskowych mogłoby doprowadzić do pojawienia się nowych innowacyjnych usług. Na razie US Navy chce przeprowadzić testy z wykorzystaniem radaru AN/SPY 1 znajdującego się na Wallops Island u wybrzeży Wirginii. To potężne urządzenie przeznaczone do wykrywania nadlatujących rakiet i samolotów przeciwnika. Tym razem jednak radar zostanie uruchomiony po to, by odwiedzający wyspę cywilni eksperci mogli podłączyć doń swój sprzęt bezprzewodowy i sprawdzić, jak mogłoby wyglądać korzystanie z takiego sygnału. Uruchomimy sprzęt LTE i zbadamy wpływ radaru na sygnał LTE - mówi Jeff Reed, dyrektor centrum badań nad łącznością bezprzewodową na Virginia Tech. Pierwszymi beneficjentami udostępnienia wojskowych urządzeń będą szpitale i służby ratunkowe, które mogły by uruchomić sieci 4G LTE poza ofertą komercyjnych telekomów. To wielka sprawa. Większość federalnego spektrum jest używana przez jakieś radary, ale wiele tych systemów jest rzadko włączanych - mówi Vanu Bose, prezes firmy Vanu, która na zlecenie produkuje sprzęt telekomunikacyjny. Próby z częstotliwościami wojskowymi przypominają nieco pomysł z wolnymi częstotliwościami przydzielonymi telewizji. Jednak widać też i zasadnicze różnice. W zasięgu częstotliwości radarowych mieszka 60% Amerykanów i z pasm tych można by korzystać również w dużych miastach, tam, gdzie problemy z wolnymi częstotliwościami są największe. Trzeba też pamiętać, że udostępnianie pasm radarów będzie trudniejsze niż udostępnienie pasma telewizyjnego. Wiele systemów radarowych to urządzenia ruchome, znajdujące się np. na okrętach US Navy. A wojskowi niekoniecznie chcieliby na bieżąco zdradzać pozycje swoich urządzeń. Obawy uspokaja jednak Peter Stanforth z firmy Spectrum Bridge. Mówi, że istnieją sposoby na ukrycie położenia radaru udostępniającego częstotliwość. Poza tym, zauważa, już obecnie można wykorzystać specjalne czuniki wykrywające transmisję w wojskowym paśmie 3,55-3,65 GHz. Obecnie znalezienie takiego sygnału daje pewność, że jest on nadawany z urządzenia wojskowego. Jeśli pasmo zostanie udostępnione, nie będzie wiadomo, czy nadaje urządzenie wojskowe czy cywilne. Po przeprowadzniu wszystkich niezbędnych testów do pracy przystąpi Federalna Komisja Komunikacji (FCC), która będzie musiała opracować dokument opisujący warunki wykorzystywania wojskowego pasma. Wydanie takiego dokumentu zajmie co najmniej rok.
  24. Psychoterapia przez Internet jest co najmniej tak samo skuteczna, jak konwencjonalna terapia prowadzona twarzą w twarz. Trzy miesiące po zakończeniu serii sesji pacjenci z grupy online'owej przejawiają nawet mniej objawów. Bazując na wcześniejszych studiach, naukowcy z Uniwersytetu w Zurychu podejrzewali, że terapia internetowa i tradycyjna dają podobne rezultaty. By sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest, przeprowadzono eksperyment. Sześciu specjalistów leczyło 62 chorych (większość pacjentów cierpiała na umiarkowaną depresję). W wyniku losowania 32 osoby trafiły do grupy z interwencją internetową, a 30 do grupy z interwencją twarzą w twarz. W obu przypadkach terapia składała się z 8 sesji. Psycholodzy stosowali techniki typowe dla terapii poznawczo-behawioralnej, gdzie zadania można wykonywać ustnie lub pisemnie. Podczas sesji osoby leczone online realizowały pisemnie jedno wyznaczone wcześniej zadanie, np. kwestionowały negatywny obraz siebie. Pacjenci tradycyjni zajmowali się tym samym na spotkaniu z terapeutą. Efektywność leczenia oceniano głównie na podstawie wyników w Inwentarzu Depresji Becka II (BDI II). Dodatkowo brano pod uwagę wyobrażenia samobójcze, lęk, poczucie beznadziejności i automatyczne myślenie negatywne. W obu grupach wskaźniki depresji znacząco spadły - podkreśla prof. Andreas Maercker. Pod koniec eksperymentu depresji nie można było zdiagnozować u 53% grupy online'owej i 50% grupy tradycyjnej. Po 3 miesiącach od ukończenia leczenia różnica stała się jeszcze bardziej widoczna: depresji nie dało się stwierdzić u 57% grupy internetowej i 42% grupy spotykającej się z terapeutą. Przedstawiciele obu grup byli w podobnym stopniu zadowoleni z leczenia i działań terapeutów. Kontakt z psychologiem był uznawany za osobisty przez 96% grupy online'owej i 91% grupy konwencjonalnej. Pacjenci internetowi intensywnie korzystali z korespondencji z terapeutą (twierdzili, że wracali zarówno do listów od psychologów, jak i do swoich zadań).
  25. Wszystko wskazuje na to, że samochody elektryczne na dobre zadomowiły się na rynku motoryzacyjnym i będą zdobywały coraz większą popularność. Pojazdy są coraz tańsze i charakteryzują się coraz lepszymi parametrami. Pierwszym masowo dostępnym samochodem elektrycznym w ciągu ostatnich dziesięcioleci był GM EV1. Pojazd zadebiutował w 1996 roku, korzystał z akumulatora kwasowo-ołowiowego o pojemności 18,7 kWh, który ważył niemal 600 kilogramów. Akumulator pozwalał na przejechanie 88-150 kilometrów bez konieczności ponownego ładowania. W przeliczeniu na dzisiejsze ceny GM EV1 kosztował 49 350 USD. W ostatnim czasie popularnym pojazdem elektrycznym jest Nissan Leaf. Jego tegoroczna wersja korzysta z akumulatorów litowo-jonowych o pojemności 24 kWh i wadze 274 kilogramów, które pozwalają na przebycie 120 kilometrów. Samochód sprzedawny jest za 28 800 USD. Największym rynkiem dla samochodów elektrycznych są Stany Zjednoczone. W ubiegłym roku sprzedano tam ponad 71 000 tego typu pojazdów. Japończycy kupili niemal 45 000 samochodów elektrycznych, Francuzi 20 000, mieszkańcy Chin nabyli ponad 11 500 takich pojazdów, a Wielkiej Brytanii - nieco ponad 8000. Ceny zamochodów elektrycznych szybko spadają. Jeszcze w 2008 roku za każdą kilowatogodzinę pojemności akumulatora trzeba było zapłaciś średnio 1000 dolarów, w roku 2012 cena ta spadła to 485 USD. Pojazdy elektryczne są znacznie bardziej przyjazne dla środowiska niż inne samochody. Średnia emisja CO2 na każdy przejechany kilometr wynosi 244 gramy dla pojazdów spalinowych, 174 gramy dla hybryd podłączanych do sieci elektrycznej, 160 gramów dla hybryd i 152 gramy dla pojazdów elektrycznych. Pierwszy samochód elektryczny powstał w 1888 roku, a jego twórcą był niemiecki inżynier Andreas Flocken. W 1897 roku po Nowym Jorku zaczęły jeździć elektryczne taksówki. Pojazdy napędzane prądem powoli zdobywały sobie popularność. W 1912 roku na całym świecie jeździło 30 000 takich samochodów. Jednak już dwadzieścia lat później, w latach 30. ubiegłego roku, samochody elektryczne stały się przestarzałe. Zostały wyparte przez tanie samochody z napędem spalinowym. Dopiero po kilkudziesięciu latach GM opracował elektryczny EV1 i zaczął go leasingować. Rok później na rynek trafiła pierwsza komercyjna hybryda, Toyota Prius. Pojazdy elektryczne potrzebowały około dekady, by zainteresować szerokie rzecze klientów. W 2011 roku na świecie było 50 000 takich samochodów. Rok później światowa flota pojazdów elektrycznych liczyła już ponad 180 000 sztuk.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...