Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37586
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Amerykańscy inżynierowie zaproponowali nową metodę trwałego zmieniania koloru włosów bez uciekania się do substancji chemicznych. Za pomocą urządzenia przypominającego prostownicę, które wykorzystywałoby skupioną wiązkę jonową (ang. Focused Ion Beam, FIB), na włosach wytrawiano by wzór (siatkę dyfrakcyjną). Dzięki temu odbijałyby one fale o określonej długości. Projekt rozpoczął się pod koniec 2009 r., gdy prof. Bruce C. Lamartine z Uniwersytetu Nowego Meksyku przedstawił Los Alamos National Laboratory (LANL) pomysł na niechemiczne kierunkowe zmienianie koloru włosa za pomocą wytrawianych lub wyciskanych nanowzorów. Mając nadzieję na przyciągnięcie uwagi dużej firmy, LANL zdecydowało się na finansowanie zalążkowe (ang. seed funding), co pozwoliło Lamartine'owi i prof. Zaydowi C. Lesemanowi z tej samej uczelni eksplorować potencjał strumienia jonów. Posługując się programami kontroli wiązki jonowej Lamartine'a, Leseman oraz Khawar Abbas i Drew Goettler zaczęli eksperymentować z wytrawianiem siatek dyfrakcyjnych. Pozwoliło im to stworzyć wzory odbijające fale z określonego pasma (zależało to od odległości dzielącej linie, ich szerokości, a także od głębokości rowków). Finansując projekt, Procter & Gamble (P&G) chciało zobaczyć wyniki zastosowania FIB na różnych rodzajach włosów: blond, brązowych europejskich i azjatyckich czarnych. Okazało się, że technika była najskuteczniejsza w odniesieniu do włosów brązowych. Leseman i Lamartine złożyli raport i na tym teoretycznie projekt się zakończył. Mając jednak na uwadze, że tworzenie wzorów na włosach za pomocą wartej miliony dolarów aparatury w żadnym razie nie jest praktyczne, panowie dywagowali, że gdyby ktoś chciał trwale zmienić kolor włosów, można by zastosować urządzenie przypominające prostownicę. Uzyskiwana barwa zależałaby od długości fali odbijanej przez "nanowzorkowane" pasma. By zmienić nadawany kolor, wystarczyłoby przełożyć wkładki. Leseman mówi, że wzór można by tworzyć bezpośrednio na włosie albo opracować pewien rodzaj odżywki, polimerowej powłoki, na którą działano by za pomocą dostosowanej do niej prostownicy. Później łatwo by ją było zmyć [...]. Amerykanie uważają, że technologia znajdzie zastosowanie nie tylko w kosmetyce, ale i w filtrowaniu wirusów/bakterii z płynów ustrojowych czy zabezpieczaniu samolotów pasażerskich przed atakami terrorystycznymi (wytrawiony na polimerze wzór mocowano by na spodzie jednostki, przez co stawałaby się ona niewidzialna dla laserowego naprowadzania rakiet). « powrót do artykułu
  2. Magnesy z lodówkami łączy głównie fakt, że wykorzystujemy je do przyczepiania różnych rzeczy na drzwiczkach. Jednak dzięki pracom badaczy z MIT-u magnesy mogą stać się głównymi elementami chłodzącymi lodówek. Studenci Bolin Liao i Jiawei Zhou pracujący pod kierunkiem dziekana Wydziału Inżynierii Magnetycznej, opublikowali teorię opisującą ruch magnonów. To kwazicząsteczki, które są wynikiem wzbudzeń spinowych. Magnony przechowują moment magnetyczny i przewodzą ciepło. Naukowcy z MIT-u obliczyli, że magnonami można sterować za pomocą gradientu pola magnetycznego, przesuwając je z jednego końca magnesu do drugiego. Wraz z magnonami wędrowałoby ciepło i powstawałby efekt chłodzący. Skoro możesz przepompować ciepło z jednej strony na drugą, to możesz użyć magnesu w roli lodówki - mówi Bolin Liao. Taka teoretyczna lodówka nie posiadałaby ruchomych części. W obecnych lodówkach konieczne jest przepompowywanie płynu chłodzącego. Naukowcy zyskali teraz teoretyczne podstawy pozwalające na badanie ruchu magnonów w polu magnetycznym i gradiencie temperatury. Opracowane przez nas równania opisują transport magnonów - dodaje Liao. W ferromagnetykach momenty magnetyczne poruszają się w różnych kierunkach. W temperaturze zera absolutnego dochodzi do uporządkowania momentów magnetycznych i magnes wykazuje najsilniejsze właściwości. W miarę wzrostu temperatury siła magnesu słabnie, gdyż coraz więcej lokalnych momentów magnetycznych „wyłamuje się” ze wspólnego uporządkowania. Pojawia się zatem duża liczba magnonów. Magnony są nieco podobne do elektronów. Te drugie mogą jednocześnie przenosić ładunek i przewodzić ciepło. Elektrony poruszają się w odpowiedzi albo na pole elektryczne, albo na gradient temperatury. Tę drugą właściwość znamy pod nazwą zjawiska termoelektrycznego. Od niedawna trwają badania, których celem jest stworzenie generatorów termoelektrycznych, które zmieniałyby ciepło bezpośrednio w prąd elektryczny. Liao i jego koledzy postanowili wykorzystać podobne zjawisko występujące w magnesach. Magnony również poruszają się w odpowiedzi na dwie siły – gradient temperatury lub pole magnetyczne. Młodzi uczeni wykorzystali więc równanie transportu Boltzmanna, które jest często używane do obliczania transportu elektronów w termoelektrykach. Z niego wywiedli dwa nowe równania, opisujące transport magnonów. Na ich podstawie opisali efekt chłodzący magnonów poruszających się pod wpływem gradientu pola magnetycznego. Z równań wynika, że im niższa temperatura, tym silniejszy efekt chłodzący. Dlatego też nowa teoria może po raz pierwszy znaleźć zastosowanie w laboratorium naukowym, tam, gdzie potrzebne jest bezprzewodowe schłodzenie jakiegoś elementu. Na obecnym etapie rozwoju sądzimy, że wchodzą tutaj w grę zastosowania kriogeniczne, na przykład schładzanie czujników podczerwieni. Musimy jednak potwierdzić to eksperymentalnie i poszukać materiałów, w których efekt ten będzie silniejszy. Mamy nadzieję, że to zmotywuje inne zespoły naukowe do prowadzenia własnych eksperymentów - mówi Chen. « powrót do artykułu
  3. Rodzina poszukiwaczy skarbów znalazła we wraku statku u wschodnich wybrzeży środkowej Florydy brakującą część złotej XVIII-wiecznej puszki - naczynia na komunikanty. Eric Schmitt przeszukiwał w zeszłym miesiącu wrak z konwoju statków, zatopionych 30 lipca 1715 r. przez huragan (siedem dni po opuszczeniu Hawany zatonęło 11 z 12 okrętów). W pewnym momencie natknął się na wygięty kwadratowy element. Grupa hiszpańskich historyków stwierdziła, że pasuje on do artefaktu znalezionego przed ćwierćwieczem. Po połączeniu tworzą one wspomnianą na początku puszkę. Brent Brisben, dyrektor ds. operacyjnych firmy 1715 Fleet - Queens Jewels, która odkupiła prawa do mienia uratowanego z wraków od spadkobierców słynnej poszukiwaczki skarbów Mel Fisher, uważa, że nie da się przecenić wartości obiektu. Zgodnie z prawem, zabytek znajdzie się pod kuratelą sądu okręgowego Florydy Południowej. Stan może wejść w posiadanie do 20% znaleziska. Resztą podzielą się równo 1715 Fleet oraz Schmittowie. « powrót do artykułu
  4. Doniesienia dot. przeżywania doświadczeń z pogranicza śmierci (DPŚ) pojawiały się już w starożytnych cywilizacjach, jednak autorem najstarszego medycznego opisu tego zjawiska (z ok. 1740 r.) jest francuski lekarz wojskowy Pierre-Jean du Monchaux, autor książki pt. Anecdotes de Médecine. Medyk wyjaśniał mistyczne przeżycia DPŚ dopływem dużej ilości krwi do mózgu. Na opis natknął się ostatnio przypadkowo dr Philippe Charlier - kryminolog znany z badań dotyczących domniemanych szczątków postaci historycznych, w tym Joanny d'Arc czy Henryka IV Burbona - który za euro kupił Anegdoty w antykwariacie. Interesowała mnie po prostu historia medycyny i medyczne praktyki z przeszłości, zwłaszcza z tego okresu [XVIII w.] - opowiada Charlier. Zmarły na Haiti w wieku zaledwie 33 lat Monchaux oparł się na przypadku L.T., znamienitego aptekarza z Paryża, który we Włoszech zapadł na gorączkę z majaczeniem. Zajmowali się nim francuscy lekarze, w tym chirurdzy. Pacjentowi wielokrotnie upuszczano krew. Po jednym z takich zabiegów mężczyzna zemdlał i długo pozostawał w tym stanie. Wspominał, że utraciwszy wszystkie zewnętrzne doznania, widział tak czyste i silnie światło, że myślał, że jest w niebie. Pozytywnie zapamiętał to doświadczenie i zaręczał, że nigdy nie przeżył niczego lepszego. Inni ludzie, w różnym wieku, w dodatku obojga płci, wspominali o bardzo podobnych wrażeniach [...]. W dalszej części wywodu Monchaux wyjaśniał, że porównawszy z L.T. przypadki tonięcia, hipotermii i wieszania, doszedł do wniosku, że wskutek więzów, zimna, ciśnienia wody czy flebotomii w naczyniach skórnych pozostawało niewiele krwi bądź nie było jej w ogóle. Wszystkie płyny ciała płynęły spokojnie wewnętrznymi naczyniami, głównie mózgowymi [...] i to właśnie napływ krwi pobudzał żywe i silne wrażenia. Teoria pozostaje w oczywistej sprzeczności z rzeczywistymi zachodzącymi w mózgu zjawiskami, ale wg Charliera, można to usprawiedliwiać ówczesnym stanem wiedzy. Na łamach pisma Resuscitation Charlier wylicza, że mimo ograniczonego materiału dowodowego, można stwierdzić, że XVIII-wieczny pacjent uzyskiwał 12 na 32 punkty w skali Greysona (skali tej używa się do oceny głębokości DPŚ; wynik powyżej 7/32 uznaje się za prawdziwie dodatnie DPŚ). « powrót do artykułu
  5. Inżynierowie z MIT-u i Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, pracujący pod kierunkiem Gordona Wetzsteina i Ramesha Raskara, skonstruowali wyświetlacz, który uwzględnia wady wzroku. Nowa technologia może przydać się np. w samochodowych urządzeniach GPS, gdzie dalekowzroczny kierowca nie będzie musiał zakładać okularów, by dobrze widzieć wyświetlaną mapę. Nowe urządzenie to odmiana wyświetlacza 3D, który można oglądać bez specjalnych okularów. Jednak tam, gdzie wyświetlacz 3D pokazuje nieco inny obraz dla każdego oka, wyświetlacz korygujący pokazuje różne obrazy dla różnych części źrenicy. Wady wzroku polegają w znacznej części na różnicy pomiędzy ogniskową oka, a rzeczywistym położeniem obiektu, na którym próbujemy skupić wzrok. Nowy wyświetlacz koryguje problem symulując obraz w odpowiedniej odległości od oka. Główna trudność polega tutaj na tym, że symulowanie pojedynczego piksela na wirtualnym obrazie wymaga wykorzystania wielu pikseli na wyświetlaczu. Kąt, pod którym światło powinno pozornie dochodzić do oka jest ostrzejszy niż kąt, pod którym dochodzi z wyświetlacza. Zatem piksele wyświetlające obraz po prawej stronie muszą być „nachylone” w lewo, a te po lewej stronie – w prawo. Wykorzystanie wielu pikseli wyświetlacza do symulowania jednego wirtualnego piksela znacząco zmniejsza rozdzielczość obrazu. Jednak problem ten eksperci napotkali już podczas konstruowania wspomnianego wcześniej wyświetlacza 3D, który można oglądać bez specjalnych okularów. Odkryli wówczas, że gdy wyświetlamy liczne obrazy pod różnymi kątami tak, by symulować różne kąty widzenia i tym samym oddać obraz 3D, to w obrazach tych mamy do czynienia z olbrzymią ilością powtórzonych informacji. Opracowali zatem specjalny algorytm, który wykorzystuje te powtórzone informacje tak, iż za pomocą pojedynczego piksela na wyświetlaczu można reprezentować różne kąty widzenia. Specjaliści z MIT-u i Berkeley zaadaptowali swój algorytm do wyświetlaczy korygujących, dzięki czemu doszło jedynie do niewielkiej utraty rozdzielczości. Prototypowy wyświetlacz ma też dodatkową wadę. Otóż piksele na wyświetlaczu muszą być maskowane przed tymi częściami źrenicy, dla których nie są przeznaczone. Wymaga to zastosowania dodatkowej warstwy wyświetlacza, która blokuje ponad połowę emitowanego przezeń światła. Eksperci z MITu i Berkeley są jednak optymistami. Wczesna wersja ich wyświetlacza 3D borykała się z tym samym problemem, który rozwiązano przez użycie dwóch wyświetlaczy ciekłokrystalicznych. Precyzyjne dobranie obrazów wyświetlanych przez każdy z wyświetlaczy pozwoliło na maskowanie pewnych jego części, przepuszczanie innych i lepsze wykorzystanie światła. Twórcy nowego wyświetlacza sądzą, że w przyszłości uda im się połączyć obie techniki i stworzyć wyświetlacz 3D, który będzie jednocześnie uwzględniał wadę wzroku. Większość specjalistów od optyki powie, że to niemożliwe. Jednak grupa Ramesha pokazała już, że potrafią wykonać rzeczy, które na pierwszy rzut oka są niemożliwe - mówi profesor Chris Dainty z University College London i Szpitala Okulistycznego Moorfields. Kluczowy jest fakt, że, jak się wydaje, udało im się rozwiązać problem z kontrastem. Tam, gdzie przetwarzasz obraz tworzony za pomocą niespójnego światła – czyli takiego, jakie nas otacza – zawsze pojawia się problem jego intensywności. A intensywność jest zawsze dodatnia lub wynosi zero. Z tego też powodu zawsze mamy do czynienia z dodawaniem, zatem tło robi się coraz większe i większe. Z kolei stosunek sygnału do tła robi się, w miarę przetwarzania, coraz mniejszy. To fundamentalny problem - dodaje Dainty. « powrót do artykułu
  6. Ośmiornica Graneledone boreopacifica, która opiekowała się zapłodnionymi jajami przez 53 miesiące, ustanowiła rekord długości takiego zachowania u zwierząt. Od kwietnia 2007 r. naukowcy obserwowali ją za pomocą zdalnie sterowanego pojazdu podwodnego (ROV) na głębokości 1397 m przy skale w rowie tektonicznym Monterey. Jak tłumaczą biolodzy, wcześniej kilkakrotnie odwiedzali to miejsce i wiedzieli, że samice G. boreopacifica przyczepiają tu i opiekują się zapłodnionymi jajami. O ile w kwietniu 2007 r. na samej skale niczego nie zauważono, o tyle na pobliskich osadach widać było samotną wolno przemieszczającą się ośmiornicę. Gdy autorzy artykułu z PLoS ONE wrócili 38 dni później, znaleźli tę samą samicę (można to było stwierdzić na podstawie charakterystycznych blizn). Ponieważ grzechem byłoby nie wykorzystać okazji, by po raz pierwszy w historii nauki obserwować w naturze okres opieki nad jajami u ośmiornic zamieszkujących głębiny, w ciągu 4,5 roku zespół powracał na stanowisko jeszcze 18-krotnie. Za każdym razem ta sama samica przywierała do skały, otaczając jaja podwiniętymi ramionami. Stale powiększające się rozmiary jaj potwierdzały, że to ten sam lęg. Naukowcy tłumaczą, że nie chcieli przeszkadzać ośmiornicy, mierzyli więc tylko jaja na obrzeżach zbitki. Zespół doktora Bruce'a Ronisona z Monterey Bay Aquarium Research Institute (MBARI) dokonał bardzo ważnego odkrycia. Dotąd wiedziano tylko, że u ośmiornic, które są przeważnie zwierzętami semelparycznymi (rozmnażają się raz w życiu), w przypadku gatunków z płytkich wód opieka rodzicielska trwa 1-3 miesiące. Niestety, naukowcy dysponowali zaledwie garstką informacji nt. rozrodu ośmiornic głębinowych. Ekstrapolacja danych dla gatunków z płytkich wód na gatunki głębinowe sugerowała, że niższe temperatury wydłużą okres rozwoju embrionalnego (w zimnych, ciemnych wodach oceanu procesy metaboliczne są często wolniejsze). Choć badania laboratoryjne na głowonogach to potwierdziły, brakowało bezpośrednich dowodów. Samica z kanionu Monterey pozwoliła je zdobyć. Za każdym razem, gdy przybywaliśmy, byliśmy coraz bardziej zaskoczeni, ponieważ stwierdzaliśmy, że ona nadal tam jest, przekraczając granice przypisywanej jej wytrwałości. Przypominało to trochę kibicowanie drużynie sportowej. Pragnęliśmy, by przeżyła i by się jej udało. We wrześniu 2011 r. ośmiornica i jaja nadal tkwiły na skale, lecz gdy zespół powrócił miesiąc później, na stanowisku pozostały tylko puste kapsuły jajowe. Ośmiornica zapewne umarła szybko po wypełnieniu swojej powinności. Opieka nad jajami stanowiła ostatnią ćwiartkę jej życia. Wszystko, co wiemy, sugeruje, że [przez 53 miesiące] nie jadła. Kiedy byśmy się nie zanurzali, nigdy nie widzieliśmy, by jaja były pozbawione opieki. Samica raz zwróciła uwagę na będące jej pokarmem kraby i krewetki, tyle tylko, że w tym konkretnym przypadku próbowała je odpędzić od jaj. Gdy naukowcy podawali jej przekąskę za pomocą wysięgnika ROV, zupełnie to zignorowała. « powrót do artykułu
  7. Rosyjskie władze zażądały od Apple'a i SAP'a kodów źródłowych ich oprogramowania twierdząc, że chcą się w ten sposób upewnić, iż nie zawiera ono narzędzi szpiegujących. Żądanie takie pojawiło się podczas spotkania rosyjskiego ministra komunikacji Mikołaja Nikiforowa z szefami rosyjskich oddziałów obu firm. Warto tutaj wspomnieć, że wiele rządów sprawdza oprogramowanie pod kątem ewentualnych mechanizmów szpiegowskich, jednak zwykle nie żądają one udostępnienia kodów źródłowych. Rosjanie argumentują jednak, że ich przekazanie nie powinno być problemem, gdyż od 2003 roku robi tak Microsoft. Koncern z Redmond udostępnia kod źródłowy Windows i innych programów instytutowi Atlas, który sprawdza kod na zlecenie Ministerstwa Komunikacji. Nie wiadomo, czy Apple lub SAP mają zamiar spełnić żądanie rosyjskich władz. « powrót do artykułu
  8. Codzienne spożywanie w okresie dojrzewania napojów słodzonych syropem kukurydzianym o wysokiej zawartości fruktozy lub sacharozą może niekorzystnie wpływać na zdolność uczenia się i zapamiętywanie informacji. W ramach eksperymentów dorosłym i młodocianym szczurom dawano dostęp do słodzonych napojów (zawartość cukru odzwierciedlała stężenia występujące w produktach komercyjnych). Gdy po miesięcznym popijaniu zwierzęta zbadano pod kątem funkcji poznawczych, wyniki dorosłych gryzoni nie odbiegały od normy, lecz w drugiej grupie nastąpiło upośledzenie zdolności uczenia i zapamiętywania. Dr Scott Kanoski z Uniwersytetu Południowej Kalifornii podkreśla, że nie jest żadną tajemnicą, że cukry rafinowane mogą prowadzić do zaburzeń metabolicznych, uzyskane wyniki ujawniają jednak, że spożycie słodzonych napojów zaburza zdolność naszego mózgu do normalnego funkcjonowania i zapamiętywania kluczowych informacji o środowisku, przynajmniej gdy nadmierna konsumpcja ma miejsce przed osiągnięciem dorosłości. Amerykanie zaobserwowali także inny skutek - stan zapalny w hipokampie. Hipokamp jest rejonem krytycznym dla funkcji pamięciowych. Wykazując szczególną wrażliwość na niekorzystne działanie różnych czynników środowiskowych, w tym pokarmów bogatych w nasycone tłuszcze i rafinowane cukry, pod wieloma względami jest on jak kanarek w kopalni. « powrót do artykułu
  9. W drugim kwartale bieżącego roku udziałySamsunga i Apple'a na rynku mobilnym spadły do najniższego poziomu od lat. W tym samym czasie zwiększenie się udziałów zanotowali chińscy producenci smartfonów. Pomiędzy kwietniem a końcem czerwca do Samsunga należało 25,2% rynku sprzedaży. To o 7,1 punktu procentowego mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Koreańska firma sprzedała w tym czasie 74,3 miliona telefonów, zatem o 3,9% mniej niż rok wcześniej. Z kolei udziały Apple'a zmniejszyły się o 1,1 pp do poziomu 11,9% przy jednoczesnym wzroście liczby sprzedanych urządzeń o 12,4%,. Apple sprzedało 35,1 miliona smartfonów. Sukcesami mogą pochwalić się chińscy producenci. Huawei sprzedało w drugim kwartale 20,3 miliona smartfonów, zatem aż o 95% wcześniej niż przed rokiem, a rynkowe udziały tej firmy zwiększyły się do 6,9%. Dobry kwartał zanotowało również Lenovo, które sprzedało 15,8 miliona smartfonów, a więc o 38,7% więcej niż rok temu, a rynkowe udziały firmy zwiększyły się z 4,7 do 5,4%. « powrót do artykułu
  10. Absolwent Królewskiego College'u Sztuki (RCA) Julian Melchiorri stworzył jedwabny liść, który przeprowadza fotosyntezę. Dzięki wyekstrahowanym z komórek roślinnych i zawieszonym w macierzy białek jedwabiu chloroplastom przeprowadza on fotosyntezę, która jak w pierwowzorze polega na pochłanianiu dwutlenku węgla oraz wody i uwalnianiu tlenu. Silk Leaf Project zrealizowano w ramach kursu innowacyjnego projektowania inżynieryjnego na RCA. Melchiorri nawiązał też współpracę z laboratorium jedwabiu Tufts University. Młody artysta myśli nie tylko o wykorzystaniu sztucznych liści na Ziemi, ale i podczas misji kosmicznych do wytwarzania tlenu. Wg niego, to pierwszy wykonany przez człowieka biologiczny liść. Moim zamierzeniem było zaprząc wydajność natury w środowisku tworzonym przez człowieka, stąd pomysł na fasady budynków czy systemy wentylacyjne. Można by czerpać powietrze z zewnątrz, przepuszczać je przez biologiczne filtry i uwalniać dotlenione w środku.
  11. Bioinżynierowie z University od Washington w Seattle zaprojektowali białkowy bloker, który obiera na cel toksyczną formę przejściową, występującą podczas przekształcania normalnych białek w tworzące fibryle postaci o nieprawidłowej konformacji. Dzięki temu można by diagnozować, spowolnić, a nawet leczyć nieuleczalne dotąd choroby, np. alzheimera, parkinsona czy stwardnienie zanikowe boczne. Jeśli naprawdę możesz wychwycić i zneutralizować toksyczną wersję białek, [prawdopodobnie] nigdy nie dojdzie do dalszych uszkodzeń [...]. Krytyczną rzeczą, której wcześniej nie zrobiono, jest uzyskanie pojedynczej sekwencji peptydowej, działającej na toksyczne wersje wielu różnych białek [...], bez względu na ich sekwencje aminokwasowe lub normalną strukturę 3D - podkreśla prof. Valerie Daggett. W przebiegu amyloidoz dochodzi od odkładnia nieprawidłowo ukształtowanego białka w postaci blaszek czy włókienek. Do pewnego stopnia zjawisko to występuje naturalnie podczas starzenia (nasze ciała nie rozkładają białek tak szybko, jak powinny). Każda amyloidoza ma typowe dla siebie nieprawidłowe białko, ale choroby te bywają źle diagnozowane ze względu na podobieństwo objawów i fakt, że identyfikacji proteiny można dokonać dopiero przy sekcji zwłok. Co istotne, struktura molekularna amyloidu może się różnić tylko nieznacznie od prawidłowego białka, a transformacja do stanu toksycznego zachodzi niekiedy dość łatwo. Na szczęście dzięki odkryciu toksycznej struktury amyloidów w czasie symulacji komputerowych Amerykanie stworzyli komplementarną strukturę białkową - arkusz alfa. Cząsteczkę można by bardziej przystosowywać, tak by wiązała się ona z białkami konkretnych chorób. Pacjenci mogliby przechodzić wstępny test o szerokim spektrum, by zobaczyć, czy mają w ogóle amyloidozę. Później, by zidentyfikować chorobę, sprawdzano by, jakie białka u nich występują. Zespół już opatentował jeden związek i złożył wniosek patentowy na całą klasę pokrewnych substancji.
  12. Identyczna dieta inaczej wpływa na mikroflorę jelit samców i samic. Wszystko wskazuje więc na to, że w przyszłości, próbując poprawić stan czyjegoś zdrowia za pomocą menu, trzeba będzie brać pod uwagę, czy jest to kobieta, czy mężczyzna. Amerykańsko-szwedzki zespół badał mikrobiom jelit 2 gatunków ryb i myszy. Prowadzono także pogłębione analizy danych zebranych przez innych naukowców podczas studiów na ludziach. Okazało się, że u ryb i ludzi dieta inaczej wpływała na mikrobiota samców i samic. Czasem chodziło o dominację innych gatunków bakterii, niekiedy zaś o większą różnorodność mikroflory u jednej z płci. U myszy sprawy wyglądały zgoła inaczej. Mimo że istniały drobne różnice międzypłciowe, to przeważnie mikrobiota samców i samic reagowały na dietę w ten sam sposób. Ponieważ większość tego typu badań prowadzi się na myszach, rodzi się pytanie, na ile uzyskiwane wyniki przekładają się w ogóle na inne gatunki, a zwłaszcza ludzi. Z niską bioróżnorodnością bakterii w przewodzie pokarmowym połączono jak dotąd otyłość, cukrzycę oraz nieswoiste zapalenia jelit. Ze względu na stosunkowo niską cenę i prostotę, pomysł, by leczyć te schorzenia dietą, staje się coraz bardziej popularny. Najpierw trzeba się jednak sporo dowiedzieć o tym, jakie kombinacje gatunków są najkorzystniejsze dla naszego zdrowia. Naukowcy powinni m.in. ustalić, jak mikroby reagują na różne połączenia diet, a także czynników genetycznych i środowiskowych. Jak zauważają autorzy raportu z Nature Communications, niestety, naukowcy skupiają się przeważnie na jednym z czynników, nie uwzględniając ich wzajemnych oddziaływań. W ramach naszego studium pytamy nie tylko o to, jak dieta wpływa na mikroflorę, ale i dzielimy gospodarzy na płci, dociekając, czy menu wpływa tak samo na samce i samice - podkreśla prof. Daniel Bolnick z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin. Choć stwierdzono, że w zakresie mikrobiomu istnieją znaczące różnice międzypłciowe, analizie poddano dane dietetyczne zebrane w klastry czynników, przez co nie da się sformułować prostych rad w rodzaju "jedz więcej warzyw" lub "mniej mięsa". Oddziałując na mikrobiom, dieta i płeć wchodzą ze sobą w interakcje, ale nie wiadomo, jakie bakterie są dla ludzi pożądane - podkreśla Bolnick. Nie wiadomo, czemu płci miałyby inaczej reagować na interwencje dietetyczne, ale niewykluczone, że hormony wpływają na bakterie, faworyzując jeden ze szczepów. Ponieważ płci często różnią się działaniem układów immunologicznych, to także może decydować o tym, które bakterie przeżyją, a które obumrą. « powrót do artykułu
  13. Przed dwoma laty w okolicach Alken Enge na wschodzie Jutlandii odkryto kości całej armii, które zostały wrzucone do bagna. Teraz pracujący na miejscu archeolodzy z Uniwersytetu w Aarhus oraz muzeów Skanderborg i Moesgaard poinformowali o dokonaniu interesującego odkrycia. Znaleźliśmy kij, do którego przyczepiono miednice czterech mężczyzn, kości noszące ślady cięcia i skrobania oraz zmiażdżone czaszki. Badania wykazały, że ślady te powstały po tym, jak ciała zabitych wojowników przeleżały na ziemi około 6 miesięcy - mówi Mads Kahler Holst z Uniwersytetu w Aarhus. Wszystko wskazuje na to, że ciała poległych zebrano, kości oczyszczono z miejsca, pogrupowano je i wrzucono do jeziora. Są one wymieszane z kośćmi zwierząt ofiarnych i glinianymi naczyniami, w których prawdopodobnie znajdowała się żywność ofiarowana bogom. Jesteśmy niemal pewni, że mamy tu do czynienia z aktem religijnym. Wydaje się, że to święte miejsce jakiejś pogańskiej religii, w którym zwycięstwo w dużej bitwie zostało uczczone poprzez rytualną prezentację i zniszczenie kości poległych wojowników - dodaje Kahler. Bitwy w pobliżu Alken Enge rozegrały się na przełomie er. Imperium Rzymskie, rozszerzające swoje wpływy na północ Europy, wypierało plemiona germańskie, które walczyły nie tylko z Rzymianami, ale również między sobą. Rzymianie pozostawili po sobie opisy makabrycznych rytuałów, jakie Germanie odprawiali nad ciałami pokonanych wrogów. Znalezisko z Jutlandii to pierwsze namacalne potwierdzenie tych opisów. « powrót do artykułu
  14. Wiele wskazuje na to, że w piątek w pobliżu Maryborough w australijskim stanie Queensland samochód potrącił na autostradzie koalę, a zwierzę uchwyciło się spodu pojazdu i zdołało w ten sposób przebyć aż 88 km. Szpital Australia Zoo, który został założony w 1970 r. przez Lynn i Boba Irwinów jako Park Gadów Beerwah, poinformował, że Timberwolf wyszedł z wypadku właściwie bez szwanku. Złamał mu się tylko pazur, dlatego leczenie ograniczyło się do podania środków przeciwbólowych. Tak wygląda rekonstrukcja wydarzeń, bo poruszająca się autem rodzina stwierdziła obecność pasażera na gapę dopiero w na stacji benzynowej w Gympie (także w stanie Queensland). Weterynarze próbują ustalić, gdzie najprawdopodobniej doszło do wypadku, by tam wypuścić w czepku urodzonego. To naprawdę niesamowite, że Timberwolf odniósł jedynie lekkie obrażenia i że w ogóle przeżył. [...] Jest prawdziwym szczęściarzem - cieszy się Claude Lacasse, weterynarz z Australia Zoo. W działającym przy zoo szpitalu co miesiąc leczy się ok. 70 koali. Ponad połowa tych torbaczy odnosi rany w wypadkach samochodowych i podczas ataków zwierząt domowych.
  15. W Progress in Oceanography ukazał się artykuł autorstwa ekspertów z amerykańskiej NOAA (Narodowa Administracja Oceaniczna i Atmosferyczna), którzy ostrzegają, że zwiększające się zakwaszenie oceanów zagraża najcenniejszym obszarom połowowym wokół Alaski. Przeprowadzone badania wykazały, że wiele najbardziej żyznych i najcenniejszych ekonomicznie regionów morskich wokół Alaski znajduje się na obszarach, które doświadczają wzmożonego wzrosu kwasowości. Na największe ryzyko ekonomiczne narażeni są ludzie mieszkający na południu półwyspu, gdyż w dużej mierze są uzależnieni od rybołówstwa. Tymczasem zakwaszenie oceanów zmniejsza populację ryb, co będzie prowadziło do rosnącego bezrobocia. Oceany pochłaniają niemal 30% emitowanego przez człowieka dwutlenku węgla. Więcej węgla w wodzie oznacza wzrost jej kwasowości, co niekorzystnie wpływa na stworzenia znajdujące się na dole łańcucha pokarmowego i w ten sposób uderza też w ryby. Wody wokół Alaski są szczególnie narażone na niekorzystne zmiany, gdyż chłodna woda może absorbować więcej węgla, a rozkład prądów oceanicznych powoduje, że w okolicach półwyspu na powierzchnię wydostają się naturalnie zakwaszone wody z głębinoceanicznych. Rybołówstwo na Alasce zapewnia pracę ponad 100 000 osób, a roczne przychody z niego wynoszą ponad 5 miliardów USD. Turystyka związana z rybołówstwem to kolejne 300 milionów dolarów. Zakwaszenie oceanów to nie tylko problem ekologiczny. To również problem ekonomiczny - zauważa doktor Steve Colt, ekonomista na University of Alaska. « powrót do artykułu
  16. Jane Goodall, najwybitniejsza znawczyni szympansów, ostrzega, że wielkie małpy mogą wyginąć w ciągu kilku dziesięcioleci. Jeśli nie zaczniemy działać, wielkie małpy wyginą z powodu utraty habitatów i działań kłusowników - powiedziała sędziwa Goodall. Badaczka poinformowała, że w ciągu ostatnich 50 lat populacja szympansów zmniejszyła się z 2 milionów do zaledwie 300 000. Zwierzęta żyją w 21 krajach. Jeśli czegoś nie zmienimy to wyginą, albo przetrwają na niewielkich obszarach, na których będą zmagały się z chowem wsobnym - ostrzega Goodall, która od 50 lat bada szympansy. Człowiek niszczy przyrodę w zatrważającym tempie. Eksperci ONZ szacują, że do roku 2030 skutki działalności homo sapiens negatywnie odczuje 90% habitatów małp w Afryce i 99% w Azji. Cierpimy na schizofrenię. Zostaliśmy wyposażeni w niezwykłą inteligencję, a wydaje się, że utraciliśmy zdolność do życia w zgodzie z naturą - mówi pani Goodall. Jeśli je utracimy [małpy – red.] to stanie się tak dlatego, że utracimy też lasy, a to będzie miało katastrofalny wpływ na klimat. Zmiany klimatyczne są wszędzie widoczne. Niektórzy politycy mówią, że w nie nie wierzę, ale nie sądzę, by to była prawda. Może oni są po prostu głupi - dodaje. « powrót do artykułu
  17. Matki przekazują dzieciom swe lęki za pośrednictwem zapachu - twierdzi dr Jacek Debiec ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Michigan. Debiec i inni prowadzili eksperymenty na szczurach. Przed ciążą uczyli samice lęku przed wonią mięty pieprzowej. We wczesnym niemowlęctwie szczury nie nabywają informacji o zagrożeniach środowiskowych, lecz jeśli ich źródłem jest matka, wykazaliśmy, że mogą się od niej uczyć i tworzyć trwałe wspomnienia. Nasze studium pokazuje, że niemowlęta są w stanie uczyć się na wczesnych etapach życia, bazując na matczynej ekspresji strachu. Nabywają doświadczenia od matki, nim mogą tworzyć własne. Co ważniejsze, wspomnienia przekazywane od matki są długotrwałe, podczas gdy inne rodzaje niemowlęcego uczenia, jeśli nie są powtarzane, szybko wygasają. Debiec i dr Regina Marie Sullivan z NYU uczyli nieciężarne szczurzyce lęku przed miętą pieprzową, łącząc jej zapach z delikatnym rażeniem prądem. Gdy po urodzeniu młodych samice czuły zapach, któremu tym razem nie towarzyszyły przykre doznania, ponownie pojawiała się reakcja lękowa. Naukowcy utworzyli też grupę kontrolną z samic nieobawiających się mięty. W różnych warunkach w towarzystwie i pod nieobecność matek młode obu grup szczurzyc wystawiano na oddziaływanie woni mięty. Akademicy oznaczali poziom kortyzolu we krwi, poza tym zastosowali specjalną metodę obrazowania mózgu (wykorzystali radioaktywną 2-deoksyglukozę i przeprowadzili autoradiografię) i badali aktywność genu c-fos pojedynczych neuronów, koncentrując się na jądrze podstawno-bocznym jądrze ciała migdałowatego (na późniejszych etapach życia odgrywa ono kluczową rolę w wykrywaniu i planowaniu reakcji na zagrożenia, było więc bardzo prawdopodobne, że odpowiada również za uczenie się nowych lęków). Wg Debca, najbardziej interesujący wydaje się fakt, że lęki mogą zostać wyuczone i przetrwać w okresie, gdy zdolność bezpośredniego nabywania strachów przez szczurzątka jest naturalnie stłumiona. Co ciekawe, noworodki przejmowały strach matek nawet pod ich nieobecność. By zaczęły reagować tak samo, wystarczyło wprowadzić zapach wydzielany przez matki w zetknięciu z miętą pieprzową. Kiedy autorzy publikacji z PNAS farmakologicznie zablokowali aktywność ciała migdałowatego, młode nie uczyły się matczynej reakcji na miętę. Choć jest za wcześnie, by stwierdzić, czy bazujące na zapachu zjawisko zachodzi także u ludzi, uprzednie badania zademonstrowały rolę zapachu matki w uspokajaniu niemowląt. « powrót do artykułu
  18. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Yale odkryli w jądrze brzuszno-przyśrodkowym podwzgórza enzymatyczny włącznik kontroli poziomu glukozy. Odkryliśmy, że prolyl endopeptydaza z brzuszno-przyśrodkowego podwzgórza uruchamia serię kroków kontrolujących poziom glukozy we krwi. Nasze badania mogą ostatecznie doprowadzić do nowych metod leczenia cukrzycy - uważa dr Sabrina Diano. W jądrze brzuszno-przyśrodkowym występują komórki będące czujnikami glukozy. By zrozumieć, jaką rolę spełnia tu prolyl endopeptydaza, Amerykanie wykorzystali myszy z niskimi poziomami enzymu. Okazało się, że w takich warunkach gryzonie miały wysoką glikemię i zapadały na cukrzycę. Zespół Diano ustalił, że prolyl endopeptydaza sprawia, że neurony z tej części mózgu są wrażliwe na glukozę. Wyczuwają wzrosty cukru i nakazują trzustce, by uwolniła insulinę. Z powodu niedoboru prolyl endopeptydazy neurony nie były już wrażliwe na podwyższone stężenia glukozy i nie mogły kontrolować wydzielania insuliny przez trzustkę. Dlatego u myszy rozwinęła się cukrzyca - wyjaśnia pani doktor. Kolejnym krokiem zespołu ma być odnalezienie celu enzymu, czyli zrozumienie mechanizmu, za pośrednictwem którego prolyl endopeptydaza sprawia, że komórki nerwowe wyczuwają zmiany w poziomie cukru. Jeśli nam się to uda, będziemy w stanie regulować wydzielanie insuliny oraz zapobiegać i leczyć cukrzycę typu 2. « powrót do artykułu
  19. Skorupki jaj dzikich ptaków działają jak filtry słoneczne. Ich grubość i barwa regulują ilość docierającego do płodu światła. Jak tłumaczą autorzy publikacji z Functional Ecology, na rozwój ptasiego płodu wpływają zarówno ilość światła, jak i długość fali świetlnej. Hodowcy drobiu posługują się światłem o specyficznej długości, by przyspieszyć rozwój embrionów, dotąd jednak nie wiedziano zbyt wiele o wpływie różnych wzorów skorupek dzikich ptaków na przenikanie światła i rozwój płodów. By uzupełnić tę lukę w wiedzy, zespół doktora Stevena Portugala z Uniwersytetu Londyńskiego badał 74 jaja z Muzeum Historii Naturalnej w Tring. Oceniano transmisję światła przez skorupkę w zależności od jej grubości, przenikalności, koncentracji pigmentu i spektrum odbicia powierzchniowego (koloru). Procent przenikającego światła oceniano w zakresie długości fal od 250 do 700 nm. Podczas eksperymentów wykorzystywano fotospektrometr, a także ekstrahowano i badano barwniki. Naukowcy wykazali, że przez grubsze skorupki z większą koncentracją pigmentu przechodzi mniej światła. Dla odmiany transmisja światła nie ma wiele wspólnego z przenikalnością (mierzoną przewodnictwem pary wodnej). Jaja gatunków z gniazdami umieszczonymi na otwartej przestrzeni, np. kulików czy wydrzyków ostrosternych, są zasadniczo wystawione na oddziaływanie żywiołów, w tym słońca i uszkadzającego ultrafioletu, dlatego przepuszczają mniej światła niż jaja gatunków gniazdujących w norach czy rozpadlinach, np. dudków czy dzięciołów zielonych. Powszechne wśród tych ostatnich białe czy lekko wybarwione skorupki pozwalają na większą transmisję światła, by wspomagać rozwój płodowy w warunkach niskiej ekspozycji świetlnej. Poza tym studium wykazało, że ptaki z dłuższym okresem inkubacji mają grubsze skorupki z większą ilością barwnika. By się rozwijać, embriony potrzebują wystawienia na działanie ultrafioletu, [jednak jeśli] będzie go za mało, nie rozwiną się wystarczająco, a gdy będzie go za dużo, pojawią się uszkodzenia - podsumowuje Portugal. « powrót do artykułu
  20. Należący do NASA marsjański łazik Opportunity pobił dotychczasowy rekord długości podróży pozaziemskich łazików. Przedwczoraj (27 lipca) Opportunity przejechał 48 metrów i tym samym łączna długość przebytej przezeń trasy wyniosła 40 250 metrów. Dotychczas rekord należał do radzieckiego Łunochodu 2. Łazik ten wylądował na Księżycu 15 stycznia 1973 roku. Z wyliczeń NASA, która opierała się na danych uzyskanych z Lunar Reconnaissance Orbitera, Łunochod 2 przebył ponad 39 kilometrów w mniej niż 5 miesięcy. Opportunity przebył dłuższą trasę niż jakikolwiek inny pojazd na powierzchni innego ciała niebieskiego. Jest to tym bardziej znaczące, że pierwotnie planowano, iż łazik przejedzie około 1 kilometra. Nie został zaprojektowany do dużych odległości. Jednak naprawdę ważne jest nie to, ile mil przejechał, ale ile badań wykonał na przebytej przez siebie trasie - mówi John Callas, jeden z menedżerów Mars Exploration Rover. W lipcu bieżącego roku Opportunity rozpoczął prace u zachodniej krawędzie Krateru Endeavour. Do samego krateru dotarł w 2011 roku po przebyciu ponad 32 kilometrów. W przyszłości, jeśli uda mu się pokonać kolejne dwa kilometry, zbliży się do następnego niezwykle istotnego celu – Doliny Maratońskiej. Dotychczasowe obserwacje sugerują, że w dolinie znajdują się warstwy różnych minerałów. « powrót do artykułu
  21. Naukowcy z brytyjskiego University of Bradford informują o opracowaniu prostego testu z krwi, który ma szanse stać się uniwersalnym testem wykrywającym nowotwory. Test pozwala szybko, tanio i bezpiecznie wykluczyć nowotwór u pacjenta, u którego wystąpiły podejrzane objawy. Dzięki niemu można będzie uniknąć stosowania innych procedur diagnostycznych, jak na przykład biopsje. Może się też przydać do wykrywania trudnych do zdiagnozowania nowotworów. Wstępne badania wykazały, że test z dużą skutecznością pozwala na zdiagnozowanie nowotworu i stanu przednowotworowego u osób z czerniakiem, rakiem płuc i okrężnicy. Test Lymphocyte Genome Sensitivity (LGS) pozwala na przyjrzenie się białym krwinkom pod kątem uszkodzeń powodowanych przez promieniowanie ultrafioletowe. UV uszkadza DNA krwinek, a uszkodzenia te są różne u osób cierpiących na nowotwory, w stanie przednowotworowym i u osób zdrowych. LGS został opracowany przez zespół pracujący pod kierunkiem profesor Diany Anderson. Białe krwinki stanowią część układu odpornościowego. Wiemy, że gdy walczą z nowotworem czy inną chorobą są poddane stresowi. Zaczęłam się zastanawiać, czy stres ten pozostawia jakieś widoczne ślady. Poddaliśmy je więc dodatkowemu stresowi oświetlając promieniowaniem ultrafioletowym i odkryliśmy, że u ludzi z nowotworami UV łatwiej uszkadza DNA. Nasz test pokazuje wrażliwość DNA na uszkodzenia - mówi uczona. Badania przeprowadzono na próbkach pobranych od 208 osób. Wśród nich było 94 zdrowych pracowników i studentów University of Bradford i 114 pacjentów, których wcześniej skierowano do specjalistycznych jednostek w celu postawienia diagnozy. Pobrane próbki zostały poddane oddziaływaniu UVA przez pięć filtrów z agaru o różnej grubości. Światło wywoływało uszkodzenia DNA, które objawiały się wypchnięciem fragmentu kodu genetycznego w kierunku dodatnio naładowanego końca pola. Ruch ten powodował, że w agarze powstawała rysa podobna do warkocza komety. Im dłuższy warkocz, tym większy stopień uszkodzenia DNA. LGS wykazał, że 94 osoby były zdrowe, u 56 wykrył stan przednowotworowy, a u 58 – nowotwór. Wyniki te były zgodne z tradycyjnie postawionymi diagnozami. To wstępne wyniki na trzech typach nowotworów i wiemy, że muszą być przeprowadzone dalsze badania. Jednak osiągnęliśmy znaczące rezultaty. Z epidemiologicznego punktu widzenia grupa testowa była dość mała, jednak z punktu widzenia epidemiologii molekularnej wyniki są bardzo znaczące. Odkryliśmy wyraźne różnice pomiędzy zdrowymi ochotnikami, osobami u których może występować nowotwór oraz u osób cierpiących na nowotwór. Poziom istotności statystycznej naszego testu wynosi P<0,001, co oznacza, że ryzyko błędnej diagnozy wynosi 1:1000 - wyjaśnia profesor Anderson.
  22. Urzędnicy z chińskiego Państwowego Biura Handlu i Przemysłu wkroczyli do biur Microsoftu w Pekinie, Szanghaju, Guangzhou i Chengdu. Działania urzędników są prowadzone w ramach toczącego się śledztwa. Nie wiadomo, dlaczego dokonano przeszukań w biurach. Pojawiły się spekulacje, że Chiny obawiają się, iż amerykański koncern ułatwia Waszyngtonowi prowadzenie działań szpiegowskich. Microsoft zaprzecza takim oskarżeniom, jednak napięcie pomiędzy koncernem a władzami w Pekinie się nie zmniejsza. Firma zapewnia o woli współpracy z władzami Państwa Środka. Naszym celem jest tworzenie produktów, które dostarczają użytkownikom funkcji, na których im zależy, które są bezpieczne i trwałe - oświadczyli przedstawiciele koncernu. Działania chińskich władz mogą być formą nacisku na Microsoftu. Pekinowi nie podoba się, że koncern zakończył wsparcie techniczne systemu Windows XP, który jest wykorzystywany na 50% chińskich pecetów. Można zatem przypuszczać, że moment przeszukania biur, a działania te mają miejsce na kilka tygodni przed zaplanowaną na wrzesień premierą konsoli Xbox One w Chinach, nie został wybrany przypadkowo.
  23. Żywiące się krwią owady żyły na Ziemi o wiele wcześniej niż dotąd sądzono, bo ok. 130 mln lat temu we wczesnej kredzie. Zespół Donga Rena z Capital Normal University w Pekinie badał 3 sfosylizowane pluskwiaki (Hemiptera) z formacji Yixian. Dość szybko autorzy raportu z Current Biology zorientowali się, że mają do czynienia z nieznaną ich rodziną. Analizy chemiczne skamieniałości wykazały, że zawierały sporo żelaza, co sugerowało, że owady żywiły się krwią (jeden z nich zginął wkrótce po posiłku). Nie wiadomo, czy pasożytowały na dinozaurach, czy na innych dużych zwierzętach i czy przenosiły jakieś choroby. Zrozumienie wczesnej ewolucji owadów żywiących się krwią utrudniają zarówno mizerny zapis kopalny, jak i problemy z odróżnieniem hematofagów od "nieszkodliwych" krewnych. Tutaj wykorzystanie metod geochemicznych oraz ich połączenie z danymi morfologicznymi i taksonomicznymi pozwoliły stwierdzić, że Chińczycy natknęli się na najwcześniejszy przypadek żywienia się krwią wśród pluskwiaków. Dzięki temu zapis geologiczny tego typu linii wydłużył się o ok. 30 mln lat. « powrót do artykułu
  24. NASA przygotowuje się do ochrony swoich marsjańskich satelitów przed nadlatującą kometą. Obiekt C/2013 A1 Siding Spring przeleci w pobliżu Marsa 19 października. Jądro komety minie Czerwoną Planetę w odległości 132 000 kilometrów. Względna prędkość komety względem Marsa wynosi około 56 km/s. Jest ona na tyle duża, że nawet drobinka wielkości pół milimetra może poważnie uszkodzić należące do NASA pojazdy krążące wokół Marsa. Obecnie Agencja ma tam dwa satelity, a na miesiąc przed przelotem komety dołączy do nich trzeci pojazd. Operatorzy planują umieścić je po przeciwnej stronie planety w czasie przelotu Siding Spring. Trzy zespoły ekspertów dokonały modelowania przelotu komety w pobliżu Marsa. Problemem nie jest jej jądro, ale pochodzący zeń materiał. Modele pokazały, że ryzyko nie jest tak duże, jak się obawialiśmy. Mars znajdzie się na krawędzi chmury materiału - mówi Rich Zurek, odpowiedzialny w NASA za Mars Exploration Program. Okres największego ryzyka uszkodzenia pojazdów rozpocznie się około 90 minut po maksymalnym zbliżeniu jądra komety do Marsa i potrwa około 20 minut. Siding Spring zbliży się do Marsa na odległość ponaddziesięciokrotnie mniejszą niż jakikolwiek znany nam przelot komety w pobliżu Ziemi. Mars Reconnaissance Orbiter (MRO) wykonał pierwszy manewr korygujący orbitę już 2 lipca. Na 27 sierpnia zaplanowano kolejny manewr. Z kolei orbita pojazdu Mars Odyssey zostanie zmieniona 5 sierpnia. Za dwa miesiące, 21 września, na orbitę Marsa wejdzie Mars Atmosphere and Volatile Evolution (MAVEN). Swoją misję naukową ma on rozpocząć na początku listopada, a 9 października wykona manewr, który ustawi go na odpowiedniej orbicie chroniącej przed wpływem komety. NASA chce nie tylko uniknąć uszkodzenia swoich urządzeń, ale ma zamiar badać kometę. Zadaniem MAVEN-a będzie badanie gazów pochodzących z jądra komety oraz jej wpływu na górną atmosferę Marsa. Satelita sprawdzi też, w jaki sposób wiatr słoneczny wpływa na kometę. Odyssey zbada termiczne właściwości komy oraz warkocza, a MRO będzie monitorował atmosferę Marsa pod kątem zmian temperatury i ewentualnego tworzenia się chmur pod wpływem komety oraz rozmieszczenie elektronów w górnych warstwach atmosfery. Zbada również gazy z komy. Dostarczone wyniki będą tym bardziej cenne, że wspomniana kometa nigdy wcześniej nie pojawiła się w wewnętrznych obszarach Układu Słonecznego. Atmosfera Marsa jest na tyle gęsta, że nawet jeśli jakiś materiał z komety w nią wpadnie, nie zagrozi marsjańskim łazikom – Opportunity i Curiosity.
  25. Amerykańska Izba Reprezentantów jednogłośnie uchwaliła ustawę S517, która pozwala na odblokowywanie smartfonów. Umożłiwi to obywatelom USA na zachowanie telefonu gdy zmieniają sieć telefonii komórkowej. Wcześniej ustawę poparł Senat. W Izbie Reprezentantów próbowano uchwalić poprawki, zgodnie z którymi prawo do odblokowania miałby tylko właściciel telefonu, zatem firmy handlujące smartfonami nie mogłyby ich masowo odblokowywać. Poprawki jednak nie zyskały poparcia, a to oznacza, że można będzie kupić już odblokowany telefon. Warto tutaj przypomnieć, że odblokowywanie zabezpieczeń smartfonów było legalne w USA w latach 2006-2012 dzięki decyzji dyrektora Biblioteki Kongresu. Dyrektor ma bowiem prawo określić m.in. technologie, których obejście jest wyłączone spod działania ustawy Digital Millennium Copyright Act. Ustawa ta chroni prawa autorskie, a dyrektor Biblioteki może określać od niej wyjątki. Decyzja taka jest ważna przez 3 lat. W 2012 roku dyrektorowi nie udało się przedłużyć swojej decyzji. Wówczas to obywatele USA wystosowali do Izby Reprezentantów petycję, pod którą podpisało się 114 000 osób. Prawodawcy postąpili zgodnie z wolą wyborców i zezwolili na odblokowywanie smartfonów. Jednak nawet jeśli ustawa S517 nie zostałaby uchwalona, to już wkrótce problem i tak zostałby rozwiązany. Wskutek nacisków ze strony Federalnej Komisji Komunikacji operatorzy sieci komórkowych zgodzili się na odblokowywanie smartfonów i od lutego przyszłego roku będą sami likwidowali blokady na żądanie użytkowników. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...