Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że mieszkańcy Unii Europejskiej mogą domagać się od Google'a i innych serwisów internetowych by te usunęły ze swoich serwerów wszelkie informacje dotyczące wnioskodawcy. Pod warunkiem, że zebrane informacje mogą naruszać prywatność. Jeśli, na podstawie wyszukiwania imienia i nazwiska danej osoby, trafimy na witrynę zawierającą informacje o tej osobie, zainteresowany może zwrócić się do operatora wyszukiwarki - orzekł sąd. Jeśli operator odmówi odpowiedniej zmiany wyników wyszukiwania, osoba zainteresowana może zwrócić się do odpowiednich władz o wydanie nakazu. Sąd uznał, że poważnym problemem jest fakt, iż wyszukiwarki indeksują informacje, przez co zachowują pewien stan rzeczy z momentu indeksowania. Jeśli np. ktoś zostanie aresztowany i oskarżony, to informacja ta będzie przechowywana w wyszukiwarkach bez żadnego odniesienia do faktu, że np. osoba ta została później oczyszczona z zarzutów. Po wielu miesiącach czy latach można będzie trafić na informacje o aresztowaniu i oskarżeniu, jednak bez żadnej gwarancji, że trafi się na informacje o oczyszczeniu. Google jest rozczarowane wyrokiem Trybunału. Firma zwraca uwagę, że nie tworzy żadnych linków czy informacji, a jedynie je indeksuje. Jednocześnie wyrok oznacza, że to Google będzie musiało cenzurować informacje i usuwać je z obiegu. Przedstawiciele Google'a zwracają uwagę, że jedynie twórcy informacji mogą ją usunąć i gdy to zrobią, informacja taka zniknie z wyników wyszukiwania. « powrót do artykułu
  2. Włosi na diecie obfitującej w resweratrol nie żyją wcale dłużej od osób, które spożywają mniej tego przeciwutleniacza. Nie różnią się też od nich prawdopodobieństwem rozwoju chorób sercowo-naczyniowych czy nowotworów. Historia resweratrolu okazuje się kolejnym przypadkiem przesadnej reklamy korzyści zdrowotnych, która nie wytrzymuje próby czasu - podkreśla dr Richard D. Semba, oftalmolog ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Uważano, że pewne pokarmy są dla ludzi dobre ze względu na zawartość resweratrolu. Nasze wyniki w ogóle tego nie potwierdziły. Mimo negatywnych rezultatów Semba przypomina, że wcześniejsze studia wskazywały, że w przypadku niektórych ludzi konsumpcja czerwonego wina, gorzkiej czekolady oraz jagód zmniejsza stan zapalny i wydaje się chronić serce. Chodzi o to, że korzyści, jeśli takowe są, muszą być związane z innymi przeciwutleniaczami lub substancjami z tych [złożonych] produktów. Semba stanowi część zespołu, który od 15 lat śledzi skutki starzenia w grupie mieszkańców regionu Chianti. Na potrzeby najnowszego badania analizowano pod kątem obecności metabolitów resweratrolu próbki moczu 783 osób powyżej 65. r.ż. Po wzięciu poprawki na wiek i płeć stwierdzono, że u ludzi z najwyższym stężeniem resweratrolu prawdopodobieństwo zgonu z jakiegokolwiek powodu nie było wcale niższe u niż osób, w których moczu nie znaleziono przeciwutleniacza. Poziom resweratrolu nie wiązał się z markerami stanu zapalnego, chorobami sercowo-naczyniowymi czy wskaźnikiem występowania nowotworów. Warto dodać, że urynę badano za pomocą zaawansowanej spektrometrii mas, a Toskańczycy to grupa, w której nie sięga się raczej po suplementy, pija się za to chętnie specjalność regionu, czyli czerwone wino. Żaden z ochotników nie przestrzegał jakiejś zaleconej diety. « powrót do artykułu
  3. Naukowcy z UC Irvine oraz Jet Propulsion Laboratory opublikowali dowody, wskazujące, że doszło do destabilizacji lodowców znajdujących się na olbrzymich obszarach Zachodniej Antarktydy. Zdaniem naukowców, jest mało prawdopodobne, by lodowce te przestały się poruszać. Sytuacja jest o tyle niepokojąca, że lodowce te znajdują się pomiędzy oceanem a wielkimi połaciami lodu znajdującymi się poniżej poziomu morza. Nie jest wykluczone, że ocean wedrze się w przyszłości w głąb kontynentu. To może prowadzić do znaczącego wzrostu poziomu oceanów. Uczeni sugerują, że nawet w krótkim terminie zjawisko takie może doprowadzić do wzrostu poziomu oceanów. Będzie on obserwowany przed końcem bieżącego wieku, ale lodowce antarktyczne będą przez stulecia przyczyniały się do wzrostu poziomu oceanów. Wspomniane na wstępie lodowce uwalniają wodę do Morza Amundsena. Ich czoła znajdują się w wodzie, ale reszta antarktycznego lodu znajduje się na lądzie, w wielkim basenie znajdującym się poniżej poziomu oceanu. Znajdujący się tam lód może doprowadzić do podniesienia poziomu oceanów o cztery metry. W niektórych miejscach ląd w głębi Zachodniej Antarktydy znajduje się nawet o kilometr poniżej poziomu morza. Jeśli wedrze się tam woda, dojdzie do topnienia lodu, będzie on coraz cieńszy, oderwie się od podłoża i będzie unosił się na wodzie, co spowoduje, że stanie się bardziej podatny na pękanie i związane z tym szybsze topnienie. Dane użyte podczas badań pochodzą z 20 lat pracy satelitów Earth Remote Sensing. Ponadto wiadomo, że bardzo szybko poruszają się lodowce Zachodniej Antarktydy. Lodowce Pine Island, Thwaites Haynes czy Smith/Kohler wycofały się od 10 do 35 kilometrów. « powrót do artykułu
  4. Chiński bloger Faikee ujawnił zrzuty ekranowy, który przynajmniej częściowo potwierdza rewelacje dotyczące planów Microsoftu, a opublikowane wcześniej przez rosyjską grupę WZOR. Wspomniany zrzut ekranowy to tekst, w którym jest mowa m.in. o Office 2013 czy Windows 8.1. Jednak wspomniano tam również o Windows 8.1 Update 2, Windows 9 czy, co szczególnie interesujące, o Windows 365. Ten ostatni produkt znajduje się podobno w fazie alfa i bazuje na „Windows Core”. To może potwierdzać doniesienia WZOR, zgodnie z którymi koncern z Redmond może przygotowywać system Windows w modelu subskrybowania usługi. OS działałby wówczas jak MS Office 365, a użytkownik wnosiłby miesięczną bądź roczną opłatę za korzystanie z niego. Niewykluczone, że w ten sposób miałby zawsze dostęp do najnowszych wersji systemu i mógłby go wykorzystywać na wielu urządzeniach. Zaprezentowany przez Faikee zrzut ekranowy potwierdza też, że trwają prace na Windows 9 oraz Windows Phone 9, a Microsoft dąży do jak najściślejszej integracji swojego systemu i usług na różnych urządzeniach. « powrót do artykułu
  5. Najmniejszy na świecie komiks pt. "Juana Knits The Planet" wygrawerowano na powierzchni ludzkiego włosa. Autorką obrazków jest Niemka Claudia Puhlfürst (posługująca się pseudonimem artystycznym M.G. - od machine gun - oraz nickiem CaptainMetal). Techniczną stroną projektu, czyli litografią wykorzystującą zogniskowaną wiązkę jonów (ang. focused ion beam, FIB), zajmował się Andrew Zonenberg z Rensselaer Polytechnic Institute. Juana mierzy ok. 10 mikrometrów. Tworząc ją, Zonenberg pracował na mikroskopie skaningowym z kolumną jonową VERSA 3D. Puhlfürst narysowała komiks na prośbę organizatorów Exceptional Hardware Software Meeting (EHSM). Konferencja entuzjastów otwartego oprogramowania odbędzie się 27-29 czerwca w Hamburgu. Inspiracją dla minidzieła była animacja poklatkowa IBM-a "A Boy And His Atom". « powrót do artykułu
  6. Naukowcy z University of Philippines w Los Banos odkryli nowy gatunek rośliny, która pobiera nikiel i akumuluje w swoich liściach do 18 000 części na milion tego pierwiastka, nie odczuwając przy tym skutków zatrucia. Tym samym Rinorea niccolifera potrafi zakumulować nawet tysiąckrotnie więcej niklu niż inne rośliny. Dotychczas nauka zna jedynie około 450 gatunków roślin zdolnych do hiperakumulacji niklu. Stanowią one niewielki odsetek spośród 300 000 zidentyfikowanych gatunków roślin. Jak poinformowała doktor Marilyn Quimado, nowy gatunek został znaleziony w zachodniej części wyspy Luzon, gdzie gleba jest bogata w metale ciężkie. Rośliny zdolne do hiperakumulacji mogą potencjalnie przyczynić się do rozwoju wielu zielonych technologii, takich jak „fitooczyszczanie” czy „fitogórnictwo” - mówi doktor Augustine Doronila z University of Melbourne. Pod pojęciem „fitooczyszczania” rozumie się oczyszczanie gleby z metali ciężkich za pomocą roślin. Z kolei „fitogórnictwo” zakłada pozyskiwanie metali z roślin zdolnych do akumulacji dużych ich ilości. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy z McLean Hospital odkryli, że gen kluczowy dla prawidłowego rozwoju mózgu i powiązany wcześniej z zaburzeniami ze spektrum autyzmu odgrywa kluczową rolę w zachowaniach związanych z uzależnieniem. Odkrywając cząsteczki kontrolujące rozwój uzależnienia, mamy nadzieję wskazać nowe podejścia terapeutyczne - podkreśla dr Christopher Cowan. Zespół dr Laury Smith z laboratorium Cowana posłużył się modelami zwierzęcymi, by wykazać, że związane z zespołem łamliwego chromosomu X białko FMRP (ang. fragile X mental retardation protein) odgrywa kluczową rolę również w rozwoju uzależnienia. Dotąd wiedziano, że FMRP jest niezbędne do prawidłowego rozwoju synaps między neuronami odpowiedzialnymi za uczenie (odpowiada za remodelowanie i siłę połączeń), teraz udowodniono, że jest również bardzo istotne dla zmian w połączeniach, jakie zachodzą w jądrze półleżącym pod wpływem powtarzalnej ekspozycji na kokainę. FMRP nie tylko pozwala ludziom właściwie uczyć się i zapamiętywać obiekty ze środowiska, ale i kontroluje odpowiedź mózgu na kokainę. Kończy się to wzmocnieniem zachowań uzależnieniowych. Warto przypomnieć, że kodowanego przez gen FMR1 białka FMRP brakuje również w zespole łamliwego chromosomu X - chorobie genetycznej charakteryzującej się obniżeniem poziomu rozwoju intelektualnego (co istotne, objawy behawioralne pokrywają się czasem z symptomami autyzmu; chodzi np. o trzepotanie rękoma czy autoagresję). « powrót do artykułu
  8. Naukowcy z singapurskiego Uniwersytetu Technologicznego Nanyang, chińskiego Uniwersytetu Tsinghua oraz amerykańskiego Case Western Reserve University dokonali olbrzymiego kroku w kierunku masowej produkcji umieszczanych w tkaninach urządzeń przechowujących energię. Specjaliści opracowali superkondensator złożony z grafenu i nanorurek. Urządzenie pozwala na przechowywanie 6,3 microwatogodziny w każdym milimetrze sześciennym, co czynie je najbardziej pojemnym z miniaturowych superkondensatorów. Uczonym udało się opracować metodę ciągłej produkcji włókna. Stworzyli już włókna o długości 50 metrów i nie natrafili na żadne ograniczenia, które uniemożliwiałyby ich wydłużanie. Specjaliści uważają, że ich włókna można będzie wszywać w ubrania i przydadzą się one osobom korzystającym z urządzeń medycznych czy żołnierzom na polu walki. Olbrzymią zaletą superkondensatorów jest możliwość ich błyskawicznego ładowania i rozładowywania. Najpoważniejsza zaś wada to ich niewielka gęstość energii. Aby zaradzić temu problemowi naukowcy opracowali hybrydowe włókna. Podczas ich produkcji roztwór zawierający utlenione nanorurki węglowe o pojedynczej ścianie, tlenek grafenu oraz etylenodiaminę. Roztwór jest pompowany przez wąską kolumnę kapilarną, a całość jest podgrzewana przez sześć godzin. W tym czasie w takim roztworze powstają włókna o gigantycznej powierzchni wynoszącej 396 metrów kwadratowych na gram, co daje dużo miejsca na przechowywanie ładunków elektrycznych. Podczas testów naukowcy odkryli, że połączenie trzech par włókien pozwala na trzykrotne zwiększenie napięcia przy zachowaniu dotychczasowego czasu ładowania/rozładowywania. Z kolei umieszczenie wielu par włókien pomiędzy elektrodami prowadziło do liniowego zwiększania się pojemności wraz ze wzrostem liczby włókien. Dzięki użyciu w roli elektrolitu żelu stworzonego z alkoholu poliwinylowego i kwasu fosforowego uzyskano urządzenie o gęstości energii 6,3 mikrowatogodziny na milimetr sześcienny. To pojemność porównywalna z akumulatorem litowo-jonowym. Testowaliśmy nasze urządzenie przez 10 000 cyklu ładowania/rozładowywania i po tym czasie zachowało ono 93% swojej oryginalnej pojemności. Konwencjonalne akumulatory wytrzymują mniej niż 1000 cykli - mówi Dingshan Yu.
  9. Efektem współpracy brazylijskiej agencji reklamowej DM9Rio i Hospital Amaral Carvalho jest ELO, wyposażony w głośnik mówiący miś dla chorych na nowotwory dzieci, które długo przebywają w szpitalu. Za pośrednictwem aplikacji WahtsApp krewni i znajomi. np. nauczyciele, mogą zostawiać dla dzieci pocieszające wiadomości audio. Pluszaki odbierają je i przechowują. Każdemu choremu dziecku przypisano unikatowy numer. Gdy tylko komuś zaczyna doskwierać samotność, wystarczy nacisnąć łapkę misia, a ten odtworzy nadaną wiadomość. « powrót do artykułu
  10. W ciągu 16 lat 42-letni obecnie Andy Knox z Warrington w Wielkiej Brytanii przeszedł 3 rodzinne przeszczepy nerki. Mężczyzna mówi, że czuje się, jakby dano mu 4 życia. Gdy w 1998 r. u Andy'ego zdiagnozowano niewydolność nerek, dawczynią narządu została jego matka Teresa. Po 8 latach ponownie rozwinęła się niewydolność i wtedy nerkę podarował synowi ojciec Freddie. Dwa tygodnie temu przeprowadzono przeszczep od siostry Helen. Wszystkie trzy operacje wykonano w Królewskim Szpitalu Uniwersyteckim w Liverpoolu. Po pierwszym przeszczepie mężczyzna zaczął grać w tenisa. Po drugim został kapitanem brytyjskiej drużyny na Światowych Igrzyskach Osób po Przeszczepie w Australii. Pod jego przewodnictwem tenisiści zdobyli 2 srebrne medale. Abdul Hammad, szpitalny konsultant z zakresu chirurgii transplantacyjnej, podkreśla, że spotkał się licznymi przypadkami, gdzie pacjent przeszedł 2 lub nawet 3 przeszczepy. Andrew jest jednak pierwszą leczoną przez nas osobą, która miała na tyle szczęścia, by znaleźć trzy dopasowania w obrębie własnej rodziny. To wspaniale, że [krewni] byli w stanie pomóc mu w ten sposób. « powrót do artykułu
  11. Międzynarodowy zespół badaczy zidentyfikował u pingwinów Adeli (Pygoscelis adeliae) z Antarktydy nieznany dotąd wirus ptasiej grypy. Wirus opisano w artykule opublikowanym na łamach mBio. Jak tłumaczy dr Aeron Hurt z WHO Collaborating Centre for Reference and Research on Influenza w Melbourne, wcześniej naukowcy pobierali krew i wykrywali przeciwciała przeciw wirusowi grypy, nikt jednak nie znalazł u pingwinów lub innych ptaków z Antarktydy samych żywych wirusów. W ramach studium wybrano 2 lokalizacje: Zatokę Admiralicji oraz Rada Covadonga. Trzystu jeden pingwinom Adeli wykonano wymaz m.in. z tchawicy, a 270 pobrano krew. Próbki zbierano w styczniu i lutym ubiegłego roku. Posługując się PCR z odwrotną transkryptazą, naukowcy odkryli materiał genetyczny wirusa grypy w 8 (2,7%) próbkach. Dwie pozyskano od piskląt, resztę od dorosłych osobników. Siedem pochodziło z Rada Covadonga. W 4 przypadkach powiodła się hodowla; w ten sposób naukowcy zademonstrowali obecność żywego, zakaźnego wirusa. Dalsza analiza pokazała, że wszystkie wirusy to bardzo podobne do siebie H11N2. Kiedy jednak zespół porównał pełną sekwencję genomu wirusów z Antarktydy z sekwencjami wszystkich ludzkich i zwierzęcych wirusów grypy z publicznych baz danych, okazało się, że te pierwsze były do niczego niepodobne. Gdy, by zademonstrować ewolucyjne zależności wirusa, narysowaliśmy drzewa filogenetyczne, [stwierdziliśmy, że] wszystkie geny były bardzo różne od tych występujących we współczesnych wirusach ptasiej grypy [AIVs, od ang. avian influenza viruses], krążących po kontynentach tak północnej, jak i południowej półkuli. Cztery segmenty genów były najbliżej powiązane z północnoamerykańskimi wirusami ptasimi z lat 60.-80. XX w. Dwa geny wykazywały dalekie pokrewieństwo z dużą liczbą AIVs z Chile, Argentyny i Brazylii. Autorzy publikacji z mBio posłużyli się zegarem molekularnym, który miał pokazać tempo ewolucyjne każdego segmentu AIV. Dzięki temu ustalono, że wirus ewoluował przez ostatnie 49-81 lat. Nie wiadomo, czy zjawisko to zachodziło wyłącznie na Antarktydzie, czy również gdzie indziej. Przeprowadzając dodatkowe próby, naukowcy zauważyli, że u 16% pingwinów (43) występowały przeciwciała przeciw wirusowi grypy typu A. Podczas eksperymentów wirus nie infekował fretek. Mimo że pingwiny nie wykazywały objawów choroby, odkrycie rodzi kilka pytań. Po pierwsze, jak często AIVs dostają się na Antarktydę. Po drugie, czy można tu przetransferować wysoce patogenne AIVs. Po trzecie, jakie zwierzęta lub ekosystemy podtrzymują wirus i wreszcie po czwarte, czy na czas zimy wirusy podlegają krioprezerwacji. « powrót do artykułu
  12. Sąd w USA orzekł, że części języka Java mogą być chronione prawem autorskim. Najnowszy wyrok w sprawie Oracle przeciwko Google'owi to spore zaskoczenie i, jeśli zostanie utrzymany, może znacząco wpłynąć na rynek IT. Oracle oskarżyło Google'a o to, że bez pozwolenia wykorzystał różne Javy, które pozwalają urządzeniom z Androidem łączyć się z internetem, tworzyć grafikę czy komunikować z innymi urządzeniami. Uznaliśmy, że zestaw komend pozwalających komputerowi na wykonanie pewnych operacji może zawierać wyrażenia, które mogą być przedmiotem prawa autorskiego - napisała w sentencji wyroku sędzia Kathleen O'Malley. Spór pomiędzy Oracle'em a Google'm ciągnie się od 2010 roku, kiedy to Oracle skierował sprawę do sądu twierdząc, że Google naruszył prawa dotyczące siedmiu API. Google broni się mówiąc, że Oracle nie może twierdzić, że API są chronione prawem autorskim, gdyż jest to stwierdzenie mówiące, że technika jest objęta ochroną intelektualną, czego prawo nie dopuszcza. Pierwszy wyrok był dla Oracle'a niekorzystny. Firma odwołała się do sądu apelacyjnego, który w 2012 roku uznał, że Oracle ma prawo pozwać Google'a o naruszenie praw autorskich. Teraz sąd federalny potwierdził stanowisko Oracle'. Język Java został stworzony w latach 90. ubiegłego wieku przez Sun Microsystems. Firma udostępniła go bezpłatnie developerom, jednak pobierała opłaty tam, gdzie Java była komercyjnie wykorzystywana. W 2010 roku Oracle kupił Suna, a Google stało się pierwszą firmą, którą koncern Ellisona wziął na celownik, domagają się respektowania swoich praw. Po stronie Oracle'a opowiedzieli się Microsoft, NetApp i EMC. Google jest wspierane przez Rackspace Hosting oraz Application Developers Alliance. Oracle domaga się od Google'a ponad miliarda dolarów odszkodowania. « powrót do artykułu
  13. Jutro, 13 maja, w ramach comiesięcznego zestawu poprawek, Microsoft opublikuje osiem biuletynów bezpieczeństwa. Dwa z nich zostały uznane za krytyczne, pozostałych sześć zyskało ocenę „ważne”. Krytyczne biuletyny łatają dziury, które pozwalają napastnikowi na zdalne wykonanie kodu w MS Windows, Internet Explorerze, oprogramowaniu serwerowym i oprogramowaniu produkcyjnym. Jeden z „ważnych” biuletynów również poprawia lukę pozwalającą na zdalne wykonie kodu. W tym przypadku dziura znajduje się w MS Office. Kolejne trzy biuletyny przeznaczono dla dziur, dzięki którym napastnik może zwiększyć swoje uprawnienia w systemie. Tego typu błędy występują w systemie Windows oraz w .NET Framework. Poprawione zostaną też dziura w Windows umożliwiająca przeprowadzenie ataku DoS oraz błąd w MS Office, dzięki któremu napastnik może ominąć zabezpieczenia.
  14. Jutro, 13 maja, w ramach comiesięcznego zestawu poprawek, Microsoft opublikuje osiem biuletynów bezpieczeństwa. Dwa z nich zostały uznane za krytyczne, pozostałych sześć zyskało ocenę „ważne”. Krytyczne biuletyny łatają dziury, które pozwalają napastnikowi na zdalne wykonanie kodu w MS Windows, Internet Explorerze, oprogramowaniu serwerowym i oprogramowaniu produkcyjnym. Jeden z „ważnych” biuletynów również poprawia lukę pozwalającą na zdalne wykonie kodu. W tym przypadku dziura znajduje się w MS Office. Kolejne trzy biuletyny przeznaczono dla dziur, dzięki którym napastnik może zwiększyć swoje uprawnienia w systemie. Tego typu błędy występują w systemie Windows oraz w .NET Framework. Poprawione zostaną też dziura w Windows umożliwiająca przeprowadzenie ataku DoS oraz błąd w MS Office, dzięki któremu napastnik może ominąć zabezpieczenia.
  15. Gdy pewien 48-latek trafił po wypadku motocyklowym na oddział ratunkowy szpitala w Padwie, lekarze stwierdzili, że jego serce znajduje się po prawej stronie. Osłuchiwanie i EKG sugerowały zwykłą dekstrokardię i dopiero rtg. klatki piersiowej i tomogram ujawniły prawdziwą przyczynę - lewostronną odmę prężną. Powietrze gromadzące się w jamie opłucnej sprawiło, że serce obróciło się o 90 st. w prawo. Mężczyzna doznał stłuczenia płuc, miał też złamane żebra. Na tomogramie całego ciała widać było prawostronną rotację aorty i pnia płucnego, a także obu przedsionków. Pacjentowi usunięto pękniętą śledzionę oraz wykonano lewostronny drenaż opłucnowy. Dobę po drenażu serce znajdowało się w oryginalnym (lewostronnym) położeniu. Niezwykły przypadek opisano w artykule opublikowanym w New England Journal of Medicine. « powrót do artykułu
  16. Na Południowozachodnim Uniwersytecie Jiaotong w Chinach przeprowadzono pierwsze udane testy systemu maglev, który – jak chcą jego twórcy – będzie w przyszłości poruszał się z prędkością niemal 2900 kilometrów na godzinę. Taki system transportowy mógłby zostać wykorzystany w wojsku czy podczas wynoszenia ładunków na orbitę. Maglev (od magnetyczna lewitacja) to system napędu, który wykorzystuje magnesy do rozpędzenia pojazdu. Zdobył on rozgłos dzięki temu, że umożliwia budowanie superszybkich pociągów. Obecnie rekord prędkości maglev należy do japońskiego MLX01, który osiągnął 581 km/h. Najszybszy regularnie kursujący maglev jeździ w Szanghaju i osiąga 431 km/h. Opracowany przez Chińczyków supermaglev ma jeździć znacznie szybciej. Twórcy projektu założyli, że będzie się on poruszał w zamkniętej tubie, w którym ciśnienie zostanie znacznie obniżone. Gdy prędkość przekracza 400 km/h, aż 83% energii jest marnowana na pokonywanie oporów powietrza - mówi doktor Deng Zigang, który stoi na czele grupy badawczej. Ponadto, jak zauważa, dziób pociągu generuje wówczas hałas przekraczający 90 decybeli, podczas gdy standardy mówią o granicy 75 decybeli. Zdaniem Chińczyków, jedynym sposobem na pokonanie tych ograniczeń jest zamknięcie pociągu w tubie, w której ciśnienie zostanie obniżone 10-krotnie w stosunku do ciśnienia na poziomie morza. W lutym 2013 roku zakończono pierwszą fazę testów, w czasie której sprawdzano wysokotemperaturowy nadprzewodzący (HTS) maglev na prototypowym torze testowym. Pojazd miał osiągnąć prędkość 25 km/h. Najnowsze testy prowadzono już w tubie. Pojazd przyspieszył do prędkości 50 km/h. Prędkość jest ograniczona niewielką średnicą prototypowego toru. Wynosi ona zaledwie 6 metrów - wyjaśnia Zigang. Mimo niewielkiej prędkości jest to pierwszy test kompletnego systemu wysokotemperaturowego nadprzewodzącego magleva zamkniętego w tubie. « powrót do artykułu
  17. Dzięki drukowi 3D stworzono zewnętrzne urządzenie do usuwania z krwi toksyn. W aparacie przypominającym wątrobę wykorzystano nanocząstki wychwytujące toksyny tworzące pory, które mogą uszkadzać błonę komórkową. Już wcześniej zademonstrowano, że nanocząstki skutecznie neutralizują we krwi toksyny produkowane przez metycylinoopornego gronkowca złocistego (MRSA), pałeczki okrężnicy czy węże. Jeśli jednak nie uda się ich strawić, akumulują się w wątrobie, grożąc wtórnym zatruciem. By poradzić sobie z tym problemem, zespół Shaochena Chena z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego stworzył drukowaną 3D hydrożelową macierz, w której enkapsuluje się nanocząstki. Prototyp urządzenia wzorowano na budowie wątroby, ale ma ono większe pole powierzchni, by lepiej przyciągać i przytrzymywać toksyny. Podczas studium in vitro aparat całkowicie zneutralizował toksyny tworzące pory. [...] Gdy toksyny są wychwytywane, urządzenie staje się czerwone - opowiada Xin Qu. Technika Chena to stereolitografia wykorzystująca dynamiczną projekcję optyczną (ang. dynamic optical projection stereolithography, DOPsL). Bazuje ona na komputerowym systemie projekcyjnym i precyzyjnie kontrolowanych mikrozwierciadłach, które oświetlają wybrany obszar roztworu z fotowrażliwymi biopolimerami i komórkami. Wywołane światłem utwardzanie tworzy jedną stałą warstwę naraz, ale proces ma charakter ciągły. « powrót do artykułu
  18. W reaktorach atomowych znajdują się liczne czujniki, które na bieżąco informują operatorów o tym, co dzieje się z reaktorem. Niestety, tam, gdzie zachodzą same reakcje, we wnętrzu prętów paliwowych, panują warunki uniemożliwiające umieszczenie tam czujników. Dlatego też obecnie nie jest możliwe uzyskanie dokładnego obrazu pracy reaktora. To jednak może ulec zmianie dzięki najnowszemu osiągnięciu specjalistów z Idaho National Laboratory. Opracowali oni czujniki, które przekładają różnice w temperaturach wewnątrz prętów paliwowych na podobne do gwizdnięć dźwięki, opisujące stan paliwa. Tego typu czujniki termoakustyczne mogą dostarczyć danych na temat temperatury, ciśnienia, składu gazu, tempa spalania paliwa oraz fizycznego stanu samych prętów. Wcześniej podejmowano próby umieszczania czujników w samym sercu reaktorów, jednak psuły się one tak często, że ich stosowanie było nieopłacalne. James Smith, jeden z członków grupy badawczej, która opracowała nowe czujniki zauważa, że katastrofa w Fukushimie pokazała, jak ważnym jest posiadanie wewnątrz reaktora czujników działających niezależnie od energii elektrycznej dostarczanej im przez reaktor. W Fukushimie czujniki przestały w pewnym momencie działać i operatorzy nie wiedzieli, co się dzieje. Jednak tego typu sensory przydadzą się nie tylko podczas katastrof. Dzięki nim możliwe będzie monitorowanie prętów w czasie rzeczywistym i zdobycie większej ilości danych na temat procesów zachodzących wewnątrz reaktora. Takie dane mogą posłużyć specjalistom w pracach nad udoskonalaniem reaktorów. Termoakustyczny czujnik składa się z metalowej tuby działającej jak rezonator oraz zestawu równoległych kanalików wykonanych z ceramiki. Na każdym calu kwadratowym znajduje się 1100 kanalików. Różnica temperatur pomiędzy kanalikami prowadzi do powstania fali dźwiękowej w rezonatorze. Manipulując długością czy wagą rezonatora można dostosowywać go do różnych częstotliwości dźwięku przekazujących informacje o różnych warunkach. Dźwięk z rezonatora wędruje przez płyn chłodzący pręty paliwowe i jest odbierany przez hydrofon znajdujący się poza główną częścią reaktora. Po prostu powodujemy, że pręty paliwowe gwiżdżą. To nowatorski, prosty sposób na monitorowanie paliwa w reaktorach - ciesz się Smith. « powrót do artykułu
  19. Mimo wysokotłuszczowej diety i grubej warstwy podskórnej tkanki tłuszczowej niedźwiedzie polarne mają zdrowe serce. Jak to robią? Na czym polega ich przystosowanie do życia w wysokiej Arktyce? Takie właśnie pytania zadali sobie naukowcy z Danii, Chin i USA, autorzy raportu z pisma Cell. Karmione piersią niedźwiadki polegają na mleku zawierającym do 30% tłuszczu, a dorosłe osobniki jedzą głównie tkankę tłuszczową ssaków morskich. U niedźwiedzi polarnych pod skórą występuje gruba warstwa tłuszczu i ponieważ zasadniczo żyją one na polarnej pustyni i nie mają przez większość roku dostępu do świeżej wody, bazują na wodzie metabolicznej, będącej produktem ubocznym rozkładu tłuszczu - wyjaśnia Eline Lorenzen z Uniwersytetu w Berkeley. Dla niedźwiedzi polarnych głęboka otyłość jest łagodnym stanem. Chcieliśmy wiedzieć, jak sobie z tym radzą. Naukowcy przeanalizowali genomy 79 niedźwiedzi polarnych z Grenlandii i 10 niedźwiedzi brunatnych ze Szwecji, Finlandii, Parku Narodowego Glacier Bay na Alasce, a także Wysp Admiralicji, Baranowa i Cziczagowa z Archipelagu Aleksandra. W ten sposób udało im się wykazać, że do oddzielenia tych 2 gatunków doszło ok. 400 tys. (479-343 tys.) lat temu. W tym krótkim czasie niedźwiedzie polarne stały się istotami unikatowo przystosowanymi do ekstremów życia na antarktycznym morskim lodzie [...] - podkreśla Rasmus Nielsen z UC Berkeley. Nie wiemy dokładnie, co napędzało ewolucję niedźwiedzi polarnych, ale oddzielenie od niedźwiedzi brunatnych zbiegło się w czasie z interglacjałem MIS-11 (ang. Marine Isotope Stage 11). Przekształcenia środowiska wskutek zmiany klimatu mogły zachęcić niedźwiedzie brunatne do rozszerzenia areału dalej na północ. Niewykluczone, że kiedy MIS-11 się skończył i zaczęła się nowa epoka lodowcowa, doszło do odizolowania grupy niedźwiedzi brunatnych. Nie miały one wyboru i musiały się przystosować do nowych warunków. Do wyewoluowania nowego metabolizmu doszło naprawdę szybko, bo z tego, co wiemy, niedźwiedzie polarne polegały na swojej morskiej diecie już 100 tys. lat temu. Choć tłuszcz stanowi do połowy masy ciała niedźwiedzia polarnego, a poziom cholesterolu we krwi wystarczyłby do wywołania choroby sercowo-naczyniowej u człowieka, biolodzy odkryli mutacje umożliwiające gruntowną reorganizację układu sercowo-naczyniowego (9 z 16 genów podlegających najsilniejszemu doborowi pozytywnemu wiązało się właśnie z kardiomiopatią i chorobami naczyniowymi). Jeden z nich - APOB - koduje apolipoproteinę B, element strukturalny błony złego cholesterolu LDL. Porównanie genomów pokazało, że na przestrzeni kilkuset tysięcy lat dobór naturalny doprowadził do ważnych zmian w genach związanych z transportem tłuszczu we krwi i metabolizmem kwasów tłuszczowych. Mutacje APOB odzwierciedlają krytyczną rolę, jaką tłuszcz odgrywa w diecie niedźwiedzi polarnych oraz konieczność radzenia sobie z wysokim poziomem glukozy, trójglicerydów, i cholesterolu. Dotąd nie opisano tak drastycznej reakcji genetycznej na przewlekle podwyższony poziom tłuszczu i cholesterolu w diecie. Zjawisko to [...] zachęca do wykroczenia poza standardowe organizmy modelowe podczas badań nad podłożem genetycznym ludzkich chorób sercowo-naczyniowych - twierdzi Eske Willerslev z Uniwersytetu Kopenhaskiego. Niedźwiedzie polarne przystosowały się genetycznie do wysokotłuszczowej diety stosowanej obecnie przez wielu ludzi. Jeśli dowiemy się czegoś o genach, które to umożlwiają, być może pozwoli nam to za jakiś czas zmodyfikować ludzką fizjologię - dodaje Nielsen. « powrót do artykułu
  20. SanDisk, który niedawno zaprezentował 4-terabajtowy SSD dąży do tego, by urządzenia SSD były wielokrotnie bardziej pojemne od HDD. Pomimo niewątpliwych zalet nośniki SSD ciągle się nie upowszechniły, przede wszystkim z powodu ceny. Koszt zakupu na gigabajt jest w przypadku SSD kilkukrotnie wyższy niż w HDD. SanDisk wierzy jednak, że w najbliższych latach cena SSD spadnie, a dyski o olbrzymich pojemnościach przyciągną klientów korporacyjnych. Teraz firma zapowiada, że w przyszłym roku zaprezentuje dyski z rodziny Optimus MAX o pojemnościach 6 i 8 terabajtów. Nie można wykluczyć, że w roku 2016 SanDisk zaoferuje nośniki o pojemności 16 TB. Eksperci przewidują, że w latach 2015-2016 SSD nadal będą droższe od HDD, jednak oferta SanDiska może okazać się interesująca dla tych firm, którym zależy na oszczędności miejsca i energii w centrum bazodanowym. Menedżerowie SanDiska spodziewają się, że już w roku 2017 cena gigabajta SSD zrówna się z ceną gigabajta HDD, a to oznacza, że w zastosowaniach biznesowych znacznie bardziej pojemne i energooszczędne SSD będą tańszą alternatywą od HDD. « powrót do artykułu
  21. W amerykańskim laboratorium powstał wzorowany na układzie krwionośnym samonaprawiający się polimer. Automatycznie łata on dziury o średnicy 3 cm, czyli 100-krotnie większe niż dotychczas. Wcześniej samoreperujące się materiały mogły niwelować tylko niewielkie pęknięcia, teraz dzięki regeneracji i dostarczaniu substancji na łaty specjalnymi kapilarami wypełniane są całkiem spore luki. Takie zdolności przydadzą się zarówno w przypadku dóbr komercyjnych (zderzak naprawiający się w ciągu kilku minut od wypadku byłby w końcu marzeniem każdego kierowcy), jak i trudnych do zastąpienia czy naprawienia części i produktów, np. wykorzystywanych w lotnictwie. Naukowcy z Uniwersytetu Illinois w Urbana-Champaign bazowali na wynikach swoich wcześniejszych badań nad materiałami naczyniowymi. Za pomocą rozkładających się włókien naukowcy mogą tworzyć materiały z siecią kapilar inspirowanych biologicznymi układami krążenia. Dostarczanie naczyniami pozwala transportować duże objętości czynników naprawiających, co z kolei przekłada się na odnowę dużych uszkodzonych obszarów. Podejście waskularne umożliwia także wielokrotne rekonstrukcje - wyjaśnia prof. Nancy Sottos. Materiał do odnowy jest dostarczany dwoma równoległymi naczyniami. Przeszkodę, jaką jest grawitacja, przezwyciężono dzięki szybkiemu żelowaniu zmieszanych substancji. Żel twardnieje, tworząc wytrzymały mechanicznie polimer. Gdyby twardnienie nie zachodziło natychmiastowo, mielibyśmy do czynienia z, jak to nazywa prof. Scott White, krwawieniem, bo użyte substancje wyciekałyby z miejsca uszkodzenia. A tak tworzą coś na kształt skrzepu (to kolejna analogia do układu krążenia). Tworzy się żel, który wspiera i zatrzymuje ciecz. Ponieważ nie jest to jeszcze materiał strukturalny, możemy kontynuować proces odrastania, pompując do dziury więcej cieczy. Zespół zademonstrował zdolności regeneracyjne na 2 klasach polimerów komercyjnych: tworzywach termoplastycznych i duromerach. Akademicy mogą dostroić reakcje chemiczne, by kontrolować prędkość tworzenia żelu lub jego twardnienia. Wszystko zależy od rodzaju uszkodzenia. W przypadku uszkodzenia postrzałowego, gdzie występuje centralny otwór i odchodzące od niego "pajączki", lepiej spowolnić reakcję żelowania, by zastosowane związki zdążyły przed stwardnieniem wsączyć się w pęknięcia. Autorom opracowania z pisma Science marzą się komercyjne polimery z sieciami naczyniowymi wypełnionymi czynnikami regenerującymi. To na razie jednak pieśń przyszłości, a obecnie trwają prace nad optymalizacją systemów regeneracyjnych dla różnych typów materiałów. « powrót do artykułu
  22. Amerykańska Marynarka Wojenna opracowała swój własny czytnik książek elektronicznych. Urządzenie takie z pewnością przyda się marynarzom przebywającym wiele miesięcy na pokładzie okrętu. Marynarzy obowiązują różne obostrzenia, w tym – często – zakaz używania smartfonów czy tabletów. Tymczasem w kajutach nie ma miejsca na liczne książki. Dlatego też niewielkie urządzenie, na którym można przechowywać wiele książek, jest dobrym rozwiązaniem dla marynarzy. Navy eReader Device (NeRD) został zaprojektowany pod kątem zasad bezpieczeństwa obowiązujących na okrętach wojennych. Urządzenie nie korzysta z łączności Wi-Fi ani telefonii komórkowej. Marynarze otrzymają czytnik z wgranymi 300 różnymi książkami. Wiem, że książki papierowe krążą po okrętach aż się rozpadną. Mamy nadzieję, że NeRD wytrzymają dłużej - mówi Nilya Carrato, odpowiedzialna za Navy General Library Program. NeRD trafią najpierw do floty podwodnej. Na każdym z okrętów znajdzie się pięć czytników. Z czasem urządzenia mają zagościć na każdym okręcie US Navy. « powrót do artykułu
  23. W Ginzie, dzielnicy zakupów w Tokio, odbył się ostatnio pokaz mody na wybiegu ustawionym w pionie. Organizatorem było wydawnictwo Shōgakukan, które wraz z Guccim obchodziło w ten sposób 10-lecie swojego ekskluzywnego magazynu Precious. Siedmioro modeli i modelek "kroczyło" po ścianie 42-m budynku. Fukashi Suzuki, redaktor naczelny pisma, wyjaśnia, że wydarzenie miało zachęcić grupę docelową, czyli kobiety w wieku czterdziestu kilku i pięćdziesięciu kilku lat, do odważniejszych modowych wyborów. « powrót do artykułu
  24. Rozbłysk słoneczny z 29 marca bieżącego roku jest najlepiej zaobserwowanym zjawiskiem tego typu. Gdy doszło do rozbłysku klasy X szczęśliwym zbiegiem okoliczności zanotowały go cztery satelity oraz jedno obserwatorium naziemne. Trzy z instrumentów były – zrządzeniem losu - skierowane dokładnie w miejsce, w którym doszło do rozbłysku. To najbardziej kompletny zestaw danych zebranych kiedykolwiek przez Heliphysics Systems Observatory. Niektóre satelity bez przerwy obserwują całą powierzchnię słońca, jednak trzy z nich były wcześniej ustawione tak, by obserwowały konkretny aktywny region naszej gwiazdy. Satelity muszą być programowano z co najmniej jednodniowym wyprzedzeniem, mieśmy więc niezwykle dużo szczęścia, że udało się zarejestrować ten rozbłysk - mówi Jonathan Cirtain z Marshall Space Flight Center. Satelity, które uczestniczyły w obserwacjach to należące do NASA Interface Region Imaging Spectrograph (IRIS), Solar Dynamics Observatory (SDO), Reuven Ramaty High Energy Solar Spectroscopic Imager (RHESSI) oraz japoński Hinode. W obserwacjach brało też udział Dunn Solar Telescope z Nowego Meksyku. Dodatkowe dane dotyczące tego, co w czasie rozbłysku działo się w innych regionach Słońca napłynęły z wielu innych satelitów. Ponadto satelity Solar Terrestrial Relations Observatory (NASA) oraz Solar and Heliospheric Observatory (ESA/NASA) badały koronalny wyrzut masy towarzyszący rozbłyskowi. Satelita GOES należący do Narodowej Administracji Oceanów i Atmosfery został zaprzęgnięty do śledzenia promieni X z rozbłysku, a inne urządzenia badały strumień cząstek przemieszczających się w kierunku Ziemi. « powrót do artykułu
  25. Dotąd wiedzieliśmy, że w 2-niciowych kwasach nukleinowych adenina tworzy parę komplementarną z tyminą (A-T), a cytozyna z guaniną (C-G). Teraz badacze z Instytutu Badawczego Ellen Scripps zaprezentowali pałeczki okrężnicy (Escherichia coli), u których poza dwiema znanymi parami A-T i C-G występuje też trzecia, całkiem nowa. Gdy zapewni się stały dopływ budulca, bakterie będą replikować półsyntetyczne DNA. To pokazuje, że możliwe są inne sposoby przechowywania informacji i przybliża nas, oczywiście, do rozszerzonej biologii DNA, która będzie mieć wiele fascynujących zastosowań: od nowych leków po nowe rodzaje nanotechnologii - podkreśla prof. Floyd E. Romesberg. Laboratorium Romesberga od końca lat 90. XX w. szukało cząsteczek, które mogłyby utworzyć odpowiednik funkcjonalnej pary zasad. Zadanie nie należało do łatwych, bo musiały one wykazywać powinowactwo porównywalne do A-T i C-G. Poza tym nowa para musiałaby się stabilnie osadzać wraz z naturalnymi nukleotydami w łańcuchu DNA. Warunkiem koniecznym była również łatwość rozłączania i łączenia - jednym słowem podatność na działania polimeraz w czasie replikacji. Jak wyjaśniają Amerykanie, "obcy" musieli też jakoś uniknąć usunięcia przez naturalne mechanizmy naprawcze DNA. Mimo wielu wyzwań do 2008 r. ekipie Romesberga udało się poczynić spore postępy. W opublikowanym wtedy raporcie ujawniono zestaw cząsteczek nukleozydowych, które mogły się przyłączać do podwójnej helisy DNA niemal tak samo dobrze jak naturalne pary zasad. Dodatkowo zademonstrowano, że DNA zawierające syntetyczne pary może się replikować w obecności właściwych enzymów. W kolejnym studium naukowcy znaleźli enzymy przeprowadzające syntezę RNA na matrycy półsyntetycznego DNA. Na tym etapie wiedziano, że wszystko przebiega dobrze w warunkach in vitro, wielkim wyzwaniem było jednak sprawienie, by pary zasad działały w o wiele bardziej złożonym środowisku żywej komórki - wyjaśnia Denis A. Malyshev. W ramach najnowszego studium zespół zsyntetyzował plazmid i wprowadził go do komórek E. coli. Występowały w nim zarówno naturalne pary A-T i C-G, jak i najlepiej sprawująca się para laboratorium Romesberga: cząsteczki d5SICS i dNaM. Celem było, by komórki E. coli replikowały półsyntetyczne DNA tak normalnie, jak to tylko możliwe. Uprzedzając zarzuty dot. ryzyka uwolnienia nowych form życia, Amerykanie wyjaśniają, że materiały do uzyskania d5SICS i dNaM nie występują naturalnie w komórkach. Aby więc pałeczki okrężnicy replikowały DNA z nienaturalnymi parami, naukowcy musieli umieszczać odpowiednie substancje w roztworze na zewnątrz komórki. Konieczne też było znalezienie transportera trójfosforanów nukleozydów (natrafiono na niego u pewnego gatunku mikroglonów). Kiedy zatrzymaliśmy napływ trójfosforanów do komórki, zastępowanie d5SICS–dNaM naturalnymi parami zasad korelowało z samą replikacją komórki - nie wydaje się, by istniały jakieś dodatkowe mechanizmy ich wycinania z DNA - opowiada Malyshev, dodając, że by opisywane zjawisko w ogóle zaszło, trzeba aktywować transportujące białko. Gdy nie ma transportera lub materiałów budulcowych, komórka powraca do A, T, G i C, a d5SICS i dNaM znikają z genomu. Kolejnym krokiem będzie opisanie transkrypcji rozszerzonego alfabetu DNA na RNA. W zasadzie możemy zakodować nowe białka wytwarzane z nowych, niewystępujących w naturze aminokwasów [...] - podsumowuje Romesberg. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...